Owernia leży nad Bugiem
To była piękna niedziela. I pełna nowych smaków. Słońce chyba zgłupiało albo nie czytało prognoz i świeciło cały dzień na bezchmurnym niebie. Po lekkim śniadaniu czyli jajku w szklance z oliwą i pieprzem oraz rzodkiewkami z domowym twarożkiem wybraliśmy się w krótką podróż nad Bug.
We wsi, w której mieszka obok prostego kmiecia ambitny euro poseł, zakwaterowali też jakiś czas temu nasi blogowi przyjaciele Danusia i Alain z Owerni. Dom mają piękny i wygodny, otoczony trawnikiem do pozazdroszczenia i ukwiecony niebywale.
Sąsiedztwo też sympatyczne, co stwierdziliśmy naocznie, gdy jeden z sąsiadów przyniósł worek wspaniałych jabłek i prosił o przyjecie tego daru.
Na stole, na tarasie, czekały na nas pierożki z dwóch rodzajów ciasta: kruchego i francuskiego z podwójnym także farszem: pieczarkowym oraz warzywnym. Ta polska odmiana chilijskiego empanadas okazała się nad wyraz pyszna. A przyrządzona była przez kuzynkę gospodyni Magdę – malarkę warszawskich pejzaży.
Biały burgund towarzyszył całemu posiłkowi, bo pasował doskonale zarówno do przekąsek jak i kapuścianej sałatki z porzeczkami oraz kurek po francusku zrobionych mistrzowsko przez Alaina. Nie przesadzam z tym mistrzostwem ani trochę. Udowodnił to gospodarz podając tradycyjne owerniackie danie czyli gotowane kartofle w mundurkach z serem camembert podlanym obficie białym burgundem i upieczonym w papilotach na grillu.
Desery były dwa: pyszne ciasto z porzeczkami i agrestem upieczone przez latorośl Danusi oraz czarne jagody zalane czerwonym winem – też specjał owerniacki.
Po powrocie nad Narew nie mogliśmy już myśleć o jedzeniu. Była więc tylko sauna i kąpiel w lodowatej wodzie świeżo wpuszczonej do basenu.
Sama radość!
Komentarze
Wiadomo – łasuchy to miły, gościnny i o dobrym sercu ludek. Przekonujemy się o tym w czasie coraz częstszych spotkań.
Jurek – zajrzyj pod wczorajszy wpis, bo ja się przymiliłam jako ostatnia łamaga tuż przed godziną ósmą, pod wczorajszym.
Niedziela niestety już za nami. Mimo spiekoty miłe posiady z przyjaciółmi.
Dzisiaj deszcz i ochłodzenie. Końcówka tygodnia to już początek celebrowania imienin Anny i Krzysztofa, których w rodzinie i wśród przyjaciół, mrowie całe. Zapowiada się ciekawy tydzień.
Miłego dnia, miłego tygodnia 🙂
Ogladałam wczoraj, w TVNowskiej Uwadze, program o Magdzie Gessler. Pewnie bym nie oglądała, gdyby nie te wszystkie zgryźliwe uwagi na blogu, „miłego ludku o dobrym sercu”, pod jej adresem.
Nie podoba mi się to, o czym jakiś czas temu pisała Echidna, majtanie bujnym włosem nad garnkami i tym podobne. Zakładam, że to wymóg telewizyjnej „poetyki”.
Generalnie, lubię i podziwiam Magdę Gessler. Wybaczam jej wady, które ma, tak jak mają je wszyscy ludzie. Dlatego byłam zdziwiona takim zbiorowym wylewem, na blogu, niechęci do niej. Występujacy w programie Piotr Bikont powiedział, że są osoby, które nie potrafią z nią wytrzymać trzech minut i takie, które za nią przepadają.
Ja ją po prostu lubię. Podziwiam jej pasję, energię i naturalność. Wdzięk z jakim nosi swoją nadwagę. Umiejętność osiągania celów. Biznesowych, związanych z realizowaniem pasji. Umiejetność realizowania się jako kobieta. To bardzo trudna sztuka.
Nie wiedziałam dotychczas, że jest ona siostrą Piotra Ikonowicza. Równie mocna i bezkompromisowa osobowość. Ciekawe były uwagi na temat ich wzajemnych relacji i wpływu stosunku rodziców do nich obojga na jej karierę.
