Rośnie na śmietniku, kupujesz w delikatesach
Pamiętam z dzieciństwa smaczne bulwy, które w moim domu babcia przyrządzała jako jarzynę obiadową. Ja, smarkacz byłem bardzo grymaśny, opierałem się gwałtownie i głośno gdy na talerzu pojawiał się szpinak, kalafior lub marchewka. A na bulwy topinamburu reagowałem przyjaźnie. Może powodowały to złociste kwiaty tego warzywa, a może zapach dobywający się z patelni – nie wiem.
Po latach o szpinaku w każdej postaci mówię z rozrzewnieniem, kalafiora na ostro z papryką uwielbiam a marchewkę mógłbym jadać codziennie. I tylko topinambur wykreśliłem z domowego jadłospisu na całe lata. Zniknął on bowiem z naszego rynku.
Ale ostatnio, coraz częściej, można tę zapomnianą bulwę znaleźć w delikatesach, tzw. dobrych sklepach warzywnych a nawet na niektórych jarmarkach. Topinambur wraca – warto więc o nim co nieco wiedzieć.
Okazuje się, że i to zawdzięczamy Kolumbowie oraz jego towarzyszom. Odkrywcy Ameryki przywieźli do Europy różne egzotyczne rośliny. Wśród nich, podobną do słonecznika, uprawianą przez Indian, roślinę o nazwie topinambur. Jej podziemne bulwy od wieków były dla Indian zarówno pożywieniem, jak i lekarstwem. Pierwszym Europejczykiem, który skosztował tego przysmaku był sam Krzysztof Kolumb. Później zauważyli ją również francuscy kolonizatorzy. Z historii wiemy, że ta słodkawa roślina, przysmak Indian zamieszkujących Krainę Wielkich Jezior, uratowała w 1612 roku od śmierci głodowej kanadyjskich osadników, gdy zajęte przez nich tereny nawiedziła straszna susza. Trzy lata później topinambur poświęcił papież jako roślinę ratującą od chorób i głodu.
Topinambur (Helianthus tuberosus) znany jest obecnie w Polsce jako słonecznik bulwiasty. Jadalne są tylko jego rosnące pod ziemią bulwy o żółtobeżowej, białej lub różowej skórce. Z wyglądu przypominają gruzłowate ziemniaki. W smaku zaś – gruszkę lub ziemniaka. Można bulwy te jeść na surowo np. w sałatkach, ale także piec i gotować.
Dziś topinambur najbardziej znany jest leśnikom, którzy uprawiają poletka tej rośliny z myślą o jeleniach, dzikach, sarnach, a nawet bażantach. Ze względu na wyższe plony w porównaniu z innymi roślinami pastewnymi, łatwość upraw, a przede wszystkim z uwagi na większą zawartość białka, topinambur zasługuje na szersze spopularyzowanie upraw. W jednym z doświadczeń, przy jednakowym nawożeniu, na luźnym piasku plon ziemniaków wyniósł 6 ton z ha, a topinamburu 12 ton. Na dobrze uprawianych średnich glebach plon może dochodzić do 40 ton z hektara. Jeśli porównalibyśmy zawartość białka – przewyższa ziemniaki i buraki pastewne dwu-, a nawet trzykrotnie.
We Francji bulwy topinamburu są powszechnym składnikiem sałatek. W Niemczech można spotkać wódkę – „Topinambur brandy”, jako że wydajność alkoholu z tej rośliny jest imponująca.
Na uprawę topinamburu można przeznaczyć skrawki gruntu koło obejścia gospodarskiego, jak również różne nieużytki. W uprawie polowej przeznacza się dla niej pole wyłączone z płodozmianu, gdyż jest rośliną trwałą, mogącą na tym polu pozostawać kilka lat. By zlikwidować plantację, przez dwa lata trzeba uprawiać po nim rośliny pastewne lub okopowe w celu wyniszczenia pozostałych bulw, które odbijają i zachwaszczają nowe zasiewy.
Bulwy wykopane jesienią najlepiej przechowywać w kopcach podobnie jak marchew. Ponieważ kłęby łatwo się psują, trzeba je przesypywać warstwami suchego piasku. Można je też przechowywać w piwnicach, utrzymując temperaturę O st. C. Podczas łagodnych zim bulwy wykopuje się w miarę potrzeb. Jest to najlepszy sposób przechowywania.
Wiara Indian w życiodajną moc tej rośliny miały podstawy. Badania naukowe wykazały, że bulwy topinamburu zawierają niezwykle cenne makro- i mikroelementy. Oprócz krzemu, potasu, wapnia, fosforu, żelaza i cynku zawierają fruktozę, błonnik pektynowy i aminokwasy.
Topinambur obniża poziom złego cholesterolu w organizmie, reguluje ciśnienie krwi oraz pracę przewodu pokarmowego, podnosi odporność organizmu i dodaje energii.
Badania radiestezyjne wykazały bardzo wysoki poziom bioenergii, wyższy niż czosnku. Bulwy zawierają witaminy: A, B1, B2, B6, C, i E. Warto więc wprowadzić tę roślinę do naszego jadłospisu. Polecana jest chorym na cukrzycę, szczególnie w początkowym stadium rozwoju choroby. Pomocna może być w leczeniu prostaty, jak i wielu innych chorób, chociażby chorób płucnych. Tak twierdzi znawca problemu Stanisław Stuchlik z którego tekstu zaczerpnąłem całą swą wiedzę na temat tej rośliny. Moja bowiem ogranicza się wyłącznie do stwierdzenia, że topinambur jest pyszny.
