Smakosz woli prawdziwy sos aioli
Czym pachnie Prowansja? Każdy zapewne ma w pamięci różne zapachy. Jednemu pachnie lawendą, drugiemu ziołami noszącymi nazwę regionu a mnie w pamięci siedzi obłędna wręcz woń czosnku. To głównie za sprawą sosu, bez którego nie wyobrażam sobie tamtejszej kuchni. Zresztą nie tylko ja tak myślę. Rodowici Prowansalczycy także. W wielkiej księdze „Kulinaria francuskie” poświęcono temu tematowi spory rozdział:
„Któryż Prowansalczyk, obojętne, czy pochodzący z Camargue, z Cóte d’Azur, z Haute-Provence albo z Vaucluse, mógłby nie uznać aioli za wynalazek prowansalski? Jeśliby mu przypomniano, że od stuleci można znaleźć aioli na talerzach w Roussillon, a także w Katalonii i w całej Hiszpanii, przedstawiłby dalsze argumenty. Wyłącznie bowiem w Prowansji istnieje grand aioli. Co było niegdyś daniem postnym, przemieniło się w prawdziwą ucztę. Jej centrum stanowi wprawdzie aioli, ale z dodatkiem różnych składników. W tradycyjnej wersji, gdy pielęgnowano tradycję postu, był to morue (sztokfisz – suszony dorsz), któremu często towarzyszyły bulots, przybrzeżne ślimaki o wielkich muszlach. Często też dodaje się trochę mięsa w postaci siekanej jagnięciny i wołowiny, nigdy nie może zabraknąć ugotowanych na twardo jajek. Grand aioli jest jednak nade wszystko prawdziwą jarzynową ucztą. Składają się na nią karczochy i cukinia, seler naciowy i marchewka, fasolka szparagowa i fasola biała, biała rzepa i koper włoski, brokuły i ziemniaki albo inne, osiągalne w danej chwili sezonowe warzywa. Obgotowuje się je krótko w osolonej wodzie, tak by zachowały chrupkość – każde warzywo oddzielnie. Po ostudzeniu układa się jarzyny wraz z rybą czy mięsem, jajkami i oliwkami wokół aioli i każdy obsługuje się wedle upodobań, wykorzystując różnorodne składniki jako pretekst do rozkoszowania się czosnkowym majonezem.
Fot. Piotr Adamczewski
W Prowansji czosnek uprawia się przede wszystkim w Vaucluse, gdzie powierzchnia jego upraw zajmuje około 1000 ha. W przeważającej części, jak i w sąsiednim Dróme, są to odmiany białe, które się najlepiej przechowują. W głębi Cóte d’Azur w dalszym ciągu uprawia się głównie regionalną odmianę różowego czosnku, który zwykle ma mniejsze ząbki.”
Sos aioli klasyczny
1 główka czosnku, 250 – 300 ml oliwy z oliwek
1.Główkę czosnku podzielić na ząbki, ząbki obrać i posiekać. Na koniec utłuc w moździerzu albo zmiksować.
2.Stale mieszając, wlewać kroplami oliwę. Gdy sos zacznie gęstnieć, można dolewać oliwę większym strumieniem, aż powstanie pasta.
Sos czosnkowy można doprawić szczyptą soli i kilkoma kroplami cytryny.
Uwaga!: aioli w tej wersji jest bardzo ostre, najlepiej smakuje następnego dnia.
Sos aioli popularny
10 ząbków czosnku, ćwierć łyżeczki soli morskiej, 2 żółtka, 250 ml oliwy z oliwek, 2 łyżeczki soku z cytryny, czarny pieprz
Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową.
1.Czosnek obrać, rozgnieść z solą i dokładnie ubić z żółtkami.
2.Stale ubijając, wlewać cienkim strumykiem oliwę. Po wmieszaniu mniej więcej połowy oliwy sos jest zemulgowany, pozostałą oliwę można więc dolewać trochę szybciej, stale ubijając.
3.Na koniec ubić z sokiem z cytryny i przyprawić majonez pieprzem.
