Podobno to najprzyjaźniejszy dzień w roku!
Everyone’s Irish on St. Patrick’s Day czyli w Dniu św. Patryka każdy jest Irlandczykiem. To jedno z najczęściej wymawianych zdań w dniu 17 marca i nie ma w nim żadnej przesady! Dzień św. Patryka to najweselsze i jedno z najchętniej obchodzonych świąt na całym świecie. Tego dnia symbolem dobrej zabawy staje się zielona koniczyna, wypija się miliony litrów Guinness’a, a we wszystkich pubach słychać sympatyczne toasty.
Trójlistna koniczyna to obok harfy jeden z najważniejszych i najbardziej znanych symboli Irlandii. Według legend święty Patryk, patron Zielonej Wyspy na przykładzie trójlistnej koniczynki wyjaśniał istotę Trójcy Świętej, krzewiąc wśród mieszkańców katolicyzm. Koniczyna stała się także podstawą do powszechnego szaleństwa w Dniu św. Patryka na punkcie zielonego koloru. W wielu miejscach naszego globu przez miasta przechodzą podchmielone i rozśpiewane zielone korowody i parady, rzeki (np. w Chicago) zmieniają swój kolor na zielony, pasy na jezdniach są malowane na ten kolor (np. w Seatle), a na ulicy każdy powinien mieć choć jeden element garderoby w odcieniu zieleni. Mówi się, że Dzień Św. Patryka to zwiastun nadchodzącej wiosny.
Irlandczycy na całym świecie bardzo mocno podkreślają w Dniu Św. Patryka swoją tożsamość narodową, namawiając do wznoszenia toastów w ich ojczystym języku. Ci którzy wybierają się do pubów w czwartek mogą się nieco podkształcić. Oto toast podstawowy
Beannachtaí na Féile Pádraig duit!
czyt. ban ak ti na fajla podżrik ditcz
czyli szczęśliwego Dnia św. Patryka!
Tym, którzy nie lubią się przemęczać polecam wersję znacznie krótszą czyli „na zdrowie”:
Slainte!
czyt. Sloncze
Pinta, czyli półkwarta (dokładnie 0,568 litra), to tradycyjna miara, jaką się stosuje w irlandzkich pubach. Guinness pochodzi z serca Irlandii – Dublina, jest warzony od 1759 roku, a jego receptura od tego czasu się nie zmieniła. Charakteru Guinnessowi w wersji Draught, najczęściej serwowanej w irlandzkich pubach, nadają także bąbelki powietrza, których część się unosi, a część opada. Kiedy unoszące się pęcherzyki trafiają na ściankę szklanki, odbijają się i zaczynają opadać. Jednocześnie bąbelki w środku szklanki nie mają żadnych przeszkód na swojej drodze, więc unoszą się na powierzchnię.
Na koniec muszę się przyznać, że w moim przypadku święto irlandzkiego piwa już się odbyło. W minioną sobotę bowiem uczestniczyłem w zebraniu Klubu Piwnego, któremu przewodniczę od 6 lat. To bardzo mały Klub, liczy zaledwie 7 członków. O jego istnieniu już tu pisałem więc nie będę się powtarzał. Nasze sobotnie zebranie było ostatnim tej zimy. Kolejne przewidziane jest dopiero w październiku, bo przez wiosnę i lato Klub przenosi się z warszawskiego pubu do letnich domów członków. I tam odbywają się także uczty połączone z ciekawymi dyskusjami.
Komentarze
Nie wiem jaki będzie ten dzień, to się jeszcze okaże, zapowiada się na bardzo pracowity 😯
Wiem jaka była noc! Uganialiśmy się po całym domu, trzy kondygnacje, za obcym, czarnym kotem 👿
Wślizgnął się wieczorem niepstrzeżenie za Sokratesem, któremu zostawilismy otwarte drzwi na taras. W nocy szalał. Fuczał, rzucał sie z pazurami, ale wyjść nie chciał. W rezultacie kilka rozbitych doniczek, połamanych kwiatów, mnóstwo bałaganu i zmęczenie po nieprzespanej nocy 👿
Dzień dobry
http://www.youtube.com/watch?v=0W2duTA5kJ4&feature=related
Jotko, ten kot to zapewnie dusza pokutująca,
+7*C, popaduje. Wiatru brak. Byle tak dalej.
Piwo wieczorem, bo chyba muszę zjechać do miasta.
Witam wszystkich.
Jotko – współczuję nocnego wojowania z obcym kotem. To mogło być niebezpieczne ze względu na nieobliczalne zachowanie zwierzaka. Za Hannibalem też do domu podchodzą koty ale jeszcze żaden nie odważył się wejść.
Jejku!!! Jakie zmiany. Nie trzeba wpisywać kodu. Chyba nie będzie zżerał. Hurra!!!
Dzień zamglony ale słońca sporo. Jakwiadomo specjalnie za piwem nie przepadam, ale szklaneczkę wypiję. Smakują mi piwa pszenne nieklarowane (jak dawne Grodziskie) i piwa słodkawe, mocno schłodzone. To już wiadomo, że baba nie piwosz. Piwoszy mam w domu – da się z nimi wytrzymać, co zauważam z przyjemnością. Teraz udaję się do zajęć pędzić żywot człeka pracowitego.
