Siedzi w sarongu rybak na drągu
Sarong mam. Kupiłem sobie to tradycyjne odzienie cejlońskiego mężczyzny, bo bardzo mi przypadło do gustu. Jest kolorowe i wygodne. Spódnica z bawełny we wzory nałożona gołe ciało powoduje, że w upał człowiek mniej się poci. Jest bowiem przewiewna i nie wymaga bielizny. Koszula zaś wypuszczona na wierzch, ze stójka zamiast kołnierza nadaje Cejloczykowi dystyngowany wygląd.
Jeśli zaś jesteś rybakiem to wystarczy jeden ruch, przeciągnięcie dolnej części sarongu między nogami i wetknięcie go za brzeg obciskający brzuch i już mamy majtki kąpielowe umożliwiające wędkowanie. Tak odziany rybak wchodzi do Oceanu Indyjskiego, wbija długi drąg i siada na cienkiej poprzeczce majtając nogami nad wodą. W tej pozycji zarzuca wędkę i co chwilę ja wyciąga. Co jakiś czas na końcu wędki ma rybę. Po kilkudziesięciu minutach ma w woreczku kilka ryb i wraca na brzeg.
Ryby jada się tu smażone, pieczone i marynowane. Te ostatnie spędzają w marynacie ponad dwa tygodnie. I są przez ten proces zbyt długotrwały dla Europejczyka zazwyczaj trudno jadalne. W innych postaciach – pyszne. Zwłaszcza jako jedno z dań sztandarowej potrawy czyli ryżu z curry. Ostre ale smaczne.
Rybom towarzyszą zwykle krewetki i wspaniałe kraby. Pewnego dnia zjadłem tych ostatnich aż dziesięć. Były bardzo pikantne ale i słodkie. W sosie bowiem dominowały owoce. Delicje?
Próbowałem jeść jak miejscowi czyli nie używając sztućców ale jest to trudna sztuka. Znacznie łatwiej mi było nauczyć się używać pałeczek na wzór chiński czy japoński niż ukręcać trzema palcami prawej ręki (lewa – nieczysta, bo służy do innych czynności) gałki z ryżu i dodatków by umoczywszy je w sosie włożyć do ust. Szybko poddałem się i wróciłem do łyżki oraz widelca. Tubylcy przyklasnęli mi choć starali się wcześniej udzielić mi lekcji dobrych lankijskich manier przy stole. Cdn.
Komentarze
Coś mi się widzi, że wędkowanie na Cejlonie to dość trudna dyscyplina sportowa 🙂
Ludzkosc oczekuje na kciazke na temat podrózy na Cejlon. Nie o kraju, tylko o Adamczewskich w tej podrózy. Wymagany poziom. Po przeczytaniu nie pozostaje nic innego jak zmienic plany i w Sri-Lanke.
Wszystkie inne pielgrzymki, niezleznie od religii, koloru skóry, przekonan itp odklada sie na potem.
Pan Lulek
I ten sarong…..Nic tylko czekać postulatu Blogowiczów- Zjazdowiczów by Gospodarz witał ich w nowym nabytku! 🙂
Dzień dobry.
Fotografię Piotra A. w sarongu proszę. Widok pewnie pyszny. A poważnie rzecz biorąc wszystkie stroje regionalne mają bardzo racjonalne podstawy – nie ma ponoć wygodniejszego i lepiej chroniącego przed słońcem, piaskiem i nocnym chłodem stroju, jak biały burnus arabski. I jak nasz Gospodarz pisze, także sarong jest ubraniem nader praktycznym. Brak bielizny trafia się i w ostrym klimacie – przecież pod szkockim kiltem też niczego nie ma
Krzysztof Mroziewicz w jednym z wywiadów opisując kobiety w Indiach i ich stroje, podzielił je na dwie grupy.
Pierwsza to te które naszą sari ale nie noszą majtek, druga to te które noszą majtki pod sari, ale ich nigdy nie piorą 😉
Odnalazł się kot mojego córaska. Maleństwo, wzięte ze schroniska, po paru dniach lękliwego pobytu w nowym miejscu, czmychnęło nie wiadomo kiedy i gdzie. Córaska przeszukała nawet kanały kominowe, przyboczny Walijczyk z narażeniem po dachach łaził i nic. Był płacz i zgrzytanie zębów. Wczoraj, o dusznej porze, telefon. Przylazło i jest. Trochę chude, ale całe i zdrowe. Nasze koty też czasem znikają bez słowa i kosztuje nas to sporo nerwów.
