Nowa karta i restauracja jak nowa
W mojej ulubionej włoskiej restauracji Mille Gusti, mieszczącej się tuż przy Hali Mirowskiej, wielkie zmiany. Z właścicielskiego triumwiratu pozostał tylko jeden. Moim zdaniem dobrze to rokuje, bo wszystko będzie zależeć od jego decyzji ale i odpowiedzialność spada na jedną głowę. Nowy-stary szef jest miłośnikiem kuchni włoskiej i zna się na niej wyśmienicie. Podobnie szef kuchni wraz z dwoma swoimi współpracownikami.
Wszyscy oni przygotowują nową kartę dań. Będzie można ją publicznie oceniać już od początku marca. Tymczasem karta jest testowana przez różne grupki zaprzyjaźnionych smakoszy. W jednej z nich byłem i ja. Objadłem się niesamowicie, bo zmuszono mnie do próbowania wielkiej liczby przekąsek zimnych i gorących oraz dań głównych. Desery i zupy – darowano. Na szczęście nie szczędzono wina więc mogłem przetestować naprawdę sporo. Nie było ani jednej fuszerki. Sporo dań sprawiało przyjemność łasowania. A kilka oceniam jako nadzwyczaj pyszne.
Na pierwszym miejscu stawiam carpaccio. Plasterki wołowiny były tak subtelnie cięte, że wyglądały jak mgiełka. Doprawione pieprzem, octem balsamicznym i dość obficie skropione miodem. To było najlepsze carpaccio jakie dotychczas stanęło na mojej drodze.
W niewiele mniejszy zachwyt wprawiły mnie ravioli. Na każdą porcję składały się trzy gatunki tych malutkich pierożków: z serem (bardzo dobre), z mięsem (cudowne) i z rybą (genialne!).
Dodać należy, że wszystkie pasty a więc spaghetti, papardelle, fusili czy ravioli właśnie są własnej roboty ekipy Mille Gusti. I to się czuje. Kluchy a raczej kluseczki, nie są z ciasta wyrabianego maszynowo w wielkiej wytwórni. Z rąk natchnionego kucharza spływa na nie duch Italii. Dzięki temu ciasto jest elastyczne, dość cienkie a nie pękające.
Chicche to rodzaj kluseczek z mąki i kartofli czyli odmiana gnocchi
Już tylko wspomnę o cukinii faszerowanej pysznym mięsem, doskonałym jagnięcym kotlecikom z kostką i polędwicy wołowej w formie turnedo – kruchej i krwistej jednocześnie.
Nie będę opisywał wszystkiego co pochłonąłem zostawiając sobie w ten sposób możliwość opisania kolacji gdy nowa karta stanie się już codziennością. Zwłaszcza, że w lokalu (co przetestowano już w ubiegłym roku) odbywać się będą spotkania z muzyką różnych narodów. A wówczas włoskie dania konkurować będą z przepisami innych krajów.
Komentarze
Alicjo, Pepegorze,
moje badyle to wilczomlecz palczasty ( Euphorbia tirucalli )
Faktycznie, po oderwaniu gałązki pojawia się białe mleczko.
Rodzina wilkomleczy okazuje się być bardzo rozległa i niezwykle interesujaca.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wilczomlecz
Ja dzisiaj (u mnie środek nocy) o wczorajszym, bo dopiero teraz miałam czas doczytać wczorajsze początki. Z winem – po pierwsze i trzecie, zgadzam się z Danuśką, co masz wypić jutro…itd.
Po drugie, wino można przechowywać długo, byle tylko było szczelnie zamknięte i powietrze nie dochodziło. Wino zamykane korkami powinno leżeć na dowolnie wybranym boku, żeby korek był ciągle nasączony i ściśle przylegał. Powietrze to wróg wina. Otwartą butelkę wina należy wypić, albo pojutrze będzie ocet. No…może popojutrze, ale będzie. To nie jest taka zła sprawa, bo ciągle przydatne, kulinarnie 🙂
Idę ja wreszcie spać!
O masz, łajza mineli z jotką 😉
Ale już uciekam do wyrka. Miłego dnia wszystkim życząc.
witam, dzisiaj słonecznie 🙂
Jotko, takie rośliny widywałam w Meksyku, śmieszne, zielone patyczaki i to nie tylko w doniczkach, ale także rozrośnięte do rozmiarów drzewa. Mam je gdzieś uwiecznione na zdjęciu, ale nie mogę odnaleźć.
Gospodarz narobił mi apetytu na ravioli, choć może łatwiejsza będzie cukinia faszerowana mięsem – pomysł na obiad przedni 🙂
dostepne powszechnie opinie n/t tej restauracji są raczej negatywne ( smak, obsługa, ceny )
Ravioli w Mille Gusti dane mi było kosztować za czasów obowiązywania starej karty.Skoro pojawi się nowe menu,to będzie pretekst,by spróbować
nowe wydanie pierożków 🙂
Alicjo- wypijam z rana cup of tea za wiecznie młodych rodziców i ich starzejące się dzieci 😉
Jotko-Primitivo di Manduria występuje w różnych odmianach.
