Co jadano we Wrocławiu
Wytknął mi Stanisław jakiś czas temu, że początki sosu Worcester są inne niż odpowiedź, którą uznałem za prawidłową w quizie. Nie spierałem się, bo wiem z doświadczenia, że każda historia miewa wiele wersji. No i przed paroma dniami znalazłem inną opowieść o tym sosie. W dodatku historyjka ta stanowiła tylko małą dygresję w ciekawej książce dotyczącej dawnej kuchni wrocławskiej. O książce Grzegorza Sobela „Przy wrocławskim stole” (Wyd, Dolnośląskie) już pisałem ale nie mogę się oprzeć i przytoczę jeszcze parę jej fragmentów. Zwłaszcza, że miłośników Wrocławia jest wśród nas wielu.
„W dawnej kuchni wrocławskiej dominowały specjały kuchni śląskiej. I odwrotnie, niemały był też wkład kuchni wrocławskiej w kuchnię śląską. Ale w stolicy regionu mieszało się wiele kultur i nacji – przybywali tu licznie kupcy z innych krajów, robotnicy sezonowi, ludzie nauki i kultury, zmieniali się wreszcie władcy Śląska – a wraz z nimi do grodu nad Odrą przenikały wpływy kuchni polskiej, niemieckiej, czeskiej, żydowskiej, rosyjskiej czy węgierskiej.(?)
Wrocławianom nie był obcy na przykład taki hit kuchni końca XI X w. jak sos worcester. Jak głosi historia, o której pisał „Breslauer Erzahler”, w 1798 r. zmarł w Worcester (Anglia) Whendy Lea, znany i przedsiębiorczy fabrykant prowadzący przed laty wraz z niejakim Perrinem niedużą aptekę. Obaj panowie doszli do niemałej fortuny na… sosie worcester. Szybko okrzyknięto go sosem nad sosami, ale jego skład przez długie lata pozostawał ich pilnie strzeżoną tajemnicą zawodową. Pewnego razu stały klient, niejaki lord Sandys, pokazał aptekarzom starą dalekowschodnią recepturę. On z kolei zdobył ją podczas jednej ze swych podróży do Indii od nieznanego Hindusa. Przez wiele lat receptura leżała w zapomnieniu w szufladzie apteki. Aż pewnego dnia Whendy Lea odkrył ją ponownie, a sos przyniósł przyjaciołom światową sławę…
Wróćmy jednak do (rumfordzkiej) zupy. Ta angielska zupa jarzynowa, zagęszczana najczęściej kaszą, lecz wrocławianom kojarząca się najbardziej z groszkiem, zdobyła uznanie w stolicy Śląska już na początku XIX w. i na stałe weszła do kanonu kuchni wrocławskiej pod oryginalną nazwą. Wrocławianie poznali ją po fatalnej w skutkach powodzi 1804 r. W tych trudnych miesiącach rozdawano zupę rumfordzką wprost z kotłów na ulicach miasta.
Nie jest znany ani jej twórca, ani czas powstania, ale ten angielski specjał na trwałe zagościł na wrocławskich stołach, o czym zadecydowały zapewne zarówno skład, jak i prostota przygotowania. W przepisie z końca XIX w. czytamy:
25 dag zielonego groszku zagotować w 2 szklankach wody i przetrzeć przez sito. W drugim większym garnku ugotować do miękkości w 1,5 l wody 0,5 kg ziemniaków pokrojonych w pólplasterki wraz z 12,5 dag kaszy perłowej. Dodać krem z zielonego groszku i wymieszać. Dodać łyżkę masła, odrobinę mocnego bulionu, soli i pieprzu do smaku oraz 2 łyżki zielonej pietruszki i gotować kilka minut. Na koniec zupę zaciągnąć dwoma żółtkami.
Zupa była tak popularna, i to nie tylko we Wrocławiu, że z początkiem XX w. firma Maggi wypuściła na rynek zupę rumfordzką w kostkach (Maggis Rumfors-Suppe), „smaczną i pożywną”, jak zachwalały reklamy, po 1fenigów za kostkę. Jedna kostka pozwalała przygotować 2 – 3 porcje zupy.
Groszek był niezwykle popularny we Wrocławiu nie tylko jako składnik zupy rumfordzkiej.. Do Aschingera na szybki obiad – wyborną zupę z groszku (Erbsensuppe) – przychodziło wielu urzędników, drobnych przedsiębiorców i przedstawicieli wolnych zawodów.”
No i mamy dzięki lekturze kolejny przepis do księgi prowadzonej przez Alicję za oceanem ale dla pożytku mieszkańców wszystkich kontynentów.
Komentarze
Czyzbym mial dzisiaj szanse na czolowe miejsce
Pan Lulek
Jeszcze raz dziękuję za życzenia.Tym, którzy zrobili to w nocy, gdy nie zagladałem do blogu i wszystkim pozostałym także, po raz kolejny. To miło, że mam tylu przyjaciól. I to jakich!
