Oceany nie są bez dna

Morza i oceany nie są workami bez dna. Niektórym gatunkom żyjących tam ryb i zwierząt grozi zagłada. I to jest temat do rozmyślań (i nie tylko rozmyślań) przede wszystkim dla smakoszy. Trzeba bowiem rozwiązać słynny dylemat: jak zjeść ciastko i  jednocześnie mieć ciastko?!

W restauracji „Piąta Ćwiartka” Greenpeace przedstawił drugą edycję rankingu „Oceany na sprzedaż”. Oceniono w nim 9 największych sieci sprzedaży w Polsce pod kątem ich strategii pozyskiwania ryb, produktów rybnych i owoców morza. Greenpeace wskazuje w nim m.in., które z sieci posiadają w swoim asortymencie gatunki morskie zagrożone wyginięciem lub takie, których połów wiąże się z destrukcją morskich ekosystemów oraz czy produkty są należycie znakowane.

„Naukowcy biją na alarm. Jeśli nasze podejście do wykorzystania zasobów morskich nie zmieni się na bardziej zrównoważone i odpowiedzialne, to większość znanych nam dziś gatunków ryb może niedługo przestać istnieć” – mówi Magdalena Figura, koordynatorka kampanii „Morza i Oceany” Greenpeace Polska.
 
Pierwszy ranking ukazał się we wrześniu 2008 roku i wykazał wśród polskich detalistów brak odpowiedzialnych strategii pozyskiwania produktów rybnych. Przez 2 lata Greenpeace prowadził rozmowy z przedstawicielami wszystkich 9-ciu ocenianych sieci. Na dzisiejszej konferencji zaprezentowano postępy (lub ich brak), jakie detaliści poczynili w tym czasie w celu zmiany swojej polityki.

Najwyższą notę w rankingu uzyskały sklepy sieci Lidl i Kaufland, ponieważ mogą pochwalić się wprowadzeniem najlepszych zasad pozyskiwania produktów rybnych. Real, Tesco, Auchan oraz delikatesy Piotr i Paweł zajęły miejsce w środku rankingu ponieważ ich strategie nie są wystarczająco dobre. Sieć Carrefour oraz delikatesy Alma i Bomi nie mają  strategii w tej mierze, co uplasowało je na końcu stawki.

„Mimo ogólnej poprawy, sytuacja jest ciągle niezadowalająca. Większość sklepów nie implementowała odpowiedzialnych strategii. Niektóre, jak np. Alma i Bomi i wykazały się lekceważeniem problemu, odmawiając wzięcia udziału w rankingu. Na półkach polskich sklepów ciągle więc można znaleźć gatunki morskie zagrożone wyginięciem, jak np. halibut atlantycki czy węgorz europejski, a jakość oznakowania produktów rybnych pozostawia wiele do życzenia. Uniemożliwia to konsumentom dokonanie świadomego wyboru” – mówi Figura.

Problem z uzyskaniem szczegółowych informacji na temat pochodzenia produktów rybnych mają nie tylko indywidualni konsumenci ale także restauratorzy, którzy chcą zachować się odpowiedzialnie i podawać w swoich lokalach dania z produktów, które zostały pozyskane bez strat dla środowiska.

„Wiele gatunków morskich jest dramatycznie przetrzebionych. Dlatego staram się uzyskać od swoich dostawców pełne informacje o rybach i owocach morza, tak bym mogła dokonać najlepszego wyboru i dostarczać swoim gościom dania najwyższej jakości. Niestety, muszę potwierdzić, że w wielu przypadkach jest to bardzo trudne” – mówi Agnieszka Kręglicka.
To nie jest problem wydumany. Tu chodzi o nas wszystkich. Na szczęście okazuje się, że nie wszystkie przysłowia są prawdziwe. Np. takie mówiące, że ryby głosu nie mają. Mają – nasz głos!