Gwiazdki oraz noże i widelce
Gwiazdki przyznawane przez kulinarnych inspektorów Michelin to najbardziej pożądane odznaczenia wśród światowych restauratorów. Już samo znalezienie się w Czerwonym Przewodniku Michelin jest gwarancją świetnej kuchni, zaś zdobycie gwiazdek to dowód osiągnięcia kulinarnego mistrzostwa. W tym roku – jak twierdzą specjaliści z firmy Michelin – szanse na to mają również restauracje w Warszawie i Krakowie.
Michelin opublikował w tych dniach najnowszy ranking krajów i miast pokazujący liczbę otrzymanych przez nie gwiazdek. Bezkonkurencyjna oczywiście jest Francja. Lokale gastronomiczne w tym kraju zdobyły 547 gwiazdek. Na drugim miejscu znalazła się… Japonia – 347 gwiazdek, a na trzecim Włochy – 272 gwiazdki. Równie wysoko oceniana jest Szwajcaria. I to mimo, że ma jedynie 84 gwiazdki. Ale jeśli przeliczy się je na głowę mieszkańca, to ten niewielki lecz bogaty kraj wywinduje się na najwyższy szczebel rankingu.
Restauracja z trzema gwiazdkami to szczyt marzeń każdego właściciela lokalu i kucharza. Na całym świecie jest ich zaledwie 84. Tutaj również króluje Francja, która posiada 25 tak uhonorowanych lokali. Kiedy w Środkowo-Wschodniej Europie jedynie dwie restauracje w Czechach mogą pochwalić się jedną gwiazdką Michelin, to tylko w samej VIII dzielnicy Paryża trzema gwiazdkami szczycą się 4 restauracje .
Jeśli chodzi o miasta, to prawdziwym liderem jest stolica Japonii – Tokio, która posiada aż 197 gwiazdkowych restauracji!
W marcu dowiemy się, czy Polska dołączy do krajów mogących pochwalić się najwyższej klasy restauracjami. W ubiegłorocznej edycji Czerwonego Przewodnika Michelin po europejskich miastach „Main Cities of Europe 2009” znajdują się 32 polskie restauracje serwujące rozmaite kuchnie. Po 16 z Warszawy i z Krakowa. Jedna z warszawskich restauracji „U kucharzy” ( a dwa lata wcześniej też warszawski „Absynt” ) została wyróżniona symbolem Bib Gourmand, wskazującym na wyśmienitą kuchnię w korzystnej cenie. Jest więc szansa, że w kolejnym przewodniku, który ukaże się już w marcu, gwiazdka Michelin zaświeci także nad którąś z naszych rodzimych restauracji.
Ślimaki w sosie z pietruszki w „Tante Marguerite”
Wiele osób może stawiać sobie pytanie, co oznaczają poszczególne gwiazdki. Od 75 lat ich definicja pozostaje niezmienna. Jedna gwiazdka oznacza bardzo dobrą restaurację w swojej kategorii, dwie gwiazdki oznaczają rewelacyjną kuchnię wartą odwiedzenia, natomiast trzy gwiazdki – wyjątkową kuchnię, wartą specjalnej podróży by zjeść w wyróżnionym lokalu. Trzeba także zaznaczyć, iż gwiazdki to jedynie ocena tego co znajduje się na talerzu klienta. Takie atrybuty lokalu, jak wystrój wnętrz, liczba kelnerów oraz jakość udogodnień lokalu odzwierciedlone są oddzielnym symbolem skrzyżowanego widelca i łyżki.
W ubiegłym roku jadłem kolację w jednej z paryskich restauracji szczycącej się gwiazdkami Michelin. Była to „Tante Marguerite”. A kolację opisałem i zilustrowałem.
To samo zrobiłem po ubiegłorocznych wakacjach pod Carrarą. Zamieściłem tu sążniste i bogato zilustrowaną relację z restauracji „La peniche” (widać powyżej) mieszczącej się na starej barce w Marina di Massa.
I w tym roku podczas wędrówek po Europie będę wypatrywał gwiazdek figurujących na drzwiach restauracji, które będziemy odwiedzać. Sprawozdania też będą!
Komentarze
Jeszcze do wczorajszej dyskusji o międzyczasie. Na marginesie można przypomnieć popularny obecnie zwrot „jestem w niedoczasie”.
Międzyczas mnie nie razi. Myślę, że przytoczone przykłady prawiodłowego i nieprawidłowego użycia są uzasadnione. Rozumiem je jako wskazówkę wyjaśniająca sens pojęcia. Przykład użycia nieprawidłowego zwraca uwagę na błędne rozumienie „międzyczasu” jako czasu, w którym równolegle dzieje się coś innego jako punkt odniesienia. Nie trzeba więc w zdaniu przywoływać prawidłowych punktów odniesienia – przed i po – tylko trzeba właściwie pojęcie międzyczasu rozumieć.
Uff, przynudziłem.
Do gwiazdek Michelina nie podchodzę, bo na ogół za wysokie progi. Ale kiedyś we Włoszech korzystałem z zaleceń Włoskiego Automobilklubu, jak na aktywistę sportów motorowych przystało. Nigdy się nie zawiodłem. Miałem taki przewodnik gastronomiczny, ale były to lata bardzo odległe.
W Polsce korzystałem wielokrotnie z zaleceń w gazetach i tygodnikach. Raz pełny zachwyt piszących okazał się częściowo uzasadniony, a dotyczył restauracji Dworek w miejscowości Grabówno pod Piłą. Uzasadniony był w pełni odnośnie jadła, natomiast do naprawdę doskonałej kaczki z jabłkami podano wino półsłodkie. Po interwencji zmieniono na wytrawne, ale szok pozostał. Teraz widzę, że restauracja nazywa się Dworek-Koper, więc coś się zmieniło, ale przypuszczam, że właściciele pozostali ci sami. Polecam jedzenie i mam nadzieję, że czegoś o winach już się nauczyli.
Raz jeszcze godnym zawitania okazała się restauracja przydrożna Nostalgia nad Łupawą pomiędzy Słupskiem i Lęborkiem. Nic wymyślnego, ale zupy i ryby bardzo dobre, choć niezbyt tanie. Bardzo dobre także pierogi.
Pozostałe rewelacje gazetowe okazały się kompletnymi niewypałami. Kilka razy zawiodłem się na lokalach polecanych przez pana Bikonta. Nie miałem jeszcze okazji jadać w miejscach polecanych przez Gospodarza i jestem pewnien, że na tych się nie zawiodę.
Wracając do dzisiejszego tematu myślę, że Michelin też poleca tylko to, co polecenia godne. Dlatego jest tak ceniony.
Z wielką przyjemnością czytam, gdzie dają dobrze jeść 🙂
Na razie nigdzie się nie wybieram, po prostu przymarzłam do Zabich 🙂
Ale widzę, że inni też przymarzli i zamarzli. Misiu, jak u Ciebie?
Stanisławie, nie zawiodłam się na Tobie w sprawie międzyczasu, ale proszę, powiedz mi, czy ja dobrze myślę nie pamiętając spotkania się z wyrażeniem „mieżduwremia”. Jedyne co mi przychodzi na myśl to „w eti wremia”.
