W murowanej piwnicy…
Wcale nie tańcowali ale z niej uciekali. I nie zbójnicy ale autor artykułu o produkcji najpyszniejszej szynki świata czyli friulijskiego prosciutto San Daniele. Ten smakowity tekst ukazał się w najnowszym numerze „Czasu wina”. Jego autorem jest Wojciech Gogoliński. A dlaczego uciekał to sam wyjaśni. Ja tylko zacytuję kawałeczek tekstu:
„Mięso musi spełniać jednak ściśle określone rygory – pochodzić ze świń o wadze nie większej niż 160 kilogramów, wyhodowanych na farmach ekologicznych. Zaś same udźce muszą ważyć co najmniej 11 kilogramów.
Szynki – koniecznie z ratką – naciera się następnie solą morską (najmniejszą ilością z wszystkich włoskich prosciutto), ściska, by tłuszcz przywarł do mięsa, a sól głębiej weń wniknęła, i pozostawia na trzy miesiące. Po tym okresie płucze się je i wiesza na kolejne dziewięć miesięcy, by doszły, czyli uschły.
Proces ten przebiega dość burzliwie, zwłaszcza w pierwszej fazie, kiedy mięso pęcznieje i fermentuje wewnątrz. Zjawisko to trzeba ściśle kontrolować, bo właśnie na tym etapie może coś pójść „nie tak”. Robi się to, obmacując delikatnie udźce, aby sprawdzić ich elastyczność, oraz nakłuwając wiszące szynki długimi wydrążonymi szpikulcami, by pobrać próbki. Jeśli werdykt jest negatywny, szynkę odrzuca się.
Na koniec, tuż przed zakończeniem całego procesu, części odkryte, bez skóry, naciera się balsamem z tłuszczu i mąki, by po opuszczeniu wytwórni, szynka się nie rozsychała. Wtedy też zostaje na niej wypalony charakterystyczny znaczek z sentencją „Prosciutto di San Daniele” wokół ikonki o kształcie udźca. Od 1970 roku szynka posiada apelację i jej nazwa jest ściśle zastrzeżona.(…)
Dziś jest tylko jedno miejsce, gdzie można zobaczyć, jak naprawdę i w jakich warunkach jeszcze do niedawna wytwarzało się szynkę San Daniele. To wytwórnia DOK dall’Ava ciągle produkująca w samym centrum miasteczka. Nie jest stara, bo powstała w 1955 roku. ale od tamtego czasu mięły tutaj wieki. Jest mercedesem wśród szyneka z San Daniele i wydaje nawet – w cyklu rocznym – własną gazetę: „La Gazzetta del Prosciutto”.
Wytwórnię prowadzi Carlo dall’Ava. którego żona wraz z bratem są właścicielami znanej winiarni Bidoli. Tylko dzięki protekcji właścicielki (szczerze chwaliłem ichniejsze wina) udało mi sie zwiedzić zamkniętą dla wścibskich szynkarnię.
Zakład z góry – tzn. na powierzchni ziemi – jest niepozorny: to właściwie tylko wjazd dla ciężarówek odbierających towar. Za to pod ziemia to istna kopalnia – kilka poziomów w dół. Wszystko tu odbywa się ręcznie i w półmroku. Pomieszczenia są zmyślnie wentylowane, by szynki dochodziły, ale jak by ten proces nazwać – „dochodzenie”, „dojrzewanie”, „starzenie” czy „suszenie” – chodzi z grubsza o proces gnilny.
Schodząc w dół, człowiek staje się coraz bardziej otumaniony, a żołądek się skleja i domaga prostych rozwiązań: „albo, albo”. Z czasem odór amoniaku staje się sprzeczny z racją istnienia istoty żywej. Zemdleć jednak nie można, bo amoniak to w końcu środek cucący. W efekcie normalny człowiek zaczyna się salwować paniczną ucieczką. Mimo kilku pięter różnicy poziomów winda jest niepotrzebna. (…)
Szynka San Daniele jest wśród innych „podobnych” (uwaga na zęby!) wędlin w karcie każdej restauracji jak szampan albo bordeaux grand cru w karcie win. Jest droga, jest jej mało i wszyscy chcą jej spróbować. Poza tym ma niespotykane właściwości – jest bodaj najmniej solonym prosciutto, nie ma żadnych dodatków, doskonale się trawi i zawiera zaledwie 3 – 4 procent tłuszczu.
I niech ręka boska broni, by na talerzu próbować odkrawać nożem ową tłustą otoczkę. To największa zniewaga w oczach friulijczyka!”
Nigdy, przenigdy nie przyszedł mi taki pomysł do głowy. Obcinać i WYRZUCAĆ tłuszczyk z prosciutto?! To powinno być surowo karane.
Gdy już wiemy jak San Daniele dojrzewa warto jeszcze dowiedzieć się czym ten przysmak popijać. Prawda?
Komentarze
Wita słonecznie starsza z Pyr {dzisiaj mam maszynę do późnego popołudnia)
Lubię te suszone, włoskie i hiszpańskie szynki – cięte w cieniusieńkie plasterki, bardzo lubię. Niemniej polskie łakomstwo podpowiada, że synki wędzone, litewskie, różne kumpie i karczki to też najwyższy światowy standard. I o tu kryć – zwykła, wiejska szynka ze świnki tradycyjnie karmionej – peklowana, wędzona w zimnym dymie z jałowcem, troskliwie parzona w warzywach i przyprawach, a potem wielkim złomem podana na desce z równie wielkim nożem i widelcem do przytymania tej szynki – mnie tam do kulinarnego szczęścia wystarczy.
Znaczy, tylko się soli z wierzchu? czy robi się dziurę w środku wzdłuż kości i też tam wsypuje sól?