Znawca Mroziewicz zapewne osobiście testował i ankietował 😎 Też to kiedyś czytałam i bardzo mnie ten artykuł zdegustował 🙁
Czy dzisiaj jest środa? A gdzie konkurs?
Haneczko – cieszę się, że sierotka się znalazła. Sam wrócił, czy ogłoszenia pomogły? Podrap ode mnie za uszami Szaraka i Aurorę, co? Polubiłam samorządne i samodzielne zwierzaki
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-20.html
Moja kolezanka Hinduska jakby Mroziewicza trzansnela, to do konca zycia zadnych majtek nie bylby wstanie obejrzec…
To rodzaj odżywiania sprawia ze toaletę poranną załatwiam bezproblemowo i kompleksowo. Codzienne spożywanie świeżej porcji mięty bazylii oraz innych ziółek to fantastyczne przyzwyczajenie. I jak się okazuje pozwala zaoszczędzić sporo czasu. Howard Hughes, skończyłem właśnie książkę o jego tajemniczym życiu, miał ekscentryczne życiowe przyzwyczajenia. Kulinarnych to nie ominęło. A to ze nie spożywał żadnych liściastych warzyw spowodowało ze godzinami przesiadywał tam gdzie król piechotą chadza. Podczas kręcenia filmów dla producenta do dyspozycji stała prowizoryczna sławojka. Kiedy to HH zajęty był twardymi sprawami w odosobnieniu, grupa przyjaciół pilotów ustawiła maszyny w taki sposób ze wir powietrza pochodzący z ich śmigieł rozniósł przychodek. Howard klął siedząc na świeżym powietrzu ku zadowoleniu sprawców tego incydentu. Praktycznie większość z pilotów była heterosexualni. Dobrze wiedzieli ze HH ma niewiele do ukrycia, czego dali wizualny wyraz wiercąc w desce trzy otwory. Każdy o innej średnicy. Dwa największe podpisali własnymi nazwiskami. Najmniejszy z nich podpisany był nazwiskiem Howarda.
Oj Pyro Pyro 08:24.
Jak wynika z powyższego każdy cos tam ma pod. Z małego tez można się pośmiać. 😀
To obraźliwe dla mężczyzn klepać ze tam nic nie mają. Nie sprawdziwszy. 😀
Nirrod, należałoby mu się!
Nemo doczytałem i zaciekawiło mnie to co wczoraj naklepałaś. Może trochę więcej szczegółów o spotkaniu z wiedźmą medytującą pośrodku kamiennego kręgu na małym uroczysku? To temat wielokrotnie tu poruszany i przedstawiany. Zdradź szczegóły 😆
Pyro, wrócił samorządnie i niezależnie. Po szychcie poczochram nasze od Ciebie 😀
Panie Gospodarzu. Nawet nie probuje wyobrazic sobie Pana w sarongu. Nawet z roza w zebach.
Stanowczo jednak odradzam pokazywania sie w tym stroju u siebie na wsi. A i w miescie bym nie ryzykowala… Mogliby nie docenic dystyngowanego wygladu.
Instrukcja obslugi Tobiaszka mowi, ze robi on kupe dwa razy dziennie – na spacerze wieczornym i porannym. Nie udalo sie ani jedno ani drugie, w ogrodzie tez nie znalazlam zadnych sladow jego procesu trawienia.
Instrukcja obslugoi nie wspomina natomiast ani slowem o tym, ze Tobiaszek nie rewersuje. On tylko gna do przodu. Kiedy ustawian sie w kierunku przeciwnym, skracam smycz i usiluje naklonic go do zawrOicenia, Tobiaszek ro.izplaszcza sie na ziemi i wlacza hamulce. Stad poranny spacer trwal poltorej godziny zamiast pol.
Muffin natomiast zachowuje sie wzorowo. Spal ze mna na lozku i mruczal jak karabin maszynowy. Jest to fantastycznie inteligentny kot. I ladnie je, bez fochow, bless’im.