Nie znaczy to, że będe jadała w jej restauracjach czy oglądała reality show z jej udziałem. Nie moje klimaty. Zupełnie nie podobał mi się wystrój restauracji, z której ona jest tak dumna. Dla mnie to taki kiczowaty patchwork.
Niemniej program umocnił mnie w sympatii do niej i w przekonaniu, że potrzeba nam wiecej takich osób.
De gustibus itd. Nic nie poradzę – pani wzbudza we mnie złe emocje. Wiem nawet dlaczego – tzn co mnie tak bardzo razi. Pewnie to, co się podoba Jotce – przebojowość rodem z amerykańskich seriali. Nie lubię; nie lubię i już. W bardzo podobnej branży pracuje prof Blikle i jakkolwiek też mamy uwagi do jakości jego firmowych wypieków, żadnych negatywnych uwag nie wzbudza sam właściciel. Klasa i tyle.
Nie widzę w Madzie Gessler „przebojowości rodem z amerykańskich seriali” 😉
Złe emocje to nie tylko sprawa de gustibus… …
Być może Boy – Żeleński tak by to skomentował:
eunuch i krytyk w jednej są parafii, obaj wiedza jak, żaden nie potrafi 😉
Zaraz, zaraz . Jak ktoś krytykuje to od razu eunuch albo cuś tam ?
Ja się wyraziłem , Pyra się wyraziła , ale żeby aż tak?
To, że ktoś prowadzi rodzinny interes to czy potrafi gotować. Wymądrzać się przed kamerą potrafi nie jeden . Ale żeby klient wychodził z jego restauracji zadowolony to trzeba serca, kompetencji, wiedzy i czegoś co nazywa się profesjonalizmem. Kolejna gwiazda z rodu Gesslerów ma 20 milionów zaległości za lokale i co ? I nic… Gwiazdor pełną gębą . Za cudze. A gwiazdorstwo zerżnięte z Cusine TV . Oglądam codziennie to wiem.
Pewnie coś w tym jest.Znam tych eunuchów więcej na blogu. W grupie przyjemniej (mordka)
Przypomina mi to przypadek z mojego miasta z przed pol roku. Tu byl piekarz, ktorego w telewizji pokazywano w paru nawet odcinkach, ktory do znudzenia opowiadal jak upiec porzadne pieczywo i udowadnial, dlaczego konkurencji to sie udac nie moze. Za referencje podawal restauracje i hotele (nawet w Berlinie, i urzad kanclerski), ktore biora tylko od niego. Skutek taki, ze zjawil sie u niego nasz ?sanepid? i zamkneli mu bude. Nie wiem co o tym sadzic, bo tak usluzni nasi tez znowu nie sa, ale jak jest meldunek, to urzedy musza reagowac. Prominentna klientela w kazdym razie odskoczyla zaraz i nie wiem jak poszlo dalej. Nie kupuje u niego i tak, bo mi nie po drodze.
Pochmurno z przejasnieniami, a ma byc tak do konca tygodnia.
Oby lepiej, czego Wam i zycze,
pepegor
Mieszkańcy Owerni nad Bugiem to miły, gościnny i o miłym sercu ludek, nawet bez agrestu i porzeczek 🙂
Nadal uczę się realizować jako mężczyzna, ale nie bardzo wiem co to znaczy. Rozchmurz się Jotko, to pani Gessler, wzorem Gordona Ramsaya w „Kuchennych Zmorach”, jest delikatnie mówiąc zgryźliwa, po to by ludek wkurzyć. Taki jest format tego programu, taki nasz los 🙂
Bardzo lubię Martę Gessler, ale i u niej tanio nie jest. Tanio to jest na targu.
W restauracjach Magdy Gessler są różne klimaty,również kameralne i całkiem
sympatyczne :
http://www.zielnikcafe.pl/zielnik.html
Owernia w Warszawie, Owernia nad Bugiem. Danuśka i Alain goszczą, gdziekolwiek są, równie serdecznie.
Pani Gessler nie wzbudza mojej sympatii. Drazni mnie jej wulgarność, nawet jeśli jest wymogiem programu. Czy to znaczy, że jestem eunuchem lub krytykiem?
Zmysł do interesow to jedno, kultura osobista i osobowość, to inna kategoria wartości.
