Z dziećmi na przyjęcie?
Poprzednie teksty dotyczące życia towarzyskiego i manier przy stole wzbudziły interesującą rozmowę. Nawet ci, którzy oburzali się na pouczanie w tej dziedzinie dowodzili swoimi występami, iż niema każdemu taka lektura może się przydać. A pretekst do urągania, chętni, i tak zawsze znajdą. Ośmielam się więc podrzucić kolejny temat ? tym razem dziecięcy.
Pytanie – zabierać dzieci na przyjęcia czy nie – nurtuje co jakiś czas wszystkich. Zabierać, ale tylko wówczas, gdy zapraszający o to proszą. Zwłaszcza jeśli są to zgromadzenia rodzinne lub ? co oczywiste – tzw. kinderbale. Trzeba wtedy pomyśleć o osobnym pokoju albo choćby drugim stole, przy którym pociechy zasiądą, oraz kimś nieco starszym w roli opiekuna. Dzieci nie powinny przeszkadzać dorosłym w biesiadzie. Powinny też mieć dostosowane do wieku i apetytu menu.
Drugi problem to dzieci w restauracjach. W Polsce są jeszcze kłopoty z usadzeniem małego gościa przy stole, gdyż mało która restauracja ma wysokie foteliki dla małych gości. Bywają jednak lokale, które dbają o taką klientelę. Mają więc dziecięcą zastawę i mniejsze, dziecięce porcje. W świecie dzieciak wędrujący pod stolikiem i buszujący z dala od rodziców nie bulwersuje. W naszym kraju to jeszcze widok rzadki. Idąc z latoroślą do lokalu trzeba więc pilnować, by nie dawała się we znaki innym.
Dzieci przy stole z rodzicami, zarówno na przyjęciach prywatnych jak i w lokalu, przechodzą doskonałą szkołę. Uczą się życia towarzyskiego i – co równie ważne -dobrych manier. Pod warunkiem, że dorośli mają je we krwi. Albo choć trochę przyswojone.
I już.
Komentarze
Stosunek do milusińskich przy stole mam wysoce dychotomiczny. W warunkach prywatnych, rodzinnych czy przyjacielskich, gdzie i dorośli i dzieci znają się wcale nieźle, teren jest znany i dzieciaki doskonale wiedzą co im wolno, a co „nie przejdzie”, obecność pociech jest naturalna, normalna i edukująca (obydwie strony – dzieci i dorosłych). Natomiast dzieci w lokalach publicznych bywają bardzo kłopotliwe, szczególnie małe dzieci. Zakładając, że większość gości w restauracji chce coś zjeść w spokoju i porozmawiać, wydzierający się protestacyjnie 3 latek może odebrać apetyt, a raczka umazana kremem łsapiąca znienacka pod stołem za spódnicę, czy nogawkę spodni (bo mały człowiek chce stanąć na nóżki) już kiedyś przyprawiła mnie o kołatanie serca. Tak więc nie mam nic przeciwko osóbkom w wieku od 4 lat (powiedzmy) w sali restauracyjnej, młodsze dzieci kojarzą mi się raczej ze stolikami na tarasach i w letnich ogródkach. W sali ogólnej rodzice muszą w pełni panować nad progeniturą, żeby ich pociechy nie stały się utrapieniem innych gości.
Dzieci przy stole rzadko mi się zdarzają. Wnusia prawie nie bywa z powodu odległości.
Żaba słucha archiwalnych audycji TOK FM i chyba ma rację. Coraz częściej tam produkują się dziennikarze łaskawi dla PiS. Nie bardzo mogę ich strawić. Dzisiaj rano była Paradowska i to było ciekawe.
Jotko, sprawdziłam w Nowym Słowniku Poprawnej Polszczyzny PWN: „skraść” według tego słownika to książkowy synonim „ukraść”( przy skraść widnieje kwalifikator „książk.”)
Ewo z Poznania – myślłam wczoraj nad tym i wydało mi się, że „skraś” ma nieco filuterny charakter (skraść pocałunek, skraść serce, skraść jabłko z cudzego drzewa) a czasownik „ukraść” czyli tryb dokonany od „kraść” ma charakter serio, nagannej czynności. Tak mi się wymyśliło.
Biorę pieska i idę kupić pączki. Na ostatki usmażę chrust, pączki kupię; nie chce mi się na 2 osoby smażyć pączki.
Z dzisiejszym tematem wiąże się tylko nazwa restauracji „Les Bons Enfants”, nie ma dzieci przy stole ale jest kilka ciekawych scen z kuchni. Zachęcam choć film jest trochę długi ale sympatyczny.
http://www.youtube.com/watch?v=yeHJNKWeWtM
Pyro, też mi się tak wydaje. Trzeba może poobserwować jak rzecz się ma w różnych tekstach, co do mnie- na pewno zwrócę uwagę na użycie czasownika „skraść” . Pozdrawiam!