A nazwę „piotrawa” zarejestrujemy chyba w UE. To poprostu PYSZNY neologizm.
Szanowny panie Piotrze, nigdy bym się nie ośmielił czegokolwiek wytykać. Legenda głosi, że recepturę na sos Worcester przywieziono z Bengalu, a aptekarz z Worcester pomógł ją uaktywnić. Odpowiedź uznawana przez Gospodarza była więc prawidłowa. Faktem jest jednak, że przedsiębiorczy panowie, którtzy wypuścili sos na rynek, zbili na nim fortunę. Na ile bengalska legenda w tym pomogła, trudno ocenić. W wersji przytoczonej tutaj przez Gospodarza, recepta leżała bardzo długo w aptece. Sami panowie twierdzili, że przywiózł ją z Indii lord Sandys, gubernator Bengalu. Tylko że takiego gubernatora nigdy nie było…
To wszystko nie jest jednak proste. Inne źródła podają, że sos rzeczywiście sięga rodziny baronów Sandys, a receptura nie została przywieziona przez gubernatora Bengalu tylko sędziego z Indii. Rodzina Sandys szukała nie sosu tylko sproszkowanej przyprawy curry w dobrym gatunku. Składniki z receptury były przedmiotem pracy apteklarzy, ponieważ składników było wiele, a część praktycznie niedostępna w Anglii.
Po opracowaniu ostatecznej receptury stwierdzono, że można jeszcze spróbować sporządzenia roztworu wodnego, który okazał się wstrętny. Beczkę trzymano w piwnicy kilka lat, po czym zamierzano ją usunąć. Przy opróżnianiu spróbowano zawartości i zawołano „Eureka”. Ta końcówka to moja swobodna interpretacja. Na buteleczkach z sosem tradycyjnie umieszczano wizerunek barona Sandys, aczkolwiek nie jest pewne, czy był to Arthur Moyses William Sandys czy też jego sukcesor Arthur Marcus Cecil Sandys.
Ta ostatnia opowieść wydaje się wiarygodna, ale trudno dopatrzeć się związków pomiędzy składnikami sosu a curry. Do tego anchois, których sfermentowane resztki są podstawą sosu, jakoś trudno powiązać mi z Indiami. Osobisty mój pogląd jest bliski przyjęcia, że była jakaś oryginalna receptura przywieziona z Indii, być może na curry po prostu, a to, co wypuszczono na rynek pod nazwż sosu Worcestershire, ma z tamtą recepturą bardzo luźny związek.
Dziędobry na rubieży.
Piękna klarcia. Ptaszki śpiewają.Kwiatki kwitną. Brzęczy mucha. A Puchatek w słońcu pucha, puch, puch, puch…
Strzeliłam w nocy fraszką. Do pewnego stopnia spośywczą. Ale kto czyta w nocy. Przenoszę tutaj.
Biały niedźwiedź na rubieży
futro zdjął, bo się zaśnieżył.
Mały pingwin wlazł na rubież:
Ty się, bracie, lepiej ubierz!
Cztery foki za rubieżą
na pingwina zęby szczerzą:
Kogóż chce pouczać ptak,
co od rana nosi frak?!?
Miś wkurzony futro włożył
i zwierzyniec cały spożył.
Morał z tego jest wesoły:
niedźwiedź groźny nawet goły!
Ciekawa jest historia sosu Worcestershire zwanego też sosem Worcester albo i „The Original Lea & Perrins Worcestershire Sauce”. Ostatnia nazwa występuje na buteleczkach wypuszczanych przez firmę Heinz jako „Lea@Perrins Inc.”
Ciekawie też porównać różnojęzyczne strony w Wikipedii, co właśnie uczyniłem przed chwilą. Na stronie angielskiej Lord Sandys był członkiem Izby Gmin, na polskiej – Izby Lordów. Na angielskiej był sędzią sądu w Ombersley (Worcestershire), na polskiej mieszkańcem tej miejscowości. Wreszcie na angielskiej związki z Indiami dotyczyły koneksji z Kompanią Wschodnio-Indyjską, na polskiej miał być w Indiach sędzią.
Na obu stronach poświęcono tej osobie mnóstwo miejsca, ale tylko w kontekście sosu! Górą kulinaria.
A propos kulinarii. Wczoraj dużo siedziałem „za kółkiem”. Około 11 wysłuchałem Gospodarza. Mówił o sushi rzeczy już znane tym, którzy siedza przy tym stole. Ale było tam coś wspólnego z tematem Worcester. Kiedyś przechowywano mięso i ryby w ryżu, który fermentował. Felieton Gospodarza dotyczył listopadowej wizyty w Warszawie mistrza o nazwisku Ken Kawasumi.
