Miłośnicy grilla z wszystkich stron świata łączcie się przy ogniu
Na moment przerywam relację z wakacji, by napisać parę zdań o nowej książce, którą właśnie dostałem od wydawcy (bardzo dziękuję, już korzystam ku zachwytowi rodziny). To dzieło – 320 stron dużego formatu – Jamie Purviance’a, amerykańskiego mistrza grillowania i autora pięciu książek na ten temat. Grillowanie to pasja większości Amerykanów i … potężna gałąź przemysłu. Opublikowana właśnie w Polsce „Wielka księga grillowania według Webera”, to suma wiedzy autora oraz opis piętnastu lat doświadczeń przy ogniu a także relacja z wielu eksperymentów dokonanych dzięki sprzętom jednej z najlepszych firm w tej dziedzinie. Purviance jest bowiem ekspertem wykorzystywanym przez firmę Weber i korzysta oraz – co oczywiste – poleca jej grille oraz całe pozostałe wyposażenie. Podczas lektury, co chwilę, byłem zaskakiwany stwierdzeniami wydawałoby się całkiem oczywistymi, które jednak wcześniej nie przychodziły mi do głowy. Nigdy na przykład nie myślałem o różnych technikach, temperaturze i różnym czasie grillowania wołowiny i wieprzowiny. A to ważne, zwłaszcza dla smakoszy korzystających z mojej produkcji. Książka zawiera także kilkaset przepisów z bardzo precyzyjnymi opisami wykonania, instruktażowymi fotografiami, a także rady dotyczące marynat i sosów. Mnie najbardziej ucieszyły i zachęciły do prób (a mam nowy grill Webera z różnymi dodatkowymi ustrojstwami, który dostałem od przyjaciół na urodziny) przepisy z rozdziałów: „Warzywa” oraz „Ryby i Owoce Morza”. Na pierwszy ogień poszedł łosoś grillowany na cedrowej desce (deska dopłynęła na Kurpie z USA i leżała dotąd bezczynnie). Rezultat przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Tak pachnącej ryby jeszcze nie jedliśmy. Teraz czekam na dojrzewającą kukurydzę, którą układa się na grillu w stanie całkowicie surowym, a jest też wersja grillowania w liściach. Zobaczymy co z tego wyniknie. Sezon w całej pełni więc będzie sporo zajęcia. A przepisów tyle, że starczy i na kolejne kilka lat.
PS.
Przy okazji witam nowych komentatorów blogu: Kocimiętkę, Dana i Zibi Nowaka. Mam nadzieję, że będzie nam razem smacznie!
Komentarze
Dzień dobry.
Fajny temat; nie spotkałam dotąd człowieka, który nie lubi potraw grillowanych. Pewnie to atawizm – jedzenie przygotowywane na otwartym ogniu towarzyszy nam „od zawsze”. O zastosowaniu desek cedrowych do pieczenia ryb pisała u nas Alicja, chwaląc je bardzo, a Orca pokazywała kilka razy film z indiańskiego festiwalu łososia – tam z kolei piecze się rozpłataną rybę w ujęciu cedrowych drążków.
Gospodarzu – przy okazji poprosimy o kilka przepisów.
Nie na temat, ale do śmiechu: na Salon24.pl niejaki p.TROMEO (bydgoszczanin) zamieścił tekst – apel „Pozerzy przed Madonną nie uchronią”. W tymże apelu propozycja, aby partie prawicowe (wszystkie i razem) wpisały na swoje „sztandary” projekt ustawy o ochronie religii. Wtedy żaden Darski, żadna Madonna i żaden tekst anty klerykalny nie mógłby być dopuszczony do publicznego obiegu z przyczyn prawnych.
No, Taliban-stan się człowiekowi zamarzył…
dzień dobry …
ja to mam mieszane uczucia co do grilla … jedni piszą, że spalony tłuszcz dymiący i przypalone mięsa są szkodliwe .. a drudzy mówią by czekać aż się przypali prawie a tłuszczyk spalony tworzy wspaniały dym i nadaje potrawie smaku … i tu problem bo smacznie nie zawsze zdrowo? ….
Tak jest, Pyra ma dobrą pamięć, deska cedrowa! Trzeba ją moczyć przed użyciem, najlepiej dobę, przycisnąwszy czymś, bo zaraza jest lekka i pływa po wierzchu. U nas latem takie deski są w sprzedaży w sklepach spożywczych, zazwyczaj po dwie, jak się nam uda nie przypalić zanadto (dlatego moczyć, moczyć!), to można wykorzystywać kilkakrotnie.
