Nie bójcie się wstrętnych figur
Między Serockiem a Pułtuskiem, tuż przy szosie we wsi Gzowo, stoją dwie koszmarne plastikowe figury. Dwaj kucharze zapraszają do restauracji „Wesoła Oberża”. Mnie prawdę mówiąc odstraszają swym brzydactwem. Wydawało się, że takie potworki stojące przed brama sygnalizują, że i wewnątrz nic dobrego głodnego nie spotka. Po kilku jednak opowieściach znajomych, którzy odważyli się przekroczyć bramę strzeżoną przez owych cerberów i wyjechali z „Oberży” nie tylko weseli ale i najedzeni a w dodatku długo rozpamiętywali smak tamtejszych potraw, zdobyłem się na odwagę i też wjechałem do środka. Co prawda było to w sobotę a wewnątrz lokalu przygotowywano stoły na kolejne wesele (ale małe – jak zapewniał nas właściciel lokalu – bo tylko na 90 osób) ale stoły na dwóch tarasach mogły pomieścić kilkudziesięciu dodatkowych gości.
Usiedliśmy więc na zewnątrz mimo niesprzyjającej aury. Kelnerzy, także już będący myślami na wieczornej uroczystości, trochę mylili a trochę zapominali o złożonych zamówieniach ale ich wpadki wynagradzał sympatyczny szef troszczący się o wszystkich gości i bawiący nas dowcipna rozmową. Głównym tematem był oczywiście gaz łupkowy, który rzekomo zalega pod piaskami nadnarwiańskich okolic w gminach Somianka, Pokrzywnica i Zatory. Jeśli Kanadyjczycy dowiercą się do gazu i rozpoczną eksploatację to (oczywiście po zgarnięciu sowitego odszkodowania) trzeba będzie uciekać ze skraju Puszczy Białej i szukać nowego miejsca na ziemi. Ale przypomniała mi się historia polskiej ropy w Karlinie więc bez lęku o przyszłość zabrałem się do studiowania menu.
Dowiedziałem się wcześniej, że w kuchni pod kierunkiem Damiana Jędrzejczyka (dawniej „U Kucharzy”) pracują wspaniałe kucharki z nieistniejącego już słynnego lokalu „Pod Złotym Linem” w Wierzbicy. Spowodowało to, że zamawialiśmy przede wszystkim ryby. Na przekąskę były śledzie w trzech smakach na faszerowanym szczupaku (15 zł). Okazało się to daniem tyleż oryginalnym ile wspaniałym. Niezłe były także – choć nie z rubryki ryb – ruskie pierogi ze świeżą i zimną śmietaną (15 zł). Złego słowa nie można powiedzieć także o zupach. Rosół z kołdunami ( 11 zł) był aromatyczny, gorący, tłusty umiarkowanie jak trzeba i zawierał prawdziwe miniaturowe kołduny z doskonałego, delikatnego a nie pękającego ciasta ze smacznym farszem. Podobna opinię mamy o barszczu z pierogiem (8 zł). Najważniejszą jego zaletą był niewątpliwy fakt domowej roboty a nie wspierania się wyrobami firm spożywczych sprzedawanymi w torebkach.
Z dań drugich ewidentnym szlagierem były mazurskie okonki w sosie koperkowym (35 zł). Usmażone na chrupko (co pozwalało schrupać także ości) i polane pysznym pachnącym sosem, zadowoliły wszystkich biesiadników, którzy dorwali się choć do jednej rybki. Było to tym łatwiejsze, że porcja nie była skąpa. Na drugim miejscu ustawilibyśmy sandacza w sosie rakowym (42 zł), w którym obficie występowały rakowe szyjki będące polską specjalnością wielce delikatesową. Prosty sandacz smażony na maśle (35 zł) musi cieszyć się zaledwie trzecim miejscem i to dzielonym z kotletem schabowym Wesoła Oberża (28 zł) przyrządzonym z kostką i zwiniętym w rulon wewnątrz którego był żółty ser i słodka papryczka.
O deserach nie wypowiadam się, bo zabrakło nam na nie sił. Dania bowiem były nie tylko bardzo smaczne ale i obfite. Odwiedzimy jednak „Wesołą Oberżę” zapewne jeszcze nie raz więc dodam wówczas słodki suplement. Wtedy też opiszę tutejsze wyroby wędliniarskie. Można bowiem wyjechać z Gzowa z torba pełną zakupów takich jak szynka, wędzona polędwica czy różnego rodzaju kiełbasy. Mniej mnie zainteresowało tutejsze mini-zoo. Ten obyczaj szerzy się jak Polska długa i szeroka z niewątpliwą szkodą dla lam, strusi i innych zwierząt trzymanych w nienajlepszych warunkach i wątpliwą przyjemnością dla odwiedzających restauracje.
Komentarze
a do mnie o świcie prawie zawitał gość z Kurpi .. i przywiózł mi w prezencie makaron oryginalny z Włoch (Amelka, która uwielbia makarony uśmiechnęła się od ucha do ucha) i .. butelkę Prossecco pięknie zakorkowaną .. no wakacje pięknie mi się rozpoczęły … 🙂
o tej Oberży chyba Danuśka wspominała i chwaliła .. może nam się uda tam wpaść z rodzinką na którejś wycieczce po okolicach Warszawy ..
Albo rybka, albo…
epoka gazu lupanego!
Jade w teren i nadal gonie w pietke.
Na dzisiaj zaplanowana jest fasolka szparagowa- po raz pierwszy w tym sezonie jako danie podstawowe – z masłem, bułeczką i młodymi ziemniaczkami. Właśnie Młoda woła, że dzisiaj makaron z sosem z gorgonzoli, a fasolka jutro. Może być. Dokonując w czwartek zakupów w Realu, zrobiłam mały zapas sosów różnych i dodatków : 2 rodzaje sosu tabasco, 2 pesto, 2 chilli i niestety, po raz drugi nie spotkałam sambal oolek, który „wyszedł” był mi z szafki. Młodsza w PP też nie dostała i w Almie też.Nie wiadomo dlaczego nie ma i już. Na deser będzie kruchy placek z czereśniami i orzechami. Jeżeli nie przyjdzie Synuś, to i na jutro deseru starczy, jeżeli zaś zawita – to niema mowy; nawet okruchy zginą w przepaści Synusiowego łakomstwa.
Pepegorowi i Pawłowi Wiedeńskiemu najserdeczniejsze życzenia imieninowe.
Pepegorowi gratulacje z powodu powtórnego „zdziadzienia” 😉
Jolinkowi życzenia urodzinowe.
Tym co na morzach i oceanach pomyślnych wiatrów i przychylności Neptuna.
Wszystkim smacznego, kolorowego i „pozytywnie zakręconego” lata.
Włodek vel Pasztetnik & jotka 😆
http://www.youtube.com/watch?v=6_Couw61wDw
Gratulacje dla Maturzystów I Ich Rodzin 😆
Jotka – głęboki ukłon przed Tobą, za jakość tej półwytrawnej nalewki tarninowo – pigwowej, którą mnie obdarowałaś. Wyjątkowo aromatyczna, smaczną idealnie podkreślająca smak potraw. Poczęstowałam kieliszkiem Synusia i omc Zięcia i co prędzej resztę schowałam do barku. Jest znakomita.Jeżeli tylko dostanę spiryt, też w tym roku zrobię tochę nalewek wytrawnych.
Witam biesiadnikow po miesiacu na Cyprze.
Solenizantom – wszystkiego najlepszego i najsmaczniejszego.
Maturzystom – gratulacje!
@ Paolore
Warto odzwiedzic takze Siolo Budy (www.siolobudy.pl).
Staram sie jesc tam co roku i nigdy mnie nie rozczarowali, a wioska przepiekna, niedaleko od Bialowiezy.
Witam wszystkich
Jolinku serdecznie dziękujemy za życzenia.Wierzymy, że się spełnią.
Piotrom i Pawłom (choć spóznione) najlepsze życzenia, szczere i serdeczne.
Gratulacje dla maturzystów i szczęśliwego wędrowania w dorosłym (już) życiu
Pyro,
ona jest z tarniny, z niewielkim dodatkiem głogu. Zero pigwy 😉
Cieszę się, że Wam smakuje 😆
Ciepło pozdrawiam 🙂 mimo tego pioruńskiego i mokrego zimniska 👿
Gratulacje dla maturzystów błyszczących na ciemnym firmamencie tegorocznych słabeuszy.
