W pościgu za szczęściem
Czy jesteście szczęśliwi? Albo inaczej: czy bywacie szczęśliwi? Lub jeszcze inne pytanie: czy mieszkańcy naszego kraju to ludzie szczęśliwi? To trudne pytania. A na ostatnie chyba nie da się odpowiedzieć jednoznacznie i zgodnie z prawdą.
Jest jednak na świecie człowiek, który pokusił się o odnalezienie kraju i ludzi szczęśliwych. Rezultat jego poszukiwań mam przed sobą – to książka zatytułowana „Geografia szczęścia” autor zaś nazywa się Eric Weiner i jest amerykańskim dziennikarzem, który objechał wszystkie kontynenty w pogoni za szczęściem. Jego relacja zaś jest książką, którą wszystkim polecam. To nie tylko najdowcipniejsze sprawozdanie reporterskie z podróży dookoła świata ale i niezwykle celne portrety i państw, i narodów. Na dodatek – mimo ciągłego chichotu autora oraz czytelników – to książka mądra. Oto fragment specjalnie wybrany na potrzeby smakoszy:
„Dociera do mnie, jak mało jestem „szwajcarski” i to na tak wielu poziomach. Nie lubię reguł i zasad. Nie jestem osobą przesadnie dbającą o schludność. Czasem miewam silne wahnięcia nastro?jów. Nie mam żadnych „starych pieniędzy”, jeśli nie liczyć tej pogniecionej dziesięciodolarówki, która została wydrukowana chyba w 1981 roku. Jedyne, co mnie łączy ze Szwajcarami, to miłość do czekolady. I nie jest to bez znaczenia. Szwajcarzy spożywają ogromne ilości czekolady i istnieją pewne wiarygodne dane, że dzięki temu są szczęśliwsi.
Aby zbadać tę zależność, zaglądam do sklepu z czekoladą. Przypomina mi on galerię sztuki, jadalnej sztuki. Sprzedawcy podnoszą trufle szczypczykami, jakby to były rzadkie i cenne klejnoty. Zgromadzono tu całą ścianę czekolady – dostępny jest każdy jej rodzaj, jaki tylko można sobie wyobrazić. Czekolada z ziaren kakao z Kolumbii, Ekwadoru i Madagaskaru. Czekolada z pomarańczą, maliną, orzeszkami pistacjowymi, rodzynkami, koniakiem, rumem i czystą whisky słodową. Kupuję po jednej czekoladce każdego rodzaju i zabieram je do pokoju hotelowego. Czuję się dosłownie jak dziecko w sklepie ze słodyczami. Zamykam drzwi i rozkładam swój łup na kołdrze. Za?czynam od czekoladki z Madagaskaru. Jest smaczna – zresztą nie ma czegoś takiego jak niesmaczna szwajcarska czekolada.
Jednakże, jak już wspomniałem, nie chodzi tu o zwykłe łakomstwo. To eksperyment. Naukowcy wyizolowali z czekolady związek chemiczny, który poprawia człowiekowi nastrój. Właściwie tych związków chemicznych jest aż kilka. Tryptofan to aminokwas wykorzystywany przez mózg do produkcji neuroprzekaźnika o nazwie serotonina. Wysoki poziom serotoniny zapewnia odczucie zadowolenia, a nawet euforii. Jest też związek o nazwie anandamid. To z kolei neuroprzekaźnik, który wpływa na ten sam obszar mózgu, co THC, aktywny składnik marihuany. Jednak teoria zrównująca czekoladę z marihuaną pozostaje jedynie teorią, gdyż – cytując słowa pewnego artykułu BBC na ten temat – „eksperci szacują, że trzeba by zjeść kilka kilogramów czekolady”, aby osiągnąć efekt zbliżony do tego, jaki pozostawia po sobie marihuana. Kilka kilogramów? Zastanawiam się, ile to będzie w przeliczeniu na funty i zabieram się do mojej czekoladowej uczty.”
Więcej cytatów, mimo mojej predylekcji do posiłkowania się cudzym dorobkiem, też nie będzie. Kto chce więcej wiedzieć o książce niech zajrzy do recenzji, która jest w czytelni „Polityki”. Albo niech zajrzy do księgarni i kupi książkę. Warto.
Komentarze
Juz dzisiaj pojdziemy z Wojtkiem do ksiegarni i dołaczymy tą pozycje do naszej domowej biblioteczki mimo,ze po ostatnich targach kazde z nas ma po 5 ksiązek czekajacych w kolejce do przeczytania 🙂
Witam serdecznie Gospodarza i Towarzystwo Wspaniałych Blogowiczów 😆
Gospodarzu, jest to dla mnie przewspaniały temat ! Czekolada jest jedyną „rzeczą”, której nieprzerwanie jestem wielbicielką od 1 roku życia. Wszelkie inne smaki na różnych, etapach życia, zmieniały się a czekolada ani jednego dnia, nie schodziła i nie schodzi z mojego osobistego „piedestału”.
Wczoraj przegapilam dyskusje o „szmakach”, wiec dodam tylko, ze w nas w domu sie na durszkal durszlak mowilo i do dzis nie wiem jak to sie poprawnie nazywa. A w Poznaniu istnieje jeszcze abszmak. 😉
Rosol z lanymi kluseczkami a barszcz albo z uszkami, albo pasztecikiem.
Ulubiony stanal na wysokosci zadania i przywiozl z krainy obfitosci pudelko belgijskich czekoladek, teraz z szacunkiem dozujemy to szczescie.
A tak przy okazji, to dziendobry Panstwu.
Moje dzieciątka dziś (wreszcie) przyjeżdżają, ja „padam na twarz” i mam ciemną nocką tylko siły, aby czytać Wasze wpisy. Gratuluję Nemo nagrody i witam Sarenkę, myślę, że będziesz (jak ja) „chłeptać” zapamiętale z tego źródełka pozytywnej energii, jaka jest na tym blogu.
Pędzę z powrotem, żeby dopieścić domeczek aby godnie przywitać późnym wieczorkiem moje dzieciątka.
Na szczęście komputerek jest w moim pokoju, więc nawet przez szparki, będę mogła poczytać dzisiejsze wpisy.
domeczek,
nocka,
dzieciątko,
źródełko,
wieczorek,
komputerek,
szparki,
Widzę, że Zgaga wygrywa pościg za szczęściem…
abszmak = niesmak
Dzień dobry Szampaństwu.
Trzecia nad ranem (u mnie), Łysy świeci w okno. Zerknęłam w kalendarzowe okienko, a tam jak byk – PIĄTEK, TRZYNASTEGO 😯
Czujcie się ostrzeżeni!
A w razie draki jest dobra wymówka – no co, ziemniaki się przypaliły (tu wstawić odpowiednie nieudane coś…), bo piatek, trzynastego 🙄
Udanego trzynastego życzę, mimo wszystko 🙂
A propos kalendarza, Echidno, odebrałam poczte i wkrótce przystapie do dzieła (tzn. w ten weekend).
ASzyszu, to wszystko wynika, faktycznie ze szczęścia, że choć jedno w moim życiu działanie okazało się sukcesem a jest nim wychowanie dzieci na przyzwoitych ludzi. 😀
Przyrzekam, że już będę bardziej uważała na zdrobnienia – nawet nie zauważyłam, że jest ich aż tyle. 😉
Sarenko, czy ja dobrze dedukuję, ze poznaliśmy się na świeżo minionych Targach?
Alicjo, „furda” piątek trzynastego 😆
Kurcze blade, muszę już zmykać 🙁
Miłego dnia !!!!
Ruszam w bój z Urzedem Finansowym. Wiadomo, ze przegram. Na wszelki wypadek dam w lape 200 Euro. Znaczy przeleje. Belgijskie czekoladki i inne slodkosci. Jak ja to lubie na miejscu w Antwerpii ale u sasiadów w Scheweningen w Holandii tez mozna polasowac.
Jakaz by mogla byc jak nie cesarska. Jeszcze tylko ostatnia butelka przeciwgrypowa tym razem mojej recepty i w bank.
Dowiedzialem sie, dobra patelnia jest jak kobieta. Im starsza tym lepiej smakuje.
Pochodzi z Mongolii.
Pieknego dnia i wielu nowych przezyc.
Pan Lulek
Wybredny nie jestem , Mam doskonałą nową patelnię . Może być też młoda Mongolka. Zeza miałem , z patrzeniem prosto w oczy może nie będzie problemów.
Pan Lulek ma więcej atutów. Ma dziesięć sztuk. Wszystkie dojrzałe. Nawet jedna potrafi naleśniki robić . Sam sprawdzałem.
Co Tefal to Tefal. Chyba sobie zamówię.
Problem tylko w tym ,że nie lubię bardzo płaskich. A może czas się przyzwyczaić.
Kto to wie.
Panie Lulku,
powodzenia w boju i niech Pan pamięta, że w każdej kuchni znajdzie sie sporo broni, od noża po tasak, o wałku nie wspominając, a w razie potrzeby można jakąś mieszankę wybuchową spreparować! Niech się lepiej ten Urząd Finansowy ma na baczności…
A na dobry poczatek dnia……. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=fJYwu0QrkSQ
…tylko się nie śmiać! Tak w latach 60-tych wygladali big-bitowcy!
Zgroza 😯
tak Panie Gospodarzu 🙂 Oczywiscie Wojtek pozdrawia Pana i Panią Basie.
Zajrzyj Sarenko do witryny wydawnictwa Nowy Świat (link jest u mnie w blogu). W sprawozdaniu z Targów jest piękne Wasze zdjęcie. Też pozdrawiamy!
Babci Wandzi i rodzicom gratuluje a nad nowym małym człowiekiem niech czuwają dobre Aniołki … 🙂
Zgago pław się w tych chwilach szczęśliwych aż do przesytu … 🙂
Mini zjazdowi dziękuję za wypicie mojego zdrowia … 🙂 …źle na mnie wpływają te choroby bo człowiek sobie zdaje wtedy sprawę, że się starzeje i jaki czasami jest bezradny … ale jutro ma być słonko to będzie lepiej …
poznałam 3 patelnie Pan Lulka i sobie z nimi radziłam … gorzej mi szło z płytą kuchenną i chociaż córka też ma taką to gotowanie na takich płytach elektrycznych idzie mi lepiej niż smażenie … ale sobie poradziłam nic nie przypaliłam i wszystko było dosmażone … 🙂
sarenko pomachałam do Was na zdjęciu z Krakowa … 🙂
No to mnie Pan Gospodarz obnaży na forum 🙂
obnażył,zjadlam litere
…rzuć sarenko jakimś sznureczkiem do tego sprawozdania, bo ja ślepa jakaś jestem czy zasypiam?…
przepraszam Alicjo,ale mam chyba obniżoną sprawnosc psychomotoryczną dzisiaj wiec mozesz powtuzyc,co mam zrobic?
Alicjo tu zajrzyj:
http://blog.nowy-swiat.pl/?p=529
Dzięki, Jolinku – juz obejrzałam obnażoną sarenkę 😉
Sarenko,
to taki nasz blogowy slang (zapominam, żeś nowa, znaczy, ze wsiąkłaś w towarzystwo i jesteś stara) – „wrzucić sznureczek” to znaczy podać link do czegoś tam na sieci, co właśnie Jolinek zrobiła.
Mnie ten „link” nie wiem, dlaczego razi, rozpropagowałam więc sznureczek 😉
Czekolada na szczęście? Nie jadam słodkości,a w każdym razie rzadko, więc może to dlatego kiepski nastrój w ostatnich dniach. :8):
Namoczyłam grzyby, będzie sos do ziemniaczanych kotletów.
Małgosia już wczoraj wieczorem sprawozdała ” na gorąco”
swoje wrażenia z mini zjazdu warszawskiego.
Widzę,że usiadła do komputera natychmiast do powrocie
do domu, w myśl zasady „co masz zrobić jutro zrób dziś
i na dodatek zaraz i teraz „.
Małogosia wkroczyła z już schłodzonym szampanen i bukietem
kwiatów.Nowy z Osobistą Małżonką też obdarowali mnie
pięknym bukietem oraz butelką czerwonego, Alina przywiozła
prosto z Burgundii „specialite de la maison” w postaci skórek pomarańczowych w czekoladzie oraz ozdobę na świąteczny,
allbo i nie tylko, stół.
Sami widzicie – warto organizować takie zjazdy.
Chyba przy następnej okazji znowu zgłoszę się na ochotnika 🙂
Piksel swoim mało przyjacielskim szczekaniem uniemożliwił
niestety stosowne powitanie zjazdowiczów.
Dla ukojenia nerwów,kiedy nasz czworonożny przyjaciel
pozwolił nam w końcu na spokojną rozmowę, postanowiliśmy
nie czekać, aby schłodzony już szampan się ogrzał i Tadeusz
z wdziękiem otworzył naszą pierwszą, acz nie ostatnią butelkę.
Toastom nie było końca, bo stanowiliśmy blogową grupę
o nienagannych manierach,co pije trunki dla zacieśniania
więzi towarzyskich i broń Boże nie uprawia żadnego pijaństwa.
Podano szarlotkę z podbliskiej cukierni oraz ciasto cytrynowe
wykonane przez latorośl dnia poprzedniego,podczas pobytu
kochanych rodziców w Poznaniu.Goście,znający doskonale
zasady savoir vivre pochwalili obydwa ciasta.
Pierniki toruńskie pozostały w stanie nienaruszonym.
Zostaną zatem zjedzone w innym terminie.
Nowy dwoił się i troił, aby wykonać dokumentację fotograficzną
na najwyższym poziomie. Nasz kolega uzyskał przez chwilę
wsparcie techniczne mojej córy, tak aby wszyscy uczestnicy
mini zjazdu zostali uwiecznieni na zdjęciach.Obiecał,że zamieści
na blogu, jak tylko znajdzie trochę czasu.
I tak poznałam kolejnych blogowiczów, a zapewniem Was ,
ze było warto poznać ich wszystkich osobiście.
To kiedy następny mini,midi lub maxi zjazd ?
Alicjo,tak myslalamale Pan Piotr napisal,ze na stornie wydawnictwa wiec troszke sie poczulam zdezorientowana,heh,pewnie przez tez odbywany wlasnie nowicjat na forum
Also,warto chociaz jedno czekoladke dziennie zjesc,ja tak robie celebrując ta chwile,a skoro poczynilas przygptwania do obiadu to Ci sie nastój napewno poprawi,nie ma to jak ciepełko kuchenne i cudowny zapach roznoszacy sie po calym domu
Oj, cos powolutku zaczyna sie obnizac poziom znajomosci ortografii na blogu 🙁
Panie Gospodarzu,nie „wasze” a Nasze wspólne to zdjecie 🙂
Sarenko, co zrobię, jak nie lubię. 🙁 Chyba zajrzę do księgarni, może w polecanej przez Gospodarza książce będą jakieś ‚niesłodkie’ przepisy. 😉
Czekam na zdjęcia z mini-zjazdu z niecierpliwością! 🙂 Nie wiadomo, kiedy będą, bo Nowego czeka jutro kinderbal, a to może być traumatyczne przeżycie! 🙂
Pewnie coś przegapiłam, ale gdzie podział się Stanisław?
Jestem ciekawska, ta mloda para na trzecim od gory zdjeciu, mila ta sarenka
Zabo, nic nie pisalas, ze Milus nie zyje, szkoda, taki dobry pies. Masz zdjecia jego dzieci, to podrzuc.
sarenka do sarenki bardzo pasuje 😀
Mario,
z ortografią bywa róznie, raz poprzecznie, raz podłużnie… jest takie zjawisko, nazywane dysgrafią i co poradzić? 🙄
Na szczęście od tego się nie umiera 🙂
Morągu,
wydedukowałam, ze to własnie ta młoda para, sarenka z sarenkowym
w dodatku coraz więcej liter traci kropki, kreski i ogonki…
Jako stary dyksletkyk mogę jedynie przytknąć Alicji.
.,-‚ąęóśćżź – podsyłam do dyspozycji 😉
Ożesz ty… z jednej strony wschód słońca nad jeziorem, a kapke dalej Łysy cienki rogalik zachodzi, brak Marka z rurą, on by z tego zrobił porządne zdjęcie, na moim byle czym mi sie nie mieści. Poza tym jestem w szlafroku i jak tu wyskoczyć na ruchliwą juz o tej porze ulicę, ludzie gnają do pracy.
Gdybym chociaż mogła zejść nad jezioro… ale tam budowa trwa 🙁
ASzysz mi przytknął 😯
(ciekawe, co do czego?)
Przykro mi bardzo, ale ogonkow stosowac nie bede. Oznaczalby to wieczne przestawianie klawiatury a ja za leniwa jestem.
Dzisiaj pora dzeszczowa postanowila pokazac, co potrafi i z milego wypadu na lunch i zakupy skonczylo sie na lunchu i goracej herbacie po powaznym przemoknieciu.
W sobote 21go odbedzie sie mecz o puchar ambadsadora miedzy reprezentacja ambasady Holandii i Belgii w Ugandzie. Przyslali maila, ze prosza aby przyjsc i kibicowac swojemu krajowi. Ciekawa jestem czy beda zadowoleni jak stane i bede krzyczec Hup Polen, Hup!!! 😉
Odrabialem zaleglosci. Poranny przymrozek scial kwiaty i koncówki lisci kliwii. Wykonalem operacje i wciagnalem obydwie na taras. Podobno jak kliwia dostaje jesienia uderzenie mrozu lepiej kwitnie w roku nastepnym.
Obiad byl wspanialy. Pulpety w sosie pomidorowym. Na deser ciacho i herbatka.
Wiecej leków nie robie. Ostatnia butelka mojego pomyslu nazywa sie Baba Jaga i ma ciemnoczerwony kolor.
Jak na razie ominiety przez grype
Pan Lulek
Nirrod,
ogonki i te inne można na standardowej, ogólnoświatowej klawiaturze, jaką i ja mam – jak piszę „ę”, to naciskam „e” i prawe Alt jednocześnie, to samo z innymi polskimi diakrytykami, tylko z dużymi literami mi sie nie chce, bo wtedy ida trzy palce w ruch, ale dla Starej Żaby robię wyjątek, bo ją lubię 🙂
(„Ż”= lewy „shift”, prawy Alt i ten główny „bar” do działalności piśmienniczej, ale małe „ż” to tylko „z” i prawe Alt)
Dodam, ze już mam tak steraną klawiaturę, że jak nie walnę porządnie w nią, to nie ma ogonka, kreski czy tam kropki. I Ziemia dalej się obraca 😯
Moją ulubioną lekturą jest „Xenophobe’s guide to the SWISS”. Autor: Paul Bilton – Anglik, który pisze:
„The Swiss are the only nation to make the Germans appear inefficient the French undiplomatic and the Texans poor. ”
O statystyce spożycia czekolady już tu kiedyś dyskutowaliśmy. Wielki w niej udział mają liczni turyści i z tego, co widzę na co dzień, czekolada bardzo im służy i wyglądają na szczęśliwych.
Szwajcarzy to nieraz tego swojego szczęścia aż wytrzymać nie mogą. Odbija się to również na statystykach… samobójstw, najwyższych po Rosji, Finlandii, Węgrzech i Chorwacji 🙁
Alicjo a mnie sie nie chce przyciskac zadnych Alt itp.
W piekarniku ciasto ze sliwkami, bo lykend i poza tym goscie no i musze cos jeszcze cos skombinowac, aby dzieci znajomych przynajmniej jednego dnia nie jadly klusek z sosem
Brak ciapków i ogonków mi zupełnie nie przeszkadza, ale ortografia tak.
ASzyszu, podpisuję się oboma żabimi łapami pod Twoim wpisem z 08:31. To samo mi się nasunęło i już miałam coś kumknąć, ale zobaczyłam Twój komentarz i zamilkłam.
Morąg, było na blogu, że Miluś zszedł, jeszcze nie było tylko pewne czy potomnie, czy bez.
Za Aloszą Awdiejewem – przychodzi baba do lekarza:
– Panie doktorze chciałabym schuść (tak było w oryginale).
– To nic trudego, mogę spowodować, ze pani schudnie, ale proszę pamiętać, że chuda krowa to jeszcze nie sarenka.
Mario, masz rację, to się rzuca w oczy. Jak mi się nad ranem nie chce czegoś sprawdzać w słowniku, a mam wątpliwości, to po prostu wrzucam w Google i patrzę co wyskoczy, ale do tego trzeba mieć wątpliwości.
Alicjo, Aszysz Ci nie „przytknął” tylko „przytaknął”
A dla Ciebie to mogę być Stara Zaba, bo też Cię lubię 🙂
Morąg,
toż mówię – kto chce, niech przyciska, musu chyba ni ma? Ja przywykłam, ale nikomu nie mam za złe (niby jakim prawem), czytam wszystko całkiem spokojnie i daje radę.
7:23
ku zgrozie w oczach Jerzora zeżarłam na śniadanie pół kromuchy ze śledziem matiasem z polskiego sklepu oraz wypiłam po tym 3 (słownie – trzy) łyki sangiovese, a co!
Za przytknięcia, ortograficzne i nie tylko, będę wdzięczna 🙂 Ciągle jeszcze lubię się uczyć 🙂
Sangiovese do śledzia! – to rzeczywiście zgroza! 😆
Alicjo, ale w Starym Kraju już było po 11:00 a nawet po południu. Zawsze trzeba mieć właściwy punkt odniesienia.
Ja się skaleczę! Kowala grypa jakowaś rankiem z nóg ścięła, tym samym odwołałam doktora z medykamentami na uspokojenie dla klaczy, takoż spawarkę z obsługą (do podkowy miał być przyspawany kapturek, a może nawet dwa – zazwyczaj odkuwa się je z podkowy, ale nie mam tutaj stosownej kotliny i kowadła).
Za pół godziny praktykantka kończy zajęcia i w ramach czasu wolnego pojadę na pocztę.
Haneczko, skromnisio, przecież to nie o Ciebie biega!
a moze niektorzy ludzie nie wyrastali w Polsce i polskiego uczyli sie od przypadku, tez moze byc „co nie”?
Jak już jesteśmy w tym pościgu za szczęściem to dodam:
Piszę na tym blogu głównie dla zaspokojenia mojej miłości własnej ale również dla utrzymania resztek sprawności intelektualnej i towarzyskiej.
Staram się nie popełniać błędów i kosztuje mnie to sporo wysiłku. Często zmuszony jestem wysyłać poprawi, bo zauważam swoje błędy dopiero po wysłaniu i przeczytaniu. Robię to również z szacunku dla czytających.
O używaniu polskich znaków diakrytycznych w sieci to ja dyskutowałem już prawie piętnaście lat temu i argumenty „nie chce mi się”, „nie mam zamiaru” nie robią na mnie wrażenia. Rozumiem jeszcze „nie potrafię”.
Ale to tyko takie dzwiactwa strego dyksletsyka. Prosze nei tkratowc tego zbyt srerio.
P.S.
We wpisie z 12:26 mialo byc „prztyknąć”
ja wyrastałam i zawsze miałam problemy … ale się staram … założyłam sobie słowniczki gdzie tylko popadło … 😀
poprawki
Alsa,
jedyny godny trunek na podorędziu 🙂
Przecież nie będę maślanki 🙄
a opowiedz dzisiaj dziecku, ze uje sie niekreskuje lub to i tamto jest wziete z tego czy innego jezyka i wymienia sie tak i tak, nie wiem czy jeszcze tak ucza, tez wale bledy, za ktore sie nalezy pomsta niebios albo czesto musze sobiec cos napisac recznie i porownac ktora kombinacja liter bedzie poprawna
Żabo, błędy nie omijają nikogo 😉
Przyzwyczaiłaś się już do nowej psicy? Polubiłaś trochę?
Żabo i ASzyszu, macie świętą rację, moje tłumaczenia są idiotyczne, bardzo mi 😳 😳 😳
Zrobiłam sobie przerwę na obiad i przy okazji, oczywiście czytam 🙂
W radiu orkiestra gra tego walca wiedeńskiego co leci tak:
Trala la la – tryń tryń!
Trala la la – tryń tryń!!
Kiedyś bym tego w życiu nie słuchał a teraz – owszem….
Teraz dla odmiany drugiego walca Szostakowicza…
A znasz walce Fadromy?
Fadroma z Wrocławia?
Myślałem, że oni tylko frezarki, szlifierki i wiertarki…
nieprawda, wiedenski jest: trala la la laa, ale ja sluchu dobrego nie mam
Nemo,
pamiętam swoje wrażenia z dłuższego pobytu w Szwajcarii, nie takiego z biurem podróży, ale takiego, kiedy ma się czas na nieśpieszne poznawanie okolicy, w roku 1996. W niedzielny poranek moja szwajcarska przyjaciółka zabrała mnie na spacer po Bernie. Poszłyśmy, między innymi, za budynek parlamentu żeby podziwiać panorame. Brodziłyśmy niemal po kostki, (niewiele tylko przesadzam), w jednorazowych strzykawkach, prezerwatywach, butelkach po alkoholu i tym podobnych akcesoriach.
Zdumiewała mnie ilość narkomanów na ulicach Berna, Genewy, Zurichu.
Kiedy rozmawiałam o tym ze Szwajcarami, brat przyjaciółki powiedział mi mnie więcej coś takiego: oni już mają wszystko z góry zorganizowane, załatwione, zapewnione, więc gdzie jest miejsce dla ich indywidualnego urządzania świata, gdzie mogą się sprawdzić. Nie chcę przez to powiedzieć, że uważam tamto stwierdzenie za wyczerpującą diagnoze przyczyn narkomanii w Szwajcarii. Nie twierdzę też, że bieda uszlachetnia, absolutnie nie. Chcę jedynie powiedzieć, że w tamtym momencie datarło do mnie z całą wyrazistością to, że dobrobyt rodzi również problemy. Wiem , że to brzmi naiwnie, ale wtedy niewiele jeszcze czasu minęło od przełomu ustrojowego i gdzieś w podświadomości tkwiły resztki spostrzegania Zachodu jako swego rodzaju raju na ziemi. Zbitki: dobrobyt równa się szczęście.
Morag ma rację:
Trala la la laaa – tryń tryń! tryń tryń!
zobacz jaki piękny
a co do czekolady to donosze z odraza, ze bedac raz w Davos zapragnela sie jej napic i……….. dostalam: SZKLANKE WODY GORACEJ I TOREBKIE Z CZYMS CO BYLO NIBY CZEKOLADA musialam se wymieszac
Nemo, walce jak walce, ale równiarki! To jest to!
Bardzo ładny,
Zapraszam panią do walca…
Ten Liebherr też niczego sobie.
Zjadłam czekoladę. Sama. Całą. Było mi nieźle, teraz jest jeszcze lepiej 😀
Jotko,
z problemami narkomanii borykają się zarówno kraje bogate jak i biedne. Jednakże co nie szokuje turysty w Brazylii, Moskwie czy Londynie – w czystej „porządnej” Szwajcarii wprawia w osłupienie. Jakże to tak? Piękna, bogata kraina mlekiem i czekoladą płynąca, a tu taki syf?! Przyczyny narkomanii i próby walki z nią, to jest trudny temat i nie będziemy go tu rozwiązywać, ale tu, w Helwecji, od lat 90. dużo się zmieniło i zewnętrzne oznaki nie są już tak szokujące. Tzw. „sceny” znane z Zurychu czy innych miast (w Bernie również taras za katedrą) zostały „ucywilizowane” przez akceptację nieuchronności tego zjawiska, zaprzestanie negowania, urządzenie pomieszczeń do zażywania narkotyków tzw. Fixerstuebli, wydawanie jednorazowych strzykawek i porcji metadonu, zmniejszenie penalizacji, a na koniec – przepędzenie „bywalców” sceny zuryskiej i berneńskiej do ich ojczystych kantonów i zmuszenie gmin do opieki nad „swoimi” narkomanami.
