Warto wiedzieć gdzie się jedzie
Wybieram się w tym roku na urlop do Włoch. I nic w tym oryginalnego, bo jeżdżę do Italii od lat i to będzie już moja 26 podróż po tym kraju. Zawsze – ponieważ jeżdżę co rok gdzie indziej – staram się poczytać o miejscu, w którym się znajdę. A informacje o atrakcjach turystycznych, zabytkach, kuchni czy winach często znajduję w zupełnie nieoczekiwanych miejscach. Tym razem np. w „Playboyu”. Ma tam swoją rubrykę wybitny znawca win Tomasz Prange-Barczyński i to on właśnie jest autorem ciekawego tekstu o moim ulubionym winie. Gdyby nie ciekawość innych smaków, to mógłbym się ograniczyć tylko do tego jednego wina. No i gdyby nie ta cena…
„Valpolicella – pisze autor „Playboya” – to dość rozległy region winiarski wokół Werony rozpościerający się między jeziorem Garda, przedgórzem alpejskim i wielką równiną przeciętą wiecznie zatłoczoną autostradą A4 łączącą Wenecję z Mediolanem. Z płaskich winnic, które widać podróżując samochodem, pochodzi większość supermarketowych valpolicelli rzadko przyciągających uwagę winomaniaków. Ci kierują swą uwagę ku wzgórzom leżącym na północ od Werony. Tam, między wioskami Negrar, Sant’ Ambrogio, Fumane czy San Pietro in Cariano leżą najlepsze winnice dające grona o świetnej dojrzałości i niepowtarzalnym mineralnym charakterze. Uprawia się tu odmiany praktycznie nieznane poza Veneto: przede wszystkim corvinę, rondinellę i molinarę, ale też rzadsze, wciąż cenione szczepy takie jak choćby osseleta. Ich uniwersalność jest legendarna: z werońskiego tercetu można bowiem zrobić leciutką, pełną soczystego owocu, młodzieńczą valpolicellę przypominającą naprawdę dobre beaujolais nouveau, jak i sięgające 16 – 17 proc. alkoholu niesamowicie skoncentrowane, gęste amarone. Pomiędzy tymi skrajnościami mieści się co najmniej kilka kategorii wagowych.
(…) Poniżej linii Rzymu, by uzyskać słodkie wino, można bezpiecznie przetrzymać jesienią winogrona na krzewach, by skoncentrował się w nich cukier. Chłodniejszy i bardziej deszczowy klimat północy nie pozwala na takie praktyki. Przybyli tu Rzymianie zaczęli zatem suszyć winogrona pod dachem. Do dziś w Veneto można zobaczyć strychy, na których w okresie jesienno-zimowym z sufitu zwisają kiście winogron przywiązane do długich nitek. W Valpolicelli tradycyjnie suszy się owoce rozkładając je w przewiewnym pomieszczeniu na słomianych matach. Proces zwany appassimento trwa kilka miesięcy. W połowie zimy, w niskich temperaturach zaczyna się powolna fermentacja wina.
Przez wieki z podsuszanych gron werońscy winiarze robili czerwone wina słodkie nazywane recioto. Do czasu, gdy w jednej z piwnic pojawił się… bękart. Jedna z wersji mówi o zapomnianej beczce recioto, w której drożdże przefermentowały cały cukier, wino stało się w pełni wytrawne, a przy okazji piekielnie mocne. W dokumentach z XIX w. pojawia się już wiele wzmianek mówiących o całkowicie świadomie robionym „wytrawnym recioto”.
