Zgadnij co gotujemy
Dziś – po raz pierwszy – quiz obrazkowy. W epoce cywilizacji obrazkowej każde medium musi się do wymogów chwili dostosować. Aby stać się właścicielem księgi też bogato zilustrowanej i pełnej przepisów a napisanej przez Jamiego Olivera wystarczy tym razem rozpoznać co przedstawiają fotografie i odpowiedzi wysłać na adres internet@polityka.com.pl Oto zdjęciopytania:
1. Co to leży na straganie?
2. A co to na półmisku?
3.I jeszcze co jest na tym zdjęciu?
Teraz proszę o szybkie wysłanie odpowiedzi i grubaśne dzieło zostanie wyekspediowany pod wskazany adres.
Komentarze
Dzień dobry Towarzystwu przy Stole. Nigdy takich nóżek nie jadłem. Próbowałem zgadywać, ale to pewnie bez sensu.
Witam Wszystkich i czekam na rozwiązanie zagadki. Taki kod „uhh” – zimowo radosny nie pozwala na milczenie. A poślizgiem jeszcze do tematu chleba i pieców chlebowych. W latach 70. uczestniczyłam jako studentka w badaniach ankietowych gospodarstw rolnych na suwalszczyźnie. Pytania były „rolnicze”, a gospodarstwa różne. Z wielu domów wychodziłam obdarowana chlebem – prawdziwym chlebem (czasem jeszcze z jakimś dodatkiem). Nigdy nikt nie pozwolił na to, by zapłacić – chlebem nie handlowano, a chlebem się dzielono. Taka słyszałam zawsze odpowiedź. Spotykani ludzie byli życzliwi i gościnni. Nie traktowali nas ankieterów jak natrętów. Zapraszali do domów, poświęcali czas i chętnie opowiadali znacznie więcej niż przewidywały ankiety.To była dobra lekcja dla „miastowych”. Wtedy tez widziałam piece chlebowe, w tym i takie z miejscem do spania. Dla mnie były to piece znane z baśni.
Juz wiem, co to za specjał, te kopytka. Podstępnie
Ja nie należę do pokolenia obrazkowego. Dzisiaj byłam już autorką małej katastrofy domowej, w czasie której rozbiła się jedna z kamiennych czareczek do napojów procentowych (spadła na kafle w korytarzu). Teraz mam ciężkie wyrzuty sumienia. Po co było od rana nosić do mycia? Nie mogła ta robota kilka godzin poczekać? Na obiad rosół, mięso z rosołu, surówka z kwaszonej kapusty. Na deser są ciasta.
Piece chlebowe to historia, a szkoda. W pizzeriach teraz się spotyka. Są jeszcze piekarze, którzy pieką w takich piecach. Niby chlebowe używają w pizzeriach, ale nie są do końca identyczne. Moje pierwsze spotkanie z piecem chlebowym miało miejsce w dzieciństwie przy pieczeniu wielkanocnego indyka. Ważył oskubany 25 kg i mieścił się w wielkiej misie, którą trzeba było zanieść do piekarni. Okazało się, że trzeba było jeszcze odkuć parę cegieł, żeby zrobić przejście dla najszerszego miejsca misy. Ale wtedy powszechne było przygotowywanie wielkich ciast w domu i zanoszenie do piekarni w celu upieczenia. Tak było jeszcze na poczatku lat 50-tych.
Pyro, nie żałuj. To tylko trochę kamienia. Teraz na pewno. Jeśli niosłaś do mycia, pewnie była już pusta, nie ma czego żałować. Ja niedawno stłukłem coś, co miało dużą wartość pamiątkową. Prezent dla Ukochanej od naszego jeszcze fińskiego Krzysia.
Był parę dni temu wyświetlany w TV film francuski L’heure d’ete z Binoche. Spotkanie rodzinne w domu na wsi z okazji urodzin matki. Synowie i córka oraz wnuki. Jubilatka, współpracownica stryja, uznanego w świecie zmarłego około 20 lat wcześniej malarza, którego wiejski dom stanowił miejsce spotkania, przekazuje dzieciom dokumentację wszystkich cennych przedmiotów – muzealnych mebli, obrazów (m.in. 2 Coroty), ilustrowanych notatników malarza. To wszystko w celu ułatwienia formalności spadkowych po jej śmierci. Prosi tylko, żeby dom pozostawić na miejsce spotkań rodziny.
