Po uszy w grzybach
Mamy w tym roku tyle suszonych grzybów własnego zbierania i z własnego lasu, że starczy na obdzielenie bliższych przyjaciół i dalszej rodziny. Pojechaliśmy więc na wieś w minionym tygodniu z postanowieniem, że do lasu nie pójdziemy, a na naszym terytorium będziemy udawać, że żadnych grzybów nie widzimy.
No i nie udało się. Najpierw nasza wnuczka Zuzia przyniosła do domu koszyk pełen przepięknych podgrzybków, kozaków i parę prawdziwków a potem sąsiadka od której kupujemy wspaniałe jajka „kur wolnochodzących” dołożyła do kopy jaj wiadro oczyszczonych już podgrzybków niezwykłej urody. I co było robić – znów zabraliśmy się do suszenia.
Przy okazji wyciągnąłem z półki atlas grzybów, by odświeżyć swą wiedzę w tej dziedzinie. W naszych lasach bowiem po długiej nieobecności pojawiły się piaskowce: kasztanowaty i modrzak. To piękne i bardzo smaczne grzyby, które odstraszają ludzi zmianą barwy po wrzuceniu do koszyka. Dotyczy do głównie modrzaka, który swa nazwę zawdzięcza właśnie faktowi, iż ułamany zaczyna zmieniać barwę na błękitną. Wielu grzybiarzy widząc to wyrzuca modrzewiaka w przekonaniu, iż jest trujący. Prawdę mówiąc lepiej wyrzucić grzyba jadalnego niż zjeść trującego.
Tu rada dla początkujących: zbierać należy nie tylko z atlasem na podorędziu ale jeszcze lepiej w towarzystwie doświadczonego grzybiarza, który ustrzeże nas od błędu. A jak wiadomo – praktyka czyni mistrza.
Wertując książkę znalazłem kilka akapitów, które mnie mocno zainteresowały. Dowiedziałem się m.in. że cesarze rzymscy jadali muchomory (czy to przyczyniło się do upadku Cesarstwa książka milczy). Najulubieńszy ich grzyb (obok trufli) otrzymał nazwę muchomora cesarskiego. W średniowieczu oba te gatunki grzybów zastrzeżone były tylko dla ludzi szlachetnie urodzonych.
Zachłannym, a może raczej leniwym, ludziom wszystkiego zawsze mało. Postanowili więc grzyby „ucywilizować” i zmusić do rośnięcia w hodowlach. I tak o uprawie pieczarek znaleźć można wzmianki już z 1650 roku. Zainicjowali ten proceder Francuzi. Dziś uprawa pieczarek jest powszechna. A konkurują z nimi grzyby azjatyckie – twardziak jadalny znany jako shii-take i boczniak ostrygowaty. Oba grzybki znam doskonale i czasem je jadam. Do gustu mi przypadł zwłaszcza twardziak. Usmażony na maśle z odrobiną soli (jak nasz rodzimy rydz) jest prawdziwym przysmakiem.
Po tej lekturze udałem się do kuchni. Obiad wprawdzie był gotowy, bo kaczkę luzowaną z czosnkiem, rodzynkami, migdałami, mięsistą słodką papryką, kminem orientalnym i dużą dawką cukru przywiozłem prawie gotową z Warszawy. Wystarczyło brytfannę tylko na chwilę postawić na kuchence ale dodatki trzeba było przyrządzić na miejscu. Na przekąskę bowiem były cztery dorodne kanie. Ale nie wymagały one zbyt dużo zachodu: oczyszczone (nie myte), lekko posolone z obu stron rzucone zostały na rozgrzane masło na patelni i po kilkudziesięciu sekundach smażenia z każdej strony wylądowały na talerzach. Pycha!
Ciekawe czy za tydzień też będą?!
Komentarze
Kanie!
Pisałem tu pewnie już o tym ale nie tylko ja lubię się powtarzać. Duże zwłaszcza kanie mają na nodze taką „obrączkę” która znakomicie smakuje na surowo. Migdałowo.
Wiele innych grzybów (między innymi prawdziwki) nadaje się do jedzenia na surowo tak jak trufle.
Całkiem na temat – nie?
Grzyby – wielka miłość Pyry. Też to powtarzam kilka razy w roku, Grzyby hodowlane chętnie jadam na „bezgrzybiu ale wolę grzyby dzikie. Kani Gospodarzowi nie zazdroszczę, bo dopiero co był z nich obiad całkiem spory. Lubię natomiast paździenikowe podgrzybki, z późnego wysypu – małe, jędrne i bardzo aromatyczne. Modrzaki lubię ale one nie tylko surowe zmieniają barwę, bo i w prtzetworach dają produkt znacznie ciemniejszy niż inne grzyby. Może i dlatego są mniej chętnie zbierane.. Tym, którzy teraz wybierają się do lasu polecam opieńkę miodową i gąskę żółtą. Marynaty z tych grzybów to rarytasy, a i innych zastosowań mają co niemiara.
Wszyscy ciężko pracują albo śpią?”