Warzywa do których ten wspaniały sos będzie dodatkiem mogą być ugotowane (byle al dente) ale także i upieczone. Taka uczta warzywna jest wspaniała jednak pod warunkiem, że wszyscy domownicy w niej uczestniczą. Przeciwników czosnku należy na ten dzień wyeksmitować z domu.
Komentarze
Dzień dobry,
uwielbiam czosnek i wszelkie sosy na bazie czosnku. Tylko ten zapach z ust 🙁
Ewo,
congratulation dla Twoich Szanownych Jubilatów 🙂
Pyro,
rzeczywiście pływano łodziami po Starym Rynku w czasie wielkanocnej powodzi w roku 1736. Ale nie wydaje mi się żeby woda doszła do drugiego piętra
http://www.nowinylekarskie.ump.edu.pl/uploads/issues/78/078_0262.pdf
Gdybym byl krolem, wydalbym edykt nakazujacy powszechne spozywanie czosnku!
Milego tygodnia zycze.
Czosnek niech żyje !
Aioli niech żyje !
Jagodo-myślę,że w dzisiejszych czasach z zapachem czosnku można poradzić sobie w miarę skutecznie 🙂
Pyro-wracam jeszcze do Twoich 1 listopadowych refleksji.Czy mogłabyś coś więcej opowiedzieć, o tym wynoszeniu z płonącego mieszkania? Może już kiedyś opisywałaś ową historię,ale ja niestety nie pamiętam.
Dzień dobry,
W Marsylii sos przygotowują i dorośli i dzieci, w sympatycznej atmosferze lokalnego rynku:
http://www.dailymotion.com/video/xjxnv5_recette-comment-reussir-un-bon-aioli_creation
Alino – Czytasz moje myśli.
Zou ! Zou ! Zou ! Un peu d’aioli
A może byś tak nam parę zwrotek przetłumaczyła?
No?
Purkła?
……………………………….OK Ja ferszteju. Cieszmy się porankiem. Kawę…a Ty? 🙂
W polskich sklepach króluje czosnek z Hiszpanii. W małych sklepach i warzywniakach z reguły nie ma żadnej informacji o kraju pochodzenia. Może dlatego, żeby czosnek z Chin pozostał anonimowy. Ludzie raczej go omijają, a towar trzeba sprzedać. W piątek w hipermarkecie Auchan szukałam bezkutecznie czosnku polskiego , ale tym razem nie było, mimo że naliczyłam 6 różnych rodzajów opakowań : w siateczce, na tacce po 2,3,4 sztuki, luzem i coś jeszcze. Wszystko z Hiszpanii. Akurat potrzebowałam czosnku na ” winko” czosnkowe, którego mały kieliszek codziennie wypijamy w domu. Ma tę zaletę, że człowiek po nim nie pachnie. A czy działa profilaktycznie ? Może tak, ale właśnie mam katar. Zawsze mogę jednak powiedzieć, że gdybym tego winka nie piła, to mogłoby być gorzej. 🙂
Stwierdziłam ostatnio, że smak mi bardzo złagodniał i wolę potrawy nieco mniej doprawione.
Żeby nie tylko o czosnku, to polecam bardzo ciekawy wywiad z prof. Marią Poprzędzką o sztuce. To tak w nawiązaniu do przypomnianej tu ostatnio dyskusji sprzed kilku lat o tym, co się komu podoba lub nie podoba. Niełatwe jest życie zwykłego odbiorcy, ale krytyk sztuki ma jeszcze gorzej. 😉 http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,12732251,Poprzecka__wypieramy_chorobe__starosc__smierc__Sztuka.html
Lubię ten sos i od czasu do czasu robię. Najbardziej smakuje mi do jajek na twardo i do ryby, do warzyw o trochę nijakim smaku własnym (jak buraki, czy kalarepka gotowana). Smakuje też do papryki, oliwek, brokułów, unikam przy kalafiorze i szparagach.
Danuśka – tak, już o tym opowiadałam i jeszcze raz opowiem, ale wieczorem. Na razie mam na głowie kuchenkę, majstrów i „dobrze radców”
To coś dla mnie.
Pepegor na króla!
Jagoda,
są dwa sposoby na zapach z ust – żuć natkę piertuszki, a jeszcze lepiej ziarenka kardamonu. Kardamon moim zdaniem jest lepszy.