Potem jest pogrzeb i wszystko zostaje sprzedane bardzo szybko. Najpierw tylko darowizna z mebli dla Musee d’Orsay, co radykalnie obniża podatek spadkowy. Tylko była gosposia zabiera (zachęcona oczywiście przez spadkobierców) wazon wybierając niezwykle cenny, czego jest nieświadoma), a córka (Binoche) zgodnie z wolą zmarłej zabiera dwa metalowe składniki serwisu kawowego i tacę. To wszystko jest po prostu przecudne i osobiście nie byłbym w stanie z tymi rzeczami się rozstać, gdybym absolutnie nie musiał. Zrobiłem na ten temat uwagę, na co usłyszałem, że nasze dzieci też natychmiast sprzedadzą wszystko, co po nas zostanie z portretem mojej matki pędzla Vlastimila Hofmana w pierwszej kolejności. Może rację mieli starożytni wkładając cenne pamiątki do grobów razem ze zmarłymi. Pyro, nie masz, czego żałować.
Aha, dom został też sprzedany. Gosposia powiedziała, że zmarła i tak była pewna, że tak będzie.
Noszenie placków do piekarza jeszcze pamiętam. Przed świętami widok ludzi niosących blachy i formy okryta nowiutkimi ścierkami kuchennymi był czymś normalnym. Za niewielką opłatą pani domu miała święty spokój z własnym piekarnikiem, który tam przypalał, a tam nie dopiekał i w którym piekło się pojedyncze ciasto, czyli całość trwała , a trwała. Natomiast mięs noszonych do takiego pieca, nie widziałam.
Wygląda, że poza Pyrą wszyscy śpią jeszcze. Więc sobie jeszcze po monologuję. Misa miedziana, w której piekliśmy indyka, służyła okresowo do smażenia konfitur z jarzębiny. Ojciec robił to osobiście jako lekarstwo na dziąsła. Ale jedliśmy je wszyscy. Po usmażeniu z gruszkami i paroma innymi dodatkami przypominało to trochę borówki. Nie, żeby bardzo, ale był to najbliższy punkt odniesienia. Nadawały się do tego najlepiej jagody żółte czy jasnopomarańczowe. Czerwone były mocno gorzkie. Żółte też mogły być gorzkie, choć mniej, ale ojciec miał jeszcze jakiś patent na radykalne obniżenie goryczy. Jaki, niestety nie pamiętam. Może ktoś przy stole wie.
Pyro,też pamiętam bo sama jako dziecko nosiłam i odbierałam blachy z ciastem do nieodłegłej piekarni na rogu Chwiałkowskiego i Wierzbięcic /Gwardii Ludowej . Ale nie tylko przed świętami ,nawet co tydzień. Sądzę,że po zakończeniu wypieku chleba na sobotę i niedzielę czyli przed południem w sobotę piekarnia pzyjmowała ciasta domowe.
Moja Mama robiła dwie blachy placka z kruszonką . Żeby się wypieki nie pomyliły do ciasta wkładało się „wizytówkę” chyba był to kawałek papieru pergaminowego z nazwiskiem ( tzn.na skraju blachy tak aby wystawał ).Dostawało się chyba karteczkę do odbioru z godziną ;z reguły było to w sobotę około 13-14 .
Gostuś, tez zapamiętałem, że to dzici z blachami ganiały. Towarzyszyłem czasem kolegom, stąd to pamiętam. Nawet żal miałem do rodziców, że mama sama piecze w domu i towarzyszę kolegom bez własnych blach.
W piątym gemie Ormaechea przełamała Agnieszkę Radwańską i jest 4:1. Gem trwał w nieskończoność.
Pyra, moja Mama nosila blaszki do piekarza. Bylo nas sporo w domu i w jednym piekarniku pieczenie ciast trwaloby wiecznosc. Dawala tez jakies pieniazki za przysluge. Duzo rodzin tak robilo.
Stanisławie – jarzębiny pozbawia się goryczki przez zamrożenie. Pozostają jednak dość cierpkie. Nie wiem która to z odmian jarzębin ma jakiś alkaloid, który nawet jest z lekka trujący. Ludzie (nawet dzieci) się nie trują, bo nikt surowej jarzębiny w dużych ilościach nie je. W mojej rodzinie też dodawano jarzębinę do konfitur gruszkowych, które w ten sposób pozbawiane były mdłej nutki.
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
U mojej ciotki która miała dużą piekarnię w przedświąteczną noc pieczono chleb, który rano szybko znikał z półek . Około ósmej rano gdy piec już trochę wystygł okoliczne gospodynie przynosiły duże blach z ciastami . Najczęściej było to ciasto drożdżowe i makowce. Czasem trafił się sernik i szarlotka. po jedenastej pieczono biszkopty na różnego rodzaju rolady i torty. Po południu w domach zaczynało się kręcenie masy i dekoracja tortów. To były czasy, gdy kręcąc masę co chwila w makutrze lądował palec i był ukradkiem oblizywany. Wiadomo : post….