Miodzio, Krystyna, która czyta blog bardzo dokładnie, pamiętała o Twojej prośbie o iticony a dzięki Alicji już je masz a ja przy tej okazji też je sobie zanotowałam 🙂
Co do enuchowatości to przecież ja nie mogę nic na ten temat wiedzieć 😉
A co do krytyka, no to przecież oczywiste! Jak się krytykuje, to się chyba podpada pod paragraf krytyka 🙄
Jasne, że wolno krytykować. Trzeba jednak liczyć się z tym, że krytycy też mogą być krytykowani. Można się uciec do zgrabnej analogii serialowej, można i do fraszkowej metafory 😉
Może i są jakieś analogie do pepegorowego piekarza, nie wiem. Szczerze mówiąc niewiele mnie to obchodzi. Generalnie nie podoba mi się ten nasz narodowy sport podszczypywania każdego, komu się coś udało. Koncentrowanie się głównie na wadach. Oczywiście każdy ma prawo do własnych sympatii.
Każdemu wolno mieć swoje zdanie i je wypowiadać.
I to by było na tyle, z mojej strony, na temat pani Gesslerowej. Ostatecznie nie ja ten temat wywołałam. Odezwałm się aproposowo 😉
Nie zajmuje mnie ta kwestia na tyle zeby się dłużej nad nią rozwodzić 😯
Placek,
😆
Danuśka,
jak robisz sałatkę z kapusty i porzeczek?
Porzeczek mam pod dostatkiem a kapustę, młodą, bardzo lubię.
Pokaża trochę zdjęć ogrodu. Czy budleja przetrwała? 🙂
pokaż 😳
I tu pełna zgodność, Jotko. Dość na ten temat.
Ja sobie pozwolę jeszcze podzielić się trzema zadziwieniami z lektury L.Stommy „Historie przecenione” Tu od razu powiem, że dzielę się warstwą anegdotyczną, bo ponurości jest tam o wiele więcej, niż anegdot i właściwie jest to studium ludzkiego (w znaczeniu ludzkości) szaleństwaI tak np L.S. uważa, że Batu – Chan odszedł po bitwach śląskich – kiedy to cała północna i środkowa Europa stały przed nim otworem – na powrót do Azji z jednego zasadniczego powodu: otóż był niezadowolony z „przydziału frontu” jaki mu przypadł. Kozyni i bracia pl.ądrowali złote, bogate, ludne miasta i kraje Orientu, a jemu przypadła biedniusia, chłodna i słabo zaludniona Europa Środkowa. Wykorzystał więc pretekst sukcesji dynastycznej i co prędzej wrócił na bardziej nadające się do grabieży ziemie.
Anegdotycznie także brzmi pretensja Autora do księcia Pepi : zginął nie nad tą rzeką, nie w tej bitwie i o 3 tygodnie za wcześnie. Błędu tego nie popełnił gen.Cambrone i dlatego ten ostatni wszedł do europejskiego panteonu chwały, a Poniatowski musi się zadowolić pamięcia wyłącznie rodaków.
Alinie i Gospodarzowi bardzo dziękuję za miłe słowa 🙂
Jotko-szatkuję kapustę,posypuję solą,przykrywam talerzykiem i obciążam
jakimś cieżkim naczyniem,zostawiam na 30-40 minut.Potem odlewam sok,
dodaję obrane porzeczki (albo inne kolorowe warzywa czy też owoce) i polewam sosem winegret.Można posypać koperkiem lub innymi ziołami wedle upodobań.
A budleja niestety nie przetrwała 🙁
https://picasaweb.google.com/109990791430941218162/SpotkanieKurkoweZBarbaraIPiotrem?authkey=Gv1sRgCOPz2tv6yNDvIw&feat=email#
Danuśka – ślicznie na tych Waszych trawnikach (nie napiszę przecież „w krzakach” bo nie ma krzaków na horyzoncie). Kto kosi te hektary? I domek uroczy.
Pyro 🙂
Do hektarów mamy i tego,co owerniackie trawniki też kosił i młodzież,
która chętnie kosi,bo dla nich to rozrywka.
Danuśka – zapytałam, bo moja kuzynka omal nie rozwiodła się ze ślubnym przez trawniki. Twierdził (nie bez racji) że to robota głupiego i ledwo skosi, znowu trzeba to robić i tak co tydzień. Zgłosił protest rodzinny i mieli dzni niezbyt nawet ciche. Teraz wydaje mi się, że kogoś wynajmują (a i tak trawniki są ostatnim argumentem w każdej domowej dyskusji).
