To idzie młodość! (do kuchni)
Jak wspominałem w piątek szef nad szefami czyli Stefan Birek doprowadził do III edycji Ogólnopolskiego Konkursu Kulinarnego „Kuchnia polska wczoraj i dziś”. Konkurs odbył się (w sobotę) na Zamku w Pułtusku. Impreza, która trwała od godziny 7.30 rano do północy, miała wiele odsłon.
W szranki konkursu dla uczniów szkół gastronomicznych stanęło 8 ekip z różnych miast Polski. W konkursie profesjonalistów uczestniczyło zaś aż 16 ekip z restauracji ze wszystkich stron kraju. A my jurorzy musieliśmy próbować wszystkie potrawy przyrządzane przez zawodników. Łatwo policzyć, że na talerzach przed każdym z nas stawiano aż 48 dań. Oczywiście, że nie należało zjadać wszystkiego ale by zgłębić smak i wyrobić sobie opinie o umiejętnościach kucharza musieliśmy z każdego dania przełknąć choć dwa – trzy kęski. To naprawdę katorżnicza robota.
Uczniowie na stanowiskach pracy
Równolegle z konkursem „Kuchnia polska dawniej i dziś” toczyli boje przy grillu dziennikarze oraz aktorzy, dzieci z Pułtuska i okolic walczyły o palmę pierwszeństwa w robieniu kanapek. Przy kuchni stanęli też motocykliści, którzy co roku zjeżdżają w tych dniach do Pułtuska na motocyklach, o których marzą wszyscy chłopcy i to bez względu na wiek.
O takiej Hondzie można śnić!
Były też występy rockowe, koncert orkiestry Ligi Morskiej i Rzecznej z Wyszkowa, popisywał się kabaret Widelec, dali pokaz musztry muszkieterowie (było dużo huku) oraz swoje sprzęty kulinarne wystawiali producenci naczyń, grilli, wędzarni a produkty prezentowali zielarze i ogrodnicy, serowarzy a także hodowcy danieli i jaków z Pięknej Góry. Ci ostatni dostarczyli mięso danieli na konkurs ( a Jacek Jakubowski, kuchmistrz Pięknej Góry, postawił na naszym stole półmisek z wędlinami z dziczyzny o jakiej nigdy nawet nie śniłem czego mu nigdy nie zapomnę).
Dania uczniowskie na stole prezentacyjnym – dla widzów
Aby nie zanudzać sprawozdaniem, które można zobaczyć było dziś w „Kawie czy herbacie”, przejdę do wyników, które były wprost zaskakujące.
W konkursie uczniowskim zwyciężyli z dużą przewagą nad pozostałymi Daniel Kruszyński i Paweł Schulz z Pomorskiego Technikum Gastronomicznego w Bydgoszczy. Otrzymali oni aż dwie nagrody, bo zarówno od jury profesjonalnego składającego się z wybitnych kucharzy, jak od jury smakoszy.
W konkursie zawodowców Mariusz Gachewicz i Marek Rybacki osiągnęli to samo (czyli nagrodę smakoszy i profesjonalistów). Ta para reprezentowała Gastro Art z Garwolina i wyprzedziła współzawodników z tak renomowanych lokali jak hotel Bristol i hotel Westin w Warszawie czy hotel Hilton w Gdańsku i stołeczny Amber Room.
Obie nagrody były w pełni zasłużone. Zwycięzcy zostawili konkurentów Dalego za sobą zarówno w kompozycji przekąsek (z suma, bobu) jak i dania głównego (z daniela, kapusty). A wszyscy mieli te same ściśle odmierzone produkty.
Największym jednak zaskoczeniem była nagroda Grand Prix. Punkty do niej liczono sumując oceny jury smakoszy z punktami profesjonalistów. I w tej kategorii pokonali wszystkich dwaj chłopcy z Bydgoszczy czyli Daniel Kruszyński i Paweł Schulz. Gratulując im nagród powiedziałem, że cieszę się iż przybywa lokali i to w całej Polsce, nawet tej odległej od centrów, tak dobrych, że warto po naszym kraju podróżować w poszukiwaniu dobrych smaków.
Zamykając galę, główny organizator, Stefan Birek zaprosił nas wszystkich, lubiących dobrą kuchnię, na kolejny konkurs, który oczywiście odbędzie się w pięknym pułtuskim Zamku już za rok.
