Zgadnij co gotujemy?(128)
W Wielkim Tygodniu zagadki muszą być wielkanocne. Ale czy nagrodą musi być jajo na twardo czy raczej mazurek, a może lukrowana baba? Znając pocztę mam pewność, że nie doszła by paczka na czas czyli przed świętami. Będzie więc kolejna książka. Tak jak ostatnio ? Joanny i Artura Podgórskich „Wakacje z duchami”. I z duchami, i z autografami autorów oraz moją serdeczną dedykacją dla zwycięzcy.
1 – Co to jest Kwietna Niedziela?
2 – Dyngus to wielkanocne polewanie (wodą lub w subtelniejszym wydaniu wodą kolońską) a druga część nazwy tego obyczaju od czego się wywodzi?
3 – Baranek wielkanocny na świątecznym stole nie zawsze był cukrowy, a z czego mógł być jeszcze?
Oderwijcie się od stolnicy czy piekarnika i wyślijcie odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl a listonosz Was nie ominie.
Komentarze
wysłałem, ale teraz widzę, że zagadka ukazała się o 6 rano, co jednak może oznaczać 7. Przekonam się, gdy dodam ten komentarz.
Jednak o 6, czyli musztarda po obiedzie. I o tej porze już mieliśmy być przy piekarnikach? Fakt, że moja św. pamięci teściowa zaczynała pieczenie o 4 rano. Gdy wstawałem do pracy, mogłem przez godzinkę powyrabiać ciasto już zaparzone i z jajami ubitymi na parze. A pączki o tej porze już się smażyły. Oczywiście nie na Wielkanoc.
Zagadka ukazała się o godzinie 8. Sygnowana godziną 6 dlatego, że system źle działa i nasze interwencje w firmie obsługującej nie skutkują. Gdy planowałem wpisy na 8 rano ukazywały się o 10. Teraz usiłuję „oszukać” system komputerowy. Może informatycy obsługujący „Politykę” zawstydzą się? Choć w poczucie wstydu ludzi, którzy nie reagują na wielotygodniowe interwencje raczej nie wierzę.
Stanisławie – do boju!
Oho – widzę,że Stanisław wysłał odpowiedź już o 8.00.
Skoro ja o 9.00 to szans na spędzenie wakacje z duchami nie mam !
A książka jest naprawdę świetna! Asia
Wysłałem odpowiedź o 8:10. Książkę już mam. Jest rzeczywiście dobra. Jeżeli wygram, ceduję na Nemo. Jeśli i Nemo ją ma, wówczas ceduję na kolejną osobę, która przyśle poprawne odpowiedzi. Tylko dzielę skórę na niedźwiedziu, bo na razie nie wygrałem
A zatem nikła szansa na to,że duchy będą mi towarzyszyć
w czasie wakacji istnieje. Ale właściwie nie bardzo wiem,
czy cieszyć się , czy może …. bać się powinnam 🙂
Nie bój się, Danuśka, bo te duchy przyjazne na ogół. Raczej duch historii i wypoczynku tam panuje, choć legendy o duchach są wspominane a i o zamurowanych żywcem też, tylko bez straszenia.
Jeszcze o nicku. Myślę, że usunięcie literki t pozwala czuć się bezpiecznie nawet w towarzystwie francuskich zoologów. Nie można też mówić, że nick myli co do płci. Minóg, owszem, ale cafe jest pod minogą, jakby nie było.
Stanisławie,
bardzo to miło, że ewentualną wygraną chcesz scedować na mnie, ale uważam, że kto późno wstaje i mu nie zależy, temu się nie należy 😎 Jestem już co prawda na nogach, ale od 8:30, taka byłam padnięta po wczorajszym dniu 🙁 Wczoraj wstałam o wiele wcześniej, ale i pogoda była tego warta. Dziś pochmurno i raczej nici z suszenia prania na dworze 🙁
Przepraszam, to o nicku dotyczy blogowania w sąsiedztwie. Ale skoro już poleciało, to może coś o minogach warto popisać. Kiedyś były popularne. Teraz, zdaje się, są pretekstem do niebudowania mostu przez Wisłę w Kwidzynie i tym bardziej nie mogą być chyba odławiane w celach kulinarnych.
Jadłem kiedyś z omasta i całkiem były niezłe. Potem częstowano mnie takimi w occie i to zupełnie nie podchodziło.
