Zgadnij co gotujemy?
Dziś nagrodą będzie książka wczoraj tu prezentowana czyli ostatnie dzieło Jamiego Olivera „30 minut w kuchni”. Jego autor wzbudza na naszym blogu tyleż sympatii ile niechęci. Ja należę do jego wielbicieli i często korzystam z rad oraz przepisów. Jego rady bowiem – moim zdaniem – w każdej dziedzinie są nieocenione. Warto więc o tę książkę powalczyć. A oto pytania:
1. Jamie Oliver jest jednym z najbardziej znanych brytyjskich kucharzy, wymień jeszcze ze dwóch równie głośnych jego kolegów?
2.Oliver jest też gwiazdą telewizyjną, jak nazywały się jego programy?
3 .Jak nazywa się londyńska restauracja Jamiego?
Kto pierwszy przyśle prawidłowe odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl ten otrzyma ciekawą i pięknie wydaną książkę znanego autora. Powodzenia.
Komentarze
dzień dobry z kubkiem kawy …
cichal trzym się .. 🙂
Nowy prawie jeszcze lato u Ciebie … 🙂
wczoraj byłam na …
http://film.onet.pl/recenzje/kino-przepis-na-milosc-kiedy-neurotyk-kocha-kobiet,1,4883762,wiadomosc.html
i polecam bo bardzo pogodny film a główny bohater świetnie zagrany …
Dzień dobry.
Na razie jestem przymulona, jak miś obudzony w środku zimy. Wypiję kawę może mi się polepszy.
ciekawe czy wygrywacze zaspali? .. może tak cicho bo nagroda dwuznaczna … raz wczorajszego bohatera raz tajemniczego znanego autora … 😉
Dzień dobry,
Jolinku, ten film jest rzeczywiście bardzo sympatyczny a i aktorzy przedni.
Cichalowi, żeby już było po bólu i strachu.
Nowy, śliczne zdjęcia, plaża taka wyprasowana a te motyle…
Dziś rozstrzygnięcie błyskawiczne. Ewelina jako pierwsza przysłała rozwiązanie już o 8.05. I oczywiście prawidłowe. Kolejni nie mieli szans ( a było ich dziś wielu). Książka pojechała więc do Chrzanowa. Gratulacje!
Prawidłowe odpowiedzi to:
1 Gordon Ramsay, Nigel Slater, Nigela Lowson;
2 Nagi szef, Przekręty Olivera, Jak jeść i przezyć, Ministerstwo żywności;
3 Fifteen.
Za tydzień kolejna zagadka i następna książka do zdobycia.
Ha, dziękuję 🙂 .
ewa … 🙂
na kuchniatv jest bardzo sympatyczny program Nigela Slatera .. podobno film o nim zrobili – chciałabym zobaczyć bo bardzo ciekawy z niego człowiek …
Alino to mamy podobne gusta filmowe … 🙂
Ewo, gratulacje : -)
Jolinku 🙂
Dzień dobry Blogu!
Ewo, gratulacje!
Prześpię się na kanapie. Tu nie ma kanapy. Oh, oui? 😯
Dotknąć (musnąć) kogoś, całkiem naturalnie…
Jolinku, a tu Isabelle Carre w innym pieknym filmie „Se souvenir de belles choses”, o chorobie Alzheimera.
http://youtu.be/_18bnRp-hK0
Ewo – czy już masz osobny regał na nagrody Piotrowe? Alina swego czasu musiała na swój zbiór książek kulinarnych osobną szafę wygospodarować, a ja mam dwie półki i wielkie pudło z wydawniczymi drobiazgami. Właściwie zostały dwa pożądania (może 3) : chciałabym „Kucharkę warszawską”, książkę kucharską p. Rubinstein i „Kucharza krakowskiego”. Te pozycje wypełniłyby mi całość kuchni polskiej i okołopolskiej. Honorowe miejsce jest też zarezerwowane dla tandemu B. i P. Adamczewscy..
Już to pisałam – książki kucharskie to dla mnie przyjemna lektura, gotuję z przepisów rodzinnych, przyjaciół (w tym i blogowych) z fantazji albo po prostu z tego, co jest.
Zawsze mnie zastanawia, jak to się dzieje, że Francuski mają w sobie tyle wdzięku – mogą być ładne, brzydkie, młode i niemłode ale zawsze jest to swoisty ekstrakt kobiecości.
Polki bardzo młode są trzpiotowato dziewczyńskie, starsze bywają albo nieco usztywnione i matronowate albo wulgarnie pseudo-młodziezowe, a nawet te „bardzo na miejscu i z klasą” niemal nigdy nie „obnoszą się z płcią”. Skąd to się bierze?
Pyro,
może u nas „nie wypada” zachowywać się kobieco i naturalnie, bo się wyjdzie na lafiryndę? 🙄 Jakoś nam nie wychodzi ten wdzięk i szarm, bo tak nas wychowano? I panów też. Za mało jest szarmanckich i naturalnie wyluzowanych, dostrzegających kobiecy wdzięk i dających temu wyraz?
Otoczenie jest lustrem, w którym się odbijamy. Gdy jest życzliwe i klarowne – zaczynamy promienieć i świecić pięknym blaskiem. A gdy zwierciadło jest krzywe i mętne… 🙄
Dziewczyny – dzięki 🙂 .
Pyro – mam, specjalnie pogoniłam Chłopa by zrobił mi półkę w kuchni 😉 .
Nemo – coś w tym jest.
