Urok straganów w małych miasteczkach
W dawnych czasach kiedy wyjeżdżałem za granicę , obok zwiedzania zabytków czy muzeów miałem jeden stały punkt programu, który stawiałem na równi z rozkoszowaniem się sztuką: z zachwytem i rozdziwioną gębą wchodziłem do sklepów spożywczych. Zwłaszcza w krajach, w których ludzie jadać lubią i umieją.
Teraz, kiedy nasze magazyny przypominają bliźniaczo sklepy z każdego innego kraju, przeniosłem swój zachwyt właśnie na nasze rodzime budki i stragany z warzywami, czego wyraz co jakiś czas daję i na blogu. Mam kilka takich ulubionych, w których zakupy wiążą się dla mnie z tysiącem pokus, gdzie ekspozycja jest istnym dziełem sztuki. Te sklepy mają swój udział w ważnym dziele: jak twierdzą lekarze jadanie dużej ilości warzyw i owoców poprawiło zdrowie wielu z nas. A dla mnie ważne jest także i to, że po prostu jada się piękniej i lepiej, bardziej rozmaicie.
Mój ulubiony stragan warzywny w Serocku
Wśród ulubionych sklepów z warzywami mam jeden, który lubię szczególnie. Nie zdarza się tu kupić wczorajszej sałaty czy zwiędłego szczypiorku. W małym mieście Serock, przy drodze, którą przejeżdżam co tydzień, robię najlepsze zakupy, bo jest tu wszystko. A przecież nie jest to metropolia z nieustannym ruchem. Senny na oko Serock najwyraźniej docenia smak dobrych warzyw, przeciera oczy i robi zakupy przy głównej ulicy w sklepie, który nazywam zielonymi delikatesami. Zakupy takie, jak moje dzisiejsze, przeznaczone na smakowitą potrawę, podobną do włoskiej peperonaty. Niby nic niezwykłego, ale dobre, świeże warzywa dają doskonały rezultat.
Peperonata na mój sposób
Cukinia, bakłażan, puszka krojonych pomidorów w soku,2 średnie pomidory,4 ząbki czosnku,2 dymki , szczypta ziół prowansalskich, sól, pieprz, cukier do smaku oraz 2 kopiaste łyżki startego parmezanu. Oliwa z oliwek
Najpierw kroję bakłażana na plastry i wcale go nie odstawiam po posoleniu, aby wydostał się gorzki sok: uważam, że właśnie lekka goryczka nadaje bakłażanowi doskonały smak. Plasterki bakłażana smażę na grillowej patelni na możliwie jak najmniejszej ilości oliwy z obu stron i odkładam na kuchenny papierowy ręcznik, aby odsączyć nadmiar oliwy. Układam następnie obsmażone plastry na szerokiej blaszce .
Kroję w plasterki cukinię i także smażę ja na grillowej patelni, po czym po odsączeniu na papierowym ręczniku układam plastry cukinii na bakłażanie. Na wierzchu układam plasterki pomidora.
W garnku na łyżce oliwy duszę posiekaną dymkę, dorzucam posiekany czosnek i po chwili dodaję puszkę pomidorów. Chwilę duszę wszystko razem, po czym miksuję sos, doprawiam ziołami, solą, pieprzem i cukrem oraz na koniec dodaję parmezan. Sosem polewam ułożone w blaszce warzywa i zapiekam w piekarniku w tempera turze 180 st C około 15 minut. Doskonałe zarówno na ciepło jak i na zimno.
Radzę spróbować. Myślę, że warzywa kupione w każdym innym dobrym sklepie warzywnym sprawdzą się równie dobrze.
Komentarze
Dzień dobry.
Kocham kolorowe od warzyw i owoców stragany letnie (a potem miski sałat rozmaitych) lubię wędrować po rynkach, gdzie straganów wiele, a każdy trochę inny.
