Lektura na lato ale i na jesień też

Dostałem kilka książek, których jeszcze nie zdążyłem przeczytać. Poza jedną („Blondyn i Blondyna”), którą już tu zaprezentowałem. Trzy pozostałe przewertowałem, podczytując co smaczniejsze kąski wpadające w oko. Jak widać na zdjęciu wszystkie dzieła wydała nasza koleżanka Monika S. znana nam jako Nisia. Oprócz pisania własnych książek i korespondencji blogowej, w przerwach między jednym rejsem a drugim, prowadzi ona wespół z kolegą (też nam znanym Mariuszem K. – serdeczności!) małe ale bardzo rzutkie wydawnictwo.
SOL publikuje nie tylko książki Moniki ale bardzo wiele prac młodych a często debiutujących, autorów. Wszystkie są warte polecenia a autorzy na pewno wkrótce staną się i głośni, i popularni. Takie są i dzisiaj prezentowane książki.
„Rzeka szaleństwa” Marka P. Wiśniewskiego przez krytyków uznana  została za jeden z najlepszych debiutów. Jest bowiem – zdaniem recenzentów – napisana sprawnie i błyskotliwie. Autor bawi się z czytelnikiem zaskakując go niespodziewanymi meandrami akcji. Potęguje napięcie, by je rozładować dowcipem. Nie stroni też od psychologii, którą stosuje z umiarem i sporą wiedzą. Książkę można nazwać thrillerem wciągającym polskiego czytelnika, bo rozgrywającym się we współczesnych polskich realiach.
„Łąka umarłych” Marcina Pilisa to kolejna , chyba już trzecia, książka tego autora. Tym razem pisarz stara się odpowiedzieć na trudne filozoficzne pytanie: skąd bierze się zło? Akcja powieści toczy się na polskiej prowincji od lat wojny (1942 r), przez czasy PRL (1970 r.) aż do czasów współczesnych (1996 r.). Bohater (a właściwie bohaterowie, bo jeden z nich to student z Krakowa a drugi to były żołnierz niemiecki usiłujący rozliczyć się ze swoją wojenną przeszłością) książki usiłuje odgrzebać ponura tajemnicę wojennej zbrodni, która miała miejsce gdy do wsi wkroczył oddział SS.
Na koniec zostawiłem książkę Moniki. To „Zupa z ryby fugu”, którą część blogowiczek już zna. Nie będę więc robił tu jej streszczenia. Przepiszę tylko notkę wydawcy, która zachęca (zwłaszcza smakoszy) do lektury:
„Ryba fugu jest bardzo smaczna, ale jeśli będziemy obchodzić się z nią nieostrożnie – możemy otruć siebie i współbiesiadników. Na śmierć. Podobnie z naszym życiem, które jest jak potrawa dla inteligentnych. Trzeba zawsze myśleć o tym, co robi?my, jakie decyzje podejmujemy – choćby targały nami zgoła szekspirowskie emocje. Bohaterki tej powieści przypominają trochę kucharza, który beztrosko bierze rybę fugu za ogon i w całości wrzuca ją do garnka z zupą. Ktoś będzie musiał zaufacie za brak rozwagi… a cena może być wysoka.”

Czy i w jakiej kolejności podejmiecie lekturę, to już wyłącznie Wasza sprawa. Ja właśnie skończyłem  łowić ryby w pięknym fiordzie i ruszam w drogę na południe, do Ligurii. A blog zostawiam na pewien czas z jego rozterkami i radościami, wrzuciwszy najpierw do komputera różne kawałki, które albo Was rozbawią, albo rozzłoszczą, byle nie pozostawiły obojętnymi. Pa!