Zgadnij co gotujemy?(83)
Już po świętach i pewną radość z faktu, że zakończył się czas obżarstwa wyraziłem wczoraj. Ponieważ wszyscy dawaliście znać, że w Wielkanoc nie oszczędzacie się przy stole to myślę, że temat rybny można przedłużyć i na dzisiejszy quiz. Zwłaszcza, że za wyrzeczenie się mięsa będzie nagroda. Mam nadzieję, że godna. Tym razem to książka, którą Basia ocaliła od zapomnienia, przeredagowała, opracowała na nowo dodając obszerny wstęp i ostatni rozdział nawiązujący do dnia dzisiejszego. To „Kuchnia żydowska wg. Rebeki Wolff”. Aby książkę opatrzoną dedykacją i autografem otrzymać trzeba odpowiedzieć na trzy pytania (bezbłędnie oczywiście) i spiesznie wysłać list na adres: internet@polityka.com.pl
A oto pytania:
1. Czym się różni zewnętrznie homar od langusty?
2. Co łączy solę z turbotem i flądrą?
3. Wątłusz to staropolska nazwa znanej i dziś ryby pod innym imieniem, a jakim?
Już siadajcie do klawiatury. Czekam na listy i wzywam posłańca po odbiór paczki. Powodzenia!
Komentarze
Ja się tak nie bawię. Protestuję i kontestuję. Jak taka łatwa zgadywanka i wszystko wiem, to w nagrodę książka, która u mnie na półce stoi z Basinym aotografem zdobytym w Kórniku. Że też musisz Piotrze zepsuć mi taką świetną zabawę.
http://kulikowski.aminus3.com/
Misiu – widziałem L. Charakter onego, wydaje mi się, został swietnie uchwycony, nawet jeśli było pozowane. To twoje zdjątko? Extra.
A mnie nie wypada o dzisiejszą książkę. Musze o tej, co dostałem kilka słów. Muszę, bo muszę. Ino najprzód palnę.
Ech, Wy ranne ptaszki 🙂 Ja tej ksiazki nie mam, ale pewnie juz za pozno 🙁
Marku, czy to „Po.egnanie z trabantem”?
Slowo na p (ozegnanie) znowu jest trefne 😯 Wcina bez sladu i ostrzezenia!
Podtytuł dodany 🙂
Własnie wróciłam ze sklepu, do którego nasz Pan Jurek przywiózł świeżutki pojemnik śledzi a llekiiej marynacie estragonowe. Nabyłam 3 wieloryby (dla siebie wyłącznie) i teraz zjadam jednego z ciepłym jeszcze chlebem. Nad jadłem dla dziecka wracającego późno, jeszcze się zastanowię. Ja jestem ukontentowana
Marku,
czy Ty pochodzisz z Krakowa? To zdjęcie jest robione na ulicy, przy której niegdyś mieszkalam. Ja tylko mieszkalam bliżej Plant. To jest chyba ulica Tomasza… 😆
ani chybi św Tomasza, tuż przed zaułkiem niewiernego Tomasza
a za rogiem Dym, Camelot…
:::
Marku
łzę uroniłem
..do trabanta zresztą też
Kto ma smakosza? Z gwardii to pewnie wszyscy, więc cmokać i piać bedę nad dawno zjedzonym objadem. No to cmokanie piarne pominę.
Smakosz jest świetny, bo swieży. Smakosz się skrzy tym, co lubię chyba najbardziej. Autoironia, humoreska, niebanalne spostrzeżenia, paralele i tło, ale nie takie aktualizmy, co za pół polit. sezonu stają się anachronizmem, tylko raczej symbole. No nie mam jej tu, cholera, pod ręką, ale na każdej stroniczce jest jakaś jesli nie perełka, to przynajmniej spory okruch… macicy! 😉 Wałęsa w Paryżu, odwet na jeżowcu, franckuchnia w andach, Brilla(n)towy podział smakoszy wedle kiesy, itd, itp, etc, iwbu*
Te wyguglane opisy, że „książka jest rezultatem podróży” i że „z ambicjami literackimi”, to takie tam, ręką machnąć! Ksiązka jest wtedy dobra, gdy ktoś ją czyta, Kierownictwo woła i kąski podrzuca. Ksiązka zyje wtedy, gdy ktoś ja czyta, a mnoży się, gdy jest czytana innym.
Ma smakosz i wadę, tzn. grubość. Nie, że zaraz dziennik czy foliał, ale grubsza mogłaby być.
Mam i podejrzenie, Panie Autorze, graniczace z pewnością. Zdaje mi się, że codzienna dawka otwierania blogu i świętego od garnków może umeczyć. Nawet najprzyjemniejsze rzeczy powtarzane z obowiązku moga zabić przyjemność. Może wzorem passentów, szstkiewiczów i p. Doroty winien pan odświeżać blog co dni kilka, a odsapnąłwszy, przejrzy smakosza i może uzupełni? Myślę, że pod takim i tylko takim warunkiem zgodziliby sie wszyscy.
A wczorajszy dzień był paskudny. Nie przez majonez, antoniuszu, tylko za każdym razem, gdy otwierałem „Się gotuja!”, wyskakiwał jakiś taki różowy chitynowy robal, co mu białe cielsko w pancerzu nie miesci. A potem wordpres rozmywał obraz i kierował mnie tu
http://www.impawards.com/2007/aliens_vs_predator_requiem_xlg.html
A może to ta moja głowa?
* – i wprost bez umiaru
Coś mi się zdaje, ze w sklepach rybnych od wczoraj pływa problem pewnej pani S.- obsesyjnej rzeczniczki wolnych od seksu dzieci od poczęcia (naturalnego) do pełnoletności. Pani S. – światowej już sławy – niechętną jest, a nawet przeciwną oglądaniu przez gimnazjalistki w ciąży teletubisiów w telewizji, bo to powoduje przedwczesny poród i homoseksualizm noworodka. Aby zapobiec tak niebezpiecznym konsekwencjom seksu wśród nieletnich należy zakazać szkół koedukacyjnych, a seksu zakazać w ogóle osobom bez dowodu osobistego. W tym celu potrzebna będzie zapewne rozbudowana policja obyczajowa, bo prawo, jeśli nie ma być śmieszne (czyli demoralizujące) musi być konsekwentne, a jego łamanie – przykładnie karane. Po ustaleniu dolnej granicy wiekowej dopuszczalności heteroseksualnych kontaktów płciowych konieczne będzie zapewne ustalenie ich górnej granicy 😎 Czy zajmie się tym Rzecznik Praw Obywatelskich?
Oto prawidlowa odpowiedz na pierwsze pytanie.
Najlepsze moim zdaniem langusty serwuja w Wenecji w restauracji nad Canale Grande kolo mostu Rialto. Do tego, o dziwo, serwuja czerwone miejscowe wina. Moim zdaniem jesli czerwone to lepiej z Moltepulciano. To nie jest mieszanka typu Chianti ale bardzo aromatyczna. Jesli zas rose to chyba ze Sieny.
Przyrzadza i zaserwuja ci tak languste, ze od razu tracisz ochote na homara ze szczypcami. Wszystko jedno czy z Atlantyku, czy tez Pacyfiku na Kamczatce.
Taka langusta we dwoje, wieczorem, w piekne lato warta jest kilku dni urlopu na Lido.
No i powiedzcie sami, czy warto odpowiadac na pozostale pytania.
Pan Lulek
Nemo masz rację. Długość i krzywizna banana została już zadekretowana teraz czas na długość pożycia 🙂
A z tą koedukacja to trafiłaś w dziesiątkę, bo moje dziecię dziś właśnie wyraziło swój żal, że w klasie są chłopaki.Biedna ma powodzenie, zwłaszcza u największego przystojniaka i prowodyra niejakiego Kuby.Przez to zazdrosne koleżanki nie zawsze chcą się z nią bawić na przerwach. Żaliła mi się ,że gdy mu mówi ,ze nie chce z nim spędzać przerw ten rzuca się do całowania a najgorsze, ze prawie zawsze chce w usta.Wobec takiego gradu argumentów Weronika się poddaje.Dodam, że Kuba nawet wychowawczyni powiedział, że musza siedzieć razem bo się kochają a wczoraj chciał mojej córce zaimponować pokazując gołe pupy pan( skąd je wytrzasnął taki małolat?).Weronika mi się zwierzyła, że chciałaby chłopaka tak grzecznego i spokojnego jak dziewczynki ale skąd go wziąć?
Dla porządku pragnę przypomnieć, że to nie blog polityczny i choć seks i jedzenie to blisko powiązane przyjemności, proszę Małgosię i Grażynę o zakończenie debaty na temat: co gimnazjaliści wiedzą o seksie i czy to im szkodzi? Pokolenie rodziców nie ma bladego pojęcia, czym wymieniają się nastolatki za pomocą telefonów komórkowych i może tak jest lepiej. Uważam, że nic nie zastąpi rzeczowej i fachowej edukacji seksualnej w szkole, bo jak „edukują” rodzice to w Polsce najlepiej widać. Przede wszystkim najpierw należałoby wyedukować rodziców. Młodzież jest ciekawa wszystkiego i z braku odpowiedniej edukacji informuje się sama w sposób prymitywny, wulgarny i pozostawiający ślad w świadomości na całe życie. Wyrastają potem tacy Cejrowscy i Sowinskie…
Nemo – od górnej granicy to się, tego, no, odchromolić proszę. Nie szkodzi, że z wiekiem i z konieczności człek się raczej w teoretyzowanie wdaje. Odchromolić się i już. A jeżeli o małolatów chodzi, to pośmiertnie cała burbońska dynastia na infamie skazana być winna, a o czymże to ośmielał się myśleć Boy opisując usypianie małego Jasia? O rozmaitych Lolitkach i młodocianych bohaterkach cnotliwego Sienkiewicza już i słowem nie wspomnę.