Gzów nie po drodze, ale może nałożymy drogi.
Wczoraj byłam bezinternetowa , bo prawie cały dzień poza domem, wiec dopiero dziś składam życzenia Jolinkowi – wszystkiego dobrego i niech spotyka Cię jak najwiecej przyjemnych zdarzeń ! Wakacje z wnuczką to duża przyjemność.
Dziś zimno i wieje, wiec przyszła mi ochota na ryby. W każdy piątek po naszej okolicy kursuje samochód ze świeżymi rybami. U nas jest około 9.00 , a klientów jest sporo. Były dorsze całe i filetowane, flądry, śledzie surowe, resztki pstrągów i makrele wędzone. Kupiłam filety z dorsza na dzisiejszy obiad i tuszki śledzi do smażenia, a potem do zalewy. Wszystko już umyte, nasolone i zaraz będę smażyć. Dobry pomysł z tym obwoźnym handlem, bo to jedyny sposób na kupno świeżej ryby w małych miejscowościach. Tylko, czy smażenie śledzi nie zaszkodzi srodowisku ? To tak a propos zakazu smażenia kotletów schabowych. Wyglada mi to na mocno przeterminowany żart primaaprilisowy.
Wczorajszy koncert zespołu Coldplay na Openerze był fantastyczny. Dziś zmiana planów i zamiast do teatru znów jadę na koncert. Teatr odwiedzimy, jak będzie cieplej.
Krystyno, a kto dzisiaj występuje? Prince?
Teatr na Plaży mamy pod domem. Dokładnie vis a vis w odległości 50 m. Dokładnie vis a vis zaczyna się dojście do niego, więc wieczorem przyjeżdżając nie mamy, gdzie zatrzymać samochodu, jeżeli chcemy z niego coś wyładować. Czesto tez nie możemy wjechac do garazu, bo wjazd zastawiony. Jeszce gorzej, gdy nie mozna wyjechać. Odgrażam się, że następnym razem zadzwonimy do SM, żeby przysłali lawetę po blokującego garaz, ale jakoś nie możemy sie na to zdobyć.
Żeby chociaz był dostateczny powód, zeby to znosić. Kiedyś Teatr na Plaży dawał bardzo dobre spektakle. Była świetna Iwona Księżniczka Burgunda, Mewa i całkiem niezły „Anioł zstąpił do Babilonu”. Z lżejszego repertuaru „Awantura w Chioggi”. Teraz został tylko repertuar superlekki, głównie tańczony i śpiewany. Jak można sądzić na podstawie prób, te śpiewy jeszcze dość na poziomie, ale szkoda porządnego repertuaru.
Krysiade- uściski i serdeczności rocznicowe !
Maturzystka dziękuje za gratulacje i pozdrawia nasz blog 🙂
Okazuje się,że rekrutacja na studia trwa prawie cały lipiec,więc jeszcze nieprędko dowiemy się,czy będziemy mieli w domu studentkę,czy też nie.
O „Wesołej Oberży” nic mi do tej pory nie było wiadomo,ale od dzisiaj mi weselej na duszy ze świadomością,że niedaleko naszej wsi jest miejsce,gdzie
można zjeść dobre ryby.Ten weekend spędzamy jednak w Warszwie,bo pogoda „pod psem”,a poza tym mamy jutro zaległą imprezę imieninową.
Krystyno-kupno dobrej ryby z samochodu pod domem to rzeczywiście
super pomysł 🙂
Korzystając z życzliwej podpowiedzi, na obiad zrobiłam makaron w sosie z gorgonzolli. W jednym odeszłam od klasycznego przepisu – nie dałam gałki.Słoiczek z gałkami diabeł przykrył ogonem i szlus – nie ma gałki. I tak nie dałabym takiej ilości, jak trzeba, bo stosuję gałkę b. ostrożnie. I sos i makaron wyszły doskonale i było to smaczne doświadczenie. Mam wnioski na przyszłość:
1. zadbać, żeby była miska zielonej sałaty z mocno czosnkowym winegretem,
2. sprawdzić czy Młodsza z przyjaciółmi nie wydudliła dyżurnej butelki białego wina (nigdy nie mamy dużych zapasów.
Kilka butelek białego wina kupionego we Francji przez Alaina znowu postanowiło zwiedzić Europę i przyleciało do domu z 24 godzinnym opóźnieniem.Wczoraj wrócił z ojczyzny ten,co wino wybierał,a dzisiaj dotarła
walizka z cenną zawartością.Najważniejsze,że w całości 😉
Wczoraj przed obiadem zrobilam na grilu bruschette z bazylia, bylo to tak dobre, ze obracalismy z sasiadami kilka razy. Do obiadu nie doszlo. Dzisiaj jest Canada Day, prawie wszystko zamkniete ale wloska piekarnia NIE. Dostalam wiec od nich taki duzy (40 cm) goracy obwazanek + kabanosy…mam salate, oliwki,bedzie upal, i tak sobie mysle, ze znow obede sie bez obiadu.
Buziaki,
No normalnie widziałem obładowanego Gościa z Kurpi jak wracał z Warszawy do swojej wsi, oczywiście przez Gzowo 🙂
Gębę miał uśmiechniętą od ucha do ucha, bo nie dość , że nagle a niespodziewanie zawitał na Sasanki i Człuchowską, to jeszcze po drodze kupił to i owo. Na przykład piękny żeliwny emaliowany z zewnątrz na czerwono a w środku biały garnek. Odwiedził Piotra i Pawła przy M1, zrobił zakupy niemieckich proszków i innych pachnideł, kupił zaopatrzenie do zakładu na Postępu , odwiedził miasto Grójec i Wyszków, kilka hurtowni z kawą na Okęciu , Halę Mirowską ( 2 razy), ulicę Długą, ulicę Domaniewską i zobaczył domek Gospodarza …
Zgadł co do grosza cenę 300 metrowego domku na Pradze ( milion trzysta)
Kupił sandały na Marywilskiej i wrócił cały i zdrowy do domu gdzie oczekiwała na niego paczką z Francji z włoską kawą.
Koniec.
U nas na wsi to takiego chleba nie pieką, jak w warszawskiej piekarni Grzybki.
Zjadłem kromkę chleba Poligonowego. z masłem i wędzonym schabem. Bardzo było dobre…
http://img.delhan.pl/0005/bg2347b.JPG
Marek, chłopie! To Ty światowe życie prowadzisz. I światowe i handlowe – prawie, jak Sinbad Żeglarz.Cena tego domu z nóg mnie nie zwaliła, bo czytałam ostatnio o domach za 20 milionów i mieszkaniach też za parę drobnych. A w ogóle każda cena powyżej miliona jest dla mnie równie abstrakcyjna- to co się mam denerwować?
Wszystko dzięku temu , że w Warszawie wakacje i korków było brak.
Kolega sprzedał pół samochodu kawy… Ja mu tylko pomagałem nosić paczki 🙂
Garnek jest cudo ! Jak uskładam to sobie kupię drugi większy i ze dwie patelnie…
Mam taki i patelnię, cudo to jest ale nie do wszystkiego. I jeszcze mam pokrywę co to chłopa trzeba, żeby ją podnosić.
dziękuję za życzenia … 🙂 .. niech się wszystkie spełnią … 🙂
Marek ale Ty obrotny jesteś .. 🙂 a co w tym garnku takiego cudownego? ..
pogoda pod psem i z tego wszystkiego umyłyśmy z Amelką 154 słonie z kolekcji babci .. 🙂 .. szkoda też, że pogoda popsuła zabawy organizowane przez miasto z okazji Prezydencji ..
Kanadyjczykom miłej zabawy w Canada Day … 🙂
Jolinku – uroda jest w tych garach żeliwnych i dobrze służą do pieczenia i duszenia. Marek kupił raczej „zupowy”
Radosnego świętowania Canada Day 😆
O, właśnie – pomożemy dzisiaj Kanadyjczykom świętować!
Ja tam do pomocy zawsze chętna 😀 Skoro dzisiaj pomagamy Kanadyjczykom,to bardzo proszę.Tylko jakiś deser by się przydał z syropem klonowym,ale ni ma 🙁
Mam za to czerwone porzeczki i natchniona przez Jolinka kombinuję,że może by tak clafoutis porzeczkowe upiec ?