W Meksyku „Helwetczycy” (Szwajcarzy?) ze Styrii, hm… 😯
Po dwóch pochmurnych dniach z szalejącym halnym dziś znów słoneczko na błękitnym niebie. Nadal susza.
Chicago River zawdzięcza swój zielony kolor w dniu św. Patryka hydraulikom szukającym sprawców zanieczyszczeń tej rzeki na początku lat 60. W poszukiwaniu źródeł nielegalnych ścieków w różnych miejscach miasta wrzucono do kanałów barwnik znakujący – fluorosceinę. Już niewielkie ilości tego barwnika pokazują drogę wody w różnych ciekach. Grotołazi też używali tego dawniej do oznaczania wypływu podziemnych potoków.
Na widok białych kombinezonów pracowniczych poplamionych zielenią identyczną z kolorem flagi irlandzkiej szef służby miejskiej wpadł na pomysł uczczenia dnia św. Patryka w oryginalny sposób. W pierwszym roku użyto 50 kg fluoresceiny, co wprawdzie zabarwiło rzekę na tydzień, ale tradycja została ugruntowana. Po kilku próbach ustalono, że na jeden dzień wystarczy 6 kg. Po ustaleniu, że fluoresceina jest jednak szkodliwa dla środowiska używa się teraz 40 galonów barwnika roślinnego.
Ciesząca się dawniej złą sławą rzeki cuchnącej i pełnej odpadków Chicago River została poddana gruntownemu czyszczeniu dopiero w latach 90.
Dzień dobry,
odpowiadam z opóźnieniem na wczorajsze pytanie cichala: to raczej marimba. Ogromna! Na pewno pięknie brzmi, widać, że dobre drewno 🙂
W nawiąyaniu do wczorajszego „owocka”. Powtarzam bo pisałam podczas Waszej głębokiej nocy:
Dwie nazwy ? dragon fruit i pitaya ? jeden owoc.
I to wcale nie tani.
http://www.daleysfruit.com.au/fruit%20pages/Pitaya.htm
Dobrze schłodzony, przekrojony na pół i podany w oryginalnej skórce (z łyżeczką do wyjadania) nie taki znowu najgorszy. Można też pokrojony dodać do sałatki owocowej. Byleby nie przesadzić z innymi owocami, bo gubi swój specyficzny posmaczek przytłumiony nadmiarem innych.
Pamiętacie początki sprzedaży Coca-Col`i? Gdy powiało zgniłym zachodem w sklepach i z czerwonych skrzyneczkek wabiły szklane buteleczki z napisem znanym jedynie z filmów.
Pierwszy łyk świeżo zakupionego napitku wręcz odrzucał. Paskudna, bąbelkowa słodycz. No, ale dobrze schłodzona smakowała inaczej.
Nie znając owocu lub warzywa można popełnić podobny błąd ? źle podany i przygotowany niekoniecznie zachęca do następnych prób spożycia.
Jackfruit ? to już wiem, pachnie odrażająco po przekrojeniu. Ponoć, bo jeszcze nie próbowałam tego największego owocu świata. Okazowe sztuki mogą ważyć 36 kilogramów i w przekroju osiągać długość 90 centymetrów. Ale ziarna (może ich być od 100-500 w jednym owocu) ponoć smaczne. Chyba się skuszę. O doznaniach doniosę.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
W zielone Święto Patryka należy pjiać Giunness`a jedynie z Dublina – jeśli już zdecydujemy się na Guinness`a. Nabrałam się paskudnie na jakiś miejscowy wyrób – niezbyt dobre to było.
A zamiast diet wszelkiego rodzaju polecam za Aliną:
http://www.youtube.com/watch?v=By4NUxd6z3s
Byliśmy kilka lat temu na występach Lord of the Dance. Wyskoki tancerek przypomniały mi sny jakie miewam od czasu do czasu – sny w których skacząc sięgam niemal nieba.
Na marginesie: czy wiecie że 14, 17, 18 i 19 Michael Flatley i jego show goszczą w Polsce? Rzeszów, Warszawa, Gdynia. Show odbiega od oryginalnej produkcji sprzed lat. Jest to show w stylu Hollywood. Sztuczne ognie, panienki w omal-omal trykotach, jakieś potworki plus oczywiście taniec jaki pamiętam sprzed lat, zaprezentowany na linku.
E.
Dostałam wieści z Burgenlandii – w tamtejszej parafii św. Michała, o.Marceli planuje małą uroczystość żałobną w intencji Pana LulkA. w MIĘDZYCZASIE ZAGINĘŁA RZEŹBA (TA Z OGRODU) KTÓRĄ lULEK ZAKUPIŁ BYŁ biorąc na nią kredyt bankowy,a który spłacał coś przez rok. Wydaje się, że jedynym śladem po Panu Lulku w Burgenlandii zostanie kasztanowiec zasadzony z kasztana zabranego sprzed pałacu Działyńskich w czasie I Zjazdu. Kasztan został ochrzcony nazwiskiem pp Adamczewskich.
Jadłam niedawno jackfruit, smrodu nie kojarzę, był całkiem smaczny.
