Książę wśród słodyczy
Książę Choiseul noszący dumne imię Cesar, hrabia Plessis-Praslin, marszałek i minister na dworze króla Ludwika XIII i Ludwika XIV miał na swoim dworze urzędnika dbającego podniebienie patrona. Clement Jaluzot, nie tylko troszczył się o smakowite posiłki księcia, lecz także o organizację pałacowych bankietów. Przed jednym z przyjęć wymyślił nowy deser. Zmieszał kosztowne migdały z równie drogim cukrem i prażył je na patelni. Powstały w ten sposób karmel otoczył migdały twardą, brązowawą i słodką powłoką. Ten nowy smakołyk został przyjęty ze smakiem. Zachwycali się nim nie tylko goście przy książęcym stole, ale także i na królewskim dworze, gdzie książę częstował nimi gości. Tam też nadano im nazwę od nazwiska księcia – praslines po naszemu praliny.
Pralinki – tym razem nie francuskie lecz szwajcarskie
Clement Jaluzot w 1630 roku odszedł ze służby u księcia pana i zamieszkał sto kilometrów na południe od Paryża – w Montargis. W samym sercu miasteczka, przy Place Mirabeau, otworzył wytworny sklep, w którym sprzedawał swoje praliny, dorabiając w ten sposób do emerytury. Kariera pralinek trwała krótko. Do śmierci wynalazcy. Potem nastąpiło ponad dwa wieki przerwy.
Na szczęście dla dzisiejszych łasuchów pojawił się cukiernik – Leon Mazet . Był to rok 1902. Pan Leon kupił dom i sklep Jaluzota nie mając pojęcia co tam znajdzie. Podczas remontu, wśród znalezionych papierzysk odkrył stary przepis na praliny i… poczuł niewypowiedzianą słodycz. Po kilku próbach na nowo zaczął produkować prażone migdały z cukrem. Książęcym pralinom ponownie udało się zdobyć podniebienia smakoszy.
Cukiernia w Montargis leżała przy drodze z Paryża nad Morze Śródziemne. Dla łakomczuchów praliny warte były przerwy w podróży, ich opowieści zaś przywróciły słodyczom sławę.
Komentarze
Włoską tradycją jest obrzucanie nowożeńców migdałami w skorupkach cukrowych, ale białych. Nie są takie dobre jak te prażone, ale dzieciom to nie przeszkadza i po przejściu orszaku ślubnego, a nawet w trakcie, zbierają je ziemi (czasem nawet wydłubują przydepnięte) i zjadają.
Stanisławie, jak samopoczucie małżonki?
Łypnęłam w przepisy na domowe pralinki. Czego to ludzie nie wymyślą! I prześliczne, i artystyczne, i pewnie smakowo rozkoszne 🙂
A rzeczywistość nie skrzeczy, ale wieje. Bardzo niezachęcająco to za oknem wygląda.
witam, idę „do kolejki” – tak stare powiedzenie jest na nowo aktualne, idę na pocztę, a ponieważ polikwidowali dużo punktów poczty to trzeba stać w poskręcanej, w ciepełku duszącym przynajmniej 40 min.
Stara Zaba nie moze dospac. A ja jak skowronek na wiosne, nie chwalac sie.
Nawet ptaszory nakarmione i kawka po sniadaniu wypita. Byly kostki koziego sera w oliwie z winogronami i nadziewanymi papryka oliwkami. Niebo w gebie.
Z zyczeniami pieknego dnia pozostaje
Pan Lulek
pada … i pochmurno … i wieje …
Dojechałam, ale łopata była w robocie.
Żabo, nabrałam dodatkowego szacunku dla flaków. Nad podziw wszechstronne i użyteczne 🙂
A Stanisław mógłby się pospieszyć.
Witam Szanowne Blogowisko i życzę wszystkim miłego, bezwietrznego dnia.
U mnie balkon zasypany śniegiem, w niektórych miejscach na 0,5 metra 😯 A w miejscu odpływu balkonowego mam idealnie okrągłą dziurkę, o głębokości pół metra, w nawianym śniegu. 😯
Najgorsze jest to, że muszę wyruszyć znowu do centrum 🙁
Jeśli chodzi o praliny, to jadałam już różne i z różnych stron Europy, ale i tak, dla mnie, najlepsze na Świecie są praliny kawowe w białej czekoladzie i truskawkowe w gorzkiej … belgijskiego „Leonidasa”. Od lat już mi smakuje tylko gorzka czekolada i wszystkie wyroby kupuję oblane właśnie nią. Jedynym wyjątkiem są praliny z nadzieniem kawowym „Leonidasa” i tylko ze względu na nadzienie. 😀 O rany, ależ mi ślinka cieknie na samo wspomnienie.
Komu w drogę temu czas. Do poczytania popołudniu.
Byle do wiosny, byle do wiosny. 😆 😆
Bajka się skończyła…
Ponad godzinę odśnieżałem chodniki . Do pracowni przekopałem tunel. Nawiało metr śniegu. Ja się nie bawię 🙁
Na pocieszenie – mróz ustąpił. Jest ciepło : tylko -2.
Nastawilem nalewke na plywajacej cytrynie. Oto przepis.
Biologiczna cytryne wklada sie do 5 litrowego zakrecanego sloja. Dodaje rodzynki na wyczucie. Zalewa litrem czystej wódki 37,5 % oraz taka sama iloscie Napoleona o mocy 38 %. Odstawia na czas nieokreslony dolewajac potem Ansatzkorn o mocy co najmniej 80 %. Cytryna zawisa w równowadze obojetnej w srodku sloja. Jesli ma tendencje opadania w dól rozciencza sie nalewke znowu 80 % plynem celem zmniejszenia ciezaru wlasciwego cieczy. Im dluzej stoi tym lepsza i klarowniejsza.
Do wiosny juz niedaleko ale na lato bedzie jak znalazl. Reszta pójdzie na konfitury.
Mieszane, raczej nie dla dzieci. Chyba ze na sen.
Pan Lulek
Pada śnieg…
Im niższy ciężar właściwy cieczy, tym lżejsza cytryna? 😯
Najlepsze belgijskie praliny produkuje Neuhaus. Wiecie dlaczego? Jean Neuhaus był Szwajcarem i to on nauczył Belgów robić dobrą czekoladę. Jego firma powstała w 1857 w Brukseli. Jego wnuk w 1912 roku jako pierwszy wprowadził na rynek praliny w dzisiejszym znaczeniu czyli czekoladki z różnym nadzieniem – ukoronowanie sztuki cukierniczej 😎
Witam, właśnie wróciłam ze spaceru z psiarnią, a raczej z biegu z przeszkodami. Psom się bardzo podobało, mnie nieco mniej, ale na szczęście obeszło się bez pokazów akrobatycznych w moim wykonaniu 🙂 Sypie dość solidnie i zawiewa miejscami mocno. Cieszę się czytając o skowronkowym nastroju Pana Lulka, mam nadzieję, że Pana nastrój udzieli się Wszystkim odkopującym się i tym co w drodze! Nie dajmy się, bo przecież każdy dzień przybliża nas do wiosny!