W Poznaniu padało, teraz jest mżawka i nawet mój nadaktywny psiak śpi i nie naprasza się o spacer.Wyciągnęłam z zamrażarki pojemnik z ubiegłotygodniową grochówką i zawiniątko z kawałkiem warchlaka. Zagrzeję na obiad grochówkę, w grochówce mięso, które podam oddzielnie na talerzyku z gotowaną kwaszoną kapustą. Trochę zostało od wczorajszych klusek. Tym sposobem obiad dzisiejszy jest już praktycznie gotowy.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-10-16.html
Marek Kulikowski,
Jeżeli jeszcze pracujesz jako muzealny fotograf to zainteresuje cię być może udostępniona właśnie baza danych naszego miejscowego muzeum. Jest mi ona bliska z tego powodu, że moja fińska lepsza połowa (żona) od lat pracuje aby tę bazę zapełnić.
W Upplandsmusset jest ponad półtora miliona (1 500 000) starych negatywów, wiele z nich na szkle oraz zdjęć pochodzących ze zbiorów miejscowych, dawno przeważnie nieżyjących fotografów.
Zeskanowała już ponad sto tysięcy fotografii, fotografuje również inne obiekty znajdujące się w magazynach muzeum. Jestem z niej dumny i nie widzę powodu aby się tym nie pochwalić.
Ale żeby było i o grzybach to załączam:
http://www.primusweb.se/artifactView.do?image=UM/0002/30466.jpg&type=Photograph&idOwner=UM&idIdentifier=LIN000293&owner=UM&criteria=svamp&pageNo=1&objectType=&onlyWithPictures=
zdjęcie zrobione w ogrodzie Linneusza.
Niewykluczone, ze napiszę jeszcze o pasożytach.
Obiad dzisiaj musze dopiero wymyslic. Praca umyslowa idzie dzis ciezko.
Jedna torbe juz wczoraj spakowalam, druga torba zaczeta. Jak dobrze pojdzie nie spoznie sie na samolot…
a grzyby… Grzybow w tym roku znowu nie widzialam.
I jeszcze jedno zdjęcie ze zbiorów:
http://www.primusweb.se/artifactView.do?image=UM/0002/6276.jpg&type=Thing&idOwner=UM&idIdentifier=UM16536&owner=UM&criteria=begravning&pageNo=6&objectType=&onlyWithPictures=
Przedstawia ono „cukierek pogrzebny”. Być może właśnie takie cukierki podawano na ostatniej uroczystości amatorów muchomora cesarskiego?
Znowu było na temat….
Andrzeju
Takie archiwum to moje marzenie, może uda mi się zorganizować dział fotografii . Niestety niewiele ocalało po naszych starych fotografach. Ostrołęka bardzo ucierpiała podczas ostatnich wojen.
Ratujemy co możemy …
O muchomorach – znowu się powtórzę, ale co tam. Jeden z moich znajomych zbiera , je i częstuje innych (Pyrę też) muchomory czerwonawe. Naprawdę są b.smaczne. Kapelusz mają jasny, strzępki ciemniejsze, a blaszki różowo – czerwone. Miąż czerwienieje po przełamaniu. Mają smak czerwonego mięsa. Jadłam u Bolka wielokrotnie ale sama w lesie na nie nie natrafiłam. Zbierał je w okolicach Kórnika.
Marku,
Gdybyś chciał na miejscu zapoznać się z tym archiwum i wszelkimi aspektami związanymi z jego tworzeniem, to zapraszam do nas. Daję wikt i opierunek i co tam jeszcze trzeba.
Grzybowo to ja sie wyzywalam lata temu cale w Puszczy Piskiej. I nie tylko. Teraz moge sobie jedynie pomarzyc i poogladac Wasze wspaniale fotografie.
A teraz nieco odchodzac od tematu:
Niniejszy przydlugi elaborat jest odpowiedzia (chyba oczekiwana) na mala dyskusje o koala. Kogo znudzi niechaj rzuci w kat, kogo zainteresuje – zycze przyjemnej lektury.
Cullewine, koolewong, colo, colah, koolah, kaola, koala, karbor, boorabee, and goribun – w roznych jezykach aborygenskich (a jest ich w chwili obecnej ponad 200) roznie brzmi nazwa koala. Niezaleznie od grupy jezykowej wyraz ten oznacza to samo: brak wody (no water/no drink). Oczywiscie to nieprawda, ze koala nie potrzebuja wody. Nie pijaja wody zbyt czesto gdyz pobieraja wiloc z lisci eukaliptusa. Jednak pijaja wode ze strumykow, dziur wodnych i zwyklych kaluzy w warunkach gdy liscie eukaliptusa nie zawieraja wystarczajacej ilosci wilgoci. Na przyklad podczas suszy.
Koala, obok Graeter Glider i Ringtail Posum, jest jedynym ssakiem jaki pozywia sie liscmi drzew eukaliptusa. Sa one boagate w wlokna lecz nie sa zbyt odzywcze i dla wiekszosci zwierzat wyjatkowo trujace. Koala zadoptowaly swoj uklad trawienny do tak wyjatkowej diety.
Nieprawda jest jakoby menu koala powodowalo skutki podobne jak po uzyciu narkotykow. Nie sa na tzw haju lecz by nie zuzywac energii (a dieta eukaliptusowa nie zapewnia im tejze w nadmiarze) przesypiaja podczas doby okolo 18-20 godzin. Stad ta sennosc i leniwosc ruchow.