Jeszcze jestem dzisiaj na chwilę przy komputerze,ale walizki już spakowane i opuszczam Was prawie na 10 dni.
Przechodziłam przed chwilą przed cukiernią Bliklego- kolejka tradycjnie
na co najmniej godzinę stania.Kupię pączki gdzie indziej 🙁
Ściskam Was bardzo serdecznie !
Danuśko, udanych wakacji i kulinarnych przyjemności 🙂
Danuśko, zanim nas opuścisz i ponieważ wiem, że lubisz:
http://www.youtube.com/watch?v=chWHJDeiIc8
Odeszła Irena Kwiatkowska 🙁
Na stres – placek śliwkowy
Długie, ciekawe życie, wielki talent i to talent niezmarnowany. Cześć jej pamięci.
Żal wielkiej Damy.
Dziędobry na rubieży.
Enfanty w restauracji mi nie przeszkadzają, dopóki rodzice trzymają nad nimi stosowną pieczę (czyt.: żelazną rączką). Dzieciaki na koncertach szantowych lub podobnych, gdzie panuje rodzinna atmosfera – proszę bardzo. Natomiast do szału doprowadzają mnie maluchy w operze lub filharmonii. One się męczą i ja się męczę. Niedawno w operze w Wawie był koncert Semkowa z NOSPRem, grali Beethovena – tuż przede mną siedziała dziecina, nawet miła i grzeczna, cicha, ale strasznie się nudziła, wierciła, próbowała wejść tatusiowi na kolanka albo objąć go za szyję – tą metodą skutecznie zasłaniała mi dyrygenta. A ja przyjechałam do Warszawy na NIEGO. W drugiej części znalazłam sobie miejsce gdzie indziej, bo akurat były miejsca w pierwszych rzędach – pewnie oficjele dostali zaproszenia i mieli to w nosie.
Alino, zajrzyj, proszę, do poczty…
Nisiu,
Ja też lubię chodzić na koncerty i patrzeć na dyrygenta. Mam dwóch ulubionych a szczególnie jednego:
http://www.youtube.com/watch?v=YCAcpvyDA2g&feature=related
Esa-Pekka, jak on dyryguje to aż mnie ciarki przechodzą! Moja ulubiona sala koncertowa daje możliwość zajęcia miejsca za orkiestrą, stamtąd najlepiej widać dyrygenta.
Najważniejsze, że choćby nie wiem jaki trudny utwór dyrygował, to on nigdy się nie poci. Po koncercie, jak się kłania, to nic po nim nie widać.
A dzieciaków nie powinno się brać na koncerty ani do restauracji, chyba żeby do McDonalds na Happy Meal.
Dodam jeszcze, że raz siedziałam w pierwszym rzędzie, tuż za dyrygentem, Esa-Pekka dyrygował orkiestrą jakiś koncert fortepianowy i też przyjemnie było popatrzeć.
Dziękuję za uwagi do „skraść” i „kraść” 🙂
Danuśko,
a dokąd to dobre wiatry Cię niosą?
Gdziekolwiek by Cię nie niosły, wszystkiego dobrego życzę 😆
Z tym poceniem się to różnie bywa. Jednych pot zalewa już przy najmniejszym wysiłku, a inni mogą wędrować pod górę z ciężkim plecakiem i nic po nich nie widać 🙄
Faktem jest, że machanie rękami przed orkiestrą chyba jest dobre na linię, natomiast samo śpiewanie na stojąco zużywa mniej kalorii 🙄
Danuśko – samych wspaniałości na urlopie życzę. Wracaj do nas wypoczęta i pełna fantastycznych wrażeń 😀
Spracowałam się ogromnie, od rana wytwarzałam faworki, już pysznią sie na paterach. Wieczorkiem miła wizyta naszych (dużych) dzieci 🙂
Jestem za uczestnictwem dzieci w rodzinnych przyjęciach, pod wrunkiem, że dorośli odpowiednio zadbają o dobrą organizację spotkania tak by i oni i dzieci byli zadowoleni, nie przeszkadzając sobie wzajemnie. Moim zdaniem dzieci powinny być przyzwyczajane i uczone zachowań przy stole, także w innych niż wlasny dom miejscach. To w przyszłości procentuje 🙂
Wczoraj Echidna się zbłaźniła:
„ó” kreskowane w „u” zwykłe zmnieniła!
Jak to dzisiaj pzeczytała
za komputer się schowała.
Ooo, przepraszam! Takie „byki”?
Trza jej jechać do Afryki!
Tam, w słoneczku i zenicie
Może zrobi to odkrycie:
Wie każda makówka
Jak się pisze ” skuwka”,
I każda mrówka docześnie
Jak pisać słówko: „ówcześnie”.
To względem wczorajszego ortograficznego błazeństwa.
Dzieci jak to dzieci: raczkują, biegają, dokazują, umorusanymi łapinami smarują co i kogo się da, wyśpiewują i wydzierają się wniebogłosy itd.
