Zgadnij co gotujemy? (12 B)
Ponieważ co wieczór wszyscy wznosimy jakieś toasty warto się zająć tym tematem poważniej. Wyszła właśnie książka dwu pań: Małgorzaty Jańczak i Lidii Konieczna-Mazur zatytułowana „Toasty polskie”. Wydawca – MG zatroszczył się o niebanalne ilustracje – są to etykiety wódek, win, nalewek i różnych innych alkoholi oraz plakaty, reklamy, rachunki restauracyjne i wszelkiego typu prace graficzne dotyczące picia czy nawet pijaństwa. Obie autorki zaś dokonały benedyktyńskiej pracy wybierając fragmenty wierszy, piosenek i popularnych porzekadeł wygłaszanych podczas ucztowania. Wyszła z tego zabawna kolekcjonerska książeczka. I to ona właśnie będzie nagrodą w dzisiejszym quizie. Oto pytania:
1 – Kto napisał ten toast: „O dniu, od innych szczęśliwszy!:/ Niech każdy z kolei woła/Wypijemy, a wypiwszy/ Skoczne przeciągniemy koła. ” ?
2 – A to czyje są rymy: „Upij się ze mną na wesoło,/ Zechcesz coś chlapnąć, no to chlap./ I niech się raz zamknie koło/ Moich mężczyzn, twoich bab.” ?
3 – Z jakiego miasta do jakiego przeniesiono po II wojnie światowej wytwórnię wódek Baczewskiego?
Czekam teraz na dobre odpowiedzi przysłane na adres internet@polityka.pl a książeczka już w kopercie, tylko wpisać odpowiednie nazwisko, miasto i ulicę. Spieszcie się, bo Nemo jest szybka!
Komentarze
Panie Lulku do lekarza albo sąsiadkę poprosić o konsultację …
dzień dobry …
Pierwsze i trzecie proste, na drugie nie można znaleźć informacji w internecie, a w pracy nie mam dostępu do książek 🙁 .
Jeszcze za moich młodych lat toasty były całymi przypowieściami, teraz zbanalizowało się to strasznie i ostatecznie.
Toasty gruzińskie, toasty przypisywane Gruzinom i toasty stylizowane na kaukaskie, to dopiero kawał literatury. Nieźle kontrastują z naszym Chluśniem, bo uśniem”
Nie należy pisać odpowiedzi gdy kawa się gotuje w ekspresie. Odpowiada się wtedy połowicznie 🙂
Witam, nie dla mnie…. nie jestem obyta z toastami
Byłam z psiakiem, bo piszczał i na konkurs nie zdążyłam. Kupiłam świeży imbir na napój leczniczy, świetną na sórówki kapustę stożkową (Haneczka mi pokazała, a ja jestem zachwycona) białą rzoskiew i takie tam codzienne zakupy. Wczoraj były leniwe pierogi na obiad, dzisiaj schabowe kotlety (mikre jakieś) do ziemniaków i tej rzodkwi. Tak sobie dumam – imbir po 16,- za kilogram, ale on lekki i to jest dużo kłączy. Gdzieś chyba mamy przepis Alicji na marynowany imbir. Jeżeli znajdę, to zrobię.
errata – surówki oczywiście. Przyćmiło Pyrę ranną porą?
ewo,
Upij się ze mną na wesoło.
Zechcesz coś zburzyć, no to zburz.
I niech raz się zamknie koło,
jak przebaczać, no to już…
nemo dzisiaj wcale nie jest szybka, bo dopiero włączyła komputer 🙁 Poza tym ta wielka księga, wygrana 2 tygodnie temu, na razie mi wystarczy 😉
Ponieważ toasty są tu w uzyciu co wieczór, to i tłok listów z rozwiązaniami był spory. I wszystkie prawidłowe. Dobrze odpowiedział Stanisław, także dobrze Haliczek i parę innych osób też. Ale pierwszy zeskoczył z chójki Miś, któremu pilno do miodu pitnego. Gratulacje Marku! Książka zaraz trafi do listonosza, a on – pewnie pieszo – ruszy do Ostrołęki. Tymczasem więc podaję prawidłowe odpowiedzi:
1 Pierwszy cytat jest pióra Adama Mickiewicza; 2 Drugi – Agnieszki Osieckiej; 3 Fabrykę wódek Baczewskiego przeniesiono ze Lwowa do Wiednia, gdzie chyba egzystuje do dziś.
Za tydzień nagrodą będzie omawiana na blogu książka czyli „Geografia szczęścia” Eirca Weinera. Zapraszam w środę!
Marku, gratulacje! Wytwórca TAKICH wiśniówek musi znać toasty! 🙂
to dzisiaj toasty na czesc Misia
Gratulacje, Misiu! 🙂
U mnie mgła dzisiaj, ale słońce prześwituje, będzie ładny dzień. Dziecko donosi, że Geolog mało nie utonął w Indonezji płynąc jakąś krypą z wyspy na wyspę przez wzburzone morze 😯 Łódka była na 20 osób, płynęło ok. 40, w tym matki z malutkimi dziećmi. Fale na środku przeprawy miały po 2 metry, a na łódce nie było żadnych kamizelek ratunkowych 😯 Gdzie ten młody człowiek ma rozsądek? 🙄 W każdym razie przeżył, mokry i wystraszony oraz zmęczony wylewaniem wody z wnętrza łódki. Tam nawet pewnie zęzy nie było, ani pompy 🙄
Gratulacje dla Misia – Marka. Coś się za te zdjęcia nas cieszące od czasu do czsu należy. Dwuznaczność celowa – oba znaczenia prawidłowe. Dzisiaj zaskoczyłem, czemu konkurs ukazuje mi się tak późno. Odświezać stronę można co chwila, ale kolejny wpis się nie ukazuje. trzeba wrócić na stronę „Blogi” i tam odświeżać. Przedtem działało to inaczej.
Nie miałem czasu przeczytać wczorajszych ani przedwczorajszych popołudniowych. Dlatego nie wiem, czy ktoś wytknął mi błąd ortograficzny w pisowni wina „Gevrey-Chambertin”. Pisałem o Beaujaulais i zostało mi wrażenie, że napisałem „Gevrais”. To trochę tak, jakby pretendent do znawstwa malarstwa napisał Delacrua.
Mis gratulacje … 🙂
wychodzi na to, że Paweł i Miś nie mogą do Pana Lulka na święta dojechać … ja też nie bo rodzina zobowiązuje … morag a Ty czasem nie w te strony z córcią …
w Nowy Rok jak dobrze pójdzie z dowózką Pawła to ja będę u Pana Lulka … 🙂
Marek zadzwoń do Pana Lulka bo się martwię co z ta głową ..
Ta czesc ciala nazywa sie u mnie Testa Durra. Obsmialismy sie z Pania Dochodzaca jak norki. Dzisiaj Pan Doktor ma wolne a pogotowia nie mialem odwagi wzywac. Mogliby mnie zawiezc za taki pomysl do czubków a stamtad nie tak latwo sie wydostac.
Wszystko jak zwykle jest w najlepszym porzadku a pogoda cesarska
Pan Lulek
Piotrze wielkie dzięki.
Pan Lulek żyje , właśnie się dodzwoniłem. Od dziś obowiązuje go zakaz wchodzenia na taborety oraz wykręcanie żarówek w środku nocy .
Od zawsze wiedzieliśmy ,że ma mocną głowę. Lustro świadkiem. Sklep Baczewskiego w Wiedniu również.
Misiu-Marku,ja nie wiem,czy Ty sobie teraz zdajesz sprawę
z powagi obowiązków,jakie będą na Tobie ciążyć od
momentu odebrania tej nagrody ?
Codziennie o 20.00, albo już może od 8.00 rano (tak na
wszelki wypadek) będziesz musiał odpowiedni toast
towarzystwu podrzucić.Teraz to już nie wystarczy
wypić wieczorny klieliszek za zdrowie solenizanta
czy jubilata. Skoro będziesz miał do dyspozycji księgę
„Toastów Polskich ” to sam rozumiesz…..