Nemo, to nie ma nic wspólnego z dzisiejszym porankiem. Uważam, że Ci się należy za przedtygodniowa resztę czyli makaron. Ale mógł wygrać ktoś zupełnie inny i wtedy nici z mojego cedowania
Stanisławie,
mnie satysfakcja z reszty całkowicie zadowala 😉
Ja wstalam o piatej rano, ale u Was byla ciemna noc. A jak juz wrocilam z pracy – dzisiejsza komunikacja przyprawila mnie o zawrot glowy – zrobila sie dziewietnasta, u Was kole jedenastej. Prosty rachunek: nie dla mnie zabieranie sie za rozwiazywanie zagadek wszelakich. Zabiore sie za robirnie ciasta – taka szybka szarlotka. Na dzisiejszy deser.
Zycze udanego dnia
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
To mnie też usatysfakcjonowało (na tym i następnym obrazku):
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Roznosci#5322241867422777522
😉
Piotrze, sąsiedzie miły! Ten system Łotrowy jest jeszcze z czasów króla Ćwieczka (oj, zeby się tylko Łotr nie obraził 😉 ) i czas na aktualny zmienia się łapką własną. Ja to zrobiłam nazajutrz po zmianie czasu bez żadnego kłopotu. Trzeba wejść do Administracji, nakliknąć na Ustawienia i przy napisie Strefa czasowa zmienić na UTC+2. Wtedy będzie OK.
Smingus – moze od smigania? w koncu kawalerowie smigali za pannami z wiadram z woda…
a baranka mozna z chleba jeszcze zmasterkowac. kolezanki Tata upiekl nam kiedys chlebowego orzelka na prezentowany przez nas wieczor polski.
ciekawam odpowiedzi.
I po zabawie. Prawidłowe odpowiedzi to:
1 Niedziela Palmowa otwierajaca Wielki Tydzień;
2 Od śmigania czyli udarzania brzozowymi witkami panien aż do momentu okupienia się;
3 Baranki wielkanocne najdawniejsze były robione z masła.
Nagrodę wygrała Danuta, a odpowiedź Stanisława widać krąży gdzieś w przestworzach, bo u mnie jej nie ma.
Gratulacje dla zwyciężczyni i do następnego quizu za tydzień.
Chcialabym zauwazyc, ze u mnie w domu barankow cukrowych nadal nie ma, za to zawsze jest maslany. W tym roku bedzie kupny, bo forma do baranka jest wlasnoscia rodzicow.
Ha, ha 😳 to mi nasi informatycy zrobili psikusa. Nie wypuścili wiadomosci i tkwiła w skrzynce nadawczej pomimo naciśnięcia „wyślij”. A taka była:
itam,
1. To samo, co palmowa. Bardziej od kwietnia niż kwiecia, choć czasem przypada w marcu.
2. Śmigus polegał na biciu witkami po łydkach i udach. Gdzieniegdzie do dzisiaj ten zwyczaj przetrwał w formie podrywania spódnicy tak, żeby dać witką po pupie. Gdzieniegdzie na tę zabawę nie wypada zakładać dolnej bielizny 3. Były baranki z ciasta, a jeszcze wcześniej i z masła. Z ciasta przetrwały. Teraz coraz częściej są z porcelany. Teraz Tchibo coś takiego wypuściło, ale pozbawionego trybutów religijnych. Od stuleci używano też baranków glinianych. Nazywano je wszystkie naguskami lub agnuszkami.
Ale książkę mam. Jeżeli Nemo nie ma, a ja wygram, ceduję wygraną na rzecz Nemo, bo się należy za poprzedni quiz.
Pozdrawiam
Stanisław
Wyszło to po otwarciu skrzynki nadawczej. Przykro mi, Nemo.
Przeczytałem swoją odpowiedź i wyszło, co się ma na myśli. Pisałem o tych gołych pupach i potem z anguska zrobiłem naguska. A porcelanowe owieczki z Tschibo sa pozbawione atrybutów nie trybutów. Makaron się zgadza.
Nemo, nawaliłem. Czy na tych zdjęciach jest termos z kawą?