A jeszcze na poprawę humoru Gospodarz nas poczęstował taką porcją wybornych słodyczy. W dodatkuj co za romantyczna historia tego przepisu na pralinki. Ja, podobnie jak Zgaga – najbardziej to czarna, gorzka czekolada, może być dosmaczona skórką pomarańczową, orzechem np. włoskim, mniam 🙂
Ciagle wcina i wcina. Napisze potem moze sie uda. Powoluje sie tylko na prawo Archimedesa. Z czerwona pomarancza bez skórki wyszlo bezblednia. Tyle, ze proces dochodzenia do siebie jest dosyc dlugi
Pan Lulek
Draże migdałowe i nie tylko są we Francji nieodłącznym
elementem przyjęć związanych z narodzinami,komuniami
czy też weselami.Występują zatem w różnych stosownych
opakowaniach :
http://www.festi-dragees.fr/
Otrzymałam bardzo miłego maila od Nowego z pozdrowieniami
dla mini zjazdu fiołkowego.W sobotę zostanie oczywiście
uroczyście odczytany.
Barbaro- jak tam Twoje fiołkowe pomysły kulinarne ?
Książę Pralinka, Lord Kanapka czy tam Sandwicz – arystokracja odegrała swoją pozytywną rolę w historii!
Zawiało nas.
Mam wiatę na samochód, jak pudełko otwarte z jednej strony. Z pozostałych trzech – podkreślam – obudowane. Auto stoi pyskiem do ściany. Śnieg leży na przedniej szybie.
Z pralinek najbardziej lubię migdały w soli i śledzika z cebulką. Kiedyś byłam słodkożerna, a wina pijałam tylko wytrawne; teraz mi się odwróciło i wina wolę słodkie, a resztę wytrawną. Fajne porto pod serek camemberek na ten przykład.
Nasz oscypek też by pasował, wędzony.
Danuśko, tremę mam coraz większą, zafiołkowana jestem kompletnie (proszę nie mylić z wyfiokowaną). Mam dwa pomysły (bo nie mogę się zdecydować) na przystaweczkę i dwa na deser, w odwodzie (gdyby nie wyszło) podpowiedziane przez Nemo lody jagodowe 🙂 Ponieważ ma to być niespodzianką, narazie poproszę Ciebie, jako Gospodynię wiczoru o akceptację mailową, więc zajrzyj w wolnej chwili 🙂
Panie Lulku,
czym była napełniona wanna Archimedesa? 😯
Wyporność cytryny w zależności od stężenia alkoholu, w którym pływa.
To mógłby być temat na dysertację 😉
Snieg pada naprawdę, jest już ok. 15 cm i ciągle przybywa. Może mi się uda wystartować na nartach sprzed domu?
Na obiad makaron, wołowina w sosie, szpinak z czosnkiem i gałką muszkatołową. Szpinak z własnych zbiorów, smakuje inaczej, niż ten ze sklepu. Liebherr opróżnia się powoli.
W Warszawie można spokojnie wystartować na nartach już od progu !
Barbaro- tremę schowaj głęboko do szafy.
Jak odezwie się Małgosia,to z naszymi daniami wszystko
wyjaśni się do końca.
U mnie cytryna dynda już od września, ale samotnie bez
rodzynek. Nie jest zanurzona w akoholu,ale wisi w siatce
z gazy nad jego powierzchnią. Zatem Archimedes nie był
konsultowany.
Gdyby ktoś się pytał ,co lepsze :siarczyste mrozy ,czy lekki mróz ,ale z zawiejami i zamieciami ,to zdecydowanie opowiadam się za siarczystym mrozem .Ale natura robi co chce i od wczoraj pada śnieg /choć i tak było go bardzo dużo/ i wieje silny wiatr .Ale zima jest w tym roku sprawiedliwa dla całej Polski .To ,co rano odśnieżyłam ,jest znów zawiane .Suzyfowa praca .
Dzisiejszy temat jest mi smakowo bardzo bliski ,a te pralinki na fotografii wyglądają bardzo malowniczo .Podoba mi się ich różnorodność ,bo często jest tak ,że czekoladki w jednym opakowaniu niewiele się od siebie różnią .
Archimedes w wannie odkrył ważne prawo
za co mu potomni do dziś biją brawo.
Ty też wejdz do wanny, a zrobisz odkrycie
że wspaniałym prawem jest codzienne mycie!
(autor nieznany, zapamiętałam z dzieciństwa)
Pralinki chopinowskie:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Cannes2010#5430797719596989378
😀
Archimedes zjadł cytrynę,
po czym zrobił kwaśną minę.
Nie smakuje mi to wcale –
– rzekł. – Utopię ją w gorzale!
Miałam śmieszny kod, więc musiałam coś napisać.
Pochmurno, trochę puchu spadło.
Witam Szampaństwo.
Czekolada tylko gorzka, i to w śladowych ilościach, jak dla mnie.
Nisia… 🙂
Kochani, dziękuję za wsparcie. Szczególnie Panu Piotrowi, któremu nie zdążyłem podziękować wczoraj.
Ukochana przeszła zabieg spokojnie i bez problemów. Wieczorem nawet mogła już prawie w pełni z oka korzystać. Nie było zdarzającego się krwawienia. Jedyna niedogodność to ból głowy utrzymujący się do dzisiaj.
Naleśniki wyszły ciekawie. Córeńka postanowiła, że będa na słodko i w czasie, gdy byliśmy na zabiegu, przygotowała ciasto ze sporym dodatkiem cukru. Nigdy takich nie zmarzyłem, a okazało się, że trzeba robić to nieco inaczej, bo naleśniki od spodu błyskawicznie brązowiały, więc trzeba było przewracać bardzo szybko, gdy tylko było to fizycznie możliwe. Nigdy jeszcze nie jadłem tak słodkich naleśnikó, ale w sumie były całkiem dobre. Napełnione twarożkiem waniliowym z brzoskwiniami konserwowymi i twarożkiem waniliowym z czekoladą oraz mielonymi orzechami. Zjedliśmy 17. Do tego córeńka zjadła kilka „na sucho” ku mojemu wielkiemu żalowi. Zostało jeszcze sporo ciasta do wykorzystania w piątek.
Nemo reklamuje Szwajcarię, widać dobrze Jej tam. My co roku planujemy Szwajcarię, a potem jedziemy gdzie indziej. Może jednak kiedyś się uda, choćby po drodze do Prowansji. Na razie wybieramy się do Francji w marcu po córeczkę i jej dobytek. Postanowiła wrócić do kraju i już wypowiedziała mieszkanie. Bałem się, że po dłuższym tutaj pobycie będzie ją ciągnęło do Francji. Jednak bardziej ciągnie tutaj. Szuka pracy, ale nie chce nigdzie poza Trójmiastem. Ale z nami mieszkać nie chce, więc trzeba będzie sprzedać dom. Spore zmiany się szykują.
Historia jest prawdziwa jak najbardziej czyli pod chairem. Bylismy na Sycylii w Syrakuzach. Tam jest taka willa wtedy z biezaca woda. Nagle znalazlem trumne czyli pusty grobowiec. Siadlem w tym grobowcu a jakis maz uczony powiedzial w jezyku niemieckim, ze to jest niewatpliwie wanna w której Archimedes odkryl swoje prawo. Nikt nie byl w stanie powiedziec jaka byla kapiel. Mam nawet gdzies moja fotografie. Niedaleko bylo zródlo Aretuzy w któram plywaly zywe kaczki. Pewnie dlatego muzyka Karola Szymanowskiego a szczególnie „Zródlo Aretuzy” jest taka nudna.
