To nie sushi, to kaszi!
Wspominałem już o nowym sklepie, który zagościł w moim domu – Viva Natura. Coraz częściej i coraz więcej w nim kupujemy. Zwłaszcza sery takie jak bundz owczy i kozi czy twarogi są tu świetnej jakości. Parę dni temu przyniosła Basia do domu małe pudełeczko (a nawet dwa) wypełnione słupkami przypominającymi sushi. Jednak kolor ziarenek owiniętych algami nori różnił się od białego ryżu. Bo i nie był to ryż lecz kasza. Nazwa też była bardziej swojska – kaszi. Wymyślił owo cudo deweloper, finansista, restaurator Andrzej Zamojski. Uważa on, że kaszi z powodzeniem może konkurować z modą na japońszczyznę.
Fot. Piotr Adamczewski
Sushi bary rozprzestrzeniły się w polskim krajobrazie gwałtownie i moda na ten rodzaj posiłku zdobyła rynek błyskawicznie. Sam jestem miłośnikiem sushi, choć nie jadam ich stale. Wolę większą różnorodność i kuchni, i dań. Ale co jakiś czas z wielką przyjemnością goszczę na swoim stole przepiękne i bardzo smaczne arcydzieła japońskiej sztuki kulinarnej.
Z tym większą ciekawością powitałem polskiego konkurenta sushi. Kaszi wegetariańskie czyli ozdobione rzepą, migdałem, pestką bardzo mi smakowały. Znacznie mnie frajdy odczuwałem jedząc odmianę mięsną, a właściwie wędliniarską, bo z kawałeczkami pasztetu, szynki lub polędwicy. Nie było to niesmaczne ale zdecydowanie wolę te inne.
Czy kaszi podbije rynek? Nie umiem odpowiedzieć. Na razie można je kupować w różnych delikatesach jak BOMI czy Mini Europa oraz w sklepach ze zdrową żywnością takich jak sąsiedzka Viva Natura.
Pan Andrzej Zamojski uważa, że podbije kaszą polski ( a może nawet europejski) rynek. Życzę mu sukcesów. Sam po kaszi będę sięgał co jakiś czas, tak jak i po japoński pierwowzór.
Na koniec przytaczam wywiad z autorem kaszi, który zamieściła Gastrona czyli witryna internetowa dla smakoszy i profesjonalnych gastronomów.
„O Kaszi – absolutnej nowości na polskim rynku, walorach potraw opartych na bazie polskiej kaszy i Kaszi Barach, w których serwowane będą wyłącznie takie dania – mówi Andrzej Zamojski.
Gastrona.pl: Skąd pomysł na Kaszi? Jak doszło do wyprodukowania pierwszej partii?
Andrzej Zamojski: Zdumiały mnie wzmianki w prasie, o próbach tworzenia polskiego sushi, czy sushi po polsku – to tak jakby rodzimą żytniówkę nazywać sake po polsku. Ukończyłem kurs sushi i skomponowałem polską wersję specjałów zawijanych w liście nori, które nazwałem Kaszi – z polskich kasz. Pomyślałem, że skoro Japończycy stosują ryż to na polski odpowiednik idealnie nadają się kasze.
Produkcję Kaszi rozpocząłem w kwietniu 2007 roku. W ofercie dostępne są dwie wersje: wegetariańska (z dodatkiem białej rzepy, dyni, kukurydzy, migdałów, pestek słonecznika, suszonych śliwek), z wędlinami (szynką, polędwicą, boczkiem…).
G.pl: Jedzenie kaszy nie jest szczególnie popularne wśród Polaków. Czy Kaszi ma szansę to zmienić? Czy dzięki temu produktowi zapanuje moda na kaszę?
A.Z: Kasze to jeden z najzdrowszych elementów naszej diety. Wzrasta świadomość społeczna i młodzi ludzie coraz częściej sięgają po zdrową żywność. W połączeniu z nori – jednym z najzdrowszych pokarmów na świecie – kasze dodatkowo podniosły swą atrakcyjność, uzyskały dodatkowe walory odżywcze i wizualne. Postarałem się, aby Kaszi urzekało również smakiem.”
I tyle nowości na dziś. A jutro też nowość ale z rynku księgarskiego. I to o kuchni Dalekiego Wschodu.
Komentarze
Dobry pomysł – ja to widzę, a przy okazji sprawdzę. Mięsa tam nie za bardzo… ale wyobrażam sobie całkiem spokojnie surową rybę (łosoś) lub wędzoną w towarzystwie kaszy i dodatków. Mięso nie pasuje mi ani do sushi, ani (w wyobrazni) do kashi. Ryba i owszem.
Po zastanowieniu się… nori zdecydowanie pasuje do ryby, a nie miecha.
Czy ja mogie mimochodem i psim swendem zapytac…. bo zauwazylam,sie zapada grobowa cisza po kazdym moim wpisie… o trufle, kasze mialam wczoraj w krupniku i jeszcze przez pomylke sypnelam w feworze ziarenka sezamu, gdyz im glebiej wsadzam nos do szafki to mniej widze, – smakowalo okropnie.