Czy winić dzieci czy dorosłych?
Do szału mnie doprowadza rozbrykany – grzecznie mówiąc -malec jaki wyładowuje swą niespożytą energię pomiędzy stolikami, a rodzice nie reagują zajmując się sobą i swoim towarzystwem.
Oczywiście nie ma mowy o zwróceniu uwagi. Jedyne wyjście: wstać i wyjść lub robiąc dobrą minę do złej gry pozostać.
Swobodne i bezstresowe wychowanie też powinno mieć swoje granice.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
PS
Konkurent mi pod ręką kwitnie. A mianowicie Word Łotrem zwany. Właśnie był uprzejmy napomnieć nie łagodnie: „Wruś i wpisz poprawny kod”. No to „wusiłam”. I poprawiłam.
E.
Dziewczyny -dzięki za wakacyjne życzenia 😀
Jotko – jadę przywieźć nam prawdziwą wiosnę.Planuję ją zapakować do walizki i dowieźć nad Wisłę prosto z Teneryfy !
Danuśka,
udanego pobytu pod palmami 🙂
Echidno,
naprawdę pisze Ci „wruś”? 😯
Mnie mówi: „B!??d” 🙄
Dziś tłusty czwartek. Zastanawiam się, co zrobić – pączki czy donuts 🙄
Nemo, wam to dobrze w tej Szwajcarii.
Po ostatnim referendum dotyczącym posiadania broni, robienie muffinów (donatów, donutów…) – sama przyjemność! Chociaż trochę głośna.
No, głośna… Ale jak się wstrzelę w sąsiedzkie kopanie dołków pod nowy sad za pomocą granatów… 🙄
Ano tak mi pisze.
Jak się wstrzelisz to jeszcze, jeszcze… Bylebyś się nie wysadzała…
E.
Pies się na mnie obraził. Jak słowo daję; kiedy do niego mówię, odwrca łep na bok, albo wykręc się ogonem. Wszystko dlatego, że zamknęłam go na balkonie na całe 15 minut. Ten łotrzyk śpi w koszyku, zrywa się naglę poszczekując, biegnie pod drzwi balkonowe i trąca mnie nosem, żeby otworzyć. I już za 2 minuty chce wejść do pokoju – wroga odstraszył i jest wolny. Na 10 minut. Zeźliłam się (bo zimno) i potrzymałam chwilę na balkonie. No i się pogniewał. Co on sobie myśli – że to czerwiec i balkon będzie cały czas otwarty?
Pyro,
pogniewa się i przestanie. Kot mógłby się wyprowadzić 🙄
Alino,
byłaś może w tej restauracji w St-Julien-du-Sault? Choćby ze względu na owego Keigo Kimurę 😉 Nie dosyć, że filmowo przystojny, to jeszcze takie apetyczne rzeczy wyczarowuję…
My mamy bardzo popularne „Family Restaurant”, ceny niezbyt wysokie, calkowity brak alkoholu, a wiekowo mozna spotkac: od bobasow do bardzo leciwych ludzi. Jak sie tam maszeruje to wiadomo co czlowieka moze spotkac.
Buziaki,
Dzien dobry Szampanstwu.
Danuska, pare celsjuszy dla mnie prosze – niby ku wiosnie, a -17 w nocy bylo, ja sie tak nie bawie 🙁
Dzieci w gosciach – mam horror story pod reka. Odwiedzil nas kiedys profesor z Paryza, byl gosciem naszego uniwerku, wykladal przez rok. Mlody facet, wczesna czterdziestka. Zjechala do niego zona z dzieciatkiem lat 3, oni z tych, ktorym dziecko zdarzylo sie pozno i po wielu staraniach.
Wpadli na kawe i ciasto, chociaz nie pieke, ale w Baltyku slodkosci maja znakomitej jakosci. Kawe na lawe oraz patere z ciastem. Malenstwo zainteresowalo sie, sciagnelo kawalek. Nie reagowalam, od tego jest mamusia, to naturalne. Mamusia nic. Kazdy sobie wzial ciasteczko na talerzyk, dziecie zajelo sie wklepywaniem rozkruszonego ciasta w bieznik. Delikatnie acz stanowczo usunelam bieznik, niech sobie wklepuje w blat. Rodzice nic. Usunelam patere na wysoki stol w rogu, zawiadomilam towarzystwo, ze ciasto jest tu, kto chce, niech pobiera. Dzieciatko zaczelo spacerowac po talerzykach i zbierac, co tam na nich. Wszystko ladowalo na lawie i bylo pracowicie rozkruszane, rozciapywane , zsuwane na podloge (chwala na wysokosciach, ze nie mam zadnych szmat na podlogach – ze wzgledu na ogromne ilosci paletajacej sie po domu welny). Rodzice byli wpatrzeni w Sebastianka jak w geniusza jakiego. Tak maja chyba pozni rodzice, wpadlo mi do glowy. Miewalam rodzicow z malymi dziecmi, ale dzieci zawsze byly pod kontrola. Tutaj – zadnej reakcji i czysty zachwyt w oczach.