W Australii wystepuje okolo 600 gatunkow eukalipusa lecz wiekszosci z nich koala nie jadaja. Pozostaje niewielka grupa stanowjaca ich pozywienie .
Kilka faktow z zycia koala:
1 – Koala to nie niedziwiedzie. Naleza do grupy MARSUPIALS, czyli zwiezat ktorych male rodza sie niewyksztakcone i rozwijaja sie w worku matki;
2 – Przecietnie koala zyje oklolo10ciu lat;
3 – Samiec koali nazywany jest przez zoologow – buck, samica – doe, dziecko – joey;
4 – Te sympatyczne zwierzatka zjadaja okolo 200-500 gramow lisci na dobe;
5 Od czasu do czasu, dla urozmaicenia diety pozywiaja sie liscmi innych drzew np wattle, tea tree or paperbar
6 – Nie siedza na jednym drzewie lecz wedruja po swoim terytorium, przewaznie wracajac do swego ulubionego drzewa-sypialni;
7 – Po urodzeniu 2 cm i wazace mniej niz 1 gram joey (dziecko) jest slepe, nie ma uszu i pozbawione jest kompletnie futra. Musi samo odbyc wedrowke do worka matki polegajac na doskonale rozwinietym wechu, dotyku i chwytliwosci maciupenkich lapek. Przez pierwsze 6-7 miesiecy odzywia sie mlekiem matki.
I na koniec ciekawostka. Oficjalnie koala sa pod ochrona, ale drzewa ktorych liscie dostarczaja im pozywienia – nie. To ostatnie pozostawiam Wam do skomentowania.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Andrzeju
Bardzo dziękuję za zaproszenie, na pewno skorzystam. Mam jeszcze trzy tygodnie wolnego do wykorzystania. W Szwecji nigdy nie byłem…
No to sru!
Polecam połączenie samolotowe Poznań – Västeras, Wizzair. Przyjadę odebrać na lotnisko. Mój adres e-poczcty znajdziesz tam gdzie zawsze.
Nie tak dawno Piotr outował się ze swoimi wyrzutami sumienia, bo my tu tak gadu gadu o dobrym żarciu, a gdzieś miliony głodują.
Przypadkiem trafiłem na dawno zapomniany utwór, który nadawałby się na ilustrację do tamtego wpisu:
http://www.youtube.com/watch?v=2TMw92_q8Ac
Nie słyszałem tego kawałka ani razu od ponad trzydziestu lat, ale uświadomiłem sobie, że pamiętałem każdy niemal dźwięk, jakbym dopiero co wczoraj pozwolił kręcić się czarnemu winylowi pod igłą.
Zaszyło mi się pod skórą, jak esperal.
Suplement do powyższego:
Rare Birds, Sympathy
————————-
And when you climb into your bed tonight
And when you lock… of the door
Just think of those out in the cold and dark
’cause there’s not enough love to go round
And sympathy is what we need my friend
And sympathy is what we need
And sympathy is what we need my friend
’cause there’s not enough love to go round
Now half the world
hits the other half
And half the world
has all the food
And half the world
…
’cause there’s not enough love to go round
paOlOre!
Ja to grałem i śpiewałem jeszcze w gadańskim „Żaku”.
Tu wersja z ruszającymi się muzykami
http://www.youtube.com/watch?v=j2x8oA5h5Jo&feature=related
W przyszłym roku może będzie „revival” i wtedy będzie to znowu wykonane tak jak kiedyś. Z tą różnicą, że tym razem z prawdziwym Hammondem.
(mówiłem, że będzie o pasożytach)
Oczywiście „Żak” nie był gadański. No, czasami był ale przeważnie to tam robiło się co innego.
Sorry, ale jakiś cienias wklepał niepoprawny i niepełny tekst piosenki do internetu, a ja jak małpa skopiowałem. Ta wersja chyba jest nieco lepsza:
Now, when you climb into your bed tonight,
and when you lock and bolt your door,
just think of those out in the cold and dark,
’cause there’s not enough love to go by.
Now, half the world hurts the other half.
And half the world has almost all the food.
And half the world lies down to quitely starve,
’cause there’s not enough love to go ’round.
But Sympathy, that’s what we need, my friend.
And Empathy, that’s what we need.
Sympathy, that’s what this world will need,
’cause there’s not enough love to go by.
No, there’s not enough love to go by.
planuję się wybrać na grzyby w ten weekend. Nie wiem po co, bo zamrażarka już jest pełna, fura nasuszonych a dodatkowo w menu są co parę dni. Ale co tam, samo zbieranie jest dużą frajdą. Ostatnio połowę oddałem rodzicom, przy okazji zmniejszając ilość, którą sam musiałem potem obrobić. W koszyku (a właściwie w skrzynce) wylądowały podgrzybki, jakubki (czyli maślak pstry), sitarze i maślaki. Dwa ostatnie grzyby bardzo podatne na robactwo, 80 procent nie nadawało się do zabrania, a rosły ich całe hektary.
W ten weekend skorzystam z przepisu Pyry i zrobię słynny pasztet z grzybów. Do tej pory pomimo najlepszych chęci zabrakło czasu.