Wczoraj przywieziono 7 m. kubicznych drewna opałowego. Samochód wjechał na podwórko i szlus. Drewutnia jest od strony ogrodu. Cztery osoby brały polana i poprzez garaż wnosiły na ogród, jedna układała ściśle pod wiatą to spora i męcząca robota, na dodatek brudna, bo kora drzew czystością nie grzeszy. Matros jako „honorarium” dla personelu dodatkowego, czyli siostry i szwagra i domowników, przygotował dwa 8-paki Carlsberga, a Ryba niezłą kolacyjkę
RYBY KOLACJA DLA DRWALI
polędwiczki wieprzowe pocięte w 1 cm zraziki, zostały rozbite, posolone, popieprzone, wymazane w musztardzie chrzanowej i pozostawione na godzinę. Potem do lekkiego zrumienienia osmażone na maśle. Każda porcja z patelni lądowaa na misce w oczekiwaniu na dalszą obróbkę. Potem, na tym samym tłuszczu zeszklona została spora drobniutko posiekana cebula, do której dorzucono puszkę pomidorów krótko zmiksowanych blenderem, a po kilku minutach do cebuli z pomidorami Ryba wlała szklankę bulionu wołowego z kostki; sół, pieprz, szczypta ziół prowansalskich utworzyły sos (+ 1/3 pojemniczka śmietany), w który włożono polędwiczki na 20 min „migotanie” na malutkim ogniu. W czasie, gdy duswiło się mięso, ugotowano kaszę gryczana na sypko. Kaszę polaną gęstym sosem z plastrami mięsa jedliśmy na kolację. Ryba mówi, że w orginalnym przepisie użyto do marynowania mięsa musztardy francuskiej, a do sosu wrzucić należało jeszcze łyżki kaparów i sos podprawić mąką. Ryba zmieniła musztardę, zrezygnowała z kaparów i nie podprawia sosu, który i bez tego jest dość zawiesisty. Dobre to było, a w połączeniu z zieleniną, bardzo dobre.
Haliczku – zdrowia, szczęścia pomyślności, w domu, w pracy i w miłości
Haliny mają piękny dzień na imieniny (przynajmniej w Poznaniu). Haliczkowi i innym Halinom, które przeczytają te słowa życzę samych słonecznych i beztroskich dni.
Stragany na rynkach też bardzo lubię. Siłą rzeczy oglądem najczęściej te na dużym mieście. Najbardziej podobąją mi się na wiosnę (młode warzywa) i na jesień (stosy warzyw i owoców). Lubię jak na rynku sprzedaje ktoś a to grzybki, jagody leśne itp. Na Łazarzu jest taki pan, który pojawia się z darami lasu. W tym roku już go widziałam bo przyjechał z kurkami. Będzie do późnej jesieni, tylko asortyment mu się zmienia. Ma wspaniale wysuszone grzyby (duże kawałki) i własne przetwory (np. żurawiny ucierane z cukrem). Co roku kupuję u niego żurawinę i borówki.
Witam z Hannoweru,
pepegor wychodzac dzisiaj rano do pracy zachecal mnie bardzo do poczytania blogu.
Nemo,
dla mnie rowniez otrzymanie zyczenia piekla bylo bolesnym przezyciem. Pocieszeniem, Twoje towarzystwo w tym piekle, zmartwieniem brak jezyka, bo ja bardzo lubie z Toba rozmawiac. Spierac sie i dyskutowac. Nie mowiac o tym, ze duzo sie od Ciebie ucze. To moze juz lepiej zostan w tym naszym blogowym „piekielku”. Przynajmniej jako tako oswojone.
Co do mnie to nie obiecuje poprawy. W pewnych kwestiach „mam swoje zdanie i sie z nim zgadzam”. W niektorych sytuacjach moge byc zasadnicza. Mozna mnie taka albo akceptowac albo rzucic. W wersji orginalnej „kochac”, ale tak duzo nie wymagam.
Lece kontynuowac wakacje.
Jolinku, sciskam urodzinowo.
Dorotal, sprawdzilas cene?
Serdecznosci dla calego Blogowiska 🙂
Doroto z P. – na rynku Jeżyckim są 2 albo 3 stragany w ostatnim rzędzie, od strony poczty na Kraszewskiego. Grzyby, tarnina, owoce leśne, owoce dzikie (do dzikiej róży włąćznie) zioła. Niestety – ceny astronomiczne.
J. Brzechwa
Na straganie w dzień targowy
takie słyszy się rozmowy :
Może pan się o mnie oprze
Pan tak więdnie Panie koprze.
Cóż się dziwić, mój szczypiorku
leżę tutaj już od wtorku…
Rzecze na to kalarepa:
Spójrz na rzepę, ta jest krzepka.
Groch po brzuszku rzepę klepię:
Jak tam rzepka? Coraz lepiej.
Dzięki, dzięki panie grochu,
jakoś żyje się po trochu.
Lecz pietruszka – z tą jest gorzej,
blada, chuda, spać nie może.
A to feler – westchnął seler.