Iżyku – niestety : nie mam „Smakosza”, nie mam „Rodaka” i nie mam „Kuchni Babci i wnuczki” ani nawet singla. Te pozycję kupiłam dla Zięcia, a on ofiarował ją swojemu kucharzowi „Bo on już i tak gorzej gotować nie może” Jeszcze ze dwóch pożądanych pozycji nie mam ale się dorobię, bez pudła.
nemo to sprawiedliwiej byłoby ,zebyś po imieniu wywołała wszystkie osoby, a zwłaszcza te , które sprowokowały temat.Ja ze swej strony zobowiązuję się zamilknąć.
dajcie jusz… No chyba, że ktoś ma te foty?!
Solę jadłem w dębkach. Zupełnie banalnie i tak jakos „ingleze modo”, bo z cytrynom, frytami i surówą ze słodkiej kapusty. Ale – rypka świeża, olej spod fryt pachniał olejem, było czysto, stoły „drzewianne” (jak miawiał jeden premier z gdańska) i nie przetłuszczone. Bar był taki przyuliczny, a było zupełnie niestraganiarsko. Sola była gut, jeno mała jakaś.
„Nel złożyła mu piersi na głowę i spokojnie usnęła” 😉
Pyro, ja tylko wyraziłam obawę i nadzieję, że macki pani Sowińskiej nie sięgają powyżej początku pełnoletności 😎
I tu nastepny uśmiech do Grażyny A może my Grazynko po prostu mamy za mały staż blogowy by zabierać głos na wszystkie WYWOŁANE tematy…
Łyso tak… tu u Niego…, ale walcz, Madame, o wedrownego, bo jak zdążyłem cię poznać, to bedziesz „che-che” – chwalić i chichotac. Patrzaj-taki smakosz elegancki, a spagetti… (no muszę, no!) po kurewsku w spisie jednej wyprawy umieścił 🙂
Grażynko,
wiem, że Helena Was sprowokowała, to jej specjalność 😉 I ciekawie było poznać Wasze stanowisko, ale na tym blogu próbujemy zapobiegać eskalacji dyskusji politycznych i swiatopogladowych, liczeniu ministrantów itp. Od tego są inne blogi. Nie chcę wyjść na blogowego żandarma, ale „nowi” wcześniej czy później te zasady poznają i akceptują. Lub nie 😉
Ja jeszcze nie mogę zamilknąć, bo wczoraj chyba nie dość jasno żartowałem sobie z pomysłów pani S., jeżeli Grażyna mogła pomyśleć, że jestem za. Więc mówię najjaśniej jak można, że jestem PRZECIW i uważam tego rodzaju propozycje za tak bzdurne, że warte raczej wyśmiania niż poważnej rozmowy, aczkolwiek jeśli będą one groziły realnymi konsekwencjami ustawodawczymi, to proszę mi powiedzieć i przylecę na serio ugryźć w łydkę kogo trzeba. 🙂
Wy po prostu serca nie macie. Roboty od groma, wiec postanowilam wczorajszych wpisow juz nie czytac. Pomyslalam nowy dzien nowy temat i juz, a tu prosze dyskusje o seksualnosci nieletnich i do tego przywolywanie do tablicy dyskutantow. Ja tego raportu, to chyba nigdy nie skoncze.
Nirrod oddala sie by doczytac wczorajsze wpisy.
Dziewczyny blogowo świeżutkie i niewinne, jako te lelije.
My sobie tu gadamy na wszelkie tematy ale niezbyt serio (to nie taki blog. Nadmiar powagi szkodzi na trawienie) Tu wszystko musi być leciutkie, oczko przymrużone, rączka dziobek lekko przesłania, loże kochanków za kotarami spuszczonymi, koty i psy nam towarzyszą na równych prawach, dowcip musi być cieniutki, a śmiech szczery ale daleki od rechotu.
Nie wiem, czy dobrze wytłumaczyłam zasady Piotrowego ustronia zdrowia psychicznego?
Nemo ,
my poznamy i zaakceptujemy, prawda Grazynko?
ok doczytane. Staje po stonie nemo. Dodam tylko – zapomnial wol jak cieleciem byl? Jeszcze takiej mlodziezy nie widzialam, ktorej cos dekretami mozna bylo zakazac. Swoja droga Gospodarz tez tematem zagadek pieknie trafil. Krewetko podobne podobno wigoru dodaja 😉
Pyro, lepiej nie można.Przysięgam unikać prowokacji Heleny.Buzia na kłódkę i kluczyk wyrzucony 🙂
Witam z zachmurzonego Wrocławia. 🙂 Za późno wstałam, żeby wziąć udział w konkursie, ale nic to – „Kuchnię żydowską” w ubiegłym roku wygrała dla mnie Alicja. 🙂
Dzisiaj dzień lenia. Smakowitego dnia życzę.
Małgosiu jestem w stanie podporządkować się decyzji seniorów tego bloga i już wiem ,że nowi nie mogą się wtrącać gdy dyskutują „starzy’ na tematy , które są niestosowne przy stole. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to ,że zabrałam przede wszystkim głos w kwesti formalnej, dotyczącej używania określeń które w potocznym rozmieniu uznawane są za obrażliwe. A to że przy okazji wyraziłam swój pogląd – to tak mi wyszło w sposób niezamierzony.Wydawało mi się,że każdy ma prawo do prezentacji swoich poglądów jakie by one nie były. To ja w tej sytuacji biorę wodę do ust i tak przez jakiś czas niech mi ona knebluje moje myśli nieuczesane. Nie wiem jak długo wytrzymam z tą wodą w buzi ( Tu Lukrecja sięgnęła po szklankę zimnej wody , nabrała osenyacyjnie do ust tyle ile dała rady , resztę wylała na głowę i oddaliła się wraz z Grażyną w bliżej niespracyzwoanym kierunku , aby rozważyć zaistniałą sytuację ..ponieważ gorzkie łzy jej płynęły im obu po twarzach i czuły że zostały niesłusznie skrzywdzone) 🙁
znowu literówki -ale już nie będę doklejać erraty ** 🙁
No? I garażynka beczy! A szyszkiewicz z naręczem nie leci i chustki atłasowej nie podaje? Pewnie on tam przy lukrecji wypastowanymi oficerkami błyska.
A.Szysz? Słyszysz jak woda nabrana bulgocze? 😉
Ja zaczynam chyba tracic watek. Szczegolnie, ze mama wrazenie, ze Grazyna i Lukrecja to ta sama osoba i w rezultacie juz nic nie wiem.
A zdyskusjami to jest tak. Nikt tu nikogo nie dzieli na starych i nowych. Kazdemy sie zdarza chec dyskutowania, ale szanujac zyczenia Gospodarza staramy sie nie dyskutowac o polityce. Kazdemu czasem sie cos wyrwie, ale od tego jesst reszta blogowiczow, coby w pore przywolac dyskutujacych do porzadku. I juz. Z blogowym stazem nie ma to nic wspolnego.
I prosze wyszlo, ze moja mama ma wrazenie… moze i ma, ale o tym to ja nic nie wiem 😉
A teraz na inna nute. W ramach wizyty w Londynie postanowilam pojsc do National Gallery. Tam zaobserwowalam ciekawe zjawisko. Turysci przyjezdzaja glownie ogladac dziela artystow z ich wlasnego kraju. I tak przed obrazami Velasqueza tlumy Hiszpanow, przed Rembrantem sami holendropodobni a przed Rafaelem glownie Wlosi.
Ze strony kulinarnej dodam, ze w pubie zamowilismy Taod in the Hole i Bangers and Mash obie potrawy zawierajace angielskie kielbaski. Jakie bylo nasze zaskoczenie, gdy A: Dostalismy do wyboru jakies 10 roznich rodzajow owych kielbasek B: byly one naprawde smaczne (moje wspomnienia sprzed jakis 15 lat byly mniej entuzjastyczne). Ulubionego kielbaski byly moczone w Guinessie moje zawieraly w skladzie pory.
Jeszcze jakby podali troche salaty do tego tu juz bym byla w siodmym niebie.
Eeee tam. Na początku to tak zawsze. Najpierw Nemo pokazała mi gdzie jest właściwa ławka (founde), potem Pyra dała po łbie za neoficką nadgorliwość, a na koniec Alicja… Tej to lepiej nie drażnić. Osobliwie, gdy chora.
Tylko panowie od początku byli o.k. wiadomo- my i z płci własciwa nam uczuciowość wrazliwców.
Pytanie na przyszłość, żebym znowu nie wleciał z jakimś fauxpasem: czy żarciki z polityki (nie z „Polityki”, broń Boże) są tolerowane, czy trzeba ze smutkiem podwinąć ogon i się wyrzec? 🙂
Jakbysmy nie zartowali z polityki, to smutno by tu bylo. Zarty mozna, byle grzecznie.
No dobra, dobra, Nirrod. Mów, gdzie stanęłaś i co oglądałaś. „Kościuszko pod Pskowem” czy „My, Pierwsza Brygada”? 🙂
„kościuszko pod Pskowem”? To aż tam jego rusofobie sięgnęły?
Nirro? Ne kiedy parzyć kawę i placki piec albo inne mamałygi?
„My, Pierwsza Brygada”, to moglam co najwyzej zaspiewac sobie rzewnie i do tego raczej falszywie. Nic naszego nie znalazlam i musialam sie podczepic pod „patriotyzm” ulubionego 😀
Pyro Kochana na czwartek. Juz sle maila. Nawet o nim dzis rano myslalam, ale mi jakos umknal.
