Umberto Eco smakoszem jest wybornym

O tym, że Umberto Eco jest znawcą kuchni i to jak się okazuje nie tylko włoskiej, wiem od czasu lektury wspaniałej książki Eleny  Kostioukovitch „Sekrety włoskiej kuchni”, do której wstęp – smakowity i erudycyjny – napisał właśnie ten głośny pisarz z Piemontu. Teraz na polskim rynku księgarskim ukazała się kolejna nowa książka Eco pt. „Cmentarz w Pradze”. Jest to książka wręcz sensacyjna. Ale i historyczna. Jej kanwą są różne wydarzenia z przeszłości i opisy funkcjonowania (czasem nawet tajnych) stowarzyszeń, klubów. Książka wzbudziła wśród krytyków tzw. mieszane uczucia. Także czytelnicy mają pretensje do pisarza, że w pewien sposób upowszechnia poglądy rasistowskie. Eco zaś odpowiada, że jeśli jego ironia nie jest czytelna to winni są sami odbiorcy.

Ta książka jest w dużej mierze smacznym kąskiem dla łakomczuchów. O wielu wydarzeniach bowiem rozprawia się w restauracjach przy suto zastawionym stole. I tu dopiero poznajemy wielką miłość autora – to  ucztowanie i wyrafinowana kuchnia.
Wystarczy zacytować tylko taki fragment: „poszedłbym chętnie na ulicę Montorgueil chez Philippe, aby wprowadzić się w stan ducha sprzyjający tej swego rodzaju autohipnozie. Usiadłbym wygodnie, przejrzał dokładnie menu podawane od szóstej do północy i zamówił: zupę a la Crecy, turbota w sosie z kaparów, filet wołowy i langue de veau au jus – ozór cielęcy w bulionie, a na koniec sorbet z likierem maraskino i ciastka różne; zapiłbym to wszystko dwiema butelkami starego burgunda.
Tymczasem minęłaby północ i mógłbym wziąć pod uwagę menu nocne: zamówiłbym zupkę z żółwia (przypomniałem sobie wyśmienitą u Dumasa; czyżbym znał Dumasa?) oraz łososia z cebulkami i karczochami posypanymi jawajskim pieprzem; na zakończenie sorbet z rumem i angielskie ciasto korzenne. Późno w nocy dogodziłbym sobie delikatnym menu porannym, a więc soupe aux oignons, zupą cebulową – taką, jaką delektują się wtedy w Halach tragarze, którym chętnie dotrzymałbym towarzystwa. I wreszcie, aby przygotować się do wypełnionego zajęciami przedpołudnia, bardzo mocna kawa i pousse-cafe – kieliszek koniaku z dodatkiem kirszu.
Poczułbym się potem wprawdzie nieco ociężały, ale byłoby mi lekko na duszy.”
Po takiej lekturze ogarnęła mnie przemożna chęć wyjazdu do Paryża i dłuższa wyprawa po śladach bohatera książki Umberto Eco.