Smak wody
Moja woda Fot. P.Ad.
Polska odstaje od innych krajów europejskich zarówno w produkcji jak i konsumpcji wód mineralnych. A bez wody nie ma życia. I nie ma też dobrego ucztowania. Samym winem człek się nie obejdzie. Tymczasem statystyki mówią co następuje:
Największym producentem w Europie są Włochy – 198 litrów na jednego mieszkańca. Kolejne miejsca zajmują: Niemcy – 155,9 l; Hiszpania – 136,5 l; Francja – 121,9 l; Węgry – 102,2 l; Austria – 96,5 l; Rumunia – 63,3 l; Polska – 61,9 l.
Podobnie przedstawia się ranking spożycia. Statystyczny Polak wypija rocznie 70 litrów wody, gdy Niemiec ponad dwa razy tyle.
Znalazłem też dane Instytut Canadean, który informuje, że średnie spożycie wody w całej Unii Europejskiej (przed dwoma laty) wynosiło 108,34 litra na osobę. A my? Jak wyżej.
Jedynym pocieszeniem jest fakt, ze w roku 1993 wypijaliśmy zaledwie 15 litrów. To przy dzisiejszych 70 jest rzeczywiście kropla. Euromonitor zaś prognozuje, że w najbliższych latach liczba ta wzrośnie lawinowo. Będą bowiem upalne lata, które automatycznie zwiększają spożycie wszelkich napojów, w tym głównie wód mineralnych. A rynek wód to wielkie pieniądze. W 2007 roku wydaliśmy na wody 2 756,3 mln złotych. Prognozy przewidują, iż w roku bieżącym wydamy na ten cel 3557,1 mln zł a rok później 3732,9 mln zł.
Największymi producentami na polskim rynku są Żywiec Zdrój (niemal 11 proc. rynku), Cisowianka (8,13 proc.), Nałęczowianka (5 proc.), Kropla Beskidu (4,39 proc.) i Żywiec Zdrój Niebieska (4,39 proc.). Resztę czyli ponad 67 proc. rynku zapełniają wszystkie inne firmy. W tym także producenci zagraniczni.
Zważywszy, że Rada Promocji Zdrowego Żywienia zaleca wypijanie dziennie ok. 1,5 litra wody mineralnej producenci, importerzy i sprzedawcy wód mają jeszcze pole do popisu. A raczej miejsce do zalania nas wodą z bąbelkami i bez.
Komentarze
Dzień dobry. Jest pięknie, słonecznie i chłodno. Wodę lubię bąbelkową. U Żaby piłam dobrą wodę od lokalnego producenta, która miała „dosyć gazu w gazie”. W upały wrzucam plasterek cytryny i 2 kostki lodu do szklanki, a jak nie mam lodu, to wodę możliwie schłodzoną, ale bez przesady – letnie chrypki są trudne w leczeniu.
Jeszcze trzeba życzyć wszystkiego dobrego Koteko, która dopiero nocą przyznała się do urodzin i najlepsze życzenia dla Markusa – drobinki nowej Babci Leny – niech się zdrowo chowa maluszek!
Dzień dobry. „Św.Marcin pije wino, wodę pozostawia młynom”.
Woda w plastykowej butelce – największa bzdura!
Z mojego jedynego i krótkiego pobytu we Włoszech przed laty pamiętam, że – rzeczywiście – znajomi kupowali mnóstwo wody w takich opakowaniach. Wynikało to z tego, że woda z kranu nie nadawała się do picia.
Obawiam się, że kraje przodujące w statystyce sprzedaży wody butelkowanej mają kłopoty z jakością wody pitnej. Pół biedy jeżeli to jest butelka Perriera wypijana w restauracji w Beverly Hills. Gorzej natomiast jeżeli jest to woda sprzedawana biednym ludziom w krajach Afryki czy na przedmieściach wielkich miast w Południowej Ameryce.
W jednym zgadam się z gospodarzem – bez wody nie da sie żyć. Pan Lulek zapewne napisze kto jest właścicielem zasobów wody w jego okolicy – proszę się zastanowić.
Ważny jest oczywiście smak wody ale tej z kranu.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę.
Żałoba w kraju, a u Pana Piotra o wodzie z bąbelkami.
Jak dla mnie to trochę niestosowne, zwłaszcza że nie jesteśmy na portalu pudelek. Czy nie wypadałoby trochę pomilczeć?
a
Witam wszystkich nowoujawnionych aczkolwiek od dawna czytających blogowiczów.
A na dobrą wodę w naszych kranach trzeba jeszcze poczekać. A Aszyszowi – zazdrościć. W tej sytuacji lepsza dobra woda z plastikowej butelki niż żadna.
Jeżeli nie ma dobrej wody w Warszawie to trudno. Ale tam na wsi, to można wywiercić studnię głębinową. Nie trzeba czekać.
Lanie wody…
Kolega do mnie :
U mnie herbata ta sama , woda ta sama a smakuje inaczej . Tylko u ciebie mogę się napić prawdziwej dobrej herbaty. Jak ty to robisz?
Tradycyjnie: czajnik na gazie , dzbanek z porcelany , herbata, wrzątek…
Najważniejsze żeby wrzątek nie był zimny.
Jak zimny herbata nie smakuje. Proste.
Wody mineralnej nie kupuję . Czasem tylko – jak jadę.
Na bloku normalizacja. Jeszcze trochę trudno ochłonąć, w czym woda na ogół jest pomocna. U nas w domu wody pije się dużo. Tak, jak u Pyry, z bąbelkami. Prawdziwa gazowana, a nie „delikatnie gazowana” czyli „frizzante”. Spożycie według danych Gospodarza wzrosło ponad czterokrotnie i to dobrze, ale kiedyś piliśmy wodę sosową, której prawdopodobnie w tych statystykach nie ma, i wodę mineralną. Teraz mamy powazny chaos terminologiczny przy nowych normach definiujacych produkty.