Wcale nie przymarzlem tylko przyspalem. Przezorny zawsze ubezpieczony. Mój OAMTC daje list ochronny wazny chyba na calym swiecie. Ford natomiast przysyla wlasna pomoc. Jeszcze sie nigdy na nich nie zawiodlem ale teraz jechac przez Czechy nie bede ryzykowal tym bardziej, ze rozkodowalo sie moje radio i musze jechac do warsztatu. Moja wina bo nie zostawilem im kodu przy wymianie akumulatora. Z zyczeniami pieknego dnia klania sie
Pan Lulek
P.S. Rosjanie też mogą używać nieprawidłowych wyrażeń.
Dziś było jeszcze zimniej niż wczoraj. Na lokalnym portalu ludzie podawli temperatury na swoich termometrach: od -28 do -32.
Piec w pracowni okazał się za mały. Nie daje rady ogrzać . Idę kotłować bo zupełnie zamarznę.
Za oknem w słonku -24 🙁
-23, słońce, bezwietrznie. Koty przestały pyskować, chyba przywykły. Jedno i drugie w przeciwieństwie do nas 😉
Stanisławie, pozdrowienia dla żony:-) Czy już można przestać uwolnić kciuki?
Przepraszam, miało być tak:
Stanisławie, pozdrowienia dla żony 🙂 Czy już można uwolnić kciuki?
Misiu, toż to u mnie upał! Chyba nie było więcej niż -18*C. Teraz słońce grzeje tak, że już woda z dachu pokapuje i płaty śniegu spadają. Tosca jeszcze nie wie o co chodzi i za każdym takim zjazdem śniegu szczeka. Mój dom stoi kalenicą NEN – WSW, słońce świeci prostopadle o 08:30.
Tyle, że tutaj jest jednak wilgotniej i gorzej się to zimno „na sobie” odczuwa.
Kochani, kciuki dobrze potrzymać do jutrzejszego popołudnia.
Żabo, mieżduwriemia są w rosyjskim znane i stosowane. Teraz rozpowszechnione szczególnie za sprawą gry komputerowej, która zawiera miejsce, gdzie nie ma niczego, ale do którego można uciekać i chować się. Nosi to miejsce nazwę Mieżduwriemia z dużej litery.
Żabo, tutaj linka do wiersza „Międzyrzecze”, gdzie międzyczas traktowany jest w zupełnie innym znaczeniu, chyba właśnie zaczerpniętym z gry komputerowej. To taki czas, który jest jakby zatrzymany. Oczywiście wszystko po rosyjsku.
Dzień dobry Szampaństwu nad moim ranem
Otwieram oko, jasno jakoś – wczoraj donosiłam o okolicznościach pogody, że leje jak z cebra dzień i noc (w końcu trochę podlało piwnicę), a teraz wszystko na biało 😯
Gapa, link tutaj:
http://labrys.ru/node/1695
Nie rozumiem czepiania się tego „międzyczasu” 😯 Wyrażenie jak najbardziej przydatne i sensowne, jeśli właściwie zastosowane.
Przyjrzyjmy się następującym zwrotom:
* w pierwszym rzędzie (in erster Reihe)
* od przypadku do przypadku (von Fall zu Fall)
* tu leży pies pogrzebany (da liegt der Hund begraben)
* być w posiadaniu (im Besitze sein)
* nie być w stanie (nicht im Stande sein)
Takie kalki irytują dopiero, gdy są nadużywane w napuszonych zwrotach:
Nie jestem w posiadaniu wiedzy na ten temat 🙄
Ciekawe, co by zostało z języka polskiego, gdyby wyrzucić z niego wszystkie germanizmy, rusycyzmy, makaronizmy itd. Czym by zastąpiono takie polskie wyrazy jak: rynek, gmina, sołtys, burmistrz etc. 😉
Pada śnieg.
„niedoczas” uznałabym w poezji, owszem.
„Międzyczas” jest uznany za prawidłowe określenie – sami wiemy, czego.
Tu nastawiłam ziemniaki, w międzyczasie robię sałatkę (zanim te ziemniaki dojdą) 😉
Bardzo poręczne słowo.
Niedoczas… nie wiem, co miałby określać. Myślę, że zmyślę na czas – jak mawiał mój przyjaciel, a ja po nim powtarzam.
Dziękuję, Stanisławie. mam trzy kryminały rosyjskie (i po rosyjsku) do przeczytania i jakoś nie mogę się zabrać. Głównie z powodu drobnego druku (bardzo lubię duży druk, ślepawa żaba jestem, ostatnio czytałam książeczkę dla dzieci „Ak-basz” – głównie dlatego, że traktowała o koniu, ale miała świetną dużą czcionkę, w końcu dla dzieci). Jakby nie było są pisane współczesnym rosyjskim, więc pewnie się na mieżduwremia natknę, choć, skoro wytykane jako rusycyzm, musiały egzystować „od zawsze” a od zaborów na pewno. Tylko mi jakoś się „omsknęły”.
Kciuki trzymam.
kod 11cc
Międzyczasu się czepiano, ale przestano „wreszcie nareszcie”, nemo
Nie wierzylem, ze tego jeszcze dozyje. Prawdziwy balwan, na jakies m 2,20, ktorego postawili sasiedzi 30 grudnia stale sie jeszcze trzyma. Niezle ogryziony co prawda, przez te krotkie odwilze, ale zawszec. Takiej zimy tu nie pamietam. Dzis rano na termometrze minus 13, a teraz piekne slonce.
Nie wierzylem tez, ze miejscowy potentat sieci telefonicznej, ktorego abonentem jestem od zawsze, moze mnie przetrzymac do dnia dzisiejszego bez internetu, a meldowalem awarie juz 3 stycznia. Nie wierze, ze to sie szybko skonczy i nie wierze, ze dobrze. Mam kontrakt do marca przyszlego roku, wiec nie latwo bedzie z tego wyjsc. Mimo wielokrotnych interwencji telefonicznych, poczta elektroniczna i na drodze konwencjonalnych listow ? zadnej reakcji. Czekam wiec spokojnie do nastepnego tygodnia, gdy minie miesiac i wtedy, mam nadzieje, bede mial nieodparty argument do przedwczesnego wyjscia z tej umowy.
Glupio tylko, ze wieczory pozostaja bez internetu i nie moge wznosic z Wami wspolnych toastow.
pepegor
W poezji można wszystko. Nowomowa świetnie psuje wszystko, co stara się wykorzystać. Ale to nie wina pojęć tylko ich nadużywania. Właściwie wykład Orwella na ten temat zawarty w Roku 1984 nic nie stracił ze swojej aktualności. Zreszta mamy też instytucję bardzo zbliżoną do orwellowskiego Ministerstwa Prawdy. Może nie drukują na nowo starych gazet, ale poza tym starają się bardzo w tworzeniu nowej historii.
Ja na placówce wysunietej stawiam odpór, Stanisławie 😉
I bronię polszczyzny-ojczyzny całą pierwsią! O, nawet wypięłam pierwś na tę okoliczność.
Język (każdy) ciągle ulega modyfikacjom, ale jego korzeń jest niezachwiany.
Niech ja wreszcie idę dospać?! 😯
Do tych wszystkich „między…” dodajmy niewinne szczecińskie Międzyodrze razem z jego parkiem krajobrazowym i będzie komplet!
Tak sobie pomyślałam, że bez niektórych zapożyczeń trudno byłoby żyć – np. urocze rosyjskie „ustrojstwo”, jakże wdzięczne słóweczko. Nieprawdaż? Albo „duszeszczypatielnyj” – myśmy czegoś podobnego po polsku nie wymyślili, a jakie to obrazowe.
Witam Wszystkich ciepło!