Burak stroni od cebuli,
a cebula doń się czuli.
Mój buraczku, mój czerwony,
czy byś nie chciał takiej żony ?
Burak tylko nos zatyka,
niech no pani prędzej zmyka,
ja chcę żonę mieć buraczą,
bo przy pani wszyscy płaczą.
A to feler – jęknął seler.
Naraz słychać głos fasoli:
Gdzie się pani tu gramoli?
Nie bądź dla mnie taka wielka,
odpowiada jej brukselka.
Widzieliście jaka krewka –
zaperzyła się marchewka.
Niech rozsądzi nas kapusta,
Co ? Kapusta ? Głowa pusta.
A kapusta rzecze smutnie.
Moi drodzy, po co kłótnie,
po co wasze spory głupie –
wnet i tak zginiemy w zupie.
A to feler jęknął seler.
A to ci checa, bo ja baklazana rowniez nie osaczam po posoleniu.
Ta goryczka jest mi jak najbardziej odpowiadajaca ale moze istnieja baklazany, w ktorych jest ona jakas monstrualna.
W Bydgoszczy mamy taki ryneczek gdzie zaopatruje sie w swierze mleko, kure na rosol a nawet marchewke z kopca.
Gorka ziemi, a przy niej stoi pani.
Zamawiasz produkty, pan – pomocnik – podaje, Pani czasami ruszy brwiami a na koncu wymienia sume.
Bez kalkulatora, olowka czy dlugopisu.
Po prostu wymienia sume i wszyscy poslusznie placa.
Uwielbiam ten stragan, bo oprocz niewatpliwych zalet towarzyskim ma on doskonale wiejskie produkty.
Zdarza sie, ze Pani cos powie.
– Jest kura? – pytam doniosle. (musze nadmienic ze jest godzina 9.10)
– Chlopcze, o tej godzinie?
Oby wiecej takich bazarow i straganow.
pozdrawiam Towarzystwo Zebrane.
Umiejetnosc blyskawicznego liczenia w pamieci jest to cecha jaka posiadal miedzy innymi Bethowen i wielu innych muzyków.
Pieknego dnia calemu Towarzystwu zyczy
Pan Lulek
Takiemu kodowemu 2e2e nie wolno przepuscic. Jade do banku zeby sobie przestawic humor na calkowite lato.
Pan Lulek
Pytanko –
dlaczego osączasz Piotrze bakłażan i cukinię jeśli jest grillowana na jak najmniejszej ilości oliwy?
Czasami robię sałatkę z bakłażana, papryki, cukinii, pomidorów, szalotki i czosnku wraz z ziołami na jakie aktualnie mam fantazję.
Pokrojone warzywa kropię oliwą wymieszaną z ziołami i griluję (mamy kuchnię z odzielnym grillem lecz oczywiście najwspanialsze są z grilla węglowego) dodając na samym końcu pomidory. Czasem dodam kapary lub oliwki, a na samym końcu, po wyłożeniu do miski posypuję pokrojonym w kostkę serem typu feta lub parmesan. I nic nie osączam.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Pozdrawiam imieninowo Haliczka i inne blogowe Haliny, zycze samych przyjemnosci.
Dzisiaj tez Gospodarz inspiruje mnie do gotowania a proponowane danie to samo lato na talerzu. Milego dnia 🙂
fbfb
Pyro – dziękuję za cenną wiadomość. Na Rynek Łazarski zaglądam częściej bo mam go po drodze ale na Jeżycki też nie znowu tak daleko. Zajrzę tam na pewno!
Echidno osączam tylko wówczas gdy widzę, że wchłonęły zbyt dużo tłuszczu. To widać, bo oliwa aż z nich kapie, gdy kucharz się zgapi i chluśnie na tackę zbyt obficie z butelki.
Uściski imieninowe i urodzinowe dla Haliczka oraz Jolinka!