Mamy i wytrawne i słodkie.Wyczytałam nawet,że jest Primitivo di Manduria Patriarcha i ową butelczynę można przechowywac aż 20 lat.
A zatem pozostaje być dobrej myśli !
Danuśka,
wobec tego spokojnie czekam z tą butelką na Wasz przyjazd … niezależnie od tego kiedy nastąpi … za dwadzieścia lat w spób naturalny zapomnimy o sprawie 😆
Barbaro,
jestem bardzo ciekawa tych zdjęć 🙄
Jotko, szukam, szukam, ale jak to przy szukaniu, człowiek natrafia na rozmaite inne skarby i się zamyśla…a czas leci 🙂
MAKu,
tak to w życiu bywa.
Lepiej być pięknym, zdrowym i bogatym niż etc.
Tak samo lepiej być znanym dziennikarzem i krytykiem kulinarnym niż gościem z kuponem zniżkowym 🙄 zwłaszcza w Mille Gusti, jak się zdaje 🙄
Od tygodnia słonecznie, od ponad 2 tygodni sucho, do niczego ta zima 🙄
Dziś wieczorem wpadnie Geolog na kolację, być może pożegnalną, bo za tydzień wylot do Nairobi i dalej do Kabale w Ugandzie. Pewnie nie będzie miał więcej czasu na wizyty…
Przymierzam się do menu i prezentu. Stres.
Dzień dobry. Wydaje mi się, że Nemo zrobiła bardzo celne (choć cyniczne) spostrzeżenie. W końcu wywiadowcy Michelina chadzają do restauracji absolutnie incognito i to ma wtedy sens. W innym wypadku odrobina ekstra starań to mały trud za niemałą reklamę.
Nemo – jako prezent widzę specjalny zestaw mini-apteczki, a w niej co najmniej jedna butelka wysokoprocentowa, kilka strzykawek – jednorazówek, wapno i węgiel. Ośrodek na pewno dobrze wyposażony, ale strzeżonego …itd.
Pyro,
to nie było cyniczne (przynajmniej nie w zamierzeniu), raczej realistyczne i sceptyczne. Na szczęście jest internet i każdy anonimowy gość może się zabawić w wywiadowcę i ocenić daną restaurację. Rozsądny restaurator powinien takie strony czytać.
Sprawą apteczki już się zajęto (ojciec kolegi Geologa jest aptekarzem), ja się przymierzam do scyzoryka z wygrawerowanym nazwiskiem, bo takiego nie posiada. Trwa dyskusja z Osobistym, jakie ostrza i funkcje, żeby miał najważniejsze, a jednocześnie nie ważył pół kilo 🙄
Tylko żeby pamiętał o włożeniu do bagażu, bo go już na lotnisku rozbroją 🙄
Za prezent musimy zażądać drobnej opłaty, bo noży nie daje się w upominku 😎
Obejrzałam sobie trochę okolicę i też chcę do tej Afryki 🙄
Witam szampańsko z rana!
Nie ma to, jak być krytykiem krytyków. Intratne zajęcie to nie jest – ale jaka satysfakcja 😯
Ja tez chce do tej Afryki
Panie Lulku, 😀
co słychać?
Paluchy kwitna wspaniale
Pan Lulek
Jotko,
to nie jest to, po przełamaniu – żadnego mleka, zielone ci ono jest. Kwiatki kradnę przeważnie (szczepki) po znajomych, nie kupuje z etykietką, no to mam za swoje 🙄
Mam dużo kaktusowatych i nie wiem, jak je nazwać. Z blogową pomocą udało mi się nazwać sanseverię, która akurat wtedy (ze 3 lata temu) kwitła. Pierwszy i jak na razie – ostatni raz, ale mam nadzieję, że to nie jest ostatni-ostatni raz.
Moje kwiatki uparły się zakwitać zimową porą – mają wtedy najwięcej światła, bo na drzewach dookoła domu nie ma liści.
Alicjo,
obfotografuj pięknie swojego badyla. Sprubuję znaleźć go w papierowej księdze kwiatów a potem w internecie 🙂
Cóż recenzent krytyka krytyków może wiedzieć o cudzej satysfakcji? 🙄
Każdy mierzy swoją miarą 😎
Panie Lulku kochany – z Ciebie i ze mnie w tej Afryce mogliby najwyżej zapasy dla krokodyli zrobić.
