Lubię żeberka (Kulinarne pasje 8)
Dorota Welman, dziennikarka i miłośniczka dobrego jedzenia opowiada Piotrowi Adamczewskiemu dlaczego lubi też małe restauracje i sklepy osiedlowe.
Dorota Welman, dziennikarka i miłośniczka dobrego jedzenia opowiada Piotrowi Adamczewskiemu dlaczego lubi też małe restauracje i sklepy osiedlowe.
Komentarze
Ooops. Przeoczyłem zmianę wątku! Podziękowałem Wam na poprzedniej stronie o 14:50
Gospodarzu, a zdradzisz nam, w jakim lokalu gawędziłeś z P. Dorotą?
paOLOre, w tej Austryji, to juz sie mlodziezy w … poprzewracalo, wodka im szkodzi, potnij sztandary sobieskie, zalej olejem rzepakowym i wloz sledzia, po wymieszaniu rozsmaruj na razowcu, jesli proporce wyblakly doloz Heinza, czerwone musi byc,
Piotrze, filmik super, wibracje rzadkie, Pani Wellman opowiada sercem, a juz tymi zeberkami, polozyla mnie na lopatki
uhm, Ona jest i zawsze była O.K. To ten czaruś Prokop mnie lekko drażni, że z niej chichy takie lekkie stroi. a mógłby za nia kredki nosić.
ja nietutejszy, kto zas ten Czarus z kredkamy? i chicha
Rozmawialiśmy we włoskiej (bardzo dobrej) knajpce Chianti przy ulicy Foksal. A Marcin Prokop od lat jest partnerem w telewizyjnych przedsięwzięciach Doroty Wellman. To sympatyczne dwumetrowe chłopisko a Dorota najwyraźniej lubi jego żarty, bo nadal z nim pracuje. Zresztą wydaje mi się, że Marcin nie przekracza miary i razem fajnie wyglądają. Są to tzw. zwierzęta telewizyjne. Wiedzą co to jest tv show. Ich programy są atrakcyjne i sporo w nich ciekawych informacji i kultury. Lubię obydwoje. No oczywiście, że Dorotę bardziej!
Pytalo mnie wielu ludzi dlaczego ostatnio nie pisze. Pisze oczywiscie ale prywatnie. Byc moze ponizsze listy wyjasnia dlaczego nie bywam w blogu.
Kochana Tusiu !
U mnie wszystko jest jak zwykle w najlepszym porzadku.
Pani sprzatajaca zrobila juz swiateczne porzadki. Wszystko lsni i blyszczy sie. Jutro ostatni dzien kiedy jeszcze istnieja stare granice. Jade na Wegry zeby zobaczyc jak wyglada ten ostatni dzien. Mam w ogóle dobra reke do ostatnich albo nietypowych dni dla róznych zjawisk w polityce. Pewno nie starczyloby palców u rak zeby wszystko zliczyc. Od kilku dni juz i tak nikt nie bral powaznie tej kontroli granicznej. Zobacze jak to wyglada i napisze Tobie o tym. Przeczytalem, ze i Tobie wcina czasami wpisy. Mnie wcielo ostatnia trzy razy pod rzad, kazdy inny. Mam tego juz dosyc. Odczekam troche i sporóbuje znowu. Jesli bedzie tak dalej to beze mnie. Poza tym denerwuje mnie od czasu do czasu kiedy cenzura melduje sie z meldunkiem: ” Twój wpis czeka na akceptacje moderatora”. Przed wielu laty napisalem na konkurs pod tytule „Wspomnienia Stoczniowca” opowiadanie. Po pewnym czasie przeczytalem w gazecie Glos Stoczniowca o rozstrzygnieciu konkurs. Pierwszej nagrody nie przyznano. Nagle dostalem zaproszenie do odbioru naleznego mi honorarium w tej gazecie. Pieniadz nie smierdzi, pomyslalem, a poniewaz redakcja byla niedaleko mojego miejsca pracy, polazlem. Spotkalem przypadkowo redaktora naczelnego. Chyba ojca tego znanego dzisiaj polityka. Zaprosil mnie do gabinetu i pogratulowal wygrania konkursu. Opowiadanie moje niestety wyladowalo w szafach cenzury. Nagroda byla w podwójnej wysokosci bo wyplacili nawet wierszówke i to bardzo wysoka. Po kilkunastu latach, kiedy juz mieszkalem spowrotem w Warszawie, wydrukowano to z dopiskiem, ze lezalo to kilka lat w cenzurze. Zaplacili nawet jeszcze raz wierszówke. Od tej pory mam alergie jesli chodzi o jakiekolwiek kontrolowanie tego co pisze. Jedyne dopuszczalne korekty to bledy ortogtraficzne lub, ale to juz niechetnie, gramatyczne. Jesli wcina mi cos bez komenterza albo melduje sie jakis kontrolujacy moderator, to nie jest juz moje towarzystwo.
Caluje Cie pieknie i zycze przyjemnego dnia
Twój Teodor
Ja pisuje prywatnie listy do moich znajomych i przyjaciól jesli mam pewnosc, ze one do nich dotra.
Wystarczy bowiem wprowadzic odrobine cenzury, nawet mechanicznej a od razu pojawia sie drugi obieg wymiany pogladów.
Kolejny list.
Dzisiaj jest dla mnie wazny dzien. Jeden z takich których sie nie zapomina. Mialem szczescie albo pecha sluchac waznych przemówien i ogladalem wiele transmisji z waznych historycznych wydazen. Nie warto chyba cytowac. Jak wiesz bylem i troche jeszcze jestem obiezyswiatem. Nie umialem nigdy podporzadkowac sie wymaganiom moich wladz przelozonych, rodziców itp. Jednym z moich problemów byl problem granic. Przekraczalem je setki razy w rózne strony ale byly takie które zawsze przyprawialy mnie o bicie serca. Jedna z takich bylo Szeremietiewo w Moskwie. Zawsze cos przemycalem ale nigdy mnie nie nakryli. Zastawialem na celików pulapki i wpadalem swiadomie na drobniutkich rzeczach a te najwazniejsze przechodzily niezauwazone. Przy odlotach z Moskwy zawsze myslalem czy tam razem przejde przez bramke. Czy napewno polece w wybrana przeze mnie strone, czy nie, przypadkiem, w calkiem przeciwna. Bylo wiele innych granic ze stala kontrola paszportu. Najpierw polskiego a potem austriackiego. Z tym drugim bylo juz latwiej. Dzisiaj konczy sie epoka graniczna w Europie. pozostaje kilka krajów które jeszcze musza troche poczekac. Punktualnie o godzinie dwunastej w poludnie wyruszylem na Wegry. Z rozmyslem. Pól doby przed podniesieniem szlabanów. Po drodze starym zwyczajem zatankowalem samochód. Na stacji benzynowej wlalem do zbiornika caly litr biologiczego czyli przedbiegu. Dla ludzi trucizna, dla samochodu wielka radosc. Wypróbowalem, ze jesli samochód dostanie litr dobrego przedbiegu czyli alkoholu metylowego, to potem smiga jak pszczólka. Dostal swoje a potem pelen zbiornik, benzyna. Do pelna. Chlopak na stacji benzynowej widzial jak wlewam cala butle, nie wytrzymal i zapytal co to jest. Woda odpowiedzialem. Pachnie gruszkami zauwazyl. Nic dziwnego, swiecona. Wlal do pelna a przy placeniu jeszcze raz zapytal czy to naprawde woda. Oczywiscie. Jak nie wierzysz mozesz spytac ksiedza proboszcza. Dalej bylo jak zwykle, smigal. Na drodze za miastem usilowal mnie wyprzedzic duzy niemiecki BMW. Tylko dodalem gazu i bylo 160 na bocznej drodze. Nie chcial skubaniec odpuscic i o malo co nie wyladowal w rowie. Zatrzymalem sie. On za mna. Jedzie, co ? zapytal. Oczywiscie odpowiedzialem. przeciez to Nazareti. A skad ?. Od Swietego Piotra mówie, prosto z niebieskich garazy. Nie jezdze zbyt szybko i staram sie nie przekraczac 300 kilometrów na godzina. Szczególnie na drogach pobocznych. Potem jechalem 60 kilometró a on za mna. Az do granicy i nie próbowal mnie wyprzedzic. Na granicy od naszej strony stala ciezarówka a zolnierze ladowali na nia jakies klamoty. Po wegierskiej stronie nikogo. Oni zwineli sie juz przedtem. To bylo takie niewielkie przejscie graniczne otwarte rok temu w kontenerze. Ciekawe do kogo nalezy ten kontener i czy pozostanie na wiecznaa rzeczy pamiatke. Przed Pierwsza Wojna Swiatowa byl w poblizu Urzad Celny. Po drugiej zamieniono go wraz z pobliskimi zabudowaniami gospodarczymi na schronisko dla porzuconych dzieci. Jest takich niestety dosyc duzo. Zakupy zrobilem bez klopotów i na cale szczescie znalazlem na moim wegierskim koncie niespodziewana pieniadze. Oby tak zawsze. W drugi dzien Swiat przyjezdzaja na dwa dni z Wiednia znajomi w goscie. Przydalo sie jak znalazl. W drodze powrotnej jechalem poprzezu duze przejscie graniczne w drodze z Budapesztu do pólnocnych Wloch. Obsada, na oko, po obydwu stronach pelna. Samochod
Ciag dalszy poprzedniego wpisu
Obsada, na oko, po obydwu stronach pelna. Samochody podjezdzaly, pogranicznicy z obydwu stron salutowali i niczego nie sprawdzali. Lepsi byli Wegrzy. Zdecydowanie lepiej salutowali. Szczególni mlode ladne dziewczyny. Wyobrazam sobie co bedzie sie dzialo o pólnocy po odprawieniu ostatniego samochodu. Na wiekszosci przejsc granicznych, jak podaje radio rozpoczelo sie juz balowanie. Od pólnocy, znikaja Granice Pokoju. Bo juz zadnych granic nie bedzie.
