Zgadnij co gotujemy? (95)
Siedzę i myślę co tu zrobić na dzisiejszy obiad. Mam kawał pięknego schabu, szparagi, trzy gatunki sałaty i niezłe wino z południa Włoch. Nic mi nie przychodziło do głowy aż do momentu gdy sięgnąłem po książkę Basi „Drugie dania”. I problem został rozwiązany. Pomyślałem więc, że to doskonała nagroda w kolejnym quizie. Nie tylko ja będę mógł ułatwiać sobie życie ale i zwycięzca zgadywanki także. No to do roboty:
1. Jak nazywał się francuski aptekarz (1737 – 1813) dzięki, któremu najpierw nad Sekwaną a potem i w innych krajach Europy zaczęła się moda na kartofle bez których teraz trudno myśleć o obiedzie?
2. Pyszne, cienkie kiełbaski z drobno mielonej wieprzowiny, cielęciny lub nawet drobiu to parówki – skąd ta nazwa?
3. Czy męczennica jadalna to osoba skazana na obiad z trudem przez męża-kucharza wymyślony i przyrządzony czy…?
Jeśli wiecie to piszcie na adres internet@polityka.com.pl a ja zwycięzcy wyślę książkę Barbary Adamczewskiej z serii Encyklopedia gotowania z autografem autorki i moją dedykacją. Czekam!
Komentarze
Dzień dobry.
Dzisiaj też odpowiadam sobie wyłącznie prywatnie na pytania Gospodarza (nb już odpowiedziałam, bo dzisiaj łatwe). Bardzo lubię te konkursy. Czekam w pełni przygotowana – kartka, długopis, wypełnione okienka poczty już zwykle o 7.45. Potem publikacja, czytanie, zastanowienie się : wiem, czy muszę poszukać – wreszcie decyzja – biorę udział, czy tylko zgaduję dla siebie. Sporo zabawy.
U Pyr dzisiaj obiad jarski – makaron z sosem borowikowym (już się grzybki moczą) klopsiki z jajek. Mam nadzieję też nakarmić Marialkę, która po pracy przyleci się pokazać na pół godziny. To dziewczę jest tak zaharowane, że niedługo nie będzie jej wcale – zniknie.
Wczorajszego wieczoru znowu nie miałam łączności internetowej, więc dopiero dzisiaj przeczytałam wczorajsze wpisy końcowe i dlatego dzisiaj dopiero odpisuję Kojakowi :
Moguncjuszu – tak, wydaje mi się, że najwyższy czas na nową reformację. Pewne nadzieje wiązały się swego czasu z Vaticanum II. I zmiany rzeczywiście były. Niestety, od pewnego czasu idee tamte są w odwrocie i obserwujemy Restaurację. Nie wygląda to dobrze.
Właśnie zrobiłem sobie przerwę na kawę
nieturecką, niegrecką, helwecką,
niemieloną, bezfusową, niedosładzaną, domleczaną.
„Drugich dań” Basi chyba jeszcze nie mam…
no to do roboty, skoro Pyra odpuszcza 😉
Ooops! Chyba się rypłem!
„Drugie Dania” Mistrz tylko jako ściągę przywołał?…
A co dają? „Encyklopedia gotowania”?
Też nie posiadam 🙂
Męczennik Niejadalny
Pawle, „Drugie dania” są w serii „Encyklopedia gotowania” w tej samej serii są także tu wygrywane „POtrawy z sera” i inne. Walcz!
Pyro, jest ogromna różnicz pomiędzy tezami na drzwiach a Vaticanum Secundum. Nie wiem, czy tamte idee poszły w zapomnienie. W Polsce nigdy nie były wdrażane z wyjątkiem Diecezji Krakowskiej. Wdrożono zmiany liturgiczne, może wprowadzane dzięki pewnym ideom. Najważniejsze idee soborowe to zastąpienie tezy, że KK jako jedyny posiadł Prawde i posiadł Całą Prawdę. Teraz dopuszcza się twierdzenie, że inne wyznania i to nie tylko chrześcijańskie część tej Prawdy mogły poznać i (co do tego nie jestem w tej chwili pewien w 100%, może głoszę herezję, ale tak to pamietam) to nawet przez Obiawienie pod innymi postaciami obiawienia niż w judeochrześcijaństwie. Oczywiście nie oznacza to równouprawnienia wszystkich wyznań, gdyż inne wyznania poza posiadaniem części Prawdy, tkwią jednak w różnych Błędach, ale to już inna sprawa i w pewnym sensie drugorzedna, jako że wyznawcy innych religii, a nawet ateiści mogą być zbawieni.
Nasi archipasterze podchodzą do tych spraw bardzo różnie. Paru stara się idee soborowe wdrażać, ale znakomita większość albo jest przeciw albo (podobno są i tacy) nie całkiem je rozumie, niestety. Głównym powodem sprzeciwu nie są powody natury doktrynalnej lecz praktycznej. Przyjęcie idei soborowych zdaniem przeciwników osłabia KK jako organizację. Jeżeli można być zbawionym poza KK, jego znaczenie musi zmaleć. Może zbyt długo przynudzam, ale skoro juz ten temat rozpoczęto… A propos miejsc pielgrzymkowych chciałem zwrócić uwagę na Loreto, gdzie jest bardzo piękny polski cmentarz wojskowy. Nie przeszło bo za szybko wysyłam, chociaż to mój pierwszy wpis dzisiaj.
Dziś budziłam się od 7 rano, ale ciągle było za wcześnie, padał deszcz i nadal chciało mi się spać. Przyszedł kot, wtulił nos w mój podbródek i zaczął mruczeć… Zasnęłam i śniło mi się, że pojechałam rowerem do Berna (ca 60 km), a tam zaczęłam terminować u pewnej kwiaciarki (realnie ta osoba jest pielęgniarką od dializ i żoną naszego przyjaciela) robienie wiązanek i wieńców okolicznościowych. Jeden miał kształt podkowy, długość ze 3 metry i był cały z małych żółtych kwiatków 😯 Cały czas prześladowała mnie myśl, że muszę wracać z ważnego powodu, ale gdzie rower? Gdzie zaparkowałam rower?! Obudziłam się z łomotem serca i ulgą, że rower w garażu, a tu… już 8:15. Konkurs! Najpierw do komputera, potem do półki z książkami… Mam! 🙂
A wiązanka pewnie była dla Marka 🙂 Wszystkiego najlepszego w dniu imienin! Zbierz się w sobie i wróć!
Marku!
na progu lata
w tym osobistym dniu
obyś zawsze mógł
widzieć, słyszeć i czuć więcej.
:::
spróbuj dziś nie wrócić
spróbuj nie podziękować za życzenia i pamięć
spróbuj nie wypić z nami wieczorem
Stanisławie. Nie chciałam się wdawać w rozważania, aby znowu nie sprowokować jakiej burzy blogowej. Odpowiedziałam tylko Moguncjuszowi, że tak, reformacja c.d. konieczna
Jeszcze troche a bede sie bala z domu wyjsc, bo jak tylko sie rusze, to jakas dyskusje przegapiam. Kawa w pracy z „filtra” mleko w proszku i sukier. W domu zazwyczaj cappuccino.
Nirrod – widziałaś jaki kompliment Ci Iżyk wczoraj strzelił? Wszystkie Walijki (Walonki) za Ciebie oddał.
Nemo, to nie wypada, żebys brała udział w konkursie. Przecież wiesz wszystko na każdy temat i nie musisz naewt do książek zaglądać
Stanisławie,
ha, ha 😉
Nirrod,
z moich obserwacji (nie było firanek) wynika, że w prawie każdym holenderskim domu starsi państwo siedzą w salonie przy wielkim termosie z kawą i oglądają tv lub rozwiązują krzyżówki. Obserwowane w Zaandvoort i innych mniejszych nadmorskich miejscowościach. Teraz może jeszcze doszedł komputer i internet.
Brak firanek to taki zwyczaj, który łatwo nadużyć. Filmowałem uroczą ulicę w Amsterdamie Noord. Jeden z domów miał piękne wnętrze i otwarte drzwi do ogrodu, co pozwoliło sfilmować wnętrze. W momencie filmowania nagle ukazały się w salonie 2 postacie machjące do mnie rękami. Zrobiło mi się okropnie wstyd.
