Jak daleko sięgają macki rodziny
Oj, daleko. Bardzo daleko. Na północ aż do Szkocji. Na zachód do Hiszpanii. Na południe do Grecji a na wschód to nad Bug. A co ważniejsze rodzina trzyma się razem. Może na siebie liczyć. I podtrzymuje więzi sięgające dwa stulecia wstecz.
Moja praprababka i praprababka moich ukochanych kuzynek były siostrami. I to był wiek XIX. Jadwiga urodziła się i pozostawała na Zamojszczyźnie. Przenosiła się tylko z majątku do majątku. Po prostu po wyjściu za mąż zmieniła adres przejeżdżając kilkadziesiąt wiorst. Dalej zawędrowała druga siostra – Władysława. Trafiła bowiem do Warszawy i tu znalazła męża. Rodzina trochę kręciła nosem, że nie herbowy ale majątek, pracowitość i wielka uczciwość pozwoliła przymknąć oko wszelkim ciotkom i babkom.
Obie siostry natomiast utrzymywały ścisłe więzi i mimo odległości parę razy w roku spotykały się. Potem rodzinne spotkania podtrzymywały ich córki, i córki ich córek, i kolejne pokolenia. Moja mama i mama mojej kuzynki razem chodziły na pensję, zdawały maturę i jako dorosłe panie, posiadające rodziny, utrzymywały ścisłe kontakty. I to mimo mieszkania na różnych końcach Polski.
I tak jest do dziś. I to mimo adresów jeszcze odleglejszych niż w czasach prababek. Los bowiem rzucił jednych do Szkocji (wuj pułkownik RAF ożenił się ze Szkotką i przywiózł po latach obie do Polski) innych aż do Hiszpanii (to młode pokolenie szuka dziś swojego miejsca w świecie). Ale są dni w które wszyscy razem siadamy do stołu.
Do rzeki tylko parę kroków
Tym razem były to urodziny Anieli czyli Polko-Szkotki. W jej domu nad Bugiem, wybudowanym przez wuja w 1936 roku i opuszczonym na lata, zjechało się potomstwo wszystkich i ze wszystkich stron. Najmłodsi, dziewięciomiesieczni mężczyźni, prezentowani są na zdjęciu w bezpiecznym kojcu obok stołu.
Obiad był wiosenny. Pierwsza szczawiowa z jajkiem na twardo i kiełbasą. Oczywiście ze szczawiu zebranego przed domem. Gołąbki z mięsem i dla bezmięsnych też, w sosie pomidorowym. A na deser szarlotka z jabłek z własnych drzew i czekoladowe mufinki jako akcent szkocki.
Najmłodsze pokolenie już nawiązuje więzi z kuzynkami
Szczawiowa była pyszna
Urodziny były okrągłe więc huczne. Goście nasycili się pysznym obiadem i swoją obecnością. Teraz kolejny raz zobaczymy się dopiero w środku lata o 50 kilometrów dalej czyli nad Narwią. Ale pomiędzy tymi obiadami będą się widywać młodsze latorośle wszystkich rodzin. Pewnie w Hiszpanii, albo i gdzie indziej.
Komentarze
rodzina .. ach rodzina … 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=oXYskWSXdH0
Bo jak jej nima samotnyś jak pies 🙁
(tu słychać poranne chlip chlip)…
Bynajmniej nie szczawiową.
Idę do roboty.
Matka Boska czeka.
Rodzina, rodzina, rodzina, ach, rodzina
……………..(?) gdy jest,
lecz kiedy jej ni ma
samotnyś, jak pies (Starsi Panowie)
Z przykrością stwierdzam, że nie mam bliskich kontaktów z rodziną (z wyjątkiem Brata i jednej kuzynki) i że jakoś żadnych więzów członkowie rodziny podtrzymywać nie chcą, a nawet próba zorganizowania zjazdu spełzła na niczym. Było mi dosyć przykro z tego powodu, ale potem pomyślałam, że z wieloma przyjaciółmi łączy mnie stanowczo więcej, niż z członkami rodziny. Tak się jakoś stało, że po śmierci starszego pokolenia reszta rozsypała się, jak zerwane paciorki.
Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu
Autor nieznany
Pyro –
Odpowiedziałam Ci pod poprzednim gaduleniem naszym. Oto powtórka
Ale trafił się kod – feb!
Że niby co? Taka złocista jestem? Słoneczna? I w sam raz na Olimp?
Pyro – domyślam się iż o Tej Błotnistej mówisz. Choć nigdy głośno o tym nie mówiłam lecz podziwiam Ją. Złote rączki i serce złote, a do biznesu jakiegokkolwiek trzeba niestety być twardym, nieczułym i uśmiech dla każdego, a złoto do kieszeni.
E.
A gdzie nad Bugiem jeśli wolno spytać?
Pytanie wynikające z zauroczenia nadburzeńskimi terenami, historią tego rejonu.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
„I rodzina, bądźcie pewni,
to też ludzie,
chociaż krewni” (chyba Lec)
Te ostatnie rymy mi bardziej Mariana Zaluckiego przypominaja.
Pracowitego maja za Odra jeszcze zycze!
pepegor
Jolinku,
jak na razie w Łebie nie było zbyt fajnie. Wiało i padał deszcz. Wczoraj póżnym wieczorem z turystycznego obowiązku poszliśmy do portu. Dobrze, że zabrałam ciepłą czapkę. Ale dziś jest już znacznie lepiej. Nawet słońce wygląda zza chmur i wiatr uspokoił się. Zaraz jedziemy do Rąbki, czyli na Plazę Zachodnią, a stamtąd już pieszo na Górę Łącką. Można dojechać tam melexem, ale my wolimy na własnych nogach. Herbata w termosie przygotowana i ciasteczka na wzmocnienie.
Pod Brokiem Echidno. Dom stoi w lesie na nadrzecznej skarpie. A rozlewiska Bugu są równie piękne jak nasze nadnarwiańskie.
Kiedys – jak zyl moj Dziadek, rodzina siadala regularnie przy stole. Dziadek byl zza Buga wiec moze po prostu sie go bali. Po jego odejsciu probowalem zrobic swiateczna „impreze” na ktorej miala byc cala rodzina. Zjechali sie tak, ze krzesel w domu zabraklo ale to byla impreza marionetek. Nie wiem czy ludzie nie maja sobie juz nic do powiedzenia czy skapcaniali tak do reszty?
Dlatego zazdroszcze gospodarzowi.
pozdrawiam
” Bo rodzina, bądźcie pewni, także ludzie, chociaż krewni” (Aleksander Fredro, „Pan Jowialski”)
Pozdrawiam Wszystkich i życzę dobrego dnia.
Blog ogólnie wie wszystko!
Dziędobry na rubieży.
Roślinki nachlały się wczorajszego deszczu i dzisiaj są o kilka centymetrów większe. Słoneczko świeci. Pieski hasają po trawie. Kotek żre wymienioną trawę. Idylla maleńka taka.
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=RvOaIABDeJI&feature=related
😆
http://www.youtube.com/watch?v=M6NP53SWBKo&feature=related
Tu są lepsi Skaldowie, a kiepskie obrazki. Nie ma wszystkiego na raz…
😉
Witam wszystkich i życzę słonecznego dnia. U mnie wprawdzie rano lało, teraz jest trochę jaśniej ale „Klarcia”, chyba nic nie jadła przez te świąteczne dni i nie ma sił do walki z chmurzyskami. Najgorsze jest to, że moja pogodynka zapowiada słoneczną pogodę dopiero na … 14 maja. 🙁
Jako mini rekompensatę podsyłam Wam optymistyczny sznureczek. 😉
http://katowice.gazeta.pl/katowice/51,35019,7839979.html?i=0
Jeśli chodzi o moją rodzinę, to tych 40 lat nieprzekraczalnych granic, zrobiło swoje. Pokolenie mojej Mamy zdążyło w części odejść, w części się bardzo zestarzeć a młodsze, nie nauczone przykładem rodzinnych zlotów, nie widzi potrzeby gromadnych spotkań, choć w czasie indywidualnych spotkań, jest bardzo serdeczne i gościnne.
