Kromka chleba
Chleb z mojego prodiża, z ziarnami i ziołami, już widzieliście ale chyba warto spojrzeć ponownie…
Wróciłem z Niborka pod Nidzicą po trzech dniach opowiadania o historii kuchni i wina oraz wspólnego gotowania z grupą młodych specjalistów tzw. komunikacji wewnętrznej i zewnętrznej pewnej wielkiej firmy światowej. To było fajne i pouczające doświadczenie. Opisze je niebawem. Dziś muszę zrobić sobie dzień wypoczynkowy. Mam więc tylko do przygotowania 10 kolejnych felietonów do radia TOK FM i… tego wpisu blogowego.
Dla ułatwienia sobie życia (mam nadzieję na rozgrzeszeni u nawet najsurowszych czytelników blogu) sięgnąłem do magazynu opowieści różnych. Usiłowałem też sprawdzić czy już tej historyjki nie publikowałem. Po trzech pytaniach zadanych komputerowi i trzech odpowiedziach, że nie – ryzykuję. A temat wybrałem taki, ponieważ jadłem na Mazurach na śniadania i kolacje pyszne miejscowe chleby.
Opowiastkę zacznę od starożytnych Greków. Ruchliwi potomkowie Odyseusza przemieszczali się w basenie Morza Śródziemnego po wszystkich zakamarkach. Wszędzie też wieźli z sobą beczki z winem ( była to dzisiejsza retzina, bo beczki uszczelniano sosnową żywicą) i umiejętność wypiekania chleba. Tak właśnie chleb dotarł do Rzymu a potem dalej czyli do Galii.
W starożytnym Rzymie około 30 roku przed naszą erą, było to za panowania cesarza Augusta, doliczono się w mieście 329 greckich piekarni. Gdy Rzymianie rozsmakowali się w greckim chlebie zezwolili piekarzom na założenie stowarzyszenia zwanego kolegium zrzeszającego mistrzów tego fachu. Organizacja ta miała wszelkie cechy związku zawodowego i?sekty religijnej. Członkostwo w niej przechodziło z ojca na syna, nie dopuszczano ludzi z zewnątrz. Ale też członkom nie zezwalano na porzucanie zawodu. Piekarz mógł opuścić kolegium tylko w przypadku dokonania wyjątkowo bohaterskiego czynu. Mówiło się, że co najmniej uratowania cesarstwa. Wtedy zaś jego majątek przejmowało stowarzyszenie piekarzy a bohater goły i bosy mógł rozpocząć nowe życie i nową karierę od początku.
Wszyscy rozsądni władcy europejscy dbali o swoich piekarzy. Co nie znaczy, że nie utrudniali im życia. Francuski monarcha Karol Wielki ( VI wiek naszej już ery) ustanowił precyzyjne prawo obowiązujące piekarzy i młynarzy, które miało utrudnić im wszelkie oszustwa i – przy okazji – zapewnić bezpieczeństwo miast. Piece piekarnicze budowano więc poza murami i koniecznie w pobliżu rzek. Miało to zapobiegać licznym przecież przy drewnianym budownictwa pożarom.
W 1415 roku rozdzielono młyn i piekarnię. Kolejny król bowiem uznał, że łączenie tych dwóch zawodów w jednym ręku umożliwia nadużycia, spekulacje i najzwyklejsze oszustwa.
Gdy budownictwo kamienne wyparło drewno piekarzom zezwolono budowanie pieców chlebowych przy sklepach mieszczących się już wewnątrz murów miejskich. Produkcja chleba ruszyła na całego. I co kraj to obyczaj. Bo przecież chlebem jest francuska bagietka, prowansalska pissaladier, włoska pizza i w końcu (choć to moim zdaniem najlepsze wyroby piekarnicze) polskie chleby razowe, pszenne, żytnie i wszelkie inne.
I te mazurskie!
Komentarze
Dzień dobry! Choć za oknem bardzo szaro, pada i wieje.
I po konkursie. Decyzje jury, jak zwykle, wywołały dyskusje.
Za oknem i słońce i deszcz.
Małgosiu,
ja pigwówkę robie jeszcze inaczej.
Na 1 kg pigwy daję 0,75 kg cukru. Owoce po pierwszych przymrozkach kroję na cząstki, usuwając gniazda nasienne. Przesypuję owoce cukrem warstwami w dużym słoju i odstawiam do ciepłego, nasłonecznionego miejsca na około 10 dni – do czasu całkowitego rozpuszczenia cukru – potrząsając codziennie słojem.
Uzyskany syrop mieszam ze spirytusem, w propocjach 1:1. Dodaję 1/4 owoców, laskę wanilii i kilka goździków. Pozostałe owoce zalewam wódką w innym słoju. Całość odstawiam na około dwa miesiące. Po tym czasie zlewam i łączę płyny z obu słoi. Dodaję szklankę miodu lipowego lub wielokwiatowego, 0,25 l ciemnego rumu. Napełniam butelki i odstawiam je na mniej więcej 6 miesięcy.
Recenzje tej pigwówki były znakomite. Z naszych Blogowiczów wie coś na ten temat Zgaga.
U mnie tegoroczna pigwówka jest na etapie przygotowywania syropu. Mam jeszcze trochę ubiegłorocznej i butelkę dwóletniej, zachowaną na ekstra okazję.
Miłego dnia wszystkim życzę 😆
dwuletniaj 😳
Dzien dobry,
To prawda, ze polskie chleby razowe sa najlepsze. Ciesze sie, ze juz wkrotce pokosztuje 🙂
Dzisiejszy wpis zainspiruje pewnie niejednego. Malgosie, wypiekajaca czesto chleb?
Nowy, co slychac? Jakies nowe zdjecie Wielkiej Wody?
dwuletniej 😳
Nie ma nic piekniejszego niz chleb choc wiele z tego co lezy na polkach sklepowych chlebem nie jest.
Anegdotka jak sobie kiedys radzono z nieuczciwcami w tej branzy.
„W czternastym wieku, dawnych złych czasach, kiedy papieże sprawowali władzę ze swego pałacu w Awinionie, kara za wypiekanie kiepskiej jakości chleba była surowa.
Winny piekarz był rozbierany niemalże do naga i przywiązywany przed swoją piekarnią a czcigodnych mieszkańców Awinionu zachęcano by, przechodząc, uderzali go kijem.