W tak zwanym między czasie skubię bób i owe porzeczki na zmianę.
Te kwaskowe i soczyste porzeczki ze słodkawo-mączystym bobem to nawet niezły mariaż.
A Marek to w stolicy to tylko w radosnych podskokach do Jolinka,resztę towarzystwa konsekwentnie ignoruje 🙁
Pozdrowienia dla wszystkich
Co dobrego można zjeść na Teneryfie (Puerto Santiago)? Lecimy oglądać klify i delfiny, ale jeść też trzeba…
Coś dziwnego:
Będąc (na wycieczce z uczniami) przypadkiem zamówiliśmy obiady w jednej z restauracji w Tatralandii (Park Wodny na Słowacji). Przybytek ma w nazwie odwołanie do lokalnego jadła, no ale to i tak hotel. Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że jedzenie jest pyszne (świeże i takie, jakie być powinno), a na dodatek „tanie jak barszcz” – wspaniała zupa-krem z pomidorów, prawdziwe frytki, smażony ser +dodatki i woda mineralna kosztował 20zł. Lokalne potrawy (haluski z wędzoną słoniną, bryndzowe pierogi) przebiły nawet te, które jedliśmy w Bratysławie w jednej z najlepszych restauracji kraju (tylko, że te kosztowały 20 zł, a te w stolicy – prawie 40…).
Czasami człowieka potrafi coś pozytywnie zaskoczyć (bo jak negatywnie, to nie jest zaskoczenie).
Bardzo rzadko jadam w knajpach – bo jak ktoś nie chodzi, to go trzeba zawieźć, przywieźć, czyli frajda średnia. Ponieważ rzadko, to zawsze nieco odświętnie i jestem nie tylko zawiedziona, ale i wściekła, kiedy mi restauracja tę przyjemność zepsuje. A nieszczęściem nawet czyściutkich i z dobrą obsługą restauracyjek są podgrzewacze i kuchenki mikrofalowe. Nie każdy zwraca na to uwagę, ale mnie czerwone rybki latają przed oczami, kiedy dostaję świetnie zrobioną kaczkę zawiniętą w pancerną skórę – odgrzewany drób ma tę cechę, albo porcję pierogów czy mięsa ugotowanych gdzieś, w wytwórni, a tu tylko podgrzanych w mikrofali. Dziękuję bardzo, to ja w domu lepiej jadam, o pieniądzach już nie mówię. Za to jeżeli się trafi dobre, świeżo zrobione jadło, jak Anuśce na Słowacji, to jest naprawdę fajnie.
Czas na następny wpis!!!!!!!!!!!!!!
Ja lubie japonskie knajpki. Sa tam duze odpowiednio podgrzewane blaty i kucharz wyczarowuje wszystko na moich oczkach, musze tylko uwazac by nie zamowic „hot” bo te moje oczka wychodza z orbit.
Buziaki,
a jak jest pis !!! po japonsku?
Już myślałam, że Blogowisko wytłukła zaraza. A jest tak, że Misio poszedł w piernaty, bo niedospany, Alicja z Nisią uwodzą Neptuna, ci, co mieli złudzenia pogodowe pojechali w krzaki Krystyna na koncercie, Haneczka święci pierwszy dzień urlopu (widocznie nie zasłużyła sobie na lepszą aurę) a Piotrowi właśnie rosną borowiki. Młoda słuchała kwadrans koncertu „prezydencji” i właśnie przełączyła, bo nudny – na jednym poziomie emocji tak Górecki, jak i Bułecka i Stańko – najweselszym kawałkiem (tak powiedziała) był chopinowski walc.
To pomówmy o książkach https://picasaweb.google.com/pegorek/Buecherei?authkey=Gv1sRgCKPx0NuYzvPQ_AE#
We wschodniej Westfalii.
Pepe- najpierw o domach i wnętrzu.. Domy b.stare ale śliczne i zadbane. I ktoś, kto urządzał te wnętrza zrobił znakomitą robotę najprostszymi środkami – bielą, czernią i światłem, bo kolor wprowadzają książki. Nie wiem, co na ścianach:fotografie, czy grafika? I ciekawe, kto z tego korzysta, bo mieścina wydaje się maciupeńka.
Slawek,
Pis po japonsku?????? Mowisz o krocie Pr. i Spr.???? Ja nie jestem alfa i omega, nie wiem bo i skad??
Buziaki,
Sławek – wiem, jak członek PIS -tzn się domyślam – Pisu-San
🙂
no dobra, nie draze,
Pepegor, jestem pod wrazeniem, Kochen od Dr nieco mnie zaskoczylo i jakies takie samotne
No a Maggi?
Nie chce mnie wpuścić 🙁
Już rozumiem s s 🙄 Pyro, aurę mamy prześliczną. Córasek świetnie skończyła studia i tu świętowała http://www.labecas se.co.uk/
Przez głupie s s nie mogę wrzucić prawidłowej linki 👿
Północ, nawet po -czas czarownic, bajek i snów. Mój czas. Dobranoc
Pepegor,
Maggi to bedzie soya sos – Ane.
Buziaki,
Dobranoc, Pyro.
Wybrałam się na Pl. Defilad obejrzeć koncert Tu Warszawa, ale pogoda fatalna, gąszcz parasoli, leje i zimno. 🙁 Postałam tam chwilkę, wpadłam do Szwejka i oglądam to teraz w ciepłym i suchym domu 😀
Własnie chwilę temu przywiozłam z Wałcza dorotola z Dagny, kotem i królikiem, podobno mięsożernym.
Dorotol zapowiadała, ze osiągnie Wałcz około 22 naszego czasu. Wyruszyłyśmy z Sylwią przed dziewiatą (21), zeby jeszcze zrobić zakupy, bo w naszych lodówkach pustki. Zrobiłyśmy zakupy i powoli ruszyły w stronę Wałcza. Zaczynało padać. Dostałyśmy widomość od dorotola, że mieli kłopoty z wyjazdem z Berlina i teraz liczą, ze przyjada około północy, Uparcie jechałyśmy możliwie najwolniej w stronę Wałcza, aż mnie oświeciło, że po drodze jest wspaniały zajazd w Iłowcu, którego właścicielka jest niezwykle gościnną osobą o złotym sercu. Poznałam ją oczywiście przez konie.
Skręciłyśmy więc do „leśnego Dworu” (99 metrów w bok od szosy) z myslą, ze mimo późnej pory nas wpuszczą, napijemy się herbaty, chwilę posiedzimy i jakoś tym sposobem doczekamy przyjazdu dorotola et consortes.
Rzeczywiście drzwi zostały odryglowane i nie tylko napiłyśmy się herbaty, ale zostałyśmy zaproszone głebiej „na pokoje”, gdzie właśnie znajomi włąścicielki świętowali urodziny jednej z nich. Miła muzyka, panie rozmawiały, panowie grali w snookera, podawano szampan… My dostałyśmy wspaniały żurek i tak nam tam było dobrze, że w koncu dorotol zadzwoniła, ze juz czeka przy fontannie w Wałczu. A do Wałcza prawie 20 kilometrów 😉
Natomiast u mnie za oknem fajerwerki. Tak jak Lena nie gotowalem wielkiego obiadu, no bo jak swieto to trzeba odpoczywac i jeszcze obejrzec w TV Kate i Williama. Mialem paczke mrozonej mieszanki darow morza. Do gotoego bulionu dodalem warzywa jakie znalazlem w lodowce (lodyge selera, kalarepe, pietruszke), do tego sos sojowy, ostry sos papryczny. Potem na 12 min te rozne owoce morza i wyszla latwa i pyszna zupa popijana Gruener Veltlinerem. Wprawdzie nie to co sandacze Gospodarza, ale zawsze cos lekkiego i zdrowego i obrego na upal. Moze nawet troche schudne?
Zauwazylem, ze zeglowanie Alicji i zwiedzanie winnic przez YYC prowadzi do mniej aktywnej wymiany komentarzy.