A co do Pana Lulka to mam nadzieję,że wszystko dobrze
się zakończy- i jeśli chodzi o głowę i jeśli chodzi o święta 🙂
Stanisławie – aż tacy czeppialscy to nie jesteśmy !
Ja w Twojej informacji o winie „Gevrey…..:Misiu-Marku,ja nie wiem,czy Ty sobie teraz zdajesz sprawę
z powagi obowiązków,jakie będą na Tobie ciążyć od
momentu odebrania tej nagrody ?
Codziennie o 20.00, albo już może od 8.00 rano (tak na
wszelki wypadek) będziesz musiał odpowiedni toast
towarzystwu podrzucić.Teraz to już nie wystarczy
wypić wieczorny klieliszek za zdrowie solenizanta
czy jubilata. Skoro będziesz miał do dyspozycji księgę
„Toastów Polskich ” to sam rozumiesz…..
A co do Pana Lulka to mam nadzieję,że wszystko dobrze
się zakończy- i jeśli chodzi o głowę i jeśli chodzi o święta 🙂
Stanisławie – nikt błędu nnie zauważył. Ja natomiast w Twojej
informacji o tym winie zwróciłam głównie uwagę na cenę,
a nie na ortografię.
Miś przecinki odwrotnie … dzięki Ci Dobry Człowieku …. 🙂
O masz ci los- co się porobiło z moim tekstem !
Zrobił się mocno nieczytelny !
Trudno nie mie mam czasu poprawiać,wybaczcie.
Danuśka nic to .. sarenka nas nauczyła czytać miedzy wierszami ..
Miśiek – gratuluję i popieram Koleżanki pt; od przyszłego tygodnia, między 18.00 a 19.00 podrzucasz toast dyżurny wg własnego wyboru. Tym samym zostajesz Podczaszym Wielkim ( nad tą wielkością jeszcze podyskutujemy!)
Odpowiedzialność Misia wielka. Ale, o ile dobrze pamioętam, to jako Miś ciągle siedzi na chojce, więc podrzucać może tylko jako Marek. A może z okazji wygranej z tej chojki zlezie wreszcie. Albo ja, jak zwykle, coś pomieszałem.
Cztery jedynki dostałam!
Staszku, jako Miś, to on zlazł już dawno; w ramach naszej ubiegłorocznej Rewolucji Październikowej – biali się wycofali, Miś zlazł.
Pyro,wczoraj lub przedwczoraj Alicja przypominała ten przepis na ” kurację imbirową Heleny „/ jest umieszczony w jej przepisach/. Zapisałam go sobie, żeby mieć pod ręką .
– posiekany imbir – 1 cm na szklankę wody,z dodatkiem miodu zalewa się wrzątkiem i pozostawia do naciągnięcia kilka minut. Ten miód chyba lepiej byłoby dodać już po przestygnięciu, bo ten wrzątek zabije wszystkie wartości miodu.
Można też dodać sok z cytryny. Ta mikstura działa na kszel, przeziębienie, stany zapalne gardła.
Czy imbir można przechowywać jakiś czas w lodówce ? W sklepach w mojej miejscowości nie ma imbiru, więc kupiłabym go w Gdyni i trzymała w rezerwie.
Krystyno – można w lodówce (ok miesiąca) albo w piasku – długo. Ja właśnie kupiłam na kurację Heleny, ale Alicja ma też przepis na imbir marynowany, podawany do mięs, ryb i chleba z masłem. I o ten drugi przepis mi chodzi. Gotowe można takie przetwory kupić, ale ceny, jak dla milionerów, a o ile pamiętam, robi się go b.prosto.
Niezły zbór toastów jest też chyba u Tuwima w wiadomym dziele.
A tu mały wtręcik:
Do Zbigniewa Herberta, poety:
Jerzy (Turowicz):
U Andrzeja w imieniny
Miło wspomnieć pewnej psiny.
(Wybacz tę niegramatyczność,
Lecz to wódki okoliczność).
Ziuta:
W gronie gości znamienitym
Nieobecność Twa jest zgrzytem.
Wspominamy z wielkim bólem
Oczy Twe i twarz w ogóle.
Ela:
Żony tutaj siedzą także,
Wspominają Cię, a jakże,
A choć żony się nie liczą,
Cicho też za Tobą kwicza.
errata: kwiczą. Znaczy się płacza.
Dziś obiad będzie skromy, ale bardzo smaczny.Ugotowałam zupę ogórkową na kościach schabowych.Bardzo dobra. Warzywa pokrojone w kostkę, ogórki w półplasterki, ziemniaki drobno i śmietana. Jemy ją z chlebem.
Nemo, co robisz z pigwy, przy której wczoraj się zacięłaś ?
Pyro, dziękuję. Podejrzewałem, że chyba jestem do tyłu.
Dzień dobry Szampaństwu,
dopiero sie obudziłam, co jak na mnie jest pózno, w dodatku boli mnie głowa i gardło. Zdaje sie, ze kuracja imbirowa potrzebna 😯
Krystyno,
ja swieży imbir przechowuje w dolnej skrzyneczce w lodówce – długo się trzyma, nie ma strachu. Zazwyczaj mam kawałek, a jak mi teraz trzeba, to nie mam 🙁
Z imbirem marynowanym prosta sprawa – imbir poplasteryzowany cieniutko do słoika, przygotować zalewę – ocet ryżowy (ważne, z takiego zwykłego nie wychodzi tak samo) mniej więcej pół na pół z wodą, ja daję 2 porcje octu na jedną wody, plus dyżurne, zagotować i zalać tym imbir.
Dla ścisłości wyjaśniam, że imieniny Andrzeja, w których nie mógł wziąć udziału Zbigniew Herbert, mają miejsce 16 maja a nie 30 listopada. A pewna psina (Misia) była tu wspomniana z powodu przepadania za herbatnikami namoczonymi w koniaku
Witam całe Szanowne Towarzystwo 😆
Misiu, gratulacje !!! Ja się nawet nie przymierzałam, z powodu braku jakiejkolwiek tradycji toastowej 🙁
Zrobiłam sobie dziś poranny spacerek (cesarska, jeśli chodzi o temperaturę) do Makro po litrową oliwę z oliwek (oczywiście z pierwszego tłoczenia), no i znowu kupiłam sobie ….. krewetki. Wprawdzie dziś były ciut droższe (24,-zł) ale w porównaniu z tymi ciut większymi (prawie 50,- zł też za 500g ), to i tak uważam, że zrobiłam „dobry interes”. Jak tak dalej pójdzie, to się sama zamienię w krewetkę tygrysią 😀 Ale uważam, że trzeba łapać każdą okazję do jedzenia tego, co się lubi i pod tym względem jestem niereformowalna od dzieciństwa. I znowu będę miała 3 wspaniałe obiady, mniam. 😀
Alicjo, oświeć ćwioka, co się kryje pod : „plus dyżurne” ?
Marek oddzwaniam ale telefon zapocztowany … będę dostępna za 3 godziny … mam dzisiaj humor denny .. nie współczujcie sama sobie winna jestem … takie geny …
Krystyno,
z pigwy robię nalewkę, galaretkę i cutugnata, una marmellata solida di lunga conservazione czyli twardą marmoladę sycylijską.
Na dworze słonecznie i ciepło, trzeba by się przelecieć po okolicy.
Zgago,
dyżurne = pieprz, sól.
O, zapomniałam, ze do tej zalewy jeszcze z łyzeczka cukru by się zdała (na zalewę do słoika dżemowego mniej więcej 0.3 litra…)
Pawełku czy Ty mnie czytasz??.. muszę podjąć decyzję bo jak nie kupię w tym tygodniu biletu to przechlapane … a jak kupię i z Wami pójdę to kasa w błoto … bo oddać nie można w promocji …
Alicjo, serdeczne dzięki 😀 Wiem, że jestem bezczelna, ale nie mogłabyś zrobić „wrzutki” tego przepisu do kroniki ? 😳
Twoja bezczelność nie ma granic, Zgago – jak można, pomiedzy kromuchą z makrelą a herbatą, kazać mi coś wklejać do /Przepisów?! 🙄
Ale znaj moje serce – wkleję! Tylko dojem te makrelę.