Witaj, Pyro! Szafka dojechała o 22 z hakiem, wielkie dzięki! 😀
niewatpliwie nalezy ta szynka do szlachetnych i pochodzi z rejonu morza srodziemnomorskiego. zapach prosciutto z pewnoscia mocno przypomina wielu smakoszom urlopowe klimaty na adriatykiem
i zgadzam sie ze dla niektorych moze byc ona najlepsza na swiecie. natomiast w kosmosie, o tej wloskiej specjalnosci malo kto slyszal
tam kroluje niepodzielnie pata negra
wedlug mnie zupelnie zasluzenie
daje sie dopasowac do pata negra wiele rodzajow napojow. osobiscie uwazam, ze kazdy jeden plyn splukuje smak pata negry za ktory placi sie sporo kasy
no, chyba ze popija sie cocacola, z duza iloscia lodu. prawda?
podobno jesteśmy na 4 miejscu na swiecie w produkcji takiej dobrej szynki …
Panie Lulku proszę sprawozdać co lekarz powie ..
Pan tu Panie Pogozelski dyrdymaly autorowi opowiada, a ja goooore!!!
Witam Blogowisko.
Pyro na kolana padam i o wybaczenie blagam, bo mi sie dopiero teraz urodziny Ani i Ryby przypomnialy. Usciskaj je obie ode mnie a ja sobie pojde w kacik glowe popiolem obsypac.
Dzisiaj zaczynam gotowanie jutrzejszego obiadu na 8 osob. Bedzie 2 Wlochow, Szwedka, Belg i 2 Dunczykow, wiec postanowione zostalo, ze obiad polski.
Dzisiaj czeka mnie wiec pieczenie sernika, gotowanie barszczu, robienie pasztecikow i pyz. Jutro jeszcze tylko zrazy zawijane i buraczki i bedzie pieknie. Tylko przepis na barsz mam taki sredni, wiec jak ktos ma sprawdzony i dobry, to ja poprosze.
W ramach kucharzenia jeszcze bedzie trzeba dziecku obiadek ugotowac.
Dziecko odmowilo jedzenia potraw sloiczkowych. Co my sie na staralismy, podawalismy zimne, podgrzane, srednio letnie, a ona nic tylko glowe odwracala. No to w koncu sprobowalam i juz wiem dlaczego jesc paskudztwa nie chciala. Zezloscilam sie na wszystkich lekarzy i madrosci ludowe, ktore dzieciom odmawiaja porzadnego jedzenia i Zosience gotujemy teraz porzadne obiadki. Bez soli, ale za to ze smakiem. Nie dosyc, ze zajada, az sie uszy trzesa, nic jej sie od tych przypraw i warzyw nie dzieje, to jeszcze przestalam miec poczucie wstydu za to co biednemu dziecku podaje.
P.S. Gorzec troche przestalam, bo wlasnie zaczelo padac.
Wspaniałe powroty : Haliczek, Nirrod. Zgaga i Żaba (alfabetycznie licząc) Haliczek i Żaba niech się spokojnie pod noże szykują – my za rączkę potrzymamy, a mają pewność, że porządnie wyedukowani chirurdzy i anestezjolodzy się za nie wezmą. Bowiem za lat kilka ,,,, MZ wpadło na pomysł uproszczenia edukacji – likwidują LEP, skracają specjalizacje, skracają same studia medyczne (bo brakuje lekarzy). To jest jak leczenie raka skóry talkiem kosmetycznym. Dobrze, że ja już w tym wieku, że może mnie to nie dotyczyć.
Nirrod – a dlaczego zupełnie bez soli? Przecie dziecię się poci i NaCl trai z potem?
Witaj Nirrodku, witaj –
Czy Ty nadal w krainie tego chłopczyka z Elementarza?
Zosia pewnie wyrosła okrutniasto. Dokumentacja mam nadzieję w drodze.
Co do barszczyku – ja robię najprościej pod słońcem i wychodzi chyba dobry, bo goście chwalą.
Jak masz czas, przygotuj gar wywaru, jak nie zrób na kostkach lub po prostu bezmięsny.
Ten bezmięsny też smakowity. 5-6 dużych buraków (obranych i pokrojonych w ćwiartki) zalej 3-4 litrami wody; dodaj obrane marchewki (jak małe to przekrojone na pół, jak duże to te[ w ćwiartkach), sól, cukier i po zagotowania wywaru wrzuć 3-4 suszone grzybki i gotuj na małym ogniu. Aż buraki będą miękkie. Wtedy dopiero dodaj pieprz i sok z cytryny (sok stopniowo aby barszcz nie był zbyt kwaśny).
Przecedź i masz gotowy, klarowny barszczyk.
Marchewek ne żałuj – dodają ekstra specyficznej słodyczy.
Nie piekę braków. Nie dodaję innych warzyw. Sama marchew wystarcza. Dodatkowym plusem jest szybkość wykonania przy minimalnym nakładzie pracy. No i buraczki jakie można wykorzystać później.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Zapomniawszy dodać –
1 – jak przygotujesz wywar, musisz go przecedzić i dalej postępować jak w przypadku bezmięsnego;
2 – toż samo na kostkach
E.
Witajcie,
Jolinku – dziękuję za artykuł o Meteorze 🙂 .
A skoro już jestem uziemiona chorobą to skorzystam z okazji i podrzucę kolejne zdjęcia.
