Łyżką po mapie wokół Dolnego Śląska
Dla wędrowców ważny jest każdy taki adres. W tym tygodniu ukaże się w „Polityce” pierwszy zeszycik turystyczny zawierający i wybrane przeze mnie lokale. A Wy będziecie mieli te, które w tygodniku znajdą się dopiero za parę tygodni.
Jankowice, „Karczma u Michelle”, tel. (071) 797 10 83, www.karczma-michelle.pl
Parę kilometrów za Oławą w stronę Wrocławia jest karczma, której niesposób nie zauważyć. Śmigła wiatraka umocowane na wielkiej krągłej baszcie zwracają uwagę podróżujących. Warto się zatrzymać, bo tu podają raki. Nie jest to w Polsce zbyt częste mimo, że raki wróciły do nieco czystszych rzek i jezior. Reszta propozycji menu poprawna: flaki, bigos, gicz cielęca. Można też połakomić się na borowiki zapiekane w postaci kremu, w garnku zalepianym ciastem francuskim.
Pustkowo, „Zajazd Hema”, ul. Ozimska 69a, tel. (077) 465 52 58, www.hema.ow.pl
W dolinie Małej Panwi, zaledwie 2 kilometry od wielkiego Jeziora Turawskiego rozlokował się spory zajazd z dobra restauracją. Doskonałe miejsce dla miłośników wycieczek rowerowych lub sportów wodnych. W restauracji panuje kuchnia śląska dość ciężka ale bardzo smaczna. Prawdę mówiąc śniadania są tak pyszne i obfite, że wystarczają aż do kolacji.
Dobrzeń Wielki, „Kuchnia Śląska, ul. Strzelców Bytomskich 1, tel. (077) 469 50 80, www.kuchniaslaska.opole.pl
Tu króluje kuchnia Śląska Opolskiego. Są więc czarne kluski z gęsina, golonka duszona w piwie, krupniok, gulasz z jelenia. Dla amatorów lżejszego jedzenia dobry pstrąg z migdałami. Godne uwagi – acz ostrożnej – jest „Jadło drwala”.
Kudowa, „Stary Młyn”, ul. Fredry 10, tel. (074) 866 36 01, www.kudowa.pl/mlyn
Dwa kilometry przed przejściem granicznym Kudowa-Słone, obok drogi prowadzącej do Wiednia, w zabudowaniach zabytkowego młyna ulokowano restaurację, której specjalnością są pstrągi i karpie oraz zupa czosnkowa zwana tu cappuccino czosnkowe z grzanką. Bardzo dobre.
Wałbrzych, „Brama”, ul. Piastów Śląskich 1, tel. (074) 664 64 48, www.mirjan.pl/brama
W jednym z najpiękniejszych kompleksów zamkowych w Polsce mieści się restauracja specjalizująca się w kuchni polskiej – zwłaszcza potrawy z dziczyzny oraz śródziemnomorskiej – z przechyłem włoskim. Bardzo smacznie lecz nie tanio.
Lubachów, „Fregata”, przy drodze z Jedliny Zdrój do Świdnicy, tel. (074) 850 99 25, www.fregata.org.pl
Nad samym Jeziorem Bystrzyckim, wśród lasów Gór Sowich, mieści się pensjonat i restauracja proponująca dobre jadło i świetny wypoczynek. Atrakcją jest całoroczne jacuzzi na powietrzu, a w lecie część restauracji wypełza na jezioro. Wśród dań królują grzyby i mięsa z grzybami oraz ryby. I szkoda, że najlepszym daniem jest sola z patelni a nie ryba z tutejszego jeziora.
Bolków, „Bolków”, ul. Sienkiewicza 17, tel. (075) 741 33 41, www.hotel-bolkow.pl
Nie wiem czy hasło reklamowe lokalu, że to najlepsza kuchnia na Dolnym Śląsku, jest prawdziwe, bo nie znam wszystkich konkurentów „Bolkowa”. Fakt, że jest tu dobry żur i doskonały królik w śmietanie. A w niedziele na stołach pojawia się kaczka z jabłkami, za którą podążą koncertujący akordeonista.
Legnica, „Tivoli”, ul. Złotoryjska 21, tel. (076),862 23 04, www.restayracjativoli.pl
Najstarsza na Dolnym Śląsku restauracja świętująca już 61 urodziny nadal dobrze prosperuje. Łączy ona ofertę dla ciała (obfita karta dań) z propozycjami dla ducha (galeria rysunków Satyrykonu). Połączeniem tych dwóch kierunków działania „Tivoli” jest galeria talerzy ozdobionych przez najwybitniejszych grafików-satyryków. Szokiem są tutejsze ceny: barszcz czerwony – 2,8zł, golonka pieczona w piwie – 5 zł 10 dag. Są oczywiście i dania droższe ale nie oszałamiająco. Blef burgignon czyli wołowina gotowana w winie 22 zł, a szlagier tutejszej kuchni – trzy (wielkie i kruche) plastry polędwicy z tartym chrzanem oraz warzywami i frytkami 46 zł.
Wrocław, „Karczma Lwowska”, Rynek 4, tel. (071) 343 98 87, www.lwowska.com.pl
Na wrocławskim Rynku co krok to restauracja. Większość przyzwoita. „Karczma Lwowska” wabi miłośników kultury i potraw kresowych. Są tu dania autentycznej kuchni lwowskiej, a z głośników lecą piosenki lwowskich batiarów czasem bardzo frywolne (ale śmieszne). Obsługa i jedzenia zależą od dnia. Raz wspaniałe a raz okropne. Nigry nie wiadomo na jaki dzień trafiliśmy dlatego warto wiedzieć, że obok są inne lokale.
Komentarze
Dolny Śląsk to dla mnie biała plama , tajemniczy ląd do odkrycia. Byłem tylko we Wrocławiu ale nie zagłębiałem w miasto i nie zwiedzałem .
Może kiedyś się uda bo warto .
U mnie kwiaty prosto z Paryża . Wszystkie dla Nemo.
http://www.kulikowski.aminus3.com
Dzień dobry.
Gospodarz wabi na wakacyjne szlaki. migdałki kwitną i pierwsze tulipany na balkonie i drzewa są w seledynowych koronkach – jednym słowem Panna Wiosna zawitała na dobre.
Pyrę od białego rana ugryzł pies. Dlaczego ugryzł? Bawił się. Najpierw atakował gazetę, z której z gardłowym warkotem oderwał kawał papieru i pognał ze skarbem na wycieraczkę, potem wlazł pod krzesło, na którym Pyra siedziała i ząbkami potraktował ścięgnpo nad Pyrową piętą. Był cały szczęśliwy, kiedy obiekt wrzask podniósł. Teraz śpi na swojej poduszce.
Na obiad dzisiaj prościutko – makaron z twarogiem, masłem i rumianą bułeczką.
Marku,
jakie cudne maki 🙂 Dziekuje serdecznie. Dziekuje rowniez nocnym gratulantom: Lenie, kucharce, Alex(owi?) (fajna szklaneczka z procentami 😉 ) i Alicji za wytrwałość.
Z oferty dolnośląskiej zafascynował mnie „blef burgignon” – cóż za uczciwy szef kuchni 😯
Nemo,
także tutaj kajam się publicznie za wczorajszą nieobecność na Twoich urodzinach. Powodzenia we wszystkim i miłych korzyści z nowych, piekarnikowych umiejętności Osobistego.
Skruszona, ale bardzo serdeczna Haneczka.
Poczekam na Podhale 🙂
Wspominałam wcześniej o sznkowarach, tu coś na próbę – http://www.wedlinydomowe.pl/articles.php?id=1544 .
Haneczko,
dzięki za serdeczności i miłe życzenia. Mam nadzieję, że Twój rekonwalescent szybko wraca do formy i możesz też odetchnąć jak mój Osobisty. Swoją drogą to zastanawiające, że mój mąż umie gotować nie używając piekarnika 😯
A propos urodzin i liczenia lat.Przed chwilą w radiowej jedynce:
-Ile oskarżona ma lat?
-Wysoki Sądzie, niech policzę….Gdy wychodziłam za niego za mąż, miałam 20 a on 40. Jeśli on dziś ma 70, a ja jestem o połowę młodsza to znaczy ,że mam obecnie 35
Miłego dnia
zapodział mi się gdzieś wczorajszy dzień
:::
Nemo
spóźnione lekko ale serdeczne życzenia
marzeń o które warto walczyć
radości którymi warto się dzielić
przyjaciół z którymi warto być
Nemo, mój też piekarnika nie używa, instrukcji obsługi pralki udzielam każdorazowo. Te rzeczy go przerastają. Potrafi zrobić mnóstwo rzeczy, istna złota rączka, naprawia a z użytkowaniem ma kłopoty.
Dzisiaj grzęznę w kuchni. Dziecko leci jutro do drugiego dziecka i będę warzyć różnosci. I obiad na dzisiaj (schabowe, kapusta z grzybami), i obiad na jutro (rosół z wkładką). Jednym słowem zaraz idę garować.
Drugie dziecko mówi, że walijska kuchnia jest pyszna, tylko trzeba zainwestować niestety. Sprawozdam jak uda mi się wyciągnąć szczegółową relację.
Wieści od chwilowo nieobecnej Echidny – życzenia spóźnione dla Nemo i wcześniejszych selenizantów. Echidna ma nawał roboty i szczególnie absorbujących gości. Pada na tzw twarz. Odezwie się kiedy minie stan klęski żywiołowej.
Kiedy przeczytałam wpisy Haneczki i Nemo o męskich przypadłościach kuchennych, natychmiast pomyślałam o moim Mężu. I tak mam powód – dzisiaj Jarosława, czyli Jego imieniny… Też umiał naprawić niemal wszystko. Kiedy wprowadziliśmy się do naszego obecnego mieszkania, przede wszystkim rozebrał każdą klamkę i mechanizmy otwierające i odchylające okna. Był rok 1982, pełny sezon niedoborów i okna groziły wypadnięciem ze ścian i różnymi innimi nieszczęściami. W przestrzeń między płytami ścian a ościeżnicą okna balkonowego wlazła pianka z trzech dużych poduch i worek gipsu ( 40 kg). Sufilt i podłoga w kuchni okazały się zbieżne, a różnica poziomów na przestrzeni 2,5 m wyniosła 15 cm! Poradził sobie ze wszystkim, ale 0,5 roku właził po schodach piechotą, bo w windzie trzeba było nacisnąć guzik! Nie używał żelazka z termostatem bo trzeba było nastawić temperaturę i udawał, że nie pamięta które pokrętło jest od piekarnika, a które do temperatury. Pralki nie włączył ani razu, owszem wyłączył kiedy krzyczałam „to czerwone światełko naciśnij”. A ja jestem ten antytalent techniczny.
Witam w słoneczny dzień! Całkowita zgoda z Gospodarzem w sprawie wrocławskiej „Lwowskiej”. Kiedyś poszliśmy tam ze znajomymi, było smacznie. Przyjechała moja Mama (chodziła do gimnazjum we Lwowie), więc zaprosiliśmy Ją do tej knajpy. Jedzenie było paskudne i od tej pory nigdy już tam nie byłam.
Jak tam Marialka? Mam nadzieję, że już lepiej.
Smakowitego dnia życzę i też biorę się za robotę. 🙂
No właśnie, Pyro 🙂 Mój mąż wczoraj nastawił temperaturę, a po chwili zapytał, czy z tym drugim pokrętłem też coś ma zrobić? Powiedziałam, że tym się piekarnik włącza i czy go nie zdziwił brak czerwonej lampki i ciemność w piecu? Nie, po 5 minutach zajrzałby, by sprawdzić, czy już gorący 😯 I pomyśleć, że na codzień ma do czynienia z elektroniką i też umie wszystko naprawić 😯
Brzucho,
dziękuję 🙂 Przesylkę potraktowałam jako prezent urodzinowy 😉
Echidnie też dziękuję i życzę wytchnienia.
nemo
:o) świetnie
każde zdarzenie trzeba obracać na swoją korzyść
i mi jest tym bardziej miło
Nareszcie, na straganie u Pani Jadzi na rynku, są rzodkiewki! I mają smak rzodkiewkowy!
I jeszcze, Moi ostomili (…jak mawiają u Owczarka)! Prośba!
Na rynku także zatrzęsienie sałaty! Kto ma i zechce przekazać, własny, domowy i wilokrotnie wypróbowany przepis na pysznościową sałatę?
a.j
Nemo Nemo Nemo jesteś tam.
a jakże, ja także.
z życzeniami, toastem i prezentem, tylko się pokaż.
I to nie byle czym.
C A M P A R I > własnej roboty.
Ty jedyna dawniej dałaś mi wiarę i nie uznałaś mojego klepania za blagierstwo. Teraz dowody.
Prezent urodzinowy dla nemo, z napisami:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Weszki/photo#5193100541326392434
Nemo, spoznione ale serdeczne zyczenia wszystkiego najlepszego!
Andrzej.Jerzy,
salate oplukac i otrzasnac z wody lub odwirowac, w malej misce wymieszc lyzeczke musztary z jednym zoltkiem, dodac do tego mw. 3 lyzki stolowe oleju, sol, pieprz, sok z cytryny lub balsamico, wcisnac zabek lub zebisko czosnku, wymieszac z salata,
z tym, ze ja dodaje do zielonej salaty lub do takiej wloskiej l. rosso, pomidory, ogorek i jak mam, suszone pomidory, mozna dodac avocado.