Poszlam sobie do lekarza by sie leczyc, kosci mnie bola w dalszym ciagu, polecany przez przerozne mile panie lekarz sam wygladal jakby potrzebowal pomocy: on mnie „nie slyszy dobrze”, upewniam sie czy nie nie slyszy, moze nie rozumie, „nie nie slyszy”. Ja wydzierac sie nie moge, bo mam chore struny glosowe, wiec podyktowala mu szybko co potrzebuje, rezygnujac z leczenia. A juz w kompletne zdumienie wprawil mnie jak sie zapytal „czy kogut to Krakus”, no i nastapil moment zwrotny w tej wizycie, gdyz sie okazalo, iz na rogu otworzono polski lokal o nazwie Krakus. Wiec ja na rog i lokal owszem owszem (i tu prosze bez zadnych podtekstow) zrobiony za porzadne polskie pieniadze, wystroj do zaakceptowania, dobre obicia, stare meble i duzo kopi polskiego malarstwa na scianach (choc Holdu Pruskiego nie bylo), sala bankietowa, kominki, pijalnia piwa, weranda oszklona, widac, ze sie bardzo postarano i wlozono duzo forsy. Kuchnia polska tzn. bigosy, pierogi, gulasz z dziczyzny, przerozne ryby od lososia po sandacza, zupka ogorkowa itd. no i tez specjaly z Gadnska i Slaska. Mam nadzieje, ze tym ludziom sie powiedzie, gdyz przygotowani sa dobrze. Potem odkrylam interesujacy sklep z ciuchami a potem hotel mlodziezowy co prawda, doroslych tez przyjmuja i to za 29 euro za twarz ze sniadaniem w pokoju dwuosobowym. To nie znaczy, ze moich zaproszonych gosci wyrzucam raptem do hotelu ale w przypadku wiekszej ilosci chetnych jest to ew. odskocznia.
To już wiesz, morąg, gdzie będziesz spać, w razie czego 😎 😉
tez tak sobie pomyslalam
Gratulacje dla Misia – o 20:00 czekamy na pierwsze toasty.
Nemo, podziel się proszę przepisami na włoskobrzmiące przetwory z pigwy.
Brzmi pięknie, zapewne tak samo smakuje…
Misiu – Marku,
gratulacje,
Panie Lulku,
chwała niebiosom, że u Pana wszystko w porządku,
Nemo,
a propos rozsądku młodych, „był młody, który życie wstrzemięźliwie pędził, był stary, który nigdy nie łajał, nie zrzędził ….”, nic dodać nic ująć.
Wszystkim miłego dnia 🙂
Wprawdzie o toastach dzisiaj głównie było,
ale towarzystwo kielichów o obecnej porze
w górę serc nie będzie wznosiło.
Po imbir do sklepu wszyscy biegają,
miodami wszelaki pospiesznie zalewają,
bo grypy paskudne blog nasz dopadają.
Pan Lulek nocne spotkanie miał z lustrem,
Pyra kotlety smaży, ale nie pod kapustę.
Geolog życie swe z morskiej głębiny uratował
Miś konkurs wygrał, bo świtem bladym
pod komputer szparko przycwałował.
Morąg polskie lokale w Berlinie nam zwiedza,
Krystyna po przeprowadzce sąsiadów odwiedza.
Wiem, że nie wszystkich w mych wierszach wyliczę
ale blog nasz czytam z radością i umysł z Wami ćwiczę !
Alicjo, a Ty myślisz, że jakbym nie znała twojego dobrego serca, to bym się odważyła na tak bezczelną prośbę ??? 😉
Morąg, co Ty dziś wyprawiasz ? Idziesz do głuchego lekarza, zwiedzasz knajpki i „ciuchownie”, zamiast grzecznie leżeć w wyrku i się „neronić” ? 😉
Jotko, cytat przedni, mam tylko głupie pytanie (jak to ćwokom się zdarza ), czy ten „osobnik” był żywy ? 😉
Danuśku, wierszyk Ci się udał jak zawsze. Jak Ty to robisz, że my się „nastukamy” elaboratów, jak nie wiem co a Ty to wszystko umiesz pomieścić w jednym wierszyku.
Już Wam dam spokój, lecę sobie zrobić obiadek i nawet nie będę pytać, czy się ktokolwiek domyśla, co dziś sobie nań przyrządzę. 😆
Na obiadek?
Kartofelki mogą być z masełkiem i szczypiorkiem. Do tego kurczątko, sosik i sałateczka. Sałateczka może być z pomidorków, cebulki pokrojonej w plastereczki i polanej śmietanką. Kwaśnniuteńką oczywiście.
Najsamprzód oczywiście zupka – chyba, żeby dietka – to zupki nie.
Za to deserek koniecznie! Choćby niewielkie ciasteczko do kawusi. Kawusia oczywiście ze śmietanką – no bo jakżeby inaczej?
Potem można jeszcze kieliszeczek naleweczki po tej kawusi. Tu oczywiście przydałby się jakiś toaścik – zobaczymy czy uda mi się coś na szybko wymyśleć: hm………..
Koci, koci, ple,ple,ple,
Jak nie patrzeć – ciągle źle.
W górę serca – sursum corda.
I niech się nie krzywi morda!
ASzyszu, przecież się już bardzo pilnuję. A jakbyś nazwał posiłek, który się mieści na deserowym talerzu a jest jedzony w porze obiadowej ? No jak „mądralo”? Obiad, to jest solidny posiłek, który się nijak nie zmieści na małym talerzu.
No to mamy na blogu Markowego Misia i Skarbnicę Toastów w jednym 😀
sie nalezy usmieszek 🙂
dyrdum, dyrdum, tyrli, tyrli,
Wasc sie mocno przylozylli,
w goreczke serduszko
lyknijmy predziuszko
Zgago,
Elaboratów nie lubię pisać,
choć krótki list mogę ci wysłać.
O mowy kwieciste też mnie nie proście,
bo pióro me lubuje się w surowym w poście !
Zgago- no to wpadłaś !
A dlaczego Ty jesz obiadek w porze obiadowej na
deserowym talerzu zamiast na normalnym ?
Czy jesz również prawdziwy obiad w porze nieobiadowej
na dużym talerzu ?
Ja się nie czepiam, ale tak pytam przy okazji 🙂
Kiedys taki toast był modny w portach „Za tych co na morzu! Oprócz Białomorskowo Fłota, Czernomorskowo Fłota, Kriegsmarine i tych sukinsynów co ukradli kanonierki z Cherbourga”
Przepraszam za słowo kanonierki.
Danuśko, po prostu nie mam apetytu na więcej a nie widzę powodu aby dla takich ilości jedzenia używać dużego talerza.
A teraz, pozwolicie, wespnę się na chójkę.
Nie wspinaj się.
Wspiąć się łatwo ale zleźć trudno.
55cc
Ja chcę szczypioreczek, nie szczypiorek !
Straszne rzeczy wyczytałam w dzisiejszej „Polityce” na temat *suplementów*, witamin i tak dalej. My tu mamy takiego jednego doktora, który powiada, że z łykania witamin są drogie siki, nic poza tym.
Nie łykam, niech będą tanie 😉
E tam…jakby co, to strząśniemy! O, teraz to każdy ochotny na chójkę! Na chójke trzeba zasłużyć!
Pod kurczaczka, pod indyczkę
Pod półgęsek lub perliczkę
Chluśniem w dziób
Pod ten drób
Podnieście zasłony! Co to jest ta
chojka lub chójka, bo są dwie szkoły…
Kazdy taost wzniose a najchetniej za odkrywców nowych zastosowan przedmiotów którym to sie nie snilo. Czy ktos na swiecie ma klosz zrobiony z salaterki niebieskiej Made in France.
Uzywajac konwencjonalnych metod czyli autentycznej drabiny wymontowalem z pokoju jadalnego klosz który poszedl na miejsce stluczonego a w pokoju jadalnopijalnym autentyczny klosz z niebieskiej salaterki Arcopal.