Nisiu, czytałem na poprzedniej stronie. Piękny wiersz, tylko refleksja taka, że miś jednak zjada dopiero po ubraniu się. To, że groźny nawet goły, ma charakter pośredni. To takie moje marudzenie.
Cichalu,
http://picasaweb.google.com/cichal05/Baltimore#5472300353206353154
Szkuner??? Kto Ci dał patent żeglarza „kapitanie”?
Tu Pyra, dzisiaj zaspana. Nie pada.
Nisiu, mogę sobie fraszkę „przewłaszczyć”? To jest zapisać w szpargałach jako Nisiową, oczywiście? Spodobała mi się.
Pyro – 😆
Stanisławie – licencja poetika… o drugiej w nocy!
Poza tym miś podjął decyzję w stanie gołym.
Bo przyjemnie na golasa
po rubieży sobie hasać…
😆
Matko Jedyna ! Sodoma i Gomora ! Po rubieży na golasa hasają !
Dobrze,że chociaz my w stolicy fason trzymamy.
Alicja podobno wrzuciła do bagażu barchanowe majti.
Nasz honor będzie uratowany !
Tu Pyra
No, to Alicja będzie „poczciwa, barchanowa żona” jak te ciotki z wiersza Pawlikowskiej, a która będzie tą wyzwoloną, co to całowała unosząc gwiaździstą woalkę?
Przepijemy naszej babci majtki w kratę…
Takie nowe, barchanowe i włochate –
jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś!
Rozumiem, że Towarzystwo ma opanowane Stare Pieśni Biesiadne?!
😎
Jeszcze były barchanowe żony, co chrapały w noc.
Nisiu, ten wierszyk zapewnia czytającemu dobry humor od rana!
Ewo, ten o hasaniu, czy ten o śniadaniu???
Obydwa! 😉
Nisiu, gratuluję. Cały stół raduje się od rana.
Ja nic nie chce mówic, przyznaje sie bez bicia, ze dla Alicji czeka oprawiony w ramki miniaturowy i zabytkowy miedzioryt ratusza w Wroclawiu. Jak zabytkowy nie mam pojecia, do osobistego odbioru. Odbiór moze niec miejsce nawet jesli bedzie grono osób towarzyszacych.
Nie takie numery bawia w mojej kurnej chacie.
Pan Lulek
Pan Lulek przypomniał, że o Wrocławiu dziś mowa. Ale to temat wielokrotnie tu poruszany. Słynna restauracja Fąsika do swojego końca kontunuująca tradycje lwowskie i wielce łaskawa dla studentów. Kilka przyzwoitych restauracji, piwo w restauracyjno-ratuszowej piwnicy warzone własnym sumptem, gdy było to w naszym kraju nowością. Kilka zacnych nalesnikarni. Juz, juz szykowałem się do wypełnienia wspomnień nową treścią, bo prawie rezerwowałem pensjonat w Krakonoszach. Zwyciężył jednak Beskid Żywiecki, więc prosze o wskazówki kulinarne z okolic Korbielowa i Żywca. Nie pytanm, jakie piwo pić tam wypada.
Witam Szanowne Blogowisko i życzę słonecznego dnia – mimo wszelkie zakusy wrednego deszczu.
Za oknem mam teraz jasno ale bez słońca – widać, że próbuje walczyć a jeszcze rano lało i było ponuro.
Nisiu, może pani wiosna też przeczytała Twoją fraszkę i dlatego jest bardziej pogodna. 😆
Na jutro u mnie pogodynka zapowiada zachmurzenie, deszcz i …. burze a ja jutro mam iść do fryzjera 👿 Przecież nie będę zamawiać taksówki, bo wolę wydać kasę na sobotnie książkowe zakupy.
znałem paręnaście osób pochodzacych z okolic Jaworzynki i Istebnej osiadłych w Regionie Nord-Pas de Calais we Francji. Znałem m.in. osobę, która to przemieszczenie się zainicjowała w latach 30-tych XX wieku. Wynik połączenia tradycji kulinarnych żywieckich z francuskimi był rewelacyjny.
Danuśka,
rzuć pachnącego kota dla GPSa 😆
Wśród opisanej rodziny spędziłem około tygodnia. Było to coś dla Bobika. Śniadanie zaczynało się około 10-11 i trwało do 1-2 w nocy. Innych posiłków już się nie jadało, aczkolwiek nie wykluczało się indywidualnych sięgnięć po jadło czy picie pomiędzy 2 w nocy i 10 rano. Taki tryb posiłkowy obowiązywał wyjątkowo z okazji goszczenia osób, które chciano dobrze ugościć.
Jotko- wysłałam Ci pocztę !
Danuśko, Jotko – jadę do Trzebieży. Trzymajcie kciuki, żeby pani Zosia była obficie zaopatrzona!