Co to jest woda mineralna, a co woda źródlana? Mamy jeszcze naturalną wodę stołowę iu wodę oligoceńską. Pewnie znalazłoby się jeszcze parę innych specjałów.
Za paskudnego (szczerze) socjalizmu mieliśmy na etykietach wody mineralnej jej skład lub chociaż charakter (szczawianowa na przykład). Teraz najczęściej brak podobnych informacji, czyli mamy do czynienia nie z wodą mineralną, która dla prawa do tej nazwy powinna zawierać odpowiednie stężenie minerałów. Stężenie stukrotnie niższe oznacza zwykłą wodę.
Sprawa gazowania też nie jest taka prosta. Dobre, markowe, wody mineralne zawierają dwutlenek węgla i są butelkowane w stanie naturalnym, o ile woda nie zawiera nadmiaru składników limitowanych normami, np. żelaza. Ewentualnie nadmiar jakiegoś składnika może zawierać mineralna woda lecznicza.
Często jako wody mineralne (lub źródlane) wykorzystyuwane są źródła nie do końca spełniające normy i wówczas są one poddawane oczyszczaniu ze zbędnych składników, a gazem są nasycane sztucznie. Ewentualnie, jeżeli woda w stanie naturalnym zawierała dwutlenek węgla, nasyca się ją dwutlenkiem węgla usuwanym przed oczyszczeniem wody. Pozwala to na zaznaczenie na etykiecie, że „nasycona naturalnym dwutlenkiem węgla ze źródła” lub cos w tym rodzaju.
Kiedyś ulubioną wodą była kryniczanka, ale teraz kryniczanek mamy chyba parę, w każdym razie kilka prób kupienia zakończyło się piciem wody zupełnie niepodobnej do dawnej kryniczanki. Od czasów dzieciństwa wodnym rarytasem jest dla mnie Borżomi, kiedyś kupowana za grosze w radzieckim sklepie w Świdnicy, a teraz droższa od najlepszych wód francuskich. Z tych ostatnich szczególnie cenię Volvic.
Czym jest wodamineralna? Według hydrogeologów wodą, której zmineralizowanie wynosi co najmniej 1 g składników mineralnych na litr. Balneolodzy w 1911 roku uznali tę samą definicję, ale z zastrzeżeniem, że co najmniej jeden składnik musi wywierać wpływ fizjologiczny na organizm ludzki. W polskiej normie z 1997 roku uznano, że woda mineralna musi zawierać w litrze co najmniej 0,2 g składników mineralnych. Stąd mieliśmy wody mineralne bez składników mineralnych. Przez 13 lat normy zmieniały się kilkakrotnie, co doprowadziło do wielkiego bałaganu i często wydaje nam się, że kupujemy wodę mineralną nie zauważając, że określenie „mineralna” zniknęło już z etykiety.
Pytam więc, ile z 70 litrów rocznie wypijanej wody jest wodą mineralną? Sądzę, że Nemo odpowie w ciągu paru minut, bo wie wszystko.
Nie piliśmy wody „sosowej” tylko „sodową”
ASzyszu – tam na wsi jest studnia, chociaż nie tak głęboka, jakby się chciało. Pisałam już o uwarunkowaniach geologicznych – morena czołowa, setki metrów glin zwałowych, a u podnóża, w bezodpływowych kotlinkach rozwinęły się torfy borowinowe. Stąd bogactwo borowin służących w sanatoriach. Warstwy wodonośne oprócz wód gruntowych, położone są b. głęboko, a odwierty niezwykle kosztowne.
Pyro, odwierty są drogie, ale można na nie dostać dotacje. Niestety, czasem odbierają, co przedtem przyznali, jak się nie pospieszyć.
Z bąbelków najbardziej lubię szampana.
Kiedyś na Placu Konstytucji była pijalnia wody mineralnej. I cieszyła się dość dużą popularnością.
Tam dopiero był wybór!
Wiele zakładów pracy latem udostępniało pracownikom wodę mineralną. Nie tylko fabryki lecz biura również. To się nazywało frontem do pracownika.
Jak to zwał tak zwał, idea dobra.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Racje ma Aszysz, ze wysokie zuzycie tzw. wod mineralnych w krajach srodziemnomorskich mozna najprosciej wytlumaczyc wlasnie kiepska jakoscia wody z tamtejszych wodociagow. Pamietam na drogach Francji lub Hiszpanii liczne ciezarowki z ladunkami pieciolitrowych szklannych dymionow, ktore ludzie wlekli potem do domow w ilosci po pare sztuk. Potem zastapily je plastikowe jednorazowki.
U mnie w domu przyjelo sie od wielu lat, ze wode do bezposredniego uzytku kupujemy w kontenerach z litrowymi, zwrotowymi butelkami z plastiku. Ostatnio jest jeszcze dodatkowo kontener szklannych butelek, bo moja uwaza, ze ta jest dla miej zdrowsza. Ja zostaje przy plastiku.
Milego dnia jeszcze zycze,
pepegor
Lena, śliczny okruszek. Niech Wam się zdrowo chowa.