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Stanisławie,
Nie śpią, tylko pracują. Konkurs też odpuściłam. Rzuciłam tylko okiem na wpisy i już znikam.
Elap – to teraz sobie wyobraź dawny, śląski ślub (pisał o tym Pepegor): po 8 dużych blach placków „z posypką”, z serem i z makiem. 24 piekarnicze blachy z plackami – żeby dla wszystkich sąsiadów wystarczyło i dla weselników też. Zresztą babka Anna też wspominała, że ona placek na święta zaczyniała w wanience do kąpania dziecka i tłumaczyła mi ” Pani, było nas osiem, to się zjadło”.
Dzień dobry,
Jedno z najbardziej typowych dań kuchni alzackiej, backeoffe, nazywane też poniedziałkowym daniem (w poniedziałek gospodynie zajmowały sie praniem), przynoszone było rano do piekarni i odbierane w południe. Tu poniżej kilka zdjęć z jednej z paryskich piekarni Poilane, ktora zorganizowała dzień pieczenia tego dania.
http://www.flickr.com/photos/maisonalsace6768/4130446643/in/photostream/
Takie spotkania w piekarni czy w maglu były stałym elementem życia towarzyskiego sasiadów. Teraz nie ma czym tego zastąpić. A szkoda.
Wygrała AR 6:4, 6:1
o, straszna szkoda, Stanisławie, że magiel nie jest „stałym elementem życia towarzyskiego sąsiadów”, a okazjonalnym*.
tylko
neta
sobie trzeba
podciągnąć…
🙄
*jak się postarać i wejść w kilkudniowy cug – to obskoczy za „stały”! 😆
Ja nie jestem pewna, czy chcę wiedziec co jest na trzecim obrazku… :/
w linku – początek tego cugu… – wyślę dziewczynce, co robi doktorat z psychiatrii-geriatrii. 💡
Fotografie rozpoznane czyli quiz rozwiązany. Nagroda należy do Jolly Rogers. Gratulacje! A odpowiedzi są takie:
1 Durian;
2 Chinkali;
3 Percebes.
Za tydzień kolejna zabawa w zgadywanie.
Dwa pierwsze pytania były bardzo łatwe, trzecie wymagało znawcy. Teraz zauważyłem, że na zdjęciach są podpowiedzi. Percebes to pąkle z zachodniej Hiszpanii – Asturii i Galicji, gdzie są silne prądy morskie i duże fale. Ale Gospodarz jadł je w Barcelonie i nazwał diabelskimi kopytkami.
Gratulacje dla Pirackiej Flagi.
Errata: Gratulacje dla Pirackiej Bandery. Jako morski specjalista nie powinienem takiej gafy popełnić.
Myślę, że internet nie jest w stanie zastąpić magla i piekarza piekącego nam ciasto. Tam spotykaliśmy się z sąsiadami, nawiązywaliśmy jakąś więź. Teraz życie sasiedzkie jest raczej zdezintegrowane. Nie twierdzę, że z sąsiadami należy się zaprzyjaźniać, wszak wiele może nas dzielić, na przykład poglądy polityczne. Ale coś wiedzieć o sobie, czasami w czymś pomóc, to zwykłe rzeczy. Gdy nie mamy żadnych kontaktów, nie ma mowy nawet o drobiazgach.
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Zbieranie pąkli u wybrzeży Galicji to wielowiekowa tradycja. Niestety po katastrofie tankowca MT Prestige zajęcie coraz mniej opłacalne z powodu limitów i małych zbiorów. Na powrót do dawnej świetności ekosystemu trzeba będzie czekać wile lat.
Poza tym istnieje ogromna konkurencja poławiaczy pąkli z Maroka i Sahary Zachodniej. Pąkle afrykańskie można odróżnić po tym, że mają resztki czerwonych skał do których przyrastają i są sporo tańsze . Cena Hiszpańskich jest bardzo wysoka i sięga 180 euro. Tyle dostaje poławiacz. Zbieranie pąkli to bardzo niebezpieczne zajęcie, gdyż odbywa się w miejscach gdzie są bardzo silne pływy morskie, i co za tym idzie ogromne fale i prądy. Właściwie to śmiertelnie niebezpieczne zajęcie dla kaskaderów.
Połowów dokonuje się też z nurkując z łodzi.
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
O percebes to juz tu pare lat temu dyskusja byla…
A tak poza tym, to Zuzia urodzila sie w niedziele. Wazyla 2716g, ale od tego czasu utyla. Obie czujemy sie dobrze. Zosia nadal zafascynowana nowym nabytkiem.