Najlepszego dla dzisiejszego solenizanta Marka, z zyczeniami jak najspieszniejszych odwiedzin w Poludniowej Burgenlandii.
Oczywiscie z rura.
Podobno nasi przegrali dlatego, ze na blogu nie opublikowano stosownej diety dla pilkarzy.
Rok 2012 za pasem, to i wypada zaczac. Pora najwyzsza.
Proponuje najpierw generalnie dla sportowców jako takich a nastepnie pójsc w waska pilkarska specjalizacje.
Pan Lulek
Stanisławie,
oni Cie pozdrawiali 🙂
Panie Lulku,
proponuję smoothie. Wróciłam do moich śniadań i od razu wyszło słońce 😉 Dziś sok z 2 pomarańczy, banan, garść świeżych malin i poziomek, utarty imbir i 2 łyżki płatków z kiełków pszenicy – zmiksowane. Wyszedł drink piękny w kolorze i smaczny. Jeśli Osobisty nie wróci na obiad (jest szansa, bo pojechał daleko) to na obiad będzie pomidor z mozzarellą i bazylią. Dziecko wybyło wczoraj do stolicy i przed nocą nie wróci. Hulaj dusza! W stolicy rządzili wczoraj Pomarańczowi, teraz ciągną do Bazylei. W mieście (125 tys. mieszkańców) było ponoć 500 tys. kibiców!
Panie Lulku, szuka Pan winnych naszej porażki (pardon, wg Listkiewicza ogromnego sukcesu, choć może nie kompletnego) wśród rodaków? Czy to wypada. Mamy tak dobre obiekty do zaatakowania jak sędzia Webb wiadomo i selekcjoner, który „zabroszien k’nam po woli roka smiejas’ on dersko priezirał ziemli czużoj jazyk i nrawy, nie mogł szczadit’ on naszej sławy”. To do selekcjonera, a dalszy ciąg do Webba:
‚Nie mog poniat’ w tot mig krowawyj na czto on ruku podnimał”. Piszę w miarę fonetycznie, bo oficjalna transkrypcja mnie razi. Może są tam błędy, bo pamięć zawodzi. Ale jak to świetnie pasuje do nastrojów niektórych kibiców. Nadal niektórzy wożą chorągiewki biało-czerwone na szybach samochodowych i dziwię się, że ich nie pospuszczali do połowy patyka lub nie dodali czarnych wstążeczek. Szkoda, że ustawa chroniąca flagę zostła złagodzona. Tzn. szkoda mi tylko w tej chwili, bo tak ogólnie to nie.
Skoro klepiemy tutaj o wczorajszym to tez +.
To co ujrzałem wczoraj nie było wytworem mojej bujnej wyobraźni. Wierzcie mi, było to w realu nie w wirtualu.
Ujrzałem Maryje. Przyodzianą w ręcznik kąpielowy. A wychodząc spod prysznica podała mi dłoń mówiąc:
arkadius pójdź ze mną … ,
już nie starczyło czasu by się z wami pożegnać.
sorry.
A rano śpiewały ptaszki. Obudziły mnie i od razu zacząłem się uśmiechać. Ptaszki śpiewają wiosną i latem ale rzadko kiedy czuje się tak dobrze jak dzisiejszego poranka.
Dobrego dnia
Wlasnie nadrobilam wczorajsze zaleglosci czytelnicze. Az sie przy Izykowym wpisie zarumienilam. Tylko mnie tak zastanawia dlaczego w Walii tylke belgijskich ciezarnych kobiet biega 😉
A wiecie, ze mi sie Lichen podoba? Bo ja tam bylam tylko raz i to ponad 20 lat temu. W pamieci zostalo mi duzo zieleni.
Pluje sobie za to w brode, bo jak krowa jakas glupia zapomnialam, ze w Hadze byl Festival Classique. W zeszlym roku z jego okazji obejrzalam sobie na zywo Jessye Norman a w tym roku, kretynka niedomyta, przegapilam Kiri Te Kanawa.
Firanki niesmialo sie tutaj zaczynaja pojawiac, szczegolnie w miastach.
Za to kawa to jest cala epopeja. Gdy pracowalam na poludniu, to kawa zaczynalo sie dzien, nastepnie o 10tej byla przerwa na kawe i ciastko, o 12:30 lunch i o 15:00 kawa i ciastko. I tak prawdziwy holenderski robitnik dzieli sobie dzien pracy + przerwy na fajki.
Natomiast co bardziej miejscy Holendrzy kawe pija tylko do poludnia, bo po poludniu nastepuje czas herbaty. Kawa powraca obowiazkowo po obiedzie.
Podoba mi sie okreslenie religijny majsterkowicz. Geloof klusser 😀
A propos Amsterdamu jeszcze. Taka urocza uliczka w dzielnicy Noord nazywa się Nieuwendammerdijk. Puściłem ją w googlach w polskim internecie i po polsku nie było nic. Dlatego podaję, bo warto ją obejrzeć.
Pomaranczowi szaleli wczoraj po Hadze. Tutaj ostatnie resztki zdrowego rozsadku powolutku znikaja. Nawet M&M sa pomaranczowe. Zobaczymy co sie bedzie dziala w sobote.
Alicjo przy nastepnej puszce kraba polecam crab cakes. Znakomite do piwa i nie tylko…
http://www.flickr.com/photos/23003216@N08/2541129118/
Nirrod, w Walii nie biegają begijki tylko miejscowe z walonkami na nogach
Oczywiście wszystkiego najlepszego dla Marków, ale z ciekawości, którego to świętego wspomnienie? Bo mój syn jest też Marek, ale imieniny ma 25 kwietnia (Marek Ewangelista), jeszcze sa 24 lutego, ale to od zakonnika.
P.S. trzy razy wbijałam kod i za każdym razem pokazywała się informacja, że jest niepoprawny, dałam sobie spokój i przepisałam. Ciekawe, czy teraz pójdzie?
Dziękuję Nirrod za zdjęcie. Chciałem tę ulicę spopularyzować na Blogu, ale teraz sobie uswiadomiłem, ile tysięcy dziennie tu wchodzi. A urok tej uliczki polega między innymi na tym, że turystów prawie tam nie ma.
Nirrod,
20 lat temu w Licheniu nie było tej ogromnej bazyliki i całego kombinatu religijno-pielgrzymkowego. I ludzie nie połknęli jeszcze biznesowego bakcyla.
Żabo,
dzisiejszy Marek jakiś nie-święty, nie ma go w dostępnych spisach, np. tu:
http://slesicki.w.interia.pl/hagiografie.htm
Pisałem kiedyś o młodym wówczas aktorze, który odgrażał się , że wypisze Józiowi (Cyrankiewiczowi) cztery litery na łysinie. W międzyczasie został księdzem. Zrobił kiedys dla TV program w kilku odcinkach o Ziemi Świętej, zupełnie małymi środkami nie licząc kosztów przelotu ekipy. Chciałbym, żeby uczestnicy dyskusji o Licheniu i miejscach pielgrzymkowych w ogóle mogli kiedyś zobaczyć któryś z odcinków. Kościół ma różne oblicza, to najgorsze jest oczywiście najlepiej widoczne, ale szukający są w stnie odnaleźć i te inne.
Tak Nemo, nie było wtedy jeszcze tak silnej komunikacji kk ze społeczeństwem. Dziś dysponują znacznie lepszymi środkami masowego przekazu. Trzeba przyznać, potrafią z nich b. dobrze korzystać.
informacji na temat Marków szukałam najpierw na stronie „Święci i błogosławieni”, ale strona ponić przestała istnieć, więc znalazłam „Wielką kasięgę imion”, gdzie oprócz informacji proponują kartki z życzeniami do wysłania solenizantom. Z ciekawości wystukałam „EWA”. Okazało się, że słownik niw zawiera imienia EWA. Ciekawe co powiedzą 24 grudnia? Jak nie zapomnę to sprawdzę.
Stanisławie,
lepsze oblicze Kościoła nikomu nie przeszkadza, my piętnujemy to gorsze.
Nemo o bazylice nie dalo sie nie slyszec, ale postanowilam tam nie jechac i nie ogladac, po co, tak przynajmniej mam ladne wspomnienia.