Miłego i owocnego dnia. 😀
Może to pomoże – marzenia jak ptaki itd…
http://www.youtube.com/watch?v=Z031l0E_5n4
nie to cobym chciała posiadać rzeczoną maszynę lecz jeśli delivery na czasie i według potrzeb nadejdą …. dlaczego nie
E.
Nisiu – czy Blogowisko pije dzisiaj na Twoją cześć? Chardonay w lodówce, truskawki itp też są, imieniny można odprawiać.
Przy tej okazji dobra rada : jeżeli „uda nam się” kupić kilka plastrów szynki do bani, a nie chcemy jej wyrzucać, to należy zetrzeć na średnich oczkach tarki 20 dlg żółtego sera, wcisnąć w niego 2-3 ząbki czosnku, wrzucić dużą szczyptę pieprzu i dostatnią łychę majonezu, wymieszać na gęstą masę, posmarować szynkę, zwijać w rulony albo w pakieciki. O dziwo – szynka nabiera smaku i szlachetności i mamy z głowy kolację.
Poszłam z piesem, a wróciłam z piesem, młodą kapustą i ogórkami na małosolne
Pyro, będę zaszczycona jeśli Blogowisko chlapnie sobie jednego z wyżej wymienionej przyczyny. Jak również za Florianów dziś się chlapie, strażaków, hutników i piekarzy. Znaczy, można się zdrowo nabombać.
Dzięki za pamięć i życzliwość!
😆
Piękna rodzinna opowieść, Gospodarzu !
U nas zjazdu rodzinnego jeszcze nigdy nie było, chociaż z jedną moich
gdyńskich kuzynek chciałybyśmy bardzo zorganizować takie posiedzenie.
Oby się kiedyś udało !
Muszę powiedzieć, że jako praktycznie jedyna warszawska odnoga
naszej familii mam bardzo dobre kontakty zarówno ze stroną
podhalańską-dolnośląską ( rodzina Taty),jak i macką pomorską-Gdynia
i okolice( rodzina Mamy). U jednych i drugich dochodzi czasem do różnych nieporozumień i niesnasek, ale ja wysłuchuję tylko tych opowieści, nie jestem stroną w żadnych konfliktach i to jest bardzo komfortowa sytuacja 🙂
W licznym gronie spotykamy się od czasu do czasu, tak jak to często bywa, na weselach i pogrzebach. Wtedy wszyscy żałują, że nie spotykamy się w tak dużej grupie częściej ….no i na tym się kończy. Szkoda 🙁
HIP HIP HURRA ,HIP HIP HURRA !
Niech NISIA żyje nam !!!
Nisiu, wszystkiego dobrego!
Niech Nisia Mo się jak najlepiej. Sił twórczych i stałego odnawiania się kubeczków smakowych. Bo najważniejszy jest dobry smak!
Tak, Kochani!
Dzięki!
Te kubeczki, ach, kubeczki!!!
😆
Ja też dawno temu, 15 lat, uczestniczyłam w zjedzie rodzinnym. Współorganizował go mój Ojciec, a odbywał się w Pułtusku, a głownie w leśniczówce nieopodal. Uczestniczyło w nim około 50 osób, głównie rodzina ze strony ojca. Bardzo to miło wspominam. Niestety, większość seniorów już od nas odeszła a i część pokolenia ‚średniego’ też.
Nisiu –
Różowej kiecki z falbankami – nie życzę lecz tych najlepszych (ponoć) towarzyszy czemu nie. Niechaj Twe życie mieni się jak te wartościowe kamyczki. W słońcu i w pochmurne, deszczowe dni.
http://www.youtube.com/watch?v=PluRW3_FEt0
Echidna
Dzień dobry Szampaństwu
oraz szampańskiego dnia, przede wszystkim Nisi – wszystkiego najlepszego!
I tym sposobem zostałaś wciągnięta do ewidencji blogowego Kalendarza 😎
Wszystkiego najlepszego, Nisiu!Pięknych kwiatków w ogrodzie,smacznych potraw na talerzu,jak najwięcej słońca oraz deszczu tyle ile trzeba, aby owe kwiatki i inne roślinki zdrowo rosły!
Przy okazji zauważam, że kalendarz majowy mamy dość napięty, a kto się jeszcze do wszystkich grzechów nie przyznał – niech lepiej się spowiada, pókim dobra!
