Jak homar wlazł na 2145 metrów nad poziom morza
Spaghetti z homarem w górskim schronisku nikogo nie dziwi
Oczywiście wjechał tam kolejka linową, tak jak i ja. Właściciel Rifugi Emilio Comici ma także kawałek Morza Śródziemnego. Włoscy rybacy i hodowcy owoców morza dzierżawią nieraz całkiem spore kawałki wybrzeża i morza. Prowadzą tam hodowlę małży, ostryg, homarów, krewetek. A jeden z „morskich rolników” jest także właścicielem schroniska w Dolomitach słynącego właśnie z najlepiej podawanych ryb na szczytach gór. Byliśmy tam.
Najpierw zjedliśmy antipasto misto do pesce, w którego skład wchodziła pieczona ostryga, przegrzebek i marynowana ośmiornica. A wszystko za 18 euro.
Potem – uova, speck e patate salate za połowę tej kwoty. Do obu przekąsek gewurztraminer Aloisa Lagedlera.
Żabnica z odrobiną soku z cytryny i łykiem białego wina to rarytas
To samo wino powtórzyliśmy do dań głównych czyli coda di rospo alla piastra (żabnica) i spaghetti z połową homara. I ryba i rak były wspaniałe.
Wewnątrz w schronisku i przy stołach rozstawionych wokół budynku było oczywiście tłoczno. Kelnerzy uwijali się jak w ukropie. A w wielojęzycznym gwarze można było usłyszeć i naszą mowę nadwiślańską. Narciarze posiliwszy się śmigali w dół, a my wspięliśmy się parę metrów w górę, by znów zjechać na dół na linie.
Ostatnie schronisko I Muline ( Młyn) usytuowane było w słynnej Val Gardena. Aby do niego dotrzeć gospodarze kazali nam (i pomagali także) założyć śnieżne rakiety, na głowy wciągnąć opaski z elektrycznymi latarkami takimi jakie noszą grotołazi i…ruszyć na nocny rajd. Trwał on niemal dwie godziny. Przyznać się muszę, że walnąłem nosem w sypki śnieg aż dwa razy, a raz – mimo rakiet – zapadłem się aż po pas. Wreszcie zobaczyliśmy światełka schroniska i usłyszeliśmy miły gwar jego gości. Rakiety zostały odpięte a my razem z Oswaldem naszym górskim przewodnikiem i Irene Delazzer usiedliśmy za stołem.
Zaczęliśmy oczywiście od knedli w rosole. Były to knedle ze Peckiem. A każdy wielkości męskiej pięści. Zjadłem więc tylko jednego, by mieć miejsce na kolejne dania. Knedle zresztą nie są moim ulubionym daniem. A i rosół wołowy, bardzo intensywny też nie.
Carpacio z sarny to świetna przekąska
Natomiast carpacio di cervo con bruschetta czyli cienkie plasterki surowej sarniny podane z soczewicą i w towarzystwie konfitur figowych było rewelacyjne.
Na koniec mezzalune fatte in casa ripiene al formaggio di capra (spore pierożki faszerowane serkiem kozim) też smakowały wybornie.
Sery z Luch da Pcei
Z górskich przysmaków godnych odnotowania jest także chrupki chleb schuttelbrot, który nawet przez wiele miesięcy nie traci swojego ziołowego smaku i terminu ważności do spożycia, a także sery np. słodkawy Val Badia czy ziołowy San Cassiano a oba pochodzące z najsłynniejszej serowarni czyli Luch da Pcei.
Do Warszawy przywiozłem parę butelek tamtejszego wina czyli opisanego tu lagrein, kilka okrągłych suchych placków schuttelbrot i spory kawałek sera z mleka dolomickich krów. Niestety po dwóch dniach zapasy z Alte Adige wyczerpały się.
Ultima botiglia czyli trzeba znowu jechać
Komentarze
Dzień dobry – ależ smakowity dzisiaj opis Pyrze roześmiała się gęba na widok serów i wina, a i makaron z homarem wygląda smakowicie i piękne sarnie carpaccio… Nie wiedziałam, że sarninę jada się na surowo. Zestaw z konfiturą interesujący. Dobrze, że Piotr tak barwnie to opisał, można podelektować się nieco na odległość.
W Poznaniu od rana była śnieżyca, teraz coś kapie z nieba – niby śnieg, a mokre to-to. Dzisiaj na obiedzie (placki ziemniaczane ze śmietaną, sałatka brokułowa) będzie rzadki, uroczy gość, czyli M<arialka. Rankiem zeszła z dyżuru, teraz się przedrzemie nieco i potem przyjedzie do Pyr. Cieszę się na zapas.
Na wszelki wypadek podaje, ze ponawypisywalam do was pod poprzednim wpisem Gospodarza (z Afryki dzikej, na nowo odkrywanej przeze mnie!)
Sniezyca w Poznaniu?!
Alicja sie delektuje 25-ma stopniami w cieniu i sloneczko tuz obok, drzwi otwarte na patio…Ale stwierdzilam, ze chyba trudno byloby mi sie przyzwyczaic do takiego klimatu , bedac w tym wieku. Zima musi byc i juz.
Wszystko byloby pieknie w tej Afryce, gdybym tylko wieczorami miala dostep do internetu i mogla zdawac sprawozdania. W kajeciku zapisane.
Alicjo – stęsknieni za Tobą czytamy i „zazdraszczamy”. U nas było przedwiośnie, dzisiaj mokra zima, na śniadanie kromucha ze smażonym serem i szczypiorem. I kawa – morze kawy
… Pyro,
Jadzia robi tak dobra kawe, ze nawet ja (herbaciara) napilam z ochota. Ide pod prysznic, bo dochodzi poludnie, trzeba sie ogarnac… bede do was nadawac przez te 3 dni, a potem chyba mnie rzuca na pozarcie lwom, albo co. Mam nadzieje, ze nie, bo kto wam bedzie sprawozdawal?!
w Olsztynu pogoda nijaka
niby chmury, niby słońce się pojawia
w Poznaniu też nie lepiej jak widzę
a w Afryku żarówa na sto dwa
:::
jadę zaraz do Gruczna
może tam już wiosna?
tak yyc_u
to sa te klimaty co mnie pociagaja. to fakt ze jest ciasno na ulicach pomimo trzech pasow ruchu w jednym kierunku na ktorym stoi szesc rzedow pojazdow tylko dlatego ze sie osiol zoslil i pomimo mocnych argumentow woznicy nie chce ruszyc ani wewte ani tewte. a dzieki polmetrowym kraweznikom ci co naciskaja na podeszwy, jesli je w ogole posiadaja, czuja sie bezpieczni. smog, jak nie wieje z piaskownicy, daje sie we znaki.