Wiec czy moge sie zapytac, zainspirowana przez slawka o trufle, w Berlinie tez 690 za kg. nabylam 0,014 i zapalcilam 9.66 jewro i teraz pytam czy potrzec tylko i na kluseczki dlugasne czy sa jeszcze inne pomysly.
A teraz ide do starej pracy robic wyklad na temat poziomu wyksztalcenia i nastawienia do tego zjawiska jak ksztalcenie sie ludnosci berlinskiej, tubylczej i nie wschodnioberlnskiej tylko tych tutaj metropolitan.
dzień dobry. Nie wiem czy bardzo dobry, bo pada. Nawet Radek dopominający się o wyjście przed 7.00, doszedł tylko na odległość 2 m od wejścia do budynku i w te pędy wrócił, nie załatwiając nawet tego, po co poszedł. Czeka go dzisiaj sporo „atrakcji” : kolejny zastrzyk i wizyta pani z suczką yorck Suczka jest artystokratką wielokrotnie nagradzaną ale dość wiekową i lekceważącą psich niedorostków. Raz już jej wizytę przecierpiał
Kaszi – hmmmm Musimy być już społeczeństwem sytym i zamożnym, skoro chce nam się bawić w takie wynalazki (i wydawać na nie pieniądze). A kasze lubię wszelakie oprócz jagieł, warzywa też i zieleninę też, raczej jednak pozostanę przy ich tradycyjnym wykorzystaniu. Zobaczymy na ile się ta ciekawostka przyjmie. Za sushi przemawia moda i egzotyka, a także trend do „zdrowej żywności” , kaszi już tej premii nie będzie miało. Zobaczymy.
Dowcipna nazwa dźwignią przyszłej popularności wyrobu – to je ono! 😀
A to nasze „polskie sushi”, czyli kaszi, to nie jest przypadkiem modna, marketingowa nazwa naszych poczciwych gołąbków?
Gołąbki z kaszą (pęczakiem) jem od niepamiętnych czasów, no ale … marketing, marketingiem.
A do gołąbkowej kaszy można nawrzucać różnych różności. 🙂
Morąg – krupnik z sezamem nie był chyba tak obrzydliwy, jak duszone prawdziwki z cynamonem. Pyra pojechała do Rodziców na wakacje do Głogówka, akurat się do swojego nowego domku w leśnej osadzie przenieśli i wybrała się z dziećmi do lasu. To był początek lipca i grzybów nie było dużo. Coś tam jednak zebrałam na duktach – ucieszona udusiłam „na jarzynę”, a potem sięgnęłam po mamime przyprawy – no i pomyliłam słoiczki, Chyba musiałam mieć katar czy co, bo nie zaalarmował mnie zapach. Trzeba było grzybki wyrzucić. Do jedzenia się nie nadawały.
Wykorzystanie trufli podpowiedzą Ci chyba Nemo ze Sławkiem. W moich książkach kucharskich są sosy truflowe, pasztety z truflami, ocet truflowy i perlice z truflami. Wszystkie przepisy sprzed I wojny. Jak tam chcesZ – wieczorem mogę naklepać ale może się też okazać, że trufle były najtańsze w tej potrawie.
Morag,
jeśli ten grzyb jest świeży i aromatyczny, to grzechem by było nie zestrugać go na surowo na tagliatelle z masłem albo na omlet. Żółtko i tłuszcze najlepiej przyjmują aromat. Grzybka nie myć, oczyścić tylko szczoteczką do zębów.
Ptaszory sa to ni3wierne istoty. Ledwie kilka dni cesarskiej pogody a znikaja i nie przylatuje na sniadanie. Wieczorem to i owszem. Na sniadanie dostja kaszi. Ichnia kaszi to mieszanka róznych ziaren. Kilkanascie rodzajów. Kazdemu wedlug jego smaku. Rozrzucaja te pestki wokól karmnika a na wiosna wyrasta gaik róznych roslin. Niewierne zjadly juz 5 kilogramów swojego kaszi i trzeba jechac na zakupy. Ponadto zajadaja knedli. To takie kulki w nylonowych siatkach. Jak zostaje cos z mies to dawaja i sperkli. to taka odmiana skrawków miesa.
Przy takiej kuchni to i nic dziwnego, ze towarzystwo bywa róznobarwne ale i klótliwe.
Dalej cesarsko bo Tuska trzyma Swietego Marcina za oceanem.
Pan Lulek
Sławku,
zainspirowana obrazkami powtórzyłam Twój eksperyment i co się okazało? Zielony! Też wylizałam. Na łyżeczce – rubinowy, na białym talerzu zgniłozielony, na zupie (przed zamieszaniem) – bursztynowy
z ostatniej chwili:
wcinam właśnie chleb z niedawno nabytym, opatrzonym nazwą „Bieriozka” (domasznoje sało) wędzonym świńskim brzuchem.
Znakomite. Smakiem przypomina mi bekon przywożony przez ojca z Gdańska gdzieś tak w połowie lat sześćdziesiątych. Proprocje białego i tego drugiego, bardzo przyjemnego dla oka i pobudzającego apetyt absolutnie bez zarzutu.
