V Międzynarodowy Zjazd „Gotuj się!” uważam za otwarty, albo zamknięty!
Oba człony tytułu są ważne. Tylko zależy kiedy kto to czyta: jeśli w sobotę – to początek, jeśli w niedzielę – to zbliża się smutek pożegnania.
Okoliczności (głównie rodzinne, bo zawsze twierdziłem, że dzieci są zakałą ludzkości) zmusiły nas do opuszczenia V Zjazdu. Mamy jednak nadzieję, że szczegółowe sprawozdania wynagrodzą nam nieobecność choć w części. Stawimy się w komplecie za rok!
Wam zaś Zjazdowicze życzymy smacznego, pysznych rozmów, miłej lektury (gwarantowanej przez „Politykę”) i ogniska bez komarów.
Za plecami 604 m przepaści a potem morze
Korzystając zaś ze świątecznej okazji dołączam parę zdjęć z Norwegii, w której zgłębialiśmy tajniki hodowli łososi i dorszy w okolicach Stavanger. Zajadaliśmy się oczywiście daniami rybnymi a kilogramy traciliśmy wspinając się na skałę sterczącą nad fiordem na wysokość 604 m. To Preikestolen.
Basia pod latarnią morską na wyspie Kvitsoy
Wejście kosztowało nas parę litrów potu, wiele strachu i 3 godziny marszu w górę. Zejście wprawdzie tylko dwie godziny ale chyba jeszcze trudniejsze, bo spore kawałki trzeba złazić tyłem. Wprawiliśmy w zdumienie swoją determinacją towarzyszy wyprawy ale także i… siebie.
Zupa z pollacka (to znany nam czarniak) z pulpetem z dorsza
Teraz pora na Was. Wspinajcie się jak najwyżej, utrzymajcie się na szczycie też jak najdłużej i złaźcie wolno a ostrożnie.
Chyba już pora na toast: Niech się święci Zjazd tych, którzy wiedzą jak żyć!
Komentarze
Brawo, Gospodarzu!
Wszystkim Zjazdowiczom życzymy pogody i wspaniałego biesiadowania (o pogodę ducha i wyśmienite jedzenie jesteśmy spokojne).
Tym, którzy się nie „zjeżdżają” miłego wrześniowego weekendu.
Ewa i Dorota z Poznania
Impreza światowej rangi w Żabi(ny)ch Błotach nabiera rozmachu.
Zjazdowiczom życzę pierwszorzędnej zabawy.
Wszelkie relacje w dowolnym formacie (słowo pisane, obraz, dźwięk) mile widziane. W trybie „ekstraordynarnym” 😉 zostaną wstawione do Żabiej witryny.
Dzień dobry!
Kod taki wyskoczył: z2b7. Jak od 7 odjąć 2 wychodzi jak w pyszczydło strzelią 5! Czyli Zjazdowa cyferka.
A jak nad „z” postawić kropeczkę to „ż” będzie. Chyba więcej tłumaczyć nie trzeba.
Bawcie się dobrze, nie straszcie żab i po obżarstwie nie dosiadajcie koni.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Zjazdowiczom zycze wszystkiego dobrego. Czekamy na sprawozdania.
Buziaki,
Jesteśmy z Wami sercem i duszą, niestety nie żołądkiem
Dla Pań wysyłam kwiatki a dla Panów wychylam kielicha!
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/DropBox?gsessionid=2dkNnqZ269qg9FwXpFmGZQ#5648123425846038610
Przyjemności zjazdowiczom
Przyjemności blogowiczom
Przyjemności gospodarzom
🙂
Zanim jakieś wieści zjazdowe dotrą na Blog proponuję mały spacer do górskiej wsi nad jeziorem Bunyonyi gdzie nasze dziecko w spartańskich warunkach spędziło pracowite tygodnie na budowie zbiornika na wodę deszczową. Te dzieciaki na zdjęciach codziennie przed pójściem do szkoły wędrują w dół do jeziora i przynoszą do domu 20 litrowy kanister wody, co musi wystarczyć rodzinie na cały dzień. My wędrowaliśmy 2 godziny w jedną stronę…
Nemo,
Wiem, ze tam jest biedota….zdjecia zas piekne a na twarzach ludzi nie widac tzw. „umartwiania sie”.