Jolinku, nieco spóznione, ale najlepsze życzenia! 😀
ROMku, masz rację (słuszną, oczywiście), ale możesz jeszcze kilka osób dorzucić
Dzień dobry,
W tamtym tygodniu byłem w City. Pojechałem przede wszystkim odwiedzić miejsce, które już znam z kilku wizyt – nowootwarty park High Line. Jest wąski i bardzo długi, powstał bowiem na starym torowisku nowojorkiej kolejki towarowej dostarczającej niegdyś towary do licznych tu zakładów przemysłowych. Torowisko było jak dobra autostrada – bezkolizyjne, położone na wysokości mniej więcej pierwszego piętra. Gdy jakiś czas temu zapadała decyzja o likwidacji i wyburzeniu nieczynnego już torowiska odezwał się głos kilku zapaleńców dostrzegających w tym magicznym miejscu NYCity czegoś szczególnego. By ratować piękno, które nie dla wszystkich nim było, w głowach zapaleńców powstawał już projekt przyszłego parku. Władze miasta dały się przekonać – powstało miejsce – park jedyny w swoim rodzaju. Nowoczesna architektura krajobrazu znalazła tu swoje miejsce. W stare torowisko, nie ruszając zabytkowych szyn, wkomponowano rabaty bylinowe, wykorzystując czesto gatunki dzikorosnące właśnie w takich warunkach. I teraz te kwitnące rośliny stały się tłem nowojorskiej ulicy. Dla mnie osławiony Central Park wysiada w przedbiegach.
Nawet ptasie domki – budki otrzymały nowczesną oprawę. Zrezygnowano z typowej budki z daszkiem – powstało ptasie osiedle z metalu, chociaż jeszcze bez szkła.
Zdjęcia nie oddają atmosfery tego miejsca, ale co innego mogę Wam zaproponować? Nic.
Ogląda i czyta jak zawsze kto chce, żeby nie było, że zanudzam.
https://picasaweb.google.com/takrzy/ParkWNyc#slideshow/5620145619549041970
Jeszcze dwa słowa o parku – jest w nim wszystko to co w każdym parku być musi – kwiatki, ławeczki, ścieżki, a przede wszystkim ludzie. To oni wnoszą tu życie – ploteczki, przesiadywanie z książką, miłośc, wymianę zdań itd. Pasjami mogę to obserwować.
A teraz już dobranoc 🙂 , nie zanudzam.
dzień dobry .. 🙂
Żabo dziękuję .. 🙂
Nowy obejrzałam i pewnie w mieście robi wrażenie taka zieleń skomponowana w „betonie” .. ale mnie trochę odstrasza fakt, że ludzi tak dużo i nawet siedzenie na ławeczce jest na widoku wszystkich .. ale na pewno jest to ciekawy pomysł .. dobrych snów .. 🙂
pogoda psuje wszystkie prawie przyjemności w ten weekend .. nawet nasze prywatne pomysły wyprawy za miasto .. mam nadzieję, że za tydzień już pogoda będzie lepsza bo z Amelką nad morze się wybieramy …
Pogoda kiepska, pada i zimno. nawet psiak się nie doprasza o wyjście, śpi.
Żabo, dzięki za reportaż, pozdrowienia dla Dorotola z Dagny.
Nowy- pomysł znakomity, bo co można zrobić z terenem po torowiskach? Przy moim domu też jest taki teren silnie już teraz zarośnięty na zboczach wykopu (te bocznice szły w wykopie jakieś 2-3m poniżej poziomu)Szyny zostały zdjęte, a podkłady pozostawiono. Jest propozycja żeby w części przebiegu wykopu wybudować ścieżkę rowerową, ale na razie brakuje forsy. Na zboczach rozrosły się głogi, dzikie róże, mirabelki, czarny bez- kiedyś przycinane i trzymane w ryzach, teraz tworzą „dżunglę” Młoda tam chętnie wyprowadza psa, ale kiedyś spotkała rodzinę bażancią i teraz boi się zakłócać spokój stworzeniom. W NY spodobały mi się”osiedla” ptasie (ten napuczony gołąb) z pewnością zyskały mieszkania i biura, których okna wychodzą na teren parku. Tylko, że to nie jest park – to zielona promenada i Jolinek ma rację, że nie zapewnia minimum intymności i spokoju.
Nowy, piękna zielona promenada. Jaka różnorodność roślin. Nic dziwnego, że przyciąga tyle osób.
Za oknem u mnie też szaro i chłodno. Na obiad dziś pieczona jagnięcina, a do niej tzatziki.
nie robi na mnie najmniejszego wrazenia opis z przystanku miedzy serockiem a pultuskiem.
dania opisywane powyzej nie sa niczym nowym ani oryginalnym. to stalo sie juz dawno standardem w kraju. brak mi w tym wszystkim ogolnym nieladzie i zamecie na talerzach logicznej konsekwencji. brak mi rowniez typowych regionalnych dodatkow. no chyba ze ich tam calkowicie brak. … laski, piaski i karaski … 😆
ale skoro Gospodarz pisze ze dania byly obfite, to ja w to swiecie wierze, jak rowniez i w to, ze nie obawia sie Gospodarz wstretnych figur 😆 przed i po ….
Z przyjemnością obejrzałam zdjęcia Pepegora i Nowego.
Nowy-widać,że lubisz obserwować ludzi.Myślę,że w ogóle lubisz ludzi
i widać to na Twoich zdjęciach 🙂
Pogoda sprzyja pracy w domu.Zatem bierzemy się za chwilę za porządki oraz za ogórki małosolne.Właśnie wróciłam z naszego bazaru.
Bardzo lubię zatrzymywać się przy straganach z warzywami i owocami o tej porze roku.Zawsze kupię więcej niż planowałam,a dla naszej koleżanki,którą odwiedzamy po południu czeka już w wazonie wiązanka słoneczników.Może ich widok poprawi wszystkim nastrój przy tej dzisiejszej pochmurnej pogodzie 😀
Nowy, z pewnością nie zanudzasz. Nie masz też lekko, bo siedzisz tam u siebie jak ten latarnik samotny, bo wszyscy, co kiedyś nadawali z tamtej strony zajęci są sobą lub innymi sprawami i na krótki choćby dialog nie masz szans – czytają Cie jednak wszyscy. A decyzja o torowisku prawidłowa.
Ja zwykle jeszcze tylko z doskoku i doczytuję. Teraz wykroiłem chwilkę, bo deszcz wygonił mnie z ogródka. To już też było by o pogodzie a nastrojowo, to lipy, co teraz wszędzie kwitną. https://picasaweb.google.com/pegorek/Lipst?authkey=Gv1sRgCLKS9sGs7oHPjgE#
Witajcie,
Nowy i Pepe – piękne okolice.
Do kompletu dorzucam zdjęcia z zeszłotygodniowych wędrówek po Dolnym Śląsku:
https://picasaweb.google.com/EryniaG/DolnoslaskieWedrowki
Coraz ładniej te nasze miasta wyglądają. Fajna wycieczka Ewo, sama chętnie na taką wybrała 🙂
,na taką bym się wybrała’
Nowy, Pepegor, Ewa,
Zdjecia cudne!!!!!!!
Buziaki,
Piękne miejsca, piękna wycieczka. A tu siąpi i buro zupełnie. Jestem opchana fasolką po nos, placek kruchy z czereśniami i orzechami pod kołderką z piany też niczego sobie i tylko stan klęski: nie kupiłyśmy gilz do produkcji papierosów i teraz jestem nieszczęśliwa. Zadzwoniłam do Synusia i pytam czy przypadkiem nie wybiera się na Tysiąclecia. Myślałam, że może, po drodze, a on w śmiech: „Mama, ja w Świnoujściu, jutro wracam”. Prosiak nie Synuś. Jechał i słowa nie pisnął – zabrać coś, zawieźć coś, choćby zapytać. Pojechał zmora jedna tajnie.
a ja bym chcial sie dowiedziec, dlaczego MałgosiaW chetnie by sie tam wybrala gdzie ewa juz bywala?
sam wybralem sie przed paroma miesiacami do miasta ponad stutysiecznego, tylko dlatego, ze wpadly mi w rece dane statystyczne tego miasta. z nich wyczytalem, ze ponad dziewiecdziesiat procent ludnosci nie zapisana jest do zadnego wyznania religijnego. takich bezboznikow nalezzy odwiedzic pomyslalem i to uczynilem.
i co sie okazuje w tej miejscowosci?
kosciolow tam co niemiara. na glownej ulicy zaprzestalem ich liczenie po pietnastym. w dali, na peraferiach wystawaly szpice wiez kolejnych boskich domow. wokol czysto milo i sympatycznie. wygladalo na to, ze dziesiec procent ludnosci tego miasta znalazlo zatrudnienie przy obsludze tychze nieruchomsci.
ale pozostali bezboznicy wcale nie gorzej dbaja o swoje obejscia. mily dla oka porzadek wokol kazdego obejscia nie byl wyjatkiem lecz regula.
bezboznki wcale nie latali na golasa z nozem w zebach i nie szukali ofiary w turystach.
bylo milo i sympatycznie, pomimo ze nogi wlazly mi po parogodzinnym spacerze tam skad wychodza 😆
Choc Ogonek jakby trollowal, to ma racje, ze dania opisane przez Gospodarza nie sa niczym nowym. Rzecz jednak w tym jak sa zrobione, bo sandacz sandaczowi (lub schabowy schabowemu) sa nierowne. Tylko prawdziwy mistrz potrafi zrobic poemat ze zwyklego dania. W polskich restauracjach za duzo jest silenia sie na oryginalne dania, a zwlaszcza wymyslne nazwy, a za malo prob olsnienia goscia super-schaboszczakiem.
