Lepsza kasza niż ten groch…
Bardzo lubię kasze. I to wszelkie. Choć ostatnio palmę pierwszeństwa dałbym kaszy gryczanej podsmażanej na patelni na smalcu ze skwarkami. W ostatniej fazie dodaję odrobinę bulionu i gdy kasza wchłonie płyn podaję. Najczęściej do zrazów ale współgra taka kasza i z wieloma innymi mięsami. Albo z sadzonymi jajami (gdy białko jest całkiem ścięte a żółtko całkowicie płynne).
Głoszę chwałę kasz i uważam, że to produkt mogący rozsławić polską kuchnię w świecie. I tak było od wieków. Najbardziej popularnym składnikiem od stuleci polskiej diety była własnie kasza, czy właściwie bardzo różne jej rodzaje. Kasze bowiem wyrabiano z żyta, jęczmienia, pszenicy, owsa i gryki, a nawet grochu lub soczewicy. Obfita porcja jagieł czy krup była podstawą wyżywienia naszych pradziadów.
W pierwszej (ocalałej) polskiej książce kucharskiej z 1682 roku kaszę wspomina się dość rzadko. Jej autor – Stanisław Czerniecki – podaje tylko jeden przepis. Dla autora tej polskiej książki kucharskiej, który opisywał wyrafinowaną i goniącą za nowinkami kuchnię magnacką, kasza jako nazbyt pospolita najwidoczniej nie była godna uwagi.
Jego przepis na „Kaszę pieczoną” to luksusowa wersja tego popularnego dania. Kaszę należało ugotować na mleku lub śmietanie, dodać jajka, rodzynki i cynamon a potem upiec w piecu. Autor wylicza też wiele różnych rodzajów krupek, które powinny się znaleźć w spiżarni dobrego kuchmistrza. Powinny to być np. krupy perłowe, tatarczane drobne i grube, jęczmienne i pszenne.
W książce kucharskiej pochodzącej z Litwy a ( mniej więcej z tej samej epoki co „Compendium ferculorum” Czernieckiego) autor proponuje sporo przepisów kaszowych: „Kaszę pieczoną” z kaszy tatarczanej, „Kaszę smażoną na rynce z cukrem” i „Jagły pieczone na rynce”. Kasza gryczana była składnikiem słodkich sucharków anyżowych. Pod przepisem na gotowanego szczupaka podano też recepturę na kluski z przetartej kaszy tatarczanej. Na kasze przeznacza się ziarno jęczmienia, owsa, prosa, ryżu, gryki, kukurydzy i pszenicy.
Kasza perłowa i dwie gryczane (ciemniejsza – palona)
Kaszami nazywa się całe lub rozdrobnione ziarna zbóż z których zostały usunięte w mniejszym lub większym stopniu części zawierające składniki nieprzyswajalne przez ludzki organizm .
Zanim powstały młyny i mąka, ludzie jadali polewki z kasz, a ziarno było nie czyszczone, tylko łamane lub gniecione .
Kasze uzyskane przez obłuszczenie i polerowanie zachowujące w przybliżeniu charakterystyczny kształt ziarna, z których zostały wyprodukowane. Należą do nich: pęczak, kasza gryczana, jaglana, ryż.
Kasze łamane są uzyskiwane za pomocą pocięcia lub połamania ziarna obłuskanego, np. kasza jęczmienna łamana, kasza krakowska.
Kasze drobne uzyskane w wyniku dodatkowego obtoczenia i wypolerowania ziaren uprzednio pociętych lub połamanych to np. kasza perłowa, manna, kuskus.
Kasze gniecione to płatki ryżowe, owsiane, jęczmienne i pszenne.
Są opinie, że kasze leczą. Z kaszy mannej, jęczmiennej, jaglanej i grysiku kukurydzianego sporządza się kleiki podawane cierpiącym na choroby przewodu pokarmowego, wątroby, dróg żółciowych, nerek oraz rekonwalescentom po operacjach. Jest to danie lekkostrawne, a przy tym dostarczające węglowodanów.
Spożywanie grubych kasz zapobiega też tworzeniu się polipów w jelicie grubym, a co za tym idzie nowotworów tego narządu.
