Weekendowy remanent
Już jesteśmy spakowani. Nauczeni przykrym doświadczeniem poprzednich lat zabraliśmy ciepłe ubrania i płaszcze. Niby to złota jesień, która bywa czasem słoneczna, ciepła i kolorowa ale w Krakowie zawsze marzliśmy i mokliśmy. Za każdym razem musieliśmy kupować a to ciepłe kurtki, a to płaszcze przeciwdeszczowe lub wielkie parasole. Dzięki temu w naszej garderobie coraz ciaśniej. Nie chcemy gromadzić kolejnych ubiorów, więc wyciągnęliśmy kupione w ubiegłych latach. I może ten fakt sprowokuje pogodę do spłatania nam figla i będzie gorąco. Bo, że w nowohuckiej hali targowej będzie ciepło a nawet duszno, też przekonaliśmy się wielokrotnie. I to nie tylko ze względu na nienajlepsze wietrzenie ale z powodu tłoku miłośników książek. Czekamy więc na znajomych i nieznajomych, chętnych do rozmowy o kulturze kuchni, historii potraw i kulinarnej literaturze. W sobotę od godziny 15 a w niedzielę od 11 w stoisku Wydawnictwa Nowy Świat pod numerem A44.
Dawno nie przechwalałem się swoimi kuchennymi osiągnięciami. Zrobię więc to dzisiaj. Jeśli narobię Wam apetytu, to dzięki weekendowi będziecie mogli przyrządzić to samo i cieszyć się z odkrycia całkiem nowego dania. Choć prawdę mówiąc jest ono bardzo stare.
Najpierw stary przepis w pełnej krasie:
Gęś nadziewana kaszą z grzybkami
Gęś, sól,2 marchwie, pietruszka , por, 2 cebule , 6 suszonych grzybów, łyżka masła,2 łyżki siekanej zielonej pietruszki,1,5 szklanki kaszy gryczanej ,jajko, 10 dag słoniny,1,5 szklanki bulionu (może być z kostki), plasterek słoniny.
Gęś sprawić, przeciąć, wyjąć kości. Kości wraz z grzybami, marchwią, pietruszką cebulą i porem zalać wodą i ugotować wywar ( powinno go być około 3 szklanek).
Kaszę wymieszać z jajkiem, zalać przecedzonym wywarem, dodać posiekane grzyby, masło i zieloną pietruszkę oraz sól do smaku. Ugotować kaszę. Nadziać gęś kaszą, starannie zeszyć, włożyć do brytfanny z plasterkiem słoniny i upiec polewając w razie potrzeby łyżka wody lub wytwarzającym się sosem.
Gęś podawać jako danie obiadowe.
(według „Kucharki litewskiej” W.A.L.Zawadzkiej 1854).
A teraz kilka słów o ułatwieniach zastosowanych przeze mnie. Gęsi nie luzowałem czyli nie wyciągałem z niej kości. To trudna i niewdzięczna robota, a rezultat (zwłaszcza przy braku doświadczenia) nie zawsze efektowny. Ja zaś uzasadniałem to lepszym smakiem gęsi pieczonej wraz kośćmi oraz przyjemnością ogryzania np. udka.
Gęś natarłem solą (wewnątrz też) i posypałem majerankiem. W tym stanie poleżała sobie parę godzin. W tym czasie namoczyłem suszone podgrzybki i prawdziwki, by je potem podgotować. Wyciągnięte grzyby z wywaru drobno posiekałem. A do garnka wlałem dwie szklanki wody rozrzedzając płyn i ugotowałem w nim kaszę gryczaną. Gęś jest dużym ptakiem, wsypałem więc niemal pół kilograma kaszy. Gdy wywar odparował a kasza była prawie miękka wrzuciłem do niej posiekane grzyby i doprawiłem sosem sojowym. Poczekałem chwilę, by wszystko podstygło i wbiłem trzy surowe jajka. Doprawiłem kaszę świeżo zmielonym czarnym pieprzem. Po dokładnym wymieszaniu farsz był gotowy. Nadziałem gęś, zaszyłem otwory i wstawiłem brytfannę do piekarnika rozgrzanego do 250 st. C. W tej temperaturze trzymałem gęś kwadrans. Później zmniejszyłem grzanie do 200 st. I piekłem ptaka pod pokrywą przez dwie godziny. Na koniec zdjąłem pokrywkę i włączyłem termo obieg, by gęś nabrała pięknego złotego koloru. Po pokrojeniu okazało się, że farsz (mimo, że to sypka kasza) dzięki surowym jajkom jest spoisty i pięknie wygląda wewnątrz złocistej i pachnącej gęsi.
Gęsi towarzyszyło wina Rosso di Montalcino oraz Rosso Conero
Nie muszę chyba dodawać, że wszystko było pyszne. A kto nie wierzy niech zatelefonuje do Szkła kontaktowego i zapyta redaktora Marka Przybylika. On to jadł i pił ze smakiem.
Zanim jednak ów wielki ptak wylądował na stole zajadaliśmy się sałatą morską. Nie były to jednak glony lecz trzy gatunki sałat, ręcznie poszarpane i ozdobione kawałkami wędzonego pstrąga, łososia oraz węgorza. Rybom towarzyszyły usmażone na oliwie z czosnkiem krewetki i małe ośmiorniczki. Wszystko posypane wstążeczkami świeżo startej marchwi i polane winegretem. Do sałaty było wino z Poysdorfu z winnicy Ebenauera. Miło bowiem wspominać niedawne wakacje.
Po sałacie, zgodnie z polską tradycją była zupa. I też tradycyjna lecz przez Basię zmodyfikowana. Dynia pokrojona na kawałki najpierw została rozgotowana, potem dokładnie zmiksowana na krem. W tej postaci znów trafiła do garnka, gdzie została zalana wywarem z warzyw, doprawiona solą ( zaledwie szczyptą), świeżo startym imbirem (sporo) i cynamonem przywiezionym z Cejlonu. Tuż przed nalaniem do filiżanek zupa została zmieszana ze śmietaną (Uwaga! Łatwo się waży, trzeba to robić umiejętnie, najlepiej nalać trochę zupy do śmietany, rozbełtać i wlać do garnka). W każdej filiżance złocisto-żółta zupa została ozdobiona kilkoma kroplami oleju z pestek dyni. Stanowiło to piękny brązowy ornament i dodawało aromatu. Teraz każdy jedząc dosypywał do filiżanki według gustu – podsmażone pestki z dyni lub miniaturowe grzaneczki z bułki.
Desery były dwa: sernik i apfelstrudel.
Chyba już dość tego samochwalstwa na najbliższą sobotę i niedzielę. Smacznego więc!
Komentarze
Apfelstrudel,
Coś mi po głowie chodzi, że był taki duet gitarzystów kiedyś dawno bardzo…
O, wyjrzało słonko po szaro-burym poranku. Gospodarz znęca się nad nami od białego rana, a Pyra planuje obiady na chudy schyłek miesiąca. Wczoraj zrobiła przegląd lodówki i wyszło jej, że mięsa wystarczy na 2 obiady ale jest sporo kiełbasy, którą trzeba wykorzystać. Plan więc wygląda w przybliżeniu tak : dzisiaj placki ziemniaczane, w sobotę fasola z kiełbasą zwana w Polsce fasolka po bretońsku, w niedzielę pozostałe rolady wołowe, w poniedziałek kopytka z kapustą, we wtorek racuchy z jabłkami, w środę kiełbasa pieczona z buraczkami i ogórkiem kwaszonym, w czwartek krajanka z łopatki w pikTNYM SOSIE WARZYWNYM I W PIĄTEK PRZYSZŁY SZAREK KLUSKI Z BOCZKIEM WĘDZONYM I KAPUSTĄ. uFFF STARCZY DO KOŃCA MIESIĄCA. Ops znowu caps lock „się nacisnął”
A ja zaraz wyprodukuję „kaszotto”- kaszę gryczaną potraktuję niczym ryż do risotta. Będzie grzybowe, z odrobiną pikli z chili.
Idę dziś na szkolenie, stąd o tej porze jeszcze w domu.
Szare kluski z boczkiem i kapustą… mmm… Pyro, narobiłaś mi apetytu na kapustę kiszoną.
Na dworze szaro i ponuro, ale nie pada. Przymierzam się do risotto z suszonymi prawdziwkami i naleśników z jabłkami na podwieczorek, ale najpierw trzeba by po jajka… I mleka chyba mam za mało… Eh, ta jesień, nic się nie chce 🙁
To ja wzorem gospodarza tez się poprzechwalam swoimi zyciowymi osiagnieciami w celu zaspokojenia glodu. Na wyjazdach.
Tym razem nie bylo to daleko. Na A plazu za dawnych czasow.
To tam spotkalem osobe, ktora miala rowniez ochote, w tym samym czasie, na to samo co i ja. Wynajmowanie pokoju nie wchodzilo w gre. Nie warta skorka za wyprawke. Wyladowalismy wiec w pobliskiej toalecie. Pierwszy raz widzialem, by ktos przed czyms takim, nawet jesli byl to pierwszy raz, nie byl w stanie opanowac drzenia. Rece dygotaly jej do tego stopnia, ze ja przejalem kontrole nad cala akcja.
Siegnalem moimi lapskami do jej spodni. Wyciagnalem z portmonetki rownowartosc 50DM. Te ostatnie wsadzilem w miejsce tamtejszej waluty. Wyszedlem.
Teraz moglismy spokojnie, jak paniska, udac sie do jaskolczych gniazd na kolacje. I to nie byly zadne szare kluski z kapucha i boczkiem.
z rana sloneczka zycze
Nooo… nic się nie chce… A nawet jak się chce (i to bardzo) odwiedzić PPAdamczewskich – to czy muszą te Targi Książki w jakiejś zapyziałej Nowej Hucie się odbywać?… tak daleko od cywilizacji? W okolicach ul. Centralnej to ja ostatnio się poruszałam podczas nauki jazdy (i nawet na egzaminie tamtędy jechałam: polecenie skrętu w lewo, ale kierunkowskaz trza w prawo dać; do dziś się pamięta te myki :cool:)… bo to wioska jest, ruch mniejszy, korki mniejsze a i do MORDu* blisko…
OK, miasto oplakatowane targowo, godziny się zmieniają na zimowe – to chyba zdążę wrócić z jeszcze-większej-aglomeracji (impreza urodzinowa w najbliższym kręgu rodzinnym) i dotrzeć na tę nowohucką wioskę… 😉 😀 😎
___
*Małopolski Ośrodek Ruchu Drogowego 😐
Oj, też mi zapachniała kiszona kapusta! A Pani Halinka na rynku ma bardzo pysznościową! Coś się wymyśli! 🙂
Jeszcze dzisiaj pary z gęby nie puściłem, a Łotr od Pressa przynudza, że mam zwolnić! 😯
A propos śmietany do zupy, która „łatwo się waży”, to chyba prościej jest odmierzyć odpowiednią ilość albo lać wedle uznania 😉 I najlepiej słodką śmietankę, to nie będzie problemów.