Ekskjuzmi?!
Co Ty Iżyk pod moim adresem z rana tutaj, hę?!
Zdaje się, że Wam wszystkim trzeba dla równowagi przyłożyć kopyścią przez łeb (tylko nie mnie! Dopiero co mnie bolał!)!
Za oknem śniegi z deszczami i wiatrowato.
Problem kulinarny mam taki, że z udzca baraniego zostały okrawki. Czy ktoś ma pomysł, jak to zagospodarować na obiad? Bo przecież wyrzucać się nie godzi. Dużo tego nie jest, ale dla dwóch osób wystarczy – coś z ryżem może?
Ja na ogół jestem bardzo grzecznym pieskiem, chyba że ktoś chce mi zabronić… a, nie, już miało nie być. 🙂 Ale poza tym, to i łapkę podam, i kopyścią zamieszam, i turbota uprzątnę komuś z talerza, żeby ktoś nie musiał się sam męczyć, i do wydobywania szpiku z kości świetnie się nadaję. Nawet jak mi przed wejściem do rzeźnika każą czekać, to grzecznie szczekam. 🙂
Bobik ja ci powiem, jakby mi zabronic, to tez grzecznosc mi przechodzi. Po prostu slowianska dusze masz piesku 😉
No toć, że pilaw z tego dobry byłby! Tylko kopyść trzeba najpierw wypuścić.
Z baraniego jak kto lubi, to można pilaw z ryżem i rodzynkami. Ja nie lubię, więc zastępuję rodzynki podprażonymi migdałami i wtedy mi smakuje. A u znajomych Turków jadam czasem przepyszną, zawiesistą zupę resztkową na baraninie – na pewno pływa w niej papryka, cebula, czosnek, zielona fasolka, mnóstwo pomidorów i oczywiście te baranie okrawki. Jak się do tego dołoży jakieś pieczywko z sezamem, całkiem pożywne danko.
Witam!
Wychodzi z owej dyskusji dla mnie, rowniez w miare swiezego blogowicza, ze jedynym bezpiecznym, pozakulinarnym dopuszczalnym tematem rozmow jest snieg. Tylko, ze u mnie sniegu ani, ani. Cieplo, slonce, rzeskie powietrze, blekitne niebo – slowem nowa wiosna na calego. Tylko klopoty pozostaly stare.
W zwiazku z tym potrzebuje informacji o duzym, tepym narzedziu kuchennym, ktorym mozna zadac powolna smierc. I zeby bolalo. I pasowalo do niewielkiej damskiej dloni.
Nirrod,
Byłem w National Gallery kilka lat temu. Przeszliśmy z moją panią przez wszystkie sale chronologicznie mniej-więcej. Po kilku godzinach już tam impresjoniści wielcy wiszą i się po ścianach pysznią. Po prawej stronie w kierunku do wyjścia w jednej z ostatnich sal pomiędzy niemi niewielki obrazek widzę:
http://www.nationalgallery.org.uk/cgi-bin/WebObjects.dll/CollectionPublisher.woa/wa/work?workNumber=NG6574
– „W Finlandii jestem” – myślę sobie, choć jestem tak naprawdę w środku Londynu.
Jest to jedyny obraz fińskiego malarza w National Gallery.
Alicjo,
Zrób tak jak ja wczoraj. Resztki udźca pokrajać cienko i jeść na zimno jak roastbeef. Można posolić nieco extra. Jak by ci zostało sosu od pieczenia to podgrzać i polać nim ryż który oczywiście najlepiej uprzednio ugotować.
duże tępe narzędzie
to beczka do kiszenia ogórków
:::
nad czym się tak rozczulamy
nad panią S?
może kiepsko jada, nikt jej nie kocha
ma za dużo czasu na dobieranie oprawek okularów
doturla się szaleństwo do krawędzi
to zobaczy co jest po drugiej stronie
:::
a czy nam to czymś grozi?
:::
mam dziś szpinakowy dzień
od wczoraj jeszcze tortę pasqualinę
a rano, czyli na śniadanie
sałatę sobie zrobiłem ze szpinakiem, awokado
dodałem jaj trójnakich (gęś, kura, przepiórka)
bundzu i sera korycińskiego
Nirrod,
podział na młodych i starych jest, i na tym domowym blogu to nieuchronne. Sam Gospodarz zaznaczył, że nowym trzeba się przyjrzeć i zaakceptować (lub nie). I jest to dla mnie zrozumiałe. To Wasze terytorium. Znacie się, często także prywatnie. Starym uchodzi więcej, młodym mniej. Lubię tu zaglądać, ale staram się robić to zza płotu. Nie zawsze się udaje wyłapać niuanse, które dla Was są oczywistością. I wtedy człowiekowi głupio, że tak bardzo zaglądał, aż wlazł i podeptał kwiatki.
meg_mag,
kuchenne mam ostre. Służę wyjatkowo tępą siekierą, palca mi nie obcięła, a boli wytrwale już trzeci dzień.
Żeby jednak zanadto nie odbiegać od dzisiejszego tematu:
Gospodarz napomknął był o wątłuszu. Natychmiast przypomniał mi się mój własnoręcznie napisany poemat patriotyczny którym (chcecie czy nie) się z wami bez skrępowania podzielę:
Ja się pytam.
Czemuż jarmuż rośnie skośnie?
Skończy wreszcie się przedwiośnie?
Jakiż smak kisz
ony ma ogórek?
Gdzie jest do snopowiązałki sznurek?
Na co komu kino w domu?
Kiedy Szwedy zdechną z biedy?
Po co proso kosić kosą?
Komu dzięcielina pała?
(ejże, niech-no się rozejrzę)
Piękna nasza Polska cała!
Prawdziwego grafomana-ekshibicjonisty nie powstrzyma – jak widać – nic.
Przestąńcie do jasnej Anielki , bo czuję się jak stary zgred, co to go „wyćpli” z klubu dżentelmenów. Albo innego tajnego Bractwa
meg-mag, a na kogo to szykujesz? Na Tomasza, to bym Ci nie radziła, a jeżeli podpadł Ci ktoś inny, to mogę się dołączyć do krucjaty. Przypominam Ci o odwiecznej babskiej broni – czyli wałku do ciasta i pałce do ucierania. Każda z nas chwyci po narzędziu i już tylko konferencja pokojowa wroga uratować może.
A oto odpowiedzi (poza konkursem):
1. Ceną
2. Günther Grass: „Der Butt”
3. Pomuchel
😉
Raz pewien wątłusz z Bałtyku
Turbotów uszkodził bez liku
Bo flądry nieletnie
Uwodził dyskretnie
A turbot to plotkarz z nawyku
*Nirrod rozklada bezradnie rece*
Blog mi swiadkiem, ze probowalam wytlumaczyc, ze tu wielu kwiatkow do deptania nie ma. Tlumaczylam, bo ja sie tez dolaczylam juz po zjezdzie i chwile mi zajelo zalapanie, ze tu nikt sie o deptanie kwiatkow nie obraza.
Nic to poddaje sie. Od teraz bede kajanie sie blogowiczow przyjmowac z krolewskim ruchem glowy 😉
P.S. Niech zyja walki!!!!
Pyro, obiektem mojej wyprawy zbrojnej ma byc wyjatkowo glupi urzednik instytucji panstwowej, powolanej dla dobra obywateli. Musze go wyeliminowac, zeby swoich genow nie mogl juz przypadkim powielic ani szerzyc glupoty w inny sposob.
Zamierzam nabic mu beczke do kiszenia ogorkow na glowe, przybic ja siekiera, a walkiem obije tzw. peryferia.
Tylko niech mnie nikt o feminizm wojujacy nie posadzi, skoro na mezczyzne zamierzam uzbrojona reke podniesc 🙂
Pewne flądry z morza Marmara
Rozmawiały o zaletach tyłeczka homara
Wylegując się na dnie z magmy
Chwaląc cętki i ruch powabny
Bo flądrom w głowie tylko bara-bara
Wesprę się pracą prześwietnego tandemu Nash – Barańczak
SKANDYNAW
Mentalność, jaką ma, Skandynaw,
Jest tak dziwaczna, że jedyna w
Swoim rodzaju. Mroźny klimat
Sprawia, że w Skandynawii prymat
Od wieków ma siedzenie w domu
I niewtrącanie się nikomu
W jego prywatne sprawy. „Sprawa
Prywatna” w oczach Skandynawa
To „każda sprawa, która może
Sprawić, że będę marzł na dworze;
Której to wizjii horrendalność
Każe mi wybrać neutralność”.
Nawet gdy ma przyjaciół w wojnie
Wesprzeć, Skandynaw stęka : „Oj, nie”.
Nic w tym z pacyfistycznej pozy:
Wszystko przez skandynawskie mrozy.
No i teraz nie wiem – spodoba się ASzyszu, czy nie spodoba?
Meg a moze by tak maszynka do makaronu? tepe jest i latwo zmyc wszelkie slady zbrodni…
Haneczko,
tu każdy pisze, co chce, ale wie, że inni zareagują nie zawsze po jego myśli 🙂 Jakie tu już fronty przechodziły, tego najstarsi blogowicze nie pamiętają (bo i po co sobie pamięć zaśmiecać), ale WordPress mi świadkiem, że strzępy leciały 🙂 Płotu jednak tu żadnego nie ma ani rabatek do podeptania. Najwyżej kopyscią mozna, albo scierką, oberwać 😉 Bo tu się Osobowości i charaktery objawiają, tak silne jak i delikatne, ostatnio takie bardziej mimozowate 😉 Ale i mimozy nabiorą pewności siebie i okrzepną. To mówię ja – nemo, od roku na tym blogu i już nałogowiec 😯
meg-mag nie chcę Cię straszyć, ale możemy mieć pełne ręce roboty i potem proces o masową eksterminację. Ponoc nieprzemakalność kasty urzędniczej na racjonalne argumenty jest chorobą światową – niezależna od ustroju, kontynentu etc
Nirrod, dziekuje za konstruktywna sugestie! Podpowiedzialas mi kolejna ceche – zeby bylo zdatne do ponownego uzytku.