Efekt odrobine niekonwencjonalny.
Pan Lulek
Przytaczam, bo, jakby nie było, mowa o buraku , czyli kulinarnie 😉
Artykuł o mafii japońskiej w „Polityce”.
Psiakość, zamiast się zabrać za robotę, to ja prasówkę odrabiam 🙄
„Mafia przyjmuje bez protestów japońskich niedotykalnych: buraku ? rzeźników, garbarzy, katów i grabarzy. Stanowią 70 proc. najpotężniejszego syndykatu jakuzy w Japonii ? Yamaguchi-gumi.”
i jeszcze bylo o tych kobitkach co zbieraly zarlo
esteśmy absolutnie wyjątkowym gatunkiem naczelnych, gdyż w społecznościach łowiecko-zbierackich jednostka nie zależy wyłącznie od tego, co sama zbierze, ale cały czas korzysta z pokarmu dostarczanego przez partnera. Gdybyśmy nie wykorzystywali ognia do przygotowywania strawy, zachowywalibyśmy się jak nasi małpi kuzyni ? jedzenie byłoby aktywnością niemal całkowicie indywidualną. Tymczasem nasi przodkowie musieli spożywać mieszany pokarm, roślinno-zwierzęcy, by dostarczyć organizmowi wszystkich niezbędnych składników. Mężczyźni polowali, a kobiety zbierały, głównie pokarm roślinny, który wymagał czasochłonnej obróbki termicznej. Zaczęły więc gotować dla swoich partnerów ? ci wiedzieli zaś, że jak wrócą z polowania, nawet nieudanego, to czeka na nich ciepła strawa. Gotujące dla mężczyzn kobiety i wieczorny posiłek to zjawiska uniwersalne dla wszystkich kultur.
Kobieta nie mogłaby być samowystarczalna?
Mogłaby, ale moja hipoteza jest taka, że oprócz upolowanego mięsa mężczyzna dawał jej ochronę przed innymi samcami, którzy mogli zabrać zgromadzone przez nią jedzenie.
Takie są korzenie instytucji małżeństwa?
Wygląda na to, że to żołądek skłania mężczyzn do małżeństwa, a kobiety pcha ku niemu potrzeba ochrony. Wśród ludu Tiwi żyjącego na dwóch wyspach u wybrzeży Australii 80 proc. pierwszych małżeństw młodzi mężczyźni zawierają ze starszymi kobietami, wśród których wiele jest w wieku pomenopauzalnym. I są szczęśliwi, bo wreszcie ma ich kto nakarmić. Spłodzić dziecko mogą z kimś innym. O seks w takich łowiecko-zbierackich kulturach jest znacznie łatwiej niż o jedzenie. Dlatego w oczach mężczyzny nieporównanie większą zdradą partnerki jest nakarmienie innego faceta niż pójście z nim do łóżka.
Co jeszcze zmieniło gotowanie?
Spanie przy jednym ognisku, współpraca podczas zdobywania jedzenia i dzielenia się nim na pewno mocno wpłynęły na ewolucję człowieka. Tu znów jesteśmy jedynym gatunkiem, który potrafi w spokoju wspólnie jeść. Gdy wśród szympansów pojawi się jakiś smakowity kąsek, natychmiast wybuchają straszne awantury.
A czy jakieś nauki płyną z pańskiej teorii dla nas, ludzi żyjących w krajach, w których dostęp do żywności przestał być problemem?
Musimy pamiętać, że nasz organizm jest biologicznie przystosowany do przetworzonej żywności. Dlatego tak ją uwielbiamy i w momencie, gdy stała się łatwo dostępna, ten ewolucyjny bagaż zaczął nam potwornie ciążyć. Dziś to nie brak jedzenia może nas zabić, ale jego nadmiar. Przestrzegałbym także przed opieraniem diety na informacjach o kaloryczności produktów znajdujących się na opakowaniach. Są one w większości nieprawdziwe.
Jak to?!
Kaloryczność liczy się starą metodą ? spala się pokarm w tzw. bombie kalorymetrycznej i sprawdza, ile energii się wydzieliło. Z tego punktu widzenia gotowana i surowa marchewka to to samo. Metoda ta w ogóle nie uwzględnia, ile kalorii potrafi przyswoić nasz organizm z danego produktu dzięki temu, że został on poddany obróbce termicznej. Nie bierze się pod uwagę także tego, ile energii zużyjemy na trawienie oraz jaką jej część pochłoną mikroby żyjące w jelicie grubym.
Dlaczego nie uwzględnia się tych bardzo ważnych czynników?
Od lat trwają dyskusje na ten temat, ale zawsze pada ten sam argument, że nowy system byłby zbyt skomplikowany do wprowadzenia i niezrozumiały dla zwykłych ludzi. Pozostajemy zatem nadal przy prostej, ale wprowadzającej w błąd metodzie obliczania kaloryczności produktów.
Na koniec chciałbym zapytać o Karola Darwina. Przyjął on bardzo trafnie, mimo zupełnego braku danych archeologicznych, że człowiek narodził się w Afryce. Czy Darwin zdawał sobie również sprawę z ogromnej roli, jaką odegrał ogień w naszej ewolucji?
I tak, i nie. Tak, bo nazwał umiejętność rozniecania ognia największym odkryciem w historii ludzkości, nie licząc języka. Nie, ponieważ jego zdaniem był to bardzo późny wynalazek człowieka.
Za tydzień prof. Daniel Lieberman odpowie na pytanie, czy człowiekowi udało się zatrzymać ewolucję i jaka przyszłość czeka gatunek Homo sapiens.
Prof. Richard Wrangham ? światowej sławy brytyjski antropolog i badacz zachowań szympansów, uczeń Jane Godall. Od wielu lat pracuje i wykłada na Uniwersytecie Harvarda oraz współkieruje stacją badawczą w parku narodowym Kibale w Ugandzie.
Fragment najnowszej książki prof. Richarda Wraghama ?Walka o ogień?, która ukazała się właśnie w polskim przekładzie.
* drukuj
* poleć stronę
* wykop
* skomentuj pierwszy
* poprzedni artykuł
* artykuł pochodzi z tygodnika polityka
150 lat teorii Darwina
blogi blogi
* Blog szalonych naukowców
Poznawalność i niepoznawalność ?
Poznanie samochodu jest trudne, a komputera niemożliwe Co dzień rano kupuję świeże pieczywo w sklepie pani Marzeny i pana Bogdana. Zaopatrzenie do swego sklepu dostarczają starszym już wiekiem Fordem Transitem, który niedawno miał kłopoty z instalacją elektryczną.
19-11-2009 09:53 komentarzy 5
* Edwin Bendyk
Złoto dla Polaków na olimpiadzie World Cyber Games ?
Poniżej komunikat prasowy o zwycięstwie polskiej ekipy podczas World Cyber Games. Polska reprezentacja zdobyła w dniu dzisiejszym Złoty Medal na Finale Światowym olimpiady World Cyber Games do Chengdu w Chinach.
15-11-2009 23:01 komentarzy 2
* ALF
?Assassin?s Creed 2? – pierwsze spojrzenie ?
Premiera ?Assassin?s Creed 2? już za pasem. Oczekiwania graczy są ogromne, a Ubisoft od wielu miesięcy dba o to, by zainteresowanie tytułem nie słabło. Sytuacja przypomina nieco to, co działo się dwa lata temu, gdy z wypiekami wyczekiwano na ?nową next-genową jakość?.
18-11-2009 14:53 komentarzy 0
Szkoła Mistrzów Kawy.
Poznaj sztukę parzenia kawy razem z Mk Cafe. Sprawdź sam!
http://www.mkcafe.pl
Miliony książek z zagranicy
Ponad 1,5 miliona anglojęzycznych książek na wyciągnięcie Twojej ręki
KrainaKsiazek.pl
Reklamy BusinessClick
Planeta Ziemia
http://www.polityka.pl/nauka/1500979,1,homo-kucharz.read
kurtyna w gore,
szkoly sa bure,
swierk, czy sosenka,
ta sama meka,
latwo sie wlezie,
ze zejsciem gorzej,
jak juz nadmienil ASzysz Dobrodziej
Chójka jest jedna, ale nie wszyscy mają lub używają znaki diakrytyczne (ja walę w klawiaturę, czasem mi nie wyjdzie).