niektorzy znalezli wyjscie z tej sytuacji i osiedlili sie na dachach wysokich kamienic. ciekawie wyglada toto z lotu zelaznego ptaka. mialem wielokrotnie miedzyladowanie w cairo i moglem dzieki temu obserwowac co sie tam nie wyprawia. dzieki temu, ze wiekszosc to takzwane cabriomieszkania zajrzec mozna i do kuchni i sypialni . sciany z falistej blachy a dookoła roznego rodzaju roslinnosc powsadzana w beczkach po oleju. swiniow i krowow nie widzialem. natomiuast kozy daje sie czesto zauwazyc. z tych malych kozek najwiecej zabywy i pociechy maja oczywiście dziecki. gania ich tam cala masa za kozami miedzy rozwieszonym na swiezym powietrzu praniu. wyglada na to ze zasiedlone sa dachy licznymi wielopokoleniowymi familiami.
wydaje mi sie, ze pomimo pierwsze spojrzenie na cabriodachy moze nie napawac optymizmem to i tak ich lokatorzy maja znacznie lepsza perspektywe 😉 niz ci z polnocnego cairowskiego cmentarza
juz sie nie moge doczekac kolejnego lotu nad tym fascynujacym miastem. ale poki Alicja + J siedza w afryce to nie bede sie tam wciskal. wyjada i jak sie troche przewietrzy, tak okolo dwa tygodnie powinno wystarczyc na wentylacje kanadyjskiego zimnego powiewu, to i nas tam zawieje czego i wszystkim cycatym i pisatym tego samego zycze na swieta kwietniowe
Ludzie! Gdzie te skorupiaki zawedrowaly!!! Czy tez zostaly dowiezione, ale to juz brzmi tak prozaicznie. Wole „zawedrowaly”.
Chetnie bym pozapadala sie w snieg po pas. U nas slonecznie, cieplo i jak na razie niewiele deszczu. Zapowiadaja cos na jutro i niedziele ale kto by im wierzyl.
Ciekawostka jak znalazl na dzisiejszy dzionek – 13sty i do tego piatek:
jesli ktos posiada fobie zwiazana z ta data niechaj sprobuje wymowic: „paraskevidekatriaphobia”. Wedlug Dr. Donalda Dosseya, zalozyciela Stress Management Center Phobia Institute, jesli pacjent plynnie to slowo wymowi jest uleczony z feralnej fobii.
Zycze Wam milego weekend’u. U nas za godzine i kwadrans nastanie 14, i sobota.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Paraliż tu jakiś czy co? 😯
U mnie wiosennie, już prawie +10 w cieniu, pora chyba siać pomidory. Na obiad były kotlety cielęce z włoskich zakupów, marchewka, makaron, sałata.
Jutro ma być jeszcze cieplej, wybieram się na sanki, na wys. 2000m powinno być dosyć śniegu.
Jedzenie frutti di mare na górskich szczytach uważam za trochę perwersyjne i mało ekologiczne, ale jeśli dobrze przyrządzone… Przynajmniej w zimie zapasy są dobrze chłodzone 😉
Echidna,
sprawdziłam, nie mam tej fobii 😉
Tak, mam te same odczucia, co Pyra, na widok dzisiejszych zdjęć. Szczególnie ten makaron z homarem mnie rajcuje. Kozi ser sam wczoraj jadłem przecudowny. Krem właściwie ostry i łagodny równoczesnie. I nie mówcie, ze to niemożliwe.
Byłiśmy wczoraj na degustacji wina z Domaine de la Berangeraie w Cahors. Była pani z tej rodzinnej winnicy i opowiadała o swoich produktach, które nastepnie próbowaliśmy przy doskonałych przekąskach z winiarni Cyrano&Roxane w Sopocie. Wina naprawde dobre, szczególnie Quatre chambree. Ale i stosunkowo niedrogie Cuvee Juline bardzo nam smakowało.
Stanisławie,
co to znaczy stosunkowo niedrogie?
Wina z Cahors młodsze niż 6-letnie mają za dużo garbnika i kwasu, bo takie są winogrona Malbec – gruba skóra i drobne owoce. Ale po odpowiednim czasie dają się bardzo dobrze pić. Cosse-Maisonneuve należą do najlepszych Cahors, ale i Beranger dostał brązowy medal za Cuvee Maurin 1996.
Witam szanownych blogowiczów.Po raz pierwszy przy waszym blogowym stole Krystyna z Rumi.Już dawno chciałam się do was przyłączyć,ale brakowało mi trochę śmiałości. Dzisiejszy piątek trzynastego jest,myślę, dobry na zawarcie nowych znajomości.
Na tematy kulinarne nie bardzo dziś mam ochotę,gdyż akurat mam „głodny ” dzień ,to znaczy tylko soki i herbatki , tak dla oczyszczenia organizmu.Raz w tygodniu to niewielkie wyrzeczenie.
Natomiast w niedzielę wybieram się z mężem do polecanej przez Stanisława Winiarni Literackiej Cyrano & Roxane w Sopocie.Już cieszę się na francuskie przysmaki.Że też tam sama wcześniej nie trafiłam,ale ja częściej bywam w kawiarniach, a obiady preferuję domowe.Warto jednak znać miejsca z dobrym jedzeniem i miłym klimatem.Jak było,napiszę.
No to ja sobie naleje piwa marki Black Label, afrykanskie, i napisze wam cos wiecej z tej Afryki dzikiej.
Opowiadam glupoty, ze nie jedlismy nic lokalnego. Oczywiscie, ze jedlismy, na przyklad dzisiaj na sniadanie wtrzachnelam dwa owoce opuncji (nie liczac tego, czym Jadzia zastawila stol, sery i te rzeczy).
Poza tym po drodze w restauracjach frutti di mare lokalne – wiecie, jak to smakuje prosto z morza/oceanu. Niewazne, ze siec, ktora sobie namierzyl Jerzor – Ocean Basket – ale swiezosc czuc. Mniam! (foto beda), nie ma to jak prosto z oceanu!
Jeszcze mam takie inne z doskoku… na przyklad ten chleb z Witbank, o ktorym juz pisalam, przepyszny.
… a o skorupiakach to wam fotosprawozdam! W koncujechalismy wzdluz oceanu indyjskiego i chlop zywemu nie przepuscil!
