Dobre wina nie muszą być drogie
Ta banalna prawda przyszła mi do głowy podczas zakupów robionych w Makro. Kupowałem tam produkty gdzie indziej trudno osiągalne albo nawet nieosiągalne. Wielkie krewetki, świeże dorady i ośmiornica, baranie kiełbaski mergez, zajęcze skoki i włoska oliwa. Szykuję bowiem kolację, na którą zapowiedziały się dwie nasze przyjaciółki z czasów szkolnych, mieszkające od kilkudziesięciu lat w Wielkiej Brytanii i Australii.
Po wyjściu z tego magazynu-giganta miałem odwiedzić swój ulubiony sklep z winami, bo warszawska winiarka opustoszała. Wszystko co w niej leżakowało przewiozłem na wieś. Tam bowiem spędzamy większą część tygodnia. Już podchodziłem do kasy gdy zobaczyłem wielki plakat nad działem z winami, reklamujący produkty z Valpolicelli czyli regionu o którym ostatnio sporo tu pisałem. Nie oparłem się pokusie i wszedłem do wnętrza. I tu radosna niespodzianka. Na półkach te same wina, które kupuję w renomowanych sklepach winiarskich tyle tyko, że za znacznie mniejsze pieniądze.
Co zasiliło mój zbiór w płynie można zobaczyć na zdjęciu. Na pierwszy ogień poszła piekna butalka Valpolicella Classico z dodatkowym napisem Ripassa. A to jak wiecie oznacza powtórną fermentację i to z udziałem skórek winogron, z których powstało Amarone. Valpolicella Classico Ripassa po drugiej fermentacji leżakuje jeszcze półtora roku w beczkach i dopiero wtedy trafia do butelek i na sklepowe półki.
Moje nowe wino trafiło na stół z mocno krwistym befsztykiem i wypadło w tej konfrontacji wspaniale. Myślę, że warto kupować je częściej niż Amarone. Ma dość podobny bukiet, długość (czyli czuje się smak na języku wiele minut po przełknięciu ostatniej kropli) i przede wszystkim kosztuje jedną trzecią ceny swego szlachetniejszego brata.
O pozostałych winach z mojego trawnika opowiem przy kolejnych okazjach. Tymczasem wracam do ostatniego kieliszka Valpolicelli.
Komentarze
Dzień dobry
Nie mamy karty do Macro ale dość często Młodsza kupuje wina w Lidlu albo w naszej poznańskiej Milei. Naprawdę w granicach do 25 złotych można zupełnie przyzwoite wina kupić. Najdrożej wypadają francuskie. Włoskie, chilijskie, pld-afrykańskie, hiszpańskie bywają naprawdę niedrogie. Moje ulubione wina białe staramy się kupować środkowo-europejskie – czeskie, węgrzyny, austriackie, niemieckie – jakoś najbardziej nam odpowiadają.
Psiak dzisiaj będzie szczepiony, ważony i oglądany przez p. doktora – ma termin wizyty i potrzebna jest nam rada – otóż nasz czołg – miniaturka staje się coraz bardziej psem bojowym, co nas niezmiernie martwi. Wczoraj na wybiegu dla psów atakował labradora i syberian-husky. Nie można pozwalać na takie zachowania. Jak się nie da tego jakoś opanować, będzie trzeba go pozbawić męskich atrybutów. A tak bardzo chciałyśmy tego uniknąć.
Ja tez najbardziej lubie tanie wino.
Jakie to musi byc wspaniale uczucie: moc kogos pozbawic meskich atrybutow. Poczucie absolutnej wladzy nad meskoscia osiagniete przy pomocy ostrego narzedzia.
Nie zastanawiala sie czasem Pyra, ze problem moze tkwic na drugim koncu smyczy?
Łotr połknął bez mrugnięcia, a potem wymawia, że już taki komentarz był. Próbuję porozdzielać podwójne s, zobaczę, co będzie
Ripas so bywa różne. Obok doskonałych, rzeczywiście bliskich Amarone, zdarzają się i bliższe zwykłej Valpolicelli. Różne też były szczegóły technologii. Pierwsze wina tego typu pojawiły się dopiero na poczatku lat 80-tych i nie nosiły żadnego dodatkowego oznaczenia. Pojawiły się wątpliwości, czy maja w ogóle prawo nosić nazwę Valpolicella. Ze względu na powodzenie tych win wątpliwości nie miały siły przebicia, a oznaczanie takich win jako ripas so lub ripas sa stało się regułą. W 2009 roku sprawa została załatwiona formalnie poprzes ustanowienie oddzielnej apelacji DOC Ripas so della Valpolicella.
Nie ma jednak prostych rozwiązań. Nowa DOC nie wyróżnia Clas sico ani Clas sico Superiore. Niektórzy producenci Valpolicella Clas sico Superiore, np. Tommasi Viticoltori, nadal korzystają z tej DOC z dodatkowym oznaczeniem „Ripas so”.
