Hamletowski dylemat – jeść czy nie jeść ?!
A idzie o czosnek. Jeść, bo zdrowy – mówią jedni; jeść, bo smaczny – twierdzą inni; nie jeść ponieważ paskudnie cuchnie krzyczą esteci; w żadnym wypadku a zwłaszcza przed randką – apelują pięknoduchy zapominając, że to afrodyzjak.
A skąd mi przyszedł do głowy taki temat? Odpowiedź prosta: to pora roku – zimna, deszczowa i wietrzna przypomina recepty Babci Eufrozyny, która słusznie twierdziła, że przeciw zaziębieniu najlepsze mleko z masłem, miodem i czosnkiem (brr!) albo chleb razowy z masłem grubo posypany posiekanym czosnkiem (oj tak, tak!).
A w dodatku trafiłem na ciekawy artykuł w trudno dostępnym piśmie „Moda na Zdrowie” (darmo rozdawanym w aptekach) autorstwa Tatiany Różyłło, która twierdzi nie bez racji, że czosnek: „Podnosi smak potraw. Jest naturalnym antybiotykiem. Małe ząbki służą jako lekarstwo i składnik kosmetyków. Odmiany kwitnące uprawia się jako rośliny ozdobne.”
I dalej autorka opowiada o tej ciekawej roślinie, która spełnia wobec nas tak wiele różnych funkcji. „Czosnek znali już starożytni – wierzyli, że podnosi na duchu, dodaje sil i odwagi. Podawano go egipskim budowniczym podczas pracy przy wznoszeniu piramid. Jego główki znaleziono także w grobowcu Tutenchamona. Rzymscy żołnierze żuli czosnek przed walkami wręcz. Chiński specjał regenerujący po ciężkiej pracy fizycznej stanowiła mikstura z czosnku z cukrem i olejem. Powszechnie przypisywano roślinie moc magiczną. W Polsce do dziś wiesza się w oknach bukiety kwitnącego czosnku, by odpędzały demony i… wampiry.
Choć czosnek (Allium sativum) nadaje smak potrawom, nie jest jednak ziołem, lecz warzywem cebulowym. Jego część jadalna to cebula nazywana główką. Niektóre typy czosnku wytwarzają pędy kwiatowe zakończone kwiatami o barwach od różowej do białej. Ciekawe, że kwiaty też są jadalne! Na rynku dostępnych jest wiele odmian warzywa. W naszym kraju najczęściej występuje czosnek polski, który ma intensywny smak i fioletowy kolor, oraz chiński – o białej barwie i mniej intensywnym aromacie. Za granicą można spotkać czosnek słoni, który ma charakterystyczne bulwy składające się jedynie z 4 – 6 ząbków, za to osiągające rozmiary pomarańczy. Czosnek olbrzymi i białawy to gatunki wykorzystywane w ogrodnictwie.
Pierwszy bywa stosowany do tworzenia grup ogrodowych oraz jako kwiat cięty. Kwiaty są bardzo trwałe i pięknie miodowo pachną. Czosnek białawy dobrze komponuje się w suchych bukietach i ikebanach. Jest rośliną znaną we wszystkich strefach klimatycznych. Potentatami w jego uprawie są: Hiszpania, Indie, Egipt, Włochy, Turcja.
Choć czosnek znano i ceniono od wielu lat, to dopiero w 1944 r. rozszyfrowano jego skład i poznano dokładnie zawarte w nim substancje lecznicze. (…) Ponadto w czosnku obecne są: cukry, błonnik, związki organiczne, flawonoidy, flawony, związki śluzowe oraz witaminy z grupy B i składniki mineralne. Ząbki zawierają potas, selen, wapń, siarkę, fosfor, żelazo i magnez. Liście czosnkowe, czyli szczypior, są zasobne w prowitaminę A oraz witaminy B, PP oraz C. Badania wskazują, że poszczególne odmiany warzywa mogą różnić się znacznie składem chemicznym, zawartością olejków. Zasobność główek zależy od terenu uprawy, np. czosnek z okolic górskich (Podhale) zawiera ponad 50 proc. więcej olejków od czosnku typu nizinnego pochodzącego z obszarów Topoli Pińczowskiej.”
Na koniec kilka ciekawostek, które mogą okazać się zgubne lub co najmniej ryzykowne gdyby zechcieli je dziś zastosować podróżnicy wybierający się do podzwrotnikowych puszcz lub bagien. Nie wiem czy krokodyle i żmije uznają te wierzenia:
– Słowianie wierzyli, że chroni przed ukąszeniami żmii.
– W mitologii chińskiej czosnek uważano za roślinę mogąca odwrócić „złe oko” – symbol nieszczęścia i niedoli.
– W Afryce rybacy smarując swe ciała czosnkiem zabezpieczali się przed krokodylami.
– Według jednej z arabskich legend czosnek wyrósł na odcisku jednej łapy szatana, gdy przyszło mu opuszczać raj.
– Na długo przed wynalezieniem antybiotyków, czosnek był stosowany na różnego rodzaju infekcje, od gruźlicy do duru brzusznego.
– W czasie I wojny światowej czosnek znalazł zastosowanie w opatrywaniu ran.
Komentarze
Tu Starsza. Młodsza pracuje na chleb.
Są jeszcze inne zastosowania czosnku – może np służyć do sklejania ceramiki. Działa, chociaż jest niezbyt trwałe, nie w pierwszym, ale w drugim, trzecim myciu „klej” puszcza. Jednak jeżeli pokrywka od zabytkowej wazy zbiła się, a pod ręką nie ma odpowiedniego kleju, można złączyć tymczasowo czosnkiem, żeby kawałki się nie pogubiły. Babcie nasze ponadto stosowały plasterki czosnku jako plastry na odciski. Też działa, tylko ten zapach… I jeszcze jedna „babcina” recepta – przy katarze „:zalewającym oczy” – wymoczyć krótko stopy w b.ciepłej wodzie z solą, natrzeć podeszwy stóp (po wytarciu oczywiście) sporą ilością zmiażdżonego czosnku, włożyć ciepłe skarpety i do łóżka. Działa, tylko ten zapach…
Gospodarzu drogi, jeśli nawet to afrodyzjak, to na pewno nie przed randką. A nuż wybranka/wybraniec nie lubi czosnku? Lepiej go jeść na randce, jeśli już przekonamy się, że oboje go lubimy 😉 Albo, jeśli trzeba drugą osobę do czosnku przekonać, zrobić to w warunkach większej zażyłości – znałam taką parę, w której ona dla niego nauczyła się lubić czosnek.
Ja sama lubię, ale jak mi ktoś chuchnie…
No i nie ma się co dziwić, że armia rzymska tak długo była niezwyciężona – któż by się oparł takiej broni, jak czosnkowy chuch! 😉
Czosnek marynowany nie posiada tak silnego zapachu 😉
Jeżeli zostanie przesmażony to daje się dobrze rozsmarować na chlebie.
Oprócz czosnku -warzywa jest też czosnek niedźwiedzi. Jego raczej nie należy obrabiać termicznie ani suszyć (ale się popisuję nomenklaturą 😉 bo traci aromat.
Smak liści jest łagodniejszy od czosnku ogrodowego i spożywanie ich w umiarkowanie ilościach nie powoduje przykrego zapachu.
Gdy się je czosnek regularnie w niewielkich ilościach – załóżmy mały ząbek lub pół dużego dziennie – organizm się przestawia na łatwiejsze przyswajanie i szybsze ‚likwidowanie’ zapachu.
Dla nie-lubiącego otoczenia najgorsi są konsumenci typu ‚jak trwoga to do Boga’ – zaczosnkowani na amen z powodu jakiejś infekcji. Tych trzeba ostrzec przed przesadą – niezbyt korzystną (mówiąc oględnie) dla wątroby…
P.S. Bardzo lubię, pod wieloma postaciami… 🙂
@Zbyszek: Liście suszę uparcie przez całą wiosnę, mrożę… i nigdy nie wystarcza ich nawet do połowy zimy…
Przypomniałam sobie jeszcze wysoko cenioną przez znawców „pejsachówkę” czyli mocną nalewkę czosnkową. Sama nigdy nie piłam ale pamiętam laudację na jej temat wygłoszoną przez Wańkowicza. Ponoć afrodyzjak, że hej!
W dobie przeziębień stosujemy w naszym domu czasem kolację ze smażonych kromek chleba, na gorąco nacieranych czosnkiem. Smaczne i na dodatek metoda zużycia nieco czerstwego pieczywa.
a cappella 🙂
dobry czosnek nie jest zły ;-).
Kuchnia wschodu i południa jest mocno zaczosnkowana i bardzo mi odpowiada. 🙂
Oh ten czosnek. Mnie armia rzymska oddechem by nie zwyciezyla, bo zapach czosnku zupelnie mi nie przeszkadza. Moge jesc w prawie kazdej postaci.
W zimie wisi u nas w kuchni warkocz wedzonego czosnku, ktory cudownie pasuje do duszonych mies. Czosnek, nie warkocz.
Przecież pejsachówka to śliwowica!
http://www.sjp.pl/co/pejsach%F3wka
Przy okazji zaduszkowych, okolicznościowych spotkań różnych znajomych, spotkałem Pana Kazimierza, który z dumą stwierdził:
– Panie Andrzeju! Czy Pan wie, że za parę dni kończę 96 lat? A to dlatego, że przez całe życie jadłem codziennie czosnek!
Znam go ponad 30 lat i rzeczywiście zapach czosnku kojarzył mi się zawsze z jego osobą.
A tak wygląda łan kwitnącego czosnku niedźwiedziego w parku w Kórniku.
gdyby nie było czosnku
należałoby go wymyślić!!
Dorotko z S. – może i śliwowica ale pan Melchior mówił, że to czosnkówka. Nie mam pojęcia, bo jak napisałam – nioe używałam nigdy w życiu.
Dzień dobry w środku nocy!
Czosnek!!! Gdybyśmy wszyscy jedli, to nikt od nikogo by nie czuł!
Mój stosunek do czosnku? Jeśli w przepisie stoi – dodać ząbek czosnku – ja dodaję pół główki. Uwielbiam czosnek pieczony w piekarniku – w główkę czosnku nalać kapkę oliwy, zapiec, po kilkunastu minutach można jeść. Mniam!!! Co do zapachu po uczcie, pomaga natka pietruszki, no, pozuć trochę jak krowa trawę, a jeszcze lepsze są ziarna kardamonu, również przeżuwane 😉
Idę dospać.
Pozwałam sobie na włączenie do tego miłego blogu,który śledzę już
od jakiegoś czasu.
Pracowałam przez 2 lata z osobą,która codziennie jadła czosnek.
Niestety nie wspominam najlepiej tego zapachu,który witał mnie co rano.
Ale sama czosnek lubię bardzo i chętnie dodaję do różnych potraw.
Takie grzanki z czosnkiem to poezja,ale po ich zjedzeniu lepiej zostać w domu !
Moje najdawniejsze wspomnienie związane z czosnkiem, to „zupa” jedzona czasem przez mego ojca na śniadanie: w talerzu rozgnieciony z solą ząbek czosnku, na to chleb pokrojony w niezbyt drobną kostkę, to wszystko zalane wrzątkiem z czajnika i okraszone gorącymi skwarkami z patelni. Pamiętam ten smak i zapach… Te kostki chleba nie traciły formy, a wiec nie było zbytniego mieszania.
Wracam do wczorajszego pytania ASzysza o chleb świętojański. Z ciekawości sprawdziłem bo znam go tylko z taryfy celnej 😉
http://pl.wikipedia.org/wiki/Chleb_%C5%9Bwi%C4%99toja%C5%84ski
W częstej i obfitej konsumpcji czosnku wcale nie oddech bywa najgorszy. Czosnek przechodzi do potu, skóry, przechodzi nim bielizna i pościel. Naprawdę wiem coś o tym, bo kiedy zmarł członek mojej rodziny, który wierzył w omnipotencję czosnku, trzeba było wyrzucić nawet jego tapczan żeby się pozbyć uporczywej woni. A ja lubię czosnek.
Nemo – to śląska zupa „wodzianka”. Górnicy wierzą, że chroni przed pylicą.
piekny temat -> czosnek, dla niedowiarkow podam przyklady, czosnek z grill’a, pyrki gotowane z nieobranym czosnkiem, 3-4 dniowe kiszone ogorki z czosnkiem, tost posmarowany czosnkiem….. juz sie rozmarzylem
a jezeli nasi drodzy maja problemy z wonia, to przepis rowniez jest prosty – nie jedzmy sami tylko dzielmy sie posilkami
Pyro,
ja myślałam, że ukraińska, bo moja rodzina zza Buga… Może górnicy Donbasu, Magadanu i Kołymy też to jadali 😉
Moja znajomość kuchni śląskiej ogranicza się do mojej przyjaciółki z Rybnika i jej rozległej rodziny. Przy ostatniej tam bytności w czerwcu okazało się, że moja przyjaciółka nie ma w domu czosnku i nigdy nie miała 😯 Ona NIGDY nie używa czosnku do gotowania 😯 U mnie jednak jadała bez oporów… Nie miała wyjścia? 😯
Lubię bardzo, ale Pyra ma rację, on wszechstronnie agresywny 🙁
Pawle,
dzieckiem będąc pogryzałam taki strąk chleba świętojańskiego. Był bardzo egzotyczny w smaku. Wiele lat później, na Sycylii, nie wzbudził już takiego pożądania, ale drzewa są przepiękne. Mączka karobowa (E-410) jest prawie we wszystkich lodach, budyniach i kremach, bo wiąże 80-100 razy tyle wody co jej objętość. 5 razy więcej niż zwykła skrobia.
Na Ukrainie „czosnyk” ma wiele zastosowań.
Najbardziej smakowała mi zagrycha na daczy pod Równem, składająca się z kromeczek ciemnego chleba z plasterkiem słoniny i ząbkiem młodego, dopiero co zerwanego z grządki czosnku.
No i oczywiście samogonik. 🙂
ail- czosnek ( wym. aj ) istnieje tez w wersji hitech:
http://www.geeek.org/public/geekeries/ail-phone.jpg
czuć tylko portfelem
Moja specjalność na narty i górskie wycieczki w zimie, to chudy wędzony i suszony boczek pokrojony w paski szerokości 2-3 cm, natarty mieszaniną czosnku, majeranku i tymianku, zapakowany do foliowego woreczka na kilka dni (w lodówce), a potem krojony scyzorykiem na cieniutkie plasterki i jedzony z ciemnym chlebem. Do tego gorąca herbata.
a.j,
moja rodzina wywodzi się z okolic Równego, a ojciec na tę zupę mówił czosnyczka albo czesnyczka. Rodzina ojca mieszkała na wsi nad Horyniem, wśród Ukraińców, rodzina mamy w Zdołbunowie.
Z czosnkiem cebula i jablkami jest tak samo a mianowicie.
Jedno jablko dziennie utrzymuje lekarza z daleka
Glówka czosnku lub cala surowa cebula dziennie trzyma wszystkich na odleglosc.
W polowie grudnia bedzie premiera domowej szopki. Trzej Królowie juz zamówieni. Rola Swietego Józefa obsadzona. Pozostaje rola Panienki.
Moze byc panna z odzysku tylko winna zameldowac sie na próby. Sasiadka szykuje Dzieciatko. Bedzie gotowe na poczatku grudnia, wtedy bedzie mozna go obsadzic a mama zagra jakas role opiekunki.
