Zgadnij co gotujemy?
Zdopingowany przez komentarze, że pytania są zbyt łatwe postaram się choć trochę utrudnić życie startującym po nagrodę. A jest nią omawiana tu niedawno książka amerykańskiej autorki dr Michelle May pt. „Jedz to, co kochasz – kochaj to, co jesz. Jak pozbyć się poczucia winy, zyskać zdrowie i smukłą figurę” . Spotkała się ona co prawda z surową krytyką ale myślę, że nie jest bezwartościową pozycją. Zwłaszcza dla tych, którzy stale się odchudzają. Jeśli chcecie ją mieć to wytężcie szare komórki i odpowiedzcie na trzy pytania. A potem wyślijcie – proszę – odpowiedzi tam gdzie zwykle : internet@polityka.com.pl
1 – Jak się nazywa wskaźnik określający czy masz nadwagę?
2 – Ile kalorii potrzebuje dziennie kobieta a ile mężczyzna (dane przeciętne podawane przez lekarzy-dietetyków)?
3 – Czy wino tuczy; ile kalorii ma kieliszek wytrawnego wina (ok. 150 ml)?
I to wszystko. Teraz pora na napisanie i wysłanie odpowiedzi. A potem cierpliwe czekanie na listonosza.
Komentarze
Nie odchudzam się. Dobrze byłoby być o 20 kg młodszą, ale i tak wolę nadwagę, niż osteoporozę. Inna cenna zaleta obłej figury, to dekolt – dopiero na starość mam coś takiego, bo wcześniej byłam jak poglądowe tablice do nauki anatomii. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest to warunek niezbędny, żeby pokazywać modę – wstydziłam się sterczących obojczyków. No i dobra – za mąż się nie wybieram, całkiem inne zalety mają młode, ładne niewiasty i żadne odchudzanie na to nie pomoże.
Dzisiaj koniec roku szkolnego. Młoda po raz kolejny dostała najwyższą możliwą ocenę swojej roboty o jestem z niej dumna. Teraz poleciała na uroczystości, a od jutra wakacje.
pytania nie takie trudne jak ktoś się dietami interesuje .. nawet ja bym wiedziała … 😉
Pyro prawidłowa waga nie tylko dla wyglądu ale i dla zdrowia potrzebna .. bo kręgosłup mamy tylko jeden .. oczywiście to do tych się tyczy co za dużo jedzą a nie innych przypadków chociaż np. Krysiade przy pomocy odpowiedniej diety sobie i mężowi zdrowie uratowała ..
Wiem, Jolinku wiem, a pocieszać się muszę. Krysiade wraca za tydzień – dwa i wszystko nam opowie o szwedzkich wakacjach.
Gratulacje dla Młodej.
Ukochana sugeruje mojej osobie intensywne odchudzanie. Pozostaję na to głuchy. Ukochana poleca, ale na kolację robi zwykle dwa razy tyle, o ile proszę i wmusza spożycie tego. Czasem nieskutecznie, ale nieraz ustępuję.
Krysiade podczas wakacji je codziennie ryby ze szwedzkich jezior,więc odzywia się z całą pewnością bardzo dietycznie 🙂
Patrząc na szczupłą sylwetkę naszego Gospodarza należy uznać,
że czerwone (ani żadne inne) wino nie zawiera żadnych kalorii 😉
Ale to musi być oczywiście przyzwoite wino 😀
Pyro – uważaj, uważaj, to nie jest tak, że albo tusza, albo osteoporoza. A w ogóle trzeba robić sobie densytometrię. Ja zrobiłam w odpowiednim momencie i pan doktor potem odpowiednimi lekarstwami cofnął mi w parę lat stan kości z początków osteoporozy do osteopenii. A przecież ja bynajmniej chuda nie jestem, widziałaś mnie, więc sama możesz potwierdzić 🙂
Pyro gratulacje dla Ani i dla Ciebie za taką mądrą córcie .. 🙂 .. oby takich nauczycieli było jak najwięcej …
Pyro-gratulacje i uściski dla Młodszej ! Oby więcej takich nauczycieli z pasją !