Zajrzałam na blog raniutko, stwierdziłam, że zagadki łatwe tym razem, książka nie dla mnie i zajęłam się czym innym. Właśnie kończą się prać na najlżejszym programie wszystkie szale, chusty i paszminy zimowe. Nazwa mi się tych paszmin przyjęła, bo Helena jeden z najcelniejszych swoich reportaży zakupowi swojej paszminy poświęciła. Pamiętacie? A u nas w domu tego dosyć dużo , bo Dziecko kupuje a to w tym kolorze, a to w tamtym; to do tego, a tamto do owego. Teraz sezon się skończył i jeżeli Matka nie chce żeby się owe szmaty poniewierały po krzesłach, hakach garderobianych i na szafce z obuwiem, to wyprać i pochować trzeba. Czeka mnie także przesadzenie kilku roślin, a nie mogę tego robiż, póki szczeniak u nas. Ta zaraza pożarła już jedną moją świeżo posadzona różę okrywową, do imentu. Ze też pyszczka sobie nie pokaleczył, niecnota. Jego ofiarą padł też potężny liść filodendrona. Od jutra nie będzie już u mnie spędzał tyle czasu, bo jego pani zacznie ferie szkolne. Tak więc z ogrodnictwem doniczkowym czekam do 13.00 kiedy to mają go zabrać.
Sądzę,że nagrodę wygrała moja imienniczka z Wrocławia.
Gratuluję serdecznie 🙂
Gratulacje dla Danusi! Może spotkamy się przypadkiem w tym samym zamku lub pałacu 🙂 korzystając z tego samego przewodnika. U nas w domu też zawsze był baranek z masła. Asia
Mama robiła własnoręcznie baranka z masła i jeża z kremu kawowego na konstrukcji herbatnikowej lub bszkoptowej. Za kolce robiły migdały.
Stanisławie, 🙂
Przykro mi, że Ci przykro, ale mnie naprawdę największą radość sprawiają nagrody wygrane lub wyłudzone osobiście 😉 A na obrazku to nie termos, a pamiętna piersiówka od Gospodarza napełniona koniakiem Remy M. Piersiówkę „wygrałam” w tym quizie z gotowymi odpowiedziami 😉 Na zdjęciach nie ma skali porównawczej, ale ta buteleczka idealnie pasuje do kieszonki w plecaku. I ma zgrabny kieliszeczek 😉
Danusi gratuluję serdecznie 🙂
Sorry Danuśka, ale dziś całkiem zapomniałam o konkursie i zbyt późno zajrzałam na bloga. Tak więc gratulacje nie mnie się należą. 🙁 i książka do Wrocławia nie pojedzie 😉
Pozdrawiam
U mnie w domu zawsze był baranek z ciasta pieczony w żeliwnej formie sprzed I wojny światowej. Forma jest nadal gdzieś w rodzinie. Baranek wysychał na kość, ale w końcu był krojony, moczony w mleku i jajku i smażony na maśle, posypany cukrem i cynamonem był znakomity. To samo robiło się z wyschniętymi babami wielkanocnymi z tego samego ciasta.
A ja wczoraj sie nadzialem,poszedlem na targ rybny najwiekszy w Koreii i zamowilem na miejscu mala osmiornice ,ostryge i nieznana rybe.
No sie zaczelo ,okazalo sie ze osmiornice zywa rabia i podaja na talerzu i do tego sos,osmiornica ruszla sie przez co najmniej dziesiec minut ale zjadlem,coz Polak potrafi.Do tego byl sos i w ty ja maczalem ale jedna noga mi zwiala z talerza na stol:)
Ale ryba bywa wspaniele zrobiona,no i jeszcze zyje.
Wczoraj do zmroku w ogródku, już prawie wszystko posprzątane. Pan mąż przyciął mi kerrię 👿 Co roku musi coś spsocić 🙁 Wykonałam trzy sadzonki figowe, chyba tylko cudem coś z nich będzie, bo zielonych rąk to ja niestety nie mam 😉
Haneczko, czy bawarską figę hodujesz, najlepszą na świecie? Wytrzymującą do -20. Do tego, zdaje się, frostfreie jal lodówki. Tak piszę z przekąsem z zazdrości, bo od lat marzę o spróbowaniu świeżej figi i mimo pobutów kilku w Afryce jakoś się nie zdarzyło.
Nemo, toż wiem, co na tym zdjęciu. Zażartowałem sobie widząc brak odniesienia.
Haneczko, jak małżonek psoci, to zwolnij go z obowiązków ogrodniczych. Ja też coś psocę co jakiś czas w ogrodzie i jakoś nie chca mnie wylać z tej roboty.
