Wspomnienia z Sylwestra
Było, minęło. Ale powspominać warto. Noc sylwestrowa we troje (nie licząc psa) była niezmiernie sympatyczna. I to nawet mimo silnego kaszlu, który zagłuszał (na szczęście) „koncerty” transmitowane z Pl. Konstytucji w Warszawie i z Wrocławia. Dobrze, że nie było obowiązku oglądania, więc po rzuceniu okiem i uchem na oba place zatłoczone do granic możliwości, włączyliśmy ulubione płyty i zasiedliśmy do kolacji. Kaszel zaś Basi, Kuby i Rudolfa tłumiliśmy zarówno farmakologicznie jak i kulinarnie.
Dania były udane a wina wręcz wspaniałe (patrz zdjęcia). Dzięki czemu noc sylwestrowa minęła szybko (nawet za szybko) i atrakcyjna. Jeśli dodać do tego liczne rozmowy z bliskimi przyjaciółmi siedzącymi przy innych stołach lub zjeżdżającymi ze stoków w Dolomitach, to zrozumieć łatwo, że atrakcji było co niemiara.
Pierwszy dzień Nowego Roku chcieliśmy spędzić w ruchu ale spacer był krótki. Lodowaty i silny wiatr, duża wilgotność powietrza i śliskie chodniki pełne wody z roztopionego śniegu zapędziły nas prędko do domu. Dzięki temu mogliśmy wysłuchać pierwszej części noworocznego koncertu z Wiednia. Wydał nam się jakoś mało atrakcyjny. I tylko nie wiem czy z powodu podzielenia go na dwie części, z których drugą zaplanowano na noc z niedzieli na poniedziałek i to o północy, czy z mniej nas satysfakcjonującego repertuaru.
Ale jako że z każdej sytuacji można znaleźć dobre wyjście, to i my go poszukaliśmy. Po zakończeniu przygotowań do noworocznego obiadu (szaszłyki z jagnięciny i pieczone warzywa oraz Zweigelt Pahlen Alexs 2008, który był krulewskim darem – uprasza się o nie poprawianie ortografii) po prostu usiedliśmy do pracy.
I tak zapewne spędzimy cały ten nowy 2011 rok. Smacznie jedząc, nieźle popijając i ostro pracując. Czego życzymy wszystkim przyjaciołom. Na zdrowie!
Komentarze
Pyra już się przywitała pod wczorajszym wpisem, dziękując za życzenia, muzykę i piękne widoki. Miły, choć nieco zbyt intensywny okres świąteczny za nami i pora zająć się codziennością. Od wczorajszej kaczki zostało mi nieco dobrego sosu i trochę duszonych w nim jabłek. W misce maceruje się kilka kawałków resztek z polędwiczek wieprzowych – będą tego dwie rzetelne porcje. Chyba uduszę i włoże w ten sos; dodam do tego kopytka i czerwoną kapustę (reszta też kacza). Tylko czy wieprzowina – nawet chuda i delikatna będzie pasowała do kaczego sosu z jabłkami?
Blog Łasuchów to wyjątkowo sympatyczny blog. Tyle tu ciepła, dowcipu, życzliwości i rzetelnej wiedzy. Toteż nawet ci, którzy nie piszą chętnie go czytają.
Zdarzają się czasem jakieś zgrzyty, jak to wśród ludzi, ale napięcia szybko są rozładowywane. Jedni lubią się bardziej inni mniej i to też jest zrozumiałe.
Na ogół wszyscy starają się być dla siebie mili.
Tym bardziej dziwi sposób zwracania się do Blogowiczów, szczególnie przy okazji składania życzeń świątecznych i noworocznych, per reszta.
XXX i reszcie życzę…. albo dla YYY, ZZZ, QQQQ i reszty….
W tej wyjatkowej atmosferze zabrzmiało to bardzo niesympatycznie. Tym niesympatyczniej, że zwraca się tak do Blogowiczów, między innymi, osoba, która zawsze i każdemu wytyka najmiejszą nawet pomyłkę. Warto zapoznać się ze wszystkimi znaczeniami słowa reszta.
Z wyrazami szacunku i najlepszymi życzeniami dla wszystkich Blogowiczów
„reszta”
Wszystkiego dobrego po świętach 😆
Małgosiu,
chyba w tym świątecznym czasie nie było atmosfery na pisanie/czytanie kubańskich reportaży. Ale co się odwlecze …
A teraz do pracy. Pogoda nieciekawa. Gołoledź okrutna, ale nic to panie Michale…
Witam wszystkich bardzo sedecznie.
Alicjo – bardzo pięknie wyglądałaś boso. Ja tylko chciałam zobaczyć Twoje szpile. Sama nie mogę chodzić w – to chociaż popatrzyć.
Pyro – z pewnością będzie pasowało. To będzie interesujące danie.
W jednym tygodniku wywiad z ks.Bonieckim – madry i smutny, a raczej bezradnie nostalgiczny. Czas. Upływ czasu. W drugim tygodniku wywiad z M.Wiśniewskim – też nie taki głupi, chociaż czasem drażniący.