Buziaki,
Leno,
tam jest bieda, ale nie ma głodu. Ziemia jest urodzajna, padają deszcze (w tym roku dłużej niż normalnie, za to gdzie indziej susza 🙁 ). bananów, prosa i ziemniaków nie brakuje… Bardzo wielu ludzi posiada telefon komórkowy i tani abonament. W domach nie ma prądu, ale w każdej wsi jest ktoś z generatorem lub panelem słonecznym, kto utrzymuje się z ładowania komórek 😉
Bez telefonu nie dalibyśmy rady organizować naszych przejazdów samochodami i przepraw łódką, noclegów, kolacji (trzeba zamawiać z wyprzedzeniem, bo można czekać godzinami 🙄 ) itd. Istnieje też możliwość przekazywania pieniędzy przez telefon (mobile money) z czego stale korzystał Geolog. Nowoczesność i średniowiecze równocześnie.
moc pozdrowien dla Zjazdowiczow,
wlasnie wrocilem, bylo z grubsza tak, jak zwykle zn. super :
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0309111847
doczytam pozniej, teraz lece gotowac homary,
udanego ogniska bez komara zadnego
z zalem stwierdzam, ze i bez ogonka 🙁
do konca w tajemnicy trzymali i ukrywali wspolne spotkanie
ja tam sie nie gniewam i zapisuje sie pierwszy na nastepne
miodzio, co ty na to by sie zjawic na VI, bylo nie bylo parzyste bywaja znacznie przjemniejsze
cichalku
nie przypuszczalem ze masz tak barwnego ptaszka 😆 i na dodatek z godnym zastepca – nastepca 😆
facynuja mnie ich ogonki 😆 w koncu to nie dziwota :lol
a ty mozesz sie ich czepiac, do upadlego 😆
ogonek – marudzisz. Zjazd nie był żadną tajemnicą. Przecież już dzisiaj wiesz, że za rok będzie następny. Tak i o tym było wiadomo rok temu. Radzę dokładnie czytać wpisy.
jak dobrze ze jestes krysiaczkude. zawsze mozna liczyc na dobre rady. udzielaj ich wiecej i za kazdym razem jesli uwazasz to za stosowne
a mna sie nie przejmuj, no chyba ze potrafisz znakomicie prasowac meskie koszule 😆
ogonku – chyba nie wątpisz w mój talent do prasowania męskich koszul? Ale nie proponuj mi prasowania Twoich, bo wyczerpałam limit. I już żadnej więcej.
rozumiem w zupelnosci wstret do prasowania rekawow przepoconych pod pachami. ale wierz mi, odkrylem ostatnio, juz dawno zapomnianie koszule, nojra ojra, sztuczne w 100% i nie nadajace sie do prasowania.
masz jeden klopot z glowy Krysiczku_de.
czyz tak nie jest? moge to odpuscic bez znieczulenia
mam natomiast slabosc do spodni, okropnie nie lubie kiedy tworzy sie harmonijka w kroczu, a rowniez i powyzej kolan
zgadza sie, moze byc to obrzydliwe, i zapewne jest, skoro masz takie niedobre odczucia. jestem w stanie to pojac, bez zbednie wychylanych kieliszkow
ale prasowanie goracym zelazkiem plemnikow na materiale to zupelnie co innego, to daje wolnosc i swobode ne przyszlosc. po diabla potrzebna jest spolecznosci ( zakala ludzkosci > to okreslenie PAdama – nie moje ) 🙄
przypomnialo mi sie, padam padam
ogonku – nadtoś obsceniczny.
Witam.