Gratulacje dla Nirrod idla Tatusia Zuzi
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Pąkle w Bałtyku, ale niejadalne.
http://hel.univ.gda.pl/aktu/2007/gatunkiobce.htm
Percebe zaczęto hodować na masową skalę. Percebeiros tracą pracę.
Tylko nikt mi nie powie , że ostryga z marketu smakuje tak samo jak ostryga wydłubana ze skały. Własnoręcznie .
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Nirrod – gratuluję. Ładne imię wybraliście 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=otJY2HvW3Bw
http://www.youtube.com/watch?v=kCXdnHa508M
Gratulacje dla Nirrod, ucałowania (delikatne) dla Zuzi. Mam słabość (zrozumiałą z powodu wnuczki) do tego imienia.
Pąkli na obiad dzisiaj nie podamy
raczej przy bigosie,czy gorącej zupie
śnieżną zimę,jak zwykle,przetrwamy.
Pieców chlebowych już w domach nie mamy,
ale przepisy na bułki,czy drożdżowe ciasta,
chętnie pozbieramy.
Do smaku prawdziwej pajdy chleba,
przy tej okazji,powzdychamy !
Wszystkiego najlepszego dla malutkiej Zuzi i gratulacje dla szczęśliwych Rodziców !
Poprawiłam com narozrabiała – ot choćby Prima-Aprilisowa pomyłka względem Gospodarza – doadłam co dodać miałam i wyrzuciłam co wyrzucić należało – na specjalną prośbę paOlOre.
Oto poprawiona wesja Kalendarza Blogowego
https://sites.google.com/site/echidnaozzi/kalendarz-2011-blogowej-bandy
A poza tym – czyście zwrócili uwagę jak kilka dni temu Marek wspomniał o ciepłej jeszcze książce jaką otrzymał? I o miłym uczuciu dumy, gdyż okładkę zdobiła Jego fotografia. Nie zdążyłam się zapytać gdy Gospodarz sam podrzucił odpowiedź – nowa książka autorstwa Marka Kalbarczyk i Piotra.
Marku – nie dziwota żeś dumny. Taka książka, tacy autorzy.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Gratulacje dla Rodziców Zuzi, wnucząt nam przybywa 🙂
Widzę, że stosowna piosenka naszego Cohena juz została umieszczona.
U mnie nawrót zimy, -9C, a wiatr wiał taki, że spać nie dał.
Teraz ucichło i bym pospała, ale fachowcy kominkowi zapowiedzieli się z robotą.
Idę doczytać książkę Nisi, o obiedzie pomyślę później. Dzień odpowiedni na placki ziemniaczane i jakąś sałatę.
Nirrodku – pozdrowienia dla Ciebie i Zuzi. O Zosi też pamiętam – lepiej by była zafascynowana niż zazdrosna.
Echidna
Dzien dobry,
Wszystkiego dobrego Nirrod, Zuzi i Rodzinie!
Gratulacje dla Rodziców Zuzi, oby wiele radości ta mała istotka Wam przyniosła.
A gdzie się urodziła Zuzia, jeśli można spytać?
Niech nam żyje i rozkwita
Pyra miła tak obyta
w savoir vivrze, gastronomii,
biskoznacznej antynomii,
wszystkich innych dziennych sprawach
przećwiczonych w szkolnych ławach.
Dziś wznosimy toast za Nią
w Dniu Imienin idąc granią,
co oddziela w karnawale
radość od lejących żale.
My po stronie cnej radości
pijem zdrowie Pyry gości.
Gospodarzu, ciesze sie bardzo!
Stanislawie, dziekuje.
Percebes (nazwy polskiej przyznaje sie nie znalam) nigdy nie zapomne.
Nasi przyjaciele, podczas wizyty w Hiszpanii, wydali przyjecie.
Na widok serwowanych percebes moje (trzyletnie wtenczas) dziecko dostalo pierwszy i dotad ostatni raz w swoim zyciu ataku histerii. Uspokoilo w niejakim oddaleniu od stolu (pakle trafily w tym czasie do kuchni).
A tak przy okazj,i to brzmi jak swietny epitet ‚ ty paklu jeden’! :).
Kochani, jak aluzji nie łapiecie, to przypominam, że dzisiaj książe Jaropełk obchodziłby imieniny, gdyby jeszcze żył. Ale żyją i świetnie się mają inne osoby o imieniu tym lub zbliżonym, na przykład damskim.
Nirrod, po raz kolejny upiękniłaś świat 😀
Jolly, gratulacje!