Mam dzisiaj wolne. Chałupę ogarnęłam, pranie wisi, rolada się przegryza. Zaraz ruszam do robót ziemnych. Po południu spacer do lasu, może coś wylazło.
Gospodarzu, po takiej uczcie spoczywałabym w pokoju przez dobę 😯
Johnny,
Ty cinkciarzu 😉
Nemo nastukaj mi jak przechowujesz ziemniaki.
Moje zielenieja na balkonie.
Jeszcze chwile pobede w sieci i lece posunac
bo juz sie doczekac pewnie nie moze.
Johnny,
ziemniaki muszą mieć ciemno. Moje są w piwnicy. Jeśli chcesz trzymać na balkonie, to poszukaj jakiegoś grubego kartonu, a na zimę zaizoluj styropianem, bo jak przemarzną, to będą słodkie. Masz większe ilości?
dzieki za aufhelen
zaraz nastapi sciema
nieeeeeeeeee. kupilem 5kg tutaj miesiac temu i zal mi sciska cialo ze sie moga zmarnowac. 🙁
Olimpiada zakończona. Najlepsi drużynowo kucharze są w Norwegii 😯 Niemczech (srebro) i Szwecji (brąz). Szwajcarzy dopiero na 8. miejscu 🙁 Ale to cywile. Wojskowi – nie do pokonania, przed USA i Niemcami.
W kategorii kuchni polowej (NATO-wskiej) na obiad 3-daniowy na 150 osób za nie więcej niż 5 euro od łebka nie ma lepszych, niż Swiss Armed Culinary Team. To samo z menu na cały tydzień (7 razy 3 dania), tymi pod żelem.
Pyro 🙂 , co to znaczy racuchy z jabłkami ? Czy te jabłka wrzuca się do ciasta przed smażeniem ? Znam tylko „zwykłe” racuchy i od kilku dni myślę o nich coraz intensywniej, …żeby tak samo myślenie wystarczyło 😉
ASzyszu,
Apfelstrudel!
To jest to, na co ja w młodości
chorowałem… z zazdrości.
Niestety, Apfel osierocił Strudla ;-( niedawno całkiem, bo latoś…
chociaż już od dawna trudno było spotkać ich razem.
Ale Strudel trzyma klasę, trzeba przyznać:
http://www.youtube.com/watch?v=MUT0Ren-GQs
Teraz masz mnie na sumieniu, bo miast zająć się ołnbyznesem, będę godzinami injektować sobie dźwięki gitar Alber&Strobel…
Emi – są dwa sposoby – łatwiejszy : do drożdżowego ciasta racuchowego na dużych otworach tarki wetrzeć 2-3 jabłka. Koniecznie winne typu np boskop albo kronselka. Ilość wrzucanych drożdży można zmniejszyć o 1/3 bo z jabłkami mocniej fermentuje ciasto. Nie przesładzać. Lepiej posypać gotowe racuchy Można dorzucić garść rodzynek
Pracochłonny ale efektowny – jabłka winne obrać, wyciąć środki pokroić w talarki. Każdy zanurzać w cieście i rzucać na patelnie. Krążki jałek w cieście opruszać cukrem pudrem z cynamonem.
A to także pół Apfelstrudla z Hanią B.:
http://pl.youtube.com/watch?v=6RdzJxhfyxQ
Chyba wszyscy znamy, prawda?
Chociaż osobiście bardziej lubię w wykonaniu Grażyny A.
No przecież mówiłem, że mam dzień z głowy. ASzysz mi załatwił…
Pyro – dziękuję 🙂 Czasem robię naleśniki z jabłkami, ciasto drożdżowe jakoś bardziej mnie onieśmiela 😉
Ja robię ciasto racuchowe ‚podstawowe’* a plastry jabłek wgniatam w porcje już się piekące. Ciasto ‚opływa’ owoc, racuszka się potem obraca na drugą stronę… Podobnie z połówkami śliwek (węgierek), namoczonymi suszonymi morelami, itp. Znam miłośników racuchów rabarbarowych (przekroje łodygi) – tu trzeba na ogół mocniej posypać pudrem gdy konsumentami są dzieci.
__
*Nigdy nie robiłam racuchów bez jakiegoś owocowego wsadu. Ale zawsze dotąd był to wsad ‚punktowy’.
ASzyszu, wybacz, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że podobny jesteś do Strudla (tego od Apfela) 😉
http://www.januszstrobel.pl/dyskografia.htm
No, ok, BanaSzak skończyła, zwinnym ruchem chusteczki osuszamy oczęta, i… do roboty! co komu pisane…
Dzień dobry.
Znalazłam informację o tych Targach i szczegółowy plan hali.
a capella czy to miejsce jest trudno dostępme z dworca PKP ?? A taksówką też??
Tu jest adres tej strony targowej
http://www.targi.krakow.pl/targi,12_Targi_Ksiazki_w_Krakowie_627564821.html
Wpisałam nowy adres pocztowy mailowej , który załozyłam specjalnie na potrzeby tych blogów , no i teraz muszę czekac na akceptację . 🙁
Emi – ja odwrotnie. Naleśniki wychodzą mi średnio, racuchy nie wymagają prawie pracy. Dwa jajka pół szklanki mleka (obojętnie słodkie, czy zsiadłe) 2-3 łyżki cukru, szczypta soli, mąki tyle, żeby ciasto nie było za gęste 2,5 dkg drożdży (1/4 kostki) roztarte z łyżecfzką cukru – wszystko razem zmiksować albo energicznieó wymieszać łyżka i zostawić na pół godziny. Potem jabłka i już.
paOlOre,
Nie opieraj się, bo nie ma to żadnego sensu. A ta Grażyna A. to kto? Akurat nie znam chyba….
Zauważ jak tu ładnie: panie o racuszkach a my o babach.
I co? – mógłby się ktoś zapytać.
I nic.
Spoko chłopaki. Pyra lubi muzykę, lubi baby , nie znosi tylko babińców.
ASzyszu,
nie mam pod ręką tej samej samby w wykonaniu Grażyna A., ale zapewniam Cię, że wchodzi pod skórę, jak igła…
Na pocieszenie i dla rozwiązania zagadki inny kawałek, również wszystkim znany (też w duecie):
Prząśniczki
Niniejszym zaświadczam, że Andrzej J. skutecznie podlizał się Generalicji (u której podpadnięty był). Przed chwilą dostarczono mi paczuszkę z kilogramem świeżej żurawiny. Na razie wrzuciłam do lodówki, pomyślę co z tym bogactwem zrobić,
Dziękuję serdecznie.
Ufff!
Znalazłem, ASzyszu, chociaż jedynie dwuminutową próbkę:
http://cdbaby.com/cd/grazyna3
Pod Tracks kliknąć na 3. Apelo, a potem na inne, a potem to już chyba tylko zamówienie do Amazona smarować 😉
Mam, mam! Całe! Na Wrzucie było, tylko się było zakamuflowało:
Apelo
A teraz wyłączam głośniki i zmieniam audycję, bo na obiad dziś nie zarobię 😉
paOlOre,
Nie! Nieeee! Nie możesz teraz odejść!!!
Furda obiad – przecieź na tym nagraniu nawet triangiel jest!!
Piątek, pochmurno, samba… 🙄
Dobrze, że choć nie jestem głodem. Risotto z grzybami, a do tego mały sznycelek i sałata, i już świat poweselał 😉
O! Łapówka doszła; cała, nie rozpaćkana? To fajnie! 🙂 Skromna ona, ale tyle dostałem w ostatniej chwili! Na spróbowanie. W przyszłym roku możemy pogadać wcześniej! Smacznego! 🙂
Melduję ,że wykonałem 2 prezenty dla Pana Prezydenta.
Nawet Pan Prezydent w imieniu Pana Prezydenta uścisnął mi rękę. Bardzo się podobało. Wręczanie prezentów Panu Prezydentowi za dwie godziny…
Zarobiłem na bilet w jedną stronę.
Chciałam zmienić adres poczty mailowej – ale system mówi ,że mój wpis musi czekać na akceptację. Już mi się nie chce czekac.
Napiszę jeszcze raz to samo , co napisałam poprzednio , ale w polu adres e-mail wpisuję poprzedni adres.
Napisałam tak :
Znalazłam informację o tych Targach i szczegółowy plan hali.
a capella czy to miejsce jest trudno dostępme z dworca PKP ?? A taksówką też??
Tu jest adres tej strony targowej
http://www.targi.krakow.pl/targi,12_Targi_Ksiazki_w_Krakowie_627564821.html
Coś nie tak 🙁
Dzień dobry. Napiszę jeszcze raz to samo – bo mi poprzednie wpisy połknęło
Znalazłam informację o tych Targach i szczegółowy plan hali.
a capella czy to miejsce jest trudno dostępme z dworca PKP ?? A taksówką też??
Tu jest adres tej strony targowej
http://www.targi.krakow.pl/targi,12_Targi_Ksiazki_w_Krakowie_627564821.html
Grażyna, gdzie Cię nosi? Nie możesz doczekać do grudnia? Na targach sobie nie pogadasz, a na wspólnej kolacji i owszem.
Pyra!!!!!!!!!!! 🙂
Dzięki za dobre słowo. 🙂 To wyczekam do grudnia .Nawet zaczłam się zastanawiać , czy dam radę pojechać bo baardzo mnie dziś boli prawa ręka. Przerobiłam na soki chyba z tonę winogron z mojego ogrodu . Na razie doliczyłam się 57 słoików. Jeszcze nie wszystkie zagotowane. Z pozostałych winogron będzie wino- ale dopiero je wieczorem ustawię w gąsiorze. Dwa gąsiory z poprzednich lat wciąż stoją w kuchi i czekają na pobutelkowanie. Może w przyszłym tygodniu kupię do nich butelki.
I teraz się trochę walnę pod kołdrę. Wzięłam nemesil ( przeciwbólowy) i trochę pośpię.
Na obiad dziś skromnie – ryż z sosem pomidorowo-bazyliowym ( prawie cała bazylia z ziołowego ogródka pomaszerowała do garnka- bo noce coraz zimniejsze i obawiałam się ,że przemarznie). Była też kapusta kiszona na gorąco , z wody ( ta woda po szybkim obgotowaniu kapusty została odlana a do kapusty dodałam czosnek ,pieprz, masło, liście laurowe, ziele angielskie, kilka gożdzików , kogutki „knora”)
Ale wyje ,chyba Pan Prezydent Kwaczyński przyjechał odsłonić pomnik i poklepać naszego Prezydenta po plecach. Idę popatrzeć.
Właśnie wyczytałam wczoraj, że Jego Wysokość do Ostródy – Misiu, zabierz rurę, jak już tam idziesz, tylko zdaje się, że będziesz się musiał wspiąć na jakąś chójkę, żeby coś cyknąć. Chyba, że chójki obstawione 😐
Bry wszystkim.