Życzeniem Pana Lulka (o ile w międzyczasie go nie zmienił) było, aby jego prochy wraz z prochami żony Georgetty spoczęły w głębinach Bałtyku. Miał na to przygotowany worek marynarski i odpowiedni łańcuch obciążający…
Co do rzeźby, jeśli została w ogrodzie po wyjeździe Lulka do Polski, to teraz pewnie szukaj wiatru w polu 🙄
Ja mam trzy pamiątki przekazane mi przez Pana Lulka osobiście – patelnię do naleśników, ruską praskę do czosnku i czarnego kota z Rygi
Ja mam dzwonek mosiężny na drewnianej rączce. Ma piękny ton i jest donośny.
Łotr zjadł choć bez kodu. Dopiero dzisiaj zaskoczyłem. Strata niewpowetowana. Sam osobiście nie znałem, ale z komentarzy sprzed paru lat i z opisów innych wyłaniała się osobowość niezwykła. Cóż, już poznać nie będzie dane, ale może choć wybierzemy się do Burgenlandu po drodze do Włoch. Wszystkim, którzy znali osobiście, szczególne wyrazy współczucia.
Jeszcze rano byl kod.
A ja mam od Pana Lulka malutki scyzoryk i bułgarski dzwonek. I resztki nalewek.
Pojawił się znowu kod, ale na końcu. Na dodatek trzeba się domyślać co wpisać!
captcha code*, captcha`knęłam.
I znikam. Dzisiaj. Jutro wrócę.
Dobranoc z mojej połówki.
E.
Ja mam buteleczkę małą i piersiówkę nietypową dosyć po Panu Lulku.
Co do kodów, nie wiem, po jaką cholerę one są, ale wkurzają mnie okropnie.
Minusowo i zima trzyma, poza tym jest po ósmej rano, a tak naprawdę to po siódmej, przestaliby grzebać przy zegarze 🙄
ha….test….
Pyro u mnie są koziołki od Panu Lulku dla Ciebie .. mam też książki w języku niemieckim dla chętnych ..
Marek pewnie napisze jeszcze bo ustaliśmy, że jednak na mszę do wsi Lulkowej nie pojedziemy ale za to Marek zmówi msze w kwietniu w Warszawie i powiadomi Was o terminie .. jeśli ktoś będzie chciał to przyjdzie by zadumać się na niepokorną duszyczką Pana Lulka …
Po Panu Lulku mam slynna kule (breloczek), obraz Sw. Jerzego i trzy drewniane grzybki.
Tuska
Dzień dobry,
Tutaj też już czas zmienili, wstaje się skoro świt.
W nocy blog można było czytać, ale wpisy wszystkie zjadało.
Wczoraj uduchowiłem się Czajkowskim, wciąż we mnie trwa.
Była to transmisja koncertu z LA Phil, słuchało się i oglądało w dużej sali z dobrym nagłośnieniem, dyrygował pełen ekspresji i energii, przemiły G. Dudamel. Dla mnie, może niezupełnie, ale trochę laika, koncert był niezapomnainy, może nawet w oczach (a raczej uszach) koneserów z Sąsiedztwa także by zdobył uznanie. Szkoda tylko, że nie można było być w LA. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Poniedziałku, który da się polubić wszystkim życzę 🙂
Co do rzezby Pana Lulka…..to tam tez sa hieny??
Jolinku – gdzie jest pogrzeb Pana Lulka i kiedy?
Do 7 kwietnia nie będę mogła. Po tym terminie chętnie przyjechałabym na mszę w intencji Pana Lulka.
Leno,
może zwyczajni złodzieje bezpańskiego…
Krysiu Marek lub Paweł napiszę dokładniej ale chyba syn załatwił kremację w Polsce a potem jedzie do Austrii po rzeczy Lulkowe w tym prochy żony a Ojciec Marceli robi mszę dla znajomych Pana Lulka w swoje parafii ..
a może znajomi zabrali na przechowanie tak jak inne rzeczy by nie zginęła ..
Test…
Nisia, chyba udało mi się wrzucić piochnę….zara wypróbuję.
http://alicja.homelinux.com/news/RO_20s-Bridge.mp3
U mnie gra 🙂
Mam nadzieję, że i u was…
Matko jedyna…te chrzanione kody muszę wpisywać po dwa razy przynajmniej 👿
Próba
Siedzenie przy stole wymaga co najmniej takiej zręczności jak profesjonalne prowadzenie samochodu. Kto obleje, jego strata
Wolałam stare kody, a nie jakieś takie powykrzywiane…
Co było złego z tamtymi?
Okołozerowo jest i słońce wyziera zza chmur nieśmiało.
Przypomniał mi się St.Patrick Day zeszłoroczny 😉
Publicznie nie wolno sie tutaj obnosić z butelkami czy puszkami, dlatego ukrywamy je w torebkach, oczywiście każdy wie, że tam nie oranżadka czy maślanka, ale wszystko zgodnie z prawem 😉
https://picasaweb.google.com/alicja.adwent/Marzec2010FloridaRejs#5457320086574545090
Muszę się nauczyć kodów, w których cyfry są przekreślone ale obowiązują.
Nie gotuję obiadu – grzeję parówki. Miałam w olanie pieczarki z pietruszką i śmietaną, a w sklepie, brzydkie grzyby i zupełny brak zielonej pietruszki. Niech się wypchają. Myślę sobie : jabłka w racuszkach – brak drożdży. A co tam, z głodu nie pomrzemy zaraz.
