Co się komu kiwa od… piwa?

 Arcyksiążę Karol Stefan i Maria Teresa – obraz Wojciecha Kossaka

Mnie nic, bo nigdy go nie nadużywam, mimo że jestem szefem znanego Wam z opowieści Klubu Piwnego. I to właśnie zbliżające się kolejne zebranie klubowe nasunęło mi ten piwny temat. Od początku istnienia naszej wspaniałej organizacji podczas spotkań pijemy guinnessa. Niektórzy po tych kilku latach domagają się zmian. I choć ja jako stary konserwatysta pozostanę przy tym irlandzkim produkcie, to muszę jednak słuchać głosu ludu. Co więc im wybrać?

Ostatnio Warszawa była miejscem spektakularnej operacji reklamowej firmowanej przez doskonałego piwowara czyli Grolsch. Nad głowami warszawiaków po linie wędrował Jan Gałka czyli człowiek pająk. I przeszedł. Teraz chyba tym samym wyczynem fascynuje mieszkańców Nowego Jorku czy innej światowej metropolii. A Grolsch chce przekonać piwoszy, że butelce tego piwa człek może wędrować własną droga i dojść do sukcesu. Może więc przejść z Irlandii do Holandii? Choć dziś te wszystkie marki są po prostu międzynarodowe. Ale początki miał w Enschede i to w 1615 roku.

Drugim browarem, który zrobił na mnie wrażenie jest Żywiec. Na razie nie smakiem piwa tylko chęcią odkupienia wielkiego obrazu Wojciecha Kossaka, na którym przedstawiona jest para książęca Habsburgów na tle pszczyńskiego pałacu. Ten wielkich rozmiarów obraz zniknął w czasie II wojny światowej wraz z innymi cennościami książęcymi i nagle odnalazł się w Niemczech. Do Żywca zaś wróciła księżna (nie ta z obrazu lecz jej  wnuczka Maria Krystyna) i pomaga w staraniach o odkupienie obrazu . Byłem w Pszczynie i myślę, że pałac wiele by zyskał, gdyby  dzieło Kossaka ponownie tu zawisło.

Zanim jednak zdecyduję (arbitralnie!) co koledzy będą pili najpierw sam wypróbuję i to, i to. No i posłucham porad przyjaciół, bo przecież w blogu istnieje silne lobby piwne. No to słucham pilnie!