Ogonek,
Chyba nie piszesz o Rzeszowie????
Buziaki,
badz spokojna Lena
nie mam sie zapewne czym chwalic, ale nie bylo mi jeszcze po drodze badz tylko tak dla przyjemnosci bywac w rzeszowie. podobno z tamtad mozna wyjechac z brona w plecach 😆 nie gustuje w zbieraniu zlomu.
jesli to dla mnie buziaki to serdecznie dziekuje i nadstawiam drugi policzek. oczywiscie ze ogolony, glaciutki ze az aksamitny jak dupcia niemowlaka 😆
A propos knajp. We Wrocławiu wstąpiliśmy do dwóch lokali: Gruzińskiego Chaczapuri (ul. Kiełbaśnicza) oraz Armine (pod torami).
Chaczapuri okazało się klonem krakowskiej sieciówki i jedzenie było na poziomie sieciówki a momentami pod poziomem. Na 7 pierogów chinkali na talerzu 4 sztuki miały popękane ciasto (o rosołku można było tylko pomarzyć). Za to samo tradycyjne chaczapuri było świetne. Nie mam pojęcia ile miało wspólnego z kuchnią gruzińską ale w smaku było naprawdę dobre.
Właścicielką Armine jest rodowita Ormianka. Gotuje na zmianę z córką i siostrzenicą. Ponoć najlepiej jest trafić na właścicielkę i uśmiechnąć się do niej by ugotowała jak dla swoich rodaków (informacja od kelnerki). Poza tym gotuje jak dla Polaków (cokolwiek to oznacza). My co prawda trafiliśmy na siostrzenicę, ale szaszłyki były niezłe a adżyka paliła podniebienie 😉 . Zamierzamy tam wrócić i wypróbować kuchnię właścicielki.
Co to jest chaczapuri?
Zapiekany placek z serem.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Chaczapuri
Czyli to co Turcy nazywaja „pide”.
Na oko wygląda podobnie 😉 .
Zauważcie, proszę, że do kanonów kuchni narodowych przeszły najczęściej codzienne potrawy kuchni regionalnych, często o bardzo skromnych możliwościach, albo wręcz z różnych resztek – np najsłynniejsze zupy rybne w kuchni rosyjskiej, węgierskiej, prowansalskiej albo zaspakajające głód licznej rodziny tanimi, dostępnymi produktami, Do tej grupy należą pierogi, placki, kluski z serem czy skwarkami, polenta, mamałyga. Mięso to był produkt znacznie rzadszy, odświętny i drogi i dlatego musiał być wykorzystany w całości – świeży i w przetworach.Po latach okazało się, że troskliwe przygotowane tego pozornie prostego jedzenia nie jest rzeczą łatwą, a wzbogacenie go o wino, dobrą oliwę, przyprawy może dać efekt mistrzowski. Osobiście wolę dobrze przygotowane „chłopskie jadło” od wymysłów polegających na upstrzeniu talerzy dekoracyjnymi krupkami nie wiadomo czego i esami-floresami sosu wokół jednego ziemniaka, dwóch marchewek, kawałeczka mięsa i trzech pasemek szczypiorku – nawet kiedy ta dekoracja wyszła spod mistrzowskiej ręki. Podziwiam dzieła sztuki w galeriach i muzeach. Do stołu siadam żeby coś zjeść, a nie jestem przesadnie żarłoczna.
no jak tak, to doloze o zaboslimakach i szaranczy, Pyro po stokroc masz slusznosc, wiekszosc dzisiejszyk rarytasow ma zrodlo w glodowce, salon sie tylko podniecil i przechwycil, bo to takie ekstrawaganckie, brukwi im i perzu na srebrnym talezu, tymiankiem w szlaczek ze lza krokodyla albinosa, najlepiej na czterychsetnym pietrze w Dubaju, takiej furrory to nawet Doda nie zrobi
🙂
Ogonek,
Brony zawsze mozesz sprzedac na skupie staroci, zarobisz, wszak dostaniesz je za darmo. Jezeli chodzi o koscioly to musisz pojechac do Rzeszowa z kalkulatorem, nawet chcieli pobudowac jeden na boisku szkolnym!
Buziaki,
cos zjesc?
nie i jeszcze raz nie. nie tresc lecz forma jest istotna i ma znacznie wieksze znaczenie niz ladowanie ziemian na ksiezycu.
zazwyczaj zasiadam do posilku glodny, a jak koncze to jestem przekonany ze plan jedzeniiowy wypelnilem w piecdziesieciupieciu procentach. obfitosc mnie nie zadawala, w kazdym razie przy stole.
Lena
miasto ktore odwiedzilem nie ma zadnego nowego kosciola. te wszystkie ktore zliczylem i te ktorych juz liczyc mi sie odechcialo wybudowano przed paroma wiekami. az dziw w jakiej dobrej formie stoja do dzisiejszego dnia. w belgii zaczeto przerabiac juz dawno na szalety. ale co kraj to obyczaj 😆
Witam
Zdjęcia oglądnąłem, Ewy są dla mnie bliżej serca, wiadomo. Nowego bliżej domu.
„Kościołów dziesięć i gdzie nie gdzie domki” W Irlandii pobożnej też można wypić piwo w budynku b.kościoła, a na prowincji nawet zamieszkać w nim. W mojej Wielkopolsce też jest do kupienia zabytkowy kościół i jego dotychczasowy, a przypadkowy właściciel modli się intensywnie, żeby wreszcie kupiec się znalazł i ciężar mu z barków zdjął. A było tak : chłop kupił jakąś resztówkę popegeerowską, a z nią stary, nieużywany kościół (kiedyś katolicki, potem protestancki, potem znów katolicki) Duża, dwunawowa budowla z czerwonej cegły, z przyporami zewnętrznymi, wysoką wieżą i licznymi rozetowymi oknami bez szyb. Kościół wymaga szybkiego remontu, a nade wszystko uzupełnienia dachówek, które pospadały. Rejestr zabytków nakłada taki obowiązek na właściciela, a skąd chłopina ma te miliony wziąć? I co ma z nim zrobić?
Sądzę,że na talerzu istotna i treść i forma,ładnie skomponowany talerz niewątpliwie zachęca do jedzenia.Dzisiaj mieliśmy na to liczne przykłady.
Na przekąskę niewielkie kawałeczki kurczaka obsmażone w ziarnach sezamu i podane w łódeczkach z liści cukinii-i ładne i smaczne 🙂
Surówka z młodej kapusty,z kawałkami pomarańczy i koperkiem podana
w miseczkach z połówek pomarańczy.Też ładne i smaczne 🙂
Potem były polędwiczki wieprzowe z tymiankiem-pachnące i bardzo w porządku,a deser…..Deser to była delicja!Mus truskawkowo-bananowy
z bitą śmietaną i płatkami migdałów.Wypytałam o szczegóły:
1 kg truskawek zmiksować z 1 dojrzałym bananem,dodać odrobinę rozpuszczonej żelatyny,schłodzić i podawać w towarzystwie rzeczonej
bitej śmietany i prażonych płatków migdałowych.
