Włoski zamek na Sadybie
Przemieszczając się wzdłuż ulicy Wiertniczej, można podziwiać różne oblicza polskiej architektury współczesnej. Szklane biurowce TVN, skromne domki, eleganckie i pięknie zaprojektowane budynki, wille nowobogackich i architektoniczne dziwolągi. Gmach, w którym mieści się włoska restauracja Castello niewątpliwie należy do tej ostatniej kategorii. Ale ponieważ nie zajmuję się krytyką architektury lecz kuchni, to o samym budynku i wystroju wnętrza będę milczeć.
W Castello (jak łatwo się domyśleć) króluje kuchnia włoska. I to naprawdę wysokich lotów. Na wstępie goście dostają gorące pieczywo i karafkę oliwy do wylania na talerzyk, by maczać bułeczkę i nabierać apetytu z każdym kęsem aromatycznej przekąski.
Z dużych przekąsek najbardziej przypadły nam do gustu owoce morza w delikatnej panierce i carpaccio z pesce spada. Zwłaszcza cieniutkie jak mgiełka plasterki ryby polane aceto balsamico i posypane odrobiną świeżego pieprzu sugerowały, że szef kuchni zna się na swojej robocie.
Na drugie zdecydowaliśmy się na risotto z owocami morza oraz krewetki i kalmary z frytury w połączeniu z lekko pikantnym sosem pomidorowym. Oba dania były wyśmienite. Risotto niemal płynne, pachnące morzem i przywodzące na myśl pobyt w Wenecji. A krewetki z kalmarami przywoływały w pamięci cudowny urlop w Basilicacie.
W karcie znaleźć można także bogaty wybór makaronów i jeszcze większy pizzy. Sądząc z tego co jedli sąsiedzi pizza też jest tu warta grzechu.
Są jednak i mankamenty. Np. taki, że stoliki stoją tak blisko siebie, iż chcąc nie chcąc musieliśmy uczestniczyć w życiu towarzyskim sąsiadów. Nie było to przyjemne. Powód drugi: wolna obsługa. Obiad wlókł się niepomiernie. Przerwy między wizytami kelnerów (skądinąd bardzo sympatycznych) były na tyle irytujące, że kilka stolików opróżniło się zanim przyjęto zamówienia. Podobnie był i w szatni, gdzie czekaliśmy równo dziesięć minut zanim odebrano numerek i przyniesiono kurtki.
Czyli choć bardzo smacznie to i bardzo irytująco, a obiad dla dwóch osób kosztował trochę ponad 200 zł.
Komentarze
Dzień dobry.
Kolejny punkt na gastronomicznej mapie Warszawy i to chyba z tych jaśniejszych, jeżeli nasz Gospodarz chwali, mimo fanaberyjnego otoczenia i potknięć w obsłudze.
A Pyry dzisiaj muszą się zadowolić obiadowo kurczaczymi wątróbkami z górą złotej cebulki, dużą porcją smażonych jabłek i surówką z kwaszonej kapusty. Na deser będzie kawa z odrobiną wiśniówki i kleksem bitej śmietany posypanej czekoladą (resztki które mi się pałętają po lodówce – i śmietana i 2 rządki czekolady gorzkie). Dzisiaj obiad będzie późno, bo Młoda długo na szychcie – w tej sytuacji kolacja nie jest przewidywana wcale.
dzień dobry ..
Pyro jak to muszą? .. to pyszne jedzonko .. zdrowe i tuczące ..
no to mamy Patryka i Zbyszka jakby ktoś pytał .. 😉
Na dobry dnia początek i z życzeniami dla dzisiejszych solenizantów:
http://www.youtube.com/watch?v=rHW90UCQtos
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Dzień dobry,
Piękna muzyka i na początek dnia (Lisa) i wczoraj na dobranoc 🙂
Wypróbowałam sposób Jolinka na croissants, prosty i szybki.
Danuśko, zaskoczenie Osobistego gwarantowane 🙂
U mnie pochmurno i tak ma być przez następnych kilka dni.
Nadaję komunikat z aktualnego wyniku konkursu na najpopularniejsze słowo z gwary poznańskiej : od dwóch dni prowadzi „dynks”, a za nim „bimba” i „wichajster”. Jak się to skończy nie wiadomo, bo w ścisłej czołówce jest siedem słów i to jedno, to inne wychodzi na prowadzenie. Też lubię dynksa.
zadzwonil Ojciec Marceli: msza za Pana Lulka w niedziele o 10.30 w St. Michael
nie wiem, czy sie wybiore – astma mnie przydusila w domu 🙁
Stereotypy trzymają się mocno.
A jak nie, to zaraz krzyk się podnosi. To ma być polska kuchnia?! Spaghetti zamiast bigosu!? 🙄
I dogódź tu światowcom 😉
U mnie nareszcie deszcz, a właściwie to mokre powietrze, ledwo siąpi 🙄
Ogonek wygląda mi na mieszkańca pewnej duże metropolii 😉
Niemal wszyscy zgodnie narzekają na obsługę i stosunek ceny do jakości jedzenia
Mało zachęcające…
Ogonek – Ty, lepiej patrz, żeby Cię drzwiami nie przytrzasnęli, kiedy zębiskami kłapiesz.