Chwilowo nie wybieram sie na Sycylie zeby nie spopielil mnie Grecki Ogien.
Pan Lulek
Panie Lulku, ale Harnasie są porywające!!!
Panie Lulku, bardzo ciekawe informacje. Tylko z Szymanowskim lekko protestuję. Jego muzyka może wydawać się nudna. Jest jednak bardzo bogata. Jeżeli jeszcze muzyka ta współtworzy spektakl Króla Rogera w dobrej inscenizacji, może być fascynująca.
Nisiu, masz rację. Ale do Sycylii lepeij mi pasował Król Roger.
Nisiu,
zgrabny wierszyk 😀
Komu pralinkę komu? 😉
Dzięki za dobre słowo.
Ale wyobrażacie sobie Harnasie w starożytnym anturażu? Jak główny Harnaś skacze po wannie Archimedesa? A w tle chór śpiewa „Moje dziwce. nie wiezem ci, kupię dzwonek, uwiązem ci; jak cie bydzie chłopiec tyrkoł, to ci bydzie dzwonek zwyrkoł, heeeeej!”
Nemo, jakby ta pralinka była w gorzkiej czekoladzie, to pewnie ślinka by mi pociekła, ale w deserowej (na szczęście) nie działa 😉
Nisiu, 😆 😆
Wróciłam niedawno z „wyprawy” do centrum miasta. Jak latałam i załatwiałam sprawy, to cały czas sypało i wiało, jak tylko wróciłam, zrobiłam sobie kawę, patrzę w okna a za oknem zero śniegu i chyba wiatr ustał. 🙁
Dziś będę miała bardzo zdrowy, tropikalny „obiad”. Kupiłam sobie melona i avocado, i duuużo słodkości. Na obiad zjem sobie melona z miodem – wszystko super zdrowe 😀 Szkoda tylko, że u nas zamiast sklepu z „Leonidasami” jest ….. tablica informacyjna o stopniu zanieczyszczenia powietrza i na niej „zanieczyszczenie pyłami zawieszonymi trzykrotnie przekraczające normę” ! Całe szczęście, że inne związki latające u nas w powietrzu, są w niewielkiej ilości.
u nas też już nie sypie i chyba nie wieje. Zgago, ależ oryginalny obiad sobie zafundowałaś, popieram 🙂 Mój obiad to kurczacze nóżki uprzednio zamarynowane (na chwilę) i uduszone, a do tego bokuły, ktorych mogę zjeść każdą ilość!
Doroto, dzięki za korespondencję z Cannes. Jest słodka!
A prawdę mówiąc też wolę gorzką czekoladę (90 proc.) niż te z obrazka. Jedną pralinkę jem na trzy raty przez trzy dni. Chyba, że ktoś mi zajrzy do pudełka i podeżre.
Spędziłem dzień w wydawnictwie i redakcji a na koniec pojechałem do hurtowni książek. Jazda po zaśnieżonej Warszawie to nie frajda. Krótką trasę przejechaółem w półtorej godziny. Ale i tak największe zdumienie przeżyłem odbierając nasze książki szykowane na spotkanie z czytelnikami. Nigdy nie sądziłem, że 130 książek może ważyć niemal tyle co ja!?
A teraz szykuję obiad i czekam na Basię oraz obmyślam menu na sobotę, bo u mnie wprawdzie nie na fiołkowo ale też ma być zabawnie.
Gospodarzu,
jakiej marki są te praliny na obrazku? Złote kulki nie wyglądają na oryginalne z tego pudełka.
Nemo ma oko jak na kapitana przystało. Złote kulki są wzięte z innego pudełka żeby nie było zbyt pusto. A na pudełku jest wiele napisów, tylko żaden nie mówi jaka to firma. Tyle tylko, że wyprodukowano w Szwajcarii. No i są bardzo smaczne. A ofiarodawców nie wypadało pytać skąd je mają.
Takie klimaty.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1490.jpg
Jerzor poodśnieżał dla pań pielęgniarek, które miały do Franka, stał tam nawet pół godziny, jak ten strach na wróble, panie podobno 4 razy przejechały i nie trafiły. Rozumiem, gdyby musiały szukać po zaułkach, ale tutaj, na prostej, jedynej drodze?! 🙄
Idę z książką na kanapkę. Pod wełniany koc, kupiony w 1959 roku.
Czekoladki mam, ale to nie moja półka. Rzodkiewki i pomidory, ewentualnie napitki – ale w stosownej porze. Herbaty były już trzy, ileż mozna z rana.
O, słońce nagle wylazło! 😯
Dowiedzialem sie dzisiaj, ze w sasiedniej rodzinie jest szescioro rodzenstwa. Historia o tyle interesujaca, ze tata chcial koniecznie miec syna, Trudzili sie rodzice a tu co jedna to dziewczynka. Wreszcie mama rodu osiagnela wiek pauzy. Nagle po dwu latach oznajmila malzonkowi, ze jest przy nadziei. Wedlug zasady dal Pan Bóg dzieci to da i na dzieci. Chlopak jak malowanie przyszedl na swiat punktualnie i blyskawicznie. Ród ulegl przedluzeniu.
No bo czasem nie najglupsze, kiedy ktos sie przy czyms uprze.
Pan Lulek
Ja tego Wuja Lulka to… 👿 „Źródło Aretuzy” nudne? No nieee… najpiękniejszy utwór skrzypcowy w historii ❗
A po źródle w Syrakuzach faktycznie pływają kaczki. Białe 🙂
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/SycylijskaGrecja#5227338028089539618
Ha! Wyszło… na 2 minuty, to słońce. Jeszzce nie zdążyłam sie rozłozyć na kanapce (kromuchę przygotowałam dyżurną) taka zawierucha sie rozpetała, ze świata nie widać 🙄
To ja pod kocyk… myk…
Patrzcie czekolada dobra jest dla figury
http://gotowanie.onet.pl/1593134,1,doktor_czekolada,artykul.html
A ja właśnie wypełzłam spod kocyka, a tu dzieci (jedno moje, drugie gościnne) jeść wołają. Na szybko: gulasz z cielęciny z grzybeczkiem, pampuchy – te gotowce do odgrzania całkiem przyzwoite. Uduszę cykorię w maśle. A zupę dam grzybową z horteksowskiej mrożonki – jedyna mrożona zupa naprawdę do jedzenia. Grzyb na grzybie. Pralinki z grzybem – spróbowałabym.
Pali się!
Uratowałam. Ostatnia chwila była.
Doroto z sasiedztwa. Pozostaje przy swoim. Toz przeciez po premierza Harnasi w Paryzu Mistrz w liscie do rodziny pisal, ze zafarbowala mu na sliwkowo pizama.
Chyba przydalby sie na ten fiolkowy wieczór jako co najmniej solista.
Uparty jak zwykle.
Pan Lulek
Nisiu – właśnie Młodsza wysłała do wydawnictwa,na adres wczoraj podany, to zabawne opowiadanie Wojtka. Do poradni nie wysyłałam, bo koniec miesiąca i w kieszeni echo. Niech będzie po znajomości.