Jolinku,
z grillowanymi potrawami jak ze wszystkim innym, w nadmiarze szkodzi. Na tym kontynencie grilluje się całe lato, niektórzy w ogóle zapominają, że istnieje kuchnia. Uruchamiają grilla i całe kucharzenie odbywa się na ogródku. Bo na grillu da się zrobić sporo potraw, bardzo dobre są warzywa z grilla, niekoniecznie opiekane żywym ogniem – tu wysmażasz sobie steka czy rybkę, a osobno lekutko zmiękczasz paprykę, cebulę, cukinię, czy inne warzywka, nie wspominając już o podpiekaniu ziemniaków.
U nas też było kiedyś głośno o tej szkodliwości grillowania, ale tutaj z nastaniem lata przychodzi grillomania i nikt się nie przejmuje jakimiś teoriami na temat szkodliwości, wystarczy, że życie jest śmiertelną chorobą 🙄
Ja grilluję parę razy w ciągu lata, w zeszłym roku nawet nie użyliśmy ani razu pięknego sprzętu, który dostaliśmy od Rogera, bo on grilluje namiętnie i co rusz nabywa nowy sprzęt, a „stary” (roczny-dwuroczny) oddaje nam. Po prostu nie było okazji – grill jest wspaniałym wynalazkiem biesiadnym, dla dwojga to nawet się nie opłaca tego uruchamiać (my mamy gazowy, taki dosyc potężny).
Kiełbaski pieczone na patyku nad ogniskiem to też grillowanie – a przecież poza wegetarianami wszyscy to lubią i raz na jakiś czas jak jest okazja, z ochotą opiekają je.
@pyra:
ciekawe, ze ty o nergalu i innych sitwach od rana nasuwac mozesz;
a mnie o dziadku, ktory zginal w sierpniu 44, krotko wspomniec nie wolno?
Specjalnie dla Jolinka – Brie & Chutney z Cedrowej Deski
Cebula-czosnek-imbir-dżem wiśniowy-cynamon-płatki czerwonego pieprzu-migdały i koniecznie parę butelek szampana 🙂
Dzień dobry,
Nie zapominamy tej dzisiejszej daty i Twoje wspomnienie, Byku, o dziadku, jest jak najbardziej na miejscu.
Sympatyczny Kanadyjczyk z Quebecku wyjaśnia, jak przygotować grill. Wyczyścić dobrze rozgrzany, posmarować oliwą i dopiero wtedy piec mięso. Smacznego 🙂
Zapomniałam dodać:
http://www.youtube.com/watch?v=trPcUQ0mPec
Jak to trudno przewidzieć percepcję poezji przez profanów…Okazuje się, że Byk napisał tekst afirmacyjny, a durnie przyjęli go za prześmiewczy. Ot, los twórcy.
Nie chcę wywoływać burzy lecz moim skromnym zdaniem powinniśmy uszanować własną historię i pamięć tych, którzy odeszli.
Witaj Piotrze po italiańskich wojażach. Niewątpliwie zaowocują w Twych „rozmowach” z nami.
Miło usłysześ żeś stęskinił się za nami. I wiesz – my za Tob- też.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Errata
Tobą (ach te litrówki)
E.
Być może to nietakt, ale oświadczam iż stęskniłem się także za Echidną 🙂
Dzień dobry Blogu!
Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz 🙁
Byku,
na tym Blogu są szufladki (to moje subiektywne wrażenie) i jak do jednej trafisz, to długo (albo nigdy) się z niej nie wydobędziesz 🙄
Ja tam nawet nie pytam, w jakiej jestem 😉
Lojalnie uprzedzam, by mojego (szczególnie dzisiejszego) pisania nie brać poważnie, bo jestem pod wpływem 🙄 Zamiast śniadania – lokalne piwo i cola oraz jakieś pogryzki z francuskiego ciasta. Do tego rogi alpejskie, żonglowane flagi, jodel i dobry humor w tłumie podobnie rozweselonych i rozluźnionych ludzi z chorągiewkami.
Dziś u nas święto narodowe i cudowna pogoda na dodatek. Czego chcieć więcej?
Chciało by się, aby i w Polsce znaleziono jakiś powód do radosnego świętowania bez kolejnego grzebania w starych bliznach i rozdartych sosnach, dyskusji ideologicznych i szantażu emocjonalnego.
Płacz za zmarnowanym pokoleniem, kamieniami rzucanymi na niepotrzebne szańce, rozpamiętywanie krzywd i szukanie winnych powtarza się co roku od bez mała 70 lat, nie wypada inaczej.
Kiedyś Aszysz zapytał, czy w tym roku będzie inscenizacja powstania i kto tym razem wygra?