Haliczkowi i Halinom nieco baśniowego nastroju z życzeniami wszelkiej pomyślności
http://www.youtube.com/watch?v=ul-WUgNSZ5k&feature=PlayList&p=71DFFF7D103BB1D6&playnext_from=PL&playnext=1&index=5
Echidna
Piękne słoneczne południe. Ponoć powojniki niebieskie dopiero będą kwitły, tylko biały już przekwitł. Matros od dzisiaj zaczyna zmianę dyżurną i zostałyśmy obydwie same na gospodarstwie, co zaowocuje z pewnością większą ilością warzyw na stole i nieustalonymi godzinami posiłków.Jednak chłop w domu ma wielką wartość mobilizującą. Kurki w Puszczy Goleniowskiej już są, bo pon drodze stali ludzie sprzedający, tylko ceny obliczone są na niemieckiego turystę. Przsypuszczam, że z kolei ceny na Mazowszu kształtowane są pod turystów z Warszawy.Ryba wyprodukowała rolady zawijane wolowe z 3 kg mięsa – właśne się duszą w pięknej, nowej brytwaniie. Potem część tego dobra dostarczy się Matrosowi na holownik, bo – teoretycznie – on ma kucharza i pełne wyżywienie. Armator jednak oszczędza i kucharzem zostaje młodszy motorzysta. Tomka bardziej ciekawi jak sobie chłopak radzi z maszyną, niż czy ma talent do patelni. W efekcie załoga klnie kucharza od serca pełne dwa tygodnie, a szypra dokarmia żona.
Wszystkiego najlepszego życzę Haliczkowi i wszystkim zaglądającym tu Halinom.
Kupowanie warzyw i owoców na targu to zupełnie co innego niż zakupy w sklepie.Radość dla oczu i ten zapach niemający sobie równych.
Pamiętam, że w latach 60-tych na łazarskie targowisko przyjeżdżali Bułgarzy
i można było u nich kupić np. bakłażany czy paprykę niezbyt jeszcze wówczas popularne i wyjątkowo dorodną fasolkę szparagową.Nie wiem, czy stąd się czasem nie wzięła nazwa „fasola bułgarska”( takie długie i szerokie strąki).
Emilka dziękuje za wczorajsze dobre słowa!
Moi drodzy,
dając upust mojej frustracji i zniechęceniu nie oczekiwałam zapewnień o sympatii i uznaniu dla moich tu komentarzy, bo sama wiem, że bywają malkontenckie, zgryźliwe i szukające dziury w całym 🙄 Oczywiście stwierdzam to na ogół po fakcie 😉 Taki już mój charakter i jeśli komuś nie pasuje, to niech ignoruje, przewija, pomija…
Niemniej wyrazy sympatii łaskoczą bardzo przyjemnie, a już pośladki Kirka Douglasa (w 38 sekundzie) rozbroiły mnie zupełnie 😀
Antku,
prefidnie wykorzystałeś moją powszechnie znaną słabość do węgierskiego 🙄
Moja awersja i zniechęcenie do pisania na blogu są być może przejściowe, ale zupełnie obiektywną przyczyną moich rzadszych pojawień na tych łamach będzie notoryczny brak czasu, przynajmniej w lipcu tak się zanosi.
PS.
A propos węgierskiego, to dostałam zaproszenie do kręgu przyjaciół na fejsbuku jakiejś panny Cziraky (!) 😯 Żeby było śmieszniej, to widnieją tam znane mi osoby, które między sobą na pewno się nie znają, w tym moja siostrzenica w Krakowie, rumuńska żona Geologa, szwajcarska grotołazka w Ruandzie i pewien właściciel biura podróży w Polsce. Jedyne, co ich może łączyć to fakt, że wszyscy znają mój adres internetowy. Nie wiem, jak funkcjonuje facebook, bo nie mam tam konta i się nie przymierzam do założenia, ale zagadkowe to dla mnie, jak tak różne osoby zasilają grono „przyjaciół” poszczególnych uczestników tego portalu 🙄
perfidnie nie prefidnie 😉
No to ja się perfidnie cieszę!
Na początku zaległe życzenia i uściski urodzinowe dla Jolinka a także dla dzisiejszej solenizantki Haliczka. Niech Wam się wiedzie jak najlepiej !
Jolinek, byłam pewna, że Wilno bardzo Ci się spodoba, szkoda tylko że pogoda nie dopisała, bo zawsze przyjemniej wędruje się przy ładnej pogodzie i miasto zyskuje na uroku. W Wilnie jest jeszcze dużo kontrastów. Ostatnio byłam tam w pażdzierniku 2008 r., a przedtem w 1996 r. i różnica jest ogromna.
