Zgadnij co gotujemy?(62)
Tym razem quiz wypadł w tygodniu wybitnie muzycznym. Postaram się więc i zagadki do tej tematyki dopasować. Także i nagroda będzie wyjątkowo uroczysta – piękne wydawnictwo albumowe pt. „Bale noblistów Od klasycznych menu po współczesne przepisy”. Dzięki tej księdze będziecie mogli urządzać w swoich domach kolacje godne królów, premierów i najwybitniejszych uczonych oraz pisarzy świata.
1. Co kryje się pod nazwą – aria sorbetowa?
2. Najbardziej znana potrawą przypisywaną Rossiniemu jest…
3. Jednym z największych smakoszy XX wieku był polski pianista, znakomity wykonawca muzyki Chopina, który żeniąc się z córką wybitnego polskiego dyrygenta i kompozytora podkreślał jej talenty kulinarne, o kim mowa?
Kto pierwszy przyśle prawidłowe odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl ten zdobędzie album, który jest jednocześnie książką kucharską i poradnikiem somelierskim. Do roboty więc przyjaciele!
Komentarze
Znowu wszyscy spia jak susly a ja na nogach po porannym preclu i kawie.
Wszyscy domownicy poszli albo do pracy albo do szkoly. Czekam na ocieplenie a potem do roboty. Dzisiaj przygotowanie nowego miejsca dla grila. Oczywiscie w ramach jesiennego czyszczenia ogrodka. Troszke tesknie do swojej kurnej chaty. U moich gospodarzy wszystko jest piekielnie nowoczesne. Nadazam, ale czasami juz mi nie smakuje. Kiedy pomysle sobie o ludziach ze Wschodniej Azji mieszkajacych jak sardynki w puszkach, to cierpne i mam nadzieje, ze nie dozyje.
Znajomi Polacy mieszkajacy w poblizu nic nie rozumieja z tego co sie w Polsce dzieje. Ja tez.
Mozem juz za stary
Pan Lulek
Nie wszyscy śpią jak susły Lulku. Od półtorej godziny jestem w pracy. wlaśnie ostatnie krople mocnej, słodkiej kawy wysączyłem i ciągle senny jestem. Pozazdrościć susłom.
Pozdrowienia
Zeżarło mój wpis. Trudno. Może nawet lepiej, bo był niepoprawny w wielu zresztą aspektach.
Jak był niepoprawny to warto Pyro powtórzyć. Za dużo tej poprawności wokół. Aż mdli czasem.
Zgadl juz ktos? Troche dzis zaspalam, a tu zagadka znowu wczesnie z rana 🙁
Nemo- ja nie zgadłam.
Gdyby Ciebie Pyro ktos nie znal to pewnie by i zagrechutkowal…..
Nie dokazuj mila nie dokazuj./ Przeciez dobrze wiesz nie jestes taki cud/ nie od razu, mila, nie od razu/ Nie od razu stopisz serca mego lod/….
Co wcielo, to wcielo. Pisz jeszcze raz tylko o wiele lepiej.
Nie gniewaj sie za rozne drobniutkie przycinki. To po prostu drobiazgi z rana na rozruszanie sie. Budzi sie osiedle i powoli slychac glosy sasiadow. Ja calkiem zapomnialem, ze jestem o kilkaset kilometrow bardziej na zachod i wszystko jest pozniej a ja zyje w starym rytmie dnia. O tej godzinie to w Wiedniu pora na poranna przerwe, na drugie sniadanie nie mowiac o kolejnej kawie.
Zbliza sie czas ogrodowy. Do roboty, do roboty
Pan Lulek
Pewnie już ktoś zgadł :/ śpioch ze mnie …….
Nie wiem. Jeszcze nie dotarłem do redakcji by sprawdzić. Nie rezygnujcie. Warto ryzykować. Świetna księga!
Lubicie tofu?
Otóż wczoraj po raz drugi w zyciu jadłam tofu. Opanierowane z dobrym, mocnym chili usmażyłam ( z dodatkiem czosnku na patelni). Wyszło ZUPEŁNIE bez wyrazu. Mdłe.
Z tym, że nie znam się na kuchni azjtyckiej.
Pyra nie zgadła – arii jej brakuje i cienko śpiewa. Nagroda dzisiaj kusząca, cóż z tego – chciałaby dusza do raju itd (prawie jak p.Cymański zaczynam) Wojtku – ja się zabawiłam w tamtym wpisie w Ligę Narodów i wyznaczyłam granicę enklawy wewnętrznej dla „prawdziwych Polaków” w wersji PIS – granice na linii Radom, Kielce. Białystok. Lublin, Tarnów, Rzeszów) – zasady proste – dajemy im święty spokój podd warunkiem, że Oni nam nie przeszkadzają. Mogą budpować sobie kolejne ołtarze martyrologii, urządzać defilady, budować szańce Przedmurza przeciwko wszystkim razem i każdemu z osobna, damy im nawet środki na kilka kontenerów sprzętu podsłuchowego i kamer i będziemy sprzedawać bilety turystom odqwiedzającym skansen „IV RP” To może być nawet dochodowy interes.
No i tak to ma być. QWczoraj wieczorem słuchałam audycji muzyczno – kulinarnej Piotra Pana w TOK FM. Podobało mi się.
Marialka, jadam tofu (i lubie) tylko w tej postaci: pokrojone na plasterki lub kostki podsmazyc na oleju arachidowym, wcisnac zabek czosnku i podlac dobrym sosem sojowym (Kikkoman), zamieszac i gotowe. Albo najpierw na oleju podsmazyc krotko bardzo drobno pokrojony czosnek, swiezy imbir i peperoncino, dorzucic drobno pokrojone tofu, smazyc minute, podlac sherry i sosem sojowym, zamieszac, jesc.
Podejrzewam, że tofu, jakie kupujemy w sklepach, jest czymś całkiem innym niż prawdziwe. Niedawno odkryliśmy z rodziną knajpeczkę „Dżonka” w Warszawie na Hożej (prowadzoną przez dawnego szefa „Szanghaju”), gdzie tofu było przepyszne, podsmażane i chrupiące…
Marialka, jadam tofu (i lubie) tylko w tej postaci: pokrojone na plasterki lub kostki podsmazyc na oleju arachidowym, wcisnac zabek czosnku i podlac dobrym sosem sojowym (Kikkoman), zamieszac i gotowe. Albo najpierw na oleju podsmazyc krotko bardzo drobno pokrojony czosnek, swiezy imbir i peperoncino, dorzucic drobno pokrojone tofu, smazyc minute, podlac sherry i sosem sojowym, zamieszac, jesc.