Witam Blogowisko ! Nie bardzo wiem jak Wam biednym zamarzniętym napisać; na pasku pogodynkowym mojego komputera napisane jest -18*C a na termometrach zaokiennych widzę …. +7*C 😯 Faktem jest, że (jak już „stukałam”) wszystkie okna mam na południe i żaden blok mi nic nie zasłania. 😀
Tak, czy inaczej życzę wszystkim też pięknego słonecznego dnia.
Prawdę powiedziawszy, po przeczytaniu nocnych i porannych wpisów, troszkę mnie zmroziło, bo ja nawet bym nie śmiała aspirować do elity.
Piszę i mówię w naszym pięknym języku, czerpiąc z tego czego udało się moim nauczycielom mnie nauczyć i przeczytanej całej masy książek. Jeśli mi cokolwiek „zgrzyta”, to tylko instynktownie. Czasami jak sama mam wątpliwości, to sięgam do słowników, ale normalnie posługuję się językiem tzw.potocznym a więc z całą pewnością popełniam sporo błędów logicznych i składniowych. Tak jak mam swoje ulubione (i przyswojone) neologizmy typu ; „ćwok sześćdziesięciosześciowy”, „domeczek” i wiele innych zapożyczonych z książek Melchiora Wańkowicza. A wiele tzw. wańkowiczowskich neologizmów weszło już na stałe do polskiego słownictwa, jak np. „chciejstwo”.
Dlatego przyjmę każdą życzliwą uwagę i …. postaram się poprawić. 😀
Może Was zaskoczę, ale mam spory słownik rosyjsko-niemiecki i niemiecko-rosyjski. W rosyjskiej części (45 000 słów) „mieżduwremia” nie występuje. W niemieckiej –
„Zwischenzeit” jest przetłumaczony jako „promieżutocznoje wremia”.
I co Wy na to? Rusycyzm? 😯
Kosmopolityzm 😉
Ale i tak uważam, że mówię poprawniej niż cała gromad dzisiejszych „dziennikarzy” i tzw. elit, bo w życiu nie powiem, że coś „ciężko powiedzieć” albo „strasznie lubię” , które to zwroty przyprawiają mnie o furię. Tylko czy słusznie ? Bo może to ja nie mam racji ?
Słowniki mają swój charakter. Promeżutok to odległość, odstep czasu. Międzyczas w tym przypadku należy rozumieć jako czas zmierzony zawodnikowi na trasie. Wyznacza się takie odcinki do mierzenia „międzyczasu” – narastająco i na konkretnym odcinku. W wierszu, do którego linkę dałem, rozumienie międzyczasu jest zupełnie inne, Promeżutok tu na pewno nie pasuje. Ale pasuje do naszego pojęcia międzyczasu jako czasu pomiędzy choćby rozpoczeciem i skończeniem gotowania ziemniaków. Można ten czas zawiesić gdzieś w poezji czy niebycie lub innym bycie, także cofnąc do dzieciństwa. Nieraz artystyczny międzyczas wykorzystują filmowcy, gdy pomiędzy bardzo bliskimi czasowo momentami wplatają wydarzenia nieraz wielodniowe. Podobne zabiegi można znaleźć w powieściach Murakamiego.
Przeczytałem, com napisał. Nie ma to sensu. Skrót nadmierny. Do naszego pojęcia czasu jako czasu pomiędzy pasuje wiersz a nie promieżytok.
A co powiesz Zgago na okreslenie, ze cos jest „potwornie wspaniale” a bywa i tyle.
Alicjo, skoro wypinasz piers to uwidocznij publicznie jak to wyglada.
Podobiadek zaliczony a teraz przygotowania do nalesnikowego obiadu.
Z najsmakowitszymi zyczeniami pozostaje.
Pan Lulek
Mnie „ciężko powiedzieć” nie drażni, gdy dotyczy np. wyznania zdrady albo czegoś podobnego. Nie można zastosowac zwrotu „trudno powiedzieć”, bo oznacza on, że się nie jest pewnym właściwej odpowiedzi. Co innego, gdy się ją zna, ale odpowiedź z trudem przepycha się przez gardło. Ciężko przez nie przechodzi.
Stanisławie,
„mieżduwremia” to jest pojęcie fantasy, baśniowe, jak „mieżduziemlie” (śródziemie), „mieżdurieczie”. W normalnym języku nie występuje, tak jak w polskim nie występuje „międzyczas”. Wystarczy wpisać w google – mieżduwremia występuje 37 razy, „Zwischenzeit” – 11 100 000 razy.
Żabo,
masz rację, że nie spotkałaś się z tym wyrażeniem. To rosyjski neologizm.
Zgago, ja też toczę pianę z pyska, gdy słyszę, że komuś coś się „strasznie podoba”. 👿
Bardzo mi się podoba ‚uzasadnienie’ michelinowych gwiazdek, zwłaszcza trzeciej!
Panu Lulkowi smacznego. Alicja już nie wypina tylko dosypia. Pierwś faluje pod kołderką.
Strasznie lubię kojarzy mi się z żarłokiem, który to, co strasznie lubi, pożera w ilościach budzących grozę. Niestety, czasami i mnie to dotyczy. Naleśników także. Ale śladem Pana Lulka będę je jutro jadł na obiad, bo już zobowiązałem się zrobić.
Stanisławie – 😀
Jeśli chodzi o pożeranie, to nie ilość, ale raczej sposób zaspokajania głodu budzi grozę.
Mróz nie zelżał, zima trzyma
O spacerach mowy nie ma !
Z przyjemnością gotujemy,
blogujemy, świętujemy.
O regułach gramatycznych
trochę też dyskutujemy.
Czy dyskusja nas rozgrzewa ?
Czy nalewki nam potrzeba ?
Kto rum do herbaty wlewa ?
Zimę srogą przetrwać wszak musimy,
za Maderą w międzyczasie zatęsknimy !
Tu i teraz szalik, czapkę zaś włożymy,
na zakupy mocno okutani podążymy.
Z rusycyzmów do amoku doprowadza mnie wyłącznie „pół godziny czasu” itp; germanizmy sama popełniam (no, tak – ale) „między…” mnie nie razi. Stanowczo protestuję przeciwko dziennikarskim „dzisiej i wczorej’, o idiotach, którzy „posiadają wiedzę” albo jej nie posiadają, mówiliśmy nie raz. A tak w ogóle – gdyby nie neologizmy, prowincjonalizmy, określenia potoczne albo gwarowe, to każdy komputer tłumaczyłby bez pudła poezję. A nie tłumaczy; bo np jak przetłumaczyć : „Złotniczeńki, Ty, na niebie”?
Na „gwiazdkowe” knajpy nigdy mnie stać nie było i nie będzie. Wierzę ludziom bywałym i powtarzam : tam, gdzie w trasie zatrzymują się licznie ciężarówki, tam dają jadło proste, smaczne i w obfitych porcjach; tam, gdzie stoją licznie dobre samochody, prawdopodona jest dosyć wyszukana, smaczna kuchnia i dobre trunki, tam, skąd dobiega głośny łomot, można najwyżej napić się piwa w podejrzanym towrzystwie.
To prawda, że jadąc nieznaną (gastronomicznie) trasą najlepiej wybierać po ilości ciężarówek. Bywają wyjątki – dobre i tanie zajazdy, gdzie skąpość miejsca parkingowego nie pozwala korzystać tirom.
Tam, gdzie słychać głośny łomot nie zaglądam, bo nie dość, że nieprzyjemnie, to takie miejsca kojarzą mi się nie tylko z piciem piwa ale i z możliwością „dostania po ryju”.