Alex, dobry jesteś, ale dlaczego ta, na spaniela zrobiona ryba jeszcze żyje?
🙂
Więc jeśli te duchy mają jednak zawitać u mnie,
to niezmiernie mi miło 🙂
Stanisławie – a świeże figi bywają na polskich bazarach.
Może są też w sławnej gdyńskiej hali ?
Nie mogę zwolnić, bo nie nakładam 😀 Uzgadniamy 😀 Pan mąż ma ściśle określone obowiązki ogrodnicze, które zresztą sprawiają mu wielką przyjemność. Tak wielką, że co roku, żeby mi pomóc, robi coś jeszcze. A to wyryje cebulki, a to przekopie kwiatki. Teraz przyciął krzew, który miał być wolny i swobodny 🙁
Obawiam się, że moja figa pozostanie niezidentyfikowanym podrzutkiem, NN 😉
Ale jakoś jest więcej potraw np. wigilijnych niż wielkanocnych. Albo mi się tylko tak wydaje.
Wielkanocne są baby, mazurki i baranek oraz pisanki, reszta jest chyba uniwersalna 😉
a u mnie w domu baranek jest na okraglo caly rok
😆
Jeszcze pascha jest wielkanocna.
Johnny,
ale baranicę nosisz tylko w mrozy 😉
Biały barszcz własnoręcznie zakiszony – z białą kiełbasą i jajkiem, to też obowiązkowe na Wielkanoc.
U mnie śledzie rolmopsy, bo lubię. Jaja najważniejsze.
Dzień dobry Szampaństwu.
Na mnie zima się uparła i tyle. Śnieg leży, do tego -1C.
jak by nie bylo, nemo masz racje 😉
no prosze jaki piekny przykład idzie z bawarii
http://wyborcza.pl/1,75248,6478623,W_Augsburgu_obowiazkowo_w_prezerwatywie.html
natomiast to, co opowiadal mi extremista kitecista o vietnamie totalnie mnie zamurowalo. tam nikt z uzywajacych sobie, w tym niewykonczonym budynku, nie siegal po kondoma. wszyscy szli na zywiol. nikt nic nie szeptal, nikt nie wzdychal
no dobra, juz wystarczy
Osobiście za świętami Wielkanocy nigdy nie przepadałam 🙄 Zawsze kojarzyły mi się z chłodem i to dosłownym 🙁 Lubiłam rodzinne przygotowania, ucieranie sernika, zapach przygotowywanych potraw, malowanie jajek… Ale to był piątek i sobota. W niedzielę tradycyjne wyjście na rezurekcję, choć nikt nie był specjalnie wierzący, oczywiście w cienkich pończoszkach, wiosennym płaszczu i letnim obuwiu, a ziąb bywał okropny. Powrót do domu pachnącego świątecznie, ale chłodnego, bo w ten dzień nie gotowało się nic poza herbatą i ew. podgrzaniem bigosu… Do tego wizyty i rewizyty krewnych, nudne dla dzieci objętych zakazem brudzenia się na dworze… Jakąś pociechą był Lany Poniedziałek, jeśli pogoda dopisała i póki się było w wieku nie budzącym zainteresowania okolicznych kawalerów z butelką chypre czy innego bzu lub fiołków 🙄
Wielkanoc w Helwecji, to tradycyjne narty w Wielki Piątek, farbowanie jajek w sobotę, wizyta Babci w niedzielę, wspólny obiad, spacer z szukaniem czekoladowych jajeczek ukrytych w lesie, wycieczka w góry w poniedziałek i tyle.
Zgadzam się z Alicją. Bez białej kiełbasy Wielkanoc nieważna.
Ale szynka i pasztet też obowiązkowe. W Poniedziałek musi być indyk pieczony, choć wcześniej obowiazywał u nas zając.
Fig na hali poszukam. Campingowaliśmy kiedys przez tydzień pod figami na wyspie KRK pod miejscowością Punat (warto tam pojechać, urocze miejsce). Był koniec lipca, ale owoce były zupełnie zielone.
U mnie straszny ziab, ale juz powoli sie rozmarzam na temat zurku z jajkiem, kielbasa i chrzanem – troche mnie te mysli rozgrzewaja.
A z pieczenia sernika to najbardziej lubie wyjadanie surowej jeszcze masy – poezja.