W końcu musieliśmy opuścić Bułgarię, ale nie bylibyśmy sobą gdybyśmy o coś nie zahaczyli po drodze :-). I tak wylądowaliśmy w Kazanłyku ? stolicy Doliny Róż i Doliny Trackich Królów. Nie będę opisywać samego miasta, bo nie mieliśmy czasu na dłuższe zwiedzanie. Zaczęliśmy od muzeum ‚Iskra’ ? tam znajduje się spora część artefaktów z grobowców trackich i wykopalisk Seuthopolis. Niestety, nie można tam robić zdjęć ? a szkoda. Następnie udaliśmy się do Muzeum Róż gdzie zgromadzona jest stara ‚aparatura’ i tu Witek znowu poczuł się jak w zawodowym raju 🙂 . Dziwnym trafem róża damasceńska pachnie dość podobnie do naszej poczciwej rosa rugosa i tu Osobistego zaczęło nosić… Zaczął zadawać podejrzanie dużo pytań dotyczących technologii pozyskiwania olejku różanego Gdy w odpowiedzi usłyszał hasło ‚destylacja z parą wodną’ szeroko się uśmiechnął. Ja już wiem co oznacza TEN uśmiech… 🙂 . Poza tym, jedna z przewodniczek biegle mówiła po francusku ? i tu ja miałam frajdę 🙂
Następnie zwiedziliśmy grobowiec trackiego króla (zakaz fotografowania wnętrza) i na koniec wylądowaliśmy w Szipce. Tam znajduje się piękna cerkiew wotywna zbudowana w 1902 roku przez Rosjan, dla upamiętnienia ofiar wojny rosyjsko-tureckiej. Na marmurowych tablicach z nazwiskami poległych można się doszukać wielu polskich nazwisk pisanych rzecz jasna cyrylicą.
http://picasaweb.google.pl/EryniaG/KazanYkSzipka
Czym popijać prosciutto?
Z pewnością nie wódeczką!
Lubię takie „włoskie papu”. Cieniutkie plastry prosciutto owinięte wokół cząstek rock melona i skropione oliwką zmieszaną ze świeżymi ziołami. Mniam-mniam.
Pewniem dyletant kulinarny lecz najchętniej popijam delikatym, białym winem z winnicy McWilliam`s.
E.
te róże z Bułgarii są ponoć dlatego wyjątkowe na świecie ponieważ rosną w takim miejscu gdzie w nocy zimnica a w dzień cieplica i z tego szoku termicznego produkują taki wspaniały olejek różany … 🙂
Nirrod 🙂
Witam wszystkich serdecznie.
„Klarcia” na razie schowana za zasłoną ale walczy. 😉
Dziękuję Wam za miłe powitanie. 😀
Na dzisiaj mam ogromnie ambitne (jak na mnie) plany. Chcę upiec szarlotkę i jeszcze raz zrobić chleb wg przepisu Nemo.
Na obiad polędwica wieprzowa z „ciaparygą” paprykowo-pomidorowo-cukiniową, tylko jeszcze nie umiem podjąć decyzji, czy do kartofli, czy do kaszy gryczanej. 😀
Chleb chcę zacząć popołudniu, bo wtedy kaloryfery są cieplejsze i szybciej będzie ciasto rosło. Bardzo bym chciała, żeby mi wreszcie się chlebek udał, bo jak już pisałam, nawet „mój” piekarz piecze (po 30 latach) chleb trudny do zjedzenia. Podobno wszyscy piekarze narzekają na jakość tegorocznej mąki. Nie zamierzam czekać na poprawę jakości ichniej mąki.
Zobaczę, czy mi konkurowanie z piekarzami się uda, czy pokornie będę musiała się poddać. 😉
Nirrod posłuchaj Pyry, dziecko powinno jeść leciutko ale jednak posolone potrawy. Sól w niewielkich ilościach wspomaga procesy budulcowe organizmu – szczególnie sól morska.
Bardzo ciekawy artykul o prosciuto, moze kiedys sie skusze, bo jakos do tej pory umykal mojej uwadze. To tak, zeby wstrzelic sie w temat, bo mam pytanko :))) Rzucilam okiem troche wstecz na przepisy blogowe, ktore dawno temu tu podawaliscie (tu chyba byla kiedys istna kopalnia wiedzy kulinarnej! chyba sobie tam poszperam wiecej kiedys, w tych waszych starych wpisach, bo naprawde znalazlam tam kilka dobrych przepisow i ciekawe uwagi!)
No wiec przechodze do pytania: jesli chodzi smalec, czy to jest takie wazne, zeby on byl uzywany jako tluszcz, jesli tak jest w przepisie czy mozna bez problemu go zastapic innym rodzajem tluszczu, a potrawa nie straci nic z walorow smakowych. Jesli tak, to jaki tluszcz jest najbardziej odpowiedni do zastapienia smalcu, zaznaczam przy tym, ze NIE chodzi mi tluszcz do smarowania kanapek, tylko o tluszcz do przyrzadzania potraw typu pieczenie, smazenie, gotowanie itp. Ja uzywam oleje, oliwe z oliwek, margaryne do smazenia (stala lub plynna), maslo i mieszanki masla z olejem (plynne).
Bede wdzieczna za odpowiedz.
A propos sprzedaży, w muzeum powieziano nam że olejki sprzedawane praktycznie wszędzie za 1-3 lewa są albo syntetyczne albo mocno rozcieńczone a oryginalne olejki kosztują circa 20 lewa. Trochę nam miny zrzedły…
Ewo, piękne mieliście wakacje. 😀 Cerkiew wygląda bajkowo. Kuruj się dzielnie i uważaj na laptopa :
http://wyborcza.pl/1,75248,8461742,To_udowodnione__Dlugotrwala_praca_z_laptopem_powoduje.html
Tambyłko, poradzić Ci muszą bardziej doświadczeni smakosze, ja od kilku lat używam tylko oleju i oliwy do smażenia, duszenia i nie widzę różnicy w smaku. Jedyny wyjątek robię dla kaczki, którą zmażę na jej własnym tłuszczu.
