Do szkoły dla przyjemności?

Plantacja herbaty na Sri Lance 

Jest taka szkoła do której uczniowie, czy raczej studenci, chodzą z przyjemnością i dla przyjemności. Napisałem dwa razy to samo, bo przyjemność też jest podwójna. Po pierwsze zdobywa się wiedzę, która nie jest dostępna  powszechnie a podczas zajęć praktycznych korzysta się po raz drugi  delektując się produktem będącym tematem szkolenia.
W stołecznym T-barze (tym przy ul. Brackiej róg Przeskok) uruchomiono szkołę herbaty. W pierwszych zajęciach uczestniczyło ponad dwadzieścia osób, które pasjonują się herbatą. Tu wiedzę udostępniali im wybitni znawcy tematu. Najpierw Tomasz Witomski – znawca i importer herbat,prezentując zdjęcia i filmiki z plantacji cejlońskich oraz chińskich pokazał drogę herbaty od sadzonki do filiżanki. Potem Paweł Dudziak rozwiał mity i stereotypy na temat wspaniałego naparu. Dał studentom argumenty, dzięki którym będą mogli zwycięsko dyskutować z twierdzącymi, że zielona jest zdrowsza niż czarna lub odwrotnie. Oba rodzaje herbaty są równie zdrowe a różni je tylko proces produkcyjny: zielona jest suszona lecz nie fermentowana. A i zielona i czarna pochodzą z tych samych herbacianych krzewów.
Słynny warszawski kucharz Jarosław Uściński zaprezentował gotowanie z udziałem herbaty jako pełnoprawnym produktem kulinarnym.
Najatrakcyjniejszą lekcją był spektakl wykonany przez Dilhana Fernando (jednego z szefów firmy Dilmah), który uczył degustacji. I to profesjonalnej. Siorbanie naparu z miseczek nie jest zadaniem prostym i nie polega tylko wlewaniu płynu do ust. Wymaga odpowiedniego natężenia przy pełnym wdechu a jednocześnie nie dopuszczenia wpadnięcia kropli herbaty do tchawicy, co może skończyć się udławieniem kipera.
Równie trudnym zadaniem jest zrelacjonowanie wrażeń i doznań jakie odczuł każdy delikwent. To jest trudna sztuka.
Znalazłem się w gronie wykładowców chyba głównie dzięki temu, że udowodniłem, iż wypijam miesięcznie więcej herbaty niż statystyczny Polak w ciągu roku. Poza tym moja pasja do starych ksiąg kulinarnych wyposażyła mnie w taką liczbę anegdot na temat produktów spożywczych, w tym i herbaty właśnie, że mogłem ograniczyć się tylko do śmiesznych historyjek o tym jak herbatę przed 200 laty przyjęto nad Wisłą, by uczestników szkoły  rozbawić.
Na koniec tej relacji jedno zdanie z mojego „wykładu”: „Gdyby nam Chiny wszystkie swoje trucizny przesłały, nie mogłyby nam tyle zaszkodzić, ile swoją Herbatą” – twierdził pewien  autor sprzed  z górą 200 lat  a słowa jego rozpowszechnił w wydanym w Wilnie w 1811 roku „Dykcyonarzu Roślinnym” ksiądz Krzysztof Kluk. Inni autorzy z tamtych czasów, zwłaszcza medycy, twierdzili, iż „picie herbaty wywołuje ból głowy,  paraliż, krwotoki a nawet suchoty.”
Następne zajęcia za parę tygodni.
Pijmy więc herbatę…  na zdrowie!