Pyro przecież większość prac domowych to „robota głupiego”, takie pranie, prasowanie, sprzątanie czy zmywanie. W kółko i na okrągło. 🙁
Jasne, Małgosiu. Większość jednak to prace „Kobiece” i jesteśmy przyzwyczajone, że w kółko i na okrągło; a panowie chcą zrobić – nawet porządnie – i mieć problem z głowy.
Małgosiu,
też tak uważałam. Nienawidziłam „prac domowych”. W dodatku dostałam najgłupsze z możliwych wychowanie – do tych zajęć. Skrzyżowanie Młodej Polski z etosem Matki Polki. Co ta Młoda Polska chciała sobie odpuścić, to etos trzymał za łeb i przymuszał 👿
Nie powiem, że tak do końca zmieniłam zdanie, ale ukochana ciocia nauczyła mnie trochę innego podejścia do tych spraw. Nauczyła mnie znajdowania sensu w tym co robię. To była cudowna osoba. Wychowała całe zastępy nauczycieli. Była polonistką w Liceum Pedagogicznym w Poznaniu.
Oprócz tego miała ukończoną pedagogikę i psychologię. Ale najbardziej lubiła uczyć polskiego.
Włodek też ma tę, dla mnie niepojętą, właściwość, że nie nudzi go żadna wykonywana praca. 😯
Zdarzają się tacy ludzie . Nasza pani dochodząca uwielbia prasować 🙄
Ja prasowania nie cierpię, więc odpuszczam jej kwiaty na przemian podtopione lub zasuszone 😉
Danuśka,
dzięki za przepis. Na pewno skorzystam.
Podoba mi się Wasz pomysł z pasmami nagietkowymi 😆
Jotka – pięknie to ujęłaś. O to, to – Młoda Polska i pozytiwizm domowy. Młoda, głupia, 15 – letnia Pyra zaganiana do zajęć domowych, prychała wyniośle przez nos i twierdziła, że to robota dla służby (biedna Janeczka żadnej służby nie miała). Zrobić, zrobiłam, bo Hiniutek patrzył srogo i Mama też jakoś „dziwnie” reagowała. No i miałam za swoje – całe życie w roli pani domu i służby dla wszystkich. A tak serio – zrobię i umiem, ale naprawdę lubię tylko gotowanie – do reszty jednak ta służba by się przydała.
Jak tak teraz myślę o tej młodej, głupiutkiej Pyrze, to się jednemu nie mogę nadziwić: jakim cudem najszczerzej lewicujące, socjalistyczne poglądy osobiste tak wygodnie mieściły się w tej samej łepetynie, co i przekonanie o tym, że do prac pospolitych trzeba mieć służbę? 60 lat przed III RP już mi się widać marzył „kawiorowy socjalizm”.
Pyra,
bo to jest prawdziwy paradoks i zagadka – zawartość naszych głów 😯
Ja naprawdę fizycznie płakałam przy ścieraniu kurzu w swoim własnym domu 😉
Wcześniej nic, z prac domowych, nie musiałam.
A potem, oprócz płaczu, kleciłam takie wierszyki:
Tłukąc kotlety wieprzowe,
układałam wiersz w głowie.
Muza, najpierw zdziwiona,
potem oburzona,
uciec chciała ode mnie.
Rozumiem cię, pani,
to nie poetycznie,
hołdu żądasz dla siebie.
Miej cierpliwość, poczekaj,
jeszcze zupa i deser
i stos garnków brudnych,
potem kurze
i pranie,
trochę cerowania.
No, i teraz możemy
piekne wiersze układać.
Co,
że polot straciłam,
żem zanadto zmęczona,
wyobraźnia przygasła?
O, nie odchodź, proszę!
Jeśli mi pomożesz,
ta godzina wieczorna,
jedna tylko
dla ciebie i dla mnie
przeznaczona,
piękna przecież byc może! 😉
Poznań, 09. 08.1978
Jotko,
Pani Gessler, wzorem Gordona Ramsaya jest chamska, Ja sobie cenie kulturalnych ludzi przy stole.