W życiu nie dopuścił bym kobiety do prasowania. Kobiety są stworzone do wyższych celów.
w czym ty widzisz rozpustnosc? i to na dodatek moja?
spototykalem swego czasu ludzi mlodszch i starszych ode mnie.
na lozkach, tam gdzie bywaja nogi za zwyczaj, rozlozone byly kolorowki z gwiazdkami hollywoodu.
ten z puerto rico mawial, ze szyja nie boli skoro one w prostej lini leza
wedlug mnie jest to koniecznosc chwili, nie jakas tam obscenicznosc
ach, stavanger, to se ne vruti…
po byku,
komentarz 😆
u mnie, niedaleko, prasuja arabowie;
nie dlatego, zeby lubili, ale z czegos sie trzeba utrzymac…
…wietnamczycy maja szwalnie i kiosk…
…no i oczywiscie turek z niesmiertelnym döner kebab…
…jest nawet stoisko polskie w hali targowej za miedza…
i za rogiem jesli zejdzie sie trepkami runter jest blumen geschefft. obok dewocjonalia, dalej na wprost budynek z zimnej cegly. tam wybycza ten trzeci co pierwszy drugiemu uczynil 😆
…ale ledwo dycha, bo do polski jest 60 min autobanem i jak komu sie zachce krakowskiej to wskakuje do opla, aby zatankowac, pol litra i co na deser(od korniszona do oscypka dzisiaj wszystko masz)…
…szlaban zniknal…
…granica jest teraz w nas…
kto ma opla ten ma hopla 😆
po kiego diabla mu jeszcze krakowska z loscypkiem, ktory smierdzi bardziej kiedy nie jest wsadzony
byku
granica jest i tylko ponad twoimi rogami 😆
kto chcialby skoczyc ponad bykiem i pozostac bez jaj? 😆
@ogonek:
niech bedzie: ptasie mleczko;
salute,
ide w kimono…
… i raczki na kolderce prosze grzecznie polozyc. w przeciwnym razie spotkac moze kara z kosmosu
brryyy
caluski, jakto Lena stuka
Była Nisia! Miło było z nią niezwykle, w ogóle cały czas jest bardzo, bardzo miło. W tym roku mamy więcej czasu na pogwarki, pogoda nadal piękna, komarów nie ma.
Nisia przywiozla zapowiadane wedzonki (a, ot i wędzonki w koszyku): łososia, węgorze i tuńczyka.
Zgodnie z programem o drugiej po południu umyślny przywiózł upieczone jagnię. Obok kasza gryczana z grzybkami. Bardzo smakowite.
Po jagnieciu, chwila przerwy i tort czekoladowy z malinami Pyry, i ciasta różne – keks Krystyny, serniki Inki i Haneczki.
Pepegor ogłosił i przeprowadził konkurs na jakośc i cenę wina, nagrodą była porcelanowa filiżanka (cenna!), zaś dochód z konkursu został przeznaczony na proszek do prania (dla Żabich Błot 🙂 )
Na kolację wędzonki z koszyka. Ponieważ Nisia już dzisiaj wracała, odbyła sie wstepna degustacja bażanta. Podobno bardzo dobry ptaszek.
Żabie Błota wzbogaciły się o kolekcję (liczną) kieliszków wszelakich, dzieki warszawskiej części Zjazdu. Teraz to już koniecznie trzeba będzie nabyć kredens do jadalni 🙂
Jurek, z dużym powodzeniem, po raz pierwszy w życiu dosiadl konia.
Miś dokumentuje wszystko za pomocą rury, ale będzie sprawozdanie!
BRA!
Gdzie zdjątka?
http://www.youtube.com/watch?v=ue-FUzc9WJI
Dzień dobry,
yurek,
na zdjęcia zawsze trzeba poczekać, ale napewno będą.
nemo,
nie będę Cię ciągle chwalił, wiedz tylko, że zawsze czytam Twoje wpisy (oprócz jakiś szczegółowych przepisów), zawsze oglądam Twoje świetne zdjęcia i zawsze czegoś nowego się dowiem lub coś nowego zobaczę. Dzięki za to.
Zjazdowicze,
kaszy gryczanej nie jadłem już wieki, a tu jeszcze z mięskiem i grzybami, a potem wędzonki i desery, do tego winka i nalewki cały czas…, przeżywam tortury.