Słyszałem kiedyś rozmowę dwóch byłych SB-ków. Jeden skarżył się drugiemu, że córka zaczęła chodzić do kościoła i czyta same nabożne książki. Na to kolega (SB-ka) odrzekł, żeby się nie martwił, bo w kościele jeszcze nikt po ryju nie dostał.
a ja nigdzie nie wychodzę … obejrzałam sympatyczny film „Skutki noszenia kapelusza w maju” z Wiesławem Michnikowskim …. i sobie nabieram sił do życia delektując się domowym ciepełkiem …
do restauracji z gwiazdkami pójdę jak się doczekam, że mnie ktoś zaprosi … 🙂
Dzieńdoberki wszystkim!
„Strasznie” dziękuję za pamięć o mojej latorośli.
Doczytałem i przekazałem.
Imprezowaliśmy dość długo, między innemi obecni byli: Misia Starszy Bliźniak i Imiennik, Artysta Malarz, Pani Doktor Medycyny, Pan Doktor Germanista, dwa Małolaty, a nawet Jubilatka ze swym Ulubionym, jedzenia przygotowaliśmy za dużo (z wyjątkiem sushi, maki i tatara, a resztą obdzieliliśmy gości: bigosem, wędliną i słodkościami), hiszpańskie wino dwunastoletnie okazało się niewypałem (co nie dziwi, bo piwniczka byle jaka), za to czteroletni Zweigelt z Gols wołał o medal, Schlumberger też stanął na wysokości zadania, a potem to ja musiałem sam sprzątać po imprezie, bo młódź miała rano wstawać do szkoły (tak, jakbym ja nie musiał – wciąż jeszcze – zrywać się do pracy), a Osobista po prostu zamknęła oczy ze słowami „niestety, musisz sobie sam poradzić”. No, cóż było robić? Radziłem sobie do drugiej w nocy. Na blogosferę energii nie stało (uwaga, to też jakiś „…zm”, kto wie jaki?). Ale z rana zebrałem za to wyrazy podziwu i wdzięczności 🙂
PaOLOre, Ty mnie nie denerwuj. Odpuściłeś Rodzinie, bo widać tak chciałeś. Nie zapisuję Ci do dobrych uczynków. Nie wiesz, co się dzieje z Francuzem? Pisać przestali jednocześnie z Antkiem, przy czym (o ile cokolwiek rozumiem) z powodów przeciwstawnych – Antek doszedł do wniosku, że Babiniec blogowy urządził sobie polowanie z nagonką, a to żeby niszczyć zwierzyn(k)ę, a Sławek ‚przeciwpołożnie” doszedł do wniosku, że tolerujemy durnotę. Tęskno mi do mojego druha papierosowego.
Na dworze jest przepięknie, wiatr zdechł. Nawet naprawa pastucha była przyjemnością. Teraz idę poić, dzisiaj tylko trochę ciepłej wody na dno wanny a reszta kranówa (o ile się coś nie skręci, tfu, na psa urok!).
Mróz zelżał ,ale tak się już przyzwyczaiłam do niego ,że rano pomyliły mi się kreski na termometrze i zamiast -5 s.C widziałam – 15 st. C .Odkrycie pomyłki bardzo mnie ucieszyło.Ale za to prószy śnieg i to wcale mnie nie cieszy ,bo to oznacza znów odśnieżanie.
Ale naprawdę cieszy mnie to co napisała Alicja – w Kanadzie ,przynajmniej u niej ,jest biało .Przecież wkrótce Olimpiada Zimowa ,więc śnieg jest niezbędny .
Marzyłoby mi się odwiedzić jakąś restaurację z Czerwonego Przewodnika Michelin – z czystej ciekawości i dla porównania z tymi potrawami ,które można zjeść w zwykłej restauracji .Wszystko jest możliwe ,więc może i to się kiedyś zdarzy . Tymczasem zanotowałam sobie zarekomendowaną przez Stanisława ” Nostalgię ” na trasie między Słupskiem a Lęborkiem. Jak do tej pory /choć to tylko dwa razy / dobra opinia Stanisława o restauracjach potwierdziła się .
Dziś musiałam udać się po zakupy dla koziołka,bo skończyła się już marchew ,a przy okazji kupiłam jeszcze główkę białej kapusty ,bo podobno sarny także ją lubią . Wkrótce to sprawdzę ,bo koziołek już powoli zmierza do swojej stołówki.
PaOlOre – to mamy latorośle w tym samym wieku 🙂
Gratulacje ! Moja kończy 18 lat też na chwilę- 5 marca.
Jolinku – co tam gwiazdki, nasz fiołkowy wieczór to dopiero
będzie uczta ! A gdyby tak jeszcze Gospodarz z Małżonką
zaszczycili nas swoją obecnością, to Michelin gwiazdek,
by nie nastarczył !
A zatem zapraszamy uroczyście na nasz fiołkowy wieczór
Panią Barbarę i Pana Piotra. Może znajdą chwilę,by wpaść
na Ursynów ? Byłoby nam bardzo miło.
Przypominam- sobota 30 styczeń godz.18.00
Jolinek51 !
Nie podpuszczaj prosze tylko dawaj konkretne propozycje. Powiedz tylko, chce to i tu popróbowac te opony Michelin. Albo jedzenie. Ty mieszkasz w stolicy to tobie latwiej cos znalezc a ponadto masz w poblizu Gospodarzy jak konsultantów.
Ja mam samochodzik calkowicie przygotowany na dalekie podróze ale tym razem nie wpadne. Co sie odwlecze to nie uciecze.
Pan Lulek
Czy na tym przyjęciu fiołkowym będą fiołki kandyzowane, ponoć przysmak Sissi?
A propos przewodników gastronomicznych. Automobilklub z Italii zachwalał bardzo restaurację 12 Apostoli w Veronie. Jest w samej rzeczy wspaniała. 15 lat temu była droga, ale jeszcze do wytrzymania. Teraz wydaje mi się, że jest poza zasięgiem. Na swojej stronie zamieszczają księgę gości. Nie ma na niej ani jednego Polaka. Przeważa świat filmu.
http://www.12apostoli.com/menu_en.html
Krystyno,
ode mnie do Vancouver jest mniej więcej 5 000 km i wczoraj w dzienniku płakali, że śniegu na Blackcomb mało (taka góra) i w Whistler (kanadyjskie Zakopane, tylko nowe i nowoczesne), gdzie spora część konkurencji będzie się odbywała, także samo zarówno mało biało 😯
Strasznie smutno 🙄
Stanisławie- lista uczestników fiołkowego zjazdu nadal otwarta.
Uczestnicy przyrządzają dania niespodzianki. Jeśli masz
ochotę przyjechać i zaserwować nam kandyzowane fiołki
to serdecznie zapraszamy. Chętnie spróbujemy 🙂
Jak zaczniemy sobie wytykać błędy w składni, pisowni i tak dalej, to wkrótce przestaniemy mówić. Mecyje! Ot, przyjęło się i już, mnie wadzi jedno, komuś inne, z czasem pewnie inne dziwadło zastąpi to, czego nie lubimy… normalka.