Sos nalezy poprostu robic wedlug wlasnego samku ale ja robie go raczej ostry, wsiaka w salate i w tedy samkuje to b. dobrze
a.j,
czy pytasz o sos do salaty? To, co jednemu smakuje, drugiemu nie musi. Wyprobuj kombinacje w proporcjach: cwierc lyzeczki soli, lyzeczka dobrej musztardy (moze byc ziarnista lub Dijon), 2 lyzki octu winnego – dobrze wymieszac, dodac 3 lyzki oleju slonecznikowego lub innego bezsmakowego, mieszac do powstania gladkiej emulsji, dodac posiekana szalotke lub szczypiorek i zielona pietruszke, moga byc inne ziola i lyzka jogurtu. Mozna dodac czosnek zwykly lub niedzwiedzi. Polac wymyta i odwirowana salate.
Inny sos moze byc na bazie musztardy, octu, oliwy. Olej i oliwe dodawac zawsze po wymieszaniu pozostalych skladnikow. Posypac swieza bazylia lub oregano.
Dobra jest tez kwasna smietana z dodatkiem soli, musztardy, jogurtu i szczypty cukru. Do tego szczypiorek, rzodkiewka i inne nowalijki.
Arkadiusu,
wzruszylam sie 🙂 Wszy na moja czesc 😎 Dziekuje i serdecznie pozdrawiam 🙂 Wiedzialam zawsze, ze nie blefujesz, tylko niektore szczegoly byly dosc drastyczne 😉
Dorocie l. tez dziekuje 🙂 Mamy podobne gusta salatowe.
Dzięki! Będę próbował po kolei! 🙂 Wszystkie następne także…
Ja do sałaty (jak jest to z dodatkiem rzodkiewki i szczypiorka) sypię sporą szczyptę cukru, mniejszą soli,wlewam trochę octu i gęstej śmietany lub kefiru. Dla mnie najlepsze
Dodam ,że moja szczypta jest mniejsza od prezentowanych przez kucharzy w telewizji 😀 Po prostu tyle co za jednym razem weźmie się w palce
Mam podejrzenie, że w poprzednim życiu byłem królikiem, bo sałatę kocham nad życie. Ale żeby ją zrobić tak, jak się lubi, to rzeczywiście trzeba, zgodnie ze wskazaniem nemo, znaleźć własne proporcje słonego, kwaśnego i ew. słodkiego, a potem już fantazjować, bo właściwie wszystkie sosy do sałaty są wariacjami kilku podstawowych.
Ja chyba najbardziej lubię winegret według klasycznego francuskiego przepisu czyli – cztery osoby winny przyprawiać sałatę: rozrzutna powinna lać olej, skąpa ocet, rozsądna sypać sól i pieprz, a szalona powinna to wszystko wymieszać. Jak widać, bez musztardy, choć musztardowych też używam, ale wtedy – patrz nemo.) Do wymieszanego wrzucam czosnek, cebulę w kosteczkę, posiekaną zieleninę i drobniutko, w kostkę pokrajanego pomidora, po czym daję temu naciągnąć przez 20 minut, a potem dopiero wrzucam sałatę. Mały trik: do miski najlepiej najpierw wlać ocet (ew. z odrobiną soku z cytryny) i wsypać sól, a potem wlać oliwę, bo sól w tłuszczu się nie rozpuszcza i potem może zgrzytać.
Sosy śmietanowe robię rzadziej, ale jak już, to po wymieszaniu śmietany z przyprawami, octem (cytryną) i czymś tam jeszcze, np. musztardą, albo odrobiną przecieru pomidorowego, wlewam po kropli trochę neutralnego oleju, cały czas kręcąc łyżką, aż się zrobi emulsja. Sos jest wtedy kremisty, puszysty i dla mnie w smaku ciekawszy. Ze śmietanowych ulubioną moją wersją jest taka z musztardą, koperkiem i cebulką. Szczypta cukru w tej wersji konieczna.
Co się do tych sosów wrzuca, to też trzeba sobie indywidualnie dobrać, w każdym razie przykazanie „nie mieszać!” nie znajduje tu zastosowania. 🙂
Bobik bardzo dobrze sprawe przedstawil, teraz tylko probowac 🙂
Najwiekszy horror salatowy przezylam na Slowacji u tamtejszych speleologow pochodzenia wegierskiego. Podano nam salaterke pelna wody z octem i cukrem z plywajacymi liscmi zielonej salaty 😯 Drugi horror to salata ze smietana, octem i cukrem, bardzo slodka, gdzies w Polsce 🙁
Nie wiem, czy się przyznać do kulinarnej herezji…? Co tam, najwyżej z niesmakiem pokręcicie nosami Oto mój wstydliwy sekret – lubię sobie na talerz położyć sporą łyżkę sosu tatarskiego, obok mam przygotowaną czystą sałatę i razowy chleb z masłem. Pogryzam chleb kolacyjnie, maczam sałatę w sosie (oszczędnie) i jest to jedna z moich ulubionych kolacji wiosenno-letnich. Moge do tego dodać trochę rzodkiewek. Rodziny tak nie karmię, bo nie chcę dostać po głowie.
Do sosu śmietanowego nie używam octu. Nigdy. Natomiast sałatę skrapiam dobrą oliwą i wtedy dopiero wlewam sos śmietanowy lekko ubity trzepaczką
Wszystkie sosy typu winegret robię w misce, w której ma być sałata – sałat wkładam do gotowego sosu.
A ja jeszcze lubię różnych kiełków dodawać… ale wtedy sos nie taki bardzo ostry.
Nieomal bunt w domu.
Surowa, mielona wolowina, najlepszej jakosci popadla w nielaske. Muli nie bierze do twarzy. Dobrze, ze ugotowalem pularde. Czasami gotuje ptaka z mnóstwem warzyw i potem mam na kilka dni na rózne zupy. Gotowana pularda prosze bardzo. Nawet z koscmi. Zostalem sam na sam z resztkami wolowiny. No to ugotowalem gulasz na mielonej wolowinie. Odrobina ostrej, mielonej papryki dla poprawienia zapachu i smaku. Wyobrazcie sobie udalo sie. Mieszalem z warzywami od pulardy, zmielonymi w agregacie babuszki. Trafil sie sasiad, chwilowo slomiany wdowiec. Wrabal dwa talerza. Niema na potem ale i klopot z glowy.
Poza tym przyjechala „Polityka”, która bedzie dostepna w Polsce w dniu jutrzejszym. Pani od prenumeraty pewnie doprowadzi do tego, ze bede otrzymywal gazete zanim ja wydrukuja.
Dodatek, Polska na urlop i weekend. Czesc pierwsza Pomorze. Tam oczywiscie Restauracje polecane przez Piotra Adamczewskiego, publicyste kulinarnego Polityki. Zapomnieli dodac, ze przede wszystkim Gospodarza najlepszego blogu w Srodkowej Europie.
Niepotrzebna skromnosc ale mozna wybaczyc.
Gdyby ktos chcial sie przeprowadzic w moje okolice, to w dniu 9 maja o godzinie 17.00 odbedze sie wbicie szpadla pod fundamenty nowego domu.
Poza prominentami zapowiedzala obecnosc para miejscowych bocianów.
Dom bedzie gotowy za rok. Bufet gratis i muzyka zaprzyjaznionego zespolu.
Jutro zas, Dzien Otwartych Dni w nowo uruchomionym ogrodnictwie. Poczestunek kulinarny nie wykluczony.
Pan Lulek
Nemo wszystkiego najlepszego!!!
A.j. u nas w domu jadalo sie salate tzw. maslowa z kwasna smietana i cukrem.
Bobiku szansa jest, ze jadles to w wielkopolsce, jedyne co mnie zbija z pantalyku, to ten ocet, bo u nas sie go nie dodaje.
Znikam.
Nirrod,
dziekuje za zyczenia 🙂 To ja jadlam salate z cukrem, nie Bobik, i rzeczywiscie w Wielkopolsce 🙂 Moze mi sie zdawalo, ze byl tam tez ocet, ale smietana i cukier na pewno. Sorry za krytyke, bo widac niektorzy tak lubia, ale dla mnie to byl lekki szok 🙁
Pyro, a gdzie tu herezja? Jak Ci pasuje i smakuje, to i na zdrowie wyjdzie 🙂
Ja tez robie sos w misce do salaty, a salata czeka na dodanie w wirowce, albo jest kladziona lekko na sos, a potem, juz na stole, mieszana.
Jest też polska koszenila (tekst na końcu) i pewnie różne podobne lokalne cuda:
http://www.food-info.net/pl/colour/cochineal.htm
Zdjęcia Arkadiusa niesamowite i bardzo ciekawe. 🙂
To wprawdzie nemo pisała o tym śmietanowo-octowo-słodkim horrorze sałacianym, ale ja wiem od mamy, że nie jest to tylko wielkopolska przypadłość, Galicja niestety też potrafi obchodzić się z sałatą okrutnie.
Wysokiej jakości ocet winny jest sam w sobie przyprawą, nie tylko dokwaszaczem. Do sosów śmietanowych chyba najlepiej nadaje się, ze względów smakowych i optycznych, balsamico bianco, a przy winegretach można sobie poszaleć. U mnie w szafie stoi z 15 gatunków octu i każdy śpiewa na inną nutę.
Zapomniałem o jeszcze jednym ulubionym sosie sałatkowym, któremu niniejszym muszę oddać cześć. Normalny winegret robię z olejem z pestek z dyni, a do sałaty sypię jakichś posiekanych orzeszków, najczęściej włoskich. Wielu innych składników, poza czosnkiem i pietruszką, które są dobre do wszystkiego 🙂 taka sałata nie przyjmuje, bo orzechowość ma się tu wybijać.
Jak mialam duzo cytryn z Sycylii (nieraz przez cala zime), to nie uzywalam wcale octu do salat. Byly to jednak cytryny specjalne, pierwsze jesienne tzw. verdello, rosnace powoli przez gorace lato i nie napompowane intensywnie woda jak na plantacjach przemyslowych, nieslychanie aromatyczne i trwale mimo braku opryskow, a moze dzieki temu brakowi. Zrywane byly jeszcze zielonkawe i w miare przechowywania nabieraly cytrynowego koloru. Takie cytryny w sklepie u nas kosztuja ca 2zl za sztuke, wiec kupuje glownie do herbaty. Oj, chyba jesienia udam sie na Sycylie…
Mt7_meczko
oh, trzeba było nastukać, ze szukasz informacji na ten temat.
Oto fragment textu na temat z kolejnego filmiku:
Przez wiele stuleci rolnictwo było podstawą egzystencji wyspiarzy.
W XIX wieku spora cześć wyspy pokryta była jeszcze kaktusami,
na których hodowano insekty na skale przemysłową.
Od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku popyt na naturalne barwniki pochodzące z tutejszych rejonów ponownie reaktywował ich produkcje.
Te sześcio milimetrowe wszy przyssane są do mięsistych roślin.
Kaktusy gromadzą w sobie soki, które dla insektów są wspaniałym pożywieniem
W miesiącach letnich po wielokrotnym rozmnożeniu się zbierane są owady.
Usypia się je potrząsaniem na drewnianym sicie.
Po czym suszy na słońcu, a po ich oczyszczeniu i spakowaniu
czekają na odbiorców z branży żywnościowej, farmaceutycznej i kosmetycznej.
Po niewielkiej obróbce robaczków uzyskuje się z nich karminowy nektar.
Głowni odbiorcy to Anglia Francja i Italia.
Włosi po uzyskaniu z pasożytów czerwonego nektaru
dodają go do alkoholu
i pod nazwa campari exportują do wielu krajów
….smakosze cenią sobie ….
już wkrótce na ekranach waszych komputerów
z tym octem, ze moze byc on przyprawa sama w sobie. Tutaj na K´udamie jest tak wloska restaracja, ktora ma ocet poezje, kiedys zamowilam tam salate i wieku juz nadszarpnientym przez uplyw czasu milam przezyce aha!, znalam wszelkie rodzaje octu ale to rzeczywiscie bylo wydanie pyszne, wystarczalo jak jedyne za przyprawe, ciemne balsamico.
Ale jest jeszcze jeden fajny i smaczny rodzaj przyrzadzania salty, takiej typu endiwia lub polna, zielona jest za delikatna, musi byc to slalata z natury juz ostrzejsza w smaku. Dac sol pieprz i na to podsmarzone skwarki razem z tluszczem, ktory sie wysmarzyl i danie gotowe.Jesli ktos lepiej zna recepture przyrzadania tej salaty to prosze o wpis.
To bylo do Bobika, ze ma racje z tym… ale komputer tzn. program antywisrusowy zrzera mi fragmenty zdan.
Może te fragmenty zdań są zbyt smacznie przyprawione i program antywirusowy nie może się oprzeć? 🙂
Do tej sałaty ze skwarkami chyba nawet nie trzeba specjalnego przepisu,po prostu sałatę, najczęściej już przyprawioną winegretem, polewa się tłuszczem ze stopionymi w nim kawałkami boczku lub szynki, w każdym razie ja najczęściej z czymś takim się stykałem. Szczerze mówiąc, to nie moja bajka, ale w Niemczech bardzo popularny sposób, nawet roszponkę tak katują.
Ten pyszny ocet z Ku’dammu to może balsamico crema? Gęsty był?
Niespodzianka – http://www.alkoholick.republika.pl/ .
O rany! Sałatowy zawrót głowy, ale…sam tego chciałeś Grzegorzu D.! 🙂
Dyndało, Dyndało,
sałat się zachciało?