Przeszło bez echa…
Przyjemnie jest pójść między odprężonych, zadowolonych ludzi, wdać w luźne rozmowy, nasłuchać sią komplementów (nie ma to jak dobre angielskie wychowanie) na temat ludzi, krajobrazu, piwa, obyczajów, a nawet mojej znajomości angielskiego 😉 I dowiedzieć się tego i owego o innych ludziach. Tym razem z Anglii i Kanady, co roku o tej porze na tydzień w Szwajcarii i to od 1994 roku. Nawet prochy angielskiego małżonka zostały rozsypane na pięknej przełęczy pod Eigerem…
Na obiad spaghetti al pomodoro i mizeria. Kolory dominujące: czerwony i biały. Patriotycznie 😎
Jolinku,
tak a propos dymu i jego szkodliwości…palenie szkodzi, a palacz więcej dymu wdycha (wiem coś o tym, paliłam pół życia jak parowóz!), niż parę razy do roku ten grill i osmalone mięso 😎
Alino,
tutejsi są prawdziwymi znawcami grilla. Każdy ma swoje sekretne sposoby, jak przyrządzać mięso, wiedzą też, jakie i gdzie kupić. Często kupują bezpośrednio u rzeźnika, z tym u nas kłopot, bo już nie ma w mieście rzeźni 🙁
I komu rzeźnia przeszkadzała?! 👿 I od razu dodam – i sklep rybny, bo kiedyś był, i się zbył… A serio, to były biznesy rodzinne z pokolenia na pokolenie i w końcu nie było komu przejąć, bo młodzi byli czym innym zainteresowani. Ich prawo.
Ja nie jestem mistrzynią grillowania, robię to chyba poprawnie, ale żadne tam nie wiadomo co. Tutaj raczej panowie grillują i robią to naprawdę dobrze, panie przyrządzają sałatki, popitki, dodatki. U mnie mięso mam przyrządzić ja (resztę też), a Jerzor z dumą stoi przy grillu i opieka 😎
Cedrowe deski do grillowania można też u nas kupić:
http://otobiznes.pl/p58557-cedrowa-deska-do-grillowania.html
U nas w sklepie dwie deseczki za około 10$, a tu takie wypasione trochę znalazłam na sieci, wypasione, bo z logo firmy chyba…cedr to jest cedr 🙄
http://www.cabelas.com/catalog/product.jsp?productId=746657&WT.z_mc_id1=43000000094519187&WT.srch=1&WT.tsrc=PPC&WT.mc_id=google|cam_Outdoor+Cooking_Bar-B-Que+Grills+Acc.|USA&rid=20&pcrid=12987052938
….uciekło mi trochę sznureczka…
http://www.cabelas.com/catalog/product.jsp?productId=746657&WT.z_mc_id1=43000000094519187&WT.srch=1&WT.tsrc=PPC&WT.mc_id=google|cam_Outdoor+Cooking_Bar-B-Que+Grills+Acc.|USA&rid=20&pcrid=12987301098
Nie uciekło, bo sie otwiera 😯
Z tymi komputrami to człowiek nie wyrobi 🙄
Drogie te cedrowe deseczki Malgosi. Dawno nie kupowalem ale pare lat temu bylo mozna dostac za $1.49-$4.99 (tyle, ze lasy cedrowe niemal za oknem)
Deseczki mozna uzywac kilkakrotnie, chyba ze sie za bardzo przypalily ale to by znaczylo, ze temperatura za duza. Po kilku razach trzeba jednak zmienic. Po uzyciu oczyscic, wymyc i dac dobrze wyschnac.
Ciekawe czy Gospodarz probowal moczyc deseczke w bialym winie albo sake czy cydrze (cider).
Lososia (w ogole rybe) latwo przesmazyc. W tym wypadku moze bardziej wedzenie niz grilowanie? 12-15 min. to maximum inaczej bedzie suchy. Osobiscie nie czuje az takiego aromatu dlatego pewnie rzadko robie.
Musze znowuz zrobic. Na gazowym grilu latwiej chyba temperature kontrolowac a na desce nie moze byc za duza. 175*C max. (350*F)
Na grilu sie nie przypala, chyba ze sie chce.
Alinko, pozdrawiam. Te filmiki, ktore zamieszczasz zawsze milo sie oglada. Niedlugo bede zajadal sie homarami i innymi morskosciami nad Atlantykiem. Poznam kunszt tych kucharzy ktorzy sie prezentuja na filmikach. Kraj kiedys zwany Acadia do dzis celebruje swoje francuskie korzenie 🙂
Ci glupi Australijczycy i Nowozelandczycy (i pare innych wyspowych narodow) swietuja swoja kleske pod Gallipoli. Rok w rok. Co za glupcy a powinni swietowac rocznice bitwy pod Lenino.
Pani Komisarz, na kolacje proponuje kaczke grilowana po smolensku wedlug wlasnego przepisu (a moze juz byla z okazji 22 lipca?).
Powrót do prehistotycznych korzeni. Tylko teraz tak bardziej nowoczesnie, bo przy grillu. Ja bym się wybrała na prawdziwe ognisko, tyle lat upłynęło od kiedy na jakimś byłam.