Skoro u nas niema granic, to moze najwyzsza pora wracac do Europy.
Pieknego dnie zycze Tobie i do najblizszego w Europie bez granic. Wszystko jedno dokad, byle by to byla Poludniowa Burgenlandia
Teodor Jerzy, chyba jeszcze Pan Lulek
A o pólnocy na wszystkich granicach bylo balowanie na calego. Oby juz nigdy nie trzeba bylo powtarzac takich uroczystosci. Tylko co to przemycac, kiedy coraz bardziej wszystko wolno. Jednak ja pozostane jako
Pan Lulek
O dziwo nie wcielo ale podzielio na dwie czesci. Moze dobre i to. Taki maly kroczek w kierunku Europy
I kto by pomyslal, ze pomysl ze zniesienie granic moze byc czesciowo zarazliwy
Pan Lulek
Bardzo sympatyczna rozmowa i fajna pani, Panie Gospodarzu.
Ucieszyla mnie wiadomosc, ze chociaz w Warszawie mozna dostac swieze mule. Pamietam jak strasznie naszukalysmy sie z Renata w Trojmiescie, bo chcialam jej zrobic mule kompletnie nowym i lepszym sposobem niz tradycyjne marinier, ktore czesto robilysmy w dawnych czasach. W koncu znalazlysmy mule mrozone, niestety bez skorupek. Ale tez wyszlo niezle. Przepis podaje, za moim znakomitym duzym supermarketem Waitrose.
Sladniki:
1 kg muli
1 spora cebula posiekana
1-2 lyzki oliwy lub oleju
1 puszka wloskich pomoidorow pokrajanych
1-2 lyzki zielonego pesto
Metoda:
Mule obrac z wodorostow (t.zw. brody) i splukac w czystej wodzie.
W glebokim rondlu przeszklic cebule w lyzce lub dwu oleju.
Wlac cala zawartosc puszki z pomidorami, niech sie zacznie gotowac.
Wrzucic mule, przykryc, gotowac kilka minut, potrzasajac od czasu do czasy az wszystkie skorupki sie otworza.
Zgasic ogien, wyjac lyzka cedzakowa mule do innego naczyna, a do pozostajacej w garnku zupy wlozyc dwie lyzki pesto, zamieszac i tym wspanialym aromatycznym sosem polac mule.
POdawac w glebokich talerzach z np bulka francuska. Gosciom podawalysmy z ryzem.
Jest to najlepszy przepis na mule jaki znam.
Mule uwielbiam i czesto robie kiedy jest sezon na szkockie, bo na nowozelandzkie jest caly rok.
Dzięki za miłe słowo. A w sprawie muli to w Warszawie są niemal stale. Też jebardzo lubię i robie na parę sposobów. Teraz dorzucę jeszcze ten, który przyleciał tu z Londynu. W rewanżu podrzucam mój ulubiony (choć pewnie znany, bo to najprostszy i najbanalniejszy ale jakże smaczny):
2-3 kg muli, 2 szklanki białego wytrawnego wina,4-5 szalotek (lub dymek)liść laurowy, estragon, zielona pietruszka,2 łodygi selera naciowego.
Mule starannie umyć szczoteczką pod bieżąca wodą, odskrobać wszystkie narośla, wodorosty. Namoczyć w zimnej wodzie i w ciągu godziny trzykrotnie ją zmienić.
W dużym rondlu zagotować wino z przyprawami, wrzucić umyte małże i gotować je pod przykryciem 5 minut. Powinny w ciągu tego czasu się otworzyć. Jeżeli jakiekolwiek się nie otworzyły należy je usunąć,
Łyżką cedzakową nakładać na talerze, po czym potrzymać garnek pochylony, aby wywar się ustał i ostrożnie ponalewać na talerze.
OPOWIESC WIGILIJNA
Pewna Oslica z Zachodniego Londynu wybrala sie na sasiednia ulice po makowce (do pana Bronka), te takie polewane czekolada. A wychodzac ze sklepu postanowila pojsc na skroty. A ze robilo sie coraz ciemniej Oslica sie zgubila beznadziejnie – w dzielnicy, w ktorej mieszka od cwierc wieku. Krazyla tak i krazyla przez ponad godzine, zataczajac coraz wieksze kola, coraz bardziej oddalajac sie od domu i coraz bardziej sie gubiac w geometrycznym ukladzie uliczek. Az zobaczyla przed soba nieznajomy jej pub. Weszla do pubu aby zapytac o droge, ale przedtem zamowila sobie scotcha.
Dobry byl. Wiec zamowika drugiego, tym razem podwojnego, zeby zaoszczedzic na czasie, bo w domu czekaly na nia glodne koty.
Po tym drugim zamowieniu poczula sie tak lekka i pozbawiona wszelkich klopotow, ze zapominajac zapytac o droge, wyszla z pubu i spokojnie wrocila sobie do domu.
Wiodla ja Gwiazda Betlejemska, bo najwyrazniej Oslica byla ze Slynnej Stajenki.
Jestem juz dobrze ponad rok na blogach Polityki i naprawdę nie mam problemów ze znikającymi tekstami, a juz zwłaszcza tutaj, na muzycznym oraz u niejakiego Podhalańskiego. Tylko na stricte politycznych muszę czekać na akceptację.
Może ze dwa-trzy razy gdzieś coś mi wcięło, ale jak sie przyjrzałam, to wina była po mojej stronie, kliknęłam chyba nie to, co powinnam, nie wysłałam, zamknęłam i tak dalej. Swoje komentarze wpisuję w okienku „dodaj komentarz” bez pomocy żadnego worda czy czegokolwiek innego – i klikam na „dodaj komentarz”.
Przynajmniej na tych trzech wymienionych przeze mnie blogach nie wierzę w istnienie żadnego cenzora.
Czyżbym miała wyjatkowe szczęście?
No, to teraz wiadomo – niepotrzebny GPS, wystarczą dwie szkockie 🙂
Szczęście to Ty oczywiście masz Alicjo ale nazywa się ono na J. A żadnego cenzora tu nie ma. Daję słowo!
A w Londynie to dziś piekna pogoda jeśli widać Gwiazdę Betlejemską. A ciekawe co Oslica powie w Wigilię o północy jeśli dziś zaprezentowała taką opowiastkę!? A może dać jej znowu whisky?
Daj Oslicy whisky, a bedzie szczesliwa jak Skowronek.
Moze ktos tu wpadnie i zrobi za mnie p..ony barszczyk?
Ja robię jutro – wpadnij do mnie 🙂
Helena !
Nie moge uwierzyc w Twoja opowiesc. Gdyby ja prowadzila Gwiazda Betlejemska, to ta Twoja Oslica wyladowalaby nie w Londynie, tylko w Kolonii. Jesli kiedys bedziesz tam, to popatrz w góre na wieze a tam zobaczysz, ze niema krzyza, jest natomiast zlota kula czyli wspomniana gwiazda, która swego czasu prowadzila Trzech Króli najpierw do Betlejem, potem ich ziemskie szczatki do Mediolanu a potem na rozkaz jednej z bizantyjskich cesarzowych do Kolonii. Dokonawszy dziela, Gwiazda ta osiadla na szczycie wiezy katedralnej. Gwiazda ta tak znakomicie chroni katedre, ze w koncu wojny cala Kolonia byla rozbita a katedra pozostala nieuszkodzona z gwiazda na wiezy i trzema królami w niej pochowanymi. Byc moze Twoja Oslice prowadzila jakas inna gwiazda albo po prostu wypila ta Oslica optymalna ilosc drinków, szare komórki ulegly wlasciwemu rozszerzeniu i dlatego bez klopotu znalazla droge do swoich kotów aby napoic ich najlepszym, czyli oslim, mlekiem.
Opowiastka Twoja jest wspaniala, sadze jednak, ze natchnienie nie przyszlo do Ciebie z oficjalnej wersji Nowego Testamentu. Jezeli, to pewnie z apokryfów.
Piekne uklony wysylam Tobie. Od czasu do czasu studiujacy stare teksty
Pan Lulek
Z tym szczęściem na J. to ja bym Piotrze nie przesadzała. Wydaje mi się, że to jest na odwyrtkę 😉
Ale Wy chłopaki oczywiście uważacie po swojemu.
„Cenzora” niema. Jest za to „Moderator”. Pewne odwieczne pojecia otrzymuja nowe okreslenia. „Polityka” nie wlecze sie pod tym wzgledem w ogonie postepu. W numerze specjalnym poswieconym rokowi 1917 wyczytalem, ze pierwotne okreslenie „sowiecki” zastapiono „radziecki”. Teraz oczywiscie niema „cenzora” jest za to „moderator”. Wcinanie jest oczywiscie rezultatem niekompetentnego dzialania piszacych. Chyba, ze jednak wcina to Duch Swiety albo jakas Sila Nieczysta.
A kysz! , a kysz! Silo Nieczysta. Pewnie pomoglo.
Pelen nadziei
Pan Lulek
Alcja !