Na chójkę wysyła się za karę, ale ostatnio każdy tam chce, a to nie takie proste, trzeba być wysłanym, nic z tego Zgago, sama nawet nie próbuj się wdrapywać. Okazuje się, że do piekła też wszyscy by chcieli, tylko któryś z panów się wyłamał, bo słyszał, że w niebie są atrakcyjne anielice. No wiecie co?! A diablice mniej atrakcyjne?! I do tego rozpustne, przecież siedzą w piekle nie za świętobliwość 😉
Witam jeszcze ciemno a wlasciwie sie rozjasnia u podnoza Gor Skalistych. Rozowe niebo. na temat koloru sie jednak rozwodzic nie bede, raz juz to zrobilem.
Toasty; pamietam tutejszy jeden choc oni tu gadaja po obcemu (dziwny narod) i pija tez inaczej (dziwny narod):
„Here’s to you, here’s to me,
The best of friends we’ll always be
But if we ever disagree,
The Hell with you
Here’s to me”
Inna nieco bardziej „romantyczna” wersja 🙂
„Here’s to wars and restitution;
Here’s to whores and prostitution;
Here’s to the bee that got the bull a buckin’
Here’s to the Eve that got the whole world a F….in’
Here’s to you, Here’s to me;
The best of friends we’ll always be;
But if we ever disagree,
F..k you, Here’s to me.”
A to moj obiadek wczorajszy, jeden z tych co to nie wiadomo co zrobic. Fileciki kurze sie rozmrazaly juz ze 3 dni w lodowce i trzeba bylo cos zrobi. Wiec: filety, sciegna wyciete, pokrojone w male kawalki na oliwe goraca ziuu i po chwili sos z czarnej fasoli (chinski, bardzo gesty) do tego chlusnalem sake bo wlasnie popijalem i sojowego sosu ciemnego nieco. Na bok; a do woka cebula i zielona papryka, poczem pozenilem cale towarzystwo i gotowe. Proste latwe i przyjemne. Acha dorzucilem zielonego pieprzu miekkiego ze sloiczka ale nie trzeba. Naprawde dobre wyszlo taka ala chinszczyzna. Ten sos z czarnej fasoli jest wystarczajaco mocny ze juz nic innego nie trzeba, sojowy tez dodal cos no i sake. Do tego ryz ktorego nie zrobilem bo mi sie nie chcialo. Zjadlem. Koniec przepisu 🙂
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Obiad01#slideshow/5407909767709013602
Sławku yyc,
toż Ty narobiłeś tego wystarczająco przynajmniej na północnoamerykański kontyngent 😉
To ja dzisiaj nie gotuję, tylko wpadam dodczepić się pod… – wszystkiego chyba nie zjadłeś?
sos z czarnej fasoli i czosnku? chyba sie za tym pokrece, bo mnie inspiruje, do tej pory nie posiadalem wiedzy w temacie, dzieki YYC
No troche jeszcze zostalo. Ale ten wok to taki pol prawdziwego znaczy sie mini wersja. Filetow bylo 6 z szesciu piersi ale to male takie i jedna duza cebula i dwie srednie papryki. To wszystko. Moze wyglada na wiecej niz bylo. Ale jeszcze nieco zostalo, zapraszam. Sake tez jest. Wypijemy za tych co na morzu (maja byc w lutym) 🙂
Slawek, osobiscie bardzo go lubie. Ma w sobie takie male kawalki (pewnie ta fasola) zdaje sie na kurczaku widac. Drugi chinski ktory lubie to (Alicja popraw jesli zle pisze) „hoisin” tylko on taki lekko slodkawy. Ten z czarnej wytrawny. Polecam.
Do tego wszystkiego co na zdjeciu wlozylem jakies 1.5 lyzki (do zupy) i w zupelnosci wystraczylo.
Sławku paryski (Parys? :shock:) ,
ten sos z czarnej fasoli to typowa przyprawa azjatycka, mnie zaopatrzyła synowa – ściślej, jest czarna fasola ze sporym wkładem chili peppers, soja sos i co tam jeszcze – po dosyć ostrej stronie. Jak kupisz i spróbujesz, to bedziesz wiedział, do czego się nada. Ja lubię, bo dla mnie ogień niestraszny, a nawet przeciwnie wręcz 🙂
Alicjo ten sos jest bez chili i jest nieostry.
Dodam moze, zeby z powyzszego przepisu gdyby ktos chcial sie pobawic wywalic ten zielony pieprz bo sobie teraz mysle i juz podczas jedzenia myslalem, ze niepotrzebnie dodalem. Kurczaczek, cebulka i papryka same beda lepsze, tak mysle. Zaleta: prosto i bardzo szybko, bez marynowania, ladnie wyglada. Na oleju oczywiscie tez mozna a pewnie po chinsku to nawet trzeba. Ja akurat nie mialem wiec oliwe uzylem. Na ile sake zmienila smak nie wiem, ja chlusnalem tak z butelki az sie zaparowalo, zabulgotalo ale nie utopilo i warzywa z miejsca zmiekly.
Konieczna sake do popicia, skoro o toastach mowa 🙂
O, to ja mam ostre, coś tam strasznego po chińsku napisane, a skład jest:
chili , sos sojowy, woda, olej sezamowy, kwas cytrynowy. Zdecydowanie po ostrej tronie, bo te fasolki topią się w rozdziabdzianych paprykach chili. Sosu sojowego jest sporo, bo słone to jak diabli.
„Preserved chili with black bean” doczytałam na końcu po angielsku, czyli większa zawartość ostrego w ostrym.
To zakupione było w torontońskim Chinatown, niby powinny być wymienione wszystkie składniki wg. obowiązującego prawa, ale kto by tam przestrzegał i kto by to wszystko sprawdzał, pociągał „za konsekwencje” i tak dalej, człowiek nie świnia, wszystko zje 😉
Jennifer mnie zaopatruje w różne takie sosy rybne i takie tam, na etykietkach nie ma słowa po angielsku, a ja dociekliwa nie jestem, byle dobre było i do czegos mi pasowało.
Zielony pieprz pasuje mi bardzo do risotto, no ale nie daj Boże Jerzu podać, on nie cierpi ani zielonego, ani czerwonego. To niech mu będzie tradycyjny czarny, piesek się znalazł francuski 👿
To nawet Piksel Danuśki nie jest taki wybredny, skoro juz o francuskich pieskach 😉
Oddelegowuję się do działalności.
O, zaraz! Sławek, se chyba żartujesz z sześcioma kurskimi biustami? I jeszcze powiedz, że całymi, tzn. podwójnymi, to Ci w ogóle nie uwierzę!
Powoli… z jednej kury masz podwójny biust. Dla mnie są to dwa dewolaje, albo często robie a’la schabowe, i ja wiecej niż pół jednego biustu nie przyswajam, a półtora dla Jerza, który zjeść lubi, to akurat w sam raz, a nawet ponad, tylko on się do tego nigdy nie przyzna.
Sześć biustów?! 😯
Pacjent – Panie doktorze wszyscy mnie lekceważą
Lekarz – Następny proszę
Cichal – (boleściwym tonem) No co to jest ta chójka…
Alicjo, szesc filetow czyli takich malych podluznych paskow z szesciu pojedynczych piersi (3 podwojne z trzech kurczakow). Te filety czesto same od piersi odpadaja. Jesli kupujesz w sklepie piersi to na ogol juz sa bez filetow. Ja dziele kury Amiszowe wiec mam filety przy piersi ale je odkrawam bo i tak same sie prosza. Wlasciwi to jakby kawalki miesa dookola sciegna ktore sie zreszta bardzo latwo usuwa. Te szesc filetow to wielkosc pewnie jednej dobrej (pojedynczej) piersi.
cichal ja pewnosci nie mam bom tu nie od poczatku ale jak ktos czuje ze cos przeskrobal to idzie do kata czyli na te chojke. Ale moze starsi bywalcy powinni wytlumaczyc.
cichal juz bylo tlumaczone, chojka jest chojka (czyli sosana po kurpiowsku) i trzeba dobrze przeskrobac aby byc na nia wyslanym, Tobie nie grozi
sosna czyli popularne „na drzewo” ale nie tak latwo, chojka stala sie elitarna
Na Kurpsiach dobrzy ludzie! Dziękuję
Kod 9fff antastycznie!