Jeszcze raz przepraszam, za podszywanie się pod własne dziecko (Pyrę Młodszą). Jest nadzieja, że w sobotę naprawią moją maszynę i stara Pyra wróci „na łamy”
Zle się dzieje w państwie helweckim 🙁 Jeszcze się zima na dobre nie rozkręciła, a tu już soli zabrakło 😯 Pewnie przehandlowali z Niemcami, którzy już dłużej nie nadążają z soleniem 🙄 Radio melduje o ograniczeniu odśnieżania do dróg głównych i nie kłamie: przeszłam się do centrum bocznymi uliczkami po kostki w śniegu 🙄 Pod narty jednak za mało, ale jest nadzieja, że dopada. Przyniosłam z biblioteki kilka kryminałów z Montalbanem, któremu ciągle jest za gorąco, by pracować (na Sycylii) 😉
Gospodarzu,
wśród tych wielu napisów na pudełku na pewno jest producent i jego adres. Nie ma produktów made in Switzerland bez nazwy producenta. Chyba że podróbka 🙄
Doszło, owszem (mamy tu zjednoczoną pocztę). Będzie się czytać. Ja też uważam, że nie ma to jak znajomości.
Panie Lulku, wspomnienia Pan przywiódł. Czy ktoś na tym Blogu pamięta, jak Króla Rogera śpiewał Andrzej Hiolski? A w „Harnasiach” solówki Andrzej Bachleda, góral pełnotłusty? Takich już nie będzie, oj, nie będzie – zajojczała starsza pani.
Jest coś takiego, jak śledzik. Od śledzenia. I śledziennik – na wszystko narzeka i zawsze wszystko wytknie. Złotko podejrzane, czekoladki nie w tym pudełku. Wielkie mi mecyje i zmartwienie, świat sie wali.
A ja mam od rana tylko złe wiadomości, „wspaniałej” pogody nie licząc, ale przynajmniej do tego jestem przyzwyczajona, do pogody.
Niech to szlag trafi – ja wiem, że wcześnie na toast, ale mam w nosie, nalewam sobie szklanke Lecha na uspokojenie.
Alicjo,
jak masz zły humor, to proszę bardzo, wyżywaj się na śledziennikach, może Ci ulży. Mam nadzieję, że nie przemawia przez Ciebie zawiść, że inni akurat nie piszą o większych problemach, niż złotko na pralinach nie z tego pudełka 🙄
Aha! Zaczęło się. Mnie sledź kojarzy się z Młynarskim
„I jeszcze śledź w śmietanie, metafizyczne danie…”
jest jeszcze śledziona
Sledziennik to taki, któremu dokucza śledziona 🙄
daw. ?człowiek ciągle niezadowolony ze wszystkiego i wmawiający sobie choroby?
Cudzysłów zamiast tych znaków zapytania 🙄
Wyjąłem pralinki. Odłożyłem na bok. Przeczytałem wszystkie literki na pudełku. Jest wielki napis Swiss i na boku malutki Marks&Spencer. Czy oni oprócz handlu prowadzą produkcję pralinek?
śledziona po angielsku – spleen czyli złość, nuda, chandra 😎
Panie Lulku- chciałam po cichu podpowiedzieć toast :
za tych co lubią czekoladę-gorzką albo mleczną,
albo za tych co z deserów najbardziej lubią śledzie,
niekoniecznie w czekoladzie.
A poza tym za tych co lubią muzykę.
Różną-niekoniecznie Szymanowskiego 🙁
W czasach młodości durnej i chmurnej chciałam przypodobać
się koledze muzykowi,który zabierał mnie do filharmonii
na różne koncerty. Z Szymanowskim było ciężko.
Kolega muzyk zostawił w rezultacie swoje serce w Szczecinie.
Nie wiem,czy ta Szczecinianka lubi Szymanowskiego (?)
To dzisiaj,po tylu latach,nie ma najmniejszego znaczenia.
Wiecie,że tak w ogóle to ów muzyk był specem od organów.
Jeździł po całym kraju i zajmował się naprawą organów
w różnych mniej lub bardziej znanych kościołach w Polsce.
Bo on był i muzyk i złota rączka. Cechy rzadko występujące razem.
Alino – dziękujemy Ci za pozdrowienia dla sobotnich fiołkowiczów.
Kolejny mail,który odczytamy uroczyście w sobotni wieczór.
Danuśka, rozumiem, że dziś toast za łasuchów wszelkiej maści, organistów i za Szczecin ? 😉 Mój dobry zięć jest ze Szczecina, to chętnie wzniosę. 😆
z tego co ja wyśledziłam to M&S tylko handlują
Taki kod, że trzeba. 😉
Co do pralinek – przed świętami R. dostał prezent od kontrahenta z Belgii – m.in. pudełko pralinek, ale takie wysokie, w którym czekoladki były wsypane warstwami bez papierków, przełożone pogniecionymi kawałkami złotej folii. Pierwszy raz coś takiego widziałam, nie podobało mi się – wyglądało, jakby ktoś wyjadł trochę słodyczy i wrzucił pogniecione papierki do pudełka. Nie kupuję słodyczy, bo ja z tych, co wolą śledzia, więc nie wiem – czy to taka nowa moda? Ktoś trafił już na taki sposób pakowania?
„Lasciate mi cantare
con la chitarra in mano
lasciate mi cantare
sono un italiano
Buon giorno Italia gli spaghetti al dente
e un partigiano come Presidente……
Buon giorno Italia col caffe’ ristretto
le calze nuove nel primo cassetto…”
http://www.youtube.com/watch?v=unWpBXr4wF4
Śledź śledziennik i maruda
własną żonę ? Boże drogi!
podejrzewać zaczął o to,
że mu przyprawiła rogi.
Śledź z rogami toż to jaja,
Bałtyk wnet ze śmiechu skona!
Śledztwo śledzik więc zarządził,
czy śledziowa wierna żona?
I wyśledził śledzik w końcu
śledzienniczo rozbuchany,
że puszczała się z burakiem
pod kołderką ze śmietany?
Ja mam dzisiaj coś na wierszyki, nie wiem, jak się to nazywa.
skoro tak to nie byly pralini szwajcarskie tylko M&S
wyczailam tu cos takiego
http://www.thedailyplate.com/nutrition-calories/food/marks-and-spencer/praline/
Niusia – 😆
Lasciate mi cantareee… 🙂
NISIA miało być!
Also, n.p. „Leonidas” pakuje w takie niezbyt duże, wysokie pudełka, do których wkładają warstwami pralinki takie, jakie sobie życzy klient. Każda warstwa jest przekładana papierkiem z pozłótką. Pralinki „Leonidasa” kupowane są na wagę, dlatego nie mają papierków (drogie jak zaraza). Jest możliwe, że pudełko w czasie podróży było wywracane w bagażu w te i wewte, dlatego wszystko się zabałaganiło. Ostatnio „Leonidasy” były pakowane w tekturowe (cienka tekturka) pudełka powlekane farbą koloru starego złota. Ale to było kilka lat temu (snif, snif).
Dzisiaj wrócilem nieco wstecz i znalazlem, ze rodzina Adamczewskich w siarczysty mróz biega na nartach, biegówkach. Za czym oni biegaja i czego szukaja, mysle. Nagle przyszlo olsnienie. Biegali za natchnieniem do napisania nowego dziela. My z nimi pomyslalem. Jak nie inaczej to sercem i dusza.