W 1903 r. Antonio Quintarelli, przodek jednego z legendarnych dziś winiarzy w Valpolicelli, wygrał narodowy konkurs win produktem nazywanym Recioto Amaro, czyli dosłownie „gorzkim” recioto. Jednak dopiero 13 kwietnia 1953 r. rynek zobaczył pierwszą oficjalną butelkę wina, na którego etykiecie widniało „Recioto Amarone”. Wkrótce potem inni producenci zaczęli wypuszczać na rynek wytrawne wina pod nazwą „Recioto della valpolicella Amarone”, która budziła skrajnie negatywne emocje kupców i klientów. Któż bowiem wiedział, czy wino w butelce jest ostatecznie słodkie, czy wytrawne. Spór rozstrzygnięto w 1990 r., kiedy to nakazano używać terminu „Recioto delia valpolicella” dla win słodkich i „Amarone delia valpolicella” dla wytrawnych.”
Jak wielokrotnie mówiłem i pisałem ja wybieram amarone wytrawne. Choć i ono pełen jest niebywałej słodyczy. Udawanej. Takiej, która w chwilę po przełknięciu daje znać, że pije się wino bardzo wytrawne. I dlatego tak lubię to jedyne w swoim rodzaju wino z okolic jeziora nad którym spędzę parę nocy.
Komentarze
Witam!
Jolinku te fruwające paskudztwa to się przynosi do domu z zakupami. Niedawno w szczelnie zamkniętym słoiku z nowo zakupionym ryżem je okryłam 🙁
Małgosiu też prawda .. już jestem przeczulona i zaglądam często do produktów nawet pozamykanych .. mam awersję na te robaczki ..
Piotrze jesteś solidnym podróżnikiem czyli przygotowanym .. ja to lubię jechać trochę w niewiedzy by mnie ciągle coś zaskakiwało ale przydaje mi się zawsze ktoś jako przewodnik ..
Witam w słoneczny ale dość chłodny poranek.
Moja Ryba ostatnio z makabrycznej wycieczki do Italii przywiozła 13 butelek wina, co jak na bagaż „podręczny” jest ilością znaczną. Przy wyborze kierowała się życzliwymi radami pt Blogowiska (ściągę sobe wydrukowała) i oczywiście – ceną. Ze sprawozdania telefonicznego dowiedziałam się, że zostanę obdarowana butelką Marsali (lubię). Prosiłam jeszcze o chianti, ale dziecko twierdzi, że butelki nieporęczne do pakowania. W dpmu, jak co roku o tej porze, liczą się tylko matury – zwariowany plan zajęć, takież godziny posiłków i siedzenie Młodej po nocach żeby poprawiać sprawdziany młodszych klas. Dzisiaj też – siedziała do 3.00, teraz ma zajęcia, a zamiast normalnie o 14.20 wsiąść w tramwaj i po godzinie być w domu, zostanie w szkole i będzie mozolnie wklepywała w komputer oceny z nocnego poprawiania. Z domu nauczyciele nie mają dostępu do systemu. Praca jest zupełnie mechaniczna ae wymaga dużej uwagi i te dzienniki elektroniczne mają wcale skomplikowany program operacyjny. Jedyna pocicha, że ptem ma 3 dni wolne (poniedziałki wypadły po odejściu maturzystów. Za to w przyszłym tygodniu ma od piątku do niedzieli włącznie poprawianie matur. Skończy się z maturzystami to zaczną się wycieczkii klasyfikacja klas 1-2, potem rekrutacja. Tak, a potem wakacje.
podobno świetny jest nowy film Allena ..
http://wyborcza.pl/1,75475,9580136,Doskonaly_Woody_Allen_w_Cannes.html
ja nie kierowca ale dla prowadzących auto na pewno ważna informacja ..
http://artnow.blox.pl/2011/05/Zmiany-w-Kodeksie-drogowym-dotyczace-nowych-praw.html
Dzień dobry,
Chętnie obejrzę Woody Allena, bardzo go lubię, jego inteligencję, poczucie humoru.
Dołaczam trochę inny blues, ona pisze już od dawna doskonałe teksty, w których jest dużo gry słów ale i poezji.
http://www.youtube.com/watch?v=flmoa2dVOSU
Życzę udanego dnia.