Pyro, a co jeszcze prócz dynksa, bimby i wichajstra jest w tej czołówce? Kocham te lokalne niuanse językowe!
Bimba u nas nie występuje, ale dynksem i wichajstrem posługuje się wiele osób, zwłaszcza starszych nieco.
Generalnie rzecz ujmując: droselklapa jest tandetnie zablindowana i ryksztosuje.
Oczywiście, że posługuję się dynksem, bo jak inaczej nazwać takie coś z takim czymś albo bez takiego czegoś?
Nisiu, niechcący skłamałam – do finału weszło 12 słów : petronelka, kejter, dynks, ajzol, wuchta wiara, gelejza, fafoły, bimba, tytka, bejmy i jeszcze coś, czego nie spamiętałam
Ogonek ma rację teoretycznie. Dżentelmeni o piniądzach nie mówią. Z drugiej strny, choć jesteśmy towarzystwem dżentelmenów, nieliczni z nas mogą chodzic po restauracjach nie patrząc na ceny. Stąd informacje o cenach uważam za bardzo ważne.
Witam i życzę wszystkim pięknej pogody – każdemu według potrzeb. 😀
Właśnie czekam na speca od okien, żeby mi zamontował nową klamkę z „dinksem”. 😉 Ciekawe, że od dziecięctwa wszyscy wokół mnie mówili właśnie „dinks” a nie dynks. Hmmm, nie wiem skąd ta różnica.
Ciekawa jestem jak mi przejdzie ten wpis, bo moje dane zniknęły z rubryczek i musiałam je sobie ponownie wpisać – czyżby mnie czekała poczekalnia, czy mój komp się zbiesił. 😀
OOOO!!! Przeszło od razu. 😆 To znaczy, że mój komp mnie ukarał, tylko za co, się pytam. 🙁
Zrobiłam sobie następną partię konfitury morelowo – cytrynowej z małą modyfikacją, tzn. razem z cytrynami ugotowałam skórki zdjęte z jednej pomarańczy. Bardzo mi smakuje. 😀
Dzień dobry wszystkim moim bladym świtem.
Ogonek tak pisze, jakby nie wiedział, że ulubionym miejscem wakacyjnym Gospodarza są Włochy i odkąd blog istnieje (a i zapewne przedtem) jeździ tam na wakacje, więc chyba kuchnię włoską trochę poznał. Chyba, że głodował, o co trudno podejrzewać łasucha 😯
Wczorajszego dorsza, przyrządzonego najprostszą metodą (dyżurne+ otoczony w mące+usmażony na oleju) wspominam tak mile, że zaproponowałam na dzisiaj też. Mizerię do tego.
Pyra przypomniała o wątróbkach kurczaczych i już wiem, co będzie jutro. Dawno już nie było, a przepadam za!
Zgago,
u Ciebie się mówi chyba po śląsku, więc dinks (Dings) – bliżej źródła czyli języka niemieckiego, w którym też jest popularne w tym samym znaczeniu.
Dings i Bums nabrały nowego znaczenia w ostatnich czasach. Dawniej używane w niemieckiej strefie językowej jako synonim przedmiotu o nazwie, która akurat wyleciała z pamięci (Dings, Dingsbums) zostały wykorzystane jako gra słów w sloganach walczących z AIDS (Ohne Dings kein Bums) i szybko przyjęte przez młodzież.
Jeszcze jedno. Otóż mnie zawsze pasował „wihajster”, który pochodzi od niemieckiego „wie heist er”. Sprawdziłam u Kopalińskiego – jemu też tak pasowało. Jakoś to „h” samo pcha się pod klawiaturę 🙄
Kochani- żyje,ale nadal ledwo dycham.Mam nadzieję,że w przyszłym tygodniu się uspokoi i wrócę do normalności.
Moja Mama,wywodząca się z Wielkopolski,dynksa i wichajstra używała z upodobaniem 🙂
Pyro- dzięki ! Z przyjemnością to dzisiaj sobie powspominałam…
A o laczkach,po które kiedyś wysłała mnie Babcia do drugiego pokoju
już chyba kiedyś wspominałam.Babcia zdziwiona była niepomiernie,że
jej 8-letnia wnuczka odrobinę wielkopolska,ale głównie gdyńsko-podhalańska,wychowywana w Warszawie nie wiedziała o co chodzi.
Chuligan w innych językach to „hooligan” (poza czeskim) 😉
Wichajster, wihajster pochodzi od „wie heisst er”, jak już tak dokładnie bierzemy 😉 Kopaliński to wiedział.
o chyba mam przepis na dobry sernik na tych moich ciasteczkach .. mała odmiana od tiramisu ..
http://prostyprzepis.blox.pl/2011/03/Sernik-gotowany.html
Moi rodzice zwalczali wihajstra używanego przeze mnie po zapożyczeniu od wielkopolskich kolegów i sąsiadów. Pomimo tępienia zadomowił się na długo, podobnie jak dynks (tak wymawiałem), najczęściej jako „taki dynks”
Ja jestem ziemie odzyskane, tam współżyły różne regionalizmy. Dynks był i jest niezastąpiony 🙂
Danuska,
Moja Mamcia byla z rzeszowszczyzny i to slownictwo bylo normalka lacznie z laczkami i „brandura”.