Jak zwykle rano, kiedy nie mam rodziny na głowie, urządzam sobie prasówkę – nie oszczęzając nerwów nawet czytam ND i Salon24. I to jest lektura rozpaczliwie smutna. Wcale nie dlatego, że nie podzielam poglądów tam głoszonych. Nie. To jest tak smutne z uwagi na poziom złości, frustracji i pogardy. Kiedy brzydkie słowa wypisują bezimienni internauci, to się pocieszam, że to małolaty niedouczone, albo życiowi frustraci. Jednak na salonie pisują publicyści (forum niezależnych publicystów?) często pod imieniem i nazwiskiem, a jeżeli nick to i tak większość wie, kto pisał – a to, o piszą dyskredytuje ich w moich sądach. Nawet nie to „co”, tylko „jak”. O Prezydencie per Gajowy, o HGW – per Bufetowa o innych osobach znacznie dosadniej. I jest w tym jakaś bezradność, zawiść, ciężka pretensja do losu i do Narodu (koniecznie z wielkiej litery!) Smutne, ale trzeba wiedzieć co u przeciwnika w trawie piszczy.
Pan Lulek w towarzystwie Białego Murzyna wyruszył w podróż do Polski jakiś czas temu. Zostawił puste mieszkanie i udał się w nieznane miejsce . Podał numer polskiej komórki ale nie ma takiego numeru, W podróż udał się prosto ze szpitala. Małe dwupokojowe mieszkanie wynajął przez internet…
Innych wiadomości brak.
O koncercie Noworocznym z Widnia napisałam, zaraz po, mniej więcej to samo i jeszcze troche reminiscencji, ale mi zjadło i już drugi raz mi się nie chciało, bo łotr był żarty, i łykał, i łykał.
Dzisiaj mglisto, szadź siada od nowa.
Martwi mnie Pan Lulek.
Żabo – co Pan zrobisz? Nic Pan nie zrobisz.
Pan Lulek zrobił, jak robią nastolatki, którym tatuś na dyskotekę nie daje, a w szkole każą się uczyć. Zwiał z domu.
Wszystkiego dobrego po swietach i wszystkiego dobrego w nowym roku, ktory sie zaczal dopiero przed trzema dniami. To ja wlasnie czesto czytam ten blog, a nie pisze ( o czym wspomina „reszta” ) To jednak ablolutnie wyjatkowy blog. Chce podziekowac Gospodarzowi i wszystkim Blogowiczom za duzo ciepla, dowcipu, ciekawych informacji, ( apetyczne zdjecia!), sympatii dla ludzi i swiata – i za piekna polszczyzne.
I znowu zaleciało Gogolem 😉
Droga „reszto” (9:46)
dawno temu przyplątał sią do mnie zwrot „tata, mama, ja i reszta”, z jakiejś lektury pewnie. Reszta nie miała dla mnie nigdy znaczenia pejoratywnego, wręcz przeciwnie, gdy posyłano mnie do sklepu po chleb, za resztę pozwalano mi zawsze kupić cukierków.
Przykro mi więc, jeśli w imieniu „reszty” poczułaś wielki dyskomfort na tym wspaniałym blogu 🙁
Wyjątkowa atmosfera jest tu zawsze i ograniczanie jej do wigilijnego opłatka, a potem niechby mordobicie, jest dla mnie smutne i przygnębiające.
Domyślam się, że pisząc „osoba, która zawsze i każdemu wytyka najmiejszą nawet pomyłkę” masz na myśli mnie, choć jest to ocena niesprawiedliwa, ale każdy ma prawo oceniać innych jak to subiektywnie odczuwa.
Nie uważałabym jednak ewentualnego braku dobrych manier za pomyłkę. Może zapoznasz się ze wszystkimi znaczeniami słowa „pomyłka”? 😉
Życzę Ci udanego roku oraz dużo wyrozumiałości dla moich przywar, które są tak okropne, ża aż zmuszają Cię do zabrania głosu, choć zazwyczaj tylko czytasz (co i tak poczytuję sobie za honor 😎 )
I dodaj coś od siebie na tematy inne niż maniery moje i osób mi podobnych 😉
Felicjo,
czy też poczułaś się urażona tą „resztą”?
Sorry 🙁
Zapewniam Cię Nemo, że z „Resztą” nie mam nic wspólnego, ale skoro nie tylko mnie drażni Twój „manieryzm’, coś musi być na rzeczy.
Podczytując blog p.Adamczewskiego staram się omijać Twoje wpisy.
Spokojności życzę!
Wracam jeszcze do mojej wczorajszej kolacji oraz jarzynki pt :
crosne = czyściec bulwiasty= japoński karczoch.
Nie wiem w końcu,która nazwa jest właściwym tłumaczeniem w sensie
kulinarnym.Sami powiedźcie,jakby to brzmiało : dziś podałam na obiad
czyściec bulwiasty (!)
Japoński karczoch brzmi lepiej,ale ta mała bulwa nie jest jednak za bardzo podobna (z wyglądu przynajmniej) do karchocha.Natomiast smakuje rzeczywiście trochę jak szaparagi, trochę jak kalafior,czy też rzeczony karczoch.
Alino- wczoraj,nie czekając na Trzech Króli,rozmroziliśmy naszą galette.