Teraz przez trzy lata,
po łokcie w sałatach,
łba nie wyjmuj z misy
i sprawdzaj przepisy! 😀
Bobiku, nazwy mi nie powiedzieli, chyba byl troche gestszy ale ociupine, dostala od personelu adres großhandel na Potsdamer str. gdzie kupuja swoje podprodukty ale jeszcze tam nie dotralam, choc to za mna chodzi.
Tereso rzeczywiscie niespodzianka!
Obejzalam strone podeslana przez Terese, no to kiedy sie zabieramy do „samodzielnej pracy w domu”?
a wiecie Panstwo skad bralo sie powiedzenie „ruszaj Pan salata”
Wiedzieć nie wiem, ale mam dwa pomysły. Jeden wiąże się z głowiastością sałaty, czyli byłoby to wezwanie do uruchomienia szarych komórek, a drugi z określeniem banknotów jako sałaty, wówczas chodziłoby o uruchomienie środków płatniczych. 🙂
Miskę do sałaty dobrze jest natrzeć rozkrojonym ząbkiem czosnku, nawet dwoma. Spróbujcie.
Ani jedno ani drugie, opowiadano mi, ze przed wojna tak nazywano poprostu dorozkarzy , nie uzywano wtedy okreslenia ubrany „na cebulke”,czekajacy na kilientow dorozkarze marzli podczas niepogody i ubierali jedno na drugie a na wierzch plaszczysko, i w zwiazku z tym dowcip warszawski wymyslil powiedzenie „Panie Salata”
Uff! Już po obiedzie! Ten obiad, to było pożegnanie zimy i powitanie wiosny!
Spaghetti carbonara w wydaniu prowincjonalnym + ogromna misa sałaty doprawionej wg. połączonych przepisów nemo i doroty l.!
Dobre to było! 🙂 Będą dalsze degustacje!
P.S
Sałata ze skwarkami, to w mojej rodzinie bardzo stary przepis!
a.j
a u mnie dziś gęsta zupa rybna (piątek? post?)
a w wersji dla niewierzących
…z boczkiem
:::
wczoraj przytargałem do dom
różnych sałat
zjadłem już trzy miski
tak na oko czteroosobowe
mam pyszną oliwę o zapachu świeżo koszonej trawy
i w miarę dobre balsamico
wiosna idzie czuję, jak mi się tak chce nowalijek
W moim rodzinnym domu jadło się sałatę całe życie z gęstą zakwaszoną śmietaną z cukrem.
Nie pochodzę z Wielkopolski tylko z Mazowsza i Mazur, tzn. rodzina mojej mamy.
Jest to dla mnie tak „oczywista oczywistość”, że jestem zdziwiona, że Nemo jest zdziwiona. 🙂
Listki młodego szpinaku ułożyć na talerzach, na każdy talerz kilka ćwiartek ugotowanego na twardo jajka, pokrajane na ćwiartki truskawki (moja wersja dopuszcza również jagody i maliny albo inny owoc)
2-3 łyżki balsamicznego octu
ząbek czosnku rozgnieciony
sól, pieprz, pół łyżeczki cukru
łyżeczka musztardy dijon
Powyższe najpierw zmieszać, a potem powoli dolewać oliwy (ok.6 łyżek), aż konsystencja będzie dosyć gęsta, ale kapkę rzadsza od majonezu. Walnąć na talerze.
Ten przepis założyłabym się, że był podawany przez Gospodarza na video, ale nie mogę znalezć. Pamiętam, że spodobała mi się taka kolorowa sałata (szpinak młody to też sałata świetna!) i był to przebój ostatniego lata. Mam gdzieś zdjęcie, dajcie poszukać… o, proszę:
http://alicja.homelinux.com/news/img_0943.jpg
I w miseczce jest kawior Heleny. Andrzej u boku ojca o czymś rozprawia, jak zwykle gestykulując mocno.
…ja z doskoku i wszystkich wpisów nie doczytałam, ale powyższy przepis podałam, bo ten sosik z musztardą się powtarzał, to i ja swoje 5 groszy.
A przy okazji zauważyłam, że znowu od rana wszyscy piją – a nie mogliście sobie dnia wolnego zrobić?! Toz jutro mamy następną okazję, następne urodziny!
Wracam do tematu głównego, czyli do polecanych restauracji. Polecam we Wrocławiu na ul.Kuzniczej malutką restaurację Alladin’s. Jadłam tam tylko dwa razy, ale ludzie, jakie tam jedzenie dają! Weszliśmy tam aby coś przegryzć i kelner zaproponował nam „talerz różności”. Przypomniało nam się, ze byliśmy tam 2 lata wcześniej i zamówiliśmy 2 „talerze różności”, bo była nas czwórka i zjedliśmy na styk, było dużo i dobre. Zdecydowaliśmy się na talerz różności i… nie zjedliśmy wszystkiego, mimo chęci. Pamiętam, że opisywałam to z podróży, u Alsy będąc. Talerz (a właściwie dwa talerze) różności plus piwo kosztował 37 zł. (potem sprawdzę i jakby co, sprostuję). Jak widzicie, góra ryżu, frytek, ziemniaków smażonych, a z mięs chyba 5 czy 6 różnych, po jednym dla każdego, wschodnie specjały typu szaszłyki, jakieś mięsa zapiekane w cieście (mój jeszcze pusty prawie talerz), cieniutko krojone okrawki ostro przyprawionego mięsa i jakieś schaby pieczone, kawałek pieczeni baraniej, bajka na talerzu.
Obsługa szybka, sprawna i sympatyczna. Restauracja ma dwa poziomy, niewiele stolików i mieliśmy szczęście, ze akurat był wolny stolik, tam podobno zawsze jest pełno.
http://alicja.homelinux.com/news/img_2877.jpg
Rzeczywiście, Alicjo, jest to przepis Gospodarza. A ja Wam jeszcze podam bardzo stary przepis na sałatę z tłuszczem. ja już teraz nie robię, ale kiedyś tak jadł mój Ojciec i Teściowa też.
Sałatę umyć, osuszyć, poszarpać na kawałki, w rondelku stopić kilka plastrów wędzonego boczku pokrojonego w kosteczkę skwarki i tłuszcz podlać wodą lekko osolić, wsypać łyżeczkę płaska cukru, zagotować, odstawić, wlać trochę octu. Płyn powinien być słodko – kwaśny , ale w miarę. Ciepłym (nie gorącym) polać sałatę, starając się hojnie rozdzielić skwarki.
Jest to naprawd ę dosyć smaczne pod warunkiem, że zjadane natychmiast – ani skwarki nie zdążą się rozmoczyć, ani sałata „zeszmacić”.
Za bardzo słodka czy kwaśna sałata jest moim zdaniem bee, dlatego w swoim przepisie zaznaczyłam słowo szczypta( sól przy cukrze obowiązkowa).Przyznam się, że musztardę to lubię dodać do sosu ale gdy serwuję marchewkę, do sałaty nie jadłam.Czas nadrobić zaległości.
Alicjo, truskawek z czosnkiem też nie jadłam, ale moja przyjaciółka i owszem, do tego pod moim dachem 😯 W dawnych czasach szkolnych mama zrobiła tort truskawkowy na moje imieniny.Przy degustacji M. się straszliwie skrzywiła.Myślałyśmy ,że ząb czy coś, a ona – czosnek! Nie wierzyłyśmy, ale wystarczyło powąchać jej porcję! Zeby było zabawnie to cała reszta tortu była całkowicie wolna od smaku i zapachu czosnku. Jak do tego doszło, to nierozwiązana zagadka, wspominana dla śmiechu przy różnych spotkaniach
Sezon letni zainaugurowany!
Dziś odbyła się u nas inugarcja sezonu letniego. Obiad był jedzony na werandzie/tarasie. Na węglach drzewnych w grillu został upieczony rostbef. Slooooow foooood . Dwie godziny z hakiem na bardzo wolnym ogniu. Do tego ratatouille oraz butelka
Węgierskiego czerwonego Bock Syrah rocznik 2004. Bock József
http://www.goglobaltrade.biz/Bock.html
z Villány w winnicy Bocor robi takie wino, że czapki z głów moi państwo! Polecam – gdyby się komu udało kupić.
P.S.
Żadnej sałaty – ani śladu!
P.S.
Potrzebuję recepty na typowo polskie śledzie. Sztandarowego przedstawiciela polskiej tradycji śledziowej. Jakie są najbardziej typowe? W śmietanie, w oleju, w occie…
Andrzeju, wydaje mi się ,że tradycyjne śledzie solone to są w śmietanie z dodatkiem cebulki i ew. tartego jabłka.A może ty masz świeże?
Jeszcze o śledziach – głównie dla Arkadiusa:
W jednej znajlepszych szwedzkich restauracji rybnych
http://www.sjomagasinet.se/lang.asp?lang=eng
świeże śledzie moczone są przez dobę w sosie w którym są puszkowane sardele – anszua. Na drugi dzień smażone w panierce z tartej bułki. Wiem to z pewnego źródła.
Mmmmm…..
Małgosiu droga,
Tradycyjny śledź polski to śledź solony, z beczki. Kaźdy z nas oczywiście ma tego śledzia genetycznie niemal zakodowanego – smaki z dzieciństwa, śledzie babci i mamy. Chodzi mi głównie orecepty na śledzia z beczki…
Pyro! To jest właśnie ten mój stary, rodzinny ( Babci Michaliny ), przepis na sałatę ze skwarkami. Jota w jotę! 🙂
Diabli nadali. Napisałam dla Andrzeja Sz. 3/4 stronicy i pożarło. Andrzeju – przepisy znajdziesz u Alicji w naszej książce kucharskiej. Ja tylko przypomnę
– sledzie moczymy wyczyszczone, odgłowione w kilkakrotnie zmienianej wodzie. Pod sam koniec na 2 godziny zamieniamy wodę na mleko (niekoniecznie ale są delikatniejsze). Sledziom ucinamy wąski, brzuszny paseczek. Śledzie do oliwy odfiletowujemy i sciągamy skórę.
– cebulę do śledzi zawsze odparzamy – obojętnie w kosteczki, plastry, czy pierścienie najpierw na sito, przelac wrzątkiem, a dopiero potem do śledzi.
– filety śledziowe, które pójdą do oliwy skrapiamy cytryną albo słabym octem, posypujemy grubym pieprzem i na pół godziny odkładamy w zimne miejsce. W międzyczasie odparzoną cebulę lekko solimy. Cebula na śledzie całość delikatnie opruszamy szczypta cukru – pudru i zalewamy olejem – oliwą z utłuczonym kawałeczkiem liścia laurowego i kawalątkiem czuszki. Śledzie takie powinny stać co najmniej 12 godzin w lodówce.
Andrzeju > można pewnie na wiele sposobów. Mi smakują ponad wszystko tylko w samej dobrej olivie. Oczywiście po wyłowieniu z solanki dobrze osuszyć. A jak już leży na talerzu to wykonać trzy ruchy młynkiem z pieprzem. Niebo w gęęębie.
Obecnie męczę się z tymi, co ostatnio zrobiłem. Zalałem zbyt ciepłą zalewą i są z lekka miękkawe. Za tydzień będą z pewnością jak należy dzięki działaniu octu, tyle tylko ze do tego czasu śladu po nich nie będzie.
Haneczka wymyśliła piękne określenie – GAROWANIE.
Kryminał, jednym słowem 🙂
Tutaj często sałaty posypuje się kawałeczkami dobrze wysmażonego, chudego boczku, na zimno. Polecam spróbować, bo to jest pyszne i nie trzeba sie spieszyć z wcinaniem sałaty.
Ciąg dalszy – http://moonshine-still.republika.pl/index.html .
Jadłam tez sałatę (z róznymi innymi warzywami i sosem z oliwy, octu balsamicznego i musztaardy) Posypaną mini-grzeneczkami. tez dobra. A czy ktoś dodaje do sałaty listki rukoli? Długo nie mogłam się do niej przyzwyczaić, ale teraz ją polubiłam (tym bardziej, że posiana w ogrodzie dba sama o siebie czyli rozsiewa się łatwo). Nie polubiłam natomiast świeżej kolendry i chyba już nie polubię.
Doroto z Poznania > wszystko przed tobą. Smaki się tez zmieniają.
Ano zobaczymy. W kolendrze najbardziej przeszkadza mi jej zapach
Słońce, ciepło i przyjemnie!! Wiosna aż kipi, a Wy cały dzień klepiecie zamiast oddychać świeżym wozduchem!! Ja grzecznie wróciłem z kopalni, jedzonko, sałata też była – sos zapodam niżej i do ogródka porządki robić!! Gmina nasza kochana wystawiła dzisiaj kontenery abysmy mogli się pozbyć tego czego w ramach porządków wiosennych pozbyć się chcemy. My pozbyliśmy się splątanego dzikiego wina- pamiętacie, śpiewał o nim Marek Grechuta, nazwa polska winobloszcz pięciolistkowy, łacińska Parthenocissus inserata, angielskiej nie znam…Wywiozłem tego sześć oburącz schwytanych plątanin…czyli trzy kursy moim wielozadaniowym samochodem. Jutro muszę mu zafundować pucowanie. Więc póki widno, my w terenie.
Teraz sobie poczytałem. Arkadiusa świetna opowieść o wszach kaktusowych sprowokowała mnie do kolejnego w tym pięknym dniu uśmiechu. Nemo, szczęściara jesteś, taka dedykacja !! fiu, fiu!!
Haneczko- Słoneczko!!