Buziaki,
laczki, kombinerki i klamerki 🙂 A w Bydgoszczy na kąpielówki kiedyś mówiono badejki 🙂
Asiu – starsi nadal w Poznaniu mówią „badejki” ale tylko na kąpielówki męskie.
tak, zgadza się – na męskie 🙂
Czy Admin jeszcze żyję, czy już go ktoś zabił? Godzinę miałam obrazek 7w7b, a on mi wszystko wyrzucał. W piekle informatycy będą siedzieli w letniej smole.
Kupiłam chleb, 2 małe pstrągi i o,5 kg świeżych (też małych) śledzi – tylko takie były. I tak świetnie, że pan w sklepiku od tego tygodnia wprowadza ryby w każdy czwartek. Za zakupy dałam 19 zł, co się wydaje ceną b.pomierną.
stare*:
„pamieniali uligana** na luisa corvalana…
uh, j…a twoja mat´
nada lonku*** pamjenjat!”
——————————
*1976
** wladimir bukowski
***leonid breschnew
byk strzelil byka
gdie najdti takuju blad’
sztoby lonku pamieniat’ ?
pyra zyczy smierci adminowi! , czy to nie jest karalne?
@ka:
ucieszyles sie, ze mozesz sztorcowac?
no to sztorcuj…
przyznam, ze twoja wersja tez niezla…
Chuligan ja, chuligan, ot stichow durak i pjan
Trzeba wiedziec ile trzeba wydac na wypadek sie straci. Cena w recenzji z restauracji chyba jest jak najbardziej potrzebna. Prawidlowoscia jednak na tym blogu wydaje sie, ze im drozej tym smaczniej. Widze, ze carpaccio to wszystko co sie pokroi na cienkie plasterki. W WARS-ie na trasie Wroclaw-Warszawa (wagon restauracyjny nie barowy, pociag paryski) podawali tak cieniutkie kotlety schabowe, ze teraz pewnie w karcie stalo by „carpaccio z pieczonego schabu w pannierce”. Panierka oczywiscie od lokalnego piekarza, schab z miejscowej swini podlozonej lokalnemu rolnikowi 🙂
Według Wichajstra
tez fajne…
with the little help of @marit
http://www.youtube.com/watch?v=tzMIlYK5gwE&feature=related
Och, gdyby można było w Japonii tak przyspieszyć – ratunek, wiosnę…
Placku, 😉
Trochę Ugandy widzianej obiektywem Geologa.
Swoja droga to jak sie kupuje swiezego miecznika w Polsce. Czy zamrozona i odmrozona ryba tez jest swieza? I co jest bardziej swieze, zamrozona na staku zaraz po odlowieniu ryba i odmrozona przed przyzadzaniem czy przywleczona rybacka lodzia w upale po paru godzinach od zlowienia rybka na wloskim wybrzezu na ktora czeka rzesza miejscowych kucharzy z restauracji w tych waskich uliczkach do ktorych nie trafia turysta za to maja „swieze” ryby prosto z morza? 🙂
Weź żesz się nemo odczep – jak myślisz, z czego przepisywałam, Tobie nie podpaść w wyszukiwaniu błędów, cokolwiek ktokolwiek ( a zwłaszcza niektórzy) powie?
Przepisywałam z Kopalińskiego, a że klawiatura niekoniecznie mi jest uległa (stara), to też nie tłumaczenie dla Ciebie.
Żeby psa uderzyć, kij zawsze się znajdzie. Lepiej Ci?
😯
Trzy puby do wybory w najblizszej okolicy na jakies piwko po pracy i gdzie tu isc?
„James Joyce”, „Rose & Crown” i ” Ship & Anchor” nieco dalej czwarty „The Unicorn” Piwo zielone ma sie rozumiec. Nie obejdzie sie bez „Corned Beef and Cabbage”. Juz sie ciesze a dopiero 9:00 rano 🙂
http://weblogs.baltimoresun.com/entertainment/dining/reviews/blog/AnPoitinStill.jpg
Pech chciał, że akurat moje czytasz i do serca bierzesz. Alas! 🙁
I nie rób takich oczu, nemo, przecież dokładnie wiesz, o co chodzi. Że nie wyskoczyło mi drugie „s” na klawiaturze, zaraz poczułaś sie zmuszona to sprostować, no bo jakże to, ignorantka…itd.
No chyba, ze wpisałyśmy sie w niewielkim rozdziale czasowym, ale nie mam czasu tego sprawdzać.
Jakby co, zwracam honor.