Trzeba ewakuować ogródek, tam jeszcze krzesła, stół i te rzeczy, tymczasem listopad tuż. Oj, nie chce mi się…
A propos Nowej Huty czytałam kiedyś, nawet nie tak dawno, bardzo pozytywny artykuł na temat zabudowy – że pomyślana nowocześnie i coś tam jeszcze. I że ludziska wzięli się za odnawianie itd.
Pamiętam mieszkanie mojego wujka (inż. metalurg) w Alei Róż – koszmarnie malutkie ze ślepą kuchnią, jeden pokój, a przecież mieszkało tam wujostwo z synem. I jeszcze ja z siostrą zwaliłyśmy się na 5 dni wakacyjnie. Pomieściliśmy się 😯
Misiu, co robiłeś od Prezydenta dla Prezydenta? Oprawiałeś obrazki?
Święte słowa – listopad tuż, tuż. Dzisiaj po raz pierwszy zziębły mi odnóża w czasie obwąchiwania trawników.
Tfu! Ostrołęki!!! (nie Ostródy).
Pyro,
to nie jest obwąchiwanie trawników tylko czytanie pieskiej gazety, poinformowała mnie kiedyś koleżanka, też właścicielka jamnika 😉
Idę ogródkować 🙁
To ja dołączam do towarzystwa Aszysza i PaOlOre i również oddaję się słuchaniu 🙂 .A co 😉 .
W zeszłym roku gdzieś o tej porze J. Strobel był u nas z koncertem w Sitarskiej, która ma ambicje być nie tylko „knajpką”, ale też miejscem spotkań artystycznych. W zeszłym tygodniu koncertował tu np. J. Śmietana- i tak się dzieje średnio co dwa tygodnie.
Anka,
ależ Ci zazdraszczam…
Na Śmietanę i Strudla do Sitarskiej?
Nawet chętnie, ale to chyba aż w Biłgoraju? To ja się nie łapię 🙁
Alicjo
Za P.Prezydentem niech biegają ci , którym za to płacą. Polecenia służbowego nie dostałem akredytacji również, To po co pójdę – robić za tłum?
Poza tym , nie moja bajka, ani mój bohater…
A na obiad były pierogi ruskie z raczej zrównoważoną ilością ziemniaczków i sera, /no może lekuchno w kierunku sera/, z pieprzem -bez papryki- i zasmażoną cebulką -w środku i na zewnątrz. Pychota. Oraz zupa kalafiorowa delikatnie podprawiona śmietaną od „baby”.
Przychodzę do saloniku, a tu koncerty z udziałem gitary – którą kocham miłością nieodwzajemnioną 🙁 . W Lublinie mam kolegę, który organizuje Nieustający Festiwal Gitarowy trwający średnio od kwietnia do listopada. Od czasu do czasu bywam na poszczególnych koncertach, a te raz są lepsze raz gorsze- wiadomo, jak to w życiu, ale nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu.
Misiu,
dla nas miałeś poszpiegować, gangowa akredytacja też się liczy w pewnych kręgach 😉
Naogródkowałam częściowo, u sąsiada ścinają drzewo i najgorsza część programu w toku, przepuszczanie przez maszynę drobnicy na trociny. Ależ to warczy… aż się ewakuowałam stamtąd, w domu jednak ciszej.
PaOlOre
Fakt, do nas -tak przy okazji, to trudno wstąpić, bo leżymy daleko od szlaków często używanych, ale w wakacje jak się człowiek czasem zapędzi 😉 -kto wie..
miało być uczęszczanych -tu się rumienię
Nie otwierają mi się blogi na firefoksie 😯 Wam też?
Anka,
nizej masz sznureczek do tych wszystkich mordek:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Ledwo się poskarżyłam i znowu działa 😯
Nie otwierały się przez krótki czas, nemo , pewnie znowu coś dostrajali – zauważyłam to samo tej nocy, nad waszym ranej. Paluchy poutrącać!
PaOlOre na Admina!!!
Zmieniło się?
Teraz każdorazowo trzeba wpisywać nick i adres meilowy??
Wczoraj to nawet nie zauważyłem jak było, miałem osłabioną percepcję – napierniczał mnie żołądek.
A może to od teraz, wcześniej pewnie byście zmianę już odyskutowali, a cisza w tym temacie była. Spiewy tylko, pierogi, racuchy i strudle.
Ciekawe co będzie jak zapomnę swój nick i wpiszę inny?
Zostanę trollem???
Antek,
nie sądzę, żeby się zmnieniło – nic nie musiałam wpisywać na nowo. Ale kombinują coś… może gang powinien zaweteryniować? 😉
co prosze
zaweteryniować
a co toto
antek Ty sie ciesz ze to nie watroba bo mozesz czerwona kartke dostac
ladny kosz byl, ale nic o moim smaku 🙁
Ja też już mam zapamiętany i nick i pocztę.
A może coś zmieniono??
Kto się podszyje pod antka? 😉
Ot, tak dla sprawdzenia.
Jak można kombinować w piątkowe popołudnie!
W imieniu gangu mogę się udać, mam niedaleko….
Wezmę tylko pompkę.
Ty jestes nie do podrobienia 😆
😉
Już jestem. Miałam to samo co Wy, ale teraz też już nic nie muszę oprócz kodu oczywiście. Alicjo wysłałam Ci 3 zdjęcia na próbę- widziałaś?
Antek- może jeszcze nie idź z tą pompką? Na razie niech cię boją 😉
😛
Antek,
podszyłeś się pod samego siebie? 😯
Johny, nie czaruj nas 🙂 podążasz za modą, ot co 🙂
http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,80530,5089392.html
Hej Johnny Walker, mały jest ten świat 😉
Zaweteryniować *
Copyright mojego Taty weterynarza – zamiast zainterweniować.
Anka, zaraz sprawdzę, dopiero doszłam do machiny.
Uprzejmie donoszę, że również z kompa w mojej pracy dostęp do gangu był zablokowany!
Alicjo, jeszcze nic nie dostałaś, bo na razie się nic nie wgrało. Będę próbowała dalej
wszystko sie zgadza
tez nie uzywam podpasek 😆
8 tys. na świecie 😯 i miliony w Afryce i Azji żyją trendy: bez lodówki… Ja na razie uprawiam warzywa, sporadycznie robię masło, no i jeżdżę dużo rowerem.
Johnny wcale nie jest walker, tylko Johnny Trendy 😉
Anka,
nic nie przyszło, ale powiem Ci, że z onetem mój znajomy miał wczoraj problemy, też wysłał pocztę i wlokła się do mnie kilka godzin, z tym, że onet po jakimś czasie przeprosił, że poczta jest bezpieczna i zostanie dostarczona troche pózniej. Może tak samo i teraz będzie? Dam Ci znać, albo pchnij jeszcze raz.
a widzisz 🙂 miałam rację 🙂
Nie podszyłem się tylko przenicowałem!
Życia wymaga dokonywania wielu prób.
Ale ten antek z onetu, daję słowo nie ja.
Śmichy, chichy, a euro w kantorze po 4,08zł!
Pyra pracowicie tarła ziemniaki na placki, biła białka na sztywno, smażyła średniej wielkości placki i czekała, aż brzeg będzie apetycznie rumiany i chrupiący – czyli zgodnie ze sztuką sporządzania placków. A one wcale nadzwyczajne nie były. To chyba sprawa gatunku ziemniaków, bo efekt nie był lekki, pulchny i delikatny, ale dosyć zbity i gdyby nie to, że Pyra smaży placki cienkie, to byłaby pewnie podeszwa. Młodsza jadła i nic nie mówiła. Dobre i to. Pyra też zjadła kilka i walnęła się na drzemkę, a wiecie czym zajął się wychowaniec? Obżarł mój klapek ukochany do połowy. Przed południem zaś potraktował przyniesione w torbie ziemniaki, jak własne piłki. Pyra zadowolona, że piesek nie rozrabia gaduliła sobie na blogu. Zabrała się Pyra za pyry – a tu każda nadżarta i rozwłóczona po mieszkaniu. Powinno mu zaszkodzić, a tu chała. Zniósł to bardzo dobrze. Nic mu nie było.
Alicja
Nie zmniejszyłam zdjęć- bo nie umiem i pewnie dlatego z wysłania nici. List pójdzie, ale już ze zdjęciami- gorzej. Wgrywały się 30 min i w końcu im odpuściłam. Może następnym razem jak się nauczę…
O! Już wpuszczają? 😉 Dobry wieczór!
Alicjo! Próba kiełkowania wyszła pozytywnie, czyli pomidorkowe nasionka nadają się do użytku! Ile chcesz ziarenek? No i nemo ma obiecane!
Tylko nie wiem, jak to przesłać; czy się nie przyczepi jakaś kontrola fitosanitarna lub nie zostanę posądzony o rozsyłanie jakichś wąglików? 🙂
Od kiedy to bliny drozdzowe staly sie racuchami drozdzowymi??? 😮
Moja rodzina z poznanskiego,a nalesniki te nigdy w domu nie byly racuchami?!
Zreszta u mnie i tak teraz panuje stale sezon na pyzy na parze,zadne tam kluchy!!!!!!!!!!!!!!!
Hej.
Andrzej J. – posłużę Ci własną metodą sprawdzoną. Idziesz do kwiaciarni i bierzesz kilka bilecików z życzeniami. Bileciki zostawiasz sobie, a w kopertki sypiesz nasionka, piszesz drobny liścik na kartce a5, składasz na pół, wkładasz do środka kopertkę, a list w kopertę bąbelkową. Adresujesz i wysyłasz najzwyklejszą pocztą. Możesz jako priorytet.
racuchy, kluski parowe, faworki, ziemniaki, czerwona kapusta itd. 😉 🙂
emi
nie tak dawno byłem w takiej prawie ekologicznej chalupie. To niedaleko stad ale już po PL stronie 1.5h jazdy samochodem. To był poczatek pazdziernika. Wyjatkowo cieplo bylo. I cale szczescie bo dach, podobnie jak w starych samochodach cabrio nie domykal sie w chalupie.
Ale nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo. Byla noc i zachcialo mi sie siku. I dzieki temu ze ksiezyc swiecil i gwiazdy lsnily mialem oswietlona droge po schodach do toalety.
wlacznikow szukac nie warto bylo. i tak swiatla nie było bo podobno wyszlo czy cos podobnego. Jeden kibelek wraz z natryskiem 2×2 na cala chalupe a materacow do spania cala masa.
Ty pewnie nie wiesz co to za stres sikac po ciemku? Po tym wszystkim chcialem zobaczyc jaka glupia mam mine. Nie było w co. 😯
Mozna by o tym jeszcze dlugo i dokladniej, ale jak przypadkiem czyta toto ten kto mnie tam zaprosil to poszczuje mnie bobikiem. A na co mi to?
Lepiej 🙄
Życie to potrafi nieść stresy… 🙂
johny!
Podobno najbardziej stresujące jest sikanie pod wiatr. 😉
Ja sobie zdaję sprawę, że w pewnym wieku ma się problemy z fizjologią, ale po co ciągle o tym opowiadać?