Tylko skad wziasc Diucha Swietego zeby alimentowal przedstawienie.
Moze to po prostu bedzie specjalista od pieniedzy czyli Kryzys.
Pan Lulek
Nemo przypomniała o zupie czosnkowej.
Faktycznie jadłem taką o wspaniałym smaku. Jadłem ją na wschodzie Polski czyli w Bieszczadach (Oberza Biesisko w Przysłupie k. Wetliny) jak i raz w Czarnohorze (w którejś z wiosek).
Niebo w gębie 🙂
Nemo – mój Dziad po mieczu, August (najdalej na wschód był w Chorzowie) jadł wodziankę codziennie, a nawet w garnczku opatulonym starym kocykiem i warstwą gazet zabierał ją na szychtę. Tak mi opowiadała jego druga żona, Albertyna. Na emeryturę z zegarkiem od prez. Mościckiego przeszedł jeszcze przed II wojną. Tu muszę się odwołać do wspaniałego Stanisława Zielińskiego który pisał, że nic dziwnego, że II RP wyglądała tak, jak wyglądała, skoro jej Prezydent cały czas gryzmolił na kolejarskich i górniczych zegarkach.
Jeszcze jedna mocno czosnkowa potrawa, którą jadłem w Równem, to były płocie ugotowane w wywarze warzywnym z dodatkiem czosnku.
Podane później na półmisku, obłożone gotowanym warzywami z wywaru, skropione cytryną i polane sosem; czymś w rodzaju bardzo czosnkowego majonezu.
Popijane to było młodym, jabłkowym winem domowej roboty, chyba nieco doprawionym samogonem.
Niezłe! 🙂
Gospodarzu, przeciw zaziębieniu najlepsze jest z Pana recepty masło. Ja używam jako dodane do wywaru mięsnego (bulion, rosół, inne) z żółtkami. Dobry środek przeciw przeziębieniu, ale i na lekarstwo już choremu człowiekowi (pieskowi też) to żółtka (żółtkownica) na maśle, także żółtka sadzone na smalcu lub stopionej słonince w towarzystwie warzyw, ale bez chleba. Chleb i jemu podobne ze względu na skład surowcowy wyroby kulinarne, szczególnie z cukrem, ale i bez, sprawdza się jako środek na uzyskanie przeziębienia, gdy komu trzeba się wyleżeć. Łaczenie dwu źródeł energii (tłuszcz i węglowodany) to mieszanka wybuchowa, co trudno bardzo jest zauważyć, jeśli tłuszcz węglowodanom smak poprawia. Chleb ludzie wymyślili z dojmującej biedy (jako lekarstwo na nędzę?) i dziwna sprawa – trwa w najlepsze ten wynalazek nawet tam gdzie do nędzy daleko.
A wszyscy zjadacze chleba chodzą permanentnie zaziębieni i gdyby czasem nie pojedli czosnku i masła, to już by ich nie było 🙁
Znam zupełnie inną pejsachówkę
Pejsachówka, mocna, wytrawna wódka wytwarzana ze śliwek. Jej nazwa związana jest z hebrajskim określeniem świąt wielkanocnych – Pesach.
Sorki, nie spojrzałam, że dalej Pani Dorota już rzecz wyjaśniła. 🙂
Tereso, z całym szacunkiem, chleb z nędzy, to i ogień pewnie z nudów, a piwo z frywolności , ręce opadają, ciekawe jest tez, ze miliony mieszają i jeszcze jakoś nie buchlo, musi cud, a do tego jeszcze im smakuje, ot nieuświadomieni
Coś mi się przypomniało jeszcze o dziadkowej wodziance otóż tłuszcz i skwarki nie pochodziły ze słoniny tylko z łoju wołowego albo sadła wieprzowego. Trzeba ją było jeść bardzo gorącą. Kiedy teraz o tym myślę, to być może miało ro ziarenko racjonalności – łój zastygając w przełyku i znacznie wolniej ulegając trawieniu, mógł w jakims tam stopniu chronić przed zapyleniem,
Pyro,
ja nie podaję w wątpliwość faktu jedzenia wodzionki przez Slązaków, wiem tylko na pewno, że moja rodzina jadała taką zupę bez kontaktu ze Sląskiem.
W karczmie „Biesisko” jedliśmy kilka lat temu dobre pierogi, a na łące pod lasem ryczały jelenie, bo to jesień była. W pewnym momencie do karczmy wkroczyło kilku „karków” w czarnych skórach i odbyła się scena jak w westernie, kiedy bandyci wjeżdżają do miasteczka: barman i nieliczni goście skamienieli i spuścili wzrok. Obcy kupili butelkę alkoholu i bez słowa wyszli, a następnie odjechali wypasioną terenówką dodge, czarną i z ciemnymi szybami. Następnego dnia wędrując do cmentarza nad Sanem (park narodowy) widzieliśmy ich jeżdżących po szlaku tym autem i nikt się nie odważył ich zatrzymać 😯 Za to nas wylegitymował WOP-ista na motocyklu. Widocznie rodzina z nieletnim dzieckiem była w sam raz na jego siły…
O chlebie już tu dyskutowaliśmy, że przypomnę kawałek tekstu: W czasach greckiego dramaturga (446 ? 386 r przed naszą erą) w Atenach wypiekano ponad 70 gatunków pieczywa. Był więc keibanitos czyli chleb z formy o którym pisał właśnie autor ?Żab? ale także boletinos ? chleb w kształcie grzyba posypanego makiem, streptos zapleciony w warkocz jak nasze współczesne chałki, pokratkowany dla łatwiejszego łamania blosmilos czy wreszcie synkomistos z nieprzespanej żytniej mąki, który ? jak sądzę po przeczytaniu wspaniałej ksiązki Maguelonne Toussaint-Samat pt.? Historia naturalna i moralna jedzenia? ? bardzo przypominał właśnie mój chleb orzechowy.
Nie Grecy jednak byli pierwszymi piekarzami. Historia chleba jest bowiem jeszcze starsza i liczy ponad 10 tysięcy lat. Jadali go już mieszkańcy starożytnego Egiptu o czym świadczą malowidła w grobowcach ilustrujące proces mielenia maki, wyrabiania ciasta i wreszcie pieczenia chleba.
I nie wymyślili tego przysmaku z nędzy. Chyba nie można wszystkiego sprowadzać do wspólnego mianownika. A przyjemności smakowania zatruwać lekarskimi diagnozami i odwoływaniem się wyłącznie do zdrowej żywności(brrr!). n’est ce pas – Sławku?
Starożytnym Egipcjanom ten chleb chyba jednak zaszkodził, bo już ich nie ma 🙁 A nowożytni Egipcjanie nie wyciągnęli żadnych wniosków 🙄
cool Piotrze 🙂
😯
Widze ze bierze tu niektórych już od samego rana /9:14/ na erotyczne odżywianie.
Wydaje mi się, ze tam gdzie zapach kombinuje z przemijaniem to wlasnie tam zaczyna się erotyczne zywienie.
Dam przykład z moich obserwacji. Lesne jagody takie super hiper dojrzale do spozywania są w ciagu roku zaledwie pare dni w roku. W moich oczach to idealne jedzenie dla kochajacych się osob. Naturalnie zrywane wlasnorecznie palcami z krzaka znajdujacego się na wyciagniecie reki. Tuz przy kocu. To ze najsmaczniejsze jedzenie ma zawsze cos wspolnego swietowaniem znaczacych momentow zycia, wszyscy już wiemy.
Zycze dobrego swietowania
Tereniu to zdrowe jedzenie to co opisuje?
Oczywiscie, ze jesc, a po takiej uczcie z duza iloscia czosnku, trzeba, zeby nie straszycz otoczenia, wziac goracy prysznic, gdyz ten zapaszek wychodzi przez pory, ktos mi kiedys mowil, ze trzeba zagrysc tez kminkiem i zapach nie jest taki intensywny.
Uzywam czosnku prawie do kazdej potrawy poza slodkimi, min. (Szysz mi przypominial piszac o sosie w Rownym) kroje avocado na plastry, klade je na talerzu i zalewam sosem vinegretowo-majonezowym z dodatkiem przynajmniej 2 duzych zabkow czosnku, przystawka wysmienita.
Bylam podpisalam i od 1-go grudnia.
przepraszam – andrzej.jerzy
nemo 13.53 – 😀
Avocado rozgniecione z sokiem z limonki, czosnkiem i solą + drobno pokrojony pomidor, to moja ulubiona pasta do świeżego chlebka jak np. focaccia albo nan.
Albo hummus z ciecierzycy. Bez 5 ząbków czosnku nie istnieje.
Morag,
gratulacje i powodzenia 🙂
A pory to najlepiej zdjąć, zwłaszcza przed prysznicem 😉
A jak pysznie smakują kartofelki ugotowane w mundurkach i polane po przekrojeniu sosem majonezowo-czosnkowym !
Johnny Walker,
mnie jeszcze by pasowało w malinowym chruśniaku 😉
Egipcjanie wiele ryzykuja faszerując pitę baranim mięsem. I to z przyprawami i oliwą!
Alicjo – umartwiać się chcesz? Toż maliny drapią, „czepne są”. Kiedyś już tu wspominałam, jak 3 letnia córka koleżanki, dziecko miejskie, wlazła u Babci na wsi w kłąb malin, porzeczek i agrestu w starym sadzie. Po chwili berbeć wyskoczył z wielkim płaczem „Co się stało, Asiu?” „Indiany mnie po d-pie pogryzły”. Oświadczyła panienka z wielką pretensją do świata.
A nikt nie napisal, ze czosnek odstrasza wampirow, wszyscy go lubia dlatego wampirow niet.
Buzka,
Tuska
Dajcie pokój Teresie. I tak wie swoje, a my mamy potencjalny news – co też Ona tym razem „w kwestii zdrowia zapoda”.
Morąg – gratulacje. Od dziś szukam w sieci ziół uspakajających, tonizujących i potraw na polepszenie nastroju. Nie od rzeczy będzie obwiesić biuro czosnkiem, jarzębiną i jemiołą przeciwko wszelkim upiorom polskim.
Tereso, na myśl o samym tłuszczu bez kromki chleba robi mi się nieco mdło. Ja stosuję wersję kompromisową – razowy chleb z domowym smalcem i świeżo posiekanym ząbkiem czosnku. Potem jeszcze tylko trzeba na to samo namówić żonę, żebym nie musiał spać na wycieraczce 😉
PS. Jutro będę znowu robił domową kiełbasę, natchniony dzisiejszym wpisem mocniej ją poczosnkuję 😉
Starożytni Grecy też wyginęli, zgadnijcie co jedli 😉
Generalnie najbardziej podstępną i groźną chorobą jest życie – 100 procent przypadków kończy się śmiercią 😉
Pyro,
malinowy chruśniak mam przećwiczony, trzeba tylko znać odpowiednie miejsca i sposoby 😉
Hej, skoro już nam zeszło na afrodyzjaki, jagody i te chruśniaki malinowe, proponuję dzisiejszy toast za zdrową rozpustę 🙂
Mam nadzieję, że nie wynalezli jeszcze leku na to? 😯
Mój dziadek zawsze wieczorem brał kromkę chleba, takiego wiejskiego, smarował masłem i kroił na takie malutkie kawałki a na taki kawałeczek sobie czosnek drobno kroił …. potem spał z babcią w jednym łóżku …. chyba była zadowolona bo budziła się bardzo rano i wesoło brała się za robotę ….. 😉
To jeszcze drobne uzupełnienie do Pawła wypowiedzi i uzasadnienie potrzeby drobnej rozpusty od czasu do czasu, skoro…
http://alicja.homelinux.com/news/maraton.jpg
Alicjo, toast miesiąca jeśli nie roku!… 😐 😀
(I przy tym czosnku… za zdrową perwersję… 🙄 )
Jak to osoba starsza – pić nie będę, ale będę wiśnie pojadała (dostałam od kuzynki wielki słój wiśni z nalewu) Bardzo słodkie, Marialka nie chciała, Pyra po troszeczce skonsumuje toastowo.
Johnny,
Twoje obserwacje pochodzą chyba z czasów, kiedy nikt nie zaprzątał sobie głowy kleszczami, mrówkami i jajami lisiego tasiemca na poziomkach 🙄 Wystarczył koc i wyzbieranie szyszek spod niego…
nemo,
po co wyzbierywać szyszki?
Jolinek51, mój półdziadek identycznie, tylko rano i z solą. Mam go w oczach, to był rytuał.
Nemo, też się zastanawiam 😯 Szyszki wryły mi się w… pamięć. Kleszcze i lisie jaja nic a nic.
Zapewniam, ze i dzis sa tacy, co nie bacza na te wszystkie opisane powyzej przez nemo okropnosci!
Czosnek lubie, uwielbiam wrecz, zapach czosnku na oliwie to dla mnie synonim dobrej kuchni.
A podjadam sobie wlasnie domowy smalec z cebulka i gruba sola (dostawa od Mamy) na razowym chlebie. Zyc nie umierac!
ASzyszu…
no przecież uwierają w plecy i inne tam… 🙄
Magdalena, smalczyk to ja no i jeszcze bardziej! Ale wredna wątroba strasznie pyskuje, gdy sobie pozwolę 🙁
Andrzeju,
czy komentarz Haneczki Cię satysfakcjonuje?
Na ognisko się przydawały 😎
Aaaaaa, ognisko!
http://www.youtube.com/watch?v=q9iGrZFURKs
Haneczko, watrobe postrasz, ze jej zrobisz jeszcze gorzej 😉
Ognisko?! Kto by tam na to trtacił czas 😯
Pogoda cesarska, na śniadanie zjadłam pół kromuchy z matijaskiem sprośnym a grubym, herbata do popicia, żivot je cudo 🙂
A lało to będzie jutro 🙄
Czuj czuj czuwaj 😉
U Alicji śniadanie, a u mnie podwieczorek i świeże, jeszcze ciepłe żaluzyjki z jabłkami na cieście francuskim:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/TarteTatin#5268524854570972370
Zainspirowana blogowo zrobiłam placki ziemniaczane + kwaśna śmietana + sól i czosnek. Dobre
Widzę, że zdjęcie nieostre, ale widać, że to cukier, cynamon i masło 🙄
Do tego świeżo zaparzony yunnan.
Aleście mi smaku narobili tymi smalcami, idę jutro po słoninę i robię!
Nemo, bardzo gustowne te żaluzyjki, a gdzie to masło?
Benedyktyni w Tyńcu prowadzą sklep internetowy:
http://www.benedicite.pl/index.php?option=75&cat_id=40&menu_id=40
Dużo ciekawych i pysznych rzeczy dla smakoszy. 🙂
Och ślepota jestem, na jabłkach.
No, mówiłam, że nieostre 🙁 Na tym obrazku:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/TarteTatin#5268524854905506834
Na następnych widać, jak wyglądają gotowe.
W tym benedyktyńskim sklepie są 22 mnisze syropy, ale syropu z mniszka szukać nadaremno 🙁
Dzeikuje, bedziemy sobie gratulowac jak podpiszemy unie polsko-turecka, bo tego jeszcze nie bylo.