Ja osobiście win z Lidla, szczególnie czerwonych, nie polecam. Może czasem zdarzyć się coś kupionego centralnie okazyjnego, ale stały repertuar to wina butelkowane specjalnie dla Lidla i moim zdaniem zawierają one więcej związków siarki niz można smakowo wutrzymać. Pewnie mieszczą się w normach, ale wyczuwa się je nadmiernie. Podobnie jest z Biedronką. Też zawierają nadmiar siarczynów, ale niektóre sa warte spróbowania. Np. Pata Negra (valdepenas renomowanej wytwórni Senores Llanos). Pata Negra Gran Reserva to wino o dobrej klasie. W Biedronce sprzedają zwykłą reservę, bez „gran”. Ale np. rocznik 2004 był bardzo dobry. Obecnie sprzedają 2005, który jest zdecydowanie gorszy. Można też dostać w Biedronce Barolo za 29 złotych. Wino to w momencie sprzedaży jeszcze nie jest gotowe do picia. Trzeba odczekać ze trzy lata. Jeśli ktoś ma cierpliwość, na pewno się opłaci. Ja czekałem i się opłaciło. Tylko z Barolo zdarza się, że się nigdy nie otwiera, choć to rzadkie przypadki i nie dotyczą najlepszych producentów. Ale to nie ci z Biedronki.
Ogólna zasada dla oszczędnych kupujących wino w Biedronce. Podobnie jak w Lidlu należy unikać win produkowanych lub butelkowanych specjalnie dla tych sieci sklepów.
Barolo kupiłam .. zobaczymy czy uda mi się potrzymać te 3 lata ..
ludzie ile ja mam ciuchów .. zgroza .. butów też za dużo .. i torebek .. skąd to się wzięło .. 🙁 .. a zaczęło się od szukania takiej jednej spódnicy .. 😉
dziś kasza jęczmienna z warzywkami .. i dużo koperku .. i zsiadłe mleko ..
Marek żyjesz po tych chrzcinach? ..
Żyję tylko co to za życie bez okularów 🙁
W piątek za szybko chciałem wstać z z łóżka i nadepnąłem . Poszły w drobny mak. Zapasowe mam ale są do niczego. Zrobienie szkieł będzie trwało kilka dni…
W sobotę kupiłem wspomniane przez Stanisława Pata Negra. Bardzo słabe tuż po otwarciu , dopiero po kilku godzinach napowietrzania da się wypić ale bez większej przyjemności. Natomiast Valtier 2004 niczego sobie. Polecam 13,99.
Jolinku, skąd ja to znam, tę zbędnie przepełnioną szafę?
Nie mam pomysłu na obiad. Chce mi się tylko warzyw a sklepy zamknięte, bo jak już wspomniał Sławek (ma pięknego Kapitana 🙂 ), we Francji dzisiaj święto.
Jesli chodzi o wina – zdaje sie na intuicje i ograniczam ilosc zrodel, tj sklepow w ktorych kupuje. Przez lata znam rozstaw na polkach tych sieci i drabine cenowa. Biore wtedy to co w tym przedziale, na co mam akurat ochote sobie pozwolic. Trafia sie czasem oferta i bardzo interesujacy stosunek ceny do towaru, a wtedy po sprobowaniu wracam po wiecej. Kiedy po ponownym przyjsciu do sklepu niczego juz niema to wiem, ze mialem racje, ale inni tez zauwazyli. Wychodzi w sumie na to, ze otwieramy jeszcze tego samego wieczora.
Zapasy podstawowe natomiast pochodza od zaufanego dostawcy i poruszaja sie w przedziale: biala polka i czerwona polka. Biala polka jest u nas ostatnio zdecydowana faworytka.
Wiecej o winie powiedziec nie moge, bo ktoz jeszcze cos moze, jesli glos zabral juz Stanislaw. Stanislawie: Chapeu….
Pozdrawiam Was wszystkich i zycze pracowitego i wydajnego tygodnia, kiedy ja jeszcze jeden dzien swietuje.
Poza tym powtarzam: Najlepsze wino to piwo!
pepegor
Dzień dobry Wszystkim.
U mnie 4:40, jadę zaraz po znajomych na lotnisko.
Piwa nie piję w ogóle, ale wino owszem. Nigdy nie kupuję drogich, przeważnie w granicach $10 – $13 za butelkę, prawie zawsze w tych samych sklepach, gdzie mnie znają.
Sprzedawcy – właściciele w tych samych osobach są często w stanie lekko wskazującym, bo cały czas próbują to, co ewentualnie sprowadzą do sklepu. Nie znajdzie się tam nic, czego najpierw sami nie sprawdzą. Dlatego słucham ich rad i zawsze na tym dobrze wychodzę. Zdarzyło mi się nawet, że wybraną przeze mnie butelkę sprzedawca bez słowa odniósł na półkę, przynosząc inną, w podobnej cenie i bez słowa skasował pieniądze. Po prostu wiedział co lubię.
Często też zapraszają mnie do degustacji sprowadzanych nowości, czyli tego co mają akurat otwarte. I tak według mnie powinna wyglądać sprzedaż wina, czego wszystkim życzę. 🙂
Alino za mną chodzi kalafiorowa .. ale jutro będzie .. i rybka z młodymi ziemniakami oraz mizeria .. wnuczka jutro w gościach i ma takie życzenie … 🙂 .. i oczywiście lody na deser .. może zrobię sama truskawkowo-jogurtowe ..