Z rana Pyro masz dobre pomysły. Ja o tym samym myślę wieczorami już od jakiegoś czasu.
sorry za podwojna dawke, ale mi powiedzialo, ze pierwsze nie poszlo 🙁
Dziękuję, Nemo i Doroto z sąsiedztwa!
Pierwszy raz spotkałam się z taką czarną dziurą smakową. Wessała tyle chili i… nic.
A ja se myśle Madame (Pyra), że Ty nie uszczęśliwiaj swoimi liniami Curzona młodszych braci, dobrze?! Ktoś Ci dom mebluje, co? Nie dość, że tu i tak ciemno, to chcesz jeszcze dociemniaczyć?! Mało przykładów w historii? Już raz enerdówko degenerowało naród, już raz osiedla palestyńskie w bejrucie tworzone były i już raz (co najmniej) kordony sanitarne na mapach tworzono. Somalia…
Patrzcie jak to się Europa od Azji dla świętego spokoju odgradza. A przdcież wiadomo, że zdobycze cywilizacji w drodze implementacji adhortacji każdej nacji do akceptacji się podaje metodą pozytywistyczną np. konopnickiej „Pójdź dziecię, ja cię uczyć każę” lub do wartości narodowych się odwołując za Batorym „Disce puer latine. Ego te fiaciam Mości Panie”. Trzeba myśleć pozytywistycznie, a Pyrlandia wszak z tego słynie. toteż proponuję nie odgradzać się (co z Iżykówką??!!) tylko na nauki na rynek poznański zabierać. Niech z rozdziawem se patrzo na te Wasze trykające koziołki… Hi, hi… 🙂
Właśnie zrobiłam sobie śniadanie – kawa typu szatan i bułka z resztką Sławkowego Beuforta (ten ser już badzo potrzebował zjedzenia – nawet muszę go poobkrawać tu i ówdzie) Obiadu dzisiaj nie gotuję, bo jest cała fasolówka od wczoraj. Nikt jej nie jadł. Co gorsza, nawdychałam się wczoraj zapachów i przeszedł mi apetyt fasolowy.
Nemo,
Dobre jedzenie może być nawet w podwójnych dawkach.
P.S.
W wypadku gdy WordPress melduje, ze na przykład nie poszło to przed powtórnym wysłaniem proponuję otworzyć drugie okno i sprawdzić w nim czy się wpisało czy nie.
Zasada ograniczonego zaufania do systemów informatycznych.
Iżyku – do Iżykówki zafundujemy sobie Korytarz. Iżyk będzie Wysokim Komisarzem Korytarzowym. Chcesz? Pedwnie nie chcesz, ale nie martw się PIS Pisza (Piszu?) nie sięgnie.
Granice Pisolandi trzeba koniecznie przesunąć pod Pułtusk , powiedzmy kończyć się będzie w Łasi. Pan Piotr wie o jaką miejscowość chodzi. W Ostrołęce PiS sprawuje władzę prawie absolutną. Jak by co ,to spłynę w nocy Narwią za Pułtusk. Przebrany za kaczkę…
„Kto z Zambrowa lub Łomży całe życie w komży”
Misiu kochany – w razie czego w każdej chwili reszta kraju Cię do piersi przytuli, azylu użyczy, zupy nagotuje. Nie bój nic.
Kilka lat temu pływałem po Mazurach i dotarłem do Pisza. Zdecydowanie złe wrażenie na mnie zrobił. Centrum opanowane przez drobną gangsterkę, łysi ze złotymi łańcuchami na karczychach jeździli powoli dookoła rynku jak patrole policyjne a ludzie na ich widok jakoś się kulili. Przy plaży przykra scena. Znów pijani łysi motorówką podtapiali rybak w łódce. Ze śmiechem podpływali tworząc falę. W końcu łódź się wywróciła i stary mężczyzna ledwie dobrnął do brzegu. Nie chcę uogólniać i krzywdzić opiniami ale po tych kilku godzinach w Piszu nie mam ochoty tam wracać. To dziwne, że władze miasta żyjącego z turystyki tolerują takie chamstwo i ekscesy.
Dowcipkujcie, dowcipkujcie, bo wkrótce może być za późno. A żartownisie jedzą marnie.
Ale na razie jeszcze pełen radości życia ogłaszam, że Nobla dostaje Nemo. Tak martwiła się, że już za późno ale zdążyła pierwsza odpowiedziec bezbłędnie. Aria sorbetowa to pieśń wykonywana podczas przerwy między aktami gdy publiczność nasładza się sorbetami właśnie; popisowym daniem skomponowanym przez Rossiniego jest oczywiście turnedo z truflami; a mistrz fortepianu to Artur Rubinstein. „Bale noblistów” już na poczcie i lecą do Szwajcarii. I to w czasie gdy tegoroczni pozostali nobliści cieszą się i szykują fraki na kolejny bal. Gratulacje!
Hojojoj! A juz myslalam, ze tylko, kto rano wstaje…. 🙂 Ciesze sie i dziekuje!
pewnie juz po ptakach, wiec wtrace o arii sorbetowej, okazuje sie zreszta tez, ze istnieje i winna
Les comédiens, les chanteurs, les choristes s’étaient jadis illustrés en 2000, au foyer du théâtre de Dole avec „aria di sorbetto”, un spectacle gai, enlevé et joueur, avec des interm?des gastronomiques qui mariaient sorbets et liqueurs, pour l’immense satisfaction d’un grand nombre de convives-mélomanes.
„Aria di vino” est un nouveau spectacle-dégustation autour du vin. Non il ne s’agissait pas d’une provocation en ces temps de sévérité routi?re, mais simplement de f?ter, avec sobriété, l’esprit du vin ou de la bi?re par le texte et la musique, le verre ? la main.
O!Pyra ogłasza ideologiczną „splendid isolation” Pyrlandii i znajduje zwolenników!Ciekawostka! 😉
Ja z Uherlandii nad Bugiem i chodzą mi po głowie jakieś takie historyczne skojarzenia;Wielkie Księstwo Poznańskie,Kongresówka,Galicja.
Pozdrowienia znad Uherki! 🙂
a.j
Andrzeju, ja te zasade stosowalam i dzis tez, i nie bylo, najpierw, i ten tekst tez byl inny, cos o przekroczeniu czasu polaczenia… Masz racje z tym ograniczonym zaufaniem.