Konsystencja bez zarzutu – niemal rozpływa się w gębie. Poszlachtałem nożem w poprzek ale niepotrzebnie, bo ładnie się odgryza, nie ciągnący…
Chleb jedynie nieprawidłowy wziąłem, przydałby się bardziej kwaskowaty. Następnym razem spróbuję z odgrzewanym w opiekaczu razowym od Fazera.
i żeby ktoś nie mówił, że piszę nie na temat:
To ani suszi – ani kaszi.
na temat nowego wymyslu znad wislanskiego kraju nie bede sie wypowiadal z oczywistych powodow.
natomiast sushi poznalem parokrotnie. Japonski fast food ktory z roznych przyczyn przyjal sie od parudziesieciu lat rowniez i tutaj. Nie jest wcale mniej lubiany niz pizza kebab czy pasta.
jedyna zaleta jaka posiada sushi to mozliwosc zlapania ryzowej paczuszki paluchami i juz jest w gebie. calkiem cicho i bez zgrzytow.
bez roznicy czy paluchami czy palkami ale zimnego ryzu nie lubilem dawniej jak i dzis. a to oznacza ze nie jestem zwolennikiem fabrycznej scenerii z tasma produkcyjna.
uwazan sushi jako rodzaj konfekcji i na dodatek bardzo nudna.
widocznie zaden ze mnie szpaner. 🙁
miałam podobne skojarzenie jak Johnny, ale o ile zimny ryż jestem w stanie zjeść ze spokojem, to zimna kasza jest dla mnie sprzecznością samą w sobie 😉 nie wiem czy sie przyjmie
widzisz Nemo, ani mowilam,
z tym grzybem od Moraga stanowczo podpieram jajecznice
Najlepsze sushi jakie jadlem bylo w Stuttgardzie w bocznej uliczce od Königstrasse. Tasma bez konca i ciagle uzupelniana swiezymi porcjami. co zas sie tyczy kaszi w klasycznym wydaniu to najlepsza bylo proso gotowane ze skwarkami i po lekkim ostygnieciu posypane cukrem pudrem.
Zakupy zrobione i ptasie towarzystwo dostalo specjalna wieze wypalniona przysmakami. Te ptasie przysmaki nie maja najlepszego zapachu ale ciagna skrzydlatych stolowników.
Róze przyciete ale galazki z owocami czekaja na silne uderzenie mrozu. Potem bedzie zbiór, dalsze ciecie i robienie nalewki.
Jak nie zdaze na przyjazd Trzech Króli, to beda musieli zadowolic sie gotowcem.
Pan Lulek
Nie mogę dojść do siebie. Poczytałem o kashi i truflach, popatrzyłem, co było wczoraj już beze mnie i skomentowałem, tylko pod ostatnim wczorajszym wpisem Alicji. A potem się nie mogłem nadziwić, że nikogo nie ma przy stole. Dopiero Pan Piotr mnie otrzeźwił. Powtarzam swój wpis zagubiony w czasie:
Zajrzałem do wczorajszej końcówki. Definicja konia przytoczona przez yurekphila zdecydowanie lepsza od wcześniejszej definicji kucyka. Jako student czerpałem stały dochód z zakładów konnych, ale się nie hazardowałem. Konie biegały w Warszawie, a obstawiało się w Sopocie. Na podstawie programu obstawiałem najmniej ryzykowne gonitwy na kwoty stosowne biorąc pod uwagę zasobność studenckiej kieszeni.
Gdy sam nie mogłem pójść, wysyłałem kolegów z instrukcjami dzieląc się potem wygraną. Zazwyczaj wygrane w ciągu miesiąca wystarczały na opłacenie czynszu za pół pokoju i jeszcze zostawało na kulturę i drobne przyjemności. Bywały niespodzianki, gdy np. w pewnej, zdawałoby się, gonitwie z obu faworytów spadli dżokeje (jeden z nich – Mełnicki, nazwiska drugiego w tej chwili nie pamiętam). Starej Żabie nazwisko Mełnicki powinno coś mówić nawet, jeżeli w rzeczywistości jest młoda, bo to obecnie jeden z najbardziej znanych trenerów. A z Alicją wyjątkowo się nie zgodzę. Przez pewien czas końskiego świra miała moja córeczka. W wieku gimnazjalnym i wczesnolicealnym. Potem trudno to było pogodzić ze szkołą. Zauważyłem wówczas, że wśród adeptów konnej jazdy przewaga dziewcząt jest bardzo wyraźna. Być może szybciej to przechodzi i u zaawansowanych jeźdźców równowaga płci jest lepsza, ale coś w tej dziewczęcej fascynacji końmi jest.
u mnie róża wyrosła na jakieś 1,8 m , przeżyła nocne -5 i nadal spokojnie sobie kwitnie – oby jak najdłużej 🙂
Zimny ryż zupełnie mi nie podchodzi. W sushi inne składniki jakoś to równoważą, więc może i z kaszą to jakoś przechodzi. Na wyspach greckich gołąbki z ryżem w liściach winorośli nie smakowały mi zupełnie właśnie z tego powodu, że były na zimno.