Regularnie teraz zaglądam na stronę http://www.grzyby.pl aby na bieżąco weryfikować swoją wiedzę na temat grzybów i ew. korygować zawartość koszyka. Mam atlas grzybów z tej strony na płycie DVD ale ciężko się chodzi po lesie z laptopem 😉
A Szyszu,
grałeś na bębnach, na Hammondzie, czy gitarze?
Wykreślił bym te „almost” w drugiej linijce drugiej zwrotki.
Tekst niby banalny a przesłanie jakby ciągle aktualne. Może jedynie dla nas starych pierników ogarniętych napadem nostalgii ale niech tam.
i ten love goes jednak round a nie by.
Ja byłem najgłupszy w orkiestrze i musiałem grać na bębnach. Do tego jeszcze cienko śpiewałem.
No tak, widzę że jak sam czegoś nie zrobię, to dobrze nie będzie 😉
ale ta pierwsza podana przeze mnie wersja tekstu to było ewidentne dno.
Chyba odkurzę gitarę i założę nowe struny. Jak się tym nie zmęczę, to może coś wygram (na strunach). Ale śpiewać nie będę, bo mi Bozia głosu poskąpiła 🙁
Pawle,
do lasu polecam:
http://www.eurotech.com/EN/innovation.aspx?pg=wearable
Przyjemnie tu się gada z rana. Tyle naszego zanim tu nie pojawią się
(tu ugryzłem się w język)
Witam 🙂
Panowie przewrażliwieni jacyś dzisiaj, czy co 😉
grzybki,zaraz coś o nich, sekundę…
Hi, hi – i co? Odgryzles sobie?
E.
O! emi przyszło!
Witaj z rana, daj coś o grzybkach a my tu może jakąś flaszkę zorganizujemy w międzyczasie…
echidno,
nie odgryzłem ale przez chwilę bolało…..
A Szyszu,
stable, portable, wearable? takie stopniowanie?
Na ugryziony język dobrze robi „herbata” z rumianku.
Gdybym miał gitarę na chodzie, na pierwszy ogień poszłaby Cavatina:
http://www.youtube.com/watch?v=w7x5_h0wsDA
To nie ja na tym filmie, ale podobny do mnie w niedoskonałości warsztatu 😉
To też gralim, ale już na wygnaniu…
Na bębnach???!!! :schock:
Pyra z prośbą o poradę i wyjaśnienie;
otóż z godzinę temu wpisałam komentarz pod artykułem red.Zakowskiego i zalogowałam się jako „jaruta” – wiadomo, że wszędzie jest jaruta, tylko przy stole Pyra. Admin napisał natychmiast, że jest to login innej osoby i mam podać inny. No, jakże innej osoby, jeżeli trzeci rok komentarze w Polityce podopisuję „jaruta”. Dlaczego nie chce mi tym razem uznać?
Albo gorace zelazko. Prosto na goly tors. Natychmiast zapomnisz o bolacym jezyku!
E.
Do lasu może być również ten
http://www.youtube.com/watch?v=zr1kqL08uj4
Ciekaw jestem co on by tam wypisywał podczas zbierania maślaków…
Czystke robi Administrator. Masz dwa nick’i i jeden adres Email. Prawdopodobnie to jest przyczyna.
E.
paOlOre.
pewnie, bez bębnów grało się jedynie to:
http://www.youtube.com/watch?v=jqBNMMvD1CU
(Tu zapewne część zebranych ukradkiem otrze łzę z oka)
Pyro,
te blogi i fora są niezależne od siebie nawzajem.
Z faktu, że pisujesz w Łotrpresie na kilku blogach jako Jaruta, nie wynika, że inne blogi albo fora (bo Zakowski nie prowadzi bloga) zarezerwują taki nick dla Ciebie. A może już kiedyś pisałaś na forum i to Ty jesteś zarejestrowana jako Jaruta? Spróbuj skorzystać z opcji „zapomniałem hasła” i wpisz tam swój adres poczty elektronicznej. Jeśli to rzeczywiście jest Twój nick, to dostaniesz emaila z nowym hasłem.
ASzysz. – łzy się zawsze kręcą w oku przy muzyce tamtych lat.
A Szyszu, na jeden poranek to już za wiele wzruszeń.
Dopiero południem, a mnie już teraz łzy chcą wsiąkać w poduchę 😉
No dobra,
To ja już będę leciał….
Andrzeju, może kiedyś, nie jestem gotowy na taki skok technologiczny 😉 Mimo wszystko cenię sobie możliwość pozostawienia komputera w domu i/lub biurze i odcięcia się od świata wirtualnego.
Nie mam potrzeby posiadania dostępu do sieci i poczty o każdym czasie i w każdym miejscu i długo jeszcze nie dam sobie wmówić, że jest mi to niezbędne 😉
Pyro,
już dwa razy dzisiaj Łotrpress wybrał Ciebie, gdy jednocześnie wysłaliśmy komentarz. Mnie wywalił mówiąc, że to ja za szybko wysyłam 🙁
Tak sobie myślę, czy komputer Młodszej nie jest może trochę za szybki dla Ciebie? 😉
To się nigdy nie zdarzało, gdy pisałaś jako Pyra…
PaOLore – skorzystałam z rady, czekam na efekt. Skąd Admin może wiedzieć, że tępieję z wiekiem i musi mi nadać priorytet żebym się w ogóle załapała (bo mogę nie zdążyć)?