Marek ma rację. Pata Negra 2005 rozczarowała mnie okropnie. Z Valtier ciekawa historia. Parę miesięcy temu kosztował 14,99 i był taki sobie rok 2003. Teraz kosztuje 13,99 i jest w zasadzie rok 2004, ale pałeta się między butelkami 2004 trochę butelek 2000. I tu zaczyna sie loteria. Chyba zależy to od przechowywania, które musiało być różne. Trafiają się ponoć butelki wina, które już nie bardzo nadaje się do picia. Ja osobiście nie trafiłem, ale spotkałem takie opinie w internecie. Natomiast to, które do picia się nadaje, a ja takie trafiłem, jest po prostu znakomite. Świetny kolor, bukiet i smak. Może bukiet trochę góruje nad smakiem, ale nie nadmiernie. Jedna uwaga do tego wszystkiego. Można mieć dużo radości ze smakowania tanich win, które dobrze smakują. Jednak otwierając potem butelkę prawdziwego dobraego wina czuje się różnicę. Ale ja zgadzam się zachowywać te prawdziwie dobre na szczególne okazje, a na zwykłe okazja zadowolić się dobrymi tanimi. Z drugiej strony można kupić u nas wiele win w cenach 30-60 złotych, które ustępują zdecydowanie tym najlepszym z Biedronki. Ale wina naprawdę dobre można stosunkowo tanio kupić w Leclercu i w VinCin. W tym drugim jest mniejszy wybór, natomiast w Leclercu wina francuskie na dobrym poziomie bywają w cenach naprawdę atrakcyjnych, co czasem i tak przekłada się na wydatek około 100 zł za butelkę. Ale te same wina w wielu sklepach winiarskich są o 50% i więcej droższe.
Pies już po wizycie i wszystko z nim w porządku. Prócz szczepienia dostał kropelki na kark , bo ten łupież to jakieś roztocze (ponoc kochają krótką, zadbaną sierść) kropelki są po to, żeby były uprzejme zdechnąć. Ponieważ panicznie bał soę zastrzyku, dostał od pani w pakiecie kolejną piszczałkę do gryzienia i jest to w tej chwili ukochana zabawka.
Na obiad młode ziemniaczki smażone w maśle, maślanka i posadzone jajko
Młode ziemniaczki z maślanką albo lodowatym zsiadłym mlekiem. To bylo to. Teraz maślanka jeszcze możliwa, zsiadłe mleko praktycznie nie, a młode ziemniaczki po znajomości u piaszczystego rolnika sadzacego (ziemniaki nie jajaka) dla siebie. Kto ma takiego, albo sprzedawcę, który od takiego bierze, ten królem.
Do tego kalafiorek z prawdziwym zapachem pod zasmażką z prawdziwego masła i prawdziwej bułki.
w Biedronce zupełnie przyzwoite też jest wino czerwone z 2008 Cabernet- Syrah z Francji za 14,99 … tak mówi mój zięć bo ja się nie znam …
zsiadłe mleko można kupić i Biedronce i innych marketach ..
ja kupuje młode ziemniaki od kobiety na bazarku .. najlepiej lubię takie małe .. gotuję i jem bez obierania ..
Jedliśmy w Glasgow młode ziemniaki po chińsku. Ale nie mam pewności, czy po chińsku, bo były tam potrawy także z Wietnamu i Tajlandii. Ziemniaczek był na pierwszy rzut oka cały, ze skórką, ale w środku był pięknie doprawiony kawałek kurczaka. W domu rodzinnum mieliśmy przyrząd do drążenia ziemniaków w celu ich nadziania, ale zostawiał sporą dziurę. Tutaj musieli wciskać kurczaka przez wąski otwór potem zasklepiany. Bardzo smaczne to było w każdym razie.
Ja już po obiedzie. Nie za dużo, w sam raz. Proste chłopskie jedzenie. Wołowina , pomidor papryka i odsmażany makaron na złoto.
Znaczy chrupko . Ten makaron. Własnoręcznie z placków fi 55.
Postał przez noc na stole, wodę odparował w niewielkiej ilości i odsmażać znaczniej łatwiej . U mnie taka świecka tradycja , że makaron najlepszy z patelni na drugi dzień. Pierogi z serem również. A do tego wołowina z rosołu co to go wczoraj na chrzciny w ilościach gastronomicznych. 11 litrów. Kura rosołowa poszła dla kota , niech się skubaniutki męczy. Jak zęby wbije to jego, jak się zębami uwiesi na tej rosołowej kurze jego problem. Kota mniej, ptaszków więcej. Taka była ta kura. Ale rosół pierwsza klasa. Pierwszy na stół poszedł. Mówili że jak u mamusi. Ten pierwszy mój rosół w ilościach gastronomicznych . Dla bezpieczeństwa dałem też młodego kurczaka. W ten rosół.