A wracając do dzisiejszego tematu – na co dzień brakuje mi właśnie bazarku lub przynajmniej porządnego warzywniaka. W mojej miejscowości jest kilka sklepów spożywczych, w których można kupić warzywa, ale jest zbyt mały wybór. Dlatego tak lubię gdyńską Halę Targową, mimo że większość towaru pochodzi z giełdy warzywnej.Ale można tam też spotkać , choć bardzo niewielu, sprzedawców warzyw i kwiatów z własnych ogródków czy też działek. Teraz mi nie po drodze, ale lubiłam też rynek przy dworcu w Gdyni Chylonii, czynny codziennie i zawsze pełen klientów. Takie miejsca zawsze będą popularne.
Nemo – nie pamiętam w którym wierszyku Boya jest fraza „I zapowiada Ci ostro/ że chce być tylko SIOSTRĄ! Moja miła pieszczotko? bądźże sobie choć CIOTKą” (chodziło o śluby cywilne). Otóż ja, także samo, Nemo – możesz sobie być, jak pokrzywa, zła Teściowa, albo inny drapak, ale bądź! Co mi tam, przeżyję.
Za przykładem Haneczki postanowiłam zrobić coś, czego do tej pory nie robiłam. Pomysł powstał już w ubiegłym roku, ale realizacja nastąpi dziś wieczorem. Wybieram się mianowicie na festiwal Opener – największe wydarzenie muzyczne w Polsce i jedno z największych w Europie. Namówiłam koleżankę, żeby pojechała ze mną, bo mąż stanowczo odmówił. Zależy mi na koncercie zespołu Pearl Jam, ale przede wszystkim chce poczuć atmosferę tak dużej imprezy.Ma to swój urok. Wszyscy znajomi są trochę zdziwieni, że mam takie upodobania, ale ja bardzo się cieszę na ten wieczór. Gdyby festiwal odbywał się gdzieś daleko, to co innego, ale to zaledwie kilkanaście kilometrów ode mnie,więc postanowiłam spróbować.
Krystyno – jestem z Ciebie dumna!
Nemo 😀 , życzę Ci jak najkrótszych blogowych wakacji. Ty jesteś głos rozsądku w moim domu (no, nie jedyny 🙂 ). W dodatku regularnie składasz raporty z rozwoju kulinarnego, ale nie wymagasz tego od innych, co akurat mnie bardzo odpowiada 😉
Nasz stragan blogowy nie tak idealny, jak ten w Serocku (np. ja ostatnio pół przywiędła, pół rozkwitła 😕 ). Gospodarz serce ma wielkie i wyrozumiałe. No a my nie warzywa, temperamenty grają, czasem niestety brzydko. Zupełnie jak w realu. I jak w realu mam swoje sym- i antypatie. Te pierwsze wyrażam głośno, acz nie za często, bo nie tylko Pyra nie lubi lukru 😉 . Te drugie są moje i nimi się nie dzielę.
Dzięki blogowi poznałam znakomitych ludzi. Przyjemność bycia z Wami jest większa, niż przykrości, których uniknąć się przecież nie da.
Krystyno – jestem dumniejsza 😉 Podziwiam Twój apetyt na nowe smaki 😀
Uff- odetchnęłam !
Dzisiaj same dobre nowiny :
Gospodarz- nie soli bakłażanów i nie odstawia.
Tak,jak Bareya oraz ja 🙂
Krystyna wybiera się na Openera !
Nemo – nie obraziła się na amen !!!
Piękna data ów 1 lipca 2010…
Dzień dobry Szampaństwu.
Wszystkiego najlepszego dla Haliczka i wszystkich Halin blogowych i podczytujących!
U mnie tylko jeden bazar letni, na Rynku, nie za wielki, ale za to kolorowy i mozna tam kupić rózności, łącznie z syropem klonowym i różnymi z niego łakociami, domowe powidła, soki, miody i tak dalej. Poza tym sa stragany z róznymi wyrobami galanteryjnymi, jakieś torebki, naszyjniki, kamizelki, szaliki, drobna letnia odziez szyta przez domowe krawcowe. Targ na Rynku odbywa się 3 razy w tygodniu.
Jeżdżąc po okolicy, często przy farmach można stanąć przy domowym straganie i kupić różne warzywa, owoce, miód, przetwory domowej roboty, jajka, a przede wszystkim popularna tutaj słodką kukurydzę w kolbach.
WandaTX! fatalne, 230 miejsce. Co się stało?
Alicjo. U nas podobnie. W stanach bardziej na północ (Nowa Anglia) często spotyka sie stoiska samoobsługowe. Skrzyneczka albo słoik pełnią rolę kasy.
Danuśka,
jamais plus jamais 😉
Pod koniec jest nawet kuchennie 😉
I zostawic was na chwile samych i…. wyklaruje sie.