ASz, masz jakieś procenty u Casrena Mehringa? Ze Skandynawii jest, to może łatwiej dojdziesz z nim do porozumienia?
Bo, widzisz, ja potrzebuję takie rękawiczki… żeby pisać na moim przyszłym Wearable. No i palcówki można odstawiać, jak nie przymierzając… na gitarze.
Pyro, z Twoich komentarzy emanuje taka mądrość życiowa, przed którą nawet Łotrpress klęka…
Chłopcy, pograjcie jeszcze trochę, proszę 🙂
No, chyba rzeczywiście poleciał… ASz.
Na wypadek, gdyby udało mu się wylądować w pobliżu, dajcie mu znać, kto go zobaczy, że jest romans z tymi rękawiczkami…
A teraz to ja też już lecę… Bulbaaa!
a -a -a -przyszł-a 🙂 …i bez marynowanych, więc studzę te zapały flaszeczkowe 🙂
O grzybach chciałam powiedzieć od innej strony, ich zbieranie może być również pasją, jakkolwiek szumnie i dumnie to brzmi. Mój tata uwielbia je zbierać , ich jedzenie jest już tylko dodatkiem, czy konsekwencją (choć nie smutną 😉 ) tej pasji. Mama nie znosi grzybów, więc obieraliśmy zawsze w dwójkę – najpierw grzyby lądowały na stole, następowała chwila kontemplacji zbioru, następnie tata wyławiał poszczególne okazy i opowiadał gdzie je znalazł, pod jakim drzewem, paprocią itd. , szczególnie ładne były odkładane na koniec, ale i tak gdy już brałam jakiegoś „zwykłego” tata nagle mówił mi gdzie rósł, w jakim towarzystwie, jak chciał się schować, zamaskować… . Zawsze miałam wrażenie, że to prawie żywe stworzenia, z własną historią, sprytem i pomysłowością. Wejście do lasu to początek gry w podchody, z chichotem nieznalezionych grzybów w tle 🙂 Nie jest lekko przerobić stos tak upodmiotowionych grzybów 😉 🙂
Szanowny Panie Gospodarzu!
Wczoraj w komentarzu o 16:49 napisał Pan:
„A ?riserva ducale? we Włoszech znaczy, że okres leżakowania liczył 5 lat.”
Jest to znowu informacja fałszywa.
Koncern ?Tenimenti Ruffino S.R.L.? produkuje wino pod nazwą „Riserva Ducale”. Jest to jednak tylko Chianti Classico Riserva D.O.C.G. o dwuletnim okresie leżakowania, jak na Chianti Riserva przystało.
Serdecznie pozdrawiam
zlewkrwi
Dzisiaj ujawnila sie roznica pokolen. Jak mam ochote na gitare, to raczej wlacze sobie:
http://www.youtube.com/watch?v=1ZXui-dcTt0
A przy okazji niezgadzania sie ze swiatem poslucham sobie Masters of War w wykonaniu Pearl Jam (oryginal Boba D. tez lubie, ale wole Pearl Jam)
Nie mowiac juz o tym, ze spodziewalam sie po Panach troche bardziej zywej muzyki 😉
Haneczko, dla Ciebie zawsze. Jak byłem młody, piękny i (nie)bogaty, to grałem też (prawie) tak:
http://www.youtube.com/watch?v=h3ee0pOnPvo
Dzięki Ci Nirrod za szczerość.
Teraz wiem, dlaczego mnie tu dzisiaj przygnało.
Bo o grzybach jest…
👿
Ale akurat Marka K. bardzo lubię…
Co? Dwuznacznie wyszło?
No dobra! Lubię obydwa egzemplarze 😉
Ot… Jak to w salonie (saloonie?) – http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=592#comment-91150 , gości weryfikuje kto rano wstanie. Niech się święci? Przepraszam za zakłócenie błogiego nastroju.
Haneczko- dziękuję za + dwa koty 🙂 tym sposobem mam już tutaj 5 futrzaków do pogłaskania. Jednak nie wiem co sami zainteresowani na to, że tak hojnie, powitalnie zadysponowano nimi 😉
Szczerosc Pawle? To jeszcze nic. Ja i tak slucham muzyki poprzedniego pokolenia, jakbym sluchala mojego, to dopiero by bylo 😀
Muzyka jednak czasem zatacza kolo:
http://www.youtube.com/watch?v=HFVM5pVTwkM
Nirrod, cenzura zabroniła oglądać takie rzeczy.
Jutiub mi zakomunikował: „Dieses Video ist in deinem Land nicht verfügbar”,
co się tłumaczy „nie dla psa kiełbasa” albo jakoś podobnie 😉
chyba wkraczamy w porę zwaną obiadową, a tu błogi nastrój raczej jest wskazanym, z przyczyn obiektywnie medycznie zweryfikowanych 🙂
Przepraszam, że pozwalam sobie na trwanie przy żartobliwym tonie wypowiedzi – za krótko jestem na tym blogu aby nabyć kolekcję urazów, żalów i pretensji 🙁 Naprawdę ciągle trzeba to odgrzewać ?