Gdy jedna lądra rzekła:
Czy homarowi ktoś się oprze?
Wzrok jej spoczął na jesiotrze
I ryknęła: Ty łotrze!
Dobrze,żem od ciebie uciekła!
Miało być FLĄDRA nie lądra
nemo,
reagować potrafię bardzo widowiskowo i jestem czuła jak mimoza – na urzędników typu biurwalista 😀
meg_mag
bardzo porządny, prawie przedwojenny wałek, oddam w potrzebujące ręce (masz dwie).
Małgosiu! a gdzie się to działo?
aspekt geograficzny pominęłaś
Jesiotr przeniósł wzrok srogi
na homara z krewetkami obraz błogi
i sapnął do flądry- niebogi:
To stanowczo dla cię za wysokie progi!
meg-mag
mam i ja wałek …alabastrowy
nieodwołalny jak grób
:o)
..służę
:::
świetny do wałkowania łatwo topliwych ciast
Brzucho, w niejakiej Liber Limericorum, czyli powstalej w Krakowie Wielkiej Xsiedze Limerykow ku czci Teresy Walas (studenci i absolwenci krakowskiej polonistyki wiedza, o kogo chodzi 🙂 ) zdarzaja sie limeryki bez aspektu geograficznego. A dodam, ze grono autorow niezgorsze: Stanislaw Baranczak, Leszek Kolakowski, Wislawa Szymborska i jeszcze kilku innych profesorow z UJ.
haneczko, dziekuje, zglosze sie niebawem.
Brzucho,
a licentia poetica?
Czy cialo urzednicze jest latwo topliwe? – okaze sie, po zetknieciu z walkiem alabastrowym.
padłem przygnieciony górą argumentów
:o)
łyknęłam wodę bo teraz mam żurek 🙁
http://www.gifs.ch/Kinder/images/17.gif
I dobrze Ci tak-brzucholcu! Zdrajcu jeden! Chłopa lać zamiarują, a ty się łasisz? Patrzcie jaki to usłużny?! „Masz tu meg-magu wielce okazały alabaster, to Ci i do rącząt alabastrowych pasowny będzie i we wiedeń nie wstyd z takim. A jak sięć spodoba, to i na swojego użyj, bo nie załuję. Ino mię nie ukrusz aby, bo jak jeszcze inna chciała prać swojego chłopa będzie, to może i jej się przypodobam” Zaprzaniec! 👿
Sola i turbot w jednym stali domu,
sola przy piasku i turbot też przy dnie,
tymczasem jedna flądra po kryjomu
ku turbotowi zerkała bezwstydnie.
Prosił ją turbot: „odejdź, jeśli łaska,
dopóki zważam na dobre maniery.
Dla mnie waćpani jesteś nazbyt płaska,
już wolę solę, jeśli mam być szczery.”
Zawrzała gniewem płastuga-niecnota
i do znajomych listy wredne pisze:
„Drogi Günterze, obsmaruj turbota,
bo niewstrzymaną żądzą zemsty dyszę.
Niech świat się dowie, co z niego za ziółko,
w jakich pozycjach on z tą solą pływa,
że seksistowskie teksty puszcza w kółko
i przyjemności stołu że zażywa!”
Zabrał się Günter raźno do roboty,
wątek rozwinął przez flądrę wysnuty
i choć w proteście krzyczały turboty,
image ich został na zawsze zepsuty.
Brak tej historii moralnego jądra,
więc dla młodzieży nie nada się chyba:
czasem narządzi taka jedna flądra,
a cięgi zbiera całkiem inna ryba!
meg_mag sluze czyms wszechstronnym.
Uzywalem tych narzedzi przy reperacji goscinnego loza które zalatwil Marek osobiscie. Nie wspomne skromnie o tym, ze Ty tez bylas przy tym. W tym sensie, ze podobno spalas w swoim pokoju, Tomek chrapal jak zwykle a ja bawilem w objeciach Morfeusza. Fakt jednak sie liczy.
Podaje dostepny zestaw podreczny.
1. Siekierka z gumowa oslona ostrza zgodnie z nastepujacym standardem
600g DIN 5131. Wykonanie pod nadzorem VPA GS.
2. Lopatka saperska krótka pochodzaca z czasów I (pierwszej) Wojny Swiatowej. Lopatke te uzywal kucharz Jurajda przygotowujac jedzenie dla dobrego Wojaka Szwejka i jego przyjaciela Balouna. Przyrzad ten wszedl do historii w znanym dziele, tytulu którego wymieniac nie musze.
3. Zestaw klasycznego wyposarzenia o któwym wspomniala Pyra, rozszerzony o inna narzedzia.
Szkolenie w zakresie zastosowan najlepiej gdyby poprowadzil Marek. On jest teraz chyba w odpowiednim nastroju. Przyda moze mu sie podczas pobytu w kraju gdzie otwierani ostryg nalezy do normalnych czynnosci kulinarnych. Za skutki jednak nie ponosze odpowiedzialnosci.
Poza protokolem i wbrew temu co twierdzi Alicja pragna poddac pod obrady informacje które ona podaje o pogodzie. Radio podalo, ze ostatnio kanadyjscy i dunscy uczeni odkryli, ze od wiecznych lodów oddzielila sie plyta o powierzchi 100 kilometrów kwadratowych i dryfuje w kierunku Bretanii. Podobno bedzie w stanie zablokowac Kanal La Manche, odcinajac Europe od swiata czyli Wielkiej Brytanii. Przyczyna jest zdecydowane ocieplenie klimatu.
No i jak to stoi w stosunku do wiadomosci, które nadsyla Alicja i Tuska.
Na zachodzie Austrii jednak pada swiezy snieg i panuje najwyzszy stopien zagrozenia lawinowego.
Teraz widzisz meg_mag jak dobrze wyladowalas na poludnie od Wiednia. Ja zreszta jeszcze lepiej bo dalej.
Pan Lulek
idź Iżyku, ucałuj mankiet biuralisty
a jak nie, to on Cię najdzie i ucałuje
aż gwiazdy zobaczysz
a ja uważam, że po kobietach, mężczyznach, księdzach
biuraliści to czwarta płeć i najgorsza
najdziwniejsze że się rozmnażają cholery jedne
:::
nie mów chłop, zanim nie przeskoczysz
Izyku, zgodzmy sie w jednym. Urzednik to nie jest chlop. To jest cos pomiedzy. Pracowalam kiedys troche w jednym urzedzie, to wiem.
No może? Jak, Brzuchu, kolejność kobiety z mężczyzną jeszcze zamienisz, to czuję, że się pogodzimy 😉
Meg, tu powaznie, ja też coś tam o tym wiem i wiem że to instytucja łamie słabe charaktery, a paskudnym pozwala rozkwitać. Jesliś robiła w urzędzie, to wiesz, że lud prosty nie zna dwóch nallepszych na nich alabastrów.
Primo – poproszę to pańskie „nie” na piśmie (primo’ – gdzie jest pański szef?)
Secundo – proszę mi powiedzieć, gdzie mogę sie odwolać.
Czemu biuralista ma wtedy wytrzeszcz? A bo mu się skórka ówdzie marszczy zupełnie fizjologicznie.
A poza tym, to kto cię zesłał do CK? Toć to haszkowy świat!
mężczyzna jest królem stworzenia!
w odróżnieniu od królowej
:::
zapytaj co mnie ciągnie do CK
ciekawa robota, znajomi i Kazimierz
szczególnie latem
a i na Słowację, Czechy lubo Węgry bliżej i poręczniej
:::
morza mi tylko tam brakuje
mało wody, oj mało na tym południu
Sama sie zeslalam i mi tu dobrze. Gdyby przeprowadzic klasyfikacje emigracji, to ja jestem ta najswiezsza, polepperowska.
Ja sobie umiem z urzednikami radzic, ale trafilo na kogos zupelnie bezbronnego, wiec musze ruszyc z odsiecza. Motywacja decyzji byla urzekajaca – wyzsze wyksztalcenie petenta oraz Wielki Piatek i nieuchronnosc Swiat.
Ale licze, ze uda mi sie go pogromic przy uzyciu zestawu narzedzi kuchennych!
Bobik, 14:18
Talenta ukryte odkryte?
Pisz tak dalej a się doigrasz….
Bobiku!
Chyba rzeczywiście (godz.14:18) sobie nagrabiłeś
A to ja trozumiem, Meg, że to wszystko, to tylko tak dla figury stylistycznej.
Brzusiu – pax nobiscum. W krakowie zygmunt august chciał akademię morską zakładac, no to namiasta już jest.
Noooo…?? Dopierom przeczytał! To jest Bob, nie Bobik!
Gdyby sobie turbot cicho na dnie siedział
Nigdy by się o nim Günter nie dowiedział
Przy soli nieletniej flądra go nie kręci?
Nie przewidział zemsty, niechaj więc nie smęci 🙁
Czy Prince Polo, te takie mini pakowane po 22 sztuki w paczce, zawieraja heroine? Mam wrazenie, ze moga zawierac.