Czyli jeśli zasłużę, będę się mógł nasadzic (jak Azja) na czubek choinki czyli po krakowsku, drzewka, zamiast Gwiazdy?
Alicjo- u nas w domu, to sama już nie wiem,kto bardziej wybredny?
Ale ogólnie podział przebiega po linii płci -faceci tzn Osobisty
wraz z Pikselem to mocno wybredni.To powącham,tu zostawię,
tego nie lubię,to mi szkodzi itp ,itd ……
A my z córaskiem,jak to mówi Haneczka, to nawet jak nie bardzo
nam smakuje, to zjemy…. dla świętego spokoju.
PS.Piksel to pies czasów obecnych. Unijny kosmopolita :
rasa niemiecka (sznaucer) wychowanie otrzymał zaś polsko-
francuskie.
sam bedziesz robil za ozdobke na chojce dopuki nie bedzie Ci mozna bedzie zejsc
dobry wieczor wszystkim 🙂
Witaj Sarenko 🙂
yyc, bardzo ładny obiadek zrobiłeś 🙂 ja do takiej kombinacji miesno-warzywnej na pewno dodała bym sherry medium 🙂 zainspirowałeś mnie
część Ewciu 🙂 ciężki dzień, bo mi sie jelonek pochorował 🙁
Morągu… powinno być „oz-dupka” 😉
O masz… rozbisurmaniłam się!
Wszystko bez te atomy, co prawda niby zbiera sie na deszcz, ale 12 C na termometrze, aż oczy przetarłam , wyszłam na zewnątrz, no faktycznie, ciepło.
Yyc,
ja kupuję biusty, i to nazywam filetem kurczaczym, chyba nawet taka nazwa jest na opakowaniu, zwrócę uwagę nastepnym razem (jak nie zapomnę!). Walnę w taki jeden i drugi młotkiem, i jak mówiłam wyżej, wychodzi z tego spory kotlet a’la schabowy, lub co tam innego.
Danuśka,
a czy Piksel parla, pardon, szczeka w trzech jezykach? 😉
A z tych tam… Jerzor zapowiedział mi na samym poczatku sto lat temu, że on je wszystko, tylko szczerze nienawidzi (tak dosadnie się wyraził!) koperku. Ha! Nawet nie zauważył, kiedy zaczął wcinać koperek i nie wyobraża sobie ziemniaków młodych bez, a w innych potrawach w ogóle nie zauważa.
Oooo… czyżby jelonka dopadła wszechobecna grypa?
tak ewci 🙂 wróciliśmy z kina i go złapało 🙁 do tego film denny wiec szkoda słów, pozostaje tylko zaszyć sie w kuchni
Słuchajcie, z tą chójką to żeście pokręcili. Na chójkę włazi ktoś, kto się obraża z jakiegoś powodu 😐 I włazi z własnej woli! Także z własnej woli złazi.
No to trzymaj się dzielnie i nie daj się zarazić.
A dzisiaj będziemy pić za zdrowie jelonka – u mnie tarninówką.
Dorotko, ja się nie obraziłam. Ja tylko zdenerwowałam ASzysza i myślałam, że za karę powinnam na tę chójkę wleźć ; to myślisz, że już legalnie mogę zejść ?
Ale i tak mi smutno, bo to by znaczyło, że obraził się na mnie Marek-Miś2 🙁
ja byłam już chora 🙂 tez uwielbiam nalewki, w tamtym sezonie zrobiłam brzoskwiniową oraz chili z cytyną, jak twierdza goście ta druga świetna, chociaż nie mam odwagi spróbować
Alicjo-Piksel właśnie jęczy i piszczy w swoim własnym
i jedynie słusznym języku,że chce iść na spacer.
Zatem paltot na plecy i trzeba wyjść !
Sarenko- dla Jelonka imbir w pestkę miodem zalany.
Przebój na przeziębienie od paru dni 🙂
Danuśka, no własnie już na blogu był ten temat poruszany wiec kupiłam i zaraz zrobię jak napisałaś 🙂
Polacy staja sie cenni, kiedys jak krecil „Piratow” to nie mial co jesc, a teraz 3 mile
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/51,80277,7294326.html?i=1
Ten jedynie słuszny psi język jest na tyle uniwersalny że reagują na niego wszyscy domownicy, niezależnie od narodowości 😉 .
Z grypą na razie walczę – jeszcze w pionie.
Nalewka z chili i cytryny to brzmi ciekawie. Na pewno jest bakteriobójcza, ale czy smaczna ? Sarenko, odważ się i wypróbuj to, co sama przyrządziłaś.
Podaje ja z sokiem pomidorowym, lodem i bazylią, a przepis pochodzi z dodatku o nalewkach do gazety wyborczej, nie lubię bardzo ostrych smaków, wiec sączę tą brzoskwiniowa 🙂
Brak rozkazów odnosnie tresci toastu nie zwalnia od obowiazku.
Rodziny Komendzinskich i Baczewskich byly znane w Wilnie. Moja ukochana Pani Komendzinska mieszkala potem w Poznaniu. Baczewscy wyemigrowali do Wiednia i ich sklep miescil sie przy Triesterstrasse.
Przypominam tylko okreslenie Likier Baczerskiego pity w okreslonych kregach w Warszawie podczas Stanu Wojennego w szczególnosci.
W koncu wypada znac historie rodzinna.
Rozkaz nie rozkaz
Pan Lulek
Wejść na chójkę można tylko dobrowolnie 😎 Potem się siedzi i marznie, aż się samemu uzna, że wystarczy, albo wysłucha głosów nakłaniających do zejścia. Głosy powinny być usilne i przymilne 😎
Na chójkę się nie wysyła. Są tacy, co by chętnie innych wysłali na drzewo (banany prostować lub liście pompować) ale na tym blogu nie bywają lub się nie ujawniają 😉
Ewo,
przepis na cutugnata czyli sycylijską marmoladę z pigwy jest prosty.
1,5 kg owoców pigwy
1 kg cukru
1 cytryna
Pigwy obrać, wyciąć gniazda nasienne (przy tym się zacięłam 🙁 ) pokroić na cienkie plasterki, skropić sokiem z cytryny, zasypać cukrem, postawić na noc w chłodzie. Na drugi dzień smażyć powolutku, mieszając by się nie przypaliło, aż powstanie gęsta masa, nabierze koloru topazu i zacznie spadać z łyżki (drewnianej) kawałkami. Wówczas wyłożyć do jakiejś foremki i zostawić do zastygnięcia i zasuszenia powierzchni. Po wyrzuceniu z foremki obsuszyć pozostałe powierzchnie powstałego bloku. Przechowywać owinięte w papier pergaminowy lub folię aluminiową. Kroić w plasterki i jeść jako deser. Można tę masę wylać na blachę do ciasta (wyłożoną papierem do pieczenia ew. posypanym cukrem), rozsmarować na cienki placek, podsuszyć, kroić romby lub wycinać foremkami do ciasteczek, obtaczać w cukrze i przechowywać w blaszanej puszce w warstwach przełożonych pergaminem. Jeść jak ciasteczka czy inny konfekt. Bardzo zdrowe, dużo pektyny.
sarenko, dziendobry. Pyra dala kiedys tutaj przepis na przeziebienia, kaszle itp. A bylo tak: mocnej herbaty, miodu dolac, pol cytryny naszpikowanej 10 gozdzikami i dopelnic rumem. Czy mi pomoglo nie wiem ale smakowac smakowalo. Potem przeszedlem na grzanca i tak sie kurowalem pare dni. Na zmiane herbatka z rumem i grzaniec. I wiesz, ze po jakims tygodniu, poltora bylem jak nowy. Nieco skacowany ale jak nowy. Polecam dla Jelonka.
yyc,myśle ze ta koncepcja grzaniec,herbatka rumowa(albo z wisnióweczką),grzaniec ,to sie jelonkowi spodoba 🙂
Nemo, wielkie dzięki! Przepis wrzucony do zbioru – skorzystam w przyszłym roku.