Ha, mam pierwszego Nobla! Szkoda, ze nie do odbioru w Sztokholmie, stroj na rumunskie wesele by sie zamortyzowal 😉
Pyra z Misiem wyznaczaja granice Pisolandii (beda wizy?), a ja mam przed soba gruba koperte z 24 listami wyborczymi i musze wybrac gotowa liste lub ustalic wlasna na pustym blankiecie. Haslo tych wyborow: „Okazja czyni wyborce” 🙂
Andrzeju Jerzy – wcale nie Wielkie księstwo. Skądże znowu. Z Twojej strony też możesz granice przesunąć. Możemy nawet urządzić wielką akcję łączenia rodzin albo pociotków podobnie myślących. Piotrze, kto powiedział, że żartownisie kiepsko jedzą? Właśnie jedna żartowniczka skomponowała pyszną sałatkę owocową skropioną koniaczkiem i ułożona w połówkach brzoskwiń – gigantów. Nie będzie dziecko chciało fasolówki? Proszę bardzo – dwie połówki brzoskwiń z winogronem i malinami.
Pyro, w celi nie bedzie koniaczku, a moze i brzoskwin…
Nemo, no właśnie, strój. Puść farbę, pochwal się w czymżeś famy o urodzie Polek broniła. Przyznamy Ci może znowu jakiś medal burakowy albo co.
Dziendobry!
Tofu raczej wiele smaku nie ma, ale tez zalezy jakie sie dostanie, bo moze byc swieze, przefermentowane z jajkiem albo tez innymi smakowymi dodatkami. Smakowo zgadza sie jest raczej czarna dziura. Ja zazwyczaj maceruje tofu w sosie sojowym , albo japonskim (o ktorym wspomniala nemo), albo indonezyjskim ketchup manis.
Chyba, ze dodaje do miso, wtedy tylko pokrojone w kosteczke.
Nazwa Pislandia mi za bardzo ojczyzne przypomina, jeszcze by sie jakis obywatel pomylil i do Poznania probowal wkrasc?
Pomysl dobry tylko granic trzeba bedzie pilnowac, z drugiej strony kozty owego pilnowania zrefunduje nam UE.
Przemily pan w naszej ambasadzie potwierdzil, ze na liscie jestem i glosowac moge, wiec juz sie szykuje. 😀
Pytanko. czy zagranica glosuje na warszawe I czy II?
Moje dzieci przyjeżdżają na wybory. Rektor Uniwersytetu Wrocławskiego by ułatwić młodzieży głosowanie w miejscu zamieszkania ustanowił w poniedziałek godziny rektorskie wolne od nauki. Tak więc będzie przy okazji wielkie gotowanie bo jak wyczuwam z telefonów i sms-ów wygłodniałe przyjadą. Będzie zaległa grochówka na golonce, boczku i z kiełbasą, kotlety mielone i gar bigosu. Wszystkiego dużo by zabrały ze sobą wałówkę na ciężki finansowo koniec miesiąca. Może jeszcze po słoiku smalcu pachnącego wytopię? Może sałatka jarzynowa? Jednym słowem sobota przy kuchni ale to miłe zajęcie bo dzieciaki pomagają i jest możliwość fajnej rozmowy-jak to przy gotowaniu.
Pyro, moj stroj byl, jak na powaznego swiadka przystalo – skromny i stonowany, praktyczny, „na radosc i smutek” 🙂 Cienki czarny zakiet (Gerry Weber), ciemnobrazowe spodnie (Stark-Ricci), bluzka w kolorze szarooliwkowym (italianska), czarne czolenka (Hogl) na 5cm obcasie i to by bylo na tyle. Nie mam nawet porzadnego zdjecia, bo fotografowali inni (w kosciele), a potem to juz bylo luzno i balowo 😉
Nemo,
Czy wszystkie kobiety nadają imiona częściom swej garderoby?
Dlaczego?
A witam, witam.
Pyro kochanienka Ty moja. Alicja prosila mnie o moj adres i opowiadala cos o grzybach od Ciebie. Caluje oba policzki, i dziekuje.
Nirrod, Tak glosujemy na Warczawe, listy nie znam, ale jak Ci zalezy to zadzwonie do Konsulatu w Toronto.
Panie Lulku, napisalam do Pana 2 razy i tiszina…..
6:14!!!! lece do pracy.
Buzia
Nirrod, jako zagranica nie glosuje na nic, wiec Ci nie odpowiem. Mam tu swoje wybory i spory zgryz, bo kazdy obiecuje cos innego. W Helwecji wyboru mozna dokonac listownie, lokale wyborcze beda otwarte w niedziele od 9:30 do 11:30. Mam nadzieje, ze beda obserwatorzy, najlepiej polscy…
Andrzeju Sz. – to nie ciuszki mają imiona czy nazwiska, tylko projektanci. Fiat ma 4 koła i jeździ i Maserati ma 4 koła i jeździ, a różnica jnak jest (choćby w cenie)..
Andrzeju, tylko wtedy, gdy na to zasluguja 😉
Dzieki ci Leno. Chyba po prostu przestudjuje obie listy warszawskie i juz. Nie ma co biednym ambasadom glowy zawracac.
Wojtek mi smaku ta salatka wrzywna narobil… 🙁
Ale nam się pisowo ( pisolandowo ) zrobiło. U mnie w pracy ktoś wpadł kiedyś na pomysł zakazu używania wszelkich wyrazów zawierających „pis” ( zbyt wiele ich nie ma ) ale i tak zabawa była przednia.
Poprzestanę jednak na kulinariach ( nie zamierzam odpowiadać za rozpolitykowanie blogu ) i grze skojarzeń: pis, piselli, groszek zielony- co z niego ugotować?
Dłubanie sałatki jarzynowej rozwija zdolności manualne. To świetne zajęcie dla dzieci (oczywiście w wieku gdy można im już nóż dać do ręki) Z jednej strony uczy gotowania i zamiłowania do kuchni a drugiej ćwiczy ręce. Niestety współczesnym dzieciakom palce służą często tylko do stukania w klawiaturę. Więc jeśli macie dzieci lub wnuki kilkletnie to zachęćcie je do dłubania sałatki – oczywiście nic na siłę. Moje dłubały i mają zamiłowanie do kuchni oraz kulinarną samodzielność.
Och Wojtku, masz rację! Zaczęłam pomagać w kuchni w wieku 3 lat ( obieranie dziecięcym bezpiecznym nożem jabłek ) i z kuchnią wiążą się jedne z najlepszych wspomnień z dzieciństwa. Do dziś pamietam zapach jabłek, ciepło piekarnika. A moja matka kręcąca się po kuchni była dla mnie najpiękniejszą kobietą na świecie. Taki to był małego człowieka świat!