Nie „smażę” kaczki a piekę. 🙁
Lecę już do urzeczywistnienia planów na dziś, czyli do szarlotki. 😀
Tambylko – swoją drogą dzieś bywała tak długo i jak tam dziecię? – jeżeli przepis przewiduje smalec, to nie zawsze daje się go zastąpić bez obniżenia „poziomu smaku”. Dotyczy to np kuchni węgierskiej – tam naprawdę smaży się na smalcu. Można i na innych tłuszczach, ale to już nie to. W polskiej kuchni to np kapusta do bigosu albo zasmażka do kapuśniaku z kwaszonej kapusty – można na wszystkim, tylko smak dużo gorszy.
Zgago –
A może by tak danie jednogarnkowe w kombinacji o jakiej piszesz? Dodajesz po prostu pokrojone w cząstki surowe ziemniaki, paprykę i pomidory dodając pod koniec i masz wspaniałe jedzonko.
E.
Pyro, czy otworzył się Tobie ten link z biblioteki cyfrowej, który wczoraj podałam? Z tą książką o poznańskich kawiarniach!
Zgago,
dzięki za uznanie i troskę. Na szczęście mam podkładkę pod laptopa więc nogi mam bezpieczne 🙂
Tak, Asiu, dziękuję. Czy byłaś na koncercie Stinga? Bo do mnie na kawę i na miejsce na podłodze nie wpadłaś.
Na koncercie nie byłam – praca 🙁 . W Poznaniu bywam z reguły raz lub dwa razy w roku przy okazji wizyty w sklepie IKEA, który uwielbia moja siostra. (Może nic nie kupić, albo jakiś drobiazg, ale przynajmniej raz w roku musi odwiedzić 🙂 ). Wtedy przyjeżdżamy prawie całą rodziną: siostra, szwagier, siostrzenice (4 i 6 lat) i często któraś z koleżanek. Mój kuzyn studiuje od 4 lat w Poznaniu i też jeszcze nie miałam czasu go odwiedzić. 🙁
Witajcie,
nie miałam wczoraj czasu zajrzeć na blog a tu tyle nowośći 🙄
radość z powodu zagubionych i odnalezionych – witajcie!
Wyrazy współczucia, kciukotrzymanie i życzenia powrotu do zdrowia dla wszystkich niedomagających.
Gratulacje dla zwyciężczyni, dummej babci nowonarodzonego wnuka i mamy mądrej córeczki.
Udanej zabawy dla Żaby, gratulacje dla jej syna.
Podziękowania dla Pyry za inspiracje Andrzejkowe i Ewy za piękne zdjęcia z Nesebaru. W Nesebarze zakochałam się jakieś 25 lat temu. Niestety byłam tam tylko raz. Chetnie pojechałabym tam ponownie. Do Pragi przepieknej też serce by chciało – Cichalu, bawcie się dobrze i pozdrawiajcie wszystkie piękne zakątki 😆
Danuśko,
szkoda 🙁 odrobimy to innom razom, miłego sobotniego biesiadowania 😆
Ewo, 😆
Echidno, to ma być jednogarnkowiec, tylko już się stęskniłam za kaszą gryczaną – ostatnio się objadałam kartoflami, stąd mój dylemacik. 😉
Kasza gryczana, to jest jedna z nielicznych zdrowych „rzeczy”, które mi ogromnie smakują. Jakoś nigdy się nie opierałam „rzeczom” niezdrowym, w znakomitej większości mi smakowały i smakują. 😉
Kruche w lodówce, reszta sobie pyrka to mogłam zajrzeć. 😀
Jotko, o Twoje powodzenie z drugą inauguracją w UTW się zupełnie nie martwię, życzę Ci ogromu radości i satysfakcji. 😀
O Zgago – właśnie wczoraj jedliśmy kaszę gryczną z sosem
grzybowym (grzyby z własnych zbiorów )
Jolinku- bakalie na okoliczność nalewki (wiadomo,że nalewki robi się przecież dla zdrowotności 🙂 kupiłam w sklepie ze zdrową
żywnością ! Potem zalałam gorącą herbatą Lipton.Następnie zgodnie z wytycznymi Aliny herbatę odlałam i owoce zasypałam cukrem w ilościach „na oko”. Skoro miało być według gustu i po uważaniu,to było !
Echidno- w szynce prosciutto z melonem najbardziej lubię melona 🙂
Jotko- dzięki ! A ja życzę Ci powodzenia w sobotę i przez cały kolejny
rok akademicki !
Dzień dobry Szampaństwu.
Na oliwie z oliwek szkoda smażyć – pryska bardzo, i do smażenia się nie nadaje. Podobno właśnie smalec jest najlepszy i NAJZDROWSZY do smażenia, bo się w wysokich temperaturach nie rozkłada na jakieś tam świństwa.
Przy okazji, margaryna z kuchni won, podpowiada Jerzor. To jest najgorsze świństwo. No to ja powtarzam po nim.
Bukiet dla wszystkich, chorych, zdrowych, odnalezionych, zagubionych – rozpływa się w ustach 🙂
Proces gnilny i odór amoniaku – jestem pewien, że nawet te słowa brzmią pięknie w języku Friulijczyków.
Echidno dzieki wielkie! Barszczyk wlasnie sie gotuje. Paszteciki stygna. Dzisiaj jeszcze sernik i pyzy i do jutra spokoj.
Pyro soli Zosi nie dodajemy, bo to chyba jedyne, co do czego wszyscy sie zgadzaja. Dzieciom nie nalezy solic jedzenia. Ona i tak wiekszosc tego co potrzebuje dostaje z mleka, wiec uznalismy, ze nie bedziemy sie klocic i jest bez soli. Drugie czego unikamy, to cukier, ale to glownie dlatego, ze Z. i tak bedzie lasuchem, ale niech sie najpierw nauczy jest owoce i nieslodkie.