Zjazdy rodzinne… to było sto lat temu, kiedy nawet pradziadek przybył. A teraz – szkoda gadać, wszystko się gdzieś porozłaziło i czasami mam wrażenie, że najbliższa rodzina spotyka się tylko wtedy, kiedy przyjeżdżam. A i to niektórzy, mimo że daję znać o przyjeździe z wyprzedzeniem, nie potrafi sobie wykombinować weekendu, żeby się spotkać w domu mojej mamy.
Zazwyczaj jak jadę we wrześniu, to się włóczę po rodzinie 🙄
Pławić się w przyjaznych uczuciach – ot i prawdziwe szczęście.
W ramach pławienia dostałam prezencik, który muszę sfotografować i Wam jakoś pokazać, służy bowiem – nie do jedzenia wprawdzie, ale do picia. Piwa albo czegoś innego zimnego. Jest to kufelek ze statku Asgard II, irlandzkiej brygantyny, której nawiasem mówiąc już nie ma, bo się utopiła, niestety. Zrobili na Asgardzie tych kufli 50, piękny, srebrzysty, z wyrytym wizerunkiem danego żaglowca.
Całkiem przypadkiem o tym statku pisałam w jednej z książek, bo był w Szczecinie na Tall Ships’ Races 2007. Na jego pokładzie w czasie podobnych regat kilka (-naście?) lat wczesniej mój własny bratanek, ówczesny bosman na podobnej polskiej brygantynie „Henryk Rutkowski” (obecnie „Kapitan Głowacki”) dogadał się z irlandzkim bosmanem, że obaj grają na tzw. thin whistle – to taki przeraźliwie brzmiacy flecik irlandzki. I zrobił się koncert na pokładzie – dwaj bosmani grali, a dwie załogi słuchały i tańczyły.
Ciekawe, czy to, że statek się utopił, jest dla mnie jakąś wróżbą. Tfu, tfu, na psa urok, na koci ogonek.
Ja myślałam, że to jakaś bardziej starożytna łajba, a to całkiem nowoczesne.
I ładne, szkoda 🙁
http://en.wikipedia.org/wiki/Asgard_II
Ale patrzcie, jak mi się wszystko klei – opisałam statek, dostałam kufelek, a we wrześniu będę w Bretanii i prawdopodobnie popłynę na wyspę Belle-Ile, niedaleko której Asgard II zatonął.
A pierwotnie planowałam Prowansję!
Dziwnie się plecie na tym bożym świecie – mawiała moja babcia.
kod 6 c 6 c
Więc wiersz dla Nisi „na okoliczność”:
Kazimiera Iłłakowiczówna MONIKA (Portrety imion)
Od oczu jej spokój idzie,miłosierdzie jak anioł na głębię.
Kwiat jej-róża, kolor- błękit jasny, ptak-uśpione w słońcu gołębie.
Przypomina Martę w gospodarstwie, a Teresę w rzeczach wielkiej wagi.
Kiedy spojrzy aby zbadać,człowiek nagle stoi przed nią duszą nagi.
Coś z zakonnej ma powagi w sobie,kiedy wchodzi,ziemskie rzeczy bledną
i odpada z niej gwar i życie zostawiając tylko ciszę jedną.
Wnosi w progi bezsennym sen zdrowy,
dzieciom-grzeczność, służbie-dobrą wolę
i najrzadsze rozdaje pociechy jak maleńkie leciutkie obole.
Nikt nie godzien jej wziąć za małżonkę,
a gdy przyjdzie ktoś, kto się odważy,
zawsze będzie czuł się jak w katedrze pełnej świętych,głębokich witraży.
Witam w tak swietnym dniu, Dniu Nisi, wszystkiego najlepszego „Monichen”!
„Pani Monika to jest cel wędrownika
zapatrzonego w daleki świat
a ja u niej z kompotem
mam obiady a potem
już po żadnych garkuchniach zup nie będę jadł”
a tu jest więcej http://www.youtube.com/watch?v=RzYBBpCMQDk
Niech dla Nisi słońce świeci, ptaki śpiewają, ludzie są życzliwi i uśmiechnięci. Życzę wszystkiego co najlepsze – w dniu imienin i „na zaś”.