Jakość chleba zazwyczaj radykalnie się poprawiała”.
pozdrawiam
Alino- może Małgosia upiecze swój wspaniały chleb również na nasze
spotkanie 31 października ?
Właśnie wysłałam maile do naszej warszawskiej ekipy z przypomnieniem o naszym mini zjeździe i zaproszeniem na wspólna kolację 🙂
Jotko, dziękuję za przepis. Czy pigwę trzeba obrać?
Małgosiu,
ja nie obieram 🙂
Jeszcze ciepły i pieczony bez bicia
E tam….
W Austrii chleb jest lepszy.
O ciasteczkach nie wspomnę.
P czym donosi Ciasteczkowy Potwór.
Donoszę, że Żaba już wróciła do Błot, nawiedziwszy w pośpiesznym przelocie naszą wieś 🙂 Atrakcje okolicy tonęły w ciemnościach i Żaba z Siostrą nie miały się czym ponapawać, a szkoda, bo nasze jezioro jest naprawdę urokliwe.
Składam wniosek o porządną wizytację z jasnością i nocowaniem 🙂
Placku,
jeszcze ciepły, Dalipan, ale chyba żywym ogniem przypiekany 🙄
Misiu,
Ty niepatriotyczny kosmopolito 🙄 Ale masz rację, austriacki lepszy 😎
Dzień dobry moim przedświtem…
Ja tam się nie znam, ale z odgłosów wnioskuję, że o szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny, i pluszcze jednaki, miarowy niezmienny…
O, a tak pięknie było wczoraj 👿
Przychylam się do wniosku o nocowanie, ale jasność to chyba za dnia?
Ja tylko jednym okiem spoglądam i zaraz idę dospać.
Chleb w Austrii jest lepszy? Chleb jest dobry tam, gdzie potrafią go zaczynić i upiec, o! A to też zależy od indywidualnego smaku. Jak wszystko na tym świecie. Przedstawiam wirtualnie mój ulubiony smak, chleb z piekarni Pana Białasa w Kamieńcu Ząbkowickim – to nie reklama, smak i zapach, zapamiętany od wielu, wielu lat dalej tkwi w tym chlebie. Nie mogłam przejechać bez kupienia pół bochna…Mniam!
Dodam, że dla mnie wystarczy kromucha na dzień, ale musi to być dobry chleb. To znaczy ten mojego smaku – żytni, chrupiąca skórka, pachnący.
http://alicja.homelinux.com/news/img_4618.jpg
Witajcie,
Też nie obieram pigwy.
Haneczko- urokliwe jezioro w okolicy ?
A ryby w nim są ???
Tak pytam na marginesie i wiadomo dlaczego 😉
Wystawiłam swoje pigwy na balkon, może przemarzną? Muszę gdzieś zdobyć nowe słoje, bo wszystkie zajęte, a przy tym odlewaniu i zasypywaniu potrzebna podwójna ilość.
Alicjo-takiego wspaniałego chleba teraz w domu nie mam.
Mam za to dokładnie taką samą szklaną deskę (podstawkę),
na jakiej ów chleb sfotografowałaś 🙂
Takiego pięknego chleba to ja nie umiem zrobić i pewnie nigdy nie zrobię. Do tego potrzebne jest doświadczenie prawdziwego piekarza i dobry piec.
Danuśka, są 😀 Tu w okolicy dużo jezior, tylko potoków do chodzenia brakuje 😉
Też miałem taką ognistą refleksję.
Ale jak tu o chlebie, gdy jury takie zbrodnie popełnia 👿 ;
Ale nie moge się pogodzić z takim odsądzaniem Awdejewej od jakichkolwiek umiejętności, gdy jest to przecież bardzo dobra pianistka, choć nie specjalnie chopinistka. Te oburzenia na jury duże jej mogą zaszkodzić, a co ona winna
Małgosiu,
prawdziwej pigwy nie trzeba mrozić. W mojej okolicy starają się ją zebrać i przerobić przed mrozami.
W skórce jest cały urok pigwy – barwa i aromat. Najwięcej pektyn jest w gnieździe nasiennym. Przetwarzając pigwy czyszczę je tylko z futerka i wycinam resztki kwiatu (u szczytu owocu).
Sowa też zaczynał jako piekarz, a i nadworny kucharz Ludwika XIV, który założył w Paryżu restaurację z Londynem w nazwie, wokół której częściowo przebiegał poprzedni quiz, też był najpierw piekarzem.
Haneczko- potoki pełne pstrągów już namierzone 🙂
Nemo, dzięki. Na balkonie +5. Będę próbowała coś z nią dziś zrobić, ale muszę zrobić najpierw zakupy, a te mogę dopiero wieczorem jak odstawie Mamę do opiekunki.
Niestety w pogoni za zyskiem wiele naszych produktów z których do niedawna byliśmy dumni straciło jakość, smak i wygląd. Liczy się tylko masowy odbiorca i najniższa cena. Podobno „masowy klient” nie zapłaci więcej za przyzwoity wyrób. A mnie się marzy w moim sklepie chlebek jaki można kupić w Wiedniu. Szkoda gadać. Pewnie będzie trzeba czekać na zapach austriackiego chleba przez wiele miesięcy.
Oby do lata …
To prawda, masz rację Misiu. Większość ustala reguły, gorsze, ale tańsze, wypiera lepsze.
Danuśko,
ta deska jest u mojej mamy w domu 😉
Miałam iść i dospać, ale deszcz z tego miarowego, niezmiennego, co to miał mnie uspić, wali o szyby, a nie dzwoni lekuchno 🙄
Odechciało mi się.
Chleb też piekłam, zachęcona… wyszedł spieczony za bardzo, nie mogłam sobie poradzić z moim piekarnikiem (hehehe… jest na co zwalić winę!).
Zmieniłam piec i w tym nowym, co to juz rok ma, jeszcze nie rozpracowałam, jak ustawiać temperaturę. Jest ustawiona na 350 farenhajtów i tak *se* działa. Żebym to tylko ja była taka niekumata, ale Jerzor też nie wykumał z instrukcji, czym gdzie co… no to niech jest na 350. Jakby co, nie moja wina, ścisłowcy się nie znają, to ja tym bardziej, ignorantka pospolita 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Bread/hpim1870.jpg
…to był chleb z ciemnej mąki i tych tam wiele ziaren… pewnie za wiele!