Jesli chcecie zobaczyc prawdziwy business, odbebnijcie pielgrzymka do Fatimy. Portugalia jest w koncu nie tak daleko. Gdybym tak na przyklad odkryl w ogródku rope naftowa, to móglbym pracowac w charakterze naftowego szejka. Wynajalbym wtedy najlepszego trenera pilki noznej a chlopaki dla rozgrzewki recznie pompowaliby rope i szedlby interes na siedem fajerek. Kazdy mecz moznaby kupic. Tylko zeby nie bylo spalonych bo moglaby sie ropa zajac.
Pan Lulek
Arkadiusie, nie potrafią z nich korzystać. Bezmyślnym owieczkom jest wszystko jedno, co im przekażą i jakimi środkami. Natomiast myślących coraz bardziej zrażają korzystając z mediów tak, jak to robią dzisiaj. Pracowałem piętnaście lat w stałych kontaktach służbowych z byłymi sb-kami. Tak się złożyło, że miałem te kontakty z szefami pionów ochrony na szczeblu regionalnym lub centralnym w bankach, a to byli w 90% dawni sbecy. Właśnie im sposób korzystnia z mediów przez KK bardzo się podobał, bo zdawali sobie sprawę, że skutek będzie taki, o jaki ich IV wydział walczył bezskutecznie przez dziesiątki lat. O dziwo zdarzali się wśród nich wierzący, chociaż nastawieni dość antyklerykalnie.
Tu w ogóle nie ma dyskusji o Licheniu i miejscach pielgrzymkowych, bo mało kto tam był, może 3-4 osoby z tego forum. Ale możemy ustalić ranking. Dla mnie najsmutniejsza była Fatima z pustym placem dla miliona pątników 🙁 Jednocześnie zaobserwowałam tam najzabawniejszą scenę: Przez wielki plac, po błyszczącym chodniku ze szlachetniejszego materiału (bodajże gabro) sunął na kolanach skruszony grzesznik w średnim wieku, a obok kroczyła małżonka rzucająca mu złe spojrzenia i kwaśne uwagi, być może na temat jego przewinień… 😎
Koniec wyścigu. Wprawdzie odpowiedzi przyszło wyjątkowo wiele ale większość ze smiesznym błędem. Twierdziliście (niektórzy), że nazwa parówki związana jest z parą wodną i obróbką mięsa przy jej pomocy. Tymczasem jest nieco inaczej. Oto prawidłowe odpowiedzi:
1 Antoine Augustin Parmentier był tym farmaceutą, który oszalał ze szczęścia na widok kartofli;
2 Nazwę swą parówki zawdzięczaja temu, ze były sprzedawane parami czyli po dwie sztuki;
3 A męczennica jadalna to maracuja lub passiflora czyli pyszny owoc.
Tym razem zwyciężył PaOLOre. Książka Basi leci do Wiednia. Gratulacje!
Następna do wygrania za tydzień.
Dziś świętujcie dzień nieobecnego i nieodpisującego. Na zdrowie!
Jest Marek! Męczennik załatwiony w 305 roku przez Dioklecjana 🙁
http://www.heiligenlexikon.de/BiographienM/Marcus.htm
Tu biografia:
http://www.heiligenlexikon.de/CatholicEncyclopedia/Marcellianus.html
Hurrra! 😀
Juhuuu! 🙂
Wiedzialem, że wygrać można tylko jak Pyra odpuści, Nemo zaśpi,
Iżyk nie znajdzie komputera, a Andrzej.Jerzy się nie zorientuje 😉
A zamiast na porto, może lepiej wydać na kawę, Piotrze?
Za dwa tygodnie (z hakiem) wybieram się do Warszawy.
Co Pan na to, Panie Gospodarzu?
byłem w Licheniu
więcej!
nawet tam nocowałem
jechałem kiedyś z takim nawiedzonym kolegą
co to za dnia grzeszył
a w niedzielę się martwił czy ksiądz mu odpuści
jechaliśmy, jechaliśmy i w nocy trzeba było się gdzieś przespać
a kolega, a jakże, miał w komórce telefon na recepcję
sam Licheń wyglądał tak jak go rano zarejestrowałem
stał sobie obok domu noclegowego słup
a na słupie kilka drogowskazów
jeden wskazywał z lewo – do Sanktuarium Maryjnego
drugi zaraz pod nim wskazywał – do toalet
:::
w Fatimie byłem trzy razy
bo jak pływałem, to marynarze mieli fundusz socjalny
i trzy rejsy pod rząd wypadło mi jechać do miasteczka
które wyglądało jak jedna wielka Ars Christiana
pamiętam tę ścieżkę zdrowia przez cały plac
co o niej wspominała Nemo
też miałem skojarzenia
że jak ktoś wątrobę przepił to ją sobie tu wymodli
pewnie byłbym taką żoną kroczącą obok
i zgrzytającą zębami
:::
a Ty Marku
dziś się odzywasz
choćby i przez zaciśniete zęby
sam zobacz ile osób na to czeka
bo po prawdzie tęsknimy za Tobą
Z miejsc pielgrzymkowych znam parę w Polsce, przy czym Częstochowa jest w moim pojęciu obrzydliwym targowiskiem i nie chcę tam więcej pojechać, Licheń wzbudza uśmiech (ale pamiętam, że wcześniej było tam biednie i zielono tudzież pomysłowa Kalwaria) – lepiej zmilczeć. Natomiast jest kilka urokliwych miejsc na polskiej prowincji, które są ważne dla lokalnych wiernych, a nieco zapomniane (na swoje szczęście) przez machine pielgrzymkową : Górka Duchowna k.Leszna i Kościana, Tulce pod Poznaniem. Święta Lipka na Mazurach, prawosławna Grabarka i wiele, wiele innych. Czasem myślę sobie przewrotnie, że Madonna i święci są ogromnie zajęci objawiając się grzesznikom i działając cuda wielkie. Wszystko to było dawno i zamieszkało w legendach i mitach – nie tylko historycy i kulturoznawcy potrafią żyć z mitologii
PaOlOre,
gratulacje!
Brzucho,
dzięki za potwierdzenie moich impresji. A ten słup w Licheniu też widziałam 🙂 Ale to pozytywne, higiena dla duszy i ciała.
Oczywiście, że KK ma różne oblicza, ale również przydomek”Święty”, co wiązałoby się doskonałością.
Moją św. pamięci Babcia, osoba niezwykle religijna i głęboko wierząca, miała wielki dar wyszukiwania ciekawych ludzi, również księży. Jako dziecko towarzyszyłam jej w wielu odwiedzinach na plebaniach, przeważnie nudząc się potwornie jeżeli plebania była w mieście i nie miała choć ogrodu, natomiast w czasie wakacji Babcia organizowała wspaniałe wycieczki do zagubionych w lasach kościółków, gdzie gospodarzyli księża o barwnych życiorysach, czasami byli partyzanci. Często te zapomniane plebanie z garstką wiernych, gdzie księża ledwie wiązali koniec z końcem, gdzie sami robili ławki i świeczniki do kościoła, dorabiali wyrobem gontów, uprawiali kamieniste poletka, były dla nich miejscem zesłania, pokutą za nieprawomyślne poglądy, chociaż oni, w swojej głębokiej wierze, posłuszeństwie ślubom i pokorze, nigdy tego tak nie odbierali.
Pyro,
Grabarka też mi się podobała. Tam nie ma (albo nie zauważyłam) ani jednego kramu.
Też znam ( znałam_) takie miejsca i ludzi pięknych – są tacy w każdej społeczności, tylko ich na codzień nie widać spod blichtru, pozłoty i chciejstwa.
Parę takich miejsc wymienię. Pralkowice k/Krasiczyna z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej ze Zbaraża z sukienką ufundowaną przez Michała Korybuta przewiezionym nielegalnie przez bernardynów do Polski, Wiktorówki pod Rusinową Polaną, gdzie nigdy kramów nie widziałem (nigdy też nie trafiłem na odpust, może wtedy jest inaczej). Na samej polanie jest też kulturowy wypas owiec z bardzo dobrymi produktami. Nota bene przeczytałem kulturowy jako kultowy i długo tkwiłem w tym miłym błędzie.
Tak sobie mysle, ze istnieja tez Walonki w walonkach, a nawet mowaic wulgarnie nawalone Walonki w walonkach…
Swieta Lipka, za bardzo zlota jak na moj gust, ale fakt kramow nie za duzo.