Teraz są małe lokalne „scenki”. Niedawno odkryłam taki punkt zborny w mojej okolicy.
a ja jestem szczesliwa chwilowo z…. powodu kuchenki do gotowania, tzn. takiego wkladu do pultu z palnikami, polski media markt 380 PLZ i sie do niej usmiecjam a nawet czyszcac glaszcze, kuchenka ta przerasta norme jaka narzucila mi spoldzielnia mieszkaniowa, ktora kazala mi uzywac (w kraju rzekomego dobrabytu) grata, gdzie gaz gasl ciagle, wybuchal raptownie i obsmalal garki, a teraz tra la la przekrecam kurek, pyka mi i sie samo zapala i tra la la sie gotuje bezawaryjnie
Mój Liebherr ma chłodniejszy temperament 😎
Czemu ten brutal tak słodko się nazywa 😯
Ojej, to nie o Osobistym było, nie!
Dzień dobry Wszystkim,
Jeszcze nie ochłonąłem po wczorajszym mini, ale maxi przyjemnym zjeździe u Danuśki. Ciasto, szampan i wino to tylko małe, ale pyszne dodatki do atmosfery jaka tam panowała. Niezapomniana. Wydaje się, że na dużych zjazdach jest podobnie, bo trudno, żeby było lepiej.
Zdjęcia wymagają małej obróbki, dlatego włożę je za klika dni, gdy będę miał swój komputer podłączony do internetu.
Danuśce wielkie dzięki.
Tyle na razie, pędzę dalej.
Pozdrowienia dla Wszystkich.
Tak też można szukać momentów szczęścia w mojej okolicy
W dole jest łąka po której czasem biegam na nartach zbierając endorfiny 😉
😕
Po raz kolejny blog nasz okazał się potęgą i siłą sprawczą. Otóż zdarzyło się dzisiaj, że zadzwoniła pani, pięknie przedstawiła się jako Krystyna D. z Warszawy, upewniła się, czy rozmawia z Pyrą i oznajmiła, że czyta nasz blog od 2 lat, zna nas wszystkich z tego blogu i dlatego dzwoni (mój numer też odnotowała z blogu). Nie pisuje, bo „jeszcze nie dojrzała” ale właśnie przeczytała, że Morąg rzuca palenie i ma dla Morąga radę, więc prosi, żeby przekazać. Obiecałam, co będę Morągowi dobrych rad żałować. Rada brzmi : należy pójść do swojego lekarza i poprosić o receptę na specyfik champix (bez recepty nie sprzedają). Nadzwyczaj skutecznie ogranicza głód nikotynowy. Obiecała – przekazałam, Panią Krystynę z Warszawy zaprosiłam do naszego stołu, a teraz wracam do swojej roboty. Pa.
Ps. murem stoję za ASzyszem i językowymi ortodoksami. Chłopa można sobie zmienić, dzieciaki spacyfikować, ale jężyk jest jedyną ojczyzną, którą dzielimy wszyscy: w kraju, na antypodach i gdzie tam jeszcze; dbajmy o niego.
Nogi mam miękkie na sam widok (w Poznaniu mówi się, że się ma „gzik w nogach”).
Siedzę, ale i tak spadałam 🙁
Świetne post scriptum!
Ps. murem stoję za ASzyszem i językowymi ortodoksami. Chłopa można sobie zmienić, dzieciaki spacyfikować, ale jężyk jest jedyną ojczyzną, którą dzielimy wszyscy: w kraju, na antypodach i gdzie tam jeszcze; dbajmy o niego.
Chyba, że…komuś się nie chce
O matko… dziesiąta (u mnie), a ja w szlafroku 🙄
Języka polskiego bronią i pierwsią bronię… i nie mówcie mi, że nie!
Teraz drugie dzwonko śledzika na drugie pół kromuchy, a potem… chyba wypowiem tym oknom wczorajsze zobowiązania (niezobowiazujace zresztą), że je bedę myła.
Uskuteczniałam dwugodzinną konferencję skajpową z Rodakami, nie włączam takiego ustrojstwa, jak kamera, toż w szlafroku siedzę, a poza tym w moim akuratnie nie posiadam, po cholerę mi to (w eee jest). Przekonują mnie, że jestem do tyłu, powinnam zainstalować najnowsze windows 😯
Litości ! Przecież się już pokajałam i przyrzekłam, że już nigdy więcej. 😥
I tak Was lubię 😀
…a przecież mowię… okien mi się nie chce myć, a co dopiero instalować na komputerze! Jeszcze czego…
Ide do zajęć, życzę wspaniałego trzynastego, i to piatku, u mnie cesarska, chociaż chłodno kapkę.
Haneczko,
wiesz jak trzeba uważać przebiegając pod tą skałą? 😯
To jest dopiero pościg za szczęściem, dosłownie 🙄
Nemo, będę omijała szerokim łukiem 😆
Idę w kurs, znowu mi się szare zagotują 🙄
… juz poleciałam do zajęć, ale wróciłam – ASzyszu, ja nigdy w życiu nie nauczyłam się żadnej regułki, dotyczącej ortografii, bo pamięć mam wzrokową, i mnie jest *łatwo* pod tym względem, co nie oznacza, że czasem mnie nie zamroczy i walnę błąd.
Zawsze zazdrościłam „ścisłowcom”, że oni łapią te tam matematyczne, fizyczne, chemiczne, a ja muszę wkuwać na pamięć do egzaminu!
I żebym jeszcze zdawała…Ale starałam się, starałam!
Piszac z pracy nie tylko, ze nie wiem jak zrobic ciapke czy ogonek ale nawet nie wiem czy moge bo te komputery dzialaja nie tak jak w domu. Wiele rzeczy jest zablokowane i ustawione pod katem pracy a nie mojego udzialu w blogu. Moze u Alicji wystarczy wcisnac prawy alt ale u mnie to nie dziala. Kiedys kolega w pracy znalazl mi instrukcje i mowi sproboj moze zadziala. Tylko, ze jesli nawet by to dzialalo to wciskanie po trzech klawiszy naraz praktycznie uniemozliwia pisanie. Wtedy latwiej przestac pisac niz sie meczyc. Do tego piszac w ciagu dnia zeby byc z Wami pisze z pracy. Nie moge spedzac pol godziny na napisaniu dwoch zdan z ogonkami. Moge spedzic 5 minut co jakis czas.
Zabo zgooglowanie slowa nie zawsze pomoze z ortografia bo jak wszystko w sieci tak i slowa znajdziesz pisane blednie i poprawnie. Jedno obok drogiego. Druch i druh a obaj harcerze/harceze. Taka jest nawet cytowana tu codziennie wiki.
Ktos tez tu slusznie zauwazyl ze sa ludzie urodzeni za granica i polski niekoniecznie jest ich pierwszym jezykiem. Mysle ze skutecznie wyploszyliscie chetnych do zabierania glosu.
Zgadzam sie, ze nalezy dolozyc staran w dbaniu o czystosc jezyka ale co do „ogonkow i ciapek” to inna sprawa.
Myslalem ze „sznureczek” to ogolnie przyjete slowo. Nie wiedzialem ze to tylko na blogu. Alicja za to powinna dostac nagrode a ten co wymyslil „celebryte” isc do kata (tu by sie przydaly te ogonki, mysle o rogu pokoju a nie szubienicy)
Rzegnam, puki co, wracam do pracy zanim mie wyzucom.
W Calgary piekna od paru dni pogoda. Slonce i jakies +7+10C. Gory sniegiem blyszcza w sloncu.
Przesyłam „sznureczek” do oferty pracy za całkiem dobre pieniądze, kłopot tylko z dojazdem do niej.
http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,67738,7249957,Babcia_klozetowa_za_10_tys__dolarow.html
O sprobuj, sproboj….zdaza sie. Czasem jest trudniej nie uzywajac polskich znakow bo slowa same z siebie wygladaja dziwnie i nawet bledow nie trzeba. Poprawiac nie mam sie zamiaru na codzien jednak. Zdazylo sie, trudno.
drugi drogi…ide popracowac…jesli was to tak strasznie razi to pojde sobie bo bledy bede robil czy chce czy nie a nie zawsze sprawdze przed kliknieciem „dodaj komentarz”.
I tak to lepiej niz Poltyka piszaca o porozumieniu ormiansko-tureckim, bo choc bez bledow ortograficznych to totalna bzdeta dziennikarska mogaca miec konsekwencje gorsze niz blad ortograficzny.. 🙂
Szwajcarska informacja medyczna ostrzega, że champix (co wiadomo już od studiów klinicznych) może zwiększyć lub spowodować depresje i skłonności samobójcze 🙁 Tak więc, jeśli zażywać, to pod dobrą opieką fachowego lekarza.
Jak się pomyśli, że palenie to też samobójstwo na raty… 🙄
Mozecie sie gniewac i nie przyjmowac argumentow jak wam sie podoba, a ogonkow i tak nie bede uzywac.
Staram sie strasznych bledow nie popelniac, mowic, mowie dosc poprawnie a klawiature uzywamy nie do jednego, czy dwoch jezykow, ale do co najmniej czterech i ogonki do 3 sa rozne.
Zeby bylo kulinarnie, to ide przygotowac faszerowane oberzyny.
Morąg,
Ty jedz te jabłka i zajmij się jakimś sportem. Nordic walking czyli po prostu długie marsze po okolicy robią bardzo dobrze na przewietrzenie płuc i produkcję endorfin. Najlepiej w towarzystwie osoby niepalącej lub też na odwyku.
haliczku,w naszej rodzinie sernik robi sie bardzo podobnie jak w podnym przez Ciebie przepisie tylko dodaje sie jeszcze ubitą smietane 36%: 1,5 kg sera,2 budynie,0,5l smietany,10 jaj,1 i 2/3 szklanki cukru(ja daje natural light muscovado ale w przepisie jest cukier puder).Ser miele trzykrotnie przez ręczna maszynke do mięsa,dodaje cukier,zółtka i budyn,nastepnie piane z jajek(ubitą trzepaczką,nie mikserem),na końcu ubitą smietane(trzepaczką).Jeli mam ochote na bakalie to dodaje je przed smietana opruszone mąką by nie opadły na dno.Pieke na pergaminie lub spodzie z krchego ciasta,niewiem czy to cie zadowoli,ale dla mnie jest wystarczająco pulchne 😉
a jesli chodzi o wątek przewodni to mam taki ogólny komentarz 🙂 wojtek nieustannie umila mi życie drobnymi kulinarnymi niespodziankami kture najcześciej zwiazane sa z czekoladą. Jestemy czestymi goścmi w sklepie Wawel,zarówny tym na krakowskim rynku jak i na Kalwaryjskiej.Ale dzisiaj przeszedł sam siebie i wzioł mnie do kawiarenki more than a cookie http://www.morethanacookie.com/
jest tam poprostu bajecznie,mozna sobie poproawic samopoczucie na cały tydzien 🙂 najchhętniej wykupilam kupiłabym wszystkie rodzaje ciastek na raz ale postanowilam dozowac przyjemnosc stopniowa wiec wybiore sie tam ponownie za jkis czas 🙂 polecam wszysrkim to bajkowe miejsce
haneczko nie wiem czy już pytałam a ile paliłaś przed? …. morag a Ty ile palisz? …… może już pisałam … byłam w sierpniu na badaniach by zobaczyć jaka jestem zatruta tymi papierochami i wiecie co … wyszło mi, że mam wyniki jak niepaląca ale w najwyższym przedziale … pani badająca stwierdziła, że się chyba nie umiem zaciągać … po tylu latach palenia … 😉 …
Morąg, mnie lekarka poradziła plastry Nicorette, które mają dozować przez skórę nikotynę. Miało pomóc, u mnie nie pomogło, może gdybym się cała obkleiła 😉 Ale ja już palę 47 lat (wcześnie zaczęłam) i do kwietnia potrafiłam wypalać 1,5 paczki 🙁 A teraz ograniczyłam do 12 sztuk a od stycznia będę zmuszona przestać w ogóle, bo trzeba ratować budżet i akcyza tak wzrośnie, że mnie już na ten luksus (nawet 12 szt.) nie będzie stać. Dziś w audycji ekonomicznej prowadzący ją dziennikarz, zadał bardzo ciekawe pytanie; a jak wszyscy Polacy od stycznia rzucą palenie, to jakie będą wpływy do budżetu ? Nie powiem, mnie to pytanie ubawiło.
wpływ to będzie taki sam bo ci niepalacze będą jeść słodycze … i wszyscy będą szczęśliwi i będą długo żyli co doprowadzi do upadku wszystkich instytucji emerytalnych …he … he … i można tak dalej … 😀
moi kochni,nie sledzilam wątku o paleniu od poczatku,ale bardzo nieladnie 🙁 palacze,smakosze,to sie chyba kluci 😉
Blogowi znawcy win, jak Wam się podoba ta winnica w Hiszpanii ?
http://bryla.gazetadom.pl/bryla/51,85298,7242239.html?i=33
Mimo, że wina nie mogę pić, to ciarki mnie przechodzą, wygląda, jak wielkie laboratorium 🙁
Sarenko, klucic się może, byle się nie kłóciło 😉 Ja osobiście nie narzekam, nadal doskonale potrafię rozróżniać potrawy, które mi smakują a które nie.
palaczowi to papieros najlepiej smakuje po jedzeniu … 🙂 … ale fakt można się wtedy pokłócić z partnerem przy jedzeniu jak on/ona nie pali …
zgago,niestety nie kazda winnica to rodzinne niszowy interes,a jesli chodzi o papieroski to kazy ma swoje slabosci,tak zartowalam poprostu,wiem tylko o od osob ktore zucily palenie ze zaczely inaczej odbierac bodce smaowe 🙂
osoby niepalące takie jak ja,ktore nigdy nie odczuwały potrzeby by siegnąc po tyton,nie maja w tym zadnej zasługi,poprostu jedni tego potrzebują a inni nie 🙂
a swoją drogą to palenie ma wymiar spoleczny,bo mimo,i z nigdy tego nie robilam wychodzilam na przyklad z klegami w liceum czy na studiach na papieroska dla samego towarzystwa bo inaczej musialbym siedziec sama na korytazu czekajac na zajecia
sarenko przy calej sympatii, nie wiem czy zdajesz sobie sprawe, ze to Ty wywolalas debate na temat ortografi, cos masz na pienku z „u” kreskowanym, przeczytaj swoje teksty lub popros przyjaciela, czy Ty wyrastalas w Polsce? Ja tez nie jestem swieta, mnie tak samo jak yyc niektore polskie wyrazy wydaja sie dziwaczne, wiec pisze je recznie i porownuje, czy ten albo ten wyglada na wlasciwy.
niewiem czy wiesz ale sa ludzie ktorzy maja poprostu dysjeksje,tak jak ja
Sarenko i dziękuj opatrzności, że nie żyłaś w czasach, gdy o szkodliwości palenia nikt nie mówił ani nikt nie pisał, prawie wszyscy lekarze palili a dla nastolatków papieros był synonimem dorosłości. A ja miałam nieszczęście należeć do tych nastolatków, którym się przeogromnie spieszyło do dorosłości. Do dziś nie wiem dlaczego, ale stało się 😉
Zgago,
każda winnica to laboratorium 😉 Czasem nowoczesne, czasem jak u średniowiecznego alchemika, ale kupujący wino na ogół nie zastanawia się, czy powstało w tradycyjnej dębowej beczce w starym omszałym lochu, czy w nowoczesnym stalowym tanku pod pięknym architektonicznie dachem 😉 Są jednak znawcy win, którzy zwracają na to uwagę i preferują konsekwentnie wina „no barrique”. Powstały nawet takie enoteki i można tam znaleźć znakomite wina jak np. Chianti Rufina 2007, Villa Travignoli.
Prosze do mnie pisac po cichutku bo mam swiezo przeczyszczone uszy.
Przez caly rok nazbieralo sie róznosci. Chyba kropne sobie kielicha Muskatella zyczac wszystkim dobrej nocy. Dzisiaj mial byc koniec swiata bo to piatek i na dokladke trzynastego. O wiadomej godzinie wiadomy toast.
Wypijmy jeszcze jednego zanim statek pójdzie na dno.
Pan Lulek
Dkystletycy wszystkich krajów – łączcie się!
W pościgu za szczęściem….
P.S.
Mam nadzieję, że ja swoimi wybrykami nie zniechęciłem nikogo do siedzenia przy tym stole. Jeżeli jednak to bardzo proszę o wybaczenie i powrót.
Pyro, dziekuje pani Krystynie i Tobie za przekazanie wiadomosci, fakt, ze mojej sasiadce pomoglo takie specyfikum, kupila cos podobnego w internecie a jak ja poszlam zapytac sie o to w aptece (aptekarz i aptekarka w aptece w moim Pcimiu Dolnym sa swietni, lepsi niz lekarze) to powiedzial, zeby mnie reka boska bronila przed takimi eksperymentami bo akurat ten specyfik byl bardzo toksyczny, sasiadka nie miala problemow, palenie jej szybko przeszlo i nie brala tego niby lekarstwa do konca. Od mojej laryngolozki oprocz zakazu palenia, dostalam liscik do mojej domowej lekarki aby mi przypisala koniecznie lekarstwo niedopuszczajace wylewania sie kwasu zoladkowego do gardla (mialam 2 lata zgage /sorry/, ktora az mnie palila w przelyku) i wlasnie ten kwas powoduje tez, ze moje struny glosowe sa spuchniete (mam jakas odeme) plus jakis srodek na odwyk, czyli pani laryngolog dobrze mysli. Co do dzisiaj to guma do zucia, jablka i normalne jedzenie oraz trzy papierosy a ile pale normalnie to nie powiem, bo zgroza.
Sarenko, ja też ją miałam ale w liceum miałam mądrą nauczycielkę, która nawet na klasówkach kazała nam zaglądać do słownika. A w komputerze, też możesz sobie włączyć program, który Ci podkreśli słowo błędnie zapisane. A wtedy będziesz wiedziała, że „coś” napisało się niepoprawnie.
Zwróciłam Ci uwagę, tylko dlatego, że czasem trudno mi zrozumieć o co chodzi i muszę drugi raz przeczytać.
Ja osobiście wychodzę z założenia, że lepiej szczerze wyjaśnić a nie męczyć się „ogródkami”.
A złośliwa nie jestem i zgaga, to tylko mój nick, generalnie (odkąd dorosłam) mam życzliwy stosunek do ludzi i ich ułomności. Przecież nie ma ludzi doskonałych.
ASzyszu, jak ja Ci się „pościgam” za szczęściem, to 😆 😆
Jak nie dostanę jasnego komunikatu, że lepiej abym już wstała od tego stołu, to będę siedzieć, ja lubię jasne komunikaty 😀
ja to późno zaczęłam palić … co mnie podkusiło czort wie … może w wieku 30 lat wydawałam się sobie za mało dorosła … 😉
Panie Lulku to teraz muzyka lepiej brzmi … 🙂 …
Zgago no co Ty … sobie nawet nie żartuj z odchodzeniem ….
Zgago,
Ty chyba dorastałaś w innej Polsce albo w czasach bikiniarzy, bo w moich czasach szkolnych paliło się ukradkiem w szkolnej toalecie, nauczyciele węszyli za każdym dymkiem, a na lekcjach biologii pokazywali zdjęcia płuc przeżartych rakiem i czarnych od smoły 🙁 W podstawówce popalało się najwyżej jakieś badyle przy ognisku. Szkodliwość palenia znana jest od dziesięcioleci 🙄 Nie pamiętasz hasła: „Rzuć palenie, umrzesz zdrowszy”? 😉
Każdy nałogowiec znajdzie dosyć argumentów na usprawiedliwienie swojego nałogu, przy czym większość zapewnia, że wcale nie jest uzależniona i w każdej chwili może przestać 😎 Fakt, że ciągle jeszcze są palący lekarze zalecający swoim pacjentom odwyk 🙄 Negatywnym przykładem był Religa, który dopiero pod koniec życia przyznał, że jego choroba może mieć związek z ekscesywnym paleniem papierosów.
Mnie już przeszła misja nawracania przyjaciół na niepalenie, bo okazała się nieskuteczna, dopóki palacz sam nie pojmie, jaką krzywdę wyrządza swemu zdrowiu i otoczeniu, ale jak ktoś potrzebuje wsparcia, to go wspieram 🙂 Właściwie to znam bardzo mało palaczy, a w rodzinie nikt nie pali. Mój teść popalał fajkę.
Kwaśna kapusta zasmażana, dla zięcia gotowa, wieniec frankfurcki dla obojga też czeka, czyli wszystko gotowe, to mogę trochę posiedzieć.
sarenko przepraszam ale trzeba bylo na poczatku….
Zgago u mnie to nie byla doroslosc tylko glupota. Przez pierwsze dwa lata ogolniaka, jak wchodzilam do kibla szkolnego, to widzac panujace tam porzadki oraz czujac smrod palonych tam „Sportow” przysiegalam, iz nigdy nie bede palila papierosow. Ale moja szanowna alma mater wyslala nas na obowiazkowy oboz OHP, ktory prowadzil nasz slynny na cale wojewodztwo chemik, ktory myl sie tylko od wewnatrz i to tylko alkoholem. Chemik wystepujacy w charakterze ciala pedagogicznego, budzil nas o godzinie 4 rano, kazal stawac w szeregu i uswiadamial nas czym sa kobiety, w tych wykladach slowo „glajda”- chyba ze slaskiego wziete, bylo czulym komplementem, a caly szereg podobnych slow lecial permanentnie. Nastroje mialysmy odpowiednie i zaczelysmy palic. Po tygodniu takich wywczasow ucieklam z tego obozu i pojechalam do domu, w domu jednak zostalam ochrzaniona i wyslano na oboz spowrotem. Nie powiem zebym znalazla poparcie u instancji rodzicielsko-wychowawczych i palenie bylo najpierw na zlosc i z rezygnacji a potem stalo sie nalogiem.
a potem byly tysiace wymowek, ze odpreza, cisnienie podnosi itd.
ja dlatego miedzy innymi nie paliłam, że po tych kiblach palaczy ganiali … teraz czasami też się tak czuje i dlatego chodzi mi po głowie rzucenie palenia …
i faktycznie jak rzuciłam raz palenie na 4 miesiące to na początku widziałam w gazetach tylko dobre tego skutki … a jak chciałam wrócić do palenia to widziałam tylko pozytywy – Szymborska pali, Miłosz pali a tak długo żyją … Tyszkiewicz pali, Ewa Wiśniewska pali a tak ładnie wyglądają (w 1996 r.) …
morag pij siemię lniane na te żołądkowe dolegliwości …
Nemo, przecież jako nastolatka nie paliłam paczki dziennie. Ja zaczęłam pracę mając 16 lat (lata „60” a hasło jest z lat „70”), to przecież „musiałam” pokazać, że już jestem dorosła 😉
Rodzice sami palili, więc nie było przeszkód, o przepraszam, bałam się przyznać Tacie i dopiero jak miałam 18 lat, to Mama powiedziała Mu, że palę. Siostra dopiero zaczęła palić na 3 roku studiów. A wszyscy z dnia na dzień rzucili, jak już lekarze tak nastraszyli, że do nich dotarło. Mnie się wydaje, że aby skończyć palenie nie ze strachu a z rozsądku, trzeba sobie w głowie wszystko „ustawić”. Ja dopiero zaczynam sobie ustawiać, ciężko mi idzie, nie powiem.
Od lat się zastanawiam, dlaczego większość mężczyzn, jak powie „rzucam palenie”, to z dnia na dzień potrafią rzucić. Przecież coraz częściej w towarzystwie mężczyźni nie palą a kobiety „kopcą”.
Faktem jest, że jak jestem w towarzystwie, gdzie jest ktoś nie palący, to ja też jakoś potrafię wytrzymać i 5 godzin bez papierocha, ale w domu ?
No nic, „byle do stycznia” 😀
Panie Lulku, tego bym sie nie spodziewal. Przy stole czyszczenie uszu, a fee.
Afganczyk ze stacji benzynowej jak go spytalem czy zna jakas afganska dobra knajpke w miescie stwierdzil, ze on kucharz z zamilowania i tylko mu dac moj adres a on cos ugotuje i przywiezie. I teraz nie wiem czy on taki goscinny czy ma restauracje na kolkach czy moze szuka kolegi? Chyba zostane przy naszym jedzeniu.
Cos mnie dzisiaj boli w dolku i dookola pod zebrami. Czy ja umieram czy krzywo siedzialem tylko? Nieprzyjemne uczucie.
Pale i chetnie bym rzucil bo to drogie i wlasciwie specjalni mi nawet nie smakuje. $10.00 za paczke. Po roku palenia mam lot do Kraju i jeszcze drugie tyle zostanie na wydatki. No ale poki co pale. Cztery lata temu przestalem palic w pracy. Nawet jak wyjde z innymi to mnie zupelnie nie ciagnie. Wroce do domu i pale. Dlaczego? Weekendy moga byc gorsze bo pale od rana albo jak gdzies jade (narty, kajak, rower etc.) to wtedy nawet caly dzien nie pale, dopiero wieczorem po kolacji. Czyli nie musze i mi nie przeszkadza ze nie pale, poczem siegam po fajke i zapalam. Czlowiek to dziwna istota. Ja mysle za Pan Bog siodmego dnia zapalil sobie fajke.
Przez ostatnie 3 tygodnie bylem siedmiokrotnie na sushi. Czy to normalne? Bo dzisiaj mnie tez ciagnie. Czy ja potrzebuje ryzu czy surowej ryby? Sashimi mnie nie ciagnie. Moze kupie worek ryzu i w domu ugotuje. Czy ryz tuczy?
Wiem ze duzo pytan ale na tym blogu ludzie serdeczni i moze dostane odpowiedzi, z gory dziekuje.
a ja jem śledzie od dwóch tygodni … też mi czegoś brakuje … 🙂
Morąg, ja wprawdzie jestem Ślązaczką ale nietypową (Mama nie lubiła gwary), ale na kolonie jeździłam ze 100% Ślązaczkami i nie słyszałam takiego słowa, ,może chodziło o „łajzę” ? Takie i owszem nieraz słyszałam.
Zgago,
właśnie przeczytałam, że kobiety bardziej uzależniają się od tego uczucia ulgi, kiedy po zaciągnięciu się dymem mija napięcie nerwowe. I to jest uzależnienie psychiczne, które należy jakoś skompensować.
yyc, ryż (tak mówią dietetycy) nie tuczy, ale codziennie micha ryżu ? To ja podejrzewam, że też utuczy 😉 Popatrz na stare chińskie ryciny, chłopi chudzi jak patyki a cesarz i jego dwór w naszych drzwiach by się nie zmieścili 😀
Może chodzi o tę rybę surową ? Japończycy podobno na, któreś z wysp, prawie w ogóle nie chorują i to dlatego, że jedzą prawie stale surowe ryby. Tak czytałam, ale czy w dzisiejszych czasach, można ufać dziennikarzom ?
