Już dobijam do brzegu

Nie wiem co u Was słychać, bo przez te trzy tygodnie nie mam dostępu do polskich mediów w tym i do naszego blogu. Pisałem żegnając się, że nie biorę laptopa rozmyślnie ale teraz trochę tego żałuję, bo ciekawi mnie co tam wypisujecie.
Korzystam więc z okazji i składam meldunek: w niedzielę powinienem dobić do kraju i choć przejrzeć blog. Może nawet uda mi się wpisać pierwszy raport z podróży.
Dziś wysyłam tylko trzy zdjęcia oddające drobny fragment tego co widziałem, słyszałem i jadłem.
Do zobaczenia!

Nasz hotel w Aiacciu (w dialekcie corsu) lub Ajaccio (po francusku)

Na naszej via Roma nocami było gwarno, jazzowo i tanecznie

A jadało się (raz) wielkie langusty

Prawdziwa rozkosz czyli plaża (krystalicznie czysta woda 25 – 26 stopni a powietrze o 10 st. wiecej)