Nie zastanawiam się nad stylistyczną poprawnością wpisów, bo uważam, ze my tutaj „rozmawiamy”, a poza tym nie jest to blog polonistyczny, do licha, tylko kulinarny, że się zagotuję 👿
No dobra. Wracając do śniegu – są nadzieje, że nawieje i napada. Ironia losu, bo o ile w Calgary mogło być różnie (a nuż z widelcem zawieje ciepły halny), to tam o tej porze roku stuprocentowo śnieg. No to pokazuje ten śnieg, że ma w głębokim poważaniu to „stuprocentowo”. Spadnie, kiedy mu się zachce. Pożyjemy, zobaczymy…
Synoptycy są jak najlepszej myśli, ale na wszelki wypadek maszyny produkujące śnieg już w pełnym rozruchu. Damy radę 🙂
Ja to mogę zrobić, to ze zdjęcia – tylko ślimaki zastąpiłabym pieczarkami małymi. To w środku… śmietanę kwaśną bym walnęła w kawałek bagietki z wyszarpanym wnętrzem – i podałabym do dania bagietkę.
Sos – improwizacja, już to czuję!
Alicjo, słuszna uwaga o składni,pisowni i tak dalej 🙂 szkoda,ze na to wcześniej nie wpadłaś 🙂
Sarenko, jesteś pierwszą drapieżną sarenką, jaką mam okazję poznawać.
Bo to sarenka mięsożerna 🙄 😉
Danuśko – za późno przyszła ta wspaniała propozycja. W ten sam dzień mamy gości. Wydajemy teraz kolację z wielką częstotliwością, bo w przygotowaniu są aż dwie – Basi i moja – książki naraz (wyjdą przed Wielkanocą) więc musimy przetesować sporą liczbę nowych przepisów. Wyhamujemy dopiero w marcu wylatując nad Morze Czerwone.
Mamy nadzieję, że to nie ostatnie Wasze spotkanie. Życzymy więc fioletowej zabawy i czekamy na fotosprawozdanie!
PS.
A nowe książki są konieczne, bo nie chcę nagradzać zagadkowiczów dziełami obcych autorów.
Na dworze biało, pada nadal…
Na sobotę wpraszają się goście (5 sztuk). Chcą świętować urodziny Osobistego, sami z siebie. Na razie gadali telefonicznie ze mną. Pozwoliłam pojawić się już rano pod warunkiem, że wezmą ze sobą narty. Dostaną wówczas śniadanie i kolację, ewentualnie piknik na śniegu. Jak nie chcą na narty, to proszę przybyć wieczorem, obiadu nie przewiduje się 😎
Panie Piotrze- trochę nam żal 🙁
Tym niemniej rozumiemy konieczność testowania kolejnych
przepisów .Jak powiedział Pan Lulek,co się odwlecze….
Testowanie testowaniem ale goście już są pozapraszani i nie mógłbym ich odwołać, bo to szacowne persony. A Pan Lulek jak zwykle ma rację!
Dzień dobry, nieco późnym popołudniem 🙂 Zalatana byłam i nie zdawałam sobie sprawy, że w tym samym czasie poziom blogu wzniósł się na takie wyżyny. Ręce się teraz człowiekowi trzęsą, nagromadzone pod ręką słowniki z biurka prawie spadają, ludzie, nie macie sumienia!
A mnie się trafił kod 7117, chyba zagram w totka. W sklepie przepatrzyłam wszystkie półki pod kątem wiadomego koloru, część wykupiłam, ale decyzja w sprawie upitraszenia czegoś z nabytych produktów – ciągle przede mną 🙂
A byliście kiedy w opolskiej „Starce”? Jedzenie tam dość konkretne, odrobinę z niemiecka, ale doskonałe. Jedyna restauracja, gdzie skórka na pieczonej golonce nie tylko dała się jeść (nie jak opona Michelina…), ale była tej klasy, że biesiadnicy obżarli ją bezwstydnie, pozostawiając właściciela golonki z gołym mięskiem, też świetnym zresztą. Mają tam potrawy ze smardzami. W „Starce” oprócz pysznej wyżerki liczą się też osobowości panów kelnerów, przy których cyrk Monty Pythona blednie z zawiści. Niby nic nie robią takiego, ale sposób, w jaki SĄ…
Barbaro czerwona kapusta poszatkowana i ugotowana robi się fioletowa. Zwłaszcza gdy się ją potraktuje odpowiednio sokiem z cytryny lub octem winnym.
Panie Piotrze, dziękuję za podpowidź, taka kapusta w charakterze fiołka też była brana pod uwagę i kto wie… 🙂
Barbaro i Jolinku- to w wolnej chwili przeczytajcie jeszcze
pocztę ode mnie.
trema, trama, miało być: podpowiedź 🙂
No dobrze,to widzę,że muszę zdradzić,iż planuję zrobić
bigos z czerwonej kapusty.
Proszę zatem kombinować dalej 🙂
Fioletowe: bakłażany, śliwki, jagody, winogrona, figi, czerwona kapusta, fioletowa marchew, szparagi, fiołki, lawenda, denaturat…
Bardzo fioletowe są na przykład lody jagodowe. Jogurt też.
Witam o świcie
Alicjo. Oczywiście, że jezyk potoczny pełny kolokwializmów też moze byc poprawny. Czy uczestnik blogu kulinarnego jest z tego zwolniony?
Ok zejdźmy z języka, bo już mnie piecze:)
Mam niezwykłą sprawę. Polak, elektronik z Miami, właściciel 32 amerykańskich patentów, chce stworzyc nowy, uniwersalny język! Zamenhof opracował esperanto na bazie języków romańskich. Nasz elektronik, wiedząc, że obecnie „lingua franca” to angielski, wziął go jako bazę. Dostosował to wszystko do wymogów komputerowych i nazwał Komplish. Wiem, że temat nie kulinarny, ale mnie się kojarzy z mieszaniem przeróżnych jedzonkowych ingrediencji…
http://www.komplish.com/polski.html
Obawiam się, że czerwoną kapustę zaklepała już sobie Danuśka 😀
Ha ha,
ten, co rozpętał dyskusję nad rzekomym rusycyzmem, zmienia szybko temat 😉 Nic dziwnego, że go coś piecze, mnie by uszy paliły 🙄 😉
beter
wers
les
mor
ferther 😯 😯
Dziekuję Nemo za tak sympatyczną recenzje. Jestem poruszony:)
Próbowałam w tym języku poczytać, muszę przyznać, że nawykowo usiłuję czytać po angielsku i wychodzi totalne dziwactwo.
Nemo, serca nie masz, denaturat 😯 ale lody jagodowe mi się bardzo podobają, człowiek się nie narobi, może się tylko nachodzić żeby upolować 🙂
Danuśko, odpisałam 🙂
Trudno, fiołkowy bigos odpadł, kombinuję dalej…
Nemo, mnie też jako napój w kolorze fiołkowym pojawił się przed oczami denaturat. Tylko strach pić!
Ja bigos robię na podstawie kapusty kiszonej 🙄
No, dodaję troche słodkiej, może być czerwona, nigdy nie próbowałam, ale czemu nie. Sama się zrobi fioletowa pod wpływem kwasu z tej kiszonej 😎
Cichal,
wszyscy wiemy, że miedzynarodowym językiem jest język angielski, czy się to Francuzom (z przeproszeniem naszego Danuścynego, który i polskim włada) podoba, czy nie 😉
Po co wyważać otwarte drzwi, przecież esperanto też nikt nie używa, może jacyś niszowi entuzjaści 🙄
Alicjo, przeczytaj link (jak masz ochotę) Chodzi o tłumaczenia komputerowe. Zamenhofowi też odradzano.
Żeberka.
Proszę o przepis, jak zrobić smakowite żeberka po polsku, tak, żeby czapki z głów zleciały.