Moze ktos woli taki. Zaraz dojdziemy do kapusniaku 🙂
http://njcampinginfo.com/wp-content/uploads/cornedbeef.jpg
Zielono mi….
http://www.youtube.com/watch?v=gVNVPnJR2P8
A może byśmy tak Kochani, wpadli na dzień do Tomaszowa…i zjedli coś słodkiego? To wszystko jest tak mało ważne.
W Polsce kupiłem raz świeżą Trylogię, z miecznikiem.
Mam jeszcze resztę szarlotki 🙂
Za oknem deszcz całkiem porządny, chłodno. Wypełniam deklarację podatkową 🙄
a ja zajazd z klucznikiem…starym ale jarym.
Jestem w czepku urodzony – w moich wpisach są wyłącznie błędy, zwłaszcza onomatopeiczne. Zastanawiam się, na kogo by się tu oburzyć, ale bez fachowej pomocy kelnera czuję się zagubiony. Wybór jest ogromny. „Ktoś” wylał w poniedziałek radioaktywną wodę do jeziora Ontario. „Ktoś” nam to powiedział dopiero w środę. „Ktoś” wyjaśnił, że to rutyna.
Z kolei Stanisław oświadczył, że jesteśmy na blogu dżentelmenów. A damy to co ? Pipsztyki ? 🙂
Witaj Ogonku 🙂
Poplotkowałam dzisiaj przez tubkę z Haneczką (obydwie byłyśmy już po prasówce) i oto konkluzja 1. w razie nieszczęścia czeka nas kolejna emigracja wewnętrzna – Haniś wyliczyła, że szósta; ale skąd – najwyżej czwarta; 2. należy zapytać Gospodarza, czy w takim razie udzieli nam azylu przy stole. Kłopot w tym, że nawet jeżeli wyrazi zgodę, to my nie będziemy w stanie (w rewanżu) stworzyć Komisji Majątkowej.
I tak to zamiast cieszyć się wiosną i piwem irlandzkim, rozważałyśmy smętne warianty – na mimikrę jesteśmy za stare, za mało elastyczne, o innych sprawach nie przed jedzeniem, bo zaszkodzi.
Hej, YYC, idź do Shipa z Anchorem, w nagrodę za ich jakże piękną nazwę, pobudzającą wyobraźnię do swobodnego hasania po morzach i oceanach. I proszę, wypij jednego za mnie, bo ja dziś uziemiona jestem, rzężę wciąż i chyba nawet sobotnie śpiewane przyjątko będę musiała przełożyć.
Slainte!
Pyruniu, dzięki za dźwięczne regionalizmy. żebym jeszcze wiedziała, co znaczą: petronelka, kejter, ajzol, wuchta wiara i bejmy… Petronelka to jakaś porzeczka, czy inny owocek? A reszta? Przetłumacz, proszę.
Chciałam znaleźć dla YYC jakąś ładną szantkę kabestanową, czyli do wyciągania anchora z dna – i wpadłam na coś prześmiesznego: założę się, że tę melodię znacie wszyscy i nie dam złamanego grosza za to, że ona ruska…
http://www.youtube.com/watch?v=v3wvA2_BxXk
Ale kabestan się kręci, chłopcy ciągną kotwicę…
No to wybor dokonany. Zakotwiczymy a Ship-and-Anchorze i piwa za zdrowie Nisiowe wypijemy nie omieszkujac kapuchy z wolowina sie najesc. Zawsze maja jakas muzyke na zywo w takie okazje wiec ufam, ze i tym razem 🙂
Wrocilem z zakupow malych w polskim sklepie i sie najadlem nieco (dawala pani znajoma probowac – 2 plasterki poledwicy surowej wedzonej i 3 plastry rolady z kaczki, za reszte podziekowalem bo juz mi glod minal sniadaniowy) W zamian zakupilem pyszny chleb (wlasnie przywiezli z polskiej piekarni), bulki pupki, rolady z kaczki plastrow 20 i poledwicy plastrow 30. W sobote znajomi ale tylko trzy sztuki wiec za duzo nie trzeba. Glownie na cieplo bedzie Ksiaze Stroganoff a na deser co Basia upiecze plus truskawki w balsamiku z mieta i cukrem. No i jest z glowy co naszykowac. Wina jak zawsze mocniejsze jak zawsze i na koncu Grand Marnierek jak zawsze 🙂
Jest tak z tym pieczeniem u mnie na wysokosciach (1050m), jesli ktos nie doswiadczyl to nie wie, ze z tym problem. Trzeba mniej drozdzy albo prosszku, wiecej plynu, mniej bialka ubijac i krocej piec ale w wyzszej nieco temp. Jajko ekstra tez czasem dobrze dodac. Inaczej za duzo wyrasta i za szybko a potem opada za duzo i sie rumieni i wysycha, tak, tak…. zycie nie jest latwe 🙂
Nisiu – na życzenie :
petronelka – biedronka (porzeczka to świętojanka)
wiara – grupa ludzi (wiara z mojej budy – koledzy ze szkoły, u Pietrzaka „I ruszała w pole wiara…”)
wuchta – duże czegoś ale raczej materialnego – wuchta towaru, wuchta jabłek itp
bejmy – pieniądze
kejter – pies
ajzol – żelazo ale i w przenośni na coś dużego, twardego, z metalu albo żartobliwie „Nad Rusałkę? Nie idę! Tam nygi jak ajzole fruwają” nyga – komar.