Nisiu, chcesz się kształcić żeglarsko czy szkolić innych? Czy może być inny cel wizyty w tej miejscowości położonej na rubieżach.
Danuśka,
odpisałam 😆
Nisiu,
czimam 😎
Stanisławie – Nisia jeździ dio Trzebieży,bo ma tam super namiar
na Panią Zosię- specjalistkę od wędzonych ryb !
I może Opatrzność pozwoli skosztować nam owych ryb podczas
zjazdu majowego,co to już za chwilę rozpoczyna się w stolicy 😀
nota bene:
sosu o podobnym skladzie jak worcester uzywano w starozytnym rzymie.
Danuśka,
pachnący kot dotarł 🙂
@panie gospodarzu,
erbsensuppe to po prostu grochowa, z grochu a nie z groszku…
ciekawy przepis…
Tu Pyra.
Wyobraźcie sobie, co za sprytne koty Dorotol trzyma : na balkonie stoi wielka i solidna klatka królicy (czarna miniaturka angora). Czasem królica jest wypuszczana i brana „na salony”. Dzisiaj klatka jak szeroko otwarta i kicuś kica – koty ją wypuściły. Podobno nie po raz pierwszy. Tak długo łebkiem próbują, aż rygielek spada i królica na wolności hasa.
Jotko – skoro dotarł, to pozostaje tylko wypachnieć się na te wszystkie
nasze imprezy 😀
Hasło na dziś – pachniemy zjazdowo i odjazdowo !
Pyro – przekaż gratulacje kotom Dorotola !
Dobrze że Dorotol rybek nie ma. Bo co by te sprytne kotki mogły wyczyniać?
E.
Obiadzik byl dzisiaj klasyczny czyli wiedenski sznycel z frytkami. W gminie potwierdzono, ze musi ktos przynajmniej uwazac na mnie a szczególnie zebym nie rozwalil lbem na przyklad chodnika albo czegos innego.
Wypelniajac dane o uznanie za obowiazujaca w Unii Europejskiej jakas
regionalna nazwe, prosze o wymienienie solidnej kwoty dla rozwoju regionalnego programu.
Z doswiadczenia, zwracam uwage, ze male sumy nie sa w ogóle brane pod uwage.
Nieco w dalszym ciagu nadmarzniety
Pan Lulek
Stanisławie,
Polecam karczmę „U Zohuliny” w okolicach Tresnej nad jez. Żywieckim.
http://www.uzohuliny.pl/index.php?l=pl
Ma jedną wadę: w week-endy bywają tam dzikie tłumy…
Słoneczko zaświeciło, to i człowiekowi raxniej na duszy 😆
http://www.youtube.com/watch?v=M4aZeAC_moo&feature=related
Panie Piotrze, bardzo sie spoznilem, wszystkie zyczenia zostaly juz zlozone. Oby nigdy nie musial Pan zaznac glodu i samotnosci, ale pelnym tworczych pasji i radosci byl.
Tyle ciekawych kolorow, zapachow, smakow. Az palce swedza zeby cos, bez przerywania nikomu, wtracic.
Marzeno, dawno juz temu, dzieki zyczliwosci, trosce , madrosci i cierpliwosci czesto zupelnie obcych mi ludzi , zza ciezkiego porazenia mozgowego, moj syn usmiechnal sie do mnie. Wasza rodzina jest w mym sercu.
Dzięki Placku. Na sympatię i życzliwość nigdy nie jest za późno.
Tu Pyra
Ze smutną niestety wieścią. Był sobie prześliczny owczarek niemiecki – Czort.
Jeszcze trzy tygodnie temu ganiał „kiciusie” czyli Żabine konie w Błotach. Zachorował. Wszyscy myśleli, że zeżarł trutkę na szczury, ale nie. Przy wczorajszej operacji okazało się, że miał nieoperacyjny nowotwór wątroby. Za radą weterynarza nie wybudzono go z narkozy, przeciwnie – uśpiono na dobre. I tak Inka pozbyła się Czorta, którego kiedyś wzięła ze schroniska w złym stanie, odchuchała i z którym przychodziła piechotą do Pyry (8km) żeby pies miał dosyć ruchu. Niech tam Czortowi zielenią się łąki w psim niebie.
Piotrze –
uprzejmie donoszę … udało się.
Ciasto wyszło puszyte, nie za słodkie i o dziwo nawet nie opadło!
Prawdziwa niespodzianka.
Dpbranoc
Echidna
Ja, jako były uczestnik Minizjazduflorydzkiego pozdrawiam Delegatów Zjazduwarszawskiego i melduję Prezesowi wykonanie zadania nadmuchania ciepła wg. rozkazu!
Kod 123a (a co?)