Co do community, Panie Lulku cos Pan juz tak drugi dzien wzdycha…. wywnioskowalam chcecie sie bawic, zabawki i przebieg wydarzen jestescie sami w stanie zalatwic, tylko brak jak to mowia w Polsce kasy. Prosze Pana Kryzys ma pieniadze, teraz sie jedzie na pracy u bazy i kryzys musi na to pieniadze dac. W tym roku Wam sie nie uda. Ale mam pomys zorganizujcie sie Trzema Krolami, zalozcie pod Panskim adresem stowarzyszenie, tu to sie wabi e.V., napszcie staut, moge gotowy dostarczyc, to sobie przerobicie na austryiackie warunki. Oboje z Misiem jestescie aktywnia, nawiazujecie latwo kontakty z ludzmi. To zorganizujcie sie, zalozcie stowarzyszenie propagowania kultury kurpiowskiej w Burgenlandii, czyli slask spiewa i tanczy w tym przypadku kurpie w burgerlandi z ta geschäftsidee najpierw do sadu regionowego o zatwierzdenie, do ambasady po wsparcie, Misu w Warszawie o wsparcie i tak sie kryzys odwroci w druga strone.
A ja zainspirowana zjadłam obiad hinduski z udziałem czosnku – nie przez siebie jednak wykonany, lecz przez restaurację Bombaj Tandoori, którą zwykle odwiedzam, kiedy jestem w Krakowie. Kiedyś była na Mikołajskiej, teraz na Szerokiej. Zjadłam więc kurczaka w sosie masala, z dużym udziałem imbiru i czosnku, zagryzając chlebkiem nan również z czosnkiem – a oni jeszcze dodają do niego czarnuszkę, co jest wręcz kropką nad i! Mniam. Randkę dziś przewiduję wyłącznie z muzyką polską 😉
jak ja nawale bledow to analfabeta jest juz lepszy, moze Pan Lulek zrozumie.
nemo – Rodzina mojej Mamy tez stamtad. Ona do Zdolbunowa chodzila do szkoly. Mieszkali w tzw. osadzie wojskowej we wsi Tynne.
Uprzejmie przypominam, ze w tegorocznej szopce w Poludniowej Burgenlandii pozostala jeszcze nieobsadzona rola Panny. Tej co to sami rozumiecie. Piers zostala juz zamówiona u sasiadki, pozostaje reszta. Dla zainteresowanych podaje, ze moja sasiadka jest osoba slusznego wzrostu 210 centymetrów biezacych. Pan malzonek aczkolwiek dorósl charakterem moze pochwalic sie tylko 195 centymetrami. Dla kompletu Szopki brakuje zatem Panna. Powtarzam raz jeszcze, moze byc Panna z odzysku byle tylko nie sprowadzila ze soba swojego bylego jako stróza cnót. Aktualny moze byc. Bedzie stal na strazy. Poidjalem sie roli Prezysera eventu pod warunkiem, ze anienka przejdzie pomyslnie próbe bezkostiumowa.
Czy przejdzie rezyser. To juz calkiem inna sprawa.
Pan Lulek
— morag
Polsko-Turecka Unia w Niemczech / w Berlinie?
To chyba jednak nie za powaznie podchodzisz do swoich przyszlych obowiazkow?
haneczko (ale inni niech nie czytaja przy dzisiejszym smakowitym temacie, to tylko dla haneczki i jej watroby) – ostatnio moja watroba tez sie odezwala, uff-nawet czytac o jedzeniu mi sie nie chcialo. Oto co znalazlam i zastosowalam:
woda ciepla z sokiem z cytryny
zagotowane siemie lniane, popijac (wypluwajac nasionka, no nie mozna odcedzic)
uwaga, teraz cos na sama mysl dziwnego ale naprawde mozna:
starty bardzo drobno surowy burak plus sok z cytryny plus olej z lnu (flax oil) taka mieszanke 3-4 razy dziennie po lyzeczce
i zielona zupa:
fasolka zielona szparagowa plus natka pietruszki plus lodygi selera/seler-zagotowac zmiksowac i jesc jako zupe. Nie doprawiac niczym.
Haneczko – smacznego 🙂 i obys nie musiala stosowac
a czosnek bardzo lubie do wszystkiego, tylko jeszcze nie dzis 🙁
Za wszystkie bledy i literówki jak zwykle serdecznie przepraszam. Chwilowo przyjmuje srodek dla rozszerzenia komórek mózgowych i dokonania odpowiednnich skretów zwojów.
Pan Lulek
Czyżby przy naszym stole brakło Panien??? Zgłaszać się tu zaraz!
Ja jestem Byk 🙁
Alicjo, ale te próby bezkostiumowe? 😆
Nemo, ale miód mniszkowy jest. 😀
hmmm, panny z odzysku szukacie… 🙂
Panna tzn. spod znaku? Ja jestem Byk 😎
Wando TX,
mój Tata też chodził do szkoły w Zdołbunowie. Wraz ze starszą siostrą pomieszkiwał u zamożnej ciotki, która miała ogrodnictwo, a nie miała własnych dzieci. Moi rodzice poznali się w szkole przed wojną, a pobrali po wojnie na Ziemiach Odzyskanych, po długich perypetiach repatrianckich i tułaczych.
Ze Zdołbunowa pochodził podobno generał Oliwa.
Ja jestem Strzelec
mt7,
Fakt, jest miód mniszkowy, a nawet z ziarnami przeora 😯
Panna to jest Jerzor, a ja jestem Baran 😯
Panie Lulku,
Jerzor chyba nie może robić za Pannę?
ja tez jesten Baran, a jako panna to z juz wielokrotnego odzysku
Jerzoru wspolczuje, jam tez, imponuje mi generał Oliwa, skadby nie pochodził, za samo nazwisko 5 punktów, a ze śledziem to jeszcze z dychę dołożę, toż to prawie jak wódka ze Śmietan?
mt7
ja jestem dzisiaj w nastroju rozpustnym, to byle bezkostiumowa próba mi niestraszna. Tylk.. no cóż, Baran jestem, nie nadaję się. Chyba że przez asocjację z Panną-Jerzorem?
Witajcie! Tu Młodsza (ta prawdziwa) 😉
Czosnek uwielbiam w każdej postaci (siekany na chlebie z masłem i solą, na grzankach, w potrawach wszelakich i w sosie). Gdy byłam na Syberii jadłam codziennie przepyszną sałatkę z czosnku niedźwiedziego do obiadu.
Panie Lulku spełniam wszystkie warunki 🙂 z wyjątkiem „kryzysowego” – no i w grudniu wybieram się z przyjaciółmi na Słowację (rezerwacja już jest i pieniążki wpłacone), czyli niestety nie dysponuję czasem. Moge też dodać, że brałam juz udział w Jasełkowych przedstawieniach (ale jako góral 😉 – no ale praktyka jest 😉
Szanowny Gospodarzu serdecznie dziękuję za przesyłkę. Szczególnie upodobałam sobie płyty i nową smycz. Słuchając muzyczki będę z Pyrą jadła toast o 20 zaprawianymi wiśniami.
Zauważyliście, że wszystko co niezdrowe jest wyjatkowo smaczne? Ja podchodze do życia tak – kiedyś trzeba umrzeć a najważniejsze żeby to życie dobrze, z przyjemnością przeżyć. A więc niech żyje rozpusta!
Ależ tu się porobiło. Lata po ekranie stado Byków. Ja też Byk. Zresztą nawet gdybym był Panną to do szopki wcale nie chcę, bo tam karmia tylko sianem.
Drugie prawo Murphy’ego:
„Wszystko co dobre jest nielegalne, niemoralne albo powoduje tycie.”
nemo – takie stare dzieje a ciagle wracaja. szukam na internecie zdjec, bo byly takie umieszczone w tym kilka rodzinnych. nie general, w kazdym razie nie ten. no nic kiedys sobie znajde.
Mojej rodzinie, tej najblzszej, tulaczki dalekiej udalo sie uniknac; troche szczecia, troche zyczliwosci i byl jedynie Lwow a potem juz ziemie polskie. A po osadzie tylko miejsce zostalo.
Teraz juz nawet wspomnienia rodzinne nie zwolnia mnie od obowiazku nielubianego, trzeba sprzatac! 🙁 od czasu do czasu.
Młoda szczęśliwa, bo płyty, starsza też w humorze bo na jutro zamówiona mała dostawa procentowa, będzie można znowu likier kawowy albo inną pomarańczówkę nastawić i na toasty wieczorne po kieliszeczku będzie. Sąsiad się kiepsko wywiązuje i zanim dostarczy kolejną butelczynę, to poprzednia już dawno w stanie przeszłym, dokonanym. Wczoraj zaś przeczytałam, że Lulek odżegnuje się od gąb spragnionych, że to niby nieurodzaj itp.Wszystko zaś na Kryzysa niejakiego zwala. Nie wiem, jak Wy, ale mnie nikt takiego faceta nie przedstawił. Nikt nie powiedział „Kryzys jestem”. Znacie takiego? Wszystkie moje dzieci =- całe trzy sztuki to Panny, Zięć wnuczkowy – Panna i nawet prawnuk, Aleks pewnie też. Nie sprawdzałam, ale wrześniowy. Jako Koziorożec z Bykami i Pannami żyję w wielkiej zgodzie, Baranów zwykle unikam, jednak Alicja daleko, to może mi się upiecze tym razem.
Tu lwica, tu lwica… czy istnieje konieczność pożarcia jakichś przerostów gatunkowych… Bo inaczej trzeba będzie wybrać na chybił-trafił… 🙁
😐
Pyro,
zawsze mnie możesz przekupić golonką 🙂
Alicjo a mogą być zdjęcia wiewiór, Radzia i jesieni w lasku obok domu Pyry?
http://picasaweb.google.pl/ania.kodyniak/WiewiRyRadzioIJesie?authkey=KEkmX_ne8TM#slideshow
Panie Lulku,
Za panne moge „robic”, no ale zalicam sie do stada BYKOW!
Widze, ze Jerzor sie tylko ostal, jak go podmalujemy, przyciemnimy swiatlo… jaj On przejdzie pomyslnie próbe bezkostiumowa????
Tuska
Wando TX,
wrzuciłam wątrobę do przepisów. Dziękuję. Pan mąż pije siemię żołądkowo, bardzo się ucieszył, że przy okazji robi dobrze sąsiedztwu.
Ja Waga, odpadam z konkurecji w przedbiegach 🙁
Tuśka,
on już przeszedł próbę bezkostiumową, a zamiast listka figowego użył mój egzemplarz „Męskiego gotowania”.
Było zdjęcie i są tacy, co je widzieli, nawet dość liczni, powiedziałabym 😉
a ja raczek nieboraczek …. znowu się do niczego nie nadaję 🙁
Pyro,
dzięki za fotki. Nasze wiewióry nie są takie czerwone, no i nie mają kitek na uszach. Urocze.
Jak zwykle nieporozumienie. Nie chodzi o to która spod jakiego znaku sie wyslizgnie. Wazna panienska czyli damska plec i chec do dziela.
Jako rezyser mam chyba cos do powiedzenia na ten temat. Dlatego potrzebne próby bezkostiumowe.
Dobrze, ze nie musze z trzema Królami.
Pan Lulek
Ryby też mają przechlapane w tym towarzystwie. 🙁
Wiewióry Pani Ani bardzo piękne,a jednego księżyca sobie ściągnąłem. 🙂
czosnek jest zawsze jak młoda miłość, w stosunku do której nie opadły jeszcze klapki na oczach. Kocham czosnek takim właśnie świeżym zauroczeniem – wycisniętych w prasce ząbków i roztartych z solą, wymieszych z oliwką i cytryną – tym polać należy jakakolwiek sałatę z dodatkiem dużej ilości natki piertuszki, selera naciowego, sera owczego, czarnych oliwek, pachnących i słodkich pomidorów itp.. itd. Czasami na drugi (czasem i trzeci) dzień czuje się niemiły posmak czosnku w ustach, albo odczuwa się wokół postaurę mieszaniny czosnku i wina, która emanuje z każdej pory naszej gładkiej skory. Cóż – właśnie dlatego orgietki czosnkowe urządzamy w piątek. 🙂
Moim zdaniem czosnek ma jak najbardziej działanie profilaktyczne przy przeziębieniach. Im bardziej pachniemy czosnkiem, tym więcej wolnego miejsca wokół nas (w środkach komunikacji i innych gęsto zaludnionych miejscach) i tym większy dystans do pokonania dla wirusów i bakterii, które i tak brzydzą się czosnkiem, cebulą, chrzanem itp. 😉
Wiewióreczki i sójka śliczne 🙂 Radek to i tak wiadomo.
Gospodarzu,
jednak dobrze mysałem, … nie bede sie wtracal
przepraszam.
Ciao amici,
a czy skorpionka nikt tu nie potrzebuje??????????????
Bo jakby co,to wiecie ,gdzie mnie szukac 😉
Wracajac do zasadniczego tematu,to bardzo lubie robic takie czosnkowe maselko.Ucieram miekkie maslo z zabkiem czosnku,dodaje soli i troszeczke koperku i potem dowolny chlebusiek,albo bagietke pojadam!!
Hej.
alcani, Ty spod znaku wiedzmy?, ze w myslach czytasz, sedno moich spostrzezen ujales ( as ) w kondensacie slownym, drobiazdzek doloze, taki ten czosnek, to lepiej rozgniesc nozem i poszatczyc tym samym, niz praska maltretowac, zyskuje na smaku,
Pyro Prawdziwa, te wiewiory, to az sie prosza, rude takie, chyba specjalnie dla Dzoniego?
ten na szelkach nie wyglada na zaklutego, nawet Baskerwilowi dal rade
knop ( ku ) o co idzie?
jakis dym?
Zaden dym, jest dymek, ale za to bardzo przejrzysty.
Sławku,
nie zwracaj uwagi na jakieś aluzje. Jak kto nic od siebie dodać nie potrafi, to chociaż zamąci albo dymek (po)puści 😉
ok, wyraznie stales na redzie, a ja nie doczytalem, sorki
Aby poczuć do syta smak czosnku, trzeba wyjechać z domu, zaszyć się na wsi chociaż na trzy dni w towarzystwie również jedzących. Pierwszy dzień przeznaczony na zajadanie, drugi na pracę fizyczną – dzięki temu następuje szybkie parowanie i wietrzenie, ważne aby nie zbliżać się tego dnia do siedzib ludzkich, trzeciego jeszcze popiłować i można wracać, w domu wymoczyć pory w wannie i człowiek jak nowy.
Ostatni seans wieczorowo – niepodległościowy, miał w menu : razowiec z piekarni GSu smażony na patelni z olejem – kuchnia kaflowa, opał miejscowy, ekologiczny… czosnek w słusznej ilości pognieciony w prasce lub w ząbkach do ścierania na szorstkiej razowej strukturze, wędzone szprotki w oleju, starty żółty ser, majonez, pomidory w plastrach, pęczek natki pietruszki.
Kromka razowca posmarowana uczciwie jak masłem czosnkiem, maźnięta majonezem, na to szprotka, pomidor, sypnąć serem, pogryźć zieloną pietruszką. Kombinacje zresztą dowolne. Co do popicia? Jak w przypadku opału, coś krajowego, coś ekologicznego, coś co następnego dnia w zestawie razem z czosnkiem rączka w rączkę opuści organizm dzięki użyciu piły i siekiery.
