Książę wśród słodyczy

Książę Choiseul  noszący dumne imię Cesar, hrabia Plessis-Praslin, marszałek i minister na dworze króla Ludwika XIII i Ludwika XIV miał na swoim dworze urzędnika dbającego podniebienie patrona. Clement Jaluzot, nie tylko troszczył się o smakowite posiłki księcia, lecz także o organizację pałacowych bankietów. Przed jednym z przyjęć wymyślił nowy deser. Zmieszał  kosztowne migdały z równie drogim cukrem i prażył je na patelni. Powstały w ten sposób karmel  otoczył migdały twardą, brązowawą i słodką powłoką. Ten nowy smakołyk został przyjęty ze smakiem. Zachwycali się nim nie tylko goście przy książęcym stole, ale także i na królewskim dworze, gdzie książę częstował nimi gości. Tam też nadano im nazwę od nazwiska księcia – praslines po naszemu praliny.

Pralinki – tym razem nie francuskie lecz szwajcarskie

Clement Jaluzot w 1630 roku odszedł ze służby u księcia pana i zamieszkał sto kilometrów na południe od Paryża  – w Montargis. W samym sercu miasteczka, przy  Place Mirabeau, otworzył wytworny sklep, w którym sprzedawał swoje  praliny, dorabiając w ten sposób do emerytury. Kariera pralinek trwała krótko. Do śmierci wynalazcy. Potem nastąpiło ponad dwa wieki przerwy.

Na szczęście dla dzisiejszych łasuchów pojawił się cukiernik – Leon Mazet . Był to rok 1902. Pan Leon kupił dom i sklep Jaluzota nie mając pojęcia co tam znajdzie. Podczas remontu, wśród znalezionych papierzysk odkrył stary przepis na praliny i… poczuł niewypowiedzianą słodycz. Po kilku próbach  na nowo zaczął produkować prażone migdały z cukrem. Książęcym  pralinom ponownie udało się zdobyć podniebienia smakoszy.

Cukiernia w Montargis leżała przy drodze z Paryża nad  Morze Śródziemne. Dla łakomczuchów praliny warte były przerwy w podróży, ich opowieści zaś przywróciły słodyczom sławę.