Misiu,
współcześni piekarze mają zrozumiałą, choć nie pochwalaną, skłonność do minimalizowania kosztów produkcji poprzez „upraszczanie” technologii wypieku i skracanie czasu potrzebnego na wytworzenie „prawdziwego” chleba. Stąd te wszystkie spulchniacze, lecytyny, zakwas w proszku etc. Przemysł spożywczy im to bardzo ułatwia produkując gotowe mieszanki mąki z dodatkami i wielką jest pokusą wsypać worek mieszanki do maszyny, dolać wody i niech się miesi 🙄 Przyznają to również właściciele niewielkich piekarni, mało który robi prawdziwy zakwas i rozkłada wypiek chleba na dwa dni 🙄
Jak pójdę do tutejszej „Landi” – sklepu zaopatrującego rolników we wszystko, od gumiaków, wideł i postronków poprzez sadzonki, nawozy, elementy ogrodzenia, drobne narzędzia, aż do ziemniaków, win, mąki i jogurtów, to widzę półki z opakowaniami mąki na chleb taki, siaki i owaki, od 1 do 5 kg. Tylko po co ja mam to kupować i się trudzić w domu, jak z tego samego zawodowy piekarz zrobi lepsze niż ja, bo ma maszyny, wprawę i lepszy piec. jak już sobie zadaję trudu, to chcę mieć coś, czego on nie potrafi albo nie chce zrobić. Przez jakiś czas w pobliskim sklepie pojawiał się chleb żytni na zakwasie, taki prawie „prawdziwy”, ale przestali zamawiać, bo za mało „schodziło”. Był oczywiście droższy niż te wszystkie z masowej produkcji.
Od kiedy sama piekę, w domu nie ma nigdy starego, czerstwego chleba…
Dzisiaj bylem karmiony prewdziwym chlebem austriackim. Ma wszystkie inne chleby pod soba. Nie wierzycie to przyjedzcie i popróbujcie.
Smakosz czyli
Pan Lulek
O, widzę, że Bareya też lubi „Wyznania francuskiego piekarza” – urocza to książeczka i bardzo zachęcająca do samodzielnych wyczynów piekarskich.
Dziędobry na rubieży.
Piotrze, Gospodarzu – ja Cię rozumiem z tymi niepokojami („czy ja tego aby już nie napisałam???”). Przyznam Ci się, że w moim – excuse le mot! – kibelku – zawsze leży jakaś moja książka, którą podczytuję, żeby sobie utrwalić w pamięci, jakie też anegdoty z życia już są używane, a które mi jeszcze zostały…
Na szczęście nobody is perfect.
No, prawie nobody.
Czy ktoś nie znalazł przypadkiem mojej silnej woli i pracowitości? 🙄
Nic mi się nie chce robić a tu obowiązki czekają 👿
Uczciwy znalazca proszony o zwrot rzeczonych za stosownym wynagrodzeniem 😎
„Stary, czerstwy”? – dobry a nawet średni nigdy nie dożyje tego stanu,
bo
albo
1. się go zje (za dużo 😯 ),
albo –
2., 3., 4., itd.
– chroniąc siebie przed łakomstwem swym (i dbając o różnorodność tudzież nie-przyjedzenie się dobrości) zamrozi się pięknie ćwiarteczki (połóweczki)…
…Gdyby jednak sczerstwiał – można ‚odświeżać’ pod kloszami, itp; robić grzanki czosnkowe; tosty jajecznicowe na śniadanio-lunch w sobotę…
ususzyć kromki na suchary postne; ususzyć, zemleć* na bułkę tartą, po czem upiec pyszny, lekki pasztet (np. ze zwykłej puszki płatków tuńczykowych w oleju + typowa procedura paszteciarska); ususzyć, nie mleć i też zrobić pasztet… 😉 😀
Tak, bardzo sobie cenię moje bułki tarte z nie-białego chleba… latem służą mi też jako akompaniament-posypka do surówek (+nieco otrąb wyprażanych) – jedyny węglowodan dziennie —
– ach, jaka wówczas jestem z siebie dumna, jaka szczęśliwa! 😎
/- podkręć, podkręć jeszcze trochę, Miś czyta i podziwia…
– apage satanas! ;| /
___
*mam bardzo progresywne podejście do zmian językowych… i kilka feblików – np. rozróżnienie „unikatowy-unikalny” (2. – możliwy do uniknięcia 😀 ), albo starsza odmiana „mleć” (!nie mielić!): mielę, mielesz, mielemy, (z)mełty — mielić/mielony było błędem nie tylko w moich czasach licealnych, ale jeszcze na studiach… 😀
Jotko,
może razem z moimi udały się na wagary? 😉
Lubię czerstwy chleb i czerstwych staruszków i to w polskim znaczeniu 😉 Opowiadałam tu kiedyś, jak mój kolega ze studiów był oburzony, kiedy w kilku piekarniach Liptowskiego Mikulasza na pytanie, czy mają chleb, odpowiadano mu: ano, czerstwy!
A tak tam pachniało świeżym 🙄
Ja też lubię czerstwy… Ale gdy kolega (towarzysz wielu wypraw i wielki frankofil, w jedzeniu też) po nabyciu różnych dobrości w jakiejś Brugii, Dunkierce czy Lille, rozkładał „potranszowane” pieczywo w koszyczku, by szybciej i skuteczniej wyschło — to jednak protestowałam (delikatnie – bycie gościem jego i francji-elegancji zobowiązywało 😀 )
Do niedawna lokalnie była piekarnia, gdzie sprzedawano za pół ceny duży wybór „czerstwych” (=wczorajszych), w tym pyszny wielki podłużny żytni (klasyk ‚sklepowy’ aż do ‚ery hipermarketów’) i mój ulubiony królewski. Dwa razy w miesiącu chodziłam z plecakiem i robiłam zapasy do zamrażarki (niektóre ćwiartki ‚transzowałam’ przed zamrożeniem… => toster — i żadna liczba niespodziewanych gości nie była mi straszna
…ale teraz się wycwanili: dzisiejszy-wczorajszy – ta sama (wysokawa) cena 😀
Jotko. nemo – Widziałam, słyszałam, złapać nie umiałam gdy wraz z moimi na deskorolkach pod oknem charcowały
Placku – w okresie jaki wczoraj wspomniała nemo byłam bezinternetowa. Zmiana provider`a przeciągała się nieprawdopodobnie. Przepraszam żem wówczas nie odpowiedziała. Dziękuję za ówczesną propozycję. Tym bardziej miłą, że nieoczekiwaną. I tym miłym akcentem zakończmy perturbacje w ww temacie.