Glajda:
http://pl.wiktionary.org/wiki/glajda
Nemo, a jam nerwus, jak się patrzy 🙁 Źle mi idzie przemawianie do mojej „psyche”, więc poczekam na styczniowy przymus. I tak uważam, że zejście z 24,30 papierosów dziennie na 12, to mój sukces. Tych 12 nie chce mnie za „Chiny Ludowe” opuścić 😉
Zawsze się zastanawiałam, dlaczego ludzie w obozach koncentracyjnych potrafili oddać chleb za papierosa – czytałam pasjami wszelkie wspomnienia z okresu II wojny światowej. Kiedyś trafiłam w PR III o 1 w nocy na dyskusję o paleniu, gdzie lekarz w studio grzmiał na palaczy aż do momentu, gdy zadzwonił inny lekarz (umówiony przez autora audycji) i powiedział, że nikotyna zapobiega osteoporozie i w ekstremalnych warunkach działa jak witamina C i powołał się właśnie na więźniów, którzy wygłodzeni ale przetrwali obozy i gułagi. Wtedy sobie pomyślałam, że jak każde lekarstwo, poprawia stan zdrowia jednego organu a pogarsza innego. Wystarczy poczytać ulotki załączone do każdego leku, jak się widzi ilość skutków ubocznych, to człowiek ma ochotę wywalić ten lek.
Kurcze, niech już „moi” przyjadą, bo zanudzę kochane Blogowisko. 🙁
ach to jest z poznanskiego, poniewaz chemik pochodzil z okolic Wroclawia to myslalysmy, ze to jego rodzinne wyrazenie a jak jeszcze do tego bylo skomponowane slowo „ty…../ i tutaj przecinek polski, to nam sie wydawalo to straszne.
glajda, po śląsku ciapras i maras, a po fińsku… kura (błoto) 😉 Ciekawe jak jest flejtuch po fińsku?
Aszyszu, wiesz może?
yyc, w Polsce takie częste jadanie sushi mogłoby poważnie nadszarpnąć budżet domowy, co innego śledzie, które też bardzo lubię i muszę przygotować świeżą porcję.
To trochę dziwne, że tylu blogowiczów pali papierosy. Mnie nigdy do nich nie ciągnęło , chociaż w naszej szkole można było palić zupełnie legalnie.W piwnicy przy toaletach mieściła się palarnia, w której nigdy nie byłam. Dyrektor,bardzo surowy i wzbudzający strach postanowił nie walczyć z palaczami.Ci,którzy „musieli ” palić,mogli to robić w wyznaczonym miejscu, a nie kryć się po katach. Nie wiem,co na to rodzice,ale młodzież pewnie nie przyznawała się do tego. Nie słyszałam ,aby podobne ,może niepedagogiczne rozwiązanie gdzieś zastosowano. Tych palaczy nie było wielu, a brak restrykcji nikogo nie skusił do tego nałogu. Aha, to działo się w małym mieście, z jednym liceum. Moim zdaniem ,decyzja dyrekcji była słuszna.
bywam szczesliwa, jestem zapracowana, ostatnio polska wersja ksiazki, projektem i cala reszta, ze nawet na jedzenie i spanie nie ma czasu… a Mama donosi, ze pierogi robi.. jakbym znalazla chwile, to bym sie kopsnela do Kraju Pierogami Plynacego 😉 i kiszona kapusta… smaka mi narobiliscie!
Zgago dzieki za info. Ide wiec na rybke i moze tym razem bez ryzu. Wczoraj sobie usmazylem sea bass’a. Pyszna wyszla, biala rybka. Tlusta. Ale sama zjadlem. Moze ja ryb potrzebuje. Chyba te bouillabaisse sobie zrobie. W wikipedi (poszedlem sprawdzic te ryby zeby wiedziec jak to po angielsku i czy tu kupie) maja przepis na marsylska i jeden ze skladnikow jest zywa osmiornica, poczem dalej pokroj osmiornice na kawalki i na patelnie ziuuu. Tzn. jak ja kroic zywcem? Czy sie ja moze usmierca najpierw ale pytanie jak? moze ktos wie. Sa tez wymienione morskie jezowce (sea urchin) lubie jako sushi ale w zupie pewnie tez dobre beda. Nie wiem czy dam rade. Mam weekend.
flejtuch pewnie cos w rodzaju „Flunder”
Krystyno, nawet bardzo słuszna, bo od wieków wiadomo, że owoc zakazany smakuje najlepiej.
Życzę Wszystkim dobrej nocy i wesołych snów. Moi niepalący dojeżdżają, więc trzeba „skoczyć” na balkon, bo potem „post” i Polaków nocne rozmowy.
😆 😆 😆
Co za bzdury z tą witaminą C i osteoporozą? 😯 Jest wręcz przeciwnie! Powszechnie wiadomo, że palenie obniża poziom witaminy C i D i palaczom zaleca się spożywanie więcej owoców i warzyw. Przypuszcza się, że palenie może bezpośrednio hamować czynność komórek kościotwórczych. Kadm zawarty w dymie tytoniowym (narażenie palacza na ten składnik jest trzy razy wyższe niż niepalącego) upośledza gospodarkę wapniową. U kobiet największe znaczenie przypisuje się wpływowi palenia tytoniu na metabolizm estrogenów, co redukuje możliwość ich ochronnego oddziaływania na tkankę kostną.
Gdzie ten lekarz się kształcił? Na uniwersytecie Philippa Morrisa?
yyc, jak juz jadac osmiornice to we Wloszech, tu w Europie zachodzacego slonca, te mrozone, mozna sobie odpuscic, lykowate swinstwo, moze u Was jest inaczej ale nie polecam osmiornicy z dla od jej naturalnego srodowiska
Uwaga co do serników, o których była mowa wczoraj i dziś chyba też. Od kilku lat używam sera kupowanego w kilogramowym plastikowym wiaderku / albo dwa po pół kilo /. Ten twaróg jest bardzo delikatny,lekko słodki , a sernik upieczony z niego jest puszysty. Niedawno mąż skusił się w kawiarni na kawałek sernika.Skubnęłam od niego trochę i zupełnie mi nie smakował .Użyto do niego zwykłego suchego twarogu. Natomiast do naleśników najlepszy jest właśnie zwykły twaróg rozdrobniony ze smietaną, a ten puszysty tu się nie sprawdza.
Jolinek nie strasz. Nagle apetyty na sledzie moga miec tylko jedna przyczyne.
Jesli trzeba zaadoptuje chociaz wolalbym zeby bylo moje wlasne. Mówi sie trudno i kocha sie dalej.
Zla wiadomosc zakomunikowal szwagier z Budapesztu. Zmarl jego wieloletni przyjaciel. Jeszcze rano rozmawiali. Potem on pojechal do siebie i po prostu umarl.
Ludzie co wy robicie. Ale ja z wyczyszczonymi uszami nie dam sie tak latwo.
Jeszcze mam tyle spraw do zalatwienia.
Tymczasem milego wieczoru i dobrego toastu o wiadomej porze
Pan Lulek
f9f9
Krystyno, wiem bo bylem i chyba ze 3 razy drozej niz tutaj co nieco dziwi zwazywszy, ze najbardziej popularne ryby tunczyk i losos sa hodowlane i bardzo tanie. Rozne „rolls” to duzo ryzu i glony i inwencja kucharza co do srodka a co na wierzch. Innymi slowy chyba nie musi byc az tak drogie jak jest obecnie. Problem ze trzeba spopularyzowac i wtedy jak zawsze masowosc obnizy cene. Tylko jak spopularyzowac jak drogie? Jak restauracja zamowi 100 kg swierzej ryby a nie dwa lososie na tydzien to sie zmieni. Tunczyk tunczykowi nie rowny oczywiscie i nie mowie tu o czwerwonym piekielnie drogim.
Znajomy pyta, czy będę chciała kaczkogęś. On zamówił gdzieś kilka sztuk i może mi odstąpić. Pierwszy raz słyszę o takiej krzyżówce i ciekawa jestem, czy ktoś z was próbował mięsa z tego ptaka. W każdym razie zamówiłam i zobaczę, co z tego wyjdzie . Ten znajomy jest smakoszem i sam też dobrze gotuje, więc chyba mogę mu zaufać. Czekam na opinie.
osoby kotre nie wiedzą na czym polega dysleksja zachecam do lektory nastepujacych pozycji:
Bogdanowicz M.: O dysleksji, czyli specyficznych trudnościach w czytaniu i pisaniu ? odpowiedzi na pytania rodziców i nauczycieli; Wydawnictwo popularnonaukowe Linea; Lublin 1994.
Bogdanowicz M. : Specyficzne trudności w czytaniu i pisaniu u dzieci ? nowa definicja i miejsce w klasyfikacjach międzynarodowych; (w:) Psychologia Wychowawcza nr1/ 1996.
Bogdanowicz M.: Psychometryczna czy kliniczna diagnoza dysleksji?; (w:) Biuletyn Informacyjny Oddziału Warszawskiego PTD; OW-P ?Adam?; Warszawa 1996/6.
Bogdanowicz M.: Ryzyko dysleksji. Problem i diagnozowanie; Wydawnictwo Harmonia; Gdańsk 2002.
Brejnak W., Zabłocki K. J.: Dysleksja w teorii i praktyce; OW-P ?Adam?; Warszawa 1999.
Cowley J.: Trudności w czytaniu; (w:) Metody pedagogiki specjalnej pod red. Norrisa, Haringa, Schefeluscha; PWN; Warszawa 1997.
Jasrząb J.: Terapia pedagogiczna uczniów ze specyficznymi trudnościami w uczeniu się elementarnych umiejętności czytania i pisania; (w:) Wychowanie na co dzień; nr 1-2/2003.
Kaja B.: Zarys terapii dziecka. Metody psychologicznej i pedagogicznej pomocy wspomagającej rozwój dziecka; Wydawnictwo Uczelniane WSP w Bydgoszczy ; Bydgoszcz 1995.
Kupisiewicz Cz.: Niepowodzenia dydaktyczne; Warszawa 1963.
Mauer A.: Dysleksja a trudności w nauce czytania i pisania spowodowane różnymi przyczynami ? implikacje dla organizacji procesu terapeutycznego?; (w:) Biuletyn Informacyjny Oddziału Warszawskiego PTD nr 6/1996; OW-P ?Adam?.
Mickiewicz J.: Jedynka z ortografii? Rozpoznawanie dysleksji, dysortografii i dysgrafii w starszym wieku szkolnym; T O N i K ?Dom Organizatora?; Toruń 1996.
Petersen W.: Dzieci ze specyficznymi trudnościami w uczeniu się w: Metody pedagogiki specjalnej pod red. Norrisa, Haringa, Schefeluscha; PWN; Warszawa 1997.
Selikowitz M.: Dysleksja i inne trudności w uczeniu się; Prószyński i S-ka; Warszawa 1999.
Spionek H.; Zaburzenia psychoruchowego rozwoju dziecka; PWN; Warszawa 1965.
Spionek H.; Zaburzenia rozwoju uczniów a niepowodzenia szkolne; PWN; Warszawa 1973.
Tyszkowa M.: Czynniki determinujące pracę szkolną dziecka; PWN; Warszawa 1964.
Zakrzewska B.: Koncepcje reedukacji uczniów z trudnościami w czytaniu i pisaniu; WSRP; Siedlce 1994.
no tak ..
Flejtuch po fińsku?
Czegoś takiego po prostu nie ma.
dla odprezenia zamiast papierosow
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/AlbumSalci#slideshow/5403669925306386866
Sarenka,
Ty się nie przejmuj, ty jesteś nowa na tym blogu (Nowy też był kiedyś nowy). Po paru dniach będziesz się tu czuła jak u siebie.
My wiemy doskonale co to jest dysleksja i zupełnie nam to nie przeszkadza. Moja reakcja na wpis Marii z 11:47 była spowodowana śmiesznością sytuacji. Zwraca ona bowiem uwagę na błędy ortograficzne nie używając polskich diakrytyków co jest trochę absurdalne.
Jesteś młoda, sympatyczna i taka już bądź.
Zachęcam również Marię do częstszego pisania. Niekoniecznie na tematy kulinarne albo związane z pościgiem za szczęściem.
Aszyszu,
tak przypuszczałam 😎
Morąg,
Salcia bardzo śliczna 🙂
Sarenko,
podczas kiedy my tu się będziemy edukować na temat dysleksji (na razie tylko Aszysz jest ekspertem 😉 ) Ty skorzystaj z dobrej rady Zgagi (18:34), to będzie fair, nie sądzisz?
a dlaczego sarenka ma się nie przejmować … my wszyscy się przejmujemy … takie życie .. dobranoc i miłych snów … 🙂
Sarenko, juz Cie raz przeprosilam, nie przejmuj sie, poradzisz sobie, Alicja ze swoim szwagrem „nie takie rzeczy” przezwyciazyli, nie tylko Szysz zauwaza, ze jestes mloda, mila i przstojna, Twoje towarzystwo to sama przyjemnosc
przystojna
Na kolację były między innymi pieczone w piekarniku rózne okopowe. Do picia Południowoafrykańskie czerwone. Na deser „kladkaka” – właśnie wyjęta z piekarnika.
Za szczęściem już ścigać się dzisiaj nie będę – bo po co?
Znowu mi jedno „d” się wymskło.
http://sv.wikipedia.org/wiki/Kladdkaka
… a tu same zgredy 🙁 Obniżysz średnią wieku, podwyższysz adrenalinę… Same korzyści 😀
Obejrzałem Salci i doszedłem do wniosku ,że kupię sobie szynszyla albo nawet dwa.
Wszyscy się pytają czy mam zwierzątko. Jak mówię ,że mam kanarka z jedną nogą to się dziwnie patrzą. A może czas najwyższy ugotować rosół?
A pióra na poduszkę .
ja chciala bym miec szopa pracza i szopke praczke ale sasiedzi by mnie zamordowali
o wlasnie prosze o przepis/regulke na „bym”, byla bym czy bylabym, kiedys nauczyciele mowili, ze te osobowe to razem a insze to osobno ale jak to sie tak w szegole pod kazdym innym wzgledem to juz nie kapuje
Dołączyłam się do wypowiedzi Morąga, a tu Aszysz ciasto wcisnął pomiędzy 😉 Obejrzałam przepis – proste i łatwe, ale garnizur potrzebny. Marcepanowy 😯 Szwecja – elegancja 🙄
garnitur 😳
by – wykładnik trybu przypuszczającego, w 1. i 2. osobie liczby pojedynczej i mnogiej rozszerzony o końcówki osobowe: bym, byś, byśmy, byście, np. Zrobiłbym to zaraz. Czyżby to już koniec?
chciałabym lub ja bym chciała
Ten garnitur to tylko w Wikipedii.
Pierwsze słyszę!
P.S.
Szwecja – Dyskrecja
Elegancja – Francja
dzieki Nemo,
a wiecie, ze moja lektorka w wydawnictwie, marzyla o tym, zeby po przejsciu na rente zostac babcia klozetowa, ubolewala tylko, ze w Niemczech nie ma tak ladnych klozetow publicznych jakie bywaja w Paryzu. Twierdzila, ze naczytala sie tylu glupot, ktorym nadawano znaczenie, ze w porownaniu do tego czynnosci fizjologiczne sa najuczciwsze i najnaturalniejsze z ludzkich potrzeb.
Z bitą śmietaną natomiast – i owszem!
nemo,wracajac do wątku językowego,uwielbiam stosowana przez Dukaja forme zaprzeszłą „zrobił był”i chciabym by wrociła do powszechnego uzycia 🙂
Ludzie, dajcie spokój sarence. Niech robi jak może.
Co do ogonków. Jak teraz, to piszę na twardym dysku, bo ustawiłem to sobie wreszcie i kopiuję, i wklejam wprost w okienko. Problemy pozostają przy cudzysłowiu albo nawiasach, bo któreś z tych zamiena się wtwdy w znak zapytania i dlatego używam ukośnika. Do południa, w pracy, walę bez ogonków, bo raz próbowałem to ustawić, ale bezskutecznie. Ale teraz pytanie, czy wy macie system którym można te ogonki pisać wprost w okienko, do łotra? Próbowałem i nie wychodzi. Co do ortografii, też muszę co raz cześciej zaglądać do słownika. W pracy go nie mam. Wybieram więc drogi okrężne. Jeśli chodzi o składnię i syntax, to już mi się zupełnie pokręcilo i nie wiem jak postawić przecinek. Mam wrażenie, że używam go zbyt często. I jeszcze jedno. Czytam łatwo teksty bezogonkowe i przeskakuję literówki, ale mierzi mnie, gdy po przecinku lub kropce piszący nie pozostawia przerwy. Komuś, kto czyta przekątnie te przerwy niezmiernie ułatwiają to zadanie.
Narazie doczytam blog do końca, bo jakoś tak jest, że zasiadam do kompa dpoiero gdzieś o tej porze.
pepegor
Marku.K. Nie kupuj proszę tych szynszyli! Une jak je użyc na kołnierz potrzebują byc bardzo nerwowe! Żeby nie byli nerwowe to trzeba ich zabic, a to już bardzo nieelegancko…
Elegancki to ja mam kod 1a1a.
Wy mnie, Szyszkiewicz, nie pouczajcie 🙄 Dyskrecja – Grecja, Kultura – Związek Radziecki 😎
Elektryka prąd nie tyka.
Hołota do błota, elity – na szczyty 😉
robie własnie sos holenderski wiec trzymajcie kciuki
wlasnie Dukaj, fajna ksiazka do wygrania
http://www.radiokrakow.pl/www/home.nsf/ID/zest_audycje_tamizpowrotem
morag,ja mam 🙂 kupilismy ostatnio na targach 🙂
Osobiscie bardzo lubie sarnine.
Na winach podaja ile kalorii…swiat na glowie stanal.
yyc, Ty kanibalu, sarenke chcesz spalaszowac?
yyc,ja bym uwazala bo w najlepszym wypadku w gardle ci stane,a napewno przejoł bys moja dysleksje i zostal potępiony na forum 😉
Cha (ha?) jak sie nie odswiezy to dodaje wpis a tu z 10 poprzednich sie nagle ukazuje. Taka niespodzianka. Ale sie bractwo naprzepraszalo. Typowo najpierw nakrzycza potem sie mityguja i brudzia chca pic.. 🙂 🙂
Welcome to Zabie Blota gdzie straszy straszydlo z Wilczych Jarow kuzyn Jozina z Bazin. trzeba znac kod bo inaczej to przerabane (taka sobie ladna polszczyzna). Chyba ze sie dosiada „Forever’a” a Zabe ma za przewodniczke, wtedy rusalki nie robia klopotow. Na jesien las bukowy zalewa sie krwia. TAM STRASZY…… jak sie tam bylo to juz nigdy sie nie jest tym samym czlowiekiem. Amen.
Kat to nie to samo co kat. Ogonki czasem sa dobre tylko co z tego skoro ich nie mam. Bylem na sushi i juz chyba mam dosyc.
Obsesja mija pomalu, trzeba sobie znalezc inna.
Pozdrawiam ze slonecznego i w miare cieplego Calgary. Ptaszki nakarmione, praca sie zaraz koczy mozna isc do domu…tup, tup
dobry? ( w koncu 13 )
chwilke mi zajelo, ale juz jestem, zeby pozdrowic wszechogolnie,
urodzilem elaborat o buja bez dla YYC, ale zzarlo,
przywitam wiec tylko Sarenke, badz!
czapka szacuna dla ASzysza za poprawnosci twardzielstwo, jednoczesnie musze przyznac, ze podobnie, jak yyc nie mam czasu na chlujstwo,
czekam na czekolade, ma przybyc z delegacji,
patrzylem po gesiach 🙂
nie ma,
straganicznik, twierdzi, ze wyniklo z braku potrzeby na dzien w kuchni, tym bardziej, ze smakowo-suche, moze coz z owsa niedostatkiem?
wikipedia w garniturze z bitej smietany, na wszelki wypadek zamoczylem migdaly w letniej wodzie z miodem i cytryna, 48 do 72 godz. polecam, pomaga nafszystko ???????Âß???
No coz niech stanie mi w gardle warta tego (o sarninie oczywiscie mowie) 🙂
tez uwielbiam,chociaż taka swiezutką „swiezo spolowaną” tylko raz w zyciu jadłam,pozatym tylko w restauracjach 🙂
Witaj Sławku 🙂
wypada, ze skroty w buty, ogonki w sadzonki, a skosniki w blotniki,
kazden klawiatur na swoj dzialatur
To sie bujala beza ale na prerie widze nie dotrze chyba ze sie Slawkowi zachce pisac od nowa tylko nie wiem czy mu juz palce odrosly. Moze sie uda jakis najbardziej prosty z prostych przepisow moze jednak. Zakladajac, ze prosty istnieje. Czas nie problem. Taki na przyklad sos hollandaise to dwa razy probowalem i tylko mi sie jajka zmarnowaly (kurze znaczy sie czyli strata koguta nie moja) ale powiedzialem sobie NIE, nigdy wiecej. Mam nadzieje ze z bujabezom bedzie lepiej. Tzn my w gronie zrobilismy juz kiedys ale to byl taki jakis uproszczony przepis ktory mowil wez ryb 3, muszli, krewet wielgachnych jak langusta i kraba i ziuuu do gara w nim pomidory, przyprawy i szfran (wszystkiego nie pamietam teraz0 I to sie pogotowalo 45 min i voile…buja sie beza na talerzu.
yyc,ja robie czesto holenderski i jeszcze sie nie zadazyło zeby nie wyszedł,chociaz emocje zawsze sa 😉 ,predzej majonez sie rozwarstwi 🙂 ale tez zadko. Mama doswiadczenie,studiuje technologie chemiczne
Ide spac, Alicjo nie myj tych okien dzisiaj, ja tez musze umyc drzwi balkonowe, kupilam dzisiaj Frankfurter Allgemeine, poruszane tematy dotycza depresji i partii SPD, wiec uzyje ja jutro do glansowania szyb.
Sarenko, dziękuję za przepis na sernik. Przy najbliższej okazji go wypróbuję 😀
No coz taka swieza to tez chyba trzeba nieco odczekac az skruszeje. Powisi troche na haku i bedzie pyszna. Czyli sie podpsuje nieco 🙂
Sarenka dziewczyna apetyczna tez…polecielismy wszyscy obejrzec do Krakowa wiec wiemy.
Wlasnie, chyba jeszcze nie powitalem. Refleks mam jak zawsze wiec klaniam sie i powitawszy do tanca zapraszam jesli chlopak pozwoli. Reszta w tym czasie moze cos ugotuje 🙂 Sarenko oni tu sie przesuwaja przy stole i zapraszja ale jeszcze nic na stol nie postawili 🙂
Mowie Ci przynos za soba kanapki.
miało by mam a nie mama
Moze jeszcze raz sprobuje ten holenderski…
Ostatnio jak na lasucha przystalo bralem torebke a w niej proszek, kostke masla i mleko i po paru minutach mialem pyszny hollanaise 🙂
dlatego ujelam to e cudzysłow majac na mysli ze zpolowana i oporzadzona przez mysliwego
yyc,holenderski to banal.właczam moj blender brauna i wszystko jest ok 🙂 zadnych proszków,to profanacja
No a tu robilo sie nad para, zoltka rozprowadzic, mieszac…bez zadnego miksera..chyba ze teraz cos mieszam z czyms innym.
oj,to mowimy chyba o czym innym,bo ja jako sos holenderski rozumiem majonez w ktorym zamiast oleju czy oliwy daje sie roztopione masło
Robilem dawno temu wiec do konca nie pamietam. Potem juz nigdy nie probopwalem. Ale cos bylo za nad para w miesecce sie najpierw zoltka rozprowadzalo i potem maslo i juz nie wiem co dalej ale nad ta para mi sie papralo i dalem sobie spokuj. Wlasciwie bede musial sprawdzic przepis.
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/2,87561,,Sos_holenderski,,5408542,9495.html,a nazwisko kreglickich warunkuje ze przepis sprawdzony,heh
Otwiera sie przeproszenie, ze sie nie otworzylo 🙂
a w kąpieli wodnej to tez latwo sie robi wszystko tylko trzeba miec odwpowiedniego rozmiaru naczynia,ja na tym tle mam poprostu bzika wiec ciagle cos kupuje nowego i dąze do perfekcji 😉 takie hobby
O juz wiem. Trzeba bylo rozgrzac maslo ktore potem sie wlewalo do roztrzepanych zotek i tu mi sie papralo. Moze maslo za gorace mialem. No nic jeszcze sprawdze bo robilismy to z kolezanka…
nie rozgrzac tylko rozpuscic 🙂 zauwaylam ze pod tym slowem kryje sie ze ma byc nastplnie ostudzone
bo aby powstala emulsja wszystkie skladniki musza miec jednakową temperature 🙂
Wracając na chwilę do literek, taka ciekawostka mała. Proszę spróbować to odczytać :
zdognie z nanjwoymszi baniadmai perzporawdzomyni na bytyrijskch
uweniretasytch nie ma zenacznia kojnolesc ltier przy zpiasie dengao
solwa.
Nwajzanszyeim jest, aby prieszwa i otatsnia lteria byla na siwom
mijsecu,
ptzosałoe mgoą być w niaedziłe i w dszalym cąigu nie pwinono to sawrztać
polbemórw ze zozumierniem tksetu. Dzijee sie tak datgelo, ze nie czamyty
wyszistkch lteir w sołwie, ale cłae sołwa od razu.
Wystarczy, że pierwsza i ostatnia litera pozostaną na swoim miejscu, a słowo jest rozpoznawane przez nasz mózg. Kolejność liter w środku może być dowolna a i tak nie będzie problemu z odczytaniem
haliczku,swiete slowa,odczytujemy tylko pierwsza i sotatnia sylabe lub litere wyrazu reszta bez znacznia,dziala intuicja
Ktos juz tutaj o tym pisal. Nie wszystkie jednak slowa tak latwo rozumiemy i nie pojedyncze slowa wiec i kontekst jest chyba wazny
dengao – czy to jest takie oczywiste?
rozumiana,jako nabyta wczesniej wiedzia wykozystywana podswiadomie
yyc,oczywiscie sa slowa ktorych nie mozna rozpoznac,ale jak czytasz tekt haliczka 22.52 to napewno nie masz zadnych watpliwosci czeo dotyczy,prawda?
dengao to jest z tego tekstu. W sumie to nie jest taka rewelacja ze mozg sobie szuka w pamieci slowa ktore tu bedzie pasowalo jesli widzi poprzekrecane literki. Tylko jak mowie kazde slowo z osobna i juz nie tak latwo to idzie.