Alicjo, spróbuj we Francji porozumieć się po angielsku 🙁
ja zaklepałam śledzie i naleśniki … no i od Pana Lulka nalewka i wino … sama dźwigałam … Danuśka i Małgosia odpisałam …
faktycznie z angielskim we Francji kiepsko …
MałgosiuW,
najgorzej na lotnisku międzynarodowym się porozumieć po angielsku we Francji, niejeden raz przeszłam 😯
Poza tym – komar żabę… 😉
Ludzie mają poczucie humoru, i dlatego przeżyjemy mrozy i inne roztopy 😉
Alicjo – najprościej kupić torebeczkę „marynaty staropolskiej” dodać do niej garstkę soli, dwa przeciśnięte ząbki czosnku i łyżeczkę majeranku, rozciapciać to wszystko w oleju (ze 4 łyżki) i natrzeć mięso ze wszystkich stron. Zostawić w tej misce od narynaty, wstawić do lodówki na 1-2 dni i parę razy przewrócić, Obsmażyć i w piecyk, gdzieś na 1,5 godz. Niebo w gębie, większość tłuszczu się wytopi i jest jak znalazł do kopytek albo kapusty.
Zapowiedziałam wczoraj publikację opowiadania pióra naszego Kolegi i czekam na zezwolenie Autora. Czekam, czekam i nic.
Po znakomitym obiadku. Nalesniku z konfiturami jablkowo, uhudlerowo, gruszkowymi, zdrzemnalem sie na cale dwie i pól godzinki. A tu juz ciemno. Ptaszory od dwu dni jakby szykowaly sie do odlotu. Poczytalem nowy jezyk komputerowy. W zadnym ze znanych jezyków nie opanowalem gramatyki i ortografii to czemu mialbym sie teraz meczyc, Niech pracuja jak chca mlode pokolenia. A na kolacje bedzie kapanina czyli makaron swiderki jeszcze nie wiem z czym.
W oczekiwaniu na wieczorny sygnal do boju czyli kolacji.
Pan Lulek
Alicjo, a ja robię żeberka jeszcze prościej, szybciej i efekt też jest ok. Kroję żeberka na kawałki, takie po dwie kostki w każdym, solę, pieprzę i majerankuję. Obsmażam w rondlu na smalcu, żeby się ładnie zrumieniły, potem odsuwam i smażę cebulę – dużo. Zalewam bulionem (trzeba uważać na proporcje soli), dokładam suszone grzybki – sporo! – i duszę powoli, aż kości zaczną odmaszerowywać pod dotknięciem. Cebula się rozlatuje i zagęszcza sos (mąki nie dodaję, ani żadnych zagęstników). Grzybki dają „polski” smak. Pyszne z ziemniakami, kluskami wszelkiej maści, pyzami plus kapucha. Albo i bez kapuchy. Z chlebem też dobre.
Aaaa, zapomniałam o czosnku, jak kto lubi. Ale nawet bez niego wyjdzie.
Jak to mówi Osobisty,skoro mamy już tyle zalet, piękny
kraj,świetną kuchnię i znakomite wina to trudno wymagać,
byśmy jeszcze wszyscy mówili po angielsku 🙂
Ale z tymi francuskimi lotniskami to Alicja mnie jednak
zaskoczyła.Wedle moich obserwacji to na lotniskach znają
jednak angielski.
Alicjo – tradycyjny bigos to robię kapusty kiszonej i zwykłej
białej,ale na wieczór fiołkowy wymyśliłam bigos z kapusty
czerwonej,bo ona wcale nie czerwona,a fioletowa.To będzie
eksperyment 🙂
Panie Lulku- teraz to i my poznamy smak sławnych naleśników
Jolinka. A Pańska nalewka na te mrozy,to jak znalazł !
Oooo… czosnek to pies, ale po smalec to będę musiała Jerzora wysłać do polskiego sklepu, a on znowu się zapłacze, że to trucizna przeokropna, no, tłuszcz i te rzeczy 🙄
Ciekawa jestem, kto w tym domu ma nadmiar tłuszczu 👿
A wyślę, żebyście wiedzieli!
Danuśko,
przylecieliśmy z Kanady… potem mi wpadło do głowy, że Francuzy tak sobie myślą… aha, nasza kolonia… wszyscy mówią po francusku 😉
Ale swoja drogą, ja na tyle parle franse, że w bardzo podstawowych sprawach sobie poradzę, a Twój Osobisty tyle nagadał się z moim, że chyba Jerzora umiejętności płynnego posługiwania sie językiem nie podlegaja wątpliwości.
Coś po prostu nie wypaliło na tym lotnisku wtedy – zdarza się.
Pyrka mi rosół wg Waszego przepisu (goździk i liść laurowy – czego nigdy nie dodawałam) i nie będę opowiadać, jaki wspaniały aromat, po mieszkaniu się taki rozchodzi, że wręcz mam cudowną inhalację 😆
Ponadto, muszę Was na trochę opuścić. Dziś sobie przyniosłam zamówioną książkę i już po przeczytaniu wstępu, wiem, że piłą nie będzie mnie w stanie nikt od niej oderwać.
O 20:00 zerknę oczywiście, żeby wiedzieć za czyje zdrowie wypić szklanicę „Lecha”.
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru 😀
Ciekawostka kulturowa.
W restauracji (gwiazdki sa na niebie) siedza osoby z nastepujacych miast:
Seattle, Paris, NYC, Hongkong, Dallas, London, Tokyo, Sydney. Kazdy mowi swoja wersja angielskiego. Nikt nikogo nie poprawia. Wszyscy sie rozumieja i swietnie sie bawia przy wysmienitym obiedzie zlozonym z miejscowych ryb i poczwarkow.
Smakosze wszystkich krajów łączcie się !
I mamy toast !
Alicjo – to prawda, nie podlegają 🙂
Wino było pomocne w płynnej konwersacji !
Ta ciekawostka kulturowa jest bardzo ciekawa … nawet godna polecenia i toastowania …:)
paOlOrek
____________
skoro bedziesz wkrotce dysponowal wieksza iloscia czasu, to nie byloby calkiem od rzeczy bys mnie adoptowal 😐 gwarantuje party 5 razy w tygodniu. masz juz wprawe, doceniam to z calego serca dlatego te dwie pozostale noce pozostawiam do wlasnej dyspozycji z malzonka.
w zasadzie moge pozostac polsierota adopcyjnym, malzonka z tego co wyczytalem leniwa 😳 nie chce miec klopotu ze starsza
wierze, ze sprostasz temu nowemu wyzwaniu
prosze rozwaz to w spokoju. nie czesto zdarza sie taka okazje, by calkiem bez wysilku poczuc sie na nowo ojcowsko pozytecznym, nie tylko od swieta 😆
Dziwna wizja ale popularna, zona Pawła wiedeńskiego o ile wiem to pracuje, kobieta zaangażowana zawodowo „leniwa”?
i ma jeszcze syna Jasia … energicznego dwunastolatka … po co im stary Zdzich … 😉
eeeee, tylko mi tu bez epitetow 😛
Jas ma prawo nowoczesnie dorastac 😆
Ciekawe sa te klasyfikacje resturacji i czesto sie sprawdzaja. Latem wybieram sie do tej „La peniche” polecanej przez Gospodarza. Z ciekawosci zajrzalem na strone internetowa Michelina i zauwazylem, ze w Warszawie wymieniaja 38 resturacji, ale tylko cztery z ocena (choc bez gwiazdek): „U Kucharzy”, „San Lorenzo”, „Belvedere”, „AleGloria”. Niestety nie bylem w zadnej z nich wiec trudno mi je ocenic z wlasnego doswiadczenia, ale p. Adamczewski pewnie je zna.