Nemo przypomniała sernik obowiązkowy, jeśli nie ma paschy, a i przy jej obecności nie zaszkodzi. W nieświętej pamięci ZSRR w sklepach spożywczych można było dostac paschę składającą się z roztartego twarogu, żółtek, cukru, wanilii i rodzynek. Chyba dodatek śmietany tam był jeszcze. Kupowana w Leningradzie była całkiem dobra.
Ta surowa masa bardzo pasche przypomina. Życze smacznego i żegnam do jutra
Nirrod – moja Krajanka ma rację : na stole baranek z masła, obowiązkowo z chorągiewką. Cukrowe baranki i zajączki służą do dekoracji mieszkania i dla dzieci do łasuchowania. Formę mam, Wystarczy na całe życie, a i przeżyje mnie pewnie. Mieści 1/3 kostki masła czyli 80 g. Te gotowe w sklepie są mniejsze po 50 g i z gorszego masła. Zawsze robimy 2 – jeden do jedzenia z jajkami, drugiego się nie rusza aż do kolacji w 2-gie święto. Kiedy tak schowałam formę, że przez 3 lata nie mogliśmy jej znaleźć, Mąż scyzorykiem rzeźbił bardzo ładne baranki. W odróżnieniu od Pyry, która ma dwie lewe do wszelakiej dłubaniny, Jarek miał „mądre ręce” (ale i silny instynkt samozachowawczy – nie robić niczego, co może zrobić ktoś inny).
Dzien dobry Wszystkim,
Gdy tam rozgrywa sie rozwiazywanie zagadek, a dzisiaj byla latwa nawet dla malo kucharzacych, ja tutaj spie przewaznie, wiec to nie dla mnie rowniez.
Stanislawie, o tym smaganiu wiedzialem, ale o bieliznie, a wlasciwie jej braku w tym dniu, nic, a nic. Widac, gdy lata byly ku temu stosowne, niezbyt serio za utrzymywanie tradycji sie zabieralem i prosze, co stracilem. A teraz, gdy zona i dzieci na karku to jak to nadrobic? Ech, lepiej bylo w nieswiadomosci zyc!
Alicja, dziekuje bardzo za wczorajszy wpis. Wieczorem do niego wroce.
A teraz znowu do pracy. Coraz silniej odczuwam, ze to chodzenie, a wlasciwie jezdzenie do pracy na okreslona godzine, to nie dla mnie. I tak zawsze jestem conajmniej pol godziny spozniony.
Moja Dochodzaca nie z wlasnej winy otrzymala od dzieci w prezencie wspólny pobyt wielkanocny w Barcelonie. Wylatuja w piatek wieczorem. Zyczylem jej zeby sobie zorganizowala torreadora. Takiego przy gotówce.
W prezencie wielkanocnym otrzymala ode mnie olbrzymia szczotke do zamiatania parkingu. Poradzilem jej, zeby zabrala szczotke do Hiszpanii.
Wtedy bedzie miala szanse powrotu wlasnym srodkiem transportu gdyby cos nawalilo.
Oczywiscie cesarska a ja oczekuje wielkanocnych gosci.
Pan Lulek
Eee tam,
Paschę można samemu sobie zrobić:
http://www.herkut.net/resepti.php?id=782
ASzyszu – przepisów na paschę przez te kilka lat mieliśmy tu, że ho. ho! W Twoim dzisiejszym jest dużo cukru. Ja daję 0,5 szklanki na 75 dkg twarogu – pascha jest wtedy w sam raz (tym bardziej, że ją polewam czekoladą).
Pyro,
w Aszyszowym przepisie jest 1,5 dl cukru na kilogram sera, to chyba nawet mniej niż w Twoim.
Ten przepis jest specjalny, pochodzi bowiem z klasztoru Valamo:
http://skarby-swiata.pl/finlandia-zabytki/finlandia/klasztor_nowy_walaam.html
Klasztor jak widać unikalny, a paschę i tak zrobie po swojemu, chociaż w mojej dużo więcej cholesterolu (jajka, a właŚCIWIE ŻÓŁTKA i kremówka) To jednak zaledwie 2-3 razy w roku, a Młodsza zajada zamiast wszystkiego innego. Może dwa dni jeść samą paschę.
😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_9282.jpg
Nowy ,
cała przyjemność po mojej stronie.