Dzień dobry,
dla Aliny i dla wszystkich chętnych: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,12120175,Swietokrzyska_przed_wojna__pelna_bankow_i_antykwariatow.html
Warszawę przed wojną nazywano Paryżem północy i uznawano za piękne miasto. Dziś na Świętokrzyskiej też są banki i zachowały się chyba księgarnie, przynajmniej jedna – Techniczna.
Jane,
u nas w parkach są wyznaczone miejsca na ogniska – chodzi o bezpieczeństwo, żeby ściółki nie podpalić i tak dalej.
We własnych ogródkach sami dbamy o to, żeby nam chałupa nie spłonęła 😉
W moich rejonach przy starych domach były takie betonowe „michy”, specjalnie na ognisko. Korzystaliśmy z tego lata temu, teraz stoi tam patio betonowe, można rozpalić ognisko po usunięciu stołu i parasola, ale….komu by się to chciało robić? A szczególnie posprzatać po 😉
Dzien dobry,
Jolinku, Asiu,
poniedzialek olimpijski byl w parku Greenwich – WKKW. Cudo!
Pogoda dopisala, organizacja pierwsza klasa, jedzenie piknikowe wzielismy ze soba. Moze jeszcze jakis konkurs uda sie obejrzec.
Co do grillowania, wazne podobno jest na czym sie grilluje. Jeff na gazowe grille sie otrzasa jak nie przymierzajac moj kot na deszcz. Dla niego li i jedynie wegiel drzewny.
Nasz grill taki – polecam leniwym i roztargnionym 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=DB3XSiLoghk
Alicjo,
zamowione deszczki cedrowe doszly, ale jeszcze nie bylo okazji uzyc :(.
Polski język nie jest jednak łatwy…
Nemo-jakoś nie wydaje mi się,by na tym blogu była tendencja do szufladkowania.Mamy za dużo barwnych osobowości,których po prostu nie da się żadną miarą zaszufladkować 😉 I niech tak zostanie !
A poza tym masz rację-chciałoby się świętować wesoło,jak inne nacje,ale nie bardzo wychodzi 🙁
Mamy jednak radosne święto 3 Maja,ale wtedy jest długi weekend i wszyscy wcale narodowo nie świętują,a głównie (chłe,chłe)grilują i piknikują.
ciekawe czy u siebie w domu przy stole takie banialuki też głoszą niektórzy z blogowiczów … czy niezgadzanie się na złe zachowanie przy stole to musi być od razu wyraz tego, że się jest za kimś lub przeciw komuś … ja się nie zgadzam na takie zachowanie i przykro mi ale omijam takich ludzi …
Placku deska wielką przyjemnością … 🙂
Deseczki do grillowania widziałam także w Tesco. Deseczki – bo są niewielkie. I droższe od tych pokazanych przez Małgosię. Jeżeli wystarczą tylko na kilka razy, to jest to bardzo ekskluzywne grillowanie. U nas w domu/ no, nie w domu, ale na tarasie/ wolimy grillować o chłodnej porze roku. Zdarzało się ,że i podczas zadymki śnieżnej. Konsumpcja – wewnątrz.
Ale niespodziewanie okazało się, że w niedzielę będę miała okazję uczestniczyć w letnim grillowaniu, na wsi i bardzo cieszę się z tego powodu. Szczególnie z miłego towarzystwa, które tam będzie.
Danuśko,
ile barw, tyle szufladek 😉
Jakoś trapi mnie poczucie (może się za bardzo wyobcowałam?), że w kraju mojego pochodzenia jest tak słabe poczucie wspólnoty i jakaś niechęć do wspólnej zabawy, za to nadęte, pompatyczne i rzewne celebracje wychodzą znakomicie 🙄
Nakazy, zakazy, ograniczenia, przepisy i zapisy, wartości chrześcijańskie i uczucia religijne, a za ich palisadą ludzie podejrzliwi, nieufni, węszący jak nie spisek, zdradę i zamach, to przynajmniej oszustwo i nieuczciwość albo chęć obrażenia czy złe intencje. Nie wszyscy, rzecz jasna, ale dostatecznie wielu 🙄
Po południu byliśmy na tradycyjnej paradzie z orkiestrami dętymi, krowami i pięknym bykiem 🙂 kozami, osłami, psami bernardynami, mnóstwem koni, jeźdźców, przebierańców w maskach, dorosłych i dzieci w strojach ludowych etc. a na koniec tradycyjną sikawką strażacką z 1908 roku, pryskającą wodą po rozradowanym tłumie. W tym upale przydała się mała ochłoda. Wieczorem będzie jeszcze wielki pokaz sztucznych ogni, a od jutra znowu codzienność.
byku-a pamięci Twego Dziadka oczywiście cześć i chwała.