A, ciekawe, ja odniosłam wrażenie, że we Francji i w Niemczech mało kto kupuje wodę, wszyscy piją ją prosto z kranu. Nie wiem, jak jest we Włoszech, ale zapewniam, że woda, która ląduje w eleganckiej karafce na stołach we francuskich restauracjach nigdy nie widziała plastikowej butelki 🙂
To jasne Aszyszu, że na wsi pijemy wodę wprost z kranu czyli ze studni. I to nie głębinowej a 11 – 12 metrowej. Co dwa lata ja badamy i nie traci nic na jakości. Najłatwiej to zauważyć po smaku i kolorze herbaty. Ta sama herbata a w Warszawie i na Kurpiach smakuje zupełnie inaczej.
Woda do herbaty to temat sam w sobie. Bardzo smaczna woda o wysokim stopniu zmineralizowania może być bardzo smaczna, ale herbacie może nadać smak okropny. Ale np. woda Evian, choć autentycznie mineralna, pozostaje smakowo absolutnie neutralna.
A propos pijalni. W Volvic zapragnąłem z moejej niepohamowanej ciekawości świata spróbować wody ze wszystkich dostępnych źródeł, w tym kilku leczniczych, wydawanych w oddzielnych kioskach na placu. Z dóch dostałem bez problemu. Jedna pod względem obrzydliwości przewyższała chyba naszego zubera. W kolejnej pani rozlewająca (tak, były tam panie, nie automatyczne kraniki) najpierwa zaczęła od odmowy, ostatecznie nalała odrobinę. Zapytana, dlaczego żałuje, odpowiedziała, że nie posądza mnie o choroby kobiece. Zawstydziłem się, bo na kiosku można było przeczytać, co tam nalewają. A nie zorientowałem się też, że tylko niewiasty po tę wodę stały.
Ale szatański kod 66ff – i jak tu nie napisać?
Już dawno doszłam do wniosku, że pragnienie gasi się najlepiej woda. I tu nastąpi antyreklama wszelakich Pepsi, Coca, Kirks i innych.
Słodkie, lepkie i dają chwilowe ukojenie podczas picia. Za moment na nowo rozgląda się człek za czymś.
Kilka lat temu odkryliśmy źródła wody mineralnej w Daylesford i Hepburn odległych od Melbourne około 200stu km. Wspaniałe widoki, niepowtarzalna atmosfera Daylesford, liczne źródła o różnorakich smakach i (niestety) zapachach.
Miejscowi pijają głównie wodę ze źródeł. Myśmy poszli ich śladem. Jaka wspaniała herbata!
Wybieramy się tam ponownie. Wkrótce.
Pięknie tam jest
http://www.youtube.com/watch?v=96Jnbm-ye9o
Echidna
W Szwajcarii spożycie wody mineralnej szacuje się na ponad 120 l na osobę, w Niemczech -155 l, Francji – 121, Włoszech – 198 😯 .
Wodę mineralną lub ogólnie pitną w butelkach kupuję tylko w podróży. W kranie mam wodę o parametrach wyższych niż woda ze sklepu. Bąbelki dodaję wedle uznania.
U przyjaciół w Niemczech (Ludwigsburg) pije się mineralną w szklanych butelkach.
We Włoszech są regiony ze wspaniałą wodą w kranach, ale również z paskudną. Znane powszechnie źródła i ujęcia dobrej wody oblegane są przez Włochów z butlami i kanistrami, sama znam kilka miejsc w górach Aspromonte, gdzie ludzie z wybrzeża jeżdżą nawet 50 km po dobrą wodę. Nie chodzi tu jednak o wodę do picia, lecz głównie na kawę, bo o jakości espresso w znacznej mierze decyduje jakość wody. W sklepach jest wielki wybór wód mineralnych i źródlanych, w domu krewnych na Sycylii pija się lekko gazowaną mineralną Ferrarelle, do kawy i herbaty służy fantastyczna woda z bazaltów Etny, z kranu oczywiście.
Stanisławie,
podobnie jak Ty, mam skłonność do próbowania wszystkiego i wszędzie, zwłaszcza wód w uzdrowiskach 😉 W Karlovych Varach spróbowałam chyba ze wszystkich ogólnie dostępnych ujęć na promenadzie. Pije się za darmo, najlepszym biznesem są tam toalety publiczne 🙄
Leno,
szczęśliwa babciu, najlepsze życzenia dla maluszka!
wszystkiego dobrego Koteko … 🙂
Lena szczęściaro gratulacje … 🙂
wszystkich nowych witam serdecznie … 🙂
chociaż smutno to uśmiechanie nie jest zabronione …
Witejcie,
Koteko – wszystkiego dobrego!
Leno – gratulacje!
Skoro jesteśmy przy temacie wód mineralnych, 2 lata temu miałam okazję spróbować wody w uzdrowisku w Druskiennikach. Była wstrętna – nie dość że wściekle slona to jeszcze gorzka. Do tej pory na samą myśl mnie otrzepuje…
Miało być „witajcie” 🙁
echidna teraz też pracodawca ma obowiązek napoić pracownika w upały …
wracają dziś dzieci … wnuczka bardzo stęskniona ale była bardzo dzielna i grzeczna ..