Leno kochana !
Moj komputwer ktory odbiera prywatne maile pozostal w Burgenlandii. Ci tutaj czyli moja rodzina maja inny system i ja nie moge czytac mojej korespondencji. Do domu wracam w sobote 24 pazdziernika i na pewno wszystko przeczytam i odpisze. Nie zapominaj prosze, ze ja jestem zabytkowy i znam sie tylko na przechodzonych systemach informatycznych. Prosze o odrobine cierpliwosci. Musze obsluzyc te moja niemiecka czesc rodziny bo oni zupelnie nie maja pojecia o uprawie ogrodka, czyli dzialki przyzagrodowej, Sle Ci piekne uklony a na wszelki wypadek rezerwuj bilet lotniczy na druga polowe listopada z opcja pozostania na sylwestra.
Ciao, ciao bambina
Pan Lulek
Marialka, moze tak: latwe i dobre
http://www.linternaute.com/femmes/cuisine/recette/319080/1169401462/petits_pois_facon_jardiniere.shtml
Panie Lulku, Twoj kalendarz tez ani chybi zabytkowy, 24 pazdziernika przypada w srode 😉 Moze dasz sie przekonac do troszke okreznej drogi przez Helwecje? Pogode mamy piekna, w nocy ma przelotnie padac, a potem nadal pieknie, choc chlodniej.
PIStolet na kaPISzony! Marialko, chcesz przePIS na PISelli?! To moze risi bisi?
http://www.kochmax.de/norm_rez_pix/risi_bisi.jpg
Sławku, ja mam u Ciebie długi jak stąd do Paryża. Czy przyjeżdżacie na święta do kraju? Czy przysłać Ci coś świątecznego na paryską wieś?” Pozdrów Lepszą i napisz co potrzebne być może
Wcielo mi wpis. 27 pazdziernika wracam do domu. Musze. Dziekuje nemo za zaproszenie. potem odpisze. Lena, prosze o korekte daty. Rezerwacja na druga polowe listopada jak najbardziej aktualna
Pan Lulek
Pyro droga, dlug jak stad do Poznania, to ja mam u Ciebie, a najlepsza Twoja rekompensata za moje duperele jest dla mnie Twoje madre cieplo na blogu,
Na Swieta do Landu niestety chyba sie nie uda, trzymaj jednak jakas flaszke na wszelki wypadek, okazja z pewnoscie sie trafi, mocno sciskam
Jak można połączyć muzykę i gotowanie, jak dobrać dźwięk do potraw 🙂 Oto byłby nowa książka kucharska. W smaku, w powonieniu, we wzroku i w słuchu. Rozkosz zmysłowa!
—
O BLOGACH politycznych: http://czytelnicy-profesjonalnych-blogow.profeo.pl/
No tak, zupełnie zapomniałam o zagadkach, wczoraj ciągle wydawało mi się, że to poniedziałek.
Panie Lulku, niech Pan sobie założy gmail adres, będzie Pan mógł sprawdzać pocztę nawet z będąc w Timbuktu dajmy na to, pod warunkiem, że natknie sie Pan na komputer. Przy okazji dostanie Pan ok. 3GB miejsca na serwerze rzeczonego gmail.
Tofu jest bezsmakowe, mnie nie wchodzi, chyba że kostka w zupie miso.
U mnie powrót lata, ma być dzisiaj 20C. Słyszę, że nie wszystkie gęsi odleciały na południe, jakieś klucze właśnie krążą nad domem.
Nemo,
w ostatniej chwili do nasion dodałam tomatillos, które parę dni wcześniej kupiłam na targu – bardzo mi sie te owocki spodobały i natychmiast zasuszyłam, poeksperymentuję na wiosnę.
Ze szklarenki 3 domy na lewo nici, dom został sprzedany podczas mojej nieobecności i co mi z tego, że pewna wróżka w Polsce wywróżyła mi, że w ciągu roku dojdę do dużej kasy 🙁
Nie wiem, czy ta kasa ma mi z nieba spaść czy co, na wszelki wypadek zagram w Lotto, bo fortunie trzeba dać szansę. Jakby co, pomyślę i o szklarence. A nawet szklarni. Oranżeria też może być!
A mnie sie marzy nowa, narodowa,polska potrawa: Oskubana Kaczka,przypiekana na ogniu.A zeby dobrze skwierczala, polewana wlasnym tluszczem!!!!!!!!!!!
I chociaz z pierzastych jadam tylko kure,to moze bylaby sie na te kaczke skusila!!! 😉
Jade do Hagi i ciagle sie miotam,bo nie wiem na kogo glosowac??
A swoja droga to bardzo mily zwyczaj,czestowania gosci lodami,albo lampka wina.W ten piatek udajemy sie na spektakl „Giselle”.Moze „szampanskoje” juz sie chlodzi!?
Przykro Wojciechu czytać tekie uwagi i tym przykrzej, że prawdziwe. To z bezrobocia, co tutaj sięga 34%. Z jednym się tylko mijasz, bo miasto nie zyje z turystyki, choć faktycznie powinno. Czemu władze zezwalają straszyć turystów? Bo nie żyją z turystów. proste…
a’propos PIS, to Mickiewiczius:
„Gdybym ci wymalował, bazgracz nie ćwiczony,
Ładną dziewkę, w kozackie strojną pantalony,
I sukman tam dał, gdzie się zwykło mieć kitajkę,
Czabot w miejscu trzewika, za wachlarz nahajkę,
By ta, co z wierzchu piękną nadstawuje buzię
Resztę smaczniejszych wdzięków zamknęła w rajtuzie,
Widząc taką potworę, któż z was nie zagwizda,
Kiedy u góry wąsy, a u dołu piscis,
to jest ryba.”
Kiedyś Probierczyk w Magazynie Gazety wyborczej naśmiewał się z jakiejś w litreraturze mocno uczonej, że w swej księdze mocno uczonej przedstawia rym „zagwizda – piscis” jako przykład mickiewiczowskiego „rymu niedokładnego”… Że jak? Że Mickiewiczowi zabrakło inteligencji?? turlam się… 🙂 A o korytarz exterytorialny – poproszę. Może być ten rospodowy wiadukt lub jak Miś 2 – nocą wpław. „Beret w ręke i na Ostrołęke…”
Alicji, dziekuje bardzo. Czytam o tym tomatillo (dotad jadalam tylko slodkie pomaranczowe physalis) i jesli to opisywana odmiana, to spodziewam sie wydajnosci 25 ton z hektara 🙂
AlicjO, mialo byc. Izyku, moze dostaniesz azyl w Pyrlandii. Ale co z jeziorem?!