Toast wiadomy. Za nowy, niepowtarzalny i nie ostatni tom Rodziny Adamczewskich i ich cala rodzine dzisiejszy toast wznosimy
Pan Lulek
„Cerco l’estate tutto l’anno e all’improvviso eccola qua
Lei ? partita per le spiagge e sono solo quass? in citt?…
…Il treno dei desideri nei miei pensieri all’incontrario va’ ”
http://www.youtube.com/watch?v=J9rJiN_VXy0
Dziękuję, Zgago – to było takie nieduże pudełko, ale białe, a papierki pogniecione – dla mnie niezbyt apetyczny widok, a firmy nie zapamiętałam.
Zdrowie – za wszystkich (łajborową, bo taką mam potrzebę chwili, i zimną łajborową w lodówce). Za oknem znowu zawierusza się 🙄
Moja hoya carnosa wypuściła pąki.. wiosna?!
Alsa, to nowy trynd, powiada Jo z Antwerpii.
Za nie ostatni! 🙂
A…, jednak nowy trynd! Tak, jak ozdabianie talerzy proszkowaną papryką i natką? Nie podoba mi się ani jedno, ani drugie. 🙁
Also,
takie opakowanie nazywa się ballotin, a czekoladki bywają świeższe i lepsze, niż takie konfekcjonowane fabrycznie w pudełka z wytłoczkami.
Nisia,
masz dziś wspaniałe natchnienie, brawo! 😀
Czekoladki od Marksa i Spencera są chyba rzeczywiście szwajcarskie. Wyczaiłam, że Chocolat Frey produkuje markę Swiss dla M&S. Frey to również marka sprzedawana w Migros. Całkiem niezła. W ciemnych czekoladach nie stosuje aromatów lub tylko naturalne. I nie używa utwardzanych tłuszczów.
yyc, jak już wczoraj wspominałam ściągnęłam program do komóreczki pokazujący pogodę 🙂 potwierdziłeś wczoraj wiec działa poprawnie 🙂 a teraz pewnie -4 i pochmurno ?
Tak to wyglądało chwilke temu… teraz znowu słońce na minutę, i znowu 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/img_1495.jpg
Nemo, dzięki – ale czy te papierki muszą być takie wymiętolone?
Haneczko – mecz! 🙂
Papierki nie powinny być wymiętolone 🙄
Lepiej, jeśli praliny wyglądają tak
Po wiosennym powrocie z Anglii przez Brukselę delektowałam się czas jakiś kilogramową zawartością takiego ballotin 😉
Mogie być Niusia.
Takie natchnienie nazywa się Głupawka.
Znaki przekłamuje przy wklejaniu, na końcu powinien być wykrzyknik, w środku też coś było.
Prychanie wszędzie sproszkowaną papryką powinno być zabronione (natkę łatwiej wyrzucić).
A ja sobie Różowe z Anjou.
Wasze!
Nemo, to Ty miałaś b. elegancki(e) ballotin! W naszym pudełku skrawki pomiętolonego złotka wymieszanego z czekoladkami – taki trynd. 🙁
Nasi jacyś tacy niemrawi – 6:2 dla Francuzów. 🙁
Jak ktos bedzie mial po drodze w kwietniu do Rzymu to moze sobie tam obejzec taka wystawe
http://www.smb.museum/smb/kalender/details.php?objID=22081&lang=de&typeId=10
albo tutaj w Berlinie
albo taki smakolyk
http://www.filmmuseum-berlin.de/
The Complete Metropolis
Einer der einflussreichsten Filme der Filmgeschichte wird 2010 in Berlin in seiner Originalfassung mit bisher verschollen geglaubten Szenen wieder zu sehen sein. Aus diesem Anlass erzählt die Ausstellung die Geschichte der künstlerischen Vision und der gigantischen Produktionsgeschichte von METROPOLIS (D 1927, Regie: Fritz Lang)
sarenko,
Slonce, blekitne niebo i -2C 🙂
Chmurki widzialem w lunch tu czy tam ale ogolnie slonecznie. Na horyzoncie gory pieknie wygladaja.
Misiu, nikt Cię nie rozumie tak jak ja. Wczoraj zostawiłam specjalnie otwartą możliwie szeroko bramę, zeby plug mógł przejechać, gdyby mu przypadkiem przyszła chęć odśnieżać jak wiać przestanie. Dzisiaj rano patrzę i mało mnie szlag nie trafił, brama zamknięta i zasypana z obu stron. Widać wczoraj chłopcy od obornika chcieli być tacy mili i uprzejmi, i ją zamknęli. Odkopałam ją i otworzyłam, ale co się namachałam to moje. Musiałam jeszcze trochę innych zasp przekopać na podwórzu, zeby można było chodzić do koni.
Wiejskie drogi zawiało, są nieprzejezdne. Jedynie szosa do Połczyna jest „drożna”, ale nie ma jak sie do niej dostać.
Dobrze, ze wczoraj to mleko Krzysiowi zawiozłam.
Tu pani u Neuhausa w Brukseli napełnia ballotin na życzenie.
Nemo, nie! Skręci mnie. Slinka mi cieknie!
Żabo,
mnie też, na samo wspomnienie 😉 W maju jedziemy znowu do Anglii, ale najpierw do Brukseli i może ugrzęźniemy już w Belgii 🙄 tam jest tyle do oglądania i… próbowania 😉
Tyle dzisiaj wpisow z wierszykami, ze i ja sie do Was dolacze. W ktoryms numerze „Kultury” (warszawskiej) w latach 70 przeczytalem nastepujacy poemat (autora nie pamietam), bardzo na czsie z uwagi na sezon zimowy:
Snieg pada,
pada,
pada.
Pewnie bedzie zima.
Na mrozy polecam goraca czekolade.
Po wyslaniu zdalem sobie sprawe, ze ostatnie zdanie moze byc wziete za czesc poematu, a to tylko moj dopisek, bo skoro dyskusja byla o slodyczach to goraca czekolada byla jak najbardziej na miejscu.
Chciałabym jednak, zeby jutro rano mnie odkopali. Z tą myślą zakopuję się pod kordełkę. I tak mnie psice ze trzy razy zbudza i spod kordełki wyciągną.
E tam, ROMek, przecież był wyraźny odstęp 😉
Wpisałam w google hasło „zima” i co się pokazało?
Józef Zima – Schweiz 😯
Przynajmniej wiadomo teraz, jak Zima ma na imię 😎
Zima, zimno a to ponizej dotarlo do mnie przed chwila:
Różnice temperatur – zimno to pojęcie względne:
+ 20°C Grecy zakładają swetry
+ 15°C Jamajczycy włączają ogrzewanie
+ 10°C Amerykanie zaczynają się trząść z zimna. Rosjanie na daczach sadzą ogórki.
+ 5°C Można zobaczyć swój oddech. Włoskie samochody odmawiają posłuszeństwa. Norwedzy idą się kąpać do jeziora.
0°C W Ameryce zamarza woda. W Rosji woda gęstnieje.
– 5°C Francuskie samochody odmawiają posłuszeństwa
– 15°C Kot upiera się, że będzie spał z tobą w łóżku. Norwedzy zakładają swetry.
– 17.9°C W Oslo właściciele domów włączają ogrzewanie.Rosjanie ostatni raz w sezonie wyjeżdżają na dacze.
– 20°C Amerykańskie samochody nie zapalają.