Z wygodnej pozycji obserwatora z uwaga (ale i usmiechem) czytuje Wasze dyskusje o polszczyznie. Faktycznie, zwroty typu „strasznie lubie” czy „strasznie mi przyjemnie Pana/Pania poznac” logicznie nie maja sensu, ale trzeba je chyba przyjac jako idiomy. Ja tez mam swoje fobie i denerwuje mnie n.p. uzywanie slowa „onegdaj” w sensie „dawniej, niegdys” zamiast prawidlowego „przedwczoraj”. Tak samo wymyslony przez Wankowicza „urokliwy” zupelnie wyparl „uroczego”. Dlugo mozna by tak wyliczac….
Jest, jest toast na czasie,
Smakosze wszystkich krajów laczcie sie !
Jakos brzmi w znajomym tonie z roku 1848 albo cos kolo tego.
Toast wznosimy
Pan Lulek
to stwierdzenie faktu a nie epitet … 🙂
spojrzalem przed chwila, podczas toasu w lustro i jestem innego zdania
zdzichu jeszcze na starego nie wyzdrzy 😆
w porównaniu z 12-latkiem … się wyzdrzy .. 😀
mentalnie to zdzichu jest od 12-latka mlodszy
inaczej nie dawalby tak pieknej mozliwosci paOlOrkowi
a dlczego was to tak rusza, babuchy?
przeciez nie szukam wyemancypowanej macochy do adopcji
…a dlaczego Ciebie tak rusza, Zdzichu?
Może Ty wyluzuj?
…i wypraszam sobie epitety w stylu „babuchy”, chłopucho (sam chciałeś, to masz).
Zdzichu – jeszcze przed toastem, a Ty już zmącony nieco?
…a poza tym, Zdzichu, się nie obijaj po bokach, tylko podeślij konkurencyjny przepis na żeberka. Już trochę nazbierałam, ale od przybytku głowa nie boli.
dorotol szczyci sie doswiadczeniem z dwunastolatkami. nic z tego dorotolu. nie mam objawow syndromu polanskiego 😐
jakie tam chlopuchy zdzicho to kłapouchy
Ty zdzicho to masz raczej syndrom podnóżka
… nóżki, a ja zapytywałam o żeberka. Ale jesteś pomocny, Zdzichu 🙄
Alicjo,
Ja żeberka robię podobnie jak Nisia, tylko zamiast grzybków u mnie występuje kminek.
Zrobiłam sobie przerwę w lekturze, żeby posłuchać audycji Gospodarza, bo dziś coś dla mnie, tzn. SŁODKO 😆 😆
ale mecz …
o żeberkach to już było kiedyś, kiedyś. Nowy kupił mięso i pytał, a ASzysz pokazywał szwedzkie żeberka, które są kilka razy bardziej mięsne niż polskie, stąd mieliśmy rozbieżność w traktowaniu ich. Ja nawet zamieściłam zdjęcie krajowych żeberek i to drogą przez Alicje. Alicjo, tam też były przepisy! Poszukaj.
Zgago,
jam gorzka (zgorzkniała?! 😯 )
Jerzor zeżarł całe pudlo łakoci słodkich i paskudnych, co to Ruscy przynieśli kiedyś, i ma do mnie pretensje, że ja mu pozwoliłam, a teraz 2 kg. na brzuchu.
Ja mu niczego (prawie, czasami na coś trzeba warknąć…) nie zabraniam, a w kwestii jedzenia – proszę bardzo!
Niech się zmaga z brzuchem sam 😎
Haliczku,
ja kminek to tak mniej więcej do wszystkiego… bo z młodych lat mi utkwiło, że wzmaga smak i pomaga w trawieniu. (wespół wzespól… żądz moc wzmóc! )
Nemo (i nie tylko), dostałam maila od koleżanki – miałam nawet do niej pisać w wiadomej sprawie, ale sama się odezwała:
„…więc piszę Ci na priva. Wielki słownik rosyjsko-polski nie odnotowuje słowa
„mieżduwremja”. Na rosyjskich stronach słowo takie występuje zaledwie
kilkanaście razy. Pewnie jako błąd ortograficzny albo sztuczny wymysł. Gdyby
było w powszechnym użyciu, trafień byłoby kilkaset tysięcy. Do tego rosyjska
wyszukiwarka Jandex poprawia: „byt’ możet wy iskali mieżdu wremja” (piszę w
transkrypcji, bo nie wiem, co poczta zrobiłaby z cyrylicy, ale wrzucałam w
cyrylicy). Poza tym zawsze mnie uczono, że międzyczas to kalka z
niemieckiego Zwischen coś tam.
Trzymaj się w tych mrozach, śledzę wszystko na blogu na bieżąco.”
…Żabo… szukałam w /Przepisach i się zatentegowałam 🙄
Jak to się stało, że ominęłam żeberka ?!
Alicjo, żeberka to mnie moje własne masażysto – chiro, dzisiaj sprawiał ale nie z kminkiem tylko na sile i nacisk, nawet chwilowo pomogło w tej chwili wróciło jednak do wykrzywionej normy oczywiście dzięki skutecznemu zalegiwaniu z komputerem
marynatę do żeberek robię z oliwy, łyżki miodu, musztardy i sosu sojowego, czosnek, zioła jakie mam pod ręką, sól, pieprz i już. W tym trzymam żeberka jakie dwie-trzy godziny, obsmażam na rumiano, przekładam do garnka, dodaję cebulę nieco podsmażoną na tej samej patelni, podlewam nieco wodą i duszę aż mięso daje się łatwo oddzielić od kości. Może komu się przyda taki sposób, polecam 🙂
Jest dobrym patentem obsmażać mięsko od razu w tym rondlu, w którym będziemy je dusić, bo nie bawimy się wtedy w deglasowanie patelni, tylko lejemy wodę czy wino, czy cokolwiek na te fajne przypieczki. Tym sposobem nie tracimy ani odrobiny DOBREGO.
Tą metodą, co opisałam dla żeberek, da się zrobić każde mięso, z gulaszem indyczym czy kurczaczym włącznie. Można wymieniać przyprawy albo nie dawać grzybków, tylko wino, paprykę, jarzyny. Dużo zabawy.
Ale jestem „zeźlona” do imentu 👿 Gospodarz będzie od poniedziałku miał tylko 4 minutowe audycje p.t. „Na apetyt – Adamczewski” i na dodatek po wiadomościach o 11:00 !!!!!!
TYLKO 4 MINUTY !!! 👿
Gospodarzu, oczywiście, słucham i też pomachałam 😆
Żabo,
to potwierdza, co pisałam o 10:54 i 11:59 🙂 Wpis w google i już widać, czy jakieś słowo istnieje i jak często jest używane (prawidłowo lub błędnie).
Żeberka najbardziej lubię ze śliwkami (suszonymi).
…pracowicie zbieram przepisy na żeberka.
W międzyczasie latam tu i tam – na chwilę zrozi, a potem spływa (do piwnicy). Cholera z taką zimą 👿
Zgago…
o11:00 czy o 23:00 ?
Też bym sie zeźliła, zwłaszcza o 11:00, toż to moja 5 rano 🙄
Ja sobie na blogu wtedy rozmawiam!
Nie zawsze, ale zazwyczaj 😉
*zmrozi, miało być 🙄
Czosnek i duuużo cebuli 🙂 reszta według woli 🙂
o 11 rano Alicjo ale za to codziennie po 4 minuty. Ty wiesz ile przez ten czas można powiedzieć?! Do usłyszenia!