Nie narzekaj bo Ci zacytuje nastepujaca „grechutke”
…”Nie dokazuj mila, nie dokazuj,
sama dobrze wiesz, nie jestes taki cud”…
Ten Grechuta to dobrze wiedzial co wiedzial a spiewal jak z nut.
Chyba nie wcinany
Pan Lulek
Panie Lulek,
to było inaczej: nie dokazuj, miły, nie dokazuj!
I nie wmawiać mi tu!
Heleno!
przypalony?
poświęcony?
przesolony??
przepieprzony?
postkomuszony?
przedobrzony?
przeszkolony?
przesłodzony?
podniecony?
polecony?
przepłacony?
prześwietlony?
pokręcony?
przekiszony?
podpalony?
przekupiony?
czy poprostu
pier……ony??
Jak tak źle to może grzybową???
Alicja !
Az chce sie powiedziec: no, no. To ten Grechuta pisal teksty dla chlopaków a dziewczyna za nim szalaly. A moze to bylo jak z Czajkowskim i jego Eugeniuszem Onieginem, którego Dorota z sasiedztwa widziala jako geja a geje widza go jako kogos calkiem innego. Sam juz nie wiem. Moze zamelduje sie jakis rozjemca i znawca przedmiotu.
Tym niemniej fronty uksztaltowaly sie calkiem wyraznie.
Podobno sa postulaty zlikwidowania czesci Nagród Nobla a na ich miejsce wprowadzenie nowych tytulów. Wedlug zasady. Najpierw trzeba ludzi nakarmic a z pelnymi brzuchami to oni nie beda mieli ochoty ani wojowac ani nadmiernie rozmnazac sie.
Gotujmy sie do nowych wyzwan losu
Pan Lulek
Poza tym, Panie Lulku drogi, ja ten cud mam juz 34 lata pod ręką, no to rozeznanie mam dobre. I niestety, vice versa, chociaż chłopaki zazwyczaj bywają ślepe – to my, dziewczyny, mamy oczy naokoło głowy.
Czyli uzupełniamy sie nawzajem.
I oczywiście – gotujmy się!
Tak, Pani Lulku, gotujmy się! I bądźmy gotowi, nie ugotowani!
A Grechuta śpiewał przecież raz tak (miła), a raz odwrotnie (miły). I już! Basta!
Gotujmy się tedy, gotować każdy może, trochę lepiej lub gorzej..
Fajny film wczoraj widziałem…
I momenty byli… różne.
Tytuł też miał: „Ratuj”? „Ratatuj”? A, już wiem: „Ratatouille”:
http://www.youtube.com/watch?v=eu-7olnY6Xs&feature=related
Film przeznaczony był dla mojego Młodszego, ale jak podpatrzyłem kawałek, nie odpuściłem aż do końca. Szeptem przyznam, że po kryjomu obejrzałem jeszcze raz. Kto nie widział, ogłaszam, że to jest a must-have-seen movie. Kupcie, pożyczcie , zorganizujcie (uwaga na Antka!) i łoczcie sobie i bawcie się, bo i zabawa przednia murowana.
A potem piszcie, z blogo-kim kojarzą wam się postacie z filmu. Będzie wesoło! 😉
Heleno, Oslica zblakana, to tak, jak ta Zaba obsliniona, Obie Ksiezniczki, chetnie robilbym za barmana,
te czerwona zupke odpusc, widzialas, no ile przymiotnikow sie zalapla?
n-ty w kolejce zrobie przymiarke do Twoich sledzi, cebyle juz posiadam
paOLOre, widzielismy w rodzinnym gronie, szukam odnosnikow w life’e, ksiezniczke juz mam
Piekny wiersz, antku, piekny.
Po chwili slabosci, w ktorej postanowilam, ze rzeczony barszczyk bedzie zrobiony jutro, zeszlam do kuchni i nasytawilam jednak t.zw. „smak” – wywar z jarzyn. Reszta bedzie assemblowana jutro.
Dzis ide ogladac w TV krytyka – A. N. Wilsona, ktory napisal o mnie kiedys piekny artylul, cytujac program o Szekspirze . Nigdy go nie spotkalam, wiec jestem ciekawa.
PaOLOre – ja w ramach pomocy merytorycznej dla „słodkiej 16-tki” Pisałam już o tym rok temu, a teraz powtarzam – najlepszy, najprostszy przepis na chrust (faworki) jaki kiedykolwiek robiłam i dzieci od lat 10 moga to robić z powodzeniem – byle pod kontrolą (frytura)
Rzecz polega na ilości gęstej , kwaśnej śmietany (lepiej bardziej tłusta) i żółtek. Dla 4 0sobowej rodziny wystarczą 3 żółtka i 6 łyżek śmietany – na hordę nastolatków zrobić z 6 żółtek i 12 łyżek śmietany – zawsze podwójna iliść łyżek śmietany w stosunku do ilości żółtek. Rozbłtać to-to, wsypać szcxzyptę soli i tyle mąki krupczatki, żebvy uzyskać dość zwarte ciasto. Schłodzić w lodówce co najmniej 0,5 godziny (W zamrażelniku może leżeć naprawdę długo, nawet miesiące całe) Brać po kawałku, cieniutko wałkować, wykrawać faworki albo robić róże karnawałowe i pozostawić na 15 minut, żeby ciasto przeschło. Smażyć w gorącym oleju na głębokiej patelni albo w szerokim płaskim garnku. Układać na ręcznikach pap. żeby tłuszcz spłynął, posypywać przez sitko cukrem – pudrem. Z 3 żółtek wychodzi ok 30 faworków i albo 15 róż.
Róże są b.efektowne – z ciastka wykrawamy kółka różnej średmicy – np duży kieliszek do wina, średni kiel. do wina – kieliszek do wódki. Kółka składamy koncentrycznie po 3 – od najmniejszego, do największego , nożem nacinamy 4 – 6 razy (Uwaga – lepiej jest zrobić kapkę białkiem na środku, żeby się po naciśnięciu trzymało) Róże smażymy w oleju (trzeba raz przewrócić) Po odsączeniu do środka kwiatka wkładany ociupinę dżemu, konfitury albo czekolady i posypujemy cukre – pudrem.
Dzięki Pyro! Przekażę załodze 🙂
Godzina „Zero” wyznaczona jest na 15. stycznia. Będzie relacja, na czym stanęło, jak się udało, czy smakowało.
Qurrr…quma! Skusiły mnie 4 makreli, niepatroszone i jak nowe. Bez jakiegoś wigilijnego pomysłu, ot tak, z chciwości. Kazałem zapakować i przy płaceniu rzucam lekko i bez sensu, czy będę mógł je zamrozić, a Ona – Królowa Ryb, że nie, proszę pana, bo one już były zamrożone! (!@#$%^!!!) Usmażę i w ocet. Makrelićka z ocetu. Teho jeścze tu ne hrali 🙁
Izyk glebokie wyrazy, podobno byl taki dzielnicowy, co mu sie w pale nie miescilo, w zw. z makrelka, chyba przystapie do jego klubu, rece opadaja, jak te liscie
Wyrazy, cholera…
Helena,
Jerzor właśnie zjada ostatek Twoich śledzi, zostały malutkie dwa kawalki (schowałam słoik) i ja to zjem, jak skończę kroić warzywka na sałatkę.
W domu ciagle wesoły boordell i tak powinny wyglądać świeta!
Ciesze sie, ze Wam smakowalo! 🙂 🙂 🙂
Pan Lulek wrocil!…a ja wlasnie wplynelam do domu po wielkiej uczcie pracowniczej. Podano owoce morza, tj. raki krewetki i inne takie we wspanialym sosie, mieso z malych swinek, kozie zebereczka, jarzynki robione na parze i… diabli wiedza co jeszcze. Co powiem to powiem, bylo dobrenkie. Czuje sie jak pampuch, wypijam herbatke ziolowa, kompciolka i luli. Jutro bede jak nowa.
Buzia,
Lena
Pyro a Basia – faworkowa mistrzyni – robi zawsze na smalcu. Są delikatne jak mgiełak, kruche jak pierwszy lód na stawie i słodkie jak milość. Jak się je zacznie jeść to nie można przerwać!
Oto przepis:
Faworki
20 dag mąki,3 żółtka, 4 łyżki gęstej śmietany, płaska łyżeczka proszku do pieczenia, łyżka spirytusu (może być ocet), szczypta soli,50 dag smalcu, cukier puder
Mąkę zmieszać ze śmietaną, zrobić dołek i dodać żółtka, spirytus lub ocet, szczyptę soli oraz proszek do pieczenia. Starannie wyrobić ciasto. Potem przez kwadrans bić je wałkiem. Rozwałkować jak najcieniej posypując ostrożnie mąką. Pokroić na paski o szerokości 3 cm a długości 15 cm. Każdy pasek przekroić wzdłuż w środku (ok.1/3 długości) i pasek przewinąć przez dziurkę. Roztopić smalec w rondlu i do mocno rozgrzanego wrzucać po kilka faworków smażąc na jasnozłoty kolor. Osączyć z tłuszczu na papierowym ręczniku. Przełożyć na półmisek i posypać cukrem pudrem.
Zapomniałem się pochwalić, że na stronie internetowej http://www.tok.fm trwa jeszcze licytacja „Rodaka” w akcji Polskiej Organizacji Humanitarnej „Pajacyk” czyli na dożywianie dzieci. Jeszcze 45 minut!
Czy ciasto faworkowe nadaje sie do upieczenia foremek na owocowe tartinki (po nakluciu dna widelcem)?
Dzień dobry.
Wy już w kuchni?!
