Chleb nasz i nie nasz
Nasz chleb jest najsmaczniejszy. Takie szowinistyczne wręcz myśli nachodzą mnie przy każdej podróży za granice Rzeczpospolitej. Już po kilku dniach przy śniadaniu tęsknię do pułtuskiego razowca czy różnych innych żytnich z formy. Ale przecież podobne myśli mogą nurtować cudzoziemców wędrujących przez nadwiślańską krainę. W „100 wiekach chleba” tak o różnorodności pieczywa pisze autor:
„W Europie od jakichś dwóch stuleci, a częściowo i teraz zaznacza się pewna rejonizacja w spożyciu chleba żytniego i pszennego, co się tłumaczy – poza upodobaniem – także przewagą uprawy żyta czy też pszenicy w tych rejonach. We Francji, Włoszech, Anglii, południowych Niemczech, na Węgrzech, w Belgii i Holandii ludność spożywa przeważnie pieczywo pszenne. W Niemczech północnych, krajach skandynawskich, środkowo-północnych rejonach (byłego – przyp. P.Ad.) Związku Radzieckiego przeważa chleb żytni.
Ekonomista niemiecki rosyjskiego pochodzenia Siemionów następująco rozgranicza spożycie chleba białego i czarnego w Europie:
„Na zachód od Renu spożywa się wyłącznie biały chleb pszenny. Na wschód od Renu leżą obszary żytnio-pszennych gatunków chleba, które za Odrą przechodzą w obszar chleba czarnego, razowego. Ten obszar ciągnie się dalej na wschód, aż do Oceanu Spokojnego.”
W krajach skandynawskich istnieje zwyczaj różnicowania chleba w zależności od pory roku. Chleb letni zawiera więcej mąki pszennej i odznacza się jasną barwą. Chleb zimowy natomiast wyróżnia się podwyższoną zawartością mąki żytniej. Zdaniem specjalistów od żywienia chleb zimowy korzystnie oddziałuje na zdrowie ludzkie.
U nas i w ogóle w środkowej Europie do niedawna olbrzymia większość ludności jadała chleb żytni, czarny, z mniejszą czy większą zawartością otrąb. W nowszych czasach przechodzi się tu na chleby żytnie tzw. pytlowe, na pieczywo żytnio-pszenne albo na czysto pszenne.(…)
Owsiany chleb przetrwał do naszych czasów. Jest w powszechnym użyciu na przykład w Irlandii. Również w Stanach Zjednoczonych, gdzie przebywa dużo wychodźców z Irlandii, w niektórych rejonach kraju rozpowszechnił się owsiany chleb. A ponieważ w Ameryce nie ma młyna do przemiału owsa, musi to bowiem być młyn o specjalnym przystosowaniu, mąkę sprowadza się z Irlandii.
Ulubiony chleb Szkotów jest z mąki pszennej, a także chlebki owsiane, które się nawet eksportuje. Dużo też jedzą placków jęczmiennych i grochowych. Konsumenci angielscy od pewnego czasu upodobali sobie chleb słodzony, podobny do amerykańskiego lub szwedzkiego, jakiego jeszcze przed kilkunastu laty nie wypiekano w Anglii.
W Szwecji, poza znanym szeroko chlebem słodkim, piecze się sporo tzw. chleba piwnego, z dodatkiem piwa do ciasta zamiast wody. W Belgii spożywanie bułek jest nieznaczne, cieszy się natomiast dużym wzięciem chleb mieszany, zwany rodzinnym. We Francji znowu najbardziej popularne są długie bułki pszenne, zwane baguettes, podobne do naszych paryskich. Wiedeńczycy słyną ze swych bułeczek i rogalików. W Niemczech rozpowszechniony jest chleb mieszany – pszenno-żytni. W Bułgarii i na Węgrzech przeważa zdecydowanie pieczywo pszenne, chleba z mąki żytniej spożywa się tam niewiele ponad jeden procent. Rumuni natomiast dodają do mąki zbożowej ziemniaczaną i uważają takie pieczywo za przysmak.
Przed pierwszą wojną światową poszukiwany był w Polsce, a szczególnie w Warszawie, chleb „sołdacki”. Chleba takiego nie było w sprzedaży, można go natomiast było dostać od rosyjskich żołnierzy. Toteż warszawiacy czyhali na przechodzące oddziały żołnierzy, niosących zazwyczaj pod pachami ogromne bochny czarnego, gruboziarnistego chleba. Na dany znak przez amatora kupna coraz to któryś z żołnierzy wyskakiwał z szeregu i pozbywał się swego bochna, odbierając w zamian zapłatę. Pajda takiego chleba posmarowana grubo miodem miała smak i wygląd piernika. Dzieci przepadały za nim, smakował im nadzwyczajnie.
Podstawowym pożywieniem Arabów w północnej Afryce jest chleb płaski, niedostatecznie wyrośnięty, zwany habz, wypiekany w ogromnych bochnach, później krajany na cienkie plastry, przypominający w smaku raczej placki czy podpłomyki. W krajach arabskich Bliskiego Wschodu chleb, podobny do wielkich naleśników, niewiele się różni od chleba spożywanego w starożytności. Piecze się go albo przylepiając cienką warstwę ciasta do ścian rozgrzanego pieca, albo w metalowej półkuli, umieszczonej ukośnie do ognia, wypukłą stroną w górę, na którą rozkłada się cienką warstwę ciasta.
W Iranie jada się jeszcze inną odmianę chleba – w postaci długich płaskich wstęg. Na twardym równym gruncie układa się nagrzane kamienie i na nich rozciąga ciasto, które nie tyle się piecze, co raczej gotuje. Jeszcze wilgotne wstęgi rozwiesza się na drążkach – po przestygnięciu gotowe są do spożycia. Chleb taki najlepiej smakuje z cebulą, która zresztą już w starożytnej Asyrii i Babilonii uchodziła za okrasę do chleba.