Nasze róże w ostatnich latach kwitną zazwyczaj do lutego. W międzyczasie zawsze kilka dni dość mroźnych bywa. Na wsi jeszcze w październiku padła zupełnie zmrożona hortensja, a róze przetrwały w swietnej kondycji. W Gdyni z hortensjami nie mamy żadnych kłopotów. Na wsi padają przy mrozach, które przychodzą w pełni wegetacji – w październiku lub maju, nieraz bywa poniżej -10. Umiejscowiliśmy się na Kaszubach w biegunienocnego zimna.
Co do kaszi to też mam odczucia raczej mieszane.Na dzisiejszą pogodę
zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest talerz gorącego krupniku
lub dobrze przyprawiony gulasz z kaszą gryczaną !
I wracam jeszcze do trufli.
Pomysł Nemo, aby trufle po prostu utrzeć i posypać nimi omlet
tudzież makaron zdecydowanie popieram. Kiedyś zupełnie przypadkiem
trafiłam na targ truflowy w południow-zachodniej Francji.Kilogram tych
grzybków kosztował 850 EURO ! I mimo tej ceny przygotowano dla nielicznych wprawdzie klientów poczęstunek: malutkie grzanki z masłem truflowym. A zatem to też jest pomysł na wykorzystanie tych
szczególnych grzybków.
Jest moda na shushi i jest moda na krecenie nosem na sushi.
U nas w domu nosem krecic sie nie da, bo Ulubiony sushi uwielbia i czasem troche trwa zanim przekonam go do pojscia do innej restauracji.
Co jakis czas mamy pelne talerze nigiri, jak U. ma humor, zeby samemu zrobic.
Jestem, dzieki za rady a jak ja potem oblize tarke po starciu tego cennego z wielu powodow grzybka, kiedys wydlubywalam resztki ale i tak na niej zostaje, czyli bede musiala zetrzec sobie jezor?
Alicjo ile kapusty naszatkowalas, zakisic, opakowac w pieknie przykryte i podpisane sloiczki i….. po co maja kapusty latac samolotem skoro fachowcy sa pod reka.
Pyro ja kiedas nasypalam do salatki warzywnej cynamonu a siegalam po sol z selerem, jesc tego nie bylo mozna.
kochani, wróżę klapę
kaszi owszem, ale jako ciekawostka…
…przy i tak kompletnym w sushi stole
a że i sushi to nie codzienne jedzenie
to jak dwa razy dwa w pacierzu – klapa
to już wolę kaszotto
:::
swego czasu, lat temu dziesięć
pojechaliśmy się ze znajomymi agroturyzmować
na kolację, czyli późny obiad były cudne małe, zgrabne gołąbki
więc w nocy kiedy zgłodnieliśmy ponownie
wpadłem na chytry plan i przerobiłem gołąbki na sushi
pociąłem w kształty jakie wam wiadomo
wyszprycowałem na to esikfloresik majonezu
i natkałem plasterkami czosnku
poszły dwie olbrzymie patery
a od czosnkowego oddechu
to się nawet lustra odwracały
Pamietacie film „Vabank”? Znowu odesla znana postac a mianowicie Jan Machulski aktor i dziekan wydzialu aktorskiego w filmowce.
Film bawi nieustannie. Machulski miał 80 lat. Wydawał się młodszy. Wielka szkoda. A pamietacie „Koniec lata” Konwickiego?
Wszystko co Konwickiego to pamietamy, bo to jeden z moich szanowanych.
Morag,
możesz strugać trufle ostrym scyzorykiem, tylko go nie oblizuj 😯
Te nasze uprzedzenia 🙄 Kaszi na zimno nie wróżę kariery. Gołąbki preferuję na gorąco plus duużo sosu. W Rumunii podają sarmale – gołąbki w liściach winogronowych formatu sushi, za zimnymi nie przepadam 🙁
Jedyna kaszi na zimno to kaszimanna na mleku, wymieszana z rodzynkami, ostudzona i polana sokiem malinowym 😉
Kaszimanna ze szkolnej stołówki, błyszcząca częsciowo od miski w której się chłodziła i polana gęstym sokiem wiśniowym z butelki z korkiem.
Mmmmm.
Oh- kaszimanna ze szkolnej lub kolonijnej stołówki oraz płatki owsiane
na mleku to moje niestety najgorsze wspomnienia z dzieciństwa.Brrr !
I do tego ten swąd spalonego mleka.Brrr raz jeszcze 🙁
Andrzeju,
żeby się błyszczała, wlewam gorącą do foremek i po ostudzeniu każdy ma błyszczącą dookoła 😉 Sok wiśniowy też OK, ale nie mam 🙁
Ostatni dzień lata.
poniewaz bylo o marketingu, to zapodam, ze dzis wazna data, burczaka polewaja:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Marketing#5270710107718834162
wstawilem dla Moraga dwie ladne sciagawki, ale dalej stoja na redzie, ot Lot
W szkolnej stołówce mieli taką formekę: duża emaliowana miednica o pojemności tak na oko ze trzydzieści litrów. Porcję zimnej kaszimanny wykrawało się nożem tak, zeby każdy dostał choć częściowo błyszczącą.