A czy ktoś z Was chociaż raz wypił zdrowie blogowiczów-niezjazdowiczów? Z pewnością nie, to macie jeszcze okazję się poprawić!
Przyjemności smakowania, gadania i zjazdowania. 🙂
Dobranoc 🙂
Stara Żabo! Dzięki za informanctwo, choć szczątkowe, jak nocne podglądanie przez dziurkę od klucza.
Zrobiłaś gościom szlaban na internet, czy co? Żeby nawet Dellicja się nie przebiła? Toż to Łoczywiste Łolewanie Niezjechanych (akcent wszędzie na pierwszą sylabę) 😉
Dzień dobry wszystkim!
Nowy! Słusznie! Zjechanym już życzyliśmy. Teraz prosimy Zdrowie Niezjechanych! 😀
No, to na drugie „dzieńdobry” piosenka o barze „Zanzi” specjalnie dla Niezjechanych 🙂
Witam.
Żabo – wielkie dzięki za relację. Utwierdziłam się w przekonaniu, że za rok będę zjazdowała. Zazdraszczam jeszcze bardziej.
Przyłączam się do postulatu Nowego, wierzę, że nie zapomnicie o toaście za „porzuconych”.
Z niecierpliwością czekam na fotorelację.
Żabo nie ustawaj w sprawozdaniach. Czekam niecierpliwie.
poOlOre –
co racja to racja
tam obiad, kolacja
a my podglądamy
nic z tego nie mamy
Żabie krótkie felietony
prawda taka – my tu a tam Oni
niech zjazdują, niech balują
jadła, picia nie żałują
ale wierzę że czasami
ciut – ciuteczkę tęsknią za nami
łzę ukradkiem z oczka przegonią
i do toastu za nas, wszystkich zjazdowiczów pogonią
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Tu Alicja,
dorwałam się do maszyny Starej Żaby. LUDZIE!!!
Pogoda cudna, ludzie – wiadomo, żal, że pożegnań nadszedł czas, ale wszystko co dobre szybko się kończy.
Wrażenia „spisałam” foto, Marek-Miś też nie próżnował, fotorelacji i relacji będzie sporo.
Nie będę Wam mówić, że żałujcie, że was tu nie było….
Uściski dla wszystkich,
Alicja
p.s. To jeszcze raz ja, Alicja – pytanie, czy poliśmy zdrowie wszystkich blogowiczów jest niestosowne. JASNE, że piliśmy!!!
echidno – trafiłaś w samo sedno!
Jej, jej to juz niedziela, i…..koniec.
Czekamy na sprawozdania.
Nieustajace buziaki,
Zaświadczam uprzejmie, że było tak miło, że nikt nie miał odruchu do kompa. Ja wczoraj dojechałam dopiero koło trzeciej i trafiłam na obgryzionego zewłoka jagnięcego – na szczęście nie dali rady całemu i było co skubać do późnego wieczoru.
Zanim jednak pozwolono mi dotknąć pieczystego z kaszą, zebrało się plenum w plenerze i Danuśka odczytała swoje najnowsze poemko na cześć wiadomo kogo, po czym raczyliśmy się bardzo znakomitym szampanikiem dostarczonym w ilościach przez niezawodną Małgosię. Dostaliśmy prezenty od Piotra (Żabo, zachroń mi proszę, moją torebeczkę z książkami, bo zapomniałam ją zabrać!!!). Potem toczyły się zażarte (żarcia było, owszem, skolko ugodno, w najlepszem gatunku, a i picia nie zabrakło) dyskusje w grupach i podgrupach. Był panel plenerowy i panel pokojowy oraz podstolik kuchenny. Ognisko zapłonęło jak ustawa przewiduje, a nawet odbyły się tańce – w przypadku Jolinka bardzo figurowe (Jolinku, jak łepyszek???), ale nader żywiołowe. Miś maniacko fotografował wielką rurą, a inni takimi rurami, jakie im fabryka dała. O konkursie Pepegora Żaba już napisała (załapałam się na przegraną mniejszość, ale i tak uważam, że lewe wino było lepsze, bo de gustibus et caetera). Inka w panelu pokojowym opowiadała fascynujące rzeczy o wojskowych miasteczkach radzieckich. Gwiazdy świeciły jak wściekłe, kilka uprzejmie spadło, żeby zebrani mogli wygłosić lub tylko pomyśleć życzenia. Ciepło, miło, niebo, raj. Przyjazna obecność piesków: Gawry, Szanty i Krótkiego. Jednym zdaniem: duch boży unaszał się nad wodami. Konkretnie: duch przyjaźni. Nie może być lepiej.Wbrew miłym namowom, z żalem wróciłam do domu i powiadam Wam: tak czarnej nocy, mimo tych wszystkich gwiazd, chyba jeszcze nie widziałam. Niemniej dojechałam bez kłopotu.