Tak przy okazji, to Ulubiony potwierdza, ze te spodniogacie sa znakomite na upaly. Jak czasem sie w krainie depresji zrobi goraco, to w taki, jeno grantowych po chalupie lata.
Arkadiusu,
moje dziecko w wieku ca 4 lat zapytane, kim chce kiedyś zostać, odpowiedziało: Hexe, wie Mami (Czarownicą, jak mamusia) 😯 Widzisz, za kogo uważa mnie mój Osobisty 😎
Chyba sam rozumiesz, że wiedźmy i magia, to sprawy tajemne i nie do roztrząsania na blogu, ale jedno Ci zdradzę, wiedźmy (wiedzące kobiety) są wśród nas 😎
Witch (ang. czarownica) wywodzi się z języka celtyckiego i oznacza dobrego człowieka.
Wiedźmy wyznają podstawową zasadę: Swiat nie jest naszym wrogiem, ani też ociężałą głupią materią. Ziemia i wszystkie żywe organizmy dzielą się tą samą energią życiową. Życie to sieć utkana z inteligencji, wiedzy i tajemnicy. Jesteśmy w nią wpleceni jako bracia i siostry Wszystkiego i powinniśmy troszczyć się o tę naszą Rodzinę.
A ta wiedźma na uroczysku, to było rzeczywiście szczególne przeżycie, bo idąc sobie samotnie przez las i rozmyślając wyszłam na małą polankę i, oślepiona blaskiem słońca, prawie wpadłam na siedzącą wśród ziół kobietę w czerni. Jej włosy o kolorze mahoniu lśniły ogniście w promieniach sierpniowego słońca, a wokół niej leżały kamienie ułożone w krąg. Po dojściu do siebie wdałam się w bardzo interesującą rozmowę…
Nasz temat dzisiaj, to jednak sarong, sari, kilt i to, co pod nim jest, a czego nie ma 😉
Tak, Nemo. Wiedźma jest od wiedzieć. Doświadczyłam tego na własnej skórze.
Z czego są saongi? Moźe z jedwabiu?
Sarongi, ocywiście.
do nemo!! pieknie to opisałaś, kim jesteś? ja spotkałam o białych wlosach, tylko sari nie miałą ale pewnie pozyczyła p Adam… z sympatją pozdrawiam Wszystkich
Raczej z bawelny. Mam jeden plazowy.
Ja to zawsze podejrzewałam, że nemo ma coś z wiedźmy… bo niby dlaczego wszystko wie? 😆
A kiedyś spotkałam w autobusie miejskim przemiłą wiedźmę pod postacią starszej pani schludnie ubranej w zamszową kurteczkę. Najpierw mnie spytała, jak gdzieś tam dojechać, a potem opowiedziała mi kilka rzeczy o mnie (o pochlebnym wydźwięku, więc nie powtarzam 😆 ), a jak ją spytałam, skąd wie pewne rzeczy (bo trafiła), to odparła, że spojrzała na moje ręce 😯
Terry Pratchett ma pardzo ladne podejscie do wiedzm np w „Wyrd Sisters”, ale jego ksiazki polecam tylko tym, ktorzy lubia: a. fantasy; b. absurd.
Ja tez raz spotkalam wiedzme, na Wegrzech.Wiele lat temu. Wynajmowalismy u niej pokoj. Byla wyksztalcona kobieta. Mowila po angielsku.Kiedy przyszlismy wynajac pokoj, spojrzalam na zyrandol na suficie, w ktorym palila sie tylko jedna zarowka w ksztalcie swieczki. Rozesmiala sie i powiedziala, ze wie o czym pomyslalam. I ze nikt dotad nie mial takich skojarzen. Wiec zapytalam co pomyslalam. A ona: o Arnolfinich i o obecnosci Boga.
O malo nie spadlam z krzesla. Pytam : skad pani wie?
A ona na to: Bo jestem wiedzma.
A nazajutrz powiedziala mi: Musisz odejsc z tego zwiazku, zanim przerodzi sie on w cos bardzo niedobrego.
Nie uwierzylam jej, bo nic na to nie wskazywalo.
Wyjezdzala na urlop przed naszym wyjazdem. Zostawilam jej na stole najcenniejsza rzecz jaka przy sobie mialam – bardzo stara kamee oprawiona w zloto. Mialam chyba nadzieje, ze odwroci czary. Ale chyba nie mogla.