A wołowinę z tego rosołu pociachałem scyzorykiem na drobne i na oliwę , żeby się też przysmażył. No to jak miałem makaron , wołowinę i surówkę z czerwonego to w miedzysmażeniu zrobiłem sosik z żółtka, musztardy co to ją wcześniej wspominałem , acetutu , śmietanki i odrobiny curry od chłopa co to u niego Sławek co niedzielę. Wyglądała ta wołowina na moim talerzu jak kebab w Warszawie w porządnej kebabarni , ale gdzie takiemu kebabowi do mojego, na moim talerzu. Z rosołku, z sosikiem ,i papryczką i pomidorkiem…
Popiłem tym co wczoraj otworzyłem. i coraz jest lepsze. Musi powietrza łyknąć. Jak kania dżdżu. Pliszka siwa.
No to wam napiszę jak ja ten makaron w ilościach znacznych. Wyrabianie udoskonaliłem i patent zgłoszę po niedzieli. Taki makaron prosta rzecz jak chińska kluska.
Składniki:
1,5 kilo mąki
8 żółtków , ja kupuję jajka najmniejsze bo oszczędność w domu i zagrodzie a żółtka takie same jak w wiekszych jajach. No może troszkę mniejsze ale czy wielkość ma znaczenie?
3 szklanki wrzątku.
Koniec.
Narazie koniec to nie ale trzeba tak i tu się kryje mój patent i wczorajszy wynalazek. Pomyślał by kto…
Do mąki wlać żółtka parę razy widelcem machnąć a potem blender kuchenny ręczny elektryczny długi taki w te jaja i tę mąkę, To co tnie z żółyek i mąki kaszkę robi jak marzenie. Ręcznie widelcem też można ale po co skoro blender lepszy. Jak się kaszka zrobi całkiem miałka to w to wszystko trzy szklanki wrzątku. Można trochę więcej jak mąka całkiem sucha.
Łyżką drewnianą parę razy machnąć i na stół i wyrabiać i wyrabiać. Chłopa w sile trzeba bo zajęcie mocno odchudzające. A jak się zrobi gładkie to na sześć części podzielić mąką posypać i wałkować aż wyjdzie fi 55. na ściereczki lniane położyć i jak ciepło po godzinie można kroić , najpierw w szerokie pasy a potem na cienkie jak się chce i kto lubi. I do wrzątku.
A nie mówiłem, że proste i na siłownie nie trzeba chodzić. Bo komu by się chciało po sześciu plackach fi 55.
Dzisiaj jem od rana czereśnie,moje własne czereśnie 🙂
Wprawdzie są nieduże,ale są !W tym roku obrodziły nadzwyczaj i starcza ich i dla nas i dla okolicznych ptaków.W ramach diety przewidzianej właśnie od dzisiejszego poniedziałku trzeba będzie też zrobić ciasto czereśniowe 😉
bo ileż można zjeść czereśni jedynie na surowo ?
Dwie imprezy weekendowe bardzo udane-dwa razy grilowane mięsa oraz ryby w towarzystwie sałatek i stosownych napojów. Różny zestaw gości zapewnił różny zestaw opowiadanych kawałów.
W ramach upiększania ogrodu została posadzona kwitnąca na różowo szałwia,lawenda w kolorze lawendowym oraz pęcherznica o liściach w kolorze bakłażanowym.Monopol zieloności został uroczyście przełamany !
Markowi dziękuję za przepis na makaron,teraz już wiadomo,jak skutecznie dbać o linię 😉
Zresztą od dawna wiadomo,że to nie makarony są tuczące tylko tłuste sosy,
jakie czasem im towarzyszą.
Ogonek się czepia. Za takie czepianie obciąłbym mu dwa ogonki. I zrobił uszy w szpic.
Teraz już wiecie jak wygląda doberman inwalida 🙂
Marku – ja się piszę na Twój makaron, a nade wszystko na Twoje ćwiczenia fizyczne przy makaronie. Brakuje mi męskiej ręki. Dzisiaj jakoś bardziej, niż w inne dni. 13 czerwiec to dzień mojego ślubu – tak dawno, że niemal mitologia (a i tak kąsa nieco po tym i owtm)
bardzo dziekuje ogonkowi za flaszke wina. mozesz wybrac sam – najwazniejsze, zeby byla jak najtansza
U Pyr sądny dzień. Młoda w domu dzisiaj i jutro przygotowuje klasyfikację – w piątek i poniedziałek rady klasyfikacyne, w środę koniec roku. Tego roku nie pozostawiono rezerwy czasowej na nadzwyczajne interwencje ridziców, rozpaczliwe próby poprawiania na ostatnich zajęciach itp. W szkole spokój, za to w domu…. Wizyty psiapsiółek, które mają dzieci w wieku licealnym – po poradę (też się obudziły) czy ocena prawidłowo wystawiona, dlaczego ktoś nie chce przepytać jeszcze raz itd itp. Wreszcie Pyra ciężko podpadła naszej p.Oli (tej, co nam czasem sprząta) „Ciotka, a co Ty myślisz?” no i ciotka palnęła z głębi serca „Oleńko, Twoja Aga to czarujący kłamczuszek ; dobrze jej zrobi, jak dostanie w d..ę.”. No, stara zmora sie odezwała
Marek, kolejny amator obcinania sie znalazl. Uwazaj przy krojeniu makaronu, zebys sie nie skaleczyl.