Co do mnie, idac w gosci z dzieckiem juz na nogach, ale ogolnie glupiutkim, rozgladalam sie po pomieszczeniu i wszystkie obiekty, o ktorych wiedzialam, ze smarkaty sie zainteresuje, stawialam na wyzsze polki, a przed wyjsciem z powrotem na miejsce. Gospodarze zazwyczaj machali reka, ach, daj spokoj, ale ja wolalam tak, niz ciagle miec oczy dookola glowy, przy czym tam moje dziecko majstruje.
Na zakonczenie – nie na temat, ale Jerzoru wpadl w rece filmik z ub. roku – znany amerykanski zurnalista (juz na emeryturze obecnie) opowiada o Kanadzie, filmik zrobiony z okazji ubieglorocznej Olimpiady Zimowej.
Fajne obrazki, dlatego podsylam.
Udaje sie do zajec, przyjemnego dnia wszystkim zycze, a Danusce przyjemnego urlopu 🙂
Nie zapomnij zdac sprawy kulinarnie!!!
http://www.youtube.com/watch?v=bV_041oYDjg
Nemo (14:36), nie, nie byłam tam jeszcze ale zanotowałam adres. Ten chef też mi się podoba 🙂
O, jeszcze to Jerzor mi podeslal. W SuperExpressie bylo 😯
http://www.se.pl/archiwum/pan-bog-zaprogramowa-nas-na-120-lat_79916.html
Tradycja Tłustego Czwartku trzyma się mocno. Kiedy dziś rano wysiadłam na ulicy Świętojańskiej w Gdyni, od razu poczułam zapach świeżych pączków i to wcale nie w pobliżu cukierni. Kupiłam je dopiero za drugim podejściem, wszędzie były spore kolejki. Pączki jem tylko raz do roku, żeby mi nie spowszedniały. Dwa wystarczą.
Co do dzieci w restauracjach – podpisuję się pod tym co juz wyżej napisano. Ważne też jest, żeby były lokale, gdzie dzieci są mile widziane, a pozostali wiedzą, czego mogą się spodziewać. Tak jest m.in. w jednej z kawiarni przy gdyńskiej plaży, gdzie mogą także przebywać psy. Ale z nimi jest trochę gorzej, gdyż nie wszystkie tolerują swoich braci. W ostatnią niedzielę spotkaliśmy tam znajomych z suczką. Przychodzą zawsze tuż po otwarciu kawiarni, kiedy jeszcze jest pustawo, bo ich spokojna zazwyczaj pupilka nie znosi tam innych psów. I jest kłopot.
Alino, czy nie rozejrzalabyś się, jak będziesz miała trochę wolnego czasu, za filmem, jeszcze czarno-białym, więc z okolicy lat pięćdziesiątych, francuska komedia, traktująca o wojnie w tropikach, tytuł polski „Muł Francis, który mówi”. moze to jeszcze gdzieś istnieje?
Szukam i szukam.
W ramach tłustoczwartkowych tradycji, Sylwia zakupila pączki i cos co miało być chrustem. Pączki altyleryjskie, jak celnie rzuci, to chłopa zabije, natomiast rzeczony chrust chyba był pieczony na blasze z ciasta zbliżonego do kruchego. w sumie dobrze, bo prawdziwego chrustu potrafię z łakomstwa (to już ostatni…) zjeść bez mała półmisek…
Oj, na temat dzieci przy stole i w ogóle, to ja juz naklepałam sporo…
Alicjo, odwołuję! Internet się rozrasta i znalazłam Francisa, tyle, ze nie był to film francuski a amerykański. Cóż, oglądałam go kilkakrotnie w wakacyjnym kinie na plaży i miałam wtedy z 9 lat, więc widać źle zapamiętałam, ale bardzo bym go chciała zobaczyć jeszcze raz…
Francis, muł który mówi / Francis (1950) – FilmwebReżyseria: Arthur Lubin. Występują: Robert Anderson, Chill Wills. Francis, muł który mówi (1950) ? informacje o filmie w bazie Filmweb.pl. Oceny, recenzje, obsada, dyskusje wiadomości, zwiastuny, ciekaowski oraz galeria.
http://www.filmweb.pl/film/Francis,+muł+który+mówi-1950-164291 – Kopia
Żabo, widzę, że znalazłaś, ja też 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Zvj_Eunx3Ko
http://www.youtube.com/watch?v=WRzHcoEw9FI
Tylko proszę nie pokazywać dzieciom.
W sobote zaczyna sie kolejny Iditarod wyscig psich zaprzegow na Alasce. 1150 mil. Poki co zabieralo to od 9 do 15 dni. Fascynujace.