Cichał – dziękujemy za życzenia. W Warszawie świeci słońce,
przynajmniej od czasu do czasu. Być może juz dojechała do stolicy Krystyna. Czekamy,aż Alicja da znać,iż doleciała.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to impreza nr 1 pt :
„Warszawa by night ” rozpocznie się o 19.30.
Alicja vel Della sie zglasza z Nowego Swiata(u?) – no co, centrum centrumu!!!. Nawet pod prysznic weszla, a przed i po wykonala kilka telefonow. Ide sie na kanapke, bo lot byl przygodowy, moze male drzemanko, chociaz nie wierze, zeby wyszlo.
Gospodarze podjeli mnie takim sniadaniem mistrzow, ze hoho, a oprocz tego mam lodowke zaopatrzona na tydzien.
CDN.
Widzę, że udało się złapać internet, Alicjo. 🙂
Pośpij sobie, spróbuj odpocząć trochę.
Alicjo – Swiata, ale wypoczynek to dobry pomysl. Wszystko Ci sie myli, bo z Nowego Swiata to Ty przylecialas, a w Starym juz jestes. Centrum to teraz Bruksela. Udanego zjazdu.
Alicjo Światowa 😀
Apaw! Gdzieś Ty? Kaś ta wloz – Europa w ruchu…
Witaj Alicjo 😀
Słońce świeci, ciepło, żeby jeszcze ta woda sobie poszła precz!
Cichalu, nieźle Ci to dmuchanie idzie! U nas regularna wiosna – wreszcie! Wzdłuż całej rubieży od Szczecina aż do Nowego Warpna, gdzie wpadam sobie na rosołek z leszcza z pierogami z leszcza i pierogi grzybno-kapuściane na drugie…
Co do pani Zosi, to skubana nie miała tuńczyka! Mam polędwicę z łososia i węgorza. Po dwie sztuki. Wzięłam po trzy, ale ograbiło mnie własne dziecko, jadące właśnie w góry, do przyjaciół. Poniekąd sama mu dałam… czego się nie robi dla kochanego Stryjusia!
Jeśli na lotnisku napuszczą na mnie jakiegoś psa od wąchania narkotyków, to on szału dostanie.
👿
Krystyna szczęśliwie dojechała … przywiozła pyszne pierogi i węgorza wędzonego … się szykujemy na spotkanie wieczorne .. 🙂
Robimy ranking węgorzy!
😆
Delicjo, jakie miałaś przygody? Porwałaś samolot? Sterroryzowałaś pana pilota pilniczkiem do paznokci, który sprytnie przemyciłaś za dekoltem? Wykonałaś przemyt stulecia?
Nie śpij! Opowiadaj!!!
Cześć Alicja! Przyjęli Cię należnie, Pierwszy Oficerze? Ciepła nadmuchałem. czy teraz pompować?
Przyjeli mnie Gospodarze domu Sniadaniem Mistrzow, ze nie zrobilam zdjecia, to tylko dlatego, ze byliby zaambarasowani i jakos nie tak, ze tu dokumentuje, a byla galareta z cieleciny przednia, jajka faszerowane, wybor wedlin, maselko i pomidory „od baby” i juz wiecej grzechow nie pamietam, a ja nie za bardzo glodna 🙁
przespalam sie deczko, Co do terrorystow, omal nie zamordowalam dwoje malolatow…Cholera by ich… darly gebe caly czas, a noc byla, powinny spac.
Potem inne okolicznosci przyrody. Teraz mi internet krzyczy, ze cos tam 🙄
No to lece do zajec i za chwile napisze.
Szykuje sie na spotkanie z Danuska i reszta gangu, komu sie tam uda dojsc.
Alicjo – witaj w łojczyźnie.
Pozdrowienia dla Zjazdu / trochę, troszeczkę zazdraszczamy/ Cichal nadzwyczajnie wywiązał się z przyjętych obowiązków.
W Warszawie jest już przekroczony stan ostrzegawczy na Wiśle. Woda przybiera bardzo szybko. Najwyższy stan ma być jutro. Rokowania dla wałów są kiepskie 🙁
Wszyscy się szykują i ja też. Już niedługo trzeba będzie wyruszyć
na Nowy Świat – pod wiadomy wszystkim numer !
Do zobaczenia !
Ja sama sobie zazdraszczam, Dorotolu!
Ale oczywiscie fotodokumentacja bedzie…za tydzien, bo durna baba nie zabralam przyrzadkow…
Gospodarze zaopatrzyli mnie nawet w parasolke (zerkam za okno…)
W tajemnicy wam powiem, ze ich syn mieszka w Kanadzie i przez lata byl naszym gosciem weekendowym i przyszywanym synem. No i tak to dziala – mysmy uwielbiali te pobyty Wojtka, bo Wojtek informatyk, zaciety w linuxie, a poza tym lubi gotowac i lubi dobre wina, wiele godzin przesiedzielismy razem w kuchni u nas w domu, gotujac o tego tam… probujac roznych win. Ja i Wojtek, bo Jerzor tylko czekal na to, co na talerzu ;). Przez pare lat byl sam, a my jak ta zastepcza rodzina. No i tak zesmy sie „zarodzinowali” z jego rodzicami.