Zabieram się za resztę zdjęć… w domu lazaret, kichamy i smarkamy oboje. Niektórzy kaszlą. Mnie boli głowa. Aspiryna w ruchu.
Wszyscy świątecznie zajęci i Pyra też się żegna. Czy zajrzę jutro na blog, to niezupełnie pewne – jeżeli Młodsza mnie dopuści, to owszem. Zaczyna ferie i jak zwykle w takich wypadkach ma 1000 planów.
Przyjechali w pelnym skladzie. Agneszka, Maze, Jolly i samochodzik. Bez klopotów chociaz ruch na drogach duzy. Przywiezli prezenty i otrzymali takowez.
Jakis czas bede trudno osiagalny. Wszystkim jednak zycze pieknych Swiat Wielkiej Nocy.
Jesli Stanislaw jest tak zaangazowany w sprawy pokoju w Ziemi Swietej niech przejzy moje wczesniejsze komentarze i skoczy po rozum do glowy.
Pan Lulek
w takim razie Alicju waste zdrowie Pana Lulka diabelska zaraza
chlup
chuuuu
brrrrrrrrry fuj
Nikt się nie pokusił o odgadnięcie, co to za zwierz na moim ostatnim zdjęciu? Oczywiście za nic się nie przyznaję, że przemyciłam…
Johnny,
dzięki za toast. Powoli przechodzi, aspiryna działa, a i Jerz się wypionował z poziomu łóżkowego.
Panu Lulkowi i Jego zacnej kompanii Wesołych Świąt!
Dla zainteresowanych „własciwy” poczatke afrykańskiej przygody, trasa Witbank – Kimberley – Paarl pod Kapsztadem. Od tego trzeba bylo zacząć…
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/03.Witbank-Paarl/
*poczatek, oczywiście…
ooops… drobna poprawka, ale dopiero po obiedzie wrzucę sznureczek….
Alicjo,
nie ma nagród to i zgadywać nikt nie chce 🙄
Według mnie to jest owoc baobabu.
tak sobie czytam i mysle, ze mozna by te zwyczaje swiateczne polskie strescic i naszym zachodnim sasiadom zaprezentowac. jak sie raz jako artykul wypusci, moze mniej bedzie tych samych pytan (zwlaszcza na temat Smingusa Dyngusa). Teraz wypadaloby tylko cos napisac…
dzis juz sie w sobie nie zbiore, ale jezeli ktos by mnie chcial wyczulic na typowe, tradycyjne polskie zwyczaje wielkanocne, to ja bardzo chetnie poslucham/poczytam. nawet krotkie uwagi pomoga w prezentacji. a i ja sie z pewnoscia czegos naucze (u nas sa jaja, jest swieconka, jest zajaczek, kielbasa i nawet kiedys stal niemal niezniszczalny baranek z cukru, ale pies go raz zwinal ze stolu i po baranku). uwagi prosze na mejla: kontakt@scholar-online.eu a jak juz napisze cos (do jutra po poludnia), to dam znac. oczywiscie tlumaczenia tez beda (ang, niem), wiec bedzie mozna poslac znajmomym i przyjaciolom zza granicy. jezeli nikt nie ma nic przeciw, to ja zaczerpne z wygloszonych juz doswiadczen, skojarzen i komentarzy.
OK, tylko nie pisz Smingus, bo to jest Smigus Dyngus 😉
nemo, serio? a ja od zawsze Smingus pisalam…
moje pierwsze podwaliny. jeszcze niepublikowany zarys:
http://www.scholar-online.pl/viewpage.php?page_id=59
Störungsquelle,
Ty to na poważnie, widzę 😯
No więc śmigus też na poważnie, bez n 😎
„Śmigus-dyngus (znany też jako lany poniedziałek, polewany lub oblewany oraz błędnie lub gwarowo śmingus-dyngus”
Baby wielkanocne są drożdżowe, białko do sernika się ubija (na pianę), białko ucierane z cukrem daje lukier.
Polska biała kiełbasa to surowa kiełbasa wieprzowo-wołowa, bawarska jest cielęca z dodatkiem słoniny wieprzowiny i zupełnie innych przypraw (skórka cytrynowy, pietruszka, kwiat muszkatołowy, imbir, kardamon) i parzona. Tylko nazwa i wygląd są podobne.