Nisiu,
ściskam Cię imieninowo bardzo, bardzo serdecznie 😆 😆 😆
w charakterze imieninowego upominku ten wiersz:
ECH, WY LUDZIE, CO ŻYĆ POTRAFICIE …
Żyją tacy faceci
Że my przy nich jak dzieci
Znają życie i mają swój plan
Ech, wy ludzie, co żyć potraficie
jak boleśnie zazdroszczę ja wam
Wy pijecie bez kaca
Do was przeszłość nie wraca
Nie spełnionych nadziei goryczą
Ech, wy ludzie, co żyć potraficie
jestem jednym z tych, co wam źle życzą
Przenikliwi jak kornik
Trudne lekcje historii
Odrabiacie na parę lat naprzód
Dawno już na tym świecie
Byłoby tak, jak chcecie
Tylko tacy, jak ja, wszystko spaprzą
Każdy z was jest sam w sobie
Podmiot, przedmiot i obiekt
Wszystko skute solidną obręczą
Mocni ludzie, co żyć potraficie
Za was inni się pocą i męczą
Żyją tacy faceci
Że my przy nich jak dzieci
Wątpliwości nas źre gorzka rdza
Ech, wy ludzie, co żyć potraficie
jak boleśnie zazdroszczę wam ja
Wszyscy wy jak te bogi
Macie ręce i nogi
Kopem bronisz, co łapą zachapiesz
Magia szklanych ekranów
Zmienia ich rację stanu
W rację siadu na własnej kanapie
By wam przyznać co wasze
Nie napluję wam w kaszę
Zawiść swoją na chwilkę ukrócę
Ech, wy ludzie, co żyć potraficie
Gówno wiecie, co to jest życie
Ale za to się znacie na sztuce
Jonasz Kofta
PS. „Kapitan Głowacki” to na cześć wujka mojego męża
Nisiu,
składam Ci najserdeczniejsze życzenia imininowe, dołączając się do wszystkich serdeczności wymienionych przez moich poprzedników.
Przy tej okazji dodam, że ostatnio dołączyłam do Twoich czytelników.
Aha, o ” Pani Monice” śpiewali także Starsi Panowie.
Dziękuję, ach, dziekuję!
Jotko, nie gadaj, z tym kapitanem… Fantastycznie! Statek jest sympatyczny, poznałam go jak jeszcze nazywał się Rutkowski i kapitan Mendygrał woził na nim niepełnosprawnych.
Z tych wierszy to zdecydowanie bardziej jestem od obiadów niż od witraży…
😆
…a mówiłam… six degrees of separation…
Odkurzacz mnie woła 🙁
Witraż z karaibską Nisią na rumie to byłoby coś 😉
Życzę Ci serdecznie tego, co powyżej i radosnej weny 😀
Dla Nisi jest kod 3336. Rozszyfrowalem bez trudu. Tyle, ze na to trzeba miec potezne sily twórcze. Oznacza to ni mniej ni wiecej. Najpierw trzy razy a potem dwukrotnie powtórzyc. Wierszykowac nie bede bo nie potrafie. Najserdeczniejsze gratulacje i owszem z radoscia podsylam.
Pan Lulek
Nisu,
Przyłączam się do ślących Ci życzenia – wszystkiego co sprawia Ci radość.
Odpowiedni toast będzie późną, u Ciebie, nocą.
Zamiast bukietu przesyłam skromny skrawek wiosny.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/DlaNisi#slideshow/5467432993382173746
Nisiu! Pięknych rejsów życzę wraz z Guciem sKubańczykiem
Na plaży Parrot Cay w archipelażku (40 wysp) Turks&Caicos znalazłem aretuzę cholernie parzącą i coś czego nie znam
http://picasaweb.google.com/cichal05/PlazaNaParrotCay#
Po raz kolejny – wielkie dzięki!
😆
😆
😆
Monika ach Monika … 🙂 …
http://www.youtube.com/watch?v=n2kHKDSuOSA&feature=related
Nisiu, nieustannie smakowitego życia życzę. 🙂
Nisiu, smacznego,
Cichal, to nieznane wyglada, jak ekologiczna soczewka Fresnela
zdrowie Nisi … 😀
Nisiu, wszystkiego pięknego i smakowitego. Zdrowie!!!