Dziewczyny, macie rację i nie macie. Ja mam kości (z wyjątkiem połamanego kręgosłupa) w porządeczku – zmierzone, zbadane. Moja nadwaga to brak ruchu przede wszystkim. Z innych jednak względów medycznych i intensywny ruch i odchudzanie nie jest dla Pyry wskazane. Dobrze by mi zrobiły oszczędnościowe pływanie i gimnastyka w wodzie – nie mam do tego warunków. A wbrew pozorom nie jestem szczególnie żarłoczna – jakość, nie ilość i nie jestem „słodka”. Biorę więc życie jakie jest – byłam całe dorosłe życie chuda i ruchliwa, jak bączek unijny, to starość mam w tłuszczyku i na krześle. Przeciętna wychodzi nieźle. (tu mordka)
Wydaje mi się, że na gęstość kości zasadniczy wpływ mają hormony. Jednak jest to problem głównie po 50, gdy przemiany hormonalne są naturalne. Ale zaburzenia hormonalne mogą się przytrafić w każdym wieku. Są oczywiście i inne przyczyny zmniejszonej gęstości, właśnie związane z brakiem elementów pokarmowych. Ale wówczas nie ilość jedzenia ma znaczenie, a zapewnienie wapnia, witaminy D itd.
Pływalni w Poznaniu chyba nie brakuje. W Gdyni też nie brakuje i przez pewien czas co tydzień chodziłem pływać z Córeńką. Ale ilość chloru w wodzie była nie do zniesienia. Ulżyło mi, gdy Córeńka znalazła koleżanki do ćwiczeń w wodzie i innych. Ale od czasu do czasu myślę, że jednak chętnie bym popływał, gdyby tylko był łatwo i tanio dostępny basen z wodą ozonowaną. W młodości pływałem namiętnie. Ale lubiłem pływać „w terenie” – wszerz lub wzdłuż jeziora (niezbyt dużego oczywiście), przez rzekę itp. Basen mnie nużył monotonią.
Oj chyba blogowicze sie starzeja, bo zaczynaja dyskutowac o dietach i zdrowiu. Ja na swoim biurku trzymam artykul sprzed dwudziestu lat „Eat, drink and be merry” („Jedz, pij i ciesz sie[zyciem]”). Autor mieszkajac we Francji codziennie biegal dla zdrowia, ale gdy lokalny chlop jadacy na traktorze z papierosem w ustach i butelka wina w kieszeni zaoferowal podwiezienie, dziennikarz przejrzal statystyki i oniemial. Francuzi pijacy wino, jedzacy rozne tluszcze (np. kaczy smalec), palacy papierosy, i majacy limit 130 km/h na autostradach, zyli dluzej i mieli mniej wypadkow niz Kanadyjczycy i Amerykanie z ich obsesja zdrowia i bezpieczenstwa. Okazalo sie, ze te lepsze statystyki we Francji to rezultat lepszej jakosci jedzenia, zdrowszego trybu zycia, gdzie czesciej sie chodzi piechota i korzysta z transportu publicznego, ze popijanie wina jest umiarkowane, za to wakacje sa dluzsze, no i w ogole to kwestia „joie de vivre”. Z ostatniej podrozy przywiozlem sobie kilka butelek szampana, to jedna otworze 1 lipca na polska prezydencje w Europie, a druga 14 lipca za francuski styl zycia.
Na pływanie w Bałtyku jeszcze za wcześnie,chyba że należy się do klubu?Morsów? 😉
Ale w Tallinie oprócz spacerów po plaży i podziwiania zabytków można też zapewne spędzić miło czas przy stole.