Owe pąkle pamiętam, bo nad nimi wydziwiałam. Możliwe, że i ja dostałabym histerii, zwłaszcza gdyby któryś się ruszył 😕
Kto wie, czy to ma w ogóle jakąś polską nazwę. Najlepiej chyba nazywa się po francusku „Pouce-pied”. Z łaciny pollipices pollipices. Percebes po hiszpańsku, ale i w angielskim tak maja. Niemcy Entenmuschel mają i brzmi to poważnie. Ale Gospodarz jadał je w Katalonii, gdzie nazywają się Peu de cabra comu czyli pąkla zwyczajna mniej więcej.
Stanisławie, pamiętamy 🙂 Balujemy pod stołem już od wczoraj 🙂
Jestem dzisiaj wojewoda zdyszany. Obrodziło altanami i pożytku w sieci ze mnie nie będzie. Braku pożytku też nie. Do jutra 🙂
Haneczko, one ruszają się tylko w stadium larwalnym, a wtedy nadają sie do jedzenia tylko przez ryby i im podobne.
Haneczko, przerażasz, mam nadzieję, że kozak do Cię nie wypali.
Dziekuje pieknie.
Kto pyta nie bladzi. Tak jak i Zosia, Zuzia urodzila sie w Kampali, w tym samym szpitalu, nawet w tym samym pokoju.
Co do piosenek, to z racji pochodzenia chyba najbardziej pasuje ta:
http://www.youtube.com/watch?v=esAWtK2RxCo&feature=related
A i Twoje córy prawie tego samego dnia urodzone. Tylko 4 dni różnicy 🙂
Nirrod – wybraliście jedno z najładniejszych damskich imion. Niech się panieneczka chowa zdrowo.
Nirrod, jak Nirrod – wiadomo: skarb narodowy przez obcych uprowadzony podstępnie (Iżyk) ale ten Melle to zdolny chłopak – misja, doktorat i dwie panienki w tym samym krótkim czasie. Ma Młodzian zacięcie!
Stanisławie – dziękuję za życzenia ale ja w tym roku ogłosiłam swoją abstynencję imieninową. Ileż razy w ciągu roku można obchodzić? Miło jest, miło bywa ale teraz to nadmiar dobra.
http://www.youtube.com/watch?v=ULYXYNHRuZA
Danuśka, czy piekłaś już swój chleb?
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
W godzinach pracy człowiek nie powinien oglądać telewizji. ORF@
Mają tam kącik kulinarny i warto czasem pooglądać. Dzisiaj chłopaki też gotowali. Jeden zrobił polędwicę cielęcą z arancino. Oczywiście nazywało się kompletnie inaczej ale nie w tym rzecz. Arancino to bardzo popularne danie a właściwie dodatek na Sycylii i Katanii . Takie ryżowe pączki z nadzieniem smażone na głębokim oleju . Robi się to z ryżu takiego jak do risotto , nadzienie może być różne, w tym przypadku było z mozzarellą .
http://kundendienst.orf.at/programm/fernsehen/orf2/frischgekocht/120118_koch2.html
Z wyglądu palce lizać…
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
http://www.flickr.com/photos/58231478@N00/42940936/in/photostream/
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Nirrod – przyjmij serdeczne gratulacje związane z przyjściem na świat waszej córeczki.Niech się zdrowo chowa.
I doczytałam też że to już druga córcia. dawno mnie tu nie było – teraz to już wiem na pewno.
Wczorajszym i dzisiejszym Solenizantom moc serdecznych życzeń
Wszystkiego najlepszego!
Witam. Dla najpiękniejszej i najmłodszej, rodziców i babci i dziadka.
http://www.youtube.com/watch?v=1ppGi2rf05o
Niech nam żyje i niech kwitnie
Nasza Pyra – flaszkę żytniej
Chyba wezmę i otworzę
Toast warto wznieść być może
Sama siedzę w czterech ścianach
Nawet żem nie uczesana
Choć nieładnie pić do lustra
(Tako rzecze Zaratustra)
Idąc w ślady Stanisława
Krzyknę: Pyrze Wieczna Sława!!!
Ho ho, talent nam się objawił poetycki, Gruba Kryśka 😉
U mnie panowie od kominka byli, zmienili, co należy, nawet nie miałam co po nich sprzątać, tacy porządni. Biegali od garażu do salonu tam i z powrotem, ani pyłku nie zostawili, bo mieli swoje chodniczki, które sprawnie rozwinęli i zwinęli.
Teraz jeszcze wpaść ma na inspekcję główny szef i uroczyście zapalić ustrojstwo.
No to ja te placki chyba uskutecznię, ale jeszcze sporo czasu.
Dzień dobry Blogu!