Moja mama robiła faworkowe tak samo i smażyła na smalcu (tym z garnka kamiennego ze spiżarni).
Dodam, że ja przestałam wypiekać (a robiłam to z pasją) w wieku około lat 15. Być może kazano mi coś do szkoły upiec i Dziadek dawał mi wskazówki i gderał mi nad głową, ile orzechów powinno być, czym mnie całkowicie zniechęcił do wypieków!
E… to raczej Babcia była (gderliwa nadzwyczajnie). Dziadek łowił ryby i to go trzymało przy zdrowych zmysłach 🙂
Basia twierdzi, że nie. Uważa, że powinno być francuskie. Faworkowe nie urosnie. Smacznego!
🙂
Antek! Ty to widzisz?
„Sowią moc” tydzień temu, dzisiaj – „mgiełak”? Co to się w te weekendy, Panie Piotrze, wyprawia? 🙂 Za ile „Rodak” poszedł, bo jakoś nie mogę się dopatrzyć.
Ja tylko chciałem naskarżyć, że Kierownictwo, niesforny kosmyk przed lustrem poprawiając, Goldbergowych kołysanek słucha, a ja tu, Panie, cebuuula! Kierownictwo pyłki wyimaginowane z obrusów strząsając, z Guldem współmruczy, a ja tu, Panie, śleeedzie! Ot, duch i materia.
Śledzik, to taki „faworek inaczej”.
Piotrze !
Czy móglbys wyslac do mnie malutka paczuszke faworków ? Na przyklad jedna sztuke. Jak bys wyslal miedzy Swietami, to powinno dojsc na Wielkanoc. Najpózniej na Swieta nastepne. A ja sobie mówie.l Gotuj sie !
Piekne uklony.
Pan Lulek
Panie Lulku a nie lepiej dowieźć. Przecież będziemy z Basią we Widniu.
A „Rodak” na licytacji poszedł za 103 złote i 50 groszy.
Widzę Iżyk, widzę! 😉
Ale zamachnięta patelnia każe ważyć słowa.
I tak tytułem usprawiedliwienia. Ja to rozumiem!! 😉
Fazy i moce łykendowe są i mnie nieobce, a biorą się one ze zbyt już długiego pomieszkiwania w stolicy.
Iżyk, pomieszkaj i Ty, a sowją, piątkową moc posiądziesz aż taką że sobotą zimny, straszny i drżący otoczy Cię mgiełak.
Faza mgiełak…. to lata ćwiczeń. 😉
Oj!! patelnia leeeeciii…..ale unik jak w Matrixie zrobiłem! 🙂
A Ty się ściery Kierownictwa nie boisz?? Tak ze skargami po forumie się obnosisz.
Krój te cebulę!! Jak i ja kroję.
Płacz! Jak i ja płaczę.
Cała nadzieja w tym, że kierownictwo do forumu nie zagląda, antek! A płakałam wczoraj, krojąc cebulę do sałatki jarzynowej. Wszystko gotowe, tylko chałupe trzeba ogarnąć, a ja ciagle w szlafroku!
ZGROZA 😯
Z Piotra poeta wychodzi, a się nie udziela na forumie. Tymczasem masz: „delikatne jak mgiełki, kruche jak pierwszy lód na stawie i słodkie jak miłość”. I to o czym? O faworkach!
Smakowitości i wesołości na Święta, na początek: http://przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=3218&Itemid=67 .
Teresa
Puk, puk!!! Panie Piotrze!! puk, puk!!!!
Na stronie 30 Prezentu Świąteczne go jest przepis na wołowe z grzybami.
Wśród ingrediencji wymieniona jest cytryna.
Tylko co z nią zrobić?
Do herbaty? I pić w trakcie pieczenia?
A może wycisnąć na surowe mięso? A kiedy solić całośc?
Będę wdzięczny…..:-)
Mam wobec tej wołowinki poważne zamiary!!!
A nie chciałbym czegoś s…epsuć 😉
-kuchcik antoś.
Wczoraj zzarlo moj tekst!!! Tak sobie tylko glosno mowie………….
Powtarzac nie bede! Wystarczy,ze setki razy od nowa wpisuje swoj adres.Nie zawsze chce mi sie wszystko pisac,wiec wychodze na „czarno”.
Chrusty jak widac,maja tyle przepisow,co domow w Polsce.Moja mama dodawala zawsze spirytus.Podobno od niego byly takie purchate 😉
Ja swoje robie w niedziele,bo zjedza zanim doniose do spizarni!!!
Hej.
Wpisałam swój email i tak dalej na poczatku, czyli we wrześniu ubiegłego roku – i on tam jest. Niczego nie muszę wpisywać, bo jest wpisane. Raz na zawsze. Jedyne, co zmieniałam, to WWW stronę, żeby było /Gotuj_sie uwzględnione.
Oczywiscie Piotrze, ze o wiele lepiej !
Prosze tylko, zebyscie po drodze nie probowali czy smaczne, bo moga dojechac w Waszych zoladkach. Bylbym poza tym zobowiazany gdybyscie przedtem podali chociaz wstepnie swój program pobytu i ewentualnie czego oczekujecie od nas tutaj mieszkajacych. Przy okazji. W pierwszy dzien Swiat przyjezdzaja do mnie goscie, którzy znalezli mnie poprzez blog Adamczewskich. Tak obcesowo napisali. Oni zalozyli Galerie Sztuki w Wiedniu. Maja wlasna Web strone której nazwe Wam i innym blogowiczom przesylam. Jest to pierwszy kontakt z nimi. Ponadto jutro wpadaja do mnie na kawke sasiedzi. Ta rzezbiarka robiaca ceramike ze swoim partnerem oraz jej córka z przyjacielem. Rzezba tej mlodej dziewczyna marznie w moim ogródku. Jej nazwa ma raczej wiosenno-letni tytul: „Objekt Porzadania”. Juz próbowano te rzezbe ode mnie kupic. Mnie sie nie spieszy. Co sie odwlecze , to wzrosnie w cenie. Rozmowy moge podjac, gdy zaoferuja dziesieciokrotna cene mojego zakupu. Korekta cen mozliwa oczywiscie tylko w góre. Ewentualny nabywca powinien wiedziec nie tylko za co ale i ile zaplacil. Oto nazwa Galerii.
viennagallery.at
W oczekiwaniu na pysznosci pozostaje
Pan Lulek
Przepraszam, ale nie mogę się oprzeć:
http://alicja.homelinux.com/news/Swiety%20Mikolaj.jpg
Antek, odpowiedz jest w ostatnim zdaniu: podawac pokrojone na plastry,
sol nie krzepi, wiec nie trza
czasami nawet ciasto moze byc ciasne, punkt 4 🙂
Lulku Drogi,
przyjeżdżamy dopiero 28 stycznia. Szczególy później. A jeśli chodzi o korektę to lekko zmodyfikuj tytuł rzeźby na „Obiekt Pożądania”. Faworków nie połniemy podczas podróży, bo boję się jeść w drodze, by się nie udławić.
A Antek powinien mięso wołowe skropić przed rozpoczęciem działalności. Solenie w dowolnym momencie. Poprawimy się po świętach. A teraz wszyscy w ferworze pracy. Przygrywa nam orkiestra taneczna i śpiewa Piotr Leszczenko – nagranie z 1935 roku utowy: Sierdce mamy, Poj Cygan placz Cygan, Maja Maruszeczka, Dawaj prastimsia. Łzy lecą do ciasta. A popijamy wino od Pana Lulka pachnące jak landrynki poziomkowe. Zimne i pyszne. Naprawdę te dania wigilijne będą udane!
Alicjo do Mikołaja zajrzeliśmy wraz z Kubą. On się dziwił tym trzem kropkom. I wszyscy wiemy, że prezenty to nie od święctego lecz od świeckiego dziadka.
rzewnosc na laczach, wyraznie Wigilia idzie, a ja jeszcze zakupow nie wykonalem, wstyd i poruta, jedynie serce Matki mobilizuje mnie jechac po sledzie, za 1.5 godziny, po szychcie
Panie Piotrze dzięki!! Oj , posłuchałbym też!!
Slawek! ja zrobię tak : sól + cytryna + tequila. Będzie ok?
no pewnie, innowacja tchnie
http://fr.youtube.com/watch?v=4iMz6VtkpJA
Dzień dobry!
Panie Piotrze,
cieszę się, że książka dotarła i że się Panu podoba. Z wykorzystaniem zamieszczonych tam przepisów może być problem, wszak liczą one sobie 150 lat. Ale to Pan jest mistrzem.
PS Nie miałam zamiaru fatygować św. Mikołaja…
Slawek!! Pora na sledzie. Lowisz je na grunt czy spining??
prosze pana o drabinke, bom kurdupel, wysoko je stawiaja, ja ledwie siegam do cebuli, za 10 min. wyprawa po, spoko, moze jeszcze wszystkich nie wykupli, w przeciwnym wypadku skacze na polke z tequila, nie moge wszak tego chlopa z drabinka, dwa razy trudzic, w koncu swieta, niech se dychnie
Mistrzowie oraz amatorzy chochli, warząchwi oraz innych kopyści!
Niedługo nastąpi u mnie przerwa transmisyjna, bo rano wyruszam na pomoc Rodakom, co pobłądzili w sortowniach Poczty, a może tylko czekali na przyłączenie Polski do strefy Schengen.
Będę korzystać z każdej okazji, by poczytać, czy na zdrowie wyszły Wam wszystkie te kapusty i chrusty, ryby i grzyby, schaby i baby, sałatki i dodatki, ale najpewniej będę offline przez całe Święta.