Stanisławie- czy możesz w tej materii coś podpowiedzieć,bo rozpoczynający się jutro długi weekend spędzimy w tym mieście,a Ty zwiedzaleś Tallin,prawda ?
Do Tallina mamy pecha wyjątkowego. Zawsze przejeżdżając przez Tallin trafiamy na oberwanie chmury. Zwiedzanie łatwe teoretycznie, bo stare miasto bardzo zwarte, a poza nim chyba niewiele ciekawego, może kilka ładnych parków. Właściwie zwartość dotyczy każdej z dwóch części starówki – miasta górnego i dolnego. Wszystko w granicach murów. Mozna jeszce obejrzeć dwadziescia kilka baszt. Górne to zamek i katedra, jak w Pradze – na wzgórzu. W dolnym mieście trzeba przejść się po ulicach Lai i Vene oraz spenetrować obszar pomiędzy nimi, szczególnie ulicę Pikk i Raekoja Plats w południowej części tego obszaru.
Jest jeszcze Kadriorg – letnia rezydencja carska. Pałac bym sobie darował, ale park ładny.
Rocca al Mare – park skansenowy dla amatorów. Ja takie miejsca raczej omijam.
Jak więcej czasu, zawsze warto odwiedzić pobliskie wyspy.
Na starym mieście sporo watościowych obiektów, szczególnie gotyckich. Podobnie jak w Gdańsku, trzeba dobrze dochodzić, co autentyczne, a co odtworzone po zniszczeniach wojennych.
Gastronomii nie poznaliśmy. Słyszeliśmy dobre opinie o indyjskiej restauracji Elevant przy ul. Vene 5.
ROMek,
przybij piątkę, to moja dewiza 🙂
Owszem, parenaście lat temu rzuciłam palenie, ale to dlatego, że jak sam wiesz, tutaj praktycznie nigdzie oprócz własnego ogródka nie można palić. No i dobrze, to dosyć smrodliwy nałóg. I kosztowny.
Stanisławie,
ilość chloru w basenie…no właśnie. Zimą chodziłam na pływalnię do pobliskiego (Za Rogiem) basenu, na godzinę. Wychowana na Bartnikach, gdzie stawy miałam tuż pod nosem…ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Chodziłam na ten basen przez parę sezonów, tu sroga zima, a ja sobie pływam. Chlor mnie jednak zniechęcił, to nie to, nie ta poezja.
Podam mój rekord (z nudów liczyłam, zegar wisiał, dystans wyliczony) – 3 km w godzinę. W młodości również byłam namiętną pływaczka. Już w maju wskakiwało się do stawu, a wakacyjnie to staw o świcie bladym.
To były czasy… 🙄
Idę się pakować, wszak za kilka godzin ruszam za siódme morze!
Niezły wynik. Męski rekord świata na 1500 m to prawie 15 minut, czyli 3 km to pół godziny plus dodatek wynikający z wolniejszego płynięcia na 2 razy dłuższym dystansie. Kiedyś mierzyłem czas przepłynięcia wszerz jeziora 2,5 km i było to 45 minut, czyli też około godziny wypada na 3 km. Ale chyba oboje nie płynęliśmy na czas. A teraz dostaję zadyszki po 200 metrach.
Problemy z płytami rozumiem. MPiK kiedyś chyba był firmą, na której można było polegać. Teraz jest coraz gorzej. Przede wszystkim oszczędzaja na personelu, który nie ma kompletnego pojecia ani o muzyce ani o literaturze. Już większą wiedzę mają w Media Markt, tylko tam nie prowadzą na ogół tego, co interesujące
Stanisławie,
na ten basen Za Rogiem przychodziła kobieta, na oko deczko starsza ode mnie – nie miała jednej ręki, tak całkiem, do obojczyka. Pływała znakomicie, zostawiała mnie w przedbiegach.