Heleno,
z jednego nałogu w drugi? 😯
Wy tu sobie o rybach – płaskudach, paskudach i Gunterze, a Pyrze grozi, że przez 4 dni niedomyta będzie chodziła, a kawę będzie sobie po filiżaneczce wydzielała. Rura poszła, jakaś wielka i wody ani, ani. Do czajnika 2 butelki mineralnej kupiłam, do innych zajęć wiaderko z beczkowozu mi zaprzyjaźniona osoba przYniosła ale reszta? Pompy nie ma, do hydrNTU DOSTęPU BRAK, A CO DZIWNE, TO I WODY CIEPłEJ NIE MA. a TU BLOK WIELKI , W KAżDYM MIESZKANIU KLOZETKA CICHA ITD I TO MA TRWAć 4 DNI? zGROZA I ZARAZA
Przepraszam za opóźnienie w podaniu rozwiązania i ogłoszenia zwycięzcy. Cały dzień spędziłem w studio na kolejnym nagraniu”Kuchni z Okrasą”. Mam nadzieję, że wyszło dość zabawnie. A teraz do dzieła. Zwycięstwo oczywiście ma w kieszeni Nemo. I do Niej pojechała książka Basi o kuchni zydowskiej. Gratulacje. Prawidłowe odpowiedzi zaś brzmią: homara od langusty zewnetrznie różnią wielkie szczypce (tego pierwszego oczywiście);
pyszne rybki z drugiego pytania to płastugi; wątłusz zaś to poprostu dorsz.
Wasze komentarze przeczytam wieczorem, teraz bowiem wracam do studia, ponieważ kręcimy dwa odcinki dziennie.
Tymczasem cześć!
O, dziekuje, Gospodarzu 🙂
Pyro,
to naprawde tak dlugo potrwa? Caly dom bez wody 😯 Musisz zapedzic dziecko do noszenia wiaderkiem z beczkowozu. Bez mycia da sie wytrzymac, ale bez splukiwania… Podczas powodzi w Miedzygorzu nie bylo pradu przez tydzien i obok rozmrozonej lodowki i zamrazarki nie dzialala pompa w hydroforze. Wode nosilo sie wiaderkiem ze zrodelka i z 5 toalet na 3 kondygnacjach uzywalo tylko jednej na parterze. Wiem, ze to Cie nie pocieszy, ale przynajmniej w Poznaniu nie ma powodzi i zawartosc rur splywa do niezatkanej kanalizacji. Pamietasz sytuacje we Wroclawiu? W dzien mozesz sie udac do jakiegos muzeum albo z wizyta do kogos z dzialajacymi kranami…
Pyro,
z przyczyn od siebie niezależnych zrobisz sobie 4 Dni Brudasa. Gdyby było lato, mogłabyś podreptać na Maltę i lekko się opłukać, a tak? 😯
No i pozostaje sprawa wychodka, to jest dopiero ale problema! Może to jednak będą 4 godziny?! Trzymam kciuki! A gości się nie daj Boziu spodziewasz w tym czasie? Bo to by dopiero było!!!
A.Szyszu,
rozważyłam te plasterki na zimno, ale na zimno to mi nie bardzo wchodzi. Sosu przytomnie zaoszczędziłam. Będę kombinować z ryżem.
Alicjo,
Odgrzewany udziec robi się jakiś taki nieciekawie gumowaty. Dlatego ja wszystko inne (ryż, jarzyny) robię gorące i ten udziec tak jak już pisałem.
Oczywiście de gustibus….
meg_mag !
Widzisz jak Ci wszyscy pomagaja. Ja jestem troche dawniejszy emigrant.
Kiedys w Bezirku (dzielnica) XII poszedlem ubiegac sie o zezwolenie na pobyt. Pan, która mial mnie zaurzedowac nie wysluchawszy do konca powiedzial krótko. Nie. Geht nicht. Z najzimniejsza krwia zapytelem. Jak sie nazywa Panski przelozony i w którym pokoju urzeduje. Czulem, ze osoba urzedowa wpada we wscieklosc. Autentyczna. W tym momencie otworzyly sie drzwi i wszedl jegomosc. Od razu czulo sie wiekszy rybe. Jak w dzisiejszej zagadce Gospodarza. Podszedl od biurka przed którym siedzial urzedujacy i z glupia frant zapytal mnie. Pan zyczy ?. Tak odpowiedzialem, naturalnie, chcialbym wiedziec jak nazywa sie przelozony tego Pana i w którym pokoju urzeduje. Jakby przed rozladowaniem pioruna. Ja jestem przelozonym powiedzial ów maz uczony. Pozwoli Pan ze sie przedstawie, powiedzialem. Wymienilem wszystkie obowiazujace tytuly i skromnie powiedzialem, ze poprosze o decyzja w sprawie pozwolenia na pobyt w Wiedniu. Jest to mi potrzebne, pragne bowiem uzyskac zezwolenie na prace. Prace juz znalazlem. Tu wymienilem nazwe firmy oraz doklamalem czym bede sie zajmowac w przyszlosci. Odpowiedz byla natychmiastowa. Alez oczywiscie, tu padl mój tytul akademicki. Poczem wzial karteczke w zóltym kolorze o wymiarach 5 X 5 centymetrów i odrecznie napisal co nastepuje. Polecam wydanie zezwolenia na pobyt w Wiedniu na okres 3 miesiecy. Karteczka ta znajduje sie dotychczas jak swietosc w moich domowych aktach osobowych.
Urzedujacy, gdyby mógl, to pewnie wlazlby pod biurko. Potem ten wazny zaprosil mnie do swojego gabinetu. Zasiadl za biurkiem, pod portretem Prezydenta Republiki i powiedzial. Widzi pan z kim ja musze pracowac. A przeciez to taka prosta sprawa. Potem dodal. Teraz kiedy pan ma zezwolenie na prace mozna isc do Urzedu Zatrudnienia aby uzyskac trzymiesieczne zezwolenie na prace. Przed uplywem zezwolenia na pobyt, mniej wiecej jeden tydzien, przyjdzie pan do nas z prosba o przedluzenie prawa na pobyt do okresu pól roku. Uzyska je pan bez klopotu jako posiadajacy prace. Kiedy zalatwi pan to, automatycznie przedluza panu zezwolenie na prace do pól roku. Potem przedluza oba zezwolenia do roku i niestety co rok bedzie pan zobowiazany powtarzac te procedure. Po okolo 8 latach moze pan ubiegac sie o pobyt staly albo obywatelstwo.
Szkolenie bylo wspaniale. Postepowalem zgodnie z przepisami az do uzyskania obywatelstwa.
Jak widzisz, metoda jest niezawodna, niezaleznie od ustroju spolecznego i aktualnej konstelacji politycznej. Obowiazywala nawet w Republice Krakowskiej w latach 1815 – 1846 o ile sobie dobrze przypominam.
Te Twoje klopoty, na ile je dobrze znam, wymagaja tylko cierpliwosci i wspinania sie po szczeblach biurokratycznej drabiny zgodnie ze starymi obyczajami C.K.
Za kazdym razem dobrze przygotowac sie na pismie cytujac od poczatku data i nazwisku urzednika pierwszego kontaktu. W polowie referatu, sluchacz po pewnym czasie zasypia, wtedy nalezy podsunac wczesniej przygotowana decyzje do podpisu.
Maja nam podniesc emerytury. Po uzyskaniu decyzji natychmist przyjme ja do wiadomosci, na pismie podziekuje, zeby przypadkiem nie cofneli i wystapie o zwiekszenia gdyz moim zdaniem bedzie blad obliczeniowy na moja niekorzysc. Gdybym napisal odwrotnie mogliby mnie zamknac w szpitalu psychiatrycznym i móglbym nie zdazyc na kolejny Zjazd.
W nadziei, ze jednak nie popelnie bledu pozostaje,
Pan Lulek
Czy ja naprawdę napisałem kiedyś coś tak niemądrego jak twierdzi Haneczka, że nowym trzeba się przyglądać i zdecydować czy mogą tu zamieszkać? Nigdy nie miałem takich intencji. Tu jest wstep dla wszystkich, których pasjonuje kuchnia i jej historia. A to czy pasują do grona stałych bywalców wynika samo z siebie. Z ich wpisów i komentarzy do tychże. Nie mam zapędów cenzorskich, ani cesarskich.
W związku z tym niech nie płacze też Małgosia, i nie łka Grażyna. A Bobik niech dorasta ale powoli, powoli…
I na koniec Iżyku – dziękuję. To frajda trafić na takiego Czytelnika.
Pyro Droga, to co Ty zrobiłaś z tym worem książek kupionych w Kórniku?
Alicjo, ja z okrawków baraniny zrobiłbym danie takie:
na patelni rozgrzać dobra oliwę, wrzucić przeciśnięty przez praskę czosnek, dodać mięsistą słodką pokrojoną paprykę, okrawki mięsa, pokruszone migdały lub orzechy, namoczone grzyby mun lub polksie prawdziwki, rodzynki, ostre chili lub pieprz, trochę zmielonego kminu rzymskiego, łyżeczkę sosu sojowego, dużo cukru (powyżej 5 łyżeczek). Dusić kilkanaście minut aż cukier się całkiem rozpuści a papryka będzie uduszona. Może być ryżem lub makaronem sojowym. Nie da się obejść bez wina!