Komentarze
To nasz Gospodarz miał pracowite dni, a i przyjemności sporo. Chyba najcenniejsze są konkursy dla młodzieży pichcącej. Są ludzie zdolni – niech się pokażą, niech ich docenią. Należy tylko życzyć, by ich kariera zawodowa rozwijała się pomyślnie. Teraz kilka staży zagranicznych by się przydało, kilka praktyk pod okiem mistrzów. Niech się młodzikom darzy!
Piotrze impreza bardzo udana i cieszy, że młodość taka zdolna ..
a ja sobie wczoraj tak pomyślałam czytając różne relacje z festynów, imprez rowerowych, parady smoków w Krakowie, koncertów muzycznych, słuchając gwaru z mojego parku, że wreszcie cała Polska cieszy się i bawi zamiast smęcić .. 😀 ..
Nie sądziłam, że moje wczorajsze napomknięcie o dawnych zamiarach Jotki wywoła takie negatywne emocje… Przypomniałam sobie o tychże zamiarach po przeczytaniu kolejnej recenzji książkowej Gospodarza blogu – entuzjastycznej, radosnej, ciepłej w wymowie. I pomyslałam, że warto pisać i czytac o czymś co nas pasjonuje, porusza, ciekawi. Miałam wrażenie, że z takim nastawieniem Jotka podeszła do tematu.
Może mnie było łatwiej zaakceptować jej pomysł, bo na blogu się nie udzielałam a jedynie z przyjemnościa podczytywałam wpisy.
Rozumiem, że dyskusja odnosnie całej sprawy jest juz zakończona i nie chcę jej ponownie wywoływać. Czuję się nieco niezręcznie, że mój niewinny z założenia wpis okazał się, hmm.. problematyczny.
Życzę miłego dnia blogowiczom.
Zdjęcia z minizjazdu za kałużą wspaniałe, sypialniane story cudne 🙂
Piotrze,
szapobasy 🙂
Nie powinnam się powtarzać, ale jednak to zrobię. Trzeba uczyć młodzież zawodu. pomagac rozwijać pasje. Skończyć z bezsensowną „nadprodukcją” absolwentów uniwersyteckich, którzy nigdzie nie znajdą pracy. Bo na to co potrafią, nie ma na rynku zapotrzebowania. A tego, na co jest zapotrzebowanie, nie potrafią.
Miłego dnia wszystkim 🙂
Miłego dnia powtarzam za Jotką wręcz entuzjastycznie.
Na śniadanie grzanki z powidłem śliwkowym i morze kawy; na obiad będą kotlety mielone i surówka z młodej włoszczyzny. Pogoda nie jest korzystna dla babć wszelakich – po 10.00 nie mam już co wychodzić z domu, do 19.00. A pies musi. Dobrze, że sam nie lubi się szlajać po pozółkłych trawnikach – 10 minut i do domu.
Linku,
nie sumituj się. Takie niewinne zapytania ożywiają ten blog i dają ewentualnemu Badaczowi (który wcale się tu nie musi ujawniać) dużo materiału do ewentualnych Badań 😉
A bywalcom okazję do „dania wyrazu” lub „zapałania”, a to: dobrymi chęciami, entuzjazmem, świętym oburzeniem etc. 😉
No i ujawnia się strażak Placek, a już choćby dlatego było warto 😎
Na dworze mokro i pochmurno, czyżbym nie zauważyła nocnej burzy albo chociaż deszczu? Po tych kilometrach spałam jak zabita 🙄
Linek,
w sumie dobrze się stało. Świetnie odczytałaś/odczytałeś moje intencje. Miał to być swoisty „hołd” złożony fenomenowi, jakim jest ten blog. Analiza socjo – psychologiczna z perspektywy mechanizmów zachowań społecznych. Książka naukowa a nie zapis z sesji psychoterapeutycznej.
Osobiście uważam, że szkoda. Ale mówi się: trudno.
Wczorajsza wymiana zdań w niczym nie umniejsza wartości blogu czy wyjatkowości Blogowiczów. Wszystkich Blogowiczów. Tak, jak w życiu realnym, od czasu do czasu błędnie odczytujemy nasze intencje, dajemy się ponosić emocjom. Mamy humory, przeżywamy gorsze chwile. Nie da się uniknąć nieporozumień, zadrażnień a nawet kłótni. Ale to należy do tak zwanego całokształtu, czyli życia. Trzeba to w miarę możliwości wyjaśniać. Ale też nie wałkować przesadnie. Okazywać sobie nawzajem wielkoduszność w wybaczaniu i zapominaniu tego co niefajne, tego co dzieli. Pamietać o tym i pielęgnować to co fajne, to co łączy.