Oho….chyba niech ja lepiej sie ubiore, bo zaniedlugo spotkanie z dziewczynami!
Wychodzę! Do zobaczenia na Nowym Świecie!
Bawcie się dobrze 😀 a nawet jeszcze lepiej 😀
Ciekawe kto dzis zatoastuje bo okazji nie brakuje. Pierwsze miejsca zajalem, reszte zostawiam mlodziezy
Pan Lulek
http://www.youtube.com/watch?v=Flochkka3mo
Czy szklenice już nalane? Za spotkania dzisiaj, za przyjaźń i radość, za wiosnę, wzorem Przodków „Precz, precz od nas smutek wszelki”
Tak w samotności, przed monitorem Pyra dyryguje toastem warszawskim. O!
Tu Pyra
Panie Lulku kochany – właśnie doczytałam i już wiem, że „robię” za młodzież. No cóż, jakby nie było, jestem od Pana o całe 21 dni młodsza.
Za dobrą zabawę inaugurujących zjazd warszawski i zdrowie wszystkich kibicujących. 😆 😆
No i jeszcze za to, żeby sobie ta woda z nieba zrobiła miesięczne wakacje.
Właśnie zbiłam reprezentacyjny czajnik do herbaty. Nie, nie rzucałam nim po mieszkaniu. Stał po prostu pod odstojnikiem do talerzu i z góry spadł talerz zbijając czajnik. Mam nadzieję czajnik Dorocie odkupić ale i tak mi głupio. Mnie, czyli Pyrze
Pozdrawiam Warszawiaków, tak bywalców jak i przybyłych. Bawcie się dobrze!
Pyro, czajnik nawet reprezentacyjny, to też tylko rzecz nabyta. Nie ma przecież Dorota za daleko do tych staroci.
To miało być pocieszenie.
A tak, to miłego wieczoru jeszcze.
pepegor
A, jeszcze. Echidno, tak sobie pomyślałem, że te końcowe egzemplarze z tej Twojej rewii to właśnie okazy z Twojej hodowli. Ciekawe, jak oni tam to Wasze wino robią. I jeszcze ciekawe, że ta prezentacja którą wstawiłas wczoraj, 19.05.10 o 15.22 nie otworzyła się nadawając: Dieses Video enthält Content von WMG und UMG. Einer oder mehrere dieser Partner haben das Video in deinem Land aus urheberrechtlichen Gründen gesperrt. Tzn., że to video jest tu ze względu zastrzeżeń co do praw autorskich niedopuszczone., Ale lot trzmiela widziałem i tam to miałaś te rodzynki.
Za pomyślność warszawskich spotkań.
Tu Pyra
Doroto z P. – pewnie spotkanie udane, bo na blogu niedobitki.
do bitki,
groch to byl proch,
przepraszam Cichal
I niech spotkanie będzie udane – będą fajne sprawozdania.
Twardym grochem wypalił ze wszystkich rur –
potworna to była scena!
Gdy gorący groch trafił w pieprzu słój
i wysadził magazyny…
Takitam, o tym boju myślałeś w kontekście grochu?
http://www.tekstowo.pl/piosenka,zeglarska,chi_ski_zeglarz.html
mam przejściowe zaległości w czytaniu,
może nie wszystkie aluzje kumam,
ale widzę gołym okiem, że Nisia licencię na poeticę ma.
Jako żem osobiście niedolicencjonowany, dopytuję:
Nisiu, czy „gorącym grochem ze wszystkich rur” to była aluzja do cichalowego przedmuchiwania ciepełka przez Wielką Wodę?
oraz:
Cichalu, czy w układaniu jadłospisu kierowałeś się dzisiaj wpisem Gospodarza?
Dobranoc Państwu! 😀
zabyłbym:
takitamie, całkiem spokojnie wypij trzecie piwko,
email cię pokrzepi!
bulbaaa!
Nisiu,
może jednak http://www.youtube.com/watch?v=09h6fMMK1lU&feature=related 🙂
a może jednak ten pieprz http://www.youtube.com/watch?v=OkpM-6uEMHs 🙂 🙂
ok!
niezłe szanty!
czuję się zaszantażowany!
wycofuję się ze spaćpójścia!
teraz będę grzecznie słuchał szant.
dobry wieczór państwu!