Alicjo, o „naszej” 11:00. Ale mnie wkurzyli. To na pyskówki naszych „elyt” mają zarezerwowanych tyle godzin a na przyzwoity, kulturalny program nie mają miejsca ? Przecież o tej porze większość słuchaczy albo w pracy, albo na zakupach. Już do nich napisałam, tylko co może 1 marny mail ?
Alicjo! Dziekuje jeszcze raz za ten przepis imbir+miod. Pomaga!
Czosnek wspomaga mnie od weekendu.
Ah, za duzo pracy nad ksiazka i tlumaczeniami sprawia, ze czlowiek pada ofiara chorobsk, niestety.
Haneczko… jan sebastian, toż wiadomo! 🙂
Ja grzeszę jednym i drugim. Cholera, będę żyła chyba sto lat, albo co?!
OK. Idę zrobić sałatę, Jerzor za chwilę ante portas.
W portkach, bo zima, chociaż nie taka, jak u was.
Żródełko,
ja tylko podałam przepis – Heleny. Jej się należą dzięki, przekażę.
Alicjo, spróbuję Ci potowarzyszyć, w szczęściu, zdrowiu i sile 😆 Mój smarkający pan mąż łyknięty aspiryną i napojony imbirem, zległ. Oby do wiosny 😀
Dopiero teraz mam czas, żeby wznieść toast. Łajborową*, a co, piędziesiątkę strzelam! Zdrowie wszystkich!
Idę poczytać do tyłu…
*Łajborowa=wyborowa, czysta, oczywista 😉
Idzie ocieplenie. Na dolnym termometrze -9*C, na górnym już tylko -5,8*C. Ciekawe ile będzie jutro, czyli dzisiaj 🙂
Przeleciałam po kilku prognozach, dość są rozbieżne „w temacie” ocieplenia. Jedne twierdzą, ze już będzie cieplej przez przynajmniej dwa tygodnie, inne że tylko pare dni, najbardziej pesymistyczne, ze to tylko dzień lub dwa.
Ta jest za to najbardziej kolorowa a ten potężny spadek ciśnienia taki pieknie tęczowy:
http://new.meteo.pl/php/meteorogram_id_coamps.php?ntype=2n&id=1747
O! A do mnie za kilka dni idzie zamróz, powiadają 😯
Stara Żabo,
oni coś ściemniają tymi kolorami tęczy.
U mnie tak zapodają:
http://weather.canoe.ca/Weather/CityKingstonON.html
O 19:59 dosiadł się ROMek, posuńmy trochę „kuperki” (kulinarnie), żeby zrobić miejsce dla dla następnego stołownika 😀
Alicjo, patrz a niedawno ktoś narzekał, że nam się Panowie wykruszyli, to może jeszcze ładnie dygniemy ? 😉
Żabo, a u mnie jest -15*C i jeszcze na jutro zapowiadają około -15*C ale za to pojutrze już ma być „tylko” -4*C. Bardzo jestem ciekawa czy chociaż to się sprawdzi.
Zaczynam mieć dość tego zimna. A całe centrum miasta, zupełnie wyczyszczone ze śniegu i wreszcie mogłam bez obawy chodzić szybko, tak jak lubię. W przeciwieństwie do osiedla, gdzie straszą muldy zlodowaciałego śniegu.
„Głucho wszędzie, ciemno wszędzie” więc dobranoc tylko będzie 😉
Kolorowych snów życzę. 😀
No wiesz co, Zgago?!
Nie dygam! Wyrosłam dawno! Jeszcze czego… niech panowie z kwiatami do nas, i takie w stylu „i przyszedł *** i przyniósł pączki, całuję rączki, całuję rączki…”
Nikt tego na youtube nie wrzucił 🙁
Józio przyszedł z temy pączkamy.
Dobranoc.
se polatałam na googleEarth zeszłoroczną afrykańską trasą.
Ależ to była przygoda! Prawie 10 000 km w trzy tygodnie i tyle miejsc, które człek zobaczył!
Polatałam, mówią – masz zdjęcie, wstaw… o matko jedyna 🙄
Chciałam wrzucić do Kruger Parku moje, tego geparda przeskakujacego przed samochodem.
Zarejestruj się. Zarejestrowałam.Zaloguj. Zalogowałam. I jak Wańka wstańka – zarejestruj się – już jesteś zarejestrowana, zaloguj – zarejestruj się, zaloguj, i cokolwiek by człowiek nie robił, takie klocki. Niech się wypchają kiełbaskami z kudu, o! I szkłem tłuczonym.
Witaj ROMek, jesteś na czerwono a się nie otwierasz. ???
Panna niedzisiejsza, czyli onegdajsza, czyli przedwczorajsza…
Klina mi Waść zabił 🙂
onegdaj
Z Wikisłownika ? wolnego, wielojęzycznego słownika
Brak wersji przejrzanejSkocz do: nawigacji, wyszukiwania
onegdaj (język polski) [edytuj]
wymowa: IPA: [???n??daj], AS: [?negdai??], zjawiska fonetyczne: nazal. nazalizacja
znaczenia:
przysłówek
(1.1) przest. przestarzałe dawniej, kiedyś[1], wcześniej niż wczoraj[2]
odmiana:
przykłady:
(1.1)
składnia:
kolokacje:
synonimy: (1.1) dawniej, kiedyś, niegdyś, drzewiej, ongi, ongiś
antonimy:
wyrazy pokrewne:
związki frazeologiczne:
etymologia:
uwagi: (1.1) słownik W. Doroszewskiego[3] podaje, że ?onegdaj? oznacza wyłącznie dzień przedwczorajszy; współczesne słowniki PWN nie potwierdzają takiego znaczenia
tłumaczenia:
źródła:
? hasło onegdaj w: Słownik języka polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN.
? Uniwersalny słownik języka polskiego, red. Stanisław Dubisz i Elżbieta Sobol, Wydawnictwo Naukowe PWN.
? Słownik języka polskiego, red. Witold Doroszewski, t. V, s. 998, Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Wstawac spiochy, U sasiadów glosno bo najmlodsza jedzie do przedszkola.
Drogi czarne, do konca miesiaca niedaleko a po drodze fiolkowa impreza.
Kogo dzisiaj mamy w kalendarzu ?
Pan Lulek
Też nie przywitałem ROMka wczoraj ale mam usprawiedliwienie. Wprawdzie nie od laryngologa lecz od redaktora Radia TOK FM, bo wtym czasie siedziałem w studio. Witaj więc i włączaj się do rozmowy. Ciekaw jestem Twojej opinii o La Peniche. My do dziś czujemy smak tej kuchni. A polskie restauracje wyróżnione przez Michelina znam. I wszystkie dobrze oceniam, choc nie wszystkie lubię.
Dzień dobry wszystkim!
Obudziłam się, a tu ciemno i ponuro 🙁 Najwyraźniej za wcześnie 🙄
Na logikę biorąc, jaki sens ma nazywanie przedwczoraj – onegdaj? Przedwczoraj było przedwczoraj, a jak nazwać przedprzedwczoraj, 3-4 dni temu, jakiś czas temu, kiedy nie wiemy dokładnie, ale na pewno dawniej niż przedwczoraj? Tu się przydaje onegdaj, ongiś, dawniej…
Witaj, ROMek, dobre wejście 😀 Zostałeś zauważony i O TO CHODZI 😎