– 25°C Niemieckie samochody nie zapalają. Wyginęli Jamajczycy.
– 30°C Władze podejmują temat bezdomnych. Kot śpi w twojej piżamie
– 35°C Zbyt zimno, żeby myśleć. Nie zapalają japońskie samochody.
– 40°C Planujesz przez dwa tygodnie nie wychodzić z gorącej kąpieli. Szwedzkie samochody odmawiają posłuszeństwa.
– 42°C W Europie nie funkcjonuje transport. Rosjanie jedzą lody na ulicy.
– 45°C Wyginęli Grecy. Władze rzeczywiście zaczynają robić coś dla bezdomnych.
– 50°C Powieki zamarzają w trakcie mrugania. Na Alasce zamykają lufcik podczas kąpieli.
– 60°C Białe niedźwiedzie ruszyły na południe.
– 70°C Zamarzło piekło.
– 73°C Fińskie służby specjalne ewakuują świętego Mikołaja z Laponii. Rosjanie zakładają uszanki.
– 80°C Rosjanie nie zdejmują rękawic nawet przy nalewaniu wódki.
– 114°C Zamarza spirytus etylowy. Rosjanie są wkurwieni.
Alina…
ja bym też była, a propos tych -114 😉
Also, jestem na bieżąco 🙂
Jak tak, to tak. Jutro rąbię czekoladę. Albo dwie 😉
To ja też zamieszczę coś, co dostałam niedawno – razem z różnicami temperatur. Może znacie, a może nie.
Z pamiętnika terrorysty- obywatela Wspólnoty Niepodległych Państw:
>>>> Poniedziałek
Porwaliśmy samolot na lotnisku w Moskwie, pasażerowie jako zakładnicy.
Żądamy miliona dolarów i lotu do Meksyku.
>>>>> Wtorek.
Czekamy na reakcję władz. Napiliśmy się z pilotami. Pasażerowie
wyciągnęli zapasy. Napiliśmy się z pasażerami. Piloci napili się z
pasażerami.
>>>>> Środa
Przyjechał mediator. Przywiózł wódkę. Napiliśmy się z mediatorem,
pilotami i pasażerami. Mediator prosił, żebyśmy wypuścili połowę
pasażerów.
Wypuściliśmy, a co tam.
>>>>> Czwartek
Pasażerowie wrócili z zapasami wódki. Balanga do rana. Wypuściliśmy
drugą połowę pasażerów i pilotów.
> >> > Piątek
Druga połowa pasażerów i piloci wrócili z gorzałą. Przyprowadzili
masę znajomych. Impreza do rana.
> >> > Sobota
Do samolotu wpadł SPECNAZ. Z wódką. Balanga do poniedziałku.
> >> > Poniedziałek
Do samolotu pakują się coraz to nowi ludzie z gorzałą. Jest milicja,
są desantowcy, strażacy, nawet jacyś marynarze.
> >> > Wtorek
Nie mamy sił. Chcemy się poddać i uwolnić samolot. SPECNAZ się nie
zgadza.
Do pilotów przyleciała na imprezę rodzina z Władywostoku. Z wódką.
> >> > Środa
Pertraktujemy. Pasażerowie zgadzają się nas wypuścić, jeśli
załatwimy wódkę.
4 godziny odśnieżania i ciągle pada. Co odrzucę to zaraz zawieje. Góra śniegu przed pracownią prawie dwa metry. Jak rano odśnieżę dach nad pracownią będzie pół metra więcej. Zapowiadają, że dalej będzie sypać. Francuzi jednak lepsi. Szkoda gadać.
Dorotol,
W sobote zaszalalam z Twoim Królikiem cystersów, dostalam pochwaly i chodze jak paw!
Jeszcze raz dziekuje,
Lena
Rozmawiałam dzisiaj z Eską. Nam zima dokucza, Eska i Żaba muszą ją udźwignąć, to wielka różnica.
Wspolczuje serdecznie tym, ktorym zima tak daje we znaki.
kod d11d, skoro mi się trafił taki kod, to pokażę jak wyglądają Leonidasy :
http://www.leonidas-chocolate.com/frescreamfil.html
Ta prostokątna, biała, to właśnie moja ulubiona z kawowym nadzieniem. Bardzo mi się podoba cena 😉
poprawka:
tak daje sie we znaki
Alino,
małe uzupełnienie:
-50
Za zimno, żeby myśleć,
Potrzebujesz kabli rozruchowych, żeby kierowca zaczął funkcjonować,
Rosjanie zamykają okno w łazience.
-60
Eskimosi przestają się pocić.
Niedźwiedzie polarne ruszają na południe,
Prawnicy wkładają ręce do swoich własnych kieszeni.
Nemo, ostatnie zdanie baaardzo mi się spodobało.
Nisiu a widziałaś już może to cudeńko ?
http://www.youtube.com/watch?v=0Fl9HMM1Po8
Wiem, Nemo, że jestem nudna, ale co ja mogę za to, że nadal mnie ten filmik zachwyca i wprawia w zachwyt ? 😆
W moim biurze wyglada to tak:
+20C duzo ludzo w biurze choruje i sa na zwolnieniach
+10C wszyscy zdrowi
-10C wiewiorka chowa sie do dziupli
-30C ptaszki przymarzaja dziobami do karmnika
-40C wszyscy w biurze wkurwieni
-50C zamykaja biuro
-70C zamykaja lotnisko; wszyscy juz w Meksyku.
yyc, to u Ciebie przy -70C na drogach jest tak pusto, jak u mnie przy -21C ?
😆
zgago, u mnie na drogach jest zawsze pusto. +30C czy -30C bez roznicy 🙂
Czasem jak sie spotkaja dwa samochody to stana i sobie pogadaja co nieco i pojada dalej. Sasiedzi maja do siebie raptem 18-20 km prostej drogi to gdzie im ma sie spieszyc zwlaszcza ze droga prosta, zadnego niebezpieczenstwa na zakretach to i wypic mozna piwo czy dwa.
Raptem 18-20 km ? Czyli podobnie jak w krajach skandynawskich ?
Lena to bardzo sie ciesze, ze sie przepis przydal i zadowolil
Buszujący w zbożu…
już nie buszuje. Hej… buszował przez ponad 90 lat, tez dobrze.
Piękne niebo mamy, minus jeden, gwiazd co niemiara, ciekawe czy znowu będę sen epokowy z łysym mówiącym „halo”, dzisiaj w nocy śnił mi się sen dzisiejszych czasów a mianowicie, ze policja ściąga mi samochód bo stoi od tygodni w tym samym miejscu i ma polska rejestracje.
No chyba ze mieszkasz w Saskachewan a tam sasiad ze 100km drogi na szage (jezeli sie nie przeprowadzil) 🙂
O Dalekiej Polnocy nie wspomne bo tam jeden eskimos na tydzien sie trafia jak masz szczescie. Juz latwiej trafic tych co niedzwiedzie licza.
Przed chwilą o tym przeczytałam. Pamiętam, że czytałam tę książkę i byłam dość długo pod jej wrażeniem, ale wtedy byłam ledwie nastolatką i sama się dziwię, dlaczego w dorosłym już życiu nigdy nie miałam ochoty jej powtórnie przeczytać. A przecież wszystkie „młodzieńcze” lektury czytałam po raz drugi.