Według najnowszych badań płatki i otręby owsiane należą do grupy pokarmów mających zdolność obniżania poziomu cholesterolu. Owies zawiera też substancje psychoaktywne, które pomagają w przezwyciężeniu stanów depresyjnych. Przetwory z tego zboża powinni jadać starający się zerwać z nałogiem palenia.
Kasza jaglana otrzymywana jest z prosa. Ma ona naturę lekko ocieplającą zasadową polecana jest w chorobach trzustki, wątroby, jelit i nerek. Polecana jest obok kaszy gryczanej przy wyziębieniu organizmu. Należy do najbardziej lekkostrawnych produktów zbożowych.
Kasza jaglana zawiera lecytynę i rzadko występującą w produktach spożywczych krzemionkę, mającą zbawienny leczniczy wpływ na stawy.
Kasza manna – z pszenicy, to jeden z najstarszych znanych produktów spożywczych. Obecnie jadamy ją rzadko, niesłusznie – jest bowiem jednym z najzdrowszych produktów.
Kasza jęczmienna – polecana chorym na cukrzycę, przewlekłe zapalanie oskrzeli, niewydolność krążenia.
Płatki owsiane – mają korzystne działanie zwłaszcza u osób starszych, palaczy papierosów, chorych cierpiących na problemy żołądkowe, jelitowe, zwłaszcza częste biegunki.
Ja jednak uważam, że największe zalety wszelkich to to, że są one poprostu pyszne!
Komentarze
Dzień dobry.
Piotr ma rację! Kasze są pyszne. Zacierane jajkiem, wypiekane, wchłaniające tłuste sosy, polewane skwarkami albo masłem, podawane z mlekiem i owocami albo z serem, używane do farszów, zup i polewek – jednym słowem na dziesiątki sposobów. Osobiście preferuję do sosów kaszę jęczmienną, perłową albo gryczaną, paloną. Najmniej lubię jagły i pęcak – zjem, ale bez przyjemności – podobnie wszystkie płatki. Zdecydowanie nie lubię słodkich płatków tzw śniadaniowych
ta moja ukochana córcia mnie czasami wyprowadza z równowagi … 3 godziny czekam na wyjazd …
kaszy moje ulubione są …
Podpisuję się pod Pyrą. Tez nie lubie płatków. Najbardziej lubię te grube, a z dozdrabnianych lubię perłową.
Wczoraj Byk dał zagadkę, na którą nie było odpowiedzi. Spróbowałem dać jakąś, ale już po nowym wpisie, więc ją powtarzam mając nadzieję, że Byk wyjaśni, jak było naprawdę.
Byku, rozumiem, że mecz rozgrywany był w Niebie na chmurkach. Dla wyniku ważne jest, kiedy wydarzenie miało miejsce. Zakładam, że w wieczności znalazło się miejsce dla wielu rewanżów. Beckenbauer żyje, czyli do udziału w grze można zaprosić dusze osób jeszcze żyjących. Zakładam, że można te dusze zaprosić jeszcze zanim urodziły się osoby, w które te dusze zostały wcielone. Ale nie wcześniej niż sto lat przed urodzeniem. Pierwszy mecz w końcówce XIX wieku wygrali Grecy, a bramkę strzelił Archimedes, który najlepiej obliczył wszystkie składowe swojego kopnięcia w piłkę. Beckenbauer jeszcze nie miał pojęcia o grze w piłkę. Za to ostatni mecz wygrali Niemcy ze strzału Beckenbauera. Był to w końcu jedyny zawodowiec w tym towarzystwie.
Sofokles bardziej myślał o widowiskowości meczu i każdą akcję poprzedzał wejściem chóru, co nie mogło dać efektu bramkowego. Platon zamiast w piłkę kopał w cień przez nią rzucany na chmurkę. Jaspers zastanawiał się, czy piłka nie jest tylko urojeniem i na wszelki wypadek w nią nie kopał. Kant nie mógł zrozumieć, dlaczego niebo gwiaździste jest z wszystkich stron, a nie tylko nad nim. Sokratesowi grać nie dawała Ksantypa. W sumie trudno zrozumieć, jak ten mecz w ogóle mógł się odbyć.