Tez mam coraz mniej wkladu, ale to u mnie zwiazane jest glownie z pora, kiedy zmrok zapada kolo 22.00. A ja doczytuje zaleglosci i jestem na bierzaco dopiero gdzies w godzinie pozniej. Co tam mam jeszcze wpisac, do czego sie odniesc, kiedy tylko juz dyskoteka i nadmienione toasty. Tez wiec wznosze. Moge ale i po cichu. W inne detale nie wchodze.
A´propos: Haliczkowi i dalszym moze tu czytajacym Halinom moje najserdeczniejsze!
Jotkowie z wnuczkiem Kacperkiem wybrali sie dzisiaj do niedaleko polozonego Safariparku /tam publika siedzi w pojazdach, a zwierzeta patrza w okna, albo i wkladaja lby do autobusu proszac o lakocie/ i zabrali ze soba tez nasza Laure, rowiesnice. Dzieci przypadly sobie nad wyraz do gustu. Wczoraj chodzilismy przez caly dzien po miescie, spedzajac czas glownie w ogrodach, a wieczorem zjedlismy razem w greckiej restauracji suta kolacje. Jotke z Wlodkiem odwiozlem do domu na debate, a dzieci zabralem w najblizsza okolice by cos pokazac w poblizu. Wybor padl na trase szybkosciowego ICE, gdzie po godzinie wypatrywania zobaczylismy dwa sklady, nie liczac posledniejszych polaczen, a potem obserwowalismy prace sluzy na kanale z taka pasja, ze musialem stanowczo przerwac, jak sie dobrze juz ciemnilo.
Ja koncze zaraz moj tu pobyt, zastanawiajac sie, co zrobie na kolacje.
Do jutra, pepegor
Ja cierpię na nadmiar. Codziennie przechodzę przez targ, wybór duży i kuszący. Mam swoje ulubione stoiska, i pogawędkowe, i milczące 🙂 Tylko w zimie kupuję warzywa i owoce w sklepie.
Gorycz w baklazanach bierze sie z obecnosci nikotyny, co jest dobra wiadomoscia dla tych, ktorzy chcieliby pozbyc sie nalogu palenia. Zaledwie 400 funtow baklazanow jest odpowiednikiem paczki papierosow.
Na szczescie mieszkam zaledwie godzine jazdy od regionu Niagary, gdzie lokalne warzywa i owoce sa nie tylko najsmaczniejsze, ale pola i sady sasiaduja z winnicami. Zycie jest piekne.
To znaczy, że delikwent palący paczkę papierosów dziennie musiałby zajadać blisko 200kg bakłażanów. Także dziennie 😯
Happy Canada Day, Placku! I inni z Great White North, którzy tu zagladają 🙂
Ej, Kanadole, przyznać się, wyspowiadać! Jaki to szczęśliwy dzień? Muszę wiedzieć za co wzniosę szklankę z limoniadę (może wzmocnioną kropelkami) – pierwszy łyk za Haliny, drugi mogę łyknąć za Kanadoli.
No i omal nie przespałam święta Kanady czyli:
Dominion Day
http://www.youtube.com/watch?v=cKvVX9HbC_I
E.
Canada Day – 1 lipca 1967 roku utworzono Kanadę,z osobnych kolonii na terenie dzisiejszej Kanady. No i tak mamy święto narodowe, hucznie obchodzone 1 lipca.
Fajerwerki i te rzeczy 🙂
Teraz już zmieniono z Dominion Day na Canada Day (w 1982 roku).
Przeciez Jolinek51 obchodzila wczoraj urodziny. Mialem trzymac jezyk za zebami ale nie udalo sie. Pieknych wakacji zycze a skromy prezencik poczty butelkowej czeka na poczmistrza.
Kontynuator tradycji
Pan Lulek
Happy Canada Day Alicjo!
Jolinek się przyznała, Panie Lulku – po cichutku i wieczorem, ale się przyznała wczoraj – i obchodziliśmy 🙂
Krystyno
udanej zabawy dzisiaj (Pearl Jam!), kto ciekawy z mega-gwiazd jeszcze wystąpi?
cichal, pewnie ze fatalne, nawet 72 bylo za daleko. Troche mysle, ze to wiara mlodziezy w internet, czyli zamiescili na stronie pepsi i czekali co sie stanie, a to dosyc nudny proces glosowanie codzienne, trzeba bylo duzo wysilku pozakomputerowego wlozyc. Poza tym o ile np. do mnie przemawia idea dlugiej i ciezkiej wyprawy rowerowej to akurat tak jak oni przedstawili swoja potrzebe nie bylo dobrze odebrane przez ludzi interesujacych sie filantropia – no jak to, mlodzi ludzie potrzebuja pieniadze na rowery, zeby sie przejechac na Alaske? Caly ich wysilek wspomagania badan nad rakiem gdzies tam umykal.