U nas natomiast dzisiejszy trzynasty okazał się mocno pechowy :
w pracy padł serwer,a w domu,a raczej w ogrodzie padła kosiarka.
Właściwie nie tyle kosiarka,co kabel od tejże dostał się pod ostrza
i został pięknie przecięty na dwie części.Kabel do wymiany,a serwer
chyba do naprawy.Jutro zapowiada się dzień wolny od zajęć 🙂
Wobec powyższego już dzisiaj,w celu odczarowania losu,byłyśmy z latoroślą wypróbować talerz zimnych przystawek w greckiej tawernie :
http://www.mylos.pl/onas.php
Próba wypadła pomyślnie i kolejne wizyty w planach 😀
Narobiliscie mi ochoty na mlode ziemniaczki, a ja biedna ugotowalam rosolek jako podstawe do zupy jarzynowej…ziemniaczki beda za 2 dni.
Co do wina to nie wiem dlaczego moj organizm wino biale moze wchlonc, ale czerwone nie, wprost jestem chora.
Buziaki,
Ka
Ja nie jestem zwolennikiem obcinania czegokolwiek. Czasem to konieczność.
Szczególnie wtedy gdy mała maskotka okazuje się psem myśliwskim z charakterem . Nic nie poradzisz. Młody biega po trawnikach, cieszy się jak dziecko. Rośnie dojrzewa … I nagle szczerzy kły , walczy o swoje terytorium, a jak pojawi się krótkonoga piękność, rady nie dasz. Genów nie przeskoczysz.
Bardzo lubiłem pasje kulinarne Piotra Adamczewskiego, atmosferę przy blogowym stole, ton rozmów dyktowany wyczuwalną obecnością Gospodarza przy stole. Było smacznie, życzliwie, ciekawie. Przytulnie, bezpiecznie, a teraz już nie jest. W drzwiach wita mnie bezmyślny i ograniczony ochroniarz. Nie mnie chroni, ale interesów korporacji. Na mnie groźnie łypie, a gdy mu coś w oko wpadnie, rewiduje mnie jak zbrodniarza i wyrzuca za samą nazwę butelki wina w mojej gustownej reklamówce, a czasem za tak zwane piękne oczy.
W tym samym czasie pozwala psychopatom na wstęp z kłonicami, kindżałami na znęcanie się nad emerytami, matkami z dziećmi, weternami wszelkich maści. Stwórca dyplomatycznie milczy, a kolejny miły zakątek zmienia się w kombinację speluny i supermarkietu.
Skorzystałem z przywileju starej zmory – odezwałem się 🙂
P.S. Im więcej poprawności politycznej, tym mniej poprawnie.
Pyro niepolityczna – Pozdrawiam Cię serdecznie i to za Twoją radość życia toast wzniosę, winem Nowego, jeśli mi pozwoli, bo Jego wino wypiłbym z przyjemnością, nawet z podłogi.
Panie Piotrze – To nie był atak, wręcz przeciwnie. Mniej cytatów, więcej Pana. Pretty please 🙂
Brakuje mi obecności Pana Lulka,
jezeli nie jestes zwolennikiem to co chcesz obcinac ogonkowi i dlaczego?
kastracja psa tylko z tego powodu, ze wlascicielka sobie z nim nie radzi jest niemoralna. nie daje rowniez zadnej gwarancji na pozadana zmiane. pies jest istota stadna i wlascicielka powinna w tym stadzie pelnic wiodaca role. jezeli tego nie potrafi powinna sobie kupic pluszaka – zwierze to nie zabawka.
ty mi o przeskakiwaniu genow nie opowiadaj. psy z wada charaktru sprowadzajaca niebezpieczenstwo dla otoczenia powinny byc usypiane.
kastrowac mozna i nalezy psy bezpanskie aby ich populacje utrzymac w ryzach.
od wlasciciela psa mozna i nalezy wymagac odpowiedzialnosci.
Od użytkownika komputera tym bardziej 🙂
Placku mnie też brakuje ..
Leno mam to samo.. od jakiegoś czasu od czerwonego wina ciężko mi w brzuszku .. białe piję z przyjemnością ..
właściwie to nic by się nie stało gdyby Piotr jednak zareagował jak ktoś ciągle pluje na stół ..
Zdrowie Pyry!
Coś czas mnie goni dzisiaj…nawet obiad będzie telewizyjny 😯
Drobne usprawiedliwienie takie, ze akurat ta seria obiadów z supermarketu jest całkiem niezła, nawet jak na mój smak. Zdaje się, że już wiem, gdzie Jerzor będzie się stołował przez 3 tygodnie mojej nieobecnoścj 😉
Wino wieczorem, ale już wznoszę toast – zdrowie Pyry po raz pierwszy!
tak zdrowie Pyry … 🙂
Placku, dobrze, że się odezwałeś ( i daleko Ci do starej zmory :-), na pewno sporo z nas myśli podobnie tylko ta poprawność zamyka nam buzie.
Lubię czerwone wino (białe też!) i na szczęście dobrze je znoszę 🙂
no dobra … to sobie robię przerwę … z grzeczności nie mogę napisać jakie mam zdanie o takich złośliwych osobach ..