Lece do domciu. Prca zakonczona w poniedzialem bedzie nowy dzien..pa
haliczku,pewnie Ci ten przepis nie pomogł vhoviaz puszystkosc w skali o 1do 10, 11,ale jak mam byc szczera to lubie sernik prawie zakalcowaty,w ktorym czuc ser,bakali,swieze wiejskie jajaka i slodycz brązkowego cukru,a robie go nie dodajac ani piany ani smietany 🙂
no i dziekuje ze stanelas po stronie ludzi z deficytami 😉 bo ja czesto nawet zle kod wpisuje,i musze wszystko pisac od nowa
dobranoc wszystkim 🙂
Marku,
daj sobie proszę spokój z szenszylami. Moja wnuczka ma dwie. Miłe to i ładne co prawda, ale nie tak jak kotek, czy chociażby króliczek. Nie przytulisz tego, bo ugryzie, nie wypuścisz, bo potem będziesz ganiał po całym domu, żeby to znowu złapać. To lata jak wiewiórka. A jak nie złapiesz na czas, to wszystko pogryzą
Opowiem ale jak szenszyle uratowały dom. Córka wprowadziła się do kupionego i nie dokońca odremontowanego domu, bo roboty się przeciągały, a tamte mieszkanie trzeba było już opuścić. Był też zaplanowany urlop na tą okazję, więc wyjechano rozpakowawszy tylko najgrubsze rzeczy, pozostawiwszy nierozładowane kartony, przeważnie po piwnicy. Były ale te szenszyle, których miałem sumienie doglądać. W sobotę następnego dnia po ich wyjeżdzie, zjedliśmy objad i zaproszony przyjaciel, który też mocno przyłożyl się do remontu zaproponował wspólny tam wyjazd, bo szenszyle szenszylami, ale tam była możliwość oglądania transmisji Bundesligi, bo oni mieli płatną tv. Wchodzimy, on włącza telewizor, ja idę do lodówki po piwo, siadamy i nagle on mowi: Słyszysz tam szum wody? I leci do piwnicy, i zaraz woła o pomoc. Ja schodzę, a tam przy akurat zainstalowanej pralce jeszcze jest jakaś rura wychodzaca z podłogi, z której wali woda po sam sufit. Panika i strach, bo tam instalacje elektryczne i Bog wie jeszcze co. Zanleźliśmy wreszcie główny zawór i zakręciliśmy. Wychodzilo na to, że czas naszego przybycia tak się nakladał na czas powstania tej awarii, że niedowiary, ale nazbieraliśmy z podłogi tylko ze trzy wiadra wody. Z meczu już nic nie było, ale zadzwoniliśmy po fachurę, powiedzieliśmy co ma przywieźć i kazaliśmy zaslepić tą dziwną końcówkę tej z podłogi sterczącej rury.
Następnego dnia w niedzielę też mieliśmy tego przyjaciela na obiedzie i po deserze spojżeliśmy sobie z przyjacielem w oczy i wiedzieliśmy, że trzeba pojechać doglądnąć tych szenszyli. Jak otwarliśmy drzwi do domu, to już słyszeliśmy szum wody. Popędziliśmy zaraz do piwnicy. Zaślepiona rura trzymała, ale w pomieszczeniu gdzie było ogrzewanie i był bojler na cieplą wodę, a nad nim jakiś zbiornik wielkości dyni, sikała wściekle woda z maleńkiego kurka. Ten kurek to byl taki zawór bezpieczeństwa i miał na szczęście tylko otwór jednego milimetra. Lał za to już dłużej, bo woda stała tym razem już znacznie wyżej i wszystkie kartony z rzeczami byly już dobrze przemoczone. Nie było tego dnia żadnej transmisji, więc spokojniej wybieralismy do wieczora wodę i wynosiliśmy kartony na taras, na balkon etc. Nie mówiliśmy też nic o tym wczasowiczom, by nie psuć nastroju. Szenszyle są więc czasem na coś dobre.
Monter powiedział w poniedziałek, że feler leżał w tym dyniopodobnym baniaku, co miał być jakiś wyrównawczy. Otóż on, po półtorarocznej nieczynności nawalił, a ta dziwna rurka z podłogi, co lało z niej w sobotę, to był ten bajpas na wszelki wypadek, gdyby coś złego się stało i była pierwotnie podłączona do tam bywszego zlewu. Monter ale tego przedten nie zauważył.
Tyle na dziś. Spróbuje jeszcze nagnac gdzieś przepis na nadzienie dla jutrzejszej gęsi.
pepegor
yyc,
z koleżanką to ja różne rzeczy robiłem ale sosu holenderskiego to raczej nie…
I zaluj…te ubijanie jajek to rozgrzane maselko, ta trzepaczka do ubijania…
Nadzienie do gęsi?
Tylko jabłka! Mniam! 🙂
Pepegor, mamy taki baniak i zabezpieczające ustrojstwa. Raz zmuszone to było zadziałać i świetnie spełniło zadanie 😆 Wody było od groma, ale nasza kotłownia w garażu, można brodzić. Długo się lało, bo u nas szynszyli niet 😉
yyc, czy wyjdzie (sos 🙄 ), jeżeli zastąpię Twoją koleżankę moim panem mężem?
Pepegor, a czemu nie korzystasz zs słowników PWN:
http://so.pwn.pl/lista.php?co=pepegor
W okienku rozwijanym są różne słowniki, a w ortograficznej części o przecinkach i innych dziwnych rzeczach też.
Hej! 😀
Skonczyl sie piatek 13 listopada a tu konca swiata nie bylo. chyba kropne sobie kielicha za poczatek nowej ery.
Tymczasem dobranockuje
Pan Lulek
Pepegor,
możesz nadziać gęś samymi jabłkami, jak radzi mt7, a możesz też zrobić nadzienie z bułki, jabłek, wątróbek i cebuli.
4 czerstwe bułki pokroić w drobną kostkę i zwilżyć 4 cl sherry
2 cebule drobno pokroić
2 duże jabłka (boskoop) obrać i pokroić
wątróbka z gęsi
600 g wątróbek drobiowych
2 łyżki masła – rozgrzać i podsmażyć wątróbki, dorzucić cebulę i jabłka i razem poddusić. Lekko ostudzić, wątróbki pokroić na mniejsze kawałki. Wszystko razem dodać do miski z bułkami, dodać:
1 jajo
3 łyżki siekanej pietruszki
sól, pieprz, tymianek, majeranek
wymieszać, nadziać osoloną i natartą natartą pieprzem gęś. Ułożyć w brytfannie piersią do dołu, podlać 0,5 szklanki wrzątku lub rosołu.
Piec w temp. 120 stopni 4,5 h podlewając czerwonym winem i wytworzonym sosem. Zbierać wytopiony smalec. Jak będzie miękka, wyjąć, posmarować gęsim tłuszczem (zebranym w czasie pieczenia), ułożyć piersią do góry na ruszcie w piekarniku, włączyć grill i obrumienić na chrupiąco. Smarować kilka razy w czasie pieczenia.
Też dobranockuję 🙂 Po dzisiejszych dokształtach szare mieści mi się w kokilce 😉
Msudemka, Nemo,
dzekuje, zobacze, ale ide spac.
pepegor
-Jak pan stoi na moście, który się wali, to nie interesuje pana czy projektant umiał liczyć, ale się pomylił w obliczeniach, czy po protu nie umiał liczyć, błędy w obliczeniach są niedopuszczalne – tak mawiali egzaminatorzy na tzw. lądówce.
Technologia chemiczna to dział nauk chemicznych zajmujący się rozwojem metod służących do wytwarzania użytecznych związków chemicznych na skalę przemysłową.
To ja mam teraz takie pytanie: Jak dyslektyk, z czystym sumieniem rozgrzeszający się z błędów ortograficznych i nie mający przyzwyczajenia sprawdzania napisanego tekstu, nie obawia się skutków błędów
z powyższego wynikających?
„osoby kotre nie wiedzą na czym polega dysleksja zachecam do lektory nastepujacych pozycji:” – to się da jednoznacznie zrozumieć z błędami czy bez, ale jak domyśleć się czy chodzi o azotyny czy o azotany, o siarkowy czy siarkawy, choćby?
Generalizując: dyslektycy powinni studiować polonistykę, bo tam ich błędy są najmniej skodliwe.
Pepegor, chyba sprawię sobie szynszyle, skoro one są takie pomocne przy awariach wodociągowych. Moja praktykantka zalała dzisiaj dwukrotnie podwórze. Nalewała wodę koniom na podwórzu i zostawiała odkręcony kran. Myślę, że kilka ładnych metrów sześciennych wody zasiliło wody gruntowe.
Inka się znalazła. Przyjechała koło szóstej, przywiozła zaopatrzenie – rogale marcińskie, kiwi miniaturowe, swój chleb i różne różności w słoikach. Minęła się z moim zięciem, który odbierał zaopatrzenie dla Pyr (i, jak sądzę, Radka).
Zrobiłyśmy mini-mini Zjazd, bo na kolację dotarła jeszcze Eska. Był bigos pozostały z Hubetusa i czerwone wino.
Inka już śpi a ja też już idę,
dobranoc!
haneczko odpowiedz na twoje pytanie jest: nie wiem 🙂
Mowimy o bledach a co w takim razie sadzic o kims kto zostawia odkrecony kran?
Mowie Wam w Zabich Blotach dzieja sie dziwne rzeczy. Duchy tam sobie bale urzadzaja. Noc zapada, Zaba spi a na podworzu sabat. Krzyki ryki w pilke graja nieboszczyki. Straszszszszy. Zabo dobranoc….mgla zachodzi nad Zabimi Blotami
Droga Stara Zabo:
Technologia chemiczna to dział nauki zajmujący sie przystosowaniem i wdrożeniem wiedzy, wyniesionej z laboratorium, dla potrzeb przemysłu.Ludzie tej specjalności tworzą, udoskonalają poszczególne instalacje i procesy chemiczne dla konkretnych firm, lub nadzorują prawidłowy przebieg procesów na pracujących instalacjach.
Widze,ze bardzo łatwo przychodzi Ci generalizowanie i ocenianie innych ludzi co ewidetnie wskazuje na problemy z samoocena.Bo błedy popełnia(i nie mam tu na mysli ortografii) kazdy a przeciez nie jestesmy codziennie siwadkami katastrof w oczyszczalnia,kotlowania,czy wytorniach związków chemicznych.
Sprawdzanie kazdego tekstu za kazdym razem poprostu mija sie z celem,bo pozbawiało by mnie mozliwosci szybkiej odpowiedzi,jakiej kowiek spontanicznosci,a przede wszystkim radosci i zabawy dla kotrej chcialam tutaj byc.
chcialam jeszcze zauważyc droga Stara Żabo,ze absolucja mialaby miejsce wowczas gdyby wyznala jakiegolwiek grzechy a tego przeciez nie uczynilam
Ludzie, o jakich wy porach piszecie?! 😯
Ja – to rozumiem, u mnie jeszcze piątek, 13-go, a u yyc jeszcze ponad 2 godziny tego piątku, Temu to się dopiero nie spieszy do 14-go!
Morągu,
nie myłam okien i dzisiaj też nie będę, złapała mnie jakaś zaraza, chyba nie doleczona sprzed paru dni, więc napakowałam się aspiryną, herbatą z cytryną i profilaktycznie walnęłam się do łóżka. Przespałam pół dnia i czuję się prawie OK, tylko… jak ja mam teraz zasnąć? 🙄
Do palaczy –
potwierdzam, że po rzuceniu palenia wszystkie smaki zintensywniały.
Faktem jest także, że palenie maskuje uczucie głodu i jak rzucamy palenie, to zaczynamy więcej jeść, tym bardziej, że zaczyna nam wszystko lepiej smakować 🙂
Podejrzewam, że po rzuceniu palenia przytyłam do takiej wagi, jaką powinnam mieć. Paląc, ważyłam 48-50 kg. (w porywach mniej, ale nigdy więcej), a odkąd nie palę, waga moja oscyluje w granicach 55-57 kg. Co przy wzroście 163 cm. jest chyba akuratne.
I faktycznie, unikać słodyczy, a raczej wsuwać jabłka czy inne śliwki, zamiast dymka.
A teraz już z czystym sumieniem mogę powiedzieć dzień dobry – bo mój komputer wskazuje, że północ już minęła i rozpoczyna się nowy dzień. Chociaż jest noc 🙂
To ja też raz będę rannym ptaszkiem 😉
Katastrofy nie zdarzają się codziennie, ale mnie by wystarczyło raz w życiu otrzymanie recepty z błędnie napisaną nazwą lekarstwa lub wielkością dawki, którą zrealizuje aptekarz-dyslektyk, albo żeby moje podatki zostały obliczane przez osobę cierpiącą na dyskalkulię, a samolot, ktorym lecę był prowadzony przez pilota z zaburzeniami koncentracji 🙄
Pisać nie musi każdy. Jeśli jednak to robi, a to pisanie może mieć daleko idące konsekwencje, to jestem zdania, że nie powinno zawierać błędów. Bo co będzie, jak na blogu ktoś błędnie poda przepis na keks i w miejsce cykaty wpisze cykutę? 😯 😉
Sarenko,
wniosłaś tu powiew młodości i szkoda by było, gdybyś przestała bywać na naszym blogu. Mam nadzieję, że jak już się troszkę zasiedzisz i cierpliwie poczytasz nasze tu pisanie, to zauważysz, że to nie jest czat. Odpowiedzi nie muszą być natychmiast jak z katapulty, można podumać i się zastanowić, nic Ci nie ucieknie.
Masz w sobie dużo emocji i wyraźną potrzebę wartościowania cudzej „samooceny”, bo poczułaś się urażona obawami, co do Twoich przyszłych kompetencji. Myślisz, że wątpliwości wyrażone przez Żabę są całkowicie pozbawione podstaw?
Dzien dobry Alicjo..
Alicjo waga Twoja jest super …ale niestety w pewnym wieku to się tyje z powietrza … a moi znajomi,którzy rzucali palenie przytyli ok. 10-15 kg i albo tak zostało albo 3 lata walczyli by wrócić do normalnej wagi … ja tyle przytyła w ciąży i wiem, że taka waga to dla mnie tragedia …
dzień dobry yyc i inni 🙂
ja to kilka lat temu wymyśliłam, że takie różne potrawy co to je trzeba robić na parze robię w garnku do gotowania mleka (z gwizdkiem) … wychodzi wszystko perfekt … 🙂
milczenie jest złotem,wiem zgodnie z tą dewizą nie skomentuje Twojego wpisu nemo
A jakie dla mnie wyjscie co? W ciaze chyba nie zajde. Musze palic bo i tak z powietrza tyje to po rzuceniu…lepiej nawet nie myslec. Biedne te ktore zachodzac w ciaze rzucaja palnie.
Zycie jest trudne. Niech sie ten piatek 13-tego (nawet w grudniu jest wiosna) skonczy.
Dziendobry Jolinku fifty and one
Sarenko dziendobry
Kawusie komus bo wlasnie robie cappuccino?
ja poproszę po „turecku” … 🙂
O kurcze a po turewcku to znaczy w szklanke zalane fusy?
Prosze bardzo. Jak mi jeszcze powiesz ze wyjadasz fusy to sie zdziwie 🙂 Poki co cappuccino dla chetnych…wlasny wypiek 🙂
http://farm3.static.flickr.com/2595/4101748779_29fbc42b7d_o.jpg
nie .. musi być w dużym kubku .. fusy są fe …. wypiek jem … 🙂
Sarenko, sprowokowałaś mnie do odezwania się, bo choć blog czytuję regularnie od kilku lat (zaczęłam jeszcze przed pierwszym zjazdem), to odzywam się rzadko. Piszesz, że sprawdzanie każdego tekstu przed wysłaniem pozbawiłoby Cię radości i zabawy, a nie bierzesz pod uwagę, że Twoje błędy ortograficzne pozbawiają innych przyjemności czytania. Mnie aż skręca w takich przypadkach i w pełni solidaryzuję się z nemo i Starą Żabą. I nie mam problemów z samooceną.
chciałam zauważyc,ze dziendobry pisze sie osobno,ale nikt na to nie zareagował 🙂 wiec,wnioskuje,ze tylko moje błedy sa pietnowane na forum
yyc:oczywiscie nie bierz tego do siebie,to takie ogólne spostrzezenie
ps piekne cppucino
Duzy kubek zatem…kawa arabica (mam nadzieje odpowiada) i juz sie gotuje woda…kawa do kubka…woda do kawy…po turecku…jakis omlecik moze na sniadanko?
tak, poproszę … z konfiturami z wiśni lub z jagód ??? … jaki miły poranek .. 🙂
sarenko wszyscy Cię tu polubili … nie przyjmuj uwag jako złych intencji .. tak tu już mamy, że radzimy … pisz jak chcesz … ale weź pod uwagę te uwagi 🙂
sarenko nie przejmuj sie. Lasuchy zabiora sie za gotowanie i zapomna o sarence…no moze nie jako drugie danie. Tylko jak teraz pisac o dziczyznie jak mamy sarenke w gronie? ales narobila 🙂 Zajace wroca na stol az sie jakis zajaczek zjawi a do Wielkanocy nie dlugo to kto wie. Nowy sie kiedys odgrazal ze zmieni nick, mam nadzieje nie na „zajac” 🙂 Inna rzecz ze pyry mamy a ziemniaki wszyscy jedza sie okazuje do rosolu…dziwny ten swiat. Ja sie do rosolu rozbieralem kiedys teraz juz nie wypada, za stary jestem. Juz nawet nie wspomne ze Pyry to kucharki prawdziwie mistrzowskie. Najadlem sie u nich jak nie powiem sultan i popilem nalewek jak Wankowicz a absytem to juz mnie chyba chcialy zalatwic bo to procentow nie powiem jak spirytus mialo. poza tym u mnie noc.
Ojojoj, konfitur sie Jolinkowi chce. Stara Zabo jakis sloiczek poprosze bo omlet to ja zrobie ale z konfiturami to u mnie krucho. poki co jaja na talerz, merdam i dodaje reszte omletowych koniecznosci. Konfiture dorzucim jak sie Zaba obudzi a w Zabich Blotach straszy to nie wiem kiedy to nastapi.
Kiedys kupilem pasztet z zajaca i w nim bylo cale 2.83% miesa z zajaca. I tak sobie mysle jak oni te procenty obliczaja i mi wyszlo, ze maja jednego zajaca i potem jak juz policza puszki to podziela, popatrza i napisza 2.83%.
to ja swoje dołożę … 🙂 … na co masz smaka??
ale fajnie … na tym blogu można połączyć poranki z nocami … prawie „Noce i dnie ” … yyc właz to tego stawu po te kwiaty … 😀
A ja z Kalisza to Noce i Dnie jak najbardziej na czasie.. 🙂
Nenufary Jolinku podane na tacy z omletem…konfitury wlasne.
Dla mnie poprosze o morelkowe.
A propos palenia to ja zapale i pojde spac za minut 10 bo wtedy wybije godzina duchow a ja sie wszelkich duchow i krasnoludkow boje. Zabie Blota ozyja. Rusalki wyjda na lowy…
nemo,krysha
morag pisze:
2009-11-11 o godz. 18:21
a ja se kartoflake uwazylam, nie biurowa ale za to z kielbaskami wiedenskimi
ta kartoflaka to jak mam rozumiec zupa z ziemniaków i flaków?czy jakis neologizm?ja uwazam to za cos niezwykle zabanego i nigdy nie przyszlobymni do głowy stwierdzic ze odbieram mi to przyjemnośc czytania.
Mimo iz z religia mam mało wspolnego(dokalnie jestem ateistką) na usta sie cisnie cytat biblijny”kto jest bez winy niech pierwwszy rzuci kamieniem”
Oki doki ide spac bo polnoc wybila. Zycze milego dnia. Jutro jest kolejny dzien.
m siodemeczko, nie korzystam ze slownika (w przypadku pisania niezarobkowego) chyba z powodu prostej arogancji i lenistwa, mam wymowke, ze skoro od trzydziestu lat polski nie jest, w moim przypadku, jezykiem dnia codziennego, to moge sobie puszczac bledy, trzeba bedzie jednak z tym cos zrobic, bo rzeczywiscie grozi tzw. wtorny analfabetyzm.
Sarenko, rozumiem, ze los nakazal Ci sie przebijac przez okolicznosci natury i spoleczenstwa ale przy stole, do ktorego Cie jednak bardzo serdecznie zaproszono, nie wierzga sie kopytkami.
W dzisiejszych czasach modne sa rozne metody na samostanowienie i samoocenianie min. leadership and horses i…..jak sie przyjzec tej Starej Zabie i jej dzialanosci wieloletniej, to Zaba jest od tego specjalistka, moglabys u niej pocwiczyc swoje zakusy stawiania na swoim, Zaba wychowala nie tylko pare pokolen homo sapiensow ale jest tez odpowiedzialna za zycie, i to dobre, kilkudziesieciu zwierzat, a w jej karierze zawodowej byly ich chyba tysiace i ona nie moze pozwolic sobie na podanie srutu do wiatrowki zamiast owsa.
Amen
Psiakosc, chyba pisze sie razem, zaspalem. Wszyscy na nogach a ja dopiero po sniadanku. Swieza buleczka i konfitury z jerzyn, winogron i jablka. Do tego kawka czarna jak smola czyli austriacka po wegiersku z kremem miodowym.
Jak tylko troche sie ociepli to ide scinac rutke i przygotowywac dolki pod wiosenne sadzonki.
Calego cesarsko pogodowego dnia i nastrojów zycze
Pan Lulek
polecam gimnastyke poranna
http://janfil.wrzuta.pl/film/1kTiOx4HIkN/wlodzimierz_wysocki_-_poranna_gimnastyka
Łotr przeklęty, dwa wpisy zeżarł. Kod niepoprawny – mówi baran jeden.
Sarenko, ja Cię naprawdę nie rozumiem. Ty wiesz, że robisz błędy (czasami koszmarne), ja wiem, że błędnie napisane w komentarzach wyrazy są podkreślane, to dlaczego nie zadasz sobie trochę trudu, żeby je poprawić, wyrażając tym odrobinę szacunku dla innych uczestników bloga i języka polskiego? To, że innym też się zdarzają błędy, nie jest powodem do absolutnego lekceważenia podstawowych zasad, jak Ty to robisz. Twierdzisz, że Tobie błędy nie odbierają przyjemności czytania (co zrozumiałe), ale innym jednak tak. Nie śmiem przypuszczać, że przyczyną jest arogancja i zadufanie, wyglądasz przecież na sympatyczną dziewczynę.
Tutaj sie Zaba nie „samoocenia” bo nie musi
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/ZabieBlota#
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/ZabieBlota2#
moreg !
Nie zazdroszcze tylko podziwiam. Dagny wyrasta na pieknosc a do tego zakochana w koniach. Ta to ma dobrze. Cale zycie bedzie Zabie Blota wspominac. Jej nikt byle czym w glowie nie zawróci. Stara Zabo moze bys tak zalozyla wychowaniec dla wybranych dzieci, koni, psów i podroslych doroslych.
Pieknych dni zyczy
Pan Lulek
Panie Lulku, pan powinien brac mlodych ludzi do siebie na praktyki, po takiej praktyce w Burgenlandii to nasz blog i jego bywalcy rozwali/a alkoholowe imperium takiego Kota niejakiego.
Yyc poszedł spać, to ja znowu wstaję, a co! I jeszcze zdementuję plotki, które yyc rozpuszcza, jakoby w Żabich Błotach straszyło 🙄
Sprawdziłam osobiście dwa razy, nic takiego nie zauważyłam, nie wierzcie yyc! On zdaje się chce tam być jedynym kowbojem…
Dorotalu,
a Ty nie śmigałaś na koniach, tylko Dagny? Na razie obejrzałam pierwszą galerię.
Panie Lulku,
ostrożnie z tymi dołkami – kto dołki kopie, podobno często sam w nie wpada!
Rozumiem, że Pan by wtedy liczył na ratunek Jolinka, przejrzałam Pana 😉
Ha ha ! Z tym smiejącym się koniem to Ci się udało 😉
O, a mnie wyszła cytryna i z czym tu zrobić zdrowotnej herbaty? 🙁
Alicjo z imbirem.
Na powagie Panie Lulku, zakladamy w ramach nauczania tzw. „starych zawodow” miejsce na praktyki u Pana, Zrodelko nam pomoze wszystko zorganizowac, czyli nauke produkowania alkoholu, ktore napewno beda lepsze niz u innych, nie mam zdjec ale do dzisiaj jestem pod wrazeniem Waszej maszynerii ukoronowanej tym mosiadzem.
Ja mogę być kiperem 🙂
a ja mam juz nazwe „Destilations-camp”
to moze nieudolny tytul roboczy, czekam na propozycje, a uZaby bedziemy uczyli mlodziez jak sie podkuwa konie
ale kod 2222, czyli moj pomysl jest dobry!
A potem dostaniemy sie do parlamentu aby wesprzec nasze malejace aktualnie, przyszle emerytury i bedziemy robic zadymy
Ja znowu z doskoku, ale się nazbierało…
Po pierwsze primo – ależ ta Sarenka nasza pięknie zielona, jak szczypiorek na wiosnę! Rozrzewniłam się – kiedy to człek sam był młody, zadziorny i w każdej chwili gotów robić Wielką Rewolucję? Byli czasy, byli….
Po drugie primo, Pyra dzisiaj ma materialistyczny nie tylko światopogląd, ale i stosunek do świata, a wszystko za sprawą Starej Żaby. Bowiem rankiem dzisiejszym wkroczył do mnie Zięć rzeczonej i wtargał wielki karto, na kartonie luzem wielki słoik i wysapał, że to z Żabich Błot. W tym słoiku luzem prawie litr masłowej śmietany od Eski, z zapasów Eski jeszcze dobry kawał słoniny z wietnamskiej świnki (na smalec) a niżej – trzy spore słoiki z konfiturą grecką i jeden z mirabelkową, pudełko z zamrożonym kawałkiem dzika, dwa woreczki ze skamieniałą w lodzie dziczą wątrobą (zgłupła Żaba. Radek nie dostanie; pasztetu upiekę, tylko boczusia dokupię, stół na święta wzbogacę) dalej w tym kartonie była kulka jagnięca bez kości, antykot z tegoż zwierza i różne grzbietowe kawałki. Ledwo to-to w zamrażarkę upchałam. Tym sposobem w święta gwiazdkowe jak kto z Was o Pyrlandię zahaczy, to się załapie albo na dzika z marynaty z borówkami, albo na jagnię w różnej postaci.
Materiału starczy na materializm
…i potem to już czeka nas tylko spokojne kombatanctwo 😉
p.s.Z moim kiperstwem to od razu zaznaczam – próbkę (seta czy piędziesiątka – to do ustalenia) wypijam, bo muszę sprawdzić, jak działa na żołądek. Żadnej fuszerki, solidna robota.
Nareszcie słonecznie! 🙂
A co z zalanym PaOlOre? Ktoś wie? Może potrzebna kolejna ‚odsiecz wiedeńska’?
Do którego parlamentu, morąg? A może masz na myśli cały świat – chyba wystarczyłoby kandydatów! 😀
Pyro to masz tak jak bylo podobno po wojne, ze zaprzyjaznieni „wysiedlency ze spoleczenstwa”, zyjacy na wsi, ratowali „miejskich”, podjezdzajac reguralnie furmanka pod kamienice. Moj dziadek to wynajmowal w tym celu dwa wagony na koleji, w jednym jechal on sam i wiktualy w beczkach, marynowane i suszone itd. a w drugim jego „pracownik” z krowa i sianem dla krowy, coby nie zabraklo im swiezego mleka w podrozy. I tak jechal z tym przez cala Polske bo u syna nie bylo mozna dostac zywnosci.
mam same dobre kody 8944
Ja juz jestem materialistycznie nastawiona, do takiego gdzie daja najlepsze odplaty za ustapienie z miejsca po skonczonej kadencji. Bo przeciez i tak bedziemy mieli imperium alkoholowe z wykwintnymi trunkami, Pan Lulke poderwie jeszcze pare prababc i bedziemy mieli super recepty a to w wszysto w ramach podtrzymywania starych zawodow i z tym kultury rzemiosla.