8118 – prosze przeprowadzic matematyke, moze cos magicznego z tego ukladu da sie wyczytac.
Pyro Sloneczko Poznanskie –
dyc szkot by sie smiertelnie obrazil.
Ide do smazenia plackow
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
echidno tez to naklepałem. 😆
nemo z tego wynika ze w polskim języku ma to inne uzasadnienie. Wiedzieć > wiedźma. Hmmmm niech będzie i tak.
Natomiast przytoczona wczoraj Hexa, gdzie Hex oznacza po grecku sześć, wskazywać może na brakującą przysłowiową szóstą klepkę u kogoś 😆
Dlaczego wiedzmy utozsamiane sa ze starymi kobietami. Nie rozumiem. Marek nie robi nic innego tylko fotografuje wiedzmy jako laski. Róznokolorowe. Czyzby mial sklonnosci do wiedzmowatych przedszkoli.
Potrzebuje duchowego wsparcia. Mojareceptowa nalewka z jezyn ma sie dobrze a proces powstawania przebiega bez zaklócen. Bierzace próby produkcyjne ze strony poostronnych wypadaja pozytywnie.
Kiedy przyjedzie na poczatku pazdziernika nemo bedzie gotowa i wypróbowana. Znalazlem w piwnicy kolejny niezagospodarowany 5 litrowy slój. Co w nim nastawic. Moze glóg, tyle, ze wtedy trzeba czekac do pierwszych mrozów i piekielnie pracochlonne albo jarzebine. Zaczyna dochodzic. Bedzie gotowa w polowie wrzesnia albo moze dzikie winogrona. To bylby eksperyment. Na zasadzie albo Ostatnie Wieczerza albo epokowe odkrycie.
Musialem wyciagnac z korzeniami krzek dziewanny. Po dwu latach wyrósl na cztery metry a jest to w zasadzie dwuletnia roslina. W to miejsce poszedl anemon. To jest wieloletni zawodnik. Gdyby ktos chcial moge zebrac troche nasion dziewanny ale one beda gotowe dopiero w polowie wrzesnia.
Zbiera sie na burze to czas przystepic do koszenia trawy
Pan Lulek
Mis zlazl z chójka i wlóczy sie polujac na laski. Z rozpaczy chójek zamienil sie w klasyczny drag. Nie na dlugo jednak zostal w samotnosci. Szykujac sie do Zjazdu Gospodarz wskoczyl nan w celach szkoleniowych. I co my widzim prosze publicznosci.
Siedzi na dragu Gospodarz w sarongu.
A pod spodem Gospodyni, nad herbatka cuda czyni.
Jak powiedzialby i napisal kos inny którego tylko cytuje
Pan Lulek
😆 😆 😆
Mnie ciagle dreczy ten durian!!
Zastanawiam sie,czy nie moznaby go „odsmierdzielic”!!!!
Bo skoro sa juz rzodkiewki nieostre,truskawki twarde,jak podeszwa,to moze udaloby sie wyhodowac „wolny”zapachowo durian?!
Ten ,ktoremu by sie to udalo,bylby wielki uczynek dla ludzkosci zrobil,a moze nawet Nobla doczekal!!!??
Tylko obsiadly mnie watpliwosci-bo moze smrod,jest waznym slkadnikiem,tak jak w serach smierdzielach,bo jak jesc np. romadour,bez smrodka.Po prostu nie da sie i juz!! 😉
Petronelo,
witaj w naszej kuchni 🙂
Ja nie napisałam, kim jestem, lecz za kogo mnie niektórzy uważają 😉
Arkadius – przecież nie napisałam, że Szkot nie ma tego, co trzeba, tylko, że nie nosi bielizny pod kiltem. Tu przypominam, że staropolskie „gacić”, to „otulać”, „ocieplać”. Na wsiach do dzisiaj ogaca się okna na zimę albo budę dla psa. Po co w tropikach cokolwiek „ogacać”? Przypomina mi się jeden z wierszy Boya – Żeleńskiego o tym, że uczeni nie nauczyli ludu polskiego odpowiednich wyrazów ze sfery seksualności, że to albo czysta anatomia medyczna, albo brutalne wulgaryzmy, albo coś „Kaśka, jagze bandzie względem tego, co i owsem” I jest w tym wierszu taki fragmencik, który zapamiętałam też fragmentarycznie „… za to wszak wam Naród płaci….(coś tam, coś tam – nie chce mi się szukać) … i także pod spód nie wkładali gaci”. I jeszcze przyznaję się, że kocham wiedźmy, czarownice i inne Mądre Kobiety. No i oczywiście mądrych facetów – wyłącznie.