Hurra – Alicja miała rację. Po 4-ech godzinach włączyli wodę. Humor mi się od razu poprawił. Jasne, że kiedy awaria spotyka jedno osiedle w sporym mieście, to jest to tylko niewygoda, nie dramat. Pamiętam przecież powódź z 97-go roku na Dolnym Śląsku. To był dramat na wielką skalę. Chociaż z ofiarami powodzi bywa różnie. Na początku lat 80-tych pracowała jeszcze w wojsku, zostało nam sporo paczek świątecznych dla dzieci, a akurat była zimowa powódź nad środkową Wisła. No to komitet organizacyjny imprez dziecięcych, kilku oficerów i ja polecieliśmy z tymi paczkami do powodzian. Uczucia przywiozłam stamtąd mocno mieszane : ludzie z gospodarstw nie dotkniętych powodzią mieli do nas pretensje, a z powodzianami się nawet szarpali o te paczki. Sami powodzianie też po pierwszym pochlipywaniu „Pani, woda znów zabrała”, deklarowali, że zaraz się odbudują, jak tylko powiat i rząd pomoc przyślą (postawa roszczeniowa była powszechna) na nieśmiałą uwagę jednego z oficerów, że lepiej się budować tam, wyżej, na górce, chłopi obrazili się poważnie. Sekretarz partii powiedział nam potem, że oni doskonale żyją z powodzi niemal co roku, i przesiedlić się wyżej za czorta nie chcą.
Panie Piotrze, ja mimo młodego wieku na temat dorastania coś wiem, bo kiedyś, korzystając z nieuwagi mamy, wgrałem sobie z jej głowy do swojej cały software. I stwierdziłem, że bycie szczeniakiem jest znacznie zabawniejsze, bo można sobie pozwolić na pewne rozbrykanie, które mamie by nie uchodziło. Oczywiście są i ciemne strony niedojrzałości, np. Pani Kierowniczka na Dywaniku kiedyś dała mi klapsę (chyba dojrzałą, bo sok mi pociekł po łapkach) zamiast guinessa, ale w sumie wcale mi się do tego dorastania nie pali. 🙂
Piotrze – ja w Kórniku nabyłam dwa tytuły „Kuchnię zydowską” i „Kuchnię dla singli” – jedną dla siebie i druga dla Matrosa. Były jeszcze tytuły, które już mam i takie, na które się nie załapałam.
Bobiku – broń Boże nie dorastaj tak całkiem. Dobrze, że jesteś chłopczykiem – chłopczyki tak całkiem nie dorastają.
Pyro, to była jeszcze jedna rzecz, na którą mama nie mogła sobie pozwolić, nawet jak chciała – bycie chłopczykiem. Ale odkąd ma mnie, już jej tak bardzo tego nie brakuje. 🙂
Hej ho!
Nie jest zle – po ponurym poranku wyszło słońce i chociaż jest zimnawo i wietrznie, da się żyć. Kilka dni wiatru i słońca, i powinno spłynąć to białe.
Poszłam na pocztę, przy okazji sprawdziłam, co wyszło z inwestycji w Super-7 na przedostatni piątek ( w ubiegłym tygodniu nie miałam głowy), okazało się, że jednak ktoś z Was trzymał kciuki, bo znowu wygrałam 10$. Zainwestowałam w lotto dzisiejsze 5$ (nie poszłam na całość, reszta w kieszeni!), jest 15 melonów do pobrania. Skupcie się porządnie tym razem, to już godna suma!
Pyrze włączyli wodę, nie będzie nam klęła w żywy kamień, a nam nie będzie głupio, że mamy to dobro cywilizacji i na codzień nawet o tym nie myślimy, dopiero jak rura trzaśnie albo cuś.
Okrawki baraniny zrobię wg.Piotra, tylko każę migdały zakupić, bo wyszły. Do popicia ze świąt zostało bordeaux Chateau Roquetaillade La Grange, cabernet Rothchilda oraz jakieś dwa włoskie merloty.
Białych nie ma, ale nic nie szkodzi, toż to jagnięcina ma być na obiad!
Panie Piotrze, napisał Pan tak:
„Tu nie ma się kogo obawiać. Nawet gdy Helena strofuje a Nemo poprawia to i tak wiadomo, że to z sympatii. Każdego nowego najpierw prześwietlamy: miły czy tylko udaje. A reszta sprawdzania to na Zjeździe.”
I to wcale nie jest niemądre. A że nowy nie chce naruszyć wyjątkowej atmosfery, jaka tu panuje i dla której tu wszedł, to nic dziwnego. Takie miejsca powinny być pod szczególną ochroną.
ps. Od razu zaznaczam, że jak się narażę, zastosuję sposób meg_mag – będę pisała o śniegu 🙂
Ależ to był żart. Myślałem, że czytelny. A widać, iż nieudany. Od prześwietlania to był Rentgenow. A rozróżnianiem czy ktoś jest miły naprawdę czy tylko udaje zajmuje się były szef kontrwywiadu. My wprawdzie też zajmujemy się wywiadem ale tylko na temat kotletów. No i serów. Ostatecznie wina. I w rezultacie nie potrafimy rozstrzygnąć czyja to wina.
Dzięki temu istniejemy, jemy, pijemy, żartujemy. Haneczko i Małgosiu czujcie się prześwietlone czyli zweryfikowane pozytywnie.
a ja ?
Haneczko,
mnie nie przebijesz z pisaniem o śniegu, a szczególnie w tym roku, sama zauważ, że dzień w dzień przynajmniej jeden raport 😉
Ale chyba czasami też coś warknę, bo Iżyk kazał się mnie bać 😯
P.S. Nie mogę odnalezć mojej kopyści z Peru, przecudnej urody, porządnej, a malowanej mniej więcej jak dawniej malowano piórniki w Zakopanem, tylko kolory jaskrawe, że po oczach dają. Przysięgłabym, że ją całkiem niedawno widziałam, ja takich rzeczy nie wyrzucam, Jerzor na te cuda jest ślepy i nie śmiałby zresztą, więc.gdzie ona?! 🙁
Chciałam odszukać, żeby w razie czego mieć pod ręką – do cholery, diabeł ogonem przykrył czy co?!
… A Ty się nawet nie pytaj!
Czy ktoś z Pyrlandii był tu kiedyś pogoniony, spostponowany czy nie dopuszczony do stołu?!
..tak myslisz , Alicjo. ??
Ogłaszam, że Grażyna (i to od dawna do czego najwyraźniej się nie przyznaje) jest uczestniczką zbliżającego się II Międzynarodowego Zjazdu „Gotuj się!”. Więc wszelkie rozważania w sprawie jej prześwietlenia, żądanie świadectwa poczucia humoru lub wszelkie rozważaniania w kwestii naprawdę miła, niby miła czy fikcyjnie miła są niestosowne i będą surowo pietnowane!
Podpisano:Gospodarz czyli dziedzic na Kurpiach!
Wszyscy jesteście kochani, bo daleko, a Nirrod będzie blisko – już w przyszłym tygodniu. Zje u Pyry talerz zupy i co tam jeszcze, a wina nie dostanie, bo przyjedzie samochodem pożyczonym od siostry.
no to zwaliło mnie z nóg…dzięki Piotrze 🙂 hurrrrrrrrrrraaaaaaaaaaa !!!
Słyszeliście????
JESTEM WASZA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ja slepa jestem nieprzecietnie. gapie sie i gapie na ten piekny tepy obiekt i do glowy mi nie przyjedzie zaoferowac meg jego uslug. Meg ja mam taka piekna afrykanska palke ulubiony ja kiedys z wojazy przywiozl. stara jest i wyprobowana. Pieknie wywazona i zadna kosc jej nie da rady.
Grażyno, Marialko – mogłybyście w środę ok 17.00 wpaść do Pyry na kawę? Zrobimy pyrowaty zjazd blogowy. Jeszcze jedna się do nas przyznawała, czy nie „baba” przypadkiem? M-4 na Tysiąclecia czeka.
Co Cię zwaliło z nóg, a nie napisałam – nie pytać?! W tym akurat wypadku kto pyta, błądzi!
A i jeszcze coś, żebyście się wszyscy za pewnie nie poczuli – ZNALAZLAM KOPYSC !!! Zdjęcie zrobię pózniej, zapomniałam o pewnym szczególe sprzętu, a opisywać za długo.
Nawiasem mówiąc, będąc członkiem tej społeczności od września 2006 nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek został wyrzucony, „zabanowany” czy coś. Było kilka niepochlebnych wpisów – kilka w sensie na palcach jednej ręki, bo nie tak dawno przeglądałam archiwa. Ale nie było potrzeby, żeby z kimś się użerać, element wszedł, poczytał, skrzywił się i poszedł sobie w siną dal, tacy jesteśmy nudziarze.
I to wszystko bez admina, akceptującego wpisy…
Tera spokojnie udaję się do jagnięciny, ryż właśnie dochodzi.
Prosze zdjecie mojej palki:
http://i20.photobucket.com/albums/b238/Nirrod/Image008.jpg
hmm. tego wina nie wzielam pod uwage… to ja moze jednak autobusem…
Oj czy to nie jest przypadkiem działalność frakcyjna. I po co Wam te pałki, kopyscie i wałki z alabastru? Boję się, że będziecie musiały się z tego gęsto tłumaczyć jesienią!!!
… no bo to, tamto i owo, ALE SPRAWIEDLIWOSC MUSI BYC PO NASZEJ STRONIE 😉 😉 😉
tralalalaaallla…śpiewam coś sobie…bo się cieszę..lalalalala….ale odpowiem Pyrce…taralalalalalla …przyjdę w środę…tralalalaaa..z wizytą do Pyrki
( to co śpiewała Grażyna ,i jak zapewne wszyscy rozpoznali – to było jej ukochane Va pensiero , a ten śpiew był wynikiem ogromnej radości wynikającej z tego że jest tutaj z Wami na dobre i na złe czy się to Wam podoba czy nie -no i co ona jada ,że do rymu gada 🙂
Co to jest kopysc? Czy jest to jadalne? Podejrzewam, ze nie lubie, chyba, ze jest to podobne do kopytek.