Iżyku – nie pomnę już kto przytacza (Estreicher?) taką anegdotkę : sesja na UJ=cie dawno, dawno temu i szalenie kostyczny prof PIC (sic) sieje postrach egzaminacyjno – językowy Zestresowani studenci pewnego dnia zauważyli na drzwiach profesorskich kartkę : „Panno święta co jasnej bronisz Częstochowy…” „co” podkreślone na czerwono, uwaga „prowincjonalizm” i podpis Pic. W godzinę później każdy przechodzący korytarzem mógł przeczytać dopisek „Co wolno Mickiewicu, to nie tobie Picu” podpis – Adam.
Jezior ci u nas( w Pyrlandii) dostatek. Miniaturowe w porownaniu z Mazurami, ale sa.
A tak przy okazji, to: „Slowacki wielkim poeta byl…” 😀
Nemo,
nie wiem, co za odmiana, mogę tylko powiedzieć, że były żółtawe i zielone, w porywach pomarańczowe, wielkości średnich winogron, nie tych wielkich, niestety. Miały ciekawy smak, dlatego zaraz zasuszyłam.
http://en.wikipedia.org/wiki/Tomatillo
Wygląda jak to… szkoda, że nie ma skali porównawczej, jakiejś szklanki obok czy coś. Zobaczymy w przyszłym roku 🙂
Ja znam to wersji :Studenci, co mieli zdawać dzisiaj, proszeni sa o przyjscie za tydzień” i gdy podkreslono Mu niepoprawność, sam napisał o najświętszej panience, a dopiero potem ta pointa. I taki przebieg wydaje się logiczniejszy.
Madame. Opieńki wciąż kisną i… trochę się martwię ale nie zaeszajmy.
„przebieg logiczniejszy”, udało mi się… 🙂
Nie, nirrod, nie. Te Wasze kałuże… Powiedz Andrzejowi Szyszkiewiczowi że zat.pucka to też fiord i to całkiem ten, tego…
Dziękuję za PRZEpisY. Sama lubię zupę groszkową- krem z odrobiną mięty.
Prawda Izyku, święta prawda. Przypomniałeś sklerotyczce. Tak mi się po głowie snuło, po cytacie z Mistrza. Cóż – trzeba było się uczyć w młodości, to by się teraz wiedziało.
Popatrz Madame… Czy można to rzucić i wyjechać gdzieś… do Mielęcina…?
http://www.pbase.com/jacekw/image/87269202
Ty oglądasz ludziów jak mrówków, co w pudełeczkach siedzą, a u mnie pejzaż sam się codzinnie inny maluje.
„Pis” po turecku znaczy brud.
Pan Piotr ma racje. Najwieksze zaludnienie zartownisiow na metr kilometr kwadratowy bylo tradycyjnie na Kolymie.
Piastujacy urzedy panstwowe niezaleznie od krajow i ustrojow spolecznych charakteryzuja sie identychnymi zachowaniami i reakcjami. Powyzsze dotyczy rowniez duzych korporacji. kazdy piastujacy urzad musi wykazac sie wynikami, pozytywnymi wynikami piastowania urzedu. Znakomitym znawca tego zjawiska jest Slawomir Mrozek z jego wiekopomnym dzielem pod tytulem „Policjanci”. Wyrosla ta wiedza z przekazow pismiennych Jaroslawa autora „Przygod Dobrego Wojaka Szwejka”. Szczegolnie celna byly opisy biesiad w restauracji „U Kalicha”. Wstep ten, jak zwykle, byc moze przydlugi pisze gwoli wyjasnienia zjawiska wcinania naszych wpisow. Oczywiscie niema juz cenzury, Boze uchowaj, gdziezby tam. Jest tylko kontrola przed publikowaniem w blogach niezbyt oczekiwanych informacji. Nie wspomne o calkowicie nieporzadanych, bo te jak wskazuje historia zawsze jakos docieraja do szerokiej publicznosci. Metoda trzymania w ryzach wpisywaczy jest wcinanie wpisow niezaleznie od ich tresci i autorstwa. Obserwuje narzekania blogowiczow i dochodze do wniosku, ze zaden z nas nie jest wolny od tego zjawiska. Na przyklad wcielo kilka wpisow Pyrze, dzisiaj jeden moj. Probowalem dojsc do tego co wcina. Jakie sformulowania lub jakie temata. Zadnej regularnosci, czysta przapadkowosc czyli tak zwany terror powierzchniowy. Rozmawialem dzisiaj ze znajomym, ktory jest fachowcem od badania nastrojow opinii publicznej. Po wyborach napisze wam dlaczego byl taki a nie inny wynik i kto stal za tym. Teraz nie wdaje sie w Polityke, przynajmniej nie te biezaca.
Ja tam juz wiem swoje i nie wydam. Poza tym, ten wpis tez mi wetnie i to niema zadnego znaczenia
Pan Lulek
A jednak nie wcięło, Panie Lulku!
Mam dla Was zagadkę. Otóż wyrosło mi w tempie przyspieszonym takie coś z przodu domu, zaraz przy rowie od drogi. Zdumiałam się, bo tam nic nie sadziłam i nic nie było, a tu nagle przyjeżdżam i bęc, krzak jak dąb. Za chwilę zacznie mi przesłaniać widok na jezioro!
Chcę dojść, co to za zaraza, mam pewne podejrzenia, ale nic nie chcę sugerować.
Nemo, masz jakiś pomysł? Przypatrz się:
http://alicja.dyns.cx/news/zagadka/
Ha! Jestem wspolautorka (razem ze znakomitym poeta Igorem Pomierancewem) przekladu Policjantow na rosyjski. Radiowa adaptacje tego robil Serwis Rosyjski BBC jeszcze za zycia Brezniewa. A potem, kiedy Lonke juz dawno szlag trafil, ponoc wyszlo to w jakims zbiorze sztuk Mrozka w naszym tlumaczeniu.
Wygląda na młodą olchę.
Porządkując swoje szpargały znalazłem artykuł poświęcony odżywianiu z 2005 roku .
http://www.mo-rod.net/MoRod/Rozmaitosci/TrzebaPrzeczytac.html
Droga Heleno !