O, Pyro, właśnie by mi się przydał językoznawca (niekoniecznie Wielki Językoznawca), bo czegoś nie rozumiem. Zarówno sarong, jak i kilt służą do tego, żeby zasłonić. To dlaczego na Cejlonie słonie są, a w Szkocji nie ma? 😉
Petronelo
nemo to nasza Kryniczka Wiedzy Wszelakiej. I chwala Jej za to.
Bobiku
moze dlatego ze szkoci welna nosza?
Pyro
do poczty pozagladaj sobie
Dobranoc, snu czas nadszedl
Echidna
Co słonie mają przeciwko wełnie? 😯
Bo szkocki klimat słoniom szkoci (szkotliwy jest) 😉
Co z tymi rybami w marynacie? Dlaczego niejadalne dla nas? Mnie się zdarza trzymać rolmopsy ze 2 tygodnie – i całkiem dobre są… za marynatę w tym wypadku uważam zalewę octową, taką 2/3 octu 6%, 1/3 wody i przyprawy.
No to co oni, Cejlończycy, z tymi rybami wyrabiają, w czym je marynują?! 😯
Ja wiem, że w szkotliwym klimacie rzadko bywa słoń c. Ale dlaczego nie ma też słonia a, ani słonia b? 🙂
A w takim razie jeszcze jedno.
Czy słonina to cześć słonia po rozbiorze? 😆
Alicjo, Ty się pytasz, co Cejlończycy z rybami wyprawiają? A Tobie nie wstyd trzymać mopsa zrolowanego przez 2 tygodnie? I to jeszcze w jakimś zajzajerze? 😯
Ależ skąd, Arcadiusie, słonina to szanowna małżonka słonia! 😀
Bobiku,
w mylnym błędzie jesteś, zajzajer to jest wino rabarbarowe. Właśnie dochodzi. Natomiast zrolowane mopsy (trzeba je jakoś upchnąć do słoja) trzymam w znakomitej marynacie. Nie protestują, słowo!
Ja też jestem ciekawa, co słonie mają przeciwko wełnie?
A zupełnie serio, czy słoninę (tę słońską) gdzieś jadają?
Alicjo, jest gorzej niż myślałem. Nawet wina rabarbarowego biednym mopsom żałujesz. 🙁
A że nie protestują? Jakbym 2 tygodnie w occie powyżej uszu posiedział, to chyba też już bym nie był w stanie protestować! 🙄
Słona słonina ze słonia to przysmak Pigmejów. Serio 😎
Przykro mi, Siostry i Bracia, ale popełniacie plagiat z Sienkiewicza (W pustyni i puszczy”) tam jest taki dialog Nel i Stasia (z niczego cytuję, czyli z pamięci)
– A dlaczego jemiołuszki?
– Bo jedzą jemiołę.
– A czy ja jestem słoń, bo jem słoninę?”
Bobiku – rolmopsy to betka. Mój Tato, Hanys, miał określenie „kulane psioki”
To ja tę nazwę hanyską kupuję – od dziś, Pyro, kulane psioki 😉
Czas przystapic do opracowania recenzji ksiazki Gospodarzy na temat wyprawy na Sri-Lanka i Cejlon. Proponuje wstenie poddac surowej krytyce roboczy tytul o wiadomym Pyrze brzmieniu.
Pyra bedzie oczywiscie jako pierwsza Dama Wszechocen zajmowala stanowisko w sprawie ostatecznej wersji tytulu.