Korek od butelki z sokiem wiśniowym kruszył sie czasem i można te okruchy było dostać razem z sokiem.
Ech, to były czasy!
P.S.
Wszystkim miłośnikom mikrofalowych kuchenek polecam gotowanie jajka na miętko w foremce.
Może być mała filiżanka. Jajko wtłuc do filiżanki i zmikrować. Czas należy sobie dobrać eksperymentalnie. U mnie na przykład dwa jajka w plastikowej foremce po minucie są w sam raz.
P.S.
Mój syn wbija jajko do woreczka plstikowego i ten wkłada do gotującej wody. Czego to ludzie nie wymyślą.
Co za gra aktorska, jednak, jednak co wyksztalcenie…
slawek jeszcze nie jem czakam na dziecko, moze sciagawki dotra
a co do kaszy to zapamietalam ja jako najwspanialszy rarytas na swiecie!!!!!!
bylam na obozie harcerskim i codziennie jedlismy chleb bez niczego tylko z marmolada i na obiady pomidorowke wodnista a na kolacje znowu chleb z marmolada i raz swiety duch natchnal kucharke i ugotowala kaszy caly kociol i podawala nam to polane skwarkami, TO BYLO ZARCIE, do tej pory dziekuje duchowi, ze sie objawil w tym momecie, bo juz chcialam wsiasc do pociagu bylejakiego i zwiac z tego obozu
Co skleroza to skleroza. Oczywiście, że „Ostatni dzień lata”, nie żaden koniec. A jeszcze pamiętam zamiast soku posypane kakao i cukier. Zjadło się górną warstwę i znów posypywało. Takie kashi jeszcze może kusić. Ale wyrobów pana Zamojskiego nie oceniam zanim nie spróbuję.
Gorąca kaszimanna najlepsza posypana cukrem i cynamonem plus odrobina masła. Można posypywać w trakcie ubywania 😉
😮 po czyms takim tak wyrosnac?
to ty niezly zuch z tego morag_a
😆
Johnny, wyjdz z tej roboty nadgorliwcu i przejedz przez moja ulice i mi poskrob grzybka.
ja sie nie nadaje do brudnej roboty 😆
😛
Slawku
daj po lapach temu kto majstrowal z ostroscia przy cannonie
czyli siedzisz juz od paru godzin w domu i nie chce Ci sie ruszyc
manna z sokiem na ciepło 🙂
urazów szpinakowo-kaszkowych nie mam 🙂 stołówkowe żywienie przeżyłam tylko w przedszkolu i pamiętam jedynie kluski parowe z bitą śmietaną, czyli żadna trauma 😉
Gorące, posypywane cukrem i cynamonem z odrobiną rozpływającego się masła to nie kaszimanna tylko ryż na mleku na gęsto.
I nikt mi nie przetłumaczy!!
Jedno i drugie dobre w tej wersji, ale kaszimanna szybciej ugotowana 😉
A teraz idę wycinać kapustę, bo w sobotę ma być zima 😯
kaszimanna to jest to!
tu można wykazac się sztuka kulinarna.
fuj fuj zwijanie zimnego ryzu w rolke papy.
otworz okno morag_u. juz zawijam kiece i lece.
Dzony, tak mialo byc z tym canonem, nietrzezwosc nieostroscia oddalem reka drzaca
No proszę – ileż to rozczulających wspomnień wywołała
skromna kaszimanna.
I któż by to przypuszczał ! A ja tylko jeszcze dodam,że moja Mama
bardzo chciała,abym swoją córunię,malutką swego czasu,karmiła
kaszą manną,bo pożywna i zdrowa,a ja przemóc się nie mogłam
z racji moich fatalnych wspomnień. I …nie karmiłam !
Sławuś,
Ja już myslałem, że „fotografa przy tym nie było” a to tylko ty tą drżącą ręką efekt artystyczny stwarzałeś….
Taka wyrafinowany blog kulinarny i o kaszcze mannej… Jednak siła wspomnień górą.
Stanisławie,
Najbardziej wyrafinowane jest proste jedzenie.
a nawet (być może) na odwrót
Kaszi gryczana rosnie na wschód od Wisly gdzie uprawiaja sie grykosieje. To taki ludzki gatunek jak polski konik. Kiedy mieszkalismy na Ochocie a potem na Sluzewcu, niecierpialem tej Kaszi. Kiedy jednak po 25 latach wrócilem do Warszawy i zamieszkalem na Pradze Pólnoc, to znalazla sie taka Katarzyna i bardzo lubilem te Kasie. Wozilem te Kaszi do Esslingen a moja gospodyni robila z niej make i piekla wspanialy chleb.
Ten rodzaj Kaszi najlepiej smakuje polany po ugotowaniu skwarkami ze swiezym kwasnym mlekiem albo lepiej kwasna smietana az gesta z kozuchem
Prosto od krowy ma sie rozumiec
Pan Lulek
Ale przypomnę,że było też o truflach. A zatem blog jest niewątpliwie
wyrafinowany 🙂 A poza tym kaszka z cynamonem toż to przecież
kaszka z wyższej półki 🙂
Moje dwa wspomnienia o kaszce mannie, znacznie złagodzone przez upływ czasu.