Gryczana palona bez sosu tylko ze skwarkami, nasączona tłuszczem ze skwarkowej patelni, popijana zsiadłym mlekiem z chłodnej piwnicy. Tego nie dostaniesz w restauracji z trzema michelinowymi gwiazdkami.
Na co dzień jestem jak ten gość trzygwiazdkowej restauracji. Ukochana nie lubi żadnych kasz poza ewentualnie ryżem. Na szczęście czasami gotuje sobie ziemniaki a dla mnie kaszę.
Dzień dobry Blogu!
Stanisławie,
z tego meczu była nawet transmisja
Nemo, oświeć ignoranta, który nie ma dostępu do tuby
No tak, można się było domyślić dysponując sprawniejszym narządem. Monty Python. Jednak Sokrates, choc z podania Archimedesa.
Nietzsche receives a yellow card after claiming that Confucius has no free will. Confucius replies, „Name go in book”. In the second half, Karl Marx replaces Ludwig Wittgenstein, but does nothing to advance the game. With just over a minute of the match remaining Archimedes cries out „Eureka!”, takes the first kick of the ball and rushes towards the German goal. Socrates scores the only goal of the match in a diving header off a cross from Archimedes. As the sketch closes, the Germans dispute the call: „Hegel is arguing that the reality is merely an a priori adjunct of non-naturalistic ethics, Kant via the categorical imperative is holding that ontologically it exists only in the imagination, and Marx is claiming it was offside.”
Dziękuję, mam pełny obraz. Znalazłem tylko krótki opis z TVP, gdzie, jak się okazuje, pominięto zamianę Wittgenseina na Marksa pozostawiając jego roszczenia do spalonego.
No i okazało się, że Stanisław jest tytanem myśli: nie wiedział, a powiedział.
Nemo – gdzie Cię nosiło ostatnimi dniami?
Wracając do kasz…przypomina się Pyrze, że babka Waleria podawała do tłustych sosów kostki z kaszy (chyba łamanej, mazurskiej). Kasza nieco rozklejona, wylana na blachę, tacę itp, zastygła w ok 1,5 – 2 cm warstwie, była cięta w kwadraty, kostki te potem lekko podsmażone na tłuszczu i tak dawane do mięsa.
Kasza manna krojona w kostkę (podobnie przygotowana jak wspomniana powyżej kasza babki Walerii) podawana do rosołu dla rekonwalescentów chorób wszelakich. Przez moją Bunię. Ja niestety nie potrafię przygotować tak wspaniałej kostki. Zawsze wychodzi mi masa bitumiczna. O krojeniu nawet mowy nie ma. Ze względów estetycznych nie podaję – ląduje wiadomo gdzie.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Pyro,
po lodowcach, górach, dolinach, fabrykach (czekolady i sera) etc. z gośćmi z Niemiec. Goście wyjechali wczoraj oddając klamkę kolejnym – przyjaciołom z Berna, którzy postanowili na tandemie przejechać od źródeł Aary (nie całkiem, ale prawie) do jej ujścia do Renu. Pierwszy etap zakończyli u nas. Zdążyłam jeszcze zmienić pościel, zrobić pranie i je wysuszyć na gorącym wietrze, wymyśleć kolację (kalarepa nadziewana mięsem, ziemniaki po mojemu, sałata, przedtem melon z szynką schwarzwaldzką, na deser – bezy z podwójną śmietaną z Gruyeres i poziomkami) jak już nadjechali gonieni burzą i deszczem…
Dziś po śniadaniu, zaopatrzeni w kanapki i napoje ruszyli w kolejny etap, 64 km. Nocować będą u siebie w domu.
Pogoda nadal upalna, zanosi się na kolejne burze…
Odpoczywam trochę, na obu dłoniach mam plastry, bo przy zmywaniu pękł mi w rękach porcelanowy talerzyk 🙁
Nie wiem, co się działo na świecie przez te dni, Osobisty od czwartku nie oglądał żadnego meczu, ale się nie skarży 😉
Porcelanę można przeboleć. Rąk szkoda, szczególnie, że takie smakołyki przyrządzają. Żal też z powodu bólu.