Dorotol, ale koszmar ! To dziś musi Ci się przyśnić, że jako „n” odwiedzająca supermarket, dostajesz w prezencie nowy samochód na niemieckiej rejestracji. 😆
Zgago mam od roku samochód na polskiej rejestracji i śmieję się berlińczykom w nos, bo oni płaca podatek drogowy a ja nie, a co do ściągnięcia to wszystkim się może zdążyć, już co cwańsi tureccy sąsiedzi jeżdżą z tego powodu na polskich rejestracjach.
yyc, jak przeczytałam Twój wpis i pomyślałam, że mogłabym mieszkać na takim odludziu, to ja już od dziś przestaję narzekać na moich sąsiadów. Niech już sobie wiercą te dziury w betonowych ścianach. 😉
Dorotol, to Niemcy się jeszcze nie zorientowali, że im kasa „wycieka” ? 😯 To oni już też schodzą „na psy”.
Oglądałam kiedyś reportaż o Lapończyku z fińskiej Laponii, który co 5 lat (zim) odwiedza swego sąsiada. Jedzie do niego zaprzęgiem reniferowym kilka dni. Zapytani, dlaczego tak rzadko się widują, obaj odpowiedzieli: rzadko? 😯 Gdyby widywali się częściej, o czym mieliby rozmawiać? Ciągle o tym samym? 🙄
Nemo, może dlatego, że to byli panowie ? 😆 😆
Zgago jeszcze sobie wmawiam, ze Berlin to jednak nie Niemcy, a na psy to na pewno tutaj zeszli, żeby Cie wprowadzić w koloryt miasta, to moi sąsiedzi współobywatele obcego pochodzenia mnie mówią : „nie przejmuj sie pani, ze ściągną, my wiemy gdzie oni te samochody odstawiają, pod którym mostem aby potem odstawić na płatny plac policyjny, to teren nieogrodzony i tam sie idzie i zabiera samochód im sprzed nosa” – rozwiązania prawie jak w Warszawie bywało.
Właśnie oglądałam zdjęcia z Mistrzostw Europy w Łyżwiarstwie Figurowym i zauważyłam, że para reprezentująca Niemcy ma „swojsko” brzmiące nazwiska: Aljona Sawczenko i Robin Szolkowy. 😉
Zgago, na szczęście ta prognoza, do której mi link podałaś, się nie sprawdziła. U mnie jest w tej chwili -2, a nie -20. Mała rzecz a cieszy.
Znasz to?
Dwóch chłopów rozmawia:
– A, co tam, sąsiedzie, dobrego?
– A, nic. Sąsiadowi krowa zdechła. Mała rzecz, a cieszy.
Misiu, u mnie nie pada, ale wieje. I zawiewa. Ale mniej niż rano.
Dorotol, to już „nasi” (mentalnie) opanowali UE ? 🙁
Sedziom sie teraz bedzie mylilo i jeszcze Niemcy zdobeda zloto w Vancouver 🙂
Żabo, a mnie się ogromnie spodobało powiedzenie (z nowo nabytej książki), że ” Gdyby Bóg miał u siebie okna, to już dawno by w nich szyby potłuczono” – też tak uważam, tylko nigdy bym nie wpadła na to, aby tę myśl zawrzeć w dwóch zdaniach. 😀
A mnie moja „pogodynka” pokazuje – 2*C i śnieg. -2*C jest a śniegu nie ma.
http://www.youtube.com/watch?v=CF6C9kkVzrQ&feature=related
Swoja droga to chyba bedzie pierwsza olimpiada zimowa w miescie ktore bedzie zielone a moze juz pierwsze kwiatki zakwitna.
Zgago to nie „nasi” to nasi byli wrogowie z pod Wiednia, to ich sie nazywa wspolobywatele obcokrajowcy, maja zagrania znane znad Wisly. Oni maja takie teksty: „Wy Polacy mozecie zostac w tej dzielnicy, bo jestescie uprzejmi i mili a tych tutaj…. (i tu maja na mysli ludnosc tutejsza) wykurzymy stad na sto procent”.
Mowilem zeby regaty przeprowadzic bylo by mniej do robienia w Londynie. Pomyslec ze kiedys w Londynie zapoczatkowano lyzwiarstwo figurowe podczas letniej olimpiady 🙂
Kurcze, zupełnie mi się nie chce spać. Faktem jest, że się ciut denerwuję, bo moja starsza z osobistym jutro rano mają lecieć do Finlandii – na ślub przyjaciółki. A w prognozie dla Helsinek; śnieg, śnieg i śnieg.
Wrogowie spod Wiednia, Laponczycy?
E, tam. Wysypią śniegiem gdzie się da i będzie ładnie wyglądać, tu zielono, a tu biało.
zgago, samoloty maja plozy (czasem). Bedzie dobrze. Wesele na nartach z pochodniami. To moze byc super mile i do zapamietania.
Zgago, a co niby w tej Finlandii ma być o tej porze, jak nie śnieg?
yyc, 😆 coś Ci się z „letka” pofyrlało ? O Lapończykach to ja pisałam, że do nich dziś o świcie leci moja starsza córa. Dorotol ma na myśli pra, pra, pra, prawnuków Turków z czasów odsieczy wiedeńskiej. 😉
Oj chyba nie wysypia. Bialo to miejmy nadzieje bedzie w gorach. W samym Vancouver to wlasciwie sniegu nie potrzebuja. W Nowy Rok maja doroczna parade malych stateczkow, jachtow i lodek w Vancouver. Plyna sobie dookola Stanley Park i do English Bay i wyglada to bardzo ladnie. Wszystkie przybrane swiatelkami, zniczami etc. taka kawalkada kolorowych zaglowek. To wlasciwie jedyne miasto w Kanadzie gdzie to mozliwe.
Żabo, ma być piękne słońce i -5*C .
Wiem zgago.. 🙂
yyc przeciez ja o tutejszym Istambule, inny watek
Zgago,
w Helsinkach śniegu zwyczajni, będzie miękkie lądowanie 😉
Emil Cioran powiedział:
Od 2000 lat Jezus mści się na nas za to, że nie umarł na kanapie.
Ona jest na dodatek zakatarzona jak nieboskie stworzenie.
niebo sie zaciagnelo ide spac dobrej nocy zycze
Nemo, jesteś niemożliwa 😆 Znowu musiałam łapać poduchę, żeby nie pobudzić sąsiadów.
c8c8 życzy Ci miłych i wesołych snów. 😀
Kolega kiedys mial slub w parku w Calgary w zimie i bylo zimno, bardzo zimno. Sniegu duzo. Na koniach, my na nogach Pani sedzina pokoju tez. Wszyscy zmarzli na amen konie tez, chyba tylko mlodzi nie czuli, ze zima. Potem przyjecie przy ognisku w tymze parku, gar bigosu i wodeczka zza pazuchy bo publicznie tu nie wolno pic. I wszyscy pamietamy. Mlodzi sie rpozwiedli po 3 latach.
I po co nam bylo marznac?
yyc, a tak romantycznie zacząłeś.
A jaka za to była zabawa, ognisko, bigos i … zza pazuchy. 😀
No ale czy to moja wina ze tak sie zakonczylo. A romantycznie bylo wtedy.