Jotko,
wilczomlecz tez ladny, ale to co ma Alicja to rhipsalis, zobaczcie tu http://de.wikipedia.org/wiki/Rhipsalis
https://picasaweb.google.com/cichal05/Sarasota?authkey=Gv1sRgCMqO-YWwmuHyHg#
Weekend w Sarasocie. Zach wybrzeże Florydy. Wizyta u przyjacół, którzy kupili tam domek z myślą o emeryturze. Ciekawostki z domu i miasteczka
Warto przeczytać
http://tygodnik.onet.pl/36,0,58962,szeptem_do_mnie_mow,artykul.html
Pepe,
piękny ten Rhipsalis 🙂
Jotko, nie znalazłam tego drzewka na własnym zdjęciu, jednak pod hasłem euphorbia tirucalli natknęłam się na spory zbiór zdjęć, wśród których są zarówno doniczkowe, jak i dziko rosnące, całkiem spore okazy. Spróbuję podać link, ale czy on przejdzie, jest okropnie długachny
http://www.google.pl/images?rlz=1T4GGLJ_enMX226MX226&q=euphorbia+tirucalli&um=1&ie=UTF-8&source=univ&ei=6V5RTbXpLYGSswaOsJ3tBg&sa=X&oi=image_result_group&ct=title&resnum=1&ved=0CCIQsAQwAA&biw=1259&bih=576
…no nie przypuszczałam, że aż tak bezczelnie wyjdzie poza margines, mam tylko nadzieję, że to nie szkodzi?
Cichalu, identyczny pomnik podziwiałam u wybrzeża w San Diego 🙂
Pepegor,
to je to! Dzięki! Wreszcie będę wiedziała, jak go zwać 🙂
Śliczne są te kwiatki, bardzo delikatnie wygladają, trzymają się długo.
Trzasnęłam jeszcze jedno zdjęcie… śliczne są.
Trochę ciasno na moim parapecie, dobrze, że jest szeroki i ma 3.5 metra długości 🙄
O, i znowu nastał zamróz!
http://alicja.homelinux.com/news/img_5586.jpg
Alicjo – ogrodniczko, podziwiam kwiatki, całkiem spora ta rabatka 😀
Ja tez poprosze, Pan Lulek
Koda 8822 nie wolno zmarnowac. To se nie wrati
Pan Lulek
Panie Lulku, ostryga i szampan dla Pana, zdrowko 🙂
https://picasaweb.google.com/lh/photo/rx3JvAx0npEV9PMMB6yqybGkEVqSoTRuogZiwcl-9Iw?feat=directlink
O ! Pan Lulek nam sie nareszcie zmaterializowal 🙂
Jotko-bardzo ciekawy ten artykul lingwistyczno-psychologiczny.
Nasz ojczysty jezyk jest mocno szeleszczaco-sepleniacy dla ucha obcokrajowcow.Ciekawe,czy wynikaja z tego jakies marudzaco-narzekajace,polskie cechy charakteru 😉
Szczęśliwy Szczepan? Phi….
Chrząszcz brzmi w trzcinie, w Szczebrzeszynie
że przepiórki trzy podpatrzyły jak raz w Pszczynie
cietrzew wieprze wietrzył.
Wietrzył cietrzew wieprzy szereg oraz otomanę,
która miała trzy z nóg czterech powyłamywane 😉
Panie Lulku,
jak się mieszka w nowym miejscu?
Nabyłam prezent na łańcuszku, może tak szybko się nie zgubi.
Na kolację będzie zupa ten tuk, dorsz w śmietanie, bitki (mielone) cielęce nadziewane grzybami i zapiekane pod beszamelem, dziki ryż, sałata, na deser – ananas.
Młodzi pojawią się za 2 godziny.
Nemo – Nirrodek powiedziała, że kawę ma zawsze w domu, ciasteczka się kupi, możesz przyjechać. Uganda jest piękna i dosyć bezpieczna.
Polecam na stronie „Przekroju” wywiad z Pilchem; jak to u Pilcha: trochę minoderii, trochę kokieterii, trochę „pocałujcie mnie wszyscy…” Uśmiałam się „jak norka” kiedy wspaniały utor swoje przypadłości alkholowe na amerykańskim stypendium przed laty, nazywa autyzmem. Jedno się zgadza – trudna ponoć była komunikacja z autystycznym wiślaninem.
Pociąg Geologa z Neuchatel do Berna się spóźnia, przyjazd przesunięty o pół godziny.
Nirrod,
dziękuję 😀 Kto wie, czy się latem nie zdecyduję 😉 Ciasteczka mogę przywieźć i herbatę też.
Obejrzałam sobie trochę więcej obrazków i co stwierdziłam? Tam jest afrykańska Szwajcaria 😯 W tej prowincji, co Geolog ma pracować. Na początek Geolog ma kontakt do tamtejszego biskupa, żonatego chyba, bo to jakiś inny kościół.