Pranie w pralce (druga tura) a będą jeszcze trzy. Skończyło się suszenie letnie i trzeba czekać na blokową suszarnię – mam ją na dzisiaj i jutro, więc pościele, ręczniki, serwety lądują w pralce. W międzyczasie 2 x ścieliło się dla gości, więc kompletów do prania jest zdecydowanie więcej, ni zwykle.
Inka z Lucjanem wpadli po drodze do Zaby – będą malować ten wielki pokój, co to „w remoncie” i następnym razem Krystyna i Pyra będą miały ekstra warunki sypialne. W zeszłym tygodniu była Haneczka z Panem Mężem , który zajął się drugą częścią remontów elektrycznych. Jestem ciekawa, która dziewczyna będzie następna, żeby na 3-4 dni „pożyczyć męża” Starej Żabie.
Ja też piorę, ale już na dworze nie wywieszę 🙁 Szaro i pochmurno, zanosi się na deszcz…
Na obiad reszta jagnięciny, makaron, kalarepa w sosie pomidorowym.
Wczoraj zadzwoniła do mnie pewna Alina z Burgundii 😯
Pani mówiła po niemiecku i chciała mnie pewnie nakłonić do kupna jakiegoś wina, ale już po szablonowym pytaniu: Preferuje pani czerwone czy białe? – podziękowałam i odłożyłam słuchawkę. Przez telefon nie kupuję 🙄
Potem coś mnie tknęło, ale nasza blogowa Alina chyba nie mówiłaby po niemiecku… 🙄
Gratuluję Ewelinie.
Coś jest w wyjaśnieniu Nemo, ale chyba to jeszcze nie wszystko. Otacza nas powszechna brzydota. Szare osiedla – blokowiska, dość brzydkie wyposażenie wnętrz. Osiedla domków też bywają szkaradne. Nie ma za bardzo na czym kształtować poczucie piękna. Niektórzy mają wrodzone, więc są i u nas panie nie gorzej wyglądające od średniej francuskiej.
Bardzo często młode dziewczyny nie znajdujące właściwych wzorów w domu naśladują koleżankę, która jest jakimś autorytetem. A często jest to wzór bardzo kiepski.
Francuzki stanowiły wzór wdzięku i mody przed wojną. Potem kontaktów było mało, więc za typowe Francuzki przyjmowano aktorki, które z reeguły ubierać się i nosić potrafiły. Ale jeszcze na poczatku lat 60-tych ulica czy kawiarnia francuska wcale pod względem kobiecego wyglądu nie brylowała. Nieco wczesniej Francja wylansowała styl egzystencjalny, który i unas przyjął się w wielu środowiskach, ale to nie o to przecież chodzi. Według moich obserwacji taki wyraźny wybuch wdzięcznych i twarzowych strojów właściwie dobranych we Francji to dopiero przełom lat 70 i 80-tych – po kilkunastu latach szybkiego wzrostu zamozności.
Wcześniej niż we Francji kobiety, a szczególnie młode dziewczyny, zwracały uwagę wdziękiem, który niekoniecznie wymagał kosztownych strojów, zauważyłem we Włoszech. Ale we Włoszech jeszcze więcej piękna wokoło niż we Francji. Mówię o widoku przeciętnym dla kraju, bo i we Francji pięknych widoków nie brakuje, ale we Włoszech są prawie powszechne.
Czyli w pięknym otoczeniu to i ludzie prezentują się lepiej 🙂
Stanisławie,
piszesz, że francuskie aktorki z reguły potrafiły się ubierać i nosić. I nadal to potrafią, o czym właśnie mówi Pyra. A polskie… Wystarczy obejrzeć galerie zdjęć z okazji jakiejś filmowej czy telewizyjnej gali. Pieniędzy im raczej nie brakuje…
Szyk i wdzięk nie zależą od grubości portfela.
„jeszcze na poczatku lat 60-tych ulica czy kawiarnia francuska wcale pod względem kobiecego wyglądu nie brylowała…”
I nadal nie „bryluje”, bo nie o brylowanie tu chodzi, ale o ten wdzięk i kobiecość, również w zwyczajnym, skromnym ciuchu, ale tak noszonym, że budzi podziw, a przede wszystkim nie razi.
Oczywiście, że nie zależą. I we Francji można kupić bardzo drogie rzeczy, które w dobrym guście nie są, ale znajdują nabywców. U nas modę kształtują celebrytki, które chyba postanowiły przede wszystkim szokować. Często ubierają się na ulicę czy do pogaduszek w TV jak zachodznie pop piosenkarki w swoich teledyskach. Ale znam bardzo dobre aktorki polskie, które ubierają się doskonale. Na ogół są bardzo zajęte i rzadko pokazuję się w TV czy na bankietach. Są jeszcze „aktorki”, które na to miano zarobiły pokazaniem się w serialu telewizyjnym, w którym mieszają u nas aktorów z kompletnymi amatorami. Ci ostatni stają się ulubieńcami publiczności. Dlaczego, to sprawa równie ciekawa, jak dziwne stroje na naszych ulicach. Ale z ciekawości przeszedłem się po pokojach w naszym departamencie i stwierdziłem, że znaczna większość koleżanek ubiera się od dobrze do bardzo dobrze.
Zeszłej jesieni w Krakowie spacerowaliśmy wokół UJ i oglądaliśmy krakowskie studentki. W większości były ubrane bardzo ładnie. To też potwierdza związek kształtowania gustu z tym, co się widzi wokół siebie.