Podobalo mi sie Montserrat mimo wycieczek turystow.
paOlOre, gratuluję. Teraz, po czasie, przypominam sobie pochodzenie słowa „parówki” przekazane przez rodziców. Ale, cóż, skleroza. Spróbuje przekazać swoim dzieciom, bo warto.
Spodziewałem się, że Helena poprawi moje błędy w Lermontowie, a tymczasem Helena na wagarach!
Na Rusinową Polanę wybieraliśmy się w sobotnie popołudnie na zjeździe, ale wielka burza pokrzyżowała nam plany 🙁 Potem była niedziela i kolega-organizator stwierdził, że będą tam tłumy i wybrał dolinę na Słowacji…
Też najpierw myślałam, że to kultowy wypas owieczek 😉
PaOLOre, cieszę się, że jest szansa na spotkanie. Musimy się umawiać mailowo lub telefonicznie. Od czwartku bowiem siedzimy na wsi, a ja wracam co tydzień do Warszawy. We wtorek popołudniu lecę (na wieczorne Kuchnie świata w TOK FM) a w środy siedzę do rozwiązania blogowego quizy\u w „Polityce”, by wysłać nagrodę. Potem hajda na wieś. Może więc uda nam się spotkać na wsi (to blisko) lub we wtorek czy środę w Warszawie. Czekam na informacje o przyjeździe.
Pod koniec czerwca moja teściowa wybiera się na autokarową wycieczkę do Polski. Głównym magnesem tej 2-tygodniowej podróży są Mazury ze Swiętą Lipką, ale jest też Szczecin, Gdańsk, Warszawa, Kraków i Wrocław 😯 . Próbujemy nakłonić Babcię do przywiezienia kindziuka 😉
Z miejsc pielgrzymkowych warto jeszcze dorzucic, ze wzgledu na przepieknie polozene, Rocamadour w poudniowo zachodniej Francji
O tak, czarna Madonna z Rocamadour, schody dla grzesznych pątników we włosiennicy i z łańcuchem na szyi… Piękny widok z zamku i jaskinie, krypta św. Amadura. Na trasie drogi Jakubowej.
Jedna z tras pielgrzymich do Santiago wiedzie z Genewy do Le Puy wśród wulkanów Owernii. „Nasz” Geolog był tam 2 tygodnie temu na studenckiej wycieczce geologicznej. Zazdrościłam mu, choć byłam tam już dwa razy. To piękna i dzika okolica. Le Puy to taka francuska Częstochowa z figurą Maryi na szczycie stożka wulkanicznego.
Piękne, a mało znane sanktuarium jest w Leśniowie koło Żarek (Jura Krakowsko-Częstochowska). Jest tam, i owszem, kram ze strasznym badziewiem, ale zaraz przy bramie, i tylko jeden.
Strona sanktuarium:
http://www.lesniow.pl/
Ile razy w okolicach Żarek jadąc rowerem zabłądzę koło tzw. diabelskich kamieni, tyle razy wyjeżdżam przy sanktuarium. Omen jakiś, czy co?
Przy okazji w Żarkach można odwiedzić kirkut, mocno wprawdzie zaniedbany, ale nadal interesujący.
W pobliżu świetne skałki w Podlesicach i Mirowie.
Anna
O tym, że parówki są na pary (a nawet parki) dowiedziałam się ze „Złego” Tyrmanda, czytanego po kryjomu, bo na oficjalne czytanie byłam za mała.
Zapamiętam piwo i do tego parka parówek.
nemo (12:31)
W Polsce byłem, kindziuka przywiozłem. Nie pielgrzymowałem.
Szlaki do Santiago prowadzą z różnych miejsc w Europie i łączą się po kilka w Pirenejach, ale potem znów jest ich więcej. Natrafiłem na jeden przypadkowo w Sierra de Guadarrama (te od Somosierry, czy po Polsku Samosierry) na drobnej przełęczy stosunkowo niedaleko drogi Madryt – Salamanca. Przechodziła tam stara droga rzymska, teraz tylko szlaki turystyczne. Był tam drogowskaz do Santiago z informacją, że to szlak pielgrzymkowy.
Nikt dotąd nie pisał o Ostrej Bramie, a ten obraz jest dla mnie wyjątkowy. Reprodukcje tego nie oddaja, a z bliska naprawdę wyraz twarzy Marii robi wrażenie.
Andrzeju, nareszcie! Jużem się martwiła 🙁 I jak Ci smakuje? A inne łupy?
Czarna Madonna i początek szlaku (1 z) w Le Puy-en-Veley. Po „Puy’ów” jest dużo, na przykład -de-Dome, stożek wulkaniczny ulubiony przez lotniarzy i paralotniarzy.
nemo (13:09)
eee-tam, jest się czym martwić.
Kindziuka jeszcze nie rozpakowałem. Innych łupów nie przywiozłem bom się zagapił. Podróżowałem samolotem z lekkim, podręcznym bagażem jak światowiec jakiś. Pierogów sobie podjadłem, stare kąty odwiedziłem – starych znajomych spotkałem.
Stan upojenia alkoholowego w doborowym towarzystwie nie da się porównać z niczym. Spytaj Arkadiusa jak mi nie wierzysz…
blisko opisanej parę wpisów wyżej przełęczy mieszka lis turystyczny. Na dźwięk rozwijania papieru z kanapkami przychodzi, a po podzieleniu sie z nim uklada się w kłębek tuz przy nogach turysty. Jeśli nie będzie dźwięku kanapkowego, nie pokaże się. Za pierwszym razem Moja utrzymywała, że lis musi być wściekły, ale potem przyzwyczaiła się.
Jedyny francuski aptekarz, z ktorym zawarlam blizsza znajomosc, to ten ktorego odwiedzala Emma Bovary.
Jeszcze nie czytalam wpisow, ale mam nadzieje, ze wszystko jest OK. Wroce pozniej.
Nie mam zastrzeżeń do francuskich aptekarzy. Cudzozoemiec dostanie lek na receptę bez recepty, tylko musi zostawić stare opakowanie. W Szwecji nie ma żadnego sposobu, chyba przepisanie leku przez lekarza, co kosztowało 900 koron kilka lat temu.
Nie wiem, ile osób na tym blogu ma za sobą doświadczenie wejścia na kolanach po legendarnych Swiętych Schodach (Scala Santa) z pałacu Piłata, przywiezionych przez matkę Konstantyna Helenę i umieszczonych w dawnej kaplicy papieskiej na Lateranie. Ciekawa myśli towarzyszących „umartwianiu się” weszłam tam osobiście. Nastrój zepsuła mi włoska zakonnica, ostrzegająca przed złodziejami (mój plecaczek był niedopięty). Na świętych schodach trzeba się mieć na baczności 😯
Nikt nie gwarantuje, ze skruszony grzesznik oprze sie pokusie.
Grabarka, Jabłeczna…miejsca z duszą. Mam wrażenie, że prawosławni nigdy nie zrobiliby ze swoich świętych miejsc takiego jarmarku jaki możemy zobaczyć np. w Częstochowie.
Na Jasną Górę zajrzałam dwa lata temu, w powrotnej drodze z zimowego wypadu do Jury. Byłam zniesmaczona tym, co tam zobaczyłam 😕 Handel, handel i jeszcze raz handel. I to w znacznej mierze firmowany przez paulinów, w ramach zabudowań i obwarowań klasztoru. Nie mogłam się w myślach odpędzić od obrazu biblijnego wypędzenia kupców ze świątyni.
Było to zimą, aż nie chcę wiedzieć, co się tam dzieje latem, gdy sezon w pełni.
Lichenia jestem ciekawa i na pewno tam pojadę – żeby zobaczyć przykład współczesnej polskiej architektury sakralnej (khmm…) i ciekawe zjawisko socjologiczne. Już z odpowiednią dozą cynizmu, co pozwoli mi uniknąć szoku i zgorszenia 😉
U mnie dziś na talerzu będzie Gospodarzowa sałata szpinakowo-truskawkowa. Przypomniało mi się, że w zeszłym roku zagapiłam się i było już za późno na jej wypróbowanie (z braku truskawek).
Czy tylko mnie brakuje PanaPiotrowych video-wpisów? 🙁 Ja wiem, że można telewizornie lub internetowo oglądać teraz Gospodarza z panem O. Ale – z całym szacunkiem dla pana O, który sympatyczny jest i ma ciekawe pomysły – to tak, jakby kupować pączki, by je obierać i móc cieszyć się konfiturą. Nic nie zastąpi Pana Piotra w Jego własnej kuchni – było tak rodzinno-blogowo…
Nemo, na schodach tych byłam, ale do szczytu dotarłam obutą stopą. Wystarczającą pokutą były upal i tłum.