Zamrażalnik wcale jej nie zaszkodził i lekko podgrzane w piekarniku ciasto smakowało znakomicie 🙂
Wróciłam i witam wszystkich serdecznie. 😀
Gospodarzom i całemu wspaniałemu Blogowisku z rodzinami (aktywnemu i nieaktywnemu) życzę w Nowym Roku, samych szczęśliwych, zdrowych, pysznych i roześmianych dni. 😆 😆
Pół nocy czytałam zaległości i stwierdzam, że nie jestem w stanie podziękować za dostarczone wzruszenia muzyczno-fotograficzne, dlatego tylko napiszę ogólnie – dziękuję Wam.
Cud się zdarzył, bo mojej Psiapsiółce udało się wyciągnąć mnie z domu i dziś idę na „Księżniczkę czardasza” do naszego teatru. 🙄 😆
Reszto, sama piszesz, że blogowicze: „Na ogół wszyscy starają się być dla siebie mili”. I jak to w życiu bywa każde z nas ma swoje słabości – jak to ludzie. 😉 Po tylu latach pobytu na blogu, Blogowicze już dobrze znają swoje słabostki i jak przystało na ludzi z zasady życzliwych i dojrzałych życiowo, starają się być tolerancyjni, dla ułomności ludzkich. Przede wszystkim nie mają w genach (tak obecnie modnej) podejrzliwości, że jak ktoś niezręcznie się wyraził, to już na pewno „chciał nas spostponować”.
Pyro, nareszcie mogę się cieszyć i Twoimi wpisami. 😀
„Na ogół wszyscy starają się być dla siebie mili”
a tu taki zgrzyt 🙁
Przepraszam wszystkich zwracających baczną uwagę nie tylko na treść, ale i formę moich życzeń za niewybaczalne zlekceważenie zasad dobrego wychowania i brak starań. Na usprawiedliwienie mogę podać tylko stres przedświąteczny, bliską perspektywę podróży do stolicy po gołoledzi i w zadymce oraz wrodzony brak manier 🙄
Ale cóż to za usprawiedliwienie 🙄 Zamiast rwać się do komputera trzeba było siedzieć cicho i się nie odzywać, co już niejednemu na dobre wyszło 😎
Na dworze sucho, słonecznie, ale -4 🙁 Pojadę rowerkiem do biblioteki i na zakupy, świeże powietrze dobrze mi zrobi.
Dzień dobry Szampaństwu.
No i po szampanie, wreszcie poniedziałek i może by tak zabrać się do czegoś konkretnego? Na razie herbata, toż u mnie jeszcze ciemno.
Misiu2,
dzięki za wieści o Panu Lulku, mało konkretów, ale przynajmniej coś. Pan Lulek nam znastoleciał czy co? 😯
Przy okazji przypominaj wiekopomne dzieło Pana Lulka, bo widzę, że do stołu dosiedli się nowi – Felicja i reszta 😉
Witajcie!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/Rok_w_Burgenlandii/
Nemo nie smuc sie w Nowym Roku, mnie tez za „reszte” pozwalali kupowac cukierki lub batoniki i dziecku tez pozwalam „zakasowac reszte”
Dla zainteresowanych:
Reszta
1. to, co pozostało z całości po oddzieleniu pewnej części
2. to, co pozostało z dzielenia, kiedy jedna liczba nie dzieli się przez drugą
3. pieniądze wydawane, np. w sklepie, jeśli rachunek regulowany jest kwotą większą niż wynosi należność
Reszta jest milczeniem 😉
Doroto, 😀
Nemo, nie przejmuj sie. Lubie Cie czytac !
Zgago,
ja się nie staram. Albo jestem miła, albo nie. Samo wychodzi 🙄
Pyro,
ja bym się tam nie obcyndalała z polędwiczkami – są dobre ze śliwkami, to czemu miałyby nie być dobre z jabłkami, niechby i z pieczonej kaczki?
Trzeba zrobić remanent zamrażalnika (mój jest spory, jak pół lodówki).
Miałam zamiar zrobić tę trójkolorową rybę na Sylwestra, ale zeszło na co innego, poczekam na jakąś większą okazję.
Zerknęłam przez okno, piękna jutrzenka na wschodzie.
Ja tam za resztą jestem i nie się obrażam. Z resztą czy bez reszty Wszystkiego Najlepszego
Nemo, to przecież był cytat a nie moja własna wypowiedź.
Znowu nieudolnie usiłowałam wyjaśnić Reszcie w czym zobaczyłam niekonsekwencje Jej argumentacji. 🙁
Lepiej już pójdę do szafy kombinować; w co się ubrać. 😉 Nie mam co na siebie włożyć !!!!! 😯
Jako należąca do reszty blogowiczów absolutnie nie poczułam się dotknięta tą formą użytą przez Nemo. Ale ja w ogóle nie lubię się obrażać.
Za to przed chwilą bardzo się zeźliłam. Dostałam sms-a od Cyfrowego Polsatu, że do 7 stycznia mam uregulować opłatę za styczeń. Niezapłacenie w terminie grozi wyłączeniem usług. No wiecie co ! Co to za pouczanie klienta, który nigdy nie zalega z opłatami i płaci zawsze o czasie a nawet wcześniej. Żebym się spóźniła, to rozumiem. Chyba wyślę im meila i napiszę, co myślę o takich przypomnieniach. Chociaż może taka forma jest dobra dla zapominalskich. Ale ja sam pamiętam, póki co…
Zgago,
przed chwilą wykorzystałam w praktyce Twoją instrukcję o kopiowaniu tekstów. Skopiowałam, a tu niby kod niepoprawny i tekst zniknął. Ale sprytnie go wkleiłam.