Wszystkim, Gospodarzom Miłym oraz ich Gościom, życzę udanych, zdrowych i smacznych Świąt!
Nie przemęczcie się i nie przejedzcie! Zatankujcie endorfiny i zbierzcie nowe siły, bo i w przyszłym roku, ani chybi, przyjdzie nam wywijać patelnią.
dosiego Pawelku, lece po sledzie
Krulu złoty!! Dzięki, z wzajemnością!
A ja już jestem gotowa!
I nawet stroik oraz ten tam nad kominkiem – wszystko jest. Barszcz przepieprzyłam 😯
I tak zjedzą, i tak – nie maja wyjścia!
Jerz pojechał po Smarkatych na dworzec – jak wiecie z moich poprzednich lamentów, u mnie Wigilia przesunięta na dzisiaj, z powodu tych, co nadjeżdżają. Niech im będzie.
To wy dopiero śledzie łowicie?! 😯
U mnie już połowa zeżarta! Rolmopsy przezornie ubezpieczone, czyli schowane.
Wesołych przedświąt!
Alicjo!! Pięknej Wigilii Wam życzymy!!
antki-MiS
Wszystkim, którzy gdzieś tam na święta wybywaja – WESOLYCH SWIAT!
Dobra wieczór wszystkim!
@Alicja
„… Barszcz przepieprzyłam. I tak zjedzą, i tak – nie maja wyjścia! ..”
Wyjści jest zawsze, po raz drugi zobacz porady Siemiona w „Barwach walki”. Nawet się rymuje! 🙂
Wesołych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia
Życzą Głównodowodząca i Moguncjusz
PS A prawie bez najważniejszej literki bym wysłał, ale by była plama!
Odwołuję donos na samą siebie – nic nie przepieprzyłam, nie należało próbować gorącego!
Jest w sam raz. Wierzcie mi na słowo.
Oho! Goście ante portas…
Wesołych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia,
szanownemu Gospodarzowi, szanownej (Główno)dowodzącej nie tylko chruścikami 🙂 , oraz wszystkim zadomowionym i gościnnie występującym
blogowiczom
życzą
Głównodowodząca Podstawową Komórką Społeczną (Moguncjuszem)
oraz Moguncjusz
na sloniach? smacznego, cieszcie sie razem, NAJLEPSZEGO!!!
mam te sledzie, teraz sie zacznie
Uważąj!!! Sledzie są bardzo szybkie!!
Przestaw łuk na ogień ciągły.
Kto ma od Heleny śledzi, ten spokojnie w Świeta siedzi!!
U mnie w lodówce też już są! 🙂 Z tymi pomarszczonymi.
Witam po dłuższej przerwie. Na blogu już bardzo świątecznie, u nas w domu również. Wczoraj był ostatni dzień pracy, następny dopiero 3. stycznia 2008.
Jutrzejszy dzień, 23. grudnia, nazywany jest w Danii Małą Wigilią. 24. grudnia to obchodzona uroczyście Wigilia, w 25. i 26. również się świętuje. Co prawda Mała Wigilia nie jest świętem, ale my od kilku lat spędzamy ją świątecznie, jedząc duńskie potrawy wigilijne, tzn. pieczony schab z chrupiącą skórką, ziemniaki i czerwoną kapustę. (Innym daniem wigilijnym jest kaczka nadziewana suszonymi śliwkami, dodatki takie same jak do schabu). Niektóre rodziny podają tylko schab, niektóre tylko kaczkę, ale i są takie, u których na stole wigilijnym pojawiają się oba rodzaje mięsa. Na deser jada się tu ris a l mande (ryż na mleku z dodatkiem drobno pokrojonym migdałów, jeden migdał cały, osoba, która go znajdzie, dostaje tzw. prezent migdałowy, całość polana sosem wiśniowym. Podaje się na zimno. Można również podać uproszczoną wersję, tzn. ryż na mleku posypany cynamonem z małym kawałkiem masła. To na ciepło.
24. grudnia zjemy polską wigilię, czyli rybę, barszcz czerwony i uszka z grzybami, mamy również opłatek.
W oba dni do picia czerwone wino, ale jeszcze nie wiem, jakie. Syn ma colę i owoce na sok (bardzo lubi sok ze świeżych pomarańczy i cytryn).
W ten oto sposób stworzyliśmy naszą rodzinną tradycję wigilijną.
Życzę wszystkim miłych i smacznych Świąt Bożego Narodzenia.
Urszula
{iernik upiecZony, jutro pójdzie w czekoladę. Spód pod tort makowy takoż. Dom odgruzowany, mięsiwo się rozmarża (jutro w bejce przeróżne) pościel pachnie zamiast słońcem i mrozem „lenorem” – niestety. Więc jutrzejszym rankiem dokończę ciasta, zabejcuję mięsiwa albo potłukę „albo co” Wieczorkiem jutrzejszym tylko przygotuję pangę po grecku i już tylko bedę czekała gości i świąt.
Piotrze – te chruściki które opisałam rosną jak głupie (muszą ieć sporo miejsca) i praktycznie składają się z samych dziur i cieniiusieńkiewj skórki. Moje dzieci mówiły na nie ciastka – bomby , bo się rozsypują od byle czego.
Życzeń jeszcze nie składam; tę przyjemność zostawiam sobie na poniedziałkowy ranek.
Moi drodzy, napisalem dzisiaj prywatny list do Leny czyli Tuski a ona odpowiedziala mi, ze powiniene go opublikowac w blogu, co niniejszym czynie. Vox populi vox Dei.
List mój dotczyl wewnetrznych spraw Republiki czyli Kardynala i muzyki.
Oto jego tresc.
Tusiu Kochana !
Ty odsypiasz swoje balowanie na firmowej prywatce a ja mialem ciekawe muzyczne przezycie w radio. Program pierwszy nadaje audycje na rózne, czasami trudne, tematy. Zapraszaja róznych, prominentnych i znanych publicznie rozmówców a audycja ma zwykle charakter rozmowy na tematy gdzie rozmówca dobrze sie czuje. Ciekawym sposobem przeprowadzenia rozmowy jest calkowita równowaga ról gospodarza i rozmówcy. Bywa czasami tak, ze gosc w jakiejs sprawie jest o klase lepszy od radiowca. Oczywiscie radiowiec przygotowuje sie napewno startannie ale gosc z reguly przychodzi z jakimis niespodziankami. Dzisiaj gosciem byl arcybiskup Wiednia, Kardynal Schoenbrun. Rzecz dotyczyla miejsca i roli muzyki w kosciele a w szczególniósci liturgii. Dziennikarz cytowal wypowiedz papierza Benedykta XVI krytycznie odnoszacego sie do wprowadzania nowoczesnej, szczególnie mlodziezowej, muzyki do kosciolów podczas odprawiania nabozenstw.
O dziwo, purpurat nie podzielal bez zastrzezen zdania szefa i przytaczal szeregi przykladów z przeszlosci i terazniejszosci muzyki, kiedy nie zawsze byly rózne utwory muzyczne, mile widziane. Tyle tylko, ze jesli muzyka jest dobra, to graja ja do dzisiaj a ludzie pozapominali dawnych oponentów. Audycja byla ilustrowyna piekna muzyka, poczynajac do Mozarta, Szuberta, Brucknera poprzez calkiem, stosunkowo, nowe przyklady z zakresu jazzu i bardziej modernej mlodziezowej grane w kosciolach podczas nabozenstw. Bylo jasnym, ze te audycje prowadzi eminencja a dziennikarz ledwo stanowi tylko tlo na którym wspaniale lsnila cala wiedza muzyczna purpurata. Audycja trwala okolo godziny i mnie calkowicie wciagnela. Okazalo ie, ze równiez moich sasiadów i znajomych. Opinie ludzi byly bardzo pozytywne. Jedna szczególnie wpadla mi w ucho. Nasz odkul sie w posredni sposób na Rzymie, za mieszanie sie w wewnetrzna sprawy austriackiego kosciola rzymsko-katolickiego. Nikt nie dziwil sie, ze kardynal posiada taka rozlegla wiedze muzyczna. Tyle tylko, czy mozna sobie wyobrazic sobie arcybiskupa wiedenskiego któremu slon nadepnal na ucho ?
Caluje Cie serdeczie i prosze o zdanie, czy powinienem wyslac ten wpis do blogu. Jerzeli tak, to do którego. Piotra czy tez Doroty z sasiedztwa.
Wracaj szybciutko do siebie po Twoich balowaniach i koncz przygotowania do Swiat
Twój Teodor XXOO
Do publicznej wiadomosci podaje, ze nasz Prezydent nie jest kanonikiem.
My mamy Kardynala, który z kolei nie jest politykiem. Albo tak jemu sie wydaje.
O czym donosi jak zwykle dobrze poinformowany
Pan Lulek
Witam,
I ja odmeldowywuje znaczny postep w swiatecznych przygotowaniach. Dom lsni. Zakupy zrobione. Menu ustalone.
Zupa pomidorowa i roznokolorowe papryki nadziewane na dzisiejszy obiad zrobione.
Po obiedzie idziemy z prayjaciolka do kina.
Jutro goscimy przyjaciol. W programie pstrag na masle z patelni. W poniedzialek najpierw do pracy a potem do siostry na Wigilie.
W swieta nadziewane kurczeta.
Urszulo mile te dunskie swieta. My tu za wielka kaluza tez zajadamy ryz gotowany na mleku (ze smietanka) podany z migdalami i miodem. Na cieplo lub zimno. Mysle ze sprobuje z sosem wisniowym nastepnym razem.