No i popatrzież. Taki czosnek, co to jednym przez usta nie przechodzi, wśród blogowiczów czystą poeZyją woniajet. Już dzisiaj bezczosnkowo – Pyry zjadły tatara wołowego z ingrediencjami do chlebusia namaślonego. Ja mam dosyć
Sławku,
czy to prawda, że tajemnica delikatnego aromatu sałat słynnych francuskich kucharzy 3-gwiazdkowych polega na tym, że taki kucharz nie dodaje czosnku do sosu, lecz rozgryza świeży ząbek i chucha do pustej salaterki? 😯
nemo 😆
Tapenada do bagietki i czerwonego wina
180 g czarnych oliwek bez pestek
3 łyżki kaparów
3 łyżki oliwy
6-8 filetów anchois (sardele)
2 duże ząbki czosnku
pieprz
wszystko razem zmiksować, doprawić pieprzem
nemo, wole sobie wyobrazac, iz smaruje zabkiem czosnku slaterke, bo z ytm chuchaniem to dziwna wizja, nie wiem czy tej ilosci wina, ktora oni wipijaja utrzymal by sie pochuch czosnku
johnny-guziczku itd. ile ty masz osobowosci, uwazaj bo sie sam jeszcze wykantujesz.
No dobrze, w niedzielę będzie sałata, cebula, pomidory, papryka, ogórek kiszony, fasolka szparagowa ze słoika i na to sos musztardowo-czosnkowy. Poniedziałek mam wolny, mogę poziać 😀
Antek, chleb smażony na smalcu to jeden z cudów mojego dzieciństwa. Jaki on był złocisty, jak pachniał i chrupał! Ale rzecz nie do odtworzenia. To musiałaby być tamta patelnia, tamten chleb, babciny smalec z kamiennego garnka, no i najważniejsze – moja Babcia. Nie ma jej już od wielu lat, a ja czuję zapach i smak tego chleba i jej ciepło, którym przyprawiała nawet coś tak prostego, jak chleb smażony na smalcu.
… a juz wiem, musze rozdzielic:
No nie, ale a99a nie moge zignorowac, taki ?podany kod??
? morag
powtorka z ?
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=626#comment-97560
…
i do tego (do przemyslenia )
http://www.berlinonline.de/berliner-zeitung/archiv/.bin/dump.fcgi/1996/0808/none/0056/index.html
cos sie do mnie przyczepil dobry czlowieku, ty sie zajmujesz robieniem znajomosci w parku z penerami i ja nie wypytuje cie o twoje inklinacje ku temu
Morag, 😀
Knopie,
sorry za zgryźliwość, ale na tym blogu mile widziane są wypowiedzi jasne i zrozumiałe. Aluzje mogą ale nie muszą być właściwie zrozumiane, a bywa, że sprowokują do złośliwości 🙄
morag
????
o chodzi ???
Dzieki nemo!
O to chodzi!
Haneczko,
mam tak samo, ale z tamtych czasów mam patelnię! Czarną, kutą, trochę krzywą… Czeka na zastosowanie.
Moje ulubione śniadanie przed pójściem do szkoły to były 2 jajka sadzone (odwracane) i 2 grzanki z chleba smażonego na smalcu (na tej patelni) oraz kakao albo herbata.
2 jajak sadzone… i tu sie przyznam, ze musze wziac w obrone Terese, odkad zapoznalam sie z jej propozycjami jedzeniowymi, postanowilam z nich toche skorzystac tzn. nie mierze i nie wyliczam kalorii ale dzieki Teresie wrocilam do sutego sniadania typu 2 jajka na szynce wedzonej i do tego zamiast chleba polska kwaszona kapusta i… jest mi z tym dobrze, przede wszystkim nie mam napadow niesamowitego glodu tuz po sniadaniu, pieczenia w zoladku i nie latam po wlasnie plunder slodki do piekarza, po ktorym mialam jeszcze wieksza zgage, a dzialo sie tak ja jadalam na sniadanie buleczki z marmoladkami popijane kawka. W zasadzie dzieki Teresie wrocilam do mojego sniadania z dziecinstwa
knop_ku
klepnij prosze po jakiej strawie masz niestrawnosci
tobie pewnie to nie pomoze ale innych ostrzeze przed uzywaniem ciezkostrawnych produktow
bylem na molo
oczywiscie ze nie solo
i dobrze ze Alicja z Jerzorem nie dopili carlsberga
😆 mamy czym uzupelnic plyny w organizmie po spacerze
prost
@morag
… zrozumialas, ze na takie tematy jakie poruszylas nalezy pisac uczciwie, czyli przedstawic swoje podejscie do tak skomplikowanej i „zagmatwanej” sytuacji jak obraz Polakow w Berlinie w sposob nie satyryczny (czyli po co porownywac z innymi?). Twoje rownoczesnie lekko ironiczne podejscie do zadan i obowiazkow ktore na ciebie czekaja sa zenujace. Szkoda ze takie osoby jakTy maja w jakis sposob reprezentowac i kierowac promocja Polski i Polakow w Berlinie.
Nemo, też była krzywa. Koniecznie odwracane, ale obiadowe.
@johnny walker
oryginalny „Blanchet Rose”… 😉
to ja ide bez zenady uderzyc w kimono
Ja lubię jaja posadzone tak, zeby białko było dobrze ścięte, ale żółtko i owszem, trochę płynne. Przykrywam patelnię pokrywka w celu osiągnięcia tego efektu.
Podobno na smalec (domowy, ze skwarkami, z polskiego sklepu) wyczerpałam już limit i nie chcą mi kupić 🙁
Johnny
toż my tam byliśmy sto lat temu i wypiliśmy Ci sporo zapasów ze skrzynki balkonowej, potem coś dokupywaliśmy (chyba?) 😯
knopie,
strasznie jesteś sierioznyj 🙁 Czy to już zaczyna się polskie piekiełko? 😯
Może najpierw zaczekaj na efekty, zanim wyrazisz ubolewanie, albowiem po czynach ich poznacie, nie po słowach 😎
Alicjo,
teraz też smaże z pokrywką, ale w domu najlepiej mi smakowały odwracane, bo nie były za mocno przypieczone z jednej strony, a żółtko płynne i bez farfocli. A jak smakowała taka gorąca grzanka zanurzona w gorącym żółtku…
Stanowczo proszę nie przenosić emigracyjnych swarów do naszego salonu. W razie potrzeby osobie chcącej sobie ulżyć jestem gotowa pożyczyć (z bólem serca) porządną, przedwojenną laskę po Teściu. Jest bambusowa, gruba, stabilna i Pyra używa jej przy dłuższych wyprawach. Pewnie starczy jako argument. Przy stole proszę zachowywać się poprawnie. Możecie umówić się w parku, w cztery oczy.
… i trzymalem to na czarna godzine.
morag mi od rana dzien zajmowal porzadkami i browara nie kupilem na wyjazd.
a tu
hop
bez targanie po trepkach siegasz do chlodziarki
i bul bul bul
jeszcze dwa zostaly
aha
a z czosnkiem to w dni o niskim atmosferycznym cisnieniu to jestem bardzo ostrozny.
dowody sa namacalne ale nie bede o tym klepal
Służę porządną kopyścią, chociaż Pan Lulek prezentował na Zjezdzie II lepsze, ale moja można też się pojedynkować 😉
@nemo
To nie jest polski piekielko. To jast cos co BOLI.
Nie rozumiem tego lekko ironicznego podejscia morag do calkiem prostych (bo tak to sie odbiera) spraw z lekko ironicznym opisem jak to pani posel Radziwill ( Turczynka ?? z takim nazwiskiem??) rekrutuje / uzupelnia swoja ekipe wspolpracownikow. Dlaczego? Po co?
I do tego jeszcze te komentarze osob, ktore mieszkaja i zyja w Berlinie i pija „Balanchet Rose” … straszne ( to picie, tego)!
Szanowna Pyro!
Moje uwagi i wpisy nic nie maja wspolnego z EMIGRACJA.
Pisze o tym poniewaz mam (zawodowo uwarunkowane) pojecie o wszystkich (chyba?) polskich i polonijnych organizacjach w krajach niemieckojezycznych.
Tak jak zrozumialem wpisy morag, jej zajecie (zycze wszelkiej pomyslnosci) tez nie ma nic wspolnego z EMIGRANTAMI z Polski.
Knop – może nie zauważyłeś, ale z lekka ironiczny ton jest typowy dla naszego blogowiska , a im ważniejsza i bardziej osobista sprawa, tym chętniej używany? Zauważyłeś , że o żonach, mężach i wieloletnich przyjaciołach pisze się vel „Osobisty” „Moje Kierownictwo”, „Przyboczny” itp? Jak nie zauważyłeś i nie potrafisz wyciągnąć wniosków, to źle się będziesz z nami czuł, bo my z tych , co to „Rzadko na moich ustach…” itd
Szanowna Pyro!
Wszystko to zauwazylem. Wnioski potrafie wyciagnac,… ale czy bym chcial bez zahamowan je zastosowac? Chyba nie, bo za bardzo apodyktycznie zostaly przedstawione, rownaj lub znikaj.. to chyba lepiej to drugie.
Nie rozumiem tylko ze ironiczny/przejaskrawiony sposob pisania „nowicjuszy” jest programowo inaczej odbierany niz takowe pisanie „starszakow”. Zabawa w „fale”, „kotow” itp?
Wpisalem sie tutaj tylko dlatego, ze podszedlem do pracy i przyszlej dzialalnosci morag bardzo powaznie. Nie mialem okazji podjecia dyskusji z morag na jakimkolwiek innym forum ( mozliwe ze to jest moja wina, nie wiem) i skorzystalem z nietypowego do tych spraw blogu pana Adamczewskiego.
Przepraszam i dziekuje za wyrozumialosc.
Chcialem zajac stosunek w sprawach wypowiedzi knop ale mi wcielo.
Moze to i dobrze. Pozyje knop to i dojrzeje
Pan Lulek
Panie Lulku,
Pan nie pod pierzyną? Pańskie zdrowie, właśnie pijemy podwieczorną lampkę wina 🙂
Panie Lulku
Czytuje blog pana Adamczewskiego od dwoch lat, z wielka przyjemnoscia i zadowoleniem.
Nigdy sie nie udzielalem, przyznaje ze dzisiaj z wielkimi zahamowaniami po raz pierwszy cos napisalem. Reakcje byly roznorakie (patrz morag, johnny walker, nemo, pyra) teraz Pan i tez bez konkretow. Dlaczego? A to wpisy wcielo, a to Vista, albo Blanchet (Rose albo inne dranstwo?).
Brak checi, czy odwagi (jezeli wcielo, to czemu o tym pisac?)?
Pozyc to ja moze i troche jeszcze pozyje (wypowiedz prosze traktowac na serio, bo tak jest) ale czy dojrzeje (chyba nie, M.K. twierdzi ze jestem dziecinnym i taki mam pozostac,… spruboje) 😉
Knopie,
przypomniały mi się nasze dyskusje u profesora Bralczyka (pamiętasz Hottentottenstottertrottelmutter?) i z przykrością stwierdzam, że nic się nie zmieniło 🙁
a może byś tak napisał o czosnku i Twoim do niego stosunku?
A Blanchet Rose to piłeś Ty 😯
Nawet sobie wierszyki dedykowaliśmy 😉
Nemo, czy wspomniana przez Ciebie Hottentottenstottertrottelmutter jest gdzies dostepna w necie? Bede wdzieczna za jakis sznureczek, o ile mozesz?
A czosnek w kazdej sytuacji i postaci, to jasne 🙂
Elu,
tu na początek
http://www.youtube.com/watch?v=8D28dqca4xg
@nemo
1. Prof. Bralczyk: brakuje moze wroci? A Hottentottenstottertrottelmutter nadal jest kontrowesyjne ( no.. moze nie) 😉
2. Blanchet Rose jest standartowym napitkiem arcadiusa, johnny walkera … (jako: na zdrowie…) patrz zdjecie w gustownym florentynskim kapelusiku a la Tadeusz Ros (arcadius, ja za to nic nie moge, sam sie podstawiles 😉 )
3. Nie pamietam ???
Elu,
jeszcze to
http://pl.wikipedia.org/wiki/Hottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitterkofferattent%C3%A4ter
Swietnie, wielkie dzieki, Nemo! 😀
Czyta knop
Baba? Chłop?
Bo czytanie lubi
Nagle – stop!
Nowy trop:
Ktoś tu ?esy? gubi!
I odpowiedź:
Ho, ho nemo!
Mistrza cytujac, błędy powiela
tłumaczac?, że się nie ośmiela
Błędy Tuwima to nie nema wina!
Odwagi nemo! Popraw Tuwima!
@nemo
🙂
Punkt 1.
Jim Knopf (knop), zeby nie bylo ponownie rasistowskich nieporozumien, to nikt nie pisal „ze Turczynka z takim nazwiskiem Radziwll”. Jak widac to rod ten sam dbal o swoje koneksje i nie potrzebuje wsparcia knopow. Otoz istniala linia Radziwilow majacych posiadlosci na Slasku i stad bierze sie niemieckosc meza pani posel Radziwill i jej nazwisko.
patrz pod Radziwill in Schlesien:
23) Fürst Anton Heinrich, zweiter Sohn von R. 20), geb. 10. Juli 1775; kam noch als Jüngling an den Berliner Hof, mit welchem er durch seine Heirath bald verwandt wurde, u. lebte nun abwechselnd in Berlin u. auf seinen Gütern in Polen; sein Haus war, da er Kunst u. Wissenschaften liebte u. betrieb, der Sammelplatz der Künstler; er trat als Componist auf u. setzte einige Scenen zu Goethes Faust. Seit 1815 war er Statthalter im Großherzogthum Posen u. residirte abwechselnd in Berlin u. Posen, seinem Landsitz Antonin bei Posen u. zu Ruhberg bei Schmiedeberg in Schlesien, nach der Julirevolution 1830 nur zu Berlin u. Ruhberg. Er st. 7. April 1833 in Berlin: vermählt war er seit 1796 mit Friederike Dorothea Luise Philippine, Tochter des Prinzen Ferdinand von Preußen, geb. 24. Mai 1770, st. 7. Dec. 1836 in Berlin; außer zwei Prinzessinnen: Elisabeth (geb. 1803 u. st. 27. Sept. 1834 in Freienwalde) u. Wanda (geb. 1813, vermählt seit 1832 mit Fürst Adam Czartoryiski, gest. 1845), hinterließ er zwei Söhne: 24) Fürst Wilhelm, geb. 19. März 1797….
UWAGA to nie wklad do dyskusji tylko proba oswiecenia. Nie dyskutuje dalej i nikomu nie polecam.
Punkt 2.
Pragne wspomniec, iz dla nas tutaj pod koniec lat 70-tych czasopismo „Polityka” mialo bardzo duze znaczenie. W Niemczech Zach. porownywano ja do „Die Zeit”. Zainteresowani sytuacja w Polsce, stralismy sie o jej prenumerate i dyskutowalismy na tematy poruszane w Polityce min. na forach publicznych. Byla ona jeszcze wydawana w postacie tej papierowej plachty i coz bylo zrobic z przczytanymi egzemplarzami, wiec wpadlismy na pomysl i oddawalismy je, nazbierawszy wiecej egzemplarzy do zszycia i oprawienia w okladke! Sama mam jeszcze takie olbrzymie niby ksiazyska w domu i nie wyrzuce bo to historia.