Wczorajszy piknik po nartach. Losos, bialy serek, truskawy i winko. Pozniej obiad czyli piers gesia. Moja mniej Basi bardziej wypieczona. Patelnia potem pare minut piekarnik, kartofle pieczone i borowki. Lody z bita smietana i beza na deser, pozniej posypane czekolada i podlane rumem. Placek sprzed trzech dni. Na patelni bo najwieksze naczynie w domu 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/LunchSupperKananaskis?authkey=Gv1sRgCNK5pceEnaj2uQE#slideshow/5583759949162270594
Pyro,
ja racuszki (tak je nazywam) robię z dodatkiem sody oczyszczonej – pół łyżeczki wystarczy na dwa osobniki. Te racuszki nazywają się blinami lub blinkami takze, zależy od rejonu kraju.
Hm…dawno nie robiłam, dobry pomysł!
Dzisiaj na obiad ziemniaki odsmażane i schabowe z wczoraj, ja jednego schabowego już zjadłam na śniadanie. A co, jeść mi sie chciało!
Lubię zimnego schabowego wrzucić w kromuchę.
A te powyłamywane literki-cyferki i tak mi się nie podobają 👿
Urlop to miła sprawa,ale najgorszy ten pierwszy dzień po wakacjach.
Wszystko jednocześnie wali się na głowę,do załatwienia same pilne sprawy,
a tu człek jeszcze ciągle lekko otumaniony.
I jeszcze te esy floresy w kodach ! Tylko spokój nas uratuje 🙂
Mówi Łotr, że błądzę zaglądając Calgarczykom w talerz. To może poczkać na przewodnika?
O? A tyle sie nagotowalem, zdjec narobilem…i wszystko na nic 🙂
YYC – obejrzeć, obejrzałam z przyjemnością, tylko komentarz pobłądzony mój!
A no to dobrze. Gaska byla naprawde dobra. Moja lekko rozowa Basi bardziej dopieczona i jedna piers starczyla dla nas obojga. Patelnia ok 8-9 minut ze strony skory (nacietej w kratke) i od miesa 4-5 minut. Piekarnik ok 9 min. Mniejsza polowe pokroilem w plastry i do piekarnika ponownie. Ta zplasterkowana piers sie szybko dopiekla reszta zachowala rozowosc i prosze bardzo jedna piers w dwoch odmianach 🙂 Doprawione sol, pieprz nieco czosnku i ziol toskanskich. Kartofle podgotowane i dopieczone w oliwce, ziolach prowansalskich i papryka podsypane. Borowki z IKEA bo maja pyszne uwazam. W polskich sklepach sa polskie ale szwedzkie lepiej mi smakuja. Mala dekoracja z tego z co w lodowce bylo. Wczoraj bylo hinduskie curry (kurczacza piers z cebula slodka i papryka w 4 kolorach). Ryz i bylo bardzo smaczne ale zdjec juz sie nie chcialo robic. Sos kupny ale pyszny i ostrawy z kokosem. Dolalem nieco smietanki kokosowej od siebie i bylo prima sort 🙂
Około południowo zajrzałam do gazety. Sprawdziłam datę ze dwa razy, bo przecież to chyba nie prima aprillis dzisiaj?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/55,80273,9251076,,,,9251107.html
przez chwile nie było kodów i dobrze było a teraz znowu wariactwo jeszcze gorsze. Może mi ktos wytłumaczyć po jaką cholerę te kody są potrzebne? Napad na bank nam grozi, czy co?
Alicjo, patrząc na te monety i mając na uwadze to, co sie dzieje w Japonii, przyszło mi do głowy jedno: DEWALUACJA
Pracując, podsłuchuję południowy dziennik+pogaduchy podziennikowe ze studia CJOH w Ottawie.
Dzisiaj odkrycie Ameryki – gotowanie domowe jest dobre dla zdrowia 😯
Wracam do zajęć i podsłuchiwania (kurczak po toskańsku panie przygotowują).
https://picasaweb.google.com/cichal05/Helveci?authkey=Gv1sRgCJi-obqqjoTNRA#
Nemo to chyba Twoja flaga, prawda? A na pytanie z jakiego kantonu, zrozumiałem „Styria” Rozmawialiśmy 2 min…
Gospodarzu, te nowe kody to paskudztwo 👿
Podpisuję się pod haneczką i to wielokrotnie
Przepytałem młodego Helveta. Znowu powiedział Cyria czy też Zyria…
Poprosiłem o spelling i okazało się że są z Zurychu. Ot wymowa regionalna!
Cichalu,
flaga moja, ale kanton to mógł być Solothurn.
Wybacz moje zdumienie, ale „Szwajcar ze Styrii” to w szwajcarskich uszach brzmi jak „Polak z województwa ryskiego” w polskich 😉
Styria sąsiaduje np. z Burgenlandią, ale od Szwajcarii oddzielają ją 3 landy i jakieś 500 km. Ode mnie do Grazu jest 800 km.
OK, Zueri 😉
Chwała Bogu, że jest Nemo która wie wszystko. Pomarlibyśmy w niewiedzy.
Ignorantia nocet 😉
Już wiem, co robię nie tak – przez gapiostwo wpisuję kod w górną ramkę!
Alicja – to sposób NBP żeby śp pn Prezydent zarobił wreszcie na siebie (i trochę na nas). Złote monety o nominale 100 zł idą wszystkie na aukcję : kto da więcej? Oj, dadzą! Srebrne też dla kolekacjonerów, a dopiero „dwójki” do obiegu. Jak znam życie, to w obiegu będzie mało, bo ludność będzie tezauryzowała te monety, jak papieskie – na pamiątkę, na prezent i na wszelki wypadek.