Komentarze
Miłego dnia Blogu 🙂
Jest taka książka Klimuszki „Leki z Bożej apteki” o bagactwie jakie nam oferuje świat roślin.
Ciekawy, ważny temat.
Kiedyś, kiedyś, dawno temu, jak moje dzieci były małe, korzystałam z tej książki i z podobnych, z powodzeniem i z błogosławieństwem pediatry, zwalczając liczne zaziębienia i takie tam drobne, dziecięce choroby. Zajmowało to trochę czasu – odmierzanie, parzenie, etc., ale dawało efekt, a mnie poczucie, że radzę sobie sama. Dopiero astma młodszego zlikwidowała nadmierne samozadowolenie.
Dzień dobry
Ja dzisiaj tylko z doskoku. Miałam kiedyś topinambur w ogrodzie – jako kwiat do cięcia. Nie wiedziałam wtedy, że to roślina jadalna. Potem nigdy tego nie jadłam i teraz nie mam ochoty, jeżeli smak jest słodkawy (to samo marchewka, wężymord). Zjeść, zjem ale nie przepadam za słodkawymi warzywami. Może w sałatkach? Na ostro? Kiedyś muszę spróbować.
Odezwę się pewnie ze dwa razy, bo mnie robota pilnuje. Dobrego dnia.
Dzień dobry 🙂
Przepraszam, że pozakulinarnir, ale obiecałam Krystynie.
Krystyno, ciężko będzie, ale idź koniecznie. To bardzo dobry film. Pan mąż twierdzi, że wybitny. Mnie czegoś brakowało, nie umiem sprecyzować czego. W przeciwieństwie do pana męża byłam na zewnątrz, jak obserwator, a nie uczestnik. Porównania do Kanału i Pianisty nasuwają się nieuchronnie, tu też mieliśmy odmienne zdanie. W ogóle różne echa się odzywają i tłuką w człowieka. Musiałabym obejrzeć jeszcze raz, w lepszych warunkach (mała sala, ekran w oczach, a tam dużo zbliżeń i ruchliwa kamera), tutaj to niemożliwe, no i musiałabym na nowo zebrać siły. Szkoda, że nie cały z napisami. Nie tylko lwowska gwara była dla mnie chwilami nieczytelna, no ale ja mam kłopoty ze słuchem.
Może jeszcze tylko jedno. Jeżeli w mojej obecności ktoś powie, że jesteśmy zniewoleni i pod okupacją, to nie ręczę za siebie. Przed tym filmem też nie ręczyłam, ale teraz mi się wzmogło.
Dzien dobry wszystkim.
Za oknem pochmurno, ale sucho przynajmniej. Temperatury niezmiennie wiosenne, ale radosci z tego powodu ani troche. Opuszczajac dom mam wrazenie, ze zanurzam sie w lepkiej mazi i juz z niej nie wyjde, ze to sie juz nie zmieni i tak juz pozostanie na wieki.
Topinambur ? zawsze sie to tak nazywalo, nie mialo nigdy innej nazwy?
Jezeli Piotrze to znasz od dziecka, a potem dopiero straciles z oczu, to musialo rzeczywiscie chodzic o ziemioplod juz „zakorzeniony”, a nie o jakas egzotyke, jaka jest bez watpienia dzisiaj.
Ja na to slowo zwrocilem uwage stosunkowo niedawno, ale kwiaty z obrazka znam dluzej, a sam chyba nawet mialem w ogrodku.
Z opowiadan matki pamietam cos o slodkich kartoflach i o tym, ze byly dawniej, a teraz nie ma. Tu juz, z regalow znam od dawien dawna tzw. Süsskartofeln, ktore odpowiadaja dalece tym ze zdjecia – wiec to jest topinambur.
Trzeba by raz sprobowac – masz jakis ciekawy przepis na to?
Pepe, mogłeś jeszcze mieć do czynienia z batatami…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wilec_ziemniaczany
Na topinambur niektórzy mówili po prostu „bulwy”. Trafiłam to w jakiejś Chmielewskiej.
Jakiś kiepski dzień, jestem jak wyżęta od rana.
Nisiu, dziekuje w kwesti jasnosci – lub jej przeciwienstwie (wrecz).
Batatow zupelnie nie mialem na rachunku, a tez je widuje w regalach.
Bataty: Ipomoea batatas, po niemiecku min – Süsskartoffel
Topinambur: Helianthus tuberosus, po niemiecku min. – Süsskartoffel.
I badz tu madry.
Gdzie jest Nemo!
rosly u mojej babci w ogrodku(we lwowie)
uwaga: znakomte jako frytki!
a nemo nie ma, gdyz sie przestraszyla…
bo – uwaga – obok BLOGI stoi teraz ODKRYJ SZWAJCARIE,
i zapewne tysiace czytelnikow spieszy teraz w jej kierunku
jak do eldorado,
wiec ukryla sie, bidoczka, w jakiej spelunce…
We wszystkich starych książkach kucharskich są potrawy z bulwy. Coś jest na rzeczy, że bulwy i pasternak wypadły z naszej kuchni? Widać sposób, w jaki były podawane przestał jakoś Rodakom odpowiadać. Może tak, jak radzi Byk: zrobić z tego frytki?