Kolory deseru były zatem kolorami naszej flagi,tak jak dzisiejsze kwiatowe kompozycje na Krakowskim Przedmieściu,bo po drodze na nasze spotkanie zahaczyliśmy o Trakt Królewski,by zobaczyć przede wszystkim ów kwiatowy dywan na Pl.Zamkowym.Dywan,to dużo powiedziane,raczej chodnik,ale całe Krakowskie Przedmieście przybrane flagami polskimi oraz unijnymi,na ulicznej estradzie pianiści grają muzykę Chopina,zatem ogólnie odświętnie,ale dosyć smętnie 🙁
Wnie wierzę Pyro jakoś w to, aby państwo u was bezwzględnie mogło wymagać utrzymanie takiego objektu od właściciela.
U nas jest tzw. granica wymogu utrzymania. Właściciel prywatny pragnący się wyzbyć takiego zabytku musi u nas udowodnić kosztorysami i rachunkiem gosodarności (aby nie użyc okropnego neologizmu: byznesplan), że budynek doprowadzony do stanu używalności będzie po dziesięciu latach użytkowania stale jeszcze na minusie. Ustawodawca zaś, tzn. państwo może wtedy zadecydować, czy przez dotację (z reguły jednorazową) może taką gospodarność ew. umożliwić.
W wypadku kościoła na popegerowskim to iście przegrana sprawa.
Jeśli nie zanudzam, to wrócę do tego.
Pepe – nie zanudzasz. Tej kościół na dodatek jest na trójkącie między drogami. Naprawdę nie wiadomo, co z takim gmaszyskiem na głuchej wsi można zrobić. Jest jeszcze jeden taki na bogatej wsi bliżej miasta – ten kupiło za 1 zł. jakieś towarzystwo kulturalne i zrobiło rok po roku jakieś dwa festiwale chóralne, otworzyło galerię i kawiarnię. Zbankrutowali, bo sama energia ich rozłożyła; ponadto miejscowi to grono nieliczne, a turyści na pustynię nie przyjadą na co dzień. Kawę to mogą wypić w domu.
Dowiedzieliśmy się podczas dzisiejszego wieczoru,że osiedle,gdzie mieszkają nasi znajomi,a które jest też miejscem mojego dzieciństwa-
i wczesnej młodości tzn Praga II-pl.Hallera(dawniej pl.Leńskiego)
zostało otoczone opieką konserwatorską.Są to domy z płyt piaskowych
(jak MDM) wybudowane w latach pięćdziesiątych.Toną w zieleni,a sklepów
i wszelakich usług dookoła wielki dostatek.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plac_gen._J%C3%B3zefa_Hallera_w_Warszawie
No,skoro wycieczki zwiedzają teraz Nową Hutę…
Danuśka – sama prawda o piszesz, ale co innego ładne podanie, a co innego podporządkowanie wszystkiego formie. A mówiąc nawiasem strasznie szkoda,że pogoda popsuła inaugurację i koncertu uliczne. Sporo starnia w to włożono.
errata – starania i koncerty
Pozwolcie Panstwo ze przycupne przy tym znakomitym stole.
Obejrzalam piekne zdjecia ‚nowego’ i jestem pod wrazeniem.
Tym bardziej, ze to i moje ulubione miejsca. Tak wiec nie jest prawda, ze „nowy” to samotny latarnik. Jest nas tutaj duzo wiecej niz mogloby sie wydawac.
A kulinarnie, to od tygodnia na stole chlodnik z jajeczkiem z uwagi na upaly.
Czas spać, wypiję jeszcze koniaka, a potem w pierze.
Jutro kulinarnie mało spektakularnych rzeczy. W zamrażarce pięć sporych pstrągów które trzeba zagospodarować. Jest też nadwyraz sporo grzybów, a czas rozmrozić zamrażarkę. Zadaniem będzie, nakarmić adekwatnie jutro na objedzie też niedawną położnicę, co to nie może jeść wszystkiego, bo karmi noworodka jeszcze. Trzeba będzie pójść na dwa rodzaje. Położnica z poniedziałku nb., pracuje już full od czwartku.
Życzę dobrej nocy ycze wypiwszy tym razem za Nowego, co się stara jak może i stale nam podaje dobre rzeczy.
Dobranoc wszystkim.
pepegor,masz przerąbane.
Dzień dobry,
Dzięki za ciepłe słówka o zdjęciach.
Danuśka, myślałem, że nikt nie wie, że bardzo lubię ludzi, a tu proszę, nic nie da się ukryć.
Obejrzałem obrazki Ewy i Pepe – Ewa oprowadziła po części Kraju w której dawno nie byłem i której właściwie nie znam.
Ewo, dawaj też W. szaleć z aparatem kiedy tylko zechce, bardzo owocne szaleństwo.
Tutaj lip mało, nawet nie wiem czy już kwitną, pepegor przypomniał.
Yurek, skąd nadajesz, może jesteśmy sąsiadami? Jeśli tak, to może na jakiś następny zlot zachodniej strony Atlantyku dasz się namówić.
Czasu nie mam na nic, mam mnóstwo dodatkowych prac, w tym mini ogródek-biznes. Rosną tam warzywa bez chemii, nawet bardzo dobrze wyglądają, klient zachwycony, byle takich więcej.
Przeczytałem codzienną prasę internetową. Dowiedziałem się z Wyborczej, że Szarapowa potrafiła wykorzystać brejkpointa.
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
11 stopni ciepła i pada a ja dzisiaj z dzieciakami jadę na wyprawę za miasto zwiedzać i ucztować .. zobaczymy jak nam plany wyjdą …
ewo w tych okolicach to sporo jest do zwiedzania .. piękna jest Jelenia Góra a zamków i pałacyków też sporo odnowionych .. a jeszcze jak się robi wycieczkę sentymentalną to podwójna przyjemność ..
pepegor czy ja dobrze zrozumiałam, że mama po 3 dniach od porodu poszła do roboty? …
u nas też można odnowić zabytek za kasę z UE lub z Ministerstwa Kultury tylko trzeba mieć pomysł i dobry plan biznesowy ..
Danuśka miałaś ucztę smakową wczoraj .. też mi szkoda, że pogoda zepsuła tyle atrakcji przygotowanych na ten weekend .. bardo się boję powodzi ..
Nowy jak biedronki się spisują? ..
podoba mi się ten pomysł …
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/polskie-przewodnictwo-w-ue/polskie-wiersze-w-metrze-kilku-stolic,1,4779820,wiadomosc.html?utm_source=twitterfeed&utm_medium=twitter
pada i pada .. parasol zapakowany .. jeszcze kawa i jadziem .. 🙂
Co za pogoda, że tak orginalnie zagaję 😉
A my wybieramy się na przebieraną imprezę ogrodową na zakończenie sezonu Włodka chóru. Impreza zaczyna się o godzinie 17:17 🙄
Z ogrodu raczej zrezygnujemy. Z przebieranek nie 😆
Przygotowuję dwie sałatki. Jedna z młodych ziemniaków z rokpolem, druga z fasolki szparagowej, makaronu penne i łososia.
Proste przepisy. Świetne na letnie przyjęcia, nie tylko ogrodowe.
Jak Włodek dostanie młody szpinak, to jeszcze szybko dorzucę szpinakową z suszonymi pomidorami.
Miłego dnia 🙂
Jotko-a za co (za kogo) się przebieracie ?Czy jest jakiś motyw przewodni?
Bardzo lubię tego rodzaju imprezy,od razu na dzień dobry jest wesoło 😀
Ja czytam sobie od rana przepisy z francuskiego pisma,jakie podczas
naszego ostatniego spotkania dostałam od Aliny.Dobrze,że już po śniadaniu,bo lektura bardzo smakowita.
Alino-wróciłaś już chyba do domu ?
Jolinku-miłej wycieczki,mimo deszczu.A gdzie się wybieracie ?
Jakiego miłego dnia, się pytam? Za oknem październik, a może nawet listopad. To, że pada, to dobrze, bo już Sahara była zamiast trawników, ale piekielnie zimno. Na zmianę mamy upały po 30 stopni,a za dwa dni ledwo celsjuszów 12 Biedne nasze organizmy nie zdążą się przestawić. Od rana weszłam w portki i polarek i wcale nie za ciepło. Obiadowo pieczeń z łopatki świńskiej, pieczarki duszone w maśle, ryż brunatny, zasmażany. Na deser placek i owoce.