Cóż miałaś na myśli pisząc że idziesz garować??
Że będziesz:
-gotować?
-spożywać…wiadomo co!!
-spać?
-siedzieć w pierdlu?
-rosnąć- jak ciasto?
-wiać z boku- jak wiatr?
-czy nastawiać do tego z boku wiatru żagle??
Zasiałaś straszny zamęt Haneczko…wyjaśnij proszę!! 😉
Małgosiu!
Był taki kawał żydowski. Sędzia się pyta świadka, ile ma lat. „40” – odpowiada kobieta. A na to sędzia rezolutnie: „A od ilu lat?”
Doroto l.
ja kocham rukole i mam ja w ogrodzie. Lubie dodac do salaty z roznych listkow, ale najbardziej lubie pizze z surowa szynka posypana po upieczeniu swieza rukola, fantastyczna 🙂
Antku,
u mnie pogoda ciagle jeszcze mieszana, ale jutro ma byc wreszcie cieplo. Wieczorem bylismy w sklepie i nabylismy mnostwo roznych nasionek za ponad 50 Fr. rozne cebulki i szalotki oraz sadzonki pora. Jutro bedziemy ryc i siac, musze popytac znajomych wlascicieli krolikow, czy wezma wystrzelone jarmuze i brukselki, wszystko zabiera sie do kwitnienia. Moje dwa razy zsieczone gradem brokuly zyja i produkuja malutkie kwiatostany doskonale do jedzenia. Trzeba je jednak bedzie wyrwac i posadzic cos nowego. Dzis wsadzilam do doniczek nasionka dyni butternut i potimarron, mam nadzieje, ze wykielkuja choc sa dwuletnie.
O nie, Antku. Pyra pisała rano i wieczorem. Dzionek przeznaczyła na inne zajęcia.
Młodsza przytargała dzisiaj do domu pół średniej kwiaciarni, w tym sporo pojedynczych dłuuuugich róż – wiadomo, pożegnanie maturzystów. Z dniem dzisiejszym ukończyli szkołę. Potem jeszcze matura i kolejny rocznik ruszy w świat. I tak i siak dzisiaj już jest kwiaciarski obyczaj nieco racjonalniejszy. Jeszcze kilka lat temu ganialiśmy po całej klatce schodowej rozdając kwiaty na prawo i lewo, bo były to ilości nie do opanowania. Od lat rodzice i uczniowie są proszeni o ewentualnie jedną wspólną wiązankę od klasy dla nauczyciela, bo jest to ewidentne wyrzucanie rodzicielskiej kasy w błoto. Niby się przyjęło – składka w klasie po 8-10 złotych daje 240 – 300 złotych, co wystarcza spokojnie na 10 skromnych wiązanek dla nauczycieli. Poprzednio każdy niemal z uczniów dawał kwiaty każdemu kto go uczył. Zgroza. Zawsze jednak znajdzie się ktoś, komu litościwie dało się dopa chociaż ndst wyglądało z dziennika jak „mane, tekel, fares” albo inna podstawa do „szczególnej wdzięczności” I tak, w tym roku Ani olimpijczyk – finalista przytargał przepiękny kosz delikatnie mieniący się złotawym seledynem i obsadzony 4-ma żołto-fioletowymi orchideami. Kosz jest oszałamiający i stoi w tej chwili na stole w dużym pokoju. Prawda, że Anka władowała w pracę z nim wiele godzin przez wiele miesięcy i holowała aż do finałowej rozgrywki ale wydatek dla rodziców musiał być spory. Zadzwonili jeszcze sami z podziękowaniem. No cóż, chłopak ma praktycznie indeks w kieszeni. Niby głupio, a uciecha jest.
😀
Poszliście sprzątać z latarkami, czy oglądacie cyrkowy taniec ze śpiewającymi gwiazdami na lodzie?
Dla zagranicy wyjaśniam że to taki program „rozrywkowy” nadawany przez
działające w Polsce telewizje. Takie 3wjednym. A może i cztery? Nie kontroluję więc trochę się gubię.
W następnym odcinku zapodam sos do sałaty- spożywany u nas w sezonie wiosenno-letnimu bardzo chętnie.
Proszę przygotować magnetofony…trzy, dwa, jeden, zero, start…..
Zaraz, jeszcze nie teraz… 😉
Arkadiusie, jeśli robiłeś śledzie z mojego przepisu i np. są takie jakby czerwonawe to oznacza, że za krótko były w zalewie! Powinny być jaśniutkie i takie do gryzienia, tzn jędrne. W przepisie decydujące jest odpowiednio długie marynowanie
Nemo!!
Więc jutro pracujemy!! A po południu będzie grill, rodzice podrzucają nam małą kukułkę – Agatkę, wnuczkę naszą śliczną i kochaną. Sami idą w tango – wiecie co to znaczy?? 😉
Im i nam będzie wesoło!!
Pyro!!
Antkowej opowiedziałem że widziałem dzisiaj na ulicach dużo pięknej
i eleganckiej młodzieży…..chłopaki w garniturach, dziewczyny w niczym nie przypominają maturzystek z „naszych czasów”, że te dziewczyny piękne i niektóre takie dorosło kobiece wyglądające -popatrzyła na mnie takim jakiś takim podejrzliwie dzikim wzrokiem…. mam się bać??
Panie nauczycielki też byly rozpoznawalne….na lewym ramieniu, jak piszesz, kwiaciarnia, w prawym siata z jakimiś kanciastymi przedmiotami. Książki pewnie… 😉
A ja miałem sos opowiedzieć…
Jak nemo o posypywaniu pizzy rukolą, to mi się zaraz przypomniało, że podartą na strzępy rukolą można posypywać też spaghetti. Komponuje się niemal z wszystkimi sosami, ale najwyraziściej oczywiście z niewieloskładnikowymi. Np. aglio e olio (czosnek i oliwa) plus rukola – łapy lizać!
Więc sos.
Acha, rukola jest super!!
Solo z winegretem, pomieszana, albo do carpaccio z polędwicy wołowej…
Właśnie !! W zamrażalniku jest polędwica… ze wsi, tam taniej znacznie!
W Warszawie zarejestrowałem ostatnio 70 złotych za kilogram!!!!
Zgroza….chociaż jakaś argentynska jest po 110….
Na wsi po niecałe 40.
A rukolę z pizzą trzeba będzie spróbować.
Acha, sos…
Jedynym kanciastym przedmiotem w onej siacie może być album albo inna cegła wydawnicza. Nauczyciele tak cholernie boją się posądzenia o korupcję, że mają obiekcje nawet w obliczu bombonierek. Jak już jest, to się częstuje młodzież tym, co w pudle.
Doroto z Poznania,
podobno kolendre albo sie kocha albo nienawidzi, nie ma uczuc posrednich….Z zielona salata kolendra mi sie w ogole nie kojarzy – ja ja lubie w salatce meksykanskopodobnej: pomidory w drobiutka kosteczke, cebula w jeszcze drobniejsza, i duzo posiekanej kolendry + przyprawy (to jest wlasciwie taka salsa) – moze wyprobuj w sezonie pomidorowym.
Nasza kukułka – wnuczka nasza śliczna i kochana, dopiero niedawno zasnęła.
Troszkę zmęczona jestem, zwłaszcza że jak wolny dzień, to Natalka wstaje bardzo wcześnie. Zresztą jutro jedziemy do ogrodnika po jakieś nowe roślinki.
Co do sosów sałatowych – na jutro mam sałatę lodową. Dotychczas robiłam winegret do niej, ten podstawowy. Są lepsze propozycje?
To prawda Pyro, czasy się w szkole zmieniły.Za mojej kadencji było kilkoro takich nauczycieli, którzy oficjalnie zamawiali np. serwis obiadowy na 12 osób(polonistka w równoległej klasie), a jeśli nie chciało się klasówki to torba piwa( fizyk), w technikum chłopaki musieli czasem postarać się przy jakim remoncie czy zwózce…W szkole do której moje dziecko chodzi dyrekcja stosuje apele oficjalne do rodziców,że prezenty są zakazane i będą bardzo źle widziane, ew. wspólny kwiat od klasy jeśli już się uprą rodzice.W sąsiednim mieście natomiast gdy miałam stoisko z biżuterią wszelkie okazje to były dla mnie zniwa .Często wyglądało to tak,że przychodziły nauczycielki i wybierały sobie coś bynajmniej nie taniego. Tak więc bywa różnie.Obligatoryjne dawanie prezentów każdemu nauczycielowi( gdyby ode mnie zależało panią od angielskiego bym wywaliła już we wrześniu 👿 tradycją jest ,że połowę lekcji zajmuje zabawa w króla ciszy 😯 ) jest beznadziejne ale próba podziękowania za nadliczbowe godziny, zainwestowanie pozaprogramowe w ucznia to chyba coś naturalnego.Sama też czułabym taką potrzebę
Antek ,no i co z tym sosem?!
Zabiję tego łotrPressa!
Podstawowa jest OK, ale ja lubię kupny (zgroza!) Italian Dressing. Wygląda na podstawowy plus duzo czosnku w mikroskopijną kostkę pokrojonego, rozgnieciona ostra sucha papryka, bazylia, moze i jest oregano, ale nie wyczuwam.
Rukola – miłość od pierwszego spotkania, lubie sałatę z samej rukoli, co tam listki!
A koleander (cilantro), czyli chińska pietruszka, to podstawa w kuchni chińskiej i bardzo dobrze smakowo się kojarzy z chińskimi daniami typu stir-fry.
No i salsa (podstawowa, bo widziałam kiedyś przepis na salsę z …mango!) bez koleandry to nie salsa.
Wczoraj wysiałam deczko koleandry i pietruszki, a rukola lada dzień wyjdzie.
Na Kaukazie żenią liście kolendry z białą fasolą. Mniam mniam. W ogóle jestem wielbicielką kuchni kaukaskiej 🙂
sos
Sos, nie SOS- trzy kropki, trzy kreski, trzy kropki
ale sos do sałaty!!
A więc trzeba przygotować ( ilość na pułk wojska lud większą imprezę)
– słoik majonezu, taki jak dżemowy- 320ml ( tylko nie wydziwiajcie że majonez!! )
– karton 0,5 litra przecieru pomidorowego
– keczupu 3 łyżki łagodnego ( niekoniecznie)
– czosnku 4 ząbki, albo i więcej
– 2 łyżki czubate miodu
– sól
– pieprz
– 2 łyżki oliwy ( wiecie z czego..)
Miód rozrobić w małej ilości ciepłej wody, przestudzić, dodać do tego majonez, roztrzepać. Teaz wlewamy przecier pomidorowy, keczup, mieszamy- trzepiemy nieustająco, czosnek, sól, pieprz wedle uznania, na dodać wtrzepać oliwę. Koniec.
Można z nim sałatę lodową, pomidory, ogórki, paprykę….
Przepis na sałatę :
1 sałata lodowa
2 duże pomidory pokrojone w ćwierćplasterki
3-4 ogórki ( ogórki, nie ogóry!! ) pokrojone w ćwierćplasterki
kilka konserwowych lub kiszonych pokrojonych
zielone oliwki
papryka – tyle samo objętoścoiwo co pomidora, pokrojone w kostkę
ser pleśniowy pokrojony w kostkę , około 200 gram
2 piersi z kurczaka, nasolone, naczosnkowane, obsmażone i uduszone
wystudzone, pokrojone w plastry.
Wszystkie składniki można podać oddzielnie w miseczkach, każdy nakłada co lubi i ile lubi, polewa sosem i zajada.
Można przed podaniem wszystko zmieszać, polać , lub nie polać, każdy poleje sobie ile chce.
Ja mogę ten sos pić luzem….
Jak kto chce mniej niech sobie przeliczy proporcje.
Smacznego!!
ufff!!!
Antku, zanotowałam sobie w kajeciku.Dzięki, wypróbuję bo brzmi ciekawie
…może być koleander czy musi być kolendra? Bo zgłupiałam nagle.
Alicjo, może oleander?? 🙂
Małgosiu!
Dzisiaj do tego sosu była mieszanka lodowej, papryki i świeżego ogórka.
Było ok!
Ja sobie wkroiłem kilka plasterków wędzonej polędwiczki wieprzowej i zjadłem z ciabatką. Och….mniam!
Ze skojarzeń. Skromnie:
– kurczak wędzony pokrojony w kostkę
– majonez + keczup ostry = sos
Robić dziś na jutro, przechować w lodówce.
Antek,
nagłej śmierci mi nie życzysz chyba, oleander jest silnie trujący! I bardzo często uczuleniowy.
Faktycznie przepis na kompanię wojska, pół litra przecieru pomidorowego?! 😯
Przepisy w przepisach. Sprawdzę, czy wszystkie, najwyżej dorzucę. Ja jeszcze nie zdążyłam wszystkich komentarzy przeczytać, dopiero wróciłam „z pola”!
Ach… i przypomniało mi się jeszcze, że jamnik Starej Zaby (pamiętacie co niektórzy Starą Zabę z Zabich Błot w okolicach Połczyna? Bywała czasami) miał na imię Krótki 😉 Tak go nazwał Józio, wnuk Starej Zaby – jak zobaczył psa zapytał, czemu on taki krótki? No i został Krótki.
Pisząc przecier, mam na myśli takie co jest w kartoniku 0,5 litra.
Wychodzi tego tyle ze mieści się w słoiku po ogórkach konserwowych- mniej niz 0.9 litra. W sam raz na 9 osób. 🙂
Przecier taki na ten przykład
http://szampan.pl/sklep/img_items/b/111/11145.jpg
A sos przechowuje się spokojne w lodówce przez dwa – trzy dni.
