Co najlepiej gasi pragnienie?

Przygotowując się do sobotniej kolacji, na którą zaprosiliśmy trzy pary przyjaciół z sąsiednich wsi, musiałem zgromadzić spory zapas napojów gaszących pragnienie. Upał bowiem w tych dniach mocno wszystkim daje się we znaki. Kupiłem więc wodę mineralną z gazem i bez gazu, tonik, sok z czarnej porzeczki, sok pomidorowy. Łażąc między półkami z napojami, których są chyba tysiące, zacząłem już dostawać oczopląsu. I wówczas przyszła mi z pomocą wnuczka. – Koniecznie kup mrożoną herbatę – nakazała mi Zuzia. – Teraz wszyscy to piją, bo jest smaczna, gasi pragnienie i jest bardzo zdrowa.

Kupiłem więc trzy rodzaje mrożonej herbaty według jej wskazówek: białą, zieloną i czerwoną. Do tego wzięliśmy prospekt objaśniający zalety każdej z nich, ponieważ Zuzia do wszelkich nowości podchodzi z naukową precyzją. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że biała wprawi nas w stan ożywienia, zielona spowoduje dodatkową ochronę organizmu a czerwona będzie źródłem ukojenia.
Potem znaleźliśmy jeszcze parę zdań o miejscach pochodzenia poszczególnych herbat.

I tak listki zielonej herbaty zebrano w południowych Indiach. Krzewy rosły w górzystym terenie. Po zbiorach ten gatunek herbaty nie jest poddawany fermentacji, co pozwala zachować w listkach wysoki poziom antyutleniaczy. Zabezpieczać ma to organizm pijącego przed efektem stresu oksydacyjnego.

Wprawdzie ani Zuzia, ani ja nie wiedzieliśmy, że taki stres nam grozi lecz i tak (nawet przed opróżnieniem butelki) poczuliśmy się znacznie lepiej.

Herbata czerwona pochodzi z Republiki Południowej Afryki. Tam zaś napar z listków czerwonokrzewu (jak zapewnia producent) jest narodowym napojem. A w dodatku ta właśnie herbata mrożona podbija  świat dzięki swej łagodności i bezkofeinowości. Prawdziwe źródło ukojenia.

Biała herbata pochodzi z Chin. Jest pełna polifenoli więc wspomaga ochronę organizmu pijącego przed wolnymi rodnikami, które są przyczyna starzenia się. Po wypiciu będziemy  czuć się młodziej, pełni energii i radości życia.

Po tej porcji lektury gotów byłem wykupić cały zapas herbat mrożonych znajdujący się w sklepach Pułtuska. Niestety było już zbyt późno, by wracać do miasta a w domu czekało nas jeszcze sporo pracy. Oskrobanie karasi, które miały wylądować w brytfannie ze śmietaną, upieczenie placka drożdżowego z kruszonką, eleganckie zasłanie stołu i przygotowanie chłodzących napojów.

Gdy dojechaliśmy do domu okazało się, że mrożonych herbat o wdzięcznej nazwie Nestea Vitao już nie ma. Ale wyraźnie było widać, że moja wnuczka jest znacznie młodsza niż przed wyprawą na zakupy, jest też wyraźnie ożywiona i w dodatku żaden stres jej nie grozi. Wysnuliśmy stąd wniosek, że producent w druku reklamowym nie kłamał. Jutro znów kupimy mrożoną herbatę. Gościom zaś podaliśmy na wstępie lekkie drinki czyli wodę z naszej studni z kilkoma kroplami gruszkówki, plasterkiem cytryny i kostkami lodu. Podczas kolacji zaś bardzo chłodne wina –  białe z San Giminiano i rose z Katalonii. I te napoje spełniały wszystkie obietnice firmy herbacianej (choć nic takiego nie można wyczytać na ich etykietach); byliśmy ożywieni, odmłodniali i radośni. Ten rodzaj kuracji polecamy z całkowitą pewnością  właściwych skutków. Na zdrowie!