Jako belfer z zawodu zapomnianego „zresztą”, spełniłam się już dawno w pouczaniu. Teraz nie lubię – ani innych, ani siebie. Do swoich wad jestem serdecznie przywiązana, do nałogów też i poprawy nie przyrzekam. Ludzie kochani – co jest takiego paskudnego w nas, Polakach, żeby ,milczeć latami, a odzywać się, kiedy można „przyłożyć”? Nemo, Zgago, Dorotol – jeżeli się poprawicie, to ja Was nie poznam i co wtedy? I jak macie się niby poprawić? Na posłankę Wróbel? Idę zajrzeć w garnczek z jedzeniem psim – czy nie kipi przypadkiem.
W Nowy Rok nowy krok – życzę Wam moi mili by ścieżka noworoczna wytyczała szlaki ciekawe, łagodne, bez wertepów i uadków.
A by śledzić kolejne tygodnie i miesięce podrzucam tradycyjnie kalendarz blogowy. Wspomnienia z minionego IV Zjazdu niechaj uprzyjemniajł Wam każdy dzień.
https://sites.google.com/site/echidnaozzi/dla-alicji-1
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
upadków miało być
E.
chyba noworoczny napitek dokładnie pomieszał literki na klawiaturze,
tu errata –
uprzyjemniał
E.
A mnie strasznie denerwują głosowe SMS-y, które dostaję na mój stacjonarny telefon.
Dzwoni telefon i pani, dużymi, drukowanymi literami, mówi powoli: dostałaś SMS od numeru …. 👿
A czy ja ludzi rozpoznaję po ich numerach komórek? Czy jestem w stanie zapamiętać sobie taki numer i potem nadawcy podziękować? Czy koniecznie przy każdym telefonie, w każdej chwili muszę miec ołówek i biegusiem ten numer zanotować?
No wkurza mnie to niemiłosiernie. Przecież znajomi wiedzą, że ja nie używam komórki. Treść i numer nie do odtworzenia. Nie wiem kto mi „życzy” 😯
Właściwie to powinnam się cieszyć z życzeń i na swój sposób się cieszę, ale też złości mnie to 😳
Być może są to życzenia od studentów. W jednym takim SMS-sie było imie i nazwisko studenta. Jest to pokolenie, dla którego komórka stanowi integralną część ich samych. I nie przychodzi im do głowy, że ja mogę nie wiedziec kto mi „życzy”, bo mi się nie wyświetli.
Urodzona krótko po wojnie, w cieniu wielkiej traumy poobozowej, pierwsze skojarzenie, przedstawiania się ludzi za posrednictwem numerów, mam właśnie z tą trumą. I co ja na to poradzę?
Pyro poddam sie hipnozie i bede pozwala sobie na wszystko. Bunuel pisze w swojej ksiazce, iz w jego czasach nawet zony i partnerki panow poddawaly ich hipnozie aby funkcjonowali wedlug ich zamyslu, poniewaz byla ona robiona czesto przez niefachowe sily to skutki okazywaly sie czasami zaskakujace i wyzwalaly skomplikowane cechy charakteru, np. Dali zostal poddany hipnozie i dodatkowo do swojego wariactwa zrobil sie potwornym skapcem- pisze Luis
naturalnie, ze bylo i minelo i powspominac jest co, dzieki tym licznym przezytym dotychczas konzertom sylwestrowonoworocznym. nie tak dawno, bylo to moze ponad cwierc wieku temu, fajerowalismy tak jak i dzis bez telewizornii, pieknie, no moze nie az tak zupelnie. z piecykow para szla. dzis juz nie pamietam kogo to bylo wykonanie. protestsongi mialy sile i lecialy po pare razy w salonie bez mebli.
naturalnie, ze podczas wygibasow dlonie szly do gory. to, ze tam u gory, cos z moja dlonia wydarzy sie, nie bylo przewidziane w programie i ciezko bylo mi to skumac.
dlon moja stala sie cieplejsza niz zwykle. w moim mglistym stanie potrzebowalem troche czasu by zrozumiec, ze to cieple, to krew. moja dlon natknela sie na wentylator.
gospodyni nie miala plastra i zadowolilem sie w toalecie jej papierem by uspokoic krwawienie.
o dwunastej wyszlismy na ulice bez opakowania, tylko ja mialem dlon ubrana w toaletowy papier.
od tamtego czasu zycie moje stalo sie znacznie lepsze, co wcale nie oznacza, ze krew nie leje sie podczas swietowania. te ostatnie, sylwestrowonoworoczne slizgi u wybrzezy wysp fuerteventury i lobos do wyjatkow nie nalezaly.
naturalnie, ze czegos takiego wam nie zycze.
Panem Lulkiem się martwię. Wiem, że nic nie poradzę, ale jednak smutno.