Cichalu, czytasz tego ASK, czy Ci już obrzydł?
Sprawdziłam
żarood p o r n ego
dalej nie przepuszcza
Rządy cesarza niech trwają lat tysiące,
aż ten żwir drobny mocą wieków w skałę się przemieni
i mchem porośnie gęstym
Zamiast świętować z Irlandczykami, moje myśli błądzą w okolicach japońskiego wybrzeża i ludzi bezbronnych wobec żywiołów i zawodnej techniki…
Wiedza jest ważna i konieczna. Jeśli jest jednak przedstawiana ex catedra i z takim nadęciem jak Ty to robisz, to jest i śmieszno i straszno. Podajesz dane geograficzne (znane dzieciom z gimnazjum) z taką powagą, że aż strach. Rozluźnij się. W Styrii i Burgerlandii byłem w jesieni odwiedzając wraz z PaOLOre nieodżałowanej pamięci Pana Lulka…
Szwajcarów nazwałem Helwetczykami. To taki żart Nemo, to taki żart!
wrocilam niedawno z kilkudniowej podrozy – sporo ponad 2 tys km w samochodzie i zaczelam nadrabiac zaleglosci…
a ja sie nie smuce, fikusa, ktorego dostalam od Pana Lulka bede dogladac jak najdluzej, bede wspominac nasze jedne wspolne Swieta, wyjazdy do Polski… i wierzyc, ze on czasem z gory na nas spogladnie…, szkoda tylko, ze tam internetu nie ma…
swieczke dzis dopiero zapale…
Cichal,
ja nic na to nie poradzę, że przyłapany na ignorancji zarzucasz mi nadęcie i powagę, podczas gdy ja tylko jestem zdumiona bzdurami, które wypisujesz 😉 A propos zadęcia, zapomniałeś, jak to było z Lechoniem? 😉
PS. Może wiesz, gdzie jest Styria, ale w jakim kraju? 😉
Ludzie w moim wieku nie powinni lekką ręką obchodzić świąt (państwowych i kościelnych) przypadających na 17 marca trzy dni wcześniej.
„Polak z Ontario”
Moja heroiczna walka o miejsce w poczcie świętych dobiega końca – krew mnie zalewa 🙂
Alez Magdaleno, TAM jest internet tylko nasze lacza za wolne i koszta ogromne. Minuta polaczenia 165 milionow dollarow. Ponoc swiatlowodami mozna juz z czyscem sie laczyc i nawet nieco taniej tylko linia czesto zablowkowana iloscia polaczen. Hackerzy tez nie daja spokoju….
Ludzie – w Afryce półn. leje się krew, w Japonii dramat, a Wy sobie skaczecie do oczu o byle co? Przeżyjmy swój czas w możliwie bezbolesny sposób.
Pyro- nie planuję ani kolekcjonować ani tezauryzować 😉
Te nieszczęsne nowe kody to captcha :
http://pl.wikipedia.org/wiki/CAPTCHA
Widać jacyś informatycy w „Polityce” doszli do wniosku,że jakieś kosmiczne siły nam tu się zaczną do blogu pchać nieproszone 🙂
Magdaleno, zdaje sie Placek ma jakies kontakty prywatne…moze przez niego da sie polaczyc?
Jacyś…. jakieś …
Tak jakoś wyszło niezbyt zgrabnie 😳
Przecież mówię , Danuśko, że oczy można sobie powykręcać przy odczytywaniu tych tam…
Było dobrze, ulepszyli 🙄
YYC – Piękne zdjęcia, dlatego Ci wybaczę, poza tym, po tak ogromnej porcji gęsiny jesteś „pod wpływem” 🙂
Czy ta pierś była rozmiarów Styrii ?
Nowa wersja WordPress, nowy ja – gorzki jak piołun, zgryźliwy jak (wstaw ulubione imię), ale niestety nie tak inteligentnie i finezyjnie sceptyczny jak Daniel P, który w bardzo lakoniczny sposób ocenił blogową nowoczesność.
za jakis czas bedzie lepiej… kaza jakies obrazki rysowac i oko do ekranu przystawiac albo jakies inne czesci ciala dla identyfikacji, ze my to my a nie jakies tam komputery 🙂
Pyro,
ja nie skaczę nikomu do niczego, ale Cichala już o nic pytać nie będę, bo jemu to wyraźnie szkodzi na ciśnienie 🙁
Nawet kod mam „ups3” 😯
piers byla rozmiarow Belgii, ziemniaki jak Grenlandia a borowki jak orzechy 🙂
A kto obchodzi imieniny Patryka (czy jakiekolwiek imieniny i święta) trzy dni przed? Wyszło szydło…Placek 😉
I dobrze Ci tak! Ja spokojnie czekam.
Wracam do zajęć. Macham do Kapitana i załogi, pomyślnych wiatrów i pogody życzę!
Patryk Pietrek moze?