Dzien dobry,
A w Wielkiej Brytanii nazywa sie topimabur potocznie jeruzalimskim karczochem.
Poszukam przepisow, w wolnej chwili przetlumacze i podam (jak beda chetni)
Witam Szampaństwo bladym switem, +5C.
Garść ciekawych informacji z wiki – ja to znam w postaci dzikiej, ale rozejrzę się po sklepach, powinni mieć „karczoch jerozolimski”, kiedyś widziałam, ale nie wiedziałam, co z tym robić. Od nas to macie, od nas…
A że zaprzestano upraw (lub znacznie ograniczono), to też jest wytłumaczenie – roślina silnie inwazyjna i szybko wychodzi poza uprawę, rozrasta się i dziczeje.
http://pl.wikipedia.org/wiki/S%C5%82onecznik_bulwiasty
To co u mnie rośnie na oko podobne, ale ma tylko kłącza, bulw nie zauważyłam. Inwazyjne owszem, nawet bardzo. Regularnie wyszarpuję nadmiary, bo by nas zarosło 🙄
Haneczko,
bardzo dziękuję za filmowe wrażenia. Teraz tylko muszę namówić męża na wyprawę do kina.
A te żółte kwiaty z fotografii też są mi znane. Być może bulwy tworzą się u starszych roślin. Ale nie wróżę renesansu tej roślinie.
Wydaje mi się, że u Ewy w ogródku/ a może u jej mamy/ rośnie tego sporo. Nie wiem, czy wykorzystywane jest kulinarnie.
Miałam okoliczność z topinamburami w czasie ostatnich Świąt.
Osobisty Kucharz zabłysnął i podał pieczeń z lamy,a do niej rzeczone warzywko,w towarzystwie marchewek dla koloru.Wszystko cieszyło i oko i podniebienie,a Kucharz pęczniał z dumy.
Dla ukochanej damy,
nawet pieczeń wyczarujemy z lamy 🙂
Że zrymuję nieskromnie 😉
Wygląda na to,że we Francji topinambury przeżywają od pewnego czasu swoją druga młodość.
Topinambur wydaje mi się być alterntywą dla ziemniaka,niby podobny
w smaku,a jednak inny,a w kuchni urozmaicenie zawsze mile widziane.
Planuję dzisiaj zanurzenie w ciemnościach A.Holland.
Echidno-dzięki za wspaniały kalendarz,jesteś Wielka !
Witam.
Przepisy.
http://www.huuskaluta.com.pl/marekc/kuchnia.php#S%C5%81ONECZNIK
Yurek,
dzięki za przepisy! Dwururkę biorę i lecę na ogródek polować na wiewióry 😎
Nasze są wielkie i nie zasypiają na zimę, a zreszta co to za zima tej wiosny 🙄
O wiewiórowych daniach opowiadał mi (z praktyki) Roger. A tak przy okazji, dzisiaj proszę o blogowe wsparcie kciukowe dla Bonnie.
Już trzymam 🙂
Witam serdecznie, tyle co wróciłam. 😀
Znowu październik z niedawnego – nikłego – śniegu nie zostało nic. 🙁
Alicjo, już „tsimam”.
Głodna jestem niczym wilk (głodna wiewiórka brzmi mi niepoważnie 😉 ), idę sobie przygotować coś.
Dzień dobry,
Topinambur jest teraz coraz bardziej popularny, po długim okresie prawie że zapomnienia. Francuzi jedzą to warzywo często z sosem winegret, w postaci purée (np. z szalotką) albo zapiekane, jak tu poniżej. Panowie są rozmowni ale można zauważyć, jak najłatwiej obrać te bulwy (po ugotowaniu) i zapiec z pieczarkami (i innymi grzybami), polane śmietanką i posypane tartym serem.
Topinambur przypomina w smaku karczochy, ma ciekawy, delikatny smak.
http://video-tuto.com/Gratin-au-topinambour-Recette-de-cuisine.html
Gratulacje dla Nisi.
,?*´¨)¸.?*¨)
¸.?´¸.?*´¨)
(¸.?´ (¸.?` * ¸.?´¸.?*´¨)
??\~~~~~/?..\~~~~~/
??.\~~~~/??.\~~~~/
??..\~~~/???\~~~/
???\~~/???..\~~/
???.\~/????.\~/
???..||?????||
???..||?????||
???..||?????||
??./****\???/****\.
http://wyborcza.pl/1,75475,10934995,Lista_bestsellerow__apos__apos_Gazety_Wyborczej_apos__apos_.html
Doniesienie niegodne prawdziwego Łasucha (ale Łasuchy też czasem nie mają czasu albo ochoty na cudowanie): posłużyłam się dziś półfastfudem, czyli torebką Winiar pod tytułem „Soczyste żeberka”. Idealne dla leniwych albo zapracowanych, bo tylko kroi się żeberka, wrzuca do plastykowego woreczka razem z paprochami z torebki i wstawia na godzinę do pieca. Nie spodziewałam się cudów, ale wyszło bardzo smakowite, można bez wstydu gościom dać i samemu się najeść.