Nemo (11:59), gdybym dzwoniła, to z pewnością nie po to, żeby proponować wino, i to po niemiecku 🙂 Ich sprecht nicht Deutch 🙂
Życzę Ci miłego dnia mimo pochmurnej pogody. Czy znasz Daniela Glattauera? Jego obie książki (ostatnia Alle Sieben Wellen) to przyjemna lektura (korespondencja via mail, która przeradza sie w realne uczucie).
o jaka ciekawa dyskusja .. wczoraj na filmie też stwierdziłam, że nawet pracownice z firmy czekoladowej wyglądają i chodzą bardzo elegancko .. mnie bardzo brakuje miłych facetów w naszym szarawym życiu .. jacyś strasznie wpatrzeni w siebie i w swoje problemy prawdziwe i wymyślone ..
Alino dzięki za link .. interesująca i ładna ta Isabelle Carre .. u nas chyba jeszcze nie grają tego filmu ale będę śledzić jej nazwisko …
Dzień dobry,
Ewo – gratulacje!
Na jednym z wczorajszych zdjęć są dwie Azjatki – jesli im brakuje wdzięku, to ja nie jestem facetem.
Cichal – chociaż na czas wymiany kolana wstrzymaj się od komplementowania pielęgniarek i opowiadania im anegdot.
Trzymamy kciuki!!!!
Dobrego dnia Wszystkim życzę, jeszcze tylko zostały dwa do weekendu 🙂
Jest tam jeszcze kawałek miejsca przy łożu Cichala? To ja się wciskam, z kciukami 🙂
Stanisławie, wczoraj smęciłam Pyrze, że Cię nie ma. Z dobrym skutkiem 😀
Ewo, pomyśl o kolejnej półce 😉
Zachęciłyście mnie do obejrzenia tego filmu, ale póki co jeszcze go nie wyświetlają w trójmiejskich kinach. Może u nas będzie trochę później…
Bardzo ciekawa wymiana poglądów o modzie i elegancji.. Ale nigdy nie jest za późno na jakieś zmiany, choć opór materii w tych sprawach jest duży.
…. pogoniłam Chłopa…. W. jest taki sam biedny jak J. z K. 😉
Krystyno premiera dopiero 21 października .. nam się udało być na pokazie przedpremierowym …
Nowy przesadzasz .. chłop lubi się czuć potrzebny … 😉
Stanisławie – już miałam uruchomić Agencję Pinckertona w celu odnalezienia zguby blogowej.
Nie całkiem o modzie i takielunku babskim pisałam. Pisałam o tym, że Francuzki w sposób naturalny i uroczy akceptują swoją kobiecość; chcą podobać się wszystkim wokół (nie tylko mężczyznom) – te naturalne i niewymuszone uśmiechy, ten chód i gest miękki ale powściągliwy, ta babska samoświadomość. I piszę o populacji, nie o wdzięcznych dziewczynach, które spotyka się w każdej nacji (szczególnie wśród Azjatek).
Witam Szampaństwo.
Nowy,
J z K. nie jest biedny bynajmniej – to ja jestem od robienia półek, malowania ścian i innych podłóg, od drobnych remontów 😉
Cichal,
sąsiedzi z północy trzymają kciuki, to znaczy ja moją permanentnie zdrętwiałą lewą ręką trzymam się za lewe kolano, prawą stukam w klawiaturę, ale jak przestanę, to ją zakciukuję.
U mnie jeszcze ciemnawo, chociaż dochodzi 7:30, poza tym chmurno i 9C.
Chodzi za mną wątróbka kurczacza, może coś wychodzi.
Nic za mną nie chodzi. Dzisiaj suchy prowiant, pan mąż je „na mieście”. O!
Jolinku, to jest film sprzed kilku lat więc może go obejrzysz na dvd czy też w telewizji.
Odnalazł się uprowadzony kozioł – maskotka szwajcarskich nacjonalistów. Niby cały i zdrowy, ale ogolony i pomalowany na czarno 🙄 A taki był biały i kudłaty, ten Zottel.
Nie będzie kąpany w szamponie, bo mógłby się zaziębić – powiada właściciel.
Na dzień wyborów (przyszła niedziela) założy mu się ciepły kubraczek 😎
Spacerowiczka – znalazczyni zainkasowała 1000 Fr znaleźnego.
A na dworze deszcz. I liście lecą…
U nas dzisiaj tez padalo, ale chwilowo slonce. Nic to dziwnego, bo pora deszczowa pelna geba i dobrze, bo przynajmniej warzywa w ogrodzie rosna.
Melduje poslusznie, ze lwy mnie nie zjadly, co wiecej chwilowo jestem w stanie paczkowania i w styczniu jak zadnych nieprzyjemnych niespodzianek po drodze nie bedzie, na swiat przyjdzie corka nr 2.
Gotowanie chwilowo zostalo oddelegowane. Betty dzielnie sie uczy i idzie jej to coraz lepiej. Nawet za wiele nie musze poprawiac. Byle nie dawac jej za wiele Jamiego Olivera, bo jakkolwiek jego przepisy lubie bardzo, to sposob ich pisania wymaga pewnego zorientowania w kuchni, co Betty wprawia w szok pelen.
Nie wspominajac juz o takim drobiazgu jak jakosc skladnikow, ktora w Kampali bywa rozna.
W Szwajcarii koziol sie znalazl, nam koziolka w sobote przywioza i bedzie sobie do maja tyl. W maju zostanie skonsumowany.
Tyle wiadomosci z czarnego ladu.
Nirrod – dzielna z Ciebie dziewczyna; co jest takiego w Olivierze, że Betty w amok popada?
Jest nie po kolei. Betty musi miec systematycznie krok, po kroku. A jamie sobie skacze, tutaj tnie cebulke, tam smazy czosnek a w tym czasie mieso mu sie gdzies tam mieli.