I jeszcze reminiscencje z Częstochowy. Kilka lat temu uznałam, że mojej dziecko jest na tyle duże, że powinno poznać ważne historycznie i kulturalnie miejsca w ojczyźnie jego matki. Powlokłam więc rodzinę do m.in. Krakowa, Wieliczki, Częstochowy. W Częstochowie usiłowałam pokazać im Czarną Madonnę, ale bez szans 🙁 Przed kratą kłębił się nieustannie dziki tłum, łokcie trafiały nas co chwilę, więc się wycofaliśmy. W bocznym przedsionku było wejście do wielkiej zakrystii strzeżone przez rosłego strażnika w błąkitnej liberii i odpędzającego natrętów słowami: tu nie dla turystów! Tymczasem po zakrystii kręciły się grupy turystów wyraźnie zachodnich. Zrezygnowani już chcieliśmy wyjść, gdy usłyszeliśmy księdza zajmującego się włoską rodziną z dzieckiem i wujaszkiem. Po zwróceniu uwagi księdza (po włosku), że też mamy dziecko, jegomość zainteresował się krajem naszego pochodzenia. Po usłyszeniu Svizzera porzucił Włochów i zajął się nami płynnie przechodząc na niemiecki. Zabroniłam dziecku odzywać się po polsku, a tymczasem ksiądz nie przestając tokować zapytał, czy widzieliśmy Obraz. Gdy wyjaśniliśmy, że nie ma szansy, ogarnął nas ramionami i popychając pokaźnym brzuchem wepchnął do zakrystii rzucając strażnikowi: Pielgrzymi ze Szwajcarii! i z zakrystii do pomieszczenia za kratą, pod sam Obraz, tuż za biskupem zamierzającym odprawić mszę dla zgromadzonych przed obrazem zakonnic. Szybko się wycofaliśmy, bo przeszyły nas wściekłe spojrzenia starych kobiet w habitach 😯 Młode zakonnice musiały zostać po drugiej stronie kraty. Przy wyjściu strażnik w liberii wcisnął nam do ręki po obrazku i teraz jestem szczęśliwą posiadaczką obrazka Matki Boskiej Częstochowskiej z przyklejonym kawałeczkiem tiulu z „welonu potartego o Obraz” 😯 Na pożegnanie ksiądz jegomość wyściskał nas serdecznie, dał wizytówkę z adresem swego 3-pokojowego mieszkania na wypadek, gdybyśmy kiedyś chcieli zanocować, bo „Szwajcaria to taki piękny kraj, a ludzie tacy… bogaci” 😯
Czuliśmy się jak Amerykanie, którym w Moskwie przyniesiono do hotelu mumię Lenina (w dowcipie).
Bardzo lubie prawosławną liturgię, a przede wszystkim śpiewy. Najbardziej rosyjskie. Ale skłonność do przepychu też mają. W Nazarecie spotkałem zakonnika Murzyna. Nic niezwykłego, w Certosa di Pavia wycieczki oprowadzał Murzyn i wcale to nas nie dziwiło, bo niby, czemu miało dziwić. Ale w Nazarecie ów zakonnik powiedział, że wyznaje prawosławie Eastern Orthodox Church), a to mnie trochę zaskoczyło.
Myszowata,
po „tych” schodach wchodzi się tylko na kolanach. Wchodziłaś zapewne po „zwykłych” bocznych, po obu stronach tych poncjuszowo-piłatowych 😉
W takie miejsca trzeba trafiać wcześnie rano albo wieczorem. Dwa lata temu byliśmy w Częstochowie około 21 i można było zobaczyć obraz bez problemów. I nawet bez najmniejszego problemu zaparkować. Jak się potem okazało, nic za darmo. Okupiliśmy to obecnością na wizji w TV Trwam bez uprzedzenia, ale trudno.
Nemo, zapewne tak było. Akurat to miejsce nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia, więc nie zapamiętałam wszystkiego 🙂 I ten tłum. Wtedy pierwsyz i ostatni raz byłam w Rzymie latem. Potem już tylko na wiosnę.
A teraz coś z zupełnie innej beczki. Kto robił albo robi domowy jogurt? Nie z pomocą tabletki, ale kupnego „bakteryjnego” jogurtu naturalnego i nie w wymyśljnej maszynie? I bez termometra spożywczego, bo nie mam 🙁 Ostatnio doszłam do wniosku, że nasze gospodarstwo domowe „produkuje” za dużo plastiku – przez te duże kubki po naturalnym jogurcie (używam do chłodnika, koktajlu owocowego itp). Chciałabym sama zrobić jogurt. Jakieś podpowiedzi?
Stanisławie, Eastern Orthodox Church jest nazwą zbiorczą, pod którą kryją się przeróżne odłamy. Wbrew pozorom w Afryce są całkiem spore skupiska wyznawców wschodniej ortodoksji, no i jest też olbrzymi, wiele starszy od polskiego autokefaliczny Kościół etiopski (a teraz również erytrejski). Tak że spotkanie czarnego wyznawcy EOC nie jest rzeczywiście niczym dziwnym.
Bobiku, wydaje mi sie, że Orthodox Church jest nazwą zbiorczą, A można wyróżnic m.in. Syryjski, Koptyjski i Wschodni, czyli prawosławny. Zdaje się, że po polsku jest odwrotnie, to znaczy nazwa zbiorcza to kościoły wschodnie, a ortodoksyjne prawosławie. Ale niezależnie od kolejności słów Eastern i Orthodox, łącznie chyba oznaczają prawosławie. W przypadku Murzyna nie było wątpliwości, że był prawosławny, bo podawał też swoją autokefalię, ale tej już nie pamietam.
Myszowata, pamietam jak robilam w Ameryce, kiedy bylam Matka Ziemia :). Mleko zagrzewasz do temoperatury w ktorej mozesz trzymac palec w garnku, odliczajac do dziesieciu. Odstawiasz garnek z ognia, i kiedy mleko troche sie schlodzi, wrzucasz lyzke jogurtu z zywa kultura. Kiedy mleko juz wystygie, wstawiasz do lodowki (jogurt nie moze robic sie za szybki). Po dwoch dniach powinnas miec jogurt.
Robilam takze wlasne kielki do chinskich potraw. I za przeproszeniem macrame.
Dawno przeszlo.
Rosyjski kosciol prawoslawny nie ma absolutnie zadnej sklonnosci do przepychu i prawoslawnych gorszy przepych kosciolow katolickich.
Przepyszne sa tylko odswietne szaty arcybiskupa.
Nam się wydaje, że ja Polak i katolik, to musi byc biały. W Waszyngtomie na Pasterce w polskim kościele za mną dwa basy śpiewały pełnym głosem kolędy po polsku i to jak śpiewały! Nie wytrzymałam, rzuciłam okiem za siebie i zbaraniałam! Obaj byli czarni!
Stanisławie, w tym całym nazewnictwie nie ma jednoznaczności użytkowej. Tzn. pewnie ktoś tam na wierchuszce wie, jak jest prawidłowo, ale ludzie mówią tak, jak się przyzwyczaili. 🙂 Zwłaszcza po angielsku stykałem się z tym, że określenia EOC używano zbiorczo w sensie Kościoła ortodoksyjnego. Może jak nazwa dłuższa, to ludziom poważniej brzmi? 🙂
O, kiełki też robię 🙂 , mam do tego odpowiednie ustrojstwo. Ostatnio nasiona „do kiełkowania” pojawiły się i w poczciwych sklepach centrali nasiennej. Są tańsze od tych ze „zdrowych” sklepów i jest większy wybór. Ostatnio przy zakupie nasion rukoli wzięłam torebkę czerwonej kapusty do kiełowania. Zobaczymy co wyjdzie.
Mam już za sobą doświadczenia z panirem (jakoś mi nie zasmakował, zbyt…mleczny w smaku) i klęskę nad garem mleka sojowego. Za żadne skarby nie chciało się ściąć 😕
Zobaczymy jak pójdzie z jogurtem. Inne produkty z „zepsutego” mleka wywołują u mnie nikły entuzjazm. Dopiero niedawno odważyłam się użyć kefiru (do chłodnika) i maślanki (do koktajlu). Na „żywo” chyba bym nie dała rady. A zsiadłe? Uch….