Co podaję do publicznej wiadomości, bo taka wiedza czasem się przydaje.
Uprzejmie donoszę na siebie – od jakiegoś czasu jak chcę doskonałe żeberka, kupuję w sklepie. Są zamrożone w długich kawałach, już uduszone czy cuś – i obsmarowane ostrym sosem na bazie pomidorów, papryki i czegoś tam.
Wrzuca się to do piekarnika na 20 minut i gotowe.
Jerzor to wynalazł, kiedy gdzieś się po świecie włóczyłam, a on był głodny i zachciało mu się czegoś solidnego.
Są znakomite, więc doszłam do wniosku, że nie ma co wynajdywać koła, skoro ono jest i się kręci 🙄
A wory i worki plastykowe do pieczenia są znakomitym pomysłem, wartym kulinarnego Nobla.
Nie trzeba co chwila latać, podlewać i polewać, wychodzi soczyste i upieczone tak, jak się chce, z przypieczoną skórką mniej, albo więcej.
Ja indyka tak załatwiam, bo upiec 5 kilogramowe bydlę (mniejszego tutaj się nie dostanie, a upolować 5kg. to też sztuka!) to rzecz paru godzin i podlewać trzeba, a w worku robi się samo i skóra też jest przypieczona!
A ja bym Alicjo dodała to Twoich peanów na cześć worków jeszcze jedną ich zaletę i to ważną – piekarniki są czyste!!!!
Alicjo
U mnie tez sa takie zeberka. Te czerwone to w przyprawie meksykanskiej a drugie po prowansalskie. Oba bardzo dobre. Innych zeberek raczej nie ma.
Znaczy, informacja była dla Tubylców! Alicja, jak przyjedziesz, zrobię Ci – o ile nie zapomnę…
A piecyk czysty i kaserolka też.
A poza tym prymule kwitną w moim ogrodzie, a pnąca hortensja ma pąki po byku…
Warto ułatwiać sobie pracę i korzystać z gotowych produktów lub półproduktów, zwłaszcza jeśli nie ma zbyt dużo czasu. A zresztą jest tyle ciekawych zajęć poza kuchnią. Dobrze, że Nisia wypróbowała te żeberka, zachęcając w ten sposób i mnie. A rekomendacja smakoszy bardzo się liczy. Na razie mam dość zajęć kuchennych. Ugotowałam spory garnek bigosu, zrobiłam sałatkę jarzynową, a jeszcze zupę pomidorową i makaron na jutro, a to jeszcze nie wszystko. Mam dość smakowania, doprawiania i tych wszystkich pięknych zapachów. Za to jutro odpoczywam , przynajmniej od kuchni.
A u mnie wreszcie coś na kształt zimy. Prognozy na przyszły tydzień zapowiadają kilkustopniowe mrozy. Ach, gdzie te ubiegłoroczne śniegi ? Tylko w pamięci i na fotografiach.
Gratulacje dla Nisi 🙂
http://wyborcza.pl/1,75475,10934995,Lista_bestsellerow__apos__apos_Gazety_Wyborczej_apos__apos_.html
Znakomity rezultat Nisiu. Jak to miło wiedzieć, że ta praca jest przez czytelników doceniana. Brawo!
No to mamy toast dzisiejszy!
Za Nisię i oby Jej wena twórcza nie opuszczała!
Już mam wszystko przygotowane do smażenia kotletów z kaszy gryczanej. Rezultaty podam potem, chwilowo czekam na Jerzora, bo to nie będzie długie smażenie, a niech jest na świeżo.
Przepisów się naczytałam, a potem wykombinowałam swój, jak wydzie – zapodam.
Elap,
masz rację, te żeberka po meksykańsku, a tych drugich nie widziałam u nas.
p.s.
wyczytałam w wiki, że „worki plastykowe” (lub plastikowe, oba poprawne) to wyrażenie żargonowe. Powinno się mówić – worki (torebki) z tworzywa polimeronowego 😯
Też coś 🙄
No to,
za Nisię!
Gratuluję!
Ja mam prawie wszystkie książki Nisi, wcale sie nie dziwię, że sprzedaja się jak pączki, niedawno Nowy zauważył na Manhattanie, a u nas w polskiej księgarni w Ottawie nawet niektórych pozycji już brak 😯
Nisiu! Cieszę się z Tobą a Ewa dziesięciodziesięciowo!
Dziękujemy też za zapłodnienie „Czasem Honoru”.
Nie jestem miłośnikiem seriali, ale ten świetny!
Nisiu gratuluję i czekam na następny bestseller!
Nisiu! Słodyszku! (ale nie rzepakowy…) Cieszę się z Tobą a Ewa dziesięciodziesięciowo!
Dziękujemy też za zapłodnienie „Czasem Honoru”.
Nie jestem miłośnikiem seriali, ale ten świetny!
Dzięki serdeczne Wszystkim za dobre słowo!
Z tymi workami – nie zaglądałam do słownika, ale moja pani redaktor zawsze mnie goni i mówi, że plastyk to facet zajmujący się plastyką, a plastik – tworzywo.
Alicja, ta książka do Ciebie leci (to ja się omsknęłam, ale leci, słowo!).