Witaj, krystyno 🙂
Alicjo, nie zgub kajecika 😎
a ja sprawozdam co tez zlapalem w dlonie nad wschodnim morzem. moze i obrazkowo ale jeszcze nie wiem
witam kaszubke z rumii 😆
dobrego lykania w lykend 😉
spadam do 2.OO npm
Wrócilem w domowe pielesze. Wczoraj w poludnie ale padlem ze zmeczenia. Momenty byly z Magdalena. Dwie noce pod rzad. W pierwsza noc z wztorku na srode tuz po wyjezdzie z Perchtoldsdorfu zacza ladac deszcz zu blotem a wycieraczki nie dzialaly. Magdalena jechala jak na Rajdzie Safari. RTano prosto do swoich zajec. Ja zalatwilem swoje sprawy
Witaj Krystyno, wszystkiego najlepszego w dniu Twoich imienin (nieprawdaż?)
Jutro wybieramy sie w okolice, o ktorych tak pieknie pisze Gospodarz. Sprobuje zaliczyc rifugio emilio comici, bo na widok tego homara zrobilo mi sie slabo… 🙂 imusialam szybko wrzucic cos do gebusi, zeby slinotok powstrzymac.
I na te wina sie ciesze – lagrein, pino griggio, mmmm 🙂
Wrócilem w domowe pielesze. Wczoraj w poludnie ale padlem ze zmeczenia. Momenty byly z Magdalena. Dwie noce pod rzad. W pierwsza noc z wztrku na srode tuz, po wyjezdzie z Perchtoldsdorfu zaczal padac deszcz z blotem a wycieraczki nie dzialaly. Magdalena jechala jak na Rajdzie Safari. Rano prosto do swoich zajec. Ja zalatwilem swoje sprawy czyli zalozylem konto w amerykanskim banku. Dawniej byl to Bank Handlowy. Poczulem sie jak amerykanski milioner którego konto istnieje ale jest bez püieniedzy. Róznica polega na tym, ze on tak skonczyl a ja tak zaczynam. Potem byly te momenty. Jako swiezu upieczony konciarz zaprosilem Magdalene na obiad do niewielkiej przytulnej restauracyjki. Dla mnie byl losos z rusztu a dla niej szpagetti a la carbonara. To niech jednak sama sprawozda. Kolejna noc jechale jak Sobieslaw Zasada tyle, ze szybciej i nie dala dotknac kierownicy. Nie dotykalem. Nie mam zwyczaju przeszkadzac wlasnemu kierowcy przy pracy. Rano Magdalen pobiegla do pracy a ja do mojej dawnej firmy na zakupy. Obladowanym pod dach samochodem na sume 700 Euro wrócilem przy slonecznej pogodzie do domu. Rozladowali samochód a ja padlem.
Szczególowe sprawozdanie pozostawiam Magdalenie a ja ide na pöodsumowanie wyników testowania mojej cielesnej powloki.
Do Brzucha pytanie. Czy na warsztaty wolno zabrac przylklady dla demonstracji. Przybyly nalewki. Malinowa i pigwowa. Jesli wolno bedzie zabrac pomoce szkolne to czy nalezy zabierac szklo czy mozna liczyc na organizatorów. To samo dotyczy suszonego pieczywa niezbednego przy zmianie smaków.
Pozdrowienie z trzynastego piatku.
Pan Lulek
Czuje sie te date. Dzien trzynasty i piatek. Za literówki przepraszam.
PL
Dziękuję za miłe powitanie i za życzenia.Na Kaszubach mieszkam od ponad30 lat,ale pochodzę z Mazur,a konkretnie z Morąga. Blogowa Morag też , zdaje się, z tych samych okolic pokrzyżackich.
Instrukcje lapania krabow napisalam kiedys u Owczarka kiedy rozwazano, czy w wagonie restauracyjnym lepiej jest sie rzucac krabami czy schabowym.
Sprzet: siatka metalowa lub ze sznurka z bardzo dluga lina
Przyneta: zepsute surowe mieso z kurczaka. Najlepiej z koscia, bo wtedy krabowi dluzej zabiera zjedzenie miesa.
Przymocowac sznurkiem zepsute mieso do dna siatki. Trzymajac koniec liny jedna reka, druga reka wrzucic siatke do wody. Jesli lapiemy z mostka, to najlepiej lapac kraby w czasie przyplywu. Przywiazac koniec liny do krzesla.
Kiedy siatka opadnie na dno, otworzyc termos z kawa i podziwiac widoki. Po 15 minutach szybko wyjac siatke z wody tak aby kraby nie wypadly. To wymaga troche praktyki.
Polozyc siatke i reka wyjac kraby. Kraby trzyma sie w jednej dloni, w poprzek skorupy tak aby nie mogly nas poszczypac.
Jesli szerokosc skorupy rowna sie lub jest wieksza od szerokosci zielonego banknotu to krab pojedzie z nami do kuchni. Jesli krab jest mniejszy to wraca do wody. Wszystkie kraby plci zenskiej wracaja do wody.
Rozgwiazdy (starfish) lubia jesc kraby. Mewy jedza wszystko.
Gospodarzu,
wyrazy podziwu za 2-godzinną wędrówkę na rakietach. To jest spory wyczyn, i to jeszcze po ciemku 😎
Na dworze już +16. Byłam rowerkiem na zakupach, bo jutro będą goście na kolacji. Nie wiem jeszcze, ile osób, ale kupiłam 2 kg zielonych szparagów i wyciągnęłam szczęśliwą szynkę z objęć Liebherra.
Rozgwiazdy jedza kraby, mewy jedza wszystko a my jemy mewy. Ptarmigan to ladny ptak. Kto skonsumowal ostatniego dodo i jak on smakowal? Czy moa sie gotowalo czy grilowalo i czy robiono z niego tatara? Jak dlugo trzeba gotowac jajko moa zeby bylo na miekko? Czy z dodo robiono czernine? 10 tys lat stary lod do 24 letniej whiskey, czy lod za stary czy moze whiskey za mloda? Karamel bez cukru.
Nemo,
ja kajecika nigdy nie gubie!
Matko, ale nas Jadzia nakarmila! Baranina w sosie curry – przepis bedzie potem. Mniam mniam!
Pilnuj kajecika, Alicjo 😎
Mew raczej nikt nie jada, bo niesmaczne, podobnie jak wrony, krety i lwy. Natomiast gryzonie, niedźwiedzie, psy, koty, chomiki, węże, pędraki chrabąszcza – uchodzą za smaczne 🙄
Mewy nigdy nie jadlam i chyba nie sprobuje.
Wracajac do krabow, to przytocze wydarzenie, ktore mialo miejsce w akwarium w miasteczku Poulsbo. W akwarium mieszka duza i niesmiala osmiornica o imieniu Marina. Marina lubi kraby. Pracownicy akwarium trzymaja na polce sloiki z krabim miesem.