Na śniadanko (późne, co tu kryć) spożyłam kawałek boskiej galantynki z kurczaka Haneczki, którą to galantynkę dostałam na pamiątkę. Mam jeszcze trochę na kolację…
Komentowanie Zjazdu uważam za zbyteczne – wszyscy wiedzą, że cudnie było.
Uważam się za szczęśliwego osobnika: tylu pięknych ludzi w gromadzie!
Niezjechani: brakowało nam Was.
A jeszcze coś: przywiozłam książkę Magdy i kilka innych. Normalnie rozdajemy swoje książki, ale tym razem było inaczej. Znaczy dawali, co uważali. No i uzbierało się pięć stów na konto Magdy, która zbiera forsę na koflator, czyli urządzenie w jej przypadku mogące uratować życie. Hura, hura.
http://www.youtube.com/watch?v=BEej_F-1zUc&feature=related
Wszystkim Zjazdowiczom, a przede wszystkim Żabie najlepsze życzenia, xczego tylko chcą.
DojechałaM dzięki dobrym ludziom. Bagaż wyjazdowy x 2 przywiozłam (kurki a’ 10,-, maliny a’ 4/kg) Sprawozdam stronniczo wielce – jutro.
ja też już w domu od 19 godz. .. Marek dowieziony na autobus pewnie się odezwie wieczorem … było wesoło i pogoda cudna .. niestety wpadłam tu w rodzinna uroczystość bo córcia ma rocznice ślubu to tylko się melduję a jutro doczytam i coś więcej napiszę … 🙂
Nisi wszystko ok .. nie tylko ja miałam figurowo bo Małgosia też się załapała .. 🙂
Dotarłam do kompa, fotelika jeszcze nie mam, ale przysiadłam na podsunietej nocnej szafce.
Co to był za Zjazd!
Oficjalnie: ogłaszam V Zjazd za zakończony!
Zjazdowicze się rozjechali, do jutra jeszcze został Pepegor.
Ludzie! Zivot je cudo!
Takiej pogody, to sobie tylko życzyc na kolejne Zjazdy!
Było cudownie, wspaniale…
Nie zdążyliśmy zjeść wszystkich zaplanowanych rzeczy, w koncu ile można jeść?
Został gar wspaniałego farszu do pierogów Ryby – kasza gryczana z grzybami, mniam, mniam, na zimno kosztowałam i był pyszny – do pierogów rybnych nawet nie przymierzyliśmy się, nic to, dzięki temu już mamy zaczątek planów na następny Zjazd.
Na bażanty nie było już czasu, więc wyjeżdżający zabierali je jako prowiant na drogę, pewnie zjedzą na kolację 🙂
Po śniadaniu udało mi się w zjazdowiczów wcisnąć tort orzechowy, dziwna pora nań, ale innego wolnego „okienka” już nie było 🙂
Danuśko, proszę zamieść swoją laudację!
Pyra już dojechała, dała głos z Poznania.
Pepegor poszedł spać, ja też już chyba padnę, za oknem ciemno i wieje
BRA!
Jej, jej! Czekam jutrzejszego dnia!