Albo takie piekne zdanie jak: do zupy nalezy dodac wczesniej pocieta trawe cytrynowa. Betty na to wywala oczy, bo nikt jej wczesniej zadnej trawy nie kazal ciac. I tu panika, bo zupa juz pyrkocze a trawa niegotowa. itd, itp.
Jakby co, to ja też cały czas trzymam Cichala za nogę!
Dla zilustrowania dzisiejszej dyskusji o uroku Francuzek(oraz Włoszek też)przesyłam Wam zdjęcie mojej Kochanej Teściowej-lat 87 !!! oraz mojej miłej szwagierki.
https://picasaweb.google.com/109990791430941218162/CharmantesToutesLesDeux?authkey=Gv1sRgCKDo1rafrr7o4AE&feat=email#5665193135290993522
Z mojej pierwszej podróży do Francji,którą odbyłam 34 lata pamiętam
głównie moje wrażenia dotyczące starszych pań mijanych na ulicach- o Boże,
jakie one eleganckie i zadbane!I taka jest właśnie do tej pory Marie-Louise,
Mama mego Osobistego Żabojada-pełna uroku,elegancka i?nadal kokietka,
mimo swoich 87 lat 🙂
Cichal- oczywście,że komplementuj te swoje pielęgniarki,zawsze chętniej zajmą się Twoim kolanem 😉 Trzymaj się !
Cieszę się,że odezwali się dawno nie słyszani Nirrod i Stanisław 😀
Tekst oczywiście znowu poszatkowany,nie wiedzieć czemu ?
A z zaimkami mój,moja….chyba lekko przesadziłam 😳
Danuśko,
Można stracić głowę dla takich dziewczyn!
Danuśko, Teściowa wygląda doskonale 🙂 Szwagierka zresztą też 🙂
Alino, 🙂
Glattauera nie znam, niestety. Do dziś nie wiedziałam nawet o jego istnieniu 🙁 Nie znam wszystkich pisarzy szwajcarskich, więc co tu mówić o austriackich 🙄
Sprawdzę jednak w lokalnej bibliotece, czy mają coś spod jego pióra. Najbardziej zaintrygował mnie „Spór o karpia. Najpiękniejsze kryzysy bożenarodzeniowe” (Der Karpfenstreit. Die schönsten Weihnachtskrisen) 😉
To swiadczy tylko o uroku Danuski. Skoro te Francuzki takie piekne I eleganckie, a Alan smalil cholewki do Danuski, to musialo cos w tym byc, tamte przegraly w przedbiegach.
mogly tez przerznac w pobiegach 🙂
Nemo, Glattauer pisze w Der Standaard kroniki policyjne a zadebiutował jako pisarz 2 lata temu i od razu z sukcesem (Quand souffle le vent du nord).
Co do francuskiej elegancji, znacie byc może aktorkę Nathalie Baye. Popatrzcie, jak jest elegancka a przy tym to świetna aktorka, bardzo wszechstronna.
http://youtu.be/qZoYh4P5Yr0
Słuchałam właśnie konferencji prasowej szeryfa pewnego okręgu w Ohio – wczoraj właściciel prywatnego zoo na swojej posiadłości wypuścił wszystkie dzikie zwierzątka na wolność, a sam sobie strzelił w łeb.
Zwierzątek było prawdopodobnie 51 (nikt nie wie dokładnie), w tym tygrysy bengalskie, lwy i inne mniejsze koty drapieżne, niedźwiadki (grizzli i brunatne), sporo wilków. No i teraz trwa polowanie na zwierzątka – zanim zdążyły przybyć specjalne służby z pociskami usypiającymi, większość trzeba było zastrzelić. Polowanie trwa, jeszcze przynajmniej 8 zwierząt hasa w okolicy.
Właściciel tak kochał zwierzątka, że był sądzony za okrucieństwo w stosunku do zwierząt.
Miał wszelkie pozwolenia na trzymanie drapieżników i innych zwierząt – ciekawe, że tych pozwoleń mu udzielano po oskarżeniach o okrucieństwo, a także mimo tego, że od lat były problemy, bo zwierzęta od czasu do czasu wychodziły na wolność i zagrażały ludziom.
Spodziewam się, że towarzystwo przyjaciół zwierząt będzie ubolewało nad zabitymi zwierzętami – ciekawa jestem, gdzie byli, kiedy od dawna było wiadomo o tej farmie i co się tam działo.
Wyobraźcie sobie – idziecie do pracy, a tu tygrysek wam drogę zastępuje…
Albo Zgryźliwy Miś
Chłop (W.) do Nowego
1. próba pogonienia skorpiona kończy się boleśnie (wcześniej lub później)
2. dobra zasada manipulacji brzmi: „zamiast zużywać energię na zmuszanie kogoś by coś zrobił, zużyj ją na doprowadzenie do tego by sam chciał to zrobić” (często to stosuję w stosunku do E.)
3. E. jest inteligentna i szybko się uczy!
dlatego w naszym słowniku ‚pogonić chłopa/babę’ ma znaczenie niesłownikowe.
Coraz częściej się słyszy o rożnych chorych miejscach tego kraju, ale wydaje się to nie do wyleczenia, zwłaszcza jeśli chodzi o dostęp do broni. Kupić ja może każdy pokazując prawo jazdy, a w tak zwanym drugim obiegu nie dokumentujac niczego. Naboje kupuje się w sklepach samoobslugowych wkładając do koszyka z chlebem, bulkami itd.
Potwierdzam powyższe.