Pora zaczac przedtoasty. Do wiadomej godziny kawal czasu. Kto by tam wytrzymal.
Pan Lulek
Póki nie zaczęłam jeszcze pracy w charakterze kipera, trzezwo proponuję wziąć pod uwagę plan budowy odwyku przy „Destilation-camp.limited”.
To „limited”, czyli spóła z ograniczoną odpowiedzialnością też się może przydać.
Pyro,
wyprawiasz święta dla całego blogowiska? 😉
Co ja napisałam… Distillation !
Alicja to ja tak zaczelam z tym „de”…..
Pyro a sasiedzi obok moze wyjezdzaja na swieta i odstapia mieszkanie??????????????????????????
święta to Święta sprawa ale Sylwester u Pyry do rozważenia … 🙂
słoneczkowo w Warszawie .. 🙂
Pyro, wedrę się do Ciebie na jagniątko, dobrze? I pod żadnym pozorem nie pokazuj, gdzie trzymasz grecką i mirabelki, bo popełnię czyn karalny i uprowadzę 🙂
czy ja mogę się dowiedzieć jak tą grecką się robi bo mnie jakoś ominęło a myślałam, że to sałatka grecka na zimę …
Pawełku daj znak życia … jak tam sobie z Anią radzicie bo my tu w niepokoju …
Pyro,
to na święta masz mnie, jak w banku, ze Ślubnym rzecz jasna 🙂
na Sylwestra, jak jakie złe nie przeszkodzi to jedziemy do Wiednia, może Pan Lulek pozwoli się na chwile odwiedzić 🙂
a tak w ogóle, to gdzie się kupuje jagnięcinę?
Jolinku,
jak Twoje zdrowie? 🙂
serio nie ma slowa „flejtuch” w jezyku finskim?
w czeskim nie ma slowa „idiotka” – jest tylko idiota, wiec sie Czesi z idiotki zasmiewali
To i ja wtrącę swoje trzy grosze do dysleksji, co być może pocieszy młodą osobę o nicku ‚Sarenka’.
Mam dorosłego już mocno syna, który pomimo nieustannych ćwiczeń robił straszne błędy, między innymi zamieniał litery dźwiękopodobne, np. ‚k’ na ‚g’, ‚s’ na ‚c’ lub ‚z’. itd.
Bez głośnego czytania tekstu trudno było zorientować się, o co chodzi.
Dzisiaj nie robi błędów.
Miał silną motywację – tak myślę.
Prowadzi własną firmę i przygotowywanie tekstów jest jednym z poważniejszych zajęć. Stopniowo robił coraz mniej błędów, ale bardzo kontrolował proces pisania. To jest zasadnicza sprawa.
A jeżeli chodzi o błędy niektórych osób na tym blogu, tak się składa, że są to Polacy od dziesiątków lat mieszkający za granicą, nie używający na co dzień polskiego języka i nie mają dostępu do polskich znaków, dlatego ich nie używają. Posługują się piękną polszczyzną i drobne błędy, jakie się im zdarzają nie są wynikiem swoistej dezynwoltury.
Pozdrawiam wszystkich, życząc miłego dnia! 😀
błędy robią wszyscy nawet ci doskonali bo podobno nie robi błędów ten co nic nie robi … ja dowiedziała się o swojej wadzie dawno temu … w drugiej klasie średniej szkoły z tego powodu zaczęłam pisać tak niewyraźnie, że sama się nie mogłam odczytać … ale kiedyś zostałam szefem i co ja miałam zrobić by ludzie się nie śmiali a mało kto wiedział o dysleksji .. przyznałam się do tego wszystkim i najlepszą z ortografii dziewczynę prosiłam o recenzję … drugą tą lepszą z dyplomacji prosiłam o opinię … a potem już wiedziałam, że muszę być czujna ..
jotko jako tako .. robię błędy takie standardowe myślę, że jak jestem sprawna to i zdrowa … nie wiem czy to natura człowieka, że jak musi to daje radę … były zdrowotne problemy z wnuczką .. i dopóki była chora to ja byłam zdrowa a teraz mnie dopadło złe lich … się leczę miodem i czosnkiem … 🙂
Witam wczesnym rankiem. Startuję wreszcie na południe. Do North Miami Beach. Mam około 2000 km ale jadę rzemiennym dyszlem od znajomych do znajomych. Zawiadomieni, to i żarełko przednie(u Polaków) i średniawe, grill, buły u Amerykanów. Tutaj plucha a tam wreszcie spokój no i stęskniona łódka. W tym sezonie nie było huraganów to jadę spokojny.
cichal to zazdroszczę tej drogi do ciepełka … ale Wam dobrze … 🙂
W poszukiwaniu fińskiego flejtucha dotarłam do słów nieprzystojnych, że wstyd czytać 🙄
Wiecie, jak jest piekło po fińsku? Helvetti 😯
😆 😆 😆
Najlepszym przepisem na dobry makaron jest Marek. Przyjezdza, odklada rure gniecie i kroi ostrym nozem. Potem niestety ucieka w pogoni za nowa maszyna.
Pozostawil tyle lupów, ze oplywam w dostatkach. Ale dam rade, tyle, ze zgrubne.
Odkrylem w zamrazarce jak na razie dwa pierogi. Jutro bedzie wyzerka na obiad.
W cesarskim nastroju
Pan Lulek
Witam Wszystkich, u mnie „cesarska” 😆
Ja dziś nie jestem wrażliwa na blogowe „robienie smaku”, bo robię ulubiony obiad mojej rodziny, tzn. „polskie” kluchy, kapusta kiszona i piersi kacze.
Niestety woda zalała mi dojście do całych kaczek (autentycznie) i musiałam się zadowolić samymi piersiami kaczymi. Profanacja ? Ale jaka dobra 😀 Właściwie, to „moim” najbardziej zależy na tłuszczu spod kaczki a tego będzie sporo.
Oczywiście zaliczyłam „czytankę” i chcę Ci Sarenko przekazać jedną istotną informację; gdyby Cię „blogowisko” nie zaakceptowało, to by Twoje wpisy pozostawały bez odpowiedzi. A przy tym stole siedzą ludzie doświadczeni w walce z przeciwnościami i przede wszystkim ŻYCZLIWI. Pomyśl sama, czy ktoś Tobie nieżyczliwy, wysilałby się aby przekazywać Ci swoje doświadczenia życiowe = wypróbowane na sobie ( nie książkowe) ?
Jeśli chodzi o niby błędy we wpisywaniu kodu, to niestety jest złośliwość „łotra”. Nawet jak starannie się wpisuje kod, to i tak nie raz i nie dwa dostaje się informację „kod nieprawidłowy”. Sposób na „łotra” jest tylko jeden; jak już tekst napiszesz, najeżdżasz na niego myszą, prawym przyciskiem klikasz i zaznaczasz na liście „zaznacz wszystko”, jak wszystko jest już podświetlone na zielono, to znowu najeżdżasz myszą i prawym przyciskiem klikasz i wybierasz „kopiuj”, wysyłasz wpis i jeśli „łotr” napisze, że „nieprawidłowy”, to wpisujesz aktualny i w miejsce na treść klikasz prawym przyciskiem myszy i wybierasz „wklej”. I już nie masz zmarnowanej pracy 😆
555d „wysmażyła” elaborat, zamiast mięsa 😉
Do wieczornego poczytania 😀
Jolinku,
skąd ja to znam?
Nemo, nic tylko się 😯 😆 😯 😆
Podziwiam Cię, serio. Tyle czasu poświęcić żeby „wiedzieć”, czapki z głów !
No, gęś od godziny w piekarniku.
Dziękuje jeszcze raz za porady, skorzystałem z rady Nemo, bo mi ten farsz bardziej odpowiadał. Ptaszysko co prawda ponad cztery kilo, ale moja LP sprosiła ludzi i będzie nas razem z dziećmi dziewięcioro.
Muszę dorobić jeszcze zupy z dyni, a przedtem podać ciasto, bo z gęsi to tylko będzie najwyżej imbis. Do tego kopytka ziemniaczanne i czerwona. Gotowce z polskiego sklepu, bo na to tżz bym nie miał inaczej czasu.
Żegnam jak zwykle do wieczora (22) i przepraszam za wczorajsze byki. A tak się starałem
pepegor
Zgago,
miłego dnia 🙂 a jak zaglądniesz nastepnym razem to napisz czy Wasz UTW pobiera tak zwane wpisowe i ile ono wynosi i jak wysokie składki miesięczne płacicie?
Jolinku, ja jagnięcinę kupuję w Supersamie, który się odrodził (pisałem o tym w blogu) u zbiegu ulic Puławskiej i Domaniewskiej lub tuż obok w sklepie Befsztyk też przy Puławskiej i Domaniewskiej ale na przeciwległym rogu tego skrzyżowania. Są tu zarówno udźce jaki kotleciki jagnięce z kostkami. Oczywiście zamrożone.
Jagnięcina bywa też w działach mięsnych wielkich marketów ale tam nie kupowałem.
Haneczko – niczego nie musisz podprowadzać – jak tylko Młody się pokaże dostanie 2 słoiki z twardym zastrzeżeniem, że poźreć osobiście wolno mu tylko jeden – drugi ma dostawić w stanie nienaruszonym do Lubochni. Tak sobie wydumałam już przedtem, bo przecież u mnie dom nie-konfiturowy. Nawet to, co sama robię wystarcza na 2 lata. Na jagnięcinę zapraszam oczywiście w okresie świątecznym, co dotyczy i Jotki z Włodkiem. Zrobimy sobie mini – zjazd, albo co. Zjazd na utrzymaniu Żaby i Eski: pasztet, jagnięcina, przełożenie w pierniku albo w kocich oczkach, kotlety jagnięce, inne takie – wszystko z dostaw blogowych.Potrzebny jest nam jeszcze mężczyzna rybny znad morza. Danusiny nie, bo on wędkarz, więc sezonowiec. Szukajcie takiego, co na dorsze jeździ.
Pyro,
wielkie dzięki, już się cieszę, myślę, że złe mnie do tego czasu opuści 🙂
Ja takiego co na dorsze jeździ to znam, ale czy zechce co odpalić? Zabaczymy, napuszczę na niego Ślubnego, może co wskóra.
Tu Młodsza. Informuję blogowisko, jako że Pyra sprasza do domu gości na święta a ja skromny lokator tylko jestem, że są mile widziani – należy jednak wziąć pod uwagę, że musimy podzielic dom między gości Młodszej i Pyry. Młodsza wyjeżdża 28 rankiem z Radkiem w góry i będzie gościć „swój transport” 27.XII, a 26 się pakuje. W pozostałe dni 25, 28 i dalej dom jest wolny i Starsza moze spraszać kogo chce i nawet przenocowac może bo zwolni sie Młodszej pokój a Radek nie będzie się wpraszał pod kołderkę.
Gdyby chodziło o 26 to też może być – spakuję sie rano 🙂
Panie Piotrze dziękuję bardzo … 🙂 .. Panie Lulku tych pierogów to jest więcej … zapakowane po dwa lub trzy na deser ze śmietaną i cukrem lub czekolada … a na obiad to trzeba więcej pogrzebać w zamrażalniku … 🙂
Jolinku, ja na świeżą jagnięcinę trafiam całkiem często w Auchan.
Google mówi, że ‚lutka’ to fladra, flejtuch po fińsku.
A ja dostalam taka odpowiedz – fajnie brzmi.
D?kujeme za zprávu, bohu?el je hotel Sn??ka a hotel Grand do 17.11.2009 uzav?en. Odpov?? bude následovat ihned za?átkem p?í?tího týdne.
…gdyby ktos zrezygnowal ze znaczkow to wiecej bym sie mogla domyslec
Nie mam i nie miałam zamiaru przeprowadzać tutaj żadnej „Wielkiej Rewolucji”. To nie ja sprowokowałam dyskusję chociaż zdaję sobie sprawę że jestem jej przyczyną. Rzeczywiście wokół moich postów i dysleksji pojawiło się dużo niepotrzebnych emocji, również z mojej strony. Wydaje mi się że głownie za sprawą odmiennego rozumienia przez poszczególnych uczestników dyskusji czym jest dysleksja. Wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze: dysleksja to nie choroba, którą można wyleczyć. Dyslektykiem jest się na całe życie. Obecne badania jednoznacznie potwierdzają, że dysleksja to zjawisko o podłożu biologicznym. Dysleksja jest zaburzeniem przekazywanymi genetycznie (miał ją mój Tata). Nie jestem specjalistką w tej dziedzinie, nie będę się więc rozpisywać nad biologicznym podłożem mojej choroby. Dysleksja to termin stosowany zwykle w stosunku do osób dorosłych, a przynajmniej nastolatków. W przypadku dzieci poniżej dziesiątego roku życia mówimy raczej o dysleksji rozwojowej. Dysleksja rozwojowa może – choć nie musi – przekształcić się w dysleksję. W moim wypadku dysleksja rozwojowa została zdiagnozowana gdy miałam 12 lat. Mimo intensywnych zabiegów ze strony terapeutów oraz mojej mamy nauczycielki która spędziła ze mną niezliczoną liczbę godzin przez cały okres późnej podstawówki i liceum, dziś jestem dyslektykiem. Nie był to jednak czas stracony ? nauczyłam się akceptować swoją niedoskonałość i nadrabiać ją w inny sposób. Jak widać potrafię zredagować dłuższy tekst raczej pozbawiony rażących błędów ? niestety wymaga to ode mnie znacznie więcej niż „trochę trudu”. Jest to ogromny wysiłek który angażuje mnie na długi czas. Dla porównania proponuję mały eksperyment ? proszę spróbować przez jeden dzień (od rana do wieczora) po wymówieniu każdego zdania przeliterować je ponownie na głos a następnie również na głos je przesylabizować. Da wam to pewien obraz zaangażowania jakiego wymaga ode mnie redakcja tekstu. Edytor tekstu jest pomocą z której często korzystam przygotowując np. moje prace na studia ? jednakże dla osoby chorej na dysleksję wybranie z pomiędzy kilku podpowiedzi podsuwanych przez edytor nie jest tak oczywiste. Przy dysleksji i tak wszystko sprowadza się do sprawdzenia całej wypowiedzi kilkakrotnie słowo po słowie a następnie ponowne uzgadnianie poprawek. Dzieje się tak dlatego że edytor co prawda poprawi błędy ortograficzne i interpunkcyjne ale w tym samym czasie tworzy błędy gramatyczne które muszę poprawić, co wiąże się z możliwością popełnienia kolejnego błędu ortograficzno-interpunkcyjnego co tworzy błędne koło. To przekreśla mnie jako aktywnego uczestnika forum ale nie odbiera mi możliwości edukacji i uczestniczenia w życiu zawodowym. Tak samo jak nie skreśliło to już na starcie takich ludzi jak Albert Einstein, Leonardo da Vinci, Winston Churchill, Aleksander Bell, Henry Ford, Nelson Rockefeller by wymienić tylko kilku.
Nie lekceważę podstawowych zasad języka polskiego wręcz jestem jego miłośnikiem. Nie mam problemu i żywo interesuję się gramatyką, semantyką, składnią a przede wszystkim lingwistyką historyczną. Moje posty nie są wyrazem „braku szacunku” dla innych uczestników bloga, nie są też przejawem „arogancji i zadufania”. Powodowała mną chęć poznania ciekawych ludzi podzielających moją pasję którą jest szeroko pojmowane gotowanie. Blog Pana Piotra Adamczewskiego jest miejscem w którym My, jego uczestnicy mamy możliwość komentować Jego wpisy ponadto wymieniać się spostrzeżeniami, opiniami, przepisami ? słowem tworzymy żywą internetową społeczność opartą w dużej mierze na żywiołowej interakcji poszczególnych uczestników. Jak już wspomniałam wcześniej, każdorazowa redakcja mojego postu odebrała by mi możliwość żywiołowej interakcji z innymi uczestnikami i całą związaną z tym przyjemność. Nie było moją intencją „wierzganie kopytkami przy stole”. Chciałam Was zwyczajnie poznać i wymienić się z Wami swoimi spostrzeżeniami ponieważ nie tylko Blog Pana Piotra ale i Wasze wypowiedzi tu zamieszczane są niezwykle interesujące. To prawda pisać nie każdy musi, i nie każdy musi udzielać się na forum. Przełamywanie barier nigdy nie było łatwe. Tolerancja też wymaga wysiłku. Liczyłam i nadal liczę na to że jesteście w stanie zaakceptować u drugiej osoby wrodzone niedoskonałości. Nie muszą być one kneblem tylko dlatego że czyjaś tolerancja nie obejmuje akurat tej ułomności. Mimo trudu jaki wiąże się z przedstawieniem mojego stanowiska w formie redakcyjnie wygładzonej podjęłam ten wysiłek by pokazać wam jak bardzo Was szanuję i cenię. Mimo teoretycznej znajomości reguł ortograficznych i lingwistycznych nie jestem w stanie ich zastosować w praktyce. Mam nadzieję że moja niedoskonałość nie będzie powodem dla którego będę zmuszona zrezygnować z udziału w dalszej dyskusji.
mt7,
mnie się wydawało, że lutka jest znacznie bardziej wulgarna niż flejtuch czyli kocmołuch czy inna glajda 😉 Dotyczy raczej prowadzenia się niż zadbania o wygląd i higienę 🙄
morąg,
bohużel (ku naszemu ubolewaniu) te dwa hotele Sneżka i Grand są zamknięte do 17.11. Odpowiedź wyślemy pani w początku przyszłego tygodnia.
Antek by Ci to lepiej przetłumaczył 😉
lutka to moze tutejszy luder
lutka to Schlampe w tym gorszym znaczeniu
Coś jak slut – od flejtucha do ….
Luder w Wiki jest uzywany odnosnie kobiet….
„in neuerer Zeit vor allem auf Frauen, denen mit diesem Wort ein promisker Lebensstil unterstellt wird”
a panie ktore pielegnuja „promisker” styl zycia sa zainteresowane zwiazkami seksualnymi z przeroznymi partnerami
Als Promiskuität (von lat. promiscus gemeinsam, promiscere vorher mischen) wird die Praxis nicht an langfristigen Bindungen orientierter sexueller Kontakte mit verschiedenen Partnern bezeichnet; das Adjektiv promiskuitiv oder promisk wird auch verwendet für ?sexuell freizügig? oder ?offenherzig?.
E tam…wcale mi znowu nie tak dobrze. Miałam ambitne plany na dzisiaj, ale do 11-tej leżałam z książką i z trudem się zwlokłam. Niemoc jakaś – po prostu, bo przecież niby nic mi nie jest, oprócz żaby na żołądku, niezbyt dokuczliwej, oraz bółlu głowy. Też nie taki on wielki, tylko dokuczliwy. Wykluczam, żeby ta choroba się nazywała „lenistwo pospolite”, bo tę dobrze znam, napada mnie często.
Na obiad będą robaki morskie i makaron, bo Jerzor tak lubi. No to niech ma. Ja robaki owszem, przyrzadzam, ale poza krewetkami to nie przyswajam, nie lubię. Zresztą… niech sobie żołądek odpocznie, może ta żaba odpuści.
Jagnięcina, o, to jest myśl. U nas w każdym supermarkecie, najczęściej zamrożona nowozelandzka, a lokalna świeża.
Ja wolę zamrożoną. A dziczyzna musi skruszeć, inaczej bedzie nie do jedzenia, moim zdaniem.
Miałam jakieś kulinarne pytanie dla blogowiska i zapomniałam. Starym sposobem wróciłam do kuchni (bo tam mi przyszło do głowy to pytanie), żeby mi się przypomniało, a tu nic 🙁
Morąg,
ja wiem, co te słowa po niemiecku znaczą – ladacznica, lafirynda, nierządnica, rura, skończona kobieta, wszetecznica, wywłoka, zdzira, szmata – to nie są automatycznie kocmołuchy i flejtuchy 🙄
Przepraszam wrażliwe osobowości za tę porcję wulgaryzmów, więcej nie będę 😎
nemo ale o moim chemiku to pewnie, ze wzgledu na odleglosc 20 km, to chyba slyszalas
No i patrzcie, czym Marek posługuje się przy pracy, nie wie, co ta jego rura tak naprawdę porabia… 🙄
Wiem Nemo, ze znasz znaczenie, mnie chodzi tutaj o zmiane konsonantow lub ubywanie ich, a mimo to podobne znaczenie slow, ten Szyszowy Försmak to pozniejszy tutejszy Vorgeschmack itd. itd.
Nemo, Kochanie
W jednej z książek śp. B.Geremka doliczyłam się 7 bitych stronic z określeniem pań nie najcięższej konduity spotykanych w średniowieczu. Na moje, poznańskie ucho słowa fleja, flejtuch, śledziara, dotycz braku schludności, a gwarowe glajda jest jednocześnie synonimem tej nieporządnickiej i gęstej, nieapetycznej potrawy. Kiedy nie udał mi się kiedyś sos w początkach kuchennej kariery, moja Teściowa, Stasia, złapała się za głowę : „Dziewucha, ale Ci glajda wyszła!”
Morągu,
szopów praczy ci u mnie do czorta. Przychodzą pogrzebać w komposterze i żeby nie wiem, jak zakręcić wieko, zabezpieczuć dolne „drzwiczki”, poradzą sobie znakomicie, w najgorszym razie zrobią podkop, spryciule.
Czasami przychodzą całymi rodzinami i dobijają się o północy do drzwi kuchni, bo zwabił je zapach śliwek pieczonych z boczkiem. Autentyczne, Alsy syn, przebywajacy wówczas na wakacjach, świadkiem. Chłopcy sobie spokojnie ogladali kolejny odcinek „Star trek”, starzy poszli w kimonko, a tu walenie w drzwi, dosłownie. Myśleliśmy, ze bandyci, albo przynajmniej ktos mocno przynapity pomylił chałupy. Uzbrojony w mietłę Jerzor poszedł daj odpór agresorowi, a tu rodzinka szopów 😯
Dobrze, że nie sięgnęły siatki przeciwkomarowej na drzwiach, bo dla nich rozedrzeć takie coś (cieniutki metal), to żadna sprawa.
Szopy są nocnymi zwierzakami – po cholerę Ci tupanie po nocy i chrapanie za dnia? I są dość spore.
Morąg,
może ten Twój chemik uczył też moje siostry, ale ja go nie znałam, ani jego złej sławy. Czy on się nazywał na U?
Alicjo, one mi sie bardzo podobaja, oczywiscie bylo by to tylko mozliwe na wsi, moi sasiedzi maja jednak duzo zwierzat domowych a szopki zdajsie poluja na wszystko, polowaly by tez pewnie na piskleta bazantow, wiec nie ma co.
Pyro,
na moje też. Nie dopuszczam myśli, że nauczyciel w liceum mógłby wypominać uczennicom ich konduitę 😯
Czy może źle zrozumiałam określenie „nieporządnicka” i… jednak? 😯
Nie rozumiem calego zamieszania z tym miesiwem. Idzie sie do sklepu i zamawia co dusza zapragnie. Zawsze daja swize. Telefonuja potem i prosza o odbiór przesylki. Z sarenka bym tylko byl ostrozny bo ja nie jestem kanibalem. Dzisiaj postanowilem dlugo ogladac telewizje i dla zdrowia otwarlem butelke czerwonego. Pytanie do P.T. publicznosci. Czy wolno jesc pierogi na sniadanie ze znakomitym sosem jogurtowym.
Pelen rozterki
Pan Lulek
Morąg,
i po co ja Tobie z tym „by” tłumaczyłam? 🙄 😉
Nie na U byl geograf i on byl jeszcze nauczycielem starej daty, ten chemik byl mlodym czlowiekiem rozpitym przez dyrektora S. i mial poza pijanstwem problem, ze zakochal sie w jednej z uczennic a ona go nie chciala i wyzywal sie na ogolnie na rodzaju zenskim, lekcji nie mielismy czesto, gdyz mowil „ja z chlopakami na piwo a wy …. won”, ogonie to byl wielki skandal ale coz. Polonistka i historyczka byly dobre.
za duzo o jedno „na”
skopiowalam wsadzilam w ordner i jade dalej bykiem
Aha, masz rację, geograf. W domu słyszało się tylko określenie „Chemik”. Czy matematyk był na E?
zzarlo mi
– wydrukowalam i zawiesilam obok ekranu komputera, bede sie uczyc byc
– matematyk, taki starszy pan z wyksztalceniem i doswiadzczeniem pedagoga zaczynal sie na N.
byla tez matematyczka mloda o nazwisku na N, jej maz tez N byl od wf-u, niestety uczyla mnie tylko dwa lata, a potem to sie objawila niejaka Krowa, ciemnota wierzaca w zabobony, majaca za zle „amerykanskie sklonnosci” z powodu naszych yeansow, niedomyta, brudna, rozczochrana i nie majaca pojecia o przedmiocie jakiego miala uczyc, stawala przed tablica i sama sie mylila, wiec co zdolniejsi uczniowie wstawali i mowili „pani usiadzie, my to zrobimy dalej”
Skąd tam się brali tacy nauczyciele? Ja zachowałam najwyższy szacunek dla swoich Pań i Panów z podstawówki (i sporo trwożnej nabożności) Uczyli mnie absolwenci jeszcze pruskich i przedwojennych seminariów nauczycielskich albo warszawscy wygnańcy powojenni. Dali mi taką „bazę”, że w niektórych sprawach wystarcza mi do dzisiaj.