Dallas Seavey wygral tegoroczny Yukon Quest 1000 milowy wyscig z Whitehorse, Yukon do Fairbanks, Alaska (za rok w odwrotnym kierunku). Czas zwyciezcy 10d 12g 59m
No a teraz obroncy sniegu niech sobie pokrzycza.
Huskie po to sa, zeby biegac po sniegu i w psich zaprzegach. Ogladalam kiedys jakis film o tych psach. Kazda rasa ma swoje cechy.
Chetnie wsadzilabym do sauny na caly dzien mego bylego sasiada z bloku, ktory trzymal dwa huskie w dwupokojowym mieszkaniu, nagrzanym do wypeku (elektryka wliczona w czynsz, wiec mozna zaszalec), a wyprowadzal je na spacer tylko przy znosnej pogodzie zimowej. Barbarzynstwo!
Co do Alaskowych wyscigow, ta impreza ma swoich obserwatorow, nasze Humane Society ( nasz odpowiednik Tow.Opieki nad Zwierzetami) nie daloby krzywdy psom zrobic.
Sorry yyc, nie udalo Ci sie wsadzic kija w mrowisko 😉
Jest slonce, snieg i mroz, niestety 🙁
Jutro ma lac deszcz.
Nie moim zajeciem wsadzac cokolwiek w mrowislo. Od tego sa tu inni 🙂
Alicjo, troche mojej wiosny dla Ciebie:
https://picasaweb.google.com/wincentyb/201103WiosnaWPlano?authkey=Gv1sRgCPq98qjJtLyjDw#slideshow/5579895372297682434
Wando,
dziekuje bardzo. Podesle Ci podobne okolo maja 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,9035410,Vancouver___masakra_psow_husky_po_igrzyskach.htm
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,9035410,Vancouver___masakra_psow_husky_po_igrzyskach.html
A ja się kłaniam, niziutko malutkiemu , wielkiemu człowiekowi: p. Adamowi Małszpwo. Dziękuję za lata wzruszeń i radości, za piękną, życzliwą postawę, skromność i nieśmiałość. Dziękuję p. Adamie
tez mi pytanie
bylo nie bylo bachory potrzebe sa z wielu powodow. nie mi tu o tym pisac
natomiast przykro jest czytac, ze imprezowac mozna, badz nalezy bez gowniarzy, a jezeli juz to w miejscach, w ktorych kazdy z osobna je dla wlasnego wygodnictwa sobie wyznacza. a to one, te bachory sa zrodlem tylu luksusowych momentow. dla jednych sa one dostarczycielami zadowolenia i satysfakcji. dla drugich sa one przedmiotem poznawczym w nowych osiagnieciach
przykre, ze dorosle bachory sa az tak wredne i odrzucaja na starcie male bachory, tylko dlatego, ze z czasem odkryli zupelnie inna potrzebe ( raz jest to chec spokoju, innym razem niby doroslych rozmowa )
zapomnial wol jak cieleciem byl
Witajcie,
Ka,
Wbrew pozorom, dzieci można zabrać nie tylko do Mc Donalda. W 2009 trafiliśmy do „Kawiarni na Piaskach” na Mierzei Wiślanej: pyszne desery, a przy budynku placyk zabaw dla dzieci. Byliśmy tam kilka razy, za każdym razem trafialiśmy na rodzinę z dziećmi i ani razu nie czuliśmy się zagłuszeni – maluchy pałaszowały lody i ciasta a potem gnały na dwór.
http://www.kawiarnia.napiaskach.pl/onas.html
Z innej beczki – czy ktoś mógłby polecić jakieś dobre lecz niekoniecznie najdroższą knajpkę w Cork? Nie tylko do picia… Przyznaję się bez bicia że za tydzień się tam wybieramy 🙂 Rzecz jasna, po powrocie obiecuję sprawozdać.
Druga ostra zima z rzędu i jak tu być obrońcą śniegu ? Od dwóch tygodni w nocy temperatura przy gruncie spada prawie do – 20 C. Dziś ma być znacznie cieplej tylko -15 . Ja chcę do ciepłych krajów !!! Zazdrość mnie zżera bo mój osobisty lekarz poleciał na wyspy Kanaryjskie i się wygrzewa od dwóch tygodni a ja marznę. To niesprawiedliwe! Ja to nawet chcę bez pieska na piasku . U mnie jak tak dalej pójdzie to będzie wieczna zmarzlina i sezon grzewczy przez 9 miesięcy. Ja tak się nie bawię .