Już pisałam na ten temat : nie lubię poprawności politycznej. Wymyślono ją, aby niepotrzebnie nie ranic innych. Efekt jednak jest taki, że wprowadzono multum tematów tabu i ludzie (w tym i politycy, niestety) nie głoszą swoich poglądów tylko to, co jest poprawne. W końcu jeden czy drugi tracąc na chwilę instynkt polityczny powie coś z głębi swego przekonania i wtedy wielki skandal i darcie szat. A on tak myśli cały czas, tylko się do tego nie przyznaje. Ta poprawność jest równie groźna, jak dulszczyzna i ma tę samą prowidencję – jest wyrazem zakłamania. A ja bym chciała wiedzieć jaki na serio jest pan(i) na których mam głosować; co myśli dziennikarz wypisujący „poprawnościowe” formułki i jaki jest stan świadomości społecznej ludzi, wśród których żyję.
prawdopodobnie dlatego, że czerwone wina mają sporo garbnika w porównaniu z białymi. Ja przepadam za czerwonymi wytrawnymi, najlepiej zero na skali cukrowej.
Białe są znakomite latem, dobrze schłodzone. Ale jak mam do wyboru – zawsze czerwone 🙂
Placku,
Ty zmoro jedna! Twoje zdrowie też (naszym wieczorem) 🙂
To tak z tej „poprawności” głupieję – nie prowidencja , a proweniencja
Chłe chłe…cyklista z pracy, a tu leje…A mówiłam, że będzie lało! W dodatku zimno u nas, 17C.
No nic, przyjedzie wyprany 😉
Dobry wieczór, Pyro za Twoje nieustające zdrowie!
Placku, dziękuję ; jeśli pozwolisz, to i za Twoje zdrowie wypiję kieliszeczek pigwówki. 😀
Weekend spędziłam u siostrzenicy a dzisiaj miałam „latany” dzień. W domu jestem od 2 godzin i czytałam zaległości. Szkoda, że dwoje mikrych ludków potrafi tylko tyle. Muszą mieć strasznie smutne i mdłe życie.
Ka – Dodam tylko to co uważam za stosowne. Z Twoją pogardą do ludzkości masz duże szanse kombatantów zaćmić. Jesteś bez wad, a szkoda, bo ze mną jest odwrotnie 🙂
Alino – Zapewniam Cię, że ani razu nie myślałem o okaleczeniu kogokolwiek, nawet po angielsku 🙂
Witam.
Alicjo, Egri bikavér to było coś…
Witajcie,
Zgago – nic dodać, nic ująć. Niestety.
Ewuniu, wiesz oczywiście czyim dziełem wznosiłam ? 😉
Zajrzałam sobie dzisiaj do Lidla i dojrzałam … (Alicjo nie czytaj, bo dostaniesz zgagi 😉 ) …grecką chałwę, już tyle razy się nacięłam bo każda, którą kupowałam w dorosłym życiu nie miała smaku tej z dzieciństwa. Tym razem znowu zaryzykowałam i 250g chałwy zniknęło, niemal od razu. 😉
Jutro lecę po następną a że ma baaaardzo długi okres przydatności, to będę miała okazję w sierpniu, poczęstować nią Dzieci. 😀
Z żalem zawiadamiam, że Gospodarz nasz (wielki i wspaniały, oby żył wiecznie) jest zwolennikiem wolności słowa (tak mi powiedział) więc osobiście interweniował nie będzie; powinnyśmy sobie poradzić sami. Osobiście przyjęłam taktykę „zamilczania na śmierć” – nie czytam, nie dyskutuję, nie dopuszczam do wiadomości – zgiń, przepadnij siło nieczysta!
Całe dzisiejsze popołudnie , kiedy już poszły sobie rozżalone matki i odęte córki, czytałam ostatnią książkę pp Adamczewskich „Kuchnia w kawalerce i w apartamencie”. Dostałam ją od Autorów w prezencie, za co raz jeszcze dziękuję. Swoje (skromne i amatorskie) uwagi zamieszczę w następnym okienku, żebym znowu Łotra nie nakarmiła.
Zgago,
Domyśliłam się i jest mi bardzo miło 🙂 .
Może to blisko tematu.
Kobieta zaczepia mężczyznę na ulicy i prosi, żeby rzucił okiem na jej stojące nieopodal auto.
– Proszę pana, proszę spojrzeć, coś brązowego mi tutaj wycieka spod silnika i leci na chodnik.
– To olej.
– A, to olewam!
Placek – don´t patronize me
o moich wadach czy moim stosunku do ludzkosci nie masz zielonego pojecia. o wiele mniej niz ja o wadach, zaletach czy przyzwyczajeniach Pyry. Ja w odroznieniu od niej nie opowiadam zbyt wiele o sobie.
jezeli na tym blogu mozna pisac o wspomnieniach z dziecinstwa, ulubionych winach, zakupionych wlasnie kapeluszach, planowanych podrozach, ilosci par majtek zapakowanych do walizki, dzielic sie zamilowaniami kulinarnymi czy intymnymi szczegolami z zycia malzenskiego oraz wyrazac poglady na polityke, nauki scisle i humanistyczne, cytowac Tuwima czy Baczynskiego, przytaczac anegdoty z roznych ksiazek, zwolywac sie na mniej lub bardziej liczne spotkania, zyczyc sobie wszystkiego najlepszego i wznosic toasty – to pozwol, ze ja rowniez bede pisal o tym na co mam ochote.