Coraz większa ciekawość, bo i gorące źródła, goryle i jeziora w kraterach…
Nemo – Młodsza jest chora z zawiści. Na dobrą sprawę jednak załapała się na świetne praktyki – wyprawa „Alpy” – wzdłuż całego pasma po stokach północnych (starymi jelczami – ludzie chcieli płacić za zdjęcia przy tych pojazdach, a 1990 – miesiąc Bajkału i formcji transbajkalskich. Druga część ich rocznika pojechała na półwysep Kola. Dzisiejsi studenci geografii i geomorfologii mają może 10% badań i ćwiczeń terenowych. Anka każdego roku spędała 3-4 miesiące w terenie.
Pyro- niech Mlodsza,az tak nie zazdrosci.Uganda do najbezpieczniejszych
niestety nie nalezy :
http://www.diplomatie.gouv.fr/fr/conseils-aux-voyageurs_909/pays_12191/ouganda_12331/index.html
NIech Geolog uwaza na siebie ! Oczywiscie pozdrawiam Nirrod i mala Zosie przy tej okazji 🙂
Szkoda tylko dla mnie jako matki, że autyzm pojawia się zawsze w jakimś dziwnym i niekoniecznie pozytywnym odniesieniu.
Prof. Staniszkis swojego czasu stwierdziła, że jest autystyczna, Pilch w kontekście alkoholu…dziwnie się poczułam, obrażać się niby nie ma za co
ale autyzm jako wymówka też nie do akceptacji
co za szafowanie tym słowem 🙁
czasami czuję się jak zdeptana trawa (zapożyczone)
Noc prawie nieprzespana, bo na Wybrzeżu mieliśmy bardzo silne wichury. Połamanych jest bardzo dużo drzew i zerwane linie energetyczne, m.in. blisko mnie , a skutek był taki, że prawie 9 godzin nie miałam prądu. A od prądu jestem zupełnie uzależniona. I w związku z tym zapadły postanowienia, że musimy kupić jakieś małe radio na baterie, małe wygodne latarki w białym światłem/ duża jest, ale ciężka/ oraz turystyczną butlę gazową i jakąś niedużą kuchenkę.
A barszcz ukraiński, który dziś miałam w planie gotowałam od rana do póżnego wieczora. Teraz przegryza się na tarasie i będzie na jutro.
Marzeno,
nie możesz przejmować się takimi wypowiedziami. Wiem, że mnie łatwo tak mówić, bo nie stykam się osobiście z takim problemem, ale ludzie, nawet wydawałoby się mądrzy, mówią różne głupstwa.
Marzeno – mój trawnik (bardzo kiepski po zimie!) Cię pozdrawia i prosi, żebyś się nie przejmowała byle czym.
Trzy razy pisałam do Marzeny i miałam tk słaby sygnał, że ginęło w czarnej dziurze. Może się uda
Marzeno – nie możesz takich wypowiedzi brać do siebie i znanych Ci sytuacji. Ludzie przywykli opisywać w ten sposób pewne zamknięcie na bodźce zewnętrzne, na pogrążenie się we własnym świecie. Nie ma to nic wspólnego z defektem neurologicznym. To tak, jak o kimś mówi się, że opowiada debilne dyrdymały, a o szczupłej aktorce „anorektyczna gwiazda”. Może to niezbyt eleganckie ale ani nikt nie chce obrazić debila, ani wyśmiewać się z anoreksji. To obrazowanie – rzutowanie znanych zjawisk i słów na inne realia. I najwyższy czas, żebyś ednak trochę otorbiła się. Miałaś 20 lat na to i teraz jest ostatni czas na odczarowanie niechcianego.
https://picasaweb.google.com/Eska.ska/Noz#5571441354086384162
Dwa niezbędniki mojego męża.
Wszystko co zostało napisane powyżej linku łotr zeżarł.
Eska – bardzo u Was wieje?
W tej chwili zdecydowanie mniej. Ubiegłej nocy za to błyskało , grzmiało
i wiało potwornie, ale z nami wichura i tak obeszła się łagodnie. Prąd mieliśmy, żadnych połamanych drzew, ani innych szkód nie było . Wieczorem odwiedziliśmy Żabę. Na oko ma się dobrze. Narzeka natomiast na ból -teoretycznie- zdrowego kolana.
Nie pamiętam, kto tu ostatnio jakąś zarazę roznosił, w każdym razie coś mnie powaliło i leżę. Zrobiłam sobie imbir z miodem i cytryną, wzięłam aspirynę i idę dalej leżeć.
-14C, zima trzyma.
Odlezalem sobie relaksowo. Wiac, wialo ale wielkich szkód nie narobilo. Dokanczam relaksowanie na dowolnie wybranym oddajac sie nadal lulkowaniu.
Obywatel
Pan Lulek