Moc cieplych zyczen dla nemo z okazji jej polokraglych urodzin.
Also, ja do lodowej salaty dodaje duzo pokruszonego sera feta i czarne oliwki, oliwa cytryna, wszystko.
Poraz pierwszy zielona salate na slodko jadlam w Krakowie, w takim slodko-musztardowym sosie. Byla pyszna, ale nieczesto do niej wraca. A to dlatego, ze jestem wielka milosniczka grubej salaty rzymskiej po cesarsku… Sos: anchois, czosnek , cytryna, parmezan, oliwa, zoltko, lyzeczka musztardy. Do roztartych skladnikow dodawac strumykiem dobra oliwe.. Sos powinien byc gesty. Wymieszac z salata, posypac parmezanem i czosnkowymi malymi grzaneczkami… Danie samo w sobie jesli podane z chlebkiem w stylu pita lub bagietka.
No co Ty mi tu, Antoine… u mnie nie ma takiego przecieru, jest tylko pasta pomidorowa, przez innych zwana przecierem. Może ją rozcieńczyć sokiem pomidorowym, małą puszkę, tak, żeby wyszło 0.5 litra?
Antku, uprzedziłeś moje pytanie.Dzięki. Właśnie zastanawiałam się nad możliwością przechowywania nadmiaru sosu.
Wypróbuję chętnie podane pomysły na zastosowanie rukoli (wyglądają apetycznie). Tym bardziej, że zamierzam jutro ją posiać (kolendrę zreszta też sieję dla jej delikatnych kwiatów – pszczoły je lubią – i aromatycznych owocków. a w sezonie pomidorowym spróbuję ją zastosować, zgodnie z radami). Chyba się trochę narobiło bałaganu z nazwą tej roślinki. Po polsku – kolendra, po angielsku coriander lub cilantro (ta ostatnia nazwa podobno zarezerwowana tylko dla natki), po francusku coriandre, po niemiecku koriander i wreszcie po łacinie Coriandrum sativum. I jeszcze potocznie cińska pietruszka. W każdym razie nie oleander bo to rzeczywiście trucizna
Ja tam przecier mam swój ( tj maminej produkcji) a co!
Antkuuuuuuuuuu!!!!!!
No dobra, nie mogłeś wiedzieć, że wypowiadanie przy mnie słowa „carpaccio” bez umożliwienia mi natychmiastowej konsumpcji tegoż, kończy się długim, żałosnym, niepocieszonym wyciem. Ale teraz już wiesz 🙁
Muszę chyba na ten temat poważnie porozmawiać z mamą, Coś podejrzanie dawno już nie było tego na c. To trzeba zmienić! 🙂
kucharka napisała, że kolendrę albo się kocha albo nienawidzi – coś w tym chyba jest bo szukając przed chwilą w Internecie czegoś więcej o kolendrze natknęłam sie na coś takiego: http://www.ihatecilantro.com/ . U mnie aż takich negatywnych emocji nie budzi
Niniejszym inauguruję kolejne urodziny (Pyra wpadnie w alkoholizm przez ten kwiecień!).
Wszyscy obecni kielichy w górę, cokolwiek by tam mieli.
Wszystkiego najlepszego w Dniu Urodzin dla naszej Alsy! Zdrowie!!!
…ha! Ale mi się równiutko wkleiło życzenia, zauważcie czas! To MUSI coś znaczyć! Zdrowie!
Dzisiaj Farnese.
Doroto z Poznania, chińska, nie „cińska” 😉
(Chinese parsley)
Moja chińska synowa nauczyła mnie kilka dań z tym zielskiem, kiedyś hodowałam tylko dla nasion, bo wiadomo, dla marynat. Ludzie nie lubią głównie dla intensywnego zapachu – w tych daniach ów zapach się gubi i jak pisałam wyżej, wspaniale komponuje z całą resztą. Kolendra, którą ja wysiewam, jest tylko dla natki lub baldachów i nasion, bo korzenia to ona praktycznie nie ma…takie cienkie coś, nie to, co pietruszka.
zdrowie nieustające
i toastowanie nieustające
Also! w Twoje ręce
..kieliszkiem pigwówki
Sto lat ,sto lat ,niech zyje, żyje nam i niech jej gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie. Najlepsze zyczenia dla Alsy
Wszelakiej pomyślności dla solenizantki!
Rzeczywiście zgubiłam „h” pisząc i wyszła cińska pietruszka! Jak mi tylko kolendra wyrośnie to spróbuję ją jeszcze raz oswoić.
Doroto z Poznania,
podam Ci kiedyś przepis na chińszczyznę z udziałem kolendry, może się przekonasz, bardzo proste, niewyszukane danie do ryżu.
„Na żywo” mi ta natka nie pasuje, i nawet nie wiem, czy się ją tak stosuje. Popytam synową, może ona coś wie.
Brzuchu jeszcze raz dziękuję za „Wielkie otwarcie”, miałam wczoraj wspaniały wieczór, oglądając. Tylko szkoda mi było, że tak się zakończył, ja tak trzymałam kciuki za tych chłopaków i powodzenie!
Obejrzeliśmy Ratatouille, toż to film o naszym … ehum… krytyku kulinarnym 😯
No, nasz nie jest taki wredny, raczej pogłaska, niz przysoli 😉
Wszyscy przewracaja sie na drugi bok, a ja wznoszę toast za Szanowną Jubilatkę, u nas pora średniowieczorna 😉
Zdrowie Alsy!
Najserdeczniejsze życzenia dla Alsy.
U mnie Paryż budzi się do życia i czeka na spragnionych porannej kawy.
http://www.kulikowski.aminus3.com
Also,
czy życzenie komfortowej wycieczki do Paryża się nada ?
Bardzo proszę, podane.
Also!
Wszystkiego najlepszego!
Panie Piotrze!
A może rzeczywiście coś o kuchni kaukaskiej? Bo dla mnie to jest tabula rasa, terra incognita.
Also, wszystkiego najlepszego w ten piekny wiosenny poranek!
Bobik, czym udaje sie Wam pokroic mieso na carpaccio,
jest tez carpaccio wegetarianskie z surowej cukini, tez ciekawe.
Alicjo
cała przyjemność po ….obu stronach ..Atlantyku
a co powiesz o Postrzyżynach?
pokochałem ten film za smak życia
w Wielkim otwarciu najbardziej mnie wkurza
tłumaczenie tytułu
Zyczeń wielki kosz dla Alsy
(wykorzystać przed upływem…)
i nie jest to żaden falsy-
fikat! Wszystkie są prawdziwe! 😀
Zdrowie Alsy po raz pierwszy!
Wcześnie zaczynam, ale i wcześnie kończę, bo zaraz jadę do Łodzi. Może zajdę tam do jednej knapjy hinduskiej 🙂
Smacznego i słonecznego weekendu!
Doroto l., mięso na c..o najlepiej kroi się rzeźnikiem! 😀
Są wprawdzie dobre rady, żeby lekko zamrozić i wtedy ciachać, ale w domu, bez maszynki, nigdy mi to tak nie wyszło jak trza, więc zdaję się na fachowców.
Stosuję też pewną wariację na temat c…o, o której mogę pisać spokojnie, bo właśnie wysłałem Tatę na targ po składniki i zaraz przystąpię do zrobienia i zjeścia. Cieniutkie plasterki świeżego, nie przepieczonego rostbefu (nie da się ukryć – muszą krwawić) potraktować tak samo, jak mięso surowe, czyli oliwą, cytryną, sólpieprzem, na to grubo tarty parmezan, u mnie na wierzch jeszcze rukola i bazylia. Mniam, mniam… Tato, pospiesz się!
Brzucho – poparcie w sprawie „Postrzyżyn”. Za co kochamy czeskie kino, jeżeli kochamy? Ja głównie za Menzla! 🙂
Wyściubiam na chwilkę nos na powierzchnię, żeby:
– życzyć Alsie, czego dusza Alsy zapragnie a ciało podoła (toast wieczorem)
– zawiadomić Antka, że skończyłam wielkie garowanie kuchenne i lekko padam na twarz, ale tylko lekko ze względu na Słoneczko 🙂
– donieść Pyrze, że wszystko dotarło i matko moja kiedy ja to przetrawię!
– „Czarnego Piotrusia” oglądaliśmy prawie na kolanach
– a Pana Piotra proszę o głos w kwestii kuchni walijskiej, czyli przepis na smoka w porach z żonkilami
– pogrążam się ponownie w kasie
Torlinie, kuchnia kaukaska to jest temat nader smakowity, ale gościnność kaukaska, to jest temat-rzeka. Ja się z nią stykam w Niemczech (!) dość często, wśród różnych narodowości uchodźców z tamtych stron i wszystkich łączy jedno: nie da się do nich wpaść na 10 minut, żeby załatwić jakąś sprawę i zmykać. O, nie! Trzeba usiąść, wymienić zwyczajowe grzeczności z panem domu, w tym czasie pani domu znika i słychać talerzy szczęk, za chwilę na stole ląduje jedna potrawa, druga potrawa, trzecia potrawa, czwarta potrawa… I tak do dwudziestu, jeżeli nie było się wcześniej zapowiedzianym. Jak się było, to poniżej czterdziestu chyba nie schodzi. 🙂
Ale co jest w kaukaskim obyczaju kulinarnym absolutnie cudowne: niezależnie od potraw „poważnych” zawsze jest na stole masa świeżyzny. To pomidor, tu ogórek, tu cebulka, tu rzodkieweczka, tu plasterek, tu listeczek. Można to dziobać przez cały czas i dzięki temu wyjść po kilku godzinach tylko średnio przeżartym. Całkowite nieprzeżarcie byłoby oczywiście despektem dla gospodarzy, lepiej nie próbować! 😀
Alsie słodkości wszelakie urodzinowe przesyłam. 🙂
Niech wszystko i wszyscy którzy Cię otaczają będą jeszcze bardzo długo źródłem radości i uśmiechu. Natalka też, mimo że za rano wstaje. 😉
Wpadłem na kawę.
Pogoda jest piewszorzędna!
Prace polowe przebiegają zgodnie z założonym harmonorgamem.
Wydajną i efektywną pracą czczę zbliżające się pierwszomajowe święto!
Postanowiłem podnieść wydajność z hektara i przenieść ją na drugi hektar.
Bobiku! Mój „rzeźnik” nie umie kroić c….o, muszę więc radzić sobie sam.
Polędwicę kroję lekko zmrożoną, lub w odpowiednim stopniu rozmrożoną.
Konieczny ostry nóż. Plasterki nie wychodzą doskonałe, ale jak smakują!
Lekkie zmrożenie mięsa jest wskazane przy mieleniu, maszynka się tak łatwo nie „zatyka” ale Twój rzeźnik pewnie i zmiele….i doprawi…usmaży też??
Doroto l. – podaj przepis na c…o ( ciacho- tak aby nie drażnić Bobika )
z cukinii!
A teraz ześpiewem na ustach oddalam się do roboty…
http://www.youtube.com/watch?v=6T0hzPwwkoU
Kochani, serdeczne dzięki za życzenia! Wpadnę jeszcze wieczorem, a teraz, zgodnie z podesłanym przez antka refrenem: do roboty! Ale to miła robota! Wprawdzie nie umywa się do pracy na socjalistycznej budowie, ale ja ją lubię.
Uściski dla Was i miłego dnia! 🙂
Antku, spróbowałby mój rzeźnik usmażyć mi c…o, dopiero by poznał, co to krwawa jatka! 😀
Bezmięsne z cukinii też próbowałem robić, i z pomidorów, i nawet z truskawek (słowo honoru!), ale które poza polędwicznym najżywiej mogę polecić, to z surowych pieczarek. Warunek sine qua non: muszą być pierwszej świeżości. Sposób przyrządzania zawsze taki sam – porżnąć piłą tarczową w cienkie plasterki, a na wierzch wszystko to, co do wołowego. 🙂
Bry!
Zdrowie Alsy po raz pierwszy!
Herbatką, bo wino wczoraj prawie że wyszło, trzeba dzisiaj jakieś zapasy zrobić. I trochę wcześnie, a tu mam do wsi się udać w celach różnych.
Brzucho,
„Podstrzyżyn” jeszcze nie oglądałam, może dzisiaj. W ogóle nie pamiętam żadnych czeskich filmów poza amerykańską już twórczością Formana, jedyne co, to cała seria krótkich filmów Svankmajera (zawsze mylę go ze Skvoreckym, nazwiskowo).
Być może coś Menzla oglądałam, ale przejrzałam filmografię i tytuły nic mi nie mówią.
A gdzie Pyra, jeszcze się nie zameldowała dzisiaj?
Alicjo, dzwoniłam, Pyrę (i sąsiadów też) odłączył od internetu remont windy. Czeka na odzyskanie kontaktu ze światem.
…a żeb ich kolka sparła, jak mawiał Pawlak.
Antku, przypomnialam sobie dzieki podanemu przez Ciebie linkowi piosenki mojego dziadka, PierwszaBrygada i O moj rozmarynie, ktore spiewal mnie jak bylam mala.
Co do cukini to pociac je w cieniutkie plastry, rozlozyc na talerzu i patraktowac ja tak jak pisze wlasnie Bobik, sol, pieprz, olej, cytryna i ja jeszcze do takich zielonek (tez i do brokul zapiekanych w piekarniku) dodaje troche sosu sojowego. Niech to wszystko naciagnie i do gardla. Bobik sie chyba nie zdenerwuje bo jego pomysl z pieczarkami tez jest dobry, moze to nawet polaczyc i dodac rukoli.