Od siebie dodam, że W. urodził się tego samego dnia co moja Mama. Kiedy się o tym dowiedziałam, krzyknęłam z radością: „Już wiem skąd znam ten wredny charakterek!” Mama nawet się nie obraziła 😉
Poza tym w Ohio żyją na wolności bardzo duże Okonie.
A jakie mądre! Można by powiedzieć , że najmądrzejsze …
Na całym Middle West, ma się rozumieć.
Wystarczy zajrzeć do Pasenta lub Szostkiewicza…
W. 🙂
Mało dzisiaj komentarzy – czyżby wszyscy trzymali Cichala za kolano?
Nowy…
a Twoj winchester? 😉
Nawiasem mówiąc, własciciel tej fermy dzikich zwierząt posiadał trzy automatyczne karabiny (to nielegalne!) i trochę innej broni.
Ja mam kolekcję noży raczej niegroźnie wyglądających oraz sztylecik do rozcinania kopert, tępe to to, że wcale nie uzywam. No i oczywiście mam wałek do ciasta 🙂
Nim doczytam zacytuję przysłowie:
Uderz w stół nożyce się odezwą – a już chciałem Nowego zapytać, co to jest z tym J. z K.
Za oknem siąpa, a wczoraj jeszcze rano nadawałem na rażące mnie w oczy słońce. Udałem się wczoraj wczesnym popoludniem do lasu zobaczyć za grzybami ale, gdzie tam. W tym miejscu, gdzie w czwartek jeszcze znalazłem ze dwa kilo nic nie było, choć były ślady zbieracza po mnie jeszcze, ale też już dawniejsze, z soboty może, niedzieli. Nie ma więc.
A Ewie chciałem pogratulować!
Moja żona urodziła się tego samego dnia co ja, nie moge wiec na nikogo nic zwalić, sam jestem sobie winien,a dwa blizniacze barany obok siebie… Może być groźnie 🙂
Alino 🙂
Gospodarz i Nowy (16.45) to doprawdy szlachetni rycerze.
Chciałoby się powiedzieć Trubadurzy 😉
Ewo 😀 😀 😀
Pozdrowienia dla W.
Witam.
Mógłby mi ktoś napisać, kiedy operacja kolana się zakończy?
Muszę jechać do pracy a z zaciśniętymi kciukami to jakoś nieporęcznie.
Nowy, ale zakomplementowałeś Danuśce!
Że ja na coś takiego nie wpadnę, może zbyt zgryźliwy jestem?
Co tu komentować – wszczynam III światową;
1. wykłócam się o klucze od suszarni, które mam otrzymać w dniach 19, 20 X
i których nie dostałam, bo?
2. wykłócam się z rodzoną Młodszą, bo „w planie jest suszarnia.Po co prałaś pościele i ręczniki, a gdzie ja powieszę swoje rzeczy? Przecież w sobotę wyjeżdżam”
A tu w głośnikach piękny koncert skrzypcowy, a mnie trzęsie cholera albo i coś gorszego!
Alicjo na tygrysy w drodze nie mam szans, ale sasiedzi dwie ulice wyzej szli sobie do pracy a tu zmija im z framugi zwisa…
My odpukac mieszkamy za nisko, zeby nam cokolwiek poza ptakami po ogrodzie biegalo.
Zosine przedszkole tez w takiej okolicy, ze conajwyzej mysz sie jakas trafi.
o Nirrodka .. 😀 … pomachanko..
Stanisław jest i milej nam…
Danuśka Nowy ma rację .. dobrze nas w tej Francji reprezentowałaś .. a teściowa może dla nas kobitek być wzorem ..
Alicjo masz jakiś kontakt z Ewą? .. co tam u cichala? …
Nirrod,
to dobrze, że u Ciebie nie tak dziko, jak w tej chwili w Ohio 🙂
Chciałam jeszcze zapytać, gdzie zamierzasz powitać nowego członka rodziny, w Holandii czy w Ugandzie?
Chciałam powiedzieć, że J z K. owszem, bywa ganiany, ale do zajęć, do których się nadaje. Wbijając gwóźdź w ścianę najprawdopodobniej by ścianę rozwalił, ewentualnie uszkodził sobie palucha 😉
Do Ewy zadzwonię za godzinę.
Nowy czlonek rodziny najprawdopodobniej urodzi sie w Kampali tak jak i jej siostra. Czekamy tylko na decyzje, czy ulozy sie glowa w dol, czy tez nie. Gdzies pod koniec listopada bedzie pewnie ostatnie USG i jak nie pokaze jakis niesamowitosci, to zostajemy w Ugandzie.
A Glattauer, też jest mi nieznany ale pamiętam słuchowisko, na które przypadkowo trafiłem jadąc dłuższą trasą. Też chodziło o dialog przez skrzynkę mailową, który prowadziło dwoje nieznanych sobie ludzi i robiła się z tego afera. Bardzo ciekawe.
Na dwudziestą proponuję natomiast wznieść za odnalezione zguby, za Nirrod i Stanisława.
Ja jeszcze w sprawie tej pięknej blachy co to sobie podróżuje pomiędzy Żabimi Błotami a Poznaniem. Otóż wydaje mi się, że może to być własność Danuśki. Przypominam sobie, że Danuśka przywiozła na zjazd terynę w ciemnej blaszce. Teryna była pieczona w innej, mniejszej, a ta większa była na czas podróży.
Danuśko, mam rację ?
Co robimy, gdy skaleczymy się w palec:
ONA:
1. myśli „au!”
2. wkłada palec do buzi, aby krew nie kapała na dywan
3. drugą ręką sięga po plaster, przykleja
4. idzie dalej do rozpoczętej pracy
ON:
1. wrzeszczy „k…!”