Nisia, musze Cie zawiezc,
ja o kulkach z cebulki, takim niedouk,
dla mnie magazyny, to ten z wasem, wiekszy od Wolodyjowskiego poslal naprzekor obreczycielom w pizdu
http://www.itsic.com/dlaslawka.html
prawie polnoc, wiec sobie pozwalam bez pozwolenia
a hoj!
o, mnie też zawiozłeś, jakitu 😕
ps miałem na myśli trzeci kufel, nie antałek 😉
i co?
minął wtorek, minęła środa (nie wiedzieć kiedy),
czwartek mija, a stoliczek cuś się nie nakrywa…
takitam, może jutro wyjdziemy na swoje?
zawisc?
na kufelkach nie zajedziesz,
wychodzi, ze gramy w to samo
ani zawieźć, ani zawiść, ani zawisnąć,
zgaduj dali, do czech razów śtuka…
śtuk! śtuk! śtuk!
Paolore, może http://www.youtube.com/watch?v=CFSagvi9CIk&feature=related 🙂
Matahari – polska wersja grzeczna b., a posłuchaj takiej (też grzeczna zresztą):
http://www.youtube.com/watch?v=qGyPuey-1Jw
Paolo, mój groch pochodził z boskiego tekstu Janusza Sikorskiego (nieodżałowanej, choć średnio świętej pamięci) o chińskim żeglarzu – wrzuciłam tam sznureczek.
Ale widzę, że muszę czegoś dla Was, Panowie, poszukać… Na okoliczność!
matahari 😀
kupuję!
picie w czwartek nic nie warte.
za to we wtorek…
jawohl, jawohl, ich liebe Alkohol!
bardzo to szlachetnie z Twojej strony, Nisiu 😀
jak już znajdziesz, a ja będę w stanie, to na pewno przeczytam i pójdę po sznureczku. obiecuję!
chyba lubię być szantażowany 😯
Nisiu,
ta wersja spowodowała, że ponad 30 lat temu 🙁 zakochałam się w szantach.
Proszszuprzejmie – tysiące beczek rumu!
http://www.youtube.com/watch?v=4SljgOXkO5c
Uprzejmie donoszę, że pierwsze warszawskie spotkanie właśnie się zakończyło, a głównie się odbyło na Rynku Staromiejskim i było bardzo miło!
zaraz pobudzę sąsiadów, niech no tylko znajdę kurzącą się gdzieś od lat gitarrrę:
e G D
a7 e
e G D
a e
Ref:
C G
a H7
a H7
a e
(dowód, że nie rzucam słów na wiatrrr…)
Ło, prawdziwa szanta fałowa (chyba…) i prawdziwy szantymen, taki co śpiewał na prawdziwych żaglowcach. Stan Hugill niejaki. Ten, co go tu wrzucił, chyba sam nie wiedział, bo nie podpisał.
Stasiu już na niebieskich rejach, ale śpiew żyje… a to ci historia!
Cichal, nie śpij, posłuchaj!
http://www.youtube.com/watch?v=YvBHdw-EqLM&feature=related
Obecna! ale nie przytomna…
kum, kum, chlup w kałuże!
Nowy, pal!
Małgosiu, cieszymy się, że Wisła nie pokonała skarpy starówczannej, 🙂
ale choć warszawskie, toć pierwsze to spotkanie przecież nie było…
Czyżby Palma Pierwszeństwa znalazła się w niebezpieczeństwie 😉
Ostatecznie może być piwko do tej gitary Paola – tylko jej czasem nie strój! Nie sztuka zagrać na nastrojonej!
http://www.youtube.com/watch?v=NW3JJ8IiL1E&feature=related
Jożin z Bażin po czterech piwach?
http://www.youtube.com/watch?v=98Oi4j1Sock
Nie chcesz piwka, to masz Whiskey (in the Jar):
http://www.youtube.com/watch?v=z5re1gCBxD0
Po naszemu – ze słowami Jędrusia Mendygrała, kapitana zresztą.
no dobra, mam gorsze:
http://vimeo.com/7204318
przyjechal i sie natchnal
a H7? czy to nie obelga?
O matko, co oni mu zrobili z tom gitarom???!!!
Tu Pyra
Wygląda na to, że:
Już przepite są barchany i jedwabie
i jedwabie,
i jedwabie,
za to piwa jest obfitość przy zabawie,
jeszcze dziś, jeszcze, dziś, jeszcze dziś
Już więcej nie piję! Właśnie straciłem wzrok!
Whiskey tylko słyszę, a widzę ciemność!
Takitujakitam, ale facet jest odjazdowy!
Zmykam do wyra, mam termin skoroświtowy…
Buziaczki!
gitara pewnie pila to samo, co Pyra, bo cus sie powtarzaja obie niejako 🙂
Pyra
Nie to samo. Pyra piła półsłodką , czerwoną Valencję, jadła zielony lazur i takie tam, a zwrotka pieśniczki jest odpowiedzią dla Nisi
Zabo, trwaj,
antalek przekazuje Nowemu, niedlugo szychta
Pyro, kafelki zzarlas?
spijcie cieplo
Pyro, tak to przyjęłam!