Dlatego bardzo mi zależy na zakończeniu tego wątku.
I przy okazji, żeby już do sprawy nie wracać. Zamieściłam tu wczoraj pewien cytat z innego blogu. Nie powinnam była tego robić. Przepraszam. Zrobiłam to pod wpływem emocji i koincydencji czasowej cytowanego wpisu z przykrością jakiej doświadczyłam.
Równocześnie podkreślam, że był to jedyny niepochlebny wpis na temat blogu kulinarnego, z jakim się na tamtym blogu, w przeciagu dwóch lat, spotkałam. Jeżeli mówi się tam o Łasuchach, to z dużą dozą życzliwości.
Ooo, niezawodna Nemo, wszystko wyjaśniła duzo prościej i w znacznie krótszej i ciekawszej formie 🙄
Standardowa wypowiedź nauczyciela akademickiego trwa półtorej godziny: pół godziny wstępu, pół godziny rozwinięcia i pół godziny zakończenia 😉
Musicie przyznać, że się bardzo staram wyjść poza tę regułę 😆
Koniec gadania, obowiązki wzywają ❗
Linek,
sorry, jednoznacznie piszesz w formie żeńskiej, a ja … no, gapa jestem 👿
ale to i emocje i pośpiech …
Na zdjęciu z Hondą widnieje zgrabnie wkomponowany balon z logo producenta konserw warzywnych i innych półproduktów (pokrojone, paczkowane sałaty etc.) – zapewne jednego ze sponsorów. W nowoczesnej dużej restauracji nikt już się nie bawi w mycie, obieranie i krojenie świeżych warzyw, takie coś demonstrują jeszcze „kucharze” w TV i ludzie w prywatnych domach oraz właściciele działek i ogrodów. Sama widziałam dostawy warzyw do restauracji – obrane ziemniaki w worku foliowym, obok – worek siekanej cebuli, paczkowana sałata, marchew w słupki etc. Przynajmniej jeszcze surowe 🙄
Ciekawa jestem, czy ci młodzi, przyszli mistrzowie kuchni w swoich szkołach poznają produkty w stanie wyjściowym i wiedzą jeszcze, skąd się bierze mleko 😉
ja sobie odgrzeje wczorajsze kotlety, mam jeszcze resztki salatki kartoflanej i jedno piwo w lodowce
Gospodarzu, jaki sympatyczny wpis, pełen optymizmu! Brawa dla Organizatorów, Młodzieży i wszystkich którzy przyłączyli się do tej dobrej inicjatywy. Jolinek słusznie zauważyła – jak najwięcej takich radosnych okazji!
Nowy, Twoja foto-dokumentacja świadczy o bardzo udanym spotkaniu bardzo radosnych ludzi. Jako paparazzi spisałeś się dzielnie 😀
Ja właśnie wstałam z drzemki. Matko pańska! O 11.00 w południe! Nic nie poradzę – zmorzyło mnie na amen. Tę godzinę spędziłam niby to w sklepie papierniczym, niby to w holu hotelowym, gdzie traktowano Pyrę z wielką dozą podejrzliwości – nie jako potencjalnego złodzieja, ale jakoś inaczej podejrzaną osobę; dwa razy podchodził do mnie ochroniarz (trochę podobny do Cichala) żeby porozmawiać o niczym. Dziwne. Otumaniona jestem strasznie. Muszę się dobudzić. Idę zrobić kawę.
Dziś na obiad duszona kalarepka, makaron i pulpeciki z cielęciny w śmietanie. Na deser poziomki.
Zameldowałam Osobistego i siebie u naszych lekarzy domowych na szczepienia przed podróżą. Polio, żółtaczka (hepatitis A). Z DiTe jesteśmy na bieżąco. Dostajemy co parę lat przy okazji zszywania jakichś palców w miejscowym szpitalu 😉
Od żółtej febry szczepi specjalista od medycyny tropikalnej, najbliższy jest 20 km stąd. Najpierw odczekamy efekty pierwszego szczepienia. Termin w najbliższy piątek. Jak Osobisty wie o działaniach ubocznych, to na pewno będzie je miał 🙄
Nemo – to dla mnie wielka tajemnica – jak tacy wielcy, twardzi faceci są podatni na hipochondrię. Mój śp. co się naczytał o jakiejś chorobie, to ją miał co najmniej do jutra!
Wyobraźcie sobie, że waląc się na tę drzemkę, zostawiłam na najmniejszym ogniu garnek ze skrzydełkami dla Radka – tylko perliły. Zanim wstałam wygotowała się calutka woda i właśnie zaczęły się opiekać. Niebezpieczna rzecz (pożarowo) taki nagły spadek ciśnienia.