Znalazłam, dzięki programowi w TV, kurs sztuki kulinarnej w Toskanii. Okolice przepiękne, miejsce również, ceny – drastyczne. 3 dniowy kurs jedyne 1800 dolarów australijskich! Plus koszta podróży.
http://www.tuscookany.com/
Po kliknięciu na ikonkę VIDEO, przedsmak kosztownej edukacji nas czeka.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
nemo,
jak z Twoimi, to chyba nie wszystko stracone 🙄
jest nadzieja, że wrócą wespół zespół, co mi pozwala z błogim spokojem oddać się dalszemu lenistwu 😆
Moim skromnym zdaniem – a chleba nie jadam prawie wcale – najlepiej smakuje ostatnia kromka pieczywa.
E.
echidno,
odwiedzenie Ciebie w pełni je usprawiedliwia. Niech się dobrze bawią, nie należy ich niepokoić 😆
Jotko –
Czyś przyuważyła iż one tak „se” charcowały z momi? I tu już zaczynam się niepokoić. Odwiedziny odwiedzinami lecz …
E.
Udaję się rowerem na poszukiwanie moich 😉 Może są niedaleko, bo jutrzejszy gość za progiem, a tu bałagan po podróży i rzeczy nierozpakowane… 🙄
A na dworze słoneczko 😉
echidno,
powiem Ci w zaufaniu, żeby nie słyszały, że ja tak przesadnie za nimi nie tęsknię 🙄 i gdyby poczucie obowiązku nie marudziło mi tu namolnie, to jeszcze przez jakiś czas udawałabym, że wszystko jest w porządku, lecz …
…z chleba to najbardziej lubię piętkę 🙂
Dzisiaj dostawa do polskiego sklepu, dobrze, że piętki są dwie 🙄
Ja tam się nie znam, ale w tamtejszej piekarni (Future się zwie) wypiekają chleb znakomity. Mnie kromucha dziennie wystarczy, Jerzor zeżera pół bochenka tego dzisiejszego, co to go przywiezie. Potem zamrażamy resztę i po uważaniu wyciagamy kromuchy do konsumpcji dziennej (ja jedną). 2 bochenki na tydzień wystarczą, Jerzor dokupuje bagietki w międzyczasie. Dla siebie przeważnie.
Chleboholik! 😯
jotka,
weź Ty to poczucie obowiązku za burtę i szlus! Od czasu do czasu należy się człowiekowi odpoczynek od poczucia!
Ja dzisiaj tak zamierzam.
Wróciłam z resztkami siły woli, pracowitości nie napotkałam 🙁 No, widziałam cudzą, ale była w użyciu 🙄
Paluszki mi zgrabiały, ale nawet na wyciągnięcie rąkawiczek z kieszeni sił nie stało, zatrzymywać by się trzeba 🙄 Wyrwałam z ziemi kilka marchew (duże) i buraczków (średnie), zebrałam garść żółtawych pomidorków i pęczek pietruszki i to by było na tyle…
Odkurzaczu, wyjdź z szafy!
Witam. 😀
Jotko, Nemo, Wasze „siły woli i pracowitość” dobijały się przez kilka godzin do mnie. 😉 Wreszcie je wygoniłam – Jotkowe już pewnie do Niej dotarły a do Ciebie, Nemo, mają dłuższą drogę ale też wróciły. 😆 😆
Nemo, po raz trzeci dziś piekłam chleb wg Twojego przepisu (poprawionego o ostatnie uwagi). Muszę przyznać, że jest wyższy (o 1 cm.) i nie rozlał się, jak poprzednie. 🙂 Nie wiem tylko dlaczego, z uporem maniaka, piekłam znowu na blasze – zamiast w tortownicy. Skoro ja sama nie wiem, to pewnikiem była jakaś kosmiczna interwencja. 🙁
Gospodarzu, pański przepis na chleb z orzechami już sobie zanotowałam i za tydzień wypróbuję go – tyle, że z połowy przepisu. I ten chleb, z całą pewnością, upiekę w tortownicy. 😀
Tortownica pasuje mi do tortu.
A zwykła *foremka* tak zwana to już be? Ja tam się nie znam… pytam, na wszelki wypadek 🙄
..blacha kojarzy mi się z taka blachą do pieczenia na przykład mazurków, albo tego typu niewysokich ciast. Tortownica – do pieczenia biszkoptów na torty.
Okrągła zawsze.
Ja tam w rynienkę taką te swoje… a że piec był felerny, to się stało, co się stało. Piec się zresztą sam spalił, paskuda. I dobrze mu tak 👿
Alicjo, bo ja mam małe „keksówki” i boję się, że mi chleby z nich wypłyną.
Zgago, nie w tortownicy a w prodiżu. I to grzanym i z góry, i z dołu. No i dlaczego pół przepisu a nie cały? Całość jest w naszej witrynie http://www.adamczewscy.pl pod nazwą Chleb Piotra. To jest ten widoczny na fotce u góry. Powodzenia.
Do trzech razy sztuka. Owszem, poranny chleb był nieco przypalony, ale masło było prosto od krowy, a chlebem Dali na sznurku nie chciałem nikogo przestraszyć, zwłaszcza wczesnym rankiem. Narzekanie na jakość produktu jest dowodem sytości społeczeństwa.
Nie sprawdzałem ile razy Gospodarz i Państwo ubolewaliście nad krętymi i mrocznymi zaułkami dusz braci Poilane i córki młodszego P. Apollonii , ale ja siedem razy, a po raz pierwszy na głos. Pokłócili się o nazwisko, o chleb, o żyrandole z chleba, a Dali cynicznie dolewał oliwy do ognia zamawiając chlebowe ramy do obrazu, chlebowe łoże, klatkę z chleba, ale nigdy od brata Maxa. Gdy upiekł im słynny chleb z trzema piętkami, było już za późno.