Woda w Druskiennikach na pewno na coś pomaga, wszystkie paskudne pomagają 😎
Podałam spożycie wody w różnych krajach nie bacząc, że Gospodarz podał już to samo 🙄 Nie miałam zamiaru niczego korygować, zagalopowałam się pod wpływem sugestii katasza, że Francuzi i Niemcy prawie nie kupują wody, jak też nie kupuję, więc jakiś Szwajcar musi wypić te 240 litrów 🙄
Ciekawszą sprawą jest fakt, że Brytyjczycy spożywają zaledwie 26 l na osobę 😯 Pewnie im się wcale nie chce pić w tamtym klimacie, a jeśli – to raczej whisky i herbatę 😉
Dzień dobry 🙂
Dobre słowa są zawsze potrzebne, nie tylko nam ludziom. Może warto spojrzeć z sympatią i pogłaskać szklankę z wodą 😉
Wiem, wiem – też czytałam i nie wierzyłam własnym oczom, ale w sumie co mi szkodzi, uśmiechnąć się do herbaty 😎
http://www.eioba.pl/a83793/pamiec_wody_fakt_czy_bzdura
Nemo słusznie zwróciła uwagę na wpływa klimatu na popyt na wodę. W Volvic, Evian i wielu innych miejscach pije się wody za darmo, a nawet można nabrać praktycznie każdą ilość do zbiorników. Nie ma chyba takiej możliwości w Vichy, gdzie pije się darmo, ale wstęp do pijalni jest płatny. Darmo zaczynają wpuszczać na godzinę przed zamknięciem pijalni – jak na wyciągi narciarskie na norweskich lodowcach. Nabieranie wody do karnistrów w Vichy nie jest dobrze widziane. Ale to szczególna miejscowość o wyjątkowo złych tradycjach.
W Volvic zwróciłem uwagę na obfitość toalet publicznych, ale bezmyślnie nie skojarzyłem tego z dobrym zarobkiem na darmowej wodzie.
Niezłą wodę pamiętam też z Podebradów, gdzie można ją pić i nabierać do pojemników w małych kioskach. Czas można zabijać na miejscu na basenie z trawą do leżenia lub w pobliżu oglądając miasta zabytkowe, w tym szczególnie ciekawą Kutną Horę.
Gapa jestem. Przecież mamy świetną zmineralizowaną wodę w Sopocie, gdzie można ją nabierać do pojemników blisko wejścia na molo. Jest to solanka, której pić nie należy, natomiast wspaniale nadaje się do kiszenia ogórków. Patent na właściwe wykorzystanie solanki posiada bar w Urzędzie Miejskim, gdzie latem można dostać ogórki kiszone, ponoć najlepsze kupne ogórki kiszone w Polsce. Sam kilkakrotnie się przymierzałem, ale nigdy nie udało mi się kupić.
Leno,
gratulacje i najlepsze życzenia 🙂
Koteko,
Qwax ma rację, nie starzej się tylko dojrzewaj, w zdrowiu i pomyślności! 😀
Leno –
maleńtas słodki!
Zajrzałam pod wczorajsze wpisy coby sobie Lenowego wnuczka pooglądać.
Czy wiecie że ilość magiczna? 333 jak w pyszczydło strzelił! Echidnowe.
E.
Nowy i Koteko – spóżnione, ale bardzo serdeczne życzenia urodzinowe – dużo zdrowia i pomyślności.
Witam nowych blogowiczów , a nowej babci Lenie gratuluję udanego wnuczka.
Zaplanowałam sobie na dziś tyle różnych zajęć ,ale w nocy źle spałam i nie mam zupełnie ochoty do pracy .Obiad będzie z zamrażalnika. Świeci piękne słońce, więc popracuję trochę w ogródku. Przy takich prostych zajęciach dobrze się rozmyśla…
wróciłam do domu i dopiero teraz czuję jak stresujący był ten ostatni czas dla mnie … szczęśliwie wnuczka, która jest bardzo ruchliwy dzieckiem, jest zdrowa i cała i czuję się dobrze .. dobrze, że mam taką cechę charakteru, że jak jest zadanie do wykonania to robię swoje a dopiero potem daje sobie czas na przeżywanie tego …
niestety sąsiad remontuje łazienkę … 0 ciszy by się wyciszyć …
Wpadł Synuś. Zamiast mówić, wywrzaskiwał zdania. Huknęłam, żeby ciszej nieco. On huknął na to drzwiami „Ja tak mówię i albo się przyzwyczaisz, albo mnie nie ma”. Teraz pojechał z Młodszą szukać kafelków na nasze podłogi. Nie wiem, czy wizyty u matki raz na 2,5 miesiąca wzmagają wrzaskliwość. Istatnio widziałam Go 6 tygodni temu w jego domu i tak nie grzmiał, jak wielki bęben albo inny taraban.
Pyro,
grzmi, znaczy wydobrzał 😎
Nemo – obyś miała rację. Tylko zupełnie niepotrzebnie mnie zeźlił, bo powodów do wytoczenia armat nie miał.
jak ktoś krzyczy to zagłusza własne poczucie winy .. wiem to po sobie … ale ostatnio prawie nigdy nie krzyczę …
zajęty milczeniem
o tym, jacy jesteśmy
łatwopalni…
się nie otwiera
a teraz?
Może zgubił się po drodze jakiś znaczek-robaczek…
Kochani,
Dziekuje za gratulacje. Jestem przeszczesliwa spelniona babcia.
Maly ma juz przydomek Pinat (orzeszek), spedza sen z oczu naszych mlodych…bo, bo, oni nie spia i patrza czy maly spi. Wszyscy przez to stadium przechodza….
Ja jestem uziemniona w domku bo sobie (biegajac po schodach jak ta mala dzierlatka) zlamalam noge w dwoch miejscach w kostce. Juz jestem po operacji dorobilam sie 9 srub i chyba jakiegos jednego gwozdzia. Mam nadzieje, ze to nie bedzie rdzewialo.
Buziaki,
Lena
To chyba to miało być…
http://www.youtube.com/watch?v=LsuhT-0I1oA&feature=related
… a to dobrze wyczułam… PaOlO chodzi moimi ścieżkami muzycznymi 😉
Lena,
ja nie spałam 5 dni i nocy po powrocie ze szpitala do domu. Pojęcia nie mam, dlaczego, bo przecież małe żarło i spało, nic więcej, żadnych wrzasków czy ekscesów 🙄
Piękny dzionek tutaj, słońce, błękit, chociaż jeszcze nie za ciepło, 10C. Ale to jeszcze ranek.