W Abisynii istnieje kilka gatunków chleba. Najczęściej spotykany to chleb suchy, nie zakwaszony, sporządzony z mąki i wody bez drożdży, z minimalnym dodatkiem soli. Drugim rozpowszechnionym gatunkiem jest chleb ciemny, wyrabiany z mąki żytniej, bardzo trwały, zachowujący świeżość przez 4 – 5 dni. (…)
W dalekiej Australii do niedawna nie znano chleba żytniego. Wprowadzili go emigranci ze środkowej Europy, którzy tam przybyli po drugiej wojnie świa?towej. Coraz więcej ludzi żąda chleba żytniego, a główną trudnością w zaspokojeniu tych żądań był brak na miejscu odpowiednich gatunków zboża. ”
Pisałem ( i przepisywałem) to przed śniadaniem. Sięgnę więc po razowiec z chrupką skórką i ziarenkami. Smaczny!
Komentarze
dzień dobry wszystkim, nawet Alicji 😉
najlepszy ciemny, mokry, ziarnowaty, jadłem na Białorusi 7 lat temu, bezskutecznie szukam czegoś podobnego
Gospodarz jak zwykle kusi.
Chlebek, bułeczki, rogaliki, pączuszki, ciasteczka …
Nic z tego !!!
Ja już wiem dlaczego ! Wszystko po to :
Aby Misie rosły w szerz a piekarzom żyło się dostatniej.
Znamy tę kosumpcyjną propagandę , a jak znamy to się nie damy.
Dośc tego podjadania, zaczynania dnia od chrupiących bułeczk , tych chlebów ze złotą popękaną skórką, Kromek posmarowanych masełkiem…
Tego – śmiem twierdzić- dadaistycznego memłania kanapek z kiełbasą.
Taki na przykład Majewski , On nie memła a jak wygląda ?
Szkoda gadać.
Koniec Misiowania na blogu .
I mogę wam powiedzieć ,że On tu już nie wróci !!!
taki Majewski to nie wiadomo, czy w ogóle je 😉
Paweł z Wiednia twierdzi, że najlepszy chleb i pieczywo to austriackie … jadłam i mogę potwierdzić, że dobre … 🙂
Marek nawet jak będziesz cienki jak palec to Misiem dla jakiejś Miśki będziesz … 😀
ja sie jeszcze zapytam: „On czyli Kto”?
i ja akurat na kuszenie ciastowe to średnio podatnym będąc, na chlebowe zaś przeciwnie wręcz
Jolinku,
bylem glownie w Gdansku i w sosnowych kaszubskich lasach.
Do papierosa mialem nie tylko Pyre! Nie zdradze jednak kogo jeszcze.
O chlebie mozna by dlugo. To rozwarstwienie upodoban tu w Niemczech jest rzeczywiscie takie, ze przyjaciele, tu z polnocy. ktorzy przeprowadzili sie na poludnie kraju blagali wrecz, zeby do nich wstapic i podrzucic im nieco czarnego chleba. U nas statystyki nadawaly jeszcze przed 25-laty, ze w Niemczech jest na rynku ok. 3 tysiecy gatunkow chleba (a i 2 tys. piwa!), ale teraz unifikacja co raz wieksza. W marketach nawet sredniej wielkosci jest piekarnik, w ktorym piecze sie na bierzaco i chleb i bulki. W ten to sposob male, niezalezne piekarnie wymieraja. A bulki i chleb przywozone sa w stanie surowym prosto z Polski.
Wczoraj nawarzylem wielki gar Kapuscianki i zapakowalem do torby caly sloik. Zabralem do tego pol standartowego ogorka i dwa jablka. Przes najblizszych 14 dni bedzie tylko kapuscianka i surowe owoce i warzywa.
Dzisiaj wage pokaza jedna kreske powyzej magicznej liczby z dwoma zerami. To rachunek za ostatnie folgowanie sobie. Bede dalej nadawal.
Pozdrawiam wszystkich.
pepegor
Pyra lubi chleb (co widać). W zaprzeczeniu do własnego nicka, bez ziemniaków mogę się obejść bez żalu większego, bez chleba jestem po prostu głodna. Młodsza nakręciła dwa minifilmiki (Radek włażący w łowieckim zapale na drzewo za kotem) i Danuśkę w trakcie wygłaszania laudacji. Picasa nie chce przyjąć, mówi, że za duże. Co robić? Dzisiaj będę pisała na blogu dopiero po południu, teraz trzeba przyłożyć rękę do roboty.Wygrana w totka jakoś mnie omija i marzenie życia o dochodzącej, co to pomyje, wyprasuje i spokojnie zniknie z mieszkania, ciągle jeszcze w świecie snów i marzeń.
Przyznaję, ja też papierosowa. Obstalowałam u pana męża urodzinowy prezent- wyzwalające cudo gorąco polecane przez Inkę. Pożyję, łyknę, sprawozdam.
Pepegor, mnie śliwowica Pana Lulka (pozdrawiam gorąco) pozbawiła tchu, a malutko łyknęłam 😉 Bardzo dobrze wspominam nieznane wcześniej tarninówkę i pigwówkę. Pigwa dojrzewa do zalania.
Pyra, jak dojdę następnym razem, to daj mi wolną rękę, pobłogosław i wyjdź z Radkiem 🙂
Zostałem wywołany wczoraj do tablicy, a lekcja w samej rzeczy trudna. Trzeba uważać tutaj na każde słowo, bo wszystko, co się powie może być użyte przeciwko mówiącemu bez zastanowienia. Muszę wyjaśnić nieporozumienie. Nie jeżdżę konno, natomiast nieraz nachodzi mnie nieraz ochota spróbowania.
Jeżdziłem trochę w dzieciństwie. Najpierw na oklep na szkapie doroszkarskiej wożącej gości w Domu Dziennikarza w Szklarskiej Porębie. Dom od dziesięcioleci nie pełni ówczesnej funkcji. W pobliżu mieszkał Vlastimil Hofman i stąd u nas w domu jego obraz, o którym zdarzało mi się wspominać. Szkapa wabiła się Tamara.
Później zdarzało mi się jeździć od czasu do czasu na konikach góralskich już osiodłanych i pod kierunkiem jeźdźców wiedzących, jak to się robi.