Bobiku i doroto l. dziękuję za podpowiedzi.
Chętnie wypróbuję!
A co do Pyry to miałem już wcześniej prywatne podejrzenie że Radyjko nie ścierpiało konkurencji internetu i przegryzło kabelek.
A to guzik prawda, winda druty zerwała.
I już znikam bo właśnie przyleciała Kukułeczka…..
Najlepszego dla Alsy! Niechaj Ja zycie rozpieszcza.
Jako ze u nas dzisiaj dzien targowy, kupilismy na tymze swiezutka jagniecine, ktora usmazona zostala z dodatkiem rozmarynu i czosnku. Smakowala wysmienicie w towarzystwie grylowanej papryki. Do tego Rosso Puglio, bardzo smaczne, doskonale na dzisiejsze toasty!
Wszyscy kopią w ogródkach, więc i ja w końcu nie wytrzymałem, rzuciłem wszystko i poleciałem pogrzebać w ziemi. Ciekawe, co mama powie, jak zobaczy efekty mojej pracy? 🙂
Antku, tak cichutko podsuwam, że jak lubisz niezwykłe doznania smakowe, to ten numer z truskawkami może Ci się spodobać. Tylko ich się nie soli, bo słoność sera całkowicie wystarcza do przełamania słodkości owoców, parmezan trze się nieco drobniej i żadnej rukoli, za to dużo pieprzu i bazylii, oliwa i cytryna (albo balsamico) jak zwykle. Mnie szalenie smakuje, ale lojalnie przyznaję, że mój ludzki brat odwraca się od tego c…o ze wstrętem, chociaż formułę mięsną uwielbia.
Alsa !
Spóznione, nie z wlasnej winy, ale najpiekniejsze zyczenia. Pyre odlaczyla od internetu winda a mnie nieustajace przyjecia. Najpierw z rana wizyta w nowo otwartym ogrodnictwie. Historia tego ogrodnictwa jest pouczajaca. Pewien Pan Ogrodnik mial dobrze prosperujaca firme ogrodnicza. Wiele osób z naszej wsi pracowalo u niego. Szczególnie panie. Potem biedak owdowial i znalazl sobie inna o wiele wiele mlodsza partnerke. Krótko szlo im dobrze ale pani zakochala sie w innym panu i zostawila jeszcze nie zupelnie zuzytego meza. Wyniosla sie na drugi koniec Austrii. Pan zostal sam z dwojgiem dorastajacych dzieci. Na dokladke zachorowal na nowotwór. Trzymal sie tak dlugo dopóki nie odchowal i wyksztalcil dzieci a potem po prostu zalamal sie. Zaczal pic i usilowal przebalowac caly nie najmniejszy majatek. Przed kilku laty zmarl na raka i zostawil góre dlugów. Bank przejal caly majatek i zaczal sprzedawac po kawalku, zeby troche odzyskac pieniedzy. Dom mieszkalny kupil jakis Rumun z Siedmiogrodu. Pozostala czesc to jest szklarnie kupila od banku córka zmarlego. Jej maz jest policjantem w Wiedniu. Próbuje jeszcze raz wystartowac ze szklarniami i dzisiaj z rana bylo oficjalne otwarcie interesu i Dzien Otwartych Dni. Przyszli starzy przyjaciele i znajomi z zyczeniami pomyslnosci. Kazdy cos kupowal na szczescie. Ja kupilem szesc malutkich, miniaturowych róz do posadzenia w ceramiczne skrzynki. U mnie z rózami to jest tak, ze kupuje polianthy czyli male odmiany a one potem rosna jak glupie. Najwieksze urosly do wysokosci 4 metrów i zrobily sie rózami pnacymi.
Goscie byli czestowani prawdziwym gulaszem gotowanym w strazackim kotle. Do tego byly pieczone kielbaski i napoje. Wzialem piwenko z kapsla.
Zaraz po poludniu sasiedzi zabrali mnie w odwiedziny do swojej mamy a mojej osobistej przyjaciólki do domu spokojnej starosci. Tam znowu niespodzianka. Wernisarz mlodej malarki. Obrazy jej widziala Magda i Tomek kiedy bylismy przy rynku w kawiarni. W tej kawiarni, w Tomku, zakochala sie na zabój pani kelnerka.
Jak to na wernisarzu, byli nawet nie tylko miejscowi, prominenci, Przemówienia, zyczenia, oklaski a potem haslo „Bufet otwarty”. W tym domu mieszka 38 pensjonariuszy ale bylo kilkakrotnie wiecej gosci.
Pani Artystka, pieknie wystrojona dziekowala za gratulacje nie omieszkajac wspomniec, ze dziela sa natychmiast do nabycia droga kupna.
Pojadlem, dosyc zdrowo, bo jedzenie bylo powyzej normy, zafundowane przez burmistrza. Pani Artystka otrzymala przy okazji jakas nagrode z Ministerstwa Kultury. Nastrój byl swietny.
Sadze, ze w niewielkiej mierze usprawiedliwia mnie natlok przezyc w dniu dzisiejszym, ze z zyczeniami dla Alsy melduje sie o tak spóznionej porze dnia.
Zyj nam w zdrowiu i pomyslnosci sto lat.
Pan Lulek
P.S. Dzisiaj wrócil z Japonii mój syn i zaraportowal, ze jadl tam spaghetti z maki gryczanej. Towarzyszacy mu koledzy, Niemcy, nie mogli sie nadziwic jak to on odgadl a juz zupelnie nie wiedzieli co to jest Buchweizem czyli gryka.
PL
Przepraszam, ze na forum kulinarnym przkazuje prosbe opiekunki konia o pomoc aby zapobiec temu, zeby zwierzecia nie skonsumowano we Wloszech.
Na portalu gazeta.pl jest artykul o koniu, ktory potrzebuje pomocy, w czesci regionalnej z Plocka: „Jak nie pomozemy to Gawrosz pojdzie na rzez”.
Oczywoiscie c..o jeszcze bardzo dobre ze swiezutkiego tunczyka.
Najlepsze, najserdeczniejsze zyczenia dla Alsy.
Wroce niebawem.
Tez zasadzilam kwiatki. Jutro sfotografuje i pokaze, bo dzis juz za ciemno.
Sorry, Doroto. Apel o ratowanie konia krazy juz od paru lat. Podobnie o szczeniakach, ktore maja byc uspione. Slysze o tym od dawna. Nie wiem dlaczego ludzie w taki becwalski sposob sie bawia.
We Włoszech w Grado zjadłem kiedyś przepyszne carpaccio z łososia.
Carpaccio z wędzonego łososia (lub świeżego, do wyboru):
ilość podana na 4 porcje.
200 g wędzonego łososia
1/2 pęczka szczypiorku
10 sztuk pieczarków
2 cytryny (eko)
2 stołowe łyżki oliwy
szczypta cukru, sól, biały pieprz
8 sztuk kaparów
świeże bagietki
Marynada:
wymieszać 1 łyżkę stołową soku cytrynowego, 2 łyżki stołowe oliwy, sól, cukier oraz świeżo zmielony biały pieprz.
Duże płaskie talerze cieniutko pokryć marynadą, położć cieniutkie płatki łososia. Obłożyć cieniutkimi płatkami pieczarków, całymi łodyżkami szczypiorku, kaparami i ćwiartkami cytryny, oblać resztą marynady.
Podawać ze świeżymi bagietkami, a do tego Pinot Grigio 🙂
Smacznego!
Hej,
nikogo na imprezie?! Ja juz wróciłam ze wsi, obiad zjedzony, mogę imprezować 😉
Also,
Twoje zdrowie! Niech Ci sie darzy pod kazdym wzgledem 🙂
Uff, jestem zmeczona. Nagle mamy wiosne, jak sie nalezy, a wiec wszyscy ryja w ogrodach. Posialam dzis rozne salaty, marchew i rzodkiewke, posadzilam cebule, kalarepke i jeszcze inne salaty, upieklam pierwsze ciasto z wlasnym rabarbarem i prawie padlam z wyczerpania. Ciasto zjedlismy w towarzystwie Geologa z Rumunka, ktorzy tez zawziecie sadzili i siali, a wszyscy razem przygladalismy sie, jak sasiad usiluje kosic trawnik atakowany przez wlasne pszczoly 😉 Pszczolki uwijaly sie pracowicie, bo wokol kwitna czeresnie, a laki pelne sa kwitnacego mleczu, a tu im facet staje na drodze i jeszcze halasuje i smierdzi spalinami i potem 🙁
A propos carpaccio, to robilam raz dla wegetarianskiego goscia z Ameryki carpaccio z mlodej kalarepki, bardzo cieniutko pokrojonej i polanej sosem z 3 lyzek soku cytrynowego, 1 lyzeczki Aceto di Modena, 1/2 lyzeczki soli, swiezo mielony pieprz i 3-4 lyzki oliwy. Na to cieniutkie wiorki parmezanu i kilka listkow bazylii. Bardzo dobre na lato.
Najlepsze w zyciu carpaccio jadlam na Lipari w malutkiej knajpce z 4 stolikami. Zrobione bylo z cieniusienkich plasterkow wedzonego miecznika (pesce spada).
Zdrowie Alsy!
U mnie rabarbar dopiero sie wygrzebuje powoli. Dzisiaj zamglone słońce, momentami chmura i deszcz, a poza tym 22C i duchota, ale nie narzekam, nie narzekam!
Wysiałam pomidory na sadzonki.
Wiewiórowi nogi z … chyba powyrywam, bo przygotowałam sobie doniczki z ziemią, co jak juz przyjdzie czas, to powsadzam sadzonki, a ten diabeł do każdej wlazł i wykopał mi połowę ziemi na patio. Zreć dostaje i jeszcze czegoś szuka?! A Jerzor za dokarmianie też dostanie. Chipmunki chyba ze względu na Ziutka omijają nasz ogródek 🙁
Pozbieram przepisy na c..o, bo wszystkie brzmią ciekawie, a truskawkowe intrygująco, na pewno zrobię wszystkie. Kalarepa też fantastycznie.
Zdrowie Przyjaciół! Dziękuję Wam z całego serca za cudowne życzenia! 🙂
Alicjo, u Pyry Radek odpracował ziemię w dwóch balkonowych skrzynkach.
Also, dzielnie ci towarzyszę w spełnianiu za twoje zdrowie!
Ja też mam już wolne.
Kompostownik opróżniony, gotów do nowego sezonu.
Trawę już można byłoby przystrzyć na jeża, ale jeszcze niech pobędzie tak dziko nierówna. W okolicy już kosili, słychać było!
Nie siałem, nie sadziłem…już dawno mi przeszło….
Ale grill, stół i krzesła ogrodowe już były w użyciu. 🙂
A co kwitło dzisiaj u mnie ?
Kto ciekaw, zapraszam do ogródka .
Jutro kukułka Agatka pewnie zbyt rano wstanie, więc pora i na mnie.
Pieeekne, Antek. Jak sie nazywaja te architektoniczne pomaranczowe kwiaty?
Jeszcze Ci Heleno odpowiem!
To pomarańczowe to z cebuli rośnie, a nazywa się szachownica cesarska lub korona cesarska, Fritillaria imperialis.
Jest jeszcze odmiana o żółtych kwiatach, ale szlag mi trafił.
Wszystkie szlachetniejsze rośliny cebulowe trzeba wykopywać jak uschną łodygi, suszyć, przechować do września, sadzić…wtedy są efekty.
Bez wykopywania dziczeją, marnieją i giną…
A takie zwykłe czerwone tulipany to sobie dają radę bez wykopywania.
Kundle takie, żywotne… 😉
Chyba też muszę jutro pofotografować, co mi zamierza kwitnąć. Zwłaszcza glicynii się należy, bo jej przygotowania do kwitnienia są fascynujące. Pączki glicynii wyglądają według mnie jak zarodki smoków. Kto nie chce, niech nie wierzy.
Antek,
zajrzałeś do poczty?
Ależ piękne te kwiatki! U mnie ciagle opieszale, ale… Najważniejsze, że się zaczęło!. Właśnie skończyłyśmy z Alsą gadanie i opijanie. No, u mnie jeszcze 6 godzin…
http://en.wikipedia.org/wiki/Fritillaria_imperialis
Faktycznie fritillaria. Ja je widzialam dzis w centrum ogrodniczym, a takze fotografowalam w malym sklepiku w Ogrodzie Botanicznym kilka dni temu. Zaraz posle Alicji, zeby pokazala.
Fritillarię przyrządza się w naczyniu zwanym friteuse. Uwaga: bywa friwolna, frimarczy i frizuje. Ulubioną jej rozrywką jest frisbee, przy którym potrafi zwijać się jak friga, choć nie stroni również od problematyki poważnej, typu freedom. Wykopać należy ją najpóźniej, kiedy zaczyna wykonywać ruchy frikcyjne.
Zródło: J.P.Chenet, Cabernet Syrah, 2005. Młode, ale treściwe.
Heleny Fritillaria:
http://alicja.homelinux.com/news/Fritillaria%20i%20donice.jpg
Bobik,
butelka wystarczająco krzywa? 😉
http://alicja.homelinux.com/news/56.Cos%20sie%20pokrzywilo.jpg
😉
Bobik! Chyba zasieje fritilarie skoro nie stroni od problematyki typu freedom a w dodatku potrafi rzucac fresbee. Ze o ruchach frikcyjnych nie wspomne.