Pewnego ranka pracownicy zauwazyli kilka pustych i rozrzuconych po podlodze sloikow. Dochodzenie wykazalo, ze Marina sama, wykorzystujac swoje dlugie i zaczepne konczyny, otworzyla sloiki i ze smakiem zjadla zawartosc.
Kiedy pracownicy akwarium w szoku podeszli do okna mieszkania Mariny, ta zarumienila sie ze wstydu.
Okazuje sie, ze opowiadan o przedsiebiorczosci osmiornic jest bardzo wiele.
Nawet James Bond mial z jedna na pienku….
Kapitan Nemo tez ledwie z zyciem uszedl, zaplatany w macki Nautilus juz mial utonac…
A my i tak je jemy. I tylko dzioby zostaja….pierza brak, skrzydelek sie na grilu nie da, ale za to nuzek zimnych mozna zrobic skolko godno.
czy musieliście o jedzeniu mew ????? 🙁 😉 tak dobrze mi się czytało i zastanawiałam się nad jakąś przegryzką, a teraz co ….
Teraz czas na osmiorniczke emi…. albo ptaka dodo, kuperek ponoc smaczny jak u ptaka kaczki. Mozna ubrac w piora bazancie i bedzie udawal dziczyzne albo w piora pawia i bedzie udawal, ze jest z Indii. Smacznego.
emi- nie „pekaj” polecam sznycle,bo u mnie nastal na nie sezon 😉
Wczoraj wyprobowalam nowy sposob przyrzadzania,bo do tej pory bylo tradycyjnie.Wiec nalezy wymieszac dwa jaja z dwiema lyzkami musztardy,dodac lyzka wody i troche soli.Rozbic cieniutko sznycle i najpierw pomoczyc w jajcach potem w mace i na koniec znowu w jajcach.Szybko rzucic na dobrze rozgrzany tluszcz.Piec 3min kazda strone.
Palce lizac,bo mieso jest bardzo soczyste,polecam 🙂
Hej.
yyc – ten przypływ kulinarnej weny zaczyna być niepokojący 😉
Ana, wraca mi nadzieja 🙂 słyszałam już od kilku osób, że coś obsmażały w panierce z musztardy, może trzeba będzie kiedyś wypróbować
A z musztardą miodową lub z dodatkiem miodu powstaje piękna skarmelizowana chrupiąca powłoczka.
Mniam.
Nemo,
wezzesz Ty sie …ja kajecik mam i nawet zeskanuje, jakby co. Zawsze pod reka! Obowiazek po pierwsze! Po drugie opowiesci. Poki co, Gospodarz nam gra na gitarze i spiewa. My z Jadzia spiewamy, Jerzor falszuje, ale nam jest wszystko jedno 😉
Alicjo,
już się biorę 😉 Za ciasto czekoladowe z wiśniami na jutro. Idziemy w trójkę na sanki – dwoje przyjaciół i ja. Osobisty idzie do jaskini, ostatni raz w sezonie. W niedzielę wróci zima, ma padać deszcz, moja głowa już melduje 🙁 A tak w ogóle, to nie śpię już od 5 rano 😯
Orca widzialem w tv podobnie o tych osmiornicach, co to skutecznie ze sloikiem walcza i wlaza w jakies zupelnie niewiarygodnie male dziurki, zupelnie nieadekwatne do ichnich gabarytow,
yyc, niezla wena Cie wciagla, a Johnny’emu i tak nie smierdzi, zreszta, byle powloczka chrupiala,
witam Kryche rownie serdecznie
Alicja, J. falszuje? jeszcze mnie nie slyszalas
oj smierdzi tutaj slawku i to jak okropnie z tych kominow. pfuj pfuj. bedac na spacerze poczulem nie tylko zapach spalanych opon. cholera by ich wziela z recyklingiem wlasna lape.
sprzet juz zbieram po chalupie i jutra z rana wg Orcki instrukcji na molo 🙂
no to co? przepluczemy rure odkazaczem 😆
Powłoczka moja się komuś nie podoba? Hę?
Zapodaję, żem kobita nie ułomek.
Ciasto w piecu, a ja też potrzebuję jakiegoś odkażacza albo odwkurzacza, bo się trochę zeźliłam 👿 Darowanemu koniowi nie wypada zaglądać w zęby, ale w trosce o zęby gości jednak zajrzałam i co? Wiśnie w słoiczku okazały się niedrylowane 🙁 No to dawaj wyciskać te pestki… Wszystko zachlapane na czerwono 🙁
slawek,
Niektore akwaria celowo chowaja mieso krabow w roznych zamknietych zakamarkach ‚to keep the octopi intellectually active and challenged”. Hmm… Czy szukanie łakoci pochowanych w domu to aktywnosc intelektualna?
johnny walker
nie zapomnij zabrac smierdzacego kurzego miesa 🙂
Orca,
jeszcze jak 😉 Trenuje inteligencję, pamięć, zapobiega Alzheimerowi… Do dziś pamiętam z wczesnego dzieciństwa, gdzie moja Mama chowała rodzynki i czekoladki na przeczyszczenie 😎 Sprawdzało się nawet w zegarze ściennym…
A nie lepiej zalozyc szkole dla tych osmirnic zeby sie intelektualnie rozwijaly. Nobel z fizyki: „Jak otworzyc puszke z krabem zeby sie pracownik ZOO nie zorientowal?” W klasie z przodu siedziec beda male oktopuski za nimi srednie oktopuski a na goncu osmiornice Guliwery. Wyklady z Samoobrony – wykladowca: James Bond, Jak jesc i nie byc zjedzonym – wykladowca: Dyrektor Dalmoru. Jak wlezc do butelki nie odkrecajac nakretki: wykladowca duch Zdzisia Maklakiewicza.
Musztarde zawsze sie podaje po obiedzie, trzeba wiec najpierw zjesc obiad a dopiero potem zrobic sznycle.
Praca sie skonczyla wiec trzeba isc do domu. Od wczoraj wiatrzysko cieple z gor zawodzi za oknem i ze sniegu pozostalo wspomnienie. Jutro na prerie do teatru i na kolacje wiec moze jakies zdjecie albo dwa ze stolu machne, zebyscie widzieli jak sie farmerzy bawia na dzikim zachodzie (zakladajac ze jakis farmer sie zjawi). Czas zmienili na letni to i zachod o 19 z minutami wiec niemal do osmej jest jasno. Wiwat wiosna.
nemo,
Wydaje mi sie, ze w lodowce mam jakas intelektualna dzialanosc, ktora juz tydzien temu powinna byla (?) wyladowac w smietniku.