Danuśka tu ..
http://www.liw-zamek.pl/index.php?page=tresc&mid=3&t=d
i tu ..
http://www.sucha.podlasie.pl/pl/index.html
i dziękuję … 🙂 ..
Jolinku-będziemy ciekawi Twoich wrażeń po powrocie.
Danuśka,
Włodek jeszcze nie podjął decyzji (czytaj: ja nie podjęłam 😉 )
ale wszystko się zrobi, tylko trzeba dokładniej przetrząsnąć szafy 😉
Ja poszłam w klimaty egipskie, może przywołam słońce 🙂
Ewentualnym złośliwcom wytrącam klawiaturę z ręki, nie bedę przebrana za mumię egipską 👿
Po kilku pobytach w Egipcie, w szufladach zalegają „obowiązkowe”, bogato haftowane tuniki, przecudnej urody stroiki na głowe, „złotem’ garnirowane. Tylko spodnie do tuniki przywiezione z Chin 🙄 naprawdę piękny czarny jedwab, z ornamentem z motywem liści, uzyskanym metodą tkania.
Do tego wyrazisty „egipski” makijaż 😯
Myślę, że się uda, bo towarzystwa jest rozrywkowe. Bawimy się razem od blisko dwudziestu lat 🙂
PS. Impreza będzie miała miejsce w okolicach nowego ZOO w Poznaniu 🙄
Bez komentarzy, proszę ❗
PS. Danuśka, jeżeli nie macie innych planów, to wsiadajcie w samochód. Na 17:17 zdążycie. Impreza w okolicach ulicy Warszawskiej 😆
W razie potrzeby koleżanka Was przebierze korzystając z zasobów własnych szaf 💡
Jotka – w razie potrzeby druga koleżanka oferuje gorący prysznic i herbatę z rumem. Aspirynami niestety „wyszła” ostatnio.
Dzięki Dziewczyny 😀
Spędzamy jednak niedzielę w Warszawie,bo dawno już nam się to nie zdarzyło.Po południu idziemy do kina na „Nic do oclenia” i potem na
kawę „na mieście”.Ostatnie kawy wypijane były,bowiem albo nad Bugiem albo nie w naszym mieście 🙂
Muszę zresztą powiedzieć,że w krzakach mamy pod bokiem bardzo dobrą kawę u naszego kolegi w sąsiedztwie.Kolega,kawiarz zawołany, zaopatrzył się w porządny ekspres i serwuje kawy do wyboru i do koloru.
Przy chłodniejszej pogodzie najchętniej kawę po irlandzku 😉
Jolinku,
W okolicach Jeleniej Góry jest Dolina Pałąców i Ogrodów http://www.dolinapalacow.pl/ zrzeszająca te wszystkie pałacyki. Za każdym razem staramy się zwiedzać inne miejsce. Rzecz jasna, robimy wyjątek dla Sobótki i Wrocławia.
Nowy,
Witek uczył się robić zdjęcia na Zuchu a potem na FED-3 (dla niewtajemniczonych, to od Feliksa Edmundowicza Dzierżyńskiego). Ja byłam zwyczajnym „pstrykaczem” na automatach. Kilka lat temu, zobaczywszy moje poczynania, Witek wpierw chwycił się za głowę a potem wziął się za mnie 😉 . Na początku miałam ochotę przegryźć mu krtań, teraz to doceniam… i ciągle się uczę. On zresztą też. 🙂
Parmezan dojechał. W związku z tym postanowiłem zupę zrobić. Czosnkową na cebuli. I oleju z oliwek. Dwie białe cebule i jedną główkę czosnku na oleju , żeby się zeszkliło. Potem wody dolałem , , żeby przykryło. Z piętnaście minut na wolnym ogniu . Pyr , pyr. Pod koniec białą suchą bułeczkę na tarce i przez sitko . Sale e pepe . I blenderem .
Chleb razowy poligonowy z piekarni Grzybki w kostkę i na oleju na chrupko.
Zupę na talerz i kostkę chlebową w zupę, posypać parmigiano grattugiato . Bazylia w listkach do smaku i dekoracji. Prosecco Tenimenti di Veglia w kieliszku…
Pogoda mi nie straszna 🙂
Dzien dobry, tydzien w Kraju minal bardzo szybko a przyjemnych chwil bylo duzo, w tym spedzone z Kolezankami w San Antonio. Dziekuje Wam wszystkim a Gospodarzom za wzruszajaca dedykacje w ich ostatniej ksiazce. Kilka dni temu bylam w Pultusku (po raz pierwszy) i na tarasie nad Narwia jadlam filet z sandacza, szkoda tylko, ze byl panierowany (otoczki bylo wiecej niz ryby). Zdazylam przeczytac tylko ostatnie komentarze i wydaje mi sie, ze zawital do nas miodzio (3/7 00:35), chyba ze juz sie wczesniej wpisywal. Na wszelki wypadek: witaj!
Witaj Miodzio, sąsiedzie Nowego, nie ograniczaj się jednak tylko do chłodnika. Są tu podawane i inne dania dobre na upały.
Alino, witaj po powrocie z kraju, a Miodzio jest mile widziany przy naszym stole.
Pyry po obiedzie; tyle,że zamiast pieczeni był gulasz wieprzowy, bo mięso po wytrybowaniu kości było dosyć poszarpane, to pokroiłam w kostkę. Trochę zbyt ostry sos do tego wyszedł (na czas nie usunęłam peperoni) ale smaczny bardzo. Przestało padać i wiać też nie wieje tak silnie.
Drogi Gospodarzu, bardzo dziekuje za zaproszenie do stolu i wykwintnego towarzystwa. Od dawna z wielka przyjemnoscia czytam wszystkie artykuly i kulinaria.
U nas dlugi weekand – Swieto Niepodleglosci. Bedzie wszechogarniajace grillowanie i zimne kalifornijskie wina. Grillujemy wszysto. Szkoda, ze z przewaga stekow.
Pozdrawiam z goracej wyspy wszystkich blogowiczow z Sz.Gospodarzem na czele.
inny, smolenski smak
http://www.smolensk400lat.pl/?page_id=267
dostalem troche normalnosci, to sie dziele,
Miodzio, czesc, ze tak bez alibi powiem
Sławek – wielkie dzięki, to naprawdę powiew normalności. Pamiętac9ie, jak opisywano Smoleńsk po katastrofie?
Na onet.pl jest dzisiaj bardzo ładny rys biograficzny Marii Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej. Jest wśród nas wielu miłośników jej poezji, a w tym roku mija pół wieku od śmierci. Przeczytałam z sentymentem, ale i z przeświadczeniem, że los był dla Lilki łaskawy; pozwolił jej umrzeć razem ze światem, który ją ukształtował. Byłaby nie na miejscu wśród żołnierskiej emigracji, a jeszcze gorzej w socrealiźmie by cierpiała. Nie było miejsca dla kolibrów poezji w powojennym świecie.
Tfu – liczyć nie umiem od 2011 odjąć 1946?
Jade na rynek po swieze truskawki, pomidory i cos tam jeszcze co sie do mnie usmiechnie. Sprzedaja kanadyjska,inuicka zywnosc, spotkac mozna Amitow a nawet naszych.
Komus cos kupic? Zbieram zamowienia.
Buziaki,
Pt Blogowisko jest zaangażowane w 155 przedsięwzięć :
– Amerykanie – Cichal , Orca, Miodzik,Yota,Yurek.Wanda TX = grilują;
-Kanadyjczycy -Alicja żegluje, Jerzor -pilnuje domu i szopa pracza, Placek-p zaginął.YYC – obwozi nową żonę po starych winnicach, Lena – ćwiczy byvie babcią, ROmeK – czasem się odzywa
Europejczycy w wakacyjnych rozjazdach, a Pyra ma tzw „Lekki dym” po wypiciu 2 kieliszków czerwonego, słodkiego wina, które orzyniosła Młoda.
Pyro,
Cztery dni wolnego i nie zobaczylam Markusa. Chca sie pobawic rodzinnie i bardzo ich rozumiem, ja tez bym nie chciala widziec mamuski w kazdy wolny dzien. Jak beda potrzebowali pomocy to dadza znac.