Solenizantkom wszystkiego najlepszego 🙂
Wando! nic to! jak się powiedziało A, to…głosuje nadal!
Ciągle piękna pogoda. Rolnikowi nie dogodzi.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Trochę za wcześnie, ale muszę spadać na podwórze.
WandaTX,
podaj jeszcze raz ten sznureczek do wyprawy, coś mi przyszło do głowy.
Spadając, ląduj miękko, Żabo 😉
Za wędrowców i cyklistów na szlaku!
Alicjo, ale juz po wszystkim, glosowanie bylo tylko w czerwcu, pewnie wymysla cos nowego, dzieki
tu ich strona oficjalna
http://www.texas4000.org/
Zdrowie Haliczka i Halinek!
Mozna jeszcze glosowac w kazdym dniu lipca. 224-te miejsce, na ponad 1100 kandydatow jest godne podziwu.
WandoTX,
w czerwcu głosowałam, ale pomna, jak to kiedyś kombinowaliśmy blogowo wielokrotne głosowanie na pewną książkę…wolałam nie kombinować.
Masz rację – na stronie nie jest dostatecznie wyeksponowane, po co oni ten rajd…powinni przede wszystkim podkreślać główny CEL, zbiórka pieniędzy na.
Daj mi znać, jak wymyśla coś nowego, podrzucę przede wszystkim mojej synowej, już ona zaprzęgnie swoich do dzieła 😉
Na moj chlopski rozum przydalby sie odsylacz z texas4000.org do strony Pepsi na ktorej sie glosuje. Nie jestem chlopem i juz sie zamykam 🙂
Masz babo – placek nie chłop 😯
byl Placku link ale juz po terminie jak bedzie nastepne jakies glosowanie to niewatpliwie dam znac
oops, oni moze sami nie wiedza jeszcze, trzeba posprawdzac
Za Solenizantki i za Jolinka 😀 Za Jolinka podwójnie, bom spóźniona 😳
Mam kłopot z laptopem, na którym piszę. Sprzęt jest nowy (prezent imieninowy Matrosa dla Ryby) ale wyczynia różne rzeczy; np myszka się jakby ślizga – jest luźna, trudno prowadzić kursor, ni stąd ni z owąd potrafi wysłać list w połowie pisanego tekstu, albo samoczynnie skasować komentarz przed wysłaniem. Zabrałam małą robótkę do Świnoujścia, ale niczego nie robię, bo się boję, że co napiszę, wpadnie w czarną dziurę.
WandoTX – Jesli oni sami na siebie nie glosuja, Ty na nich nie glosujesz, majac na to caly miesiac czasu, to ja….to ja…sie zapytuje – co oni jedza ? 🙂
🙂
rzeczywiscie mozna, wiec uprasza sie na razie z korzystania z linku Placka:
http://www.refresheverything.com/refresht4k
poki sie mlodz nie zorientuje i nie przywroci na swej stronie. Uwaga jeszcze raz, glosowanie jest paskudne, to znaczy tak dlugo trzeba glosowac az licznik na dole zmieni sie z 10 na 9 Moze jeszcze nie wszystko stracone
Ja Basi kibicuję „na sucho”. Fotki oglądam, dziewczyny i pejzaże podziwiam, samą ideę też podziwiam.
Ewa z Poznania pisze: ?Pamiętam, że w latach 60-tych na łazarskie targowisko przyjeżdżali Bułgarzy
i można było u nich kupić np. bakłażany czy paprykę niezbyt jeszcze wówczas popularne i wyjątkowo dorodną fasolkę szparagową. Nie wiem, czy stąd się czasem nie wzięła nazwa ?fasola bułgarska?( takie długie i szerokie strąki).? Otóż Bułgarzy nie przyjeżdżali wtedy z Bułgarii. Oni mieszkali, w dzielnicy Rataje gdzie były żyzne ziemie,(Pyra to powinna była wiedzieć, bo mieszka na tych terenach). To Bułgarzy upowszechnili kabaczki, cukinię, paprykę, pomidory i zapewne wspomniany przez Ewę ?szabelek?. Od siebie dodam, że w latach sześćdziesiątych mieli stragany również na Rynku Jeżyckim w miejscu, o którym wspomniała dziś Pyra. Pozdrawiam serdecznie Szanownych Blogowiczów łącznie z Gospodarzem. Cichy wielbiciel bloga.