Spokojnej i pogodnej Wigilii Alicjo z Ekspozytura w Toronto…
Pozrawiam wszystkich cieplo i swiatecznie,
a
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku Gospodarzu i wszystkim gościom.
A propos przeżycia radiowego Wujka Lulka:
Benedykt XVI jako kardynał Joseph Ratzinger zawsze był znany jako przeciwnik tego, co się dziś w Kościele wygrywa, nawet nazwał rzecz dosadnie: „prostytucja z antykulturą” 😆 Teraz by pewnie nie miał śmiałości użyć takiego wyrażenia 😉
A tak w ogóle to wszystkim:
Wesołych!
Smacznych!
Zdrowych!
I pysznego Nowego Roku!
Ja – za Panią Dorotką – składam Wszystkim najserdeczniejsze życzenia dobrych, radosnych, rodzinnych, smacznych świąt i hojnego Mikołaja.
W sercach pokoju i miłości.
Na nowy rok mam nadzieję jeszcze zajrzeć.
Teraz przed świętami krucho.
Całuję Was i pozdrawiam najcieplej
EMTeSiódemecka 🙂
Dobry wieczor wszystkim, co jeszcze od tych przedswiatecznych przygotowan nie padli na nos lub nie znieczulili sie tequila lub co tam pod reka 😉 Mam juz choinke! Normalnie pojawia sie dopiero w dzien wigilijny, ale dzis byli goscie (chrzestna naszej corki z 10-letnim synkiem) i jakos nas sparlo. Drzewko otrzymalo najpierw cieply prysznic, bo zamarzniete na kosc i wmarzniete we wiaderko z lodem, potem otrzachniete i wstawione w stojak z woda, ubrane we wszystko, co bylo w kartonie na strychu, ozdobione lampkami elektrycznymi (na dzien) i swieczkami (na wieczor) i tak stoi nad kotami, co zaraz sobie pod nim poslania uwily, jak w szopce jakiejs. Na kolacje byl pieczony udziec jagniecy, szpikowany czosnkiem, posypany ziolami prowansalskimi i sola, pieczony powoli i podlany dobrym czerwonym winkiem Chateau Griviere (medoc), do tego czerwona kapusta z jablkami i winem, ziemniaki pieczone z oliwa i rozmarynem, no i to samo wino do picia 🙂 Aha, i jeszcze salata tzw. glowa cukru (Zuckerhut) – glowiasta odmiana cykorii. Na deser rolada z biszkoptu czekoladowego z bita smietana i wisniami. Jutro moze zaczne szykowac uszka na poniedzialek (na 13 osob), a w poniedzialek barszczyk. Moj osobisty zrobi salatke (tak, Alicjo, ja sama nic nie kroje 🙂 ) bo bardzo lubi i ma ambicje, nawet sobie nie pozwoli pomagac. Warzywa tez sam gotuje! Ja ugotuje szynke z tej szczesliwej swinki alpejskiej i juz, jakos przetrwamy. Moze sie zmobilizuje i upieke makowiec, jesli rodzina zmiele mak, ale dyskusja zostala przelozona na jutro, po nartach. Wigilia w poniedzialek w stolicy. W domu przyjaciol zbiora sie tradycyjnie ci sami goscie, mieszkajacy w pojedynke lub we dwoje, kazdy przygotuje cos dobrego (ja – barszczyk z uszkami, ciasteczka i salatke owocowa), bedziemy jedli, pili, muzykowali, gadali i nikt nie bedzie sam tego wieczora 🙂
z cebuli lez potok na zmarszczki oliwne,
sledz, wraze plemie octem sie broni
cytryna, Hiszpanka, slonko bezwstydne
nie daje dychnac startej juz dloni
Hellenskie hufce w twist off’y jasyr
wzial olej powadzia zraszajac wszystko
po czem je w chlodnym zniewolil satyr
niech sie przegryzie na Wigilisko
Pyro, przepraszam, tak mi sie wymklo
Boze, jakie utalentowane Towarzystwo tu przychodzi! Wspaniale wiersze. I proza tez!….
PS. Podobaly mi sie zwlaszcza „zmarszczki oliwne”.
Pan Lulek,,
Jeszcze nie wycztyalam wszystkiego, ale wiem jedno ADAMSZCZEWSCY beda u Ciebie. Jezeli chcesz wyjsc obradna reka z tej sytuacji, to bez Rodaka do mnie sie prosze nie zblizac, dostane alergii.. Cudowny Pan Piotr powinien ten rodzaj choroby przemyslec, a jak nie i tak to bedzie wina Pana Lulka (ktos musi byc!).
Czytam dalej,
Tuska
Mieliśmy przyspieszoną Wigilię ze względu na Smarkatych, a i w trakcie przyszedł sąsiad Frank z Liselottą. Nic lepszego nie mogło nam się przydarzyć, dostawiliśmy talerze.
Ojej jak miło. I do nas sąsiedzi zaczęli już wpadać z życzeniami. I dawno niewidziani a mili członkowie naszej paczki też. Robi się coraz bardziej świątecznie. Dziękuję za pierwsze życzenia ale ja – stary tradycjonalista – opłatkiem przełamię się ze wszystkimi jutro gdy choinka już stanie ozdobiona jak u Nemo, a kutia oziębi się dostatecznie i galareta na rybie faszerowanej zastygnie jak lodowisko. Tymczasem ruszam do roboty. Zwłaszcza, że dziś jeszcze muszę popisywać się telewizyjnie kutią a tymczasem w nosie wierci a w plucach gra. Poprostu zaziębiłem się jak cholera i Basia mnie na gwałt kuruje dając różne końskie dawki a to ziół, a to proszków. Ciekawe czy przeżyję?
Witam w niedzielny poranek. Skopałam krem do tortu makowego. Nic to. Zostanie zjedzony i tak – może nawet z entuzjazmem (Matros ma kota makowego) Tu muszę zaznaczyć, że jako element zaostrzający smak kremu kawowego do tortu posłużyła Lulkowa gruszkówka. Tyle, że nie gruszkówka zaszkodziła, tylko zbyt wczesne dodawanie kawy. Mięsa w przyprawach nabierają mocy (kawał ładny z udźca wołowego i szynka wieprzowa) Wołowiuna dostanie później sporą dawkę boczku wędzonego z pieprzem (szpikowanie), a sznka zostanie uduszona z borowikami. Już się chwaliłam, że mam cały pojemnik mrożonych kurek i grzyby moje ulubione zostana awansowane jako honorowe „warzywo” w pierwszy dzień świąt, Ponadto mam zamiar zrobić surówkę z kapusty chińskiej w piekielnym sosie (Sławkowe ingrediencje) Śledzie i panga po grecku będzie czekała na Marialkę (cholernie trudno prezyjmować w moim domu wegetariankę)
Klecze na grochu w kacie, w buraczkach na twarzy, pelna skruchy, taz obrazilam Pania Basie i Pana Piotra!
Moze odpuszcza…co?
Buzka,
Tuska
O! A czym to? Wstań juz z tego grochu, bo zabraknie do kapusty!
A tonkuju aliuzju poniał i Pan Lulek będzie miał prezent dla damy, której poświęca swoją twórczość.
Albo ja sie nie znam na zyciu albo nie wiem, ze wegetarianie jadaja ryby. Moze to taki wegetarianizm z ograniczona odpowiedzialnoscia.
Tuska, Ty sie tylko nie martw sie o ksiazki. Tu sie czuwa, tylko poczta nawala niezaleznie od kraju i systemów politycznych, ze wspomne o pisaniu na Berdyczów.
Wrócilem do zycia ale to jest zycie i to jakie. Swiateczne.
Pan Lulek
Dzień dobry!
My też opłatkiem jutro, ale barszcz z uszkami i pierogi musiałam zaserwować Smarkatym wczoraj, skoro dzisiaj wyjeżdżają. W zamrażalniku są tony żarcia, i tak jak Pyra zawsze zarzekam się, że w tym roku to… i zawsze wychodzi inaczej 😯
Poza tym sałatka, śledzie, a także – o zgrozo!- wędliny z „Baltic Deli” miały wzięcie.
Nie zrobiłam bigosu, ale za to kapusty z grzybami, ho ho! I tej sałatki jarzynowej też na kompanię honorową wojska polskiego. Ja nie wiem, czy my tak w genach mamy czy co?!
Stwierdzam kategorycznie, że wegetarianie nie jadają ryb!
Acha – i młode zapodały, że się wynoszą do San Francisco (mojego chcą do pracy i oferta nie do odrzucenia). Troche daleko, ale my tutaj musimy być i jesteśmy mobilni.
Piotrze – toż zaparzyć imbir z miodem na tę zarazę!
Zdrowych i Wesloych Swiat dla Pana oraz dla Panskich Czytelnikow –
Jacobsky
Witajcie!!
Chrusty zrobione i…………….ukryte!
Teraz w chwili odpoczynku przekazuje Panstwu Adamczewskim i wszystkim czytelnikom- Szczesliwych,Bogatych i Radosnych Swiat!!
Do milego spotkania 🙂
Ana
Kulinariusze wszystkich krajów!
Zyczę każdemu tego na co zasługuje i dedykuję:
http://www.icq.com/greetings/cards/2438/
Gospodarzowi przesyłam zaś wirtualny (czyli urojony) podarek podchoinkowy opatrzony dedykacją:
„Byś już nigdy przy ognisku
nie siedział o suchym pysku”
P.S.