Mam nadzieję,że nie zostałam źle zrozumiana w moim powyższym wpisie.
nemo podczas Euro2012 pokazaliśmy, że bawić się potrafimy .. 🙂 .. i nawet mogę napisać, że bardzo lubimy wesoło świętować …
Masz rację, Jolinku. Euro było pozytywnym wyjątkiem. Może dlatego, że tam rządzili głównie młodzi, przynajmniej duchem 🙂
wynika z tego Jolinku, ze akcyjnosc dalej tkwi w narodzie. z moich obserwacji wynika, ze bawiono sie tak dlugo na euro, a w zasadzie tak krotko, jak bialoczerwoni byli w grze. i to jest bardzo i to bardzo 🙁
u mnie z parku pogonili grillownikow w skarpetkach juz pare miesiecy temu. wraz z nimi maja zakaz wstepu i wszelkie psy. z wielka przyjemnoscia wybieram sie teraz tam. mozna oddychac tam teraz, pelna piersia 😆
Ja tam Euro nie obserwowałam, ale echa dochodziły pozytywne, chociaż niektórym cudzoziemcom wydaje się podobno dzisiaj, że mówiąc „achceszwmorde” używają popularnego polskiego pozdrowienia 😉
Pojadam sobie morelki prosto z drzewa, poprawiam jeżynami (trochę kwaśne) i gotuję strąki fasoli tyczkowej z czosnkiem, szalotką, bulionem i cząbrem. Na fasoli spoczywa ostatni kawałek wędzonego boczku z wiadomej świnki. Do tego będą ziemniaki i piwo.
a ja robie szklaneczke soku z marchwi. bedzie jak ulal na dwudziesta 😆 za zdrowie byka
Ogonku, bawiono się na Euro do końca. Byłam na meczu finałowym w strefie kibica i mimo burzy i ulewy, były zadowolone tłumy 🙂
Nie mam grilla i nie zamierzam nabywać. Sporadycznie pieczemy coś na ognisku, najchętniej w jakichś górach, albo na zaprzyjaźnionym grillu z węglem drzewnym na Sycylii. W mojej okolicy są w niektórych miejscach (przy szlakach turystycznych, nad wodą) murowane grille lub miejsca na ognisko, zaopatrzone w drewno i niezbędny sprzęt do dyspozycji wędrowców i turystów.
moj najfajniejszy grill?
raz na lanzarotte(wyspy kanaryjskie);
robilo sie dziure w ziemi i sprawa zalatwiona 😉
ten mial dwa metry srednicy w parku timanfaya
bycza dziura
Ogonek ładnie się byczył 😉
No, i jestem.
Grilowanie jest w zasadzie dla mnie zalatwione z koncem maja. Przez te cieple wiosny w ostatnich latach zaczynamy wczesnie, a koncowka, to urodziny mojej LP, potem mi przechodzi. Na sobote szykuje sie na nieodzowne grilowanie, jak co roku, tym razem chyba okragle. Mili ludzie, wiec sie nie martwie.
Wrocilem po namiastce urlopu w Zabich Blotach, wykorzystujac chwile, gdy lato wystawilo nosa i weszlo. Zatrzasnelismy zaraz drzwi i trzymalismy przez tydzien, aby nie moglo znowu wymknac. Blota suche i przyjazne, a gospodyni zyczliwa nad miare. Mialo jeszcze trwac, ale potem sie zawirowalo i jestem. Laura moja sie wyjezdzila i po tygodniu, dzieki Zabie, wyjechala na koniu w teren.
To tyle, na razie.
Właśnie wróciłam ze Świnoujscia, gdzie jutro kończy się wystawa malarstwa, która koniecznie chciałam obejrzeć. Nazywa się Benedykt Kroplewski: http://jot.generatedcontent.com/ben/malarstwo.html
Fascynujące obrazki i jeden muszę kupić, bo się na mnie rzucał ze ściany. artysta trochę drogo chce, ale może co nieco utarguję?…
A poza tym spotkałam dawno niewidzianych przyjaciół i umówiłam się na grill. Czy ktoś z Was ma doświadczenie z dostępnymi u nas mrożonymi krewetkami???
U mnie znowu leje…ściana deszczu 🙄
Amerykańskie pomysły kulinarne nie są złe, należy się tylko trzymać daleko od fast-foodów (w polskiej prasie tak piszą, więc ja też tego wyrażenia używam). Zauważyłam, że od lat te fast -foody zdobywają Europę i szczególnie młodych ludzi, którzy nie mają czasu na gotowanie, bo szkoła, praca, kariera…
Moje pokolenie miało inaczej i trzeba sobie było jakoś radzić, mimo braku czasu na wszystko też, niedostatków na rynku, może dlatego gotowanie nas jeszcze bawi.