Echidno, dziękuję pięknie za kalendarz. 😆
Krystyno, Pyro, 😆 😆
Szafa pełna a ja dalej nie mam się w co ubrać. Mimo objadania się przez te 2 tygodnia – schudłam. 😯 Fakt, że w tych tygodniach moja aktywność ruchowa była permanentna to i moja osobista „spalarnia”, działała na najwyższych obrotach. 😉
Mis2,
Dziekuje za wiadomosci o Panu Lulku.
Martwie sie….
Lena
No i masz!!! 👿
Pyskowałam na głosowe SMS-y, to mi telefon wzion i oguch!!! A ja mam pilne telefonu do wykonania i czekam na pilne telefony.
Noo, teraz to się juz naprawdę wpieprzyłam (kulinarnie) 👿
Idę popracować w kuchni!
Echidno,
piękny kalendarz, dzięki 😆
Zgago, bo Ty jesteś taki wróbelek nadaktywny. Ty lepiej mnie schudnij trochę.
Dostałam kartkę świąteczną od Echidny; mam wyrzuty na sumieniu, bo ja nie wysyłałam. Nikomu. Karty wypisane, koperty zaadresowane i teraz czekają na kogoś kto ma w domu kominek, piec – po prostu żywy ogień, żeby spalić. Nie miałam znaczków, Młodsza nie miała czasu i karty zostały. Żeby nie daty pięknie wyciągnięte cienkopisem, to by na przysły rok były jak znalazł, a tak w piec i dobrze.
Pyro – długo „szła”! 2 tygodnie przed świętami wrzuciłam do skrzynki cały pakiecik kart. Dobrze że doszła. Ufff…
Dobranoc z mojej połówki.
E.
Echidno 😀
Sprostuję tylko,że zdjęcia w kalendarzu są autorstwa wielu osób.
Cieszę się, że już po świętach i życie nabiera normalnego rytmu.
Na obiad były placki ziemniaczane (bez cebuli), smażone na tłuszczu, który mi pozostał z foie gras.
Danuśko, my też zjedliśmy galette już wczoraj, królem został syn.
Czy sprawdzałaś pocztę?
Gęsinę, która miała być na Nowy Rok, a nie była, bo to ktos coś przyniósł, gdzieś zaprosił, będzie dziś.
Przepis znalazłam w internecie:
Pierś pijanej gęsi
1 kg piersi gęsi, 1 łyżka majeranku, łyżeczka szałwi, ćwierć łyżeczki tymianku, 3 ząbki czosnku, 4 soczyste twarde jabłka, kieliszek wódki, cukier, sól, smalec, masło
Piersi gęsie włożyć do lodowatej mocno osolonej wody i trzymać tam 3 godziny. Wyjąć, osączyć, natrzeć majerankiem, szałwią, tymiankiem i czosnkiem roztartym w soli. Owinąć w folię i ułożyć na noc w lodówce. Po tym czasie włożyć do brytfanny wysmarowanej smalcem. Piec w piekarniku w 170 st. C przez trzy kwadranse polewając sosem spod gęsi. Utrzeć pół łyżeczki cukru z łyżką masła dodając majeranek. Tym farszem napełnić pozbawione gniazd nasiennych jabłka. Ułożyć wokół piersi i piec kolejne trzy kwadranse. Pod koniec pieczenia skropić gęsinę wódką. Podawać z ułożonymi jabłkami lub przetartymi przez sito w postaci sosu.
Za chwilę powinna być gotowa. W sam raz na powrót Włodka. Zobaczymy jak będzie smakować 🙄
Dziędobry na rubieży.
Mnie też ulżyło, że święta wreszcie dobiegły końca. Placki ziemniaczane robiłam parę dni temu, tylko nie miałam tłuszczu z foie gras (musiało być pyszne, Alino!).
Teraz można przejść na takie rarytasy jak żurek i kasza z mięsnym sosem. Obiecałam dziecku normalny schabowy.
Pyro, bardzo się cieszę, że sprawiłam Ci przyjemność. Nowemu też się podobało. Ta msza jest po prostu nadzwyczajnie piękna. Mam w domu jej nagranie chyba pierwsze, właśnie pod dyrekcją samego Ariela Ramireza, jeszcze na czarnym krążku, Philipsa. Ja w ogóle lubię muzykę andyjską. To był pierwszy folk (po naszym własnym), który mi zapadł w serce od pierwszej usłyszanej nutki. Potem przyszły Szkocja i Irlandia z Anglią włącznie i Bretanią, znaczy muzyka celtycka. A taka na przykład Hiszpania już mi nie robi, choć piękny mają ten folklor. Albo Włochy. No, serce nie bije mocniej po prostu.
A tu tanuszek. Karnawał jest!
http://www.youtube.com/watch?v=c0aEHw3vKLg&feature=related
Alino- zajrzałam,przeczytałam,odpowiedziałam.Pardon,że z opóźnieniem.
Nisiu- Lord of Dance miałam przyjemność oglądać chyba ze dwa lata temu na scenie.Pyszne widowisko 🙂
Witajcie.
Danuśko – nazwa „czyściec bulwiasty” wyszła mi z Wikipedii, co wcale nie oznacza że upieram się przy używaniu jej przy każdej kulinarnej okazji. Zgadzam się że „karczoch japoński” brzmi bardziej apetycznie 😉 .
Zgago – miło że wróciłaś 🙂
Danuśko – TAK.