Teksty z Polityki tlumaczylam prze lata dla periodyka „Osteuropa – Zeitschrift” wtedy w Aachen a teraz Berlin. Artykulami w Polityce intersowali sie naukowcy, specjalisci od historii Europy Wschodniej, jak pan Henning Hahn – zasiadajcy w w konferencji do spraw podrecznikow, pan Dieter Bingen – teraz Instytut Polski u Darmstadt i kupa ludzi tego pokroju i zaintersowan. I mam PROSBE, jest to co prawda blog kulinarny i towarzyski a bylo niebylo skolidowany z tym pismem i prosze nie przyprawiac nas o niesmak w pewnych sprawach, z szacunku dla tego pisma i dla ludzi, ktorzy sie tu dobrze bawia. Koniec dyskusji. Basta! A jesli sie chce dyskutowac o migracji i nacji to 4-tego grudnia w Galerii Ort, wystepuje pan Adam Krzeminski, eurudyta, dwujezyczny, znajacy od lat stosunki polsko niemieckie i ludzi, ktorzy sie Polska zajmuja i tam prosze sie wywnetrzac z tym, ze tam nie bedzie mozna przyczepic sie do tego jakie kto pije wino i trzba bedzie byc na dyskusji raczej trzezwym.
Dzisiaj bede preparwoac wg. podanego przepisu piersi gesie i sie zajadac, gdyz, gdyz poszlam w miasto i znalazlam pierwszy raz piersi z polskiej gesi! Kilogram kosztuje 15, i pare centow, drozsze toto od stekow wolowych. Czy w Polsc tez to tyle kosztuje, moze jest nawet drozsze.
dowcip na miły początek dnia:
„Żona wysyła męża do sklepu:
– Kup parówki, jak będą jajka to kup 10.
Mąż w sklepie:
– Są jajka?
– Tak.
– To poproszę 10 parówek….”
Młodsza na kursie, Starsza przy jej kompie. Po powrocie Córki w pielesze będę nusiała się przesiąść i co prawda zyskam własny nick,. ale stracę stabilną łączność.
Morąg – gęsi, podobnie jak kaczki, w Polsce wypadają drogo. Samych piersi nie spotkałam chociaż kaczki bywają w „podzespołach” Pewnie są w dobrych delikatesach ale ja nie bywam w nich. Jak pisałam do gęsi mam awersję „wypadkową” chociaż lubię i smalczyk i sos i jabłka duszone i mięso, którego zresztą na ptaku tak wiele nie ma. Pudło olbrzymie, a mięsa na 6 osób. Z dodatkami obfitymi niech będzie na 8 biesiadników. Kiedyś zainteresował mnie przepis M.Kuronia : pierś gęsia, w niej „kieszeń” , w kieszeni gruszka świeża albo suszona, gęś obsmażona na masełku, potem duszona a na końcu glazurowana skorupką z miodu,soku pomarańczowego i soku cytrynowego. Obiecuję sobie, że jak będę miała te piersi, to tak je właśnie zrobię.
Wiesz co, Pyro, w mojej dzielnicy jest ( bardzo zresztą zwyczajny ) sklep mięsny z bardzo szerokim asotymentem. Jest tam mięso „z wszystkiego” 🙂 , że się tak wyrażę.
Właśnie jesteśmy po śniadaniu zakończonym crumble ( no dobra, chyba tak się to pisze, no przecież tak! ) z jabłek. To moja kulinarna odpowiedź na nadmiar jabłek w domu. Czyli- niech żyje gospodarność! 💡
Marialko – też dostałam torbę jabłek, już rozmrażam ciasto francuskie
Chcę tylko nieśmiało zauważyć, że Twoje zdjęcie ostatnio u nas zrobione miałoby wszelkie szanse w magazynach dla panów. Sama i czysta erotyka, chociaż w pełnym odzieniu
To pokażcie to zdjęcie dziewczyny … 🙂
Zdaję sobie z tego sprawę, Pyro droga, i usilnie proszę o to, byście nie sprzedały tego zdjęcia do magazynów dla panów bo UMRĘ WAM ZE WSTYDU 😳
Nie!
Marialko – oczywiście, że zdjęcia Twoje, są t y l k o Twoje.
Kamień z serca… 😉
To już sobie idę na zakupy, kiedy ta sprawa załatwiona, cześć!
Pyry będą dzisiaj jadły kapuśniak na goloneczce – zawiesisty, ile trzeba kwaskowy z czosneczkiem, skwarkami i czym tam trzeba. Resztę się zamrozi i tym sposobem w domowej lodowni na chude dni będzie czekał kapuśniak obok grochówki.
Witam w środku nocy.
Oj Pyro, dostanie Ci się od naszych panów jak doczytają do powyższego, narobiłaś smaku i teraz co?
Widzę, że gęsi już wszystkie po wyroku 😉
U mnie jeszcze nie wiem co, boć to środek nocy! Idę dospać, miłego dnia życzę!
Marialki w pozach seksi!
Marialki, chleba i igrzysk!
Wzięłam kanapki z salcesonem do pracy i musiałam zjeść przed śniadaniem. Świeżutki, biały salceson chciał zawładnąć moją kanciapką. Woń nadzwyczaj smakowita, ale tu ludzie przychodzą.
Malicki rewelacyjny. Ktoś może przećwiczył jak długo trzeba się tego tasiemca uczyć?
a co do dzisiejszego menu
to na śniadnie bógwieco
na obiad sam nie wiem
ale wieczorem, moja luba robi przyjęcie imieninowe
i dziwnym zrządzeniem będzie po żydowsku
po żydowsku, bo dostałem zlecenie na czulent
a ona zrobi cymes i jakieś kurczacze kąski
Jak wy tak tu ładnie o czosteczku, jabłkach i piersiastch głupich gęsiach to ja bym chciał o kiełbasie.
Nabyłem drogą kupna w tych petersburskich delikatesach co parę dni temu wspominałem parę pęt kielbasy zapakowane w taką półsztywną folię z „atmosferą” w środku.
Na etykietce „Bieriozka” oraz „Krakowskaja damasznaja” co na niemiecki przetłumaczono „Jagdwurst”. Ponadto opakowanie opatrzone dyskretnym ale widocznym napisem „ekskluzywnyj produkt”.
Kiełbasa sama w sobie w porządku ale nie zwalająca z nóg – zresztą to tylko kiełbasa a nie zapaśnik. Sznurek na którym pęta zawieszone były do wędzenia bardzo dobrej jakości z metalowymi skuwkami. Teraz widocznie takie się stosuje zamiast zwykłego kołka. Ciekawe czy na takim sznurku można ugotować zupę?
Doznanie kulinarne w sumie takie sobie ale ciekawość zaspokojona.
Kupiłem również podobnie zapakowane „sało po damaszniemu” czyli „Schweinbauch” tejże samej marki „Bieriozka”, równie ekskluzywne co kiełbasa. Recenzję zamieszczę jak posmakuję. Wygląda bardzo apetycznie.
P,S.
„Bieriozka” to kiedyś była nazwa ichniego „Pewexu”….
P.S.
Czy ja opowiadałem tu kiedyś jak w 1971 na Newskim Prospekcie zaczepił mnie w tłumie długowłosy chłopak odziany bardzo modnie, dał mi garść fińskich marek i poprosił, żebym poszedł do pobliskiej „Bieriozki” i kupił mu zagranicznych papierosów i gorzałki?
Tłumaczył się, że jego nie wpuszczą dyżyrujący tam milicjanci a ja „innostraniec”.
Poszłem oczywiście (blisko było) i kupiłem. Nie mogłem jednak nadziwić się skąd on we mnie tego inostrańca w tłumie dopatrzył się. Cóż, na bezrybiu.
aha! i tatara śledziowego robię
bo pięknie pasuje pod wódeczkę
(wymyśliliśmy go zespołowo w Vodka Barze)
:::
śledzia nie moczyć (mówię tu o tym niby matias)
jabłko kawaśne obrać
korniszony przygotować
proporcje:
śledź-jabłko-korniszon
w stosunku objętośiowym 2-1-1
żeby nie było jak z pasztetem z mięsa mieszanego
wołowo-króliczego
w równych proporcjach
jeden wół-jeden królik
teraz śledzia posiekać drobno jak jabłko
jabłko w kostkę drobną
korniszony takoż
dopieprzyć, kropnąć oliwą
wymieszać, formować knele (jak kto potrafi)
dekorować gałązkami kopru i kaparami
:::
zapewaniam was, że właśnie nie odsolony
złagodzony tylko jabłkiem i korniszonem
idealnie pasuje pod czystą wódeczkę
ASSzyszu – tak to już jakoś było, że inostranca wychwytywało się w tłumie natychmiast – inny koloryt ubrań, inny krój, materiały, inny sposób bycia. Tak, jak dzisiaj na dużym spędzie towarzyskim czy publicznym, wychwytuje się Amerykanów – niby dżinsy te same albo garnitury, a jednak inne. Opowiadały mi żony naszych oficerów, których mężowe studiowali na ra
dzieckich akademiach, że kiedy zameldowały się w hotelu, wyszły na miasto i wróciły, to zastawały swoją garderobę na łóżku posegregowaną, kosmetyki tak samo, stosik ułożony osobno, a w chwilę później meldowała się „etażnaja” z plikiem rubli. Ponoć lepiej było iść na ten układ, bo odmowa albo wręcz awantura kończyła się nieodmiennie szykanami.
Żegnaj papryko, addio pomidory …
Kończą się na naszym ryneczku te dobre, nasze własne; importowanych nie znoszę.
A więc dzisiaj, na zakończenie sezonu; lecso!
Z mojego „skorowarnego kotiełoka” porcja lecso, to trzydniówka dla dwóch osób.
Dzisiaj lecso jako lecso, jutro z kładzionymi kluseczkami, pojutrze filety z czegoś tam i na nie lecso.
A potem; żegnaj lecso na rok! 🙂
Andrzeju,
inostranców się poznaje w większości bez trudu. Wschodnich na Zachodzie po lękliwym spojrzeniu, nadmiernie starannym ubraniu, sztucznej swobodzie zachowania, wąsach itp. Zachodni są na ogół ubrani bardziej nonszalancko, inaczej pachną, są niby swobodniejsi, ale kurczowo pilnują bagażu i portfela, zwłaszcza jak są drugi raz na Wschodzie 😉
W latach dziewięćdziesiątych wybrałam się raz sama do Polski pociągiem sypialnym. Kiedy wraz z tłumem innych podróżnych wysiadłam we Wrocławiu, już na peronie podszedł do mnie facet i zapytał „Taxi?”, innych, z wielkimi bagażami i tobołami, nie pytał. Podziękowałam, bo na peronie czekał już na mnie stary przyjaciel. Kiedy zdziwiona opowiedziałam mu o taksówkarzu, odpowiedział, że to jasne, przecież widać, że mieszkam za granicą 😯 Moje ubranie było zwyczajne, raczej sportowe, dość wymięte, a bagaż niewielki 🙄
Na Kreszczatiku w Kijowie w 1970 roku co chwile zaczepiali nas (mnie i moje dwie siostry) ludzie z propozycją odkupienia naszych dżinsów marki Szarik 😯
Brzucho,
śledziowego tatara natychmiast wciągnęłam do naszych /Przepisów blogowych. Wszystkie squadniki mam, oprócz stosownej popitki.
Jajko na twardo do śledziowego tatara lubię. A kwaśnych jabłek nie ma 🙁
śledź, jabłko,jajko i majonez 🙂
Dzien dobry!
A ja do pracy musze…, ale lubie, wiec nie narzekam.
Ze smalcu juz prawie nic nie zostalo.
Do szopki sie zglaszam, mam kwalifikacje jako panna z odzysku, ponadto wszelakie szopki wychodza mi popisowo. Na domiar wszystkiego w czasach bardzo dlugich wlosow bywalam Matka Boska w jaselkach…
Oraz na koniec aktualny komunikat o stanie moich uczuc do Brzucha:
– nie lubie Cie nadal.
Ten stan moglby sie zmienic, gdybym Cie zobaczyla na zywo, w towarzystwie duzej ilosci sera wedzonego, tego, co wiesz… 🙂
Milego weekendu dla wszystkich i pogody rownie cesarskiej, jak tu!
No to Pan Lulek ma problem rozwiązany – jeszcze tylko przeprowadzić próbę bezkostiumową 😎
emi, od majonezu jestem uzależniona. Jeżeli do czegoś choć trochę pasuje, u mnie będzie 🙂
A gdzie PaOlOre przepadł – ktoś mu podpisywał jakąś delegację, czy to taka samowolka, hę?
Haneczko,
u nas majonez cieniutko rozsmarowany na kromusze i na to co się tam do człeka uśmiechnie to norma codzienna, masło o wiele rzadziej. Ja lubię z pomidorem, szczypiorem, siekany czosnek + marianek i „dyżurne”. Każda kombinacja idzie – i wschodzi 😎
Skończyła się cesarska, idzie na sikawicę 🙁
*wchodzi, nie wschodzi…ślepoto.
U mnie pogoda bardzo cesarska. Na obiad ziemniaki w mundurkach, masło roztarte z siekaną pietruszką, czosnkiem, solą i trochę papryki i ziół prowansalskich, śledzik wiejski, ogórek kiszony, serek ziarnisty z cebulką i pietruszką. Już zjedzone.
A tutaj dzień się nie otworzył. Mroczno, mruczno i do obiadu daleko 🙁
u mnie były gołąbki – ostatni zapas z zamrażarki 🙂 . Po niedzieli nowa hurtowa produkcja, ogromna kapusta już czeka 🙂
ps.
chleb z majonezem i szczypiorkiem – zawsze otwiera sezon wiosenny 🙂
…a przez kilka najbliższych dni na śniadania i kolacje – pasta z żółtego sera, makreli ( w pomidorach) i natki pietruszki. Jakoś tak się dużo zrobiło 😉 a deklarowani chętni wykruszyli, ale nic to – dam radę, zresztą im bardziej „przegryziona” tym lepsza 😎
Haneczko – kwaśne jabłka są, tylko trzeba na ryneczek – pdmiana boskoop, szaro – zielone. Bardzo podzielne, bo Ci rodzina na surowo nie wyżre. Pyrze się szukać nie chciało, upiekła z tego, co miała i ciastka wyszły mdłe. Dobrze jej tak. Zupa natomiast palce lizać.
Pyro, szukałam! Ryneczek się nieprzyjemnie unifikuje. To już nie to, co kiedyś. Nawet kosztele były 🙁
Przypomnijcie mi proszę, ile trzeba trzymać kapustę na gołąbki w mikrofalówce.
to może klikniecie tu raz dziennie i pomożecie głodnym dzieciom
http://www.pajacyk.pl/
A może Panie Piotrze by można było sprawić by na paskach blogów Polityki był ten link i każdy by pamiętał o tym jednym kliknięciu dziennie …
dzieci by były najedzone …. 🙂
a jeszcze jedno …. to nie klikający płaci tylko sponsorzy za kliknięcie …. bo mają nadzieję, że jak wejdziesz na stronę by kliknąć to przeczytasz ich reklamę …. 🙂
Jolinku 51 – od 2 lat Młodsza co o raz klika. Ja jednak wolałabym, aby to rodzice, pracujący rodzice karmili swoje dzieci. Może i skromnie ale w domu. Ze swej nłodości pamiętam wdowy obciązone licznym potomstwemm łapiące każdą robotę – od dniówki u ogrodnika po pranie dla innych żeby tylko dzieci wykarmić, Uczenie stałej bezradnej postawy bue hest społecznie pożądane. Tak się stałom że sporo polskich rodzin od 1990r trochę z przynusum a trichę az wygodnictwa w pełni polega na opiece spoiłecznej, Osobiście uważanm że ok, ale każde świadczenie powinno być jakoś odpracowane – chociażby koszeniem rowów przydrożnych czy pracami porządfkowymi w mieście. Wtedy nie uczymy bezradnościm szanujemy godność i niwelujeny postawy roszczeniowe.