Ostatnie próby miały miejsce około 35 lat temu w Kadynach. Tam były konie sportowe. Odbywała się konferencja naukowa, a w przerwie zaproponowano przejażdżkę kumatym, a mniej kumatym lonżę. Zgłosiłem się do lonży, ale, gdy jeden z kolegów po raz drugi spadł z dość nerwowego konia, posadzono mnie na niego uważając, że na lonży dałem się poznać jako doświadczony jeździec. A ja tylko najprostrze zasady znałem. Jeździliśmy gęsiego najpierw w kółko wokół składowiska przeszkód, potem szerzej coraz szybszym krokiem momentami przechodząc w galop. Zupełnie nie panowałem nad rumakiem myśląc tylko, jak powracając z podskoku moich 4 liter zastać pod sobą siodło.
Szczęśliwie udało mi się nie skompromitować i do tego wydzieliło się mnóstwo adrenaliny, która jest niezbędna do życia. Od tego czasu nieraz nachodzi chęć, żeby jeszcze tej adrenaliny zażyć, ale rozsądek zwycięża. U Żaby to też była tylko taka myśl „A może da się trochę poswawolić”. Napisałem o tym rzeczywiście tak, jakby dla mnie jazda konna była chlebem powszednim.
Mam też lekki niedosyt związany z rozliczeniami, bo mnie właściwie niczym nie obciążono jako przybyłego po Zjeździe. Żaba locuta nic nie znaczy. Wszak Nemo iudex in sua causa est, a Żaby to causa niewątpliwie. Dlaczego Pyra o tej dziurze nie wspomniała?
Sed vere dignum et iustum est, aequum et salutare, nos tibi, Anura, semper et ubíque gratias agere. Tak więc może ktoś ma jakiś pomysł na medal.
Witam,
chyba nikt nie wspomniał, że wszyscy dostaliśmy od naszego Gospodarza piękne prezenty, a mianowicie książkę „Wędrówka po stołach Europy ” ,książki z serii Polityki „Lato z kryminałem” /mnie trafiła się akurat ta,której mi brakowało/, płytę i kubek Polityki. Oczywiście wszyscy dostaliśmy dedykacje autorów.
Czy Mis zartuje czy na powage, a jak Mis nie powroci jako Mis to jako kto powroci????
Od powrotu ze zjazdu chleba jeszcze nie jadłam.W Żabich Błotach chleb był doskonały – ciemny ze śliwkami.Wilgotny,ale nie gliniasty.Miałam trochę sobie zabrać,ale zapomniałam.
Wczoraj na festiwalu filmowym obejrzałam film „Miasto z morza ” o początkach Gdyni jako portu. Niestety,było tak,jak się spodziewałam- zbyt cukierkowo.Ktoś trafnie określił głównych bohaterów jako gdyńskich Warsa i Sawę. Jedyne co mnie ciekawiło, to rozpoznawanie miejsc, w których kręcono poszczególne sceny.
Po filmie byłam na bankiecie powitalnym,bardzo okazałym.Mimo że z zasady nie jadam póżnym wieczorem,to tym razem zasady poszły w kąt .Wybierałam głównie potrawy z ryb, a było z czego wybierać. No ale już koniec kulinarnych rozrywek / u mnie już od piątku/ i czas wracać do codziennego menu.
Ależ On już jest. To tak jak u Mickiewicza w „Dziadach” z Konradem czyli Gustawem. A tu w „Gotuj się!” pewien Miś poetycko przepoczwarzył się w Marka. I tak zostaje ku chwale blogu!
najwyrazniej nie jestem poetycko nastawiona, no to dobrze do sie do Misia – Marka przyzwyczailam
Jako koścista skóra 🙁 Poznamy go tylko po rurze 🙁
Ave Stanislaus 😎
Zaprawdę godne i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne jest, aby niemo swoje sądy zachowała dla siebie i tak jej dopomóż Budda i wszyscy patroni od spraw beznadziejnych 😉
Pepegor,
kapusta jesienią jest tania, ale mało skuteczna 🙄 Odchudzanie przed zimą to gorzej niż walka z wiatrakami, to jest wbrew naturze 😎 Wystarczy popatrzeć na wszelką zwierzynę, dziką i domową, a człowiek też zwierz 😉 Walka z instynktem jest bardzo trudna 🙁
Jedz tę kapuściankę marząc o schabowym, jedz… Ale dobrze by było też zainwestować czas w więcej zajęć na świeżym powietrzu, najlepiej w niepijącym i niepalącym towarzystwie. Może nie schudniesz szybko, ale nie przytyjesz, poprawi się kondycja i przetrwasz do wiosny, która jest najlepszą porą na utratę ewentualnych zbędnych kilogramów 🙂
niemo 😯 nemo, zamilcz 😎
Miś bez miodu
Zdechnie z głodu
Nemo 😀
Często gęsto przechodziłem obok. Za każdym razem dziwiłem się ze jest przed piekarnia uformowana kolejka po świeże pieczywo.
A ja miałem i mam nadal awersje do kolejek. Kolejkowstręt tkwił we mnie tak mocno, ze o mały włos nie zrezygnowałem z obejrzenia muzeum Dalego w Figueres. To Przyjaciel stanął na wysokości zadania. Podpierając się raz lewą raz prawą nogą byliśmy po ponad godzinie w posiadaniu skrawka papieru uprawniającego nas do wejścia w świat Salvadora.
Od tego czasu walczyłem z tym nałogiem uparcie. Cos musi być w tym, ze ludzina na zgniłym zachodzie jak to w owym czasie określano między Odrą a Bugiem, skoro berlińczycy skłonni są do inwestowania porannego czasu w ulubionej piekarni.
Nieśmiało wszedłem do środka geschäftu zobaczywszy trzech oczekujących na dodatek do śniadania. To co ujrzałem i poczułem przeszło moje oczekiwanie. Bułeczki jak marzenie z zewnątrz lekko chrupiące, wewnątrz aromat, w sumie nie za duże. A osobliwie wyglądający Krustenbrot, który podobnie jak wszelkie inne pieczywo wypiekany jest na kamiennej płycie, cieszę się szczególnie. Jego kromka posmarowana dobrym masłem i posypana delikatnie solą / może być fleur de sel / przysparza niezapomnianych wrażeń smakowych.
Sam sklepik jest mikroskopijnych rozmiarów. I pewnie to tłumaczy częste kolejki przed drzwiami. Jest tam jeszcze w podaży coś specjalnego, coś co nie tylko dlatego zasługuje na klepanie z dużej litery.
Są to Pfannkuchen.