Do kalarepki dodałam trochę pasty pomidorowej i posypałam koperkiem, od razu zyskała kolorystycznie 😉
W przyszły wtorek przez moją okolicę prowadzić będzie 4. etap wyścigu kolarskiego Tour de Suisse. W związku z tym w regionalnej gazecie policja kantonalna ostrzega przed utrudnieniami w ruchu i zagrożeniem bezpieczeństwa.
Start w Grindelwaldzie ok godz. 12:20, kolarze oczekiwani w Interlaken ok. (około!) 12:48, Spiez – 13:42. Zakończenie w Huttwil ca 17:17 😯
Co by ta policja zrobiła, gdyby musiała podać czas precyzyjnie? 😀
I jeszcze na koniec:
W czasie przejazdu wyścigu przez naszą miejscowość piesi proszeni są pilnie o rezygnację z prawa pierwszeństwa przy przechodzeniu przez pasy 😎
Przyszło mi na myśl, że dzisiaj jest dzień powrotów – Sławek będzie w Poryżewie, Stanisławowstwo wracają ze Szkocji, a Danuśka z Suwalszczyzny, Alicja pewnie dotrze do Kingston. A, nie wróć! Dzień powrotów we wtorek.
ja wracam dopiero we srode, bo mi sie nie spieszy
Pyro-tak,ja już wróciłam,chociaż żal było wracać 🙁
Pogoda piękna,towarzystwo miłe,a krajobrazów mazurskich to przecież nikomu nie będę zachwalać.I że już nie wspomnę o wyśmienitej kuchni.
Widzę jednak,że towarzystwo poznańsko-kurpiowsko-paryskie oraz zamorskie też świetnie się bawiło 😀
https://picasaweb.google.com/109990791430941218162/AugustowCzerwiec2011?authkey=Gv1sRgCIyL7KSRsOyIEw&feat=email#
Po ostatnich upałach woda w jeziorach już na tyle ciepła,że można się kąpać.
Skorzystaliśmy z tej okazji bardzo skwapliwie 🙂
Danuśka – ależ trafiliście z pogodą. Tam lipiec bywa chłodny i deszczowy; lepiej w sierpniu. Przełom maJA i czerwca? To się nazywa fart.
Danuśko, jakie sympatyczne zdjęcia. Rozumiem, że nie chciało Ci się wracać do miasta 🙂
Nowy jak zwykle gościnny nad wyraz i przyjął gości czym chata bogata.
Dla amatorów kanadyjskiego poety, w innym niż jego wykonaniu, ale jakże udanym.
Danuśko, jakie sympatyczne zdjęcia. Rozumiem, że nie chciało Ci się wracać do miasta 🙂
Nowy jak zwykle gościnny nad wyraz i przyjął gości czym chata bogata.
Dla amatorów kanadyjskiego poety, w innym niż jego wykonaniu, ale jakże udanym.
http://www.youtube.com/watch?v=DA-o2OVw0FA
Przepraszam za powtórki…
Danuśka – wspaniała wycieczka, z przyjemnością obejrzałam zdjęcia i pospacerowałam znanymi mi dobrze szlakami. Zrozumiałe, że z takiego raju wcale się nie chce wracać 🙂
Dawno nie widziałam Zgagi, czy to wakacje? A poza tym, ufff jak gorąco!
tak uff jak gorąco …
Danuśka super Wam było .. 🙂 ..
Pyra zachwala reportaże a u Niej było dwóch mistrzów fotografowania a zdjęć niet ..
dziś na obiad tylko młode ziemniaki z koperkiem i duży kefir .. i teraz mała drzemka ..
Reporterzy wizytujący Pyrę cały czas podkreślali, że to prywatnie. O ile się nie myle portret będzie miał Radek z Boryskiem i Jotkowe stadło.
nie ma za co przepraszac, ja tez czesto sie powtarzam
nie ma za co przepraszac, ja tez czesto sie powtarzam
Pyro no ale Ty i stół mógłby być pokazany .. tyle pracy Twojej i innych przysmaków .. historia się dzieje a chłopaki nie spisali się .. chłopy to tylko o swojej wygodzie myślą …
Daj spokój, Jolinku. Ekstra nakryciem też się nie posisałam (np jako serwetli pomocnicze wykorzystałam ładne serwetki papierowe). To bardzo upraszcza sprawę.