Andrzej J. Popieram. Skatologia dotyka nas wszystkich, a czasem kłopoty. Nie jest to jednak temat chętnie witany przy stole.
johnny,
A ja ci powiem, że nic tak dobrze nie robi mężczyźnie na samopoczucie jak wyjść nocą na dwór, pogapić się w rozgwieżdżone niebo w poszukiwaniu sputników, posłuchać szumu lasu i wysikać się pod własną sosnę.
Człowiek wie, że żyje i docenia. Może prymitywne ale działa.
nemo, Antek Ja mam podobne kłopty zwłaszcza Firefox-em.
U mnie wyświetla się jakas dziwna plansza i nie mogę się dostać na blog z poziomu przeglądarki Mozilla Firefox. I wtedy robię takie kroki :naduszam na górnym pasku kolejno
—–>narzędzia
——>opcje
——>ciasteczka
——>wyczyść
i wtedy dopiero otwiera się strona bloga ale w polach imię , adres e-mail jest pusto i trzeba każdorazowo wpisać .
Takich kłopotów nie ma gdy się otwiera blog przy pomocy przeglądarki Internet Explorer…z którym na potrzeby tego bloga właśnie się przeprosiłam , chociaż skąd inąnd wiem ,że jest dziurawy jak ser szwajcarski i wpuszcza mnóstwo spamów , reklam i wyskakujących okienek
Ja was tu zaraz pogodzę, jak się robi racuchy! Raz na zawsze!
Mleko
jajo
mąka
łyzeczka sody
dyżurne oczywiste: sól, cukier puder
jabłka możliwie kwaśne obrać ze skórki, przepołowić, wysiudać gniazda nasienne.
Zrobić ciasto jak na gęste naleśniki (z pół litra mleka powiedzmy, może być maślanka, może być kwaśne mleko, u nas w domu to było popularne, taka zamianka).
Jabłka albo zetrzeć na dużych otworach, albo na tych, co to kroja w takie talarki cienkie.
Walnąć do ciasta i się nie martwić, że za dużo, walnąć tak po uważaniu.
Kłaść szczodrą łychę na rozgrzany olej i smażyć na złoto, posypać cukrem pudrem. I to są racuchy!
Ale nie drożdżowe oczywiscie, u nas w domu takich nie robiono. Howq!
A toast?! Gdzie toast i za co wznosimy?
Grażyno,
moim skromnym zdaniem to nie ma nic wspólnego z firefoxem, tylko panowie z internetowej obsługi blogów jeszcze ciągle kombinują przy usprawnianiu.
Ja nie używam niczego innego tylko firefoxa, te ostatnie zakłótki są krótkie, jak wspomniałam wyżej do nemo, w nocy też była. Ale nic nie muszę wpisywać na nowo, nick i mail.
Mnie się zdaje, że remont trwa, jeszcze tylko lapmerie do pomalowania 😉
za tych, co na morzu i zawsze im pod wiatr, ops, nie zebym pod gwiazdami, przy sosnie nie lubil, ale tym, to juz jest dobrze
Andrzeju
swieta racja
Znam to z autopsji. Na bosaka po trawie. A jak padalo to wchodzilem do szklarni. Wybralem na experyment dwie flance pomidorow i jedna papryki. Pomidory okazuja się znacznie odporniejsze na takie praktyki.
Tak jak Alicja, tylko zamiast sody trochę proszku do p., no i szczypta soli. Jabłka w półtalarki, krojone z ręki.
Alicjo,
takie racuchy to ja też robię. Ciasto jest potrzebne do sklejenia jabłek. Robię jednak bardzo gęste, bo jabłka rozrzedzają. Zamiast mleka może być śmietanka, wtedy są jeszcze delikatniejsze.
Pyro,
w życiu nie ubijałam piany do placków kartoflanych 😯 O jakości pewnie i tak decyduje odmiana ziemniaków 🙄
Za tych, co na morzu i nad jeziorami 🙂
Haneczko,
taż szczypte soli zaliczam do zawsze dyzurnych! Moja mama dodawała zamiennie – jak nie było proszku do pieczenia, to sody. Lecę do kuchni przygotować na obiad składniki.
Alicjo,
jak nie szło przez firefoxa, to spróbowałam przez safari i tam szło, tylko trzeba było podać namiary, dlatego wyszłam na czarno. Przecież nie wszystko znam na pamięć 🙄
Na racuchy najlepsze są boskoopy albo inne renety.
Kiedyś piło się za tych, co na morzu, za wyjątkiem Bundesmarine 😎 Kogo wyklucza się obecnie? Flotę Czarnomorską? 😉
nemo
mnie nie
ops
Muszę się na czas jakiś odmeldować.
Podobno marnuje nam się ser od „baby” i trzeba coś z nim zrobić.
Cóż, robić więc będę eksperyment czyli sernikową szarlotkę 😯 – podobno istnieje coś takiego w przyrodzie 😉
johnny zapomniales jeszcze o oknach do lasu
Nemo, piana z białek do kartoflanych u mnie obowiązkowo, i cebula starta też.
morag_u
to to juz zupelnie inne story
znasz je od podszewki i materialy pogladowe tez posiadasz 😆
Haneczko,
cebula, to jasne, ale nigdy mi nie przyszło do głowy z tą pianą 😯 Ile tych jaj?
dzien dobry !!!!!
szare kluski ziemniaczane,skwareczki i kwaszona na cieplo
poznanska pycha
pampuchy na slodko lub z sosami marzenie
i tylko w poznaniu do grochowej podawano ciepla kwaszona
Haneczko,
byłaś dziś na grzybach?
A tak ogolnie to kiedy bedzie zmiana czasu, bo mi sie po ciemku wstawac nie chce….
Morag,
w najbliższą niedzielę o 3:00
No prpszę, a u mnie (w domu rodzinnym też i u Teściowej też) racuchy wyłacznie drożdżowe. Co tom, to obyczaj. Placki ziemniaczane Babci Stasi (teściowej) to był rarytas – jajek dużo, białka na pianę, mąki 1 (jedna) czubata łyżka. Swego rodzaju biszkopt z ziemniaków. No i dzisiaj nie wyszło.
Nemo – u mnie liczy się 1 jajko na osobę + jedno dodatkowe ogólnie (2 osoby – 3 jajka, 3 osoby – 4 jajka itd) cebuli ja nie stosuję, bo nie lubię ale sporo pieprzu.
Nemo, 2 jaja. Grzybów 19 plus dwa robaczywe. To był tylko krótki spacer po „naszym” lesie. Las już bardzo jesienny, pięknie pachniał. Wypłoszyłam zająca ;-( , a na pana męża wyleciała sarna. My cicho chodzimy to i korzyści dodatkowe są 😀
Pieprzu zero.
Haneczko,
co Ty pieprzysz – pieprzu zero do ziemniaczanych?! Muszą być oba dyzurne! I cebula starta (placki są żółte) i jajców rozbełtanych ze trzy na moje kilka ziemniaków.
Pyro,
dzięki. Ja daję 2 jaja na ca 7 dużych ziemniaków (ok 1 kg), cebulę, sól, pieprz, mąki ze 2 łyżki. Rodzina preferuje placki cienkie, chrupiące, prosto z patelni, z dodatkiem kwaśnej śmietany lub jogurtu tureckiego (10 proc. tłuszczu). Ja najbardziej lubię jeść z ręki, w trakcie smażenia kolejnych… Twoje są wyrafinowane i dałyby się jeść na słodko, co lubiłam w dzieciństwie. Ale ta robota… 🙄
Haneczko,
też dzięki. Jakie grzyby? Prawdziwki?
Alicja, nic a nic nie pieprzę i nie zacznę, chyba że gościowo. Mam iść na chójkę?
Za śmietaną albo z cukrem.
Pan Prezydent i Pan Prezydent omawiają jakość pracy wykonanej przeze mnie w pracy i po pracy …
http://www.eostroleka.pl/galeria.php?id_zdj=8532&sort=D_ASC
Alicjo – Haneczka dostała za niewinność. To Pyra pieprzy ale nie cebuli.
Nemo, no w życiu! Tu prawdziwka ze świecą. Podgrzybki, ale bardzo brunatne i grubaśne. W tym roku jesień mam grzybowo przechlapaną. Raptem kilka sznurków i dwie kolacje 🙁
Ja tez miałam kłopoty z Firefoxem i to tak śmiesznie, że był uczulony tylko na ten blog , a wszystkie inne były dostępne. Po wyczyszczeniu ciasteczek i cache’a przeszło.
Panu Prezydentowi musiało się podobać
http://www.eostroleka.pl/galeria.php?id_zdj=8558&sort=D_ASC
A ja placki pieprze, dodaję cebulę i jeszcze na dodatek szczyptę mielonego ziela angielskiego 😐
Co jest temu Misiu?
Misiu, ależ cyrk – otwieram Twoją link, tam Ostrołęka, a poniżej latająca wielka reklama – Ostrołęka, Energas – usługi sanitarne. Fajnie poprzedzają uśmiechniętego Prezydenta!
Aura wróciła z dworu (albo z pola). Cała lśniąca. Już dostaje zimowej sierści. Po Szaraku tego nie widać, on okutany chodzi przez cały rok.
Z dworu, Haneczko, z dworu. Przecie ona nie Krakowianka!
Ale ja po kądzieli z Galicji.
Nie pieprzcie drogie Panie o plackach….
Nie pieprzcie, bo pójdę trzeć ziemniaki.
Czuję juz ten zapach!
A tak przy okazji, nadają się na placki, nie nadają? Częste pytanie, jaki ziemniak na co? Na polskim targu, jak już może kiedyś pisałem tylko irga i irys, jeszcze bryza (żółte)- a na pytanie czemu tylko takie odmiany, sprzedawca zgodnie z moim podejrzeniem, odpowiedział : bo innych ludzie nie chcą kupować. A kupują i tak to co im sprzedadzą jako irgę i irysa… Całkiem niedawno jeszcze bywały almy i amerykany! Cuda prawie.
Przypomniałem sobie oglądanego kiedyś Makłowicza, znalazłem, pokazuję.
Jest tam o ziemniakach, jakie do czego, od 6 minuty. Reszta też ciekawa.
http://www.itvp.pl/video.html?form_id=-1&genre_id=525&site_id=1128&sort_direction=2&sort_by=1&video=3584
Pan Prezydent i Pani Dyrektor wręczali Panu Prezydentowi oprawioną prze Misia wycinankę i obraz zrobiony temi ręcami…
Haneczko z 21:18 – to było do ziemniaków czy do racuchów? 🙂
(nie miałam nic złego, tylko pasowało mi pieprzenie do „pieprzu zero”).
Alicja, a gdzież bym ja Ciebie o złe 😯
Do ziemniaków.
Misiu.K. a gdzie fotki wycinanki i obrazu temi ręcami?
Nie zrobiłem 🙁
Głowy ostatnio nie mam, Obudziłem się o 3.40
to i o fotografowaniu nie pomyślałem. Może odeśpię w niedzielę .
http://www.itvp.pl/video.html?channel_id=-1&site_id=1128&genre_id=525&form_id=479&video=35846
Tamto się nie otwiera..