Ciekawe czy zgadnie co tam w środku….
Witam wszystkich serdecznie! Od piątku mamy wnuczkę, więc choinka już ubrana, wszystkie kiczowate ozdóbki na swoich miejscach, jeszcze tylko pakowanie prezentów, jak wieczorem wróci do własnego domu.
Śledzie, w tym helleńskie bez zmarszczek zrobione, karp po żydowsku zastyga (mało w tym roku zrobiłam, mam nadzieję, że wystarczy na następny dzień), baza na barszcz gotowa, kompot się gotuje, uszka i pierogi w ilości hurtowej w zamrażarce. Jutro już tylko smażenie ryby, dekoracja stołu, dosmaczenie barszczu i manicure (facetom to dobrze!).
Smacznego dnia! Lecimy na spacer z Natalką.
Panie Andrzeju nie wiem co jest w środku, bo nie znalazłem środka. Ale jeśli chodzi o suchy pysk i moje upodobania to pewnie bym chciał gąsiorek czerwonego z południa Włoch. Najlepiej żeby to było Montepulciano d’Abruzzo, bo ostatnio trafiłem na fantastyczne.
W dodatku przygotowania zamknięte. Jutro tylko pieczenie karpia. A dziś zrobiłem kutię w ilosciach przemysłowych i już jadą po odbiór ze słoiczkami. Są śledzie z grzybami po wileńsku, śledzie w cytrynie i śledzie pod kołderką ze śmietany. Uszka z grzybami ugotowane stygną, ryba faszerowana w galarecie już wystygła i wygląda jak zgrabne lodowisko dla krasnoludków. Agata (nasza córka) doniesie rybe po grecku. Barszcz i grzybowa też gotowe. Oczywiście jest kapusta z grzybami.
Pieknie prezentują się makowce i ciasto drożdżowe z kruszonką. Gar kompotu z suszonych owoców wabi do podpijania na gorąco.
Na obiad w pierwszy dzień świat upiekł się schab marynowany w ziołach i mały (3,5 kg) indyk cały nasmarowany wódką z cukrem. I to już wszystko.
Teraz pora na oddech i łyk tego co wyżej opisałem.
A czas życzeń dla Przyjaciół – jutro!!!
Dostałam nowy przepis na sałatkę śledziową:
– ziemniak w mundurku, ugotowany, pokrojony w kostkę
– jajko i 2 żółtka na twardo pokrojone w kostkę
– 5 – 7 śliwek kalifornijskich pokrojonych w paseczki
– ogórek kiszony pokrojony w kostkę
– 2 płaty śledziowe małosolne poktojone w paski 1-cm
– majnez
– przyrawy wg upodobań
Pozdrowienia, Teresa
Wesolych Swiąt, milej Wigilii, obfitości prezentów Panu Gospodarzowi, Jego Malżonce oraz wszystkim Blogowiczom przesyla hortensja
Panie Lulku, Wegetarianie to nie jast jedna kasta, jedni tyko jedza trawe i korzonki, inni wszystko oprocz miecha, a ryby sa dozwolone. Teraz szuruj do lasu z cukrem, jak cos uwidzisz to bedzie na nasze szczescie.
Buzia,
Tuska
Będzie dramat w jednym akcie za to z happy-endem!
Przed godziną zepsuła się zmywarka. Zaciął się wyłącznik, nie wyskakuje, a ona nie działa. Dziesięć telefonów i wszystkie z takim samym rezultatem: technik przyjdzie po świętach. Nic nie pomagało, że zobowiązałem się wszystko zmywać. Basia najpierw wściekła a potem tonąca we łzach. Całe święta zepsute.
Podpuścił mnie przyjaciel fotograf Wojtek Druszcz. – Ja bym naprawił – powiada. – Nie umiesz rozkręcić tych drzwiczek? – naigrawa się.
No to wziąłem nóż z ostrym szpicem i wetknąłem w te drzwiczki. Szybko przycisk wyłamałem i czekałem na reprymendę. Ale zajrzałem do wnętrza – tam była sprężynka, która po naciśnięciu palcem (bałem się prądu ale nie złapał)uruchamia wszystko. Zmywarka działa a ja chodzę w glorii! Święta to cudowna pora!
A, Pan Lulek,
Nie pisz Pan na Berdyczow, prosze.
Tuska
Bravo, Panie Piotrze, przeszkoda usunieta i to bez fachowca.
W moim miescie sa uslugi expressowe, fachowiec przyjdzie na zawolanie, ale trzeba mu za to slono zaplacic.
Pranie mam juz za soba.
Goscie o 18-ej. Slubny robi ostatnie zakupy.
Pies zjadl moje okulary i musze siekac cebulke w starych.
Cebulka wyglada teraz jak maly bialy blob na desce. Mam nadzieje, ze wyjde z tego z calymi palcami.
Milego wieczoru z Valpolicella,
a
Jak Tuska podejmie decyzje w którym blogu ujawnic to to zrobie. Prawde mówiac wolalbym, zeby ona to uczynila. To znaczy zdecydowala i wyslala mój ostatni wpis.
Do Wigilii pozostalo tylko szesc godzin. Nawet nie dlugich, ale u mnie i innych jeszcze wiecej.
Jednak nie Swiety Mikolaj, ani Dziadek Mróz ani nikt inny, tylko
Pan Lulek
Wiecie co, ta przyspieszona Wigilia to całkiem dobry pomysł. Prezenty mam. Dostałam kulinarne – przepyszna, aromatyczna oliwa extra virgin z blood oranges, czyli czerwonymi pomarańczami. Na mój niuch – tylko i wyłącznie do sałat się nadaje i dzisiaj będzie użyta ( a już pociagnęłam z gwinta – przepraszam, że przepraszam, ale Gospodarz mnie nauczył!).
Liselotte i Frank przynieśli wina australijskie, białe i czerwone pod nazwą Banrock Station (z okolic naszego Zwierzatka, Echidny). I czekoladki szwajcarskie. Oraz jakieś grzybki marynowane.
Kulinarnie pozdrawiam – dzisiaj robię dorsza pod parmezanem.
Serdecznie i światecznie ściskam wszystkich!
Gospodarz zaimponował tą sprężynką od zmywarki! Renesansowy człowiek, nie ma co kryć. Szacuneczek! 🙂
Ja swoją maszynę też zapakowałam – wpadli znajomi złożyć życzenia, więc jakieś tam przegryzki, czas miło mijał. Później troszkę wpadła głodna córka po swoją córkę, syn tez zaszczycił, było wciąż miło, a teraz mój dom wygląda jak po najeździe Hunów i nie mam sił na pakowanie prezentów. Nic to – dam radę. Ale nie wiem, jakim cudem. Do jutra. 🙂
Gospodarzom, Blogowiczom,
wszystkim czytajacym, gotujacym, jedzacym –
najlepsze zyczenia
Wesolych Swiat i Szczesliwego 2008
„Pada śnieg, resztę świata pomniejszając doszczętnie.
W taki czas Pinkertonom się wiedzie
i sam sobie co chwila następujesz na pięty
własnych śladów, tłoczących się w przedzie.
Nikt nie żąda nagrody za pokrycie tych tropów;
pejzaż wokół pojaśniał i zamilkł.
jakże światłem nabity odprysk szkła w głębi mroku –
gwiazda! całkiem jak łódź z uchodźcami.
Nie oślepnij, patrz dalej – sam wyjęty spod prawa,
odszczepieniec, wyrzutek, mizerak.
Nawet duszę śnieg zawiał. Tylko wydech zostawia
kłęby pary, jak profil chimery.
Lepiej pomódl się głośno, tak jak ten z Nazaretu,
za schodzących się zewsząd koliście
samozwańców z darami z wszystkich krain planety
i za każde niemowlę w kołysce.”
J.Brodski
Taz Tuska pisala na domowy email – PAN PIOTR, to jest ocaywista oczywistosc.
Z grochu wstaje i zabieram sie za porzadki.
buzia,
TUSKA
Cześć! Panie Lulku! No właśnie ja też nie nazywam ” tego” wegetaianizmem, po prostu z mięs jadam wyłącznie ryby.
Z Pyrą się, niestety, w święta nie zobaczę. Tego co dziś jeszcze na wigilię miałam zrobić, nie zrobiłam. Leżę złożona wirusem, trochę się martwię jak zdzierżę jutro w pracy. Wstaję tylko trochę, łazienka- herbata. Proszę trzymać kciuki za moją jutrzejszą wigilijną wytrzymałość!
Marialko – z wirusem do szpitala?! Bój się Boga. Lepiej pędź do Pyry to Cie wyleczy. Na wszelki wypadek życżę Ci zdrowia.
Marialko,
Goraca herbatka z utarta cytryna, grzaniec, cos cieplego i kochanego u boku, aspiryna (ale w takiej sytuacji niekoniecznie) i oddac sie marzeniom…
Tuska zyczy zdrowia!
Kronika Tygodniowa Krajowa
Wszędzie i wszystko, gdzie się oczy obrócą i na czem spoczną, jest teraz jedną, ogólną wróżbą, radosnych świąt, których oczekują i umysły dziecięce z gorączką zapału , jako zwiastunów promiennej gwiazdki, i serca dojrzałych lub osiwiałych ludzi, jako chwili, co uczucia rodzinne ujawnić ma w pełni.
O marzenia rajskie, wspaniałe, a tak często zawodne!