Żabo (Stara nie napiszę). Pisałem, że czarny katolik to pestka, ale prawosławny mnie zdziwił. Choć niesłusznie, bo na bliskim wschodzie są autokefalie prawosławne. Nam się to jakoś z Rosją i Bałkanami kojarzy. Nam to znaczy mnie.
Heleno, może przesadziłem z przepychem. Rzeczywiście, to chyba pod wrażeniem złotych kopół i wpływów bizantyjskich tak napisałem, chociaż w cerkwiach bywałem.
Nam się chyba w ogóle wydaje, że „normalny” kolor skóry to biały, bo w Polsce niemal wyłącznie taki wokół siebie widzimy. A moja mama przypomina sobie, jak pierwszy raz spędziła kilka godzin w czarnym towarzystwie i po wyjściu do toalety i zerknięciu w lustro miała wrażenie, że coś jest nie w porządku z jej twarzą. Dopiero po dłuższej chwili uświadomiła sobie, że ma jakby niewłaściwy kolor. 🙂 Dało jej to asumpt do głębokiego zastanowienia się nad tym, w jaki sposób konstruujemy obraz siebie (i innych).
Ja oczywiście uważam, że jedynym normalnym kolorem jest czarny. 😀
Hehe… w Afryce jest najwieksze skupisko religii na m2, wiec i prawoslawni wszelkich typow tam beda. W czasie zjazdu Ulubiony bedzie zapewne w jedynym oficjalnie chrzescijanskim kraju Afryki, wiec opowiesci nie bedzie, ale w roznych ciekawych miejscach na misjonarzy chlopak trafial.
Helenko – co też Ty mówisz! A liczne „cebule”? A ikonostasy? A, właśnie, szaty liturgiczne? Korony ceremonialne? Bizancjum tylko troszkę zubożone.
A kosciol koptyjski? W Egipcie jast calkiem spora grupa chrzescijan i jak zdarzy im sie byc z poludnia, to sa mocno ciemni.
Stanisławie, to nawet nie chodzi, ze czarny katolik, tylko, ze po polsku koledy spiewajacy w Ameryce!
Stanisławie, to nawet nie chodzi, ze czarny katolik, tylko, ze po polsku koledy spiewajacy w Ameryce
tfu, nie wyszło – wszystko razem było szokujące – czarny katolik (to nic specjalnego) śpiewajacy w Ameryce polskie koledy – to dopiero byl szok, bo czarny katolik, spiewajacy koledy w kosciele w Połczynie Zdroju to normalka
Zapraszam wszystkich chetnych na odpust, który w biezacym roku bedzie w dniu 27 czerwca czyli w piatek. Potem dwudniowa gala. Beda prawdziwe odpustowe kramy, które byc moze sfotografuje z satelity Alicja i opublikuje. Nasz ksiadz jest Kroatem urodzonym w Zagrzebiu i pewnie jak co roku zaprosi jakis zespól dzieciaków ze swojego kraju. Przed trzema laty zgubile sie z taklego zespolu szefowa i zostala nam na stale a teraz wychowuje dwoje miejscowych którzy po tatusiu maja kroackie nazwiska.
My mamy po wegierskiej stronie partnerska wioska która nazywa sie w tlumaczeniu Zelazny Swiety Michal. Pani burmistrzyni, energiczna Wegierka swego czasu zaimportowla sobie meza ze Steiermarku.
Ona mówi znakomicie po wegiersku a on nie zapomnial dialektu. Kazdego roku odbywala sie kiedys wymiana oficjalnych delegacji partnerskich miejscowosci a teraz, niema granic to i niema co wymieniac. Po prostu jedzie sie jak do swoich i tyle.
Nienawracalny grzesznik z przyjemnoscia i nawykami
Pan Lulek
Niech mnie ktoś oświeci.
„Jestem śniada, ale piękna”. Skąd się wzięło to „ale”? Przecież tam ciemna karnacja jest normą.
Od 28 czerwca zacznie się rok św. Pawła. Szansa dla grzeszników na uzyskanie odpustu zupełnego 😎
Dzieckiem będąc interesowało mnie bardzo (do dziś nie znam odpowiedzi 🙁 ) jak się liczy 7 lat odpustu? Wieczność minus siedem, czy najpierw na 7 lat do raju, a potem z powrotem do czyśćca? 😯
Do kielkowania jedyne ustrojstwa niezbedne to: sloik szklany, kawalek gazy do przykrycia i gumka do przytrzemania kawalka gazy.Ziarenka sie zalewa. Kiedy napecznieja, wode sie wylewa przez gaze , i zostawia sloik do nastepnego dnia. Nazajutrz nie zdejmujac gazy, kielki sie potrzasa i przemywa czysta woda, zostawia w sloiku. I jeszcze raz nazajutrz! Et voila!
Tak robily Matki Ziemie. W przerwach miedzy dzierganiem gustownych kordonkowych siatek do wieszania doniczek z kwiatami pod sufitem.
To sie wzielo z Piesni nad Piesniami, Szir ha Szirim – sniada jestem ale piekna..
Aaa, sorry, chodzi Ci o sniadosc? Tam byly rozne wymieszane szczepy. Oblubienica najwyrazniej byla ciemniejsza od Oblubienca.
Z tych szczepow zostal jeszcze taki semicki typ, najczesciej przejawiajacy sie wsrod kobiet (mocniejsze geny!) – rude, piegowate, z cieniutka, sklonna do przesuszen cera, zwlaszcza wokol warg. Spotkalam takich w zyciu mnostwo – takie byly tez Mama i Babcia mojej E. – znam je tylko ze zdjec. Kiedy sie ten antropolofgiczny typ starzeje, to zawsze zaczyna sie od malutkich pionowych zmarszczek wokol ust. Maja tez bardzo jasna, typowa dla rudych karnacje. Bardzo starozytbny typ i pewnie krol Dawid do takich nalezal.
W 1989 r. byłem kilka miesiecy w Moskwie. W jakąś lutową niedzielę wybrałem się z kilkoma przyjaciółmi do Monastyru Nowodziewiczego. Wychodziliśmy właśnie z Soboru Smoleńskiego, trochę oszołomieni przepychem wnętrza, kapiącego od złota, błyszczącego w świetle setek świec.
Drogę zagrodził nam szpaler ogromnych, brodatych mnichów, nie dopuszczając do wyjscia. Środkiem szpaleru zbliżał się orszak kapłanów prowadzących maleńkiego, brodatego patriarchę (?) w ogromnej złotej koronie. Przed wstąpieniem na schody patriarcha został przez towarzyszacych mnichów przyobleczony w złotą szatę i dosłownie wniesiony na rękach do środka.
Za nim postępował orszk, jak się okazało, weselny. Ceremonia trwała ok. 2 godz.
Zepchnięci przez orszak weselny w jakiś zakamarek, byliśmy świadkami całej ceremonii. Przepych wnętrza, złoto szat liturgicznych, blask setek świec, razem z majestatycznymi śpiewami cerkiewnymi robił niesamowite wrażenie.
vel „Nigra sum sed formosa” 🙂 http://youtube.com/watch?v=Y5TpBXJ5Ndw
Wracam do konkursowego pytania dotyczacego parówek. U nas, w przeciwienstwie do zachodnich sasiadów sa frankfurterki. Ponadto inne w tym najbardziej popularne debrezenki. Z Debreczyna, skad pochodzila slynna pilkarska druzyna opiewana w kabarecie. Tradycja sprzedawania parówek parami odchodzi niestety do przeszlosci. Przy kupnie luzem mozna kupic dowolna liczbe od jednej poczynajac. Co jednak gorsze niektóre firmy pakuja parówki w opakowania po piec sztuk. To jest najgorsze z mozliwych, gdyz taka porcja jest tak glupia jak ges. Na raz zbyt wiele, na dwa razy za malo.
Najlepsze sa serwowane w klasyczny sposób. Para parówek, do tego musztarda albo chrzan. Moze byc jedno i drugie. Do tego pajda swiezego chleba albo chrupiaca bulka typu kajzerka albo zwyczajna. Do popicia oczywiscie piwo z beczki. Moze byc nawet w szklanych kuflach ale wtedy trzeba zostawiac zastaw.