Helikopter Lionela Poilane rozbił się w czasie lotu na prywatną wysepkę, firmę przejęła córka, Dali wyemigrował, a Maxowy chleb jest nieco tańszy, ale wolałbym, żeby się tak zapiekle nie żarli.
Jutro mam zamiar częstować opiekanymi śledziami i jędrnymi, korzennie pachnącymi, białymi piklami. Pokrzywdzeni pianiści otrzymają kołyski i grzechotki z chleba.
dobry wieczór … 🙂
trochę mam zaległości w czytaniu na bieżąco ale za to miły wieczór do czytania będzie …
Danuśka za chwilkę odpiszę …
Bareya trzymam kciuki za „Klub kolacyjny” … 🙂
nemo szczęsliwa wróciła .. 🙂
a ja dzisiaj znalazłam fajny przepis na pierniczki świąteczne .. bo trzeba już o własnoręcznych podarunkach zacząć myśleć …
tu jeden link do pomysłu …
http://kuchennewzlotyiupadki.blox.pl/2008/12/Pierniczki-z-witrazykami.html
a za chwilkę drugi link do cdn. ..
cdn …
link do pomysłu na zakup landrynek wraz ze słojem na pierniczki … 🙂
http://www.kuchnianawzgorzu.pl/
E tam… Dali nie dali, żyrandole i zdechłe zegarki. Wszystko to nic, naprzeciw wieczności! Wrócili pod dom ci od wodociagów i hałasują. A niech sobie, byle mi zostawili te kamole na tym północnym, co to na południe ma wystawę.
Poszłam pogadać, żeby, ale oni nie są od tego, tamci przyjdą, jak ci już wszystko skończą. A to jeszcze trochę potrwa. Pohałasować przyszli na chwilutkę, niech się nie martwię.
Panie kochany, ja mam starożytny dom i podwójne, staroświeckie okna, niczym się nie martwię!
Dalim też się nie martwmy – w końcu kulinarnie jest… żrą się, więc smakowicie musi być 😉
Piotrze, z tego prostego powodu, że nie mam prodiża a piekarnik też mogę nastawić na grzanie „góry i dołu”. Z całego kilograma mąki, to bym jadła ten chleb do ….. grudnia. Jam singiel. 😉 Mój apetyt na jedzenie bardzo się z wiekiem skurczył.
Przeca z tej strony „skaliłam” przepis. 😆 😆
Na ogródku jest tak:
http://alicja.homelinux.com/news/img_4914.jpg
Alicjo, czyżby u Ciebie była już końcówka jesieni ? U mnie jeszcze na drzewach 70% zielonych liści. 😯
a ja jakiegoś cugu do roboty nabrałam … może przez ten brak komputera i omijanie tzw. wiadomości z tv .. humor jest pozytywny mimo jesieni i wizji ciężkiej zimy … okna wymyte, konfitura z jarzębiny zrobiona, nalewki przelane, ubranie zimowe przewietrzone a teraz mycie kuchni trwa tj. tych wszystkich duperelek, które pozawieszałam bo lubię i kolekcji kubków a jest ich trochę .. 🙂
nemo wspaniale spędzacie wakacje .. 😀 .. w Sienie byłam wprawdzie tylko dzień ale Twoje zdjęcia przypomniały mi miłe chwile tam spędzone zwłaszcza pitą tam kawę w kawiarence w bocznej uliczne .. 🙂
Zgago, u mnie druga połowa pażdziernika jest mniej więcej taka. To już naprawdę suche liście i spadają za każdym powiewem wiatru. Zrobię zdjęcie za tydzień (przypomnij!) zobaczysz różnicę. Chyba nie będzie już nic na drzewach. Jesień, ta piękna taka, kończy się, potem będzie szaruga listopadowa, mówiłam…
„w moim lesie , na moim południu
wrzosy chodzą po rudych pagórkach…
i już drzewa jesienią się trudnią,
wiatr się stroi w opadłe ich piórka….
http://www.youtube.com/watch?v=cKN_yPPpYKs
Za zdrowie Urszuli, Hilarego i całego Blogwiska. 😀
Zgago,
dzięki, żeś je pogoniła 😉 Wróciły na chwilę, wystarczyło na wywleczenie odkurzacza, choć się opierał, i odkurzenie parkietu. Schowaliśmy też dynie przed przymrozkiem (noc klarowna i księżyc prawie pełny, zapowiadają -2), zebrałam brokuły, Osobisty wykopał ostatni dziki krzak ziemniaków, tylko kilka sztuk, ale chyba kilogramowe 😯 i uskubałam koperku. Trochę mały, rok temu sięgał 20 cm, taki dywanik koperkowy był 😉
Zmarzliśmy trochę, więc na rozgrzewkę co? Thenthuk jeszcze raz 😀 Teraz mi cieplutko.
Jolinku,
to może te nasze siły i pracowitość wolały pobyć z Tobą? Czym je zwabiłaś?
To ja obchodze Hilarego.
Nemo, 😆 😆
nemo to opór przeciw politykom tak mnie zdopingował .. 🙂 czyli jestem na dopalaczach .. 🙂
Codziennie biorę.
Znaczy się ,też jestem na prochach 🙁
Pojdę nalać codzienną dawkę mojego dodatkowego lekarstwa co to mi mój doktór nasercowy przyniósł w trosce o moje zdrowie psychiczne .
Na okładce facet w kaloszach w czarnym meloniku z laseczką. Widział kto czerwonego łabądka?
O matko jakie to niedobre!!! Chyba sobie doleję . Brrry
Nie dysponując czerstwym umysłem postanowiłem spojrzeć Jesieni prosto w oczy i spytać ją w czym Ozyrys upiekł pierwszy bochenek chleba, w czym pieczono Ozyrysa, czy te niewinnie błękitne rury Alicji to przypadkiem nie pomysł Google, by przez nie wysysać informacje o pieczeniu chleba w foremkach. Jesień była bardzo zajęta, mełła liście na mąkę dla wiewiórek, ale znalazła parę minut by mnie ośwecić – W drewnianych foremkach, wieśniaku, a każda foremka dopasowana do odpowiedniej części ciała Ozyrasa. Jeśli udam się w podróż do Egiptu, wezmę ze sobą kanapki.