Pan Lulek
Pyro, jeszcze bardziej nie rozumiem. Czy Sienkiewicz uważał, że słonie jadają swoje małżonki? 😯
Ale „kulane psioki” przecudne! 😀
a ja kiedyś od dziadka przyjąłem i używam jak swoje
kiedy osę złapał pod szklankę
i zkalął „ty pieronie drewniany!”
zaklął oczywiście
miał jeszcze nieco szczegółowszą wersję
„pieronie sosnowy”
A mnie sie podoba warszawskie „ty w dziaslo szarpany”
To takie bardzo dentystyczne dorotalu
Skoro mamy już zagrychę to moze wypijemy coś. Tym razem za Polańskiego.
Od wczoraj jest 76 latkiem.
Sto lat!
przylaczam sie z moja nalewka, choc wg. mnie to jest on troche trzasniety, patrz „Ekel”
Arkadius,
wychodzi na to, że najlepiej jednak jechać z Hamburga do Szczecina i wtedy dalej – przez Swinoujście wygląda mi to nie bardzo, GoogleMap uparcie kieruje mnie na Szczecin – bo w Świnoujsciu nie da się inaczej, jak promem? Co Ty na to?
Alicjo przez Berlin tu sa taaaaaaaaaaaaaaaaaakie przeceny i pewna swietna palarnia kawy z roznymi rodzajami kaw i innych smakolykow
Ze Szczecina /nie do/tylko na Świnoujście. 10 ok. 20 km przed nim w prawo. Od tego roku jest tam nowa zjazdowa estakada. Dalej już wiesz. Jak nie to wrzucę na priva dokładne koordynaty.
A dorotal ma racje. Wszystkie drogi prowadza przez Berlin 🙂
Odnośnie komentarza Gospodarza z 19.08 9:32 i wpisu „Prosciutto di Parma czyli rozkosz w gębie”.
Ten rodzaj dziennikarstwa to dziennikarstwo sponsorowane.
O rozmiarach produkcji prosciutto di Parma można się zapoznać na oficjalnej stronie konsorcjum http://www.prosciuttodiparma.com/eng/consortium/economic/
Dla kontrastu mało znane
Prosciutto di Cinta Senese
Culatello di Zibello
przy których prosciutto di Parma to fastfood.
Serdecznie pozdrawiam
zlewkrwi
hehe… moja droga do domu prowadzi pod Berlinem
Nigdy nie jadę na zakupy, szczerze tego nie znoszę. Książki i ewentualnie coś, co muszę, potrzebuję. Poza tym wolę połazić nad morzem, niż pętać się po sklepach. A jak mi coś przy okazji w ręce wpadnie, to czemu nie.
Koordynaty na wszelki wypadek możesz podać 🙂
W takim razie to byłaby E-65, wynika mi z mapy – ze Szczecina prosto do Międzyzdrojów. E, damy radę. Tylko szkoda, że nie można bliżej niż dalej.
Nirrodku nic nie słyszałem o tunelu 😆
Alicju wysłałem priva ale uciekł bez pozdrowień co teraz czynie
I tak wyszło, że górą (Rostock) nie ma co, bo to jest 50 km dalej, niz Hamburg-Berlin-Międzyzdroje.
No to juz mam opracowane, Gmaps to dobra rzecz 🙂
Koordynaty mam, Arkadiusu , dzięki.
Ana (15.39),
Podoba mi się twój tok rozumowania 🙂 ! Nie lubię brzydkich zapachów więc jestem za! Gdy już uczeni odkryją jak pozbyć sie tego fetoru i zostaną uhonorowani nagrodą Nobla, proponuję przyznać ci nagrodę dodatkową za określenie „odśmierdzielić”. 😆
Zew pisze:
O rozmiarach produkcji prosciutto di Parma można się zapoznać na oficjalnej stronie konsorcjum …
Oglądałem kiedyś program o największej ubojni świń w Danii. Zdecydowana większość ich szynek trafia do Włoch gdzie produkowane są słynne na cały świat szynki parmeńskie. A potem stempelek certyfikat autentyczności i pieniądze do wora od niczego nie świadomych smakoszy włoszczyzny 😉
Juz na poprzednich wpisach zapraszalam podroznikow i pisalam, ze mam spanie na przynajmniej 2,5 osoby. Jedzie sie na Berlin-Zentrum (Zoo) czyli Zachodni i potem do dzielnicy Wilmersdorf, adres ma Alicja.