Sześcianiki z manny w rosole były przekleństwem mojego dzieciństwa. Być może reminiscencje w tym względzie sprawiły, że długo nie mogłem się przekonać do polenty często krojonej podobnie, choć w większe kawałki.
Kupiłam niedawno krupnioki z kaszą jęczmienną, bo nie było akurat gryczanych. I niestety, to nie ten smak. Krupniok tylko z kaszą gryczaną, bo to ona nadaje właściwy smak. A kaszę jęczmienną i wszelkie inne bardzo lubię. Jeśli chodzi o kaszę manną, to tak jak Echidna, mam problemy z ustaleniem proporcji kaszy do mleka. Ale nigdy nie było tak, żeby trzeba było ją wyrzucić. Najwyżej jest trochę za gęsta.
Dziś po nocnych burzach ochłodziło się i przez to przysporzyłam sobie pracy, za którą wcale bym się nie zabrała, gdyby było tak gorąco jak wczoraj. Jedno co musiałam zrobić na pewno to skończyć z sokiem z kwiatów czarnego bzu. Tym razem sok ma znów inny kolor – jasnożółty. Ale zrobiłam jeszcze gołąbki i upiekłam drożdżowe rurki z powidłami. Nie bardzo mi się chciało, ale zrobię przyjemność kilku osobom. Dobrze, że mam od wczoraj botwinkę, więc wystarczy ugotować ziemniaki.
A burze w mojej okolicy są w zasadzie bezpiorunowe. Grzmi, błyska się mocno i leje, ale pioruny omijają nas, co mnie nawet cieszy. Ta burza była pierwsza w tym roku.
Kaszę gryczaną uwielbiam, za nią dłuuuuugo, długo nic. Do kaszy gryczanej najbardziej mi pasują jakieś mięsa w sosie grzybowym, lub nawet sam sos grzybowy, byle gęsty i zasobny w grzyby. Po prostu niebo w gębie. Kupuję paloną, w polskim sklepie, bo tam ją można zawsze dostać, a w innych sklepach – czasem jest, ale częściej nie.
Fantastyczne są gołąbki z kaszą gryczaną według mojej szwagierki Tereski (już się dzielę przepisem, warto skorzystać!). Dodałam do kaszy parę suszonych prawdziwków, po odmoczeniu przesmażonych z cebulą, woda z moczenia też dodana i prawie odparowana. Może być bez prawdziwków, ale dla mnie wyjątkowo dobrze się to kojarzy.
Poza tym bardzo dobrze mi się kojarzy kostka kaszy manny z rosołem, sto lat tego nie robiłam, a w domu do niedzielnego rosołu bywała dość często. Nie pamiętam proporcji, po prostu gotowało się (w wodzie, nie w mleku!) kaszę mannę „na gęsto”, wylewało się na tacę i po ostygnięciu kroiło się w oną kostkę.
Inne kasze lubię tak sobie, dość często robię ryż na różne sposoby, przeważnie chińszczyzna (duuuużo różnych, ledwie omdlałych warzyw) z drobiem mi do niego pasuje. Co mi się w kuchni azjatyckiej podoba to właśnie to, że oni nigdy nie zagotowują warzyw na śmierć – jak zagotowują, to znaczy, że schrzanili potrawę 😉
Jerzor właśnie zakupił w polskim sklepie opakowanie kaszy jęczmiennej „średniej” (cokolwiek to znaczy). Myślę, że do tego coś mięsnego w sosie będzie pasowało.
O, zapomniałam podać przepis na Terescyne gołąbki!
U nas też była burzowa noc. Jakieś to lato podejrzane w tym roku…
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Golabki_Teresy/
Dzień dobry 🙂
Chcę nastawić orzechówkę. Patrzę na rozkrojony orzech i dumam, czy on już czy jeszcze. Środek wyraźnie mu się formuje. Przekłuć daje się bez problemu. Niech mi ktoś mądry podpowie, proszę 🙂
Haneczko,
w nalewkach sprawna jest Pyra 🙂
A propos kasz, właściwie można podłączyć pod kasze bulgur i kuskus.