Szkoda ze to nie jutro bosmy sie ze znajomymi umowili w pubie na piwko i steka 🙂
W języku polskim istnieją tylko dwa przerażające słowa. Jednym z nich jest „konsultant”, drugim „informatyk”. Chwale się, bo Cichal to lubi, a bryję jadł, trzeba go pocieszyć, a nie czepiać się bez powodu. Przeżył spotkanie ze Szwajcarami, a to ogromny sukces. Stąd prosty wniosek – to byli Włosi którzy ukradli Szwajcarom dom na kółkach, czyli burdel, a zatem nie Włosi, tylko…nieważne, ważne, żę Cichal przeżył, a Nemo to tak cieszy, że jest złośliwa jak jak ten wietnamski kaktus udający owoc. Odetchnę, za chwilę brutalna prawda o Laosie i aleosie.
W Chicago też nie biorą tak dokładnie i rzekę farbują w weekend najbliższy 17 marca 😉
Placku,
dziękuję za właściwe zrozumienie moich intencji 🙂
Nemo – Najbliższy byłby ten tuż po urodzinach, wystarczy na palcach jędnej ręki policzyć, oczywiście jeśli ma się rękę. Czytałem, że złośliwość świetnie działa na cerę 🙂
Nie napisałem jeszcze ani słowa o światowej zabawie pod tytułem „I ty emerycie możesz koniem zostać”, ani słowa o kodach, a już jestem spocony jak mysz. Co gorsza, zazwyczaj się nie pocę.
Placku, tylko spokój może nas uratować 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=hH187qKEGwY&feature=related
Chinook wieje, swiat sie topi a ludzi boli glowa. Na swieta pewnie sypnie sniegiem….
Na cerę podobno najlepiej robi świeże powietrze, wilgoć i witaminy. Obrzucanie pomidorami i jajami należy więc przyjmować z wdzięcznością 😉
Hi, mozna se klikać i obrazki z kodem zmieniać, jak się komu nie podoba 🙂
Poczytałam komentarze pod doniesieniami o nowych monetach, trzeba przyznać, ze zartobliwe wielce. Duch w narodzie nie upada.
Nowe kody bywają jakieś dziwne, ale nie wiem, czy zauważyliście, że ten guziołek obok służy do ich wymiany. Nie możemy odczytać – klikamy, dopóki nie zrobi się czytelne.
Swoją drogą ten głupek nie puścił mojego wpisu (tego powyżej) i powiedział, że zły kod. Kod był dobry, sprawdziłam. Temu Łotru coś się porobiło w głowie.
O, łajznęłam się z Żabą… Cześć, Żabo!
Nisiu, wlaśnie o Tobie myślałam 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=BRLfx5vr5rA
Nemo – Kocham zmarszczki, z wzajemnością. Wolę przesłanie z piosenki Aliny – ulewy i powodzie słodyczy i harmonii. Przestań mnie wkurzać i opisz coś pięknego, potrafisz, ale jesteś skąpa. Serce mi pęka, pociesz helwecką łąką, wiersze pewnie też piszesz. Cytując Żabę – do cholery 🙂
Musimy się trzymać razem.
Pewnie, że mu się porobiło. On chce 5BMW 😯
A do czego w ogóle to wariactwo służy? Przecież spamowiec też może sobie kodów napisać, że hej!
Placku,
przykro mi, że Cię wkurzam. To już raczej sobie pomilczę. Jakiś tydzień. Jak wytrzymam.
Alino – piękne, dzięki!
A tu nasza wersja – znaczy naszych chłopaków, tym razem Banana Boat:
http://www.youtube.com/watch?v=jItn3qvvKMM
A to na ochłodzenie temperamentów:
http://www.youtube.com/watch?v=4ppl5ll3bY0&feature=related
Alino – jeszcze kawałek francuski – nie znam oryginału. Bananki.
http://www.youtube.com/watch?v=_Z-9hByI6tA&feature=related
Pyro – Skoro pytałaś, odpowiedź – Danuśka podała już odsyłacz do tej informacji, z tym, że wtyczka „kaptcha” powinna być nastawiona tak, by uniemożliwić robotom czytanie kodów. W przeciwieństwie do wielu ludzi, robot zna się na numerach, ale nie obrazkach. By nie utrudniać życia stałym bywalcom, można tę wtyczkę ustawić tak, by umożliwić wpisanie kodu tylko raz, czyli wilk syty i owca cała.
Informatyku – informacja.
Alino – znalazłam coś takiego – był kiedyś projekt, żeby Ryczące Dwudziestki śpiewały z zespołem Shannon – między innymi coś takiego im wyszło:
http://www.youtube.com/watch?v=kN8a0aLpku8
Nemo, nie wytrzymuj, bo się wkurzę 😉 Nie lubię Twojego milczenia 🙄
Nisiu, dziękuję. Cichal pewnie też zadowolony 🙂
Ach zjadlbym taka piers z gesi! Dobrze, ze ostanio nawet nie musze gotowac, bo nagle moj 21 letni syn, informatyk zreszta, zaczal nie tylko ogladac programy kulinarne ale i gotowac. W weekend zrobil znakomite zeberka wolowe z przepysznym sosem. Chyba wdal sie w swojego chrzestnego, ktory swietnie gotuje. W kazdym razie podziwiam syna, bo do tej pory umial robic tylko chili oraz podgrzac mrozona pizze. Wiem, ze to temat niewiele interesujacy blogowiczow, ale przyjemnie nagle odkryc talent kucharski w domu. Poniewaz corka i brat tez swietnie gotuja to chyba na stare lata nie bede sie musial zajmowac kuchnia.