Panuje tu przeciez wolnosc slowa – nieprawdaz?
Książka pp Adamczewskich ma kilka bardzo mocnych pinktów i tylko jedną działkę trzeba zapisać na minus wydawnictwa.
Po pierwsze, przepisy jakkolwiek bardzo różnorodne i urozmaicone, są stosunkowo proste i mało czaso i pracochłonne. Na dobrą sprawę jeżeli mamy posiłek zaplanowany w dniu poprzednim i zgromadzone produkty, w 30-40 minur możemy mieć gotowy 2 albo 3 daniowy obiad dla dwóch osób, albo singla. Jeżeli zaś pewne czynności wykonany wieczorem albo przed wyjściem do pracy, to jeszcze z 10 minut można „urwać” z lucharzenia.
Po drugie przepisy najczęściej nie bazują na zbyt drogich produktach (wiele opartych na kurczaku naszym powszednim) i wygodnych bo z zastosowaniem gotowych i powszechnie dostępnych półproduktów: mrożonek, konserw warzywnych itp
Po trzecie L wiele przepisów jest dla osób preferujących lekkie diety warzywne, z wykorzystaniem ryb, nabiału, owoców morza, grzybów itp.
kuchnia na wskroś nowoczesna.
Po czwarte ogromne 3 działy poświęcone kuchni „gościnnej”- przystawki, sania główne, dodatki, desery, a wszysrko dla malutkich przyjęć na 4-6 osób, tylko kilka przepisów jest na 8 porcji (tu moje zastrzeżenie praktyczne: wydaje mi się, że gramatura potrzebnego mięsa podana jest zbyt oszczędnie – ja za czorta nie nakarmię 8 osób 80 dkg wołowiny ekstra. No, nie umiem i już)
Naprawdę udała się Autorom ta pozycja. Gorzej udała się wydawcy : miękka okładka, byle jaki papier, mało staranna korekta. O braku ilustracji nie mówię, bo w materiale tak obszernym, musiałaby podnieść ceny ponad zainteresowanie czytelników. Poprzednie wydawnictwo znacznie staranniej opracowywało materiał.
Ależ ka,
nie musisz zbyt wiele o sobie opowiadać.
O twoim „stosunku stosunku do ludzkości” wystarczająco świadczą twoje dotychczasowe wypowiedzi na blogu.
Dla ścisłości: wypowiedzi o innych.
Pyro, ja już wypróbowałam przepisy „kurczakowe” a dwa są powtarzane co kilka dni. Na talerzu nie zostawał nawet okruszek. 😀 Przecież pisałam, że to jest książka w sam raz dla mnie. 😆
Idę bo Morfeusz woła – dobrej i spokojnej nocy życzę. 😀
Też już zmykam. Dobranoc wszystkim.
Z tym obcinaniem wyszedłem na sadystę. Chłop ze wsi jestem to i stosunek do zwierząt ma trochę inny. Jak to chłop ze wsi. Pies to pies, kot to kot. Nie mam ani jednego ani drugiego. Nie stać mnie i kolejnych dołków pod moimi drzewkami mieć nie chcę.
Pasztet z królika lubię . Rosół z kury. Cielęcinę , i prosiaka co waży więcej ode mnie ( w końcu 🙂 ).
Czasem Placka uszczypnę , bo bardzo lubię Placka.
Ogonka w kapuście też lubię . KA głaskałem ściereczką , ale już nie głaskam. Poszła żaba w dobre ręce.
A może by tak więcej o kuchni niż o sobie?
ewo,
te wypowiedzi moga swiadczyc jedynie o moim stosunku do tych osob. stamtad do ludzkosci jest jeszcze kawal drogi
Marku,
przyjmuje z ulga do wiadomosci, ze juz nie glaskasz. Nie chcialabym byc zaglaskana na smierc. do tego sciereczka.
Ka – Wiedziałem, że odniosę sromotną porażkę, ale nie żałuję – teraz nie mam już żadnych złudzeń i wątpliwości 🙂
Dobrej nocy.
Placku,
Czuj się zaproszony do mnie na wino zawsze, po prostu zawsze. Otworzę najlepsze jakie mam.
Podzielam zdanie niektórych o tym jak było dawniej, a jak jest teraz. Kiedyś Nemo radziła komuś jak zaistnieć na blogu; nie przewidziała, że można tutaj zaistnieć też arogancją i chęcią dokuczenia innym. Nawet Nemo tego nie przewidziała.
Przyłączam się do toastu za Pyrę, chociaż późno – Twoje zdrowie!!! 🙂
Zwykle bywa tak, że człowiek najeżony kompleksami jest bezinteresownie złośliwy ,wali na oślep zacierając rączki – och, udało mi się namieszać. Ka ostrożnie jedz , bo nie daj Boże ugryziesz się w język i własnym jadem otrujesz.