W razie potrzeby służe dalszymi informacjami. Tylko powiedz, Mała, coś Ty 5 lat w Poznaniu robiła?
o
Bułki pupki – genialne i jakże logiczne!
YYC, baw się cudnie. I Wy wszyscy, którzy będziecie dzisiaj pić zielone piwo – bawcie się cudnie.
ZAZDRASZCZAM szczerze.
A to piosenka na dzisiaj:
http://www.youtube.com/watch?v=aWjSLsX-Zc4
Pyro – Powiedz mi, proszę, dlaczego tutejsza polska wiara (3 sztuki) wygrała w piątek 50 milionów dolarów, czyli moje bejmy? Czy to jest sprawiedliwe?
Placku – tu, na łojczyzny łonie, też jakaś wiara wygrywa wuchtę bejmów (niestety – w tym i moich) A my – czyli Ty i ja – zapłaqcimy kolejmy podatek od marzeń w przyszłym tygodniu.
Pyreńko. Widzę, że na Skype jesteś włączona, ale pomimo wielu ataków z mojej strony się nie łączę. Siedzę pod palmą na plaży. Cygnet na kotwicy 100m od brzegu. Bym Ci pokazał.
Cichalu, Kapitanie nasz – pies sąsiada zeżarł mi mikrofon i słuchawki. Muszę kupić, a nie mogę się jakoś wybrać. Nie mam jak z Tobą (i innymi) pogadać. Czytasz tego ASK, czy Cię zdrzaźnił?
Kochanieńka. Przeczytałem jednym tchem jeszcze na twardym. Na
łodce książki się okrutnie niszczą nie śmiałby TAKIEGO prezentu zmarnować!
Wiosną będę się cieszyła gdy nadejdzie. Na razie zimny luj wali z nieba na zimną, błotnistą ziemię 🙁
Placku, nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale moje bejmy też tuczą innych, chociaż wolałabym utuczyć np. Pyrę 😉
byk,
Moja wersja zakonczenia wierszyka po prostu jest ta prawidlowa. Sprawdzilam u Kopalinskiego,
Stefana
Bawic sie bedziemy 🙂
Poki co zjadlem bulke z rolada kacza i jest pychotka (co juz wiedzialem ale sie utwierdzilem). Herbatka i do pracy…
Kopalinski to ten od czlowieka kopalnego?
A propos, mamy w ZOO goryle i jeden z nich ile razy go odwiedzamy lezy sobie na wznak, noga na noge zalozona i sie drapie. Zawsze ile razy jestesmy. Raz pod pacha innym razem po glowie czy znowuz po brzuchu. Inne cos robia, kloca sie, zarelka szukaja, hustaja sie na linach, gonia a ten lezy sobie, noga na noge i drapie sie, ciagle sie drapie. Co na to psychoanaliza?
Dopiero co sniadanie zjadlem a tu juz lunch za pasem 🙂
@ka:
no, jesli stefan*,
to pozostalo mi chyba tylko seppuku…
———————————————
moja tuba: „oj, stefan, nie wybacze ci tej nocy…”
Stefan to na pewno nie był, Kopaliński 😉
No ale żeby z nemo się wdać w dysputy, trzeba się podeprzeć odpowiednimi tymi tam, autorytetami, chociaż nemo kto wie, czy Kopalińskiego by nie zjadła (jak z…no dobra, już nie dodaję)
A w ogólnym rozrachunku – i tak nas równo robaczki zjedzą, to miałam na myśli, wytykając nemo tę dbałość o szczegóły i powtarzając, że blog to nie uniwersytet.
Alicjo – każdy ma swojego konika :
Żabie latają czerwone rybki przed oczami kiedy ktoś ( szczególnie młoda dziewczyna) kładzie łokcie na stole, Pyra ma mordercze odruchy kiedy ktoś żuje gumę balonową i tak każśdy. Nemo nie lubi kiedy wypowiedzi są wyraźnie nieścisłe. Przypominam jedną z celniejszych fraszek Leca
„I coż, że królowie są nadzy?
Trochę tolerancji dla władzy.”
takie carpaccio, to jak seppuku, tyle, ze bardziej bolesne, bo trwa, a kto zywy na Stefana, moze nawet nie byc Kopalinski
Pyro, gdybym mial usta, Tobys mi wyjela
To prawda Pyro, każdy jest na coś uczulony. Mnie skręca od głupiomądrych wypowiedzi pierwszego picusia – glancusia tego blogu. Wyjatkowe połączenie narcyza z bufonem. Ale co zrobić. Każdy ma prawo żyć.