Nisiu,
Twoje zdrowie!
Powodzenia i niekończącej się wenny twórczej.
pepegor
ZDROWIE NISI!
Zdrowie Nisi!!!
Ktory region w Polsce zaczyna sie na 32…. – kod pocztowy?
Śląsk, Górny – Tychy, Jastrzębie Zdr. itd
Zaraz… sprawdz, bo u mojej siostry tez 32-443 na przykład, a to jest Małopolska, pod Krakowem
32 to numer kierunkowy na Śląsk, natomiast
kod pocztowy 32 to Małopolska.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Tym razem to na pewno zdrowie Nisi!
dorotolu, tu masz kody
http://www.poczta-polska.pl/kody/
Zdrowie Nisi wzniesione cytrynówką wiadomej produkcji 🙂
Dziecko smaży placki z jabłkami (Pyra powiedziałaby oładki).
Wszystko w ramach kulinarnego treningu przed kolejnym spotkaniem
z Ukochanym.Kilka dni temu ćwiczyłyśmy smażenie naleśników.
I jeszcze raz sprawdzi się ( chyba ?) powiedzenie : przez żołądek
do serca 😀
Dzieki i jeszcze raz zdrowie Nisi!
Nisiu, powtórzę za W.Syrokomlą.
,,Wiosna jest życia rozkoszy
obszarem,
a jesień treścią obfitych
korzyści,
jedno i drugie zespolone
razem
niech Ci się ziści „
Zdrowie Nisi!
No wlasnie rodzina, rodzina z Australi bedzie na dniach przelatywala mnie nad glowa przez berlinskie niebo, bo nie spostrzegli, ze ja sie przeprowadzilam i kupili bilety do Amsterdamu i dalej do Warszawy.
Ale my tu zdrowie Nisi!
cichalu co robi Gucio vel Gustus sKubanczyk
Nisia została uczczona ze wszech stron świata, a u Pyr ostatkiem chardonay od Pepegora i malutkim kieliszkiem Pernod od Takiegotam – nie dało to brzydkich rezultatów, bo i zagryzka była odpowiednia i dystans czasowy godziny z kawałkiem. Na sercu błogo, na żołądku ciepło, na obliczu uśmiechy całkiem szczere, jak przystało na życzenia dla matki wielu moich literckich przyjaciółek.
Francuz do Francuza:
– Z czego być zrezygnował, z wina czy z kobiet?
– Aaaaaaa! To zależy od rocznika!
Kochani!
Jestem wzruszona szczerze i serdecznie. Moje cyniczne serduszko stopniało jak wosk pod wpływem tylu życzliwych myśli i Waszych, jakże miłych i sympatycznych oraz doprawdy wszechświatowych życzeń.
Jakaś dobra wróżka latała pewnikiem nad moim kudłatym łbem, kiedy postanowiłam pierwszy raz nieśmiało coś tu dopisać. To był jeden z lepszych moich pomysłów.
Piję zdrowie Was wszystkich zacną maderą rezerwową, dziesięcioletnią (ja sobie taką jedną półeczkę w sklepie rezerwuję, ona tam stoi, ta madera, i chyba jestem jej główną nabywczynią).
Trawestując Fausta: trwaj, Blogu, Blogu, jesteś piękny!!!
😆
Nisiu, zycze Ci samych dobrych rzeczyi nieustajacego optymizmu, ktorym
obdzielasz swoje bohaterki. A za Twoje zdrowie wypilam burgundzka nalewke ze sliwek (liqueur de prunelle).
Będziemy trwać!
U mnie godna pora obiadowa, będzie coś czerwonego, jeszcze nie wiem, co zakupiono.
ZDROWIE NIEUSTAJĄCE NISI wzniesiemy 🙂
Zdrowie Nisi!
Wszystkiego najlepszego w dniu imienin!
Nisiu!
Spóźnialskie ale serdeczne: Wszystkiego Nasmaczniejszego!