Byli na Ziemiach Odzyskanych dobrzy nauczyciele, mialam ich jeszcze w podstawowce, to byli nauczyciele z prawdziwego zdarzenia, znajacy jezyki obce, majacy maniery, oczytani, pochodzacy z Kresow, demoralizacja tego zawodu zaczela sie od momentu wprowadzenia liceow pedagogicznych i rekrutacji do takowych ( nie matura lecz chec szcera) ludzi pochodzacych z plebsu wiejskiego, gdyz taki tez przybyl na te ziemie, i niektorym nie pomogly ani hasla, ani dana szansa, ani fakt pobytu w miescie, gdyz musieli po tych liceach isc pozniej na studia, poprostu samo poczucie, ze teraz lud rzadzi a wszystko inne to reakcja usprawiedliwialy ich ciemnote a nas skazywalo na pauperyzacje.
ale teraz Wam hurtem dam, nieco mnie nie bylo, a tutaj sie gromadzi watpliwosci, niesclosci, swawolnosci, itp,
zaczne od buja bez, zeby YYC tak mniej, wiecej:
co kucharz w Marsylii, to patent, ryby, im gorsze, tym lepsze, wzielo sie stad, ze te niesprzedane trafialy do gara malzonki rybaka, glownie byly to rybki przybrzezne w skalkach zyjace, taki drobiazg jednym slowem, ktorego nikt nie chcial, ot i cala tajemnica, zadnych muszli, czy kalamarow, gotuje sie ten drob z szafranem+co, kto chce, np warzywa, przeciska przez grube sito i mamy zupo-ciecz przedniego gatunku, nastepnie w tym sie podgotowuje do jadalnosci co wieksze ryb jednostki, ew. langusta jesli jest, to moze byc, rouille ( rdza ) robiona obok, oczywiscie czosnek, cebula, fenkula, pomidor, ostra papryka, tudziez tymianek, pietruszka, kawalek skorki pomaranczowej, grzaneczki z chlebusia i sru,
biadolilem wczoraj, ze mi zzarlo, a dzis rano znalazlem ten wpis w innym komputrze, wiec podsylam:http://cichlid.umd.edu/cichlidlabs/kocherlab/images/Bouillabaisse_de_Marseille.jpg
Sarenka, Ty sie nie pultaj , Ty sluchaj, tu same usluzne i przyjazne jednostki ( oprocz mnie, ot genetyka , ze o geriatrii nie wspomne ), sms, co go trzeba szybko, bo tramwaj nadjezdza, tutaj raczej nie ma takiej potrzeby, spacja po przecinku jest, jak oddech z usmiechem, po prostu sprawia przyjemnosc, sprobuj, poza tym pisz jak chcesz, byle nie ogurek, czy golaz, nie wspomne nawet o zarazicyjankukutasa, ( to takie zolte, prawie, jak szafran ), fajnie, ze jestes, nie daj sie repry-mendom,
Pyro,
Ty jesteś inna generacja, miałaś szczęście. Ja się załapałam na jedną przedwojenną nauczycielkę, zesłaną wraz z rodziną do Kazachstanu. Jej syn, który tam jako mały chłopiec zarabiał na chleb grą na akordeonie, uczył mnie WF i gry na gitarze, był niesłychanie oddanym społecznikiem i nawet życie zakończył (w latach 80.) atakiem serca na szkolnym apelu. Do przyjazdu pogotowia zajmowała się nim szkolna pielęgniarka wachlując go chusteczką 😯
Reszta nauczycieli była różna, ale nikt nie prześcignął pewnej polonistki, która przy głośnym czytaniu „Pana Tadeusza” kazała omijać słowa ujęte w nawias twierdząc, że tego się nie czyta 😯 Na moje nieśmiałe pytanie, po co w takim razie Mickiewicz to pisał, wyrzuciła mnie z klasy 🙄
mam nawet obrazek
http://picasaweb.google.com/slawek1412/Marsylska#
moze tom razom?
http://cichlid.umd.edu/cichlidlabs/kocherlab/images/Bouillabaisse_de_Marseille.jpg
tez wylecialam z klasy, jak zwrocilam uwage, ze to nie Napoleon zostal pobity pod Verdun, a za to, iz poprawilam wywod nauczycielski, ze Galicja miala „autonomie” a nie anatomie to dostalam w twarz.
Ostatnio czytałam w Newsweeku ciekawy artykuł o olsztyńskim poecie Kazimierzu Brakonieckim. Żródełko czy to jest Twoja rodzina? 🙂
ja tam znalem kiedys G Alicje, co miala wlasnie to, nawet przed rozbiorami i tez dostalem w paszcze za szczerosc, wiec moze po prostu Galicja tak ma? bija na wszelki wypadek, albo z niecheci do innych
W Galicji do dzisiaj sA
Ja na nauczycieli nie narzekam – wszelkie niedociągnięcia i dziury w mojej edukacji zawdzięczam przede wszystkim sobie, do czego się przyznaję bez bicia, jako notoryczny leń tak miałam 🙄
A propos „przyznawania się bez bicia” – za moich czasów podstawówkowych nauczyciele byli jeszcze tak rozbestwieni, że sporej, drewnianej linijki potrafili uzywać w celach niezgodnych z instrukcja obsługi. Jeden z panów nauczycieli, choleryk z usposobienia, celował w tym.
Kiedyś ktoś coś zbroił przed lekcją – nie pamiętam, co. Pan Roman kazał się przyznać, kto jest sprawcą. Nikt się nie przyznał. Nie było też skarżypyty. Pan się wściekł, kazał wszystkim po kolei podchodzić do nauczycielskiego biurka i wyciągnąć łapę w wiadomym celu – a uderzenie miał mocne, rozrabiaki klasowe często miały popuchnięte ręce po takich uderzeniach. Doszło do mnie, podeszłam do biurka, ale ręki nie wyciagnęłam. Nie odważył się powiedzieć, że mam tę łapę wyciągnąć, wiedział, że i tak bym nie wyciagnęła, a jego by chyba wtedy szlag trafił i byłaby taka granda, że hej. Odpuścił, a klasa się dziwiła, że tak można, nie wyciagnąć łapy. Potem już często protestowali.
Pan Roman skończył w tym czasie studia i potem w ogólniaku uczył mnie historii (w podstawówce hist. i geografii) i bodaj propedeutyki. Trzymał nas na dystans, suchy w kontaktach. No i już nie było linijki.
Za nic w świecie nie dałabym się uderzyć. W domu nikt mnie nie bił, chociaż zdarzało mi sie zdrowo nabroić, i to często.
Witam.
Gotuję sobie tę golonkę od 2 godz. czytam w między czasie i tak mnie naszło.
Staram się pisać poprawnie,mam program poprawiający błędy, braki z edukacji.
A tak przy okazji mam taką ciekawostkę…
Bdania na pweynm anelgiksim uneriwstyecie wyzakaly ze nie ma znczeania w jaikej kleojnosci napsziemy lietry wenawtrz wryazu
blye tlkyo pirwesza i otstatina lreita blyy na soiwch mijsecach. Rtszea mzoe byc doniwole poszamiena a mmio to bmęizdey w stniae
pczyrzetac tkest bez wikszeego prleobmu. Diezje sie tak dlteago ze nie cztaymy kzdaej z lteir odelndziie ale wrayz jkao cloasc.
Myślę że każdemu udało się to bez większego problemu przeczytać, dlatego możemy się doczytać po osobach które nie piszą poprawnie.
Mialo byc napisane tak.
W Galicji sa do dzisiaj bardzo ladne anatomie. Na ogól bardzo samodzielne i trudno dostepne.
Wcale nie odpalony bo nie startowal, niema jak warszawianki
Pan Lulek
Jotko, wpisowego zapłaciłam 40,- zł., a za semestr gimnastyki 45,- zł. To wpisowe jest dzielone między UŚ a UTW (częściowe pokrycie kosztów wynajmu sal i auli na wykłady), resztę dopłaca miasto i nie wiem, czy czasami nie UE, ale tego ostatniego nie jestem pewna. W poniedziałki są zajęcia (te „różniste”) a we wtorki od 16 jest wykład w auli dla wszystkich i na tematy …. też różniste. Jak przebrnę przez „zerówkę”, to w I roku są ciekawsze zajęcia, np. nauka języków obcych, komputery, warsztaty literackie. No i trzeba przyznać, że zajęcia ruchowe są rozbudowane, od zwykłej gimnastyki, po Yogę, tańce, basen, nordic walking i jakaś gimnastyka p.t. Pilates i Denisona.
Sarenko, jestem pełna uznania dla Twojego wysiłku. Wprawdzie ja tu jestem dopiero od września i siłą rzeczy siedzę na brzeżku, ale się cieszę, że udało Ci się wyjaśnić swoje intencje. 😀 Nie stresuj się więcej. 😀
Dla zainteresowanych,
Co roku w listopadzie lososie typu ‚chum’ wracaja do swoich strumykow po 3-letniej podrozy po Pacyfiku, aby zakonczyc jeden cykl i zaczac nowy. ‚Chum’ srednio pokonuje odlegosc okolo 2000 mil, aby wrocic do swojego strumyka. Ostatni odcinek podrozy to przewaznie prawdziwy tor przeszkod.
Lososie na tym filmie urodzily sie 3 lata temu w strumyku o nazwie Kennedy Creek.
Nikt dokladnie nie wie w jaki sposob lososie odnajduja miejsca swojego urodzenia po wielu latach plywania po oceanie.
http://www.youtube.com/watch?v=b0Kw6Lt9Km8
A czy ktoś z Was był wiązany w I klasie sznurkiem do ławki ? Nie, no to ja się okazuję pierwsza. Alicjo, i co, przebiłam Cię ? A po łapach, to nie zliczę ile razy dostałam, a w kącie stałam codziennie. Jeśli chodzi o przywiązanie do ławki, to było przynajmniej sprawiedliwe, bo z uporem maniaka łaziłam po całej klasie [ nudziło mi się 😉 ], ale późniejsze kary, to już były za niewinność. Zaszufladkowali jako „numerka” i był klops. Jak tylko ktoś szeptał, to było wiadomo, że moja wina. I dopiero miałam spokój w połowie VI klasy, gdy biologica złapała mnie za warkocz i „ciorała” po całej klasie. Była afera i miałam już święty spokój. W podstawówce miałam tylko 4 nauczycielki z prawdziwego zdarzenia; historyczkę, chemiczkę, matematyczkę i W-F – istkę. 2 ostatnie młodziutkie, tyle co po studiach i nie oglądały się za zaproszeniami na kawę pp.mecenasostwa, doktorostwa, itp. prominentnych rodziców. Jak ja nienawidziłam tej szkoły!
Yurek.
przerabialiśmy to już wczoraj 😉 Rozumiemy z grubsza co ktoś w ten sposób pisze, bo zgadujemy z kontekstu, o co chodzi. Pieomaszj jzczsee kśloojenć warzyów, pistowane tsekt tundry do rzarosyfonziwa 😉
Zgago, 😯
Teraz rozumiem, że przysiadłaś na skrawku ławki 🙁 Ale tutaj można łazić po kuchni i się rozpychać, byle kciuków do cudzej zupy nie wkładać 😎 Czasami ktoś się zamierzy warząchwią lub inną kopystką, jak się mu nadepnie na odcisk, ale tu nie biją 😎
O, ja się nie zgadzam z tymi literami! Wcale mi sie to nie czyta bez trudu, yurek, niech oni tam sobie badają i wciskają kit – mnie to męczy. Owszem , na upartego przeczytam, ale mi to zabiera dwa razy więcej czasu. Przyzwyczajona jestem do porządku literowego w wyrazach. Z tekstu nemo ledwo co kapuję.
Zgago…
sznurkiem do ławki?! 😯
Dobrze, że nie łańcuchem! Oryginalna metoda, nie powiem. A propos tego walenia linijką „na łapę” to zauważyłam, ze protestowali raczej ci, którzy uznawali, że przewinienie jest lekkie – ci, którzy wiedzieli, że wina spora, nadal pokornie wyciągali łapy. Woleli to, niz uwagi w dzienniczkach i obniżenie stopnia ze sprawowania.
Namawiam blogowiczów krajowych do wybrania się do kina na polski film ” Rewers „. Recenzji jest sporo i wszystkie doskonałe . Ja ten film widziałam już we wrześniu na festiwalu filowym w Gdyni i bardzo mi się pdobał, o czym swego czasu wspominałam. Wiem, że wielu z Was chodzi do kina , więc nie przegapcie tej pozycji.
„Rewers”, ksiazke Andrzeja Barta, wlasnie przeczytalam, film musi byc dobry, juz sobie wyobrazam Jande rozpuszczajaca pewnego delikwenta w wannie kwasem solnym. Recenzje filmu sa dobre ale w „Polityce” autorka pomylila sie piszac, iz syn stawia na Wszystkich Swietych swiece pod postacia/kariatyda umieszczona na Palacu Kultury, to nie syn to matka to robi, wiec czyz jednak autorka nie przeczytala ksiazki i nie obejzala filmu? Ksiazka jest owszem dobra ale „Fabryka mucholapek”, tez Barta, byla lepiej zrobiona, pisze celowo zrobiona, bo i jezyk i jego niuanse byly lepsze, w Rewersie jest zbyt duzo takich kalk (no wlasnie kalk czy kalek ale nie od kaleki tylko od kalki), wyglada to raczej na scenariusz filmowy, ale i tak Bart jest dobry.
Nawiązując do ujawnionych wczoraj planów Morąga porzucenia zgubnego nałogu palenia , przypomniała mi się historia rzucenia palenia przez Stefanię Grodzieńską.Opisało to w swoich wspomnieniach ,chyba pod tytułem ” Niczego już nie muszę „. Otóż namawiała ona swego znajomego,który zwykł był wieczorami dość mocno popijać ,aby się trochę ograniczał. On na to, że jak jest taka mądra, to niech rzuci palenie. Pani Grodzieńska właśnie popalała sobie kolejnego papieroska. Nie namyślając się, zgasiła go w popielniczce i oświadczyła, że właśnie rzuciła palenie. I słowa dotrzymała. Natomiast ten znajomy zdaje się, że nie był tak stanowczy.
HANECZKO, czy dobrze zrozumiałam,że Ty już nie palisz ? Jak sobie przypominam , w czasie zjazdu w Żabich Błotach jeszcze paliłaś. Bardzo bym się cieszyła, że przynajmniej Tobie udało się. 🙂
Nemo, ja się doprawdy staram nie wsadzać kciuków do zupy ani na odcisk nadepnąć, a jeśli wsadzę lub nadepnę niechcący, to wolę aby mi ktokolwiek to uprzytomnił a potem może kopyścią, ile wlezie walić 🙂 Bylebym wiedziała kiedy i w czym uchybiłam. A wówczas jestem pierwsza do szczerych przeprosin. Tego się już, przez dziesięciolecia na tym Świecie, nauczyłam, że jak się zawaliło, to należy przeprosić. Wiem jak wiele mam wad a wśród nich i taką, że czasem „chlapnę” coś bez jakichkolwiek niegodziwych intencji i nawet ślepota nie zauważę, że kogoś uraziłam, dlatego w „razie co”, proszę o „kawę na ławę”.
O, to moje szkoły były nudne, żadnych kar cielesnych ani narzędzi tortur. Nauczyciele w większości normalni i solidni. To już w gimnazjum mojego syna działy się ciekawsze rzeczy. Ze szkoły został wyrzucony nauczyciel, który spoliczkował ucznia, a uczeń został tylko przeniesiony do innej klasy!
na temat kajania się Zgagi (na wszelki wypadek) opowiem staaary dowcip, prawie zabytek:
– Wchodzi gość do restauracji, kelner podaje kartę, gość zamawia gorący barszczyk na początek. Kelner przynosi talerz z barszczem, gość marszczy brwi i odsyła zupę.
– Prosiłem o gorący barszcz!
-Ależ jest gorący. – sumituje się kelner –
– Nie dość gorący
Kelner przynosił barszcz trzy razy i trzy razy był odsyłany. Wreszcie zdesperowany woła
– Ten barszcz jest gorący! Kiedy wreszcie Szanowny Pan to przyzna?
– Tak długo, jak długo Pan może trzymać kciuk w zupie, ona nie jest gorąca!
Morągu, ” kalek „,choć to może zabawnie brzmi. W odmianie wiele wyrazów o różnym znaczeniu ma taką samą formę. Przy okazji Twoich wczorajszych wątpliwości co do pisowni łącznej i rozdzielnej czątki ” by ” – łącznie pisze się ją z formami osobowymi czasownika / co wyjaśniała Nemo / , a oddzielnie z formami nieosobowymi np. warto by, można by, trzeba by.
Moje słowniki leżą spakowane, ale na razie brak nowych regałów.
Po książkę Andrzeja Barta będę chciała sięgnąć jak tylko sytuacja domowa po przeprowadzce unormuje się, bo przy obecnym chaosie nie mogę skupić się na żadnej poważnej lekturze.
Alicjo, „w moich czasach” 😉 nauczyciele się nie certolili, jak im dzieciak przeszkadzał, łażeniem po klasie, to go przywiązywał sznurkiem do ławki i już. Jeśli mam być szczera, to drugi raz już nie musiał. 😆
Pyro wspaniała, to ja tak długo trzymam ten paluch ??? Ojej, wybacz mi ten ostatni raz, dobrze ? 😉
PS. Coś mnie sumienie trąca, bo nie zareagowałaś na moje 2 prośby o przepis na syrop z cebuli i rogale z masą orzechowo-migdałową. Wtedy mi się „zapaliło” w moim małym móżdżku światło, że pewnikiem czymś musiałam Cię urazić a na 1000% nie miałam zamiaru.
Zgago – mnie się nie uraża. Pamiętaj. Skóra, jak na mastodoncie. Przepisy jutro po południu, teraz nie mogę. OK?
Pyro, oczywiście, że może być, kiedy będziesz miała czas. Ja nie chcę urazić nawet skóry mastodonta, ani słonia, ani niczyjej. No, może kilka jednak tak, ale to nie jest blog polityczny 😉
Zgago,
nie sumitujże się tak, waćpani, bo będzie strach o czymkolwiek napomknąć, a Ty już się przyznasz do winy 😯
Pyra pewnie nie pamięta, że o coś prosiłaś, trzeba się upominać i przypominać 😉 Tu nikt w tak wyrafinowany sposób nie zapala „światełek”, skleroza się szerzy, ot co 🙄
Mój komentarz też nie był aluzją do czyichkolwiek paluchów w zupie, ot taka metafora 😉
zgago,jesli chodzi o syrop z cebuli to uscislij o co dokałdnie ci chodzi,bo jesli o taki na kaszel to receptura jest banalna 🙂 a co do pierozków i tematu orzechów to jeli je lubisz polecam robic z nich „masła” na ktore tez mam przepis,poprostu napisze ze chcesz
Krystyno, palę, ale o ponad połowę mniej, co uznałam za sukces. Do większego jeszcze nie dojrzałam.
Syrop z cebuli robiłam dzieciom. Pokroić w kosteczkę, zasypać obficie cukrem, zamknąć, porządnie potrząsnąć i czekać, aż się puści. Cuchnie, ale skutkuje 😀
Slerozę, niestety, potwierdzam 🙁 Kiedyś bywałam tylko roztargniona 😉
Witam wieczorową porą!
Sarenko
Pomimo, że się nie znamy dziękuję za tekst na temat dysleksji. Moja córka ma 10 lat i zaczęła (w IV klasie) robić potworne błędy i zamieniać litery. Mam nadzieję, że przy odpowiedniej dawce ćwiczeń problem minie.
Jestem znowu,
371 wpisow, hoho!
Goscie poszli i teraz troche luzu. Jak wyszla ges opisze moze jutro. Wszyscy byli tak syci, ze juz nie chcieli zadnych przystawek do wina.
Przeczytam teraz wpisy i zejdzie mi przy tym chyba troche.
pepegor
Ogladam telewizje i mysle sobie. ze jak bym dorwal Jolke na troche dluzej to bym Jej pokazal kawalek swiata. Moze wpadlibysmy do nemo po uprzednim zameldowaniu sie. Pokazalaby nam optymalna trase. Krótkotrwale zostalbym abstynentem ale zabralbym ze soba zapasy zeby nie pokazac sie z sucha twarza.
Zrobilbym trase jednym ciagiem. A co.
Pan Lulek
Jolinku, czy to oświadczyny???
Sarenko, dziecię miłe, widać, że jak chcesz (musisz?) to potrafisz.
istotnie.
Zgago,
dziękuję za informacje 🙂
matahari37,
dysleksja, dysgrafia itp., to rodzaj „trudności” a nie wyrok, mózg ma nieprawdopodobne możliwości kompensacyjne. Wychowałam dwoje, teraz już dorosłych, dzieci z takimi problemami. Ćwiczenia pozwalają te trudności łagodzić w bardzo znacznym stopniu. Na przykład córka w IV klasie miała oceny dostateczne na świadectwie a im dalej tym lepiej. Czerwone paski, ukończone prawo z oceną bardzo dobrą, studia podyplomowe w języku niemieckim. W tej chwili naprawdę nie ma problemów ani z diagnozą ani z ćwiczeniami.
W silnym stresie możliwe są kłopoty z poprawną pisownią, stąd specjalne zaświadczenia dla zdających egzaminy. W normalnych sytuacjach i przy świadomości bycia dyslektykiem wystarczy odrobina uważności i staranności. 🙂
matahari37 witaj:)
jedyne co moge dodac do umieszczonego tekstu to to,ze przede wszystkim powinnas sie skonsultowac ze specjalista,psychologiem ktory przebada Twoją cureczke i stwierdzi gdzie jest problem. Badania zapewne beda dosc meczoce bo skaładja sie(przynajmniej tak bylo za moi czasów czyli jakies 12 lat temu) z testow na inteligenje ale nie takich ktore okreslaja jej poziom tylko wykrywajacych gdzie lezy problem,bo rodzajów dysleksji jest bardzo duzo.Powinnas rowneiz zastanowic sie czy w waszej rodzinie byly przypadki osob kotre mialy tan problem.Ale przede wszystkim nie wpadaj w niepotrzebna panikę :)a jesli nawet dysleksja zostanie stwierdzona,zadbaj by dzicko otzymało pomoc na odpowiednim poziomie,bo jak moze zauwazylas na forum przypadłośc ta,jesli jest wrodzaoną wadą nie jest akceptwana społecznie, i trzeba byc na to przygotowanym
jotko
dziękuję!
Zgago, u mnie dzisiaj też kacze biusty i indyczy na dokładkę. Bardzo udane, z borówkami, grzybkami (kozaki), śliwkami w occie i sałatą lodową z oliwkami. Kartole i czerwone wino.
Rano Inka pomogła mi przy obrządku, rzuciła się do gniecenia owsa, nagniotła na wieczór też – tak się rozpędziła. Potem pojechała do Połczyna i wróciła z mężem, który był przyjechał ze znajomym z Poznania. Zjedliśmy śniadanie (a było już południe), potem Lucjan przykręcił do ściany domu, obok drzwi wchodowych, skrzynkę na listy, tę którą byłam dostałam na Zjeździe i od Zjazdu. Prezentuje się wspaniale, zdjęcie zrobię i wrzucę na picasa.
Oni wyjeżdżali a Anka z moją siostrą wjeżdżała, mineli się koło bramy, czyli stan gości stały.
Anka przyjechała po pieska-pieski, jutro rano je odbiera i wracają do Warszawy. Jak się da to zrobię im też zdjęcie dla Morąga.
widze,ze niektorzy uczestnicy formu maja ewidentnie problem z tak zwanym czytaniem ze zrozumieniem,wyraznie zazanczyłam w moim tekscie ze dysleksja dotyczy osob dorosłych i nie ma zwiazku z „checia” czy jej brakiem do poprawnego pisania.To ze tekst byl prawdopodobnie bezblenny wiazalo sie z godzinami readagowania go,ale pomine ten watek bo o tym juz bylo wczesniej.
sarenko my jestesmy z zasady bardzo zli i dyskryminujacy, czytac to tylko reklamy o przecenach z bolem potrafimy ale tez ich nie mozemy zbyt pokapowac, a wieczorem to nam wlos rzednie i psuja sie nam zeby przednie, to wszystko jest niewybaczalne
„młody szcypiorek” ze mnie,wiec sie nie bede wypowiadac,napewno wszystko mozna wyleczyc,nawet choroby genetycznie dzeidziczone
Grecka:
śliwki, jabłka i gruszki w równych ilościach. Sliwki przekroić na połówki, jabłka i gruszki obrać i pokroić w kostkę. Zasypać cukrem w stosunku 1:1 w osobnych naczyniach, następnego dnia smażyć, każde owoce osobno, w rondlu do konfitur albo w czymś podobnym. Przełożyć do rondla owoce z sokiem i nierozpuszczonym cukrem, zagotować, na mniejszym ogniu pogotować 20 minut, odstawić, wystudzić potrząsając rondlem. Jeżeli nie wszystkie owoce będą należycie usmażone zagotować jeszcze raz i chwilę gotować. Wszyskie trzy konfitury pomieszać razem w dużym naczyniu. Partiami przekładać do rondla, zagotować, gorące przelać do słoików, zamknąć, odwrócić.
Nie muszą być robione wszystkie jednocześnie. Istotą jest zrobnie trzech konfitur i późniejsze ich połączenie.
Sarenko,
szczypiorku Ty, nie nerwujsa, jak Ci się chce, to policz, ile opinii było w sprawie, ile w tym wrogich, a ile od życzliwych, do życzliwie radzących lub opowiadajacych, jak sobie poradzili. Na moje oko wrogich nie było, krytyczne zaledwie, a jak opowiedziałaś o problemie, to posypały się te drugie i trzecie, nieprawdaż?
Można to ciągnąć w nieskończoność, tylko po co, jak już wszystko jest wyjaśnione?
U mnie dopiero wieczór, więc zaczynam disco 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Y_PIadFsvDk
O.K. sarenko, dziecię miłe, uściślę: widać, że jak chcesz (musisz?) to potrafisz godzinami redagować z dobrym skutkem.
Żabo,
ja tę grecką konfiturę wciagnę do przepisów.
Tańczymy dalej!
http://www.youtube.com/watch?v=T5yZoMZMry4
Alicjo, welcome!
Zalewa.
Zalewa mnie.
Zalewa mnie woda.
Zalewa mnie krew, bo mnie woda zalewa.
Będą kuć dopiero w czwartek. I wymniieać dysfunkcyjną rruę.
A sąsiedzi (trzech osobników płeci menskiej z różnych egzotycznych części głobuza) do tego czasu będą nas zalewać, bo przecież muszo zadbać o hihygenię. A ja wyżywam dywany i łapię kropelki do wiaderka…
muszą męskiej wymieniać higienę wyżymam płci rurę globusa
PaOlOre…
na biednych dywanach się wyżywasz?! To powinno być zabronione… trzepanie, pranie – i owszem, ale wyżywanie się?!
http://www.youtube.com/watch?v=fJOvRwLdYFU
PaOlOre – czysta zgroza! 😯
A dlaczego tak długo trzeba czekać?! Toż to horror jakiś!
Alicjo 🙂
właśnie przedwczoraj zrobiłem sobie taką jutubową sesję z Czerwonymi Gitarami, potem robiłem queries po okolicach i przy tejże okazji odkryłem że wozy kolorowe po francusku też jadą
Młodzi poszli spać, więc ja mogłam przyjść …. na dyskotekę 😆
Alicjo, szczególnie mi się podoba ostatni „taniec” 😀 Jakoś mi się widzi najbardziej „pasujący”. 🙄 😆
Żabo, z Twojego obiadowego menu, najbardziej pożądane przeze mnie, byłyby: grzybki, śliwki w occie, sałata lodowa z oliwkami. Grzybków zamroziłam ociupinkę więc skąpię, śliwek w occie nigdy nie próbowałam, a sałatę lodową jak już robię, to z ogórkiem zielonym, sokiem z cytryny, odrobiną cukru pudru i oliwą z oliwek. Nigdy nie wpadłabym na to aby ją zrobić z oliwkami a uwielbiam oliwki.
Morąg, a co ma zrobić ktoś, kto nie ma zębów? Takie przypadki też się zdarzają. To co się będzie psuć 😆 😆 😆 Mnie jak na razie „ciut łapy opadają”. 😕
horror, a jakże! a nawet HORRRRRRRORRRRRRRR!!!!!!!
Niełatwo było znaleźć wspólny język z tymi sąsiadami, bo po niemiecku to ani be ani me, jeden po chińsku, drugi po tajsku, trzeci w swahili.