A piochna fajna i bardzo popularna u nas w kręgach folkowo-szantowych. Szczególnie fajnie brzmi na Patryka w tawernie, kiedy dziewczyny z zespołu irlandzkiego tańczą na metrze kwadratowym albo zgoła na stole między kuflami Guinessa.
Osobiście uwielbiam ten bęben zwany bodhran. Trzeba się nieźle namachać, żeby na nim sensownie zagrać.
Zwierzątku dzięki za kalendarz 🙂
A ja zapomniałam osobno uporządkować zdjęcia z minionego Zjazdu 😯
Wrzuciłam je w pomorską część i ślus, jak mawia Owczarek. No wiecie co?!
Zrobię osobno i zapodam sznureczek.
Echidno – Piękny kalendarz, różowa świnia nad styczniem łudząco do mnie podobna – dziękuję Tobie i Reszcie 🙂
Po obejrzeniu zdjęć doszedłem do wniosku, że czas bym sobie coś zapuścił, może wąsy, może bokobrody, może ogród angielski. Przykrym zgrzytem jest brak zdjęcia Nisi grającej na celtyckim bębnie, ale gdy nie ma się tego, co się lubi…Praca nad resztą noworocznych postanowień trwa. Chciałbym zjeść ogromny półmisek chruścików, popijając je szampanem, marzę o oswojonym jesiotrze, ot, gamma tęcz.
Reszto i Felicjo – witajcie 🙂
Placku,
Nisia na zjeździe w Żabich Błotach obecna była tylko duchem, bo jej żywa osoba przebywała w tym czasie we Francji.
Na chruściki chętnie zaprosiłabym Cię, bo będę je wkrótce piekła, ale niestety , za daleko nam do siebie…
Przeczytałam przepis na pierś pijanej gęsi. Nie chcę się czepiać, ale 1/4 łyżeczki tymianku zupełnie nic nie znaczy na 1 kg mięsa. Choć potrawa pewnie jest bardzo smaczna. Tymianek suszony lubię w zwykłej sałatce jarzynowej, ale musi być wyczuwalny w smaku, więc żadna szczypta tylko co najmniej 2 łyżeczki.
Tak jest! Tymianku gęsi nie żałować 😉
Uch, jak zimno! Przed chwilą zadzwoniła pani z Lizbony i mówi, że tam +15, a ona tęskni za śniegiem, bo mieszkała kiedyś w naszej okolicy… Taki przypadek. Nie zadziałał u mnie skaner zdalnie przekazujący dane i zainterweniowała telefonicznie pani mająca pod swoją pieczą „cały świat” i trzeba trafu, że mieszkała dwie ulice dalej 😯 Rodowita Portugalka, tęskni za Szwajcarią, bo „ten kraj jest zorganizowany”. Tak powiedziała 😎
Gotuję dynię.
Przewiduję komplikacje 🙄
Obok unikania wyrazów niemiłych Łotrowi trzeba się będzie strzec przez deklaracjami typu „Kocham wszystkich bez reszty” 🙄
A jak się jeszcze pojawi na blogu jakiś Wyjątek… 🙄
… albo strzec deklaracji…
Wiem, strzeż się pociągu 🙄 😉
Ja tej gęsi tymianku nie żałowałam. I wcale nie dlatego, że jestem taka kulinarnie inteligentna. Po prostu Włodek mnie zagadał i sypałam bez opamietania. Potem się zdenerwowałam na własne roztrzepanie, ale w końcu machnęłam ręką na to „przedawkowanie”.
Niemniej gęś smakowita 🙂
Tymianek bardzo lubię w sałatce śledziowej. Wykorzystuję śledzie w oleju z cebulą, które nie zostały zjedzone w czasie imprezy, na którą były przygotowane. Kroję w grubą kostkę ziemniaki, jajko na twardo, ogórek kwaszony. Dodaje do pokrojonych śledzi z cebulą i oliwą. Doprawiam lekko pieprzem ziołowym i tymiankiem.
Na ogól wszystkim smakuje, poza naszym synem, który nie lubi tymianku.
Co robisz dzisiaj z dyni nemo? Pora i mnie zzrobic cos z dyni 🙄
Jotko,
zajrzyj do /Przepisów, a tam do zup. Jest zupa z dyni, Magda podała. Zima to pora zup 😉
A tę pijaną gęś Gospodarz nieraz podawał na blogu i chyba jest w przepisach na stronie Adamczewskich.
Jotko,
jeszcze nie wiem. Gotuję na razie na miękko w małej ilości wody bez dodatków. Zaczęły mi się psuć dwie małe dynie potimarron (pomarańczowoczerwone z wierzchu i w środku). Ugotowane można dłużej przechować lub nawet porcjami zamrozić.
Mam ochotę na gorącą zupę z czosnkowymi grzaneczkami.
Robiłam przegląd zamrażalnika, znalazłam sporą torbę mrożonych jagód. Wyciągnęłam, żeby odtajały, był telefon, zostawiłam zamrażalnik. Teraz kończę remanent – znalazłam zamrożone ciasto pierogowe.