Dzisiaj w Zachodnim Londynie szla przede mna pani (biala) pchajaca przed soba wozek z czarnym, moze rocznym chlopczykiem. Obok biegla w podskokach czarna dziewczynbka – 4-5 lat. Rozmowa odbywala sie po polsku.
Dziewczynka dp matki: Nie mow do mnie, nie mow do mnie, bo juz mam DOSC!
Mama: Popatrz, sloneczko wyjrzalo i zrobilo sie cieplo.
Dziewczynka: Nie chce cieplo! Nie chce sloneczka!
Mama: A co chcesz?
Dziewczynka: Wiatr! Ja chce wiatr! Wiatr, ja chce wiatr! Nie chce sloneczka! Ja chce wiatr!
Przyspieszylam kroku, aby je minac i obejrzec z przodu. Najmlodsze dzieclo spalow wozku. Matka i corka byly piekne, obie niezywkle piekne, choc jedna czarna, a druha biala, byly podobne do siebie. . Matka miala blond loki, corka miala dlugie wlosy w dredach Szlam i myslalam o tym „Ja chce wiatr!”. I przyopomnialo mi sie: A on, miatieznyj, prosit buri, kak budto w buriach jest’ pokoj!
Ciekawe co z tej malej wyrosnie. Szkoda, ze nie moge jej wykrasc i zabrac sobie. .
No proszę, Helena też zapragnęła „buri w nocziu maja”. To bardzo piękna paralela. A z wykradaniem malców jest jednak kłopot. Dzisiaj wyczytałam na onecie, że łotewska policja odnalazła 16-latka uprowadzonego w wieku 6 tygodni życia. Odnaleziono go zupełnie przypadkowo kiedy w innej kryminalnej sprawie aresztowano jego „matkę”, a kobieta nie potrafiła policji podać papierów „syna”. Badania DNA wskazały, że jest to dawno zaginione dziecko zupełnie innej kobiety. Teraz zespół psychologów przygotowuje go na spotkanie z biologiczną matką.
Kopysc niema wiele wspólnego z kopytkami.
Chyba, ze miesza sie w garnku kopyscia. W garnku w którym plywaja kopytka.
Kopytka przed wlozeniem do wody dobrze jest obsuszyc przy pomocy maki. Wrzucac do wrzacej wody. mozna zamieszac kopyscia. Czekac az zaczna wyplywac. Wybierac przy pomocy lyzki cedzakowej albo przelac poprzez durszlag. Po niemiecku Durchschlag. Podawac od razu na goraco polane tarta bulka przyrumieniona na masle albo margarynie. Do kopytek wszystko pasuje a najlepiej zielona salata.
Jak na razie nasi wygrywaja z Holendrami. Prowadza 3 : 1 , a na trybunach prominencja z Prezydentem Republiki na czele. Nasi wygrywaja, bo koalicja chwilowo przestala sie klócic i wziela sie za rzadzenie
Wyobrazam sobie co dzisiaj po domach jada sie i pije.
Druga polowa jak na razie na szczescie bez zmian.
Oby tak dalej
Pan Lulek
Dla Heleny – ja też wychowałam się na Lermontowie 🙂
Samotny żagiel w niebios toni
Bieleje na błękicie fal.
Skąd płynie? dokąd? za czym goni
Ku jakim brzegom biegnie w dal?
Wrą fale, wicher oszalały
Ze skrzypem czoło masztu gnie…
I nie od szczęścia żagiel biały
Ucieka, nie ku szczęściu mknie !
Świetlisty pod nim szlak się pali,
Słoneczny z niebios pada pył;
On burzy wzywa z mglistej dali,
Jak gdyby w burzach spokój był.
„odpaliłam” rosyjską klawiaturę i znalazłam w googlach dla Helenki pełen tekst w oryginalnym brzmieniu. Wklejam (copy past) ale nie wiem jak tutejszy html na to zareaguje
?????
?????? ????? ????????
? ?????? ???? ???????!..
??? ???? ?? ? ?????? ????????
??? ????? ?? ? ???? ???????..
?????? ????? – ????? ??????,
? ????? ?????? ? ???????…
???! ?? ??????? ?? ????
? ?? ?? ??????? ?????!
??? ??? ????? ??????? ??????,
??? ??? ??? ?????? ???????…
? ??, ????????, ?????? ????,
??? ????? ? ????? ???? ?????!
Dzieci to trzeba sobie zafundować w odpowiednim czasie, zmagać się z przeciwnościami losu (mojemu zachciało się urodzić na poczatku 1980), wycierać g… znosić kolki i tak dalej, a przy okazji, nie straciwszy nerwów z powodu kolek, gryp, smarkań i Bóg wie czego, mieć dla tego gówniarza czas. Jak ktoś miał czas i rozum (bo smarkatym nie należy we wszystkim ustępować), może się poszczycić potomstwem w miarę , bo nigdy nie wiadomo, co kiedy komu do łba przyjdzie.
Inne opcje – jak kto nie może a bardzo chce, też są znane. Kradzież, bo jakieś już dobrze podchowane przez rodziców dziecko się spodobało z przypadkowej rozmowy podsłuchanej na ulicy?!
To akurat wygląda poetycznie, ale wyobraz sobie , spotykasz takie w sklepie : –
– Mamo! ja chcę Barbie, takiej jeszcze nie mam, kup mi, kup mi!!!
– Ale masz już tyle
– ALE TEJ NIE MAM !!!
Nie chcę słońca, chcę wiatr. Przepraszam za odkodowanie języka czterolatków 😉
Niestety – nie wyszło na wprost. Wobec tego dam taką wersję.
Samotny biały żagiel
Zaraz się pożegnam, tylko jeszcze wyrażę podziw dla lermontowskiej transkrypcji Grażyny.
Alicjo – rozmowa z 4-latkami w sklepie
– Mamuś, kup nam….
– Nie kupię Córciu.
– No, kup…proszę
– Nie kupię, nie mam pieniążków
– To chodź do SAM-u, kupimy pieniążki.
Na takie dictum przygotowana psychicznie nie byłam.
Panie Lulku, przegrali…
Heleno,
kopyść (kopystka, mawia moja mama) to jest drewniana łycha do mieszania w garach, taka, co to trochę na nią nabierzesz czego tam, żeby spróbować, czy potrzeba więcej soli czy przypraw. Ta z Peru jest osobliwa, dlatego zaraz zdjęcie wrzucę, poczkajcie.
P.S. O dzieciach nie żartowałam, te swoje 24/7 bywają nieludzko wredne (bywają, zaznaczam), a wszystkie inne z doskoku bywają zazwyczaj cacy, albo niekoniecznie very czasami.
Kto nie potrafi wygrac 3 : 0 , ten przegrywa 4 : 3 i tyle
Pan Lulek
Pyro – to nie jest moje tłumaczenie, nie wiem czyje.Tak ten wiersz pamiętam.
………………..
Helenko zależy mi na tym ,żeby nie było między nami chłodu i obojetności. Dlatego ten wiersz – powyżej w wersji oryginalnej wraz z gorącym buziakiem i prośbą – o wybaczenie , jeśli byłam powodem Twojej irytacji.
Dobranoc wszystkim.Do jutra.
No, to jest na pamiatkę!!! Ale jakby walnąć kogoś bez łeb, to zaboli, bo łycha jest gruba. A ja dopiero teraz sobie przypomniałam, że tam taka pikna para 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Kopysc/
Alicjo,
piękna kopystka, choć nie do mieszania w garnku, ale w celach zaczepno-obronnych zapewne przydatna 😉 Ja mam całą kolekcję praktycznych, niemalowanych, w tym kilka rzeźbionych w laponskiej brzozie przez zaprzyjaźnionego Laponczyka, 30 lat temu. Prawie każda służy do mieszania czego innego, jedna jest tylko do konfitur. Mam chyba skłonność do gromadzenia kopysci. I skarpetek 😎
Taka kpysc tez by sie nadala, choc palka od Nirrod jest bardzo, bardzo obiecujaca 🙂
Dobranoc wszystkim!
Nemo, skarpetki?!
Ale serio, jak ktoś gdzieś coś przytarga skądśtam i dostanę na pamiatkę, albo jak jestem gdzieś i dostanę, to nie wyrzucam, bo to lepsze niż zdjęcia, spojrzę i od razu pamiętam okoliczności. To może być zupełnie malutkie takie nic. Ale znaczy.
Dziewczynki!
Grazyno, dzieki za tlumaczenie, nigdy nie widzialam tego wierssza przetlumaczonego, choc to tlumaczenie akurat nieco mlodopolskie, nie uwazasz?
Skad Ci przyszlo do glowy ze moglas mnie zdenerwowac. Absolitnie nie.
Co innego Alicja – jaka znowu Barbie?!!! To dziecko „chce wiatr”! Wyobrazasz sobie? Nie mniej ni wiecej tylko wiatr! Przeciez to zupel;nie niezwykle dziecko! Pelne buntu!
Wiekszosc dzieci to urodzeni konformisci. A te mala rozsadza duch sprzeciwu! Nie chce slonca! Chce wiatr!
GDybym ja ukradla, czytalabym jej od pierwszych dni romantykow – o dzieciach, ktore znalazly topielca na plazy, o zlej carycy Tamarze, Balladyne bym jej czytala tez z pewnoscia.