Oto patrzcie na te sklepy, w których wszystko przybiera pozory świetności i blasku; na księgarnie w których półki, zapełnione aż pod wierzch, czekają chciwych wiedzy wiedzy tłumów i nabitych kieszeni; na plac za Żelazną bramą, gdzie stosy zmarnowanych drzewek gotowe są przybrać się w fałszywe złoto i światełka…
Oto miliony cacek i zabawek gromadzą się w sklepach, błahe i jednodniowe fraszki wabią ku sobie ponętnemi kształty, nawet najzwyklejsza produkcyja przedmiotów codziennej potrzeby zdwaja się i potęguje – a wszystko to w słodkiej nadziei , że pobudzonym sercom tylu pięknych , dobrych lub pożytecznych będzie potrzeba
Oby się oczekiwania te sprawdziły i nikt nie doznał zawodu
Warszawa 19 grudnia 1874 r.
A za chwilę….albo sukces, albo klapa 🙁
Aby umilić Wam i sobie próbę pokazania mojej nieporadnej życzeniowej choinki, załączam równie nieporadną, ale mającą swój urok
i Świątecznie nawiązującą pieśń :
http://www.youtube.com/watch?v=Yk5ufApUArQ
Wykonawcą jest Joseph Spence, z zamiłowania pieśniarz i gitarzysta.
Z zawodu kamieniarz, taki Jan Himilsbach z Wysp Bahama. 🙂
😳
II
x 😕 II x
xxIIxx 😮
x xIIx x
xxx 🙄 x II x xx
😡 xx xII x :D: x
xx II x ❓ xx
xx xx IIx xx 😡
x 🙂 xII xx xxxx
x x IIx x 😆 😈
xx 😛 🙁 xx II 👿 xx x xx
xx x xII xxx 😥 xx
xxx 🙂 xx IIx ❗ xx
8) x x II xx xx 🙂
xxxx ❓ xxIIx x x
xx II x xxx
xxx xx II xx 😉 xx
😐 xxII xx
IIxx
II 🙄
➡ II
II
IIIIIIIIIIIIIiiiiiiiii:mrgreen:IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIiiiiiiiiiiiiiiiiIIIIIIIIMiSIIIIIIII
Niech Święta będą pełne radości i ciepła,
niech pozostaną Wam na długo w pamięci!!!
🙁
Tu gdzie II to był pień,
te iksy to gałązki….. a buźki to bombki…..
IIIIIiiiii to trawka!!
To miała być choinka!!!!!!!!!!!!!
A to się wszystko zrównało do lewej.
nieutulony…. 🙁
antku, widzę to oczami duszy mojej. Piękna choinka!
Utul sie. 🙂
Uściski przedświąteczne.
SOS ,
Kto jest blisko Antka, niech goni i utula, On w potrzebie!
Buzia, Tusia
Zeby nie wcielo, wyslalem do Tuski a jej odpowiedz byla natychmiastowa. Wysylaj do Piotra. To i z prawdziwa radoscia wysylam.
Kochana moja !
Bardzo ciekawa wizyte odbylem przed godzina. Byla Brigitta ze swoim partnertm, jej córka Doris z przyjacielem. Towarzystwo wspaniale róznorodne. Brigitta przed kilkoma laty stracila meza. Zmarl na raka. Chorowal tylko trzy miesiace. Lekarze powiedzierli, ze niema szans. Sprowadzili z USA jakiegos specjaliste, który zbadal przypadek i rozlozyl rece. Jej maz przed smiercia wydal rozkaz, ze ona po smierci musi znalezc sobie partnera. Nie mówil kogo. Znalazl sie Gerard. Cale zycie chcial byc aktorem a byl kierowca wielkiej ciezarówki. Potem oni spotkali sie, przypadkowo, i on jest teraz aktorem. Ostatnia jego rola to Sancho Pancho u boku Don Qichote. Ona zostala rzezbiarka. Byla cale zycie w domu i wychowywala dwoje dzieci. Syn jest doradca w duzym banku a córka ukonczyla Akademie Sztuk Pieknych. Ja kupilem dla Agnieszki jej dyplomowa prace, która marznie w ogródku na pieknym granitowym postumencie otoczona Twoimi granitowymi kulami. Tymi malutkimi o srednic zaledwie 10 centymetrów. Chlopak Doris jest Irlandczykiem i ma wlasny zespól muzyków grajacych na róznach bebnach. Tylko bebny ale z tego wychodzi piekna muzyka. Kiedy oni graja, to slychac w calej wsi i przyjezdzaja sluchacze i krytycy z calego swiata. Poza tym graja w normalnych salach koncertowych. Plotkowalismy o róznych rzeczach, do jedzenia byly miejscowe ciasteczka a do picia moje gruszkówka i sliwowica. Zebralem nalezne mi komplementy i goscie poszli do domu na piechote. Znowu oczywiscie jest problem, czy wpisac te notatki do blogu Piotra czy tez Doroty z sasiedztwa. Bylo nie bylo byly bebny.
Caluje Cie w przedwigilijny dzien
Teodor XXOO
Ta metoda na wcinanie, zeby najpierw wysylac do Tuski jako Outlook Express wydaje sie byc praktyczna, automatycznie jest wewnetrzna cenzura i archiwum
Pan Lulek
U nas w srodku Europy bez granic, zaczyna sie Wigilia. Niektórzy na wschodniej pólkuli juz moga balowac. My zaczynamy od tej chwili a Ci za Wielka Woda az za kilka godzin. Ziemia powinna byc plaska, to i nie byloby klopotów.
W poczatku wigilijnego dnia pozwole sobie zatem zlozyc serdeczne zyczenia
Gospodarzom Barbarze i Piotrowi, wszystkiego najlepszego,
Wszystkim blogowiczom, bo oni sobie caloroczna praca na to zasluzyli.
Moim wrogom i przeciwnikom z zyczeniami tego samego,
Na koncu oczywiscie, moim przyjaciolom, bo oni zawsze pozostana takimi niezaleznie od okolicznosci
Antek nie wpadaj w panike. To poczatek Koncepcji Plaskiej Ziemi.
Marialka, Ty nie rozsiewaj wirusów. Ostroznie, zeby one nie zarazily sie i nie dostaly jakiejs mutacji genetycznej. W tym przypadku, tylko sliwowica, Jam przeciez tez doktor chociaz nieco innych nauk. Sliwowica wlasnego wyrobu ma sie rozumiec.
Ciekawe co bedzie o nastepnej pólnocy szczególnie z tym mówieniem wsród zwierzat i czy bedzie o czym pisac.
Pan Lulek
A JA WAS WSZYSTKICH KOCHAM, Lulek niech idzie z tym cukrem w las, a ja powoli zaczne krazyc kolo lozeczka, bo W ZDROWYM CIELE ZDROWY DUCH.
Buziaki!!!!!
Tusia
A u mnie jeszcze nie Wigilia, bo przed północą.
Jakie wirusy?! Nic nie rozsiewać!
Tak czy owak, na te pół metra śniegu deszcz leje od paru godzin i wszystko spływa, ze tak powiem. Aspiryne pobieram, bom stary reumatyk i idzie mi po kosciach, oj idzie.
Sciskam Was wszystkich przedwigilijnie,
Alicja
P.S.Piotrze, pozdrowienia i życzenia świateczne dla Sąsiada zza płota!
Najserdeczniejsze życzenia świąteczne dla Pana i Małżonki przesyła Torlin
Panu Piotrowi i Jego Bliskim, a także wszystkim blogowiczom radosnych, zdrowych i oczywiście smakowitych Świąt życzę.
Tak się naskładałem…, tak sie upisałem…. tak się nażyczyłem, a wszystko szlag trafił… I żeby wordpress litanię pożarł?! Pan Piotr mał otrztymać własna winnicę, a reszta – całą resztę. Jak się nie spełni, to nie moja wina, a jak znów w przyszłym roku spotka Was coś dobrego, to oczywiście – ja to załatwiłem
Waszystkim Wam – Wszystkiego!!!
I jak każdy dzisiaj pomysli o sobie, to będzie pomyślane o Wszystkich.
Ładnych Świąt
A ja znalazlem metode nawet na WordPress. Po prostu pisuje do internetowej poczty. Wysylam do Tuski a u mnie pozostaje kopia. Jesli ona nie zaprotestuje, jak dotychczas ani razu, to wysylam do blogu. Jak wetnie, pozostaje kopia do wyslania po pewnym czasie, kiedy pracuje cenzor z innej zmiany. Podobna ta metoda byla równiez skuteczna w wiadomym okresie. Powoli zaczyna mi sie podobac taka zabawa w kotka i myszke.
Podczas wczorajszej biesiady mój przyjaciel zaczal fantazjowac coby zrobil gdyby zostal dyktatorem. Podobaly mi sie w niektórych punktach pola jego poglady. Nagle zapytal mnie. Jak ja juz zostane dyktatorem, to co chcialbys ty robic ? Znaczy ja.
Zostane ministrem Propagandy odpowiedzialem. Najtrudniejsza funkcja. Pacem, to kazdy moze dac ale circenes tylko najlepsi. No nie?
Pan Lulek
„panem”, Panie Lulku, mżna dać. 😉
W mojej wersji miał Pan sam zostać „Monarchą Oswieconym”, z akcentem na to pierwsze, a nie jakimsić CK Komisarzem Ludowym.
To znaczy co? Wszyscy mamy wpierw pisać do Pańskiej Tusi? Nie szkoda jej Panu?
I nie cenzor trójzmianowy, tylko cenzorka, bo Gospodarz wydał, że to „ładne dziewczyny”. Jak ładne to chyba „Cenzórki”, cz jak?