A z wód najbardziej smakują mi wody z Lądka Zdroju, takie nie bardzo pachnące… ze zródła Chrobrego i Dąbrówki. One chyba nie dadzą się butelkować. Pachną mocno zgniłymi jajkami. Ostatnio byłam tam 3 lata temu z młodzieżą. Dawno temu Te żródełka płynęły dość wartko, teraz Dąbrówka ledwo-ledwo. Dość często jezdziliśmy na rowerach się napić i zabrać butelkę ze sobą, ale na następny dzień już się nie czuło zapachu. No to co za przyjemność, taką byle jaką pić… 🙁
Dolaczam sie do zyczen urodzinowych dla Koteko i gratulacji dla Leny, ktora, biedna, nie bedzie mogla przez jakis czas biegac, jak przystalo szczesliwej babci.
Emi, polecony przez ciebie artykul bardzo ciekawy. Zywa woda 😉
Pamietam, co Pyra pisala o udarowcach. Musze uzbroic sie w cierpliwosc, nie tracic sil a dla odprezenia, podobnie jak Krystyna, wychodze cos tam porobic w ogrodzie, a jest co bo i posprzatac i posadzic.
Chrobry zawsze ledwo ciurkał…
Po naszym ślubie i weselu w Lądku goście poszli nazajutrz się tego napić… 🙄
…podobno jak się człowiek przynapił tych wód, to miał pozostać piękny i młody. Zerknęłam do lustra… łgali, bezkurcyje!!!
Alicjo,
the dose makes the poison.
A jakbyś się wcale nie przynapiła? 😯 😉
Jak przez cały week-end miałam cyniczne nastawienie, tak dzisiaj się wzruszyłam.
Kiedyś pisałam że w pracy mam na codzień do czynienia ze Szwajcarami. Nasi Szwajcarzy, jak to oni, są bardzo kompetentni, w sumie mili ale … bardzo na dystans 😐 . Otóż dzisiaj zadzwonili nasi Szwajcarzy, bardzo przejęci tym co się stało, zapewniając że sercem są z nami, martwią się o nas i zapytali jak mogą nam pomóc. 😯 Mało co się nie popłakaliśmy.
Jako że nie mam żadnego Szwajcara po ręką – Nemo, proszę uściskaj Osobistego ode mnie 😀 😀 😀
Jest sobie taka święta góra Słowian – najwyższa między Sudetami a Uralem, twór ofiolitowy o bardzo ciekawej budowie geologicznej:
http://www.bukibuki.eu/mnisi/geologia.htm
A co to ma wspólnego z wodą – i owszem ma…
Lat temu kilkanaście słyszałem taką opowieść:
„We francuskiej firmie kartograficznej na jednym stole znalazły się opracowane już dwa zlecenia różnych klientów. Jedno dotyczyło składu jakościowego wód i gleb – w szczególności zawartości magnezu – a drugie gęstości przypadków raka na danym terenie. Ktoś zauważył, że mapy praktycznie się pokrywały. Minimum magnezu odpowiadało maksimum przypadków raka (i odwrotnie).”
A teraz wróćmy do wody. Nie będę się wypowiadał o smakach, bo o gustach się nie dyskutuje, ale pozwolę sobie wyrazić opinię o przydatności wody do spożycia. Wybierając jakąkolwiek wodę patrzę na jej skład – brak składu – znaczy „fuj – nie kupować”. Wyznacznikiem przydatności do konsumpcji jest stosunek ilości jonów wapnia do magnezu – optymalnie powinien on wynosić ok.3. Poniżej tej wartości kupuję jak jestem bardzo spragniony a nic innego nie ma w zasięgu wzroku – jak mam pić byle co to mogę je pić z kranu.
A co ma do tego wzmiankowana na początku święta góra Ślęża – jest to praktycznie jedyne miejsce w Polsce (może są inne, ale nie słyszałem ;-)) ) w którym ilość magnezu znacznie przekracza ilość wapnia. Co do względów smakowych to pijałem ją wprost z kranu przez lata (oprócz wtorków – ale to już zupełnie inna historia) – była wyśmienita, z bąbelkami. A ze źródełek na jej zboczach (np. w Sulistrowiczkach) całe karawany Wrocławiaków przywoziły ją, swego czasu, do Wrocławia. Teraz, gdy tylko jestem w okolicy nie zapominam się ożłopać ‚na zapas’ – niestety mieszkam za daleko by móc ją pijać regularnie.
Zapraszam do odwiedzenia tego miejsca ? są ludzie którzy twierdzą, że jest ona jednym z czakramów ziemi ? nie wiem, czy to prawda, ale wywiera ona magiczny wpływ na odwiedzających?
Ewo,
wykonałam. Ale był zaskoczony 😯
Chrzestna naszego dziecka, pracownica naszego ministerstwa zdrowia wybiera się na konferencję do Madrytu. Dopytywała się, czy aby min. Kopacz nie była na pokładzie tego samolotu. Poznała ją na innych spotkaniach i ceni wysoko jej rzeczowość.
Qwax,
w Sulistrowiczkach nasz przyjaciel ma modrzewiową chatę. Woda faktycznie dobra.
Przy okazji wizyty w słynnej Grabarce wzięliśmy wody z cudownego źródełka. Herbata była fatalna 🙁
Qwax,
dlaczego nie we wtorki? 😯
Przeczytałam informacje o składzie wody mineralnej Żywiec niegazowanej i Muszyny średnio nasyconej, bo taką właśnie wodę mam w domu. Otóż w wodzie Żywiec stosunek kationów wapniowych do magnezowych wynosi 7,7 zaś w Muszynie 4,46. Chyba dobrze rozumiem, że ta druga woda jest zdrowsza ?