Alicjo, dzieki!
Osobiscie otwieram sezon na margarite (nie mylic z margarytkami). Tequika sie juz mrozi. Triple sec tez.
http://www.bociany.edu.pl/
Woyzeck dziwnie sie zachowuje w gniezdzie, Zamiast spac, chodzi w te i z powrotem. Chyba cierpi na bezsennosc?
Alllliccccccjo! Międzynarodowy hyr naszej Krzywej Szyi zbił nas z pantałyku, ale zarazem ubogacił świętowanie spóźnionego Wojciecha. Niech żyje, niech żyje, niech żyje! Krzywe wszszszystko wysssstarczajjjąco, ooddd mnnnitorrra poccczzynajjąccc, skkkończczczywszszszy nna frittt!!!tillarii!!! Nasz Woyzzeck też się dziwnie zachowuje, już niby szedł spać, ale znowu sobie nalał. Wiwwwat Annnarrchia! Wiwwwattt Woyzzecccck! A krzywa szyja przede wszystkim! 😀
No, nie mogłem się oprzeć. Jedno z moich najulubieńszych dań!
Carpacio brzmi jak aria,
albo opery tytuł.
Pomińmy kulinaria,
jest dosyć do zachwytu
powodów, a po primo,
jest olio di oliva,
co czasem drugim głosem
nadmiernie cichym bywa,
po drugie parmigiano,
co nie jest totumfackim,
lecz deux ex machina
(przyznajmy:nader grackim)
topikiem, ma non troppo,
i tu z teorią koniec,
bo jeszcze jest sól z pieprzem,
co każdy wie zaskroniec
bezczelna woń bazylii
i cytryn udział skromny,
co każdy Włoch potwierdzi,
bogaty czy bezdomny,
i basta! Ach, wysłuchaj
i w programie wypatrz ją 😀
operę z bohaterem,
co zowie się Carpaccio!
😯
Bobik, piesem żeś Ty niesamowitym!!!
Co do wiwwattt annnarrrchiaaaa! – ja za 😉
Te krzywe to u Arkadiusa. Wydawało mi się, że proste. A tu zdjęcia mówią, że nie. Było nie zbierać dowodów!
Teraz ja tez lecę spać.
Naród spi a my do roboty. Do roboty.
Czekaja beczki i aparatura. Dwa wazne zadania. Po pierwsze dalej ciagnac ducha z poprzedniorocznej nastawy i drugie, przerobic wszystko co sie da. Po pierwsze, dostalismy 80 butelek przeterminowanego piwa. Dodamy drozdzy, zbierzemy wszystkie resztki cukru, przechodzonej maki i nastawimy. Za kilka miesiecy jak znalazl. Bedzie co pedzic. Jakies djabelskie nasienie. Do tego dodamy wszyskie pozostalosci róznych trunków i calosc dwa razy przepedzimy. Bedzie uciecha, poprobowac co z tego wyjdzie. Przydalby sie kapitan Kloss jako królik doswiadczalny i specjalist od J-23. My potrafimy i wiemy co idzie do samochodu a co dla nas. Pozostalosci zwane nadbiegiem beda podlegaly jednorocznemu autocrackingowi i wystartuja w roku 2010.
Kiedys zrobilismy taka trucizne ze wszystkiego i ludziska nie mogli sie odsmakowac. Miesiacami podpytywali czy jeszcze troche nie zostalo.
Jak sie ma nosa i dobra aparature to ze wszskiego mozna wyciagnac dobrego ducha.
Przyjemnego dnia zycze Wam wszystkim
Pan Lulek
Na śniadanie zrobiłem carpaccio z fritillarii.
Wybrałem piękny i wysoki okaz, łodygę odarłem z liści i pokroiłem w cieniuśkie plasterki, potem to co zawsze, parmezan, sól, biały pieprz, oraz co ważne pyłek z tych potężnych kwiatowych pręcików. Całość skropiłem słodkim nektarem zbranym z wnetrza kwiatów, posypałem oberwanymi z łodygi listkami, dla ozdoby rzuciłem piękne pomarańczowe płatki.
Czosnku nie trzeba dodawać, pokrojona fritillaria pachnie nim wystarczająco.
Nikt nie chciał ruszyć, takie piękne było, ja zjadłem, siedzę i czekam na efekty….iip!..
eep!….hepp!….ypp!…rrrry!….
Działa!, lecę……..
…z Agatką i Antkową na festyn z okazji Dnia Ziemi na warszawskich Polach Mokotowskich.
Słońca i ciepła takiego jak u nas życzę!! 🙂
Dzień dobry,
nadal słońce szczodrze aurę pociepla i pojaśnia. Wczoraj dziewięć godzin spędziłam na polu pośród przyjaciół i ich kwiateczków. Niektóre przesadziłam w lepsze miejsce. Innymi… się podzieliłam na korzyść ogrodu w budowie o trzysta kilpmetrów stąd. Dołożę jeszcze od siebie – ohttp://www.swiatkwiatow.pl/rozchodnik-okazaly—sedum-spectabile-id257.html , które lubię nad wyraz i które w większej grupie stanowią prawdziwą ozdobę ogrodu aż do mrozów. Taka pora, by sadzić i … przesadzać
O jakieś „o” przesadziłam, winno być – http://www.swiatkwiatow.pl/rozchodnik-okazaly?sedum-spectabile-id257.html .
Mam łączność ze światem.
Also – spóźnio0ne ale najszczersze (mojA sYNOWA WCZORAJ TEż PółWIECZE)
Jeszcze jeden obrazek – http://kwiatyozdobne.pl/rozchodniki/rozchodnik-okazaly-sedum-spectabile.php .
POplakalam sie ze smiechu czytajac wczorajsza Bobikowa tworczosc. Mam nadzieje, ze sie odespalo psisko!
Zostawic was na pare dni samych i od razu zaczynacie szczeniaka rozpijac a na dodatek sie z tego smiac!
Pyro, nie wiesz czasem co się dzieje z Grażyną? Jakoś długo jej nie ma.
Haneczko – nie mam pojęcia, co się z Grażyną dzieje. Chyba nie przypadliśmy sobie wzajem do gustu, albo coś…
Młodsza wsadziła psisko w torbę i poszła z nim nad Maltę. W torbie dlatego, żeby nie miał kontaktu z innymi pieskami. dokąd mu się szczepionka nie utrwali. Po co w ogóle z nim poszła? A, żeby się znajomyjm pochwalić. Na obiad dzisiaj karkówka szpikowana czosnkiem, pieczona we wczorajszym sosie z wołowiny i dużo mizerii Jutro wykorzystam resztę mięsa i sosu do kopytek i surówki z pora na kwaśno. Znajoma przywiozła mi do przeczytania „Kucharkę warszawską” z 1889r (wyd, 13-te) przy okazji dałam słowo, że nie zapodzieję, nie wypuszczę z ręki, psiakowi nie dam do zabawy i oddam pod hajrem (?) Oprawiona jest w szare, sfatygowane płótno, a grzbiet kilkakrotnie posklejany taśmą. Należała do Jej Prababki, p.Mariańskiej, a wojnę przetrwała w Milanówku.
Pyro, jesteś nieoceniona!
Nie miałam pomysłu na jutrzejszy obiad. Kopytka, oczywiście kopytka! Toż i ja mam bezpański sosik pieczeniowy i resztkową kapustę! Teraz tylko trzeba wymyślić resztę tygodnia 🙂
No i czemuż ten paskud maltretuje moje półwieczne oczy kodami? Dlaczego koniecznie muszę odróżniać wyblakłe a od e? A jak kiedyś tam w końcu nie odróżnię to co, wyrzuci mnie na śmietnik? Co ono sprawdza chciałabym wiedzieć 👿
Lepiej by zrobił wychwytując powtórzenia. Resztkowa reszta, no ładnie…
Witam w słoneczny dzień. Pyro, dziękuję za życzenia. Miło wiedzieć, że ktoś jeszcze obchodzi urodziny w tym samym dniu, co ja. 🙂
Bobik szalał w nocy, Pan Lulek od rana uprawia wysoce artystyczną działalność – czego to ludzie nie wymyślą pod światłym przewodnictwem! 🙂
Ja dzisiaj mam Dzień Lenistwa – czytam na tarasie „Jeszcze jeden dzień” M. Alboma, już kończę. Podoba mi się. Pozdrawiam serdecznie i smakowitego dnia życzę. 🙂
Mam nadzieję, że Marialka już zdrowa.
O wodzie – http://przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=3765&Itemid=51&limit=1&limitstart=0 .
Tereso S. – bardzo Cię lubię, niemniej szykuję sobie wielką pałę na wypadek, jeżeli spotkamy się na Zjeździe. Tą pałą urządzę Ci pranie sumienia na sucho. No cóż Ty, sobie myślisz Koleżanko, że będziesz mi systematycznie obrzydzała całe jedzenie i picie? To niezdrowe, tamto szkodliwe, to oszukane, a owo na dodatek „uzdatnione” chemicznie. Zlituj się Teśka. Smakuje, ładnie podane, dobrze zrobione? No i więcej nie potrzeba. Czy pożyję dwa miesiące krócej czy pół roku dłużej, to już (jak mówi młodzież) „mi nie robi”. Wyjmij z serwantki swojego łomonosowa albo Kuzniecowa, połóż na nim słuszny kawałek ciasta, wlej w filiżankę czarnej herbaty (dla Pyry kawa proszę) i przestań się zamartwiać, bo żyć możesz (jak w starym dowcipie) – nie wiem, czy dłużej, ale że czas ci się będzie cholernie dłużył, to pewne.
I o to chodzi, o to chodzi…! 🙂
Walia to jest kraj w sam raz dla arkadiusa i jego obiektywu, mniemam. Wczoraj dokonalem (ten laptop raz ma samo „el”, a innym razem z kreska) spostrzezenia – walijczycy jedza psy! Tzn, nie widzialem zeby jedli ale jak wytlumaczyc ich absolutny brak?! Szwendaja sie wprawdzie ludzie z psami lecz wystarczy tylko ciutke przenikliwego wzroku tow. Feliksa Emundowicza D., by spostrzec, ze sa to albo bardzo malutki jeszcze psy, albo mocno juz leciwe. Te malutkie sa zupelnie jescze malutkie i albo z tkliwosci (moze znaja to uczucue?) nie trafiaja jeszcze do gara albo sa jeszcze na gar za male, a oni nie sa rozrzutni. Z kolei te stare sa tak stare, wyleniale i tluste, ze szkoda gazu pod garem, bo pewnie i psy by tego nie jadly. Nigdzie tez nie slychac, zeby szczekaly. Zamiast tego slychac strasznie niewyrazny angielski w walijskim wykonaniu i podobno anglicy mawiaja, ze „juz szczekaja te walijskie psy”, co opisuje stosunek do artykulacji dzwiekow paszczom ale ja sie w wewnetrzne wasnie i sprawy poddanych nie mieszam. Psow w wieku srednim, w kazdym razie, nie ma. ESSE EST PERCIPI – zauwazyl kiedys taki jeden aglik, berkeley. Ze „istniec to tyle, co byc postrzeganym” ale nie wiem czy wydumal to w zwiazku z walijskim problemem psa.
No dobra-sa i dorosle ale tylko jako psi przewodnicy. Z tego wywiesc nalezy, ze slepy nie jest w stanie spozyc psa (nie mam pojecia w czym tu niby widza problem), albo wyzej cenia chodzenie po miescie, niz ulubione walijskie danie? Czy ja wiem..?
Powaznie – Walia uczy pokory. Wszystko jest tu dostosowane do potrzeb nepelnosprawnych i dlatego sa wszedzie. Nie siedza w domach, tylko zyja i uczestnicza, bo nikt i nic ich nie wyklucza. A wsrod przewodnikow kroluja labradory. Taaa… Tylko zeby oni ich jeszczenie jedli…
Pyro, ludzie mediów się trudzą, niektórzy dla naszego lepszego dziś i jutro. Gdy przeczytam coś ciekawgo, to się dzielę. Mówisz, że to zbędne? Andrej.Jerzy też?
Kawę proszę bardzo, zamiast ciasta proponuję kieliszek brandy Metaxa. I lody. 🙂
Słucham Poznania, coś ich dzisiaj zebrało na lata 80-te i cały czas muzyka z tego okresu.
Wczoraj zebrało mnie na dokończenie „Ekipy”, wtrząchnęłam odcinki 9-12, więcej nie mam. Nawet się zaczęłam przekonywać do tego serialu 🙄
A Gajos, według mnie, mógłby nawet zagrać psa Szarika i chyba też byłby przekonywujący. (Tu sobie uprzytomniłam, że za parę miesięcy będę miała okazję spotkać Grigorija, moją miłóść z „Pancernych” 😯 )
Nirrod,
my nie rozpijamy szczeniaka, to wina kieliszka – no, krzywy był, to psince łatwo było z niego chłeptać 😉
Antek,
Ty się postukaj po głowie, zanim c..o z kwiatów, mam Ci podesłać moje konwalie?! Gwarantowane, że będzie to ostatnie c..o 🙂
Popieram Pyrę w powyższym wpisie – to moja filozofia, na talerzu wszystko, do popicia herbata i czerwony napój. Pan Lulek mam nadzieję, przywiezie na Zjazd na spróbowanie ten urobek?
Co na obiad?