Cytując Alicję – E tam, mumie, nile, piasek zgrzytający w zębach. Niech oni się tym wszystkim martwią, a ja, zachęcony powrotem gęsich feniksów na polskie stoły, ośmielam się podsunąć propozycję przywrócenia jeszcze jednej polskiej tradycji – wożenia pierwszego chleba z nowego ziarna w do króla. Dawniej czynił to wójt Krakowa, a król Stanisław wolał strucle, ale liczy się duch tradycji i doskonalenie ducha.
Marek Kondrat mógłby zagrać wzruszonego monarchę, Krystyna Janda wójtową, a ja ducha. Sam chleb także nie musi pochodzić z Tyńca czy Prądnika , Gospodarz, Zgaga i Nemo mogliby wypiec coś niesłychanie smakowitego, niekoniecznie w kształcie orła.
Wybaczcie Państwo, że głeboko w nas wierzę, każde z nas ma swoje słabości 🙂
P.S. Niedawno właścicielka piekarni Poilane uraczyła swe chleby Chartreuse – chluśnijmy naszym krupnikiem w nasz chleb, Rodacy.
Zdrowie 🙂
Dorotolu – Miast spierać się i krzyczeć, że Urszulę chcesz obchodzić, wybrałaś niesłusznie zapomnianego Hilarego. To się nazywa postawa obywatelska, to jest serce, to jest takt, klasa i cały słownik aprobat 🙂
Misiu kalosze teraz modne.
Placku z obchodami Hilarego ta ma sie tak: moi rodziciele byli na tak zwanych kuro-wywczasch w Szklarskiej Porebie i dokoptowali sobie do brydzyka jakas inna para i kiedy moja mum zwracala sie do mojego papy przez zeby „Poldek” to pani dokptowana zwracala sie do swojego meza niewypowiadajac jego imienia. W koncu dwie kobitki na boku jedna przez druga zadaly sobie pytanie …. przepraszam ale jak wlasciwie ma na imie pani maz? Odpowiedz: oj strasznie… na to moja mum: chyba nie tak strasznie jak moj….A jak maz ma na imie? Odpowiedz mojej mum z glebokm westchnieciem po adresem losu: Hipolit. Pani dokoptowana: to tak prawie jak moj – Hilary. Wiec obchodze sobie dzis Hilarego wspominajac przy okazji Hipolita czyli po domowemu Poldka.
Placku…
słabości?! Słabości?! My – słabości?!
Muszka owocówka wpadła mi do toastowej szklaneczki (znów spóźnionam). Wyłowiłam ją i darowałam zdrowiem. Niech *se* lata…
A pijana jest jak bela 😉
Trudno, niech sobie z kacem radzi sama, kazałam jej wlatywać do mojej lampki?! I tyle chlać?! Cała czerwona była nabąbana taka.
Ja obchodzę Hilarego:
Biega, krzyczy pan Hilary – gdzie są moje okulary?!
pamiętacie to?
Biega, krzyczy pan Hilary:
„Gdzie są moje okulary?”
Szuka w spodniach i w surducie,
W prawym bucie, w lewym bucie.
Wszystko w szafach poprzewracał,
Maca szlafrok, palto maca.
„Skandal!-krzyczy. Nie do wiary!
Ktoś mi ukradł okulary!”
Pod kanapą, na kanapie,
Wszędzie szuka, parska, sapie!
Szpera w piecu i w kominie,
W mysiej dziurze i w pianinie.
Już podłogę chce odrywać,
Już milicję zaczął wzywać.
Nagle- zerknął do lusterka…
Nie chce wierzyć… Znowu zerka.
Znalazł! Są! Okazało się,
Że je miał na własnym nosie.
1. Lubię czasem (gdy nikt nie słyszy) p
Hilary – bardzo nobliwe imię 😎
W mojej rodzinie był wuj Cezary, też niesłychanie nobliwy, choć ciotki zwały go Ceziem 🙄
Poldka też znałam jako nastolatka (ciut starszy ode mnie) ale on był Leopold i miał ojca w bezpiece oraz samochód do dyspozycji. W tamtych czasach 😯
ten nr.1 to mi sie bez przypadek skopiował z tekstem. Oddalam się w celach kuchcenia. Powtórka z rozrywki zamrożona, temczasem gołąbki, z których czterech dwa już zeżarłam 🙄
Reszta (większe dwa) dla klasy pracującej.
Był jeszcze wuj Konstanty, Wiktor,Piotr i Józef oraz ciotki – Krystyna, Teresa i Irena. Wszyscy to rodzeństwo ojca. Cezary był z rodziny (nie rodzeństwa) Mamy. Tam też było kilku Wiktorów, a nawet Adolf, który żyje do tej pory i bardzo go lubię. Brat cioteczny Mamy i mąż ciotki Ireny, a więc podwójny wujek. Niesłychanie przystojny, mądry i dobry człowiek, kochany wuj, jeden z ostatnich żyjących z tego pokolenia…
Hilary
Opis imienia: HILARY
Imieniny obchodzi: 01.14,
Osobowość: Ten, co przychodzi
Charakter: 86 %
Promieniowanie: 82 %
Rezonans: 79 000 drgań/sek.
Kolor: Zielony
Główne cechy: Towarzyskość – Uczuciowość – Moralność – Pobudliwość
Totem roślinny: Platan
Totem zwierzęcy: Sikorka
Znak: Wodnik
TYP: Mamy tu do czynienia z dwoistym charakterem. Mogą nam się wydawać nieruchliwi i flegmatyczni, niczym platan, ale posiadają też bardziej dynamiczną stronę charakteru, jak sikorka.
PSYCHIKA: To ekstrawertycy, szeroko otwarci na świat zewnętrzny. Pragną, aby jak najwięcej ludzi skorzystało z ich wiedzy.
WOLA: Silna, choć trochę niezdecydowana, gdyż ma przeciwko sobie koalicję pobudliwości i reaktywności. Jesteśmy świadkami walki między tymi obozami, przejawiającej się bądź wahaniami, bądź nagłymi decyzjami.
POBUDLIWOŚĆ: Ogólnie biorąc, nie należy do największych, ale jest podparta zdolnością reakcji, razem tworząc wybuchową mieszankę!
ZDOLNOŚĆ REAKCJI: Są raczej obiektywni, można z nimi poruszać drażliwe tematy, bez obawy, że popadną w fanatyzm czy ironię. Nieświadomie pragną otaczać się ludźmi, na których mają wpływ.