Orca, a jak ośmiornica rumieni się ze wstydu? 😉
Dorota z sasiedztwa,
Od glowy w dol. 🙂
A na pytanie ‚Kto zjadl kraby?’ odpowiada: ‚Zapytajcie kota’
🙂
W zwiazku z czesciowa odbudowa stanów magazynowych Poczty Butelkowej podaje tresc kolejnego konkursu. Dla zachety najpierw nadgroda do wlasnorecznego odbioru. Nagroda pocieszenia wyjazd na maloosobowy obiad. Pierwszy wygrywa opublikowujac na blogu rozwiazanie.
Podac rozwinietym tekstem tresc szyfrogramu.
3 x 05
3 x P
3 x 100
Droga prawna wykluczona
Pan Lulek
Panie Lulku,
takie nieprzyzwoite rebusy znałam już w dzieciństwie 😉
Wolaja na sniadanie!
A spiewalismy do bialego rana, powariowali ci nasi gospodarze. Przerobilismy caly spiewnik politechniki wroclawskiej. Rycho gra swietnie na gitarze. Gardlo mnie boli!!!
…w jezyny nura daj
lub usiadz na mrowisku
… a ty trwaj!
bo to jest w koncu wszystko!!!!!!
Pyra żyje. Witam Krystynę – stół jest tym ciekawszy, im nas więcej.
Wieści z Żabich Błot – Żaba zarobiona po łokcie, a nawet wyżej, bo od czasu kiedy to jej pomocnik w pijanym widzie sprawdzał wytrzymałość barier przydrożnych ( ze skutkiem ostatecznym) została swoim własnym parobkiem .W kwietniu pójdzie na operacyjną naprawę złamanej nogi i mówi, że w gipsie będzie miała czas na blogowe pisanie. Synuś obiecał przyjechać na 2 tygodnie chudoby dopatrzeć. Żaba pracuje nad Zjazdem, knajpę już b.dobrą znalazła, a o noclegach zapoda za 10 dni. Sama jest skłonna przyjąć nas na sobotnie pogaduchy albo w niedzielny poranek chyba koni nie wystraszymy?
Marialka była, ledwie trochę dziabnęła widelcem po talerzu taka była padnięta, bo wcale nie spała po 24-ech godzinach pracy Radek próbował ją zalizać na śmierć. Mnie nie próbuje ak kochać – wie, że nie lubię.
Wszystkich wymiotło i Pyra też udaje się do zajęć poważnych Tłoczno przy stole zrobi się wieczorem, a wtedy Pyra nie będzie miała dostępu do maszyny. Nic to – pogadamy w poniedziałek
Witam Szampanstwo!
A wy co – spicie?! Co za ludzie… ja juz po inspekcji kopalni wegla w eMalahleni, nie myslcie sobie, pracuje sie i przy sobocie! Zarobilismy na miske spyzy (wcinamy opuncje i rozne takie). W tej chwili wielka burza sie przewala. Jutro jedziemy do Pretorii.
Melduje, ze wrocilam. Konczyny w calosci, ide po zakupy, bede pozniej.
Alicja, ja cięgiem na szychcie 🙁 I bez opuncji 🙁 Ale też bez burzy 😀 Tarzaj się w tej Afryce ile sił! Drżyj Pretorio!
Tarzam sie, tarzam… jak trzeba, to trza!
Malahleni (czyli Witbank po bursku) znaczy wegiel, a Bumalanga (tutejsza prowincja) – to kraina, gdzie wschodzi slonce. Oficjalnie jest 9 jezykow, oprocz angielskiego. Podpytuje gospodarzy na okolicznosc. Do Pretorii zaprosila nas corka gospodarzy, Ola (moze wpadniemy na kawe/herbate do Winnie M.?). No a w poniedzialek dalsza czesc wyprawy, na grubego zwierza, czyli poglaskac lwy. I w sobote do domu. A wydaje mi sie, ze jestem w podrozy juz miesiac z gora, albo i dluzej.
Alicjo, 30km od jest kopalnia, gdzie wygrzebali takie kamyki, ze az strach, taki jeden w Damie, to az sie otoczyl medycznie do pociecia pierwszego Cullinana tak sie bal, udalo sie i szkielko wyladowalo w krolewskim puzderku,
niedawno bylo o Brugii, wiec zachecam do obejrzenia filmu ” In Bruges”
film, jak film, nawet niezly, ale spacer po miescie z gornej polki, mam nawet sznurek:
http://www.alliancefilms.com/pages/inbruges//high.html
no bez jaj, wstawili mnie do poczekalni, pchi, nie to nie
Niech zyje ruch spoleczny PNP. Co oznacza Pedzisz NIE Pij. To w zwiazku ze zniesieniem Panstwowego Mononopolu Spirytusowego.
Zmniejszy sie zdecydowanie liczba wypadków drogowych w stanie wskazujacym. Pedzili nie beda pili i jechali w tym stanie.
Ze swoim pomyslem work shopu, Brzucho wstrzelil sie w dziesiatke.
Szykuje pomoce naukowe.
Izyk nie zrobil kariery w handlu walonkami to moze rozkreci sie na sprzecie. Dla chetnych zagospodarowania nowej niszy gospodarczej gotów jestem udzielac porad w zakresie nabycia lub uruchomienia produkcji sprzetu i technologii produkcji metoda kociolkowa
Pan Lulek
no dobra, wlasnie wyszedl, nazywaja go ” Twardy ”
jakby z Hlaski, albo innego Hemingweja łowcy kielbas i przygod roznych,
misja: upolowac biala, surowa,
autokar jezdzi, kierowca dostarcza, Twardy „negocjuje” dialogiem typu: chce to, i mam tyle, musisz sie postarac i dobrze by bylo, gdyby ci sie udalo, uklad jest taki, ze wszystkim zalezy, dzisiej obiecal ogorki kiszone na probe, ma sie pojawic przed dziewietnasta,
hejki
Lulek, no co Ty?
zagadka tylko dla Nemo?
W ciagu ostatniego tygodnie popijalam sobie na stoku tarninowke. Niestety zostalo jej juz malo a szanse na nowa sa poki co malutkie. Zaczelam sie wiec zastanawiac jakby tu zrobic nalewke z zurawiny. No i oczywiscie pomyslalam o pedzacym Towarzystwie. (tutaj gleboki uklon w strone Blogowiczow). Bardzo grzecznie prosze o przepis.