Poszukaj Amy Winehouse you know I’m no good.
emi, nie nie trzeba. Pora obiadowa jest wzgledna. 😉
Poszukam, jak wrócę do szybkiego internetu. Na razie siedzę w tramwaju.
No i wicie rozumicie: Na lewo most, na prawo most… Tu rośnie grzyb, tam rośnie grzyb…
PaOlOre, jeżeli grałeś (prawie) tak, to byłeś bogaty 😀
Emi, kotami można dysponować wyłącznie umownie 😉
Pora obiadowa jest względna 🙂
zgadza się – i zawsze gdzieś aktualnie trwa 🙂
Błogich nastrojów życzę 🙂
A jak sie takiego grzyba zle, to wizje sie pojawiaja, czy nie?
kto daje i odbiera 😉 …jakie umownie, nic o tym nie było, mogę odszukać i zacytować 😉 🙂
Emi – zbytnia powaga szkodzi na zdrowie i zdrowy rozsądek. Uwierz Babci Pyrze na słowo. Stanowczo też lepiej się trawi w dobrym nastroju. Mnie muzyka serwowana tu dzisiaj wprawiła w humor świetny, więc mi nawet grochówka i kapusta kwaszona niestraszne Mojego jamnika możesz głaskać do woli. On to uwielbia i po pieszczoty lata do kazdego przechodnia. Idiota czarny, podpalany. My mu to mięsko, kulki i świeżą wodę, piłki piszczące, szczepionki terminowe i gnaty, miejsce na właSNWEJ KOłDRZE jeżeli pieseczek zziębnie nocą, a on Zdrajca, Oczajdusza i Ladaco leci do każdego i każdej, tylko nasze wołanie i gwizdek ma tam, gdzie ja wiem, a Ty rozumiesz.
!
Emi, medycyna powinna znać takie przypadki, gdy czyjś nastrój jest odwrotnie proporcjonalny do sumy nastrojów innych.
Tak zdemaskowałaś brutalnie tę porę, że ona taka obiadowa bardzo, chyba wysiądę z tramwaju i nabędę drogą kupna bułkę z kiełbasą, bo na więcej brak czasu.
Nirrod, to nie grzyby wpływają dzisiaj na moje wizje. Dzisiaj mam zwidy, bo już drugą noc z rzędu zarwałem nie zaznając kontaktu z łóżkiem.
Ale skutek chyba podobny. Nie wiedzieć czemu, nie jest mi źle 😀
Dzien dobry!
U mnie na ten przyklad zapanuje zaraz pora sniadaniowa, bo wlasnie wrocilam do domu i sniadanie zjem. Obiad dopiero ok. 20, jak wroce drugi raz 🙂
PaOlOre, Ty przynajmniej mozesz sobie wysiasc przy jakims Würstelstand i zakasic od razu 🙂
Umowność w sensie – ja deklaruję koty, o reszcie zdecydują same. Bądź dobrej myśli, emi. Tygrysów ludojadów bym Ci nie podsyłała 😉
Nirrod, udanych wojaży 😀 Wróć cała, zdrowa (żadnych puchów!) i syta wrażeń. I niech Ci nas trochę brakuje.
Pyro, czy Wasz jamnik sie z moim Rudolfem zna? On tez molestuje kazdego, kto do domu przychodzi i naprasza sie na kolana. A dachowca nie raz dzieci okoliczne w koszyku przynosily, bo ryczal zalosnie na ulicy…
A bo Pyra jest niepoprawna. Za nic nie chce dostojnie zgrzybieć 😯
Pyro, zgadzam się. Życie jest zbyt krótkie i piękne, żeby je brać cały czas na serio.
Moje psy to też żebraki. Od obcych wezmą wszystko, choćby kawałek suchego chleba. A tu jak człowiek im dogadza, to czasami tylko powąchają i się odwracją, padalce jedne 😉
Haneczko – kiedy Pyra była piękna (!) i młoda często zastanawiała się co etymologicznie łączy czerstwego staruszka z zaczerwionym grzybem,.
Myślała, myślała (nadmiar myślenia też szkodliwy) i wymyśliła antidotum : nie grzybieć; (robaczywieć można).
Paweł, Pyra
jak haneczka była piękna i bardzo młoda, chodziła do sąsiadów na chleb z marmoladą buraczaną. Babcia, zrozpaczona żebractwem wychuchanej wnuczki, kupiła kiedyś ten delikates, ale w domu tak nie smakował!
A moja córka lubi chodzić do babci pomagać jej sprzątać. W domu przychodzi jej to z dużymi problemami i prawie zawsze kończy się awanturą 😉
To jest chyba ogólna przypadłość wieku cielęcego. Teściowa opowiadała mi, że synalek – niejadek chodził do babci wyjadać z wiadra ziemniaki gotowane dla świnki. Więc Mama mojego przyszłego szykowała kanapkę w papier, nosiła do bABCI, KTóRA NIą KARNIłA DZIECIąTKO. o SPRZąTANIU U SąSIADóW NIE MóWIę. mOJA CAłKIEM JUż DOROSłA młODSZA pYRA NA KAżDYM PRZYJęCIU I U KAżDEGO RWIE SIę DO ZMYWania. Ponoć lubi. Własnej współlokatorce nie ubliżając, u siebie widać lubi mniej.