A teraz uwaga będzie ogłoszenie :
ODDAM MISIA W CIEPŁE RĘCE
Ewo – trzeba to nadać Haneczce; jej Córasek studiuje w tamtej okolicy.
ewa masz racje. wychodzi na to, ze staruchy potrzebuje gowniarzy jedynie wtedy kiedy sami nie wiedza co z czasem zrobic. w taki przypadku jest wszystko cacy. nawet jak sie bachor zeszczy badz zesra. ale jak w knejpie badz w operze morde rozedrze bardziej od solistki to juz jest be i fuj. pies modre moze lizac. gowniarz umorusany dotknac paniusi nie ma prawa
Misiu,
jeszcze ciepłe do gorącej herbaty 😉
Grotołazi właśnie konsumują. Moje pierwsze samodzielnie wykonane „oponki” 😎
Pyro,
dzięki za informację, jakkolwiek nie mam bezpośrednich namiarów na Haneczkę. Ale do wyajzdu jeszcze trochę czasu…
o 20:33 nie widze potrzeby oponowania podczas konsumpcji 😆
Ewo – jutro do niej zadzwonię.
Pytajniku,
nie wydziwiaj. Jak zapraszam gosci, to chce przede wszystkim z nimi pogadac i nimi sie zajmowac. Bachora (wlasnego) mozna przedstawic, niech powie wierszyk i niech spada do swoich zajec, zwlaszcza, jak goscie przyszli ze swoim bachorem, niech bachor wlasny zajmie sie bachorem-gosciem. Myslisz, ze dla bachora taka radocha siedziec ze staruchami bachorami i wysluchiwac nie wiadomo czego? 😯
Dla nich radocha umknac starym sprzed oczu 🙄
Jako byly bachor pamietam bardzo dobrze, ze uwielbialam gosci – starzy sie nimi zajmowali, a my moglismy robic wszystko, co zazwyczaj bylo niedozwolone, albo przerywane rozkazami typu – idz do ogrodka po marchewke i szczypiorek, nakarm kury, albo, nie daj Boze – zajmij sie mlodszym bratem/siostra.
Nie tak dawno wspominalam z sasiadem z gory, jak rozrabialismy, hulaj dusza, piekla nie ma, podczas gdy starzy przysiedli przy jakims winie i dyskutowali. Wielka chalupa nasza, od piwnic az po strych, o Zaczarowanym Ogrodzie nie wspominam. Ze wyszlismy z tych eskapad calo – to cud 🙄
Bachory uwielbiaja byc zostawione samym sobie. W restauracji – rzecz niedopuszczalna, zeby pojawil sie Sebastianek, jakiego opisalam wyzej, i rzadzil sie po swojemu. Jak zapraszamy, lub idziemy w gosci, jestesmy odpowiedzialni za nasze bachory (u nas personel knajpy by zareagowal, chocby ze wzgledu na bezpieczenstwo bachora, a nuz-widelec sciagnie sobie goraca zupe na glowe).
Znam temat bardzo dobrze – otoz kiedy zjechalismy tutaj, bylo nas kilka mlodych naonczas malzenstw z dziecmi. Trzymalismy sie razem, czesto spotykalismy sie na wspolnych obiadach i kolacjach. Bachory wysiadywaly przy stole na tyle, zeby tylko polknac, co nalezy i zwiac do Pokoju Macka, Weroniki, Kasi, czy innego bachora-gospodarza.
Tak ze nie pieprz(kulinarnie) o ucisku bachorow. To nadmiar opieki i nadskakiwania szkodzi. Przeprowadz sondaz wsrod bachorow, tych smarkatych.
Pyro,
Jesteś wielka! 🙂
Ewo,
Włodek był w Corku w czerwcu. Jego zdaniem knajpek tam do koloru, do wyboru. Nie ma problemu ze znalezieniem odpowiedniej dla kieszeni i podniebienia.
Powodzenia 🙂
Nemo
Takich oponek to nawet moja zaprzyjaźniona cukiernica nie robi . Zakład funkcjonuje od 1918 roku. Szkoda że oponek nie można teleportować. Zamówiłbym tuzin i inne ciasta z twoich obrazków . Idę się napić bo ręce mi zmarzły. Szkoda gadać. Pączków nie umiem. Wstyd .
Jotko – zatem będziemy szukać 🙂
Alicjo – podpisuję pod tym co napisałaś o dzieciach.
Jakieś trzy tygodnie temu byliśmy na kolacji we wspominanej tu już „Bamberskiej zagrodzie”.
Na środku sali, na parterze stał stół na kilkanaście osób. Gośćmi byli ludzie w wieku 30 – 40 lat i kilkoro dzieci od około 3 do 10 lat. Dzieci bawiły się między innymi w puszczanie baniek mydlanych. W pewnym momencie rozlały wodę, która obsługa spokojnie starła z podłogi.
My siedzieliśmy najbliżej tego stołu i naprawdę dzieci nam nie przeszkadzały.
Nie odebraliśmy tego jako uciążliwość.
W tym lokalu stoliki stoją w dość dużej odległości.
Żabo,
widziałaś w najnowszej Polityce reportaż na temat porzuconych koni w Irlandii?
Nemo, z dużego kalibru do nich waliłaś, ale przyznam, masz oko, same dychy.
Działko przeciwlotnicze?