Była nas trójka, ona, taki jeden pan i ja – przychodziliśmy tam na wyścigi, a nie na taplanie się, zawsze o tej samej porze. Nigdy ze soba nie rozmawialismy – a jakoś tak wiadomo było…to co, wskakujemy?
I machanko ręką na końcu.
Już po wyścigu. Wygrała go, wyprzedzając Stanisława o 9 minut, Ewelina z Chrzanowa. Gratulacje!
Książka juz w drodze, a odpowiedzi uznane za prawidłowe są następujace:
1 BMI, czyli wskaźnika masy ciała (Body Mass Index);
2 Kobieta 1800 – 2200 a mężczyzna 2200 – 3200;
3 Niestety tuczy, bo ma 125 kalorii.
Oczywiście liczby są uśrednione i różnią się w różnych kategoriach wiekowych.
Za tydzień ostatni quiz przed wakacjami. Nagrodą będzie ostatni mój egzemplarz ksiązki „Birkowie od kuchni”. Potem przerwa na całe lato.
Witam słonecznie i wietrznie. 😀
Ewo, serdecznie gratuluję !!!! 😆 😆
Wieczorkiem znów będzie „picie” 😉 za zwyciężczynię i za dobrą, spokojną podróż Alicji. 😀 Dziś chyba koniakiem. 😉
Żabo, czy udało Ci się zneutralizować powód do gryzienia wszystkich ? Czego Ci życzę.
Stanisławie,
zadyszka to nie mój problem, mimo, że byłam namiętną palaczka przez kilkanaście lat. Problem w stawach 🙄
Przez te wyścigi doprawiłam je sobie, a za młodu miałam reumatyczne zapalenie stawów. Jedno dodać do drugiego…
Ale co to by było za życie, gdyby na wszystko uważać 🙄
Tu nawiązuję do tematu wpisu, co nam szkodzi, co nam nie szkodzi. Lepiej na te „przepisy” nie zwracać uwagi, moim zdaniem zaczynamy się wtedy bardzo pilnować, a po co nam takie rygory. Życiem należy się cieszyć, póki trwa…
Gospodarzu,
jeżeli wino tuczy, to ja powinnam ważyć ze 150 kg 😯
Alicjo, ciekawe jest, że w tym „miarkach” cholesterolu nic nie wspominają, ile w lampce wina jest cholesterolu HDL (dobry) a ile LDL (zły). Żadne uogólnienie nie jest zdrowe. 😉
korekta: w TYCH „miarkach” …..
Gratulacje dla Eweliny z Chrzanowa. Prawdziwa lokomotywa chrzanowska.
Ja się dzisiaj zagapiłem. Ale miałem powód – czytałem wczorajsze komentarze i nagle zauważyłem, że już 7 po 8. Wychodzi, że i tak byłbym o 2 minuty później, a czytać było warto.
Na Darze Młodzieży chyba nie ma basenu. Na jachtach czasami spuszcza się z rufy, żeby popływać, ale nie wszyscy to akceptują, bo zawsze to „Człowiek za burtą”. Co innego, gdy się zakotwiczy i spuści żagle. I tak wody szkockie, choć bliskie Prądowi Zatokowemu, mało zachęcają temperaturą. Ale kąpałem się i w Szkocji i w Walii i nawet w Norwegii. A zimnej wody nie znoszę. Pewnego dnia w Norwegii kąpałem się w otwartym morzu, a zaraz potem podjechawszy nieco w górę jeździłem na nartach na lodowcu. Z Wielkiej Brytanii miło wspominam plażę walijską niedaleko wyspy Anglesey. Szerokość piaszczystych plaży i biel piasku niesamowite.
Romku-nasza obecność przy tym stole to dowód na to,iż codzienne przyjemności życia nie są nam obce 😉
Zgago,
ja omijam wszelkie takie, jak wiesz 😉
Zawartość cukru w cukrze mnie nie interesuje, tłuszczu w tłuszczu, ani alkoholu w alkoholu. Cholesterol? A do diabła z nim 🙂
(pakowanie oczywiscie leży odłogiem, zdążę!)