Alicja oczywiscie wie lepiej ode mnie, u kogo sprawdzalam
Narcyzy – jak najbardziej. Zwłaszcza te białe, nieduże, porcelanowe z żółtym środkiem, najmocniej i najpiękniej pachnące (Narcissus poeticus) – http://en.wikipedia.org/wiki/Narcissus_poeticus
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Narcissus_poeticus.jpg
Tu lepsza wersja… szkoda, że niezapachowa.
Cybisowa namalowała portret kobiety (nie pamiętam czyj) z wielkim pękiem białych narcyzów w wazonie. Bardzo piękny ten portret.
Zgubienie literki to niescisla wypowiedz???
Jezu, ile ja niescislosci tu popelnilem, hi, hi. Swoje koniki to w stajni najlepiej trzymac a lokcie przy sobie. A o bigosie to z Gajowym najlepiej pogadac chyba, ze ma wlasnie przyjemnosc 🙂
Sie zapowiada mily wieczor. Coraz wiecej znajomych sie wybiera modlic do Sw. Patryka w takt —>
http://www.youtube.com/watch?v=DXEl1pEOoec
Moze to wolicie…. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=py2TiFsq9T0&NR=1
„Punkt widzenia, kąt widzenia,
mego zadania to nie zmienia.”
Mocno przywiędły ten narcyz i zbyt pretensjonalny a ponadto prostackim pędzlem malowany.
zdania
Ciekawa jestem, kogo Antonina ma na mysli
A ja wcale 🙄
A Pyra nie jest ciekawa. Pyra bywa choleryczna, ale wtedy nawrzuca bezpośrednio, po nicku i z uzasadnieniem. Jeżeli się pomyli, to przeprosi. Aluzyjnych oskarżeń nie toleruję. Tu jest salon nasz, wspólny, więc szanujmy gośi przy naszym stole.
Antonina 🙂
udalo Ci sie szybko wpiac, rozumiem, ze juz tu kiedys bywalas, tudziez lotr laskawiej podchodzi, bufono-narcyz, to lubie,
nie smiem zgadywac o kogo chodzi
Żonkile.
Chyba. Ja niczego nigdy nie jestem pewna, chyba, że dotyczy to tego, co sama własnymi ręcamy wykonuję. Czasem trzeba mózgu użyć, ale w tym zakresie jestem skąpa, albo ajkju mało, o to też się nie troszczę, bo i tak… przyjdzie walec – i wyrówna. Bez względu na ajkju i te rzeczy.
Pan Lulek dawno to głosił. Jego wpisy czytałam uważnie.
We wszystkich pubach muzyka dzisiaj na zywo. Irlandczyki sie rozmnozyli i z nieba jak manna pospadli na Calgary. Dobrze bedzie wesolo 🙂
Pablo kody ladnie maluje… grzechotnik grzeszy 🙂
Alicjo, ze te opuszczanie liter dostaniesz najwyzszy wymiar i sie przeniesiesz do Kingstonskiego Penitencjariatu, no tam niedaleko do tego historycznego budynku z kratami w oknach zeby nie wialo. To chyba niedaleko od Ciebie? 🙂
A jakby tak na Jasnej Gorze pub otworzyc i z naszymi swietymi zatanczyc? Z wody by sie wina narobilo. Przyklad idzie z gory 🙂
yyc,
Zaraz bede sie zbierac do domku. Na trasie mam jeden ze sklepow pana (?) Starsky, no co moge powiedziec to obiadu juz nie da sie zjesc bo tam jest tyle darmowych przekasek, ciast, zdrowych chlebkow i wedlin az glowa boli. Panu S sie to oplaca, sklep ogromny a do tego ludzi masa. Podjem i zakupie cosik.
Buziaki,
Dowiedziałam się przed chwilą (uwaga, alergicy na nemo – nie czytać 🙄 ) że pierwsze widziane przez świadków i opisane zjawisko tsunami (oczywiście nie pod tą nazwą) miało miejsce w 1601 roku w Lucernie. Jezioro Czterech Kantonów rozhuśtane przez trzęsienie ziemi w masywie Pilatusa wytworzyło falę „wysoką na 2 halabardy”, która w dużym stopniu zniszczyła miasto i spowodowała śmierć 8 osób.
Władze miasta przekonane, że to znak gniewu bożego, nałożyły na mieszkańców zakaz tańców i zabaw przez kilka miesięcy.
Swoje uczulenie mam na myśli i tyle. Jestem przekonana, że narcyz doskonale wie o kogo chodzi. Ty sobie Pyro możesz po swojemu a ja po swojemu. Możesz lubić albo nie. Twoja broszka. Salon, jak salon. Na bezrybiu i rak rybą.
Ja trochę tej Waszej (tego Waszego) „nemo” nie rozumiem. Przy TAKIEJ wiedzy grałbym w każdym możliwym teleterniuju i kasy miałbym, jak lodu. A ta (ten) nic, tylko się bezproduktywnie wymądrza.
Mądre to?
Jak nie dla siebie, dla sierotek by grał(a).
A może cytowanie formułek, definicyjek ze słowników i encyklopedii mądrością żadną nie jest?