Dla Ciebie pluszczą dziś fale Pięknego Modrego: raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy…
j
PaOlOre…
to chyba Twój najkrótszy wpis w historii blogu 🙂
Alina, 🙂
prunelle, to prawie sliwka, ale wierze, ze jest dobra i godnie zatoascila
niech zyje!!!
Nisiu, nieco późno, ale bardzo, bardzo serdecznie życzę Ci wszystkiego najlepszego, zdrowia przede wszystkim i nieustającej weny twórczej!
Przespałam część popołudnia i teraz mi nie do snu, oczywiście. Nic na to nie poradzę – kiedy ciśnienie leci w dół, zasypiam na stojąco. Godzina zaś taka, że i do pracy mi nie spieszno i czytać się nie chce. Zdaje się, że to syndrom zmiany pór roku i za jakiś tydzień wrócę do normy. Inna rzecz, że kiedy miałam 30 lat, to o żadnych syndromach mowy nie było, a jakby była (mowa) to i tak bym nie wierzyła.
Barbaro – gdzie Ty się pałętasz, że Cię nie ma na blogu? Do szeregu proszę.
Nisiu (chociaż już pewnie śpisz),
W kieliszku mam swój ulubiony Malbec
TWOJE ZDROWIE!!!!
Nisiu, równiez spóznione, ale nie mniej serdeczne STO LAT
Kochani – wciąż nie śpię i wciąż się wzruszam.
Gdyby imieniny potrwały ze trzy dni, prawdopodobnie bym się od tego całkiem rozleciała.
Ściskam Wszystkich już po-imieninowo. To zupełnie niesłychane uczucie – wiedzieć, że NAPRAWDĘ w tylu zakątkach świata ktoś o człowieku myśli życzliwie.
Niewykluczone, że od jutra zacznę się niepoczytalnie samouwielbiać…
😆
Pięknych snów życzę – na cały świat!
Dobranoc, Nisiu – ja jeszcze mam dobre ponad 3 godziny Twoich imienin, Nowy i Cichal też 🙂
Ja mam 3godz bez 3 m Na Cześć Nisi był Merlot a potem znane Ci piwo „411 Steel” Gucio sączył czystą (wodę)
WandaTX,
Kilka dni temu pytałaś o szkodliwego żuczka, który Ci spokoju nie daje, a właściwie Twojej cukinii. Rozumiem, że to uprawa w ogródku przydomowym. Żuczka można próbować zwalczyć – wystarczy kupić jakiś silny środek owadobójczy i popryskać kilka razy (raz nigdy nie wystarcza), ale trzeba pamiętać, że to co zabija szkodniki przeważnie zabija także wiele innych, często pożytecznych stworzeń, a także nie jest obojętne dla nas. Dlatego nie jestem zwolennikiem stosowania ŻADYCH środków owadobójczych i grzybobójczych w ogródkach przydomowych i szczerze to odradzam.
Lepiej mieć mniej cukinii, ale zdrowej, niż dużo, ale nafaszerowanej chemią.
Nie mam jakiegoś specjalnego doświadczenia z uprawą cukinii na miniskalę, spotkałem się tylko z uprawą na dużych polach (farmach), gdzie chemiczne zwalczanie było normą i żaden szkodnik nie miał prawa się tam pojawić. Dla Twoich potrzeb może jednak wystarczy coś takiego
http://www.gardensalive.com/article.asp?ai=804&bhcd2=1273027227
a11a – czy można taki kod pominiąć – chyba nie.
W Polsce już piąta rano, ja mam jeszcze dużo wina, ale już się kładę spać.
http://www.youtube.com/watch?v=-3aHpiuizrs
Dobranoc 🙂
wrrr – kod nie taki i wcielo co napislam; Nowy, w skrocie to bylo podziekowanie za link. Roslinki sobie rosna na razie.
Dzieki i Dobranoc
kiedy ileś lat temu właśnie dzisiaj urodziłam mojego dużego synka były takie upały, że pamiętam je do dziś … i gdzie te ciepłe maje no gdzie …
Barbaro 🙂
na mnie też źle wpływa ta pogoda .. dzisiaj sobie życie osłodzę naleśnikami z truskawkami … 🙂 ..