Zanim ono odtaje, z jagód zrobi się ciapa. To znaczy nie zrobi się, bo ja je zeżrę, nie wytrzymam. Przykleiłam karteczkę na lodówkę, żeby kupić jagody i zrobić pierogi któregoś dnia. Trochę lipca w styczniu 😉
Jotko,
wszystko do śledzi mam i przede wszystkim śledzie w oleju, chyba nie popełnię grzechu, jak korniszona walnę do sałatki? Kwaszone wyszły 🙄
Alicjo,
jak korniszony to może mniej śledzi, albo mnie korniszonów, bo korniszony ostrzejsze od kwaszonych.
Pijana gęś może być autorstwa Gospodarza, bo przepis był na stronie TOK FM.
Nemo,
to dobra podpowiedź z zamrożeniem podgotowanej dyni. Na przedwiosniu jak znalazł.
Zostało mi jeszcze troche zamrożonego farszu do przygotowanego do gęsiej szyjki. Czy ktos ma pomysł jak go zagospodarować?
Alicja robisz z mrozonych jagod czy czekasz az sie rozmroza ?
To bardzo smaczna sałatka, tylko ja do śledzi estragon, a tymianek mam zaklepany do drobiu i dziczyzny. Obiad „składankowy” wyszedł pyszny. Tym razem z ciasta na kopytka uturlałam kulki, bo nie chciało mi się brudzić mąką szafki (zawsze pobrudzę przy robieniu wałeczków). Kulki robię nad miską z ciastem i od razu wrzucam na wrzątek; smakuje tak samo, a roboty mniej.
Elu,
z ledwo-rozmrożonych, takich nie całkiem. Mam jagody europejskie, czyli brudzące jak należy, a nie borówki amerykańskie, białe w środku i smakowo nie takie aromatyczne.
Kiedys zrobilam z rozmrozonych i powiedzialam sobie nigdy wiecej. Nastepnym razem jak corka przyjedzie to zastosuje Twoja metode do robienia pierogow z jagodami. Ona je bardzo lubi a tutaj jagody swieze sa bardzo drogie a w lesie nie ma. Ciagle wspomina babcine pierogi z jagodami.
Oj też bym zjadła pierogi z jagodami 🙂
Zupę z dyni jemy teraz często. Dodaję trochę gałki muszkatolowej. Zamrażam, kiedy mam tej zupy za dużo.
Ponudzę jeszcze z Sinatrą, on za mną chodzi już od tygodnia 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=a6PVmIf5_g0&feature=related
Właśnie odmrażam zupę dyniową. połączę z wywarem zostałym po duszeniu miąs na pasztet. Zobaczymy co z tego wynijdzie.
A propos mrożenia. Pasztet rozmrożony (jestem paszteciarzem początkującym) kruszy się jak jasna… Jakieś doświadczenia w tej materii?
Echidno – dzięki za kalendarz. Bardzo udany. Tylko dlaczego dzień matki ma dwie daty?
Cichalu,
mój rozmroziłam zawiniety w folię, potem zaraz na stół – i zjedliśmy… nie kruszył się. Folia trzyma całą wilgoć aż do całkowitego rozmrożenia.
Wasze Młode już wrócili z Polski?
Dobry wieczór 🙂
Ja też rozmrażałam pasztet, podobnie jak Alicja, trzymając go owiniętym w folię do końca rozmrażania. Nie kruszy się. Może to kwestia tłustości?
Nemo, bardzo mi się podobają zdjęcia z Twoich spacerów, jesteś szczęściarą!
Nowy, mam nadzieję, że choroba odpuściła i czujesz się lepiej. Zdjęcia z Twojego otoczenia są równie piękne, nie zamieniaj oceanu na góry!
Echidno, kalendarz uroczy, tylko żałuję, że nie udało mi się dołączyć do zjazdujących w tym roku!
Danuśka – bardzo proszę wyczyść swoją skrzynkę emailową, bo mój list nie może się do Ciebie dostać.
Cichalu – metodą prób i błędów wypracowałam sobie taka praktykę – mięsa na pasztet mogą być nawet b. chude, pod warunkiem, że co najmniej 25% to tłuszcz – słonina, tłusty boczek, podgardle itp. Uparzone i wielokrotnie przemielone z mięsem; bułka moczona w rosole od gotowania pasztetu też zmielona. jajka ubite, – wszystko z dyzurnymi przerobione, zapieczone (albo gotowane w kąpieli wodnej – co kto lubi) Tak, jak Alicja rozmrażam w folii – nie kruszy się; czasem odrobina przy brzegach.
W kwestii pasztetu :
nasi wczorajsi goście zamiast kwiatów przynieśli pasztet własnej roboty.
I w ten sposób też mam w lodówce pasztet 😉 Część zamroziłam,bo podzielili się z nami doprawdy szlachetną ręką.Ich pasztet został zrobiony bez wieprzowiny:indyk,cielęcina,wątróbka cielęca i masło dla tłustości.Jest wyśmienity!
W kwestii jagód oraz pierogów :
pierogi z jagodami polane i roztopionym masłem i śmietaną oraz posypane cukrem.To jedno z najprzyjemniejszych,kulinarnych wspomnień lata.
I znowu tak miło się złożyło,że to nie ja te pierogi lepiłam 😉
W takiej rozpustnej postaci podaje pierogi z owocami żona mojego kolegi,
a ona wie,co dobre 😀
O, letnio się zrobiło z pierogami z owocami 🙂
Ja robię jeszcze z truskawkami – ale latem, takie prosto z pola od farmera. Zimą natomiast mogą być z czereśniami z Peru czy innego Chile. Dla mnie to taki deserowy obiad. Koniecznie ze śmietaną, masło można sobie darować.