Macie rację było naprawdę przyjemnie 🙂
Dużym plusem są podróże przed lub po sezonie- wszędzie cicho i spokojnie
oraz CZYSTO (głównie przed sezonem).
Po drodze,zgodnie z radą naszych znajomych,zatrzymaliśmy się na rybne zakupy w barze „Smakosz” w Rajgrodzie i w bagażniku wylądowały wędzone
sielawki oraz sieja.Z tych zapasów da się zrobić co najmniej 2 kolacje 🙂
Natomiast połowy Osobistego Wędkarza marne- tylko drobnica.Nie ma się jednak,co dziwić,bo miejscowi wyławiają masowo duże sztuki sieciami.
Doczytałam, dooglądałam, pozazdrościłam wy- i zjazdowiczom 🙂
Nemo, napisz koniecznie czy kolarze podporządkują się rozpisce i co im grozi, jeśli nie 😆
Wczoraj, od rana do wieczora, byliśmy na lokalnym festynie. Jako siła robocza świętowaliśmy organizowanie ludziom dobrej zabawy. Mimo powalającego upału frekwencja była znakomita. Dzieci nie do zdarcia, my owszem 🙄 Świetnie było 😀
Jutro przylatuje córasek, dom wysprzątany, lodówka przeciwnie. Stęskniliśmy się 🙂
Jak to się nasze ścieżki krzyżują: najpierw była tam Nemo, teraz Danuśka, a ja bylam tam kilka lat temu. Tylko Sejn nie odwiedziłam, ale pozostałe okolice zostały obejrzane i opłynięte. A Barbara też tam bywała i pewnie inni także.
Danuśka,
a to ” mrowisko” jaki ma smak ? Czy to coś w rodzaju faworków ? Nigdy tego nie spotkałam.
Szkoda, że ten Tour de Suisse przejeżdża przez okolice Nemo właśnie jutro, bo przypuszczam, że na którymś z kanałów sportowych na pewno będzie pokazywany, a ja jutro spędzam większą część dnia w Gdyni na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Dziś też tam bedę wieczorem na rozpoczęciu festiwalu. Szkoda tylko, że w związku ze zmianami organizacyjnymi i ograniczeniem filmów w konkursie głównym dziś nie można obejrzeć żadnego filmu. Będzie tylko oficjalna gala i wręczanie nagród Polskiej Akademii Filmowej, a potem bankiet powitalny. Dla mnie najważniejsze są jednak filmy. No trudno, najpierw trzeba pobankietować , a potem przyjdzie czas na prawdziwe przyjemności. Przynajmniej taka mam nadzieję.
Gorąco u nas tak jak w całym kraju, jakieś przelotne deszcze podobno mogą wystąpić, ale prawdę mówiąc wątpię w to.
Wszystkie zdjęcia oczywiście obejrzałam.
Cichalowi i Ewie gratuluję poczucia humoru i dystansu do siebie. Rozbawiliście mnie bardzo.
Krystyno,
Tour de Suisse będzie w mojej okolicy we wtorek za tydzień czyli 14 czerwca.
U mnie właśnie zaczyna kropić. Przejechałam się do sklepu odległego o 3 km i wracając widziałam, że intensywnie pada tylko w tej okolicy, co nam wczoraj przylało 🙄
Krystyno-tak,mrowisko to faworki polane miodem i posypane makiem,
w naszej wersji były jeszcze rodzynki.
Prawdę powiedziawszy to były takie faworko-opłatki.
Panowie,aby lokalnym tradycjom stało się zadość,do tego deseru degustowali żurawinowy bimberek.Podobno bardzo udany rocznik 😉
Własnie czekam,aż moja młodzież zakończy robienie obiadu.