Specjalność nad specjalnościami. Rzadko kiedy wychodzę z tego kramu bez chociażby jednego. Po drodze dodaje mi siły w dojściu do domu.
To co tam sprzedają to nie żadne sztuczne dmuchawce. Podawane jest pieczywo w papierowych firmowych torebkach przez panienki które też warte są ugryzienia 😆
Tato mojej koleżanki miał małą piekarnię. Pamiętam ten najpiękniejszy zapach pieczonego chleba, zawsze przyjemny, ale odbierany najlepiej w zimny, ponury dzień – kiedy to po prostu buchało w człowieka pachnące ciepełko 🙂 I jeszcze sucharki, takie lekko słodkie, podsuszone, ale nie w kamień – chyba za nimi tęsknię najbardziej 🙂
arcadius Ty chyba o jakim skansenie piszesz, tez mialam w Kolonii swoja piekarnie u pani Müller, piekarnia polecona mi byla przez pracownikow polskiej ambasady, gdyz rzeczywiscie specjalnie pieczono tam pod polski smak, pan Müller piekl sam chleby o chrupiacej skorce z mieszanej maki ale tez i biale oraz prawdziwe bulki, niemiecki Oberländer i wlasnie Krustenbrot, niestety w polowie lat 90-tych panu Müllerowi sie zmarlo i do sklepiku wjechal elektryczny piecyk na szybka wate, no i pani Müller zamknela piekarnie, gdyz klienci sie wyniesli a ambasade przeniesiono do Berlina.
Berliner Pfannkuchen, w Helwecji zwane „Berliner”, w Polsce – pączek 😉
„… Staroświeckim pączkiem trafiwszy w oko mógłby go podsinić, dziś pączek jest tak pulchny, tak lekki, że ścisnąwszy go w ręku znowu się rozciąga i pęcznieje do swojej objętości, a wiatr zdmuchnąłby go z półmiska…”
Ja sobie pojadam wspaniały niemiecki żytni chleb na zakwasie z małej piekarenki w Ludwigsburgu czyli na południu Niemiec. Moi goście przywieźli mi okrągły bochen, który z czcią wielką powoli spożywam.
Wiec przemowila Nemo.
Za pozno, juz zaczalem.
Ale wydaje mi sie jednak, ze i tym razem masz racje, bo najlepiej udawalo sie to wczesnym latem. Tym razam jednak chodzi tez o kojace skutki tego rezymu i o ogolne wyciszenie po szalenstwach. W pamieci pozostaja mi jeszcze podniesione brwi Jerzora na moja wzmianke o ?wielodniowkach?. Nie bylem pewny czy chodzilo tu poprostu o zywe zainteresowanie tym fenomenen i o szczegoly, albo moze domagal sie jednak ogolnych wyjasnien. Zbylem to jakos.
A, jesli chodzi o dodatkowy ruch, to pomysle o tym i sprawozdam.
pepegor
to może jeszcze czerwoną herbatę z płatkami chryzantem 😉 podobno przyspiesza spalanie kalorii
Pan Lonzio, my wiemy z jakiej lonzy Pan sie urwal…
Pepegor,
jak zacząłeś to dobrze, ja Ci wcale nie odradzam, zdrowo jest jeść warzywa… Nie chciałabym tylko, byś sfrustrowany brakiem efektów i rosnącą ochotą na smakołyki, których sobie teraz twardo odmawiasz, nie rzucił się w jakąś „wielodniówkę”, po której nie będziesz mógł spojrzeć w lustro 🙄
Morąg,
ja nie wiem… 🙁
To jest nas dwie niewiedzące… 🙁
wg. mnie to z chojkowej, ide na targ po warzywa
haneczko też sobie przypomniałam, że Ty paląca … a co to za cudo? … na rzucanie palenia? …
co to się dzieje z tymi chłopami jak panienki się odchudzają … jedynie Pan Lulek je by przytyć …. a bez ruchu to będą Wam brzuchy wisiały jak flaki … zajęcia sportowe to powinien być nawyk … wtedy adrenalinka jest i wszystko jest ok. … 🙂
Krysiu światowe życie prowadzisz 🙂 …. ale chyba po przeprowadzce będzie Ci trochę trudniej …
ha,ha,ha…
Jolinku,to są tylko rzadkie epizody w moim spokojnym życiu.Zawsze zazdroszczę mieszkańcom Warszawy,Krakowa,że mają o wiele łatwiejszy dostęp do kultury bardziej ambitnej.Tego bardzo mi brakuje,ale i w Trójmieście trochę dobrego się dzieje i staram się z tego korzystać. Moja przeprowadzka tego nie zmieni bo i teraz muszę od siebie dojeżdżać do Gdyni,Sopotu,Gdańska.To nie jest problemem,będę miała tylko trochę dalej. Światowcami są nasi blogowi podróżnicy,jeżdżą po Europie , do Chin,Australii.:)
Dlaczego ta uśmiechnięta buźka mi nie wychodzi ? Może teraz ? 🙂
Krystyno, zawsze musi być spacja przed i po „buźce”
Nemo, instynkta rzecz kontrowersyjna. Z jednej strony często sam siebie przekonuję, że to, na co mam ochotę, nie może zaszkodzić, z drugiej to właśnie uleganie instynktom, którym uleganie w wielu przypadkach jest nie do przyjęcia. A jednak czasem jedzenie rzeczy teoretycznie szkodliwych, ale bardzo w tym momencie porządanych, jakoś nie szkodzi. Chyba jednak trzeba się troche rozumem kierować i czasem ulegać, a czasem nie, jak rozum dyktuje. Rzecz w tym, żeby rozum czasem pozwalał.
Jolinku-czy Ty już zdrowa jesteś ?
A wśród piekarni wszelakich to najlepiej znam te francuskie,
gdzie oprócz bagietek inne pychoty też się trafiają.
W Polsce mam niestety wrażenie,że piekarni, z prawdziwego
zdarzenia, z przyjemnym,pachnącym i mile urządzonym
sklepem to za wiele nie mamy. A szkoda 🙁
Koguty z Kazimierza trzeba jednak wspomnieć :
http://www.sarzynski.com.pl/
Danuśka ma rację. W prostej wiejskiej piekarni obok osrodka badawczego można oprócz pieczywa dostać fantastyczne ciastka i drożdżówki albo cos podobnego do drożdżówki, ale z ciasta francuskiego nomen omen. Te drożdżówki i ich podobieństwo wydają się dość drogi, ale tylko do momentu spróbowania. Taka „drożdżówka” może być nadziana pysznym kremem czekoladowym z migdałami. Krem prawdziwy, nie żadne mazidła słoikowe.