Kapitanie,
…bo nie zna życia, kto nie służył w marynarce 😉
ROMek,
szczęściarzu 🙂 A kto zmywa naczynia?
http://www.youtube.com/watch?v=nEz4hBlSZRA
Nemo – To nie była kpina, ale prośba o chwilę ukojenia. Opisz jak słońce zachodziło. Może i ja kiedyś Cię pocieszę. Proszę Cię. Co Cię ostatnio zachwyciło ?
Proszę. Do trzech razy sztuka, a karanie wszystkich za moją czelność to….Twoja sprawa 🙂
Tragediicierpieniapodłoścismutkubiedygłodu nie chcę. Jadę po kawę, głowa mi pęka.
Może nigdy nie wrócę, ale za darmo 🙂
Trzeba zapytać Marka czy chójka jest wolna. To kto włazi pierwszy? Nemo? Czy Placek? Tak sobie tylko żartuję (to na wypadek, gdyby mnie ktoś chciał potraktować serio) Nie mam wina. Nie mam nawet piwa. Mam chandrę jak stąd do tamtąd. A kłócić się nie będę. Nie lubię, co oczywiście nie znaczy, że nie potrafię dopiec do żywego. Ale niechętnie i tylko w razie ostatecznej konieczności.
Hej! Guliał po Urału Czapajew gieroj…..
Pyro, nie nerwujsia 😉 Musiałam obejrzeć „Desperate Housewives”.
Haneczko,
to ja już wolę, żeby Placek się wkurzał 😉
Wczoraj byłam w jaskini.
W niedzielny ranek Osobisty z grupą młodych grotołazów (w tym Geolog z rumuńską żoną) wyruszył na ekspedycję do naszej najbliższej i zaledwie 12-kilometrowej pieczary w celu przeniesienia rur używanych do pewnego eksperymentu w jednym z odległych ciągów w okolice bliższe wyjścia.
Wrócili pod wieczór, Osobisty w stanie wzburzenia, bo grupa młodych wyszła wcześniej i wyniosła kolanka od tych rur, nanizane na dwa sznurki jak rolki papieru w wiadomych czasach, całkiem na dwór i na parking 100 m poniżej otworu jaskini, zamiast je zdeponować w ustalonym miejscu w jaskini. Tworzywo, z którego są te elementy rozpada się pod wpływem światła, więc najlepiej przechować je w kompletnie ciemnej jaskini, zanim będzie wiadomo, do czego ich znowu użyć. Najwyraźniej nastąpił błąd w komunikacji, młodzi chcieli jak najlepiej, zostawili te kolanka koło samochodu Geologa i pojechali do domu, bo jeden był na przepustce z wojska, inni byli mokrzy etc. Geolog też musiał wracać do domu, więc odstawił Osobistego wraz z tym kłopotliwym ładunkiem i ujechał. W domu Osobisty zaczął się szykować do ponownego wyjścia, więc niewiele myśląc postanowiłam mu towarzyszyć. Dzielnie niosłam jeden z „naszyjników” pod górę do wejścia, a potem przez pierwszy kilometr korytarzy, ale brodzić przez rwący potok jakoś nie miałam chęci, więc resztę drogi mój mąż pokonał sam, a ja dzielnie czekałam w kompletnej ciemności (oszczędzałam światło) wśród huku wody z topniejących śniegów nad nami i przypominałam sobie dawne ekspedycje w głąb Ziemi Matki… Po chwili już żałowałam, że nie poszłam dalej, bo jak się tak samemu czeka, to wyobraźnia podsuwa obrazy i dźwięki budzące coraz większą grozę 🙄 Dudnienie wody zdawało się narastać, słyszałam krzyki i wołania… 😯
Eh, ten ludzki mózg 🙄
Długo jednak nie czekałam, bo po półgodzinie w skalnych meandrach zajaśniało światło karbidówki… 🙂
Placku,
podobno aloes ma znakomite własności kojące…
Ja się specjalnie do kojenia nie nadaję, choć robię co mogę, ale co ja mogę? 🙄
Mojemu mózgowi wystarczyłoby pół minuty 🙄 za nic nie zostałabym sama w ciemnościach.
Chłop, wino i śpiew 🙂
Nie ma kota, myszy mogą potańczyć 🙂
O cholera… 🙁
Noc na warcie w lesie w czasach harcerskich (po 1,5 godziny. Człek, nawet smarkaty , wiedział, że Amazonka daleko, Ukayali też tu nie płynie, najgoźniejsze są komary i za niedługo go zluzują. A co słyszał? Coś jęczało okropnie, coś się śmiało, coś trzeszczało. Duch lasu? Zwiadowca z tej drugiej drużyny? Dziki? Boiziu, jak strasznie (a Mama daleko). Pamiętam.
A czasami ci z obcej drużyny spuszczali namioty na głowy naszej drużyny i taki wartownik musiał na drugi dzień szorować osmolony kocioł po zupie zimną wodą i piaskiem. Jak dziś pamiętam 🙄
Pożegnam już Towarzystwo. Idę pisać elegiyę, bo zły nastrój trzeba zdiagnozować, zwerbalizować, zbanalizować i wreszcie cisnąć do kosza.
Ja wysłałam list do Lulkowego syna.
Dobranoc, Pyro.
Pyro, nastrój ciskaj, ale elegię zachowaj do przeczytania za jakiś czas.