Pierwsze, to przymusowe śniadania serwowane przez Babcię Michalinę, przed pójściem do szkoły; średniogęsta kaszka rozprowadzona na płaskim talerzu z sokiem malinowym.
Drugie; górskie koherowe śniadania, naprzemienne z płatkami owsianymi. Wszystko na gęsto, tak, żeby „łyżka stała”. I jedno i drugie z ogólnodostępnym w tamtych czasach dżemem truskawkowym.
Chyba od tamtych czasów niepowtarzalne i nie powtarzane. 😉
a ostre, to kazden gupi potrafi:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Ostre#5270745580930808418
ale Was wzielo z to kaszo, to i swoje doloze, niczego gorszego, oprocz szpinaku ze szczeniectwa nie pamietam k. manna zostala mi trauma, potem mi przeszlo, lapalem na nia ryby,
Wy tu sobie… a u mnie proszę, Górka w całej okazałości. ZIMA !!!
http://alicja.homelinux.com/news/20.11.2008.jpg
to fruwajace tez na kase leca?
Panie Lulku!
To Pan dawno nie bywał na Pomorzu Zachodnim (co Stara żaba niewątpliwie poświadczy). Tam tylko gryka i gryka! Idę poczytać, jak zwykle żeście pewnie naklepali, a naklepali…
no i czasem na poludnie tez
Dwóch więźniow w celi:
– Za co siedzisz?
– za kasę.
– pancerną?
– nie, grycaną.
I cała Kotlina Kłodzka zagryczona. Nie sposób kupić późny miód bez posmaku gryki 🙁
Stanisławie,
gdzie jest ta wyrafinowana restauracja, która poda mi świeżo ugotowaną kaszimannę z masełkiem, co się powoli roztapia i spływa i miesza z cukrem i cynamonem, a zapach pobudza zmysły… Nie wytrzymałam i właśnie sobie ugotowałam na podwieczorek. Na dworze wprawdzie słonecznie ale zimny wiatr i ręce mi zgrabiały przy tej kapuście, a teraz przyjemne ciepełko się rozchodzi… mmm…. 😉
😯 Alicjo kaszy nie sieje sie w lesie 😉
Ano, naklepaliście.
Morąg, to Ty też konwicka?! Uwielbiam! Szkoda, ze już nic nie pisze. Wspaniała jest jego autobiografia „Pamietam, że było gorąco”. To było wydane na poczatku lat 2000 i potem już nic. Pisałam Wam, jak wysłałam list na 80-te urodziny do Konwickiego? Pewnie pisałam. Wrócił z adnotacją – adresat nieznany. No dobra, nie znałam dokładnego adresu, ale wyraznie napisałam : Tadeusz Konwicki, PISARZ, Warszawa i tak dalej. Podobnie zaadresowany na Berdyczów dotarł do Szymborskiej (dostałam odpowiedz 😯 ), więc…
Mam prawie wszystkie książki Tadzka. Wracam do nich co rusz. A wszystko zaczęło sie w dawnych latach, kiedy Alsa podsunęła mi „Sennik wspólczesny”. Tadzio jest z moich snów.
Alicjo, gorka piekna nie narzekaj, ile tej kapusty zrobilas?
Tadziu mieszka na Gorskiego tam gdzie na rogu jest Wedel, z reguly skarzy sie w swoich ksiazkach, ze nie ma wielbicielek ale nigdy nie odpowiada na listy z takowymi deklaracjami. Snij o nim literacko, gdyz w praniu jest bardzo atutorytatywny i zarozumialy, robilam z nim wywiad i nawrzucal mi na dzien dobry nie rozmawiajac ze mna jeszcze od „zniemczonych Polek” co nie znaczy, ze jako pisarz w dlaszym ciagu pozostanie jednym z moich ulebionych, tez mam wszystkie jego ksiazki poza tymi z czasow soc-real.
Moj kot chyba sie nadaje na zwierza do szukania trufli, bardzo go zinteresowal ten zapach klimat sie zmienil wiec moze tak w lubuskim… zalozyc hodowle, tylko czy te bazanty mi nie wyzra i beda jeszcze tupotaly z rechotem
http://picasaweb.google.de/dorotadaga/Trufelek#5270764598810348290
a potem przszedl Johnny i skrobalismy
mysle jeszcze o tym masle truflowym, dziekuje za podrzucenie pomyslu
Młodsza wymądrza się na kursie,l deszcz pada. pies śpi. Skończył się dzień zapowiadanych i niezapowiadanych wizyt. Chyba się starzejęm, bo czuję się zmęczona. Mój przyjacielski, grzexczny pies pobił się z psim gościem o sztuczną kość, której nie lubi i które zwykle leżą po kątach. Pyrze przypomniało się, że ciocia Marialka takie dwie ostatnio przyniosła w prezencie, więc yorck imieniem Fidżi zaraz też dostał taką samą. A skąd, biły się nadal teraz już o tę nową. Wojna skończła się dopiero, kiedy Radek dostał obiad, a Fidżi wzięty został na kolana swojej pani.