Chodzi o to zeby nie zapomniec oddac z powrotem kufla.
Pan Lulek
Zitajta Kumponki i Kumpony !!!
Jek sia oporzondze to napsise do was ziencej. Konioziu obroku muse dać , cielaka napoić i kokose wymacać .
Zajze ziecorem.
W Helwecji chyba są zawsze parzyste (w opakowaniu) 😉
Myszowata,
piękny ten Monteverdi, dzięki 🙂
Gdyby Pan Lulek nie zaczął znowu o jedzeniu parówek i piwie, wytrzymałabym do kolacji… 🙁 Nie wytrzymałam i znowu coś pogryzam – kabanosa.
Chmura wisi, a spadło z niej trzy krople na krzyż. Muszę podlać pomidory i ogórki – znowu nie rosną, bo jest chłodno. Zebym ja zakładała skarpety w drugiej połowie czerwca?! Ale ma to się zmienić od piatku. I lepiej niech!
Do Waszych jarmarków dorzucę tylko, że w ub. roku płaciłam wstęp do Kościoła Mariackiego i musiałam wykupić za parę złotych znaczek, uprawniający mnie do robienia zdjęć. Ze zdenerwowania (paskudny typ, niegrzecznie strofujacy mnie za czelność zrobienia zdjęcia, nie wiedziałam nic o znaczkach) nie wyszło mi żadne zdjęcie. I w ogóle… do brukselskiej czy paryskiej katedry wchodzi się jak do świątynii, nie jak do muzeum z uiszczaniem wstępu. Datek zawsze mogę wrzucić, gdzie trzeba.
W Polsce – no, przynajmniej w Warszawie – reklamowane są dość intensywnie parówki o wdzięcznej nazwie „Paryżanki”. Zapewne już to widzicie: elegancka paryżanka siedzi przy kawiarnianym stoliku z widokiem na przetaczający się po ulicy tłum i wchłania parówkę 😀 Plus ciekawostka dla Alicji: kilka dni temu w gazetę wetknięta byla ulotka reklamująca wspomniany produkt, wzbogacona o przepisy z parówkami w roli głównej. Gdybyś nie wiedziała, Alicjo, to informuję, że „parówki po kanadyjsku” są obłożone żółtym serem, owinięte boczkiem i zapieczone. Podajemy z keczupem (w żadnym wypadku domowym). Polecam na Dzień Szczęśliwej Wątroby 😉
Alicjo, ja przeżyłam szok, gdy kilka lat temu zażądano ode mnie opłaty za wejście na Cmentarz Łyczakowski we Lwowie. A gdybym szła na grób rodzinny?!
Nemo 🙂 Najbardziej lubie Vespro 1610 w wykonaniu Boston Baroque pod Pearlmanem, ale tego na tubie nie było. Uwielbiam muzykę dawną 😀
Czy moglibyście mnie stąd wygonić? Muszę wyjść z domu i jechać na drugi koniec miasta, a tak mi się nie chce 🙄
Myszowata,
pierwsze słyszę, ale ja z małej wsi, to mogę się nie znać na kanadyjskich frankfurterach 😯 A poza tym to wynoś się wreszcie na drugi koniec miasta!
A ja – podlewać pomidory i ogórki. Chmura się rozchmurzyła i tyle było deszczu. Do roboty!
Od Pana Lulka :
Obrazek namalowany przez Doris Dittrich, który podarowalem wirtualnie Markowi na imieniny.
Pan Lulek
http://alicja.homelinux.com/news/graiguenamanagh.jpg
Myszowata
a jakiego mleka używasz?
..do swoich produkcji
a „Paryzanki” sa ze Strasburga, tak, jak „Wiedenki” z Frankfurtu, czy innego Debreczyna
Wyszłam podlewać, nadeszła chmura. Zignorowałam, podlewałam z 5 minut. I wreszcie lunęło 🙂
Porządnie, a nie kilka kropel na krzyż.
… i nie zapomnijmy o hamburgerach z Hamburga 😉
I o… kanonierkach z Cherbourga. 😉 Nie wspominając o parasolkach…
a koziolki z matolka,
lece uczyc strzaly prosolinijnosci
pierwsza bedzie za Misia
Witajcie
Dziękuję za życzliwe opinie i uwagi. No i cieszę się, że zainspirowałem dyskusję o pielgrzymkach. Chętnie bym coś na ten temat napisał, ale do mojej sąsiadki przyjechał syn student i randkę mu przerwałem. Siedzi teraz za moimi plecami ze śliczną dziewczyną, coś szepczą i chichrają, więc muszę się streszczać. Mój tekst opublikują w Pro Libris bez zmian, zyskał pochlebną ocenę mocodawców redaktora. Po prostu chcieli z nim pogadać i powiedzieć że jest dobrze. Życie nauczyło mnie podejrzliwości, ale w tym wypadku się mile pomyliłem. Tereso, nie mam nic przeciwko temu abyś zamieściła tekst ale dopiero gdy wydadzą Pro Libris – muszę być lojalny wobec pisma. Tam będą jeszcze dwa ciekawe materiały- o pozycji ateistów w Polsce i roli, którą kobietom wyznacza kościół katolicki. Pismo wychodzi również w internetowej wersji więc nie będzie problemu. Napiszę na blogu gdy to się stanie. Gdyby były kłopoty to prześlę Ci tekst. Jeszcze raz wszystkim dziękuję za zainteresowanie i ciekawe uwagi. Teraz pędzę poprawiać literówkę(dzięki Nemo). Niech się młodzi w końcu sobą nacieszą!!! On studiuje we Wrocławiu, ona w Szczecinie chyba więc mają z miłością pewne logistyczne problemy.
Pozdrawiam
Ps. Alicjo, dzięki za ciekawy list. Odpowiem w weekend,pa
O 20:00 wypiję za Marka i jego powrót na blog. Marku, im dłużej tym trudniej, a jak bardzo dłużej, to już właściwie niemożliwe.
Z życzeniami, abyś nie przegapił chwili, haneczka.
Właśnie wyszła Marialka. Jakaż to urocza osoba (właśnie osoba nie tylko kobieta) Mamy z Młodszą drobny kłopot – na tyle drobny, że nie idziemy jeszcze do weterynarza, ale na tyle poważny, żeby się poradzić blogowych psiarzy. Otóż nasz psiak się przeziębił. Tak sądzę, bo wczoraj miał jakby kaszel (kilka razy odksztuszał), a dzisiaj wiszą mu kropelki ropnej wydzieliny przy klejnocie rodowym. Niewiele je, ale poza tym jest miły i wesoły, jak zawsze. Na wszelki wypadek zaparzyłam filiżankę rumianku, żeby wieczorem przemyć psiutkowi przyrodzenie. Czy dobrze robię? Nie wydaje się w złym stanie aby latać do przychodni. Jest trochę marudny. Dziecko z katarem też marudzi.
Pyro !
Jesli nie przejdzie do jutra rana, to koniecznie do lekarza. Nie do Marialki, bo ona panienka ale do takiego od piesków. Moze to byc grozna choroba która nazywa sie nosówka. Teraz sa antybiotyki wiec da sie rade. Nie zartuj jednak z malcem, jesli w dodatku nie byl jeszcze szczepiony. Ponadto dawaj mu wiele wody do picia i nie wychodz na dwór bez zezwolenia lekarza.
Piekne pozdrowienia i szybkiej rekonwalecsencji
Pan Lulek
Pyro! Chyba bez weterynarza się nie obejdzie! Jest chyba jakiś stan zapalny i prawdopodobnie potrzebny będzie jakiś antybiotyk.
Tak przypuszczam…
Marek został opity jak należy. Niech mu się dobrze wiedzie w pracy i w działalności. Najlepszego.
Misiu!
Już drugi dzień z rzędu wznoszę sztamperlek za Twoje zdrówko!
Ale tego ponoć nigdy za wiele 😉
Sto lat!
Vivat Marek!