Cieszy nas wszystkich a mnie w szczegolnosci fakt Twojego pelnego wyzdrowienia. Juz podajesz w blogu najdonioslejsze fakty z historii ludzkosci. Pozwole jednak sobie, oj Lulku, Lulku nie pozwalaj sobie, moglby ktos powiedziec. Otoz pozwole sobie zauwazyc pewna niescislosc w tym Twoim komentarzu dotyczacym zageszczenia kawalodawcow i kawalobiorcow. Wedlug znanych mi zrodel, najwieksze zagaszczenie tych od kawalow mialo miejsce przy budowie tak zwanego Bielomorkanalu. Tez stosunkowa daleko. Z jednej stron budowali ten kanal ci ktorzy opowadali kawaly a z drugiej, ci ktorzy sluchali tych kawalow. Mowie oczywiscie o zageszczeniu na metr kwadratowy w baraku.
Z zyczeniami przyjemnego wieczoru pozostaje
Pan Lulek
http://www.parazyt.gower.pl/gemmoterapia/user/image/olcha_alnus.jpg
podobne
mt7 u Owczarka zapytała mnie o wrażenia z Polski, wpisuję tutaj, bo to wrażenie kulinarne. Otóż jest gdzieś na trasie Wrocław – Pomorze Terescyne knajpa przydrożna, nazywa się „Pod Kaczorem”. Nie łżę, gdzieś mam zdjęcie, co w stosownym czasie zostanie opublikowane.
Byliśmy głodni, więc sie zatrzymaliśmy, dopiero pózniej ta nazwa… no ale nic, głodomory pozamawiały jedzenie. Jennifer jak zwykle żurek z kiełbasą i jajkiem (bardzo jej smakuje, a kuchnię ocenia po zupach, powiada) oraz pierogi, były tylko z mięsem.
Zurek smakował. W pierogach na eksponowanym miejscu była niezle ugrillowana, sporych rozmiarów mucha. Jennifer chciała ten pierożek na bok, a resztę zjeść, ale ja dyskretnie (podkreślam, dyskretnie i bez robienia scen) przywołałam kelnerkę i po cichutku wskazałam jej, w czym rzecz. Zabrała talerz bez slowa, po jakichś 10 minutach przyniosła nową (?) porcję pierogów, również bez słowa.
Wszystko może się przytrafić, ja to rozumiem, ale żeby BEZ SLOWA „przepraszam” ?! Ta mucha w pewnym sensie symbolizuje moje odczucia podróżnicze. Jest w Polsce przepięknie, niektórzy już nawet nauczyli się uśmiechać, ale ta cholerna mucha!
Mam pozytywne wrażenia mimo muchy. Generalnie ludzie robią swoje, są przyjazni, zależy im na dobrym imieniu i robieniu biznesu. Sprzedawcy nie są nachalni jak kiedyś, a dyskretni, zapytani, służą pomocą. Kelnerzy, poza wspomnianą panienką, uprzejmi i godni napiwków, niechby i nawet był to pierwszy dzień pracy i męczył ich katar. Wjazd od Poznania do Wrocławia trzeba poprawić i to jest zadanie dla prezydenta miasta, Dutkiewicza, toż to skandal. Trzeba w ogóle poprawić oznakowanie ulic, miałam niezmierne kłopoty z odczytywaniem nazw w Poznaniu, jadąc do Pyry. Załóżmy, że kierowca jedzie sam, bez pilota… nic, ino się pochlastać!
Ale przyznać muszę, że Europa w ogóle, w tym Polska, jest bardziej wyrafinowana od Północnej Ameryki, wyrafinowana kulturowo i ekonomicznie, to widać w szczegółach typu sklepy Bata tu, a Bata tam, przykład pierwszy z brzegu.
Zawsze po powrocie z Europy mam wrażenie, że tutaj wszystko jest jakieś takie toporne. Ja mieszkam na prowincji, ale podobne wrażenie miała Jennifer, która mieszka w samym centrum wielkiej metropolii, więc może coś w tym jest?
Misiu 2, przeczytalem jednym tchem, ten blog jest najlepszym miejscem na ten tekst
Oj, a ja ostrzyłam sobie zęby na leszczynę!
Nic to, orzechy od Wojtka z Przytoka wsadzę do doniczki, a nuż się uda 🙂
nawraca wprawdzie juz dawno nawroconych, ale milo laskocze Nasze upodobania
Alicjo, masz po stokroc racje z tym wjazdem do Wroclawia, gorzej widzialem tylko miedzy granica niemiecka i Poznaniem, totalny koszmar, m.in. 30min w miejscu, po trzech godzinach potencjalni dawcy organow ( innych niz mozg, bo tego akurat u nich nie ma ) wpadaja na te pare kilometrow autostrady i wala 200km/h do pierwszej stacji benzynowej na piwo i „odpoczynek”
Uwaga!
Blog Adamczewskiego Piotra pobił chyba rekord Polityki. Ponad 50 wpisów od rana do 17.06. Lulek – komentarzem o spaniu z rana wywołałeś lawinę. Niesamowite środowisko skupia się wokół Gospodarza. Nie pamiętam takiej dynamiki komentarzy!
Miłego wieczoru.
Ps. Alicjo cieszę się, że już jesteś w domu. Ale nie mogę zapomnieć naszego spaceru z rana nad Kórnickie jezioro. Ty robiłaś oko, ja w dezabilu, spotkanie przy lustrze. A później zamknięta zardzewiała kłódką brama nad jezioro. I wróciliśmy, Misia 2 wiśniówka. I ja bezradny, porwany do aboretum. Szkoda Pozdrawiam ciepło
„A żartownisie jedzą marnie.” ???
A to dlaczego ? Po wielu zartownisiach nie widac, zeby jedli marnie, a na dodatek okazuje sie, zyja oni nie tylko z żartownictwa stosowanego, ale czesto rowniez z kuchni, ktora zajmuja sie na boku, bo takie maja zamilowanie. Albo maja wlasne poradniki kulinarne, albo prowadza restauracje, w ktorych mozna niezle zjesc, a na dodatek posmiac sie, kiedy trafi sie na „stand-up” w wykonaniu wlasciciela czy zaproszonego goscia.
To chyba jakis przesad z czasow Kolymy, jak to ktos wyzej zauwazyl.
Pozdrawiam.
Wjazd do Poznania zgadza sie koszmarny, ale przez ostatnie 1/2 roku jeszcze gorszy niz kiedys, bo go wlasnie robia. A robia tak pozno, bo niejaki pan Pol swego czasu skutecznie sie tej przerobce sprzeciwial.
I tylko, za przeproszeniem, cholera mnie wziela, jak przeczytalam, ze te ostatnie 180km autostrady na swiecko mialo byc gotowe w 2008, ale dzieki IVRP bedzie gotowe dopiero w 2010.
Dzisiaj organoleptycznie stwierdzilam, ze szare kluski odsmazane sa nawet lepsze niz swieze.