Zwłaszcza bulgur, bo to pszenica, ugotowana, wyszuszona i potłuczona. Uwielbiam bulgurową sałatkę, takie ubogacone tabouli, prezentowałam wczoraj. Ma być bardzo dużo przeróżnych, pokrojonych drobno warzyw surowych (por, cebula fioletowa, papryki kolorowe, pomidory, ogórek, groszek zielony, seler naciowy i co tam jeszcze się zdarzy, sporo siekanej natki pietruszki, ząbek lub nawet cztery czosnku), dyżurne i sok z cytryny i limonki do smaku, chlust oliwy, tak po uważaniu.
Znakomite i pożywne danie na zimno, u mnie popularne latem, bo nie trzeba gotować. Wystarczy zagotować wodę i zalać nią bulgur czy kuskus (1.5 szklani wrzątku na szklanke bulguru lub kuskusu – resztę soków kasza wyciągnie z warzyw).
Tradycyjnie do tabouli dodaje się trochę pokrojonej mięty, ale mnie to nie bardzo podeszło.
Haneczko,
mówisz, masz. Sznureczek podała Irena, która nas podczytuje i lubi 😉
Długi ten sznureczek, ale chyba wyjdzie?
https://docs.google.com/viewer?a=v&pid=gmail&attid=0.1&thid=1380556d9c22c08a&mt=application/vnd.openxmlformats-officedocument.wordprocessingml.document&url=https://mail.google.com/mail/?ui%3D2%26ik%3D0dea2a507f%26view%3Datt%26th%3D1380556d9c22c08a%26attid%3D0.1%26disp%3Dsafe%26zw&sig=AHIEtbSUtcg-2A907OtQpfA95bzeAzgluw&pli=1
Każe mi się logować 🙁
ah….schrzaniłam 🙁
Zaraz poprawię.
Haneczko – orzechy zielone w całości (wg Żaby) zebrane do 25-go czerwca, wrzucone w to przyprawy, zalane spritem – tak ze 4 palce nad owocami, zostawione w spokoju – to koncentrat. Potem się zlewa nalew, a owoce zasypuje cukrem. Kiedy cukier po kilku tygodniach się rozpuści, miesza się syrop z orzechowym spirytusem i albo dodaje tyle wody przegotowanej abu uzyskać pożądaną moc napoju, albo owoce nalewa wódką czystą znowu na parę tygodni. Potem miesza się wszystko mit ze sobą, a orzechy wyrzuca.
Haneczko – zajrzyj do skrzynki, ja listonoszem zostałam.
Haneczko,
mnie się zdaje, że na zielone orzechy to już ostatni dzwonek. Mają się dać przekroić i być zebrane przed świętym Janem.
Mam zamiar wykonać coś takiego na dobre trawienie.
Jeśli Osobisty pozwoli mi zużyć pół litra wódki 😉
Politura według Pana Lulka gdzieś mi się zapodziała nie próbowana 🙄 Była strasznie czarna…
Tym razem użyję tylko 4 orzechów. Należy je pokroić i zalać 0.5 l wódki. Postawić na słonecznym parapecie na 6 tygodni, od czasu do czasu wstrząsać. Przefiltrować przez papierowy filtr do kawy.
Dodać laskę cynamonu, 4 goździki, pół laski wanilii, 1 gwiazdkę anyżu gwiaździstego (badian).
Po 10 dniach przefiltrować ponownie.
135 ml wody zagotować z dodatkiem 135 g brązowego cukru, ostudzić, wymieszać z nalewką. Napełnić w małe szczelnie zamykane buteleczki, odstawić w ciemne, chłodne miejsce na 5 miesięcy (co najmniej!)
Próbować w adwencie.