Dzisiaj bedzie makaron z sosem pomidorowym.
Zdjecia wkrotce…
P.S. prosciutto jak prosciutto, ale jamon serrano. hmm…..
U nas dzisiaj solidny eintopf – kawałeczek łopatki tak do 20 dkg, skórka z wędzonki, paczka mrożonej włoszczyzny w słupkach, puszka bobu bez zalewy, większy ziemniak w drobną kosteczkę, potem kawałek kiełbasy w półplasterkach i to mięso z gotowania w kostę, zasmażka smalcowata lekka i dużo zielonego koperku.
Nirrod – jak się te zalecenia diety malców zmieniają. Mnie kazali leciutko solić solą kamienną i słodzić miodem, fruktozą albo tp cukrami prostymi. Niezbyt mocno słodzić, te cukry słabo nasładzają
Oj,z tymi zaleceniami ! U nas się uważa,że niemowlę powinno spać
w pokoju o temperaturze 20-21oC,a francuscy pediatrzy zalecają,
aby maluchom zapewnić nie więcej,jak 18oC,bo tak najzdrowiej.
Sama śpię najlepiej właśnie w takiej temperaturze, to może
i rzeczywiście niemowlętom w niej dobrze 🙂
A takiej szynce,to proszę,najlepiej w murowanej piwnicy…
Tu macie ciekawy artykuł o margarynie:
http://wyborcza.pl/1,75248,7717475,My_chcemy_masla_a_nie_margaryny.html
Poza tym, mój Osobisty chemik twierdzi że margaryna to jedno wielkie świństwo.
Nareszcie Nobel dla pisarza, którego nie tylko kojarzę, ale i czytałam. Co prawda nie wszystko – tylko 3 pozycje, ale zawsze coś. Przy Pantalemonie i wizytantkach rżałam z uciechy – to jest kwintesencja armii; każdej armii. Każdy kwatermistrz dostawszy takie zadanie, mniej więcej tak by do tego podszedł. Wszystko : planowanie, rubryczki, „zabezpieczenie”, meldunki i sprawozdania – wszystko jedno, czy z burdelu, czy z poligonu – tak to wygląda. Że go jeszcze wojskowi nie postawili przed sądem, jako zdrajcy tajemnic państwowych ( a raczej światowych, korporacyjnych) to cud.
Słońce na niebie,
liście na wietrze,
szynka w piwnicy,
pranie na strychu,
kot przy kominie,
A my…. przy winie !
Pyro te zalecenia to sie zmieniaja co 5 minut i dlatego w wiekszosci mam je w d… Podejrzewam, ze jak sie co do kropki tymi zaleceniami sugerowac, to potem dzieci nie wiedza, co to prawdziwe jedzenie i wybrzydzaja. Z drugiej strony, czegobym teraz nie podala, to i tak z czasem Z. wybrzydzac bedzie.
Wracam do garow.
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,107454,8473583,Quiz__Co_jada_Polska_.html#quiz
Asiu – mam9 pkt (wyłożyłam się na flaczkach z węgorza). Nie najgorzej.
Też mam 9 punktów i też się pomyliłam przy tych flaczkach 🙂
No masz… nie zdążyłam doczytać raczkiem, bo co rusz, to coś.
Zerknęłam na wieści – Varga Losa! 🙂
Zaraz wyślę gratulacje… a co!
+s
Dzien dobry,
Juz wiem co zrobie na poczatek sobotniego obiadu: barszcz czerwony bezmiesny! Echidnie dzieki 🙂
Mamy dzisiaj wyjatkowo cieply dzien, zupelnie jak latem.
Okazuje sie, ze moja znajomosc regionalnej kuchni pozostawia duzo do zyczenia…
Sylwia zebrała z trawy antonówki, będzie tego na jakieś pięć sokowarek. Dwie już zrobiłam. Niedawo odkryłam (przy okazji ciasta kruszonkowego Inki), że żyłam w mylnym błędzie sądząc, ze mam kilkanaście słoiczków musu jabłkowego. Okazało się, ze przed ubiegłorocznym Zjazdem cały zapas wrzuciłam do beczki z wińskiem, jako niekoniecznie przydatny. Teraz, jako że ciasto Inkowe jest na topie (ale jestem w kursie 🙂 ), więc trzeba mieć jakieś zapasy na zimę. Inka używa gotowego musu jabłkowego, włąściwie nie musu, bo to są kawałeczki jabłek, ale dla mnie jest to zbyt słodkie.
Józio dzisiaj rąbnął brodą w podłogę, przeciął sobie skórę do kości, Aga zadzwoniła w panice, ze trzeba szybko z dzieckiem do szpitala. Ja się mniej przejełam Józiem a bardziej Agą, ona za kilka tygodni spodziewa się następnego dziecka i wygląda jak pająk – nie pająk a korsarz – okrągła kulka z której wyrastają długie cieniutkie odnóża.
Sylwia właśnie pojechała do Szczecina, zabrała psa, więc wielki spokój w domu. Ma w planie wrócić w poniedziałek.
Żabo,
dobrze, że Ty masz stoickie podejście do życia 🙂
…ja mam niecierpliwe.
Witam, Alino robilas to to
http://www.wysokieobcasy.pl/kraje/1,107826,8449288,Bretonskie_ciasto_maslane___kouign_amann.html
Dorotol – Alina nie mieszka w Bretanii,ale w Burgundii.
Tym niemniej Alina z tego,co czytam na blogu,a nadejdzie moment,
że sprawdzę to O S O B I Ś C I E 🙂 umie gotować !!!
I myślę,że dla Aliny kuchnia bretońska to pestka !
I jak zrobimy zjazd 3 x B :
berlińsko-burgundzko-blogowy, to :
Bardzo dobrze Będziemy się Bawić !!
albo lepiej 4 x b :
berlińsko-burgundzko-bretańsko-blogowy
A w Bretanii mieszka Elap ? Czy tak ?