Ludzie, hej, kocham was
własnie w takim ulu,
lecz wysiadam, koniec, pas,
chyba pójdę lulu!
Się żegnam! Piosenką pożegnalną!
http://www.youtube.com/watch?v=pdKAuIkJCWs&feature=related
Cicho, cichutko, Pyra zaraz oójdzie spać…
Dzień dobry.
Wchodzę na zmianę.
Wchodzę z kielszkiem Porto trzymanym na specjalne okazje.
Za zdrowie warszawskich zjazdowiczów!!!
Spotykajcie się, bawcie, gadajcie, śmiejcie, a potem wszystko fotosprawozdajcie.
Codzienny krótki reportaż mile widziany.
Porto jest pyszne.
helo … helo … spotkanie udane bardzo … było na tyle ciepło, że winko i piwo było pite w ogródku a księżyc nam świecił pięknie … się odprowadzałyśmy i trochę nam zeszło … nawet Alicje do domu odstawiłyśmy …
dzień się zapowiada ładny .. zwiedzamy dzisiaj …
miłego dnia .. 🙂
Erbsensuppe mit Schweinsohren – Grochowka ze swinskimi uszami, pycha.
Bardzo tesknie za Wroclawiem. U Fonsia – wlascicielem byl elegancki Pan Adolf Glowik, dopiero przy wyjsciu pytal co jedlismy i wystawial rachunek.
Najlepsze lody – U Kruty. Urodziwa corka lodow nie krecila, a czyms innym. Przynajmnie tak komentowali to zawistni ludzie. Klub Dziennikarza.
Sklad sosu Lea&Perrin – pelen sklad sosu jest juz podobno znany; ocet, melasa, cukier, sol, wyciag tamaryndowca (tten hinduski smak), cebula, czosnek, gozdziki, sos sojowy, cytryny, kiszone ogorki, papryka. Nie wazne czy legenda pochodzenia jest prawdziwa, wazne ze bez tego sosu nie byloby Bloody Mary. Ta powstala w 1821-szym roku, w Barze Amerykanskim w Paryzu.
Historie zupy Rumford poznalem swego czasu w czasie odwiedzin przytulku dla samotnych nastolatek (Rolphe and Rumford Asylum) w Concord, New Hamshire, dawniej Rumford, instytucje stworzona przez pierwsza amerykanska ksiezniczke, Sare Thompson. Jej ojcem byl Benjamin Thompson, ktory, nie tylko za zupe, otrzymal od elektora Bawarii tytul hrabiowski. Wybral sobie Reisgraf von Rumford. Pierwsze porcje zupy podawal we Wroclawiu szef policji, moze dlatego ze orginalny przepis to byla pozywna lecz niezbyt smakowita bryja. Oto jej przepis:
640 litrow goracej wody
63 kg kaszy jeczmiennej
59 kg suchego zoltego grochu
31 kg suchego chleba ( zeby sie nie zmarnowal a przez zucie wydluzyl czas spozywania)
9 kg soli
24 litry octu lub zakwaszonego piwa.
Wychodzilo z tego 1200 porcji, podawanych 3 razy dziennie, z 200 gramami zytniego chleba. Nieco pozniej polowe skladnikow zastapily kartofle, bo wlasnie Rumford je w Bawarii spopularyzowal.
Zaslugi Rumforda sa imponujace. Rozumial ze sama zupa to nie wszystko. Wynalazl kuchnie polowa, stworzyl pierwszy system centralnego ogrzewania, produkowal bielizne flanelowa dla zolnierzy, zajal sie stworzeniem pracy dla ubogich, a najbardziej dla mnie przydatnym jego wynalazkiem byl dzbanek do parzenia kawy. To zaledwie odrobina jego zaslug; znalazl tez czas na trzy zony i stworzenie Ogrodow Angielskich w Monachium.
A mysmy panie wcinali krupnik juz pod Cedynia. Taka wlasnie jest sprawiedliwosc dziejowa.
Temperatura w Toronto w samo poludnie -28 C , a teraz 19C. Niebo czyste. Ksiezyc usmiechniety, czego Wam wszystkim zycze, a zwlaszcza zmarznietemu Panu Lulkowi.
O…zanim zapomne, Wroclaw – Klub Zwiazkow Tworczych i U Dreptakow.
Errata:
Adolf = Alfons
New Hamshire = New Hampshire (chociaz to pierwsze bardziej mi sie podoba)
tten = ten
Reisgraf = Reichsgraf
Perrin = Perrins
Tu musze przestac – przepraszam za bledy
tu dorotol, widze Placku, ze masz takie same roztrzepanie palcowe jak i ja
Nie dosc trosk to jeszcze na dokladke dodaje swoje trzy centy i zyczenia wszystkiego najlepszego.
Pan Lulek