Cichalu, prawda? Świetne kino.
Ostatnio pozaglądałam do różnych seriali, żeby być au courant, hehe, jako pisarka kobieca – Jezusicku, jakie one jednakowe i wszystkie o niczym… To już wolę TV Kuchnia.
I jeszcze dodam, że nie zachwycam się ksiażkami Nisi dlatego, że Ją znam, ale dlatego, że czytając, mozna sie pośmiać, popatrzeć na świat z przymrużeniem oka, a wszelkie dramaty kończą się dobrze – i otochozi! Starchów naokoło mamy wystarczająco dużo.
O, idę do kuchni…Jerzor jest
O, Cichal dubeltowy! Cichalino, mogę być i słodyszkiem rzepakowym, i chrobotkiem reniferowym, i nawet wgryzoniem północnym – dla Ciebie, oszywiście!!!
Wyszło na czkawke…przepraszam
Nisiu,
mnie się chyba należą specjalne podziękowania, że tak dbam o promocję Twojej sławy, co o tym sądzisz? 🙄
– Blogu kochany, koncz… i wstydu oszczedz !
Pyro, i Ty takze w peany poszlas? Pora umierac…!
– Topinambur nie tak dawno opisywala Nemo dosc szczegolowo, panoszacy sie bezwstydnie w Jej ogrodzie i ….. jakie mozna miec z niego korzysci. No, ale Panstwo zajeci soba….
Miodzio,
jak Ci wstyd, to nie czytaj blogu. Po co masz się umartwiać. Albo umierać, nie daj Boże. Ja bym się nie katowała.
Dobry wieczór.
Proszę doinformować koleżankę babcię Grażynkę, o tej książce Nisi.
( Przeczytałam cały link, który podczepia Jotka i nie wiedziałam na co patrzeć).
Gdybym się nawet nie doczekała odpowiedzi z powodu późnej pory – to i tak pozwolę sobie złożyć wyrazy uznania. Nisiu serdeczne gratuluję
Jotko – prosze o dubel, gdzies zapodzialam…
Miodzio – i o to chodzi.Przy stole to normalne ,że się bez przerwy dyskutuje o topinamburze co najmniej dwa razy w roku.
-„Słyszeliście kochani ? tak ? – no to posłuchajcie jeszcze raz.”…..
Swoją drogą całe szczęście ,że znowu temat odżył.Zatelefonuję wreszcie do gospodarstwa rolnego , które mi dwa lata temu obiecało dosłać bulwy i chyba zapomnieli albo adres pomylili
Jak sie ma za duzo to trudno to wykorzystac
https://picasaweb.google.com/116387910733864622607/10Januar2012#5696129468799916898
Babciu Grażynko – pozwól, że babcia Pyra Cię oświeci : otóż przy stole naszym siedzi (od czasu do czasu) jedna z dwóch najpoczytniejszych pisarek współczesnych. Co nowość – to jak na tej liście GW. Czy Wasza inżyniersko – magisterska Osobistość pojęła?
Babciu Grażynko 😉 , 9 pozycja na liście jest autorstwa Nisi. 😀
Dobrej i spokojnej nocy życzę. 😀
Alicjo, fajnie jest ! Ani mysle umierac ani sie umartwiac. Bawie sie calkiem dobrze i rozumiem, ze kazdy ma swoje kalkulacje….
Dorotol, piękne kiciadełka w wielkim kłopocie. 😆 Świetne zdjęcie.
Pyra, Zgaga dziękuję za informację i lecę szukać.
ps. Kochani czy Miodzio to jest nasz wróg czy przyjaciel czy zabłąkany wędrowiec ?Czy kto ?
Czemu ona tak dziwnie gada ? Może byle co jada ?
Miodzio,
nota7małpao2kropka pl
Jakby co, zapytaj Nowego, on Ci da mój adres. Napisz 🙂
Grażyna,
czytałaś Milenium? Tam był taki obraz z zachodem słońca. Z głuszcem albo bez. I z tego dało się żyć. I to by było na tyle 😆
Alicja,
każdy ma prawo do swojego zdania. Antek pisał o tym wiele razy i ja się z nim zgadzam.
Teraz kotlety z kaszy gryczanej. Jerzor powiedział, że są rewelacyjne, a mnie też smakowały bardzo.
Zrobiłam tak:
-kasza gryczana ugotowana na sypko z paprochami prawdziwkowymi (3 kapelusze suszone zdruzgotane w proch)
-ostudzić (kaszę ugotowałam wczoraj)
-cebulę drobno pokrojoną podsmażyć na maśle, wrzucić do michy z kaszą
-dodać dyżurne, dwa jaja, rozmoczonej bułki tartej (ja zawsze tak robię) ile trzeba, obtoczyć w bułce tartej suchej mniej więcej i usmażyć na kolor, jaki się chce, to nie zabiera dużo czasu.
Pycha, zwłaszcza dla tych, co kochają kaszę gryczaną, jak ja!
Jutro robię do tego polędwiczkę wieprzową z sosem grzybowym, bo kotletów zrobiłam na „zaś”.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_8764.JPG
No, faktycznie Miodzio,
cosik mi się widziało, że z tym topinamburem już miałem do czynienia, ale jak teraz mówisz, że nemo i tak już, to teraz jest jasne! U mnie migota coraz bardziej.