Pozostali na „B” nie ujawnieni,proszę się zgłaszać !
nieujawnieni…
NIE z przymiotnikami pisze się razem !
ale to nie jest podobne do tego holenderskiego maslanego ciasta, takiej nedzy kulinarnej, ktora oni jedza na okraglo?????
musze sie odkuc, gdyz bylam dzisiaj u mojego ortopedy Wiedenczyka z pochodzenia, to nie dosc, ze mnie wwalil trzy zastrzyki i to w centrum bolu, to mi jeszcze nagadal „ale nie duzo nauczyliscie sie pod wzgledem kulinarnym od nas, choc byl czas kiedy `mielismy` Krakow….!!!!???? A pote zaczal chwalic jakas restauracje „INdia” w Warszawie, gdzie byl dwa lata temu, nie wiem co to jest
Dorotol-mam nadzieję,że zachowałaś zimną krew,chociaż, jak Cię znam,
to wątpię 😉 I słusznie !
Może był w „India Curry” ? Ale przyjeżdżać do Warszawy,po to by zjeść
hinduski obiad ??? W stolicy należy zjeść, na ten przykład, flaczki po warszawsku.Ok,każdy jada,jak lubi.Nie będziemy Wiedeńczykom z Berlina
narzucać menu w Warszawie !
Danusku to jest bardzo mily pan, tylko w tym niemieckim takie sformulowania i to na szybko tak wypadaja, chcial jeszcze przytoczyc i zaczal, ze „…i alkoholu tez duzo pijecie” wiec mu wyliczylam ile „marylenschnaps” pije Austriak od godziny 6 z rana przy pierwszym sniadaniu a potem przy drugim o 10 i ile piw i wody pije do obiadu o 12, wiec sie rozesmial.
Poprostu sobie pomyslalam, ze nie byl u nikogo w domu a wybor jakiejs indyjskiej restaracji swiadzy o tym, ze nie mial przewodnika „rodaka” warszawskiego, a tak w clakiem w duchu pomyslalam sobie …on biedaczysko nie zna b l o g u.
Zastrzyki robi bardzo dobre, nawet dzialaja i ma duzo wdzieku roadaka z Widnia
Dorotol, a on te „entelegentne” rozmówki z Tobą prowadził w czasie wstrzykiwania ?
Mój „ambitny” plan wykonałam w 3/4, tzn. szarlotka (kolos) upieczona, tylko chleba już nie dam rady upiec, bo siostrzenica mnie wyciągnęła z domu potowarzyszyłam Jej w zakupach. No i w trakcie oglądania różnych mięs, „rzuciły się” na mnie ozorki cielęce, które właśnie ugotowane i obrane będą jedzone jutro z sosem chrzanowym. 😯
Jeden na obiad, drugi do zamrażalnika na „zaś” a trzeciemu dorobię galaretkę i będzie ….. obżarstwo. 🙄
Chleb zrobię jutro. 😀
Zgago w trakcie aby mnie „odprezyc” i odwrocic moja uwage
Wznoszę herbatą owocową! Za kogo? Marka-Misia? Zdaje się już było tego roku.
Więc za całokształt.
Wznoszę kusztyczek pigwówki za powrót do zdrowia blogowych i około blogowych choruszków. :
Ooooo! Tylko dwukropek ? Miało być ; 😀
Ty też Doroto na fotelu. U mnie sensacyjnie proste podejście. W 15 min. dwa zęby znieczulone i usunięte. Środek tak skuteczny, że znieczulił tylko strefę bezpośrednio przy zębie, mimo to bez jakiegokolwiek czekania na zadziałanie środka i zupełnie bez bólu. Nie miałem jakiegokolwiek zdrętwienia w szczękach. Zaraz po zabiegu miałem pełne czucie w ustach, a w tej chwili jest zupełnie OK.
Nic, tylko do dentysty chodzić.
Za zdrowiejących,
za słabujących,
za dochodzących,
za wędrujących,
za niedosypiających,
za wątpiących,
za nas podczytujących,
za blogujących,
ZA NAS WSZYSTKICH TU BYWAJĄCYCH !
Zdrowie !
Ja wypijam moją eksperymentalną jagodówko-aroniówką,
bo muszę powiedzieć,że nieźle wyszła !
pepe moja wizyte u dentysty juz opisalam, byl to horror, dzisiaj sie postanowilam zafundowac sobie „blokady” wzgledem ferii kartoflanych coby mnie nie nawalalo podczas wyjazdu, wyjazd jest jednak pod podejzana gwiazda, bo w samochodzie dla odmiany zablokowal sie taki wlacznik powodujacy chlodzenie silnika i wiatraczki sie krecily, krecily i krecily az zozladowaly mnie caly akumulatror, teraz go laduje pod kanapa aparatem od kolegii, jeszcze sie nie naladowal i nie wiem co jutro powiedza wiartaczki, gdyz jak sie beda dalej krecily i krecily to spedze ferie pod kanapa z ladowarka do akumulatora…
Dorotol -jakie ferie pod kanapą ???
Miałaś przecież być w Warszawie ?
moze dojade mamy te ferie do 24 tego
a tak to czy ktos wie cos o gminie Wieliszew, czy tam jest ladnie?
Podładuj Doroto, wstaw do wozu, ale podłącz ostatecznie dopiero przed startem. To samo w odwrotną, jak wóz będziesz odstawiała na dłużej. Innych pomysłów na razie niemam.