Znowu jakaś niespodzianka…
Danusko, do niespodzianek najlepszy jest jablczany bimberek we Francji zwany calvadosem 🙂
Bon appetit! (za pisownie nie odpowiadam 🙂 )
Danuśko, Ty masz dobrze z tą uzdolnioną i chętną młodzieżą 🙂 a tu człowiek musi sam zrobić, sam zjeść itd… Wróciłam ze spaceru, ledwie żywa, niezmordowany Gucio lustrował dokładnie okolicę nie zważając na lejący się z nieba żar 🙂
Faworki z miodem i makiem – co region to obyczaj 🙂 Ja natomiast z upodobaniem robię i pochłaniam hummus. Do tego przysmaku zakupiłam pastę sezamową, której nie zużywam całej, więc – taki deserek – mieszam dwie łyżki pasty sezamowej z łyżką miodu gryczanego i tym kremem smaruję pieczywo chrupkie, pychota, prawie chałwa 🙂
Mojemu szwagrowi, na 50-te urodziny podarowano 50-letni calvados. Niestety nie dane mi było go spróbować 🙁
Barbaro probowalas tahini? Tahini i te ichnie placki chlebki prosto z pieca pychotka. Humusem tez ostanio sie objadalem z turecko libanskiego stoiska na targowisku miejscowym. W Egipcie pamietam w Kairze w dzielnicy Maadi gdzie mieszkalem nad sama rzeka swietna knajpka Falfela (kilka w miescie) a tam codziennie tahini na przystaweczke i ichnie piwo. Feluki majestatycznie sobie zeglowaly po Nilu, ja wcinalem plaskie chlebki maczane w tahini a na horyzoncie ledwie widoczne zarysy piramid 🙂 …no dosyc wspomnien
http://images.wikia.com/recipes/images/0/0b/Tahini.jpg
Piszesz o pascie sezamowej wiec probowalas tahini… cos nie dowidze ostatnio 🙂
yyc – tak, to jest to samo 🙂 przyjemnie tak powspominać!
Zaczęło straszliwie dudnić, to burza tak kroczy…
U mnie jest cudnie! Pogoda boska, a ja biedna wracam do pracy.
Buziaki,
Do Młodej miały przyjść koleżanki ze studiów. Na 18.00. Przypomniało jej się o tym kwadrans przed 18.00. Nabzdyczyła się, bo ogłosiłam, że przyjęcia nie zrobię – nie mam czasu i nie mam z czego. Mogą być lody, kawa, bita śmietana i drinki. Koleżanki okazały się godne Młodej – 10 minut temu okazało się, że nie przyjdą, bo…. 150 powodów. W efekcie nabzdyczone nieco jesteśmy obydwie. Nic to. Przejdzie.
Nemo, czy mogłabyś napisać jak robisz duszoną kalarepkę? Będę wdzięczna 🙂
i ja jestem ciekawa tej duszonej kalarepki wg Nemo. Bardzo lubię tę jarzynkę, gotuję ją w małej ilości wody podobnie jak marchewkę, z dodatkiem soli i troszkę cukru. Gotuję krótko, w tym czasie mieszam łyżkę masła z płaską łyżeczką mąki, dodaje wywar z kalarepki, mieszam i łączę razem z kalarepką. Zagotowuję raz jeszcze u dodaje dużo posiekanego koperku.
W książce pp. Adamczewskich też jest przepis, ale zaprawia sie serkiem mascarpone wymieszanym z żółtkiem. Jeszcze nie próbowałam 🙂
Ja po trzech dniach mazurskiej rozpusty postanowiłam po powrocie do domu odżywiać się jedynie młodymi jarzynami i kefirem.Bardzo dobra dieta na upały.I co wyszło z moich postanowień ? NIC !
Dzisiaj czekały na mnie placki ziemniaczane 🙂
Owszem był jarzynowy dodatek-bakłażany duszone z pieczarkami i cebulą.
Nie powiem,żeby mi było przykro z tego powodu,bo placki ziemniaczane uwielbiam,a młodzież chciała mi sprawić przyjemność.
Oj,sprawiła ! A dieta znowu odłożona na później 😉
Danuśka, też bym się takim plackom nie oparła 🙂
Wymyśliłam sobie obiad na jutro – młode ziemniaczki z koperkiem i masłem i po głębokim talerzu mizerii
to ja tez sobie tak zrobie
O duszonej kalarepce pisałam tu już kilka razy, ale mogę znowu, bo to całkiem prosty sposób.
Kalarepkę obrać i pokroić w pionowe plastry, a potem słupki (pionowo jest sprawiedliwie, bo najdelikatniejsza część kalarepki jest oczywiście w górnej części), udusić do miękkości z dodatkiem soli, cukru, troszkę masła i wody. Potem dodać do smaku pasty pomidorowej (na dwie spore kalarepy ok. łyżeczki) wymieszać, dodać ewentualnie śmietanki, posypać koperkiem i… gotowe 😉 Nic nadzwyczajnego.