Witajcie,
Jak zwykle zadziałał nałóg. Ale pocieszam się że nie palę, nie piję (w dużych ilościach :-)), nie gram w karty (nudziara jedna), to na taki nałóg mogę sobie pozwolić. W końcu suma nałogów jest stała.
Dzien dobry Blogu!
Korzystam gościnnie z laptopa mojego dziecka, moj komputer nie daje się włączyć po wczorajszej burzy 😯 Dziecko wyjedzie wieczorem i będę odcięta od świata na dobre 🙁
Zgago.
cholesterol tylko w tłustych winach albo niedomytych kieliszkach 😎
ewo znowu pierwsza .. 🙂
jutro sklepy zamknięte jakby co … 😉
kupiłam dużą kapustę młodą za 1 zł i i młode ziemniaczki za tyle samo .. do tego wątróbka kurza i .. dużo koperku .. trochę liści odłożę z kapusty i zrobię kilka gołąbków z kaszą gryczaną i grzybami tzn. ogonkami grzybów zamrożonych na zaś ..
nemo i co my zrobimy teraz .. będziemy tęsknić ..
tak naprawdę to każdy jest na diecie bo dieta to sposób odżywiania .. własny też może być … 😉
Jolinku,
Samo jakoś wyszło 😉 .
jutro jest też dzień ojca .. dla przypomnienia .. 😉
Nemo, dziękuję, oczywiście znowu się zbłaźniłam. 😳 I co gorsze nie mam żadnego usprawiedliwienia. 🙁 🙁 🙁
Ewo – gratulacje!
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,107454,8437698,Quiz__geografia_kulinarna.html
Witam.
nemo co to znaczy nie daje się włączyć. Jakie są objawy?
napój na wieczór … zdrowy .. 🙂
http://zagloba.tumblr.com/post/6784091845/napoj-z-malin-wina-i-cytryny
Asiu – 7/3
Ewo – gratulacje.
Już po obiedzie, po deserze, po kawie = teraz pół godzinki drzemki,
Pakuję się, za jakieś dwie godziny wyjeżdżam za ocean 😉
Przebieram paluszkami…
To niech ja się zapakuję wreszcie w *torbę* 🙄
Ludzie siedzą w samolocie na lotnisku i czekają na pilotów. Przychodzą z godzinnym opóźnieniem. Jeden z psem-przewodnikiem, drugi z
białą laską.
Ludzie przerażeni – no ale nic. Samolot kołuje na pas startowy, rozpędza się. 500 m do końca pasa… 400… 300… 200 m. Ludzie krzyczą:
„Startujcie!
Startujcie !!!!!” Samolot wystartował, podwozie się schowało. Jeden pilot mówi do drugiego:
– Jak kiedyś nie krzykną to się rozpieprzymy!
yurek…
mnie nie przestraszysz, chociaż nie cierpię latać 🙄
Trudno, raz się wyleciało, to teraz nie ma wyjścia.
Ło, prawiem spakowana 🙂
Mam wprawę…
Alicjo-to jutro gdzieś w przestworzach sobie pomachamy 🙂
My mamy w czwartek przed południem samolot do wyżej wspomnianego Tallina.Tyle,że nasza wyprawa krótka,bo tylko kilkudniowa 🙁
Ja też lecę dziś w nocy ale bliżej… na Kurpie.
Piotrze-odwiedzić Marka,czy sędziować w kulinarnych konkursach ?
Yurek.
to jest Mac. Włączam go, robi „klong” melodyjnie jak zawsze, po czym na szarym tle pokazuje się jabłuszko, pod nim zaczyna się kręcić jakby słoneczko i zamiast niebieskiego ekranu, a zaraz potem nrmalnego obrazka mojego desktopu z programem Finder NIE DZIEJE SIę NIC 😯 Po chwili włącza się głośno jak nigdy wentylator i wtedy wyłączam, bo się boję, że nagle coś trzaśnie 🙄
No dobra… to ja lecim na Szczecin (najpierw Pearson International w Toronto, potem Hamburg, a potem, zobaczę…) odmeldowuję się i pewnie z nudów z jakiegoś tam lotniska napiszę.