Alinko Tobie też miłego dnia .. u nas się piękny zapowiada ..
normę wpisów wyczerpałam … lecę pod Hale Mirowską zobaczyć co w wiośnie piszczy … 😉
Lepsze niż nic – ma smak wiatru
Ja mam dzisiaj dzień gospodarczy. Taki niespieszny, bo Młoda tyra, ja też pilnej roboty żadnej nie mam, wieć coś tamtrzeba przeprać, jakąś szafkę uporządkować, kwiaty pdlać. Wczoraj została zmieniona dekoracja kwiatowa w koszu na balkonie – wyrzuciłyśmy kwiaty wiosenne, które już straciły na urodzie, a ich miejsce zajęły petunie w mieszanych kolorach. Mam też co czytać, bo i „Herbata” i nowa pozycja sf Webera, no i wychowanek będzie domagał się zwiedzania trawników. Jeszcze przyjemny akcent towarzyski- wychowanka Ani z liceum (nawet studia zrobiła geograficzne o specjalności informacja naukowa) od lat „siedząca” w muzyce, która wyrasta z folku ale i z jazzu i coś tam, coś tam otóż ta Dagmara Gregorowicz dostała wraz z patnerką – Ukrainką nagrodę Fryderyka. Przysłała SMS, że następną płytę poświęcą geografii
witam i ja bardzo słonecznie 🙂
Płytę Carli Bruni dostałam od mojej francuskiej przyjaciółki, w czasach gdy Carla początkowała jako piosenkarka. Przyjaciółka twierdziła, że lepiej dla niej by pozostała modelką, a mnie sie jej piosenki podobały. Mają taki ciepły klimacik wyczuwalny nawet gdy słowa obce 🙂
Na spacerze mój niezmordowany i zawsze chętny do eskapad Gucio w połowie drogi rozłożył się jak długi na trawie, w cieniu drzewa i ani myślał wracać do domu. Przemykaliśmy unikając nasłonecznionych miejsc, dobrze, że Ursynów coraz bardziej zadrzewiony 🙂
miałam szczęście poznać malownicze okolice jeziora Garda spędzając wakacje w uroczym Bardolino. Dawno temu to było, ale miłe wrażenia pozostały, także zdjęcia do których z przyjemnością wracamy.
Z wielkim porzejęciem opisywałam wykonywanie dzisiejszewgo chłodnika – i Łotr się złakomił. To już drugi raz nie roztoczę pawiego ogona smaków, zapachu i apetytu. Trudno – wierzcie na słowo. To jest poezja.
A zatem grupa blogowo-targowa jest już w gotowości bojowej.
Planujemy razem z Barbarą i Małgosią uradować naszym widokiem
Gospodarzostwo w granicach godziny 16.00 😀
Chesel-mamy nadzieję Cię poznać przy tej miłej okazji !
Po Targach wybieramy się na wspólny obiad.Czy do nas dołączysz ?
Zapraszamy !
Barbaro poczytaj proszę pocztę.
Pyro-wierzymy,ale o szczegółach lubimy czytać.
Taka lektura to połowa przyjemności 🙂
Na Targi wybieramy się oczywiście w sobotę 14 maja.
truskawki po 11-12 PLN .. szparagi 4-5 PLN … młode ziemniaki nasze 4 PLN .. koperek polny wygada pysznie .. ogólnie mały ruch dzisiaj i towaru jakby mniej .. konwalie i bez co krok ..
a ja zerwałam na swojej łące osiedlowej niezapominajki i się nimi zachwycam .. 🙂
Danuśka może Anuśka66 też by chciała bo z Warszawy ..
Anuśka66- gdybyś chciała,to bardzo prosimy !
Około 16.00 przy wiadomym stoisku 🙂
Jolinku-to tanio pod Halą,ja wczoraj na naszym bazarku kupowałam szparagi po całe 8 zł.