AKTYWNOŚĆ: Doskonale czują się w dziedzinach, i które innym mogą wydawać się tajemnicze czy niejasne. Pociągają ich trochę dziwaczne zawody, jak: pisarz i science-fiction, archeolog, wykładowca niecodziennych teorii. Ponieważ mają doskonały refleks, mogą być wspaniałymi reporterami, dziennikarzami w radiu i czy telewizji.
INTUICJA: Silna, prawie kobieca. Mają też bardzo i żywą wyobraźnię. Nie należy im pozwalać na pogrąża
i nie się w marzeniach.
INTELIGENCJA: Bardzo syntetyczna, ogarniają całość problemu, natychmiast spostrzegając jego główne zarysy, nie wchodzą natomiast w szczegóły.
UCZUCIOWOŚĆ: Bardzo uczuciowi, potrzebują, aby ich kochano i mówiono im o tym. Rodzice powinni uwzględniać potrzeby uczuciowe tych chłopców, inaczej bardzo wcześnie będą szukali czułości gdzie indziej.
MORALNOŚĆ: Pragną dzielić poczucie obowiązku i odpowiedzialności z innymi, mającymi te same przekonania i zasady. Potrafią jednak oddalić się od towarzyszy, których postępowanie jest wątpliwe pod względem etycznym.
ZDROWIE: Często chwiejne. Grozi im odwapnienie kości, zwłaszcza po złamaniach. Uwaga na jelita i wyrostek robaczkowy.
ZMYSŁOWOŚĆ: Dla tych mężczyzn przyjemności są nierozerwalnie związane z towarzystwem. Lubią dobrze zjeść, ale tylko w gronie przyjaciół. Nigdy nie poszliby sami na przedstawienie. Ich charakter zawiera spory procent kobiecości, co odbija się na ich seksualności. Zadaniem rodziców jest jak najwcześniejsze rozwijanie u nich cech męskich.
DYNAMIZM: Tu również odnajdujemy silną potrzebę zespołowego realizowania przedsięwzięcia. Boleśnie odczuwają niepowodzenia, cierpią, gdy nie są rozumiani.
TOWARZYSKOŚĆ: Są uroczymi, towarzyskimi ludźmi. Gdy się ożenią, nieraz ulegają dominacji rodziny.
PODSUMOWANIE: Ten charakter przede wszystkim zrozumienia i miłości. Oczywiście, pragną również sukcesów, ale przede wszystkim potrzebuje, by ktoś nań czekał, gdyż nie znosi samotności…
Rozumiem – Zdrowie zapracowanego Nowego i mej prababci Amelii 🙂
a tu znalazlam taki aforyzm „Bardzo mały człowiek może rzucać bardzo duży cień”
cos musi w tym byc….
…a ja, czytając wiadomą książkę, zaraz poleciałam na youtube, żeby zrobić podkład muzyczny.
http://www.youtube.com/watch?v=dzV9Fa9v8Bc
Dorotolu – Hilary Koprowski też grał, ale na fortepianie, ale może to był on, a żona nie chciała go prowokować do wybuchu. Ten Hilary jest bardzo zdrowy, ma 93 lata i nadal, z temperamentem, profesoruje.
Placku mozliwe, ze byl to on, gdyz moi rodzice byli „przedwojenni” i teraz podchodzili by po ten wiek
Uszlachetniam sobie wlasnie ten pozny wieczor zupa ogorkowa rodem z Polski
Moja pracowitość, werwa, wena a nawet dobre chęci, udały się także do wiosennej Australii. Jak mi się nic nie chce!!!
Awdiejewa może i dobra, ale nie mój typ. Ja się nie znam, więc mogę kibicować „po uważaniu”.
W domu horror – Synuś ze swoim labradorem, Młodsza i jej Dochodzący oglądają mecz Lecha z Manchesterem. Słowo nie całkiem polskie pada gęsto, drą się nie bez przerwy, jednak dosyć często. Pigwówki tego roku nie robię; mój zapas spirytusu został wyczerpany, czekam na dostawę. To będzie jednak alkohol przeznaczony na cytrusówkę i staropolską, rozgrzewającą karambolę (czyli kardamonówkę).
Podreperowalem stan nóg, cos norweskiego.
Teraz spokojnie pospac. Wydaje mi sie, ze narobilem niezlego zamieszania.
Pieknej nocy zycze.
Templariusz.
Pan Lulek
Gospodarzu nasz
Proszę uprzejmie przekazać gratulacje p. J.Baczyńskiemu tytułu Dziennikarza XX lecia, a zespołowi naprawdę licznych nominacji (pp Janicki, Władyka jeszcze dwie osoby, ale nie zdążyłam dosłyszeć) Wiadomo, że „Polityka” to świetna marka, przyjemnie pomyśleć, że tak samo myśli kierownicza kadra różnych mediów, bo przecież najtrudniej o uznanie we własnym środowisku.
Ja za. I toast!
dla zinteresowanych, w Polsce wyszla fajna ksiazka
http://www.nk.com.pl/domowy-poradnik-umierania/page,ksiazka,id,1058/index.html
We wspomnianej przez Krystyne Ksiazce Kucharskiej Jane Austen jest taki oto przepis na pudding chlebowy:
Gdy nabierzesz sklonnosci
Wikarego ugoscic,
Niechaj pudding ten serce mu zmiekczy.
Aby wyszedl do smaku,
Gosc nie dostal ataku,
Przepis ten osmielam sie wreczyc.
Wezmij dwa funty chleba-
Skorki nam nie potrzeba,
Boc zacna gospodyni nia gardzi,
Lecz bulki ile chcesz,
Przepis zadziala tez
Oraz cales rodzinie nastarczy.Aby slodkim uczynic,
Wez co laska rodzynek,
A i cukru dolozyc sie godzi.
Aby mial on smak ciasta,
Trzeba dodac i masla
Tyle samo co bakalii smacznych.
Daj gozdzikow, muszkatu,
Wody z roza do smaku,
Cos slonego – choc to legumina.
Aby rzeczy sie sypkie
W ciasto skleily gibkie,
Musisz jaj swiezych wbic pol tuzina.
Nie zapomnij o mleku –
Nim poslesz do wypieku
Piekarzowi, co pudding uwarzy.