U mnie w domu na szczęście wszyscy czosnkowi.
@krystyna:
ten z hiszpanii, to tez czasami z chin ;);
prawie polowa oliwy ofiarowywana w sprzedazy jako z z wloch jest pochodzenia hiszpanskiego, albo greckiego…
…ja preferuje te ostatnia;
a na codzien, od dluzszego juz czasu, uzywam najchetniej oleju slonecznikowego
dzisiaj szef obory poleca: „stier-bier” (bycze piwo) z meklenburgii;
lekkie(alc. 5 pro), slomkowozolte ze zlocistym odcieniem, piwo typu pilznenskiego,
w samaku o wyrazistej chmielowej goryczce z delkatnym odcieniem miety;
dzieki zawartym w nim mineralom prawdziwy i znakomicie odswiezajacy energydrink
do tego
tavuk kebabu karabiber e e imam bayldi
a na deser, tavuk gögsü
smacznego!
Alicjo,
dziękuję 🙂
Bede się musiała zadowolić natką, która lubię, bo jakoś nie mogę dostać kardamonu niemielonego 🙁
Poniżej dla chętnych trochę fotograficznych wrażeń z naszej ostatniej wycieczki.Katedry katedrami,owszem nie wypada nie obejrzeć i rzeczywiście są wspaniałe.Jednak jako prawdziwe damy,żeby nie powiedzieć baby 😉 niezwykle cieszyłyśmy się z moją Latoroślą,że trafiła nam się wystawa torebek-małych arcydzieł Diora.Wystawa kończyła się 4 listopada 🙂 Na wystawie były też do oglądania filmy z torebkami,
prawie w roli głównej.Zatem zachęcam Was Dziewczyny do obejrzenia szczególnie ostatnich zdjęć.Chłopaki mogą sobie pooglądać wynalazki Leonarda da Vinci 🙂
Na jeziorem Como,przy pomniku poświęconym poległym i zamordowanym II wojny światowej uznałyśmy,że tego rodzaju skromny monument,składający się jedynie z kilku tablic z fragmentami listów młodych chłopaków,którzy wiedzą,że za chwilę być może zginą i którzy piszą w tych listach o swoich uczuciach i przemyśleniach robi dużo większe wrażenie niż te przygnębiające i ogromne pomniki,których mnóstwo w nad Wisłą.Przynajmniej na nas takie wrażenie zrobił.
Mediolan był kiedyś,26 lat temu pierwszym włoskim miastem,które oglądałam w swoim życiu.Pamiętam,że zrobił na mnie niezwykłe wrażenie i chciałam to miasto pokazać mojej córce.Udało nam się być
1 listopada w Warszawie na cmentarzach,a następnego dnia zjeść obiad w Mediolanie.Nawet pogoda nam w miarę dopisała.
https://picasaweb.google.com/zosiarusak/MediolanILagoComo?authkey=Gv1sRgCJ6Y97nc27DLRw&feat=email#
Zanim Mediolan, Dior itp, to ja daję hasło do przygotowanie szkła i napitków aby godnie uczcić Sławka, toastem o 20.00
Jak najchętniej, Pyro
to były również imieniny mojego jedynego Brata i jak dziś pamiętam dzień, kiedy z Tatą wysiadywałyśmy, dwie starsze siostry, i wybierałyśmy imię dla dopiero co narodzonego Braciszka. Byłam już dosyć stara, miałam całe 5 lat z groszem 😎
Danuśka,
przeważnie pochmurnawo, ale i tak pięknie. Tylko czy musisz nas, kobiety, drażnić tymi torebkami?!
Całe szczęście, że ja lubię torby, bo bym była bardzo zła 👿
Wracając do torebek, mam ich zaledwie kilka, ale jedna wyróżnia sie urodą wręcz niezwykłą:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4437.JPG
Dyskietka obok dla porównania wielkości, to jest dosyć spora torebka, ale jeszcze nie torba 😉
Jagoda,
być może kardamon mielony, szczypta, też pomaga, nie wiem, nie próbowałam. Zawsze mam na podorędziu ziarna, ale raczej przyprawowo, bo mam to szczęście, że nie jestem na codzień z ludźmi i nikomu nie chucham. Podrzuciła mi ten pomysł osoba, która bardzo lubiła czosnek, a z kolei ten pomysł podrzucił jej lubiący czosnek przyjaciel itd.