Nie tylko mnie zalewają, oni mnie olewają. To nie ich mieszkanie. Niech się właściciel martwi. Właścicielką jest pani profesor od muzyki, która się już dawno wyprowadziła, bo jej było za zimno w tym lokum. Wynajęła mieszkanie jakiemuś magistrowi, który sam też tam nie mieszka, tylko sub-sub-najmuje. Trafiłem go w końcu, przyjechał, zakręcił wodę, ale nie udało mu się przekonać swoich lokatorów, żeby teraz obywali się baz hadwao. No więc mam Niagarę za każdym razem, gdy się myją albo zmywają talerze. Na dodatek z dotychczasowym administratorem wozimy się po sądach. Już od dwóch lat jest „zamówiony” nowy administrator, ale ten stary wciąż się odwołuje, wymyśla jakieś sztuczki i odwleka powrót do normalności. Nigdzie w domu nie ma informacji, który z nich jest aktualnie kompetentny. W końcu poczuł się stary do usuwania usterki, ale chce zrobić to przy pomocy własnego instalatora (potem wystawi za to firmie ubezpieczeniowej rachunek i on będzie jedynym wygranym w tej sprawie). No ale ten instalator jest właśnie potrzebny gdzie indziej. Dzwoniłem do mojego ubezpieczyciela, pytałem, czy nie mogę po prostu ja wziąć z łapanki jakiegoś fachowca i posłać do sąsiadów. Nie. Bo to będzie pokrywane z ubezpieczenia kamienicy, więc to administrator i jego ubezpieczyciel muszą to załatwić między sobą.
Ręce opadają… i inne takie też… no… tynk o(d)pada na przykład.
Jolka, Jolka! Pamiętasz?
To ta zupa, której nie lubisz… 😉
…a Jaś pojechał na weekend do Salzburga na rozgrywki piłki wodnej
Mam nadzieję, że nie dadzą się ograć tak sromotnie jak ostatnim razem.
paOlOre, zgroza ! Szczerze współczuję. A klucz do głównego zaworu, pewnie też ma administrator. Policji nie można w takiej sytuacji wezwać ? Przecież jeszcze Cię czeka w niedzielę, zbieranie wody.
Jak już przysiadłem tu na chwilę, to zapodam, że u nas też istnieje ruch slowfoodowy, jakiś czas temu byłem nawet na takim ewencie na dziedzińcu wiedeńskiego ratusza, ale do tej pory jakoś nie znalazłem czasu, żeby o tym pisać. A teraz też już jestem trochę skonany, więc po prostu pomilczę trochę, za to na temat.
Jeśli mi dziś znowu zaleją parkiet, to zadzwonię chyba po straż pożarną.
Isnieje tutaj takie pogotowie instalatorskie, ale biorą jak za zboże i to od zleceniodawcy, czyli ja musiałbym im zapłacić, a potem skarżyć swojego administratora. Mam już kilka takich rozpraw za sobą i średnio mnie to pociąga, mimo że do tej pory żadnej nie przegrałem.
Muszę przyznać, że najbardziej się do mnie uśmiechało pierwsze zdjęcie 😀
Życzę szczęścia i cudu, a teraz już życząc spokojnej nocy, idę do wyrka.
normalka, Krule nie sa od przegrywania ( ania, ania, ania….)
ze co? echo? a Wojski?
sznurek mu sie omsknal i skonczyl w Marynach, a potem mrowki, co Zosi…, dalej juz tylko moglo byc mniej wykwintnie, ale pewnie fajniej, czego i Zalancom zycze
Czy ty mię tu Anią straszysz, Sawuś?
Przynajmniej dobrze gotuje 😀
Jeśli nie wierzysz, to przylatuj.
Mamy kilka opcji na przyszłą jesień (wrzesień/październik). Południowa Styria lub Północna Burgenlandia. Piszecie się?
Co mu się omskło to omskło, sznurek mógł się urwać, a omsknąć ten róg, do pasa przypięty…
PaOlO , może zalewajkę z tego zalewania? Tylko nie zalewaj, że nie można!
Się sposobiłam na disco, a tu musiałam na telefono wisieć, przyjemnie zresztą.
Żabo,
przepis na śliwki w occie pożądany, żeby z pamieci mi nie umknęło przed następnym sezonem, wrzucę, gdzie trza.
Pozdrowienia dla Inki, w ferworze chyba tego nie zrobiłam.
To co… zamykamy knajpę?
http://www.youtube.com/watch?v=vVt6vhRAu3k
ja nie strasze, ja zazdroszcze, takich deko na talerzach, Styria w przyszlym roku?
pogielo Cie?
najdalsze plany, jakie snuje sa na pojutrze,
poza tym chetnie,
wezme i pojde sie obalic, pietnaste, trzydziestepiate urodziny u kumpeli daja znac, ptakiem, co wolnosc uwielbia, dromaderem co ma zapas no i przetanczeniem, ktore nie dotyczy podpisacza
spijcie cieplo
Ja idę doczytać, na spanie stanowczo za wcześnie.
Wszystkim zza Wielkiej Kałuży dobrej nocy (ha! to już nad ranem!), a sobie chyba czegoś czerwonego naleję jeszcze, poczytując … nie, nie będzie to sok malinowy!
Ale mozna jeszcze posłuchać… coś mnie tak wzięło dzisiaj.
http://www.youtube.com/watch?v=uyMC5MJYOZ8&feature=channel
a mnie wczoraj internet szwankował … i czułam się jak bez ręki …
Pawełku to macie fatalnie … to jak jakiś film czeski … 🙁 … zupka Ani jak widziałeś bardzo mi smakowała … 🙂 … ale jakby na stole stało parę zup to mimo, że wiem jak dobrze smakuje dyniowa wybrałabym pewnie coś innego … to takie nawyki żywieniowe z dzieciństwa i jedyna szansa na poznanie innych smaków to zaproszenie na taką zupę przez znajomych … 🙂 …
Żabko dziękuję za przepis na grecką … zapisałam … jabłka są … gruszki jeszcze można tanio kupić … zobaczę co ze śliwkami … mam trochę zamrożonych to może je dodam …
Małgosiu chyba prawie tak … ale dostałam dużo czasu do namysłu … 🙂
Zrobilo sie pochmurnie i calkiem listopadowo. Jak to mówia pogoda barowo lózkowa.
Zbuntowalem sie i na sniadanie bedzie tylko kawka z miodem.
Jak jesien, to jesien
Pozdrowienia
Pan Lulek
Miłej niedzieli 🙂
w Pyrlandii przepiękna, słoneczna, złota jesień
Jak sie nazywa wytwórnia miodów syconych i jakie sa ich rodzaje.
Calkiem zapomnialem
Pan Lulek
Panie Lulku
Pierogi miały być . Kawa jako deser.
Szkoda ,że autobusy z Ostrołęki nie jeżdżą do Burgenlandii. Pierogów bym podesłał.
Witam, pogoda przewspaniala!
A tu o filmie „Rewers” i innych filmach tego rezysera.
http://wyborcza.pl/1,75475,7244177,Borys_Lankosz__Gra_o_wszystko.html
Otwierasz Panie Lulku miodosytnię? Będziesz produkował półtoraka, dwójniak i trójniaka?
Te nazwy odzwierciedlają stosunek miodu do wody w trunku. Najmocniejszy i najdroższy jest oczywiście półtorak. Ja kupuję miody z miodosytni Macieja Jarosa. Byłem u niego pod Tomaszowem i widziałem z jaką pasją i znawstwem pracuje. A miody z jego wytwórni sa wspaniałe.
Gospodarzu mily. Gratuluje. Póltoraki sa najlepsze na deser. Poznac Pana po cholewach a Znawce po dobrym smaku.
Nagroda bedzie przeslana Poczta Butelkowa poprzez Krulewskiego pocztyliona.
Zrobila sie znowu cesarska.
Pan Lulek
Leje od rana.
Oczy same się zamykają.
Idę dospać.
Dosypiaj Marek, dosypiaj. Pierogi byly wspaniale. Wszystko wskazuje na to, ze rodzina bedzie zmuszona zawojowac Chiny. Nie chcem ale muszem. Za wyjatkiem mego syna i psicy Jolly wszyscy sa za. Ale bylby numer. Wtedy chyba dla równowagi powinienem przeprowadzic sie do Mongolii. Nawet wiem kogo chcialbym zabrac z Europy.
Cesarska jak zwykle przy niespodziewanych wiadomosciach
Pan Lulek
Panie Lulku, Pan masz cesarską, ja mam krulewską z widokiem.
Jakoś się pogodzimy bez łamania kopyrajtów 🙂
Dzień dobry wszystkim, w to jesienne, melancholijno-senne popołudnie 🙂 W pościgu za szczęściem mam już prawie zadyszkę, a ono ciągle gdzieś hen… 🙄
Nic to. Dobry obiadek też może ucieszyć, a butelka Barbera d’Alba – pocieszyć i rozweselić 😉
Na obiad była zupka z dyni Hokkaido (taka dynia), ziemniaki ugotowane w mundurkach, obrane i obrumienione na oliwie, fasolka szparagowa i jagnię po mongolsku. Pasowałoby do Pana Lulkowych planów podróżniczych 😉 Na podwieczorek będzie budyń waniliowy z angielskiego proszku (Bird’s Pudding Powder) i ciasto z jabłkami. Dziecko domaga się słodkiego, chyba na pociechę, bo Geolog bawi na Bali. Podobno jednak podróż nie będzie trwała 3 miesiące, a tylko do Sylwestra, co i tak jest strasznie długo… 🙄
Panie Lulku
Poszukuję pracy. Może być major domus. Miejsce pracy : Chiny mile widziane. Jedyne czego nie chcę robić, to zajmować się dzieckiem. Jestem na to za stary, ale kawę mogę podać i butelkę otworzyć.
Wszystko wskazuje na to, ze blog ekspanduje terytorialnie i tematycznie.
Moze w tym jest odrobina zaslugi Poczty Butelkowej, ze nie wspomne o pocztmistrzu i kurierach Krulewskich. Nadal cesarska a mala drzemka przywrócila calkowicie sily.
Pieknego popoludnia zycze
Pan Lulek
nemo,imponujący obiad,gratuluje 🙂 zupa dyniowa z obsmazanymi ziemniakami musi byc poezja smaku.Zainspirowałes mnie,napewno jutro ją przyzadze dodajac olej z pestek dyni i prazone dyniowe pestki.Co do jagnieciny w ostnietniej kuchni jest ciekawy przeisy,przyzadzona jest ona ze sliwkami i swezymi kasztanami.
Ja przyzadzilam obiad w dwuch wersjach,dal lubiacych ryby i parzytnokopytne przezuwacz jak i wegetarian 🙂 czyli pieczona rolade ziemniaczana wypelniona brokulami,marchewkami i przysmazoneą na oleju sezamowym cebulą cukrową,sosem sliwkowo-imbirowy i w zalezonosci od upodoban kotletami sojowymi sote lub dwonką z lososia w miodzie 🙂
Zanotowałam sobie przepis na konfiturę grecką, a teraz, choć to niedziela, zabieram się do przesadzania hoi. Są to właściwie dwie rośliny,każda w osobnej donicy,ale są splątane ze sobą. Są dość stare i rozrośnięte i stanowiły piękną ozdobę pokoju. Teraz będą rosły w jednej dużej donicy, przytrzymywane od góry na hakach. A ponieważ nie jestem zwolenniczką firanek / ile z tego powodu jest mniej pracy ! / rośliny będą stanowiły coś w rodzaju zasłonki. Zrobiłabym to jutro, ale muszę jechać do mamy do Morąga. Wracam w czwartek.
Z radością zauważyłam, że w pobliskim lasku oprócz srok i sikorek są też sójki. Niedawno szukały czegoś za moim płotem. Dziś przy okazji małych zakupów ogrodniczych oglądaliśmy karmniki wolnostojące. Upatrzyliśmy sobie taki solidny na paliku z podpórkami , ale jeszcze jest na szczęście ciepło.
krystyno,tez nie znosze firanek,sa siedliskiem kurzu 🙂 a co do roślin to,wstyd sie przyznac,zasuszylam nawet kaktusy od ukochnego
Nemo, pamiętasz Agę z blogu Paradowskiej?
Jolinku, ja robię taką „grecką”, układając w garze warstwami jabłka, śliwki, gruszki i każdą warstwę posypując cukrem. Moja wersja ma mało cukru, biorę po 2 kg każdego rodzaju owoców i zużywam ok. 1.5 kg cukru. Trzymam takie zasypane parę godzin, a potem wkładam do piekarnika 140 stopni i tak parę razy po godzinie. Przed włożeniem do słoików podgrzewam na gazie i delikatnie mieszam. Nie przypalają się, nie trzeba pilnować. Domownicy bardzo lubią.
Dzień dobry Szampaństwu!
U mnie cesarska i zapowiedzieli podobna na cały tydzień. Jerzor siedzi w laboratorium i odpracowuje swoje pilne na jutro do wysłania rzeczy, to ja się wzięłam za okna. Nie patrzcie tak – niedziela niedziela, wczoraj leniuchowałam, to dzisiaj mogę, ja tam zreszta tak bardzo nie przestrzegam, kiedy mi wypadnie albo (rzadko) się chce, to do roboty.
Krystyno,
moja hoya carnosa leci przez cały pokój po belce od powały – z jednej strony doniczka, z drugiej, no i się zaplotły, zaczynaja mi zwisać takie firany – nie na oknie, ale własnie od sufitu i zasłaniaja część pokoju. Podoba mi sie to, bo lubię zieleń, im wiecej, tym lepiej, ale co ja sie tego naodkurzam 🙄 – oczywiście jak raczę zauważyć, że liście cokolwiek zakurzone. A jeszcze trzecia, całkiem wielka, zwisa w rogu z sufitu w westybulu i to akurat praktyczne wyjście, niczemu i nikomu nie przeszkadza. Coś z tymi hoyami mam – w domu była przepiękna, a ja tutaj ćwierć wieku temu nie mogłam znalezć, wreszcie gdzieś wygrzebałam, a teraz to u każdego ogrodnika pełno tego.
O, właśnie sobie zdałam sprawę, że moja hoya ma ćwierć wieku 😯
Druga ciut młodsza, ale córka tej ćwierćwiecznej, trzecia też.
Idę jeszzce dwa okna machnąć, a jak dam radę, to i trzecie 🙂
Krystyno, uważaj, młode pędy hoji bardzo nie lubią być dotykane; starym nic nie przeszkadza, ale te młode, dopóki nie mają normalnie wyrośniętych liści na wszelkie próby przygięcia czy też podwiązania „obrażają się” i usychają. Również jak dosięgną sufitu.
Żabo…
cóż, też mi się przypomniało, cóż niedawno wpadłam na blog Paradowskiej… 😉
Jeszcze tylko wam powiem, ze najlepiej mi się sprzata, myje okna i te rzeczy w rytm takiej muzyki :
http://www.youtube.com/watch?v=3aafqLOOI4o
Ładuję jeden album po drugimdo grajka, puszczam tak głosno, ze aż szyby… i wtedy robota mi się pali w rękach 😉
No dobra… niech mi się pali, lecę.
Alicjo, ja już o tych śliwkach pisałam, ale jeszcze mogę nie raz 🙂
Śliwki przekroić na pół, pestki wyrzucić. Zalać (domyślnie: w słoiku) octem pół na pół z wodą (znaczy ma być 5%), niech postoją z dobę (mogą i dwie). Potem ocet zlać (podobno można go wykorzystać jeszcze raz, albo przechować i użyć do bejcowania mięsa) a śliwki zasypać cukrem. Tyle cukru ile się rozpuści w pokojowej temperaturze. Koniec.
Teraz uwagi dodatkowe: na 5 litrowy słój śliwek potrzeba ca 1,5 kg cukru, znaczy tyle się rozpuści. Ja zasypałam więcej, na dole słoja został nierozpuszczony, więc przełożyłam śliwki do innego a cukier użyłam dalej.
Zrobiłam dwie wersje takich i jedną normalną, znaczy całe śliwki.
Jedne krojone tak jak powyżej a drugie tak samo tylko z dodatkiem korzeni, znaczy liść laurowy, goździki, cynamon w kawałku i ziele angielskie.
Całe robiłam „na czuja”, czyli używałam tego zlanego octu, ale wydał mi się zbyt słaby, więc dodałam świeżego, cukru też potem dodawałam.
Wczoraj z Anką robiłyśmy degustację, najbardziej nam smakowała wersja połówek z korzeniami.
Cóż, znaczy nie tylko mnie 🙂
Sarenko, firanek od dawna nie posiadam, ponieważ bardzo lubię otwartą przestrzeń za oknami, zwłaszcza kiedy w pobliżu rosną drzewa . Widok drzew działa na mnie bardzo uspokajająco. Poza tym odsłonięte okna sprawiają wrażenie, że mieszkanie wydaje się o wiele większe . Ale jakieś rośliny na oknie dodają mieszkaniu sporo wdzięku , podobnie jak książki. Poszukaj jakichś niewymagających roślin. W te zasuszone kaktusy nie wierzę. 🙂
Hoja / taka nazwa też chyba jest poprawna / już przesadzona, ale dalszy etap , czyli przeniesienie jej do pokoju i podwieszenie będzie wymagało pracy dwóch osób. Będzie stała na podłodze i pięła się pod sufit.
Żabo, słyszałam, że hoja jest bardzo wrażliwa , ale moja jest tak stara / też chyba ma ponad 20 lat/ , że chyba przeprowadzka jej nie zaszkodzi. Poza tym w starym mieszkaniu stała na parapecie i ciągle musiałam ją przycinać, żeby całkiem nie zasłoniła okna, więc młodych pędów prawie nie ma. Może latem znów zakwitnie.
krystyno wiem,ze w to trudno uwiezyc,dlatego przyznalam ze sie wstydze(a fakt ten stanowi rodzinna anegdotke przytaczana przy kazdej rozmowie o roslinach domowych),ale chyba nie mam „reki” do kwaitów 🙂 dobrze rozumiem sie z kuchennymi ziolami wiec one rosną znakomicie.
ja firanek też nie mam chyba z 15 lat … na parapetach tyle można fajnych rzeczy postawić … a jak sobie przypomnę to wieszanie firanek i zasłon to ja nie wiem czemu wcześniej na to nie wpadłam …
śliwki zrobiłam wg Żabki i na początku mi się wydawało, że są za mocne … potem się okazało, że są super .. zrobiłam trochę swoją metodą tak na wszelki wypadek … potem ten ocet z cukrem i przyprawami wykorzystałam do gruszek też wyszły super … zostało mi 2 słoiki litrowe tego octowego syropu i trzymam na peklowanie/czy jak to się nazywa jakiegoś mięsiwa …
Dla Zgagi :
rogaliki – 1 kg mąki, 1,5 kostki margaryny, 20 dkg drożdży, szczypta soli, 1 jajko. Wszystko zagnieść razem – da się, przy pewnym wysiłku zabawy w robienie babek z p[iasku. Zwinąć ciasto w kulę, zawinąć w folię włożyć do lodówki na godzinę co najmniej (albo na noc) po kawałku jak 2 pięście odrywać i wałkować cienko w koło. Każdy okrąg p[odzxielić na 8-8 trójkątów (nie cudować, że brzegi nie równe – zwijać zaczynamy od podstawy, czyli co nierówne, będzie w środku) przy podstawie kłaść farsz zrobiony z 3-4 białek, ubitych z 25 dkg cukru – pudru, potem wmieszać albo 25 dkg zmielonych orzechw, 10 dkg tak samo potraktowanych migdałów, a jak są w domu, ro jeszcze 10 dkg wiorków kokosowych. Rogaliki zwinąć zagiąć rożki w dół, układać na blasze końcówką pod spód, piec do zrumienienia lekkiego w temp 170-19- stopni. Gorące lukrować b.starannie ( cukier tylko w farszu, w cieście nie ma, więc lukier po pierwsze „słodzi ciastko”, po drugie chroni przed wyschnięciem. Pięć dni wytrzymują, dłużej i tak nie poleżą (od 50-60 sztuk w zależności od wielkości)
ASzyszu, czy w Szwecji można kupić mrożone czerwone borówki? U nas w tym roku, z niewiadomych powodów, w ogóle ich nie było w sprzedaży a ja mam ostatnie dwa słoiki! Znajoma, jeżdżąca cięgiem do Szwecji, twierdzi, ze takich nie sprzedają, tylko już przetworzone, ale może nie ma racji? A gdyby były to ile kosztują?
Jolinku, zoorganizuję Ci słoik greckiej w Warszawie, tylko dogadam się z siostrą, ona właśnie wiezie i może mieć „jeden za dużo”. Zbaczysz czy to jest to, czy nie to 🙂
Dość tego dobrego – skończyłam na dzisiaj! Z oknami, znaczy się.
Wymyłam 5 okien, w tym jedno małe, łazienkowe.
Jestem przeciw zasłonom i firankom, nie mam zresztą od czego się zasłaniać, bo od jezdni daleko, od lasu chyba tylko Józefina, skunks ponury, szopy czy wiewióry mogą mnie podglądać, a sąsiedzi z boków nie mają okien w ścianach z nami sąsiadujacych, więc sobie nie zagladamy. Mam wysokie okna (1.5 m), a poprzedni własciciel, stolarz, zrobił takie nawet dosyć pasujace do wnetrz karnisze. Od tego zwisa mi taka , gustowna, wydaje mi się, koroneczka 30-centymetrowa, żeby nie było zbyt goło, widoku i tak jest wystarczajaco. A to-to można szybko ściągnąć, wyprać i za godzine powiesić. Najwięcej kurzu zbiera mi się na roślinach, no ale na czymś musi 🙄
Tu bardzo, ehum, kulinarnie… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/najlepsze witaminy.jpg
Aha, sliwki w occie wciagnęłam do /Przepisów . W tym roku już nie dostanę nigdzie, ale w przyszłym roku będę pamiętać. Moja szwagierka Teresa Pomorska podała mi kiedyś przepis na wiśnie w occie, zaraz sprawdzę, czy są w przepisach, przepyszne były.
O, schrzaniłam sznureczek , już poprawiam:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/najlepsze witaminy.jpg
Wrrrrrrrrrrrrrr!!!
Jak teraz nie wyjdzie, to ….
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/najlepsze_witaminy.jpg
Cóż tu pisać, jak się ma taki ładny kod (9335). Cóż tu pisać, otóż; witam wszystkich 😆
Młodzi w południe poszli chrzcić maluszka swojej przyjaciółki, to ja sobie zrobiłam „pijamkową” niedzielę i nawet mi się nie chciało zrobić obiadu. Odespałam zeszły tydzień, poczytałam książkę, przegryzłam małe co-nieco i siadłam do lektury blogu.
Jednym słowem wprowadziłam w życie, mój ulubiony od dziecka, wierszyk J.Brzechwy – „Na tapczanie siedzi leń, nic nie robi cały dzień…” 😉
Żabo, dziękuję za przepis na śliwki w occie, myślę, że za rok będę miała kilka ich słoików. Jeszcze tylko mam pytanie; jak włożyłaś je do słoików, to pasteryzowałaś, czy tylko schowałaś do piwnicy ?
Wprawdzie, dzięki Waszym szczegółowym wskazówkom, mam troszkę śliwek zamrożonych ale ze względu na szczupłość mojego zamrażalnika, jest ich tak mało, że ledwo starczy na tartę. 🙁
Pyro, dziękuję bardzo za przepis, już go sobie podebrałam. Zastanawiam się tylko, czy 20 deka drożdży (nawet na 1 kg mąki), to nie jest trochę za dużo ? Ja na ciasto drożdżowe z posypką przy 60 dekach mąki, mam tylko 4 dkg drożdży a rośnie „jak głupie”.
Alicjo, ten „sznureczkowy” przepis, jest prześliczny 😉
Marek odkladaj kase na lot do Szanghaju. Ten mój syn to ma teraz zgryz. Zgodnie z niemieckim prawem musi zostawic testament. Wtedy Agnieszka jako wlascicielka domu dostanie prace w poblizu. Co kraj to obyczaj. Przypomina sie o porze 20.00 czasu srodkowo europejskiego i wzniesienie stosownego toastu.
Nie popuszcze, zabiore na wycieczke do Chin. Byly zamki w Europie, teraz bedzie Wielki Mur.
Pan Lulek
Zgago – te drożdże nie są w niczym rozpuszczane – pokruszone i „na sucho” w ciaście zganiecione – to one dają płyn w cieście. Trzeba bardzo dbać, żeby były świeże i ładnie pachniały.
ja tylko sznureczkowo ostrzegam, ze
http://www.przekroj.pl/cywilizacja_spoleczenstwo_artykul,5819.html
Żabo,
Wygląda na to, że są mrożone borówki w sprzedaży. Ja ich nigdy jednak nie widziałem. Z drugiej strony w te regiony sklepowych zamrażarek nigdy nie zaglądam.
O cenie nie mam pojęcia ale zapewne nie są tanie, bo w małych pudełkach przeważnie. Znalazłem przy okazji mnóstwo recept deserów z zastosowaniem mrożonych borówek.
Na obiad będzie maksalaatikko z borówkami. Nawet jest już gotowe ale najpierw trzeba pójść konie wpuścić dos stajni, oporządzić, dać im jeść a dopiero potem samemu….
P.S.
Lutka to po fińsku znacznie bardziej niż flejtuch. Znacznie,
to chorowanie ma dobre strony … obejrzałam sobie starego Colombo i czytam sobie kryminały Sary Paretsky (kiedyś nemo o nich i pisała i mi się przypominało, że chyba mam je wszystkie wydane w Polsce) .. 🙂
Żabko o to by była frajda … jutro napiszę do Ciebie i podam nr telefonu …
Nie było mnie, bo oglądałam szwedzki film „Sa som i himmelen” (Jak w niebie). Podobał mi się. Osobistemu też. Nikt nie zasnął w trakcie 😉
Żabo, pamiętam Agę, ale nie czytam od dawna, cóż, mam alergię… 🙄 Dlaczego pytasz?
zamiast borówek do deserów można używać granaty …
Pawełku ale masz widoki … po zazdrościć … 🙂
ja też mam widoki… z jednej strony Tesko na Górczewskiej i pseudo park … z drugiej strony Tesko na Połczyńskiej, pola tulipanów i dzielnicę Włoch … ale jestem zadowolona bo widoki są i raczej nikt mi ich nie zabuduje … 🙂
… a zamiast granatów miny przeciwpiechotne 😉
Ty mnie nie stresuj nemo… już myślałam, że źle napisałam he … he
http://www.spa-info.pl/granat-owoc-zycia-chroni-leczy-smakuje/comment-page-1/
ostatnio widziałam w TV, ze fajnie w nie pukac by się ziarenka wysypały …
nemo,
To wy już szwajcarskich filmów nie macie, że musicie szwedzkie oglądać?
Do picia było:
Fuller´s Vintage Ale rocznik 2006. Limited edition, butelka numer 47816.
Alkoholu 8,5%, nieco ciemnawe, słodkawe. W smaku między innymi (stare siodło, jesienne torfowiska, mokra sierść) da się wyczuć tytoń (!!??)
Mam nadzieję, że Fuller podczas warzenie nie rzucił peta do kadzi…
Aszyszu,
dochodzi do tego, że nawet norweskie oglądam 🙄
Tu nawet coś jedzą
Uwaga, uwaga zbliza sie stosowna godzina. Postaram sie byc punktualny co do minuty.
Za pomyslnosc, trafilem
Pan Lulek
Chlup!
Nemo, bo ja, cóż, też mam alergię i tak mi się skojarzyło ostatnio 🙂
Różne nieszczęścia po ludziach chodzą.
Jolinku, do deserów można i granaty, ale ja potrzebuję do mięs.
Rozmawiałam z siostrą, już dojechały z pieskiem-pieskami do Warszawy, będzie czekać na telefon od Ciebie z przygotowanym słoikiem. Ona mieszka (uwaga! orientuj się!) koło szkoły podstawowej im. Benito Juareza, to chyba była 85?