Danuśko, już odpisałam 🙂
Szkoda bardzo, że Jolinek dała się zaprosić na inny obiad 🙂
Barbaro też żałuję ale już raz nie byłam i w kwietniu się zgodziłam .. liczyłam, że Basia i Piotr będą i w sobotę i niedzielę na targach ..
a po jedzonku możecie się wybrać na Noc Muzeów .. od godz. 18 na pl. Bankowym będzie namiot gdzie można pobrać informatory i mapki i wybrać odpowiedni autobus (będą jeździły też stare autobusy) by dojechać gdzie potrzebujemy …
Jolinku komu dać Twoje mapy?
A nasz dyżur w Latarniku jest do 16.30. Możemy go trochę przeciągnąć ale nie za długo, bo po nas są oczywiście i inni autorzy, więc musimy im ustąpić miejsca.
O znowu,
Error establishing a database connection!
Jeżeli Jolinek chce, to mogę te mapy dla Niej wziąć 🙂
Dzięki. Do zobaczenia!
Wczoraj przyszedł kurier i przyniósł mi – jak w Gospodarzowym felietonie: amarone. Poza tym zażyczyłam sobie barolo, bo nigdy nie próbowałam, pinot grigio i verdicchio z tych samych powodów. Dotąd głównie piłam francuskie, ale czemu nie spróbować? Pana Prange-B. oglądam z przyjemnością i słucham, co opowiada o winach – z dużym wdziękiem to czyni.
Wiejski chłodnik, taki, że omc łyżka w nim stoi, aktualnie „przegryza się” i nabiera mocy urzędowej. Na stole w kuchni leży kartka z odnotowanym przepisem na ciasto, kogos z nas. leży, bo nie zanotowałam na co i do czego to ciasto. Jeżeli się nie pogniewacie, to w następnym wpisie przytoczę i poproszę o pomoc dla sklerotyczki.
Boris mial pragnienie, pozdrawia
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1205111510?pli=1#
Koleżankom życzę udanej targowej i obiadowej soboty.
Pozdrawiam sympatycznego Borisa.
Zaczynają kwitnać hortensje
https://picasaweb.google.com/lh/photo/nP31elI9-WC8m_9NK0pvdH37qOxM0oxM-S3-o1I-5sg?feat=directlink
Piotrze dziękuję, że pamiętasz a Małgosi będę wdzięczna za pomoc …
trochę kombinowałam jak do Was doszlusować ale nie da rady .. spotkanie w dużym gronie z dawno niewidzianymi znajomymi z byłej pracy .. i jeszcze daleko od centrum ..
Może Jolinku przy okazji przekazywania map spotkamy się na kawę 😀
Tylko koło nas to jest kawiarniana pustynia 🙁
Koleżanki – warszawianki. Jeżeli już spotkacie się wespół w zespół, to może dogadaie się przy okazji czy i która z Was przyjeżdża na Zjazd. Wiem z góry, że Danuśka ze swoim rybożercą – tak. A reszta? Musmy do końca czerwca mieć jakieś rozeznanie i pozbierać dutki, żeby Żaba mogła powłacać zaliczki itd. No i z jakiego noclegu korzystacie – nad stajnią, czy z Danuśką w pensjonacie. Tudzież sprawa przejazdu- dojazdu do dogadania zostaje Nie est łatwo w kompletnym imnteriorze robić imprezę na 25-30 osób w ciemno.
Przepraszam – w sobotę wymieniam klawiaturę. Ta, którą ostatnio kupiłam już po 2 miesiącach nie ma 3/4 literek – wszystko wytarte i piszę na pamięć. Efekty widoczne
Małgosiu coś wymyślimy .. 🙂 .. mam do obgadania jeden temat … 🙂
Małgosiu i Jolinku – otwórzcie kawiarnię, złoty interes na takiej pustyni 🙂
Zachwycam się rozkwitającą u Alinki hortensją, a co dopiero będzie jak rozwiną się wszystkie pączki…
Borisowi macham przyjaźnie 🙂
Popieram kawiarnianą sugestię Barbary 🙂
Basiu i Alino to moje ciche marzenie mieć taka kawiarenkę z książkami, obrazami i domowym sernikiem .. trochę staroci .. jakieś dwa koty .. można na drutach porobić .. Pan Lulek jak mu o tym opowiadałam się zapalił do pomysłu i miał dostarczać wino i miód .. marzenia są fajne ale jak się zrealizuje to ekonomia dopada ..