No, ale jak nawet nemo nie widzi potrzeby wyko- i zastosowania,to może jednak sobie podaruję?
Weź Miodzio, wspomóż ewentualnie – bo inaczej – to jakoś nihilizm.
Grażyno,
Miodzio to przytomna kobieta, która nie dała się zwariować blogową „poprawnością polityczną”. Zdarzyło się jej przeszarżować, a komu się to nie zdarzyło. Ale chwalić bogów, myśli przytomnie i nie popada w infantylny lukier i słodycz. Czyli wie, że „nadgorliwość jest gorsza od sabotażu”. Nadgorliwość wzajemnej adoracji.
I z tym egzystencjalnym pytaniem: z głuszczem czy bez?, idę spać
Dobranoc, kolorowych snów Blogu 😆
?nadgorliwość jest gorsza od sabotażu? – bywanie na kazdej koronacji we wlasnej imaginacji, czyli aspiracje bez pokrycia – rowniez
Nisiu – Gratulacje 🙂
Umberto – Próbuję się do Ciebie dodzwonić już od tygodnia i nic. Na 80 nie wyglądasz. Ustąp wreszcie miejsca na liście.
P.S. Trufle dotarły do mnie w piątek. Merci.
Topinambur rozrastał się w ogrodzie Ewy. Cytuję – „straszna cholera”. Nigdy, przenigdy tego nie zapomnę, ale Państwu wybaczę. Banda egoistów. Wstyd. Hańba. W głowie się nie mieści. Noszę się z myślą umieszczenia bezcennych informacji o topinamburze, ale proszę każde słowo zapisać.
Jotko,
ja mam zawsze własne zdanie, nie odbieram prawa do własnego zdania nikomu, nawet, jak się z kimś nie zgadzam.
A pogadać na temat różnicy zdań zawsze można. Trzeba tylko umieć dyskutować, a nie rzucać złośliwymi komentarzami.
Miodzio,
wypowiedz się szerzej, bo ja Twoje komentarze odczytuję właśnie tak – złośliwe i z ochotą, żeby zamieszać, bo za dobrze na blogu czy co?
” Miodzio
10 stycznia o godz. 23:00
– Blogu kochany, koncz? i wstydu oszczedz !
Pyro, i Ty takze w peany poszlas? Pora umierac?! (…) No, ale Panstwo zajeci soba?.”
A kim mamy być zajęci, pytam? Rozmawiamy ze sobą, zwyczajnie. Chcesz, to rozmawiaj, a nie krytykuj, kto co powiedział, to przy stole nie przystoi.
Jotko czy ten głuszec co go masz na myśli to taka czarna owca ?
Głuszec był u Mankella 🙂
Grażyno, ojciec komisarza Wallandera malował obrazy, identyczne (?), z głuszcem lub bez 🙂
Jotko – Nie chcę się chwalić, ale byłem pierwszym szczęśliwcem który tego przytomnego sabotażu doznał i po dziś dzień nie wiem o co Miodzowi chodziło. Ja, pierwszy, numero uno 🙂
Alicjo,
ponieważ Cię lubię, to jeszcze na moment odwlekę moment udania się do małżenskiej łożnicy. Nigdy, przenigdy nie podejrzewałam Cię o brak szacunku dla innych. Niemniej, kiedy tyle razy pisałaś, że masz to co inni o Tobie myślą „w pompie”, dawałaś tym samym sygnał, sądzę, że nie zamierzony, że ich lekceważysz. I rzecz jasna nie odbierałaś nikomu jego praw. Bo też takiej mocy nie masz. Ale wysyłałaś, wierzę, że nieświadomie, komunikat, że lekceważysz tych, którzy myślą inaczej niż Ty 🙁
Wszyscy jesteśmy omylni, wszyscy popełnimy błędy i dlatego powinniśmy być wobec siebie wyrozumiali i życzliwi 😎
WSZYSCY ❗
Nisiu,
czy nadal nie masz mi nic do powiedzenia?
Haneczka , dziękuję. Mam kilka podejrzeń -ale co najmniej jedno graniczące z pewnością ,że już wiem . Dobranoc.
ekolodzy,
obrońcy praw mniejszości (każdej)
bojownicy jedynie słusznej sprawy
feministki
Mizoginiści
budowniczowie barykad
A cóż za upierdliwe towarzystwo!
Haneczko – Komisarz Kurt – w tym kryminale co to Szwedzi górą ! hi !
( mówiłam o tym podejrzeniu graniczącym z pewnością – bo nasze wpisy się minęły)
Upierdliwe, to fakt, ale gdzie im do trepów? :roll”
Trepy to jest dopiero masakra, a ten odór onuc …
Placku,
nigdy, przenigdy nie pyta sie na formu, dlaczego ktos mial lzy w oczach/Alcja/ i to na zjezdzie, zwazywszy ze tam nie byles. Uwazalam to za bardzo nie delikatne, a dostalo mi sie nawet od Alicji….
I to jest właśnie ta esensja życia, spraw pomieszanie …
Dobranoc 🙂
Placku, zdrajco, do Ciebie macham szczególnie czule 😆
..tą chusteczkę coś mi dała na onucki ……………sobiem wziął….