Tereso, mam nadzieje, ze reszta wieczoru imieninowego byla udana. A tu na marginesie Twego wpisu (oczywiscie to jest streszczenie glownych mysli, ale zrobione przez sama autorke):
http://wyborcza.pl/1,76842,5404587,Tradycja_to_dyktatura_starcow.html?as=1&ias=3&startsz=x
A ja wczoraj wieczoerm nasluchalam sie o Jozku hydrauliku (Joe the plumber) we wczorajszej debacie. 🙂
Uśmiałam się jak norka (to tak było?) Spierając się o swój nick z Adminem napisałam zdanie „To jest mój nick. Piszę z innego komputera” I teraz mój komentarz u Żakowskiego opatrzony jest takim nickiem. Słowo daję – nie Jaruta, tylko”To jest mój nick… itd” Czay inne moje komentarze na forum też będą miały dwuzdaniowy nick? Ale jaja.
Nowa przygoda Mikolajka
http://predatorxl.salon24.pl/97965,index.html
Heleno, świetne. Uśmiałem się serdecznie i posłałem do kolegów, żeby też się pocieszyli. Cała sytuacja zasługuje tylko na taki komentarz, te inne prezentowane przez ostatnie dni w mediach już mi wyłażą bokiem.
Ja się już uśmniałam zanim przeczytłam o nowych przygodach Mikołajka. Żaden kabaret i żaden satyryk nie dorówna naszym włodarzom. Helenko – już wczoraj pytałam, czy masz dojście do NASA, w kosmos z nimi.
O Mikolajku to nie jest, ale niezly pojedynek na miny:
http://www.youtube.com/swf/l.swf?swf=http%3A//s.ytimg.com/yt/swf/cps-vfl59689.swf&video_id=QGzfYOp34d8&rel=1&hqt=1&eurl=http%3A//www.huffingtonpost.com/arianna-huffington/mccains-losing-strategy-d_b_135109.html&iurl=http%3A//i2.ytimg.com/vi/QGzfYOp34d8/default.jpg&t=OEgsToPDskKsH1ZKnNoi-AZ5PRRaiCH5&use_get_video_info=1&load_modules=1&fs=1&hl=en
Nie Pyro, kosmos niewinny. To nasze zmartwienie.
Wczoraj znajoma powiedziała mi tak: „To przeze mnie. Nie poszłam na wybory, bo wydawało mi się nieważne, czy ten czy tamten. Teraz pójdę, przysięgam że pójdę”.
Pyro, przez Ciebie oplułam herbatą klawiaturę i monitor! To po tym, jak przeczytałam o Twoim nowym nicku. 🙂
No, a później doszła nowa przygoda Mikołajka – piękne! 🙂
A tak paskudnie dzień mi sie zaczął.
Panowie – muzyka piękna. 🙂
A co do grzybów, to nie zbieram – w lesie gubię się po przejściu pięciu metrów. 😳 R. jest zapalonym grzybiarzem, więc mu nie żałuję – niech se zbiera. I czyści.
Smakowitego popołudnia.
Ja też się gubię! Chodzę beztrosko z panem mężem, on zawsze wie, gdzie stoi samochód.
Teresa 14:28
Nie przejmuj się, nie zakłóciłaś.
Moja żona potrafi się zgubić w lesie złożonym z trzech drzew 😉 i na grzyby nie może jeździć sama. Jeżeli ja nie mogę bo akurat jestem w pracy to tak długo marudzi, aż kogoś znajdzie. Ostatnio namówiła mojego brata, żeby wziął sobie dzień urlopu i pojechał z nią na grzyby.
Paweł, to Ty jesteś bratem Szczypiora??? 😯
A co do grzybów – to dziś byłem w lesie. Trzy czwarte koszyka zapełniłem podgrzybkami, ale także prawdziwkiem, koźlarzem, gąskami siwymi i maślakami. Na obiad były grzyby z poprzedniego dnia z jajkiem i odrobiną mąki. Wiem, że w okolicy są rydze lecz nie mogę na nie trafić – niestety.
A co do muzyki – ładna. Nie mogę się powstrzymać, aby coś zaproponować, też z przed kilku lat:
http://www.youtube.com/watch?v=zEYepr0Zm1E&feature=related
I Bona taki młodziutki …. A właśnie Pani Ian wydała płytę retrospektywną…
Czyli jednak jest ze mnie jakiś pożytek na tym blogu 🙂
– zdemaskowałam porę obiadową ( nie wiem skąd odczucie brutalności czynu 😉 )
-zasugerowałam, że w porze tej powinniśmy zachowywać radosny i pozytywny, czyli jednym słowem -błogi nastrój
– ….hmm chwilowo nic więcej, ale to dopiero trzeci dzień pobytu 😉
A mnie deszcz z rana (lało) wprawił w taki *krapola” nastrój, że nawet jak się rozpogodziło, to mi nie przeszło. Napisałam dwa zaległe maile, przeczytałam komentarze, posłuchałam muzyki, zrobiło sie jeszcze bardziej nostalgicznie i nadal siedzę jak smętna gropa (copyright J.Chmielewskiej).