jeszcze jedno ciasto z rabarbarem ..
http://czympachnieuzakow.blox.pl/2011/05/Ciasto-budyniowe-z-rabarbarem.html
Wyjęłam właśnie z pieca placek z rabarbarem Aliny, ten bez tłuszczu i proszku do pieczenia. Na czym on urósł 😯 ?
Haneczko, przypomnij proszę ten przepis 🙂
Już wrzucam. Przepis jest Barbary, a Alina dopytywała 😳 Przepraszam dziewczęta 😳
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2011/04/29/skad-tyle-uczucia-do-agaty/#comment-274517
Dzięki Haneczko, myślałam, że coś przegapiłam 😀
Kilka godzin miałam wyłączony komputer, bo nad Poznaniem przetaczała się burza w kilku nawrotach. Pies się bał i poszedł spać zakutany w kocyk po czubek łebka. Ani ta burza zbyt gwałtowna nie była, ani większego deszczu nie przyniosła – ot, popaduje nieco.
Ciasto z rabarbarem upiekę jutro albo nawet w sobotę. Jutro nie gotuję – został chłodnik, są w lodówce duszone pieczarki – wystarczy dogotować trochę makaronu albo usmażyć po 3 naleśniki, nadziać i zasmażyć. Wiosną lekie jest życie kucharki.
Lekkie jest życie w domu,w którym jest pod ręką maturzystka 🙂
Właściwie już najważniejsze egzaminy poza nią,pozostały tylko ustne
z języków oraz przygotowanie prezentacji z polskiego.Zatem co robi moje dziecko? Robi wszystko! Wszelkie domowe prace,aby tylko nie zabierać się jeszcze za prezentację.Odsuwa ten obowiązek na później,znaczy na ostatnią chwilę.No cóż,w domu wszystko posprzątane, uprasowane,zakupy zrobione,a dzisiaj rano jadłam zupełnie smaczne bułeczki upieczone wczoraj przez tę moją pracowitą mrówkę- maturzystkę.Nic tylko się cieszyć,nieprawdaż 😉
Pyro-z całą pewnością obgadamy w sobotę sprawę Zjazdu.
A temat pracy ma ciekawy :
?Indywidualiści, szaleńcy, dziwacy?. Przedstaw sylwetki bohaterów innych niż wszyscy -interesujących i nieprzeciętnych.
Będzie omawiać postacie: Lizabeth Salander z „Millenium”,Jana Baptysta
Grenouille z „Pachnidła” oraz …Herculesa Poirot 🙂
Niby wszystko wiadomo,ale oprócz konspektu nic jeszcze nie napisane !
kupiłam pod halą kaszankę od chłopa … cebula, jabłko, majeranek i kaszanka na patelnię .. do tego musztarda francuska z ziołami i małosolny … i co .. i tyję z przyjemnością a tu sukienki zerkają na mnie .. odwróciłam się dzisiaj tyłem do nich .. jutro się poprawie .. 😉
Tak przywyklem do win francuskich, ze rzadko siegam po wloskie, najczesciej z polnocnych Wloch rozne soave czy pinot grigio z regionu Veneto. Przed chwila dostalem w prezencie urodzinowym paczke z butelka St. Emillion, grand crus, wiec bedzie czym uczcic jubileusz. No ale to bedzie za tydzien, bo wlasnie szykuje sie do krotkiego skoku przez nasz atlantycki staw pooddychac troche Europa.