Buziaki,
Jotko-ogród pod opieką Osobistego Ogrodnika 🙂
On też wymyślił pasma kwiatowe-jedno nagietkowo-aksamitkowe i drugie
będące mieszanką polnych kwiatów.Wokół pompy lawenda i szałwia.
Po paru godzinach spędzonych przed komputerem,latanie po domu
ze ścierą i odkurzaczem jest bardzo odprężającym zajęciem.Przynajmniej
dla mnie 🙂
Koszenie trawnika co tydzień to minimum. Jeśli jest ciepło i mokro, to już po kilku dniach trawa wymaga koszenia. Nowy, jako znawca tematu, uświadamiał nam niedawno, że ładny trawnik to wielkie wyzwanie, któremu rzadko daje się sprostać. My mamy niewielkie trawniki, ale to wystarczy, aby wyrobić sobie opinię na ten temat.
Podoba mi się pogląd Jotki o szukaniu sensu w wykonywaniu prac domowych. Dziś od rana nie miałam z tym żadnego problemu i umyłam okno/ ale takie, że starczy za trzy / i patrzę przez nie z przyjemnością. Muchy i inne owady ciągną od strony łąki do domu w poszukiwaniu chłodu i niewdzięczne brudzą mi szyby.
Upiekłam też dziś paszteciki z ciasto krucho – drożdżowego z farszem mięsnym. Jest trochę z tym zachodu, ale praca nieskomplikowana, a efekt znakomity. I całkiem sporo wyszło tych pasztecików z 300 g mąki. Jestem z siebie bardzo zadowolona.
Danuśka,
podoba mi się, że wybrałaś do leśnego otoczenia domu proste kwiaty : nagietki , aksamitki i te fioletowe obok pompy. A trawnik prezentuje się już całkiem dobrze.
Krystyno – jask następnym razem będziesz piekła paszteciki, spróbuj z ciastem drożdżowym typu „topielec”. One mają tę przewagę nad innymi, że po odgrzaniu np w piekarniku, są zupełnie jak w tym momencie upieczone (my tak robimy z pasztecikami grzybowymi do wigilijnych zup – robi się je jeden, dwa dni wcześniej i potem na ostatnią chwilę w piekarnik).
Pyro,
po tym pierwszym razie z pasztecikami mogę już pozwolić sobie na eksperymenty, tym bardziej że ” topielca” jeszcze nie robiłam. Och, ilu ja jeszcze rzeczy nie robiłam…
Jotko 🙂
Dzień dobry.
U mnie świtem bladym była straszliwa burza, dopiero teraz wystawiłam nos spod kołdry, a licho wie, czy za chwilę znowu nie lunie i jaki pieron nie strzeli.
Jeden strzelił tuż-tuż 😯
Od żeglarzy dowiedziałam się, że pierony nigdy nie uderzają w łajbę, tylko w wodę. No dobra, ale ja jestem w domu, a woda obok!
O pani Gessler już się kiedyś wypowiadaliśmy, ja się przychylam do tych, co mają o niej zdanie zdecydowanie negatywne. Robi wszystko,żeby na szkle zaistnieć, a najprościej jest bulwersować ludzi, rzucić mięsem („taka jestem niekonwencjonalna, szczera, no swoja po prostu…”) – wtedy zauważą bardzo szybko. Waga nie ma nic do rzeczy, ludzie są jacy są często nie z ich winy, tak ustawiona genetyka albo coś tam – nie znam się na tym, ale znam wiele ludzi, którzy cuda stosują, żeby schudnąć, i się nie da.
Dla mnie wzorem osoby prowadzącej program kulinarny jest nieżyjący już Jeff Smith, programy były na amerykańskim PBS w sobotnie przedpołudnia, na pewno ci, którzy od lat mieszkają po tej stronie Wielkiej Wody pamiętają tego Pana. Już zresztą kiedyś wspominałam go tutaj z kimś na „łamach”. Pół godziny programu – i przynajmniej dwa razy tyle za mało. Gotował na planie, tu mu się coś przypaliło, tam wykipiało, wina zabrakło do sosu, bo w trakcie opowiadania o potrawie wypił, anegdotkami sypał jak z rękawa i miało się wrażenie, że to wszystko jest niewyreżyserowane, bardzo możliwe, że nie było, tylko realizatorsko „ścieśniało” się wszystko do tej pół godziny.