Ona by nie chciala Barbie. Ona by chciala taka niesamowita lalke, ktora zapropjektowac Christian Lacroix dla Habitatu, ktora juz dawno kupiulam sobie, a teraz drugi egzemplarz, kupiony na wyprzedzazy czeka, az w niedziele przyjedzie Rutka, corka mojej przyjaciolki Helenki, ktorej corcia bedzie miala w tym roku trzy latka, wiec czas najwyzszy zeby miala niesamowita lalke. Jak znajde w katalogi to Wam pokaze.
O, tu jest ta lalka juz przeceniona. Znacznie coolsza od Barbie:
http://www.habitat.co.uk/fcp/product/browse/Smoothy-Monster/988451
Nie mogłem zbliżyć się dzisiaj do komputera!!
Trochę mogłem, ale musiałem uważać aby być poza zasięgiem damskiego ramienia uzbrojonego w wałek, pałkę, kopyść czy beczkę ogórków.
Antkowa, jak pisałem odbyła wczoraj spotkanie ze swoją klasą podstawową…
A dzisiaj mejle, zdjęć nadawanie, odbieranie, skejp…..
Oszaleć można!
W samą porę spadł śnieg, a to ponoć najbezpieczniejszy teraz na blogu temat, mogłem więc wyjść i poodgarniać. Zdjęcia też wykonałem dla potomności. To przecież pierwszy tej wiosny śnieg
wart wzięcia szufli do ręki!!
Alicjo! uwierz mi !!
To drugi śnieg w całym sezonie 2007/2008!!
Drugie więc i odgarnianie, takie na odwal bo i tak się pewnie zaraz rozpuści. Ty nie pamiętasz takiej śnieżnej zimy u siebie, u mnie takiej bezśnieżnej też jeszcze nie było.
Dzisiaj Wojciech Młynarski obchodzi 67 urodziny. Moje ulubione radio od rana opowiadało, grało jego piosenki a wieczorem rozmawiało z Jubilatem!
Opowiadał, wspominał, również o pracy w radiu, o tym jak to kiedyś przyszedł od słuchaczki list z prośbą o nadanie piosenki o Jerzym Gondolu !!
Pamiętacie tą piosenkę ?? 😉
Dobranoc!
Heleno!
To są Twoje wizje, a nie prawdziwe życie z prawdziwymi, przepraszam, bachorami na codzień, o czym pisałam powyżej. Trzeba samemu wychować, żeby zrozumieć, że zmienianie pieluch nastraja do codzienności, a nie do poezji. Kochasz tego berbecia, więc wychodzisz ze skór siedmiu, żeby wszystko, ale sensownie.
W którymś momencie taka córcia czy synuś Ci powie – matka, ja chrzanię twoją Christian Lacroix lalkę, i dosyć twoich bajek, bo właśnie poszło do szkoły i zobaczyło poszerzony świat. To nie lalka, to człowiek.
Przypomina mi sie nasza dyskusja sprzed… iluś tam i Ty radziłaś Pyrze głupoty na temat, ze dzieciom to trzeba na wszystko pozwalać, a one się same wychowają i będą takie piękne, wspaniałe i oh, jak uduchowione.
NIEPRAWDA.
Trzeba się napracować i poświęcić kapkę, żeby wychować człowieka. (… tu daje takie, bo długo pisać….)
Nie śmiejcie się, ale Jerzor od urodzenia czytał na głos Smarkatemu książki, gazety, cokolwiek miał pod ręką i czytał sobie samemu, bo przecież Smarkaty i tak nie rozumiał. Na jednym ramieniu Smarkaty, drugim podtrzymywana lektura, leżą sobie na tapczanie. Smarkaty przewracał oczami ze zrozumieniem i po 20 minutach zasypiał, taka była rutyna i Smarkaty do dzisiejszego dnia, komputerowiec, ma ten nawyk, trzeba poczytać przed snem (to, ze nie tylko przed snem, to nawet nie tłumaczę, oczywiście, że ma się potrzebę)
Jeszcze jedna rzecz, o czym chyba kiedyś dawno tu pisałam. Smarkaty miał chyba z 12 lat, kiedy zaprotestował z jakiegoś powodu: tatuś, ja nie chcę, żebyś był moim kolegą, bo ja nie wiem, co ja mogę, a co nie, ja się pogubię.
W tym momencie pomyślałam sobie, że moje dziecko jest naprawdę rozumne (nie mylić z wychowaniem, a juz bynajmniej z wytrenowaniem)
ladny pitling,…
sie wczytuje, i widze: burza, jakby za Nami, lody ruszyly, snieg Antek zamiata, Barbie w galganki poszla, z telewizorem na czole, wychodzi, ze na fali, kopysc wyobraznie uwolnila, wracamy do normalnosci, Helena ma okno, Pyra wode odzyskala, a Alicja sniegu zaczyna sie pozbywac, jest dobrze, ide pospac
Heleno, dzieci to wcale nie są urodzeni konformiści, tylko wychowani konformiści. Większość małych dzieci wprost uwielbia nonkonformizm, ale rodzice starają się jak najwcześniej wybić im to z głowy, świecąc przy tym obficie własnym przykładem. Jak matka musi mieć taką kieckę jak sąsiadka, a ojciec taką brykę jak sąsiad, to co się dziwić, że dziecko chce Barbie? A co większość rodziców odpowiedziałaby dziecku, które chce wiatr? „Oj głuptasku, głuptasku. Przecież wiatru nie można mieć”, albo coś w tym rodzaju. Ale na swój sposó ci rodzice chcą dobrze. Nonkonformistom nie zawsze jest lekko, czego zapewne niejeden raz w życiu doświadczyłaś. 🙁
Alicjo, ja to jestem urodzonym centrystą, czyli staram się widzieć różne racje i zgadzam się z Tobą, że nie wszystkie wizje wychowawcze da się urzeczywistnić, a niektórych nawet nie warto. Ale jak się w dzieciństwo w ogóle wiatru nie wpuści, to nudne jest ono jak flaki z olejem i nudni z tego mogą wyjść dorośli. Ale trochę wariactwa w życiu i wychowaniu to jeszcze nie znaczy, że wszystko wolno i niczego się nie zabrania. To znaczy tylko, że tej poezji, która w dziecku już jest, nie wyrzuca się za drzwi i nie tratuje buciorem. Czytanie gazet nierozumiejącemu niemowlęciu też jest w końcu odrobiną wariactwa, a proszę, jak się ładnie rozwinęło. 🙂
Pewnie Bobik! Ale mnie nie cztytano gazet. Czytano Puszkina i Lermontowa, i Muenhausena, i Burnsa – kompletnie „nieodpowiedniego” dla dziecka. I ja to tez czytam dzieciom przyjaciol. Albo opowiadam. Ostatnio Hamleta osmioletniej dziewczynce, zostawionej pod moja opieka na pol dnia. Bo pamietalam jak mi babcia opowiadala Otella, kiedy bylam w tym samym wieku.
I mialysmy bardzo fajna rozmowe o Hamlecie. (O! Chodzi mi po glowie, ze byl taki jakis wiersz Rozewicza: Wiatr w ciemnych konarach drzew. Opowiadam synowi Hamleta…. Costam… o duchu za kotara…. Ostatni raz czytalam to dobrze ponad 40 lat temu)
Alu! Nie majac wlasnych dzieci, nie musze ich „wychowywac”. Moge w nich rozpalac ducha niezgody i wyobraznie.
. Dobranoc.
O co mię się szło Bobiku (chyba Iżykuję?), to o to, żeby nic bezrozumnie nie robić, bo mały człowiek to człek.
A z tym wariactwem i czytaniem gazet czy książek dziecku, które nic a nic nie rozumie to nie jest tak do końca wariactwo – powiadam Wam, patrzy jak w bóstwo i słucha, a potem zasypia. Szkoda, że nie mam zdjęć z tamtych czasów 🙁
Ale jakby ktoś oseski gdzieś tam z racji macierzyństwa czy babciostwa, spróbujcie.
… a mówiłam, że Helena to jest taka straszna ciocia, która zdemoralizuje nasze dzieci!!! 😉
Dobrze, że moje stare!
Bardzo słusznie, tak sobie wyobrażam rolę babci, siostrzenicę i siostrzeńca kapkę zdemoralizowałam, bo urodzili się, jak byłam tuz po maturze i trochę miałam wpływ, opiekując się czasami, a Jerzor jako *nawleczony*, ciągle podjeżdżający na rowerze (HURAGAN, nie myślcie sobie!), też jakis tam wpływ wywarł, rowery wszyscy mają! Moja siostrzenica Ewa za chwilę będzie po raz drugi matką i tak wyczekuję, kiedy jej córka Ola nada mi komunikat (Ola ma prawie 10 lat i z ciotką-babcią Alicją od kilku lat komunikuje się via komputer). No masz…
a Wy pewnie śpicie?!
No to śpijcie!
P.S.
Heleno, temu naszemu czytano gazety albo cokolwiek, byle widział-słyszał, ze ktos sie nim zajmuje, przecież mając miesiąc czy pięć wszystko ci jedno, jaka treść, byle świat się wokół ciebie obracał, a obracał się. Sa inne metody, powieś jakieś cacko z dziurką, puść melodyjkę, idz sobie gdzieś – myśmy tak nigdy nie robili.
Dopiero potem treść jest ważna. Sam się zabrał za czytanie. A Szekspira to tutaj od podstawówki po maturę tłuką. Do zerzygania.
… hahaha… przepraszam, ale tu wieczór wczesny, wszystkie chrapią tam po Waszej stronie, nikto nie gada tylko ja, poczytałam do góry poza moje wpisy straszne a grube, i Sławek z 00:32 mnie rozśmieszył i rozczulił
😉 😉
Dobranoc wszystkim!
(idę sobie poczytać jakąś literaturę lekką, łatwą a przyjemną – Chmielewska?!)