Zapoznaję się z nowościami w bibliotece Ryby (Davies, kilka biografii, kilka uzupełneń do serii sf kompletowanych przez Matrosa, wspomnienia „W wielkopolskim dworku”, reszty jeszcze nie znalazłam) Poczytam teraz, Pa.
I tak to jest,
Dopiero teraz wszyscy pozaganiani na swoje miejsca, a ja doczytałem.
Postanowiliśmy, że Jotkowie jadą jutro na Amsterdam, a ja po południu z Laurą podążę za nimi, bo oni zabukowali większy objekt na trzy dni i będzie dosyć miejsca i dla nas. Ja wziąłem wolne na poniedziałek, więc przedłużenie urlopu, z przerwą dwu dni.
Życzę więc wszystkim na zachodniej miłego wieczoru, a Żabie, co to pewno niedawno wróciła ze stajni, bacznego nocnego czuwania.
Tego u nie jestem sobie pewny, ale nie chce mi się już sprawdzać.
Do jutra.
Właśnie poskładałam sprzęt do kupy – rajdowiczki chciały zdjęcia oglądać, więc zainstalowałam maszynerię na stole przed domem, trochę zeszło.
Bardzo mi się podoba debata JK&JK, zobaczyłam ją na stronie GW. Dobry żart tynfa wart.
Wando, wcale szybko ( to powiedzenie mojej Babci, mawiała tez „wcale, wcale”)mi przeskoczyło z 10 na 9.
Ziewam tak, ze mi chyba żuchwa się zwichnie.
Dobranoc – proszę, pilnujcie światełka (w tunelu, rzecz jasna)
http://www.youtube.com/watch?v=ajxXqYimorw&feature=related
A propos tunelu, w tym tunelu na Wisłostradzie jest ograniczenie do 50 km/h. Wszyscy tam pędzą jakby ich sam Belzebub gonił. I co? A nic.
O, a ja wlazłam właśnie na na blog i po swojemu… nikt nie musi klikać, oczywiście.
A ja klikam…
Pepegor,
Lecha w kuflu wiadomym 🙂
Polecieliśmy do Franka, Jerzor z kosiarką, a ja przy okazji, okazało się, że Franka zabrała do siebie Lisa, przed chwila odwiozła.
Canada Day! I jeszcze nam tu fajerwerki będą…
Stara Żabo,
u nas jest ograniczenie 60km/g.
W godzinach szczytu się nie da wyskoczyć poza, ale poza godzinami szczytu? Hulaj dusza! I wszyscy lokalni wiedzą, że policja czyha koło „Chinese Palace Restaurant”, więc zwalniają odpowiednio wcześnie 🙂
O masz… już fajerwerki?! U „somsiadów” dzieci się bawią.
Idę poczytać.
Dzień dobry. Gaszę już nocną lampkę. Nowy, Placku, Cichalu – możecie się kłaść, przyjmnych snów. Pyra obejmuje wachtę.
Pyro,
Dzień dobry. Dzisiejsze, czyli wczorajsze wpisy przeczytałem wcześniej i zadowolony z przebiegu blogowego życia obejrzałem powtórkę meczu S. Williams z Czeszką Peterą Kvitovą. Chociaż znowu wygrała armata, ale nie tak łatwo, Czeszka b. dobra.
Przepis Gospodarza w zasięgu moich możliwości, takie lubię. Muszę się zabrać i gdzieś sobie te przepisy składać. Już kilka razy szukałem czegoś tracąc mnóstwo czasu.
WandoTX
Dzięki za zdjęcia (super ludzie i widoki) i wiadomości.
Kładę się, chociaz chętnie bym jeszcze posiedział.
Dnia, który nie będzie dniem straconym wszystkim Wam życzę 🙂
Stare porzekadlo mówi: „kto rano wstaje, ten leje jak z cebra” Tymbardziej jesli posiada Ekologiczna Deske Klozetowa”
Jako wykapany metoda Doktora Knappa i syto najedzony naszymi pysznosciami, zycze calemu Blogowisku pieknego dnia.
Pan Lulek