Co myśmy z Haliną nawydziwiać potrafiły z niczego w roku ’81-82, kiedy w sklepach (Wrocław) nie było prawie niczego 🙄
Do dzisiaj wspominamy. A tu dzieci małe, a panowie z terenu przyjadą głodni…Panowie z terenu też czasami w porywach przywozili na przykład wielki wór grzybów i należało natychmiast coś z tym zrobić, tu smażone na obiadek, a resztę suszyć albo marynować.
Po co ja o tym piszę? Aha, naszła mnie nostalgia – i refleksja, że jak trzeba, to się potrafi z niczego coś. Fast food to bardzo łatwa dróżka, ale ile da się to jeść? Fast food nie było wymyślone po to, żeby codziennie – tylko jak wybywasz na długie dystanse, to jest taki McDonalds, Kentucky f. kurczak. Burger King etc.
Masz podane szybko, najadasz się i prujesz dalej w trasę.
Dziś świętują chyba Ruda Sławka i Ryba z Matrosem, więc dla świętujących wszystkiego najlepszego!
Nisiu,
mam. Z tymi krewetkami. One są ugotowane i mrożone jako takie.
Rozmrozić i wydziwiać z nimi, co się chce, ale podawać w miarę szybko.
Jolly – mieliście wspaniały poniedziałek z piknikiem 🙂
p.s. krewetek,
takie zimne rozmrożone najlepiej smakują podawane z sosikami dosyć ostrymi, na bazie czosnku, pomidorów, tobasco sos…może byc też sos tatarski mocny na chrzanie, to krewetki lubią 😉
Nalewki jeszcze nie ma, ale co do dzisiejszej ? gorącej chwilami – dyskusji to nieśmiało dorzucę swoje trzy grosze:
Wybaczcie mi to zadęcie, ale… myślę, że o takich rocznicach jak dzisiejsza warto jednak pamiętać (a nawet przymknąć oko na bogoojczyźniane występy). Zatrzasnąć drzwi za tamtymi, nieodległymi w końcu zdarzeniami to trochę tak, jakby odciąć się od swoich pra… A przecież ich zdjęcia, barwne opowieści staramy się ocalić od zapomnienia. Dlaczego?
Zresztą, historia i tak wkrótce schowa się w zakurzonym muzeum, ustępując pola ?kulturze globalnej?. Bardzo tego żałuję (pewnie pora umierać). Ale tymczasem sądzę, że poważna refleksja i wesoła zabawa mogą się pogodzić – „dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba” – słowami Stachury. Na Blogu takoż… amen 🙂
Coś mi nadodawało znaków zapytania. Może maszyna sugeruje, że powinnam się zastanowić, co wypisuję 🙂
Czy Polacy potrafią się wspólnie bawić? Czasami 🙂
Z opowieści mojej babci i jej rodzeństwa wynika, że kiedyś było inaczej. Mam zdjęcia z przedwojennych majówek, odbywały się różne imprezy: sportowe, taneczne. Nawet w małych miastach i na wsiach istniały teatry amatorskie, chóry, orkiestry, kluby sportowe. I to łączyło ludzi i społeczności. Teraz tego już nie ma. Oczywiście organizuje się różne imprezy, ale niestety nie wszyscy się do tego włączają. Nie jest to takie spontaniczne. Jakoś nie umiem sobie wyobrazić w moim mieście takiej parady jak u Nemo, z przebierańcami (jedynie gdyby to były dzieci). Ludzie się wstydzą, myślą tylko o tym co inni powiedzą. Może gdyby tzw. miejskie „elity” 🙂 zapoczątkowały takie wesołe obchody to byłoby inaczej, ale oni z reguły się nie włączają. Najwyżej przyjdą na chwilę popatrzeć. Oczywiście są miejscowości i społeczności gdzie wszystko wygląda inaczej i więcej się dzieje.
Kocimiętko masz rację, że „dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba” 🙂
Jestem mało bywała w świecie, ale co do ?achceszwmorde? to jak wiemy można spotkać się z równie miłym przyjęciem u angielskich kibiców. Takie zdarzenia umieją podkręcić (lub przemilczeć) media. Nie, żebym założzyła różowe okulary, ale nie ma co też przesadzać, chamstwo zdarza się wszędzie 😉
Asiu, rzeczywiście, jesteśmy dość wyalienowani, zakompleksieni, często przybici. Ale i tak radzimy sobie nieźle, zważywszy na zasoby portfela i niewielką ilość słońca, które tak umie rozweselić dusze południowców. Mój kuzyn, który mieszka w Skandynawii, mówi, że u nich nikt tak fajnie się bawi jak ludzie na warszawskiej starówce i Trakcie Królewskim. U nich o północy ulice dawno są wymarłe, a ludzie integrują się dużo trudniej.