Nemo, nie wolno zapomniec, ze nie ma bawarskiej bialej kielbasy bez slodkiej musztardy, precelka no i piwa, najlepiej pszennego. I to juz jest kompletne bawarskie sniadanko! 🙂
Storungsquelle – kolorowymi jajkami mozna sie tez bic: zwycieza ten, ktorego wybrana pisanka najdluzej pozostaje cala. A moze przegrywa, bo przegrani zjadaja szybko swoje pisanki a wygrany tylko wygrywa i wygrywa 🙂
Nie ma nagród, bo chwilowo nie mam czasu dziergać szaliczków czy skarpetek.
Nemo ,
może by zasadzić? Co myślisz? Bonsai z baobaba… widzisz to? 😎
Poprawione zdjęcia juz wsadziłam z powrotem, gdzie należy.
Spiochy śpią, Teksas i Ontario czuwa! No, może jeszcze Alberta?
Alicjo,
Jeszcze NY nie spi, bo powrocil do Twojego wczorajszego wpisu, by znowu chwile pojezdzic palcem po mapie. Bardzo ciekawa ta Wasza wycieczka. To jeden z zakatkow, ktore chcialbym jeszcze zobaczyc, moze sie uda. Na razie dziecko za male, nadrabia za to wielkoscia skarbonki, jaka sam stanowi. Trzeba czekac az kolo fortuny nieco sie zmieni.
O niebezpieczenstwach tam panujacych duzo slyszalem i czytalem.
Dobry wieczór, Nowy.
Wcale nie taki pózny wieczór – jak NY, to jesteśmy w tej samej strefie czasowej.
A co do zdjęć, zostały mi jeszcze 3 odcinki do uzupełnienia całości. Pewnie wiosna tam ciekawsza niż pogranicze jesieni-zimy, bo na wiosnę wszystko kwitnie. Wyobrażam sobie opuncje i inne takie na pustynii, a jest tego sporo. Poza tym ważne, żeby nie jechać w czasie wakacji, bo wtedy masa turystów (grudzień-do końca lutego zwłaszcza. Myśmy byli po wakacjach, stonka turystyczna się przewaliła, hotele puste, ceny niższe.
Też mi to wpadło jak kurze ziarno… sama sobie zazdroszczę 😉
Alicja,
Tak, ja wiem. Wsrod blogowiczow jestesmy wrecz sasiadami – dzieli nas okolo 16 -18 godzin drogi. Ja mieszkam w Eastport, NY, okolo 2,5 godziny na wschod od NY City, na Long Island. Przez Kingston kiedys przejezdzalem jadac z Montrealu nad Niagara Falls, ale to juz bylo dosyc dawno, pewnie jeszcze blog nie istanial.
PS
Z tymi godzinami drogi to chyba przesadzilem, bo liczylem przez Bufflo i Toronto, a przeciez blizej jest prosto na polnoc, przez Syracuse. Nie zmienia to faktu, ze i tak daleko.
Ja mam do NYC 600km. A z NYC do Eastport jak daleko?
80 mil, czyli okolo 130 kilometrow, czyli w sumie nie tak zle, jak na tutejsze odleglosci.
Kto spi to spi. Wieczorem przyszli z wizyta sasiedzi. Przyniesli dwa kartony wina z wlasnej profesjonalnej winnicy i mój nowy paszport. Wazny 10 lat ze wszystkimi szykanami. W tym odciski palców.
Poczta Butelkowa wypelniona po brzegi. Zadnego wstydu. Na pierwszym planie stoi do wyslania nagroda dla Alicji. Ciekaw jestem czy swoja otrzymala MalgosiaW. Ewentualne reklamacje pod adresem Misia czyli Marka. Trzeba bedzie poprawic system wysylkowy.
Kto spi to pieknych snów, kto sie udaje tez.
Pan Lulek
Mam gasić światło, czy ktos jeszcze czuwa?
…no to gaszę w takim razie, dobranoc!
Dzień dobry.
Już jestem i światła nie będę włączać , bo na dworze jest już piękny dzień. Najważniejsze że jest lekko chłodnawo i pochmurno i nie wieje wiatr. Gdy się wciągnie nosem to powietrze głęboko w płuca , to czuć aromatyczną wilgoć. Wiem , bo od rana jeździłam na rowerze. Teraz pędzę do biura.
Wszystkim życzę miłego dnia.
nemo, sobie jaja robisz! 😉
dzieki za wskazowki, zaraz dokompletuje do artykulu. =)