Ja bym jednak nadal proponowała Pepegora na króla 🙂
Lubię ostre przyprawy i wszystko na ostro, ale jak trzeba, to się powstrzymam.
Krystyno,
u mnie w sklepach króluje czosnek z Chin 👿
No przecież ziemi ci u nas pod dostatkiem do uprawy, czego dusza zapragnie! Chyba sobie sama posadzę między porzeczkami 🙄
Dzień dobry Wszystkim,
A. powoli zdrowie powraca, chociaż do końca kuracji jeszcze daleko. Jednak jest na tyle dobre, że wstąpiliśmy na Starówkę. Głodni i zziębnięci wypatrzyliśmy Bar Gruziński ARGO, przy ulicy Piwnej 46. Czekając na zamówione zupy A. wypatrzyła na ścianie dyplom uznania dla dobrych restauracji, z dobrym jedzeniem i świetną obsługą, podpisany przez naszego Gospodarza.
Po kilku minutach właścicielka, pani Ania, udowodniła, że nic się nie zmieniło – potrawy są wciąż świetne i obsługa też. Wspomniała też wizytę naszego Szefa – przyszedł z żoną, usiedli, zamówili jakieś dania. Nikt ich nie rozpoznał… później restauracja dostała ten dyplom i wtedy okazało się kiedy byli. W tym momencie pomyślałem o niesłusznych zarzutach, jakie tu się często pojawiają…
Polecam tę restaurację wszystkim – ARGO, ul. Piwna 46, Warszawa.
Też uważam, że Gospodarz wykonuje mnóstwo pożytecznej roboty:
1. promuje młodych, zdolnych kucharzy,
2. to samo tyczy licznych produktów lokalnych, targów, wytwórców, warsztatów,
3.szerzy kulturę stołu i obyczaju towarzyskiego,
4. przedstawia inne kuchnie narodowe i „wielkie kuchnie”
5. próbuje oswoić nas z nowymi smakami
6. jest „punktem informacyjnym” turystyki gastronomicznej
To tyle zawodowo, bo ponadto (dla mnie najważniejsze) jet uroczym, ciepłym i dobrym człowiekiem.
Mogę raz w roku Szefa pogłaskać (i tak mnie nie awansuje i premii nie przyzna).
Wygląda na to, że będę musiała sprawić sobie nową kuchenkę; remont tej, którą mam jest zbyt kosztowny, aby był opłacalny. To może jeszcze kilka tygodni poczekać, bo gotować na niej można, tylko piekarnika nie mam. Będziemy na razie jadały ciasta z cukierni i trzeba zapomnieć o mięsiwach pieczonych. Jeszcze jutro ma się zgłosić inny majster i może on będzie miał inne zdanie. Zobaczymy.
Sławek jest pono na Ojczyzny łonie i nawet zabrał ze sobą piękne Rude. Oj, żebym ja była młodsza o 30 lat i 30 kilogramów… Urody Rudego nigdy nie miałam, ale postarawszy się nieco, może bym i tego Sławka sobie przygadała? „Chciałabym, chciała…”
Sławku – Twoje zdrowie!
Złożyłem osobiście dzwoniąc telefonicznie wszystkiego naj. Na Ojczyzny łono udaje się w niedzielę. Teraz szczela z uku. Kazał pozdrowić i dziękuje. Wieczorem pewnie zrobi to sam.
Alicjo-pierwszego dnia w Mediolanie miałyśmy 16 o C i słońce 🙂
Szkło pod Sławka przygotowane i napełnione winem figowym.
Sławka darzę sympatią jedynie wirtualną,bo nie dane mi było poznać.
Z tego co opowiadacie,to bardzo miły facet,a na dodatek „nasz”
na francuskiej ziemi 🙂 Szkoda,że odzywa się tak rzadko 🙁
Antek,też mógłby częściej zaglądać ze swoim nadzwyczajnym poczuciem humoru,ale widać woli je dozować 😉
Za zdrowie Sławka i Antka (bo też Sławek) i paru chyba innych utajnionych Sławomirów! Dziś nowoodkrytym hiszpańskim świetnym winem Montecillo Riserva 2006!