Idę doprawić zupę (jarzynowa – przegląd lodówki, na rosołku).
Pyro,
miałam zapytać – pieczesz pasztet czy kąpiesz? Ja też daję mniej więcej 1/4 tłustego mięsiwa i boczku, ale warzyw ździebko (bo je zjadam 😯 ), wychodzi taki w sam raz. Zawsze zapiekam, aż skórka jest lekko rumiana. Lekko!
Żegnam na dzisiaj. Urządzę sobie wieczór muzyczny z Mezzo. Jest mi potrzebny saks-baryton, skrzypce, może liryczny mezzosopran – nie wiem, co w programie, ale potrzeba pilna. Babcie tak mają niekiedy.
o, Alicjo, ja też (ze śmietaną) 😀 . Ale tak się składa, że własnoręcznie to tylko na wigilię i to w dużych ilościach. W ciągu roku jakoś brak napędu, choć chętnie bym zjadła, przepadam za pierogami z jagodami, przypominają mi dzieciństwo 🙂
Zapiekam, bo mi najłatwiej ale kiedyś gotowałam w słoikach średnich w wodzie. Był b.dobry. Znakomity jest też pieczony w cieście, jak być powinno; tylko wtedy nie do mrożenia ale do jednorazowego użycia – najlepiej, na gorąco.
… to jeszcze raz ja, bo znalazłam coś takiego, co początkującym, a i doświadczonym pasztetnikom może się przydać, nie zawadzi przecież poczytać 🙂 http://cojemy.blog.onet.pl/Algorytm-robienia-dobrych-pasz,2,ID398994607,n
Włodek zaczął robić pasztety pod wpływem swojego kuzyna. Uznałam więc, że jest to absolutnie męska zabawa i tego zamierzam się trzymać 🙄
Trzymajcie kciuki żeby mi jutro naprawiono telefon, bo jego brak strasznie mi utrudnia pracę 🙁
Dobranoc 🙂
Barbaro,
zaczęłam czytać tę stronkę i patrz, co znalazłam:
* Mój pasztet (nazywam go) ?klasyczny?: – 25% wołowina (łata), 25 % wołowina (pręga), 15% golonka wieprz. tylnia, 10% łopatka wieprz., 10% podgardle, 5% wątróbka z indyka i 10 % reszta (*)
(*) RESZTA to ŚRODKI ?UPIĘKSZAJĄCE?.
Jeraz mamy jasność w temacie „reszta” 😆
Pyro, napisałas „uparzone” ? Czy to kolokwialnie duszenie? Czy inny dziabeł? Mroziłem w folii!
Barbaro dziękuję! Mam fascynującą lekturę. Wydrukowałem.
Alicjo. Protestuję! Czuję się obrażony. RESZTA tylko 10%?!
i w dodatku ŚRODKI PUPIĘKSZJĄCE?
Dobranoc!
Cichalu,
ja tylko przytoczyłam za owym pasztetnikiem 🙄
Być środkiem upiększającym to nie takie znowu złe 😉
Przejrzałam tę stronę i dałam zakładkę – ciekawy jest ten pasztet z kaczki, może się kiedyś (Wielkanoc?) skuszę. Śliweczkę suszoną do tego mojego pasztetu też mogłabym wrzucić, chyba by się nie obraził?
Jerzor dopiero teraz wrócił z rowerowej przejażdżki. Zima 😯
Zdaje się, że nasza strona Wielkiej Kałuży przejmuje pałeczkę i dokłada do kominka. Wszystkim śpiochom po tamtej stronie – dobranoc!
A czuwającym – czuj duch!
Alicjo 😀
Cichalu, cieszę się, że „czytanka” przyda się 🙂 U nas też jakby mocno chłodniej, domknęłam rozszczelnione okno w sypialni, bo lodówka się zrobiła. Na mnie czas, dobrej nocy życzę, a i owocnego czuwania 🙂
poszly spac pasibrzuchy. to jedyna szansa by ich perystaltyka odpoczywac zaczela 😆
o ccholera, chiba nic z tego
przypomnialo mi sie , ze one snia o tlustych i grubych smazonych i pieczonych kaczkach, gesiach, pasztetach, prosiakach, i innych rakach nieborakach
Racja, pytajniku.
Nas nic poza żarciem , a nawet WIELKIM ŻARCIEM (rano, wieczór, we dnie, w nocy) nie zajmuje, absolutnie nic! 🙂
http://palcelizac.gazeta.pl/palcelizac/1,110783,8857871,Jamie__po_prostu_gotuj_.html
Słusznie Alicja powiada. A czasami zajmujemy się kanibalizmem. Szczególnie smaczne są różne złośliwe, bo nie trzeba ich poddawać kruszeniu. Ich własne kwasy zżerają ich od środka, wystarczy lekko podsmażyć. Taka wątróbka ze złośliwego to rarytas, lepsza od gęsiej. Niektóre podroby średniej klasy, ale mniejsza o to.
Cy wy ciagle musicie o jedzeniu? A moze o milosci?
O miłości do jedzenia proponuję.