Haneczko,
tak powinny wyglądać te orzechy
@nemo:
otoz to! TAK powinny wygladac…
moj orzech chyba jeszcze dobre dwa tygodnie potrzebuje,
ale tu brandenburgia i na dodatek polnocna, a i wiosna zimna byla i sucha;
mialem( kiedys…) orzech na nizinie panonskiej –
pierwszy tydzien czerrwca to byly czasami ostatnie dzwonki na nalewke 🙂
@stani:
no, bingo!
gratuluje rozwiazania zagadki tylko na podstawie dowodow poszlakowych!
masz u mnie duze ouzo!
@pyra:
dziekuje za informacje…
albo byl to rynek wildecki, z tymi rozami…
hm, czy to juz alzheimer?
Wracając do wczorajszych wpisów – Jolinkowi dziękuje za wczesne życzenia 🙂
Danuśka,
my tu mieszkamy 18 lat i ten rabarbar był długo-długo przed nami. Już wspominałam, kiedyś z niego zrobiłam wytrawne wino (z dodatkiem paru litrów soku z białych winogron). Jest znakomite na letnie upały, bardzo orzeźwiające, do tego kostka lodu lub dwie i można sączyć. Przestałam się bawić w te klocki, bo do picia wszyscy chętni, a do roboty nikt. A przecież te 23 litry (taki mam pojemnik) płynu trzeba zlać raz i drugi z nastawu i tak dalej. To ja już wolę przejść się Za Róg i zakupić butelkę, mam podwójną korzyść, bo szybki 5km spacer i wino gotowe do picia. Ostatnio pokazało się chilijskie Cono Sur rose, znakomite na upały.
Dzisiaj już zaczyna być duszno, ale jutro ma walnąć w nas upał rzędu 30C. Jerzor się nie może doczekać, klimę chce wypróbować. Zanim ten dom się ogrzeje tak, żeby włączenie klimatyzacji było uzasadnione, minie trochę czasu. Przede wszystkim piwnica musi się ocieplić, a tam ciągle przyjemny chłodek, który od podłogi chłodzi chałupę, poza tym wokół domu pełno drzew i przyjemny cień. Na dzisiaj jest 21C w domu, dla mnie komfortowa temperatura. Co innego, jak w środku ciemnej nocy jest 30C, przy wilgotności powietrza 80% dajmy na to, a zazwyczaj od lipca zaczynają się takie wątpliwe radochy.
Porzeczki dojrzewają. Co prawda trochę zielonych jeszcze zniknęło, ale tegoroczne ptactwo albo nie jest takie pazerne, albo wyjada coś u sąsiada 😎
Malin będzie sporo, ale mnie nie będzie w domu na ten czas 🙁
Każę Jerzoru zbierać do słoja i zasypywać cukrem.
Wiem wszystko, dziękuję 🙂
To ja będę teraz jednym okiem zerkać w telewizor,bo właśnie gra Francja ze Szwecją.Uprzejmie się zatem uprasza dopingować Francuzów 😉
Drugim okiem pozaglądam do komputera.Ze mnie kibic żaden,ale
w domu mecz oglądają,więc wykazuję trochę zainteresowania.
Co do kasz to mam gusta bardzo zbliżone do alicjowych,oprócz kaszy
w rosole.U mnie w domu robiło się rosół w lanymi kluseczkami i taki do tej bardzo lubię.
Alicjo-intrygowało mnie skąd miałaś pomysł,by posiać (posadzić ?) rabarbar w swoim ogródku.Czy to jakieś rodzinne,miłe wspomnienia?
Krystyno-opowiedz proszę coś więcej o tych drożdżowych rurkach z powidłami.W naszym wiejskim sklepie są rurki z kruchego ciasta z niewielką ilością nadzienia krówkowego oraz bitą śmietaną.
Niebo w gębie 😀 Kupuję często na deser 🙂
kod NEM2- prawie jak Nemo,albo jak azjatyckie nemy.
Moje Dziecko dzisiaj stwierdziło,że my to mamy dobrze:
wprawdzie Polacy przegrali i już pożegnali się z Euro,ale u nas w domu
zostają nam jeszcze do dopingowania Francuzi 🙂
Danuśko,
według naszego sąsiada Franka ten rabarbar rósł pod murkiem w naszym ogródku „od zawsze” (a Frank tu mieszkał od lat 50-tych).