Po tygodniu kuchni austiackiej na nie najwyzszym poziomie mam nadzieje, ze Ulubiony stanie na wysokosci zadania i ugotuje cos, co obudzi moje kubki smakowe. Przez 12 lat od mojego ostatniego pobytu w tym kraju ( w gorach, na nartach) glowna zmiana w jadlospisie, to bar salatkowy jako przystawka. Krok w dobrym kierunku, niestety reszta… hmmm…. dlao sie to zjesc, ale odczuwam pewien niedosyt smakow.
Za to snieg… moj ty Panie Boze, jaki oni tam piekny snieg maja, i stoki, i wyciagi, i jak duzo…
Nirrodku, jeżeli grzecznie poczekasz 2 tygodnie, to Pyra Ci skseruje i wyśle tomik b.dobrych przepisów, a jak nie masz cierpliwości, to w poniedziałek naklepię zurawinówkę (solo)
Nirrod !
Podaje przepis na tarniówke albo zurawinówke.
Do tych nalewek trzeba miec serce. Tak jak do bigosu. Bez serca nie daje rady. Obydwie nalewki robie w nastepujacy sposób.
Po umyciu zimna woda okolo jednego kilograma owoców laduje je do 5 litrowego sloja typu twist. Zalewam miodowym kremem tak zeby zakryc owoce cienka warstwa. Zalewam butelka 0,75 litra przemyslowa wódka o mocy okolo 38 %, zamykam i zapominam na trzy tygodnie. Moze byc dluzej.
Mozna dolozyc kilka gozdzików i laske cynamonu. Mozna równiez pójsc w calkiem innym kierunku i dodac kilka ziaren pieprzu. Najlepiej zielonego.
Po kilku tygodniach dolewam 1 litr 80% gorzaly tez typu przemyslowego.
Caly czas nalezy, co kilka dni, mieszac sloik w rekach. Po kilku dniach kiedy miód jest calkiem rozpuszczony cedzic przez grube a potem drobne sito. Plyn postawic do sedymentacji w osobnym duzym sloju. Sedymentacja trwa kilka dni. Zlewac do eleganckich butelek bez potrzeby filtracji.
Pozostalosc wykorzyszuje sie do przygotowania dodatków do dan miesnych.
W garnku ze stali nierdzewnej dosypac okolo 1/2 kilograma cukru z zelatyna. Takim jak do konfitur i dwa razy zagotowac kazdorazowo studzac. Pakowac do sloików typu twist albo innych szczelnych i serwowac przy okazji.
Pyra ma zapewne bardziej wyrafinowane przepisy. Ja podaje taki zwykly chlopski z Poludniowej Burgenlandii.
Pan Lulek
Nie myslcie sobie – wlasnie wrocilismy z mszy wieczornej. Podobno bede zbawiona – moze nie calkiem, ale kapeczke grzechow mi sie odpuscilo.
Bardzo pracowity dzien, najpierw inspekcja kopalni, potem rozne takie, a na koniec kosciol. Teraz ogladamy „W pustynii i w puszczy” – Jadzia nasza byla tlumaczem i prawa reka rezysera przy tym filmie.
Co do jedzenia, przepisy wam pozbieram na koncu. Jadzia swietnie gotuje – mowilam? Znajac Jadzie, bedzie nas podgladala, ale napisac dla niej zdanie to wielki wysilek!
Tyle na razie.
Pisalem o Yukon Quest wiec teraz tylko krotka notka z najslynniejszego wyscigu psich zaprzegow Iditarod odbywajacego sie pomiedzy Anchorage i Nome a odpowiednia dla blogu lasuchow. Pierwszy „musher” dotarl do Yukon River do Anvik. To mniej wiecej polowa drogi z ponad tysiaca mil alskanskimi bezdrozami. W nagrode otrzymal miedzy innymi posilek osmiodaniowy i 3,5 tys w zlocie. Posilek przygotowany przez szefa restauracji w Anchorage i serwowany przez generalnego menagera skladal sie (angielski cytat):
„This year’s menu included Braised Pork Belly, Heirloom Beets Salad, Crab Agnolotti, Alaskan Bouillabaisse, Breast of Duck, an Artisan Cheese Plate, Flamed Strawberries Romanoff, and an After Dinner Mint of $3500.00 presented on an „Alaskan Gold Pan” – all accompanied by a bottle of Dom Perignon”. Zjadl odpoczal i polecial dalej. Posilek w gluszy na dalekiej Polnocy moze byc rownie dobry jak w wysokich gorach 🙂 Ten after dinner mint to gra slow jako ze „mint” to mieta ale i mennica.
A dla milosnikow psow mala historyjka z trasy. Japonka Nancy Yoshida miala wypadek. Ostry zjazd, krety szlak, poturbowala sie niezle. Pozrywal sie zaprzeg i jeden z psow, Nigel, zaginal. Jak kamien w wode. Po paru godzinach poszukiwan poleciala dalej i w najblizszym punkcie kontrolnym wycofala sie z wyscigu. Zaczeto poszukiwania psa z ziemi i powietrza ale pieska nigdzie ani sladu. Po trzech dniach Nigel zjawil sie w poprzednim punkcie kontrolnym caly i zdrowy tylko nieco glodny 🙂
piekne przeslanie Nirodku, cieszas sie 😆 ze kopyta cale. mam nadzieje ze i inne czesci ciala ktore w przypadku kolizji moga uledz uszkodzeniu nie ucierpialy zbyt mocno. no chyba ze nocnik na glowie mialas 😉
z receptura Pana Lulka wszystko jak najbardziej. dziwi mie jedynie fakt, ze umknela mu tak bardzo istotna dla powodzenia calej operacji nalewkowej niby brobnostka jaka jest wysmarowanie sloja od wewnatrz musztarda. bardzo dobre efekty przynosi stosowanie musztardy z dijon o smaku bananowym. dodatkowo calosc umiescic w koszu metalowym i dyskretnie podlaczyc pod napiecie.
jaki amperaz i ilosc voltow?
z tym pytaniem najlepiej do Alicji. w sa jak sie okazuje maja taka technike opracowana do perfekcji.
dostalem kosza od kosza i bez wachania wina tego wydarzenia obarczam Orce. tutejszy odczowalny smrod na kazdym kroku wypedzil kraby na znacznie przyjazniejsze akweny. a moze ich w tutejszym morzu brak?
o tym co wpadlo dzisiaj w moje gorne konczyny klepal nie bede i przekazu obrazkowego rowniez nie badzie z uwagi na staly fragment gry powtarzajacy sie od jakiegos czasu. cztery sieje o lacznej wadze 6kg i jeden 4,5kg dorsz bez wnetrznosci juz wielokrotnie byl przeze mnie prezentowany.
Dobry wieczór!