A propos bloku, mój Witek do podobnego stanu doprowadza powidła śliwkowe. Tyle tylko że on nie daje do powideł grama cukru. Same węgierki i już. Ponoć jest to przepis babci.
O dziwo – nawet jest to jadalne….
Dzień dobry Wszystkim,
Dla Marka gratulacje, chociaż nieco późne, bo emocje konkursu opadły.
Tutaj cały dzień mżawka, ciemno, ponuro, listopadowo.
Jutro Thanksgiving (wypada zawsze w czwarty czwartek listopada) – wielkie amerykańskie święto, uroczystością swą porównywalne jedynie z Bożym Narodzeniem. Dzień spotkań amerykańskich rodzin, przyjaciół i znajomych. Jadą na nie nieraz tysiące kilometrów.
W jednym porównywalne też z naszą wigilią – nikt w tym dniu nie powinien, nie może być sam. Wiele razy uczestniczyłem w Thanksgiving w obiedzie w amerykańskich domach – zawsze było bardzo uroczyście, miło, przyjaźnie, rodzinnie. Przeważnie byli to bardzo bliscy moi znajomi, ale raz zdarzyło się być u ludzi, których praktycznie nie znałem – atmosfera identyczna.
Jutro też wielki oboad, ale amerykańsko – polski u znajomych. Oczywiście pieczony indyk obowiązkowo. Jeśli bedzie ciekawie – pstryknę pare fotek.
Na obiad zrobiłam pizze, pyszną,wypieczoną,chrupiaca,ze swiezymi warzywami,pysznymi serami i wlasnej roboty sosem pomidorowym i cudowną oliwą z Ligurii.
Nemo wypróbuje Twój przepis 🙂 własnie został odnotowany w mojej ksiażce z przepisami
Ale palnalem byka przez duze B. Komendzinscy i Baczewscy pochodzili ze Lwowa. Komendzinskich ponioslo do Poznania a Janusz byl skazany za dzialalnosc w harcerstwie i rozstrzelany. Moze Pyra slyszala cos na ten temat. Baczewskich historia niema bledu. Wspomne tylko o Likierze Baczewskiego spijanym w okreslonych kregach szczególnie w Stanie Wojennym ale w Warszawie. Za pomylke przepraszam. Jestem dzis odrobinke skolowany.
Zycze pieknego wieczoru i spokojnej nocy
Pan Lulek
Ja na chójce nie siedzę i na nikogo się nie obraziłem. Zwyczajnie wróciłem do korzeni 🙂
W USA Swieto Dziekczynienia a u Arabow Eid al-Adha. Pielgrzymki i zarzynanie baranow jednym slowem orgia skladania w ofierze. Ciekawe jak sie swinska grypa zachowa. Moze nowa eidemia tym razem w Mekce. Moze ci kochajacy pokoj muzulmanie zrobia sobie ofiare z Ameryki w taki czy inny sposob pojdziemy jak barany pod noz. Zycze calemu swiatu wesolego swietowania. Byle do wiosny. Ciekawe gdzie sa obroncy praw baranow teraz? Wszyscy wyjechali na Polwysep Arabski? uhmm…. No ide po jagniecine, dawno juz nie jadlem, a swieto moge obchodzic w koncu juz niedlugo wszyscy bedziemy lbem w chodnik bic przed Allahem dzieki tym roznym nawiedzonym obroncom od wszystkiego. Uczcie sie spiewac z muezinem. Moze sie przydac wkrotce 🙂
Takbir….Allahu Akbar
…a ja właśnie przegadałam z kumą z Bawarii (rodaczka) 1.5 godziny. Jak się ma dwie pózne nastolatki w domu, to się ma problemy, powiada Grażyna. Jedna anioł, druga diabełek.
Szczęściem nie miałam nastolatek, a nastolat nie był trudny, sam się prowadził i wyprowadził, Bogu dzięki (zamki u drzwi zmieniliśmy w odpowiednim czasie, wspominałam 😉 )
Prawie 3 godziny mi zeszły na rozmowach międzykontynentalnych, dobrze, że mam obiad gotowy 🙄
A prace zamierzone, że na dzisiaj trzeba byłoby, nawet nie drgnęły. Nie podejrzewam, żeby świat miał się przez to zawalić – jak coś rzeczywiście trzeba i trza, to się sprężam i wykonuję 😉
yyc,
nie mieszaj w garach, Yankiees mają święto turka jutro. Zawsze w czwartek.
Wiem Alicjo ze w czwartek a muzulmanie swoje eid al-adha w weekend. To jest zaraz po tym kiedy wszyscy wala do Mekki (Haji) i caly swiat muzulmanski sie przemieszcza w odwiedziny do rodzin. Cos jak Amerykanie w Swieto Dziekczynienia. Epidemia grypy pewna.
yyc,http://www.racjonalista.pl/ks.php/k,1887
Co prawda nie przeczytałam jeszcze tej ksiazki ale pozytywna recenzja na racjonaliście tylko do tego zacheca 🙂
a tu tak z innej bajki
http://www.malamuty.pl/
moje największe marzenie 🙂
yyc chyba nie chesz dac do zrozumienia, iz muzulmanie sa tam u gory na tym cyplu nawet zauwazalni, chyba tam nie emigruja
yyc,napsialam do Ciebie ale komentarz czeka na akceptacje 😉
Mowie tylko tyle ze swieto maja muzulmanie i zarzynaja tysiace barankow. Ameryka ma swoje swieto. Jedni i drudzy sie przemieszczaja na potege a ci pierwsi wracaja przy okazji z pielgrzymki. Do tego mamy grype swinska wiec sie zastanawiam czy i jaka bedzie z tego epidemia. Mysle o obroncach praw co pokrzykuja na zabijanie indykow ale slowem nie pisna o zabijaniu publicznym baranow. Widac baran jak ryba nie zwierze. Ot co mowie i nic wiecej. Nie odnosi sie to do zadnej konkretnej osoby ktora znam badz nie znam 🙂
Poza tym nic ciekawego na froncie zachodnik. Z doktorem Ravikiem walnelismy po calvadosiku i teraz podsypiam a mam pracowac.
sarenka cozes narozrabiala, ze czeka na akceptacje co?? Przyznaj sie zanim dopuszcza ten komentarz 🙂
yyc,racjonalistyczne treści przemycam miedzy wierszami,pewnie temu 😉
No tak to juz jest z racjonalistycznym sarenkami.
Powiem Wam ze uwielbiam planowc podroze. Zreszta jak planuje to i realizuje a jak mowie tylko ze gdzies pojade to jade i jade i dojechac nie moge. Ale jak sie zabiore za konkrety, gdzie, kiedy, po co, za ile, spanie, jedzenie, szczepinie etc to zawszy wychodzi nawet najdalsza i praktycznie nie do spelnienia wyprawa. Planuje mowiac sobie: przeciez nie mam jak tego zrealizowac ale jak planuje to i tak w koncu jade. Czy u Was tez tak? A jak nie planuje to nawet nablizsza, najtansza wycieczka cos nie moga dojsc do skutku. A pisze to dlatego ze jak wiem ze nie ma prawa wyjsc to zaczynam planowac i w koncu jade wbrew zdrowemu rozsadkowi… Taka sobie refleksja nie wiem na temat czego (moze tych pielgrzymek) ale pisze zeby nie zasnac.