Mnie się wydaje, że Polacy jak najbardziej potrafią się wspólnie bawić, byleby nie mieszały się do tego „elyty” i rózne takie-tam, bo to już kiedyś było, pochody obowiązkowe na 1-maja i okazje, teraz inne jasełka (jak mawia Nisia) polityczne, a po co to?
Jak się człowieka do czegoś zmusza, to człowiek staje okoniem, proste. Spontaniczności nie da się wymusić.
Jeszcze tak sobie pomyślałam, że po wojnie takie spontaniczne zabawy nie były mile widziane. Raczej przymuszano do uczestnictwa w niektórych imprezach (pochody itp.). Dlatego może potrzebujemy więcej czasu, żeby przyzwyczaić się do tego, że takie zabawy to nic złego i wstydliwego. Powoli się to zmienia. Nawet w moim mieście. Przecież w tym roku już uczestniczyłam w kilku imprezach, a zainteresowanie jest coraz większe. Jeszcze nie parady przebierańców, ale może niedługo 🙂
Idę się pożywić. Nawet jak się tu pisze o czym innym, stąd i zowąd dolatują apetyczne zapachy. Wyraźnie czuję zapach grilla i krewetek, mniam 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=y4PVQfbUJxg
http://www.youtube.com/watch?v=6bpPvm2DVMY
Czasem te odezwania to wcale nie chamstwo pytającego, tylko przaśny dowcip miejscowych. Pisałam już, że Poznań pokochał Irlandczyków i pewnie z tej wielkiej miłości chłopacy uczyli Ajryszów zaczepki „Pokaż cycki” – jako naturalnej (i kulturalnej) odzywki do podrywanej dziewczyny. Przybysze nauczyli się i ulice pełne były tych „propozycji”. Kiedy ich wreszcie zaczęto uświadamiać co i jak mówią… No, od bicia się w młode piersi pokutnego, aż echo szło.
Jutro ciężki dzień – moje siostrzenice jadą ze mną do pracy 🙂 . W biurze będzie na nie czekała ich koleżanka – córka mojej szefowej. Co roku, latem spędzają jeden dzień u cioci w pracy. A ciocia wraca do domu strasznie zmęczona (zwłaszcza jeżeli jest to upalny dzień) 🙂
Krewetki jak ugotowane to pewnie najlepiej tylko podgrilowac, zeby byly gorace. Na patyczku ala szaszlyczki (cos miedzy krewetki nabic?). Mozna oczywiscie surowe tez tak….ale….jak surowe i duze to najlepiej na maselku, nieco koniaku (whisky) czosnku i pietruszki zielonej. Dwie minutki z jednej i niewiele z drugiej strony zeby sie twarde nie zrobily i ziuuu na stol patelnie niechaj lapia w lapki i bagietka maczana w maselku poprawiaja i pycha jakich malo 🙂 Ten koniak na koncu i flambirowac wtedy to ziuuu na stol efektowne bedzie. Trzeba zostawic ogonki zeby bylo za co lapac. Jak male i ugotowane nie rozmrarzac, czekac moze do jakies zupy, na makaron, do salaty czy cos w tym stylu?
Jesli Polacy sa dretwi to nie wiem co powiedziec o anglosasach czy skandynawach. Wiadomo purytanie slyneli z zabawy do switu. No i spontaniczni byli do przesady. Gdzie tam nam do nich. Tylko spojrzec w prawo czy lewo a tam spotaniczny Anglik czy inny Szwajcar sie zabawia. Gdzie nam do nich. Niemcy tez sie lubia zabawic. Przy piwie, z pochodniami w dloniach dookola stolu na krzeslach galopuja iber ales.
Im bardziej kto nudny tym bardziej innym nude wytyka. Ze nie wspomne tych tolerancyjnych co to tylko swoje poczucie(brak) humoru toleruja. Najgorsi zawsze sa neofici, swietsi od Papieza. Samo zycie, he, he…
Kazdy zeby obchodzil i swietowal co i jak chce sam to juz za duzo zadac?