Danuśka ta Twoja maturzystka jest wzorcowa .. lubię ją .. 🙂
Ojej, Danusiu przydałaby mi się taka maturzystka w domu 😀
Ja nie jestem maturzystka, ale jak mam ważną i pilną robotę, nagle wszystkie inne okazują się najważniejsze i nie cierpiące zwłoki 🙄
Wracam do WŁAŚCIWEJ roboty, nie ma lekko.
Zamiast cudzysłowu znaki zapytania (wiem,przez kopiowanie)
i nie z przymiotnikami piszemy razem 😳
Jolinku-też ja lubię 😉 tym niemniej z lekka mnie denerwuje zostawianie ważnych spraw na ostatnią chwilę.
Małgosiu-może Ci przyślę? Latorośl byłaby zapewne zadowolona,że konieczność pisania pracy znowu odsunięta na dalszy plan.
Ha, maturzystka, jak złoto, a mnie brakuje od czasu do czasu maturzysty – tzn męskiej ręki w domu; pożyczam sobie doraźnie od Haneczki jej Pana Męża, czasem poproszę Synusia – a nuż będzie wolny, na codzień jednak najpewniejszy jest telefon do działu technicznego Spółdzielni – zawsze się znajdzie ktoś, kto chce dorobić.
Danuśka bo Ty nie rozumiesz, że najpierw trzeba gruntownie przemyśleć wszystko a potem się siada i w 5 minut jest pomysł na .. zawsze tak działałam by się nie narobić .. długie myślenie = krótkie robienie … 😉
ROMek- urodziny masz za tydzień,czy impreza urodzinowa będzie za tydzień ?
Za szybko 🙂
Piekne slonce i chyba z 22*C Nic tylko gdzies byc byle nie w pracy a jest odwrotnie 🙂
Tak na marginesie. Jak sie napisze w mailu „kochanie” to angielski slownik poprawia na „cocaine”. I tak i tak jest czlowiek odurzony 🙂
Tuż przed burzą i wyłączeniem komputera czytałam we „Wprost” albo Newsweeku (nie zapamiętałam) doskonały artykuł Kim właściwie była Collette”. Chciałam Wam polecić, wróciłam do obydwu tytułów on-line – i – nie ma. Nie mogę znaleźć. A jest to autorka, która mi utkwiła, jak cierń – dawno, dawno temu. Miałam jakieś 24-25 lat, pracowałam w tym zespole szkół chemicznych i korzystałam z bardzo bogatej szkolnej biblioteki. Na lekarstwo przeciwko smuteczkom i kryzysom, czytywałam „młodzieżówki” (Snopkiewiczową, Jpe Aleksa, Maurice itp). Przyszłam kiedyś do biblioteki i zostałam powitana „Słuchaj, są nowe pozycje dla pensjonarek. Chcesz? Potem opowiesz i będziemy wiedziały komu polecać” Wyobraźcie sobiejakie byłyśmy zielone – o największej skandalistce Francji nie miałyśmy pojęcia. Przetłumaczono, wydano, tytuły typu „Młodość Klaudyny”, „Małżeństwo Klaudyny” – cały ten czterotomowy cykl dostałam, jako czytelik testujący powieść dla dziewcząt. Pewnie, że chciałam. Czytałam – to była sobota i niedziela. W poniedziaek przyszłam, położyłam delikatnie koleżance na biurko ; „I jak? Dla pensjonarek, czy dla innych też?” „Nie dla pensjonarek, tylko dla pensjonariuszek” pisnęła Pyra – bo skąd nieboga mogła wiedzieć, że w kilkanaście lat później „Klaudynami” nie zgorszy się nawey zakonnica?
Alicja przerwa w robocie .. bo się zarobisz …
a u nas bez zmian ..
http://2.bp.blogspot.com/-XN_RSgoG20A/TcwaGmgG6YI/AAAAAAAAFGs/NICTMyz6KrM/s1600/6ade12f6e4ed4148a8f507a57a5c0556_pgi.JPG
dobrego spanka ..