Zgago, Danuśko ? miłego jeszcze!
pepe, podaladuj, podlacz, czy Ty wiesz pepe, ze jak wprowadzili samoobslugowe stacje benzynowe, to ja jechalam przez pol miasta, zeby trafic do takie, z obsluga a terza musze jeszcze na drugie pietro z ciezkim akumulatorem latac
2024 ?
ladowarki wprawdzie nie widzialem, ale bywaja takie, ze pod kanapa tez sie da wakacje spedzic, a nawet na dachu i na drzewie, uklony dla Basi
Dorotol- nie wiem nic o gminie Wieliszew 🙁
to byla kiedys gmina Skrzeszew i to jest w kierunku Waszych wlosci, niby jest w sieci to i owo ale co oko widzialo…
gmina, jak gmina, tyle, ze wieliszefow maja, z wasem, broda, tudziez bez, czy ladni?
zalezy pewnie od godziny, albo dwoch
Dorotolu – byłam kiedyś w Wieliszewie. To prawdziwe zagłębie szklarniowe. Okolica bardzo zalesiona. Takie prawdziwe Mazowsze – lasek i piasek. Lasy bardzo grzybowe. Resztę wyguglaj jeśli chcesz więcej.
zreszta, co ja tam Wam bede obrzydzal, w siec i na oko, same stwierdzicie
Taka gmina…
to moze pracowici ludzie tam mieszkaja jak sie w szklarnie wyposazyli
Coś z kulinariów. Widziałem akurat w TV.
Jakaś grupa ochraniaczy zwierząt z tąd odkryła właśnie nader niecny proceder. Wszystko to naturalnie konspirą, ukrytą kamerą i tym co do tego należy. O co chodzi? Jakaś wylęgarnia mianowicie, sprzedaje dobrze w inkubatorze zaawansowane jajka do jakiegoś Asiashopu, a tam nabywają je pokątnie amatorzy takich specyjałów. W kadrze było takie rozłupane jajko, z dziobkiem, nóżką i czym tam jeszcze, a to w wyrazisto-krwawym sosie własnym.
A konspiratorka nadaje: „Pytaliśmy tam o to, ale oni tylko, że to jest zabronione i u nich tego niema. A potem wysłaliśmy kogoś o azjatyckim wyglądzie i byli rozmowniejsi, i pytali: Takie do natychmiastowego spożycia? Takie gdzie już jest kaczuszka?”
Niestety, widziałem tylko urywek i nie wiem, czy „do natychmiastowego użycia” znaczy dosłownie, czy może wrzuca sie to jeszcze do wrzątku, używa się łyżeczki, czy może bez. Jak ten temat się jeszcze przewinie to nadam.
Pepegorze, taki nam horror fundujesz przed ciemną nocką ? Oj, będziesz Ty się miał z pyszna, gdy komuś się przyśni. 😉 Ja jestem taka mądrala, bo sny mam raz na 5 lat. 😀
Cieszę się, że miałeś szczęście do dobrego dentysty trafić. 😀
Po wpisie Dorotola widać, że nie tylko u nas to taka rzadkość. 🙁
Zgago „richtig fajne” to juz w „pientkie gonia”, a narod nad Sprewa jest juz wyjatkowo cyniczny, zastrzyki finansowane przez ubezpieczalnie nie dzialaja, dzisiaj u tego ortopedy zaplacilam sama, gdyz po „ubezpieczelnianych” zastrzykach moglabym leciec za trzy dni po nastepne
ja nie wpadlam na pomysl, ze u dentysty tez juz pacjetow z kasa chorych robia w konia, a taki ci tez nie powie, ze nie moze ci dac drozszego zastrzyku, ten wiedenczyk to sie jakal a jakal, az sie przyznal, ze to co on mi moze w ramach kasy dac to nie dziala
Doroto,
niczego więcej nie dopłacałem. Mam na drugi tydzień kontrolę, to go zapytam.
Zgago, śpi dobrze.
Pepegor, nie dalej, jak przedwczoraj ogladalem podobne, tyle, ze z Hanoi, tam nic nie jest zabronione, a podobno ta sama planeta,
nie chcialem o tym stukac, bo wrazliwosci tu rozne bywaja, ten pieska nie zje, ta kotka do gara nie wlozy, ot podobno cywilizacja, a tam szczenieta na weselna potrawe z gornej polki zamawiaja, a jeszcze bijace serce kobry luzem podane i drzace na talezyku uchodzi za kawior, ze o zupie z zolwia i gekonie z grila nie wspomne,
ludzina wcina, co ma pod reka, a rarytas w polowie drogi z Wawy do Sydney ma zupelnie inne oblicze, slyszalem oczywiscie, ze taki Papuas, to i sasiada wkreci, ale to juz inna kuchnia,
zbyt czesto nam sie zdaje, ze nasza perspektywa jest jedynie sluszna, a wrazliwostki definiuja kulinarne tabu, zapewniam, ze szarancza na kiju znad ogniska smakuje wybornie, nawet jesli jeszcze jedna nozka jej sie nieco rusza, dylematem oczywiscie pozostaje, co do tego pic?
tu wspomne tylko o oku, co do ktorego Piotr sie nie przelamal, ja tam wolalbym rzygac niz zalowac,
kurde mialo byc o szynce, no, dobra jest, Rycho wspomnial o kosmicznej, tez przyzwoitej, doloze wiec jambon de bayonne, ev. prizuttu z Korsyki, nie bede ukrywal lubie, ale czesciej jem melony
pepe Ty pewnie jestes ubezpieczony prywatnie a ja jestem w Techniker, ktora byla b. dobra kasa, trudno sie bylo do niej dostac, uadalo mi sie to jak bylam na studiach i tak sobie zylam w przekonaniu, ze mnie prywatna ubezpieczalnia nie potrzebna
Dorotol, „znaczy sie” mentalność demoludów kwitnie i roztacza coraz szersze kręgi ?