Mam zamrożoną stynkę, dużo tego, rybki bez głowy i wypatroszone, mniej więcej 10-12 cm. Jak myślicie, walnąć je na głęboki olej? Do tego micha lodowej sałaty (+pomidory, ogórek, paseczki kolorowej papryki, czerwona cebula) z wykombinowanym a la italiańskim winegrettem, wczoraj zrobiłam i bardzo mi posmakowało.
P.S. Ja też metaxę proszę, co z tego, że dopiero południe?!
Also życzenia z opóźnieniem ale za to szczere i przpisem dziś po raz kolejny robionym a rewelacyjnym. Przy okazji może zadowoli on też Andrzeja Sz. bo to śledzie. I całkiem polskie.
Śledzie pod pierzynką
Pół kilograma śledzi solonych lub lepiej filetów,3/4 szklanki śmietany lub jogurtu,1/2 szklanki majonezu, łyżka soku cytrynowego,2 łyżki oleju lub oliwy, mielony pieprz,4-5 ugotowanych w mundurkach ziemniaków,3 ugotowane buraki lub paczka gotowych, tartych(grubo),jabłko,cebula,2 jajka na twardo.
1.Sledzie wymoczyć kilka godzin lub tylko umyć, osuszyć papierowym ręcznikiem kuchennym. Pokroić w skośne kawałeczki.
2.Ziemniaki ugotować, ostudzić, pokroić w kostkę.
3.Jabłko obrać, pokroić w drobną kostkę.
4.Cebulę drobno posiekać.
5.Jajka ugotować na twardo, ostudzić ,obrać i posiekać.
6.Wymieszać majonez ze śmietaną lub jogurtem.
7.W płaskim naczyniu(na przykład w głębszym półmisku) układać: śledzie, skropić sokiem cytrynowym i oliwą, na nich siekaną cebulę i siekane jabłka, posypać pieprzem, pokapać odrobiną sosu majonezowego ,następnie ułożyć warstwę buraków, pokrojonych ziemniaków ,posypać lekko pieprzem, polać sosem majonezowym i wierzch posypać siekanym jajkiem.
Nabierać potrawę w ten sposób, aby każda porcja zawierała wszystkie warstwy.
Śledzie pod pierzynką najlepsze są w dniu następnym.
Iżyku, czy mogę kopię twojego wpisu przesłac mojemu walijskiemu dziecku w celu skonsultowania psiego problemu?
Po „Opowieściach Hollywoodu” też wierzę, że Gajos mógłby zagrać wszystko. Ależ to był szok!
A co z moją stynką?! W głęboki olej? Oprószyć mąką, czy tylko sól, pieprz? Będę robić dopiero za jakieś 2-3 godziny, proszę o przepisy!
„Opowieści Hollywoodu” nie znam, popytam koleżankę. Dziewczyna przywiozła z Polski tę Ekipę i ma kilka innych polskich filmów, zgadałyśmy się wczoraj, że można by w „Bałtuku” zrobić jakiś punkt wymiany – wypożyczeń, bo przecież gdzie jak gdzie, tam się Polacy spotykają przy okazji cotygodniowej dostawy z Toronto.
Hej, czarne porzeczki ubiegłej wiosny zasadzone (małe sadzonki) też już kwitną! Wprawdzie tylko kilka kwiatków, ale to już coś!
Psisko odespało, było na długich łowach, z których poza popłochem wśród okolicznego ptactwa i królictwa nic nie wynikło, ale za to po powrocie wyłudziło od Pani Sąsiadki przepiękną kość i zajmowało się nią całe popołudnie. Zycie ma jednak dużo przyjemnych stron!
Do kolegi Radka z Poznania mam prośbę: rośnij szybko, żebyśmy razem mogli pokazać tym Walijczykom. Cokolwiek oni robią z tymi psami w kwiecie wieku, na pewno jest to głęboko niesłuszne!
Pani Tereso!
Niegdyś Robert Makłowicz, prezentując gdzieś w okolicy Łopusznej kwaśnicę na gęsinie powiedział coś takiego:
-Niektórzy twierdzą, że taka kwaśnica to bomba cholesterolowa. Jak wygląda kwaśnica, to widać! Ale czy ktoś widział cholesterol?
I o to chodzi, o to chodzi, wyłącznie… 🙂
Kutz to robił w Teatrze TV. Rewelacyjna sztuka Hamptona i niezapomniana rola Gajosa (Horwath) kojarzonego przez takie haneczki jak ja wyłącznie z Jankiem Kosem i Tureckim z kabaretu Lipińskiej.
Dalo popalic !
Caly dzien od switu do nocy. Przed chwila skonczylisma zajecia. Bylo siedem kotlów. Jeden po drugim ma sie rozumiec. W sumie wyszlo okolo 80 litrów pierwszego przebiegu. Bedzie z tego okolo 40 litrów gotowca. Jeden gatunek, gruszkówka. Ubiegloroczne zbiory. Obrodzilo jak glupie, tak, ze brakowalo beczek. Ciekaw jestem co bedzie w roku biezacvym. Z ubieglego roku bedzie tez odrobina brzoskwiniówki. To jest bardzo malo wydajny i kaprysny owoc. Bedzie tylko na popróbowanie. Bede dzisiaj spal jak zabity bo i wszystkie kosci bola.
Nowy tydzien przyniesie najazd wegierski. Przyjezdza szwagier z Budapesztu z zaprzyjazniona rodzina. Beda do niedzieli. Panie zapowiedzialy, ze beda gotowac wegierskie specjaly a panowie zajma sie polityka przez duza litere „P”. Ja bede pelnil skromne honory pana domu. Na wszelki wypadek przynioslem butelczyne kilkuletniej sliwowicy. Oczywiscie wlasnej roboty.
Wina wegierskie to juz obowiazek gosci.
Przyjemnego nastepnego tygodnia
Pan Lulek
Andrzej.Jerzy,
Makłowicz ? Kwaśnica jest ok, bomba cholesterolowa również dobrze służy. Omijam na ile mogę chemię, nie nadużywam białka i cukrów; po szkodzie.
Alicjo!
Ja proponuję ze stynki zrobić c…o!
No wiem, wiem, nudny już jestem z tym c..o….
Iżyk pewnie by zalecił coś specjalnego. ja bym tylko nasolił, potem w mąkę i na patelnię. Jeść gorące z chlebem. Jak lubisz, podaj z cytryną.
Pogodę masz pewnie taką że szkoda czasu na gary, więc pasuje.
Zadowolone dziecko odstawione do rodzinnego gniazda.
My odżywieni u dzieci. Było smacznie : na przystawkę wędzony łosoś, jeden z sosem cytrynowo-pomarańczowo-oliwnym i wstążkami zielonego ogórka, drugi z kaparami, koperkiem i oliwą.
Jako główne risotto z selerem naciowym, pomidorami cherry i pieczoną ricottą. Espresso z waniliową lodową kulką na podsumowanie.
Kucharzył syn Kubuś. Wino też było i białe i różowe.
Czasami warto zająć się wnuczką….. 😉
Do domu jakoś doszliśmy…
Teraz ogłądam sobie dzisiejsze zdjęcia. Kolorowe są!
Mam obfotografowanego orła!!
Żywy i prawdziwy, leśny rozbitek, niezdolny już do życia na wolności, wyleczony i odkarmiony robi teraz za gwiazdę. Piękny!!
A, Teatru TV niestety, nie mam. Obejrzałam wiele filmów z Gajosem, filmy lepsze czy gorsze, ale on zawsze świetny. I jak jest na liście aktorów, to ja zawsze chętnie obejrzę. Ostatnio w jednym z teatrów warszawskich „idzie” jakaś sztuka z nim – info podał Teleexpress, coś o trzech starszych facetach, nie zapamiętałam szczegółów, bo jakoś mi nie po drodze do Warszawy w najbliższych tygodniach 🙁
Jerzor wczoraj zauważył złośliwie, że o, postarzał się, taki prosiak się z niego zrobił…
Ależ! Niesprawiedliwością tego świata jest, że wielu mężczyzn nabiera „szlachetnego” wyglądu wraz z wiekiem. I ogląda się za „cielęciną”!!!
Nie znam Kabaretu Olgi Lipińskiej, na co Alsa kiedyś wywaliła gały, że jak to – a skąd mam znać?! Tylko ze słyszenia. Natomiast chętnie czytywałam jej felietony w Twoim Stylu – nie wiem, czy tam dalej pisze, bo Twoim Stylem też walnęłam w kąt, z czasem zamieniło się w pismo dla nie wiadomo kogo. Najlepiej spuentował to Jerzor (faceci lubią czytać pisma kobiece!) – mam wrażenie, że kobiety w Polsce nie mają żadnych problemów poza tym, jakiej firmy krem pod oczy jest najlepszy 😯
Bobiku,
z ręką na sercu, szukałam dzisiaj truskawek. Nie było. Kupiłam pieczarki, ale „wczorajsze”, będą na jajecznicę. Przepisy zanotowane i wrzucone gdzie trzeba, jak tylko dopadnę świeży towar, to zaraz…
Haneczku
I zapytaj jeszcze, czy widziało (dziecię) złego psa, psa szczekającego, warczacego i niemerdajacego. Slowem jednym czy widziało (dziecię) żywego psa słowiańskiego, ktory nie byłby na baterię. Lub po luminalu z walerianą…
Kwaśnica… Nie znacie litości…
Dla Alicji…
http://www.youtube.com/watch?v=B4EEewIvihg&feature=related
To ja dołożę wspólczesny Kabaret, zanim go zdjęli z wizji:
http://pl.youtube.com/watch?v=XQXfUz0vTgI&mode=related&search=kabaret%20olga%20lipi%C5%84ska%20rewi%C5%84ski%20ivrp%20siudym%20wons%20jungowska%20%C5%9Bleszy%C5%84ska
Pani Tereso!
A Pani link; , zapisalem do ulubionych! 🙂
Tak trzymać!
„alkoholick”, oczywiście! 🙂
Czasami zadrza sie, ze wystepuja Gajos, Stuhr, Peszek i Pszoniak i jest to istna uczta, oni nie graja oni podaja sobie pileczke z rozkoszujac sie gra.
Dziękuję Gospodarzowi za życzenia i przepis.
Alicjo, my chyba musimy porozmawiać „na stronie”. Po pierwsze primo nie wywalalam gał, a po drugie primo nagrywałam ci Kabaret, ale nie chciałas ani oglądać, ani zabrać ze sobą. Kurczę, znowu telefon!
Tak u mnie i w okolicy na dzisiaj. Właśnie popijam coś z Panalulkowych stron, po spacerze akuratne!
http://alicja.homelinux.com/news/27.04.2008/
Alicjo, to był 1987 „Opowieści z Hollywoodu”. Jeżeli kiedykolwiek i na czymkolwiek będzie do nabycia – bierz w ciemno.
Iżyku, nie omieszkam zapytać.
A Pyra chyba znów odcięta, o tej porze nie śmiem wydzwaniać.
Doroto I, masz rację. Do tego dodam Globisza i Zapasiewicza. Jeśli jeszcze dołożę Zamachowskiego i Marię Peszek to wyjdzie rewelacyjny „Ożenek” Gogola 😉 Moim zdaniem dużo głębszy od produkcji sprzed lat.Zresztą w tej starszej realizacji Anna Seniuk grała niedoszłą pannę młodą,a w nowej wcieliła się wspaniale( jak to ona) w postać swatki Fiokły( nic nie pokręciłam z imieniem?…)
Also,
w czasach, kiedy nagrywałaś dla mnie Lipińską, ja nie posiadałam wideła maszyny (nigdy zresztą), ani DVD maszyny. Dopiero stosunkowo od niedawna można grać dyski DVD na komputerze.
A „wywalanie gał” to jest po prostu wyrafinowana figura stylistyczna, nie czujesz?! 😉
Alsa,
za jakiś czas zajrzyj do poczty, bo mam pomysł do przedyskutowania, zaraz Ci napiszę, postaram się szybko i krótko.
Piję piwo z Panalulkowych stron, od razu Austria mi sie przypomniała, poza Gosserem pijaliśmy Puntigamera. Ach, czasy! To se ne vrati…
Alicjo, Ty nie bądź taka wyrafinowana stylistycznie. 😀
Ten „Ożenek” tez oglądałam – świetne!
No masz, że powtórzę za Gajosem ze sznureczka andrzeja.jerzego… skrzydeł nie dadzą rozwinąć 🙁
Wyrafinować się stylistycznie nie dadzą! Idę popłakać w kątku.
O, i jeszcze coś. Te dwie kanapy, co to zakupiłam 3 tygodnie temu i maiły byc do odebrania jutro? Nie ma, będą 10-go maja. Jerzor uprzejmie zagadnął subiekta – a co, statek z Chin nie dopłynął?
I co subiekt na to? No, masz doskonałą okazję do stylistycznego wyrafinowania przy okazji pisania reklamacji – bo chyba im nie odpuścisz?!
Smakowitych snów życzę Wszystkim. 🙂
Obawiam się Alicjo ,ze ta riposta to strzał w dziesiątkę.Gdy się przejdzie po sklepach obojętnie jakiej branży ogarnia zdumienie :Cóż byśmy kupowali gdyby nie nasi żółci przyjaciele? Skoro Polacy piją nawet sok jabłkowy przez nich wytworzony…..
… subiekt wywalił gały, chyba nie pojął żartu, a Jerzor zaraz go czymś zagadał 😉
Odpuszczam, nie pali mi się, a Roger chwilowo i tak nie ma czasu, żeby draństwo przywiezć.