PS.
Pyro i Nowy miło raz na jakiś czas przeczytać sympatyczne słowa pod swoim adresem. A jeszcze milej gdy się widzi, że warto robić to, co się robi.
Sławku, Antku – Sławku i YYC (też Sławek) – Wszystkiego Najlepszego!!! 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=MQCX4CQLyIQ&feature=relmfu
To były maszyny do pisania 😀 https://www.youtube.com/watch?v=8MxzFyddT-A
Dla wszystkich, którzy tęsknią za latem 😀 https://www.youtube.com/watch?v=nxexyDIQ0KI
Zdrowie naszych blogowych Sławków! Wszystkiego najlepszego Panowie!
Sławku paryski i wszyscy inni Sławkowie nam znani i nieznani
STO LAT!
Danusiu – przypomniałam sobie Mediolan – dziękuję 🙂 A o Como myślę już od dłuższego czasu. Ala wygląda jak ognik na tle szarego jeziora 🙂
Leciałyście do Bergamo czy bezpośrednio do Mediolanu?
Świętującym Sławkom – wszystkiego najlepszego!
Danuśko, dzięki za miłą wycieczkę, z przyjemnością pospacerowałam z Wami 🙂
Zainspirowana dzisiejszym wpisem Gospodarza i filmikiem Aliny, zrobiłam „aioli popularny”, zmniejszyłam nieco proporcje, ale wyszło pysznie, ostre było. Zostało troszkę, jutro sprawdzę czy smak się zmienił.
zdrowie Sławków
Za zdrowie blogowych Sławków, z Paryża, Warszawy i Clagary, wszystkiego najlepszego!
errata: Calgary oczywiście 🙂
Gdzieś przepadły moje życzenia 👿
Za Sławków 😀 Smacznych stołów, pełnych piwniczek i zdrowia, żeby temu podołać 😀
Haneczka… damy radę! Bo jak nie my, to kto?! No właśnie 😎
Antkowi dużo zdrówka i stada zielononóżek.
Alicja, damy 🙂 .
Za Pawlikowską-Jasnorzewską: Możesz coś zmienić, idź i zmień – a nie możesz, to idź i bierz przeszkodę.
No właśnie,Sławek calgarski,jego bażanty i sarny gdzieś przepadły w niebycie 🙁
Asiu-tak,poleciałyśmy do Mediolanu na lotnisko Malpensa korzystając
z promocyjnych cen biletów.
Dobrze , że napisałaś Haneczko. 🙂
Myślałem że ze mną coś nie tak. Widziałem Twoje życzenia a potem nie. 🙄
Uff, jak dobrze, że widziałeś. Już myślałam, że mam omamy i nie wiem, co czynię 😯
Asiu-muszę Ci jednak na ucho powiedzieć,że wolę sabaudzkie
jezioro Annecy i Annecy niż Como i jego jezioro.Ala była tego samego zdania.
@ Haneczka i Irek
łoter se pogrywa czy co 🙄
O mamy, mamy blues, omamy blues 😉
Barbaro-następny spacer,mam nadzieję,będzie wspólny.
Gdzieś w Warszawie na miłe co nieco razem z Nowym 🙂
Może Haneczka użyła jakiś „strasznych” słów,co Łotr nie lubi?
Tak został teraz zaprogramowany,że automatycznie wycina, wszystko to co nie po linii ???
Gospodarzu, byloby milo gdybys odniosl sie do tragedii, ktorej dowiadczaja niektorzy Twoi blogowicze. Bardzo, bardzo brzydko w obliczu takiej tragedii, zawazywszy, ze Polnocna Ameryka nie jest Mu obca… Be!
Słowa Haneczki były normalne, proste i szczere. Ale nic nie postawiła i się narobiło 😈
Sorry za gramatyczne niescislosci…ale nie bede juz poprawiac. Zmeczona jestem CALOKSZTALTEM.