Macham serdecznie!
Alicjo dobrej podróży .. 🙂
Piotr pewnie leci zobaczyć Boże Ciało na Kurpiach bo tam jest wyjątkowo kolorowe …
Najbardziej kolorowe to chyba w Łowiczu ?
Nemo na mac się nie znam, spróbuj przywrócić system jest taka opcja. Skoro się pokazuje cokolwiek to nie jest źle. Kompa nie wyłączaj wentylator chłodzi płytę bo jest ciepło u nas 85 F
Wy tu o odchudzaniu…a ja wlasnie koncze kromesie z pieczonym boczusiem, po pracy porawie tym samym tylko ze skwarkami. Wszystko to jest w ramach szeroko zakrojonego programu odchudzania.
Buziaki,
Za piękne wrażenia wszystkich blogowych podróżniczek i podróżników. 😀
Ewo, za zwycięstwo i nową pozycję na Twojej półce ! 😀
Pyro, czy u Żaby już jest o.k., czy nadal trzymać ? 🙂
Ewo – gratulacje 🙂
Alino i Alicjo – bon podróży 🙂
Nemo – Spróbuj SMC reset – wybierz Twój model, instrukcje w szarym okienku. Na wszelki wypadek powstrzymaj oddech.
Czerwone wino zwalcza zły i wspiera dobry cholesterol.
Meżczyzna potrzebuje tylu kalorii ile kobieta uzna za stosowne, ale nie odwrotnie.
Placek – Jak śmiesz rozpowszechniać tak szkodliwe stereotypy? Ty…chudy szowinisto, ty.
Przepraszam 🙂
dziewczyny się rozlatały .. zdrowie podróżniczek i podróżników też ..
Placek wybacz Plackowi .. lato mamy …
Warszawa pustoszeje .. a ja muszę obskoczyć Alicję, Jana i Wandę ..
Placku, 😆 😆 wiem, wiem będę musiała odwiedzić okulistę albo …… nie pisać głupstw. 😀
Jolinku, to teraz przynajmniej macie w Warszawie luz. 😆
Jolinku- to zapowiada Ci się rozrywkowy,długi weekend w pustej Warszawie! Będzie się wygodnie podróżować z jednego krańca miasta na drugi.
Zatem toast za:
-wielce udany quizowy nałóg Ewy
-Młodą Pyrę i Jej nauczycielskie osiągnięcia
-wszelakie podróże
-dobroczynny wpływ wina na nasz organizm 🙂
-rozpoczynające się właśnie dzisiaj szkolne wakacje
-niekoniecznie dietetyczne biesiady,które na nas jeszcze w życiu
czekają 😉
– i żeby Żaba nie gryzła tylko sumiennie nadawała,co tam słychać
w Żabich Błotach !
Ufff !
Zgago – Wprost przeciwnie; to dzięki Tobie możemy się leczyć toastami 🙂
Jolinku – Najtrudniej jest wybaczyć sobie samemu (możliwe, że Konfucjusz)
Zdrowie 🙂
Placku to prawda bo za dużo się wie o sobie ..