O, to jezioro zamknięte na kłódkę! Psiakrew, a ja specjalnie targałam strój kąpielowy na taką okazję, bo wymyśliłam sobie, że rano hop do jeziora, pogoda miała dopisać i dopisała, a tu smętna kłódka, jezioro zamknięte! Jeżeli cokolwiek mnie rozczarowało w Kórniku, to właśnie to.
Sławek,
jazda po Polskich drogach to ciężki hazard, sam wiesz. Nie chodzi tu nawet o drogi, trasę Pomorze-Dolny Sląsk przebyłam 5 (słownie: pięć) razy, nie licząc innych tras. Chodzi o to, że kierowcy w wypasionych samochodach myślą, że są królami szos i jak mogą wyciągnąć te 200km/godz, to się starają, choćby to była wąska droga 4-tej kolejności odśnieżania. To są chore ambicje, a jak sie kończą, pokazują te lampki przy drogach, krzyże, gdzie zdarzyły się wypadki.
I jeszcze do Sławka (o ile już o tym nie pisałam): Szklanicami do Leffe podzieliłam się z Alsą, bo i tak trudno było mi się zapakować. Nie będę chytra, trzeba się dzielić, a w dodatku Alsa jest koneserką piwa. Niech ma stosowny kielich!
Panie Lulek, masz Pan racje, jak zawsze. Bielomorkanal zostal zbudowany rekami kawalarzy. Z Kolymy jednak.
Musimy sie kiedys spotkac, Panie Lulku.
Alicjo, nie bylo mnie, ale juz Ci odpowiedziano: Olcha zielona (Alnus viridis) – roslina pionierska (!)
Artykul z „Weltwoche” (taka helwecka „Polityka”, dawniej miarodajna, dzis spsiala politycznie) znam i popieram, choc autor jest kontrowersyjny. Mam nawet jakas jego ksiazke o jedzeniu. Facet gruby od lat. Jest jakas prawidlowosc, ze o korzysciach z diet pisza i opowiadaja w TV anorektyczne kobiety, a o ich szkodliwosci i nieskutecznosci – meskie grube ofiary (tych diet).
Alicjo, Wojtku, to nie jezioro bylo zamkniete na klodke, to Wy, zeby Was od strony wody zle nie podeszlo i nie obrabowalo. Wszystko dla Waszego bezpieczenstwa, a wiec prosze nie sarkac.
Nie przesąd tylko aluzja do Kołymy właśnie. I pewnych (zapewne niestosownych) analogii. A żartownisie i wesołki w normalnych czasach i normalnych krajach (jak u Jakobowsky’ego i Alicji czy Nemo) jadają świetnie. Albo raczej odwrotnie: to smakosze a nawet żarłoki są weseli i pełni żartów.
Sarkam! Jestem duża dziewczynka i wiem co robię, a jak nie wiem, to zapytam! A jak mi sie zachce złego, to co?!
O, przypomniało mi się, Helena ciągle upominała mnie o pilnowanie torebki, aż się bałam, że cos wykraka, wiecie, jak to jest.
Wykrakała, bo kupiłam nową, większą podręczny bagaż typu torebkę i moge ją powiększyć lub pomniejszyć, według potrzeb.
A torbę to zapomniał Maciek w Restauracji Ratuszowej w Kłodzku….
ale skończyło sie bardzo dobrze 🙂
W oryginale bylo:
Kto ryl Wolga-Don kanal ?
Luchshie anekdotisty nashei strany.
A v obratnom napravlenii ?
Te kto slushal.
O diabli. Zdjęcia u Pyry wypadły kaszkowate, na ostatnim się połapałam. Gdzieś ktoś coś nakombinował. Nie dawać aparatu postronnym osobom!!!
http://alicja.dyns.cx/news/Polska_2007/U_Pyry/
Kakoe samoe wysokoe zdaniie v Moskve ?
KGB na Dierhzinke. A pochemu ?
S poslednego etazha Kolymu mozhesh uvidet…
Aniegdotcziki, Nie aniegdotisty.
W oryginale bylo jednak „ostriaki”(akcent na ostatniej sylabie) – dowcipniesie.
Panie Piotrze,
dzieki za wyjasnienie. Chyba juz na zawsze wyplukalem z siebie myslenie kategoriami ostroznosci podobnymi do tych z czasow okolo-kolymskich… Nawet za czasow PRL-u (a szczegolnie po stanie wojennym) nie ogladalismy sie za bardzo na to, czy ktos podsluchuje naszych dowcipow sytuacyjnych.
Pozdrawiam.
Do Jakobsky’ego:
to co napisałem to oczywista przesada. Ale atmosfera zagęszcza się i coraz częściej słyszę odzywkę z dawnych lat: to rozmowa nie na telefon. Musimy spotkać się.
A to powoduje pogorszenie się mojego domowego budżetu. Bo jak spotkać to przy stole. A jak przy stole to u mnie. I koło się zamyka. I tak polityka ma wpływ na mnie, mój dom i portfel. Bo na stole nie może być pod żadnym pozorem gorzej niż bywało. Tylko lepiej.
Ale przeciez teraz sami sobie pościelemy (21 X) i sami się wyspimy. Czyż nie?
Helena, masz racje. Spolszczylem. A „ostriaki” – vkusno kak ! Priamo oboldet’….
Tego co Pan Piotr napisal po prostu nie przyjmuje do wiadomosci. ???????????
I wyscie mnie namawiali, zeby tam jechac ?
Czulem pismo nosem.
U Sąsiadki wierszyk prosto z Berlina:
http://paradowska.blog.polityka.pl/?p=125#comment-34789
Prawdaż.
Przeglądam wpisy do tyłu (ciagle zaległosci!) i zgadzam się z Panem Lulkiem co do „głosować czy nie głosować”, będąc w Burgenlandii, pod Eigerem, czy choćby w Kingston, Ontario. Tak mi sumienie mówi, jak któryś z wczorajszych czy przedwczorajszych Panalulkowych wpisów na ten temat. W Polsce jestem gościem.