No i w ten sposób Ka osiągnęła – czy może raczej osiągnął („będę pisał”, 22.16 – „nie chciałabym”, 23.07) cel: stał(a) się tematem dyskusji.
Być może potrzeba bycia w centrum uwagi wypływa właśnie z niepewności: kim się właściwie jest.
Teraz to leczą – medycyna robi postępy.
Placku,
następnym razem wybierz się z nami do Nowego, już sprawdziliśmy jego zapasy winne 😉
Teraz pozwalam sobie na toast – zdrowie Pyry i Placka 🙂
Yurek,
Bikaver było całkiem-całkiem, ale od dłuższego czasu to hazard, bo zależy, gdzie było rozlewane. Tamto już se ne vrati 🙄
Obojnak? 😉
Moim zdaniem Gospodarz ma rację, nie ingerując we wpisy – byłaby to cenzura, a tego nie chcielibyśmy. Przez 5 lat istnienia blog od czasu do czasu przechodził naloty różnych takich, co to przy stole usiąść nie potrafili, ale napluć komuś do zupy i owszem.
Każdy tu pisze to, co chce i ile chce – ale pisze przeważnie o sobie i o tym, co w jego kuchni. Nie bierze pod lupę biesiadników i anonimowo nie dokopuje im pod stołem. Przykro, że ktoś czuje taką potrzebę, dwoi się i troi, żeby zwarzyć atmosferę. Niech się mnoży i wysila…nie takie my ze Szwagrem 😉
Zdrowie Blogu!
Musiałem jeszcze wyjechać, wróciłem przed chwilą.
Alicjo, jeśli jeszcze jesteś, to mam czerwone 😉
Gdy odjeżdżaliście zupełnie straciłem głowę – miałem jeszcze tyle rzeczy do dania i nic Wam nie włożyłem; przede wszystkim została polędwica w dużych ilościach z której miał być obiad u mnie. Część upiekłem i do dzisiaj męczę, ale drugie tyle jeszcze do zrobienia. Kupiłem w takich opakowaniach, że może nieco dłużej poleżeć. Chyba zrobię z niej sznycle, jak Pyra dwa dni temu. A może ktoś ma jakiś inny pomysł co zrobić z dużą polędwicą wieprzową, oprócz pieczenia i oczywiście mało skomplikowane. Dobre rady mile widziane. 🙂
Owszem, jeszcze mam czerwone, Nowy 🙂
Zajęcia odłożone na bok, teraz tylko lenistwo i lampeczka przed snem.
Pogoda paskudna, leje, wieje i niech to licho, ale to też przeżyjemy 😉
Nowy,
polędwicę możesz pokawałkować przecież i zamrozić w kawałkach! Oczywiście myślę o tym, co natychmiast, chyba, że przyjmujesz gości
O, teraz nam jedzie po sumieniu, czego to nie nie zjedliśmy 🙄
My łasuchy, ale nie żarłoki. Zabrakło nam ze dwa dni na te zapasy 🙂
Zdrowie – i uciekam przybrać pozycję horyzontalną z książką, kilka stronic i chyba zasnę, bo pogoda jest pracowicie paskudna. Deszcz, wiatr, deszcz…trzy deszcze na raz, a chwilami ciurka 🙄
Pieron od czasu do czasu także samo zarówno.
No to lecim niedługo na Szczecin… 😉
Następnym razem nie uda się Wam wyjechać tak wcześnie – ja też potrafię zrobić obiad i chciałem to udowodnić, bo na blogu nikt pewnie w to nie wierzy. Ale Jerzor do pracy musiał… . Pracoholik 😉
Poza tym miałem na tę okazję schowane specjalnie wino – przywędrowało z Francji przygnane czarodziejską różdżką Alinki z Jej zasobnych piwnic. Teraz musi czekać następnej godnej okazji żeby je otworzyć.
Mięsa wolałbym nie zamrażać, tylko przyrządzić od razu, chociaż nie mam żadnych gości. Następne rady wciąż pilnie oczekiwane.
Zachodnia część Kanady też już śpi, więc niemal wszyscy. Tylko biedne zwierzątko w Australii o tej porze pracować musi. Albo urlopuje, bo coś Zwierzątka długo tu nie było.
Dobranoc. 🙂
dzień dobry …
Pyro może Piotr tak uważa ale ja nie .. Dorota z sąsiedztwa skutecznie moderuje swoim blogiem .. i nie chodzi o cenzurę ale powiedzenie stanowcze nie osobie, która jest bez powodu złośliwa ..
ja tu sobie piszę dla przyjemności ale ta przyjemność zanika .. czyli robię strajk i nie będę pisać przez jakiś czas …
Idę chudnąć przez gotowanie.
Jak spotkam ka to go kopnę prosto w wachlarz wyrastający z tylnej części ciała. Lub lirę.
Bo nie dość że głuchy to się zacietrzewia.
Zapraszam do zajrzenia na strony: http://www.sztukawina.pl oraz http://www.scottishhouse.pl coś dla koneserów dobrych trunków oraz cen 😉
Prosze spróbować Appasionate firmy Tommasi ,jest białe i czerwone-pyszne!!!