Galaretka wieprzowa czyli zimne nóżki

Lorneta i galareta to w czasach PRL-u było męskie danie. I tylko trzeba było wiedzieć gdzie je zamawiać by przeżyć. A nawet przeżyć smacznie. Było w Warszawie kilka lokali do których chodziło się właśnie na zimne nóżki. Przede wszystkim były to małe bary: przy Marszałkowskiej vis a vis zmarłego właśnie chyba już ostatecznie „Życia Warszawy”, przy Wiejskiej też naprzeciwko innej redakcji-nieboszczki „Kultury”, przy Kredytowej – ale to już w kategoriach restauracyjnych – „Kameralna” i jedyna do dziś istniejąca restauracja zachowująca historyczny klimat czyli „Lotos”.
Dziś wolę nie eksperymentować i gdy wzbiera we mnie apetyt właśnie na zimne nóżki w galarecie i kieliszek lodowatej czystej wódki to sam się zabieram do pracy. I robię to tak:


Galaretka z nóżek wieprzowych
2 nóżki wieprzowe około 25 dag mięsa, porcja włoszczyzny bez kapusty, 2 ząbki czosnku, 1 listek laurowy, sól, pieprz
1. Oczyszczone i porąbane na części nóżki wraz z mięsem zalać wodą, dodać oczyszczoną włoszczyznę i gotować ok. 3 godz. na małym ogniu.
2. Pod koniec gotowania dodać roztarte z solą 2 ząbki czosnku, listek laurowy, pieprz.
3. Odstawić z ognia i gdy wystygnie, mięso, również to obrane z kości, przepuścić przez maszynkę lub drobno posiekać.
4. Wywar odcedzić i zalać nim mięso ułożone w salaterce, można uprzednio dodać pokrojoną w plasterki marchewkę, groszek zielony oraz kawałki jajka na twardo.
5. Wstawić do lodówki, aby galareta stężała.

Można przygotować galaretę w małych miseczkach i przed podaniem wyłożyć na półmisek, dekorując sałatą, pomidorem i ćwiartkami cytryny.

W tym momencie zapraszam jednego (góra dwóch) bliskich przyjaciół i spędzam miły wieczór. Przy okazji wspominając kolegów z redakcji, w których pracowałem.