W moich górach też śniegu pod dostatkiem. Wyprawa saneczkowo-wędrowna udana, nic nie połamane, finał tradycyjnie w restauracji „Regina” – kawa z Baileys Irish Cream i bitą śmietaną. W domu kolacja – szparagi, gotowana szynka, jaja z winegretem, sałata, pieczone ziemniaki, Taurasi. Na deser sałatka z pomarańczy i truskawek. Teraz goście wzięli swoje sanki i poszli na pociąg.
Psia natura. Lider wyscigu Lance Mackey przysnal nieco na jednym z odcinkow. Kiedy sie obudzil stwierdzil ze zjachal ze szlaku. Musial zawrocic. Psy byly zdemoralizowane i nieszczesliwe z takiego obrotu sprawy i, jak powiedzia, okazaly mu to. Nie beda biegaly w te i z powrotem. Kiedy wreszcie wrocili do szlaku psy ponownie (w jego slowach) wyrazily swoje wielkie niezadowolenie w zdecydowany sposob i zabralo mu duzo czasu aby je udobruchac i przekonac zeby w koncu pognaly dalej.
My mielismy swojego Szarika. Pod ogniem niemieckim latal pare dni po Polsce ale do dowodztwa dotarl i byl zadowolony.
oj nemo nemo. po takiej kolacji to nic dziwnego ze miewa sie bezsenne problemiska 😆
bylo gosciow do bahny choc odprowadzic 🙂
bo Bahna to blondynka, co sen gosciom przywraca?
tak, to, to tak, tak to to tak …
potem bylo o kotletach, ale juz pewnosci nie mam, czy w tym samym Tuwimie 🙂
Johnny Walker,
ja sie na amperazach i gornych voltach nie znam, niestety.
Spicie wszyscy czy co? Wstawac, szkoda dnia! U nas piekne sloneczko i jest rzesko po wczorajszych burzach. Za jakas godzine prujemy do Pretorii. Stroj organizacyjny – koszulka z Uniwersytetu Wroclawskiego, a co! Jadzia popatrzyla z niesmakiem – niewyprasowana, powiada. W podrozy ma sie chyba dyspense od prasowania?! No dobra, ide prasowac, inaczej mnie z domu nie wypuszcza.
Krystyna na nogach już od 6.50, bo o tej właśnie porze telewizja publiczna prezentuje program o ptakach.Jak ktoś chce oglądać takie niepopularne tematy,to niech wstaje o świcie.Dobrze mu tak.
Osobisty mąż już pobiegł do lasu na niedzielne bieganie po górkach.
Ale po śniadaniu wracamy do cywilizacji i jedziemy do Sopotu, najpierw na dobrą kawę do „Niebieskiego pudla „, potem trochę pospacerujemy.Do południa jest tam zupełny spokój,zwłaszcza trochę na uboczu.I taki właśnie Sopot lubię. Obiad też tam zjemy. Odwiedzimy lokal,gdzie bywał nie raz Stanisław.
Tymczasem zabieram się za przygotowanie śniadania, a i upiększyć też trochę się trzeba.
Ja też już na nogach. Na dworze pochmurno, ale zapowiedziany deszcz jeszcze nie pada.
Johnny,
dzięki za troskę o mój sen. Sorry za brak odpowiedzi wczoraj, ale po tej kolacji zasnęłam jak kamień 😉
Teraz zjem śniadanko i jeśli nie zacznie padać, to pojedziemy na narty. Jeśli zacznie – zajmę się deklaracją podatkową 🙄
Bo gorna volta to teraz Burkina Faso.
Sopot to moje ulubione miasto, tzn po rodzinnym Kaliszu. Od dziecinstwa spedzalismy tam wakacje. Parasolnik, molo, Monciak tego sie nigdy nie zapomni. Lody u Wlocha a nawet dwoch Wlochow wtedy choc ten kolo mola bardziej mi pasowal. Zolte kolejki do Gdyni czy Gdanska. Opera Lesna no i festiwal. Ilez to wspanialych wspomnin z Sopot zwiazanych.
Wiadomosc dla Pyry:
Pyro –
dzwonilam wczoraj, dzwonilam kilka minut temu … i nic. Chyba na spacerze z Radoslawkiem, a w sklepie, albo co?
Odezwe sie via Email jutr lub pojutrze.
Echidna
dzień dobry
wróciłem
przywiozłem sobie jaj od kur zielononóżek
i …różne inne kulki
a to twarożkowe zalane olejem z czosnkiem
a to rybne pulpeciki w octowej (słodkiej) zalewie
Panie Lulku,
Serdecznie dziekuje za przepis. Wyprobuje.
Pyro,
Cierpliwosc posiadam, nie musisz stukac. Zrobie obie wersje nalewki i bedzie analiza porownawcza.
Budzenie uspionych kubkow smakowych trwa. Wczoraj bylo sushi, dzisiaj bedzie tarte flambe i salata.
Postanowilam rowniez zrobic w najblizszych dniach zupe z kalafiora. Musze sama sobie udowodnic, ze moze taka zupa byc smaczna i dobrze doprawiona.
Na moje kubki czeka prościzna. Kotletki mielone wieprzowe, ziemniaki zwyczajne i zasmażane tarte buraczki z cebulą, śmietaną i cytryną 🙂
Nirrod, powodzenia 😀
Po raz pierwszy kupiłam brukiew jakiś tydzień temu. Surowa niezbyt dobra, przesuszona. Piekę z oliwą, jakoś wykorzystam.
Pozdrawiam z Poznania szarego ( jak cholera )…
yyc – Sopot ostatnio bardzo się zmienił. Jesienią ma być oddany do użytku nowy Dom Zdrojowy .Samochody jadą koło mola tunelem.Będzie bardziej elegancko,a klimat miasta pozostanie.
Z powodu fatalnej pogody w Sopocie wypiliśmy tylko kawę i zjedliśmy sernik – bardzo przeciętny.Na spacerze trochę zmarzliśmy,więc we francuskiej restauracyjce.która była naszym dzisiejszym celem,chcieliśmy coś zjeść przedobiedniego.Było jednak za wcześnie,wróciliśmy więc do domu i zamiast dań francuskich były polskie pierogi z mięsem i surówkami, zamówione do domu.Bardzo smaczne.A na francuski obiad wybierzemy się chyba za tydzień we właściwej porze.
Zazdroszczę Alicji słońca i tego,że może chodzić w koszulce.
A co to? Za oknem zrobiło się biało,jakaś fala mgły nadciągnęła.