Nie pamiętam czy już pisałam, że moja Ryba szykuje się do kolejnego egzaminu. Nie będzie to doktorat, bo dawno rzuciła studia doktoranckie, jako mało przydatne w zawodzie nauczycielskim, a bardzo pracochłonne. Prócz swojej historii zrobiła jeszcze swego czasu dyplom z przedsiębiorczości i z WOS-u; a tym razem będzie zdawała egzamin czeladniczy z witrażownictwa (razem ze sztuką czeladniczą). A już ma za sobą niejaką „karierę” hafciarską. Co jej przyszło do głowy? Nie jej – ministrom oświaty. „Mamo, jeżeli stracę godziny w wyniku reformy, to gdzie ja dostanę pracę w 50-tysięcznym mieście? Będę zdobiła wazony, robiła świeczniki i abażury do lamp i wystawiała na Allegro”. Może i ma rację ta moja mądralińska?
Witraże do kościołów – to jest rynek, Pyro. Wstawki do drzwi i okien w nowych willach etc.
Nemo – kościoły odpadają; to praca dla artystów i dużych warsztatów. Ona może liczyć tylko na galanterię ew. te wstawki w drzwiach. Wielkich zdolności to ona nie ma ale umie skorzystać z gotowych wzorów i jest dosyć dokładna.
Pyro kawiarnię z własnym serniczkiem niech Ryba otworzy .. albo naleśnikarnię ..
Jolinku – to już raczej jej szwagierka. Świnoujście zresztą lokalami zapchane po dach, a po sezonie zdychają z glodu.
Jolinku – ta szwagierka Ryby, o której wyżej (świetnie piecze) po technikum gastronomicznym, 2 lata temu po 13 latach smażenia naleśników uciekła do pracy w porcie na stanowisko magazynierki. Cieszy się, jakby P.B. za nogi złapała. Chyba każda praca widziana z zewnątrz wydaje się atrakcyjna
Kryzys mnie ogarnął finansowy i muszę wyjadać to schowałem w lodówce. Może na czarną godzinę to nie , ale zawsze…
W rozpaczy musiałem rozmrozić polędwiczkę wieprzową . Kotleciki utłukłem i delikatnie, powolutku na małym ogniu…
Oczywiście nie o pośpiech, czy go brak, ale z powodu smażenia na extra vergine.
Sławuś mówi, że nie bardzo . Na dużym ogniu to potwierdzam , że nie , ale na małym powolutku to jak najbardziej. Na porządnej patelni tak , na byle jakiej to nie. Dzisiaj to nawet naleśniki się nauczyłem na maśle smażyć i nie capiły spalonym jak jeszcze kilka dni temu. Bo je też delikatnie i bez pośpiechu. Jakie wyszły ? Wspaniałe… Medal i kredki, w zakresie naleśnikarstwa stosowanego. Może być doktorat , bele nie z KULu bo by mnie chłopaki brzydko przezywali. I nie tylko chłopaki. Ludzie to proszę państwa są domyślne. Bardzo. Nawet myślą, że jestem królik. Nic z tych rzeczy. Ja to mogę królika zjeść ale żeby się tak podpisywać? Co to to nie. Ze psem to też się nie zaprzyjaźniam. Uszy by mi obgryzł albo wierszyk brzydki obśmiewający napisał . Jakiś penegiryk czy cuś w tym rodzaju. Wolę się zatem kulinarnie zajmować i do cudzych garnków staram się nie zaglądać. Bo i po co . U mnie to najważniejsza dyskrecja. Nawet stołowego Pyry nie pokaże , chociaż wielu by chciało. Z Pyrą o tym rozmawiałem ,że dom rzecz święta a mir w nim dla mnie jak ciężko wywalczona niepodległość i aparatu nie będę stosował. A elegancja była to musicie uwierzyć mi na słowo.
Ale nie otym miałem pisać. Tylko o sałacie co ją wycyganiłem z sąsiedzkiej szklarni. Chciał dać dwie ale wziąłem jedną. Po co mi dwie główki?
Ja tę sałatę do kotlecików z polędwiczki i młodych ziemniaczków.
Surowej bez niczego nie zjadłem, bo królik nie jestem o czym pisałem wcześniej. Jak nie królik, to zrobiłem sosik do sałaty z musztardy i Aceto Balsamico z Modeny śmietanki w niewielkiej ilości . Aceto było od Jolinka a musztarda… Co to była za musztarda !!! Chłop we Francji taką robi od 1840 roku Na kamieniu uciera a smak jest taki ,że wszystkie musztardy ma pod sobą, i to z powodu smaku i opakowania. Sami zobaczcie :
http://www.igourmet.com/reviews/pwr/product-reviews/Sauces-Spreads/Mustards/p/1070-Edmond-Fallot-Mustard-Crock.html
Jak musztardę skończę to opakowanie będę trzymał jak relikwie a na samo wspomnienie będę doznawał rozkoszy nieziemskiej, wręcz anielskiej. Z tą różnicą , że musztarda jest bardzo ostra, jak mój nowy scyzoryk. Smacznego bardzo .