Na zakupy tez nie lubie chodzic, gdyz wtedy sie nic nie znajdzie, doswiadczylam, ze jak kupuje cos na pniu to mam z tego nie tylko pozytek ale i przyjemnosc.
A skąd wziąć te 0.5 osoby? 😉
U doroty l., spanie na 2,5 osoby, u mnie na 5 a warstwami nieco wiecej. Chyba nalezaloby powolac urzad kwaterunkowy. Najlepsza bylaby Bruksela. Startuje na posade Nadzwyczajnego Komisarza z natychmiastowym odbiorem stosownych diet. Prosze o dokonywanie wplat na wiadome konto.
Pan Lulek
0,5 osoby to kot, pies, dziecko, zmarszczona tesciowa, rower. W Berlinie trzypokojowe mieszkania nazywaja sie 2,5 pokojowe, gdyz ten trzeci jest naogol klitka o 10mq.
„sie” nie nazywaja tylko sa okreslane, jak ja juz cos wymysle….
@Miś.Kurpiowski
Nawet polskie świnki przerabiano kiedyś, i to całkiem legalnie, na szynkę parmeńską. Niektóre transporty przyjeżdżały tak poobijane, że o dalszej przeróbce według tradycyjnej metody nie mogło być mowy. Metoda została zatem złagodzona. Nastąpiło załamanie rynku i prestiż trzeba było budować od początku. Zaostrzono rygory pochodzenia i produkcji. Wystartowała z ogromnym rozmachem kampania reklamowa. W prasie pojawiły się artykuły w przyjaznej tonacji. Z dużym powodzeniem – szczególnie ekonomicznym.
Inną kwestią są podróbki – po co się męczyć, wystarczy przeetykietować.
Pozdrawiam
zlewkrwi
znalem kiedys swinie w Dordonii, prawie czarna byla, pewnosci nie mam, czy z rasy, czy z brudu tak miala, zyla na kawalku ogrodzonego lasu, gdzie zoledz i kasztan stanowily wiekszosc, w zimie dokarmiana, czym popadlo, ale regularnie i bez kozery, wredota agresywnie sie udzielala do czasu, chuda byla, jak ten przyslowiowy pies, na rybke 70 kg po deszczu, dwa lata jej i tak zajelo dorastanie, przyszedl czas i namowiono ja na zejscie, przerobiono na co trzeba, a jedna z podwedzonych szynek, suszona na strychu przez pare miesiecy miala nieszczescie trafic na mnie, co Wam bede smecil, Zlew ma racje, obylo sie bez etykietek
serdecznie pozdrawiam,
czytacz zza wegla
Ja jestem 0,5 osoby. Helena świadkiem! 😀
Pyra pewnie dostanie jasnej cholery albo inny szlag ją trafi. Przez 5 godzin nie miałam internetu (te piekielne czerwone kwadraciki(. Jak mnie złość nie udusi, to jutro się odezwę.
Małgosiu – czy mogę podać Twój adres e-maile kumplowi za Atlantykiem? On ma potencjalną klientkę na ikonę. Nie wiem tylko czy taki prywatny eksport się opłaca, czy może waty i inne wymysły fiskusa zeżrą cały zysk.
Zapraszam chetnych i potrzebujacych noclegu w Berlinie zarowno wymiaru 1:1 jak i rozmiar 0,5
bardzo mi się podobał artkykuł o ćmach w ostatniej Polityce i bardzo zabawna opowieść o kwiatku . Prawde mówiąc chyba niepiśmienni nie powinni nic pisać. Mam na mysli tych co nie umieją pisać / ja/. Ale co zrobić jak się musi? Taki zlew krwi niby ciekawy nik a jednak jak zdrabniać ? krwiczek? wybaczcie..
Niespodzianka – http://www.polki.pl/zycie_gwiazd_znaniilubiani_artykul,10000457,0.html .
Szczerze mówiąc, dla mnie etykietka nie jest ważna. Byle było dobre – czy ono z Parmy, czy z Chorwacji 😉
Alicjo, a… no, tego. A, już wiem! Na chójkę z etykietami! Pod każdem jednem względem! 😀
Pyro,oczywiście.
malgosiak_13@wp.pl
Ikony moje już szły za granicę. Wystarczy rachunek imienny lub faktura VAT(zależy co było zamówione).