Echidna – wczoraj telefon dzwonił, a dzwonił i ja go szukałam, jak głupia. W pokoju Młodej nic, na biurku nic, w kuchni nie i w dużym pokoju też nic. Kiedy przestał dzwonić to znalazłam go na tapczanie Młodej pod kołdrą. Telefon bezprzewodowy ma swoje wady. Dzisiaj natomiast pod hajrem – nikt nie dzwonił, ani jednego telefomu.
johnny walker,
Cokolwiek sie stalo wine biore na siebie.
Pytanie. Czy jako przynete dales osmiornice bez kosci w czasie odplywu kawy? Czy mewa dostala zielony napiwek i wspiela sie po linie na mostek, aby podziwiac widoki?
Cos mi sie pokrecilo z ta instrukcja. Czas na kawe! 🙂
Nawet chmury na poziomie Brzucha nie powstrzymały nas przed wyprawą w góry, a tam szara zasłona rozdarła się na chwilę i wyjrzało marcowe słoneczko. Nie na długo jednak, bo po kilku kilometrach wyszedł nam na przeciw tuman gęstych mgieł i nagle nie było nic widać 🙁 Zaliczyliśmy jednak całe 14km i piknik przy szałasie na końcu trasy: chleb, ser kozi od lokalnego producenta, boczek marynowany w ziołach, szynkę z wczorajszej kolacji, ogórek kiszony, jabłko. Po powrocie – zupa z dyni z grzaneczkami, ciasto czekoladowe, herbata.
A propos mgły w górach:
Grupa turystów w gęstej mgle błądzi w górach. Wieczór zapada, a tu ani śladu człowieka i nadziei na nocleg.
– Mówił pan, że jest najlepszym przewodnikiem po Tatrach! – wścieka się jeden z uczestników wycieczki.
– Zgadza się! Ale to mi już wygląda na Bieszczady…
Blogowicze drodzy!
Niestety odmeldowuję się na bliżej nieokreślony czas. Do naszego komputera wdarł się bezlitosny i zdradziecki koń trojański ( i kto wie co jeszcze ), powodując „zepsucie totalne”. Nie odpala mimo zaklęć i przekleństw. Komputer pojedzie do informatyka.
Zatem znikam. Gościnne- jak w tej chwili- korzystanie z komputera trafi się nam pewnie rzadko.
O, biedna Marialka 🙁 Oby jak najszybciej naprawili ten komputer, bo jeszcze się nam odzwyczai 😯 Trzymam kciuki.
I po kolacji. Johnny się pewnie zgorszy nad swoim dorszem 😉 Były befsztyki z polędwicy wołowej z zielonym pieprzem, koniakiem i śmietanką, pieczone ziemniaczki, zielone szparagi i sałata oraz Primitivo di Puglia Feudo Monaci. Bez deseru.
Szkoda, ze nie moge stad zdjec wrzucac, no ale jeszcze tydzien i
bedziemy w domu, wtedy wszystko wrzuce i opisze jak nalezy. Dzisiaj
bylismy w Pretorii, pozwiedzalismy troche – University of Pretoria,
Ogrod Botaniczny, Monument… zapomnialam nazwe (taki narodowy wielki w szwabskim nieco stylu), budynek rzadu i jeszcze cos tam, namieszalo mi sie w glowie, po zdjeciach rozpoznam miejsca i podpisze, co i gdzie. Jutro ruszamy w strone Zimbabwe, do Kruger parku, zabierze nam to ze 3-4 dni, potem juz musimy wrocic, wszak wylatujemy w sobote. Rozne ciekawe rzeczy po drodze, no i pogoda wiadomo – dla nas swietna o tej porze roku.
Roslinnosc wspaniala, dzisiaj bylismy w ogrodzie botanicznym w
Pretorii, przerozne okolicznosci przyrody. Afrykanskie miasta sa
parterowe – a te wieksze maja kilka wiezowcow nie za wysokich wcale w
centrum, dobrze to widac na przykladzie dzisiejszych zdjec z Pretorii.
Jadzia pyta, po co ja tak cykam te fotki i co to za przyjemnosc – nie wiem, czy przyjemnosc, ja lubie, no a poza tym to jest moja „pamiec”. Wrzuce na komputer i wszystko mi sie pouklada jak nalezy, cala trasa podrozy.
Obiad jedlismy w restauracji w Pretorii, momenty byly. Do tej pory czuje sie pelna. Zazyczylam sobie t-bone steak , najadlam sie ja i dwa pieski Oli (corki naszych Gospodarzy) mialy jeszcze cos do ogryzania. Wspanialy sos pieprzowy z pieprzu czarnego, bialego i czerwonego, sprobuje to jakos odtworzyc u siebie w kuchni, moze mi sie uda.
Krystyna (15:42)
To ty tak po Sopocie bez koszulki w biały dzień?
P.S.
Na kolację była wolowina marynowana soją i limonką, ziemniaki i marchew z piekarnika, humus i zielona sałata. Flaszka (dziecinna) czerwonego ripasso z okolic Verony też. Na deser będą lody waniliowe z owocami.
P.S.
Marialko – brukiew jednak lepsza gotowna. Najlepiej w towarzystwie jagnięciny albo (czemu nie?) wołowiny. Pokroić w kostkę, zrumienić letko na patelni – moźe być w towarzystwie marchwi – aż się ta słodycz skarmelizuje i niech się potem z tym mięsem w żeliwnym, garku dusi….
Jeszcze lepsza od gotownej gotowana.
P.S.
Z Głośników leci Antonio Carlos Jobim. Po portugalsku.
Mmmmm…..
P.S.
Oraz zielona herbata.
U Aszysza leci herbata? Też chcę takie głośniki 😎
U mnie leci poludniowoafrykanskie wino. Wszyscy poszli spac, ja ide wywiesic pranie 😯
w kinie bylem, na „Gran Torino”, Clint im starszy, tym lepszy, kulinarnie to on tylko piwo, ale sasiedzi robili popisy kuchni Hmong i mnie sie podobalo, wprawdzie nie do konca rzetelnie, ale i tak fajnie
serce pragnie ,dusza śpiewa a świat nie rozbrzmiewa
zimą śnieg , latem deszcz a świerszcz?
GDZIE BRZMI MIŁOŚCI GLOS ?-pytasz
A TAM NA ŚLUBNYM KOBIERCY ,A TAM WŁÓŻKU GDZIE SEKS!!
ALE NIE O MILOŚĆ CZŁOWIEKA Z CZŁOWIEKIEM MI CHODZ
TO O CO?
O MIŁOŚĆKUCHARZA Z DANIEM? GDZIE ONA JEST?
NIE WIEM KOCHANIE !
LECZ JEDNAK WĄTEK W WĄTRUBCE NA śniadanie !!!!!!!!!!!11