Czy wznosimy dzisiaj jakieś szczególne toasty? Może by pomogło… nie mam ani riservy, ani reservy, ale coś się znajdzie.
Ale nie ma nic takiego, jak za dużo grzybów. Ja mam tylko dwulitrowy słoik suszonych i już się martwię, że to za mało!!! Jak komuś za dużo, to…
Kiedyś znaliśmy miejsce, gdzie można było kosić opieńki, uwielbiałam marynowane, zagotowywałam też bes soli i bez niczego w słoikach – a zima przyrządzałam na różne sposoby. Teraz to miejsce opieńkowe od lat zagarnęła jakaś korporacja, wybudowali bloki opodal, a miejsce, gdzie rosną opieńki (rosły raczej) jest co rusz koszone i w rzeczy samej służy okolicznym pieskom za kibelek. I jak tu się nie załamać 🙁
„bes soli” ?! A widzicie… 🙁
Alicjo, może to choć trochę Cię rozbawi….
http://pl.youtube.com/watch?v=D3U5yG2JAoo
To mnie od poniedziałku rozbawiało, ale potem przestało, Dariuszu. A w dzisiejszym Der Spiegel przeczytałam komentarz i juz zupełnie nieśmieszno 🙁
No to zdrowie nasze, zwłaszcza psychiczne! (spełniam toast śliwowicą łącką, prawdziwa reserva i apelacja także samo zarówno!)
Dzień dobry wieczór.
Alicjo, który komentarz Ciebie wprowadził w tak smutny nastrój?
1.
„Poland’s Power Struggle Reaches Brussels SPIEGEL ONLINE – 15.10.2008
The power struggle between Poland’s President Lech Kaczynski and Prime Minister Donald Tusk is becoming increasingly bizarre. The two fought bitterly for days over who would represent the country at the EU summit in Brussels. ……”
2.
„Polens Präsident Kaczynski mietet Privatjet für 40.000 Euro SPIEGEL ONLINE – 15.10.2008
Polnische Posse zum EU-Gipfel: Wegen eines Streits mit Premier Donald Tusk hat Präsident Lech Kaczynski seinen eigenen Flieger nach Brüssel gechartert – für 40.000 Euro. Auch während der Beratungen blieb die Stimmung zwischen den Politikern…”
No cóż, gdyby to nie było tak straszne, to byłoby śmieszne.
Albert Camus:
„Spory nie trwałyby tak długo, gdyby brak słuszności był tylko po jednej stronie.”
Marie von Ebner-Eschenbach:
„Spór między prawdziwymi przyjaciółmi, prawdziwymi kochankami nie ma znaczenia. Niebezpieczne są tylko spory między ludźmi, którzy nie rozumieją się wzajemnie.”
Kojaku,
tom czytała, wersje angielską, bo niemiecki ja słabo rozumiem. Otóż byłoby smieszne, jak powiadasz – gdyby nie było tak straszne.
http://kuczyn.com/2008/10/16/lewico-nie-popieraj-pis/#comment-60189
Antek,
Odpowiedź brzmi „nie” 😉
Alicjo, uszy do góry! To da się przeżyć. Oni przemijają, a my ciągle na fleku. Żeby mi takie tam bęcwałowate miało życie obrzydzić ?! Niedoczekanie!!!
Haneczko,
te takie dwa blizniaki mi akurat zwisają, mówię o przypadku, kiedy człowiek wstaje lewą noga nie wiadomo z jakiego powodu i zaczyna wydziwiać, czemu mu tak zle. No a bywa! Bez określonego powodu.
Toteż zabrałam się za obiad, w miedzyczasie porozmawiałam ze starym przyjacielem z Polski via skajp, wszelkie proporcje ustawiły się jak należy, jak zwykle „z pomocą przyjaciół”, co i bardzo często tutaj bywa.
http://www.youtube.com/watch?v=_wG6Cgmgn5U
Na obiad spożyto małe, dosyć młode ziemniaki najpierw ugotowane, potem pokrojone na połówki i podsmażone na rumiano na oleju, z rozmarynem, tymiankiem i „dyżurnymi”. I J. poprosił o jedno jajo posadzone, tylko żeby zółtko było ciekłe. I mizeria. I maślanka. Proste, a niczegowate.
Bo te Jerze tak mają, koniecznie nie ścięte 😉 Twój sos do makaronu bardzo dobry. Jakoś wcześniej bobki i angielskie nie przyszły mi do głowy, a robią dużo dobrego.
Wszyscy posnęli przed północą? Nic dziwnego, że pada deszcz…
No jakże! Nie wszyscy śpią!!!
U mnie dopiero wieczorek! Ciemnawy, acz niespieszny.
Deszcz padał z rana i wprowadził mnie w takie byle jakie, ale potem pojaśniało i w ogóle.
M. – Joe the plumber chyba nie jest plumber i nawet nie Joe? 🙂
Dobrego ranka, mrocznawo, mokrawo ale sie nie damy!