Dobranoc wszystkim. Jeszcze się nie kładę, ale już wyłączam maszynę. Do jutra
Oj ty Misiu ty. Kto to widział spać bez rury? Nastepną razą pobudka 13.40.
Dobranoc, 6.30.
Misiu 🙁
Następną razą myśl o rurze! Albo przynajmniej o byle cyfrówce, coby nam zdjęcia podrzucić. My też chcielismy ten prezent widzieć (kurpiowski, mniemam)!
Dobranoc Pyro.
Ale reszta – niech tu czuwa! Generał Gangu musi odetchnąć 😉
No i widzisz Alicjo? Bez pieprzu, a na jedno wychodzi 😉
Antku,
ten Makłowicz ma absolutną rację. Ziemniaki wineta nabyte przez nas na targu w Kłodzku wyglądają zupełnie inaczej 😯 Ale puree wychodzi świetne 😉
Misiu, sory ale mam zupełnie inną, mniej słodką, relację z wizyty Leszka.
http://www.youtube.com/watch?v=iA7xM2tKFzQ
Przepraszam Was wszystkich za skojarzenie.
I dobrej nocy życzę!
Ja lubię pieprzyć, Haneczko 🙂
Czy to nasze Gospodarstwo już udało się pod Kraków?
Pogody, powodzenia i prosiemy o ilustrowany reportaż.
Obecna! Ale czy przytomna?
Właśnie wylazłam z błota, dobrze, że Alicja myśli o kałuży dla mnie.
Antek, Ty masz pamięć jak słoń! Almy (te prawdziwe) wyleciały z uprawy jakieś 40 lat temu a może nawet więcej. A za Amerykany robiły wszystkie z różową skórką.
Pyro, co to za żarcie dla piesów po 52 za 1,5 kg? Myślałam, że się rąbnęłaś i to za 15 kg, ale wtedy Radek by musiał zjadać 60 dkg dziennie a to porcja na rottkę a nie na jamnika, więc mnie zainteresowało.
Morąg. dzięki za San Luisa, akurat niedawno sporo się o nim dowiedziałam.
Coś wszyscy poszli spać,
To ja też spadam,
plusk, plusk,
dobranoc
Ja nie poszłam, ale reszta się obija!
Ja też mówie dobranoc. ( wszystkie słoiki z sokami ugotowane , etykietki naklejona , kuchnia sprzątniętna , podłoga to tak się qna świeci ,że można z niej jeść 🙂
Wszyscy poszli spać, a ja nie wytrzymałam i spróbowałam właśnie upieczonego przed chwilą i ciepłego jeszcze serniko-jabłkowca. Nnnno, może być, chociaż wypiek ten jest z gatunku sportów kuchennych ekstremalnych i raczej nie polecam. Chciałam spróbować- więc spróbowałam i dobrze, już mnie nie będzie męczył. A teraz jeszcze jeden eksperyment. Próbuję wkleić zdjęcie z fotosika:
http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=eaf8c7c6c50cf8fc
Anka,
wlazło 🙂
No to jeszcze jedno jesienne, nie takie piękne i kolorowe jak Alicji, ale się rozochociłam 😉 .
http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=18a4b1186c0725cf
Hurra, udało się 😆
Alicjo- wszyscy śpią to i ja się udaję w kierunku łóżeczka. Dobranoc, zostawiam Cię samą
Dzień dobry śpiochy.
Czy u was też tak zimno ?? (Wiem ,że na Fllorydzie dziś cieplo – widziałam wczoraj reportaż na żywo w TV. 🙂 )
Zimno. Byłam na trawnikach pół godziny i psiak – sybaryta uznał, że trawa za zimna i za mokra, żeby na niej kucać, siusiu i owszem ale reszty nie. Jestem ciekawa, jak długo wytrzyma i kiedy zacznie piszczeć, że chce wyjść. Moje podłogi nie wyglądają, niestety, na to, żeby z nich można było jeść. Czekają na kogoś, kto umyje.
Stara Żabo – karma Radka to mini junior Royal Canin,. Będzie ją jadł do końca 10 miesiąca życia. Lubi ją i zjada bez protestów. Nie chce żadnych puszek i nawet się martwię, że nie je karmy wilgotnej, tylko te kulki royala i męso – żadnych warzyw, owoców, ryb. Pół biedy teraz, kiedy żre trawę i zioła z trawników ale w zimie chyba awitaminoza mu zagrozi.Kaszy, ryżu etc też w pysk nie bierze. Skórkę chleba z ręki weźmie – trochę zje, trochę podepcze.
Zainteresowanym – http://wiadomosci.onet.pl/1845622,16,1,1,,item.html .
Faktycznie zimno.
Wróciłam dziś dość późno z pracy- zmieniająca mnie koleżanka spóźniła się- a po śniadaniu rozgrzewałam się kawą z likierem od Pyry, bardzo zmysłowym ( kardamon ).
Mam teraz iść na zakupy i na pocztę ale mnie to brzydzi, ze względu na aurę, rzecz jasna! 😡
Marialko – jeżeli Pyrze uda się naciągnąć dzisiaj sąsiada na skredytowanie następnej butelki spirytusu, to jutro naleję nim żurawiny od Andrzeja J – dużo surowych nie zjemy, a jest ich spora miska. Nalewka żurawinowa byłaby wtedy gotowa gdzięś w połowie stycznia, bo ma krótki okres leżakowania – 2 do 3 miesięcy.
Jeśli to zaproszenie do żurawinowej konsumpcji, to ostrzegam Cię, że jestem bardzo pojemna 😆
Jak widać wciąz nie wyściubiłam nosa z domu- w końcu będę musiała się przełamać, choćby po to, żeby mieć z czego wyprodukować weekendowe obiady.
„Obkład” mam 😆
Dzien dobry, nie narzekajcie NIE JEST ZIMNO, my tutaj w Beeeee. miewamy nawet przeblyski slonca pasujace do lisci, przynajmniej wczoraj.
Na szczescie mam niskie cisnienie ale jak mnie ktos rozezli to furia i tak gotowa…
Pamientam z Polski ziemniki pt. „lenino”, ktore sadzila moja Mama, byly smaczne ale ja jako nastolatek mialem problem i zazrzucalem to rodzicielstwu czy wypada sadzic i kupowac ziemniaki o takiej nazwie, skoro w domu nastroje panowaly inne. No coz ale dorosli zawsze sa niekonsekwentni.
Lenino i Wyszyborskie 😉
w Beee mozna spotkac sie z resztkami dowcipu tutejszej ludnosci, w mojej okolicy jest plac i na nim przystanek autobusowy, kierowca autobusow zapowiada kolejne stacje, i slychac tekst, „Prosze Panstwa nastepny przystanek Lehniner Platz, ale mozecie Panstwo wysiadac bez obawy, gdyz nazwa ta pisane jest przez h-nieme”…
rano była mgła, ale teraz już pięknie świeci słońce 🙂
wracając jeszcze do placków ziemniaczanych, to ziemniaki, 2 jajka, 3 łyżki mąki i 2 manny, sól, … bez pieprzu 😉 kiedyś były z cebulą i marchewką, ale nie przetrwały próby czasu
Wróciłam. Ze świeżym szpinakiem ( to najlepsze ), porem, ziemniakami i brokułem. I koksa dla kanarka, my wyjemy resztki po nim.
Będzie pysznie!
Ale jak ktoś nie musi, to niech nie wyściubia nosa z domu, przynajmniej tu, w Poznaniu.
Jak to bez pieprzu?! Jak to bez pieprzu, czy wyście ludzie całkiem z uma zeszli?! Życie bez pieprzu (także zarówno placki ziemniaczane) jest guano warte, i nie pieprzyc mi tu, że jest inaczej!
U mnie ciemno, 6:35 , 10C i leje straszliwie 😯
Też wróciłam (po raz drugi). Fasola się dogotowuje, czosnek obrany, kiełbasa pokrojona, patelnia naszykowana i przecier pomidorowy i zioła. Wystarczy 15 minut, żeby obiad był gotowy.
A najsmaczniejsze ziemniaki (nie licząc żółtych i czerwonych róż, które babcia Anna sadziła)rozwoził kiedyś jakiś PGR, nazywała się odmiana „anzelm” – ziemniaki były nieduże ok 5 cm, wyrównane i świetne naprawdę, Nigdy potem juz mi się nie udało kupić tej odmiany
A my już od kilku lat od początku do końca, czyli od lipca do lipca konsumujemy ziemniaki odmiany Astra. Są nadzwyczj smakowite i wydaje mi się, że nadają się do wszystkiego!
No, nie piłem spirytusu z nich … 😉
U nas „yukon gold” się nadają, reszta do niczego. I nigdzie mi tak nie smakują ziemniaki, jak w Polsce – nie dziwota, w Polsce ziemniak był zawsze ważny.
Spróbuję słodkie ziemniaki według Grażyny, bo to wydaje mi sie interesującą alternatywą.
Astra? to taki tani opel, na kartofle przerobili?
no ale jak do wszystkiego, to ok
Alicja, smoczyca jesteś 😀 Ogień łykasz i ogniem zioniesz. Dla Gangu – bezcenne. Czy coś kiedyś było dla Ciebie za ostre? Oczywiście jedzeniowo 😉
Polecam Państwu za Ludwikiem Stommą (nie każdy ma dostęp do papierowej „Polityki”), cytuję „Gdybym miał pieniądze ufudowałbym Dmitrijemu Strelnikoffowi, autorowi „Ruskiego miesiąca” 365 Nobli na 365 dni w roku…” książkę, o której wyżej. Bardzo warto.
Czy my jako gang będziemy w końcu napadać?
Chociażby na lodówki?
Przydałaby się jakaś akcja chyba.
Haneczko!
Jeszcze sie nie zdarzyło – nawet wasabi (japoński rodzaj chrzanu do sushi) mogę jeść w ilosciach, które obserwatorów przyprawiają o nerwowe popijanie płynów wszelakich za mnie 😉
A nasz rodzimy chrzan tez mi nie wadzi, trzeć nie za bardzo lubie, ale zajadać juz utarty – i owszem. O, po tym dzisiejszym deszczu powinnam wykopać mój, bo jak przyjda mrozy i sniegi, to będzie ciężko.
No tak mam, lubię ostre! Mogę robić za smoczycę w gangu i zionąć ogniem!
O matko… prostszy sposób miała Irena Kwiatkowska z tego youtuba, co to ktos niedawno wrzucił, ale ja się na perfumy, jagodziankę na kosciach i takie tam nie piszę, co najwyżej na gruszkówkę Pana Lulka! I jajo na twardo z chrzanem 😉
Marialko,
ja zamiast iść dospać juz napadłam 😯
Rezultat: pół kromuchy chleba „Od Jędrka” i na tym danish blue, tak solidnie, jako że lubię ostro 😉
To taka mała akcyjka, skok w bok, można powiedzieć.
Może w obiadowej porze sie rozwinie?