I za co to wszystko?
Też jako dziecko musiałam jeść kaszimannę i odtąd ani razu. Coś człowiek dorosły musi w życiu osiągnąć – chociażby możliwość nie zjadania rzeczonej kaszy z sokiem. Lubię natomiast kaszimannę ciętą w romby w rosole i niektóre zupy zagęszczane małą ilością rozklejonej k.m.
Morąg,
Tadzka biorę „obojętnie”, bez względu na jego nastroje. W „Pamiętam, ze było gorąco” skarzy się, że tylko kobiety czytają jego książki. Bardzo mozliwe, znam tylko jedengo faceta, który na hasło „Konwickiego mam” przyjeżdżał po lekturę (marne 500km). Serio!
Alicja pokazała ośnieżoną górkę. U mnie we wtorek w nocy było więcej.
Dziś leje tak, jak dawno nie lało. Potop jaki cy co.
Marek…
chyba cy co ? 🙂
sznureczek na polepszenie nastroju 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=EOs2TSXTOkQ&feature=related
http://alicja.homelinux.com/news/Konwicki.jpg
Zeby nie było, kto to jest ten, co to po ksiażki te 500 km… to podaje sznureczek. Dla ciekawych.
http://www.wme.pwr.wroc.pl/wywiad_Kulik.htm
Kasza, kaszka a kaszanka? Jak mi się nudzi to…
Drobno posiekaną cebulę podsmażyć na złoto .Dodać do tego kaszankę . Przyprawić do zjadliwości
Jabłka wydrążyć i nadziać tym co na patelni, przykryć plasterkami sera . Wstawić do piekarnika. Jak serek topliwy będzie można wyciągnąć to wszystko i spróbować.
Zapisano!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Kaszanka_yuraphylli.html
Alicjo – ciekawa postać p. Kublika. Masz takich więce3j?
Wszystko jasne: jak ma się napęd jądrowy to można 500 kilometrów…
No… Kulik to taka wyjatkowa postać jednak, nasz przyjaciel od zawsze, jeszcze z Wrocławia i razem trafiliśmy – za ich namową do Austrii. Tu moje wspominki z tego czasu, pewnie kiedyś podawałam.
Bogdan ma świetne pióro, tylko mało czasu 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Austria/
To… sushimi czy sashimi?
Ja sprzątam ! Zgrozą powiało!
moze suszy mi?
nie sprzatam, unikam zgrozy
U mnie dziś ryż z pieczoną papryką i cukinią.
Niestety w pracy- więc odgrzewany w mikrofali. A jak ona spsuć kazdy smak potrafi.
Ho ho!
Kulik jest dobry
Sławek,
ja bylejakich znajomych nie mam 🙂
Do nich się zaliczasz, znajomych! O brudziu nie wspomnę! Absyntem! 😯
Panie Lulek,
Tuska wstala o 5 AM, zodziala sie, wziela w lapaszki miotle, zdzierak lodu, szufle i frrru! Zima na swiecie zima…..
Jak odeslac Swietego Marcina do Europy? Ktos wie????
Tuska
Tuska
Najpierw kusilas tego Swietego Marcina a teraz chcesz odeslac do Europy.
Zrób sie taka normalna to i Swiety z toba nie wytrzyma i ucieknie.
Do odsniezania zagon Swietego Lulka. Tego z ikony.
Kiedys pisywalas
XOXO
A teraz co ?
Pan Lulek
Witam z wieczorka, bylam na wywiadowce jechalam nie pod wiatr ale podhuragan, po to aby sie dowiedziec, ze cala klasa lezy ocenowo miedzy 1 a 2,5, czyli b. dobrze i dobrze, i ze nauczyciele, o zgrozo, chetnie przychodza na lekcje do tej klasy – zaczynam watpic czy to dobra szkola. Pisali w gazecie, ze wedlug badan Pisa to tylko w Saksonii mozna sie dobrze uczyc, bo tam – tak gazety, nie ja, zeby nie bylo…. tylko 3% dzieci imigrantow a u nas i na zachodzie po 37% …..
W ogole kiedys wywiadowka to byl horror, a teraz dziecko spokoje, chata wolna, rozwalone przed komputerem, rozmawia przez skype z kolezanka, z druga przez telefon w tym samym czasie i jeszcze gra w gre
http://pl.youtube.com/watch?v=DD9aBRrSYrk
ja uwielbiam mamuskehttp://pl.youtube.com/watch?v=DD9aBRrSYrk, pralka czyli tara mu sie wyprostowal i trzeba nareperowac, a kawa turek stoi w szafie
http://pl.youtube.com/watch?v=DD9aBRrSYrk
Pan Lulek jakis obcesowy…
Nie ma XXOO
Tuska
Tu jest ‚Mamuśka’ 🙂
http://pl.youtube.com/watch?v=L8S2bPwXVUY
Pan Lulek najwyrażniej rozżalony jakiś. 🙁
Chyba Go zaniedbałaś.
Odpowiadam Tuśce.