2. odsuwa rękę jak najdalej, bo nie może znieść widoku krwi
3. woła o pomoc
4. (w tym czasie tworzy się na dywanie plama krwi)
5. musi usiąść, bo nagle dziwnie się poczuł (w tym czasie nadchodzi pomoc, czyli ONA)
6. łamiącym się głosem wyjaśnia, że o mało nie stracił ręki
7. odmawia przyklejenia plastra, bo „na taką ranę jest stanowczo za mały”
8. potajemnie sprawdza w Encyklopedii Zdrowia, ile krwi może stracić dorosły człowiek,
a mimo to przeżyć (w tym czasie ONA leci do apteki po większy plaster)
9. z mężną miną znosi naklejanie plastra
10. prosi o duży stek na kolacje, aby przyśpieszyć tworzenie się czerwonych ciałek krwi
11. ostrożnie kładzie nogi na stoliku (w tym czasie ONA smaży stek)
12. stwierdza, ze przydało by się kilka piw, aby uśmierzyć ból
13. odkleja plaster, by zobaczyć, czy rana jeszcze krwawi (w tym czasie ONA jedzie na
stacje benzynowa po piwo)
14. tak długo kombinuje przy plastrze, ze znowu zaczyna lecieć krew
15. zarzuca jej, ze nie umie opatrzyć rany
16. wzdycha i jęczy, kiedy ona odkleja stary i nakleja nowy plaster
17. stwierdza, ze dziś wieczorem musza zrezygnować z tenisa, ale za to całkiem przypadkiem
w TV leci mecz Pucharu Europy w piłce nożnej (w tym czasie ONA trze plamę na dywanie)
18. w nocy kilka razy wstaje do łazienki, aby sprawdzić, czy nie tworzy się wokół rany zakażenie
19. z tego powodu następnego dnia jest zmęczony i rozdrażniony
20. zwalnia się z pracy dwie godziny wcześniej do lekarza, aby potwierdzić, ze nie wdało się
zakażenie
21. w pracy kradnie potajemnie temblak z apteczki w pokoju sanitarnym
22. prosi miłą koleżankę o zabandażowanie i napawa się jej współczuciem
23. podniesiony na duchu idzie z kolegami do knajpy wieczorem i na
pytania co się stało opowiada: „DROBIAZG, NIE MA, O CZYM MÓWIĆ!”
Dziekuje za toascik, wzniose go juz teraz szklanka soku i udam sie na rozmowe z moja poduszka.
Dobranoc Szanownemu Panstwu.
Ciąg dalszy opowieści wakacyjnych.
Wiejąc przed burzą nad morzem Azowskim, zatrzymaliśmy się dopiero w Teodozji. Teodozja (czyli ?dana przez bogów?) jest jedynym krymskim miastem które zachowało oryginalną, nadaną przez greckich kolonistów nazwę.
W mieście, zatrzymała nas cerkiew o ?arcyordynaryjnych? kolorach 😉 . Ja oceniłam to mianem mini-Lichenia. W. stwierdził, że pop ?musi ma dużą rodzinę i bardzo ją kocha?. Coś w tym jest.
Potem było już bardziej tradycyjnie: meczet i piękne stare cerkiewki. Niestety, burza dopadła nas pod twierdzą genueńską i nie odpuściła aż do samego Sudaku. Znowu nie dooglądaliśmy 🙁 .
Znowu mam pretekst by tam wrócić 😉 .
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/Teodozja#slideshow/5664521370854834322
Alicjo, mój winchester kupiłem w sklepie z bronią w ny state wiele lat temu. Nikt się mnie o nic nie pytał. Wyjeżdżając do Polski zawiozlem do przechowania na policję (oni bezpłatnie świadczą takie usługi do dwóch miesięcy). Przyjęli, dali kwitek, po miesiącu odebrali kwitek, oddali broń i to wszystko.
yurek – piękne 😉
Nirrod – dołączam do gratulacji.
Danuśko – pozdrowienia przekazane i odwzajemnione 🙂 .
Kciuki za Cichala – trzymane 🙂 .
Rozmawiałem z Ewa, Cichalski jest już po i już rozmawiał z Ewa, oczywiście cześć znieczulenia jeszcze działa. Trwało dłużej niż zakładano, ale i kolano było w kiepskim stanie. Teraz już wszystko zależy od cierpliwości Cichalski i rehabilitacji. Wszystko jest na dobrej drodze. Oczywiście Cichalski przed zabiegiem musiał rozbawic nieco towarzystwo.
ewo jak to dobrze, że jesteście tacy ciekawscy w podróży to i my mamy przyjemność … 🙂
za zdrówko Nirrod i Stanisława i nasze … 🙂
Nowy dzięki za wieści …
Nirrod- PISZ ! Kiedy tylko możesz ! Miło Cię czytać !
Pozdrowienia dla Zośki i dla kolejnego Maleństwa 🙂
Krystyno-śledzę opowieść o Tajemniczej Blaszce Zjazdowej od początku,ale nie moja ci ona,oj nie moja.A z teryną było tak:
Przywiozłam,
podałam (już bez blaszki,ale na żabinej desce)
popróbowali (kto tam chciał)
pomyłam (a może ktoś umył blaszkę w mym imieniu?)
pomknęłam z czystą blaszką
z powrotem do Warszawy.
Cd. Pisze z telefonu, który sam mi na psi poprawki, których sobie nie życzę, wymyślił Cichalskiego. Ewa jest przy nim, przekazała blogowe trzymanie i dobre myśli. Blog ma pozdrowienia od obojga.