Raz w takiej piekarni stała kolejka, chociaz nikt nie kupował. Chrupiące bagietki kilku rozmiarów leżały spokojnie. Okazało się, że kolejka czeka na inną odmianę bagietek. Inną pod względem mąkli, z której bagietki pieką.
Jak się biega ciągle w te i na zad, to ruchu człowiekowi nie brakuje .
Ach, jak mi było dobrze , gdy byłem gryzipiórkiem, całymi dniami siedziałem na taborecie. Mogłem nic nie robić.
Teraz to posiedzieć nie ma kiedy.
Najwyżej mogę się położyć.
Morąg czy ja się urwałem?
Czy mnie ktoś przywiązał?
Spadłem z chójki, to prawda.
Na własne życzenie…
Dzien dobry Wszystkim,
Mysl o tym, ze nasz chleb jest najsmaczniejszy nachodzi mnie ciagle, po tylu latach zagranica. Moze nawet nie tyle nasz polski, co z tego rejonu Europy – w Nieczech, Austrii, Belgii, Holandii, Szwecji jadlem dobre pieczywo, natomiast nikt mnie nie przekona, ze Amerykanie w ogole wiedza, co to jest dobry chleb. Produkty przemyslu piekarniczego, opakowane w folie, ktorymi zawalone sa tutaj polki supermarketow, dla mnie nie nadaja sie do jedzenia. Nie wiem, gdzie wynaleziono elektryczne opiekacze do chleba, ale przypuszczam, ze w USA, zeby w warunkach domowych mozna bylo to pieczywo dostosowac do stanu zjadliwosci.
Dzieki za zdjecia ze Zjazdu, przyblizaja kilkudniowa atmosfere w Zabich Blotach, komentarze i opisy rowniez.
Wojtek zapowiada na swoim blogu, że wraca!
Danusiu już zdrowa … 🙂 … teraz pora na witaminki, tranik i krem miodowy od Pana Lulka by się wzmocnić … muszę mieć siły na wojaże … 🙂
a ja dzisiaj kupiłam sobie 5 kryminałów Polityki z różnych lat na wysprzedaży … 🙂 …
Panie Lonzio to nie mialo byc obrazliwe tylko przypuszczenie, ze krajobraz z chojkami jest Ci nieobcy…
A Pyry są zdegustowane, niezadowolone i w ogóle niemal groźne. A było tak. Tuż przed wyjazdem na Zjazd wśród poczty w skrzynce leżało wezwanie do zapłacenia kwoty złotych 55,90 jako zadłużenia w firmie INEA z Poznania; wezwanie wystawiła FIRMA WINDYKACYJNA. Jezusie, Maryjo! Jeszcze nas zlicytują nie wiadomo za co. Wiadomo, że za 55,90. Inea to firma usług medialnych – opłacamy u nich kablówkę i internet. Młodsza wszystkie rachunki płaci między 2-gim, a 9-tym każdego miesiąca, czyli grubo przed terminem. Płaci przez internet zresztą. Ki diabeł? Sprawdzuiła wczoraj wszystkie wyciągi bankowe – opłaty do Inei poszły co miesiąc… Dzwoni dzisiaj do Inei i pyta o ten dług – pan po drugiej stronie kabelka najpierw nie mógł długo zidentyfikować klientki, potem radośnie oświadczył, że w 2008 r zmieniła się taryfa i mamy zadłużenie – w lutym 2008 r – 10 zł i w marcu tegoż roku 20, zł – co jak wiadomo daje sumę złotych 30-tu. Jednakże przez 17 miesięcy narastały odsetki, do tego dochodzi taksa windykatora. Młoda z pretensjami dlaczego windykator – mają nasz numer telefonu, adres domowy i adres elektroniczny – co za sprawa powiadomić, że wystąpiła niedopłata. Dołożyło by się przy najbliższym rachunku i cześć. Pan na to, że jest to rutynowe postępowanie wobec dłużników. A moim zdaniem jest to totalne lekceważenie klienta i to takiego, który płaci regularnie.
Krystyno- nie wiem,dlaczego,ale nijak nie mogę
przesłać do Ciebie maila.
Podaję zatem namiary na blogu :
http://www.toporzyk.pl
Pokoje 80-100 zł,ale trzeba wybierać te za 100 zł.
ludzie czy u nas to wszystko trzeba zepsuć … a tak pięknie wygrali siatkarze …
Pyro,
sprawdź w umowie z tą firmą, czy jest tam informacja o takim „rutynowym” postępowaniu z dłużnikami. Jeśli nie ma, to zażądaj normalnego rachunku z zestawieniem długów, a firmie windykacyjnej wyślij poleconym, że nie uznajesz ich roszczeń. To jest zwyczajny bandytyzm, takie postępowanie z solidnym klientem. Czy masz możliwość zmiany firmy usługowej?
Jolinku,
chodzi Ci o medale od prezydenta bez instrukcji wręczania? 😉 Nie przejmuj się, to takie miałkie… 🙄
i o te przepychanki kto pierwszy ich zaprosi … wiem miałkie ale wkurza ta małość ludzi polityki …
idę sobie po Amelkę do przedszkola to się naraduję na zapas … 😆
Rybo-przepis na sos do mięs odnotowany.
Będzie stosowany przy najbliższej okazji.
Miałam jeszcze wczoraj Ci o tym napisać.
Owszem Jolinku, to na odwyk. Jeżeli poskutkuje, dam namiary. Draństwo drogie 🙁
Jak widac na blogu brak jakiegokolwiek podstarniego Galileusza, czyli Krakauera kumatego w starych programach Piwnicy pod Baranami. Nikt nie „zakapował o co biega” Markowi.Kulikowskiemu z tym Majewskim! A On (Kulikowski nie Majewski) zerżnął i strawestował Wieśka Dymnego! A był to prześmieszny dyskurs o Majewskim co to „podniósł wydajnośc z jednego hektara i przeniósł go na drugi hektar…” A ja podkręcony opowieściami chlebowymi, zabieram sie za wypiek „szpinakowo-fetowego” (z serem Feta) Oby się udał! I jak myślicie dodac tam czrnych oliwek?