Sławku – Nawet się nie wpisałem, a i tak moje życzenia się ukażą.
Wszystkiego najlepszego
Wszystkiego najlepszego
Wszystkiego najlepszego 🙂
Nic nie zdążyłam postawić, bo pisałam, a on mi, w trakcie, łyknął 👿 Półpełne łyknął 👿
Danusiu 🙂 : https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Annency?authkey=Gv1sRgCKHgjpOW6f3FGQ#slideshow/5807434140948556274
Asiu 😀
Pyrowe życzenia dla Antka też Łotr zeżarł. Słowo zucha – żadnych zakazanych fraz, wyrazów itp. łyczki zrobiłam trzy za Slawków blogowych, a słowa porwał wiatr (albo zwariowany program komputerowy)
http://wroclawzwyboru.blox.pl/2008/08/Wroclaw-w-latach-70-film.html
Pyro-a co mi obiecałaś o 13.49 ?
Miodzio, jasne, ze jestem z Wami i nie mam przy tym watpliwosci, ze inni tu nie mysleli tam o Was. Zreszta, byly wspomnienia o wielkiej powodzi 1997, a do tego zdjecia.
Czy jednak Piotr Gospodarz powinien koniecznie sie odniesc, to juz inna sprawa.
A wiecie co? Lotr ma swoje za uszami – a moze i rozum swoj.
Po co przekazywac zyczenia imieninowe Slawkowi, co przykrywa sie Antkiem?
Jednemu i drugiemu (paryskiemu!) zycze wszystkiego najlepszego!
Danuśko – to był zwiadowca 4-tej albo 8-ej armii gwardii (te dwie armie Stalingradczyków zdobywały Poznań). Nazwisko nieznane – nazywany Iwanem (jak Niemcy nazywani Frycami). Mój Ojciec przechowywał go tydzień w schowku – takiej skrzyni z desek pod zwałami koksu w kotłowni Hotelu „Bazar” – przebrany w stare łachy Hiniutka, plątał się po mieście 10 dni przed wkroczeniem Rosjan. Wylazł z piwnicy Iwan i w tej samej skrytce Hiniutek przechowywał 3 dni 4 pancerniaków niemieckich – w czarnych kombinezonach, młodziutcy, chyba same 19-latki. Był kłopot ze znalezieniem cywilnych ubrań dla nich, bo długie te chłopaczyska były, ale kwesta ubraniowa w piwnicy jakoś się powiodła i po kilku dniach Tato ich wypchnął w drogę. Nasz budynek kilkakrotnie przechodził z rąk do rąk, raz go trafiła bomba burząca i rozbiła nawet magazym żywności hotelowej – przeszła przez cały, 5-piętrowy gmach. Została nienaruszona część magazynu z alkoholami (koniaków było pod sufit) 2 worki płatków owsianych, worek cukru, skrzynia budyniów w proszku – 7 rodzin (ok 30 osób) w tym 9 mężczyzn i starszych chłopców – panowie trzymali wartę na dachu w czasie bombardowań. Jeżeli nie były bomby burzące, wyrzucali zapalające , granaty i pociski poza obręb dachu. To trwało 3 tygodnie z hakiem. Po wodę piwnicami i skok przez ostrzeliwaną ulicę – tak się żyło. Aż kiedy Niemcy wycofywali się definitywnie ze Starego Rynku z przyległościami, podpalili nasz dom (nie nasz – siedzieliśmy w tej piwnicy hotelowej od ul. Murnej) no więc podpalili ten budynek z dwóch stron – od dachu i od piwnic. Ładunkami fosforowymi. W sekundy jest piekło wtedy. Mężczyźni zorganizowali natychmiastową ewakuację, ogień się rozprzestrzeniał – Mama trzymała moją 2-letnią siostrę na ręce, a mnie trzymała za rękę. Stałam na tym podwórku w śniegu i mino mi było, więc puściłam rękę mamy i pobiegłam po papucie. Przebiegłam ale wrócić nie miałam jak, bo już płomienie mi drogę odcięły. Słyszałam krzyk Mamy… I wtedy nie wiadomo skąd zjawił się Iwan, narzucił swoją cienką szmacianą kurtkę mundurową na głowę i skoczył po metalowych schodkach w te płomienie – przedarł się, złapał mnie na ręce, twarz mi schował na swojej piersi i znów przez ścianę ognia (to była cienka ściana, dopiero się ogień rozszerzał w głąb. Opalił sobie brwi, włosy i zarost na ręce – wyskoczył, rzucił się ze mnie w śnieg, ludzie pomogli. I tak zawdzięczam życie nieznanemu, radzieckiemu żołnierzowi. Ojciec potem napotkał jego trupa w okolicach Aquvitu. Dużo ich wtedy zginęło przez własną głupotę. Iwan leży na Cytadeli podobnie, jak 6 tys innych. Jak ich zapomnieć?