Danuśka,
a już myślałam, że rozwiazałam zagadkę. 🙁
Uf, to dobrze, bo mi lewy kciuk wysiada – pewnie też by chciał serwisowania.
A to już nie zawracam głowy Cichalom, skoro wszystko wiemy. Coś wam powiem – podejrzewam, że Cichal wymyślił to kolano, żeby podrywać pielęgniarki i napawać się, nie tylko współczuciem 😉
Zdrowie Nirrod i Stanisława!
Dodam Cichala – niech jak najszybciej zmyka do domu i zostawi personel damski w spokoju, one tam pracują!
Yurek,
żebyś wiedział! Naplotkuję, a co…i tak zawsze to wspominam przy okazji dyskusji, jak mężczyźni znoszą różne wpadki i wypadki. Otóż dawno temu, jak mieszkaliśmy na tzw. stancji, przyjechała do mnie dawno nie widziana kuma.
Żeby J. z K. nie przeszkadzać w lekturze gazety, wyszłyśmy do kuchni, zresztą, kuchnia była też palarnią, a obie kopciłyśmy wtedy niezdrowo wręcz.
J. czytając w nosie dłubał i tak się drapnął, ze pojawiła się kropelka krwi.
Słyszę, że woła, więc lecę – i słyszę zbolałym głosem wygłoszone pretensje, że ja tu gadu-gadu z Kryśką, a on się wykrwawia.
Jeden rzut okiem pozwolił mi zdiagnozować sprawę, podałam husteczkę higieniczną i udałam się na dalsze ploty. Po latach przyznał, że moja diagnoza była jak najbardziej słuszna. „No ale krew leciała!”, dodał 🙄
Słucham skrzypków w IV, finałowym etapie konkursu Wieniawskiego. Przed chwilą grano koncert Szostakowicza (niezbyt mi się podobało), teraz Koreanka gra Sibeliusa – świetne wykonanie. Przyda mi się ,wszak muzyka łagodzi obyczaje.
O zmarłych dobrze, albo wcale. Hm… znałam takiego, który grypę przechodził jako człek umierający i zeby tylko miał co komu zapisać testamentowo, to by przy kadzym stanie podgorączkowym rejenta kazał wołać. Nie wspomnę ju o mierzeniu temperatury prze 15 minut i co 15 minut. Moje podśmiechuszki typu „Kotuś, termometr nie leczy” były kwitowane bolesnym spojrzeniem konającego słowika.
A propos, maile i romanse sieciowe, my też mamy swojego autora, jest nim Janusz Wiśniewski, który bodaj 10 lat temu debiutował „Romansem w sieci”, a taki najmłodszy autor to on nie jest, bo jest w moim wieku. Całkiem niezła powieść, podobała mi się, chociaż któraś z kolei, „Bikini”, podobała mi się bardziej.
A ten nasz autor to omnibus i człowiek-orkiestra, doktor chemik, dr. fizyk i jeszcze coś tam, habilitacje jakieś, informatyk, ekonomista – i jeszcze ma czas na pisanie książek 😯
Tfu…”Samotność w sieci” – zagadałam się telefonicznie i niechlujnie z niepamięci przytoczyłam tytuł. Tak czy owak, był to taki sieciowy romans, o.
Hehehe…Pyro 😉
A propos rzeczonej Tajemniczej Blaszki Zjazdowej, trzeba prześledzić, kto był i wyczaić właściciela. Już w tej chwili sporo osób można wykreślić z listy podejrzanych. Pozostałych może mailowo przepytać na okoliczność?
A Nisia też się wyparła? Co prawda Nisia raczej zwędziła ryby, ale nie zawadzi wypytać…
No, była jeszcze MałgosiaW, czy ona coś przywiozła?
Alicjo – nie jest to własność Eski, bo ona swego pilnuje, e ho,ho;
-Ewy tez nie jest, bo by nie wydawała, nie jest nikogo innego z Blogowiczów – ergo? Musiał ją zostawić ktoś z rozlicznych gości Zabich Błot.
Małgosia W była szampańsko – winna.
Małgosia poszła na łatwiznę i przywiozła szampany i wędlinę. Blaszki nie!
Oj, klawiaturę zagryzę – jak mogłem niewspomnieć szampana Małgosi!
Tfu!
Odszczekuję!
Pepegor, wspaniałomyślnie Ci przebaczam 😀
Wypieram się.
Przy okazji Haneczce rączki całuję za tego galantego kuraczka… do dziś wspominam czule.
W ogóle czule wspominam wyżerunię zjazdową, bo ostatnio nic tylko pracowałam i nie miałam czasu na zakupy, w lodówce wichry wieją, jakbym nie skończyła roboty, to chyba bym jadła psie kulki.
Jutro zakupki niezbędne.
No i przez najbliższe kilka miesięcy będę miała czas na zabawę w Jamiego, Nigellę i starą Ćwierczakiewiczową razem wziętych!
Nisiu – czekamy na barwne sprawozdania z kuchennej rozpusty.
Ewie dzięki za wycieczkę po okolicznościach Teodozji. Przepych i owszem – no ale niektórzy tak mają i co im zrobisz, nic panie nie zrobisz, jak powiada Stara Żaba. Zresztą, dla kontrastu się przyda.
Nowy,
nie oddzwonisz, bo ja dzwoniłam via skype – nie ma numeru „telefonu” 🙄
Zadzwonię do Ciebie.
Z Cichalem trwało dłużej, bo personel, w stanie rozchichotanym, nie mógł się brać do poważnej roboty 😆
To niesprawiedliwe! Jamie dotarł do Afryki, a do Gniezna nie 👿
Nirrod 🙂 niech Ci się maleństwo ułoży jak najlepiej 🙂 Jak ma na imię?