Danuśka toast na 6 .. 🙂
na temat i nie .. 😉
http://scovron.blog.onet.pl/O-bojach-srogich-jakie-stoczyc,2,ID429382843,n?utm_source=twitterfeed&utm_medium=twitter
Podróżniczkom – szczęśliwej drogi 🙂
Ewie – gratulacje 🙂
A ja bardzo lubię oputoszałą Warszawę, co nie znaczy, że sama bym chętnie gdzieś nie pofrunęła 😀
Wznoszę toast za wszystko co wyżej i jeszcze za panieński wieczór mojej latorośli. Sama zagłębię się w Budapesztańskie ABC i będę sobie wspominać…
Yurek,
tam nie ma co chłodzić, skoro się nie otwiera. Tylko wnętrzności mu się gotują. Nie wiem, kiedy się znowu odezwę. Żegnaj Blogu.
o to jeszcze łyczek jeden za Basinkową córcie .. 🙂
…dzieki Jolinku, ale też kolejny łyczek za nemowy komputer żeby się jednak namyślił i wrócił do normalności!
No i siedzę na lotnisku, odlot o 19:25, a tu dopiero 16:40.
Ale zawsze przykazuja, zeby byc te 3 godziny przed odlotem. O, czcionki polskie musze zainstalowac.
Zaisntalowawszy (mam nadzieję). O, działa chyba.
W głośnikach Led Zeppelin i „Whole lotta of love”, coś dla mnie 🙂
Siedzę w barze – no bo gdzieżby, słuchajcie, zgroza i rozbój w biały dzień – kufel piwa kosztuje 10$ 😯
Parszywe frytki 4$ i tak paskudne, że,,,no dobra, zjadłam połowę porcji i natrafiłam na włos.
Nie zrobiłam awantury, bo miła kelnerka połączyła mnie z internetem, trzeba wiedzieć, jak to zrobić. Jakieś tam hasełka i tak dalej. No to co się mam wykłócać za te frytki.
Podróż do Toronto była niezbyt – 300km w ulewnym deszczu, ale jakoś zeszło.
Mówiłam, że się będę nudzić, czekając na lot…no to bazgram…
I mam jeszcze ze dwie godziny luzu, więc będę nadawać.
Dello – podróżniczko, miło poczytać wieści z lotniska, niech Ci ten czas oczekiwania szybko mija 🙂
Mija, mija…ale pogoda jest nieciekawa, mglisto i burzowato, co mi się nie bardzo, ale to bardzo nie podoba. No dobra, wyłączam moje zabawki i idę w pobliże mojej bramki.
Zamelduję się z tamtej strony.
Byłam w sklepie.
Alicja ad portas, trzeba było kupić rzodkiewki, szampan i pasztetówkę.
Jolinku, a wiesz, że ten Skowron, którego zacytowałaś, to szantymen? Hehe. Mafia.
Dzień dobry Wszystkim,
Gratulacje dla Ewy, Alicja frunie, zazdroszczę nieco 😉
Dzwoniłem do Polski, codziennie niemal dzwonię, ale dzisiaj rozdanie świadectw, dzień szczególny. Ja – z wyglądu dziadek, ale na co dzień ojciec chłopaka z podstawówki.
Synek aniołkiem nie jest, tego się ukryć nie da. Odebrał świadectwo, zupełnie niezłe, oprócz jednego przedmiotu z którego dostał ocenę najgorszą. Razem ze świadectwem wręczono mu również nagrodę za zajęcie pierwszego miejsca w międzyszkolnym konkursie z tegoż właśnie przedmiotu 😯
A. poszła oczywiście zapytać pani uczycielki, dlaczego tak się stało. Ocenę ma obiżoną za złe zachowanie na lekcji – usłuszała!
Czy może być większy pedagogiczny absurd? Ja uważam, że ocena z zachowania, to za zachowanie, a z przedmiotu – za wiedzę. Nie wiem co głupsze – niemądre wybryki synka, czy postępowanie nauczycielki 😯
Witam BB pochmurnie ale serdecznie. 😀
Nowy, w 99% nauczycielki. 🙁 Szkoda, że Twojego syna nie uczy nauczycielka taka jak Pyra młodsza. Ale takich nauczycieli zawsze jest za mało.
Nemo, jakie „żegnaj” ? Do widzenia, już prędzej.