Tenida (to nie nick) jest nie tylko ślepa, ale i bez duszy (są tacy, którzy uważają, że i bez mózgu) i dlatego – nie chcąc by machając mieczem zniszczyła dobrą wodę – wiem ale nie powiem 😉
Leno,
gratuluję wnuczka 😆
Wiem jaka to radość, bo również jestem babcią , a we wrześniu mam nadzieję doczekam się następnego wnuczątka
http://picasaweb.google.pl/haliczek5/Kasiulka?authkey=Gv1sRgCM_w-PThrvfm1gE#5459293174733466706
Koteko, najlepsze życzenia urodzinowe 😆
Krystyno,
obie są „zdrowe”. Dzienne zapotrzebowanie na wapń wynosi 1000 mg, a na magnez 300-350 mg, stąd te proporcje. Jeśli jednak zwrócić uwagę na zawartość tych jonów w pozostałych źródłach (warzywa, owoce, mleko) to obojętnie, co się pije, byle smakowało 😉
Brak magnezu w organizmie w naszym wieku melduje się bolesnymi skurczami mięśni w łydkach, a wtedy można sobie zafundować jakąś musującą tabletkę z tym pierwiastkiem. Również po dużym wysiłku (biegu, marszu, wspinaczce) napój z dużą dawką magnezu zapobiega znacznie późniejszym objawom bólu mięśni (tzw. zakwasom). Wiem to z własnego doświadczenia.
Nemo – dziękuję 😉 . Ja też piłam wodę z Grabarki, ale surową. W smaku nie była jakaś nadzwyczajna, ale dała się pić.
Krystyno – sądząc po Qwaxowych wywodach, Muszyna zdecydowanie jest zdrowsza od Żywca, a wg mnie jest po prostu smaczniejsza. Ale de gustibus non est disputandum…
Witam Blogowisko wieczorową porą.
Koteko wszelkich wspaniałości i dobroci z okazji urodzin.
Leno – gratuluję i życzę dużo radości z Orzeszka
U Gospodarza na Kurpiach same piachy, to i filtracja musi być niezła, nie dziwota, że woda dobra (fakt). U mnie śmiało mogę kranówę, bo chociaż woda z jeziora Ontario, ale oczyszczalnie pracują. Nie ma innej rady, szczególnie tu nie mam wyboru – wodociągi miejskie, no i jak tu wiercić studnię w litej skale, nad jeziorem…
Znajomi, którzy mieszkali kiedyś na pobliskiej wyspie Wolfe Island mieli studnię. W całym domu pachniało tak, jak przy tych ujęciach wód siarkowo-radonowych i co tam jeszcze, w Lądku. Porobili analizy, woda „zdrowotna” i w ogóle, ale w tym domu nie dało się mieszkać… to znaczy, oni się przyzwyczaili, ale ciagle słyszeli od gości – ludzie, jak wy tu możecie mieszkać! No to sprzedali chałupę i wyjechali do Ottawy.
Wolę nie myśleć, co by było, gdybym tego Chrobrego i Dąbrówki 🙄
Przynajmniej trochę się człowiek zakonserwował 😎
A w naszych Górach Złotych sporo takich miejsc, że wodę można prosto tak… to mniej więcej w połowie drogi między Lądkiem a Złotym Stokiem. Ta nie była zapachowa, bąbelków też nie miała, ale orzeźwiająca i owszem.
Prosto ze źródła.
http://alicja.homelinux.com/news/img_2920.jpg
A ja ciagle pale swiece
Pan Lulek
Panie Lulku,
ja też
Leno- skoro Orzeszek,to chyba awansowałaś na babcię-wiewiórkę !
Gratulacje i życzenia zdrowia,bo przecież wiewiórki muszą być
zwinne i sprawne 🙂
Koteko – moc urodzinowych uścisków !
Zapamiętałam znakomitą wodę z kranu w jednym z ośrodków narciarskich we francuskich Alpach.Co to był za smak ! Woda
czerpana prosto z lodowca,no ale jak się mieszka w Warszawie,
to takich możliwości nie ma.Można ewentualnie przynosić do domu
wodę oligoceńską, bo takich ujęć jest w naszym mieście sporo.
Ja nie przynoszę, wodę na herbatę uszlachetniam za pomocą
filtra węglowego.To może nie jest rozwiązanie idealne,ale poprawia
smak naszej wody z kranu.
Z polskich wód mineralnych bardzo lubię Kingę.
Leno- skoro Orzeszek,to chyba awansowałaś na babcię-wiewiórkę !
Gratulacje i życzenia zdrowia,bo przecież wiewiórki muszą być
zwinne i sprawne
Koteko – moc urodzinowych uścisków !
Zapamiętałam znakomitą wodę z kranu w jednym z ośrodków narciarskich we francuskich Alpach.Co to był za smak ! Woda
czerpana prosto z lodowca,no ale jak się mieszka w Warszawie,
to takich możliwości nie ma.Można ewentualnie przynosić do domu
wodę oligoceńską, bo takich ujęć jest w naszym mieście sporo.
Ja nie przynoszę, wodę na herbatę uszlachetniam za pomocą
filtra węglowego.To może nie jest rozwiązanie idealne,ale poprawia
smak naszej wody z kranu.
Z polskich wód mineralnych bardzo lubię Kingę.
