Od stolika do stolika

Od czasu do czasu opisuję tu restauracje, w których zdarza mi się bywać. Dziś dwie stołeczne czyli dla warszawiaków ale i tych bywających w stolicy okazjonalnie.

W doskonałym punkcie Warszawy, w odrestaurowanej pięknej starej kamienicy ( www.tiffanys.pl), mieści się lokal wyraźnie preferowany przez młodą publiczność. I my tam poszliśmy dzięki inspiracji naszej rodzinnej nastolatki. Pod szyldem sugerującym związek ze słynną amerykańską powieścią „Śniadanie u Tiffany’ego” lub bardziej z filmem pod tym samym tytułem, ukrywa się zejście do piwnicy, w której jest restauracja jak z lat 70. I tylko wielki plazmowy ekran na ścianie mówi, że to XXI wiek.  Obawialiśmy się, że kuchnia też będzie przypominać drugą połowę zeszłego stulecia ale myliliśmy się całkowicie. Bruschetta z pomidorami, mozarellą i pesto, sałatka  caprese, zapiekany camembert czy łosoś na szparagach zapowiadały niezłe menu.

Próbowaliśmy wielu dań i na żadne nie narzekamy. Z zup najbardziej przypadł nam do gustu krem pomidorowy z krewetkami i bazylią (14 zł). Aromatyczny, gęsty, z łezką śmietany i kilkoma krewetkami był wzorcowy. Podobnie możemy wypowiedzieć się o doskonałym daniu z polskiej kuchni czyli pierogach (18 zł) z okrasą tj.ze skwarkami. Prawdę mówiąc sami nie robimy lepszych.

Smakował nam też sandacz smażony w sosie borowikowym z warzywnym linguini (39 zł). Poza doskonale przyrządzoną rybą właśnie warzywa wprawiły nas niemal w stan zachwytu.  Ale najbardziej wszystkim przypadło do gustu risotto z owocami morza i warzywami. Lekko pikantne, z ostrym zapachem i smakiem morza, w brunatnym kolorze sugerującym obecność sepii z kałamarnicy mogło kosztować więcej niż wymagane tu 25 zł. Dwa desery, bo na więcej już nie mieliśmy sił, to szarlotka (8 zł) na gorąco i naleśniki Tiffany’s  (15 zł) czyli z farszem serowym i w gorzko-słodkim czekoladowym sosie (15 zł) dopełniły posiłek.

Gdyby nie fakt, że wyraźnie zawyżaliśmy średnią wieku w lokalu to chętnie byśmy tam jeszcze poszli.
W tym samym tygodniu byliśmy w zupełnie odmiennym lokalu a właściwie lokaliku. W dodatku poleconym przez naszego lekarza, którego odwiedziliśmy ze względu na lekko nawalający bark i inne kości. W pobliżu siedziby największego polskiego dziennika ulokowała się jedna z mniejszych restauracji  na Dolnym Mokotowie ( www.restauracja-sopranos.pl). W drewnianym pawilonie przypominającym targowy stragan,  stoją stoły poodgradzane od siebie przepierzeniami. Stwarza to niby-intymność ale równocześnie pozwala nawiązać łączność (jeśli się chce) między gośćmi. Włoskiego ducha (mimo iż szef kuchni jest Polakiem) da się zauważyć już podczas lektury karty dań. Nie spotkaliśmy dotąd w Warszawie ciccio (11 zł) czyli podawanego gorącego włoskiego podpłomyka z bazylią, który macza się w oliwie (tu jest doskonała) i uważając na gors koszuli oraz spodnie, pochłania w oczekiwaniu na zamówione dania. Dla amatorów była także focaccia (13 zł) t.j. nieco grubszy rodzaj placka, który nie pieczony tak długo jak ciccio, pozbawiony jest lekko zwęglonych oczek. Ma za to w sobie nieco więcej ciasta.

W menu jest też 25 gatunków pizzy. Nie jedliśmy żadnej lecz widok ze smakiem zajadanych placków ciasta ozdobionych różnymi smakołykami  sugerował wysoką jakość i umiejętności pizzeiolo.

Z trzech zup wybraliśmy cebulową (11 zł) i był to wybór trafny. Zupa po prostu wyborna. I jakże różna od swojej francuskiej siostrzycy. Bez skorupki zapieczonego sera na wierzchu ale za to znacznie bardziej bulionowata i z cebulą bez natarczywego zapachu.

Duży jest wybór makaronów. Przetestowaliśmy zaledwie dwa rodzaje: farfalle Palermo (25 zł) podawane ze zmielonym szpinakiem, suszonymi pomidorami, szynką parmeńska i sosem pesto oraz penne frutti di mare (24 zł) czyli z owocami morza w sosie pomidorowo-śmietanowym. Makarony pachniały tak kusząco, że narażając się na poparzenia pochłanialiśmy je nie zwlekając ani chwilki.

Komplementy należą się również kapitańskim krewetkom (28 zł), które prosto z grilla wpadły na plasterki podpieczonych pomidorów i pływały w delikatnym śmietanowym sosie.

Desery tradycyjne, jak np. zbanalizowane już nad Wisłą tiramisu, odłożyliśmy na kiedy indziej zamykając posiłek espresso. Naprawdę dobrym.

Nie sięgnęliśmy też po wino, co jest poważnym błędem i wręcz naruszeniem włoskich obyczajów. A wynikło to z powodu obawy przed utratą prawa jazdy. Wybór win w Sopranos jest duży i dobry. A narzuty cen minimalne. Można wypić dobre, bądź bardzo dobre, i czerwone i białe wina w cenie od trzydziestu kilku złotych za butelkę. A wręcz znakomite nie przekraczają 80 zł.

Obsługa bardzo sprawna, sympatyczna i fachowa. Lokal leżący na uboczu, pełen gości w różnym wieku, w sobotnie popołudnie świadczy o zdobytej w tzw. szeptance sporej popularności.