Ha, musztardy były dwie : jedna Misiowa, druga dla mnie. Ja wybrałam winną, bo taką ucieraną już kiedyś mi kurier (myślałam, że kurier koronę, a on musztardę!) dostarczył. Ja swojej jeszcze nie otwierałam, bo obiady teraz w upały bezmięsne. Misiu, jesteś chwalipięta (nie królik, a i tak Cię przezwała blogowa seniorka).
Mój pies (nowy) odgryza nosy.
Nisiu – on na razie odgryza wszystko. Taka szczenięca uroda i wdzięk taki.
Nemo, uprzejmie dziękuję!
Nisiu, a komu odgryzł ???
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0606112311?pli=1#
kuku
i jeszcze takie, ze specjalnym uklonem dla Nisi,
Boris obiecal, ze nauczy sie czytac
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0606112312?pli=1#
Witaj Sławku. Borys to najfajniejszy miś blogowy (nie licząc Misia jako takiego)
Sławku, dzięki! Ściskam Was obydwu bardzo serdecznie!
Małgosiu, na razie nikomu nie odgryzł, ale stara się jak może.https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/KajtekAMozeRumik#
Chyba ostatecznie będzie się nazywał rumowo i kongregacyjnie – Rumik.
O, coś schrzaniłam.
https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/KajtekAMozeRumik#
Małgoś, czytałaś moją zachętę co do sklepiku gadżeciarskiego? Zajrzałaś tam?
A nie lepiej po prostu „Painkiler” albo „Pusser”? Zrobi wrazenie na wiekszych psach i marynarzach i piratach 🙂
Nisiu, zapasłaś Szantę!
To prawda i biję się w piersi. Szanta przytyła częściowo po sterylizacji, a częściowo od podjadania ode mnie. Chyba muszę coś z tym zrobić. Ostatnio trochę choruje i chodzimy do naszego ulubionego weta. Szanta idzie do gabinetu jak po sznurku i się cieszy.
Trochę się boję, że któregoś dnia to Szanta odgryzie Rumikowi tyłek. On ją denerwuje.
YYC, Painkiller za długi, a Pusser i tak wymawia się jak paser, więc ludzie mogliby pomyśleć, że on kryminalista jakowyś. Ten Rumik fajny i on na niego reaguje, jakoś chwycił szybko.
Żeby jeszcze chwycił, że siusia i kupczy się na dworze…
Niech Ci bedzie. W koncu Twoj pies. Rumowo Rumik Pusser the Third Lord Painkiler 🙂
To tylko na szybko, wytłumaczenie gdzie i co – będzie potem.
Reprezentowaliśmy, a co 😉
Możemy prosić o zwrot delegacji? 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/IMG_6858.JPG
Chciałam więcej napisać, ale tłum do księgi wpisów dyszał mi za plecami, więc tak biegiem. Najważniejsze, że wy wiecie osochozi, a inni niech się zastanawiają 😉
O, teraz mi się trochę pokiełbasiło, wróciłam do tyłu i niechcący wysłałam to samo.
Uwielbiającym detale, szczegóły i szczególiki od razu i z miejsca się tłumaczę.
Świat się może zawali, a może nie, ale nie od takich dupereli 🙄
dzień dobry ..
Nisiu piesio ślicznota a ogródek pachnący … psów i kotów nie karmi się „człeczym” jedzeniem bo chorują niestety i żyją krócej ..
Sławek pokazał Pyrowego jamnika w pełnej krasie .. no i się nie dziwię, że nasz Miś ciągnie do misia podróżnika bo to ta sama natura … 😉
Alicjo dzielna jesteś tylko gdzie ta księga jest? …
Marek tu ciągle się zagląda do cudzych garów i nawet nie zawsze trzeba podglądać bo stawia się kawę na ławę .. 😉
Tylko szkoda że nikt nic nie napisał o dwóch chłopakach którzy zajęli 3-cie miejsce w konkursie profesjonalistów i dostali się do pucharu polski, czyli jak dla mnie lepiej niż zająć 1-wsze miejsce:P
Pyro,
Właśnie obejrzałam zdjęcia Radka z Borysem i moją uwagę zwróciła komoda w tle. W latach trzydziestych ubiegłego wieku, pleszewski stolarz zrobił dla dziadków Witka cały komplet mebli, w tym prawie identyczną komodę. Stoi sobie u nas…