yyc,jelonek uwielbia podrózowac i jak juz cos zapalnuje to realizuje i strasznie go to cieszy:) ale o tym to juz raczej poza formu można rozmawiac,coby nie zanudzac towarzystwa 😉
ps zgodnie z zaleceniami grzane winko serwuje choremu 🙂
Tak to mozna chorowac, sarenka i grzaniec, tylko pozazdroscic choremu. Ja mysle ze on udaje 🙂
Nawiązując do potraw z piersi z kurczaka, mnie posmakował przepis Pascala na tartę wiejską:
1 opakowanie ciasta francuskiego
2 oczyszczone filety z kurczaka pokrojone w grubą kostkę
kostka bulionowa
6 pieczarek obranych i pokrojonych w talarki
2 łyżki margaryny
4 pomidory bez skórki (sparzone) bez szypułek i pestek pokrojone na drobne kawałki
2 ząbki czosnku posiekane bardzo drobno
pęczek natki pietruszki
kilka liści bazylii posiekanych bardzo drobno
kilka główek majeranku posiekanego bardzo drobno
przyprawa w mini kostkach Smażona Cebula KNORR
sól i pieprz do smaku
1. Zagotować wodę w garnku i rozpuść w nim kostkę bulionową , do tego wrzucić filety z kurczaka pokrojone w grubą kostkę , dobrze wymieszać, żeby nie były sklejone. Zostawić kurczaka w bulionie do ostygnięcia
2. Pieczarki usmażyć na margarynie, dodać odrobinę soli, smażyć około 3 minut,
3. Na drugą patelnię pomidory (bez tłuszczu). Należy je wysuszyć, aby uzyskać taką papkę pomidorową. Dusić je tak przez około 4 minuty.
4.Do pomidorów (powinno być już bardzo mało wody na patelni) dodać czosnek.
5. Foremkę na tartę wyłożyć ciastem francuskim, nakłuć widelcem spód i boki ciasta, aby za bardzo nie urosło.
6. Odcedzone z bulionu kawałki kurczaka zalać sosem pomidorowym, dodać pieczarki i zioła oraz przyprawę w kostkach Smażona Cebula, odrobinę pieprzu. Całość wymieszać dokładnie.
7. Zawartość rozprowadzić równomiernie na cieście.
8. Wstawić do . rozgrzanego piekarnika (na 160 stopni C z termoobiegiem lub na 180 stopni C bez termoobiegu.) na 30-35 minut
Tak to tak Gerwazeńku. Pyra myślała, myślała i wymyśliła. Nie, nie perpetuum mobile, tylko następny powód dlaczego brakuje pieniędzy w systemie zdrowia ukochanej III RP : otóż jest tak, że każdy lekarz tzw „rodzinny” dostaje pewną sumę za każdego zapisanego u niego pacjenta. NFZ potrąca mu z tego za badania laboratoryjne i porady specjalistów – zgodnie z wykazem.Dawno temu, kiedy szłam do okulisty, ten badał mnie na wszystkie sposoby, trzymał ok godziny i wypuszczał z receptą do optyka. Ostatnio, kiedy potrzebowałam okularów, pan doktor badał mnie po „kawałku” – dzisiaj dno oka, za tydzień mój astygmatyzm, za dwa tygodnie dobierał szkła. Zamiast jednej wizyty p J..K. pani ta, robiła tłok w przychodni trzykrotnie, a NFZ płacił okuliście za trzy wizyty, nie za jedną. Myślałam wtedy – ot, spryciula. Okazało się wszakże, że to sprawnie działający system. Z bólem serca lekarz rodzinny dał Pyrze skierowanie do chirurga – naczyniowca – w sierpniu. W końcu września wizyta doszła do skutku. W gabinecie stał sobie spokojnie aparat USG – doppllerowski, badający przepływy krwi w naczyniach. Pan doktor powiedział, że Pyra musi być pod tym kątem przebadana. OK (aparat dalej stał) zapisali na dzisiaj wieczór. Byłam. Ten sam specjalista, na tym samym aparacie wykonał badania – sam do siebie wypisał na kompie wyniki badania – i kazał zarejestrować się na wizytę z wynikami. Zapisali (na szczęście) na pojutrze. Będzie mnie widział trzeci raz. I dostanie za trzy badania + za wykonanie testu na USG. I tak nigdy pieniędzy nie straczy, bo niedługo pewnie jedna konsultacja zajmie z pół roku i 5 wizyt.
yyc,
Nic nie jest w stanie mi zepsuć dobrego nastroju, nawet zabijanie baranów u Arabów.
Mam 4 dni wolne, perspektywę miłego spotkania.
Nawet u Yankees zdarzają się ludzkie chwile.
Ja lubie Ameryke Nowy, baw sie dobrze. Ja z wami cala geba sam bym chetnie zjadl indyka. Nie zamierzalem nikomu psuc nastroju jesli juz to przeciwnie. Boze Narodzenie poltycznie nieporawne to choc Swieto Dziekczynienia niech Wam zostanie. Poki co tego nawiedzeni idioci nie ruszaja ale do czasu. Ciesz sie poki mozesz, zycze wysmienitej zabawy 🙂
Dzięki.
Cały dzień w „kwitach” 🙁
Dobrej nocy 🙂
Pyro tak jest wszedzie gdzie jest panstwowy system. Kanada wyglada identycznie. Dolegaja Ci dwie trzy rzeczy zapisac sie musisz 2-3 razy do tego samego lekarza bo mu placa za wizyte a nie za leczenie wiec po co ma robic 3 rzeczy na raz. Wypisanie recepty wymaga wizyty a jesli jeszcze cos dolega to drugi raz zapisac sie prosze. Oczywiscie jak masz lekarza od 20 lat to cie potraktuje inaczej ale.. panstwowy system tak dziala. Kanada bogatsza to moze zmarnowac wiecej pieniedzy ale nasi politycy ktorzy nie chca dopuscic drugiego prywatnego systemu sami (z premierem wlacznie) lataja do USA na leczenie. Ciekawe dlaczego skoro tak tam zle i prywata? Doszlo do tego ze obywatele USA moga sie leczyc w prywatnych klinikach w Kanadzie (dla nich powstajace) bo taniej ale Kanadyjczyk nie moze w tej samej klinice bo jest zabronione leczenie w prywatnej, nawet jesli sam placisz (a nie ubezpieczenie). Czy to nie jest szczyt glupoty? Nie jest bo jest egalitarnie a to wazniejsze niz zdrowie obywateli. Pisalem juz polityczna poprawnosc zabija zdrowy rozsadek a w tym wypadkui i ludzi. I co z tego? NIC
Lece do domu…
yyc,milego popludnia 🙂 nadal nie przeszedl wpis wiec moze chociaz to
http://www.malamuty.pl/
cud natury
a ja znowu o Salci
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/AlbumSalci#slideshow/5408122931096927778
Podobnie jak Nowy bardzo się cieszę na jutrzejszy Thanksgiving. Dla mnie tu, w Teksasie, to nawet milsze święto niż Christmas (specjalnie bo to z Bożym Narodzeniem ma coraz mniej wspólnego). To takie rodzinne ciepłe święto i na dodatek obchodzone przez wszystkich, więc się świat na to jedno popołudnie wspólnie wycisza.
A yyc może i masz trochę racji z ubezpieczeniem ale do czasu. Zawsze własny system bardziej uwiera bo już się poznało różne jego niedobre strony a dobre bierze się za coś oczywistego, o czym się zapomina. Dopóki mieliśmy dobre ubezpieczenie też podobnie myślałam, do czasu aż przeszliśmy na swoje i uff – nawet za duże pieniądze niewiele dostać możemy (6 wizyt u lekarza rocznie, reszta płać człeku), dziecka w ogóle ubezpieczyć nie można bo ma niedomykalność zastawek -pre existing itd itp.
Miłego, przyjaznego Thanksgiving obchodzącym.
U nas juz czwartek. Wszystkim zza kaluzy pieknego swietowania. Tym razem kropelki na sen. Poczta Butelkowa pieknie zaokragla sie czekajac na pocztyliona. Jak na razie, odpukac, ani sladu grypy.
Pan Lulek
Happy Thanksgiving – wszystkim, ktorzy obchodza.
ja też życzę – Happy Thanksgiving … 🙂
zjadłabym indyka z nadzieniem … zwłaszcza to nadzienie … 🙂