Oh, przepraszam gleboko Slawka Calgaryskiego!
I Tobie zycze wszysktiego najlepszego i nieskonczonej weny w urzadzaniu bardzo fotogenicznych dan!
Danuśko – miła perspektywa, choć dopadła mnie jakaś listopadowa niemoc, to na tę wieść siły obronne mobilizuję 🙂
Ladnie Pyro to opisalas.
Ciekawe z tym Iwanem, bo jesli on uciekl gdzies ze stalagu, albo i zrzucil mundur SS-mana, to w oczach Stalina (wg. Solzenicyna) i tak nie mial szans. Przypuszczam, ze wiedzial o tym – nim Solzenicyn to spisal.
Masz wiec mimo wszystkiego kogos, komu zawdzieczas zycie.
Pepe – nie. Iwan był zwiadowcą radzieckim, posłali go przodem. Niemcy nie rozróżniali najczęściej języków słowiańskich, a on w oczy nie lazł, kręcił się między ludźmi w cywilnym ubraniu, które mu Hiniutek sprezentował. Często nocował pod tym koksem, czasem ginął na 2-3 dni. Kiedy weszli Rosjanie, normalnie nosił mundur „starsziny”. To ci chłopcy niemieccy, to byli pancerniacy – tak Tato mówił. Bali się Rosjan okropnie, nie chcieli do niewoli – no i nie zdążyli się nawet nawojować; młodziaki zupełne i Tacie było ich żal.
A wiesz Pyro, spakuje chyba paczuszke.
Postaram sie o to i owo, ale bedzie przy tym cos w rodzaju manuskryptu kogos, kto od wrzesnia 1939 do kwietnia 1945 byl tu na tzw. robotach.
Nie mialem sumienia tego wyrzucic. Przeczytasz i podaz dalej.
Co do Ivana, Pyro, to jakos mi lzej, skoro wszystko bylo jasne.
A, ze mu mimo to nie dopisalo szczescie? Smierc strzelala wtedy srutem z garlacza, bo kosa by temu nie dala rady.
Zakoncze tym, ze zgarnelismy kotke po dobrym tygodniu nieobecnosci.
Pepe – chętnie przeczytam i potem oddam do Archiwum (jest dział dzienników robotników przymusowych). Z powrotu kotki bardzo się cieszę.
Q…
rece mi opadly, dziesiec podejsc, niech ten palant od komputra pisze sam do siebie, najlepiej listami poleconymi, pewnie nawet poczta jest lepsza od niego, spadam
W czym problem?
Plik ma nieznane rozszerzenie i nie można go otworzyć. Na moim komputerze również
przepraszam, a gdzie jest w klasycznym prowansalskim sosie musztarda z dion!! Przecież ten sos bez tej musztardy to nie prowansja!
Czosnek w polskich sklepach to głównie czosnek chiński. Ten drobniejszy, ostry i droższy sprzedawany na sztuki to może być polski ale niekoniecznie. We Francji, w domach i dobrych restauracjach używa się raczej oliwy nicejskiej lub prowansalskiej. Najlepszej, najdroższej, dostępnej tylko w drogich delikatesach. Nie znajdziesz jej raczej w supoermarkecie. Konfkcjonowana jest w metalowych puszkach 250ml. Oliwy greckie czy włoskie to marketowy II gatunek, choć wśród nich zdarzają się czasem oliwy wybitne… Z hiszpańskich oliw to tylko oliwa gwadalkwiwirska.