A rzec pewnie nie trzeba,
Coby dzieza jak nowa
Czysta byla i bez jakiej skazy.
Na deseru pochwale
Dodac spiesze – niech cale,
Niech dwa ciasta na goscie czekaja,
Bo ich zapach u ludzi
Taki apetyt budzic
Moze, ze i dwom rade daja.
Dwa? – To przecie za duzo!
Bo po jednym juz chyzo
Chetka na budyn odleci.
A brzydkie to zwyczaje,
Kiedy sensu nie staje
Wierszowi – by rym jakos sklecic.
A dalej jest dokladny przepis 🙂
Zycze Wam dobrej nocy, do jutra 🙂
tutaj mozna przeczytac fragment
[PDF]
Domowy poradnik umierania
– [ Diese Seite übersetzen ]
Dateiformat: PDF/Adobe Acrobat – Schnellansicht
Debra Adelaide ?Domowy poradnik umierania?. Fragment. Rozdział drugi. Droga Delio, czy mo?esz rozstrzygnąć moją dysputę z przyjaciółką (gramy razem w golfa) …
http://www.nk.com.pl/download/pdf/domowy_poradnik_umierania.pdf
Gospodarzu, jeśli pozwolisz, to i ja się dołączę do gratulacji dla pana Baczyńskiego. Bardzo się cieszę, że do niego właśnie trafiła ta nagroda – jako wierna czytaczka Polityki od jakichś czterdziestu pięciu lat. Za coś się tę Politykę kocha, lubi i szanuje!
Ludzie,
tu chleb, może i codzienny, ale co z tego wynika? Też nie wiem.
Jak Miś nadaje, a Nemo potwierdza, że idzie na to, że co tańsze, to bardziej zdobywcze i musi tą jakość wygnać do lasu, albo gdziekolwiek. Prawda to gorzka.
Zainspirowany przepisami na nalewki z pigwy, a zmuszony do wywiezienia wnuczki na badania kontrolne, po operacji migdałów – wracałem przez plener i – ogołociłem niewinną pigwówkę z przepięknie żóltych, do tego czerwono podrasowanych owoców. W domu miałem już parę sztuk do zagospodarowania z tych normalnych, co to komuś onegdaj na trzy kilo sześć sztuk przypadło.
Myślałem. że te dzikie pigwówki wyrównają tą raczej mało pachnącą masę tych jadalnych.
I co? Ani te ?ucywilizowane?, ani te ?dzikie? nie rozwinęły jakiegokolwiek godnego wzmianki bukietu. Czyżby rok nie taki jaki?
Cóż, robiłem dalej mieszając cywilizowane z dzikimi ale o jednym muszę:
Jak sypię kilo wsadu na kilo cukru, to ręka mi drga. Nie wiem, czy tego nie można mniejszą ilością?
Dlamnie te przepisy, np. na konfitury często działają odrzutowo.
A poza tym, tylko jeszcze Placek.
Kochany, już kiedyś wspomniałem o pegazie, co go sobie trzymasz, jednakowóż dalece od warunków jakie by taki mógł mieć np. na Żabich Błotach. Na Żabich koni wielu, ale i lądowisko pegazów niewykluczone. Pomyśl więc o wybiegu.
1723
Pepegorze,
moje konfitury mają proporcje 350 g cukru na 1 kg owoców i nikt się nie skarży, że kwaśne 🙄
Wróciła mi znowu (na chwilę) pracowitość i poprasowałam górę prania. Nie całkiem do końca, bo skończył mi się podkład muzyczny – koncert laureatów Konkursu Chopinowskiego na Arte. Najpierw mi nie szło. Grał Francuz, a ja próbowałam podśpiewywać „kocham świat, Fryderyku powiedz sam…” ale się nie dało 🙁 On znał jakąś inną melodię 🙄 Potem plumkał smutno i rzewnie Austriak, andante w sam raz do prasowania koszul, ale przy ścierkach był za wolny 🙄 Za to Ruski śpieszył się z walcem, jakby go ścigali… Litwin miał ładną fryzurę, poszłam zrobić herbatę. Jak w końcu wyszła Yulianna, to od razu inna śpiewka 😎 Super! Aż się słuchać chciało. Jeden juror, francuski, powiedział, że od początku sobie zanotował: ta dziewczyna może wygrać 😎
..wynika porcja cynika, Pepegorze 😉
Oraz optymisty nieuleczalnego, dla równowagi 😎
Wnieśliśmy Kakę (palma, nasionko stamtąd – Cape Caneveral, i rok 1986 w dodatku, styczeń 😯 ) z ogródka do domu. Już byłoby jej zimnawo, niech się ogrzeje w przedpokoju, gdzie światła ma dosyć. Tyle lat z nami wytrzymała, aż dziw!
Oj, zdrzemnąłem się chyba.
Czas wdrapać się pod kołdrę.
Dobranoc!
Alinko, 8:57
Na plaży bywam po zapadnięciu zmroku, jest pięknie, ale zdjęć nie mam. Ocean nocą o tej porze roku ma urok szczególny, ale nie potrafię opisać wrażeń. Są silne. I do tego pełnia i poświata. Ach…..
Dwa dni temu zrobiłem killka zdjęć – ostatnia róża, ostatnie kwiaty i mój Pompon wylegujący się w ostatnich promieniach ciepłego słońca. Tak naprawdę Pompon jest niczyj, ale ja go, a właściwie ją, karmię dwa razy dziennie, ona tylko do mnie ma pełne zaufanie i jest to pierwszy kot, którego naprawdę bardzo lubię.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/JuzJesien#slideshow/5529966122014989250
Placku, 21:40
Czuję się zaszczycony Twoją pamięcią o mojej skromnej osobie i wzniesionym toaście za zdrowie moje i Twojej Prabaci. Wydaje mi się jednak, że na tak zacne Towarzystwo do toastu nie zasłużyłem.
Ja sam dąże, by moje zwichrowane zdrowie uległo pewnej stabilizacji, ale nie chcę, by stało się ono perfekcyjnie stabilne, dlatego może zostanę jednak przy swoim obecnym stanie.
Zapowiedziala sie nowa dostawa kremu miodowego w malych sloiczkach i propolisu. Miesiwo tez dojechalo. Oj bedzie bal.
Pozostajacy na pokojach w lekki przymrozek Templariusz.
Pan Lulek