… żebyś q.. nie myślała …
Grażyna,
spadam, do zobaczenia 😆
Jotka
to jest chyba Twoje skrzywienie zawodowe, czytać drugie, trzecie dno.
Ja wyrażam to co myślę bez podtekstów. Jak ktoś ma jakieś wątpliwości, zawsze się może zapytać, o co mi chodziło.
Pierwszy raz słyszę wyrażenie „masz w pompie”.
Jestem duża dziewczynka, nie muszę się martwić, kto co o mnie myśli. Nikomu się nie narzucam, nikogo do niczego nie zmuszam. Nie jest to sygnał, że kogoś lekceważę. Albo czyjeś poglądy. To Ty tak oceniasz mnie oceniasz, analizując mnie via swoją profesję, bo „tak masz”.
Alicjo,
a może finezja i profesjonalizm, wnikliwość, szacunek i powaga.
Co myślisz o takiej opcji?
Przemyśl to. „Skrzywienie” nie brzmi elegancko i budzi wątpliwości co do szacunku wobec rozmówcy, sorry 🙁
Prześpijmy się i , jeżeli zechcesz, porozmawiajmy jutro, u mnie już noc.
Z wyrazami szacunku, dobranoc 🙂
Że się wtrącę. Alicja daje pole. Jednym większe, innym mniejsze. Postępuję podobnie, tylko częściej milczę 😉
Możecie mnie obie zjeść 🙄
Jotko,
ja jestem prosta kobieta, nie znam się na finezji i tych tam.
Zdrowy rozsądek podpowiada mi to i owo.
O „skrzywienie zawodowe” nie obrażaj się, bo to jest komplement = ludzie z pasją zawodową.
http://www.youtube.com/watch?v=7tfDXH_oF8Y&feature=related
Jotko,podłączyłaś ten link po to, żeby wzbudzić we mnie uczucie wdzięczności, a nie po to, żeby zawiadomić Blog o sukcesie koleżanki?…
Nic specjalnego nie mam Ci do powiedzenia, poza tym, że nie było mnie przy kompie jakiś czas i nie czytałam Twojego monitu.
No więc – dziękuję serdecznie.
Alicja, ale masz fajny kubek… czy mam od Ciebie pozdrowić Kapitana? Będzie w niedzielę na koncercie w radiu.
Placku, Ty nadzwyczajny człowieku! Dzięki za interwencję u Umberta!!!
Chyba ja Cię za to ajlowju.
😆
Haneczko droga, ale Ciebie przed przyrządzeniem to by trzeba zdrowo naszpikować jaką słoninką albo tłustym boczkiem!!!
Bardzo lubię waszą pogodę ducha, nawiasem mówiąc.
Idę spać do psów – oba już leżą na moim łóżku i śpią. Trochę mało miejsca mi zostawiły…
Dobranoc!
Nisiu,
strrrraaaaszliwe pozdrowienia dla Kapitana! Łoczywiście!
A kubek na herbatkę poranną – znakomity. I wspominki…
A teraz mi się zebrało, bo mi się po raz kolejny zbieram *krytikie* od niejakiego/niejakiej anonimowego Miodzia.
Miodzio jak wchodzi, to po to, żeby poustawiać blogowiczów starych jak blog jest. Blog nie ma być taki, jaki jest, tylko taki, jak Miodzio blog chciałaby widzieć.
Miodzio, właź na blog częściej i go kształtuj, pisz, czuj się, jak u siebie w domu.
Na wytłumaczenie moich komentarzy mogę napisać tylko jedno – jestem tu od początku i czuję się jak u siebie w domu,
piszę codziennie prawie, co się u mnie dzieje, no – tak mam, wylewna jestem. Nie oczekuję w zamian wylewności od nikogo, ale też nie potrzebuję krytyki zza węgła anonimowości. Tym bardziej, że wydaje mi się, nie zieję złośliwością. Ty natomiast, Miodzio, wchodzisz raz na jakiś wielki czas i jakby żałujesz, że „ludzie się lubią, czasem się czubią, ale ogólnie lubią się”.
To mamy się po gębach walić!?
Jotka,
Twój komentarz mnie zadziwił. No ale rozumiem, że takie mdłe towarzystwo to żadna pożywka dla psychologa.
Trudno. Tacy jesteśmy nudni, lubimy się i tyle.
Płakać, czy co?
Ani mi się śni. Idę spać, dobranoc.
Śpij dobrze, Alicjo. Dzień dobry pt Blogowisko kochane.
Alicjo,
a ja właśnie wstałam. Dzień dobry. I po kolei.
Nie wydaje mi się żeby słowo „skrzywienie”, nawet jako synonim pasji zawodowej, było zręcznym określeniem, szczególnie w dyskusji, zwłaszcza przy różnicy zdań.
Zauważ, że najpierw (0:22) robisz mi zarzut z „czytania drugiego, trzeciego dna”. Potem sama (6:12) dobierasz się do mojego trzeciego dna „rozumiem, że takie mdłe towarzystwo to żadna pożywka dla psychologa”.
Czy to znaczy, że jak to robi „prosta kobieta”, to jest okej, a jak profesjonalistka to jest to „skrzywienie”.