Alicjo, witaj na starym kontynencie. 😆
Idę sobie zrobić kawę.
Jedz to, co kochasz – kochaj to, co jesz –
Hi, hi… — to jednak nie dla mnie; kocham żyć, pracować, pomagać innym, zwiedzać, zdobywać, imprezować, organizować, przewodzić, sztuki wszelakie uprawiać… – muszę mieć do tego i dla-tego warunki… w tym fizyczne, w tym kondycję. Muszę (i uwielbiam) sobie to zdobywać, wypracowywać. To jest właśnie moja radość życia. I fundamenty wielu przyszłych radości – tak mi podpowiada mądrość życia i obserwacja innych – przykładów zarówno pozytywnych, jak i odstraszających.
Jedzenie podbarwia, ale broń PB nie dominuje (i w żadnym razie nie organizuje!) mojego czasu…
Zaburzenia się-odżywiania (z czasów studenckich i tuż-po, choć BMI nigdy nie przekroczyło 24, a mięśnie ważą więcej, niż ‚wyglądają’) okiełznałam ostatecznie (mam nadzieję 😉 ) gdzieś półtorej dekady temu. Człowiek musi ogólniej dojść do konsensu z samym sobą: co jest dla niego ważne bardziej, niż coś innego i że albo rybki, albo akwarium 😉 …
…Miewam za to czasem ‚problemiki’ z obżarstwem duchowym 😉 – kto (m)nie(j) ciekaw – w tekście znajdzie m.in. link do wędrówki po Małych Pieninach z ubiegłej soboty; oprócz Wysokiej w nowe żelaziwo wyposażonej, Wąwozu Homole jak disnejland (przez toż żelaziwo), Doliny Białej Wody i całego grzbietu cudnych manowców (zaparowanych – lecz mogło lać i grzmieć a wytrzymało) — są tam Jaworki z ‚Nigelową’ Owczarnią Muzyczną, Szlachtowa, Szczawnica (wreszcie pieszo muśnięta, a nie tylko przejezdnie-przechodnio-przelotnie.
W tymże albumie (reservata) – majowa arkadia mojej Mamy (i linki do wcześniejszych dokumentacji Jej królestwa; można porównać, jak w ciągu czterech lat urósł rododendron 😉 ), Leskowiec majowy (i linka do dwa-lata-wcześniejszego), objazd małopolskich perełek architektury nie-tylko drewnianej (prawie wszystkie mają dziecięco-sentymentalne konotacje), krakowskie smoki przedparadne… Zapraszam w te prowincjonalne zakątki Wszystkich Zaciekawionych!
***
Skoro o fotkach mowa — zlokalizowałam już a nawet przejrzałam wstępnie zdjęcia litewskie Nemo (bo mam jej albumy w ulubionych)… lecz czy ktoś z Państwa pamięta, czy i gdzie pokazała Krystyna swe lwowskie wspomnienia?…
…Chętnie bym…
— obie destynacje wielce mi emocjonalne są; polską Litwę przemierzyłam dwukrotnie w II poł lat 80-tych, raz na rowerach trekingowych (napraaaawdę spory dystans), raz pieszo i publicznymi środkami (też niezły program zrealizowałyśmy w żeńskim składzie)… zawsze w połączeniu z Augustowszczyzną, zagłębieniem się w puszczę i przejażdżką Kanałem Augustowskim.
***
Pozdrawiam!!!
😀 😀 😀
😳 Ups, w ostatnim paragrafia wytłuszczone miały być tylko Nemo i Krystyna 😳 – wredna tłustość często się wpycha, gdzie jej nie posiali (albo im się tak zdaje 😈 ).
💡 A! (refleks szachistki korespondencyjnej) — przypomniałam sobie, że koniecznie muszę dedykować Pepegorowi majowy zlot junaków* w R. Najgłówniejszym 💡
😉 😀
___
*i nie tylko tych motocykli…