Ja już u Mamy. Obiad podają, więc uciekam, ale się melduję.
Oliwki do fety zawsze!
Cichal
My to na pamięć znamy. Toż to tylko improwizacja na temat. Majewskiego nie znać?
My wszyscy na Piwnicy wychowani …
Witaj Cichal, siadaj i jedz nasz chleb. Oliwek bym jednak do chleba (wypieku) nie dodawała – zmieniają smak ciasta
Hej, cichal 🙂
To szpinakowo-fetowe, to co to ma być? Placek, focaccia, calzone? Oliwki posiekane i dodane do ciasta pasują bardzo dobrze, ale możesz podzielić całość na pół, zrobić dwie wersje i porównać. Tak po salomonowemu 😎
Oliwki lubię dodawać na żywca do siebie 🙂
Haneczko zdradz tajemnice co tak dobrze skutkuje i jest takie drogie
Pan Lulek
Wczoraj obejrzalam Wasza Zjazdowe zdjecia i obudzilam sie dzisiaj myslac o Zabich Blotach. Cos w tym musi byc. Miejsce jest urokliwe i bylo Wam tam dobrze.
Kiedy przyjezdzam do Polski, z najwieksza przyjemnoscia odnajduje wlasnie zytni chleb, ktorego mi tutaj we Francji brakuje.
Panie Lulku ta rzecz jest na receptę. Nie chcę podawać nazwy na blogu, jeszcze mnie ktoś posądzi o kryptoreklamę. A tak w ogóle, to najchętniej zapytałabym Nemo.
Swiete slowa Gospodarzu!!
Jak mnie brakuje naszego chleba,ten tylko sie dowie, kto go stracil,ze sie podepre slowami poety 😉
Mysle,ze szczegolnie Slowianie tesknia za wlasnym chlebem.Kupuje holenderski chleb tylko dla milego,mnie ichni chleb przez gardlo nie przechodzi,wiec jem podpiekane w domu bagietki,alebo jakis chleb pumperniklopodobny.
Chociaz i tutaj zaczynaja wypiekac chleby wg starych recept.Daleko im jeszcze do poskich chlebowych doskonalosci,ale juz jest cos!!!
Rowniez w Niemczech mielismy okazje jesc bardzo dobre pieczywo.Wyglada na do,ze idzie na lepsze 😀
Hej.
Chleb w Amsterdamie : puch marny, sama wata…
Haneczko,
pytaj o co chcesz. Jak wiem, to odpowiem 😉
kapitan.nemo@op.pl
Alicja mówi, że oliwki tak a Pyra Młodsza, że nie. Rzuciłem monetą i wygrała Pyra. Za to dołożyłem tymianku, oregano. kminku i wędzonej papryki. Suto dosypałem pestek słonecznika i dyni (dobrze robi panom w pewnym wieku) Na wierzchu posmarowałem sherry, bo tym akurat eliksirem się twórczo stymulowałem. Nemo! Żadne to calzony i inne ptifury zagraniczne, ino chlebuś nasz powszedni! Dobrzy ludzie! Jak tu się umieszcza zdjęcia, bom w tej materii zielony grosze na wiosne…
Dziękuję Nemo, wysłałam 🙂
czesc Cichal, sciagnij picasa, to taki programik od googla, poprowadza Cie za raczke do 1 Go, potem platne, dziala super, pokaz, co masz
oliwki zdecydowanie tak, zadna moneta mnie nie wmowi odwrotnie, z kminkiem w kontekscie mam klopot, ale co tam, przeciez nie ja to bede jadl
Sławku miły. Mam tony bom stary, ale chciałem się pochwalic chlebusiem (jak wyjdzie – tfu, apage satanas) A czy mozna bez tego picasa?
Dobrze jest sobie założyć album ze zdjęciami.
Nie zając, nie ucieknie.
I nie trzeba ściągać programu na kompa, jak się nie chce.
Wystarczy tylko założyć stronę zdjęciową w googlu, podając swój adres skrzynki mejlowej.
Na przyszłość, jak znalazł. Dziecinnie proste. 😀
Było w TOK FM wieczorem o Zjeździe i Błotach. Siostra słuchała i mi zapodała. Gospodarzowi się omsknął wyjazd do Norwegii, ale zaraz jedzie.
Wczoraj wróciliśmy z wakacji. Na jacht wzięliśmy 4 bochenki chleba z małej piekarni w Kwaczale, wypieczone specjalnie na nasze zamówienie w podwójnym cyklu. Chlebki wytrzymały 2 tygodnie na jachcie. Ostatni odświeżyliśmy dzisiaj. Pomijając ulepszacze i inne świństwa, cała różnica między dobrym a złym chlebem polega na tym, że dobry jest pieczony przez półtorej godziny a nie przez 40 minut.
otwarcie przyznam się ze dziś tez nieźle namieszałem
raz > w powietrzu spadochronem
dwa > deską na wodzie
trzy > podczas uzupełniania calorii oraz płynów w organizmie
o tym ostatnim można by szerzej, w końcu to tez chleb powszedni 😆 ale koguty zapiały już jakiś czas temu….
czas udać się w ich ślady
czynię zatem wam_pa
Rano mi konie z jednego kopla prysły na orzechy sąsiada a czym był mnie poinformował. Tylko samotna Basia została, wyglądając zapewne Inki. Na szczęście była młodzież, więc złapali i przyprowadili konie, od razu na owies na podwórze, a potem poszli szukać dziury w płocie. Znaleźli na sąsiedniej kwaterze aż w trzech miejscach przerwany drut – ani chybi to roota sarenek – ale z tej kwatery konie ne wyszły. Te co wyszły przerwały bamkę przybramie wjazdowej, pewnie dlatego, ze prądu nie było.
Przy okazji wyjazdu po konie okazało się, że mam kapcia w tylnej oponie. Zamówiłam sobie zięcia, żeby zdjął koło i zawiózł do wulkanizacji. W końcu pojechaliśmy razem i jeszcze z najmłodszym wnukiem.