Różnica w naszych „czytaniach trzecieciego dna” jest taka, że ja nie oceniam Twoich intencji. Piszę jedynie o tym, jak pewne Twoje słowa mogą być, jak zaznaczyłam, nawet wbrew Twoim intencjom odbierane przez innych. Tymczasem Ty oceniasz moje intencje. Co więcej Twoja ocena ociera się o insynuację. A w każdym razie jest to zarzut, jakobym się nieelegancko zachowywała.
Tymczasem pisząc o, różnym od zamierzonego, odbiorze słówa pisanego, chciałam jedynie zilustrować pewien mechanizm, któremu wszyscy podlegamy.
Mechanizm, który nosi nzawę „ukrytych technologii”. Najlepiej wyjaśnić jego znaczenie przy pomocy anegdoty, podanej przez Neila Postmana, amerykańskiego kulturoznawcę, w książce „Techmopol. Tryumf techniki nad kulturą”. Anegdota opowiada o dwóch teologach dyskutujących nad problemem dopuszczalności równoczesnego palenia i modlenia się. Mieli w tej kwestii przeciwne zdania. Wiedli spór przez lata starannie poszukując argumentów. Wreszcie każdy z nich, nie informując drugiego, postanowił zapytać o zdanie papieża: Roma locuta, causa finta. Jeden z nich dostał odpowiedź: tak jest to dopuszczalne, a drugi nie, absolutnie nie dopuszczalne. Dlaczego? Każdy z nich inaczej zdefiniował problem. Pierwszy zapytał: czy można się modlić w czasie palenia? I otrzymał odpowiedź: cokolwiek robisz możesz i powinieneś pamiętać i rozmawiać ze swoim Stwórcą! Drugi zapyta:: czy w czasie modlitwy można palić? I otrzymał odpowiedź: jak można w czasie rozmowy ze Stwórcą robić cokolwiek innego?
Pozornie obaj pytali o to samo. A jednak o coś innego. Wszyscy, zawsze i wszędzie popełniamy ten sam błąd: zakładamy, często w najlepszej wierze, że mówimy o tym samym. Różnice, wynikające z ukrytych technologii traktujemy jako złośliwość, atak ?
Może niepotrzebnie?
I o tym był mój wpis, który potraktowałaś jako przejaw „skrzywienia”.
Czy nie prościej jest dopytać, zamiast z góry odrzucać? Czy koniecznie trzeba zakładać złe intencje?
Mam dokładnie takie samo prawo, jak Ty być na tym blogu sobą. Nie mam obowiązku udawania „prostej kobiety”. Szanuję ludzi prostych, choć pewnie posługujemy się całkiem odmiennymi definicjami „prostego człowieka”. Ale nie szkodzi. To by dopiera było nudne i mdłe gdybyśmy wszyscy tak samo myśleli …
Już pisałam, że Miodzio przeszarżowała. I pisałam, że to jeszcze nie powód żeby ją skreślać. Oczywiście, masz prawo z każdym na blogu układać sobie relacje po swojemu. Pamiętaj jednak o tym, że inni też mają prawo reagować na Ciebie po swojemu.
Jeżeli piszesz: „bo mi się po raz kolejny zbieram *krytikie* od niejakiego/niejakiej anonimowego Miodzia”, to musisz się liczyć z tym, że z pewnością nie wywoła to w nikim przyjaznych reakcji.
Miodzio nie jest anonimowa i dobrze o tym wiesz. A użycie słowa „krytikie” może być odebrane jako przejaw lekceważenia tego, co chce Ci przekazać.
Wolno Ci się tak zachowywać, ale nie dziw się, że to powoduje frustrację i gniew.
Wszystko to piszę bez cienia gniewu czy złosliwości. W niczym to też nie umniejsza mojej szczerej sympatii, szacunku i podziwu dla Ciebie. Po prostu wyrażam swoje zdanie.
Witam i życzę miłego dnia. 😀 Mimo tak (dla mnie) „nieprzyzwoitej” pory. 😉
Dzisiaj idę z sąsiadką na zakupy – ja po zamówioną książkę a przy okazji zobaczę kawałek koszmaru, który ponoć już wychynął z fundamentów. 👿
http://katowice.gazeta.pl/katowice/51,95394,10786232.html?i=5
Nisiu,
odpowiem Ci później, bo teraz mój ukochany mąż woła mnie na śniadania
Dzisiaj przygotowałem potrawę z topinambura w.g. przepisu zamieszczonego przez Pana Adamczewskiego w Polityce nr.12.
Mimo, iż jak mniemam jestem w wieku Autora z topinamburem nie spotkałem się wcześniej. Może to kwestia regionu Polski . Ponieważ prowadzę domową kuchnię – głównie wegetariańską ( semi) ucieszył mnie przepis na nową potrawę. Główny składnik, czyli rzeczony topinambur okazał się ” drugiej kategorii świeżości”, więc musiałem częściowo obrać go ze skórki. Trzymałem się ściśle zamieszczonego w gazecie przepisu. Niestety jest on trochę niestaranny. W części składniki nie ma mowy o czosnku, zaś w sposobie przyrządzania jest w pkt.4 inf. by do gotowanej potrawy dodać orzechy – więc dodałem, a na końcu okazało się, że są jeszcze potrzebne do posypania. Ale było smaczne i domownicy chwalili.
Pozdrawiam
ed