Ponury Chłop spoczął na cmentarzu pod pobliską skałą, żegnany przez rodzinę, sąsiadów, innych chłopów, kolegów z tego samego rocznika (1941) oraz znajomych i przyjaciół rodziny. Pogoda była przepiękna, mróz zelżał, idzie na deszcz, ale chyba dopiero od piątku…
Tu jest taki zwyczaj, że żałobnicy najpierw zbierają się na cmentarzu przy hali pogrzebowej, gdzie wystawiona jest trumna ze zmarłym (niektórzy chcą go jeszcze raz zobaczyć). Na pół godziny przed pogrzebem zamknięta trumna wystawiana jest na przewoźnym katafalku w zewnętrznym westybulu, obok kwiaty, płonące świece, zdjęcia zmarłego…
10 minut przed dwunastą pastor (tu kobieta – Niemka) wygłasza krótkie pożegnanie i modlitwę, potem w ciszy wszyscy czekają na południowe dzwony z pobliskiego kościoła. Przy ich dźwięku trumna odprowadzana jest na miejsce spoczynku. Ostatnie metry była dziś niesiona przez czterech szkolnych kolegów naszego Chłopa. Po opuszczeniu do grobu i pożegnaniu (kto chciał, brał pojedynczą różę z przygotowanego bukietu i wrzucał do grobu) żałobnicy udają się do kościoła na nabożeństwo żałobne. A tam klasycznie – wspólny śpiew, organy, przemowa pastora, przedstawienie życiorysu zmarłego (pięknie zrobił to syn) muzyka (flet, fortepian), śpiew, pocieszające kazanie, podziękowania, zaproszenie do kolekty przy wyjściu (na rzecz wspólnoty pasterskiej na górskiej hali, gdzie latem wypasały się również krowy naszego Chłopa)…
Na koniec udaliśmy się do niedalekiej restauracji na stypę – dużo dobrego wina (piłam białe Fechy), dobre jedzenie, dobre rozmowy…
Ostatni rozdział pewnie by się Chłopu spodobał, bo w tej restauracji świetował ważne wydarzenia rodzinne – chrzciny dzieci, pogrzeb matki… Ale z kościoła pewnie by natychmiast dał nogę zdegustowany muzyką klasyczną i niemieckim gadaniem 🙄 To między innymi przez niego zaczęłam mówić dialektem, aby nie czuł się obco, a tu nawet syn mówił o nim w „obcym” języku 🙄
No cóż, zaczął się nowy rozdział życia rodziny, już bez niego 🙁
Nirrod!
Gratulacje i najlepsze życzenia dla całej rodziny! 😀
Gruba Kresko,
arancini? Uwielbiam 😉
Na Sycylii to jest samodzielna przekąska (jak hot dog) jedzona z ręki. Najlepsze są w barze „Donna Peppina” w Zafferana Etnea na zboczu Etny. Nadzienie może być różne – bakłażany, grzyby, ale klasyczne jest ragu czyli sos pomidorowy z mięsem i groszkiem plus mozzarella.
Ostatnie arancini jadamy zawsze na promie z Messyny do Villa San Giovanni…
Ja robie arancini z ragu. Sa mniejsze niz te na Sycylii, bo nie mam warunkow aby robic wieksze. Sporo papraniny ale lubie je robic a domownicy jesc.
Zdrowie Pyry!
Dzięki
Nowy – napisz do mnie, bo gdzieś mi przepadł Twój adres internetowy, a chcę Ci wysłać przetłumaczony tekst. Jak go porządnie pani przepisała, to tłumaczenie zabrało tylko kwadrans. No i teraz wysłać by trzeba, a na pocztę nie chce mi się w tę pogodę.
Nemo (19:15) powędrowałam tropem Twoich arncini i znalazłam się w letniej krainie marzeń. Te fotki są przepiękne. Dzięki ,że je udostępniłaś.
http://www.youtube.com/watch?v=E0IrvB0ENJs&feature=related
Niezłe wykonanie
http://youtu.be/L93SAjvoUZQ
Czy jest lepszy antydepresant, niż stary, dobry jazz?
http://youtu.be/wyLjbMBpGDA
Idąc tropem Asi i Pyry znalazłam
http://www.youtube.com/watch?v=nyL6NxE2Do4&feature=related
Tam, gdzie dają dobrze zjeść i leją dobre wino
http://youtu.be/ICcW2pwhY3M
http://www.youtube.com/watch?v=nchEXBimNlg
Grażyna – czy Ty wiesz, że to jest pierwsz, ukrainska kolędą, którą usłyszałam? I pierwsze szopki i jasełkowe figurki, jakie poznałam?
Bardzo Ci dziękuję. Inne niż nasze ale piękne. Ten tróząb mnie nie zachwycił.