Bieżący numer „Angory” zamieszcza rozmowę z prof Piotrowskim, europosłem, pomysłodawcą konkursu na największy absurd legislacyjny UE , a nawet fundatorem nagród w tym konkursie. W tym roku jest już 5 edycja. W jury i kapitule zasiada zacne grono , kandydatki zgłaszają parlamentarzyści, a biurokracja pilnie monitoruje to, o czym obradują w jury. W pierwszej edycji zwyciężył przepis (wypracowywany przez kilka lat w gronie dobrze płatnych ekspertów), a wiekopomne to dzieło głosiło „kura w klatce winna mieć pazury skierowane do przodu”
Witam, dzieki wszystkim (ujawnilam sie po nocy bo dopiero wtedy dotarlam do domu).
Leno, gratulacje 🙂
Woda??? argh, chyba, ze z cytryna, sama z siebie pragnienia mi nie gasi, pije, pije i nic 🙁 a o kranówce tutaj lepiej zapomniec – lekarzyca twierdzi, ze w lecie nawet tym zebów nie myc.
Danuska,
Zwinna jestem sprawna tez (w gebie) tylko ze o kulach!
W sobote, zgodnie z zamowieniem wyprodukowalam 8 schaboszczakow dla niedospanej trzodki. Nawet sprawnie mi idzie w kuchni bo tam poruszm sie ma fotelu na kolkach, taka jestem sprytna bestia!
Wode pije hektolitrami, ale zrodlana. Mineralna, przy moim przerobie – odpada. Za droga.
Lena
Danuśka,
wodę „wprost z lodowca” uszlachetnia się dodatkiem soli mineralnych. Bez nich to zwyczajna deszczówka.
Witam, 1,5 godziny u dentysty uff, gratulacje da Leny i wszystkiego najlepszego dla Koteko, czy ktos wie co jest z Niusia?
Dorotol – Nisia jest w Kołobrzegu na kuracji od tygodnia, a, bodajże, turnus trwa 21 dni.
Dzieki Pyro a Ty jak sie wykurowals w Blotach Zabich, nie mam czasu czytac wstecz.
lubie owszem wode mineralna i polskie wody uwazam za smaczne, pamietam tez czasy muropoupadkowe, kiedy wszyscy w Warszawie jezdzili z baniakami po jakas wode Oligocenska czy cos w tym rodzaju,
temat wody jest chwilowo dla mnie drazliwy, w ubieglym tygodniu mialam wody do kolan w piwnicy i kazda rura czy od kaloryferow czy od wody rozpadala mi sie po tej zimie w rekach, bralam prysznice chcac czy nie
Ja się u Żaby nie kurowałam – czekałam m.in na Ciebie i Dagny. W sobotę okazało się, że nie przyjedziecie. Potem były święta, potem dwa dni totalnego lenistwa i powrót. Mnie było jak w uchu, Żaba – wiadomo jaka jest, konie piękne, Panienka udana. Dorotol – na moją pocztę przyślij Twój domowy adres – wyraźnie i drukowanymi, bo Dagny jest poszkodowana przez Zająca.
Lena!
Zakładamy interes! Zabezpieczysz przyszłość wnuka 🙂
Kanadyjczycy modlą się do francuskiej „perrier” (snoby!!!), drogiej, a przecież mają własne źródła mineralne, wcale nie gorsze, a o wiele liczniejsze, niż gdziekolwiek indziej – przecież to wielki kraj!
Taka to mi światła myśl wpadła, a co!
„Interes” po kanadyjsku to sprzedawać kranówę w 2 litrowych plastykowych butlach, jedna bąbelkowana, druga nie – za 0.99centów. Bo rzeczony perrier to juz minimum 1.5$ (albo i więcej, nie kupuję) i to mała butelka 0.7 l
Lena,
wymyślaj jakiś mądry „pijar”, bo najpierw musimy sprzedać Kanadyjczykom, że bez mineralnej się nie da, perrier zdziera skórę, a my spoko możemy za dolara butelkę… albo za ulubione 99 centów.
Ja się udam na Wolfe Island, ta śmierdząca woda nie może być niedobra, może zakupić dom ze studnią? 😉
nie tylko przez zajaca jeden krolik nam uciekl a srebrnemu kotu odgryziono czubek ogona, wystaja dwa nagie kregi, cala duma mojego kota zostala mu odgryziona
ja ostatnio piję wodę źródlaną lub oligoceńską … mam wodopój pod oknem ..
czytałam kiedyś, że najbardziej bezpieczne dla organizmu ludzkiego są te właśnie wody bo nie naruszają składu chemicznego człowieka … 🙂
statystyki nie uwzględniają tych pijących nie z butelki ..
…same nieszczęścia 😯
I jeszcze mój komputer z uporem maniaka wyświetla – Tuesday 13 April :roll
A tu poniedziałek.
http://www.youtube.com/watch?v=309lEsAf8jI&feature=related
Alicjo,
A skd ja Ci te babelki wezme???
Co do public relations…to cheba trzeba na jakis kursik do polskiego sejmu. Oni sa w pijarze doskonali. Jedziesz do Polski, to prosze sie doumiec.
Lena
Nie cheba, a chyba! Przepraszm
Leno…
nie o taki pijar mi „szedło”!
A z bąbelkami… wymyślimy! Wielkie mi co, zabąbelkować wodę…zapytamy Pana Lulka 😉
tak mnie naszło na słuchanie
http://agazaryan.mp3.wp.pl/?tg=L3Avc3RyZWZhL2FydHlzdGEvNDUzNzcsdXR3b3IsMTcwMTQwLmh0bWw=
dzisiaj kobita w sklepie, nawet uprzejma, opowiadala mi, ze woda mineralna daje poczucie sytosci…zaczelam jej wspolczuc i sie zastanawialam o jakim stadium ona mowi, stadium przed smiercia glodowa?