Buziaki
ROMek od zawsze odzywal sie tylko od czasu do czasu, a teraz z uwagi na swieto, pobyt Kate i Williama oraz wspaniala pogode dzieli czas na kajakowanie po jeziorze, siedzenie w ogrodku z bialym lub rozowym winem i w ogole obijaniem sie. Otworzylem moja ostatnia wystawe w muzeum i niedlugo biore dlugi urlop naukowy tzw. sabbatical. Mam nadzieje spedzic kilka miesiecy w Austrii (ktos musi zastapic pana Lulka z reportazami), Francji, troche w Polsce i na Bliskim Wschodzie. Poniewaz ostatnio jestem oczarowany Turcja i tureckim jedzeniem to tytulem proby zrobilem nadziewne baklazany. Zgubilem przepis wiec wszystko z glowy, najwazniejsze, aby bylo duzo kmniku, kolendry (coriander) i kardamonu. Wyszlo rewelacyjnie. Kupilem na probe rozowe australijske „Jacob’s Creek” o ktorym kilka dni temu byla dyskusja na blogu. Pasowalo. Krajowcom zycze dobrej nocy i dobrej pogody, tym w Pln. Ameryce milego wieczoru, a Australijczykom dzien dobry, to juz chyba poniedzialek.
Witaj Romku – co pokazujesz na tej nowej wystawie? I jaki będzie plon tego urlopu? Przygotowujesz jakąś monografię? Chcesz, to potrzymam kciuki za powodzenie….
Objecałem wczoraj, że nawiążę do tematu zabytków. Niewiele więcej niż tydzień temu byłem w Jurze i widziałem ruiny zamku w Mirowie, z czasów kazimierzowskich:
https://picasaweb.google.com/pegorek/Mir?authkey=Gv1sRgCI376-2Kw9PW5gE
Mury sędziwe, ale kruszą się i rozpad widoczny na każdym miejscu. Wcale nie jest łatwo zastopować taki rozpad. W ogóle jest tak, że najtrudniej konserwować ruinę. Jakieś towarzystwo do ratowania tego objektu jest, ale to ogromne zadanie.
A tak na skraju, nikogo tam nie było, a tam wystarczy wariata który ciśnie kamieniem w jakiś obwis i już kilkaset kilo kamienia może spaśc na łby tam obecnych.
cdn
cd
Trzy kilometry dalej bliźniaczy zamek w Bobolicach, duma całej okolicy:
https://picasaweb.google.com/pegorek/Bo?authkey=Gv1sRgCMuan_CWi6PligE#
Wygląda to imponująco, a za plecami zajazd z pokojami w stylu budynku folwarcznego, już czynny, a drugi na ukończeniu. W zamczysku jest tylko jedna komnata urządzona i wypopsażona, reszta to surowizna i projekty na przyszłość. Mowią, że ten w Bobolicach był w znacznie gorszym stanie niż bliźniak w Mirowie i faktycznie, w elewacji rozpoznać można tylko skromne fragmenty strarych murów, gdzie pojedyńcze kamienie leżą jeszcze obok siebie tak, jak od wieków. 80 procent kubatury to wg mnie nowy budynek.
Dla mnie to z ochroną zabytków w moim pojęciu niewiele ma do czynienia, a ponadto to ekonomiczne szaleństwo, które według mnie nie może się liczyć. Nawet wliczając ciut tańsze koszta w Polsce (a autostrady też kosztują jednak prawdziwe pieniądze i sąniewiele tańsze niż tu) pozostaje dla mnie zagadką, jakie przemyślenia za tym mogą stać, bo zawsze w powtarzano: za pieniądze unii. Unia taka durna nie jest, bo od lat mam z takimi dotacjami do czynienia.
Dość zanudzania.
Oberwałam naszą wiśnię, wystarczyło w sam raz na nalewkę Ryby i placek w kratkę.
ROmek, wrzuć swoją wystawę. Bardzo potrzebuję atrakcji dodatnich, ujemnych mam pod dostatkiem 👿
Pepegorze, Bobolice to horrendum 👿 Były przepiękne, teraz to ni pies ni wydra, tylko maszynka do robienia forsy. Paskudztwo i tyle 👿
Alicja nie nadaje , może jak zawita do jakiegoś portu to napisze?
Na razie dla miłośników dużych łódek z żaglem:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2011-07-03.html
http://www.fondationbelem.com/presentation_du_belem.htm
Haneczko,
właśnie z tą forsą w Bobolicach to mam ten problem, wg mnie się nie może liczyć.
Ta masa budowlanna ma swoją cenę, a potencjał turystyczny w Jurze ma swoje granice.
Pepegorze, my też byliśmy potencjałem turystycznym. Teraz trasa Mirów-Bobolice już nie dla nas 🙁
Pepegor – jak jest w całych Niemczech, to ja nie wiem, ale np w Dreźnie za DDR bardzo mnie drażniły odbudowane, odnowione fasady, a z tyłu socjalistyczny bałagan. To już w Polsce jakoś te starówki w miastach były lepiej rekonstruowane i stare detale się przy okazji ratowało i stropy wyłaziły spod późniejszych uzupełnień.
Do Haneczki: wystawa jak wystawa, nie ma o czym pisac, a zdjec pod reka nie mam. Jak bedzie jakas recenzja w prasie to dam linka.
Do Pyry; faktycznie planuje skonczyc wszystie trzy ksiazki, ktore zaczalem przed laty i nie mialem czasu by skonczyc z uwagi na nawal pracy administracyjnej. Chce znowuz zostac naukowcem, a kiedys to moze i uczonym 🙂
ROMek, nie ma wystawa jak wystawa. Człowiek jest emocjonalnie związany. Wiem, bo robiłam. Opisz chociaż, co ona za jedna 🙂
Popieram Haneczkę – wiem, bo robiłam
Matko Pańska – Pyro! Co ty robisz o 1-szej w nocy na blogu? Odbiło ci? Sio, do łóżka!
Pyro, probuje sie usmiechnac juz kolejny raz ale nie mam cierpliwosci to tych nowych kodow. Jesli chodzi o grillowanie to bylo canoing na Brazos river, tez goraco ale bez dymu. Zamiast grillowania BBQ z dobrego punktu – to jednak dwa rozne miesa i na dodatek bez wysilku.
Usmiechow moc! Dla wszystkich, bo nie wiadomo kiedy znow zechce mi sie z tym kodem walczyc 🙂
Po raz trzeci 🙂
O udalo sie wreszcie
🙂 🙂
Wando TX, napisz prosze, czym rozni sie grill od BBQ? U nas to oczywiscie BBQ, ale ja chcialam po polsku…I jak to jest bez dymu…?
Wrocilam juz z wigilli naszego swietowania i fajerwerkow. Zabraly sie ze mna moje wnuczeta 10 i 11. Teraz babcia popija chlodne chardoney, bo wczesniej nie mogla z uwagi, ze dzieci sie do auta pakowaly.
Bardzo podoba mi sie Wasz blog. Jakos dlugo nie mialam smialosci aby dolaczyc…
dzień dobry .. 🙂 .. zimno, szaro i ponuro ..
witaj miodzio .. 🙂 .. wszystkim z świętującym 4 lipca dobrej zabawy … 🙂
ja miałam bardzo udany dzień wczoraj .. napiszę może więcej wieczorem bo teraz się szykuję na dzień z Amelką i planuję co tu robić by się dziecko w czasie deszczu nie nudziło …
„nie bójcie się wstrętnych figur” — o, to zależy, czy mają nadwagę… 🙄
(bo gdyby tylko psotne, ruchliwe diabełki, to może być fun… nawet z najwstrętniejszymi… 😆 )
jeszcze coś miłego na lato nie tylko dla świętujących pań … 🙂
http://www.trashydiva.com/shop/Dresses-c11/
pocieszam się, że jutro będzie lepiej … z pogodą …
i jeszcze coś wesołego z netu .. dla niektórych … 😉
Dlaczego mężatkom trudniej utrzymać dietę?
– Kobieta niezamężna wraca do domu, patrzy co jest w lodówce i idzie do łóżka …
– Mężatka wraca do domu, patrzy co jest w łóżku i idzie do lodówk …
Dzień dobry,
Jolinku, talia, talia i jeszcze raz talia, bardzo ładne 🙂
Miłego dnia z Amelką.
Alino, to w nawiazaniu…
mialam kiedys kochana pania krawcowa, ktora z rozpedu pytala panie,
„no to kochanienka, w ktorym miejscu robimy talie?… ”
Byla elastyczna…i , tak do wszystkich.