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Kupiłem wieczorem chleb tostowy oraz mozzarellę w woreczku i zrobiłem kanapki prosto z Sycylii. Mozzarella in Carrozza.
Potrzebne jajko , cztery tosty bez skórki, pokrojona w plastry mozzarella, sól, pieprz.
Sycylijczycy używają sardeli ale może być nasze anchois, tak samo aromatyczne i słone. Kanapkę z mozzarellą w środku i kawałkiem anchois panieruje się w rozmąconym jajku i smaży na oliwie. Soli raczej oszczędnie ze względu na anchois w środku. Sardela byłaby zapewne lepsza. Ale co tam i tak wyszło dobre.
http://www.melocomo.cat/archives/mozzarella-in-carrozza
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Kresko – tylko w jajku, czy jakaś bułeczka na to?
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Bułkę w bułce? Chyba nie ma potrzeby. Kanapka ma być bardzo delikatna.
Można przed panierowaniem w jajku obtoczyć w mące . Ale ja tak nie zrobiłem. Może następnym razem.
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Ja bym chyba tej mąki nie dawała, bo z jajkiem się naleśnik zrobi. Myślę też o zastąpieniu rybki drugim, słonym serem – np lazurem w małej ilości. A to wszystko dlatego, że Dziecko tych słonych rybek nie bardzo chętnie….
Stanisławie, chyba najprościej zamrozić te jarzębiny.
Znajomy moich Rodziców pracował w elektrowni w Stalowej Woli, była tam aleja wysadzana jarzębinami. Zauważył, ze z niektórych drzew ptaki chetniej zjadają owoce, zaczął i on je zbierac z tych drzew (zdążyć przed ptactwem 🙂 ) i smażył konfitury. Przywozil je w prezencie, bardzo były dobre do mięsa – masz rację, nie są to borówki, ale je mogą zastąpić.
Zdałam sobie sprawę, że smażeniem konfitur z jarzębiny zajmuje się kilku moich znajomych panów, którym w życiu nie przyszłoby do głowy smażyć konfitury z innych owoców, wisni czy truskawek 😀
Najlepsza na konfitury jarzębinowe jest jarzębina miczurinowska, której owoce są prawie wielkości wiśni. Może uda mi się w końcu taką znaleźć i zasadzić, kiedyś rosła w Brwinowie koło pałacu SGGWu.
Wiele życzeń dla najmłodszej latorośli blogowej i Nirrod-mamusi!
Trochę o odmianach jarzębin i krzyżówek jarzębinopodobnych
http://www.luzak.biz/omelkam/jarzab/owocowa.php
Chwileczkę, a czym się różnią sardele od anchois? Przecież to ta sama ryba, tyle że posolona?
Kiedyś pisałam, że Ani wychowanka zadedykowała jej swoją pracę magisterską. I co? I jest geografem? Z wykształcenia podobno ale za swoją (z koleżanką – Ukrainką) pierwszą płytę dostała w ub.r. Fryderyka. Teraz wydały drugą płytę i mają entuzjastyczne recenzje ale to muzyka niszowa. Np coś takiego….
http://youtu.be/MSGhLrZ_x4M
Pyro,
Jestem bardzo dziekujacy, adres wysle z domu, z normalnego komputera. Teraz siedzę w tawernie portowej popijając pofajrantowe winko ( tzw. Happy hours). Wasze zdrowie!
Wczoraj w wypadku zginął Szef Kuchni Daru Młodzieży, Pan Leszek Kuchta. Szefował tej kuchni znakomicie, i określenie, że jedzenie dobre jak u mamy pasuje tu jak ulał.
Porcje były wielkie, fotografowałam głównie swój talerz, i od razu pierwszego dnia poprosiłyśmy z Moniką o połowę.
Zmobilizowałam się i zebrałam kulinaria z Daru, następnym razem zrobię obszerniejsze sprawozdanie. Na zdjęciu z kuchni jest nasz wspaniały Szef. Na zejście w Greenock wyekwipował mnie w wałówę na cały dzień, żebym nie traciła forsy na jakieś restauracje.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/KulinariaDarMOdziezy
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Użyłem anchois z puszki. Sardele widziałem we Włoszech na straganie. Jakoś do głowy mi nie przyszło, że można je zapuszkować i że to ta sama ryba 🙂
Dzięki blogu można się dowiedzieć różnych rzeczy.
Poza tym sardela na Sycylii smakuje pewnie inaczej niż nasza zapuszkowana. Muszę się kiedyś wybrać na Sycylię. Psim zaprzęgiem trochę mi zajmie. Żabo pożyczysz kasztankę?