Pyro, proszę Czapajewa:
http://www.youtube.com/watch?v=GW34zDcZDSU&feature=related
Odpowiedz na pytanie Alicji z godz. 20:28: zmywarka czyli dishwasher.
Teraz w Kanadzie jest pora obiadu (czyli kolacji, tzn. dinner) wiec kupilem austriacki Gruener Veltliner, by napic sie na czesc Pana Lulka. Choc go w ogole nie znalem to bardzo polubilem pana Lulka za jego ciekawe i kulturalne wpisy.
🙂
Danke.
ROMek,
u mnie kuchnia malutka i w starym domku, zmywarki raczej nie da się wcisnąć, bo zabierze cenne miejsce na gary albo co. Może by się dało, ale przy zmywaniu (w razie większej ilości gości) zawsze ktoś przysiądzie, pomoże, powyciera…i jest okazja do pogadania 😉
Podobnie jak przy gotowaniu, zawsze sie znajdzie gość, który jest chetny do pomocy i pogaduch. Szkoda, że nie mam kuchni otwartej na całość i z racji konstrukcji nie da się zrobić tak, żeby gotować i jednocześnie kłapać z gośćmi 🙁
Ale dajemy radę 😉
p.s.
Dziwne rzeczy ten łotr robi. Wpisuję wpis, tekst z obrazka i te rzeczy, wysyłam – i za każdym razem szlag mi trafia wyszukiwarkę (seamonkey).
Włączam seamonkey od nowa, wpis jest, wysyłam ponownie – i okazuje się, że ten wpis już tam jest 🙄
To się zaczęło dziać od czasu nowej (starej) formy kodów przeciwspamnych. No wiecie co?! 🙄
O masz, tak mi namięszało, że się powtórzyłam. Niepotrzebne skreślić.
Cierpliwości Alicjo.
E.
O masz, tak mi namięszało, że się powtórzyłam. Niepotrzebne skreślić.
http://alicja.homelinux.com/news/Kod4.jpg
W międzyczasie zadzwonił facet coś sprzedający. Podziękowałam, nie skorzystam, odłożyłam słuchawkę, bo wiem, jak to leci. Przekonywanie, a ja nie lubie tracić czasu – WIEM, że nie chcę, koniec rozmowy.
Za chwile zadzwonił ponownie, żeby zapytać, dlaczego odłożyłam słuchawkę. Niedomyślny jakiś czy co? 🙄
Za chwilę zadzwoniła Pani z Bell Canada, dlaczego zmieniliśmy ich telefoniczny serwis na cogeco (nasz internet od lat). No, zagapiliśmy się, trzeba było to zrobić 10 lat temu. Jerzor wytłumaczył jej w 4 krótkich, grzecznych słowach. Pani chciała przekonywać, rozmawiać i tak dalej, ale z nimi (i jak powyzej) nie da się rozmawiać, najlepiej uciąć.
Klienci jesteśmy przeokropni 🙄
Echidna,
cierpliwam ci jak rzadko kto – jak myślisz, czy robiłabym to, co robiłam i w porywach jeszcze robię, dwa druty i ze 40 kolorów wełny uwieszonych u tychże, gdybym nie miała cierpliwości anielskiej wręcz?
Cierpliwość to ja mam do czasu, a potem po prostu – szkoda czasu 😉
To dotyczy tych, którzy chcą mnie przekonać, że mają mi coś lepszego do sprzedania, nie znoszę przekonywania na siłę.
Nie mam do tego cierpliwości 🙂
Co tam słychać w Aussielandzie?
Póki co, bez szemrania przepisuję tekst z obrazka, zastanawiając się dlaczego nie pisze się „z obrazku” i czekam na kolejny etap mej gwiezdnej podróży – kres moich zdolności , czyli rubież. Zdolni podadzą odpowiedź i pozostawią komentarze typu: „Placek przepadł miesiąc temu, ciekawe dlaczego, dzisiejsze hasła i odzewy to igraszka dla niemowląt”.
Ależ „se” znalazłeś problem, Placku. Wszystko jedno, z obrazka, z obrazku, przecież wiadomo, *osochozi”?
🙄
Placku, a co powiesz na: „z zamieszczonej poniżej ikonki”. Jak szaleć lingwistycznie, to szaleć! Cyferkowo, numerycznie, językowo, ortograficznie i nie!
Alicjo, słońce świeci, ludziczkowie zajęci swymi sprawami, a jam nieco przybita doniesieniami z Japonii. Że Natura pstryknie palcem zmieniając bieg ustalonych – wdług ludzkich wymiarów rzeczy, nic nie poradzimy. Tak było, jest i będzie. Ale pomoc homo sapiens w tych poczynaniach grozę budzi.
A o cierpliwości wspominałam w kontekście dolnych cyferek jakie musimy przepisywać. Ot, dla żartu.
O Twojej cierpliwości do dziergania i nie tylko, wiem dobrze.
E.
Pierwszy raz będę wpisywał kod z obrazka. Chyba stare kody się wyczerpały.
A może to nowy rodzaj zabezpieczenia przed głupotą. Gdyby w życiu było to możliwe… Przed zrobieniem czegoś głupiego przemyśl i wpisz 24 bitowy klucz. Ale na głupotę chyba nie ma lekarstwa , przynajmniej w moim przypadku. Niestety jest coraz gorzej. 🙁