Heleno, znowu balsam w serce. Albo ambrozja. Randkowa propozycja. Cos takiego. Oczywiscie, tylko trzeba bedzie przygotowac zapas anegdotek albo historii z zycia. Byl czas kiedy w Stoczni Gdynskiej budowalem 100 tysiecznika o imieniu Marszalek Zukow. Nie budowalem calego statku. tylko robilem automatyke systemow ladunkowych. Duzo by o tym mowic. Glownym machanikiem okretowym byl fajny facet ktory nie bral tego systemu zbyt powaznie. W kontrakcie jednak bylo napisane jak drut, ze to musi funkcjonowac. Pracowalem kilka tygodni jak mrowa. Wreszcie o dziwo calosc zadzialala i funkcjonowala przepisowe 12 godzin. Protokol zdawczo – odbiorczy mialem przygotowany od dawna brakowalo tylko podpisu. Z glownym mechanikiem statku, siedlismy we dwojke w jego apartamencie i myslalem sobie jaka tu dac wziatke. Tradycyjnie, tak bylo we zwyczaju. Siedzimy przy stole i powolutku kieliszkujemy. Czekamy jak w pokerze na blad przeciwnika. Czulo sie, ze on jest lepszy. poza tym ja mialem za soba trzy tygodnie prawie nieprzespane. W pewnym momencie mowi on, ze wolalby aby ten statek mial inne imie. Ja tez, mowie. popatrzylismy sobie gleboko w oczy, jak czekista, czekiscie. Oczekiwalismy na ruch przeciwnika. Sytuacja byla patowa. W tym momencie zgaslo swiatlo. Tak bywa czasami na statku w ostatnich chwilach przed koncem budowy. Dlatego tak wazna jest funkcja elektryka. Zgaslo. W tym momencie kazdy z nas powiedzial glosno „Brezniew”. Statek bylby o imieniu juz nie zyjacego marszalka a on zyl i mial sie dobrze. Swiatlo zablyslo od nowa. popatrzylismy sobie jeszcze raz gleboko w oczy, jak czekista, czekiscie. On wzial ten protokol i nie czytajac podpisal a potem powiedzial, zebym zabieral swoich ludzi i narzedzia bo on nie potrzebuje tej automatyki i ja wylaczy jeszcze przed rejsem probnym.
Tak to moi drodzy bylo czasami w tamtych czasach.
Heleno jestes oczywiscie oczekiwanym gosciem a napewno prosze gotuj sie na nastepny Zjazd. Czasu jest niewiele.
Przyjemnego wiczoru zyczy
Pan Lulek
Wrzucam moje impresje foto z Kórnika, było o wiele więcej, ale z konieczności trzeba sie ograniczyć, ileż można.
http://alicja.dyns.cx/news/Polska_2007/Zjazd_w_Korniku/
Ale szyku tymi zwisami to zadaliśmy, Panie Lulku i Wojtku 🙂
Alicjo
Otworzyłem Twoje chilijskie wino, którym musiałem się zaopiekować 🙂
Smakuje wyśmienicie . Zjazd dzięki temu przedłużył się o trzy tygodnie.
Alicjo, jak to dobrze, że tak późno wróciłaś do domu i teraz możemy jeszcze raz przeżywać spotkanie. Wspaniały reportaż. A jak sobie wyobrażę, że bedzie dalszy ciąg…Gratulację i podziękownia.
No, juz tym razem czyli nastepnym, Panie Lulku, napewno, jak zycie pozwoli, odpukac…
Obejrzalam wszystkie zdjecia Alicji, nawet zoomowalam, zeby lepiej sie przyjrzec i po prostu szlag mnie trafial, ze nie bylo mnie z Wami.
Wiec moze w przyszlym roku! No i to jedzenie! Widze siebie z ta kaczka i dmuchanymi kluskami. Oj.
A u Pyry w domu, to chyba prawdziwe ciasto, pieczone w domu? Ze sklepu tak nie wygladaja.
U Pyry oczywiście pieczone własnoręcznie ciasto czekoladowe z wisniami!
Ja nie jadam słodkości, przepraszam wszystkich, ale pan J. i owszem, może robić za dwoje 🙂
Ludzie dobrej woli są wszędzie.
Przed chwilą wyszedł od nas Frank, sąsiad przez drogę. Wiedział, że nas nie było przez miesiąc, rzucał okiem, czy czasem nic podejrzanego się nie dzieje. Ach co by się w takiej kurzej chatce działo! Frank jest Sloweńczykiem okolo Triestu. Nie wiem, dlaczego, ale traktujemy się jak rodzina. Jaka szkoda, że Frank nie słyszy. Ale nagadaliśmy się! I napisaliśmy
Ale sie wpisow narobilo, az przyjemnie popatrzec, majac dzis nieco luzu w robocie, podczytywalem ?Wiela Ksiege Drobiu? G. Blanc i C. Vence, bo to wicie, rozumicie, w przyszlym tygodniu cos z tym trzeba bedzie zrobic, dowiedzialem sie, ze do niektorych receptur kaczke nalezy udusic, a do innych leb jej sciac, a do lakierowanej np. trzeba przez slomke, podskornie powietrza nadmuchac, i dopiero potem do pieca, nie macie pojecia jak mi sie to zaczyna podobac 🙂 rozmarzylem sie, sprawdze tylko, czy nie ma kaczki na Kwachno i udam sie do snu, … oj kurde, chyba przepis przyjdzie samemu wymyslec, u Zabojada taka pozycja kulinarna nie zostala przewidziana,
Ok, ide pospac, dobranoc
Witam serdecznie Blogowe Towarzystwo
Zem ostatno zapracowana „lokrutnie” bylam jedynie niemym swiadkiem Waszych rozmow. A chetnie by sie pogadalo.
Pyro mila – odezwe sie do Ciebie z domu (teraz siedze w pracy, krotka przerwa na poranna kawe pozwala na wyklikanie kilku slow).
Heleno – Twoj przepis wprowadzilam w zycie. Palce lizac, nic dziwnego iz Twoi goscie dopominaja sie wielokrotnej powtorki. Moi tez juz zapowiadaja sie na jeszcze.
Alicjo – powitac w domowych progach. Fotografie zostawiam sobie na pozniej, teraz czasu zbyt malo by wszystkie „obskoczyc”. Ale widzialam Berlin – czy wstapiliscie do rzeczonej restauracji?
Panie Lulku – Pan dokonujesz jesiennych prac w ogrodku, my rozpoczelismy wiosenne i jeszcze mnostwo roboty przed nami.
Pozdrawam w nastroju pracy
Echidna
Marialko – wyrocznia w tym wzgledzie ze mnie nijaka lecz zaobserwowalam, ze tofu dodaje sie do wyjatkowo ostrych zup. Pokrojone w drobna kostke lagodza kolejne kesy. Przepis nemo cos mi odswieza w pamieci ino nie do konca. Musze sprawdzic po powrocie do domu.
E.
Dziękuję, Echidno. Nie wątpię, że ta czarna dziura wchłonie każdą ostrość!