Goscie w dom trzeba grila grzac. Poledwiczki podane pod sosem bernaise plus ziemniaki z wody salata z wlasnego ogrodka, koperek wlasnorecznie zasiany i wino ze sklepu 🙂
Swinie coraz tansze. Kilo poledwiczek juz tylko $5.91 Niedlugo beda za darmo dawali 🙂
Uff! Byliśmy świadkami, jak w pół godziny posłać w niebo 100 000 franków tak efektownie, że zgromadzone tłumy wiwatują i wołają o jeszcze 🙂 Ciepły wieczór, księżyc wyłania się zza gór, a na dworze trwa jeszcze kanonada prywatnych rakiet i wulkanów… Od zachodu coś jakby pomruki nadchodzącej burzy 😯
Kocimiętko,
mnie wcale nie chodzi o zatrzaśnięcie drzwi i odcięcie od historii, ale właśnie traktowanie tamtych wydarzeń jako historii, bez taniego sentymentalizmu, jednodniowej żałoby na pokaz, absurdalnych protestów przeciwko imprezom rozrywkowym w TYM dniu 🙄
Jak ktoś ma potrzebę, to niech zapali prawdziwą albo wirtualną świeczkę pod brzozowym krzyżem, poduma o tej potwornej hekatombie, ale przede wszystkim niech zadba o to, by jego dzieci nie dawały się wciągać w jakieś bezsensowne awantury i porywy, choć dużo trudniej jest żyć zwyczajnie, mozolnie, ale i twórczo, niż strzelać, burzyć i… ginąć 🙁
Grzmi i leje. Koniec fajerwerków.
W 1983 roku, w sierpniu, w samym sercu Genewy skradziono mi portfel. Parę dni póżniej, w mieszkanku mojej cioci usłyszałem – „Nie marudź, jedz, jesteś chudy jak szczapa”. Okrutna z niej była kobieta, Polka zresztą.
Przez tyle lat nosiłem tę zadrę w sercu. Teraz jest mi lżej.
Od piersi naszych Irlandczykom wara. Mają swoje, ale to tak na marginesie. A propos piersi – czekam by to na polskiej piersi złoty medal zawisł, ale kibicuję nawet obywatelom Marsa – świetną kuchnię mają. Francuscy pływacy ubierają się tak elegancko, że aż serce cieszy i śledziona gra.
Drodzy Polacy – mam do Państwa słabość. Na wszelki wypadek proponuję toast na cześć Greka o imieniu Piotr 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Lizbona_2012.JPG
Placku,
Grek ma na imię Perykles 😉
Żona do niego mówi – Piotrek 🙄
Lecę nalać czegoś na cześć wszystkich Peryklesów i Piotrków 🙂
Jeżeli ktoś będzie nastawiał wisielca, to uprzejmie informuję, że powieszenie pomarańczy z połówką cytryny daje efekt nieporównanie lepszy 🙂
Nemo, dla mnie problem leży w tym, że tak trudno ocenić ludzkie intencje – co na pokaz, a co z duszy, co tanie, a co drogie sercu. Dla jednego protest absurdalny, dla innego – słuszny. Jeden świętuje pod brzozą, inny woli publicznie. I każdy broni swoich wyborów.
Placku, mnie akurat dziś zginął portfel. Jak na złość tym razem pękaty, także od dokumentów. Pierwsza myśl – jak mogłam. Druga – a to Polska właśnie. Aż tu dzwoni miła pani, że chyba coś zgubiłam… Wiosną podobnie było z komórką – i też miły pan się odezwał 🙂
PS. Nemo, ale co do awantur to oczywiście się z Tobą w pełni zgadzam.
Kilka miesiecy temu Owczarek od Podhalanskich i orlica imieniem Maryna Krywaniec przylecieli do nas, aby wyploszyc kreta, ktory kopal rowy w ogrodzie.
Podczas tej wizyty kret przeprowadzil sie do osady indianskiej.
Na filmie jest kilka scen z pobytu Owczarka i Maryny. Mozna zobaczyc jeden z wielu sposobow na pieczenie lososia. Jest to tradycja wszystkich Indian z tego regionu. Nie wiem, czy w innych miejscach Indianie pieka ryby w ten sam sposob.
W nocy, przy ognisku mozna rozgrzac kamienie, ktore sluza do usmazenia wlasnie zlapanej ryby.
Mamy pamiatkowa deske cedrowa z Lake Quinault gdzie lososia pieka wlasnie na takiej desce. Deska ma duza tlusta plame po usmazeniu lososia. Film pokazuje ceremonie holdu Indian z plemienia Quinault. Indianie wykonuja rytualne tance i spiewy na brzegu jeziora Quinault dla uczczenia lososia w okresie migracji we wrzesniu.
Owczarek i Maryna odwiedzili Fort Clatsop, OR. W tym miejscu kapitanowie Lewis i Clark spedzili cala zime. Nie sadze, aby mieli grill, bo to mialo miejsce w 19-tym wieku. Wiem natomiast, ze jedli duzo miesa z upolowanych zwierzat. Mieso piekli na ognisku. Sol wyrabiali z wody Pacyfiku. Ryb nie lubili jesc. Jak to jest mozliwe?
Na zakonczenie filmu Rona Yellow Robe Walsh wykonuje Winter Solstice.
http://www.youtube.com/watch?v=4zXcKBY_5wo
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/56,35590,12227796,Wiem__co_jem___kielbasa_na_grilla.html