MalgosiaW,
Ja wkladam kapuste do worka plastikowego wlewajac kilka lyzek wody i fru do kuchenki na 3-4 minuty. „rozbieram ja ” jak dlugo sie da, i powtorka z rozrywki.
Powodzenia,
Tuska
ja patrzę na to Pyrko jako na szerzenie inicjatywy społecznej …. od czegoś trzeba zacząć budować lepszą społeczność … 🙂
Jolinek51,
Serduszko Ty moje. Czy Ty wiesz, ze Twoje pieniadze w okolo 90% ida na oplacenie „sponsorow” a ta reszta czyli 10% na POTRZEBUJACYCH? Poczytaj cos na ten temat. Ja oczywiscie daje datki na szitale i chorych ale BEZ ZADNYCH POSREDNIKOW!!!!!!
U mnie resztki z wczorajszego obiadu. Zupa krem z groszku z prażonymi pestkami dyniowymi i duszone cykorie pod mozzarellą.
Idę do kuchni.
Lena, dzięki, tylko skąd ja taką wielką torbę z folii spożywczej wezmę? A nie można bez?
Leno Kochanie ja za to klikniecie nic nie płacę …. przeczytaj uważnie …. nie klikaj jak nie chcesz ale nie pisz takich uwag jeśli nie masz dokładnej wiedzy …. całuski 🙂
Dziś nie robię kolacji. Jesteśmy zaproszeni na udziec jagnięcy z rożna u Geologa i jego rumuńskiej żony. Ciekawe, czy będzie z czosnkiem? Byliśmy na spacerze nad jeziorem, piękny nastrój przed zachodem słońca, jezioro jak lustro, żadnego wiatru, a kamera w domu 🙁
Nemo,
wyobrażasz sobie, że będzie bez czosnku ? 😯
No i przyszła sikawica. Nasz Frank się uparł, że dzisiaj jest umówiony z dentystą. Trzeba było go przekonywać, że to nie wtorek 25 listopada. Na szczęście już nie jezdzi samochodem, to sam się nigdzie nie wybierze.
U mnie będzie kaszanka odsmażana dla J. i zrobię chyba tego tatara, chociaż popitkę mamy winną – nie chce się nam podskoczyć za róg po okowitę, tak paskudnie na dworze. Chyba się matijas nie obrazi? 😯
jeśli nie pod wódeczkę Alicjo
to może delikatnie wymocz drania
ten słony posmak może się żreć z winem
:::
jeśli ten matias tak jak i nasze tylko udawany
to i może jego samoobrażenie się lekkim będzie 🙂
Alicjo,
niewyobrażalne dla mnie jest nieposiadanie okowity w domu 😯 Jakbym wyciągnęła wszystkie moje zapasy, to wystarczyłoby chyba na pułk wojska. Czy Twoi goście przynoszą Ci same sensowne prezenty? Moi w pierwszej kolejności dbają o nasz barek, a potem nikt tego nie pije 🙁 W zamrażarce jest oczywiście dyżurna butelka (aktualnie Dębowa) i jak się nadarzy stosowna okazja lub pasujący gość, to jest na podorędziu. Ze śledziami jest znacznie gorzej 🙁
MalgosiaW
Nie, musi byc worek foliowy. Nie masz duzych? Ja chomikuje wszystko.
Ktos mi mowil o suto skropionych woda recznikach papierowych.
Buzka,
Tuska
Właśnie zamierzałam, Nemo, napisać komentarz do Twojej wypowiedzi z 17.26- że żyjesz w pięknej okolicy i taki zdrowy tryb życia prowadzisz, wspaniałe spacery itd. A Ty teraz o zapasach okowity i już sama nie wiem od czego te moje zachwyty zaczynać 😉
No daj żyć. Jakieś pomieszanie priorytetów od Twoich wpisów mi się robi!
Lena , przepraszam za namolność. Mam torebki od zakupów, kolorowe, foliowe, ale czy one w sytuacji żywność+mikrofala się nadają? A te z atestem spożywczym mam tylko małe – 3l. Kapusta nie wejdzie.
Marialko, 😆
Wychodzimy za chwilę. Jak wrócę i będę w stanie, to opiszę, jak było 😉
Nemo,
znają moje upodobania, przynoszą wina i właściwie wszyscy znajomi są raczej winni. Ja kupuję butelkę na jedne i drugie święta, i to jakoś tak szybko, naokołoświętnie idzie, bo zawsze mam sporo śledzi. A żeby śledz nie pomyślał, ze pies go zjadł… wiadomo 😎 .
Niedawno surfiarz oprócz paru butelek wina (znawca, mieszkał we Francji 8 lat i poduczał się w temacie) przywiózł butelkę żubrówki, no ale to poszło – jego dziewczynie spodobała się *szarlotka* i po jednym wieczorze ukazało się dno.
Sliwowica łącka od Mieciowej też wyparowała, ostatki zużyłam do herbaty z prądem, którą to herbatą się lekowałam (skutecznie).
Leno, nigdy!!!http://www.aloes.kylos.pl/index.php?main_page=product_info&cPath=98_99_205&products_id=1187
Pomyłka, to dla Małgosi wiadomość.
Sznureczek naprawiam…
http://www.aloes.kylos.pl/index.php?main_page=product_info&cPath=98_99_205&products_id=1187
No i coście narobili? Ktoś napisał o zapasach gołąbków, przypomniałam sobie pierogi Alicji i Młodsza się zapaliła – jutro jest w domu, robimy zapasy! Poszła po tygodniowe zakupy, przytaskała kapustę wielką, jak transatlantyk, kilogram mięsa, jutro pójdziemy po kwaszoną i bardzo proszę : ona będzie ciasto pierogowe walkowała. A więc będą produkowane ukochane pierogi z kapustą, grzybami i mięsem z kilograma mąki !!! I gołąbki na trzy obiady. Sama miałam w planach na poniedziałek pierwszy w sezonie bigos. Zapasów gorzałki nie mam (goście nie przynoszą, ja nie kupuję Co prawda zawsze jakieś naleweczki w ilościach omc aptekarskich mam. Natomiast wygląda na to, że w zapasach „jedzeniowych” będzie grochówka i kapuśniak (każda zupa na raz) pierogi na 3 razy, gołąbki na 3 razy i bigos z 1,5 kg kapusty . Nie wiem czy się przyznać, że w osobnej paczce spoczywają w zamrażare wszystkie okrawki w byłego prosiaka i czekają, żeby z nich wyprodukować pasztet świąteczny. No i na co Wam to było? Nie miała baba kłopotu?
Dzisiaj kulinarnie. No to w miare na temat. Dzisiaj i jutro bedzie gesia zupa. Kazda inna ale robiona na pieczonej gesi i to na dokladke zagranicznej. W sumie dobrze brzmi. Ges zagraniczna. Miejscowych gesi tez nie brakuje szczególnie kiedy przyjezdzaja na weekendy z Wiednia, Grazu albo innej zagranicy.
Wspomnia ges jest rezultatem moich starych obyczajów dotyczacych odwiedzanych lokali. Kiedys pisalem o tym, ze dla mnie lokal w którym nie serwuja nalesników nie istnieje. Ponadto w kazdym kraju i miescie w którym czesciej bawie metoda prób i bledów wybieram lokal do którego stale zagladam i tam zapraszam swoich gosci. Po pewnym czasie w takim lokalu jest zawsze ktos kto zabiega o moje dobre samopoczucie. Sadze, ze jest to rezultat opracowanego metoda prób i bledów sposobu uzyskiwania i placenia rachunków. W przypadku gdy jestem sam lub we dwójke procedura jest prosta. Jesli place gotówka to po prostu napiwek stosownej wysokosci. Jesli place karta to dokladam zazwyczaj jedno albo dwa Euro. Najchetniej nie swoje tylko wspólbiesiadnika.
Jesli jednak jest wieksze towarzystwo procedura jest czesto bardziej skomplikowana. Zanim poprosze o rachunek zapowiadam zbiórke napiwku dla kelnera. Dobrze jest jesli w towarzystwie znajduje sie osoba dysponujaca kapeluszem.
Do kapelusz najlepiej zbierane sa napiwki. Niekoniecznie musza to byc monety. W zasadzie napiwkuja panowie. Tym bardziej im kto jest bardziej napalony ze wzgledu na towarzyszke przy stole. Pani sa zdecydowanie bardziej powsciagliwe. W przypadku braku kapelusz mozna uzyc torebki. Uzywania torebki damskiej nie zaleca sie. Damskie torebki nie posiadaja wedlug mojego doswiadczenia dna. Wszystko jedno ile wlozyc pieniedzy i tak znika bezpowrotnie. Ot taka finansowa czarna dziura.
Po wykonaniu rundy prosze o rachunek, uiszczam wraz ze stosownym napiwkiem i wychodze na swoje.
Nic dziwnego, ze po pewnym czasie jestem kims w tym lokalu.
Tak bylo i w dniu 11 listopada. dzien jak wiadomo pelen swiat. Pojechalem na specjalnie dla siebie wydany obiad do miejscowosci Koermend. Znaja mnie tam. Porcja gesiny byla ogromna. Tak wielka, ze poprosilem o zapakowanie w folie jednej nogi. Oczywiscie, zrobione. Otrzymalem spora siatke, uiscilem, zanapiwkowalem i wrócilem do domu w poczuciu dobrze spelnionego obowiazku obywatelskiego. Obszedlem kilka swiat na raz. W polityke nie bede sie wdawal i nie wymienie jakie byly to swieta.
W domu otworzylem te siatke i okazale sie, ze jest tam cala upieczona ges. Cale szczescie bez dodatków.
Teraz juz domyslacie sie dlaczego dzis i jutro bedzie zupa na pieczonej gesi.
Pan Lulek
Kilkanaście dni temu , a może kilkadziesiąt dotarłem przez link z tego blogu (?) na stronę z filmem instruktażowym, jak się myje szklankę do piwa i nalewa piwo i podaje. I za tzw. Chiny nie mogę skojarzyć, gdzie tego szukać. To pomyślałem – może ktoś z Was wie …?
Wuj Mojej zmaróły kilkanaście lat temu w Londynie pozostawił po sobie parę pamiatek, w tym dobry obraz i dobry złoty zegarek, który otrzymał od firmy P&O (Peninsular and Oriental Steam Navigation Company) przechodząc na emeryturę. Na denku jest stosowny napis z podpisem prezesa. Niżej to niż Prezydent, ale zawsze coś.
Darku, mam takie, niestety nie wiem, czy myją
http://fr.youtube.com/watch?v=wbjYyGMCj7Y&feature=related
Stanisławie, niżej, bo podpisał się na denku? wystarczy odwrócić
Pan Lulek przypomniał mi scenę z Chłopskiej Zemsty, kiedy to do kapelusza Wysłannika Owczarka Podhalańskiego zbieraliśmy należność za obiad 😉
Pan Lulek zarządził, nie mieliśmy wyjścia 😎
Zmiana plana, daruję na dzisiaj tatarowi, jak nie ma okowity, nie będziemy matijasa gnębić. Ja sobie poskubię na sałacie, a Jerzoru kaszankę jego ulubioną.
No i trzeba odświeżyć spis zup. Pora wyjatkowo zupowa, u nas zapowiadają wczesne nadejście zimy i jutro oziębienie. U Tuśki/Leny śnieg już był kiedyś tam, u mnie zaledwie coś tam białawego fruwało nie tak dawno, ale teraz powiadają – nie zarty, wyciagać kufajki i walonki! O uszankach, rękawicach i szalikach nie wspominając…
MałgosiuW.,
głąb won, reszta do mikrofali, bez torby też będzie dobrze. Daję na 2-3 minuty. Obieram, co się swobodnie da i ab ovo. Potem obkrojone z żył luźne liście luzem jeszcze na 2-3 i gotowe. Lena, wybacz.
Nemo, uraczyłam pana męża i syna Malickim. Ugotowani 😀
Lulkowy sposób z kapeluszem do perfekcji doprowadził pewien znany mi oficer służby samochodowej. Wyglądało to w ten sposób, że zdejmował własną czapkę, wkładał w nią banknot z podobizną Świerczewskiego ( a więc majątek to nie był) podawał sierżantowi i z diabelskim uśmieszkiem obwieszczał – to towarzysz sierżant wydaje przyjęcie.. Biedny sierżant wściekły jak tornado obchodził towarzystwo i zbierał „do czapki”. Czapka wracała do właściciela, który z kamiennym spokojem wyciągał i chował swojego „Swierczewskiego”, a sierżant z resztą mamony szedł do bufetu po pół literka i jakąś zakąskę. Scena ta powtarzała się dosyć często.
Nie wiem za co dzisiaj pijemy ale w moim i Młodszej kieliszku jest biały muscat mołdawski, całkiem udany.
Sławku, dzięki – piękne. A nie można by tak u nas ?
Ten film którego szukam był faktycznie instruktażowy i nie na YouTube, tylko na stronie … No właśnie browaru, czy szkła ? Piwo lali z małych zielonych butelek do kielicha (pokala?) na nóżce …
Leno, Haneczko, bardzo dziękuję, Yurekphilowi też (w ten wymiar 25×38 moja kapusta niestety by nie weszła). 🙁 Gołąbki robiłam tradycyjnie parząc kapustę w garze. Smaczne wyszły. 🙂
Pozdrawiam ciepło,
Małgosia
http://www.pbase.com/billzbeez/image/96259534
Pyro, krupnik, za pierwszą wolną niedzielę od 2 miesięcy.
Marek potworstwo wrzucił. To się je, czy podziwia?
MałgosiuW., mój sposób zachowaj na przyszłość, nie parzy a działa 😉
Na przystawkę:
Kawałek matjasa na chrupkim chlebie żytnim z odrobiną śmietany i listkiem pietruchy oraz lufa z tej litrowej butelki z źubrowką co tam jeszcze trochę zostało na dnie.
Potem:
Kurcze pieczone z pomarańczami w środku i całe mnóstwo różnych dodatków.
Do picia:
Młodzieżowa flaszka tego z Abruzzo co wszyscy wiedzą.
Błogostan…..
P.S.
Czy ja wspominałem, że zainstalowałem sobie w przedpokoju lustro o wymiarach 240 X 90 cm ? Letko przyćmione. W sam raz dla narcyza….
Haneczko, Hottentottentrottel jest obezwladniajacy, zalatwia wszystkich; szukalam tego w necie, ale jakas gapa jestem, bo nie znalazlam. A Nemo jest niezawodna!
Mis prezentuje jedna z najsmaczniejszych ryb morskich.
A co się z niej je? Zęby wyglądają najbardziej okazale.
PS. Bardzo lubię misiowe prezentacje.
Na mnie najwieksze wrazenie robi jej spojrzenie.