Potem młodzeż pojechała konno na spacer a mnie nawiedził Prezes. Oprócz innych rzeczy wciskał mi, że powiedziałam, czego nie powiedziałam i, że mówię ludziom, że go nie lubię. To akurat prawda. Trudno zebym go lubiła. A chodziło mu o to, żebym się sama zwolniła. Sytuacja jest patowa, więc chyba o zrobię. Za to wieczorem zadzwonił do mnie jeden z hodowców z pytaniem kiedy wracam do pracy, bo z tego co jemu właśnie mówił Kierownik, to Prezes pojechał mamawiać mnie do powrotu do pracy. Oni chyba wszyscy mają nie po kolei. Zupełnie już nie mam ochoty z nimi pracować, tylko hodowców szkoda.
Ten Cichal to nieźle miesza 😉 Najpierw nadaje o szpinaku i fecie, a na koniec robi chleb ziołowo-pestkowy 🙄
No to na zdrowie! 😉
Kminek tylko w chlebie żytnim, bez innych przypraw. Natomiast na pszennym chlebku dobra jest czarnuszka czyli nigella sativa. Też zdrowa na różne takie.
Haneczko,
odpowiedziałam, co wiedziałam.
Żabo,
jak Ty tyle robisz, to kiedy chcesz pracować? I co masz robić w tej pracy? Nadal te końskie paszporty, o których dawniej pisałaś?
Zabo, nie wymawiaj sama, poczekaj i moze pojmiesz co oni od Ciebie chca.
Chciałem Wam pokazac mój chlebuś pszenno-żytni szpinakowo-fetowo-cebulowy (bo w ostatniej chwili dodalem) ale dalej nie wiem jak się u Was zamieszcza zdjęcia. Slawek! Ratuj! Mam te Picase i co dalej? Ewa pisze o chlebach z Kwaczały (czy to ta koło Krakowa?) Ja parę lat temu kupiłem 6 bułek z cebula w Marathon (to jest na Keys Floryda) i po 6 miesiącach w czasie sprzatania jachtu znalazłem poł takiej bułki. Była nie zeschnięta i nie zapleśniała, mieciutka i pachniała cebulą!! Dla eksperymentu zostawiłem ja w spokoju. Po nastepnych 4 miesiacach, po sztormie została zawilgocona i wreszcie spleśniała.. Potęga chemiiiiiiiiii!!!
Nemo, wydaje mi się, że ta praca nie ma teraz kompletnie sensu. Kiedy trzeba było wystawic paszporty wszystkim koniom małym i dużym, to było tej roboty masę. Teraz zostały tylko małe, czyli źrebięta, których jest z roku na rok mniej z powodów ekonomicznych. Trochę zajęcia jest z licencjami klaczy. Wcześniej mówiło się, że Związek nie ma czasu na krzewienie oświaty wsród hodowców, o co się ciągle dopominałam, ale to się zmieni jak tylko uporamy się z paszportami. Teraz nie ma na to pieniędzy. Ja wiem, że Kierownik jak będzie jeździł po całym województwie (czyli po moim i swoim rejonie) to w koncu padnie, ale mu wcale nie współczuję, w końcu mógł się tego spodziewać. Kobita, która miała działać za mnie, już się wypięła na tę pracę po krótkim rekonesansie, nie za te pieniądze jakie jej zaoferowali.
Sama nie wiem jak mi się przedem udawało, trochę pomogła córka – przynajmniej była na miejscu, no i potem Ola. A teraz jestem sama i noga mnie gorzej boli, czyli wystarczy mi pracy tutaj.
NEMO wstydu oszczędż! Jam zupełny nowicjusz w tej materii! Dopiero od miesiąca się tym param. Sypię ziarna do wszystkiego i takoż zioła rozliczne. Najgorsze że mam świetne recenzje : żona i obdarowywane przyjacioły chwalą na potegę. Tak żem zepsuty do szczętu jest! A tak na stronie, gdzie można dostac czarnuszkę? W tym kraju (USA) nieznana, niestety! Nemo jak masz jakie chlebowe porady to serdecznie prosze, podziel się!
Jeśli wstydzisz się publicznych banałów to proszę na priv: cichal @aol.com
Poza tym kompletna paranoja: my, nacja w koniach zamiłowana, mamy połowę tego co Francuzi! I dużo mniej niż Niemcy!
Cichal,
nakliknij w picasie na ładowanie zdjęć (upload, hochladen) i tam Ci się pokaże, co masz robić (nowy album, przeszukać zbiory zdjęć, wybrać, ładować).
Tam, gdzie się meldujesz, by napisać komentarz, w rubryce „Strona WWW” wpisz (skopiuj z listwy adresowej) Twój adres w picasie, Twój nick ukaże się na czerwono, my go sobie naklikniemy i znajdziemy ten nowy album z chlebkiem 😉
Możesz sobie nakliknąć na mojego nicka i zobaczysz o czym mówię.
Najwięcej koni jest w Danii, Holandii, Szwecji i Belgii (średnio 20 sztuk na 1000 mieszkańców), a najniższy w Grecji i Portugalii (średnio 4 konie na 1000 mieszkańców). W Polsce pogłowie koni wynosi 330 tys. sztuk, co daje wskaźnik 8,5 konia na 1000 osóbb]
Konie[/b]
Obecnie światowy stan pogłowia koni ocenia się na 60,9 mln. z czego 15% stanowi pogłowie Chin, które wynosi ok. 8765 tys. szt. W Europie najwięcej koni – 858 tys. szt. , 1,5% światowego pogłowia jest hodowanych w Rumunii, Ukrainie – 675 tys. szt., 1,2% światowego pogłowia, i Niemczech 520 tys. szt., 0,9 światowego pogłowia. Liczba koni na świecie spada, szczególnie w krajach wysoko rozwiniętych., ponieważ nie użytkuje się już tych zwierząt militarnie, a ich rola jako siły pociągowej została znacznie ograniczona. Obecnie hoduje się przede wszystkim konie wierzchowe. Rozwój jeździectwa pociągnął za sobą żywiołowy rozwój wielu ras szlachetnych. Wzrósł też poziom wymagań jakim mają sprostać, wynikła konieczność specjalizacji hodowli i treningu kierunku konkretnych dyscyplin jeździeckich. .Np. w Niemczech aktualna liczba koni startujących w zawodach narodowych wynosi 138 tys. , a międzynarodowych 1538. Kraj ten rejestruje najwięcej źrebiąt w Międzynarodowej Federacji Koni Sportowych – 25000 rocznie. Na drugim miejscu jest Holandia – 12000 źrebiąt następnie Francja. W Niemczech liczba młodych koni poddawanych corocznie treningowi i próbom dzielności jest największa. Niemcy mają również najwięcej w hodowli koni sportowych ogierów – 1700 (która to liczba nadal rośnie) oraz klaczy – 75000. Drugie miejsce pod tym względem, należy do Irlandii – 450 ogierów (jednak liczba ta spada) i 7000 klaczy. Trzecie do Holandii – 350 ogierów, jednak więcej niż w Irlandii, bo 10000 klaczy
Żabo,
Francuzi i Niemcy mają konie, za to Polacy są potęgą w gębie 😎 Tu nie ma wątpliwości, a jak przyjdzie do konkretów, to… miałko 🙄 Kochają konie i ich nie jedzą, ale gotowi są tolerować ich transport na rzeź w makabrycznych warunkach 🙁 Gdyby nie zagraniczne telewizje i obrońcy zwierząt to ten proceder kwitłby pewnie nadal.