Po b. zimnym poranku piękny dzień! Pozdrawiam. 🙂
Poczytałam o plackach kartoflanych i skołowana jestem dokładnie, a to wszystko przez Wielkopolskę! 😀 Jak to pianę z białek do placków?! Nie dość, że na pampuchy mówią kluski śląskie, to jeszcze takie rzeczy wymyślają! No, czysta zgroza! 😉
Smakowitego dnia życzę i uciekam.
Akcyjkę z lodówką to ja już w gruncie rzeczy mialam. Parę dni po kupieniu przez nas aktualnej lodówki zadzwonił do nas kierownik sklepu z listą pytań dotyczącą szczegółowo sposbu jej zapakowania. Okazało się, że na konto przewozu do nas zamówionej lodówki pobrano 2 sztuki. Jedną ze sklepu, drugą z magazynu. Stąd niewielkie różnice w zapakowaniu. A kierownik usiłował namierzyć złodzieja. Skądinnąd strasznie głupiego.
Co do skoków w bok, to nie 😳
Zatem tylko skok w dal pozostaje 😉
A ja zrobię skok na chałwę 😀
Chałwa w czekoladzie?
Zara… jeszcze były skoki wzwyż!
A z tą chałwą to rozumiem. Jadałam, jak mnie jeszcze słodkie brało. Idę dospać, bo nadal ciemno, to znaczy pochmurno, wieje i leje. Do czegos Jerz miał w gangu słuzyć, ale juz zapomniałam… może mnie powinien słuzyć, smoczycy?! 😉
Bez czekolady, fantazyjna z Odry. Nie skleja paszczy, co ważne w pracy.
Chcę już do domuuuuu!!!
ja tam wole skoki wszerz, haneczko, paszcza sklejona w pracy ma tez zalety
Haneczko, popieram. Do domu i do wyrka!
Wyszłam i wrócę, bo to co za oknami po prostu nie nastraja do.
Jerzor się ogolił i odgraża się, że sprosta, a nawet pojedzie do pracy i te ostatnie dwie próbki zrobi, a potem zakupi warzywne.
Też popieram, ale musu nie ma 🙂
Sławek,
co to są skoki wszerz?! 😯
Na miejscu Sławka byłabym ostrożna ze skojami w rozkroku. Powinnam coś upiec – np rzeczone ciasteczka albo placek z wiśniami i orzechami. Nie chce mi się. Wstyd powiedzieć : nie chce mi się
Nie chcę do wyrka 👿 Tutaj całkiem miło, tylko chłodno. Dotlenić się muszę. Wyrko poczeka.
Pyro, nie piecz jako i ja nie piekę. Też mi się nie chce i nie mam wstydu za grosz 😉
Uff! Zjadłem słuszny kawał pieczonego cholesterolu, gęsto szpikowanego czosnkiem i oprószonego czarnym pieprzem i majerankiem.
Pyra mi pewnie wybaczy, ale … Pani Teresa; napewno nie! 😉
Ja nie piekę nie powiem od ilu lat – i dobrze sie mam.
zaproponowałam kiedyś Jerzu, zaoponował – upieczesz, to zeżrę i będę musiał zrzucać 🙁
W końcu ma człowiek litość nad bliznim, nie?
a jo to by zjodl
ale nie ma kto upiec 😥
Johnny…
bym upiekła, ale bo to jest kiedy czas?! Kupne może byc? następną zrazą przywiozę 😉
____________________________3 X NIE_____________________________
podloga moze tego nie wytrzymac 😆
a i skoku wszerz toto nie ulatwia 😆
koncze dlubanie i ide na browara
pa
No to przywiozę 🙂
(pieprzyć podłogę, się pozamiata!)
W wielkiej, głębokiej patelni zastawiony jest dżem z żurawin. Nalewki nie będzie, sąsiad spirytusu nie skredytował z prozaicznego powodu. Skończyła się ostatnia dostawa, a nowa z Zamościa nie wiadomo kiedy. Zamówiłam ale zrobię już coś innego. Zurawiny będą już w słoiku
Mam problem – proszę o wsparcie pt komputerowców
Kiedy kumple Ani składali dla mnie komputer, została zakupiona karta graficzna nowej generacji, której nie dało się zamontować, bo nie pasuje do płyty głównej. „Tymczasowo” wmontowano więc starą kartę graficzną z najstarszego komputera Ani, a nowa miała zostać w sklepie wymieniona na starszy typ (raz 6 raz 8 „łapek” nie wiem o co chodzi) Sklep potrzebnego typu nie miał i nie mogę dostać, a stara karta coraz częściej odmawia pracy. Zanim zacznę pracować na maszynie muszę ją kilka razy włączyć i wyłączyć, trwa to w nieskończoność a i tak czasem pojawia się całokolumnowe ostrzeżenie, że komputer może zostać zniszczony i natychmiast trzeba wyłączyć. Ania chciała wymienić w szkole – też nie ma. Zlitujcie się – oddam fabrycznie nową kartę 256 mB DDRII Memory, za kartę starego typu byle sprawną.
Pyro! Być może Magda mogłaby Ci pomóc, potrzebne by były następujace dane:
– jaką masz płytę głowną,
– ile pamieci RAM,
– typ pamięci RAM,
– jaka karta graficzna jest potrzebna,
– jaka jest ta karta, która pada,
Jakbyś mogła przesłać mi te dane, to Magda pokombinuje. U niej idzie duża wymiana komputerow, może coś znajdzie.
Johnny, wiesz jakie asocjacje ma znane nam dziecko na temat naszego miasta, dziecko stwierdzilo dzisiaj, „ze nawet pod most nie mozna sie wyprowadzic” pytam dlaczego „bo wszystkie zajete” a Ty to wiesz „tak jak jezdze na wycieczki z klasa po miescie to przeciez widze, ze wszystko zajete, nawet lawki i ludzie spia z torba plastikowa na glowie” – nie ma to jak stolica..
skoki wszerz, to tak, jak wzdluz, tylko odwrotnie,
zostalem wygnany z kuchni i jest mi zle, przyprawy q. nie takie chcialem dac, bo Mlody nie zje, a pomidor jest faszerowany, i lubieje na ostro, dupa, bedzie, bezpciowo, chyba poje do McDo, i keczupem sie skatuje hot, ot,
albo w ogole jesc przestane,
zobaczymy rano
Sławek,
no wiesz co?! Daj Młodemu spoko odpór. Rób swoje w kuchni, a Młody nie musi jeść, jak nie chce…! 🙂
Sławku
Pozdrowienia od ekstremalnego sanitariusza czyli mnie.
Młody jak podrośnie będzie tęsknił do tatusiowego jedzonka. Ja pojadłem i tęsknię.
Donoszę że budżet mi się poprawił bo sprzedałem to i owo. Mam na leki z apteki , wychodzi jak dotąd 100 dziennie. mam nadzieje że nogę da się uratować choć łatwo nie jest…
A co się Misiu w łapkę (zadnią?) stało?
Misiowemu podopiecznemu w podeszłym wieku, grozi amputacja nogi.
W szpitalu odmówiono przyjecia i leczenia, mogą właśnie zrobić tylko to.
Czytam, co Misio pisze i zastanawiam się, co On robi, czy mógłby powiedzieć coś więcej, jeżeli ma chęć oczywiście.
… tak sie domyślałam, bo Miś o tym wspominał kilka razy 🙁
mt7 – Miś na pewno zrobil wszystko co mógł, nawet nie rozważajmy, co „powinien”. To nie był Misia dziadek czy podopieczny. Miś to robił ze swojej woli.
Z Krakowa – http://czytelnia.onet.pl/wideo/283,4096457,odtwarzaj.html .
Alicjo, ja nie mam zamiaru niczego rozważać.
Chyba nie przeczytałaś, co Miś napisał. Wydaje 100 zł dziennie na jakąś kurację, w celu ratowania nogi starszego człowieka.
Ja wyraziłam tylko zainteresowanie, jakiego rodzaju jest to kuracja.
Dlaczego uważasz, że się wtrącam w cudze życie i mam niby zamiar zastanawiać się nad powinnościami Misia?
Gdzie ja to napisałam?
A mi się popsuła drukarka, oczywiście kiedy jest potrzebna. Walcze z nią już ponad dwa tygodnie, doszłam, ze to moja rodzona wnuczka chciala sobie jakies lalki do malowania wydrukowac (a mowiłam, zeby dziecka samego przy komputerze nie zostawiac! ale czy kto takiej zgredliwej żaby posłucha?), papier się zaciął a dziecko uparcie klikało, zrobiła się kolejka wydruku, że końca nie było widać. Coś się porobiło takiego, że nie dało się tego wykasować a maszyneria ciągle mi wmawiała, ze nie mam usługi buforowania a ona bez tego jak bez kordły – nie może. Znalazłam na Googlu radę co z tym robić, ale się nie udało. W końcu dzisiaj wieczorem wymyśliła, że nie może nic zainstalować, bo ja mam jakiś inny program, który nie pasuje. Niebiosa, zlitujcie się, bo walnę tym wszystkim o ścianę! Toć półtora roku wszystko działało i płyta jest oryginalna od tej drukarki, dotąd była dobra a nagle jest nieaktualna? Coś mi się widzi, że trzeba będzie nabyć nową, znaczy drukarkę, co mnie wcale nie cieszy.
Podobno są takie laptopy, którymi można rzucać.
Kto mi powie ile betonu (na litry, metry sześcienne, czy inne miary) wychodzi z worka cementu (25 kg, ogólnie dostępnego)? Panowie mi wylewają taką płytę dookoła małej stajni. Naprzód powiedzieli, że na to potrzeba wywrotke piasku i z tonę cementu. OK, zakupiłam 1400 kg cementu, bo tak pakują na palety i wywrotkę piasku. Wieczorem powiedzieli, że piasku to im starczy jeszcze do południa następnego dnia. Zamówiłam kolejne dwie wywrotki, w końcu u mnie piasek zawsze się przyda. Piasek przyjechał w południe, wygłądało, że wystarczy, ale po południu okazało się, że cementu zostały jedynie cztery worki. Zdążyłam jeszcze zadzwonić do hurtowni po kolejna paletę. Nim ją dzisiaj przywieźli panowie betoniarze zużyli te cztery worki i jeszcze kilka cementopodobnych, które zostały po zięciu i poszli na śniadanie (mieszkają w tej samej wsi) solennie obiecując, że na telefon przyjdą rozładować przywieziony cement. Zaraz potem przyjechał samochód z cementem, ale panowie nie odbierali telefonów, na szczęście trafili się inni panowie pojeżdzić konno i im dostał się rozładunek.
Uwielbiam takie sytuacje.
Ja teraz robie różne usprawnienia, które mogły by być zrobione wcześniej, ale nigdy nie było na nie mocy przerobowych (= pieniędzy) i jakoś bez nich dawałam sobie radę, ale teraz z powodu przetrąconej nogi i siłą rzeczy mniejszą sprawnością, niestety muszę. A wszyscy w miarę nie pijący, za to chcący zarobić, pojechali sobie z naszego puebla, znaczy ze wsi.