Jak ja nie lubię wcześnie wstawać a jutro muszę z rana wybyć z domu, dlatego już teraz powiem wszystkim; dobrej, spokojnej nocy i bez żadnych horrorowatych snów. 😀
Dobranoc. 😆
Zgago, tutaj to ma sie wlasnie w tej zachodniej czesci wrazenie, ze oni tutaj bardzo demoludowo zyli i bardzo demoludowi sa do dzis, ja sie czuje w Berlinie jak za komuny w Polsce ale nie z powodu tego, ze niby przybylo tu duzo ludzi ze wschodniego, tylko, ze tutaj panuje jakas taka mentalnosc, cynizm i plebejskosc, jak sie zjawi np. rzemieslnik pochodzacy (przysyla go spoldzielnia do nareperowania czegos) ze wschodniej czesci lub okolicy to z nim mozna sie posmiac z polityki, pogadac o kinie i mowi normalnym jezykiem a nie belkocze jak debil (oni – wschodni – poprostu musieli chodzic do szkoly do przynajmniej 18-tego roku zycia, a zachodni nie) ci zachodni to ja nie wiem na jakim kamieniu oni sie urodzili, chyba na tych gruzach tego miasta
Dobranoc
Doroto, ja DAK.
Muszę się przebrać za Papuasa i sprawdzić czy co by tu legalnie zjeść, ale w dzisiejszych czasach mogę trafić na Papuasa w amoniaku, z dziobkiem.
To tylko takie austriackie gadanie, ważne jest to, że Pepegor jest jak nowy 🙂
Ujawniam się – Blacek
A ja sobie uprawiam austriackie gadanie.
A do tegom Templariusz.
Poludniowo-Burgenlandzki ma sie rozumiec.
Pan Lulek
Zastanawiam sie co ny bylo gdybym przeszedl na system calkowitego niespania. Logicznie jak sadze. Skoro sie nie spi w ogóle, to nie mozna mówic o bezssennosci.
Logicznie, biologiczne.
Nie chce i nie musza.
Jakem Templariusz
Pan Lulek
Korekta. Mialo byc bezsennosci.
PL
Tyle o dentystach było, że się wtrące…
nie macie zaprzyjaźnionych dentystów w Polsce? Ja mam 🙂
Kasę pobierają, oczywiście, ale za to obsługa…świetna! Jak widać na załączonym obrazku 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_4556.jpg
…a to takie wspominki…muzyczne
http://www.youtube.com/watch?v=byoYcp2qUn8&feature=related
Szykuje sie powazny skandal rodzinny. Moje lewe, slepe oko zaczyna widziec na lewe oko. Gdybym zameldowal synowi nawet by nie zareagowal. Jest to normalne zjawisko w dziedzinie Mechatroniki. Wnuczka sadze, ze wrócila z Grecji ze stypendium Komitetu Olimpijskiego a teraz mlodzi, cala studencka banda, ruszyla na podbój pólnocnej Ameryki. Zaczynaja w Bostonie.
…”gdyby Chopin zyl w Bostonie, troche pózniej o sto lat,
toby gral na saksofonie, nie zmarnowalby sie tak”…
Calkowicie biala noc i to kilka pod rzad jest tym co lubia tygrysy.
Bialonocny.
Templariusz.
Pan Lulek
dzień dobry .. 🙂
pepegor to jeden sukces za Tobą i teraz uśmiech na twarzy całą gębą … 😀
Panie Lulku a co lekarze na te noce białe .. może w dzień trzeba mniej spać i trochę poćwiczyć i pospacerować z piękną Caritasówną …
Pan Lulek się przestawił. W dzień śpi , w nocy podskakuje.
Jeszcze chwila i zacznie przyjmować sakramenty. Rozda i wyśle wszystko. Za chwilę zamieszka z nim Biały Murzyn. Ciężarówka mu się zepsuła i żona go rzuciła , bo co to za chłop z Białego Murzyna bez ciężarówki?
Jak Biały Murzyn zamieszka to Pan Lulek zacznie spełniać trzy podstawowe wymagania życia zakonnego i będzie żył w Czystości Ubóstwie i Posłuszeństwie. A potem jak się Papież dowie o heroiczności cnót naszego Pana Lulka to anuluje sakrament małżeństwa wydany przez pomyłkę wiele lat temu i zacznie ( Pan Lulek) przyjmować inne sakramenty. Potem to już tylko wysłana różami droga na ołtarze. Oczywiście za życie , bo jaki jest sens zostawania świętym po śmierci?
Uzbroić się musi ( Pan Lulek ) w cierpliwość bo młyny papieskie mielą dość wolno. A biały Murzyn jest silny i zdrowy.
Wcześniej będzie heca w Tygodniku Polityka. Niki Lauda Air wypakuje stos paczek w redakcji. Pan Adamczewski jak nie ma co robić będzie rozwoził paczki po Warszawie. Adresat nieznany, znaczy bezadresowy . Ale heca !!!
Panu Lulkowi należy pogratulować sposobu rozstania się ze światem. Przyjaciół odtrącić , lekarzy nie słuchać , leczenie przerwać leków nie przyjmować i wygłaszać podczas każdej rozmowy : Odczepcie się wy wszyscy ode mnie.
Dobrej nocy w dzień Panie Lulku!
„Gdyby Konopnicka żyła,
Charlestona by tańczyła,
Gdyby żył Wincenty Pol,
To by tańczył rock and roll”
Robinson Crusoe – Ale żyję. Amen.
Niespodziewanie naszedl mnie lekarz domowy. Z zawodu kardiolog.
Odrobine posiedzial i uciekl do chorego z silnym atakiem serca.
A ja sobie jestem zwykly, szeregowy Templariusz.
Na cale szczescie bezmajetny i bezdomny.
Ot taki tam sobie o zakonnym imieniu.
Pan Lulek