Rozumiem, że Twoim pracodawcą jest jakiś Związek (Hodowców?) i nie może Cię tak pod byle pretekstem wyrzucić. Jeśli z faktem zatrudnienia związane są jakieś profity (ubezpieczenie, pensja) to ja bym im nie ułatwiała.
cichal, ta czarnuszka to sie tez nazywa love in a mist albo black cumin – to moze w indyjskich czy innych wschodnich sklepach?
tu masz jeden z linkow:
http://www.plantcare.com/encyclopedia/love-in-a-mist-2316.aspx
Powodzenia
Cichal,
jako piekarz-nowicjusz jesteś pełen entuzjazmu i zamiłowania do Twoich dzieł i to się udziela konsumentom Twoich wypieków. Ich entuzjazm możesz podtrzymać podnosząc swoje kwalifikacje i specjalizując w coraz to nowych kreacjach, a dobijesz ich chlebem na zakwasie, co jest najwyższą szkołą jazdy piekarniczej 😉 Tylko nie za szybko, bo przywykną i nie będą chcieli chleba ze sklepu, a wtedy to dopiero się zacznie… 🙄
Cichal,
tu jest wyższa szkoła jazdy czyli zakwas, zaczyn, chleb żytni
http://chleb.republika.pl/poradypraktyczne.htm
Nemo! .Ślicznie dziękuję. Zrobilem zakladkę i będę studiował. Sławek zapewne juz w objeciach Morfeusza, ale moze jutro mi pomoze w sprawie zdjęc. Chlebek wyszedł nad podziw urodny (taka jest recenzja żony, ale to chyba niezbyt obiektywna…)
Stara Żabo! Zazdroszczę. W młodych latach jeżdziłem w klubie Okocim (tak, tak tam gdzie piwo) pod rotmistrzem Tetmajerem. Miałem tam pod opieką pięknego wałacha pełnej krwi, Belfegora. Miał ponad 170cm w kłebie! Bał się, bestia, gazet leżących koło drogi. Potrafil niespodzianie odejsc (z czterech nóg) w bok na 2-3 metry! czasem wysiedziałem…
Dzien dobry Wszystkim,
Widze, ze w slad jotki pojawil sie
cichal – witaj!
Pojawil sie i od razu ma sie czym pochwalic – chleby piecze i do tego fajnie gawedzi, a jeszcze do tego nadaje chyba z USA, tylko, ze go na samo poludnie wynioslo. Musial zrobic wrazenie, bo wywolal dawno, dawno juz nie widziana na blogu Wande z Teksasu.
A ze chleby piecze, to nic dziwnego. W tym kraju jesli chce miec dobry chleb musi go sobie upiec samemu.
Nemo
Wielka wyprzedaż polskich koni to już historia.
Miała ona związek z modernizacją polskiej wsi. Chłopi masowo pozbywali się koni bo uzyskali dostęp do ciągników i maszyn rolniczych. Praca konia stała się zupełnie nieopłacalna. Przypadło to na początek lat dziewięćdziesiątych. Mieszkam przy ulicy prowadzącej do miejskiego targowiska. Dwadzieścia lat temu na wtorkowy targ ciągnęły dziesiątki furmanek. Od paru lat już ich nie widać. Koń na wsi to już rzadkość. Widac tylko konie pod siodło, i to wokół większych miast. Tam gdzie są chętni do jazdy konnej. Koń pewnie wróci na wieś gdy wyschną kurki z ropą. Pewnie za kilkadziesiąt lat. Może amisze nas czegoś nauczą. Czterdzieści lat temu wieś była energetycznie samowystarczalna i używała śladowych ilości nawozów sztucznych.
Ojej, tyle to ciekawych spraw jest omawianych a ja jestem na kompletnym deficycie czasowym 🙁 Jednak musze „dać głos”.
Stosunek do zwierząt w Polsce to hektary ugoru do zaorania. Niemniej trzeba o tym nieustannie mówić i jeżeli tylko się da robić to, co na dany moment jest mozliwe. To jest miarą naszego człowieczeństwa.
Piekarnictwo dopiero przede mną. Nigdy jeszcze nie upiekłam chleba, ale coraz bardziej czuje taka potrzebę. Słyszałam, że niezwykłe własciwości ma chleb z orkisza (orkiszu?). Przymierzę się do tego dopiero późną jesienią.
Od pewnego czasu robię nalewki i bardzo mi się to zajęcie podoba. Jezeli inne działy gastronomii okażą się równie ciekawe to już się cieszę na kolejne nowe doświadczenia.
Najbardziej bawi mnie moja belgijska koleżanka. Bardzo lubi polska kuchnie i zajada się z apetytem bigosami i innymi „lekkostrawnymi” daniami. Domaga się natomiast czegoś, co ona nazywa chlebem, taka biała wata do tostów, z uwagi na problemy gastryczne 🙂 No to jej serwuję te bigosy, sledzie z cebulą w oleju, pierogi z mięsem, pierogi z kapustą i inne etcetery z dodatkiem jej ulubionego „chleba” 🙂