U mnie po godzinie duchów i przydałoby się iść do łożnicy.
mt7 – ja nic nie „uważam”, przeczytaj jeszcze raz. Wpadki w rozmowie internetowej są nieuniknione, chyba nie podejrzewasz mnie o złą wolę?
Czytam do tyłu i czytam, i nie wiem, co ja takiego napisałam niezrozumiałego.
Gdzie napisałam, że się wtrącasz? No właśnie.
Stara Żabo, tak to jest – niebo skąpi suchej ziemi kropli deszczu tam, gdzie akurat by się przydał! Z betonem Ci nie pomogę (na betonie kwiaty nie rosną, tyle wiem od Wojtka K.), ale Jadzi do komputra nie dopuszczać, dopóki nie przekroczy wieku. Na przykład 5 lat. Mojej siostry wnuczka (lat 9) macha na komputerze jak stara, siostra głupek bynajmniej nie jest, ale w sytuacjach kryzysowych dzwoni po Olkę. I ta wszystkiemu poradzi 😯
Co się dzieje z naszym blogiem od strony technicznej? 😐
Dziś od rana, powiedzmy od 9.00 udało mi się po raz pierwszy wyświetlić stronę.
wnuczke od Starej Zaby zatrudnili w Polityce?
jakas Olka by sie przydala
Olka do Polityki!
Olka na prezydentkę!!!!
A mówiłam. Olka potrzebna od zaraz!
Ha! Działa! 😯
Pewnie Olka przyszła i naprawiła 😉
U mnie dziś uproszczenie obiadowe. Makaron z sosem pomidorowym z fasolką, dobre.
Wieczorem, gdy już skończę z porządkami, praniem, prasowaniem, zrobię obiad na jutro i pojutrze. Kluski serowo-szpinakowe, z reszty szpinaku farsz do naleśników- do zamrażarki i zupę-krem z porów.
Czyli fajny wieczór mnie czeka 🙂
Marialka, dawaj przepis na te kluski serowo-szpinakowe!
A poza tym nie moge sie oprzeć, niektórym wysłałam, to i wszystkim wrzucę (od Alsy) ale wiąze mi sie z ostatnimi przypadłosciami politykowego internetu:
Do serwisu technicznego
Drogi serwisie techniczny. W ubiegłym roku zmieniłam
CHŁOPAKA na MĘŻA
i zauważyłam znaczny spadek wydajności działania, w szczególności w aplikacjach
KWIATY i BIŻUTERIA
które działały dotychczas bez zarzutu w
CHŁOPAKU.
Dodatkowo MĄŻ – widocznie samoistnie – odinstalował kilka
wartościowych programów takich jak KOMPLEMENTY i ZAINTERESOWANIE, a w
zamian zainstalował zupełnie przeze mnie niechciane aplikacje
PIŁKA NOŻNA i BOKS.
Aplikacja ROZMOWA nie działa zupełnie, a aplikacja SPRZĄTANIE DOMU po
prostu – zawiesza system.
Uruchamiałam aplikacje wsparcia
KŁÓTNIA
aby naprawić problem, bezskutecznie.
Desperatka
Droga Desperatko
Na wstępie pragniemy zwrócić Twoją uwagę, iż CHŁOPAK jest pakietem
rozrywkowym, podczas gdy MĄŻ jest systemem operacyjnym.
Spróbuj wprowadzić komendę: C:\\MYŚLAŁAM_ŻE_MNIE_KOCHASZ
i ściągnąć ŁZY oraz zainstalować WINĘ.
Jeśli wszystko zadziała jak powinno, MĄŻ powinien automatycznie
włączyć aplikacje
BIŻUTERIA i KWIATY.
Pamiętaj jednak, iż nadużywanie tych aplikacji może doprowadzić MĘŻA
do wystąpienia błędu
GROBOWA_CISZA lub PIWO.
PIWO jest bardzo nieprzyjemnym programem, który w pewnych sytuacjach
może włączać plik
GŁOŚNE_CHRAPANIE.MP3.
Cokolwiek byś nie robiła, pamiętaj jednak, żeby nie instalować
TEŚCIOWEJ. Nie próbuj też instalować nowego programu CHŁOPAK. To nie
są współpracujące aplikacje i zniszczą MĘŻA.
Sumując…
MĄŻ jest wspaniałym programem, ale ma ograniczoną pamięć i nie może
szybko włączać nowych funkcji.
Musisz przemyśleć możliwość zakupu dodatkowego oprogramowania dla
poprawienia pamięci i wydajności.
Ja osobiście polecam
GORĄCE_JEDZENIE lub SEX_BIELIZNĘ .
Powodzenia, Serwis techniczny
Dobra, Alicjo ale kluski robię na oko, więc będzie orientacyjnie.
Biorę 0,5 kg serqa śmietankowego, niekwaśnego. 2 jajca, szpinak blanszuję i siekam dość grubo ( 2-3 garście świeżych liści). Mąki daję tyle, aby ciasto dało się formować w wałeczki jak to na kopytka. podobnie kroję nożem i do wrzątku. doprawione solą i pieprzem.
Dobre też odsmażane.
Ja mam tylko ser z polskiego sklepu. Cos pokombinuję, bo jak nie jadam klusek, to ten przepis do mnie „przemówił”. Zwłaszcza, ze można odsmażyć 🙂
A ja w chwili wolnej będę kombinować kluski dyniowe. Na ostro!
Marialko!
Opamiętaj sie, póki pora 😯
Kluski dyniowe na ostro….a propos dyni, cos wam potem zapodam, najwyższy czas farbe z włosów zmyć.
„Ruski mesiąc” Dmitrija Strelnikoffa mocny jest nadzwyczaj i to bez chwili przerwy. Na 141 stronie jest m.in. tak: „Tego, kto bierze tygrysa za mysz, nie trzeba zwalczać. Ten, kto bierze tygrysa za mysz, długo nie przetrwa.” A to jeszcze nic. Jestem pod wielkim wrażeniem i nie dziwię się, że Ludwik Stomma napisał: „Strelnikoff ! Bracie !”. Niesamowita lektura, ze wszech miar terapeutyczna…
Stara Zabo
Na dobry beton podobnie jak na dobre potrawy kulinarne jest potrzebny dobry przepis. I aby mial beton swoja wartosc nalezy toto co ponizej, dobrze mieszac. a mieszac jest naprawde co, bo sqadnikow jest wagowo sporo.
Mieszaj tylko w prawo jednostajnym nieustajacym ruchem ciaglym.
Zadbaj o to by poszczegolne sqadniki mialy ta samo temperature wilgotnosc i powonienie. To gwarantuje powodzenie.
Naturalnie, jak przy kazdym dobrym produkcie sprawdz od czasu do czasu smak mieszanych produktow prosto w mieszalniku. organoleptycznie.
Nie pieprz nie sol i nie dodawaj sieczki trocin i innych kiszonek, bo sie kon usmieje z takiego betonu.
Nie ulepszaj!
4oo kg cementu + 6oo kg piasku + 13oo kg zwiru + 19o litrów wody nie gazowanej i nie przegotowanej = 1 m3* betonu
pamietaj, ze piasek i zwir to zupelnie co inego.!!!!
*/_ jeden metr szescienny to 1m x 1m x 1m*
*/_ 1m = 1oo centymetrow
możesz liczyc na dalsze wsparcie.
kto nie pyta ten nie betonuje
betonowo pozdro
johnny walker
Alicjo 17:26
juz gdzies toto czytalem 😆
Johnny,
nawet wiem, gdzie to czytałeś!
ALE – litości, nie każ Starej Żabie mieszać jej złamaną nóżką cementu 400kg + 600kg piasku i tak dalej! I zauważ, ze chłopcy z puebla wyjechali – na kogo tu gwizdnąć?
Dobra. Tera idę robic za tę babę, co to Samsona załatwiła. A mówiłam – idz do fryzjera!
johnny,
Ja na beton mam taką receptę:
Dzwoni się do betoniarza i podaje ile metrów kwadratowych płyty ma być wylane i do czego ta płyta: na przykład stajnia, garaż, podjazd.
On wtedy mówi: trzeba betonu typu takiego-to-a-takiego metrów kubicznych (sześciennych) tyle-i-tyle. Gdzie ma być wylewane i kiedy?
To ja mu mówię gdzie i kiedy. Wtedy to na umówioną godzinę podjeżdża betoniarka z powoli wirującą gruszką żeby beton nie związał za wcześnie oraz ze sterowaną rynną którą się ten beton z gruszki na z góry upatrzone i odpowiednio przygotowane miejsce wylewa.
Betoniarz wylewa, ja pomagam wyrównać grablami i deską albo czym. Potem wylane przykrywa się folią i niech sobie teraz wiąże.
I tyle. Wiem, że mało interesujące ale działa. Wylewałem stajnię 50 metrów kwadratowych, wylewałem i garaż 36 takowych metrów.
Mur-beton!
Andrzeju,
u nas beton na taką samą receptę, ale zanim ta gruszka stąd do Starej Żaby dojedzie…
Mieszkanie w górach ma jednak pewne zalety, choć horyzont ograniczony 🙄 Rano, w dolinie mgła, zimno i beznadzieja, ale 20 minut później i 1000 m wyżej – słoneczko, T-shirt i pachnący las. Horyzont wprawdzie nadal ograniczony, ale WIDOKI się pojawiają. I ostatnie grzyby. 1 duży prawdziwek oraz kilka garści kurek 😯 Były jeszcze jakieś lila blaszkowce, podobno nawet jadalne, ale po zidentyfikowaniu wylądowały w kompoście, nikt nie miał ochoty na eksperymenty.
AnSz_u
Wierze ze i tak można jak przedstawiles.
Ale stara zasada jest taka:
dlaczego latwo jesli mozna toto skomplikowac?
Tym bardziej ze Stara Zaba ma jedna noge do dyspozycji i brak drukarki.
Wzialem to pod uwage i jak dobry bank rozkladam 1m3 betonu na raty.
Ale mieszac i tak trzeba
jeden worek cementu /25.o kg/ + 37.5 kg piasku + 81.25 kg zwiru + 11.88 litra > takie ilosci mozna odmierzac waga kuchenna
ale pamietaj nie gazowanej i nie przegotowanej > wymieszac i na planete
ze smutkiem stwierdzam ze wylalem ostatnio jednego browar 🙁
jakos dziwnie to u gory sie czyta wiec dodam
…. growara przez przypadek. stal na podlodze otwarty
Johnny,
Ty nie patrz do góry, patrz na podłogę! Żeby browar zmarnować… no wiecie co?!
Beton – jedna czesc cementu, trzy czesci piasku z woda, robie sam w taczce i sam wylewam, bo tez mi przyjada a nie przyjda albo wyjechali albo maja wesele lub chrzciny….
Johnny,
ale czemu upierasz się przy niegazowanej?
Z gazowaną powstanie przecież gazobeton!!