Kolega zapalony koniarz byl Jak przylecial do Kanady na emigracje to mial walizeczke i siodlo. A bylo wtedy -38C. Wylatywal z Rzymy gdzie bylo +18. Pokazywalismy mu miasto w drodze z lotniska przez wyskrobane dziury w zamarznietym oknie samochodu. Mial wiec ograniczone pole widzenia i mu sie podobalo. W domu flaki w garnku czekaly na balkonie i jak chwycilem za garnek to mi raczka w dloni zostala a garnek trzeba bylo odkuwac tasakiem. To byla przwdziwa zima. Wodeczka za to sie schlodzila dobrze.
Wlasciwie to z nim same zimne wspomnienia. Pechowy jakis.
yyc, przecież wiem, że to nie Twoja wina. Tylko co ja poradzę na to, że lubię happy end ‚ y i jak ich nie ma, to mi żal.
Obama wczoraj pogadal, pogadal i znowuz stracil na popularnosci. Samo zycie.
To u Napoleona nie miałby żadnych szans na jakiekolwiek stanowisko. 😀
O, kurcze, to tak jak nasz. Jak coś powie, to zaraz sondaże mu lecą „na pysk”.
Zagago, happy endy chcesz to masz tu jeden. Facet wylecial z samolotu bo sie drzwi w czasie lotu otworzyly. W ostatniej chwili sie czegos zlapal ale dolecial do lotniska po drugiej stronie samolociku uwieszony jak pajak na scianie (prywatny jet, byly zdjecia). Czegos sie zlapal i tak skutecznie ze wytrzymal pol godziny bo oczywiscie ladowali na najblizszym lotnisku. Po czem sie umyl i napil whiskacza i spytal czy maja jakis inny samolocik bo mu sie spieszy.(autentyczne)
Najlepsze pralinki jadlam w Belgii… mniam, mniam.
Poza tym zima, zima, okno mi zasypuje, ulic nie widac, wszystko zlewa sie w jedna wielka biala plame, ale na szczescie nie musze wychodzic z domu. W miedzyczasie moj grudzien zaczyna kwitnac, a gorace zapiekanki sa lekiem na cale zlo. Przeziebienie minelo, dzieki radom Alicji 🙂
Mniej więcej sprawy załatwione, śnieg sypie, ale my Kanadyjczycy damy radę, nie takie my…
http://www.youtube.com/watch?v=qCvivR_CW5I&NR=1
Snieg? gdzie Alicjo?
Swoja droga jak to przyjemnie slyszec o zimie w Europie. Chociaz raz na jakis czas ja sie wygrzeje dla odmiany. Ten rok to jakis taki szczegolny 🙂
W TV znowuz jakis skandal. A ten program o Polsce co o nim pisalem wczoraj byl naprawde strasznie ladny tylko niestety po francusku to ja jak gluchy ogladalem. Chyba sobie doleje.
Wszystko mam juz zaklepane tylko jeszcze musze znalezc kogos co nam slubu udzieli. Kazdy mowi znajdz kogos fajnego. Tylko jak sie to robi. Przeciez na sluby nie chodze codziennie wiec nie moge porownac.
OK widze ze pisze do siebie wiec czas na spacer…..
Storungsquelle, to tak jak ja. Chociaż muszę przyznać, że niemieckie wyroby czekoladowe firmy Sarotti, też mi smakują.
Alicjo, u mnie za oknem tej dzisiejszej bieli jest chyba ze 20 cm. Byłam dziś rano zszokowana, bo nawet mimo loggi, okna były zasypane śniegiem.
yyc, to popytaj małżonków z dość długim stażem, kto im ślubu udzielał.
Prezydent Czeczenii Ramzan Kadyrow postanowił radykalnie odmienić wizerunek republiki i stworzyć zimowy kurort, który – jak zapewnia – nie będzie ustępował najlepszym kompleksom narciarskim w Szwajcarii
Komentarz internauty:
Czeczenia będzie jak Szwajcaria,
a narciarze jak szwajcarski ser.Z dziurami po kulach.
yyc, tylko nie młodej w mini. Może lepiej faceta niezbyt ładnego ale eleganckiego. 😉
Nemo, toż to klasyczny angielski humor.
Wszyscy grzeczni blogowicze poszli spać, to ja też spróbuję.
Życzę dobrej i spokojnej nocy i kolorowych a wesołych snów (n.p. o wiośnie). 😆
Dobranoc zgago 🙂
no to się zgadza,7 godzin temu pokazywała -2 i chmurkę na słoneczku,a teraz -4 i chmurka na księżycu 🙂
Tyle było o pralinkach i czekoladkach, że sięgnęłam wreszcie po czekoladę, którą dostałam na Gwiazdkę – 70% kakao, nazywa się Ecuador, na opakowaniu ma kawałek Peru z Limą, a w ogóle jest jakiejś niemieckiej firmy J.D. Gross. Dała się zjeść (kawalątek), ale teraz chyba jednak poszukam śledzika.
Bardzo dobre praliny robi pan cukiernik Sowa w Bydgoszczy.
Dobranoc Wam.
Dzień dobry Wszystkim, kilka dni mnie tutaj nie było.
Było kiepsko, ale powoli dochodzę do siebie, jutro wybieram się już do pracy, nie wiem czy od razu na cały dzień, czy tylko na kilka godzin. W środę było trochę lepiej, ale na krótko.
Podczytałem do tyłu, „po łebkach”, ale dzisiejszy wpis bardzo mi osłodził życie. Belgijska czekolada dla mnie również najlepsza na świecie. Nie pamiętam, ale chyba to było w Brukseli – odwiedziłem kiedyś niewielkie muzeum kakao i czekolady. Oprócz tego, że ciekawe, to… O, ludzie! jak tam było pysznie!
Pewnie juz i tak wszyscy śpią, ale i tak – DOBRANOC 🙂
Hej, Nowy, miło, że już Ci lepiej!
Ja zaczynam się denerwować odśnieżaniem. Gmina zleca odśnieżanie różnym osobom, posiadającym stosowny sprzęt. Jedni mają lepszy i są bardziej odpowiedzialni, inni tak nie całkiem. Zdaje się, że jest jakaś rejonizacja, żeby się nie dublowali, lub nie mówili, że to kolega miał odśnieżyć. Jak po poprzedniej zawieji dzwoniłam do gminy, to urzędnik zajmujący się tym nie bardzo wiedział, komu, z dwóch możliwych odśnieżających, przypada akurat moja droga.
W każdym razie zawiane i zasypane jest tak, że bez ciężkiego ciągnika z solidnym pługiem nie ma szansy na odkopanie.
W Połczynie były pralinki w cukierni p.Wilka, ale cena była „powalająca” – 120,-PLN za kilogram. Nie zdecydowałam się.
Kapitanie,
jutro podeślę dane, lecimy 5-tego do Miami (poradzimy sobie to ft.Lauderdale)
http://www.youtube.com/watch?v=qHqTTSjWBvg
Kapitanie, nie,
tam!
Fort Lauderdale, FL, United States – 3 Mar 2010 –
I zabukowane 😉
http://www.youtube.com/watch?v=Ua0kEH7h9aM
…o, Żabę byśmy… tylko jak?!
Zakochane oczy lśnią,,,,
maluje sie liliową mgłą…
http://www.youtube.com/watch?v=FZ70gOAcW7E
No dobra… czas na sos. Zgubiłam przepis, cholerka…