Nie wiem, jak tam z sianiem rabarbaru jest, ale ja koleżance wykopałam wiosną ledwie wschodzący rabarbar z korzeniami, ona to sobie wsadziła do ogródka i rośnie juz dobrych parę lat. Nie dopuszczam do kwitnienia rabarbaru, jak tylko się pojawia „słupek” kwiatowy, natychmiast go ucinam.
Nic z nim nie robię w sensie specjalnego nawożenia, podlewania i tak dalej, w ogóle nie zwracam uwagi na niego, a co roku mam niezłe plony, widocznie trafił na podatną glebę i jest mu dobrze tak, jak jest.
A na polskiej wsi rabarbar był prawie w każdym ogródku. Ja lubię ekstremę smakową, dlatego rabarbar mogę wcinać bez cukru 😉
A ciasto kruche z rabarbarem i kruszonka znakomite i proste w wykonaniu, nawet ja potrafiłam 🙂
Oj. Meczowo jestem rozdarta, bo w obu krajach mam przyjaciół 🙄
Remis może być? To by mnie rozterkowo uspokoiło.
Danuśka, od pewnego czasu to i my tak mamy 🙂
A wracając do kaszy, ze smaków dzieciństwa wspominam kaszkę krakowską, która często gościła na stole. Czasem bywała zacierana jajkiem, po czym suszona w ciepłym piekarniku. Używało się jej do rosołu, z koperkiem. Teraz rzadko kiedy widuję ten rodzaj kaszy, ale pocieszam się kaszą gryczaną, za którą przepadam, nie pogardzam też perłową, a i zdarza mi się ugotować jaglaną, choć bardzo rzadko.
…na drożdżowe rurki też bym miała chętkę 🙂
Alicjo-ok,to w temacie rabarbaru mamy jasność 🙂
W temacie meczowym jasności tak do końca nie mam,ale podobno jednak najlepiej,gdyby Francuzi wygrali.
To z Barbarą trzymamy sztamę ! Zgaga,Elap,Alina,Sławek i pewnikiem Marek też mam nadzieję za Francuzami?
Haneczko-przyznaj się komu kibicujesz !
Jako frankofilka przyłączam się do kibicowania! Takiego trochę biernego raczej, ale szczerego. Niech żyje Francja!
Gol dla Szwedów 🙁
Nisiu-dzięki za wsparcie 🙂
Łoj….Szwedzi lepsiejsi.
2:0 dla Szwedów.
Francuzi grali byle jak 🙁
Nie ma komu zakrzyknąć „hajże na Szweda!” ?
A ja mam komfort psychiczny: ponieważ „moi” już nie grają, to z czystym sumieniem życzę: niech wygra lepszy.
Hej, a gdzie to Nowy? Panienki na plaży podgląda? Dawno już kwiatów, parków i oceanu nie pokazywał.
Łoj. Ciemno sie tutaj zrobiło i podobno jakieś straszne fronty mają sią przez nas przewalić 😯
Chyba się chybnę pod kordełkę, bo nie lubię widowisk zdenerwowanej przyrody pod nazwą „światło i dźwięk”.
Czy naprawdę ten artykuł w części musiał być żywcem przepisany ze strony Pałacu w Wilanowie
http://www.wilanow-palac.pl/staropolskie_wariacje_na_temat_kaszy.html
Juz siodma, a Jolinka nie ma…
ale zaraz bedzie…
Dzien dobry Jolinku, dzien dobry Wszystkim.
Pyro kochana,
Nie podgladam panienek na plazy, w moim wieku…. nawet nie wiem po co mialbym to robic…
Prawde mowiac nigdy nie podgladalem
Niedlugo bede sie staral wrocic do zdjec i czestych wpisow, chociaz tak malo jezdze, ze nie bardzo mam o czym pisac.
Do zdjec potrzebne jest mi nowe konto w Pica s a, bo stare mam juz zapelnione.
Musze tez wreszcie zmienic czcionke na polska, bo mnie Cichal znielubi do konca, a wkrotce sie do nich wybieram (Cichal jeszcze o tym nie wie).
Milego dnia dla Wszystkich 🙂