Jolinku,
cchętnie bym, ale mam spiętrzenie robót i jak się nie wezmę zawezmę, to nie zdążę się wyrobić, a wyjechać się chce. Choćby w krzaki do Nowego w pierwszy weekend czerwca, no a potem za Wodę.
Dlatego się przykładam, choć lenistwo mnie nyje i nyje.
A pogoda na złość jak drut, 26C w cieniu i ogródek kusi….
Artykuł wspomniany przez Pyrę jest ozdobiony modliszkowatym zdjęciem Colette. Pisk zamarł mi w gardle, uspokoiła mnie wersja filmowa 🙂
Placku – bywasz niezwykle miłym towarzyszem wieczornych pogwarek. Dziękuję.
Colette – wszyscy wiedzą, że modliszki są urocze 🙂
Pyro – Mam nadzieję, że to ten artykuł miałaś na myśli.
Ten, a jakże; tylko potem zdjęli go z 1-szej strony i wsadzili Oleksego, Drzewieckiego i innych.
Zjadło mi rozważania, dlaczego ta lektura wywarła wtedy na mnie takie wrażenie bliskie zgorszenia. Po latach myślę, że sprawiła to nie opisywaa tematyka – w końcy cała literatura (albo spora jej część) jest oparta na podobnych wątkach. No i lat 16 też już nie miałam. To prawdopodobnie frywolność zademontrowana przez Colette mnie zaszokowała. Co tu mówić – w Polsce seks, romans, małżestwo taktuje się śmietelnie poważnie. Może być brutalnie, ordynarnie, chamsko, albo w oparach intelektu – wsio ryba : nie ma prawa być zabawnie, a nade wszystko bohaterowie nie powinni stwarzać takiego wrażenia, jak u Boya „Łączą się parki lube ze sobą/ niby na próbę, nim nie najdzie się czego/ przyzwoitszego”
Do Danusi: i jedno i drugie za tydzien, ale jak widac prezenty i zyczenia przychodza juz od dzisiaj.
Czyli w przyszły czwartek wznosimy Twoje zdrowie. Trzeba odnotować w kalendarzu u Alicji.
Do jutra.
Do dzisiaj 🙂
Pan mąż przyjął placek Barbary z wielokrotnym uznaniem 🙂 Ja skromniej (przyjęcie, nie uznanie), bo więcej słodkiego pichcę niż spożywam ; -)
dzień dobry … pada a mnie głowa boli ..
Alicjo pracusiu pokaż co drutujesz .. ja ostatnio na filmie jakimś zobaczyłam długą letnią kamizelkę robioną pewnie szydełkiem i teraz próbuję zrobić taką na drutach ale próby trwają .. 😉
dzień dobry, tu też pada, ale jakby się przejaśniało 🙂
Jolinku, na poranny ból głowy czasem kawka dobrze robi 🙂 Zazdraszczam tych drucianych umiejętności, mojej cierpliwości starcza tylko na szalik. Choć dawno temu robiłam szydełkiem miniaturowe ubranka dla lalek moich dzieci. Ciągle wierzę, że wielki talent drzemie sobie, aż pewnego dnia…
Haneczko 😀
dzien dobry … nie pada i glowa mnie nie boli 🙂
Znaczy sie chwilowo pada i trawnika nie trzeba podlewac .
Sasiedzi to maja dobrze, gospodarke maja zmechanizowana i jak sucho samo sie wlacza. Ale ja za to lebek mam na murzynka od tego slonka i trawnika co to go wezykiem , wezykiem.
Reczna robota nie ma to tamto i do tego wlasna woda ze studni.
Same plusy dodatnie i nie trzeba placic
Za wyjatkiem tej mechanizacji ma sie rozumiec.
Kaczke prawdziwa po chinsku jadlem wczoraj i byla bardzo dobra ta kaczka;