Szczególnie ciekawe w wersji ” bez dzieci” byłyby przyjęcia wydawane z okazji chrztu, rocznicy urodzin czy pierwszej komunii.
Dorośli zajęci przy stole biesiadowaniem i poważną konwersacją a dzieci, by nie przeszkadzały, irytowały czy biegały siedzą sobie np. w komórce.
Podsumowując, najlepiej organizować przyjęcia gdy dzieci wyjadą na wakacje.
http://www.youtube.com/watch?v=I8NcELiIMHg
Pogrzeb bez nieboszczyka. Przedszkole dla doroslych. Placek bez maki. Karmel bez cukru. Szpital dla zdrowych. Wiedza z googla. Psychologia dla ubogich.
Pytajniku, za takie slownictwo tutaj kaza sie oburzac razem, wspolnie, ideowo wszyscy jednakowo. 20 lat minelo a mentalnosc ta sama 🙂
Antku,
kaliber 35 mm (fi) 😉
Misiu,
nawet nie wiesz, jakie to proste. Potrzebny jest kufel do wycinania dużych kółek.
Zważyłam te oponki – 35-40 g, leciutkie jak puch 😯 „Dziurki” – 15 g. Brutto czyli z lukrem.
Dzień dobry Wszystkim,
Nic na to nie poradzę, że dla mnie dzieci to nie bachory, ale właśnie dzieci. Jestem z tych, którzy późno, nawet bardzo późno mają dziecko, ale wcześnie też miałem, więc i porównanie jakieś mam.
Ani w moim domu ani w restauracji dzieci mi nie przeszkadzają, raczej żadne z nich nie jest w stanie mnie zdenerwować, bo coś tam mówi, chodzi lub biega. Ja je lubię, każde dziecko świata.
Uważam, że jeśli chcemy żeby skorupki za młodu nasiąkły tym właśnie czym chcemy, powinniśmy dać im ku temu szansę.
Jeszcze jestem w pracy 😉
Pogoda dzisiaj zbyt ładna, żeby pracować, ale niestety trzeba, ma się dziecko. 🙂
Ja nie przepadam za obecnością dzieci wszędzie, ale nie nazywam ich bachorami ani gówniarzami, ani smarkaczami.
A język Pytajnika jest wulgarny i nieprzyjemny. Nikomu zresztą nie każę się na to oburzać, jeśli ktoś lubi, niech sobie takiego używa. Ja jednak uciekam od rozmów w tym tonie.
Język wulgarny świadczy o braku wyobraźni, o ubóstwie słownictwa. Zawsze mówiłam chłopakom, że dokąd nie będą potrafili zmieszać kogoś z błotem i wyciągnąć mu antenatów do początku świata – nie używając ani jednego brzydkiego czy dwuznacznego słowa – tak długo nie potrafią posługiwać się językiem ojczystym.
Chory i zmęczony zalewem tandety Mrożek uciekł do Nicei, a ja nie mam Jego numeru telefonu. Gspodarz także pewnie daleko, a ja mam rzekomo prawo by cieszyć oko widokiem smakowitych pączków, ale zrobiło mi się niedobrze.
Nisia to nie „paniusia”, to osoba która ma prawo nie być dotykana przez brudne łapy czy łapki, osoba która nazywa dzieci enfantami, dzieciakami, maluchami, dziecinami – chętnie bym się z Nią rzucił na pączkową górę, ale nie w czasie gdy Figaro tu, Figaro tam – podczas przerwy 🙂
YYC – Boli Cię brak konsekencji ? Bulwersuje ? Bardzo słusznie, co nie znaczy, że Twój wulgaryzm był bardziej smakowity, nawet wtedy, gdy protestowałeś i miałeś rację. Spętany manierami nie mogłem Cię wtedy za to kopnąć w głowę, ? także nie musi się przemocy obawiać, ale chcę byś wiedział coś o mojej mentalności – za brudem niezwiązanym z produkcją zdrowej żywności nie przepadam. Mierzi mnie to. Przypomniało mi się słowo „mierzi”, co tu ukrywać, chwalę się mym bogactwem 🙂
Placku taaaaaaaaaaaakiego paczka 😀
A mnie się przypomniało słówko „zaślumprany”. Piękne i obrazowe. To w związku z dyskusją – pardon!!!! – o śluzie – u Bobika.
👿
Placku, Ty wiesz, że ja Cię AJLOWJU.
🙄
Królestwo za adwokata – gdybym takowego miał, mógłbym prawa omijać i używać do woli – wynająłbym parę rosłych dzieci bez manier, usiadłbym na ławeczce i pochłaniaąc oponki byłbym świadkiem sprawiedliwośći dziejowej.
Nemo – poczęstujesz obcego ?