Ktoś wstawił kursywę 😉
Alicja – kiedy Nisia wraca? Chyba już czas?
Witam.
Podzielę się wiedzą jak będę wiedział jaki system(np. Win XP) i przeglądarka(Google Chrome, Firefox)
Alicjio, a co powiesz o Julia Child? toc to poezja! Szkoda, ze juz jej nie pokazuja…..
Buziaki,
Jurku – Windows profesional XP, Firefox
Jeśli chcesz mieć stronę pod „ręką”
1. Otwórz stronę „http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html”
2. Przyciśnij jednocześnie Control i D
3.Pojawi się okienko zaznaczamy Gotowe
Strona zostanie zapisana w Zakładki
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
U mnie dopiero dochodzi godz. 11, a Gospodarz wzbudzil straszny apetyt na te wszystkie pyszne dania. We Francji bywam wzglednie czesto (choc akurat nie w tym roku) i na ogol zawsze bardzo dobrze zjem. Wiem, to stereotyp, ale cos w tym jest.
Po tej calej dyskusjii o p. Gessler postanowilem, ze tym razem pojde na obiad do ktorejs z jej resturacji, zeby przekonac sie samemu czy za tym calym jej gadaniem i pisaniem rzeczywiscie kryje sie dobra kuchnia. Teraz pytanie do blogowiczow: ktora restauracje powinienem odwiedzic (bede w W-wie w koncu sierpnia)?
http://www.youtube.com/watch?v=igJzBO_Y16A&feature=related
… albo i nie kochać 😉
wygląda na to, że będę musiała jakiś program z panią MG obejrzeć w całości, skoro tyle emocji budzi ta pani 🙄
kod: v33v i viktoria i trójka (Boh trojcu lubit) do kwadratu 😯
Leno,
wspominki Julii Child o jej latach w Paryżu czytałam na „Darze”, Nisia zabrała tę książkę w podróż (doczytałam do połowy, bo nie było czasu na czytanie!).
A programy Julii oglądałam zawsze, też w sobotnie przedpołudnia, podobnie jak Jeffa S.
Pyro,
Nisia się jeszcze pokolebie, bo płynie do końca, a koniec to za jakiś miesiąc mniej więcej. Dokładnej daty nie znam i nawet nie chcę znać, bo mi żal, że mnie tam nie ma 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=mAaMLVUMsAg
Alicja – pewnie, że żal. Mnie też – taka zazdrość bezinteresowna ale i absolutnie bezpieczna, bo nie dotyka Nisi jako takiej, tylko tego, że się kolebie na Darze.
Jotko – to nie jest tak, że p.G. podszczypuje się, bo jej się udało… Udało się pp Kulczyk, I.Eris, p.Bochniarz i dziesiątkom innych, mniej prominentnych. Ich się nie podszczypuje – po prostu nie nadają się do podszczypywania. I nikt o nich nie powie, że wulgarne (zołzy ostatnie mogą być, ale wulgarne – nie).
Iles lat temu bylem w Domu Restauracyjnym Gessler. W piwnicach ciemnych. Na starowce. Kaczka byla wysuszona i jak w KFC wydawala sie z glebokiego oleju bardziej niz pieczona. Pani kelnerka sie tlumaczyla, ze terminale nie dzialaja w piwnicy wiec mam leciec do banku bo tylko gotowke przyjmuja. Oczywiscie informowali o tym po zjedzeniu. Obsluga byla przecietne, karta tez wtedy jakos nie zrobila wrazenia. Moze jest lepiej obecnie? Bylo za to drogo. Ogolnie wiec nie specjalnie mi sie podobalo a smakowalo jeszcze gorzej 🙂
A propos nalepek na drzwiach informujacych jakie karty przyjmuja to kiedys w moim rodzinnym Kaliszu w jakims sklepie mieli nalepki wiec jak przyszlo do placenia wyciagnalem karte na co pan mi powiedzial zebym sie nie wyglupial bo oni zadnych kart nie biora. Spytalem o te nalepki i dostalem odpowiedz, ze to ladnie, kolorowo wyglada wiec nalepili. Ale zeby karty brac to chyba na glowe upadlem. Moze u Gesslerow podobnie jest? 🙂
yurek
„Misiu jaki ty jestes madry…”
Zalapalam sie na Twoja porade i zrobilam Zakladke, ktora pojawila mi sie we Favorites. Czy tak mialo byc?