Nadal walcze z komputerem. Dzisiaj znowu wsciekl sie ze wzgledu na zle chlodzenie modemu. Ponadto wydaje mi sie, ze Tuska wziela w jasyr Swietego Marcina i zagonila do sprzatania sniegu. U nas ani kawalka sniegu a
róze zaczynajie kwitnac od nowa. Na Trzech Kruli. (to nie blad ortograficzny, tylko tak sie pisze jeden z nich, tylko przez duze „K”, nie wykluczam bukietowania. O ile zjawi sie Panienka, nawet z odzysku. W wojskach samochodowych nie sluzylem chociaz bylem wspólautorem brodzacych ciagników artyleryjskich. NIagrody brali inni. Ja sie nie dopchalem.
Za
Za nim sie zorientowalem, zabrano mi komentarz bez podpisu.
Serdeczne przeprosiny
Pan Lulek
ASzyszu, h 2,40? toz to cale polacie niewykorzystane, no chyba, ze na koniu, ale na koniu w przedpokoju?
Haneczko, Misio to nawet zjadl i pewnie dlatego wspomina, ot mintaj sentymentalny
A u mnie koniecznie chce zakwitnąć jeden mak, z tych wielkich. Nie uda mu się, spączniał nadaremno 🙁
Ta ryba wygląda na żabnicę. Je się filety.
Wróciłam. Udziec był z czosnkiem, znakomity. Na przystawkę jajka nadziewane z rumuńską sałatką z warzyw, podobną do polskiej, majonez własnej roboty, oliwki marynowane przez zaprzyjaźnionego speleologa z Nicei (z własnego drzewa). Riesling do tego. Potem jagnięcina i zapiekane łodygi botwiny pod beszamelem z curry. Burgund. Kawa, herbata, kruche pierożki z jabłkami i rodzynkami (specjalność pana domu), cujka, Marc i inne destylaty z owoców i winogron.
Misio wrzucil fotkę przed konsumpcją. Skąd moge wiedzieć kto kogo pożarł?
Haneczko, ja bym się chętnie w tej kasie zatrudniła. Słowo daję. Narobiłam się dzisiaj jak głupia, a nikt mi nie kazał. Ugotowałam zupę – żadna robota, upiekłam ciastka – też nie wysiłek, trzy razy byłam z Radkiem – przecież dla zdrowia. Pojawił się sąsiad – dostawca, więc zrobiłam likier kawowo – kardamonowy, czyli absolutną prościznę, tylko karmelu przypilnować. Wlałam w butelki. Młoda chciała pomarańczówkę – wiecie jak się obiera kilogram pomarańczy tylko z żółtego naskórka? I do tego 2 cytryny tak samo obrane? Jak nie wiecie, to spróbujcie Te cieniusieńkie płatki wylądowały w spirytusie, a dokumentnie obrane owoce pokrojone też w cienkie plastry bez pestek, zostały przesypane cukrem i puszczają sok w innym słoju. Robota ponoć kocha głupich. Pewnie tak jest.
ASzysz – ja też mam lustro w przedpokoju wielkie ale udaję, że go nie widzę.
Pyro, zgoda, kasa to istny azyl w porównaniu z żółtym naskórkiem. Jak mi tego osobiście nie pokażesz co on za jeden, nie będę wiedziała, o co chodzi.
pewnie się potworze, ale dla Haneczki fota n° 3, żeby nie myślała, ze dzieci się je
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Ile19#
żabnica- lotte już parę razy się przewinęła we wpisach i słusznie, bo zasługuje
Piękna na tej fotce; a te niebieskie oczka … 🙂
No właśnie… jakoś tak sie troszke na boki te oczka rozeszły, czy mi sie wydaje? Sławek już kiedyś nam przedstawiał pieknotki morskiego świata:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Slawek-Wilk_morski/
Oj nemo…
to nie mogłaś zrobic foto-sesji dla nas, jak to wszystko wygladało?! To tylko ja gnebię moich znajomych?! Wszyscy się chętnie zresztą nadstawiają wiedząc, że ich stół będzie zaprezentowany na ważnym kulinarnym blogu!
Oh, Alicjo…
a ten udziec był pieczony na dworze, na małym obrotowym grillu, gdzie pieczeń obraca się (napędzana motorkiem na baterie) obok pionowego kosza z żarem. I to wszystko pod wygwieżdżonym niebem przy temp. +3 st. Kamera oczywiście w domu 🙁 Jedliśmy w domu przy długim stole nakrytym na 6 osób. Był sąsiad-pszczelarz (z żoną), ten co mu pszczoły latem uciekają i siadają na malinach w cudzym ogrodzie, a Geolog jest uczulony na jad 😯 Dostał za to słój miodu. Ja też dostanę, za sadzonki pomidorów. Jedzą pomidory do tej pory i nie mogą się nachwalić, zwłaszcza tych różnych kanadyjskich 😎
Kamerę noś i przy pogodzie!!!
Winna jestem wina wypiciu ( w nadmiarze ). Dobranoc zgromadzonym!
Wejdzie czy wetnie
Pan Lulek
Panie Lulku (i inni Państwo),
Przypominam, że niedawno umieściłam w tym blogu prostą instrukcję, jak się bronić przed wcinaniem i innym łakomstwem naszych komputerów i systemów zewnętrznych.
Trwa to mniej niż sekundę (gdy już opanujemy odruch 😉 ), a przydaje się w wielu działaniach edycyjnych 🙂
Pobudka!
Południe za chwilę, a wy co?! Tymczasem u mnie zimno i ciemno, idę dospać. Miłego dnia!
Przed niecala godzina umiescilem komentarz na temat kryzysów pod kodem numer a33a. Chwile zaistnial a potem go wcielo. Operacja byla klopotliwa. Spróbuje raz jeszcze za chwile.
Pan Lulek
To jest ten wpis który wcielo
Wszystko wskazuje na to, ze w przeciagu najblizszych kilku lat najwazniejszym slowem bedzie slowo „Kryzys”
Krótkie, nosne i brzmi identycznie w wielu jezykach. Nawet nie trzeba tlumaczyc, mówiac krótko i wezlowato.
Postac kryzysu jest wieloraka i dotyczy zarówno calych organizacji, ideologii jak równiez pojedynczych ludzi. NIiezaleznie od plci, wiary, narodowosci, miejsca pochodzenia i zamieszkania.
Przytocze kilka przykladów z grona znanych mi osób nie wymieniajac nazwisk aby nie wywolac kryzysu towarzyskiego.
W naszej wioskowej cukierni spotkaly sie trzy przyjacióliki. Dwie cale w skowronkach a jedna smutnawa. Pierwsza z tych wesolych, po wymianie zwyczajowych pytan jak idzie, zaczela. Mam kryzys oswiadczyla dumnie. W domu. Maz nie chce odejsc ode mnie i przejsc na alimentacyjny system. Najgorsze, ze jego przyjaciólka nie pali sie do jego przyjecia a i on sam jest zdania, ze co w domu, to w domu. Druga z pan powiada, ze jej kryzys polega na tym, ze ostatnia kochanka jej meza, nawiasem mówiac kolezanka córki tej pani z jednego z poprzednich zwiazków jest w zaawansowanej ciazy i grozi mezowi wykonaniem badan DNA.
U mnie to nic wielkiego mówi ta trzecia. Rozbilam niedawno nowiutki samochód a maz odszedl do tej szantrapy,
Pozostale popatrzyly na nia z zazdroscia i mówia. Ty to masz kryzys. nie to co my. Takie bywaja kryzysy rodzinne.
Kryzys dotyka jak pisalem ludzi róznej plci i wieku. Doniesiono w lokalnej telewizjii, ze pan w nieco podeszlym wieku lat 92, chcac dac swojej mlodszej o dwadziescia lat przyjaciólce dowód krzepy postanowil przyciac jej drzewo na zime.
Podobno jak sie dobrze rznie na jesieni to lepiej odrasta na wiosne. Jak powiedzial tak i zrobil. Wlazl na drabine i zaczal ciac. Byl prawie przy koncu pracy ale stracil równowaga i zlecial z drabiny prosto na tamten swiat. Ot typowy kryzys braku równowagi.
Bywaje i inne kryzysy. Czasami mozna miec dwa alno wiecej kryzysów na raz. Moja serdeczna przyjaciólka w dniu swoich 85 urodzin oswiadczyla, ze dalej nie ma zamiaru przybierac w latach. Pozostanie w tym wieku az do zejscia. Ponadto zaczela grac w karty z zamiarem przegrania calego majatku. Przegrane sa wysokosci kilkudziesieciu centów bo wszyscy chca grac z nia tylko za gotówke a ona na dokladke stale wygrywa oszukujac w kartach w podeszlym wieku. Typowy kryzys kalendarzowo – monetarny.
Dumnie moga powiedzie, ze ja tez mam kryzys. Usiluje bez skutku zrozumiec jak funkcjonuje mój nowy komputer. Po prostu kryzys nowoczesnej technologii
Pan Lulek
Ciekawe czy ten komentarz utrzyma sie, czy tez go wetnanie
Pan Lulek
Panie Lulku
to nic dziwnego ze wcina . a33a jest zbyt prostym i symetrycznym zlepkiem literocyfr.
proponuje wysylanie komentarzy jedynie przy pojawianiu sie klucza majacego system kryptograficzny i dajacy sie wykorzystac symetryczne ale w polaczeniu z algorytmem kryptograficznym.
a poza tym to
😆 na reszte dnia
acha i jeszcze bardzo wazna informacja
swietowalem juz dzisiaj sniadaniem.
Ja zjadłam (o 6:00) pół kromuchy z pasztetem, dwa korniszony – i wypijam rumianki 😯
johnny walker
Za rady wielkie dzieki. Ja tez sniadalem tym razem na rodzinna modle czyli zaczynajac od zdrowej lufy. Zeby jedzenie nie sadzilo, ze je ktos nieodpowiedni zjadl.
Zapowiedzial niezamawiana wizyte lekarz domowy czyli Werner i przyniesli zaproszenie na wtorkowe zamkniecie stanu surowego sasiedniego domu
Pan Lulek
Panie Lulku nie wcięło …. umieścił Pan komentarz pod poprzednim wpisem … 🙂
miłej niedzieli … 😀
Jolinek51.
Odetchnalem, piekne dzieki. Juz sadzilem, ze znowu podpadlem.
Dziabne kielonka na trawienie.
Pan Lulek
Pięknie napisał Pan Lulek o kryzysie. Chciałoby się mieć takie kryzysy jak Lulkowe znajome w zaprzyjaźninej cukierni. U mnie kryzys związany z brakiem czasu. Robię wielkie porządki w domu i zagrodzie i nie mam już siły . Święta tuż tuż i wypadałoby zakupić nowe obrazy , może wybiorę się do stolicy i dokonam zakupów.
Na razie kończę zaległe i sprzątam , sprzątam i sprzątam…
Panie Lulku,
Abstynencja na zasłużony urlop się udała?
Abstynencja ?
Jedna lufka to nie picie , to lekarstwo.
Na serce nie szkodzi a humor poprawia .
Jak lufka ciut większa to grawitacja ziemska ( przyciąganie do dołu) nie jest tak przykra dla organizmu…
Wyprodukowałam 12 wielkich gołąbków, z czego 4 zostały zjedzone. jeden talerz deserowy zbity ciasto pierogowe i farsz do pierogów gotowe na balkonie czekają dnia jutrzejszego Dzisiaj już mi się nie chce tych pierogów robić. Pozostała połowa nieoparzonej kapusty. Chyba ją pokroję i zakiszę. Odłożyłam też w miseczce w lodówce porcję mielonego mięsa, które posłuży do sosu bolońskiego w tym tygodniu. Wszelkie ingrediencje do niego są w domu. A teraz chyba utnę sobie półgodzinna drzemkę, zanim pójdę z Radkiem do parku. Przed południem chodziła Młodsza.
Chyba jestem zmeczona, goscie poszli o godz. 1 w nocy, do ca. 22 przkladalismy sie z sukcesem do piersi pijanej gesi. Smakowala swietnie, choc mialam obawy, bo nie mialam czsu trzymac jej przez cala noc w lodowce. Nowy piekarnik tez zdal egazamin. Doszlam do wniosku po co takie dobre potrawy odkladac dopiero na okres swiat. Postanowilam zaczac kultywowac rozne swiateczne dania w okresie przedswiatecznym. Mozna sukcesywnie zapraszac roznych znajomych, ktorzy tych dan nie znaja, oczywiscie wyprobowac co nie co na nich i zadecydowac co najlepiej wypada na swieta. Na mojej ulicy zostalo jeszcze jedno jedyne drzewo lisciaste pokryte liscmi.
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/OstatnieLiscie#5269248422882538338
Panie Lulku,
Opowiadanko pt. Kryzys jest wspaniale. Prosze o wiecej.
U mnie jeszcze nie ma sniegu, ale sie zanosi….. Dzisiaj musze powciagac wszystko z ogrodka do domu, pozakrecac co sie da, postawic szufle na „podoredziu”, czekac na snieg i nowe kwiaty.
Buziaki,
Tuska
Spacer był lrróciutki – świeżo po deszczu – mokre ścieżki, mokra trawa i krzewy, ani gdzie przysiąść, ani gdzie się oprzeć. Nawet psiak nie protestował tylko gnał do domu po dodatkowym podlaniu jednej latarni, jednego kosza na śmieci i wielkiego głazu narzutowego. Kiedy jest mokro , staje w przedpokoju i czeka, żeby mu na grzbiet zarzucić wielki ręcznik frotowy, który stale leży w kuchni na grzejniku i służy do wycierania brzuszka i łapek. Chyba polubił ten rytuał. W kieliszku mamy miód pitny „trójniak mazurski” – trochę za młody jeszcze ale da się pić.
U mnie kryzys pogodowy. Śnieg 🙁
Nie akumuluje się, ale jednak pada.
A Warszawie deszcz…
Lena podaje poniższy sznureczek. Radzę ubrać kufajki i walonki do ogladania. Rekawiczki, uszanki i szaliki też się przydadzą. A i Pan Lulek jest proszony o lufę gruszkówki dla każdego oglądającego.
https://mail.google.com/mail/?ui=2&ik=0dea2a507f&view=att&th=11da5b376db9f541&attid=0.1&disp=vgp&zw
Zakonczyla sie wizyta domowego Pana Lekarza czyli Wernera. Zapytalem go o przyczyne. Czy przypadkiem nie chory i nie potrzebuje pomocy doktora, co prawda innej profesji. On tylko tak, profilaktycznie. zorientowac sie, czy wszystko jest na miejscu, Bylo na miejscu. Kieliszki staly przygotowane. nie zadne lufy a i nie daj Panie Boze musztardówki. Sa w domu trzy w tym jedna z gwintem. Ta jest a raczej bedzie dla wybranców. Jeszcze nie byla pita i z zamyslem pozostawiono etykietki zeby nie bylo watpliwosci. Zapytal jak mi idzie. Po uslyszeniu odpowiedzi, ze wspaniale za wyjatkiem tego, ze Swiety Marcin pojechal z kwiatkami do Kanady i tam go wynajeto do sprzatania sniegu. Jak na razie nie wrócil i u nas sniegu ani na lekarstwo, Werner zamyslil sie. Liczba pacjentów ma spadajaca tendencje. Wiadommo, kryzys. Glupio mi sie zrobilo pomyslalem, ze trzeba by wymyslic jakas dyzurna chorobe. Nagle wpadlem na pomysl. zameldowalem postepujaca abstynencje. Nareszcie znalazlo sie cos. Zapytal fachowo. Chroniczna ?. Nie odpowiedzialem. nawrotowa. Dobrze, ze on mial ze soby lekarstwo. Do tego wlasnej roboty. Okazalo sie, ze on tez potrafi. Niby lekarz medycyny a potrafi robic leki. Uzgodnilismy, ze najlepsza jest moc leku w przedziale 37,5 a 41 %. Lek, którego czesc pozostala w butelce. zatrzymam a jutro zostanie zakupiony inny rodzaj w pobliskim sklepie. Pozegnalismy sie jak zwykle w znakomitej komitywie. Pan Doktor w poczuciu znakomicie wykonanego obowiazku zawodowego a ja w stanie rekonwalescencji z niemala iloscia leku na caly samotny wieczór.