Kulinarnie… Irena Kwiatkowska 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=NXOGxgECsZw&feature=related
Pochodzę z rodziny, w której mężczyni nie przeklinali praktycznie w ogóle. A Hiniutek był panem temperamentnym, po prawdzie cholerykiem, a parę razy okazał nawet awanturnictwo (tak się rwał do bitki) ale nie klął. Parę razy słyszałam „chorrrroba!” ze 3 razy „cholera”, a „pieroona” to był już poważny znak ostrzegawczy. Mąż – nie wiem, jak w pracy – w domu nie przeklinał, dopiero po udarach stosował brzydkie słowa, jak wytrychy – zamiast tych, które mu uciekły. Najgorzej z rodziny mówi wnuczka i muszę przyznać, że mnie to bardzo razi. Nie będę udwała, że nie słyszałam brzydkich wyrazów ; nie, po kilkudziesięciu latach pracy w męskim środowisku, ale mówili tak między sobą oszczędzając damskie uszy ile można. Nie godzę się na zaśmiecanie otoczenia brzydkim językiem. Potrafię interweniować w tramwaju, w grupie młodzieżowej pod blokiem. Wpadam w amok: czerwone rybki przed oczami, zniknięcie instynktu samozachowawczego i co by tu jeszcze z oznak wścieklicy. O dziwo, skutkuje. Skutkuje uszczypliwa drwina i ton pełen politowania i nieznośna (wiem z własnego doświadczenia) wyrozumiałość (np Nie martw się Synu. Wyrośniesz z tego. Z głupoty się wyrasta”)
No, obszczekałam Pyrę i idę spać.
O cholera. To chyba tylko Gospodarz, Pyra, ja i troche innych osob wyroslo i wyksztalcilo sie w PRL-u wrednym, i jeszcze smiemy sie do tego przyznawac 😯
# yyc pisze:
2011-03-03 o godz. 21:58
Pogrzeb bez nieboszczyka. Przedszkole dla doroslych. Placek bez maki. Karmel bez cukru. Szpital dla zdrowych. Wiedza z googla. Psychologia dla ubogich.
Pytajniku, za takie slownictwo tutaj kaza sie oburzac razem, wspolnie, ideowo wszyscy jednakowo. 20 lat minelo a mentalnosc ta sama 🙂
Osochozi, yyc?
Po pierwsze primo, sprawdz swoja mentalnosc, zanim zaczniesz oceniac czyjas.
Wyjasniam, ze slownictwo (bachory) w mojej odpowiedzi dla Pytajnika przejelam od niego, zeby wszystko bylo jasne.
Ja moje nazywam „smarkate”, piszac tutaj, ale to jest z matczyna czuloscia,
mam nadzieje, ze kazdy odczytuje to w ten sposob. Jak nie – to ich sprawa.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_5660.JPG
Jasne, Jotko, widziałam. Wałkowałam tę sprawę 25-26 listopada na blogu. To nie są tylko konie teraz wypuszczone „na wolność”, sprawa ciągnie sie od kilkudziesięciu lat, większośc sobie świetnie daje radę na swobodzie i mnoży się bez przeszkód. Problem w tym, ze już ich się zrobilo zbyt dużo.
no i jak tu sie nie usmiechnac… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=myAJUEuLKjE
dzisiaj zjeżdża Inka na kurację do Połczyna i bedzie przez miesiąc 😀
Hej, tam za kałużą!
Gaszę światło!
😀
Alicjo, ja to kumam. Z bachorami.
Brak knsekwencji bulwersuje? Nie rozumiesz zatem, konsekwencja by mnie tutaj zadziwila nie jej brak. Gratuluje widowni i burzliwych braw. Kazdego mierzi co innego w tym wolnym i tolerancyjnym swiecie 🙂
Chrzciny bez chrzczonego 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=K8XqfbGJyMc
Alicjo, widze Twoje paczki zza rogu jak mysle. U nas tez panie usmazyly. Ale cena zaporowa: 2.50 za sztuke. No trudno, zapora nie az taka duza jak na tlusty czwartek. Zakupilam i absolutnie przepyszne. Chleb musze jednak sama. Lubie.
Wando,
Za Rogiem jest sklep ogolnospozywczy kanadyjski, a paczki sa z polskiego sklepu „Baltic Deli”, 4 km w druga strone, wiec tam juz nie chodze, Jerzor po drodze z pracy robi zakupy. Zawsze w czwartki kupujemy chleb, kaszanke, kielbasy polskie i tak dalej, niekoniecznie wszystko naraz i w ilosciach, ot tyle, co trzeba.
Bardzo sobie chwale ten sklep.
Dzisiaj paczki byly po .80$ (zazwyczaj sa dwa razy tyle), a i dostawa wielka (my mamy wszystko z Toronto dostawczo), bo tubylcy tez sie rozsmakowali i zalapali, ze to je dobre.
Dla smiechu wam podesle zdjecie z innej beczki.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_5644.JPG
Lewa strona sprawy. Nie dziwcie sie, tak to wyglada! Niezly burdel 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_5648.JPG
Prawa strone sprawy zapodam w odpowiednim czasie.