Jak mój zięć raz się wybrał do Szwecji na zbiór borówek, znaczy czarnych jagód, to mówił potem, ze tych czerwonych było zatrzęsienie i są w skupie tańsze niż czarne. Zastanawiałam się nawet wtedy, czy nie opłacałoby się zasponsorować zięciowi biletu na prom w zamian za worek tych czerwonych.
W chłodni składowej kilka kilometrów ode mnie mieli parę lat temu szwedzkie czerwone borówki i ja durna nie zakręciłam się koło nich. Może jeszcze mają?
a ja znowu o kocie
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/AlbumSalci#slideshow/5403669925306386866
Szkoła Podstawowa nr 85 jest szkołą publiczną. Siedziba szkoły znajduje się w Mieście Stołecznym Warszawa przy ulicy Narbutta 14. Szkoła nosi imię bohatera narodowego Meksyku – Benito Juareza
to jutro się skontaktuje z Tobą a potem z siostrą … 🙂
o deserach to pisałam do nemo .. do mięsa borówka albo żurawina … w Norwegii moze być tego od groma …
Zgago, ja te śliwki trzymam w pięciolitrowych słojach i w miarę potrzeby wyjmuję chochelką, mam taką małą z dziurkami, bardzo sprytną. Żadne tam pasteryzowanie! Jest taki przepis, gdzie się całe śliwki zalewa wrzącą zalewą jeden raz i takie by się mogły same zamknąć, ale przy tej zalewie octowej sam ocet konserwuje dostatecznie.
dd33
Ja też wzniosłam o równej godzinie (14:00 u mnie była), ale rozmawiałam z Tereska Pomorską, szwagierką moją jedyną, musiałam pogadać, bo w tym tygodniu jedzie na zsyłke do jeszzce innego ośrodka sanatoryjno-rehabilitacyjnego. Tam będą ja tak ćwiczyć, ze pogadać będzie ciężko 🙄
Zżarło, a taki ładny kod był 🙁
Popatrz Julinku, pół wieku minęło a szkoła nawet patrona nie zmieniła! Chodziła do niej moja siostra i brat, mieszkaliśmy wtedy, dość krótko, niedaleko na Sandomierskiej. A ja potem do 48, co już ustaliłyśmy 🙂
Morąg, kicia prześliczna, u mnie właśnie mysz bezczelnie gania pod ścianą a druga szaleje w piekarniku tej kuchenki co jej jeszcze nie wywaliłam na złom.
No to się spóźniłem. Wznoszę Tatrą. Leff to to nie jest , ale może być.
Kicie Morąga piękne. Chciałoby się pogłaskać.
Zające mniej.
Jak mnie Alicja uswiadomi w jaki sposob robic z takich welne to do Wielkanocy je obskubie a potem do patelni, bo gryzie mnie i drapie ta panna kroliczka.
Informuje, ze juz teraz sa przygotowane jarmarki swiateczne w Berlinie kto chce wpasc, wikt i opierunek moze byc zalatwiony.
Zabo, poczekaj jeszcze troche i pozbedziesz sie myszy, gdyz moje koty co prawda kanapowe ale na wsi staja sie bardzo lowne.
tu przy okazji tego choru mozna zobaczyc taki jarmark
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/ChorKameralnyAkademiWilanowskiejWBerlinie#
a co tam ciekawego na tych jarmarkach??
kociaczka śliczna już pisałam ale się zachwycam ciągle ..
ja mineralna i kompotem wypiłam … 🙂
o już wiem … 🙂
Tak samo jak gdzie indziej, tylko troche inaczej no i architektura w tle ladna,to tu jest na tle palacu a na Gandarmen Markt tuz kolo starej opery, w tej czesci bardziej monarchicznej, jest pieknie.
Morągu,
ja nie wiem za bardzo, jak robić wełnę, mam pojęcie o przędzeniu i tak dalej, ale to nie jest moje zajęcie, bo nie można się rozpraszać w temacie 🙂 Poradziłabym Ci, żebyś wyczesywała tego swojego diabełka i sierść do woreczka foliowego, tylko zrób w nim sporo dziurek, żeby to oddychało. A potem zobaczymy, ile uzbierasz 🙂
Na pewno ktoś, kto sie zajmuje produkcją wełny na domową skalę, byłby wdzięczny za takie „wyczeski”. Tego można z czasem nazbierać.
Lepsza byłaby torba taka zwykła, szara, „sklepowa”, niz worek foliowy. No i trzeba to trzymać raczej w przewiewie, niż w zapadłym kącie.
Nie wiem, ile tego można zebrać od takiej króliczki, bo się nie interesowałam, ale z czasem… i wrzuć do torby kilka gozdzików na wszelki wypadek!
Morąg, cała nadzieja w Twoich kotach
u Pana Lulka też myszy włażą do domu … brak mu kota … morag jak będziesz się w tamte strony udawała to może jakąś pięknisie przywieziesz na stałe … 🙂 .. jak tam rzucanie palenia???
Zabo, czyzby nowa suka przepedzila Twojego cicholapego, co tak sie dziwil, ze Miko sypia w lozku, kiedy caly swiat nocny stoi otworem.
Jolinku, piekne koty to sa na tzw. Zachodzie, moje sa albo z kociego bidula albo, jak te dwa z lasu
tzn. z polskiego lasu
Panu Lulkowi potrzebna taka przygarnięta pięknisia … takie są najbardziej kochane … jedna nawet zachodziła do domu ale była już czyjaś …
…to Pan Lulek ma jednak pecha….
dlaczego zaraz pecha … widocznie to nie dla niego był kot …
dobrych snów 🙂
Dziś był dzień prasowy. Trzeba w końcu przejrzeć jak się już kupi.
Wczoraj była gęś. Zapewniam na wstępie, że tym wpisem uważam temat definitywnie za zakończony.
Nemo napisała (jeszcze raz dziękuję) 4 i pół godziny przy 120° i też to tak widziałem. Ptaka obrobiłem i wgniotłem w brytfankę. A że gęś okazała się ku mojemu zaskoczeniu nie polską, a węgierską, więc gniotłem i ja raz węgierkę. Dodałem rzeczoną wiąchę bylicy, gałązkę olbrzymiego już u mnie rozmarynu i chyba cząbru (nie jestem pewien, czy faktycznie dobrze przetłumaczyłem).
Przedtem ale był farsz. Planowałem sobie, że to wszystko puszczę przez maszynkę, ale w piwnicy chaos, doszło kartonów co niemiara i nie znalazłem. Nie przewidziałem więc czasu na: cztery drobno pokrojone bułki, dwa drobno pokrojone duże jabłka, dwa drobno pokrojone cebule, pietruszkę. Jak zrobiłem wreszcie, to z przerażenien stwierdziłem, że w lodówce nie ma ani jednego jajka. Dzwonię więc do mojej, co jeszcze stoi w jej sklepie, czy to prawda. Dostaje ona czasem jajka ?od chłopa? i nie odkłada od razu do lodówki. Okazuje się, że nie, że niema jajek. Do wozu więc i do sklepu. Potem nawlekanie igły. Przyznam, że nerwy wyraźnie puszczały i nie wiem, kiedy ostatni raz tak bluźniłem. Ale na koniec włożyłem do pieca o 13.07, a goście proszeni byli na 16.30. Moja trema spowodowana była też fakten, że zaproszone było małżeństwo, u których byliśmy zaproszeni tydzień temu, a tam było perfektnie. Byłem więc o godzinę do tyłu. Wymyśliłem więc sobie niejako introdukcję z maleńkiego torcika, który podarowała żonie w przeddzień klientka i zupy z dyni, na którą miałem teraz wiele czasu. Zajrzalem więc do blogu, doglądałem pilnie gąski, polewałem itd. Potem przyszła moja i mówi, że jej klientka powiedziała, że 120 to nigdy nie wystarczy i trzeba przynajmniej na 180. Podkręciłem więc dla świętego spokoju i krzątałem się dalej. Przy kolejnym polewaniu naszły mnie jednak wątpliwości. Ptaszysko było blade, bo przykryte, ale już jakoś dziwnie zapadłe. Nakułem szpilką i stwierdzam, że jest mięciutkie. Nic więc, że to dopiero niewiele więcej niż 3 i pół godziny, tylko przekładać na pokrywkę i rumienić. Goście już są, piją herbate do ciastka, a ja nawet jeszcze nie mam postawionej wody na kopytka. Wyciągamy więc najpierw ptaszysko z brytfanki, by położyć piersią do góry na pokrywce, która do tego jest pomyślana. Ja, dwa widelce i podnoszę, ona trzyma pokrywke, a tu cielsko się rozchodzi, połowa farszu wylatuje z brzucha ptaka do sosu i mamy na patelni ruine. Trochę mi to przypominało nieużywaną już suszarnię na Żabich Błotach.
Jak się późnej okazało, że mięso było doskonałe i nawet nie wysuszone, a skórka (później) wyśmienicie przyrumieniona. Mogłem ale podać tylko bezładne kawałki, bo po zastosowaniu nożyc wszystko zupełnie się rozłaziło. Tu moim zdaniem zaszedł wypadek, gdzie o przeroście formy nad treścią nie mogło być mowy. Goście gęś chwalili, ale u recenzentki której się tak obawiałem, szczególnie dobrze wypadła zupa. Faktycznie, wyszła mi tym razem wyjątkowo.
Polewałem gęś co prawda czerwonym, ale piliśmy ulubionego u nas ostatnio kernera z nad Nahe.
Na zakończenie jeszcze raz o farszu. Nemo podała: 4 cl shery. Ja od lat mam w głowie mililitry, tzn ml. Jakoś tak to sobie przerachowałem, że to wyjdzie na ponad pół flaszki. Pomyliłem z dl. Jak lałem na bułki kupionego specjalnie, wytrawnego Sandemana, to jakoś ręka mi zadrżała. Ale żeby te bułki jakoś zamoczyc wadawało mi się to też uzasadnione. Poszło na farsz więc prawie pół butelki. Farsz w każdym razie wcinali i chwalili.
A ze swojej strony zapewniam: Sos był znakomity!
pepegor
pepegor 😆
4 cl to prawie pięćdziesiątka 😉 Ptaka nie należało przykrywać tylko piec w tej niskiej temperaturze, dzięki czemu nie wychodzi wysuszona skorupa, a soczyste mięso. No ale dałeś sobie radę, dziękuję za zaufanie 😀
to bylo w przenosni, nie mialo brzmiec tak brutalnie
Nadzienia z bułki i wątróbki nie należy przepuszczać przez maszynkę, tylko lekko wymieszać, by poszczególne składniki były rozpoznawalne.
pepegor gratuluje kulinarnego sukcesu
musze gonic do lozka, gdyz dziecko wymysla, ze napewno ma grype…. u nich w szkole sa juz 4 wypadki i chorzy chodza do szkoly z maskami, zawieszono dodatkowe pojemniki z plynem do dezynfekcji rak ale starsze klas to wylamaly ze scian i wywalily, czyli wszedzie tak samo
Czas pieczenia zależy oczywiście od wielkości gęsi i był podany orientacyjnie dla 5-kilogramowego ptaka. Jasne, że w trakcie pieczenia trzeba sprawdzać, przez nakłucie lub spróbować wyciągnąć kość udową. Jak wychodzi – gotowe.
Gęś pewnie nie była owsiana 😉
Pepegor,
czytałam Twoją relację z wypiekami na twarzy, jak dobre opowiadanie przygodowe 🙂
Morąg,
życzę powodzenia i trzymam kciuki żeby Ci się udało rzucić palenie 🙂
U mnie piecilitrowy gar kapuscianki gotowy. Jutro czternastodniowka tylko na tym i frukta. Zaciskam wiec pasa.
pepegor
Sarenko,
dziękuję za wczoraj! Twój wpis przeczytałam dopiero dzisiaj, bo niestety, 12 godzin pracy dało mi w kość. Jak na razie nie panikuję, myślę, że poczekam do końca semestru i oczywiście porozmawiam z polonistą (?). Jeśli nie będzie zmiany zwrócę się do odpowiedniego specjalisty.
Pisałaś coś o ciasteczkach …. jeśli mogłabyś …
pepegor,
przemyśl to jeszcze raz, pamiętasz jak skończyła się dieta ycc – a 🙂
DIETA :
ŻREĆ O POŁOWĘ MNIEJ, RUSZAC D**Ę DWA RAZY CZĘŚCIEJ
To skuteczna dieta mojej koleżanki.
Alicjo,
mądrą masz koleżankę! Potwierdzam jej skuteczność, gdyż po porodzie właśnie ta dieta pozwoliła mi wrócić do dawnych rozmiarów 😀
Pepegor, gratuluję gęsi i opisu walki!
Żabo i Pyro, wielkie dzięki za odpowiedzi. Pyro, ja chyba najpierw spróbuję z połowy przepisu, „coby” się tyle dobra nie zmarnowało 😉
Morąg, Twoje zwierzątka są wybitnie fotogeniczne 🙂 Ale zdjęcie golonek zrobiło mi „krzywdę”, coś mnie zassało.
Alicjo, to jest faktycznie jedyna dobra (sprawdzona) dieta 😆
Jutro trzeba już normalnie pożyć (nie polenić), dlatego życzę wszystkim spokojnej nocy i miłych snów [ sobie życzę snu, jak wcinam golonkę z kotkami Morąga na kolanach 😉 ]
Pepegor, cóż, ja bym przy tej gęsi poległa 🙂
jak s.p. maciek kuron mowil?
nie ma nic gorszego, niz miec ojca hemingwaya
p.s.
dla tych co szabla i tokajem, w perigord skoczyly ceny trufli o 350%!
uwaga, zbliza sie kolejna kulinarna apokalipsa;
patrz – ruskie w kabulu i barszcz ukrainski + sarah wiener.
Jutro dzień owsiany, skoczę jeszcze trochę pognieść, bo mam kilka worków na pace i tak je muszę rozładować.
Jeszcze prąd w pastuchu sprawdzić. Mam taki chytry czujnik elektroniczny, jak jest prąd to popiskuje.
Haneczko, bo ta gęś cięższa od Ciebie
Morągu i Haneczko,trzymam kciuki za podjętą przez Was walkę ze zgubnym nałogiem,a kilogramami,których ewentualnie może Wam przybyć wcale się nie przejmujcie.
Mój ślubny rzucił palenie kilkanaście lat temu, dosłownie z dnia na dzień , a palił w porywach nawet do sześćdziesięciu sztuk dziennie.Godnym podziwu
był styl w jakim to zrobił,on po prostu podjął walkę sam ze sobą nie terroryzując otoczenia.W jego obecności inni mogli palić,nie unikał spotkań towarzyskich,a wiadomo truneczki,kawka…nic go nie sprowokowało.Brak nikotyny ślubny rekompensował sobie podjadaniem landrynek i gorzkiej czekolady.
Po pewnym czasie zauważył ,że nie przeziębia się,nie miewa zadyszki,wyrażniej czuje zapachy..jednym słowem same korzyści.
Wytrwajcie dziewczyny!!!
W powietrzu się pozajączkowało: dzisiaj piękna pogoda, wiatru prawie nie było i ponad 12 stopni w południe. Teraz na wysokości pierwszego piętra jest jeszcze 8, a na kuchennym oknie 6. Gwiady na niebie tak jasne jak w sierpniu, mój ulubiony Syriusz już się wychyla.
matahari37,
słusznie,dziecko w czwartej klasie staje przed nowymi wyzwaniami 🙂 moze wszystko sie samo unormuje,ale musisz trzymac reke na pulsie 🙂 co do ciasteczek to z tego co pamietam,mowilam tylko o maśle orzechowym ktore jest w moim domu przysmakiem 🙂
Haneczce to by się nawet dobrych kilka kilogramów przydało 🙂
Eska 😀 jak miło Cię widzieć 😀 Ukłony dla ślubnego 😀
Żabo, zamiast się naigrawać, zdradź, co to jest „ugniatanie owsa”?
…ale koleżanka jest dobrą teoretyczką… gubi ją słodkie 🙄
A serio, ja od zawsze miałam tak, że jadłam tylko tyle, żeby nie czuć głodu, nie cierpię uczucia pełności – Jerzor ma odwrotnie, tylko że on się bardzo dużo rusza, a i ja nie gotuję tłusto i tucząco.
Jak się tuczy, to na własne życzenie, żrąc za dużo *wypełniaczy* (ziemniaki, makarony, ryże, chleba pół – zamiast dwie kromuchy…), zamiast substancję.
Zgago,
ja też golonkę wcinam raz na rok u Pyry (w tym roku nie było czasu), a chętnie bym i tutaj, tylko nie ma gdzie 🙁
Golonka nie szkodzi 🙂
Tylko jak przed golonka zjemy przystawkę, a okoliczności towarzyszące golonce bedą rozległe (dla mnie golonka, kapusta, chrzan – chwatit!), a potem jeszcze deser, to… to się człowiek czuje winny, bo się *nażarł*. Ja zmieszczę tylko tyle, wiecej nie.
Owszem, przyjmowanie płynów w czasie jedzenia nas wypełnia i jemy mniej 😉
O masz… u was północ za chwilę!
Jeszcze raz przypominam nowym, starym i tym pomiędzy, że wystarczy kliknąć na mój nick, aby znalezć wspomagającą stronę Gotuj_sie , czyli nasz wspólny, ponad 3-letni dorobek blogowiczów, różne różności 😉
Dobranoc śpiochom!
U mnie dochodzi 18-ta ….
jesli chodzi o diete,to jest wiele trików pomagajacych w utrzymaniu odpwoeidniej wagi,np jedzenie z małych talezy,mamy wtedy wrazenie ze posilek jest wiekszy 🙂
Haneczka ma chyba świetną przemianą materii, a poza tym ona na miejscu nie usiedzi, to wulkan energii i nosi ją! Jej na pewno nie grozi nie wiadomo co, jak rzuci palenie, pewnie pare kilogramów (z pięć?) przybędzie, ale jak mówi Stara Żaba, przyda się!
Przypomniał mi się smalec Eski… mmmmmm…
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Polska2009ZabieBOtaIIIMiedzynarodowyZjazdAsuchow#slideshow/5388778916683681410
Sarenko,
co racja, to racja, ale zauważyłam, że talerze (przynajmniej na tym kontynencie) są coraz wieksze! I porcje odpowiednio…
W wielu restauracjach można zamówić porcję dla dziecka, ale wybór jest mały i nie taki, jaki dorosłym odpowiada. Ja zamawiam, co chcę z normalnej karty dań, a czego nie zjem i Jerzor też już nie ma siły po mnie, każę zapakować „dla pieska” – tzw. doggie bag, restauracje maja specjalne pojemniki, żeby sałata nie mieszała się z ziemniakami czy czym tam, słowem, żeby się z tego rzeczywiscie nie zrobiła mieszana bryja, wszyscy wiedzą, że pieski tego nie jedzą! Pieski zjadaja to kupowane suche…
Przynosisz takie resztki z kolacji w restauracji i następnego dnia jak znalazł na lunch 🙂
Alicjo,
a może taka pieczeń?
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/42/William_Hogarth_064.jpg/488px-William_Hogarth_064.jpg 🙂
Dokładnie „gniecenie owsa”. Po prostu przepuszcza się owies przez maszynę zwaną gniotownikiem. Sa to dwa gładkie, obracające się i przylegające do siebie walce – owies spada na nie z góry i zostaje rozgnieciony na coś w rodzaju płatków owsianych, tyle, ze z łuską. Strawność takiego zgniecionego owsa jest dla koni wyższa i to znacznie (naukowcy mówią jedno a praktyka mówi swoje), oszczędza się w karmieniu około 30%.
Gniecie się (i to już koniecznie, bo inaczej trzeba moczyć, zaparzać, srutować i cholera jeszcze wie co) też wszystkie inne gatunki zbóż przeznaczone do skarmiania końmi. Mój gniotownik jest taki cwany, ze gniecie nawet siemie lniane!
Robię taką mieszankę: siemie lniane, słonecznik i konopie, i daję po garsteczce
Tez kiedys mialam wspaniala przemiane materii, z paleniem to tak wyglada, jeszcze sie tylko ograniczam ale jest tych papierosow o -sci mniej a wlasnie musialam wstac i zjadlam caly taki okragly serek kozi, dwie buleczki z lazurem, kawal ciasta ze sliwkami i ponownie kozi ale twardy ser, popilam herbatka teraz bede sie uczyc… bo musze sie czegos na przyszle dni nauczyc i mam nadzieje, ze zostawie jeszcze cos dziecku na sniadanie, w nocnym jedzeniu sekunduje mnie kociczka wiec nie jestem samotna. Chyba dobranoc.
Morągu 😯
wypchaj żołądek czymś niekalorycznym, a nie bułeczkami, i to ciasto jeszcze, śliwki lepsze same bez obudowy, do licha, pomidora , ogórka i takie-tam 🙄
To już lepiej śledzie z cebulą (bez chlebka i bułeczek) albo co…
Może sałatę króliczki? 😉
Morąg,żadnego podżerania nocą,pogryzaj marchewkę,pij płyny nie słodzone ,a nie serki jakoweś kozie, lazury itp itd. Jak zjedziesz do Zabich wypróbuję na Tobie swoich mocy tajemnych…jeśli się zgodzisz oczywiście.
Uff, skończyłam. 100kg/h, kiepski wynik, ale bywało gorzej.
Eska, czego nie śpisz?
A, Pyra dzisiaj stopiła połowę słoniny na smalec (szczęśliwie połowę) i z pośpiechu posłodziła. W sumie nic się nie stało, bo w końcu nieco cukru nie zaszkodzi, ale Pyra się przejęła tak, że jak mi o tym mówiła to z początku pomyślałam, ze pół cukierniczki jej do garnka wpadło, a tu zaledwie szczypta.
„Szczypta soli, szczypta cukru, ale nie szczypta dziewcząt!” -Jan Sztaudynger(?)
Danuśka, to coś dla Twojej córki 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=IFw0jnF1aDU
Rosol sie gotuje to mialem czas na poczytanie. Kochani ponad 500 wpisow!!! Co to bedzie jak dlugi weekend przyjdzie. Nawet nie mysle. Zaczne czytac o 4 rano moze.
Zabo zapomnialo mi sie sprawdzic te konfitury.
Wczoraj bylem …gdzie ja nie bylem. Czasu nie ma no opisy. Powiem tylko ze zjadlem sznycel wiedenski w Gorach Skalistych robiony przez Chefa z Monachium. Nieco tez wypilismy zmrozonej wodecznosci ponoc robionej z lodowcow. Tzn oni przyciagaja takie gorki lodowe do brzegu i rabia lod a z niego woda do wodki. Nazywala sie „Ice” odpowiednio do skladnikow. Gory stoja jak staly (te skaliste) ja juz tez stoje lepiej. Rosolek pyrka na piecu. Mialem kierowce wiec moglem zjesc sznycel.
I po gwiazdach. Deszczyk sobie pada równo, raz spadnie na kwiatek (jeszcze coś gdzieniegdzie kwitnie), raz spadnie na…, no, na co?
Obie z Eską poczekamy, może kiedyś Ci te konfitury wpadną w ręce.
yyc, czy mogę Twoje zdjęce na Forever wkleić w album Forever’a na moim picasie?
Ha! Alińcia zadzwoniła (kuma z ogólniaka) – no, dzwonimy czasami między Kingston a Brisbane, ale niespodziewana delegacja na 3 tygodnie do USA, jest w odległości 1000km! Tylko niestety, jedynie weekendy mają wolne, reszta praca, i ewentualnie moglibyśmy się spotkać gdzieś wpół drogi.
Będziemy kombinować, moze cos sie da zrobić, nie takie my…
Morągu,
*Ty się słuchaj* co się do Cię mówi – żadnego podżerania, najwyżej obgryzaj paznokcie, potem zajmiemy się tym, jak Ciebie z tego nałogu wykurować 😉
Stara Żabo,
ja bym jeszcze wkleiła to, jak karmi konia z okna salonu 😉
To jest wesołe!
Zmieniły mi się dzisiaj klimaty. A co… wszyscy śpią, albo idą spać, albo ja wiem co robią?
http://www.youtube.com/watch?v=0R_XMQTOcg8
Jak najbardziej Zabo. Ja i „Forever” forever 🙂
Orson Wells czytajacy tekst E.A Poe… i muzyka.
Ktos tam dołożył obrazy jesieni wschodnioamerykańskiego kontynentu, pasuje…
http://www.youtube.com/watch?v=VZyNKrYo9I4&feature=related
Aha… zaznaczam, że ja troszkę zboczona, jeśli chodzi o APP. No, lubię i już!
To wszyscy znają… wystarczy zamknąć oczy… posłuchać………….
http://www.youtube.com/watch?v=nvwrSdMY7dQ
To w szafie grającej „Pod Muzami” było owszem, nadużywane w swoim czasie za dwa złote wrzutki do maszyny, a piwo było bodaj 4 złote 😉
Dobra, udaję się… zostało mi parę rozdziałów do przeczytania pewnego kryminału, współautora widziałam na Rynku we Wrocławiu we wrześniu 😉
Ale mam … dobra, wstrzymam się z recenzją (nie jako krytyk literacki, tylko taki czytelnik łóżkowy).
http://www.youtube.com/watch?v=R20f-TPKjzc
O, żeby tak bez podsumowania wpisu Gopodarza o tej pogoni za szczęściem – czy jesteśmy, czy bywamy szczęśliwi, powyższe sznureczki mozecie pominąć, ale ten to jest właśnie bardzo akuratny .
http://www.youtube.com/watch?v=y5c4H4oNZ0s
Banalne słowa? E tam… prawdziwe. Nikt nie jest szczęśliwy 24/7
Dobranoc.
Chyba zasnęłam w wannie, bo wyziębłam i musiałam dolewać ciepłej wody, co to się już nie wyprawia 🙂
HEJ…
ZEZOWATE SZCZĘŚCIE i Bobek Kobiela, w wideo, które wyżej, z Dżemem… 😉
Pasuje, zezowate czyli raczej bywamy szczęśliwi, ale nie ustawajmy w dążeniu.
O matko jedyna, ale sie napracowałam dzisiaj 🙄
Idę doczytać. Jerzor … o, na szczęście jeszcze czyta, nie chrapie.
p.s.Ja jestem taka starodawna, że Dzemu nie znam (minął mnie w Polsce, ja jego), ale podesłano mi to i owo (film też) i teraz znam.
Aleś, Alicjo, trafiła w tej pogoni za szczęściem – „Goobye my love, maybe for forever”…
Spadam, pa, pa
niech kazdy sobie spojrzy na HPI 2009 (happy planet index, czy jakos tak). Najszczesliwsze wg. tego sa jakies zupelnie teges smeges panstwa:)
ale jest jeszcze jedno badanie i ono koncentruje sie na szczesciu eksponowanym (?) – poprostu pytaja sie czlowieka – na skali 1 – 10 na ile jestes szczesliwy. i wtedy Vanuatu i Kostaryka sa na pierwszych miejscach (czyli pomimo roznych metod badania – HPI bierze pod uwage dlugosc zycia, i dwie inne rzeczy) to wychodzi podobnie.
super, bo ja np. uwazam, ze poczucie szczescia powinno byc wkomponowane w jakis nowy sposob gradacji efektywnosci funkcjonowania panstw. Juz nie tylko PKB czy HDI… trzeba jeszcze szczescie w to wlaczyc.