Owernia leży nad Bugiem

To była piękna niedziela. I pełna nowych smaków. Słońce chyba zgłupiało albo nie czytało prognoz i świeciło cały dzień na bezchmurnym niebie.  Po  lekkim śniadaniu czyli  jajku w szklance z oliwą i pieprzem oraz rzodkiewkami z domowym twarożkiem wybraliśmy się w krótką podróż nad Bug.

We wsi, w której mieszka obok prostego kmiecia ambitny euro poseł, zakwaterowali też jakiś czas temu nasi blogowi przyjaciele Danusia i Alain z Owerni. Dom mają piękny i wygodny, otoczony trawnikiem do pozazdroszczenia i ukwiecony niebywale.

Sąsiedztwo też sympatyczne, co stwierdziliśmy naocznie, gdy jeden z sąsiadów przyniósł worek wspaniałych jabłek i prosił o przyjecie tego daru.

Na stole, na tarasie, czekały na nas pierożki z dwóch rodzajów ciasta: kruchego i francuskiego z podwójnym także farszem:  pieczarkowym oraz warzywnym. Ta polska odmiana chilijskiego empanadas okazała się nad wyraz pyszna. A przyrządzona była przez kuzynkę gospodyni Magdę – malarkę warszawskich pejzaży.

Biały burgund towarzyszył całemu posiłkowi, bo pasował doskonale zarówno do przekąsek jak i kapuścianej sałatki z porzeczkami oraz kurek po francusku zrobionych mistrzowsko przez Alaina. Nie przesadzam z tym mistrzostwem ani trochę. Udowodnił to gospodarz podając tradycyjne owerniackie danie czyli gotowane kartofle w mundurkach z serem camembert podlanym obficie białym burgundem i upieczonym w papilotach na grillu.

Desery były dwa: pyszne ciasto z porzeczkami i agrestem upieczone przez latorośl Danusi oraz czarne jagody zalane czerwonym winem – też specjał owerniacki.

Po powrocie nad Narew nie mogliśmy już myśleć o jedzeniu. Była więc tylko sauna i kąpiel w lodowatej wodzie świeżo wpuszczonej do basenu.
Sama radość!