Zycie prowincjonalnego lekarza pelne jest poswiecen.
Przytocze kolejny przyklad.
W miejscowosci gdzie mieszka Magdalena jest lekarz domowy Doktor T.
Calego nazwiska celowo nie wymieniam, zeby nie robic reklamy. Doktor ów jest zaprzyjazniony z bylym burmistrzem Magistrem H. Ten, któremu dla zwiekszenia liczby ludnosci zaproponowalem kiedys darmowe rozdawanie przeklutych kondonów. Lat temu kilka Pan Burmistrz zameldowal sie u Pana Doktora w stanie wskazujacym. Po postawieniu prawidlowej diagnozy i obustronnym zazyciu lekarstwa, pan Doktor juz po zakonczeniu ordynacji, zdecydowal sie odjechac z pacjentem siedzacym uparcie za kierownica wlasnego pojazdu. Pech chcial, ze zaraz za rogiem stala obca drogówka z Wiednia. Calkiem nieznajoma. W zamieszaniu w balonik dmuchnal Pan Doktor który z Panem Burmistrzem przyjmowal analogiczny lek jaki ja dzisiaj otrzymalem. Skonczylo sie ödebranie na kilka miesiecy prawa jazdy panu Doktorowi. Pana Burmistrza odwiozla przywolana miejscowa taksówka.
Kilka miesiecy jezdzil do chorych Pan Doktor na motorowerze. Cala historia jest do dzisiaj tajemnica poliszynela znana tylko dobrze zasymilkowanym mieszkancom.
Ciezkie bywa zycie nie tylko mlodej lekarki na prowincji. O czym raportuje rekonwalescednt
Pan Lulek
Ciesząc się z postępującej rekonwalescencji Pana Lulka donoszę, że u mnie pogoda cesarska i na 2000 m weszłam w krótkim rękawku! W ramach poszukiwania Panny dla Pana Lulka rozglądaliśmy się pilnie po okolicy, ale natrafiliśmy tylko na Koziorożca, który wygodnie rozparty leżał na samym szczycie i przeżuwał, co miał do przeżuwania. W pełnej respektu odległości, wśród skał i śniegów popasał harem żon i nieletnich koźląt, niektóre całkiem małe 😯
Po powrocie wzmocniliśmy się zupą z dyni butternut z dodatkiem oleju z dyni (od Pana Lulka) i grzaneczek podsmażonych z czosnkiem.
NEMO !!!
Miej litość !!!
A propos… a aparat miała?!
Alicjo, mnie ten sznureczek od Leny kieruje na stronę logowania gmail ❗
Dla niemieckojęzycznych coś do smiechu:
http://www.youtube.com/watch?v=CE6l5v_2X9A
Małgoś, u mnie pokazuje slajdshow…
A tak?
http://alicja.homelinux.com/news/Snow.pps
A teraz błąd 502. 😡
Sorry Alicjo to było to gmail, a pps biega i mrozi. Ale to chyba nie z dzisiejszego dnia, tylko przestroga od Leny ?!
Ma biegać i mrozić, mówiłam, żeby się ciepło ubrać?!
Mówiłam .
Dla mnie zadnej Panny chwilowo nie potrzeba. Jesli zas to nie takiej od Koziorozca i do tego z Bliznietami. Chodzi po prostu o obsade Szopki z niezbedna przed tym próba bezkostiumowa.
Prawie ozdrowieniec czyli
Pan Lulek
Panie Lulku,
koziorożca dorzucimy do bydlątek 😉
Alicjo,
reporter przy tym był:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Listopad08#
Później dołożę więcej.
Nemo,
a nie boiłaś się (fot.1) , że się zerwie na 4 nogi i dziabnie tymi rogami?! 😯
Alicjo,
dlatego nie podeszłam bliżej i starałam się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów ani machać rękami. Te stwory nikogo się nie boją 😯
On tak niby żuł i się drapał rogiem po plecach albo kopytem pod brodą, ale cały czas miał nas na oku 😎
MalgosiuW ,
Tak jak Alicja podala , OPEN, i juz. Zobaczysz zime. U mnie wlasnie pada tym bialym….
Tuska
No to teraz może padać. Po tych fotkach byle zaspa mnie nie ruszy. To niemożliwa rzecz, żeby aż tyle śniegu 😯 A jak zaczyna topnieć to co się dzieje, potop?
Panie Lulku, lubię Pana tak bardzo, że na bezkostiumową się nie piszę 😉
Mnie zmroziło to auto zanurzone przodem w przeręblu 😯
Ten Stefan M. z Niemiec jest sympatyczny. Podziwia Polaków za autoironię i humor usytuowany między Anglią a Rosją 🙂
Ja ogladałam go w „Europa da się lubić” w Polsce kilka razy. A w ogóle to wyszła jego książka „Viva Polonia”, Jerzor własnie kończy czytać – niestety, też po niemiecku, ale pewnie będzie polskie tłumaczenie. Bardzo fajnie pisze – ja znam tylko co lepsze fragmenty.
Ten Twój link, to właśnie reklama tej książki
Tuśka,
u mnie białe mokre, wiatrzysko wieje i jest paskudnie, właśnie przed chwilą wróciłam z szybkiego wypadu do sklepu po coś – jestem pewna, że właśnie nie kupiliśmy tego „czegoś”, natomiast kilka innych rzeczy, które się do nas po drodze usmiechnęły. A brak „czegoś” zapewne wyjdzie w praniu przy obiedzie…
Pyra jest zmarzlak. Nie całoroczny, tylko zimowy Urodziła się za daleko na północ, ot co. Zimę kocham na fotkach albo przez szybę ciepłego pokoju Nawet jako małolata owszem – na tornistrze zjeżdżałam, orły na śniegu robiłam, potem liczne kuligi zaliczyłam – ale…. Wszystko to świetnie byle za długo nie trwało, bo mi nogi marzną. A tak w ogóle świat jest niesprawiedliwy – Alicja ma zwierzaki w ogródku, Nemo krajobrazy , zwierzaki, lodowce, szczyty i doliny, ASzysz wizyty łosi na łące, a Pyra ma coraz liczniejsze sroki i gołębie. Czort znajet skąd taka niesprawiedliwość.
haneczka,
Jesli tak dalej bedzie to pozostanie liczyc tylko na to, cos ze soba przywioza trzej Królowie. Chociaz przypomnialem sobie, ze nasza Pani Dentystka, matka czworga dzieci zostala dziewica konsystorska. Przed kilkunastu miesiacami jej jak dotychczas pierwsze, kosciolowe malzenstwo zostalo uznane za niebyle. Alimentowanie nie wchodzi w gre bo dzieci sa juz dorosle.
Próba bezkostiumowa wydaje sie tez zbedna. Chyba, ze spróbowalby którys z trzech Króli.
Tuska narozrabiala z tym Swietym Marcinem i trzeba bylo pospiesznie zwolywac w Waszyngtonie Konferencje G-20. Ze wzgledów kryzysowych komunikat zapisano na jedej stronie papieru o formacie DIN A4
No cóz skoro kryzys to trzeba oszczedzac.
Pan Lulek
Decyzja Steffena, zeby wyjechac do Polski chyba byla najsluszniejsza w jego zyciu, sam mowi w komentarzach do polskiego wydania tej ksiazki, ze gdyby tego nie zrobil sprzedawal by w Berlinie pod dworcem gazete dla bezrobotnych.
jestem przejedzony
:::
czulent mnie chciał zamordować ciosem w żołądek
cymes i pieczone skrzydełka atakowały raz po raz
śliwowica i śledziowy tatar waliły z flanki
sałatka, wołowe mielone pieczone kuleczki
nawet sojowe kotleciki były przeciwko mnie
(choć tego się po nich dokładnie spodziewałem)
luksusowa z zimną krwią rozbierała mnie
nawet pieczone kruche pierożki z nadzieniem z orzechów, powideł i pomarańczowej skórki nie chciały być niedobre i odstraszać
pasek wpija się we mnie jak Danusia w Zbyszka z Bogdańca
:::
czy moje obecne miasto ma jeszcze prezydenta?
czy może straciło radę miasta?
Brzucho,
dobiłeś wszystkich, bo milczą jak zamurowani 🙁
Jesteś więc pasant, a nie szelkowiec 😉
Nie chcialam nikomu obrzydzac Steffena, tylko on sie poprostu odwazyl na skok zyciowy, skonczyl w Berlinie min. filozofie i… nic, pojechal do Polski wbrew wszelakim opiniom przyjaciol, pytali dlaczego chce wyjezdzac do Azji, najpierw uczyl sie jezyka polskiego w Krakowie, potem sam juz nauczyal za chyba 800 zl. jezyka niemieckiego w szkole i doszedl do wniosku, ze ta cala przygode oraz spotkanie dwu kultur mozna potraktowac kabaretystycznie, no i prosze!
Trzeba tez dodac, ze Polska przyjmuje chetnie takie postacie, w radio RFM byl taki Scott Braian z Guinei i byl lubianym dziennikarzem. Ten twierdzil w rozmowie ze mna, ze jak wsyiadl na lotnisku to plakal, tak pogda no i te wszystkie rzy i szczy. Chodzil na kurs jezyka polskiego, nauki te staral sie wprowadzic w zycie i tak to w sklepie mawial na poczatku „czy byla by pani uprzejma sprzedac mi”… – na to slyszal:” sterszczaj sie pan ale szybko”, przeniosl sie z kursu na dlugie kursy tramwajami i tam douczal sie dalej polskiego.
BRZUCHO 😯
🙂 🙂
w tym nawale smutnych wiesci: Brzucha morduja, P. Lulek z Kryzysem sobie nie radzi, Pyra w niesprawiedliwosci, no i nemo w ryzyku, zupelnie nie wiem, jak Wam zakomunikowac dobra nowine szoku nie powodujac, trudno ide na glebokie, niech sie dzieje co chce, do tego Rude ucieklo do Wiednia, wiec mi juz nie zalezy, wiec wale , uwaga, bedzie dla wytrzymalych, no juz, jeszcze chwilka, kurde najsamprzod jednak se nieco dziabne,… no trudno, juz musze: trufle z 1100 spadly nizej 700 za kg, dacie rade?
ide pooddychac nieco przy oknie, udalo sie
Sławek,
poleciałeś i zakupiłeś?!
żyję, jeszcze żyję
a może to życie po życiu?
:::
Sławek
poważnie z tymi truflami?
bo taka wiadomość może trzymać człowiemka (mnie) przy życiu
Nemo słoneczko, a kiedy więcej?
to i w truflach chyba jakiś kryzys bo obrodziły pewnie 🙂
Nie Jolinku, tylko kryzys w kieszeniach 🙂
jak staniały to zysk w kieszeni Małgosiu 🙂 … oczywiście dla kupujących … 🙂
Małgosiu,
jak się pogoda popsuje (od wtorku). Te zdjęcia tak się strasznie powoli ładują…
Ale jeśli chcesz więcej obrazków z mojej okolicy, a nie znasz jeszcze galerii mojego kota, to zajrzyj tutaj:
http://picasaweb.google.com/don.alfredo.almaviva
Nemo , tej nie znam! Zaraz sobie obejrzę.
A, Nemo wygląda obiecująco. Koty piękne!
Niedziela, czyli Pyra cierpi męki bez lącznościowe. Komp komunikuje, że połączenie sieci – nie połączone, połączenie zostało zresetowane i nie odnaleziono poszukiwanego serwera. Nie jest to wina naszego nadajnika, bo inny komunikat głosi : siła sygnału dobra albo bardzo dobra, a i tak psinco. Czyli do kitu jest odbiornik inaczej mówiąc mój wyrób kompiteropodobny. Jeżeli uważacie, że gadam głupstwa, to możecie mieć rację, bo ja się na tej technice nowoczesnej nie wyznaję, ale efekty jakie są widzę oczkami własnymi, psiakrew, cholera!. Z rozpaczy obejrzałam ze trzy programy publicystyczne w ty i jeden przyrodniczy. Dzisiaj nie czytałam niczego; nie miałam nastroju. Jutro, raniutko wlezę na komputer Młodszej zaraz po odgruzowaniu dywanu w dużym pokoju. Radek właził tam dzisiaj za mną i zawsze przynosił z sobą karton jakiś albo reklamę, które to produkty zamieniał na ścinki. Leżą wszędzie. Był jeszcze z Młodszą panią dwa razy na przebieżce i wracał mokry , jak po prysznicu. Teraz pójdę spać i będę śniła o Sławkowych truflach nabieranych przez niego wielką szuflą (czyli szypą nr 18)
Dobranoc, chyba wypiłam za dużo wina, ale dobre… Arenada 2003 włoskie. 🙂
Brzucho, totalna powaga, dziś prasa zapodała:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Trufle02#5269379265338191922,
trzym się przy życiu, jeszcze wszystko przed
Pyra
Ty nie narzekaj. Okazuje sie, ze Ruda jest w niedalekosci czyli we Wiedniu. Obsada w roli Panienki gwarantowana. Tyle, ze jednak zgodnie z przepisami, próba bezkostiumowa obowiazuje. Zeby nie bylo posadzenia o protekcje
Pan Lulek
Testing seamonkey… obraziłam się na firefoxa. Niech spada na chójkę 👿
Lulek – życie Ci obrzydło? Jak Cię Sławuś trafi rurą, to nie będzie co zbierać.
Sławek, ośliniłem się na widok trufli
ostatni raz jadłem dwa lata temu
ale skoro się ślinię to i żyć będę
idę w kimono
Dobry wieczór w środku nocy.Osobisty pan mąż chrapie .
Jestem w Kołobrzegu ( z osobistym ma się rozumieć) . Pogoda się popsuła.I lekarze sanatoryjni to jacyś dziwacy a nie tacy życzliwi jak ci od Pana Lulka.
Kupiłam sobie najnowszy numer „Kuchni” . Całkiem udany i nie tęsknię tak za wami gdy na niego spoglądam. Tam jest taki załącznik – kalendarz z wyrywanymi kartkami na cały rok i wśród nich przepisy gospodarza. Tak sobie myślę,że je jutro powyrywam i zabezpieczę- żeby mi w ciągu roku nikt nie wyrzucił.
Grażyno, może nie do tego sanatorium dojechaliście, można zawsze zmienić. Pewnie to nie byli lekarze, biały fartuch o niczym nie świadczy. Rano spotkasz tych prawdziwych czego jestem bardzo pewien.