Geneza powstania tańca irlandzkiego – dla tych, co nie znają prawdy:
http://www.youtube.com/watch?v=m0rrLdWLu_0
Yyc,
tam same chłopy i mnie nie wpuszczą 🙁
A kobiece (było takie, jedyne w Kanadzie właśnie w Kingston) juz dawno zlikwidowali, zrobili muzeum, a baby kryminalne porozsyłali gdzieś tam. No, Chłopów to nad jezioro, a baby na prerie 🙄
I gdzie tu sprawiedliwość, pytam?
No dobra. Wracam do zajęć. Nawet na Patryka nie mam czasu, a zwłaszcza piwa. Nie dowieźli 🙄
Żegnam się; będę czytała Bratkowskiego „Nieco inna historia cywilizacji”
Mm przy tej lekturze kompleksy.
2.38 jeszcze troszke i do pub’u…czas sie wlecze…
I skąd tyle złości i złośliwości,
skąd tyle kolców i innych ości ?
Czy to z zawiści,
czy to z zazdrości ?
Czy nie przyjemniej,gdy blog
plotkuje i dywaguje bez żądeł
i bez wrogości ?
Lubimy gości
i serca pełne pogody ducha
i życzliwości 🙂
Czy nie przyjemniej,
gdy śmiech i żart
tu u nas gości ?
Nemo- przy okazji lektury „Przekroju”,do której wczoraj zachęcała Pyra,
(wywiad z Fedorowiczem,ale nie Jackiem) poczytałam też o pijaństwie na świecie i ze zdumieniem dowiedziałam się,że w Afryce w tej dziedzinie
prym wiedzie Uganda.Dzisiaj oglądałam zdjęcia Geologa,ale o żadnym
nadużywaniu alkoholu na tych zdjęciach nie było.Ciekawe,czy Geolog poczynił jednak już jakieś obserwacje na ten temat ?
Sokrates chodzi już na czterech łapach. Jest jeszcze bardzo słaby. Większość czasu spędza u nas w łóżku albo, dosłownie, pod kaloryferem. Bardzo schudł. Skóra i kości. Jutro będzie miał zdjęte szwy.
Alicjo, jeżeli podchodzi Ci Tyskie, to miotam przez kałużę 🙂
Danuśka, aproposem do wierszyka – nie wiem.
Jotko, czuj duch, Sokrates da radę 🙂
Danuśka – wierszyk 🙂 do powtarzania co jakiś czas….
Jotko, Sokrates jest dzielny, trzymam kciuki 🙂
Od paru dni mam dyżury u kotka, którego pani musiała wyjechać. Nie wiedziałam, że z kotami da sie pogadać, prawie jak z psami 😀
jeszcze tylko dodam, że w Warszawie rozpadał sie deszcz 🙁
Danuśko,
na jednym ze zdjęć (nie ma podpisów, ale jak się ogląda pojedyncze, nie pokaz slajdów, to są pod nimi komentarze Geologa) widać nalewanie mętnego płynu do plastikowej butelki – to lokalny wytwór, piwo sorgowe przyprawiane miodem i popiołem – popularny napój. Nie wiem jeszcze jak tam z pijaństwem, ale mogę zapytać. Z dotychczasowych informacji wynika, że na terenie diecezji, gdzie Geolog mieszka, nie wolno pić alkoholu, ani przyjmować damskich wizyt (nieślubnych) – surowe obyczaje 😉
Z dzisiejszej relacji wynika, że po śniadaniu (herbata, mleko, chleb, margaryna, banany) Geolog i jego współpracownicy zaczynają swój dzień pracy wspólną modlitwą, śpiewem, a w poniedziałki studium biblii. Podobno większość publicznych instytucji zaczyna dzień w ten sposób. W pierwszą i trzecią środę miesiąca w lokalnej kaplicy odbywają się nabożeństwa z komunią (anglikanie), wówczas Geolog gra na gitarze. Robił to już w anglikańskim kościele w Bernie.
O reszcie pracowitego dnia w Ugandzie napiszę jutro. Jeśli to kogoś interesuje.
Jeszcze ciekawostka. Geolog – bardzo dociekliwy gość, co podziwiam 😀 nasłuchał się legend i mitów na temat pobliskiego jeziora Bunyonyi , jakoby jego głębokość sięgała 900 m. Według niego jest to jezioro powstałe na skutek zamknięcia doliny przez naturalną barierę z lawy. Aby to udowodnić, pływał dłubanką po jeziorze z bryłą kwarcytu zawieszoną na długim sznurze i mierzył głębokość w różnych miejscach, nigdzie nie przekroczyła 39-40 m. Topografia dna odpowiada topografii sąsiednich dolin.