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
http://www.wspomnijbliskich.pl/13769850
Nie wiedziałam, że tak można zapalić świecę, dzięki, Gruba Kresko.
Od wczoraj wiemy o śmierci pana Leszka – my, przyjaciele ze Szczecina – i jest nam smutno, bo nie dał się nie lubić Pan Leszek, nomen omen Kuchta, gotujący wspaniale i z sercem, czy była ładna pogoda, czy sztorm. Potrafił przylecieć z dziobowej części, gdzie jest kuchnia, na naszą rufę piętro wyżej i przynieść półmiseczek z naleśnikami z konfiturą wiśniową – tak, z życzliwości.
Zginął, bo wyciągał skądś komórkę, prowadząc jednocześnie samochód. Ileż razy cierpła na mnie skóra, kiedy widziałam małolaty piszące w czasie prowadzenia auta esemesy!
Żal pana Leszka.
Z tego wszystkiego nie złożyłam gratulacji Nirrod z nowiutką Zosią ani życzeń utajnionej Pyrze. Najlepszego i najmilszego, Kobiety!!!
Jak ja nie lubię takich strasznych, bezsensownych śmierci.
Haneczko,
a jest ktos kto lubi?
Wczoraj wysluchalam i poslalam Panstwu opowiesc Krysi, bohaterki ostatniego filmu Agnieszki Holland.
I… na koncu dowiadujemy sie, ze jej wybawiciel, ktory powiecil tej rodzinie ok. 1,5 roku, ginie pod kolami pijanego ruskiego kierowcy aby uratowac swoja corke. Socha mu bylo na imie !!!
Pani Krystyna mieszka nieopodal, w Port Waszynghton na Long Island.
Nie moge przestac o tym myslec.
To nie byla smierc przez wlasna niefrasobliwosc…Chociaz wiadomo, ze kazda smierc – to rozpacz !
Dobranoc.
Nowy.
wyobrazam sobie co czujesz, wszak Twoj Ojciec podobnie ukrywal Twoja Mame.
Musiasz pojsc na ten film. Oczywiscie, jesli masz na tyle sily…
Jesli nie przeczytales tego linka, to przeczytaj i posluchaj co ta piekna madra kobieta ma do powiedzenia.
„W ciemnosci” bedzie za kilka dni nominowany do Oskara.
Fajnie !
Dobranoc reszcie…
Jestem,
bardzo mi przykro, że znowu stało się coś, czego można było uniknąć. Już nic nie zmienimy, poza tym, że możemy wyciągnąć wnioski dla siebie. Każdemu z nas może się to przytrafić, a ja zaczynam od siebie. To, co sam robię prowadząc samochód jest często co najmniej lekkomyślne, delikatnie mówiąc. Do tej pory jakoś się udawało, ale… nigdy nic nie wiadomo. Muszę to zmienić!
Miodzio,
chyba coś Ci się troszkę pokręciło. Ja może kiedyś pisałem, że Tata ukrył Mamę z moim nowonarodzonym wówczas bratem w maleńkim domku w Nałęczowie, ale powodem nie była nasza narodowość (jesteśmy Polakami z krwi i kości), tylko zbliżający się front wschodni (a z nim wielka, wielka niewiadoma dla wszystkich), oraz szykujący się do panicznej ucieczki Niemcy. Tata był człowiekiem bardzo trzeźwo oceniającym sytuację i zdawał sobie sprawę z czychającego niebezpieczeństwa swojego, a przez to i Mamy. Przeważnie pełen słowiańskiej fantazji, w chwilach poważnych umiał przewidywać i wyciągać odpowiednie wnioski.
Ej, Nowy – czyha pisze sie przez H, rozumiesz?
Miodzio wywołała u mnie różne wspomnienia, sięgnąłem do zdjęć. Rodzice ślub brali w środku wojny. Ojciec, ze wspomnianą wyżej fantazją, zamówił udekorowaną dorożkę, którą mknęli przez okupowany Lublin. A później do fotografa, do atelier znajomego, a znanego do dzisiaj wszędzie pana Edwarda Hartwiga. Jedno ze zdjęć z podpisem pana Edwarda przywiozlem ze sobą, oprawiłem i powiesiłem na ścianie wśród innych. Mam wielki sentyment do rodzinnej historii.
https://picasaweb.google.com/takrzy/SlubRodzicow#slideshow/5699171514262470690
Pyro,
zajrzyj do skrzynki.
Dobranoc 🙂
Pyra (22;06) – jaki trójząb ? ( wiem ,że się równocześnie zbiegają trzy święta – i to masz na myśli ? )
Czy ktos wie, co sie dzieje z Jolinkiem?
Jolinek jest z wnuczką na feriach.