Danuśka, Twoja teściowa wpędza mnie w kompleksy. Nie wierzę w jej metrykę!
Yurek 😆 osobiście nie mam do czynienia (pan mąż nieźle się w pracy obija 😉 ), ale potwierdzam, oj potwierdzam 😆
Nisiu, Ty karmisz mnie bardziej różnorodnie 🙂
Haneczko, tylko dlatego, że nie miałam okazji dobrać się do Twojej michy!
Moja micha kłania się zapraszająco Twojej misze 🙂
A blacha prosi się o „Historię czarnej blachy” 😆
A tak w nawiasie, do wpisu Alicji o tych dzikich zwierzakach w Ohio.
Opowiadał mi kiedyś kumpel ze studiów, wtedy jeszcze na studiach, że bardzo się zdziwił, jak kiedyś na autostradzie wyprzedziło go koło samochodowe. Okazało się zaraz potem, że było to koło z jego samochodu. Cóż, takimi samochodami jeździliśmy wtedy. Ale zwierzaki?
Niedawno tu u mnie była w gazecie taka notatka, że samochowicz, jadący codzienną swoją trasą do roboty zobaczył nagle biegnącego wzdłuż drogi autentycznego niedziwiedzia bnrunatnego.
Okazało się potem, że ten niedźwiedź był nie tylko autentyczny, ale urwał się nie pierwszy raz, bo należał do takiego kogoś, co miał ich więcej, a ten akurat był nawet jakąś gwiazdą telewizyjną.
Nie był zgryźliwy, jak na razie.
Powiem, dobranoc.
Jak tu wszyscy tacy mili, to jak iść spać (a pora by była)? Nisiu – spotkanie autorskie w Gnieźnie, a najmarniej w Poznaniu i słynnego „kulanego” kurczaka Haneczki masz jak w banku.
Miłe dobranoc 🙂
Mruczankę o dwóch kotkach proszę. Dobranoc.
Zadzwoniłam do rekonwalescenta. Ewa oczywiście go dopieszcza, znosi ze spokojem typowe dla Kapitana zachowania w obecności płci pięknej, z drugiej strony Kapitan zapomina o bólu w takich *momętach*, przewraca oczami i nadaje, udając gieroja 😉
Ostatni dzwonek to był, wyszło na dobre, jeszcze chwila w szpitalu a potem intensywna fizykoterapia w jakimś tam ośrodku specjalnym. No to kolanko z głowy, a na Sylwestra tańczymy u Nowego 🙂
Pyro – chcesz, masz.
aaa…były sobie kotki dwa… 😉
Nie jest podpisane, kto to śpiewa, ale wydaje mi się, że Grzegorz Turnau i …i nie wiem.
http://www.youtube.com/watch?v=glBAIYMHEbM
Magda Umer.
Pyro, w Poznaniu ani jedno spotkanie się nie udało. Dwa razy w Empiku (po 2 – 3 osoby i raz w Bookarescie (zero ludzi). Więcej nie zaryzykuję. W Krakowie pełno, we Wrocławiu pełno, w Kielcach, w Gdańsku, Łodzi, nawet w Warszawie przychodzą – a w Pyrowie nieee…
Haneczko, jak się robi takiego kuraska???
http://www.youtube.com/watch?v=EXy5KURe52c
Kochamy klasykę!
Nisiu, nie obraź się, ale powiedz mi, dlaczego „nawet w Warszawie” 😯
Nowy, a co zaś się będę obrażać. Warszawa trudna jest. Ludzie przebredne. Znaczy – przebredzają. Ale przychodzą i jest miło.
Ale najsympatyczniej bywa w Krakowie. I w Katowicach. No i w moim Szczecinie. I w Sosnowcu. I w Gdańsku. I w Kielcach, gdzie mnie hołubią na różne sposoby. I dziś w Kołbaskowie. I wszędzie – poza Poznaniem, gdzie mnie nie chcą.
Nie mam kompleksów!
Dobranoc i pięknych snów!
To mnie nieco pocieszyłaś.
Kiedyś pojechaliśmy z A. i naszym synkiem do Władysławowa w czasie wakacji. Dużo ludzi nosiło tam koszuki z napisem „Nie jestem z Warszawy”, przyznam się, że było mi głupio. W końcu moje miasto. Tak jak teraz w Europie nie można przyznać się, że się jest ze Stanów. Obciach. 🙂
Łe tam. Krakowiacy i górale, Warszawiacy, Poznaniacy i tak dalej.
Ja tam jestem z Bartnik, co ani wieś (bo 3 domy tylko) ani cokolwiek.
Bullerbyn za moich dziecięcych lat. Do szkoły miałam pod górkę na Garbatym Moście, i daleko 😉
Absolutnie nie mam żadnych kompleksów, co niektórzy mi zarzucają, ale nie bedę sie juz powtarzać. Bartnik to tylko mi zazdrościć. Bullerbyn!!!
Najważniejsze być sobą i nie udawać Greka, o!
A Grek, mój ulubiony przyjaciel Peryklesek, oczekuje nas w okolicach lutego/marca, jak nas przymrozi i bedziemy chcieli do ciepłych.
Grecja teraz zapraszajaca nie jest, ale Perykles nie mieszka w Atenach, tylko Tebach. Wszystko jedno, do Aten trzeba dolecieć…
Nie ma się co martwić, parę miesięcy zostało.
Będzie dobrze!
Dobranoc!
No tak…idzie burza, grzmoty i te tam 😯
Ja z bojących, to pod kordełkę szybko zasuwam.
Ojej!
Zmykam.