W biurze uważają teraz, że jest wielkim poszukiwaczem przygód, bo odważył się podważyć panujące powszechnie przekonanie 😯 Mam nadzieję, że się nie narazi żadnemu szamanowi 😉
A w Meksyku swieci slonce…
Uganda przoduje też pod względem liczby chorych na AIDS. Jednym ze sposobów unikania zarażenia, a nawet „lekarstwem” na HIV ma być seks z dziewicą 😯 więc zdarzają się napady na dziewczynki chodzące po wodę do odległych ujęć. Projektanci i wykonawcy tych wodociągów mają więc nadzieję również jakby „przy okazji” zwiększyć bezpieczeństwo dzieci…
Nemo, męskie nieślubne pewnie wolno 😉 ? Czemu popiołem 😯 ? Czekam na opis pracowitego dnia w Ugandzie 🙂 Dobranoc 🙂
Haneczko,
za męskie nieślubne grozi więzienie, a chcieli nawet karę śmierci 😯
O popiół zapytam. Może coś neutralizuje.
Łajznęło i 😉 jest mocno niestosowne. Przepraszam.
yyc – o tej porze roku tamtejsze słońce jest bardzo łaskawe, ale już od połowy kwietnia przyjemności się skończą i trzeba będzie czekać aż do października (w północnej części oczywiście) 🙂
Nemo – mnie interesuje 🙂
Haneczko,
dlaczego niestosowne? 😉
Tam jest straszna homofobia podsycana przez niektórych polityków, ale prawie 60 proc. zarażonych HIV to kobiety 🙄
Barbaro, to dokladnie odwrotnie niz u mnie.. 🙂
Gwoli prawdy slonca tu nie brak. Tylko jakos nie rozgrzewa miedzy listopadem a kwietniem a nawet wydaje sie, ze im go wiecej tym zimniej. Od maja do pazdziernika tez swieci i teraz juz grzeje nawet do ponad 30C. Noce i ranki zimne jak na pustyni a po paru godzinach +35C. Kontynentalny klimat pelna geba. Tylko morza brak a rzeki zimne, ze strach stope zamoczyc. Deszczu tez jakos malo kapie. Preria na ogol brazowa taka jakas. Kaktusy nawet na poludniu rosna i grzechotniki sie w dziurach chowaja i skorpiony moga uszczypnac i w ogole jakos tak nie po kanadyjsku 🙂
Czasem az wstyd przyznac sie…
http://www.youtube.com/watch?v=Gizg-rKtMmw
Już wiem. Popiół z liści bananowca służy do zainicjowania kiełkowania ziarna sorgowego namoczonego uprzednio w wodzie. Uzyskany słód jest mielony i gotowany z wodą na brązową gęstą papkę. Po rozcieńczeniu wodą i ostudzeniu dodaje się drożdży z wina bananowego i fermentuje. Po 12-20 h piwo jest gotowe. Przyprawione miodem daje słodki, mętny, czasem dość gęsty napój bardzo popularny i pożywny. Podobno piwo sorgowe to napój damski, mężczyźni preferują bananowe. Moi znajomi pracowali kilka lat w Rwandzie, gdzie każda rodzina produkowała w ten sposób własne piwo.
Nisiu, naszukalem sie musze powiedzec duzo. Cierpliwie nie zrazajac sie szukalem. I znalazlem. Piosenka dla Ciebie. Na zmartwienia, chorobe i wszelkie smutki. Sa i mewy (a wlasciwie jedna mewa), morze, wiatr i statek i czarne chmury. Jest wszystko dla kochajacych morze. Specjalnie dla Ciebie. Jak mowia: co nie zabije to wzmocni —>
http://www.youtube.com/watch?v=S55Wfoo7C-Q
Szlag by te nowe kody trafił!!!!
co wstukam, to wywala
YYC – nie zabiło!!!
PS – ale prawie…
A ja tam jestem prosty chłop, to i powiem prosto – bardzo lubię czytać Nemo, a Danuśkę i Haneczkę też, i innych 🙂
Nadawaj jutro dalsze afrykańskie części, chłonę.
Dzisiaj oczarował mnie oczar, jest piękny, właśnie zakwitł na jednej z uliczek Southampton. A jak pachnie!
https://picasaweb.google.com/takrzy/OczarRiverheadMarzec2011#slideshow/5585196310428649714
Dobranoc 🙂
Czy oni się uparli prosto do nieba dwójkami, czy co?!
Wczoraj Andrzej, dzisiaj Maniek. Mańka widziałam dopiero co we wrześniu, jak co roku. Eh…
Nowy, dziekuje Ci za oczar, odetchnelam przy nim na chwile.
dzień dobry ..
Nowy oczar czaruje .. nigdy nie widziałam chyba …
nemo dzięki za podróże do Ugandy…
Haneczko jak się czujesz po tej długiej chorobie .. ja jem 2 łyżeczki nasion wiesiołka od listopada (porada Kryside) i szczęśliwie zdrowo przeżyłam zimę mimo chorób w rodzinie …
Dzień dobry 🙂
Jolinku, powoli nabieram ciała, czyli wracam do siebie. Moja wina, jak zwykle – latałam, póki mnie całkiem nie powaliło. Nie wiem jak wiesiołek, ale na pewno dobrze by mi zrobiły baty za niereformowalność 😉
Nasz oczar zastrajkował, pąki wyprodukował i na tym poprzestał. Nie chce powiedzieć, czego mu brakuje. W ubiegłym roku kwitł 🙁