Dorotol – w dietach odchudzających zalecają na ataki głodu 2 szklanki wody duszkiem. Na długo nie pomoże ale pozwoli dotrwać do kolejnej cząstki jabłka albo innej rzodkiewki, czy listka sałaty.
Ja chyba dzisiaj pójdę wcześnie spać. Jak to mówiła Babka Anna : „Pani, takom dzisiak niecyrno!”
Picie wody w czasie diety jest zalecane w celu wypłukania z organizmu toksyn i innych badziewi ..
Żaba nieobecna?
chce mi się spać a sen nie przychodzi … 🙁
Jolinek… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=nfp-DRAUN8E
Zanudzę.
To z tą pamięcią wody od Emi. Jest takie zjawisko w chemii roztworu wodnego zwanego akwotyzacją, że woda, że te cząsteczki H2O się organizują i tworzą wielkie molekuły jednorodnej masy wodnej, mającą krystalopodobne struktury i pływającą w mniej lub większej ilości molekułów mniej zorganizowanych. Jest wyobrażalne, że woda przerabiana w wodociągach, poddawana różnym procesom tą strukturę traci i ma mało czasu na to, aby się odnowa zorganizować, nim dotrze do użytkownika. Czy ona jest w jakikolwiek sposób skuteczniejsza sensie ww., jak link sugeruje, nie wiem, wiem ale o jednym. Jak się miesza spirytus z wodą to trzeba temu roztworowi dać czas na tzw. przegryzenie, tj., aby ten alkohol miał czas rozłupać te makromolekuły wodne i się dokładnie wymieszać z wodą. A na to trzeba tych paru tygodni. O tym sie wie jak się organizuje wiejskie wesele. Te zakwotyzowane cząsteczki są mianowicie dość trwałe. Jako znawca spirytulogii porównawczej wiem coś o tym. Jak się zamieszało spirytus z wodą i zaraz nalewało, to skutki zaraz i potem były dość dotkliwe. Przegotowana woda była naturalnie lepsza, bo przez gotowanie te struktury się w znacznym stopniu niszczyło i alkohol mógł się lepiej przemieszać, ale to było ciepławe i kto to chciał pić. O ile w tym artykule sugeruje sie, że ta ustruktuowana woda jakoś tam lepiej gdzieś wchodzi, to mnie się w wypadku w tej naprędce zamieszanej wódki nasuwa, że ten alkohol wtedy ma łatwiej i wali tak, jakbyśmy powolutku popijali czysty spirytus i popijali go tylko wodą. Skutki są wtedy dotkliwsze.
Życzę dobrej nocy,
pepegor
Pepegor, lubię Cię z całej siły 🙂
ach ten odwieczny konflikt myszki Miki z powaznymi goscmi, no ale jak ktos ma 104,7 miedzy wodorami, to przeciez tak od razu dogadac sie nie moga i stad te niekonczace sie wiejskie wesela, drazmy glebiej
Ja tam się nie znam, jak to jest z tymi wodorami, ale właśnie z Jerzorem wypiliśmy po sporym, ale ostatnim kielichu rumu, przywiezionego z Florydy.
I zaraz idziemy do wyrka kontynuować dobrze rozpoczęty wieczór (tu 6 godzin do tyłu, przypominam 😉 )
p.s.
Żadnych nieuczesanych myśli…jakieś świeże polskie filmy mamy i grzecznie będziemy oglądać.
Obudziłam się nad ranem i z nudów zajrzałam do linku od emi 😯
Poraziło mnie 👿
„…dlaczego agent 007 Jej Królewskiej Mości Dżems Bont (ten, ten właśnie !) zawsze kazał sobie podawać martini z lodem (z lodem, waszmościowie, z lodem, z którego powstaje cudowna wprost woda) – WSTRZĄŚNIĘTE – nie MIESZANE? Chyba wziął przykład z homeopatów, którzy również wstrząsają te swoje próbówki z barwioną wodą…:) Tylko dlaczego wziął z nich właśnie przykład? Hę?
A otóż dlatego, mili moi przeciwnicy, że jak dowodzą badania naukowe (a poszukajcie sobie, poszukajcie – na tacy wam nie podam) – informacje szybciej są przekazywane krystalicznym strukturom wodnym podczas wstrząsania, a nie zwykłego mieszania.”
Jestem wstrząśnięta 🙄 Ileż ciemnoty można ludziom wcisnąć mieszając weryfikowalną wiedzę z szamańskim bełkotem 😯
W mojej okolicy jest sklep tzw. Reformhaus (żywność ekologiczna, kosmetyki z surowców naturalnych, leki ziołowe, literatura ezoteryczna, lampy z soli kłodawskiej i himalajskiej etc.) sprzedający „strukturyzowaną” wodę ze studni w sąsiedniej wsi. Butelki (plastikowe) stoją na zapleczu pod oknem w pełnym słońcu 🙄
Zaraz chyba puszczę moim pomarańczom przed wyciśnięciem coś wstrząsającego, aby zapomniały wszystkie przekleństwa sycylijskie usłyszane w czasie zbiorów 🙄
Dziwię się dlaczego przez cały dzień nikt nie wspomniał nawet o najlepszej polskiej wodzie mineralnej (dla mnie) – Nałęczowiance. Nie wiem jak jest dzisiaj, ale początkowo pobierano ją ze słynnego „Źródła Miłości” w Nałęczowie. Kto pił z tego źródła, a kiedyś można było po prostu nachylić się nad kryształowo czystą wodą i pić do woli, ten zna smak i działanie. 🙂