Lżejszy i cieplejszy, planecie będzie lżej a konie będą mialy cieplej w kopytka.
A gdyby tak dodawać browaru?
Posadzka by była nie tylko mur-beton, ale i palce lizać….
E…., nie do zrobienia, browar obsługa betoniarki zużyje we własnym zakresie.
I zostanie suchy beton.
Co Wy jesteście tacy hop do przodu?
U mnie 19.26 a tu wpisy z przyszłości widzę…
morag,
nie wygłupiaj się, przecież wiesz, ile u Starej Żaby koło małej stajni. To tylko tak się nazywa, ze mała.
Ja jestem do tyłu 🙁
Bo u mnie zmiana czasu za tydzień.
Jak my tu o betonie rozmawiamy
to chciałbym poinformowć, że dziś na kolację robiłem po raz pierwszy w życiu czlowieka coś, co do tej pory było domeną mojej teściowej albo mojej żony czyli
Kaalilaatikko!
Składniki mniej więcej te same co na gołąbki ale metoda zupełnie inna, Wyszło – zjedliśmy i oblizaliśmy się. Na naukę nigdy nie jest za późno!
Alice, wiem ja tez mam tyle co kolo malej stajni w kosciach, po takich wakacjach tylko slysze jak mi sie kregi o siebie ocieraja i raczyny mam baaaardzo dlugasne i jakies zagatkowe zgiecie w kolankach ale nie powiem trzymam sie niezle
zdajsie, ze zagadkowe
morag,
tak trzymać 🙂
ASzysz,
Ty lepiej napisz od poczatku do końca, bo sam wiesz, ile tu mamy przepisów na gołąbki! Metody shmody 😉
etam, gatkowe lepsze
Szysz, skladniki takie same a jaka forma, wyglad, ksztalt????
chyba pytasz o kkszttaalltt?
o taki pochodnik od gegegestalt
Tak wdzięcznie przetłumaczył mi komputer z fińskiego.
Najlepsze pole kapusty
Godzina: więcej niż 60 minut
Ilość Składnika
1.0 kg Kapusta
350,0 g mielonego
1,0 dl ryżowy pudding
sól
masła lub margaryny
1.Gotować ryż zrobienia. Silppua kapusty na małe kawałki, a Brown nadaje się do szeregu pot.
2.Brown ziemi wołowiny. Wymieszać ryż, kapusta i mielone z wołowiny ze sobą oraz z sezonowości mieszaninę soli.
3.Spread mieszanki smarowanie vuokaan piekarnika i piec 175 stopni, najpierw na krótki czas, bez pokładów tak powierzchni może być kolor. Lato Kapusta może być dojrzałe do sprawiedliwego godzinę i zimą kapusty kilka godzin.
Strona główna Piecyk 20/1998
No, chyba że ASzysz robił inaczej….
to jakas sezonowa robota sprawiedliwie rozdzielana na lato i zime
Antek!
🙂
Do tej pory miałam w kodach tylko jakieś ff,e7, i jakieś takie ostre kształty i żółto-fioletowo- zimne barwy, a dzisiaj- nie wiem, może dlatego, że po remoncie no i ta Olka, ale nareszcie mam okrągło i w kolorze śliwkowym 6aa8- i z niczym mi się to co prawda nie kojarzy, ale jest sympatyczne. I rzeczywiście kkksztaaallt gołąbków jest nie bez znaczenia 😉
Może po raz pierwszy od wczoraj uda mi się coś wysłać.
Mój Synuś osobisty, co to mu się nie chciało nosić teczki i budowlańcem został zeznał Matce przez telefon, że w zależności od grubości wylewki z 1 worka cementu uzyskuje się od 0,5 do 1,5 m kwadratowego. Przeciętna – 1 worek, 1 metr kwadratowy.
Wieść ta jest dla Starej Żaby. Ponadto Synuś twierdzi, że dobtrze zatrudniać Ukraińców, Białorusów itp – pracują jak szatany i co prawda piją ostro, ale po pracy.
wiedza nam sie zbiera, mozeby jaki bunkier, przy tym polu z kapusta?
Sławek,
bunkier nam potrzebny?! Jak trzeba, to chyba trza…
slawek, chcesz i masz ….
http://www.schrony1939.fortyfikacje.pl/instr.htm
jak Żabie zostanie cementu..?
Antek!
Przestań! Bo mnie brzuch rozboli ze 🙂
My z panem mężem beton na ASzysza. Raz nam się zachciało betoniarką i łapami i nigdy więcej.
Alicja, nie wiem co ty likwidowałaś, ale ja siwiznę. Tez jestem odnowiona 😀
Haneczko,
to samo, to samo!
Ja tu liczyłem, całkowałem, mnożyłem, pierwiastkowałem, dzieliłem, popluwałem w ołówek kopiowy, procenty z butelki wyciągałem by Żabie udzielić poważnej odpowiedzi za pytanie, a Pyra załatwiła sprawę jednym telefonem!!
Żabo!!
Też mi tak wyszło – przy grubości płyty 10 cm, chłopaki powinni wykonać z palety cementu od 35 do 56 m2 . Te 35 m2 to taki beton jak na fundament, te 56 m2 to taki beton aby zabetonować słupek ogrodzeniowy.
Jaki jest pod końskie kopyta, nie mam pojęcia!
jeśli zrobili mniej lub więcej, zmien ekipę….
takie moje amatorskie rady w oparciu o tymi ręcami wykonane 80m2 wylewki na posadzkę…kiedy to było?
wtedy cementu na telefon nie przywozili…. 😉
Co jakiego czarta mamy mieć schrony. Już mamy ziemiankę i zamek z piasku. A chronić się nie musimy – to nie my mamy włazić do schronu.
Ooo to to Pyro! Nie chcę do schronu 🙁 Tam się tylko siedzi, mam dość siedzenia 👿
ale mozemy sobie zbudowac wiate na pogaduszki kulinarne i inne
grunt mam, zapraszam na wakacje na hufiec pracy i kulinarnego lajdaczenia sie
W wiacie nie łajdaczyłam się jeszcze w żaden sposób 😯 Pora spróbować 😀
Wiata!!! To je to!
O o schronach mowa,to podrzuce,ze w bylym DDR zbudowano dla Honeckera schron przeciwatomowy za 330 milionow owczesnych marek niemieckich!!
Jak widac Honecker drogo wycenil swoja d………e!!!!!!!!!
Hej.
Ana,
my to sposobem. a capella martwi się o te okopy i tak dalej, no przecież nie będziemy wywalać mamony na takie …Ja też sie w wiacie nie łajdaczyłam, czas spróbować! Potem przyjdą czasy na schrony 😉
Kod ecesześć!
Antek ma rację – tak się to mniej więcej robi:
– ryż gotuje się najsampierw, taki okrągłoziarnisty kleisty
– kapustę poszatkowaną obsmaża się najlepiej na patelni
– mielonego pół kila z cebulą obsmaża się również
– wszystko to mięsza się w misce i przyprawia solą, pieprzem, marjankiem
– koniecznie do smaku ze dwie łyżki syropu (melasy)
– żeliwny garnek trzydziestoletni smaruje się szczodrze od wewnątrz
– piekarnik nagrzany do 200 celsjuszy może być
– parę łyżek masła na wierzch i pod przykrywkę
– niech się zapieka aż będzie gotowe
na talerzu z boku łyżkę albo dwie borówek ze słoika – bardzo interesujące połączenie słoności, słodyczy i kwaskowatości.
Można jeść w ziemiance a nawet w schronie, da się odgrzewać.
A gospodarz pytał co ja trzymam w piekarniku chociaż to było w poprzednim wpisie….
Zlałem również nalewkę,
Stała z miesiąc w słoju szklannym. Zlałem do dwóch butelek. Było trzy czwarte słoja owoców i litr gorzały. Jak zlałem to wyszło póltora litra nalewki . Czysty zysk!
Pozostałe owoce zasypałem jeszcze raz cukrem. Będzie dżem albo czutnej.
ASzyszu,
a skad ja tu wezmę żeliwny trzydziestoletni garnek?!
Ja bym tam żurawinę zamiast;)
Dzięki za rady betonowe, gdybym to od razu wiedziała to bym od razu (równiez, ma się rozumieć) zamówiła wszystko a nie po trochu. Policzyłam, że z tych 52 worków wyszło około 46 m2, więc w zasadzie prawidłowo: miało być 1m2 z jednego worka, a wyszło ponad worek na metr – nawet więcej nieco cementu niż na fundamentalny beton. Grubości jest – tak sobie myslę po wysokości szalunku – 10 – 15 cm a to by z kolei dawało od 4,6 m3 do 6,9, czyli srednio 5,75 m3 a na tyle m3 potrzeba by według recepty johnnego ponad dwie tony cementu i z dziesięć ton żwiru z piaskiem. A tu wyszła tona trzysta i mniej niż półtorej wywrotki piachożwiru, co mogłoby by być z dziesięć ton. Wody nie liczyłam.
Wszystkiego razem do zabetonowania jest około 85 m2, więc powinno wszystkiego starczyć a nawet trochę zostać. Jak mi zostanie cement to znowu gdzieś go będę musiała zagospodarować. Jakiś basenik do kąpania żab?
Dobra, biorę się do roboty, bo rano startuję do Szczecina z pracą domową. Napisałam różne zestawienia i pojechałam do dziecka (tego co ma wnuczkę, która mi drukarkę unieruchomiła, Alicjo, 5 lat to za mało, wnuczka ma troche ponad), żeby na ich drukarce wydrukować. Ale ja mam Worda 2007 i muszę zapisywać w starszej wersji, żeby inni mogli zrozumieć. W praniu okazało się, że wszystko pozmieniałam oprócz jednej strony i musze jutro rano, znaczy dzisiaj, po drodze do Szczecina do nich wpaść i jeszcze tę jedną stronę wydrukować. Nie powiem, żeby mi się chciało, ale trzeba.
Dobrej nocy życzę
Stara Żaba (taka stara, że aż beton!)
Stara Żabo,
jak Ci cement zostanie i będziesz miała rozterki – pytaj, my doradzimy 🙂
O, łajza minęli sie ze wpisem
Dzięki, Alicjo, liczę na Was jak na Zawiszę 🙂
Z tym Zawiszą to uważaj, Stara Żabo, bo przejechałam się na takim jednym. Książek nie chciał oddawać, bibliotekarz pieprzony.
Co do reszty – gang z Tobą!
@Antek & Alicja: Tu nie ma nic do śmiacia 😐 Jako poniekąd odpowiedzialna za gangowy odcinek lepianek i porządniejszych fortyfikacji, przestudyjowałam odnośną dokumentacyję schronowo-żelbetonową z całą należną jej uwagą i powagą…
Uprasza się składać dalsze projekta…
Niestety – i tu dopiero nie ma nic do śmiacia – nie byłam na spotkaniu z PP Adamczewskimi na Targach Książki. Infekcja wzięła i powaliła 🙁 Cóż pozostaje? – powiedzieć ‚trudno’ i czekać do przyszłego roku… 😕 🙂