Buziaki,
Żabo, w przyszłym roku na Zjazd należy zaplanować tańce Jolinka i Małgosi na rurze! Masz jaką rurę stosowną???
O ile pamiętam, były też zgłoszenia do tańca na stole…
Ja dotarłam do domu tuż po Jolinku, bo Ją jako ostatnią odstawialiśmy do domu. Potem podarowane zapasy musiałam upakować do lodówki.
Byłam na Zjeździe pierwszy raz i jestem oczywiście zauroczona. Żabie Błota były jak zwykle bardzo gościnne i bardzo dziękujemy Żabie za stoickie znoszenie naszego najazdu i tak serdeczne przyjęcie. Jedzenie jak na łasuchów przystało było pyszne, wybór win ogromny. Esce dodatkowo pięknie dziękuję, za Jej fantastyczny ser i śmietanę.
Było dla mnie wielką przyjemnością spotkać na żywo po raz pierwszy wiele osób znanych tylko z blogu i potwierdzić, że tak je sobie właśnie wyobrażałam.
Wielkie dzięki!
Na rurze winien tańczyć Stanisław z Pepegorem, a nie słabe niewiasty. Cichal (o ile dojedzie) może pozować Misiowi do roli „Ciacho seniora”, wszyscy niemal mężowie obecni na Zjeździe, musieli niegdyś mieć w totemie rodowym sowę – śmieszkę. Nie mam czasu. Do jutra.
Nisiu, torbę zabezpieczyłam, za stosowną rurą rozejrzę się na złomowisku 🙂
Stanisławie! 😀
Dzięki, Żabo!
No i trzeba poważnie pomyśleć o przyznaniu Ci honorowego tytułu Żaby Tysiąclecia!
Ja także jestem już w domowych pieleszach. Tradycyjnie pierwszą część podróży do Świdwina odbyłam z niezawodnym Pepegorem, a dalej do Gdyni koleją, dziś także niezawodną. A trzeci etap z synem. Najpierw musiałam rozpakować prezenty, bo z Żabich Błot nie wyjeżdza się z pustymi rękami. Bażant powędrował w całości do zamrażalnika, aby doczekać do należytej okazji, czyli pewnie do niedzielnego obiadu. Jest jeszcze wspaniała śmietana i twaróg Eski i dżemy od Żaby. Podróż pociagiem niestety wymusza ograniczenie bagażu, a szkoda, bo po sasiedzku jest plantacja malin i można było je kupić po bardzo atrakcyjnych cenach. Ale i tak każdy mogł najeść się pysznych malin do syta.
Jutro napiszę więcej o poszczególnych potrawach – wiele z nich miałam okazję spróbować pierwszy raz w życiu. Trzeba też rozwinąć temat konkursu winnego.Teraz muszę odespać te nieprzespane nocne godziny, w czasie których toczyły się te cudowne rozmowy.
Wróciłem do domu. Musiałem czekać godzinę na autobus . Ten o 19 zwiał mi zanim dobiegłem na stanowisko. Odjeżdżający o 19.30 spóźnił się o pół godziny Korek był w kierunku Warszawy od Serocka, albo i dalej.
Zjazd bardzo udany . Goście i gospodyni wspaniali. Okoliczności bardzo.
Tylko…
No nie jest dobrze.
Jest mnie dwa kilo więcej. Albo i więcej.
Od dziś dieta: 40 % śmietana od Eski z serem pełnotłustym i bażant pieczony na śniadanie. Na pewno spadnie.
Dobranoc bardzo.
W piątek jadąc na zjazd drogą numer 10 staliśmy w korku przed Stropkowem i musieliśmy korzystać z objazdu. Okazało się że to był wypadek J. Wałęsy. Dzisiaj też widzieliśmy wypadek motocyklisty .
Pogoda była za ładna…
dzień dobry .. wszyscy już prawie w domu … 🙂
i tyle o poranku bo lecę do córci pilnować panów co to balkon robili a teraz muszą poprawiać .. tam poczytam i się odezwę ..