Dziekuje.
Szkoda ROMku, że w tym czasie muszę być w Stavanger. Idź do Fukiera (najstarsza restauracja Magdy G.) albo AleGlorii przy Pl. Trzech Krzyży.
A restauratorów o tym nazwisku jest troje. Każde inne i niewiele mają ze soba wspólnego.
ROMek-może Gospodarz coś sensownego poradzi w kwestii tego trudnego wyboru?Ale jak u sławnej restauratorki Ci nie będzie smakowało,to zawsze znajdziemy jakieś gościnne krzesło przy naszym warszawskim,zjazdowym stole.Pod koniec sierpnia będziemy zatem czujnie czekać na sygnał od Ciebie 🙂
Łajza minęlli z Gospodarzem !
W Stavanger to Nisia zaraz będzie, bo Dar w tamte strony zmierza!
Going to Stavanger…
Jurek – jesteś wieeelki 🙂 Nie zreobiło się – dlaczego?
RoMEk – YYC po raz pierwszy był właśnie w piwnicach Fukiera. Ja bym też Ci polecała stół na Ursynowie.
Jednak jest. Widać potrzeba nieco czasu 😀
Pyro,
piwnice na Rynku Starówki to Dom Restauracyjny Gesslerów i nie miał z Fukierem ani Magdą Gessler nic wspólnego. Właścicielem jest (czy raczej był) Adam Gessler. Historia tej rodziny jest bardzo zawiła. Ale dziś Magda, Adam i Marta to trzy osobne i całkowicie różne przedsięwzięcia.
Pyro,
owszem, podszczypuje, podszczypuje, tyle, że akurat nie na tym blogu 😉
Miodzio, tak.
http://support.mozilla.com/pl/kb/Zak%C5%82adki
Jedno jest pewne – Batu-chan nie wzbudza już tylu emocji co Magda Gessler, a szkoda, bo historia uczy nas i pociesza.
Bez Piotra Gesslera nie byłoby Magdy Gessler, a bez Mirosława Ikonowicza Magdy Ikonowicz (Hombre Kapuściński ukaże się jesienią). Bez Zbigniewa Gesslera….ale to wszystko ogólnie znane fakty 🙂
Wiem, że ROMek podzieli się z nami swoimi wrażeniami – kulturalnie, elokwentnie i skromnie. Wolę ROMka od całej Złotej Ordy 🙂
Marzy mi się mongolski butler-kamerdyner.
Pyro>Skype i po kłopocie.
Jurek – muszę znowu podłączyć ustrojstwo, a boję się techniki, jak diabeł święconej wody. Czekam, kiedy Młoda będzie miała dobry humor.
A, mówiąc nawiasem , stosunki rodzinne klanu GG raczej mnie nie interesują bardziej, niż Batu=Chan, tzn historia najazdów mongolskich wydaje mi się ciekawsza.
Z dużej części jabłek otrzymanych wczoraj w darze upieczony został jabłecznik.Pachnie wielce ponętnie.
W takim razie poslucham rady Gospodarza. Choc w pierwszej chwili postanowilem wybrac sie do AleGlorii to po obejrzeniu stron internetowych zastanawiam sie jednak nad Fukierem. Powod jest taki, ze mam uprzedzenia do lokali w piwnicach, tradycji ktora przyszla do Polski chyba z Niemiec (tez rozne Weinkeller czy Rathauskeller). Czuje sie jakbym siedzial gdzies kolo szczurow, choc musze przyznac, ze AleGloryczna piwnica wyglada schludnie. Menu AleGlorii chyba bardziej miedzynarodowe, a U Fukiera takie bardziej przasno-polskie. Ceny sa podane tylko na stronie AleGlorii, gdzie zaciekawilo mnie danie „comber jagniedzy” (serwuja Jagne?), ale U Fukiera pewnie sa podobne. Poniewaz w drodze powrotnej bede w Warszawie jeszcze ok.10 wrzesnia to moze w celach naukowo-poznawczych wyprobuje oba lokale. Przydalby sie jednak jakis grant na badania, bo nie liczac wina bede potrzebowal przy kazdej wizycie ok. PLN 200-250 na samo jedzenie. Najlepiej gotowke.