Vivat Misiu!
no to wznieś z nami kielich
tak po prostu
pod parówki czy inne takie
:::
Włóczęga dziś dzwonił do mnie
mówi, że czyta Słonimskiego
a ten spytany czy nie żal mu ginących żubrów
odpowiada, że dinozaury też wyginęły
a podobno (słyszał to od bardzo starego pijaka)
szpik z kości dinozaura świetnie pasował do wódeczki
:::
to tak Puchalo apropos Twojego komentarza
na moim blogu, czyli cytaty do wódki
Włóczęga podpisuje się zazwyczaj rapataplan
Brzucho, do mlecznych eksperymentów używam tłustego mleka „w folii”, bo „kartonowe” podobno za czyste i grzeczne. Do takiego od krowy nie mam dostępu. Zresztą, mleko jako takie budzi tylko moje przerażenie i jak dla mnie musi być przetworzone (jogurt, ser) albo chociaż ubrudzone 😉 (kakao). Pamiętam, w jakie przerażenie wpadłam, dziecięciem będąc, gdy u chrzestnego na wsi jego matka zaproponowała mi łyk mleka z niesionego akurat z obory wiadra 😕 Na szczęście nie zmuszała 🙂
Sojowe mleko zrobiłam sama, ale to był pierwszy i ostatni raz – chciałam zrobić tofu a wyszło to?fu!
Panie Lulek – pies miał szczepienie na nosówkę, więc ten strach odpada.
Brzucho – mój Andrzej pisze, że do niego nie dzwoniłeś. Czeka.
Właśnie nam przywieziono 5 kg drobnych truskawek prosto z pola. Jutro truskawkowy obiad, dzisiaj się objadamy, a reszta? Pomyślę (nie przepadamy za przetworami)
Pyro,
możesz zamrozić, a potem miksować na sorbet 🙂
Puro, jutro do weterynarza. Jesli ma ropna wydzieline z czegokolwiek, to nalezy to zbadac. To nie musi byc przeziebienie, moze byc cos zupelnie innego.. Psy sie latwo nie przeziebiaja.
Czy byl szczepiony na nosowke?
Kazde kaslanie psa nalezy starannie sprawdzic. Moze to byc grozna dla psow psia grypa (t.zw. kennel cough), choroba wirusowa,
latwo roznoszaca sie. Lekarz musi wziac probe krwi i zobaczyc.
Sorry, ze Cie strasze, nie chce tego, ale lepiej zebys poszla z nim do weterynarza
Brzuchu,
skomentowałam u Ciebie wpis o Starce. Przepraszam, jeśli wyszło trochę obcesowo 😉 Deo to bardzo popularny skrót od dezodorantu i nazwa deseru „Starkadeo” nie kojarzy mi się z jedzeniem. Chyba żeby tej Starki było tak dużo, że wyperfumuje jedzącego „od środka” 🙂 O tym pomyślałam dopiero teraz 😎
8878 Nie bylo mnie długo. W Egipcie rzeczywiście jest trochę Koptów jasniejszych, ale na południu i w Etiopii są z zasady bardzo ciemni. W Etiopii jest też odłam celebrujący jednocześnie chrześcijaństwo i judaizm w formie sprzed 2000 lat.
Fakt, ze Katolik w Przasnyszu czarny spiewający kolendy po polsku to normalka, a jak pojedzie z wizytą do Stanów to szok.
Pyro, zawsze lepiej do weterynarza. Zmierz temperature psiakowi, bo lekarz Cię może o to zapytac – będzie wiadomo czy spada, rosnie itp. U szczeniaka może być 38 – 39, wyzej to już podejrzane.
Krótki wlasnie zmienił siekacze i szykuje się do zmiany kłow,
pozdrawiamy
Stara Zaba ze sforą
P.S. oprócz nosówki sa jeszcze inne choróbska, w zasadzie szczepienie jest na kilka różnych, ale pełna odporność jest po drugim, tzw. baza
Wojtku, dziękuję i proszę o wiadomość we właściwym czasie.
Stara Żabo, w jakim wieku one ząbkują?
Podobno 4-6 miesięcy.
Uff,
Nie miałam czasu zajrzeć i tyle się tego nazbierało do czytania ,że hej.
Kościół prawosławny bez przepychu? 😯 Najpiękniejszy kościół barokowy nijak się ma do przeciętnej cerkwi….
Haneczko, czemu Licheń bardzo smutny? Nigdy tam nie byłam, mam wadę do tego. Nigdy nie kupuję drobiazgów- zawalipółek, ale jestem w stanie zrozumieć ,ze pielgrzymi ,głęboko przeżywający pobyt w miejscu kultu , pragna zabrać ze sobą do domu cos, co będzie im przypominać te wazne dla nich chwile. Myśle, że wszystko zależy od pobudek z jakich pojechaliśmy do sanktuarium.Nie chodziłam na pielgrzymki piesze do Częstochowy, ale moi koledzy i kolezanki, wracając z tamtąd podkreślali głęboką radość z możliwości spotkania się w tak wielkiej liczbie w jednym miejscu i ścisk im nie przeszkadzał.
No i watek merkantylny w odniesieniu do prawosławia. Myszowata, w cerkwiach są sklepy (w srodku), wcale nie w kruchcie jak w naszych kościołach ,a zaraz w sąsiedztwie ikon i modlących się ludzi 😉 W Wilnie często tam zagladałam…..
Dodam ,ze w Rosji popem można zostać gdy sie np. ma trochę pieniędzy na remont cerkwi. Moja koleżanka Rosjanka (popina zresztą) mi opowiadała, potem dwie inne osoby to potwierdziły.
siekacze zmieniaja mniej więcej w wieku czterech miesięcy a kły cztery i pól. Do sześciu miesięcy powinny być już wyrośnięte. To idzie bardzo szybko, mleczny ząb znika a na jego miejsce natychmiast wyłazi stały.
Czasem się zdarza, że mleczny (głownie dotyczy to kłów) nie wyleci a stały już idzie i trzeba pomocy weta, czyli wyrwać mleczny. Tak jest u normalnych psów, bo u yorków to w ogóle trzeba wyrywać mleczne – są takie rasy (nie tylko psów) o których zootechnicy mawiają, że jest to zwycięstwo myśli hodowlanej nad zdrowym rozsądkiem 🙂
O tej porze jedyną pielgrzymką jaką mam ochotę odbyć jest pielgrzymka do łóżka. Niedaleko mam, mogę się nawet doczołgać.
Dzisiaj 66 urodziny Paula McCartneya!!
Paul 100 lat!!
Obawiam się że Paul zachowa się jak Miś.
Misiu!! Dajesz zły przykład.
Kolenda to jest Zaleska Katarzyna.
A psy będą ząbkowały w XXI wieku.
Jakiś jestem dzisiaj mało krotochwilny.
Poczytałem sobie Wojtka. Amen.
Dzięki wszystkim za dobre słowo – idę spać.
Paul McCartney, please! 🙂
Torlinie,
Obawiam się ,że w kwestii figury rację ma Helena. Przykład -moja rodzona siostra. Wszystko wsuwa jak odkurzacz i wygląda filigranowo, chudziutko wręcz. U mnie wręcz odwrotnie. 🙁
Marku, po pierwsze primo- wszystkiego najlepszego, a po drugie primo- brzydko tak zbulwersować a potem się ulotnić….
Serdecnie dziekuje za zycenia i za to ześta psili zdrozie Misiecka. W podziankowaniu staro kurpsiosko psiosenka:
Siwy kunik rze, bo un wody chce,
Pojade jo do dziwcyny, gdzie chustki psierze
Hej prała, prała i maglowała
I dla Jasiulecka schowała.
Mamusiu moja , boli mnie głowa,
Odjechoł mnie mój Jonecek, pociecha moja.
Nie kazoł płakać ani sie smucić,
Obziecoł ni za pół rocku do dóm powrócić.
Pół rocku nija, listek przysyła,
Przecytoj go najnilesa, kochanko niła.
Jek go cytała, rzewnie płakała,
Juz nie bande swygo Jonka nigdy zidziała.
Mamusiu moja, jado malorze!
Hej , dajta mnie namalować choć na papsirze!
Bo te malorze psianknie malujo,
Hej, dajta mnie namalować jasno lelujo!
Jasna leluja, to bzialuchne kście,
Hej, ciansko to moja mamo, chto kogo nie chce.
Hej hola hola!
Miś nam się objawił 🙂
W tożsamości Mości Kurpiowskiego
i gada gwarą dla niepoznaki,
ale przecież On ci to. Misiu.
Już nie Drugi.
Teraz jest Miś Pierwszy Kurpiowski 😉
Dobranoc wszystkim.