I ciągle nie mogę zrozumieć, czemu Tuśka jest Lena lub całkiem odwrotnie.
Tu jak mamuśki nie ma.
http://pl.youtube.com/watch?v=DD9aBRrSYrk
yerekuphilo i morążku powtarzacie adres, który podałam. 🙂
mt7
ja chcialam tylko dac wyraz uznaniu, ze pomysl z tey i wolna chata mi sie podobal i przypomnialam sobie o mamusce a philutek pewnie nie czytal
Trochę popatrzyłem wstecz. Bardzo interesujący wieczór. Ciekawe, że taka polaryzacja w sprawie kashimanni. Chyba to coś więcej niż siła wspomnień. Jeśli najprostrza kuchnia jest tą najbardziej wyrafinowaną, to po co te wszystkie skomplikowane przepisy. Jednak często to proste smakuje nadzwyczajnie. Też może dam się namówić na tę kaszkę. Tylko Moja nie zje za nic. Chyba jej w dzieciństwie nie poisypywali cynamonem ani choćby kakao. Lali sok jakiś, ale soki wtedy bywały różnej jakości
a ja w kimono dobranoc, kasze bede jadla ale kaszki nieeeeeee
Z ostatniej chwili!
http://aszyszkiewicz.data.slu.se/prj/
zeżarłem właśnie kawałek sała „Bieriozka” na chrupkim szwedzkim. W sam raz!
Mojej żonie sało przypomina w smaku własnoręcznie złowione a potem solone i suszone w słońcu na drewnianym płocie ryby z jeziora z dzieciństwa.
Dobrze, że zdążyłem zrobić zdjęcie. Czy to jest proste czy wyszukane jedzenie?
Andrzeju,
to jest wyszukanie proste jedzenie 🙂
Tak wyglądał w ubiegłym roku boczek z naszej alpejskiej półświnki: wędzony, suszony i zamarynowany w czosnku, tymianku i majeranku. Ale konsystencję miał trochę jak ten but, co go Charlie Chaplin konsumował w „Gorączce złota”…
Thanksgiving
http://www.youtube.com/watch?v=sgWiFTCZYBo
ASzysz z 23:32
Ja też chcę!!!
A Jerzor wydziwia, że to niezdrowe… kocham niezdrowe!!! Nemo, Ty już nic nie mów, niechby i konsystencja buta. Nie torturujcie mnie!!!
Dobrze, że jestem po obiedzie, bo dałabym wam popalić…
A.Szyszu
a ja zawsze sądziłem (i takie zazwyczaj jadłem)
że sało jest prawie z samej słoniny
a mięsa co najwyżej w ostatniej warstwie
hmmm…
czyli białe, kremowe, bywało że prawie żółte
ale czerowne?!
ta żółtość taka bardziej słomiana
Kto ma owce – ten ma co chce,
kto sieje gryke i proso – ten chodzi boso…
Było, minęło, z owiec się nie wyżyje
Wyżyje, wyżyje, oscypki! W takim garniturze są…?
Smażymy wędzony boczek na rumiano, na to plastry oscypka kładziemy, czosnek, pieprz i co tam lubimy – dosmażamy już na maleńkim ogieńku pod przykryciem,aby ser się stopił. Poezja, ale i bomba kaloryczna.
Brzucho,
Domasznieje Sało „Bieriozka” (Schweinbuch) oraz Domaszniaja Krakowskaja „Bieriozka” (Jagdwurst) to produkty zakupione przeze mnie w nowootwartch tu Delikatesach Petersburskich – pisałem o tym parę dni temu.
Nazewnictwo staje się coraz bardziej umowne. Dla mnie sało też kojarzyło się inaczej. To na obrazku to dobrze przyprawiony, na surowo (?) uwędzony boczek a ta kiełbacha smaczna ale nie krakowska ani nie myśliwska.
Pieczywo (chleb?) natomiast najbardziej autentyczne, niepodrabiane szwedzkie chrupkie:
http://se.wasa.com/wasa/smpage.fwx?page=197&group=452&product=1480&main=products
P.S.
To nie reklama tylko informacja
moze spruboje chociaz wolekasi na cieplo najlepiej podsmazane pozdrowionka
Sushi Akademia od kilku lat organizuje kursy sushi. Na takim kursie można poznać historię sushi i nauczyć się podstaw przyrządzania.
Kurs trwa 4-5 godzin i liczy ok. 15 osób, organizowany jest w każdą pierwszą sobotę miesiąca. Organizowane są również kursy w domach, firmach i innych miejscach
ostatnio rzygałem po tym kashi.
dziewczyna ktora mnie namowila tez.
Ryż, biały lub brązowy, podnosi poziom cukru o ok. 18-20% wzrostu po spożyciu, a więc wyjątkowo NISKO, max. po ok. 60 min. czyli nie od razu, i wchłania się DŁUGO !! Kasza jaglana zawiera skrobię, ryż też, a mimo to kasza wchłania się już po 15 minutach, tj. mamy ten największy wzrost, a w ryżu po 60 minutach. Są to tzw. NISKIE węglowodany, tj. do 26% wzrostu.