ROMek,
może zrobimy blogową „ściepę” na grant i Twoje badania? 😉
Swoją drogą powinniśmy mieć gościnę za darmo, reklamę tej Pani zrobiliśmy, że hej, bo każda kontrowersja jest dobra, byle było głośno!
Od razu zaznaczam – nie byłam, nie jadłam, ale wizerunek medialny, jaki sama przecież tworzy, odstrasza. Kuchnia kojarzy mi się ze stołem i miłymi, sympatycznymi ludźmi, do których chciałoby się przysiąść, coś zjeść, pogadać…
Pyro,OK jak to pisali starożytni ???????.
Jurek, zostawmy starożytnych i ich przysłowia w spokoju. W kręgu zawodowym mówiliśmy czasem (szeptem) że nie ma większego głupca, niż stary głupiec.
Yurek,
po łacinie albo po grece lecieli, jak to starożytni 😉
…u mnie żar z nieba, a ja powinnam się udać do kuchni. Jest sałata z różnościami, dorzucę pomidory, bo mi się zmarnują w tym gorącu, a w lodówce nigdy pomidorów nie trzymam i nie polecam. Pomidor z lodówki to nie pomidor.
O, a dla cyklisty są ziemniaki do odsmażenia. Poza tym maślanka, chociaż ja optowałabym za zimnym piwem. Niestety, jedyne jakie było, wypiłam skwarnym południem. Ale za to jest mineralna i czerwone wino, można zrobić szprycera 🙂
Mam pomysł na jutrzejszy obiad -szybki i nie pracochłonny; mianowicie pozawijam wieprzowe cienkie parówki w pasemka boczku i w ciasto francuskie, upiekę (ca 20 minut) i dam z ostrymi sosami typu meksykański, keczup ostry, musztarda angielska + sałaty mieszane. Do picie mineralna z cytryną.
A nemo znowu gdzie zginęła? Jak poszła z Osobistym „niezbyt wysoko” to jej nie ma.
gips mnie stygnie, wiec tylko szybko ponudze o podobno specjalnosci Auvergne na bazie sera z Normandii, owszem danie w miare znane i lubiane, kiedys nawet, jak camembert, byl jeszcze w tylko drewnianych pudelkach, bez tektury, to zalany winkiem dawalo sie na ruszt, teraz niestety papillote wskazane, niemniej z ta specjalnoscia mam klopot, toz to pare setek kilometrow dzieli ser od Masywu Centralnego,
ale moze w Normandii tez juz sie wyspecjalizowali w aligot i truffade?
🙂
Misiu, jak się sprawuje Twoja nowa patelnia?
Małgosiu – miał sprawozdawać, a wcale się nie pochwalił jajecznicą.
No właśnie 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=L2GQEttN1Zo
Wydawał mi się kasztanowaty, a na filmie w 1/3 siwy – ma wyraźną podbitkę siwej maści. Ładnie chodzi ja lonży.
Oczywiście „na lonży”, nie „ja lonży”
Dobranoc
Nachodziłam się dzisiaj do wypęku. Młody jutro leci, jak doleci to usiądę.
Wczoraj filety kurczacze po zwykłemu. Dzisiaj, dla odmiany, dobowe placki kurczęce.
Trawnik Danuśki wygląda na trawnikowy. Nasz ciągle przywłaszcza mlecze i inne takie 🙁
??????? miało być.
Rosyjski język jest trudny do przepuszczenia na blog.
Info dla Gospodarza:- w kierunku Pułtuska, Ostrołęki, jadąc z Warszawy: Warszawa (ul. Modlińska, skręt na Nieporęt) ? Warszawa (ul. Płochocińska) ? Michałów Grabina ? Rembelszczyzna ? Nieporęt – Zegrze Płd. (zjazd pierwszym zjazdem w kierunku Serocka) ? Zegrze ? Borowa Góra – Jadwisin (skręt za wiaduktem w prawo) ? Borowa Góra (ul. Nasielska) ? Szadki (prosto w kierunku Nasielska) ? Zalesie Borowe (prosto w kierunku Powielina) ? Powielin (skręt w prawo) ? Błędostowo – Winnica ? Golądkowo ? Pułtusk (ul. Nasielska)
http://www.serock.pl/493-4a02a1c85e89b-28295-p_2.htm
Co tydzień jadę tą trasą ,w km niewiele więcej,ale zyskuje się na czasie.